Gdzieś pomiędzy czyimś ogródkiem warzywnym a szałasem stoi ciemnozielony namiot, w którym miejsca jest akurat tyle, by jednocześnie spały w nim dwie osoby. Wewnątrz leży kilka kocy i niewielka, okrągła poduszka. Jeśli ktoś wejdzie głębiej, zauważy, że w rogu jest kilka przedmiotów ułożonych jeden na drugim — menażka, krzesiwo i owinięte w papier suchary.
Z kolei jakieś dwa metry przed namiotem jest ułożony krąg z dosyć dużych kamieni, a wewnątrz niego zobaczyć można popiół, a czasami również trochę przygotowanego na ognisko drewna.
Merveille poznała w drodze do Wishtown pewną wiedźmę, która opuszczała te okolice. Spędziły razem kilka dni w lesie, ponieważ znalazły wspólny język i nieśpieszno im było do kontynuowania podróży. Ostatniej nocy kobieta użyła swojej mocy przy dziewczynie, bo myślała, że ta już śpi. Mer obiecała zachować to dla siebie, a po chwili przyznała, że sama para się magią. Czy było to nieostrożne z jej strony? Oczywiście, ale w tym wypadku ryzyko się opłaciło: kobieta po części w podzięce, a po części z sympatii żywionej do handlarki powiedziała jej o wiosce.
Merv co prawda lubi miejski zgiełk, ale uważa, że nocą na dworze jest tajemniczo i wręcz magicznie... Oprócz tego są jeszcze dwa powody, dla których postanowiła się tu osiedlić — po pierwsze, miło jest czasem pobyć wśród swoich, gdzie może używać swoich mocy, nie bojąc się nakrycia. Drugi powód jest bardziej prozaiczny — Merv nie narzeka na nadmiar pieniędzy i nie byłoby jej stać na wynajęcie lub kupienie jakiegoś mieszkania w mieście.