IndeksSzukajRejestracjaZaloguj

Share
 

 Emergency

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Matthew
Grabarz
Matthew

Liczba postów : 354
Join date : 11/04/2016

Emergency  Empty
PisanieTemat: Emergency    Emergency  EmptyWto Kwi 05, 2022 9:53 pm

Zima, ciemności, wilgotne powietrze gmachu inkwizycyjnego jak i płacz, wraz ze zgrzytaniem zębów - czego można chcieć więcej?
Powrót do góry Go down
Matthew
Grabarz
Matthew

Liczba postów : 354
Join date : 11/04/2016

Emergency  Empty
PisanieTemat: Re: Emergency    Emergency  EmptyPią Kwi 08, 2022 10:17 am

Sądził że już przywykł do tych wczesnych wieczorów, a przecież od listopada minęło już wiele czasu. Dziś jednak chandra w powietrzu była wyjątkowo przytłaczająca, nawet coraz słabiej oświetlane przez słońce tapety w gabinetach grabarskich zdawały się wyć w agonii. Przez wszystkie swoje lata spędzone w akademii zdołał w końcu znaleźć na ten stan lekarstwo - praca i to po uszy.
I… Bingo! Miał dobre przeczucie. Jednak ślęczenie od godziny nad raportami popłaciło, znalazł tę jedną jedyną niezgodność w dodatku było to jeszcze podsumowanie z laboratoriów, lepiej być nie mogło. Pospiesznie zabezpieczył wszystko i zerwał się z miejsca nim ktoś poprosi go o zrobienie kolejnej przeklętej herbaty, ugh… niech Christine już wraca z tej misji.
Sunął tak przygnębiającym korytarzami i rozmyślał nad swoim nieszczęsnym losem. „Pokręć się po piętrze i bądź przydatny” tak miał dzisiaj przykazane, co kończyło się zanoszeniem papierów dwa gabinety obok i dźwiganiem litrów paskudnej herbaty. Nie dziwił się w sumie, na poważne przesłuchania chodził tylko w towarzystwie Christine, a i w terenie nie było dużej różnicy. Nie uwłaczałoby mu to może aż tak bardzo gdyby nie to, że jego „kolega z roku” Joseph Skiddler chwalił się ostatnio 4(!) poprawnymi(!) i zarekomendowanymi(!) samodzielnymi(!) przesłuchaniami przez ostatnie 2 tygodnie(!!!). Nie potrafił tego zrozumieć, przecież ten półgłówek nie miał nawet w połowie tak dobrych wyników na testach próbnych jak on.
No właśnie.
Końcowe egzaminy już za chwilę, nie wspominając o balu, a on wciąż w jego mniemaniu był traktowany jakby dopiero co rozpoczynał praktyki, albo nawet i nie. To źle. Czuł się kompletnie nieprzygotowany do objęcia pełnoprawnych funkcji grabarskich. Nie będzie chyba do końca życia parzył wszystkim herbaty i przestawiał księgi w archiwum, prawda? A przecież wszystko co robił było dopięte na ostatni guzik - jego ton głosu, postawa, strój, punktualność, nawet wszystkich formułek wyuczył się tak, że mógłby je powtórzyć śpiąc, do wszystkich specjalnych przywilejów i nakazów również umiał od razu znaleźć odniesienie w kodeksie, NAWET PO NIEDAWNEJ ZMIANIE!
W czym więc był problem? Cóż, Joseph był od niego o głowę wyższy i miał pokaźne bokobrody. Wyglądał na dużo starszego niż w rzeczywistości, wiadomo że ludzie traktowali go z tego powodu poważniej. Matt doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Nie mógł jednak zapuścić brody (j-jeszcze), a i tak nie urośnie z dnia na dzień z 20 centymetrów, lecz robił wszystko co mógł. Chodził zawsze wyprostowany, wypychał buty, a nawet dla sprawy z lekka przyciemniał brwi, oczywiście z wyczuciem, nigdy nie zapomni reakcji swoich przyjaciół po tym jak zrobił to po raz pierwszy…
Zresztą jego główne atuty to i tak działanie, jakby zobaczono go w akcji to nikt nie miałby wątpliwości, że jest on poważnym inkwizytorem. Tworzyło to błędne koło - nie udowodni, że jest już dojrzały do misji ponieważ nikt mu nie chce ich dawać bo myślą, że taki nie jest. Gdyby tylko miał więcej szans się wykazać.
Przecież od tego zależało jego być, albo nie być. Ojciec znowu dawał mu znać, że nie może tego schrzanić. A Matt nawet nie pisnął mu na ten temat ani słowa - potrafił wyczuć to jak pies gończy.
Idąc przez część gmachu balsamistów ukradkiem zerkał przez wszystkie uchylone lekko drzwi, oczywiście jednak nie zobaczył tych osób których chciał. Nie będzie nawet się znowu zbłaźniał i pytał gdzie oni są, wiadomo - na misji, w lochach, albo sali operacyjnej. Wszyscy poza nim, dzieciakiem, byli zapracowani. Po co miał im jeszcze przeszkadzać? Pewnie jeszcze nie potrafiłby się powstrzymać i zaczął im marudzić - aż było mu ich żal, w szczególności Lynna, bo to on często dostępował tego wątpliwego „zaszczytu”, już chyba nie miał serca go bardziej męczyć. Ech… Tęsknił za tym ile czasu mogli kiedyś spędzać razem. Chyba czuł jak zaczęli się od siebie oddalać, a w szczególności tamta dwójka - nawet tego nie umiał naprawić.
***
Stanął przed drzwiami do miejsca docelowego i profilaktycznie jeszcze raz spojrzał w papiery. Ostatnia rzecz jakiej jeszcze mu dzisiaj brakowało to zbłaźnić się przed Doktorem Palegrain. To dopiero był Inkwizytor. Od profesora Goldenmayera nie mógł się nasłuchać jakim to on nie był wirtuozem z łaciny, oraz jaką miał doskonałą postawę. Zresztą wystarczyło na niego spojrzeć. Zawsze opanowany, perfekcjonista, samowystarczalny, w tak młodym wieku udało mu się zasłużyć na własny gabinet, a przy tym był niezwykle moralny i w pełni poświęcony sprawie. W pewnym sensie był ideałem inkwizytora w oczach Matta, na tyle że starał się naśladować nawet jego najmniejsze gesty.
Oczywiście ich wspólny kontakt był ograniczony. Znał go jedynie z opowieści i ich śladowych spotkań bezpośrednich, zazwyczaj dotyczących przede wszystkim jego chłopaków. Aż czuł lekką tremę przed tym spotkaniem, przystojny był też nie tylko z charakteru. Oczywiście nie chciał by uważał go za wymoczka.
Rozejrzał się dookoła ukradkiem, czy nie było nikogo i ukradkiem wyjął z kieszeni grzebień, by zaczesać ten niesforny lok co opadał mu cały dzień na czoło. Wyprostował się i doprowadził kołnierz do porządku, wziął głęboki oddech, powtórzył całą formułkę w głowie i przybrał minę „poważny biznes w inkwizycji, ale jesteś skłonny do negocjacji - wariant alfa” ćwiczoną przed wczoraj przed lustrem. Najwyraźniej będzie się starał jeszcze bardziej.
Zapukał, a po zaproszeniu do środka odważnie wszedł i ukłonił się z lekka. Doktor był sam w swoim gabinecie. Nawet przychodząc tu spontanicznie miało się wrażenie, że był on przygotowany od rana, ach…
- Dobry wieczór - Matt ukłonił się z lekka, pamiętając o tym nawet pod jakim kątem powinien to zrobić. - Matthew Alfred Borcke, asystent grabarki Christine Dalestorm. Przychodzę w związku z ostatnim raportem wypełnianym przez pańskich asystentów - podszedł do biurka i rozstawił plik papierów na blacie, tak by leżały obok siebie w jednym rządku. - Wystąpiły pewne nieścisłości - wskazał palcem na zapisek na ostatnim wyłożonym zapisku, ewidentnie pisanym przez kogoś z niepewną ręką. - Ilość zgonów z tamtego tygodnia nie zgadza się z ilością ciał wywiezionych do kostnicy, o aż 2, przy czym to nie jest odosobniony przypadek- wskazał na kolejny bazgroł. - Opis obrażeń jest na tyle nieczytelny, że nie da rady stwierdzić, czy inkwizytor Smitheron będzie w stanie jeszcze ruszać ręką czy nie i czy jest szansa na wybudzenie ze śpiączki. To bardzo ważne informacja.
Spojrzał teraz na mężczyznę. Może powinien był darować sobie ten komentarz? Przecież on o tym wiedział.
Powrót do góry Go down
Demetre
Balsamista
Demetre

Liczba postów : 28
Join date : 05/03/2022

Emergency  Empty
PisanieTemat: Re: Emergency    Emergency  EmptyPią Kwi 08, 2022 11:56 am

No już, gdzie miałem ten pieprzony raport…

Demetre uszczypnął mostek nosa, czując, jak krew zaczyna mu szumieć w uszach. Nie, nie zamierzał się dać emocjom i nie planował wybuchu, był ponad to. Wypuścił z głośnym świstem powietrze przez nos, bębniąc przy tym palcami o blat biurka. Policzył do trzech i zrezygnowany opadł na oparcie.

