Czuła, jakby robienie tego zdjęcia zajęło im przynajmniej ze dwa lata, dwa miesiące i dwa tygodnie, aż zdrętwiały jej wszystkie kończyny, ale nie mogła się teraz poddać. Robiły to w imię wyższego dobra, w imię Kobiet i Wolności, więc poświęcenie było jak najbardziej wskazane. Tak jak wtedy, kiedy na tydzień przypięła się łańcuchami do drzewa w jakiejś puszczy w kraju, którego nazwy już nawet nie pamiętała.
Musiały walczyć, a przemowa Selene jeszcze bardziej zagrzała ją do walki.
- SPALMY JEGO DOM - odkrzyknęła caps lockiem sama nie wiedząc czemu, ale potem przypomniała sobie, że wokół tego domu na pewno mieszkają jeże i zagrożone gatunki roślin, a od palenia domów robi się smog i inne chemtrailsy, więc musiały porzucić ten pomysł. - Albo nieważne, mam lepszy pomysł - powiedziała po chwili, zauważywszy ochroniarza, który wcale nie wyglądał jak młody Albert Einstein. To była ich szansa na przedarcie się do budynku. Musiały podbić jego serce i podstępem, jak wąż z tej głupiej i skrajnie patriarchalnej książki katoli zmusić go do grzechu.
Ale oczywiście nie planowała zrobić tego sama i skalać się na wieki. Zamiast tego w 0,3425121 sekundy znalazła się przy Rachel i złapała ją mocno za ramiona, żeby przestała biegać w kółko jak popierdolona.
- MUSISZ SIĘ SKUPIĆ - rzekła głośno i wyraźnie, próbując zwrócić na siebie jej uwagę. - Tej szowinistycznej świni broni jeszcze inna świnia, musisz go uwieść i zgwałcić, ale zanim go zgwałcisz to musi nam otworzyć drzwi, żebyśmy mogły dojść do Kejwendisza. ZROZUMIAŁAŚ?!?!?! - wyjaśniła blondynce, przy okazji potrząsając nią jak milicja demonstrantami, żeby na pewno zrozumiała powagę sytuacji. To nie była już zwykła akcja dywersyjna, to była wojna.