Inkwizytor zaczerpnął gwałtownie powietrza, gdy tylko kawał materiału przestał blokować mu usta, choć zaraz skrzywił się z bólu, gdy złamane żebra przypomniały o sobie w wyraźny i ostry sposób. Lecz co z tego. Dostał szansę, by swobodnie przemówić. I nie zamierzał jej zmarnować.
- Tchórzliwa suka! - ryknął nagle, głosem zniekształconym przez świeże oparzenie policzka. - No dalej, rozwiąż mnie! Wypruję ci flaki i dołączysz do tej swojej, tfu, przeklętej rodziny! Wszyscy razem będziecie gnić w piekle, gdzie wasze pierdolone miejsce!
Nie zaważał na inne wiedźmy, nie zaważał na ich przewagę liczebną. Dyszał ciężko, choć płytko, a jego oczy lśniły szaleństwem. Czystym szaleństwem, niekontrolowaną mieszanką nienawiści i gniewu, bólu i strachu przed... strachu przed rolą ofiary. Dotkliwsze było dlań ranienie psychiki i dumy niż ciała, choć lada moment zapewne miało się to zmienić.
Warknął jak rozjuszone zwierzę, gdy Astaroth złapała go za włosy, zerkając z mimowolnym niepokojem na ostrze w dłoni kobiety. Wyrywał się, a jakże, jednak i tak nie zdołał umknąć przed cięciem. Gniewny syk przeszył powietrze, a mężczyzna poczuł świeży posmak krwi w ustach. Splunął niezdarnie, lecz nadaremnie.
Na prośbę Astaroth zareagowała niemalże od razu wysoka czarownica, uprzedzając tym samym Melvę. Miała silne ręce chłopki, dzięki czemu bez problemu unieruchomiła osłabionego przez ból mężczyznę. Cyrkówka miała doskonałe pole do popisu, śledzonego przez oczy pozostałych kobiet. Żadna nie odezwała się ani słowem, gdy Astaroth grzała ostrze; nawet ta najwrażliwsza z nich. Tortury nie stanowiły stałego elementu samosądu, jednak dzisiejszej nocy nikt nie śmiałby odmówić cyrkówce prawa do odebrania zapłaty za krzywdy. Sam inkwizytor doskonale wiedział, co go czeka, jednak wcale nie spokorniał.
Przeklął szpetnie i obrzucił Astaroth wiązanką wyszukanych obelg, nie zwracając wcale uwagi na ostrzegawcze szarpnięcie wysokiej czarownicy. Częściowo uspokoił go dopiero ból w boku, wzmagający się przez każdy zbyt gwałtowny ruch. Gdy cyrkówka rozdarła mu ubranie, mogła bez problemu dostrzec pojawiający się powoli siniec. Oddech mężczyzny był ciężki i urywany, a pogorszył się jeszcze bardziej, gdy kobieta zaczęła ciąć.
Nie zaczął krzyczeć tak od razu. W końcu lata treningu na inkwizytora nauczyły go odporności na ból. Przez jego zakrwawione usta przemknęły się jedynie ciężkie stęknięcia, dopełniające owe swoiste preludium brutalnej sztuki. Wysoka czarownica wzmocniła uścisk, szykując się na kolejne próby oswobodzenia się. Melva wznowiła swój spacer z rękoma skrzyżowanymi na piersi, jak zahipnotyzowana wpatrując się w akt tortur. Carina i jej kuzynka zbliżyły się nieco, obydwie pełne nieśmiałej fascynacji. Wszystkie skupiły się na tym, co może wydarzyć się lada moment.
I nikt nie zauważył, że zawoalowana postać zniknęła z miejsca, w którym tkwiła dotychczas praktycznie w bezruchu.