Ci cholerni adepci. Panna Minerve Welsh może i miała dobre oceny, może i potrafiła wykonywać nieskomplikowane polecenia bez mruknięcia w rekordowym czasie, to jednak nie nadawała się do papierkowej roboty. Wszystkie sporządzane przez nią raporty były w najlepszym razie nieczytelne. Pisane drżącą ręką, pełne atramentowych kleksów, literówek i chaosu. I chociaż to ona miała pisać część raportów w tym miesiącu, to po kolejnym raporcie, który wrócił niczym bumerang z góry, skończyło się na tym, że doktor Palegrain po prostu wyganiał ją z gabinetu, ostrzegawczo stukając laską o podłogę. Spłoszona adeptka zwykle zostawiała wtedy dokumenty i szła sprzątać w laboratorium, a Palegrain zakazał jej i kilku innym nieszczęśnikom samodzielnego przekazywania raportów bez uprzedniej konsultacji z nim. Nie chciał sobie przecież pozwolić na utratę twarzy przed przełożonymi, a tym bardziej nie chciał świecić oczami za jakieś dziewuszysko. Demetre coraz bardziej był przekonany, że przełożeni przydzielili mu Minevre pod opiekę tylko dlatego ze względu na pochodzenie ich imion. No przezabawne, doprawdy, nic tylko boki zrywać ze śmiechu. Dziewczę może i miłe, ale kompletnie niezorganizowane. Demetre’owi aż słabo się robiło na samą myśl, że być może pewnego dnia będzie jego pełnoprawną koleżanką z pracy.

Litości.

Jednak musiała coś namieszać. Liczba raportów, jakie otrzymał do zatwierdzenia w tym tygodniu od asystujących mu adeptów, po prostu się nie zgadzała – brakowało dokładnie tego jednego od panny Welsh. Wstał z fotela, czując, jak łupie go w krzyżu od siedzenia przy biurku cały dzień. Pozostałe raporty, już sprawdzone, gotowe do odesłania lub do poprawy, czekały w szufladzie biurka na swoich autorów, którzy mieli przekazać je z samego rana Grabarzom, odhaczone też zostały w notatniku. Pan Raycraft miał kilka literówek, które Demetre poprawił czerwonym atramentem, panna Learmonth napisała raport bez polotu, ale też bez większego zarzutu – po prostu przyzwoity, ale nic więcej – a pan Winn w końcu nauczył się zasad poprawnego stosowania apostrofu. Postępy jego najbardziej krnąbrnych asystentów bardzo go cieszyły, szkoda tylko, że Minevre znowu musiała się w negatywny sposób wyróżnić… Nie może być za pięknie, niestety.

Może po prostu wsadziła tam, gdzie nie trzeba, na przykład… Do teczki ze starszymi raportami?

Podrapał się po głowie. To było w zakresie możliwości Minevre i jej roztrzepania, już miała na swoim koncie kilka lepszych popisów. Na przykład w pierwszym tygodniu praktyk pomyliła rodzaje nici do szycia ran i próbowała zszyć poważną ranę uda cienką nicią, używaną do mniejszych i zdecydowanie mniej groźnych dla życia urazów. Na jej szczęście pacjent już i tak nie żył, więc przynajmniej on nie miał żadnych zażaleń. Co innego Demetre, który nigdy nie był religijny, ale przez chwilę nie wiedział, czy to nie jest dobry moment na zmówienie modlitwy.

Przecież te nici nie były nawet do siebie podobne…

Hm. Trop z teczkami nie był zły, ale miał jedną, znaczącą wadę: teczek w gabinecie miał kilkanaście, każda do granic możliwości wypełniona wszelkiego rodzaju notatkami, dokumentami i raportami z badań. Aż tak chyba nie była głupia, aby nawet z rozpędu pomylić kopertę z taką, do której już nie dałoby się nic wepchnąć, prawda?

Prawda?

Narastała w nim frustracja. Zamiast robić cokolwiek – wszystko na dobrą sprawę byłoby pożyteczne i produktywne w tej sytuacji – marnował cenny czas na kontrolowanie, czy asystujący mu adepci na pewno wywiązują się z przydzielonych im obowiązków. Nie zamierzał tego odpuścić i poprzysiągł sobie udzielić Minevre surowej reprymendy, kiedy tylko zobaczy ją rano. Zakładając, że raport się znajdzie – w przeciwnym razie zamierzał od razu uderzać do najwyższej instancji, to jest Mistrza Balsamistów i podzielenia się z nim swoimi czarnymi prognozami kariery panny Welsh w szeregach Balsamistów.

Przynajmniej szanse na to, że osiwieje ze złości na adeptów, były minimalne. Gówniarze mają więcej szczęścia niż rozumu.

Wrócił do siedzenia na fotelu i zaczął przeglądać zawartość kolejnej szuflady. Nic, wszystko było na swoim miejscu, nie przesunięte nawet o milimetr. Zabębnił ponownie palcami o blat biurka, wykrzywiając usta w coś, co można by określić jako grymas człowieka, który jest o krok od zrobienia komuś krzywdy.

Pilnuj się Palegrain, musiała gdzieś wcisnąć ten raport i zadowolona poszła do domu, pomyślał.

Nalał sobie do filiżanki odrobinę zimnej już herbaty z mlekiem i popił ją z niezadowoleniem. Ten dzień wyjątkowo nie układał się po jego myśli. Niezapowiedziana i absolutnie niepotrzebna wizyta Valerie, potem Minevre i ten pieprzony raport, a teraz zimna herbata. Demetre przez chwilę zastanawiał się, czy jego gniew skierowany na adeptkę nie był w rzeczywistości wywołany obecnością Val w jego przestrzeni zawodowej, jednak po chwilowej dywagacji sam ze sobą doszedł do wniosku, że po prostu musiał wstać rano lewą nogą, już zły sam z siebie, a Valerie i Minevre po prostu przyczyniły się do stałości jego nie najlepszego humoru. Nawet zimna herbata, która przecież nie była taką dużą niedogodnością, była kolejną kroplą, która przelała czarę.

Ale dobra, jakoś to będzie. Przecież zawsze jakoś jest.

Pukanie do drzwi w pierwszej chwili zadziałało na mężczyznę jak głaskanie kota pod włos. Uniósł brew, jednak w ciągu sekundy przywołał się do porządku. Szanse, że to Valerie lub Minevre były szczątkowe, może to po prostu ktoś bogu ducha winny, nie ma co się wściekać i wyżywać na pierwszej lepszej osobie.

Proszę! – zawołał, odkładając pustą filiżankę na spodek.

Tak jak myślał, nie była to ani Valerie, ani Minevre, tylko ten rudy chłopaczek od Grabarzy. Matthew czy jakoś tak, ten rudy kurdupel, który czasami pojawiał się w skrzydle Balsamistów w celu sprawienia pracującym tam kolegom z Akademii wizyty.

Borcke, Borcke… Pamiętam pana – odpowiedział. – Przyjaźni się pan z tym, jak mu, Cavendishem, jeśli dobrze pamiętam? – mruknął.

Na widok rozstawionych przez Matta dokumentów niemalże parsknął śmiechem. No tak, i tajemnica wyjaśniona. Z gorzką miną pokręcił głową, słuchając niby Grabarza, ale bardziej był skupiony na układaniu w głowie reprymendy, jaką chciał uraczyć Minevre z samego rana. Nie dość, że pozwoliła sobie na samowolkę i zdała raport, to jeszcze pełen błędów. I napisany jak na kolanie. Założył okulary, próbując odczytać, co Minevre wygryzmoliła, bez większego sukcesu.

Nawet się nie podpisała… – westchnął. – Ale tak, to jedna z moich asystentek. Minevre Welsh. Jak znowu przyniesie wam coś takiego, macie moje pozwolenie, aby ją odesłać do mnie.

Ponownie spojrzał na miejsca w raporcie, do których uwagi zgłosił Matthew. Przyjrzał się uważnie, marszcząc czoło, przywołując z pamięci poprawne informacje.

Liczba ciał się powinna zgadzać, jeśli uznamy, że ta ósemka powinna być szóstką. A co do inkwizytora Smitherona, wybudzenie go jest możliwe, jednak przy jego obrażeniach powinniśmy dać organizmowi trochę więcej czasu na regenerację. Rano ocknął się na kilka minut i poprosił o kawałek dorsza. Co do jego ręki, może niestety być różnie, musimy poczekać, aż będzie jasne, czy operacja przyszycia dłoni się powiodła. Balsamiści zadziałali szybko, więc według mnie i doktora Vabsleya, który go operował, po kilku miesiącach intensywnej rehabilitacji powinien odzyskać znaczną część sprawności. Niestety nie wiem jednak, czy będzie w stanie samodzielnie chodzić. Obrażenia kręgosłupa były dość poważne, do tego osoba, która go znalazła, zbyt gwałtownie go poruszyła. Działała w dobrej wierze, ponieważ znaleziono go leżącego twarzą w kałuży, ale jednak przyczyniła się do pogłębienia jego obrażeń w odcinku krzyżowym. Jak właściwie idzie śledztwo w jego sprawie, wie pan coś może? – zagaił, dając Mattowi do zrozumienia, że przekazał wszystkie informacje, jakie uznał za cenne.

Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t689-you-think-i-give-mercy-for-free
Matthew
Grabarz
Matthew

Liczba postów : 354
Join date : 11/04/2016

Emergency  Empty
PisanieTemat: Re: Emergency    Emergency  EmptyPią Kwi 08, 2022 7:49 pm

Na samo wspomnienie imienia jego przyjaciela zrobiło mu się odrobinę cieplej, oby tylko nie zdradziły go jego policzki. - Owszem - pozwolił sobie na delikatny uśmiech, mimo prób zachowania grobowej powagi. Czyli go kojarzył? Możliwe, że kiedyś rzucił nieświadomie swoje nazwiskiem, nie przypominał sobie tego jednak za bardzo. Przez głowę przeszła mu nawet myśl, że może to Lynn wspominał o nim przy innych. Ukrócił to jednak nim bardziej się rozmarzył - na to będzie czas później.
- Oczywiście, pani Dalestorm dowie się o wszystkim i przekaże reszcie piętra- chciał jeszcze dodać coś tym, że „w końcu Grabarze czytający raporty będą mogli odetchnąć z uglą”, lecz w porę ugryzł się w język. Miał być przecież poważny do bólu.
Matt przez chwilę zastanawiał się czy miało sens zajmowanie czasu doktorowi Palegrain taką błahostką jak ta nieszczęsna jak się okazuje szóstka, ale jeszcze to mu by się oberwało, a tego by już nie przeżył, choć przeprosiny miał gdzieś na końcu języka. Kolejna sprawa jednak bardziej przejęła grabarza. Smitheron był dla niego kolejnym nazwiskiem, tak jak go uczono, jednak zmuszając się do czynnego słuchania o jego losie nie potrafił choć trochę się nie przejąć. Albo przynajmniej nie czuć żalu, że tak nie jest - To przykre - wymsknęło się mu, za co prawie chciał dać sobie samemu kopa w tyłek. Wiadomo przecież jakie ryzyko wiązało się z byciem Inkwizytorem - nawet, a zwłaszcza poza murami zamku.
Tym bardziej imponowało mu z jakim spokojem starszy mężczyzna o wszystkim się wypowiadał. Miał na uwadze też to, że on to wszystko widział na własne oczy.
- Nie znam szczegółów, doktorze Palegrain, jestem jedynie asystentem - odpowiedział, próbując ukryć własne rozczarowanie tym faktem. -Z tego co mi wiadomo sytuacja jest dynamiczna - zlecono ponowne, już trzecie oględziny miejsca, a co za tym idzie i przesłuchania świadków. Początkowo chodziły pogłoski o koszmarze, lecz wnioskując po sytuacji na piętrze prawdopodobnie się to zmieniło. Nieczęsto zdarza się, że trzeba oglądać to samo miejsce więcej niż dwa razy - zastanawiał się czy nie mówił za dużo. Sprawa, którą zresztą badała czynnie też Christine, robiła niemałe zamieszanie na piętrze grabarzy. Z tego co słyszał to same nieścisłości, braki w dowodach i fakty nie trzymające się kupy. Zdaniem Matta wszystko zdawało się zbyt umyślne jak na działanie koszmaru, a przynajmniej samego, ale wciąż miał za mało informacji. Jego przełożona nie chciała się jednak zbytnio na razie z nim niczym dzielić. Niestety, a mógł być taki przydatny. - Nie można jednak wyciągać pochopnych wniosków nie mają żadnych podstaw - skwitował tylko, próbując się wymanewrować od przypadkiem nie powiedzieć zbyt dużo.
Zdał sobie właśnie też sprawę, że ten raport który tu przyniósł będzie bardzo ważny dla sprawy i Christine, oraz jakich trudności też uniknęli. Świadomość możliwości przesłuchania ofiary była cenna. Musiał doprowadzić to do końca.
- Raport o Smitheronie trzeba będzie przepisać na nowo w tym momencie, jest zbyt ważny - wtrącił, starając się być stanowczy. - By nie zabierać doktorowi za dużo cennego czasu proponuję, że ja zajmę się tekstem, a doktor złoży jedynie podpis - wyciągnął swoje pióro i uśmiechnął się niemrawo -Jeśli doktor wolałby również sam dyktować nie byłoby żadnego problemu. Proszę mi zaufać jestem szybki.


Ostatnio zmieniony przez Matthew dnia Sob Kwi 09, 2022 6:13 am, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Demetre
Balsamista
Demetre

Liczba postów : 28
Join date : 05/03/2022

Emergency  Empty
PisanieTemat: Re: Emergency    Emergency  EmptyPią Kwi 08, 2022 10:11 pm

Też proszę mnie informować, jakby próbowała się stawiać i wcisnąć wam raport na siłę. To uprzejma dziewczyna, ale brakuje jej pewnej ogłady, której z trudem próbuję jej nauczyć… — mruknął, patrząc znacząco na nabazgrolony raport. Nie chciał zdradzić się ze swoimi zamiarami jak najszybszego pozbycia się dziewczyny, więc uśmiechnął się lekko, niemalże przyjaźnie.

Trzecie oględziny, tak? — Aż musiał zdjąć okulary i pokręcił głową z rozbawieniem. — Z tym Koszmarem to zdecydowanie ślepy trop, sposób, w jaki zostały zadane niektóre obrażenia przypominają, według doktora Vabsleya, średniowieczne tortury, a przez swoje dość kontrowersyjne metody prowadzenia śledztw Smitheron nie cieszy się zbyt wielką sympatią. Szacunkiem, owszem. Ale nie sympatią — zawiesił głos. — Ale z drugiej strony, ciężko żebyście wiedzieli o tym, skoro zamiast raportu Welsh przyniosła wam ten nieśmieszny żart. I nawet nie załączyła ilustracji z rozmieszczeniem obrażeń… Osobiście zleciłem jej przygotowanie tego raportu, gdybym wiedział, że przygotuje nam wszystkim taką niespodziankę, nigdy bym jej nie dał nawet do ręki ołówka. Biorę to na siebie — dodał, chociaż w głębi ducha miał ochotę ukręcić Minevre kark. Albo zrobić jakąkolwiek inną przykrość. Cokolwiek, byleby tylko nie musiał jej oglądać przez dłuższy czas. Ona skopała sprawę, ale teraz to on musiał ponieść konsekwencje.

Jestem tylko lekarzem, ale moje lekarskie zalecenie brzmi, żeby… może ktoś rzucił okiem na kogoś z otoczenia Smitherona. Być może ktoś chowa dawne urazy i jest miłośnikiem historii… Ale tylko tak niezobowiązująco informuję — dodał niższym głosem. — Czasami zapominamy, że Koszmary są niczym w porównaniu z tym, do czego zdolni są ludzie.

Czy mówił za dużo? Nie. Wszystkie te informacje były zawarte w sprawozdaniach, jego notatkach i powinny też być w dobrze napisanym raporcie, więc i tak musiałyby prędzej czy później trafić do Grabarzy, którzy w pocie czoła badali tę sprawę. Z właściwym Inkwizycji sposobem działania, to jest “zwalić na wiedźmę, a jeśli to nie pomoże, to na Koszmara. A jeśli Koszmara też nie będzie, to jesteśmy w dupie”.

Jeśli byłby pan na tyle uprzejmy zająć się tym raportem teraz, mogę udostępnić panu mój gabinet i notatki, jakie przygotowałem z pomocą doktora Vabsleya podczas oględzin Smitherona, ponieważ wątpię, żeby — pospiesznie ugryzł się w język, prawie wypalił imię narzeczonej — Minevre zawarła tak kluczowe szczegóły, jak spostrzeżenia doktora. Mam tylko nadzieję, że rozczyta się pan z mojego pisma, jednak w razie czego pozostanę do pana dyspozycji. Przynajmniej tyle mogę zrobić po takiej niesubordynacji ze strony mojej asystentki.

Wyciągnął z szuflady plik papierów, przejrzał je sprawnie i wyciągnął kilka kartek. Pokryte jego niezbyt pięknym, ale na szczęście jeszcze w miarę czytelnym pismem i rysunkami z oględzin. Czerwonym atramentem zaznaczył wcześniej kluczowe według niego informacje – zmiażdżony kciuk, dziwne otarcia na kończynach, poparzone stopy, nietypowe obrażenia w obrębie kręgosłupa, sugerujące pobicie grubym kijem, a na koniec podtopienie twarzy w kałuży. Zwrócił je w stronę Matta i wskazując palcem, zaczął omawiać ilustracje.

Według doktora Vabsleya w średniowieczu Hiszpanie praktykowali dość brutalną metodę przesłuchań, mianowicie przywiązywali nieszczęśnika za wszystkie kończyny sznurkami, a następnie rozciągali przesłuchiwanego. Smitheron miał otarte kostki i nadgarstki, a w ranach znaleźliśmy resztki włókna podobnego do tego wykorzystywanego przy produkcji lin. Uraz kciuka jest również dość oczywisty… — Zrobił taktyczną, dramatyczną pauzę. — Zgniatacz kciuków, francuski lub hiszpański wynalazek. Nazwa mówi sama za siebie. Kolejny ślad, poparzone stopy, ponownie, według doktora Vabsleya kolejny hiszpański wynalazek, hiszpańskie buty. W innym wariancie ponoć działały na podobnej zasadzie, co zgniatacz kciuków… Ale najwidoczniej sprawcy zachciało się odrobiny urozmaicenia, niech go diabli wezmą. Mam nadzieję, że pana nie wystraszyłem, jednak to paskudna sprawa.

Wstał, dając Mattowi do zrozumienia, że może zająć jego miejsce przy biurku.

Jeśli chce pan zacząć pisać, to zapraszam. Pozwolę sobie w tym czasie zaczerpnąć powietrza przy oknie. W razie czego proszę się nie krępować, pomogę, jak będę mógł.




trochę kupost, ale się nie zniechęcajmy =w=
Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t689-you-think-i-give-mercy-for-free
Matthew
Grabarz
Matthew

Liczba postów : 354
Join date : 11/04/2016

Emergency  Empty
PisanieTemat: Re: Emergency    Emergency  EmptySob Kwi 09, 2022 4:32 pm

- Dziekuję, nie będzie problemu. Do tego jesteśmy szkoleni - odparł spokojnie, kryjąc ekscytację. Matt był bardzo rad, że doktor Palegrain przystał na jego propozycję. Miał szansę w końcu pokazać, że ma nosa do spraw. Nie dość, że sam sporządzi kluczowe raporty i zdobędzie większe uznanie Christine, to jeszcze pokaże doktorowi Palegrainowi jakim to nie jest wzorowym grabarzem i będą mogli częściej współpracować.
Z początku spokojnie przygotowywał pióro i kałamarz, porządkując przy tym notatki rzucając na nie okiem, lecz z kolejnymi słowami coraz trudniej było mu zachować kamienny spokój. Po pewnym zarzucie jednak spojrzał na niego z iście niedowierzającym wyrazem twarzy, po chwili jednak doprowadził się do porządku i znów wsadził nos w papiery. Ciężko mu było wciąż przetrawić to, że ktoś z Inkwizycji mógł w tak brutalny sposób chcieć pozbyć się jednego ze swoich. Co prawda, kiedyś mieli możliwość współpracować przy przesłuchaniu i Christine na to przystała, ale z tego co słyszał był bardzo skuteczny. Nie rozumiał.
Gotowy już zasiadł przy biurku, zupełnie bez tremy, kiedyś też planował takie mieć i przyłożył końcówkę pióra do kartki papieru i zaczął od kilku typowych formułek, spoglądając przy tym na materiały. Planował pisać tak jak zwykle na przesłuchaniach - prosto i przejrzyście, a za razem w swoisty sposób elegancko, pilnując szeryfów (jak on uwielbiał to robić). Nie zamierzał się zbytnio odzywać, lecz dość obrazowy opis tortur doprawiony ilustracjami otworzył mu usta.
- Znam się na tych maszynach, doktorze, proszę mi uwierzyć, lecz uważam że nie można zupełnie odrzucić możliwości ataku koszmaru - odpowiedział niby beznamiętnie, nie przestając pisać. - Skąd te dziwne ślady jak po ugryzieniach na nadnerczach - odnosił się do jednej z ilustracji. - Zresztą liny można dostać wszędzie, a by mieć dostęp do narzędzi do przesłuchań trzeba mieć zezwolenie i wejść pod nadzorem grabarza, nie wiem kto mógłby chcieć zadać sobie tyle zachodu, by z kimś skończyć. Są prostsze sposoby - słyszałem, że zdarzały się zabójstwa, lecz nie wiem co musiał Smitheron zrobić innego od wszystkich katów, by na to zasłużyć, podobno był wierny, a jeszcze to miejsce… -nabrał tuszu, mając wzrok przyklejony do kartki. - Z tego co wiem to znaleziono go na drodze od niedaleko wschodniej bramy - często uczęszczane miejsce, za bardzo by pozbyć się kogoś bez żadnych śladów. Jeśli chciano by przeżył to zostawiono go w zbyt ciężkim stanie by doczołgał się sam do miasta. Jeśli chciano nastraszyć Inkwizycję to logicznym miejscem na pozostawienie go byłoby raczej centrum miasta, sam gmach, lub akademia. Jeśli już to sprawca działał pod wpływem emocji, chcąc zadać tylko jak najwięcej bólu…
Przerwał na chwilę. Wypowiedziane przez niego słowa właśnie zaczęły do niego docierać. Wzrok miał utkwionym w jednym, bliżej nieokreślonym punkcie na kartce. Był do bólu skupiony, choć na samą myśl miał dreszcze. Musiał szybko wrócić do pisania i się ogarnąć.
Zerknął na słowa, które zapisał - oczywiście wszystko bezbłędnie. Otrząsnął się. On również nie mógł się dać ponieść emocjom. Kontynuował.
- Ludzie, którzy są aż tak niestabilni nie powinni być Inkwizytorami. Nawet kaci. Są zbyt nieobliczalni. Wątpię, by nikt nie zdawał sobie z tego sprawy, doktorze Palegrain - ale zrobił się zuchwały - cóż, nic dziwnego. Czyżby sam próbował się przekonać o nieomylności organizacji?
Powrót do góry Go down
Demetre
Balsamista
Demetre

Liczba postów : 28
Join date : 05/03/2022

Emergency  Empty
PisanieTemat: Re: Emergency    Emergency  EmptyNie Kwi 10, 2022 2:07 pm

W takim razie, zapraszam, panie Borcke — odparł Demetre i kiedy Matt zabrał się do pisania, poszedł do okna i otworzył je na oścież. Było chłodno, ciemno, typowy angielski wieczór. Pogoda taka, że nic tylko wrócić do domu, zapalić w kominku, zrobić ciepłą herbatę i zasnąć w objęciach koca. Hm. Ale wczesny powrót do domu oznaczałby nie tylko niedopilnowanie raportu, ale być może i spotkanie z Valerie, na które nie miał siły. Jak na jego nieszczęście, narzeczona mieszkała według Demetre’a zdecydowanie za blisko, a jednym z jej hobby był osiedlowy monitoring, na wypadek, gdyby ktoś znajomy pojawił się w okolicy. Wspaniale musiało być bogatą bezrobotną z dobrej rodziny.

Uśmiechnął się, słuchając wyjaśnień Matthewa. No tak. Młody, przepełniony zapałem, idealista. Znajdzie dziurę w całym, byleby tylko przyznać Inkwizycji rację. Czy Demetre nie wierzył w Inkwizycję? Skądże. Wierzył. Wierzył od małego, jednak…

W pewnym momencie człowiek zaczyna się zastanawiać, na ile jego wierzenia są zgodne z pełną wizją przekonań społeczności, której jest członkiem. Czy na pewno wszystko się dopełnia? A może gdzieś są elementy, które ciężko ze sobą pogodzić? Palegrainowi daleko było do odrzucenia głównych dogmatów organizacji — ludzi faktycznie należy bronić przed Koszmarami, a gen odpowiadający za istnienie Czarownic i Nosicieli należało zbadać i okiełznać, na tyle ile było to możliwe. Jednak metody… Z metodami już się mniej zgadzał. Nie był zwolennikiem bezcelowego okrucieństwa, jeśli nie można się obyć bez przemocy, niech ona będzie dobrze uzasadniona. Z tego powodu Palegrain od dłuższego czasu żywił niechęć do zawodów Kata oraz Żniwiarza. Uważał ich w większości przypadków za popierdolonych do szpiku kości sadystów, których należało kontrolować i trzymać na smyczy krócej niż najbardziej krwiożercze Psy Gończe.

Jednym z takich był Smitheron. Zasłużony Inkwizytor, Kat, nieco młodszy kolega starego Palegraina. Dla Inkwizycji był idealną maszyną do zdobywania zeznań. To właśnie po jego przesłuchaniach inkwizycyjni lekarze mieli ręce pełne roboty. Jak ktoś nie zemdlał, to wychodził z pozornie drobnymi, ale poważnymi obrażeniami. Wyrywane paznokcie, zęby, przypalanie papierosami na przystawkę, o głównym daniu i deserze nie ma co nawet mówić. Smitheron zakładał, że każdy, kto do niego trafia, musi być wiedźmą, inaczej po co w ogóle by tutaj się znajdował? Kaci mieli jedną cechę wspólną, zamiast czekać na niezbity dowód, że mają do czynienia z Czarownicą bądź Czarownikiem, tylko od razu zaczynali swój pokaz zwyrodnialstwa.

Oczywiście nie mam podstaw zawodowych, aby podważać opinię pani Dalestorm ani kogokolwiek z Grabarzy. To wasza działka, badanie takich spraw. Ale jednak jako lekarz z pewnym doświadczeniem w medycynie sądowej wiem, co widzę i jakie wnioski można z tego wyciągnąć. A widzę tutaj ślady i obrażenia zadane przez człowieka, który doskonale wiedział, co robi, niźli Koszmara. Koszmary kierują się niszczycielskim instynktem, natomiast człowiek emocjami bądź premedytacją. Koszmary atakują w taki sposób, aby jak w najbardziej bestialski sposób doprowadzić do śmieci ofiary. Natomiast tutaj… Śmierć nie była celem. Chodziło o zadanie jak najpoważniejszych obrażeń, które można przeżyć, jeśli w porę zostanie udzielona stosowna pomoc. Ugryzienia, jakie pan zauważył, były względnie najświeższymi obrażeniami, być może miały stanowić pewne upokorzenie lub nawiązać do jednej z dość lubianej metody wydobywania zeznań… Słyszał pan o tym, że Smitheron bardzo lubi gryźć przesłuchiwane kobiety do krwi w różne…. Niezbyt odpowiednie nieodpowiednie części ciała, prawda? — zniżył głos, starając się jak najlepiej ukryć swoje zniesmaczenie.

Podszedł bliżej Matta i spojrzał asystentowi prosto w oczy, pochylając się nieco nad nim, postanawiając wykorzystać pewną przewagę fizyczną nad młodszym Inkwizytorem. Nie żeby go nastraszyć, ale żeby wywołać u chłopaka wrażenie pewnej poufałości.

A jakby… Miał pan wiadomość do kogoś konkretnego, gdzie by pan zostawił list: na ścianie kamienicy, w której ta osoba mieszka, czy może wrzucił bezpośrednio do skrzynki na listy przy jego mieszkaniu? Nie wydaje mi się, że miejsce było całkiem bez znaczenia. To, co spotkało Smitherona, to wiadomość do kogoś z Inkwizycji. Pytanie tylko, do kogo i co dokładnie zawiera. Znajdźcie adresata, a znajdziecie motyw i sprawcę tak o. — Pstryknął palcami.

Wyprostował się i jakby nigdy nic zaczął krzątać się po gabinecie, od niechcenia przeglądając poustawiane na regale archiwa.

Oczywiście, zrobi pan to, co pan uważa za słuszne. Zaparzyć może panu hebraty? — dodał, wskazując na stojący na stoliku imbryczek. — Mam co prawda tylko earl grey.

Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t689-you-think-i-give-mercy-for-free
Matthew
Grabarz
Matthew

Liczba postów : 354
Join date : 11/04/2016

Emergency  Empty
PisanieTemat: Re: Emergency    Emergency  EmptyNie Kwi 10, 2022 3:49 pm

Wysłuchiwał go, przy czym sprawnie jak automaton stawiał kolejne litery na drugiej już kartce. Coraz bardziej angażował się w samą sprawę. Sama rozmowa o koszmarach i ich nieokiełznanej naturze nie przyprawiała go o gęsią skórkę tak jak zarzuty wobec Smitherona. Na chwilę stalówkę od powierzchni kartki, bo czuł, że zadrżała mu ręka, na szczęście ucierpiała tylko pętelka od „Y”. Z jakiegoś powodu widział te obrazy bardzo szczegółowo - znajdował się sam na sam z katem na przesłuchaniu i wszystko zaczęło się wymykać spod kontroli. Nie raz uważał, że na ćwiczeniach dochodziło to za daleko - otwarte rany, wybity ząb, zupełnie bez podstawie, ale takiego bestialstwa nie potrafił przetrawić nawet w myślach. Widział jak ją szarpie, gryzie, zdziera z niej ubrania. Nie mógł pozbyć się tego obrazu. Dobrze, że doktor Palegrain otworzył okno, bo zrobiło mu się naprawdę gorąco.
I wtedy nagle starszy mężczyzna znalazł się tuż przed jego obliczem. Instynktownie cały się spiął i zacisnął kolana razem. Patrzył prosto mu w oczy z pewnym przerażeniem, przez co dopiero chwilę później dotarło do niego o czym do niego mówił.
Przełknął ślinę, po czym znów wrócił do pisania - To wyjaśnia w sumie po co wciąż wracają do tego miejsca… - odparł, uspokajając się, przecież miał zadanie do wykonania. - Wciąż jednak trudno mi uwierzyć, że ktoś chciał się aż tak narazi, by upokorzyć Smitherona. Metody przesłuchań, które doktor opisuje bez uzasadnienia nie są dozwolone w kodeksie - za takie coś grozi wydalenie i upublicznienie procesu. Jak dla mnie to wystarczające upokorzenie. Przecież…to bez sensu - westchnął i przyspieszył jeszcze bardziej.
Nagleodstawił pióro i jeszcze raz przejżał półtora kartki zapisane drobnym pismem, po czym wstał dość szybko. - Zostawiłem jeszcze miejsce na podsumowanie, będę wdzięczny jeśli doktor raczy spojrzeć i zgłosić jeśli popełniłem błąd - podsunął starszemu mężczyźnie przepisany przez niego świeży raport - bardzo trzymający się tego źródłowego, tylko z pewnym stylistycznym doszlifowaniem.
- O-och, chętnie - odparł zaskoczony propozycją. - Jednak nalegam, doktorze Palegrain, bym to ja się tym zajął, w czasie kiedy doktor przejrzy raport. Zajmuję się tym od rana, chyba mam już wprawę - uśmiechnął się niezręcznie, wspominając o najbardziej mordującej duszę części bycia asystentem. - …oraz, jeśli doktor ma jakieś inne sprawy potrzebujące grabarza jestem do dyspozycji - zapewnił. No tak niby miał dużo czasu, dziś praktycznie nic się nie działo, ale czemu tak usilnie chciał zwalać sobię na głowę więcej roboty? Wątpliwym było to, że choć lubił papierkową robotę, to tak bardzo spodobało mu się robienie herbaty. Może tak bardzo lubił odgrywać tę Inkwizytorską hierarchię? A może spodobało mu się po prostu towarzystwo doktora Palegrain? A może po prostu rozmowa była zbyt ciekawa, by ją urywać tak bez sensu? Cóż, na pewno przyda mu się chwila wytchnienia w postaci parzenia tego przeklętego płynu.
Powrót do góry Go down
Demetre
Balsamista
Demetre

Liczba postów : 28
Join date : 05/03/2022

Emergency  Empty
PisanieTemat: Re: Emergency    Emergency  EmptyPon Kwi 11, 2022 7:10 pm

Demetre, chociażby może i bardzo chciał, nie mógł nie zwrócić uwagi na to, w jaki sposób Matthew zareagował na jego słowa i, jakby to technicznie ująć, niespodziewane i nagłe skrócenie dystansu pomiędzy nimi. Takiej reakcji zdecydowanie nie mógł się spodziewać, chociaż zwykle potrafił dość trafnie przeanalizować sytuację — tym razem jednak rezultaty przerosły jego najśmielsze oczekiwania. Czyżby Matthew aż tak pragnął bycia uznanym przez kogoś wyżej w hierarchii od niego? A może to była reakcja na opisy poczynań Smitherona? Chłopaka to zainteresowało czy przeraziło? Ciężko stwierdzić, sposób, w jaki zareagował, był naprawdę niejednoznaczny, a Demetre nie znał go na tyle dobrze, aby którąś możliwość wykluczyć.

Hm… Interesujące, naprawdę.

To teraz proszę sobie przypomnieć, ile razy konsekwencje dopadły Smitherona. Podpowiem panu. Zero. Poszkodowani byli uciszani, nie wnikam już, w jaki sposób, byleby nie wnosili skargi. Biorąc pod uwagę, ilu rzeczy Smitheron mógł się o nich dowiedzieć w trakcie przesłuchań, podejrzewam, że większą rolę grał w tym szantaż niż jakiekolwiek zadośćuczynienie. Sam więc pan rozumie, że ktoś mógł po prostu pragnąć wymierzyć sprawiedliwość na własną rękę. Oczywiście — ciągnął — nie uważam, że metoda działań Smitherona w jakikolwiek sposób usprawiedliwia to, co go spotkało. Rozumiem, dlaczego ktoś mógłby poczuć się pchnięty aż do takiego czynu, jednak jest różnica między myślą a jej realizacją. Jestem zdania, że nie powinno się karać za myśli, ale za czyny.

Zrobił subtelną pauzę i chrząknął, nim odezwał się ponownie, tym razem głosem bardziej przyjaznym, życzliwym kontynuować:

Wymierzając sprawiedliwość w taki sposób, nasz niezidentyfikowany mściciel sam stał się, o ironio, katem. Też nie pochwalam metod Smitherona, uważam, że sztucznie podnoszą jego skuteczność, ponieważ zastraszony człowiek, w dodatku będący na łasce i niełasce kogoś, kto nie zawaha się podnieść na niego ręki, przyzna się w zasadzie do wszystkiego. Tylko uważam to za co najmniej ironiczne, że ktoś zniżył się do poziomu człowieka, którym tak gardził. Sam pan zauważył, że ciężko jest uzyskać dostęp do tych sprzętów. Równie ciężko jest odrąbać komuś pół ramienia. Ale proszę jednak rozważyć, co jest bardziej prawdopodobne: człowiek działający w gniewie, przypuszczalnie w zemście, czy Koszmar, który potrafi zadawać obrażenia podobne do tych, jakie zadają dawne narzędzia do tortur, krępuje ofiarę, upokarza ją i przy okazji zostawia w takim miejscu, żeby ktoś ją szybko znalazł. Osobiście jestem zdania, że w takich sytuacjach należy się kierować zasadą ekonomii myślenia.

No dobrze, trochę już namieszał i wymusił u młodszego inkwizytora ruszenie głową. Już coś mu się zaczynało nie zgadzać. Idealnie. Nie ma nic lepszego od prowokowania ludzi do myślenia za siebie.

Jeśli ma pan ochotę, to nie pozostaje mi tylko przystać na pańską propozycję. Liczę, że wie pan, gdzie znaleźć część wspólną w tym skrzydle? Ja, zgodnie z pańskim planem, zajmę się w tym czasie sprawdzeniem raportu. — Rzucił pobieżnie okiem na papier.



gfdshdfhndafjnsdjkfgnsdjfn j AAAAAA
Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t689-you-think-i-give-mercy-for-free
Matthew
Grabarz
Matthew

Liczba postów : 354
Join date : 11/04/2016

Emergency  Empty
PisanieTemat: Re: Emergency    Emergency  EmptyNie Kwi 24, 2022 7:51 pm

Jeśli ktoś znał Matthewa mógł stwierdzić, że ten się obruszył. Oczywiście było to oprawione jego specyficzną uległością i pierwszym czym to doszukiwaniu się w tym swojej winy. - Ja nie… ech… - jęknął. Zdążył się jednak pohamować zanim odpowiedział mu za szybko, żałośnie (w jego oczach) zapewniając go o tym, że „NIE, NIE, NIE, WCALE NIE MÓWIŁEM, ŻE TO TYLKO KOSZMAR, PROSZĘ NIE POSĄDZAĆ MNIE O TAKIE NIEDOPATRZENIE” czy czymś w tym. Za bardzo zależało mu na tym by nie wyjść przy nim jeszcze na desperata, bo na przygłupa już pewnie wyszedł.
Wiem gdzie jest. Nie zajmie mi to zbyt dużo czasu - chwycił za imbryk. Chyba dziś pierwszy raz się cieszył, że musiał pójść gotować tę wodę i nie siedzieć dłużej w gabinecie.

***

Dłużyło mu się niesamowicie.
Zaczął żałować, że się zawahał. Najwyraźniej znów wyszło, że nie miał ani jednej asertywnej kości w ciele. Jak on niby miał panować nad tym co działo się podczas przesłuchania. Czy on nie odbywał z prof. Goldenmayerem tej rozmowy nie wiadomo ile razy? A już myślał, że nie miał z tym żadnego problemu.
Może to samo towarzystwo doktora tak na niego wpływało? Wymówki, wymówki… Kiedy już dojdzie co do czego, a ty będziesz miał jakieś wyimaginowane wątpliwości też znowu zamilkniesz, Matthew? Nic dziwnego, że nikt ci nie daje żadnej poważnej roboty. Do końca życia będziesz parzył herbatę, jeśli cię nie wyleją za twoją bezużyteczność. Jak spojrzysz wtedy rodzinie w oczy? Mieli rację co do ciebie i tak dalej, i tak dalej...
I był już gotów popaść w kolejny z wielu wirów czarnych myśli, kiedy usłyszał obok siebie „Czy mogę zalać?”. Zaskoczony przeniósł wzrok na równie poruszonego balsamistę stojącego przed nim z filiżanką, przy czym dopiero teraz zauważył, że nie znajdował się sam w pokoju wspólnym, a siedziało tam jeszcze pare równie zakłopotanych patrzących na niego balsamistów. Uświadomił sobie jak niepokojąco musiał wyglądać tak intensywnie gapiąc się na bulgoczącą wodę. Aż z lekka się zawstydził.
- Oczywiście - westchnął. Musiał się też szybko otrząsnąć. Był już za stary (według niego) by sobie pozwolić na taki nieprofesonalizm.
Zacisnął dłonie w pięść. Był zdeterminowany, by udowodnić sobie i reszcie raz na zawsze że potrafi mieć wszystko pod kontrontrolą, przede wszystkim własne emocje.

***

- Wszyscy dziś wyjątkowo zajęci. Prawie nikogo nie było. Myślałem, że podczas takiego dnia jest trochę mniej pracy - skwitował odkładając imbryk, po czym zaczął, niby od niechcenia. - A co do sprawy ze Smiteronem… Jeśli przyjmiemy, że rzeczywiście był to brutalny przypadek samosądu to niesie to ze sobą dość poważne konsekwencje. Sprawca nie mógł działać sam. By zdobyć ten sprzęt nie wzbudzając podejrzeń musiał mieć pomoc kogoś z piętra grabarzy, a to wymagałoby wcześniejszego planu i wykluczyło typowo emocjonalny motyw. Zorganizowana próba morderstwa, prawie że równoznaczna ze zdradą, by tak się narażać grupowo motyw musiałby być poważniejszy niż osobisty zatarg - czuł, że zaczął dotykać się czegoś o wiele poważniejszego niż początkowo przypuszczał. Nagle zerknął na niego znacząco - Posądzanie kogoś wewnątrz o zorganizowany zamach to bardzo poważne zarzuty. Jeśli zostanie wytoczone śledztwo wewnętrzne nie obejdzie się to bez echa… Nasi mściciele pewnie nie byliby zadowoleni - na chwilę przestał nalewać wody. - Och, czy pije doktor z mlekiem czy bez - zapytał uśmiechając się uroczo.
Niezależnie od odpowiedzi doktora zostawił sobie trochę miejsca na mleko - lubił na słodko. Zamieszał delikatnie łyżeczką (oczywiście nie stukając o ścianki filiżanki) i przez chwilę się zamyślił. - Jedna sprawa jest zastanawiająca - zmarszczył brwi. - Widziałem, że rodzaj koszmaru nie był zidentyfikowany, prawda doktorze? Ślady na nadgarstkach wskazują na walkę pokrzywdzonego. A co jeśli… Smitheron był jedynie przynętą? - aż sam siebie zaskoczył - Podobno zarówno jak są sposoby na odganianie jak i przywoływanie koszmarów.  Niby to tylko plotki, ale rzeczy składałyby się do kupy. Ogłuszono go, przywiązano i torturowano w innym miejscu, a później pojawił się koszmar. Tylko czemu go nie wykończył na miejscu i zawlókł gdzieś indziej porzucając go? O ile w ogóle to był koszmar…
Ocknął się i spojrzał spłoszony na Demetra. On i jego paplanie, ugh. Miał tylko trochę wyglądać na poważniejszego niż się czuł, a wyszło jak wyszło. I jak on nie miał mieć go za żółtodzioba. Musiał to naprawić. Uśmiechnął się z lekka niezręcznie - To wszystko to jednak są jedynie domysły bazowane na szczątkowych informacjach. Niestety nie posiadam nawet dostępu do śladów na miejscu w którym go znaleziono. Hehe… - odparł z przekąsem. Denerwowało go jak nigdy, że tak mało wiedział.
Powrót do góry Go down
Demetre
Balsamista
Demetre

Liczba postów : 28
Join date : 05/03/2022

Emergency  Empty
PisanieTemat: Re: Emergency    Emergency  EmptySro Sie 03, 2022 8:41 pm

Dzieciak może nie był zbyt pewny siebie, jednak na tyle mu się tliło pod kopułą, że byłby w stanie wyjść z inicjatywą własną, ale z racji czegoś, czego Demetre nie mógł jeszcze trafnie sprecyzować — czy to kwestia niezdrowej bierności, a może jeszcze w grę wchodziła paniczna potrzeba bycia zaakceptowanym przez otoczenie? — pewnie bałby się zrobić coś, co byłoby nie w smak przełożonym. Dlatego pewnie go tu trzymali. Na tyle kumaty, aby nie trzeba go było prowadzić za rączkę, aby przypadkiem nie spartolił powierzonych mu zadań, ale na tyle wystraszony? niepewny? zahukany, żeby nie sprawiał kłopotów samowolką lub zadanymi na głos niewygodnymi pytaniami. W dużym skrócie, idealny materiał na kogoś do odwalania niewdzięcznej roboty, która była konieczna, ale nikomu nie chciało się nią zajmować — innymi słowy na jelenia, który będzie na tyle rozgarnięty, aby bez problemu samemu sobie dać sobie radę, jednak przerażony konsekwencjami potencjalnego sprzeciwu.

Do takich właśnie wniosków doszedł Demetre, obserwując, jak adept popędził z imbrykiem w stronę korytarza, a drzwi za nim aż huknęły. Te dzieciaki były coraz dziwniejsze. Miał wrażenie, że w młodziaku toczyły walkę dwa wilki, ale co one reprezentowały — to jeszcze trzeba było ustalić. Ale spokojnie.

Cierpliwości.


Wrócił do przeglądania notatek, od czasu do czasu dopisując coś na marginesach za pomocą ołówka, aby móc w razie czego pospiesznie zetrzeć lub rozmazać palcem, aby niepowołane oczy nie zdążyły zapoznać się z treścią dopisków. Nie żeby było to coś ważnego, po prostu informacje o urazach, którym chciał się dokładniej przyjrzeć, ale samodzielnie, bez informowania pozostałych.

Jednego był jednak pewien — w Akademii wciąż stawiano większy nacisk na bycie posłusznym pionkiem niż na uczenie samodzielnego myślenia.


Udał, że wcale nie zwrócił uwagi na ten średnio zgrabny powrót do tematu Smitherona. Powstrzymał się przed uniesieniem wysoko brwi w wyrazie rozbawienia. Młokos miał jeszcze dużo do nauki, na razie przypominał mu szczeniaczka grającego w pokera, gdyby tylko szczeniaczki grały w pokera oczywiście — od razu zaczynałyby merdanie ogonami, jak tylko trafiłaby się im dobra karta. Nie ma znaczenia, jaka karta, tylko to, że się odsłoniły.

Ależ ja nie podejrzewam nikogo — odparł pogodnie. — Zwracam tylko uwagę na bardziej prawdopodobny motyw. Pewnie, że trzeba w takiej sytuacji wszcząć wewnętrzne śledztwo, biorąc pod uwagę, skąd wzięły się na miejscu znalezienia biednego Smitherona narzędzia, do których, jak sam pan słusznie zauważył, dostęp mają jedynie Grabarze. — Oparł się wygodnie o fotel. — Jednak myli pan zbrodnię w afekcie, czyli taką, której dokonano pod wpływem silnych emocji, a zaplanowaną w oparciu o hodowaną przez długi czas osobistą urazę. Zbrodnia w afekcie to żona strzelająca do męża, którego nakryła w łóżku in flagranti z kochanką, a zaplanowana to z kolei wdowa, w której męża ciele znaleziono ślady wskazujące na długotrwałe podtruwanie. Jedna jest spontaniczna, nieplanowana i często chaotyczna, druga jest starannie zaplanowana i dopięta na ostatni guzik.

Spojrzał na chłopaka, widząc, jak ten się uśmiecha. Trochę… Nienaturalnie. Tak, to było dobre słowo. Uśmiech, jaki gościł na twarzy tego rudowłosego chłopaczka, wyglądał wręcz nienaturalnie na jego twarzy, w którą zdaniem Demetre’a wpisał się na dobre smutek i zadumanie.

Dzisiaj proszę bez mleka, muszę się obudzić — odpowiedział, przeczuwając, że Matt dopiero się zacznie rozgadywać i raczej musi być gotowy na wszystko.

Wysłuchał go w spokoju, dając się mu wygadać. Mógł wykazać — w jego mniemaniu — luki w rozumowaniu rudego, jednak przeczuwał, że zapewne jak wielu innych jego kolegów, zwłaszcza tych zahukanych, wylęknionych i z bolesnym brakiem pewności siebie — rzadko ma szansę, żeby chociaż na chwilę skupić na siebie uwagę kogoś wyżej. Demetre nie wiedział, jak to jest przeżyć coś takiego na własnej skórze, dlatego postanowił wykorzystać okazję, aby przyjrzeć się temu zjawisku z bliska.

Widzę, że teoria Koszmara wciąż okupuje pańskie myśli. — Uśmiechnął się pod nosem. — Kiedy byłem adeptem, jakieś piętnaście lat temu, prowadzono nawet badania nad takimi wabikami. Skończyły się one dość… Tragicznie. Kilka ofiar śmiertelnych, także wśród naszych. Wabikami były czarownice, które myślały, że jak wezmą w tym wszystkim udział, to ominie je wędzarnia na stosie, a skończyły jeszcze gorzej. Jednak zdarzył się wypadek. Ktoś stracił rękę, ktoś rozum, a ktoś pracę. Rada od razu kazała przerwać badania, bojąc się dalszych ofiar i tego, że sytuacja jeszcze bardziej wymknie się spod kontroli. — Zrobił pauzę, aby upić łyk herbaty. — Tylko proszę się zastanowić nad jedną sprawą: dlaczego ktoś z Inkwizycji miałby na taki wabik wybrać innego, jakby nie spojrzeć, może i szemranego, ale wciąż szanowanego członka tej samej organizacji? Czarownic w lochach jest pod dostatkiem.

Czy miał jakiekolwiek pojęcie na temat tego, co się działo? Nie, na pewno nie znał tej sprawy tak dobrze, jak badający ją Grabarze, większość tego, czym podzielił się z Matthew, to były jego domysły i spekulacje.

Czy dobrze się bawił, próbując wykrzesać pozornie samodzielne wnioski z tego adepta?


Ależ owszem. I to jak. W końcu jakaś rozrywka.

Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t689-you-think-i-give-mercy-for-free
Matthew
Grabarz
Matthew

Liczba postów : 354
Join date : 11/04/2016

Emergency  Empty
PisanieTemat: Re: Emergency    Emergency  EmptySro Wrz 21, 2022 10:27 am

Nie rozumiał czemu starszy mu Inkwizytor, aż tak szedł w zaparte. W pewnym sensie zaczęło go to wręcz drażnić. Przecież wiadomo, że miał rację - to wszystko było szyte zbyt grubymi nićmi, a na dodatek sam prospekt zdradzenia Inkwizycji i tego konsekwencje… Czyżby ktoś taki jak doktor Palegrain naprawdę był aż tak powierzchowny? Może to wszystko jakaś zaplanowana gra? Pewnie teraz sprawdza jego wierność wobec organizacji, albo w najlepszym wypadku czy nada się na dalszą, poważniejszą współpracę? A może po prostu pokazać gdzie jego miejsce
Cóż, tak czy siak postanowił się nie unosić (jakby kiedykolwiek mu się zdarzyło, phi) i podejść do tematu tak profesjonalnie jak tylko potrafił (czyli bardzo) z lekką, LECIUTEŃKĄ nutką perswazji.
- Rozumiem to wszystko, doktorze, ale czy nie wydaje się doktorowi mimo wszystko zbyt oczywiste? - odstawił filiżankę na spodek, niby od niechcenia. - Zamordowanie, nawet kogoś tak kontrowersyjnego jak Smitheron bez wyroku z góry, a w dodatku robiąc to tak ostentacyjnie to przejaw czystej głupoty. W dodatku pozostawienie po sobie tylu poszlak TAK jawnych jak nieodnotowany sprzęt z zamku, po czym łatwo będzie można do tego dojść kto zezwolił na jego użycie - pewny siebie zerknął w stronę starszego mężczyzny. -Taki wyskok jawnie jest uważany za zdradę, a przecież każdy wie jak kończą zdrajcy… W takim wypadku już lepiej być wiedźmą - pozwolił sobie dorzucić kwestię, której pominięcie przez doktora Palegraina chyba najbardziej go dziwiło.
- Czyli doktor potwierdza, że takie próby miały miejsce - zaświeciły mu się oczy. A więc jednak nie była to zwykła plotka. Niech mu teraz jeszcze jakiś na roku zarzuci, że zmyśla, a przyjdzie nawet z kwitkiem. Ach, miał przecież być poważny. - Zgadzam się doktorze. Niebywałym byłoby to, jakby ktoś z poza Inkwizycji wiedział jak przeprowadzić taki rytuał, aczkolwiek… tym bardziej dziwi mnie to, dlaczego ktoś chciał tak łatwo dać się namierzyć. Grabarzy, którzy zajmowali się tą sprawą, jest garstka, tak samo tych którzy wiedzą jak znaleźć dokumenty z opisem rytuału, jak i je rozszyfrować. Dojście do tego kiedy wzięto sprzęty z tyloma pojerzanymi jest kestią dnia albo dwóch. To praktycznie samobójstwo - zmarszczył brwi. - Mogę zrozumieć desperacje, ale systemy kar są takie surowe właśnie po to by nie dopuścić do takich sytuacji i jak dotąd działały dobrze. Niby czemu właśnie teraz miałyby zawieźć? - w końcu z siebie wyrzucił.
Nagle zauważył coś przez co nieomal nie ugięły się pod nim kolana. N-nie może być! Przecież wyjątkowo uważał, by wszystko było czytelnie. Spieszyłeś się durniu i znowu zrobiłeś margines 0,7 cm, a nie 0,9! Ugh, uspkój się Matthew! To, że coś dopisuje, wcale nie znaczy, że to p-poprawki. A tak już zacząłeś się stawiać, hę?
Chłopak szybko doprowadził się do porządku, nim doktor zauważył, że pobladł i zadrżała mu powieka. Zapytanie wprost mogło być zbyt zuchwałe (jakby jego wcześniejsze picie nie było), jednakże jego wewnętrzna gargantuiczną potrzeba bycia dobrym, bezproblemowym, uległym podwładnym była silniejsza. - Mam nadzieję, że jakość raportu nie odbiega od standardów doktora - wypalił niby profesjonalnie i jeszcze dorzucił szybko nim zaczął już w pełni krzyczeć wewnętrznie - Jeśli jest potrzeba, mogę przepisać je jeszcze raz i rozszerzyć marginesy - zabrzmiał śmiertelnie poważnie, jakby rzeczywiście gotów był siedzieć tam do jutra tylko po to by go zadowolić.
Powrót do góry Go down
Demetre
Balsamista
Demetre

Liczba postów : 28
Join date : 05/03/2022

Emergency  Empty
PisanieTemat: Re: Emergency    Emergency  EmptySro Lip 19, 2023 8:21 pm

Ten dzieciak naprawdę jest... Niemożliwy.

Aż musiał wyciągnąć z płaszcza fajkę i zapałki.

Próby, owszem, były takowe odnotowane. Ale proszę mi wyjaśnić, dlaczego jest pan tak przekonany, że ten atak na Smitherona to nic innego, jak wykorzystanie go w roli wabika? Albo, że w całą tę sytuację zamieszany jest faktycznie Koszmar? Coraz dalej odbiega pan myślami od sytuacji, jaką mamy tu przed nosem. — I dla zaakcentowania swoich słów pstryknął młodemu palcami przed nosem. — Podziwiam pana oddanie i wiarę w Inkwizycję, mogę śmiało powiedzieć, że wszyscy pracownicy doceniają pana zaangażowanie, ale... Inkwizycja to jeden wielki mechanizm. Czasami jakiś element zgrzyta i powoduje, że całość się zacina i nie działa tak, jak powinna. A wtedy trzeba niestety rozebrać całość na części i przyjrzeć się każdemu małemu trybikowi, żeby znaleźć prawdziwą przyczynę awarii. Biorąc pod uwagę, że Inkwizycję tworzą ludzie, to błąd w większości przypadków będzie wywołany czynnikiem ludzkim. Do czego piję...

Oparł się o parapet plecami i zasępił się. Nie spiesząc się, zapalił tytoń w fajce i zaciągnął się, jakby chciał zebrać myśli. Spojrzenie mężczyzny było nieobecne, wręcz oddalone, jakby chciał wzrokiem przebić wszystkie znajdujące się przed nim ściany w tym budynku, ale na jego ustach zagościł słodko-gorzki uśmiech. Wypuścił dym z ust.

Nieświadom, że wywołał u Matta poirytowanie, sam odrobinę poczuł, że podskoczyło mu ciśnienie. Wzorowy wychowanek Inkwizycji, przemknęło mu przez myśl. Zwalić na wiedźmę, a jeśli to nie pomoże, to na Koszmara. A jeśli Koszmara też nie będzie, to jesteśmy w dupie.

Obawiam się, że takich Smitheronów będzie więcej. Nie mówię tu o metodach, jakie on stosował i na pewno będzie kontynuował, jeśli zdrowie pozwoli mu na czynny powrót do służby. Jednak martwię się, że jako Grabarze macie przed sobą dopiero początek bardzo trudnej, bardzo pokrętnej sprawy, zwłaszcza, że na obecność Koszmara nie ma w tej sprawie żadnej poszlaki. Wszystko, co udało się ustalić, wskazuje na działanie z rozmysłem, a nawet te bardziej inteligentne Koszmary raczej by się nie bawiły w kradzież sprzętu Inkwizycji i robienie prawdziwej szopki z miejsca znalezienia ofiary, ryzykując do tego tak wiele, co zresztą sam pan zauważył. Ktoś naprawdę wiele ryzykował podejmując się tego przedsięwzięcia. Nie zamierzam bronić tego, co robił Smitheron, ale też jestem zdania, że zasługuje on na uczciwe wyjaśnienie tej sprawy. Ale, ostateczne wnioski powinien wyciągnąć pan sam. To, że specjalizujemy się w walce z Koszmarami, nie znaczy, że zawsze to z nimi będziemy mieli do czynienia. I jestem gotowy się z panem założyć, że to właśnie człowiek stoi za tym wszystkim.

Demetre z ciężkim westchnieniem zgasił fajkę i odłożył ją na parapet, kaszląc przez krótką chwilę. Nie lubił palić, jednak coś uzależniającego było w tym nagłym, kompletnie niechcianym przypływie chwilowej radości wywołanej zaciągnięciem się.

Wkrótce rzucę i tak.

Podrapał się po karku, przeglądając się raportowi napisanemu przez Matta. Zmrużył czoło, nim sięgnął po okulary w celu łatwiejszego rozczytania się z pisma młodego Borcke.

Cóż, może i marginesy się w pewnym momencie nagle rozszerzyły, ale całość jest czytelna... — Zamilkł na chwilę, miotając wzrokiem po tekście. — I zawarł pan w zasadzie wszystkie informacje. Proszę samemu zadecydować, czy jest pan gotowy ulec swojemu perfekcjonizmowi. Mi pana towarzystwo absolutnie nie przeszkadza. Tak czy siak przekażę pana przełożonym pozytywną opinię na pański temat. Chyba że ma pan jeszcze jakieś pytania?

I to powiedziawszy, zgarnął swoje notatki z biurka i ponownie oparł się o parapet. Zaczął je przeglądać, dając młodemu do zrozumienia, że bądź co bądź, to decyzja teraz należy do niego.

Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t689-you-think-i-give-mercy-for-free
Sponsored content




Emergency  Empty
PisanieTemat: Re: Emergency    Emergency  Empty

Powrót do góry Go down
 
Emergency
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Wishtown :: Off-Topic :: Strefa pozafabularna :: Retrospekcje-
Skocz do: