Imię: Deneve
Nazwisko: ...iście problematyczne → Noita.
Pseudonim: Osoby, z którymi kobieta ma styczność, przeważnie zwracają się do niej po imieniu (o ile nie są pacjentami). Niektórzy skracają jej imię do krótkiego "Dev", przy czym zadziwiająco przywodzi ono na myśl inne miano "Devil". Aczkolwiek diabełek należy do grona tych, które rzadko wymawia się bezpośrednio do niej. Stoi w szeregu obok "Doktoryny" i "Wiedźmy" szeptanych złośliwie za jej plecami. Jej dawna miłość czasem nazywała ją „Śnieżynką” (imię „Deneve” ma swoje korzenie w znaczeniu „śnieg”).
Wiek: 25 pracowitych lat na karku
Rasa: Czarownica
Grupa: Mieszkańcy
Ranga: Kryptowiedźma w kitlu
Zawód: Niby taka wiedźma, diabelskie nasienie (!), a uzdrawia ludzi → lekarz.
Moce:
Los, sprawiwszy, że Deneve przyszła na świat w rodzinie o takim nazwisku a nie innym, jednocześnie uczynił z niej czarownicę. Zadrwił z niej już przy narodzinach. Nadał też moce idealnie pasujące do dziedziny, z jakiej ród Noita zasłynął. A jednak dziedziczka rodu zaprzeczyłaby jakoby była zadowolona z tego faktu – bowiem chciałaby mieć z nimi jak najmniej wspólnego. Z wzajemnością nie przepadała za swymi krewnymi. Niestety, pewnych rzeczy po prostu nie da się zmienić.
Dotyczyło to również daru, który ujawnił się w jej ciele, miał z nią pozostać do końca życia, odkąd go odkryła. Czymże jednak on był...?
Przy pomocy ludzkiej mowy Deneve trudno przychodziło w pełni oddać charakter mocy, jaką zapewnił jej zmutowany gen – tak bardzo osobliwe uczucie towarzyszyło najpierw dziecku, a potem kobiecie, gdy posługiwała się swymi nadzwyczajnymi zdolnościami. Dana jej umiejętność ściśle łączy się z funkcjonowaniem organizmu i prawdopodobnie najlepszymi określeniami, które wiedźma do tej pory wymyśliła, aby nazwać swój dar (czy raczej przekleństwo), brzmiały tak: „wpływ wewnętrzny”, „fantomowe nerwy” albo „świadomość ciała”. Ale czy imiona te przedstawiały jakąkolwiek wartość? Zdradzały niewiele, a przecież jakich by nie użyć słów, zdolności trwać będą w ciele lekarki w tej samej, niezmiennej formie. Stąd bierze się potrzeba rozbicia jej na czynniki pierwsze.
Gen czarownicy umożliwia Doktorynie kontrolowanie własnego organizmu oraz organizmów innych żywych istot w rozumieniu procesów, które weń zachodzą lub mogą w nich zajść w wyniku jej interwencji. Osoby trzecie dobrze, jeśli znajdują się w zasięgu jej wzroku, a jeszcze lepiej, gdy może ich dotknąć – aczkolwiek nie jest to koniecznością, przy czym oddziaływanie bez żadnego kontaktu obłożone jest bardzo dużymi ograniczeniami. W takich przypadkach Deneve niewiele jest w stanie zrobić, nie narażając się na fatalne w skutkach obciążenia, więc ogranicza się do czuwania nad powrotem pacjenta do zdrowia i doglądania w celu zapobieżenia komplikacjom, gdy tylko te się pojawią.
Natomiast jeśli chodzi o fizyczność Deneve, daru może używać niemal bez jakichkolwiek przeszkód, ponieważ jej ciało nie jest dla niej obce i łatwo przychodzi jej „wyczucie” go nadprzyrodzonymi zmysłami.
Mogłaby uzdrawiać się ze stuprocentową efektywnością poprzez zmuszanie się do szybszej regeneracji. Duża liczba zwykłych stłuczeń, zadrapań, płytkich nacięć nie sprawiłaby jej większych kłopotów; cięższych obrażeń udaje się jej wyleczyć od jednego do sześciu, w zależności od tego, jak bardzo poważne okazałyby się uszkodzenia. Więcej spowodowałoby przeciążenie, otumanienie, a nawet powolną utratę przytomności, co związane jest z nadmiernym wykorzystaniem zasobów własnego organizmu, krótko mówiąc – wyniszczeniem go. W stanie pogłębiającego się wycieńczenia rozpoczynanie kolejnych procesów leczenia mijałoby się z celem, gdyż oznaczałoby to śmierć z powodu niewydolności większości układów. Dotyczy to czasu, w którym nie miałaby możliwości pozwolić sobie na odpoczynek i odbudowanie zapasów sił organizmu poprzez sen oraz jedzenie. Podczas codziennej pracy po prostu robi sobie przerwy, właściwie się odżywia i co jedyne, to może nie śpi tak często, jak powinna.
Tutaj należy nadmienić, że przyspieszenie regeneracji nie jest jedynym sposobem na używanie „wpływu wewnętrznego”. Pozbycie się choroby? Nic prostszego! Deneve potrafi również m. in. opóźniać proces starzenia czy nawet zmienić wygląd – bez poświęcania dodatkowej uwagi na utrzymanie efektu, mija on po 12-stu godzinach. Powrót do oryginalnej aparycji da się lekko przyspieszyć, ale nie na tyle, by nie uznać tego za pewien minus. Nieuniknione oczekiwanie rodzi ryzyko wykrycia przez kogoś niepokojących zdolności. A oprócz tego, gdy w grę wchodziły zmiany wzrostu, kształtu szczęki, nosa itd., dochodzą do tego rozmaite bóle o mocnym nasileniu, często przeszkadzające w robieniu czegokolwiek innego. Sen automatycznie anuluje czynność utrzymywania efektu.
Istnieje jeszcze wiele zastosowań mocy Dev. Kobieta może wprowadzać się w różnorakie stany od pozornej śmierci/snu po częściowe zwęglenie ciała. Umie wywoływać omdlenia oraz fałszywe objawy chorób, a także kontrolować poziom wydzielanych hormonów i zapachów. W niewielkim stopniu może wzmacniać kości, wnętrzności, skórę, kumulując wszystkie metale rozprzestrzenione po organizmie w jedno miejsce (1 użycie na 3 posty lub 3x po 1).
Nietrudno zauważyć, że wszystko to, co zostało przedstawione, świadczy o umiejętnościach typowo defensywnych. Dzięki nim prościej jej umknąć niebezpieczeństwu lub je ograniczyć. Deneve nie prowadzi awanturniczego trybu życia i swoją moc ma okazję wykorzystywać głównie na pacjentach odziedziczonej kliniki, choć nie popada w przesadyzm i gdy nie jest to potrzebne, pracę wykonuje zupełnie zwyczajnie, w tradycyjny sposób. A używanie „wpływu wewnętrznego” i tak maskuje normalnymi metodami przywracania choremu zdrowia – może niekiedy nieco unowocześnionymi, jako że ma większe możliwości poznania zasad działania organizmów żywych oraz odnajdywania przyczyn wszelkiej maści dolegliwości ,z którymi ludzie do niej przychodzą.
Tak wygląda codzienne posługiwanie się wiedźmowymi zdolnościami, ale w innych okolicznościach, kiedy doszłoby do walki o przetrwanie, lekko by nie było, o nie! Jak już zostało wspomniane, główną przeszkodę stanowi nieodzowny dodatkowy wysiłek przy oddziaływaniu na obce ciało oraz niemożność odnowienia zapasów i sił organizmu. Dlatego też (wliczając w to wcześniej podane ilości wykonywanych czynności i łącząc je z wpływem na przeciwnika t.j.: sparaliżowanie danej części ciała, zawroty głowy, oślepienie, osłabienie) czarownica może użyć mocy w sumie 10 razy, przy czym jeśli dany efekt ma trwać dłużej, np. 2 posty, to ilość zmniejsza się o 2.
Inną opcją jest doprowadzenie oponenta do nieprzytomności i ulotnienie się jak najdalej. Bo o ile ogólnie Deneve nie może swoimi nadprzyrodzonymi umiejętnościami doprowadzić do czyjejś śmierci (dla niej też oznaczałoby to utratę życia), tak w tym przypadku dobicie (w krótkim odstępie czasu od użycia mocy) własnymi rękoma, przez jakowąś specyficzną naturę "fantomowych nerwów", również zakończyłoby się zgonem kobiety. Nie jest w stanie do końca tego wytłumaczyć, ułożyła sobie teorię, która mówi, że przyczyna tkwi w swego rodzaju połączeniu. Instynktownie wyczuwa, że nawet nie powinna próbować. I wiele aspektów jej własnej mocy nadal pozostaje dla Doktoryny tajemnicą. Ciągle pracuje nad wydajnością i podejmuje liczne próby odszukania granicy swego "daru".
Umiejętności:
Natura poskąpiła Deneve widowiskowych i niebezpiecznych magicznych zdolności, dzięki którym mogłaby odpowiedzieć atakiem na atak, toteż postarała się o rozwinięcie umiejętności bojowych, dających jej szansę na bezpośrednie starcie, nie kończące się poniżającą i jak najszybszą ucieczką. Gdziekolwiek, byle najdalej od zagrożenia. Bowiem próbującymi albinoskę zgładzić okazać się mogli nie tylko wysłannicy Inkwizycji, ale też jej właśni krewniacy, którzy z chęcią pozbyliby się dziedzica większości dóbr rodziny.
Już w wieku ośmiu lat zaczęła pobierać nauki w tej dziedzinie. Treningi wzmogły się tuż po wypadku młodej Deneve, która w wyniku intrygi niemal straciła życie. Niemal... ponieważ wtedy ujawniła się jej nadprzyrodzona moc.
Czego przez lata nauczyła się przyszła głowa rodziny?
Walki bronią białą – Gdyby została do tego zmuszona, wykorzystałaby wszystko, co znalazłoby się w zasięgu jej ręki, acz na co dzień dziedziczka rodu Noita nie rozstaje się ze swoją drewnianą, lakierowaną laską, która kryje w sobie proste, stosunkowo cienkie ostrze. Ojciec uczył ją także fechtunku z rapierem i lewakiem w dłoniach, a typowy nóż myśliwski niekoniecznie musi służyć do zajmowania się upolowaną zwierzyną.
Posługiwania się bronią palną – skoro już mowa o polowaniu. Mimo że celem było kontynuowanie rodzinnego zwyczaju, taka umiejętność mogłaby się przydać również w innych okolicznościach, acz strzelbę trzyma głównie w rezydencji, a ma ją pod ręką tylko wtedy, kiedy wybywa na łowy.
Walki wręcz – I tego ojciec jej nie oszczędził, więc i ręce pójdą w ruch, gdy zajdzie konieczność, aczkolwiek nie jest mistrzynią. Po prostu wie, co robić z rękami i nogami w czasie walki. Zdecydowanie woli dystans, jaki daje jej np. ostrze.
Poza tymi brutalnie wbitymi do głowy i mięśni umiejętnościami (gdyż na początku jej dziecięca główka nic nie wiedziała i pytała tylko po co i na co to, i czemu musi to robić), wyróżnić jeszcze można:
szeroko rozumianą wiedzę medyczną;
doskonałą pamięć, dzięki której Deneve udało się podołać wymaganiom ojca;
jazdę konno;
taniec;
znajomość myśliwskiego fachu;
zgrabne poruszanie się w pełnym intryg otoczeniu;
umiejętności prowadzenia interesów;
Charakter:
Gwarantuję, że zima na biegunie bywa cieplejsza od osobowości Deneve. Prawdopodobnie nie ma nikogo na tym świecie, kto już przy pierwszym kontakcie byłby w stanie sprawić, że krew rozmówcy zastyga porażona chłodem i obojętnością, z jaką albinoska odnosi się do ludzi. Traktuje napotykane osoby z nie tyle dystansem, co zupełnie jakby byli tylko częścią otaczającej ją rzeczywistości, a nie czującymi istotami – krótko mówiąc, dosyć instrumentalnie. Ot, wyleczę cię – to mój obowiązek, a potem idź sobie dalej, załatwię z tobą interes – i to wszystko, co nas łączy. Ani Deneve nie stara się pogłębiać relacji, ani do tego samego nie zachęca innych jej antypatyczny styl bycia. Nieczęsto zdradza emocje, ludzie widzą ją też jako bardzo opanowaną. Jest samotnikiem z wyboru, nie zależy jej na tym, by ktokolwiek żywił do niej cieplejsze uczucia; zachowuje dystans i nie wpuszcza nikogo do swojego życia.
Wygląda ono zresztą zgoła odmiennie niż wyobrażenie typowy zestaw zajęć dla młodej, zamożnej kobiety epoki. Nie prowadzi przewidzianego dlań trybu życia, wyłamała się z tych ciasnych granic, a raczej to ojciec sprawił, że preferowane rozrywki, zachowanie, sposób bycia i wygląd uniemożliwiają zakwalifikowanie Deneve do grona podziwianych, pięknych dam.
Praca i obowiązek, badania, samorozwój to rzeczy, którym poświęca się aż do przesady, więc łatka pracoholiczki i perfekcjonistki pasuje do lekarki wręcz idealnie. Wiedza, osiągnięcia i nowe możliwości, które może zyskać są motorem jej działań, a wszystko pozostałe postrzega jako po prostu jakieś elementy, które mija na swojej drodze.
Albinoskę trudno zaliczyć do dusz towarzystwa i gwiazd salonów, jak wspomniane już panny w szykownych, zachwycających sukniach. Nie przepada za dużymi zgromadzeniami, uznaje je za marnotrawstwo każdej cennej sekundy – nie ma czasu na takie spotkania, gdyż prawie zawsze przedkłada pracę nad spędzanie wolnego czasu w towarzystwie znajomych twarzy. Deneve wybiera to tylko z konieczności, kiedy ma jej to przynieść później jakieś profity. Podobnie rzecz ma się z traktowaniem ludzi. Zadziwiająco łatwo przychodzi jej przywdzianie odpowiedniej do okoliczności maski, byle tylko coś na tym ugrać. A wtedy trudno odmówić jej swego rodzaju pociągającego uroku lub magnetycznej tajemniczości, za którą kryje się zwykłe wyrachowanie. Przeważnie jednak stosuje chłodną uprzejmość, w niektórych przypadkach posuwając się do słownego dopiekania rozmówcy – czasem wprost, a czasem nieźle się bawiąc kamuflowaniem obrazy, której druga osoba nie zauważa lub dostrzega z opóźnieniem.
Czy jako lekarz nie powinna być przypadkiem zupełnie inna? A skądże! Deneve jest genialnym, wyśmienitym lekarzem, do którego ludzie ciągną tłumami, ale brakuje jej wrażliwości by przejmować się losami każdego z nich. Nie pozwoli sobie na zaprzestanie wypełniania obowiązku – zasady, to zasady; idea to idea – ale nie będzie się troszczyć o każdego pacjenta, jak święty z obrazka. Zrobi tylko to, co do niej należy, co również jest ważne – bez względu na majątek, pozycję, bycie czarownicą, nosicielem lub nie, nie widzi też problemu w wyleczeniu członka Inkwizycji, której nie darzy sympatią z wiadomych powodów. Wprawdzie to ze zorganizowanymi grupami wiedźm również nie ma nic wspólnego. Nie interesuje jej rozgrywający się konflikt. W swoim mniemaniu zajmuje się znacznie istotniejszymi rzeczami dla świata. Nie chce stawać po żadnej ze stron. Uważa, że jest ponad tym wszystkim.
W pewnym sensie czyni z tego swoje usprawiedliwienie dla mniej moralnych poczynań. Dobro osobiste i wyższe dobro dla świata otwierają dla niej drzwi niezbyt legalnych eksperymentów na ludziach, używania ich do poszerzania horyzontów o własnej mocy czy konsekwentnego i bezwzględnego rozprawiania się z potencjalnym zagrożeniem. Dev nie da sobie wejść na głowę. Pożąda wiedzy i dla poznania jest w stanie zrobić wiele.
Dziedziczka Noita lubi mieć nad wszystkim wokół kontrolę, zachowuje też czujność. Uważa, że w kwestii własnego dobra ostatecznie może liczyć tylko na siebie.
Jednakże cały czas trudno określić przyczyny przesadyzmu w zachowaniu Deneve. Jak dużą rolę odegrało w tym prawie bezosobowe wychowanie ojca mającego obsesję na punkcie swojej zmarłej żony, wiedzy i przyszłości rodziny? A na ile wpłynął na nią popełniony „błąd”, do którego Deneve podchodzi dwojako. Niekiedy wprowadza kobietę w melancholię, by następnie uświadomić sobie, że gdyby nie rodzinna spuścizna, nigdy nie mogłaby liczyć na spełnienie się i dokonanie odkryć. Celowo odgrodziła się od świata i głębszych uczuć, żyjąc w przekonaniu, że skoro wybrała swego czasu możliwości i wiedzę, a nie miłość, to powinna całkowicie poświęcić się swemu wyborowi. Czy to oznacza, że częściowo sama jest odpowiedzialna za swoją obojętność? Tak – podświadomie.
Choć zdarza się czasem, że przyblokowane mocą emocje budzą się. Jeśli się wkurzy, można być pewnym, że to właśnie to. Albo gdy sadystyczne cechy charakteru przejawią się mocniej niż naturalnie występowały w postaci chęci kontroli wszystkiego, czy satysfakcji z zależności losu jakiejś jednostki od jej woli, gdy dochodzi do stosowania na nich „ryzykownej terapii”.
Wielu nazwałoby ją zimną, złośliwą wiedźmą, intrygantką, wielolicową podstępną suką albo i królową lodu – co pasowałoby nawiązaniem do wyglądu Diabła. Pozytywne emocje okazuje tylko w stosunku do dwóch ukochanych psów, choć przed powrotem do Wishtown nie tylko one mogły być ich obiektem.
Wygląd:
Aparycja wiedźmy zdominowana jest przez biel, wyróżniającą ją na tle miasta nieubłaganie trwającego pod ponurym zazwyczaj niebem, jakby żadne niewidzialne bestie nie dawały rady go skruszyć, choć często kruszyły serca i umysły ludzi, którzy znaleźli sobie w nim dom. Wymieniając od góry będą to śnieżnobiałe, krótkie włosy, które Deneve przeważnie zaczesuje w tył, utrwalając je odpowiednim specyfikiem, aby nie opadały na czoło. Czyni to dla wygody, a w szczególności dlatego, że podczas jakowejś trudnej operacji niesforne kosmyczki przeszkadzałyby jej podczas wykonywania zabiegu; łaskocząc i przysłaniając (choćby nawet delikatnie) pole widzenia; drażniłyby ją, a co za tym idzie – rozpraszały. Ufryzowanie ma krótsze na skroniach i nieco dłuższą resztę. Nie jest to ścięcie godne damy, lecz Deneve stawia przede wszystkim na wygodę, nie zaś na wrażenia estetyczne, które swą osobą może wywołać u ludzi nieprzyzwyczajonych do widoku kobiet pewnych siebie, jak najbardziej zdrowych i silnych, które nawet symbolicznym ścięciem się na krótko decydują się wyjść naprzeciw kulturalno-modowym zwyczajom obmyślonym dla płci pięknej. Jedni może widzieli to jako bunt, dla niej była to zwyczajna praktyczność i przyzwyczajenie. Inni zaś, którym arystokratka nie była znana, z pewnością nie przychodziło na myśl, że widzą kobietę w męskim stroju, kiedy zdarzało się, że przemykała szybkim krokiem ulicami miasta i wkrótce znikała im z pola widzenia.
Niżej, pod białą czupryną zaczyna się zupełnie naturalnie blada cera, której niepotrzebny jest żaden puder bądź inny kosmetyk, żeby tak wyglądać. Kiedy inne damy skazane są na różne mazidła i specyfiki, Deneve nie musi się zbytnio wysilać, bowiem efekt ten daje jej choroba – albinizm, wpływający również na resztę ciała, np. wspomniane włosy. Próżne panienki mogłyby zazdrościć, zapominając jednak, że wygląd lekarki ma też swoje minusy, m. in. wyróżnianie się w tłumie, w tych czasach przecież grożące oskarżeniami o diabelskie moce, a także z koniecznością zachowania ostrożności podczas słonecznych dni. Czarownica nie posiada na skórze żadnych skaz poza jedną, powstałą jeszcze w dzieciństwie. Znajduje się ona w okolicy żeber kobiety, po lewej stronie, przybiera postać zestawu blizn, niemniej nie są one już tak widoczne.
Później uwagę zwracają bardzo jasne, lodowoszare oczy, które często sprawiają wrażenie wbijania się głęboko w ciało niczym ostry sopel lodu. Wiecznie zaś zdają się zamrażać wszystko to, na co akurat spoglądają. Jednocześnie jednak zdarza się im przyciągać wzrok innych – przyciągać i sprawiać, że przylepia się ono dokładnie tak samo, jak językiem można się przylepić do bardzo zimnej powierzchni. Deneve nie zdradza oczyma zbyt wiele, a przynajmniej zdarza się to niezwykle rzadko, bo spojrzenie towarzyszące jasnoszarym tęczówkom bywa najczęściej obojętne, chłodne, a w innych przypadkach skupione na jakimś ważnym zajęciu, których lekarka, jako głowa rodziny ma aż w nadmiarze. Ewentualnie bywa też zmęczone bądź zamyślone, ale trudno znaleźć w nim ślad pozytywnych emocji. Na próżno podejmować próby wpatrywania się i czynienia szczegółowych obserwacji, tylko wystraszysz się paru niekiedy, głównie przy przemęczeniu, prześwitujących przez albinotyczne tęczówki żyłek.
Kiedy zerknie się jeszcze niżej, na przybladłe usta, wszelkie nadzieje na poznanie tego, co odczuwa lub o czym myśli Deneve, znikają jakby zwiał je potężny, zimny podmuch wiatru. Wargi na ogół są "nieruchome", poruszają się automatycznie wraz ze słowami, poza nimi nie zdradzając nic więcej. A jedyna mimika, jaka się przy ich udziale pojawia to jej charakterystyczny gest – uśmiech jednym kącikiem ust, być może też kwaśny półuśmieszek albo grymas. Ale nigdy, a przynajmniej dawno, nie było nań szczerego i radosnego uśmiechu.
Gdy zaś oddalić się od twarzy i jej ostrych rysów szczęki, wzrok ogarnie całą postać Deneve. Nie da się przeoczyć jej nieprzeciętnie wysokiego wzrostu, po pomiarze wynoszącego równo 188 cm, a w cylindrze – jej ulubionym nakryciu głowy – jeszcze więcej. Do tego lekarka nie jest wcale wątła niczym te mdlejące na salonach głodzące się dziewczęta. Odżywia się dobrze i ćwiczy, zachowując szczupłą, lekko umięśnioną sylwetkę, ukrywaną pod męskimi, eleganckimi strojami. Zachowanie sprawności jest dla niej jedną z najistotniejszych rzeczy, bowiem jest to decydująca kwestia, która w przykrych okolicznościach może uratować jej życie.
Z Dev jest właśnie taka chłopczyca; spodnie, koszule, kamizelki, marynarki, surduty i fraki, nie są dla niej niczym obcym. Trudno się jej jednak dziwić, bowiem duży wpływ miało na to wychowanie, w drugiej kolejności zaś jest to praktyczność. Niepodobna przecież operować w sztywnej i ciężkiej sukni, we wdziankach krępujących ruchy oraz w gorsetach blokujących oddech. Nikt wtedy nie brałby jej na poważnie, albowiem przeciętnym kobietom odmawiało się wielu praw, podczas gdy te szokujące i potrafiące to odpowiednio wykorzystać, umiały zadbać o siebie i uzyskać przywileje. Właściwie po szybkim rzuceniu okiem człowiek mógłby pannę Noita pomylić z młodym mężczyzną. Po paru kolejnych spojrzeniach może być już wstanie odgadnąć płeć Deneve. Gdyby jednak lekarce zachciało, mogłaby skutecznie takiej osobie utrudnić obserwacje, wystarczyłoby za pomocą zdolności odpowiednio nastroić i tak niski, kobiecy głos, a także ukryć odpowiednimi sztuczkami wdzięki. Wtedy w pełni mogłaby uchodzić za młodego dżentelmena.
Historia:
Początki rodu sięgają kilku setek lat wstecz, nie więcej jednak niż sześćset, a jego historia zaczyna się na terenach Finlandii, które od połowy XIII wieku stanowiły część Królestwa Szwecji, a obecnie znajdują się we wpływach rosyjskich. W późniejszym czasie rodzina przeniosła się do Wielkiej Brytanii. Można by w tym momencie wymieniać kolejne daty, nazwiska oraz przytaczać wydarzenia, ale członkowie rodu stopniowo zaprzestawali pielęgnowania czasów minionych. Poza kilkoma tradycjami, nie pamięta się o własnej historii. Cała uwaga skupia się na teraźniejszości i obowiązkach. Znany powszechnie jest tylko fakt, że z rodu Noita wywodzą się najlepsi przedstawiciele medycyny. A dzieje zamknięto w księgach i rzadko do niech wracano.
Deneve przyszła na świat pod okiem rodzinnych położników. Jedyne komplikacje dotknęły jej matki, która zmarła przy porodzie, toteż nie miała szansy jej poznać osobiście. Odmówiono jej także kontaktu poprzez czyjeś wspomnienia, uwiecznione podobizny, pamiętniki, listy. O pierwszych nikt z małą Deneve nie rozmawiał, kolejnych na próżno by szukać po całej posiadłości. Żadna pamiątka nie trafiła nigdy w jej ręce, gdyż ojciec postanowił usunąć wszystkie przedmioty z otoczenia, które wywoływały w nim ból straty po Lunabelle.
Ówczesna głowa rodu Noita – Ulric Jonathan Noita powziął sobie za cel zapewnić rodzinie przyszłość, a co się z tym wiązało, oznaczało to przygotowanie Deneve do roli, jaką miała w przyszłości pełnić. Lekarzem zapanowała obsesja, gdy utracił żonę i okazało się, że zamiast upragnionego dziedzica, dla którego zgodził się poświęcić życie ukochanej, narodziła mu się córka. Postanowił ukryć płeć dziecka i wychować małą Deneve tak, by miała prawo i umiejętności do zarządzania rodzinnym majątkiem. Wychowywał ją jak chłopca, a właściwie jak następcę, bo nie odnosił się do Deneve jak do dziecka. Imię to jedyne, oprócz życia, co małej Dev dała matka, ale Ulric nigdy nie zwracał się do niej po imieniu. Wypowiadał go albo niepoprawnie, albo używał skrótu, który nic nie zdradzał. Jako nowy członek rodziny, albinoska była więc tylko przedłużeniem woli swojego ojca.
Przez kilka lat od narodzin nikt nie był świadomy płci Deneve, nawet ojciec zdawał się w swej obsesji zapominać, jaka była prawda. A ta ostatecznie wyszła na jaw i rodzinne spory rozgorzały na nowo. Ich podłoże leżało w tradycji dziedziczenia. Zawsze od głównej linii zależały kierunki interesów, rozporządzanie majątkiem, jak również masa innych rzeczy. Pozostali mogli jedynie pomarzyć, aby zgarnąć dla siebie tak duże wpływy. Gdy jednak poznano tajemnicę, nic nie było w stanie ostudzić zapału pobocznych odnóg rodziny. Kobieta nie miała prawa zajmować tak ważnej pozycji. Według epokowych poglądów powinna wyjść za mąż i rodzić dzieci, a nie zarządzać i prowadzić biznesy. Rodzina z pozoru poukładana o bardzo dobrej reputacji i sytuacji była w istocie zbiorowiskiem gryzących się ze sobą psów w ciasnym kojcu. Rodzinny portret przedstawiałby się pięknie, idealnie, ale poza kadrem wszyscy trzymaliby za plecami noże i zaciśnięte pięści. Byle tylko dostać skrawek mięsa. Niejednokrotnie posuwano się do brudnych gierek, a jednego z takich zagrań Deneve stała się ofiarą. Dziewiąte urodziny miała wtedy już za sobą.
Ulric chronił swoją podopieczną, obracając wniwecz każdą intrygę zawistnych krewnych, którzy wcześniej liczyli, że nigdy nie zdoła spłodzić potomka, a potem życzyli Deneve śmierci. Poprzez pozbycie się problemu chcieli wywrócić do góry nogami rodzinne reguły i doprowadzić do podziału majątku, w tym wspaniałej rezydencji, jej tajemnic oraz kliniki, która w niej się znajduje od lat. Pewnego dnia niestety nie dopilnował bezpieczeństwa swojego „następcy”, w efekcie czego niebezpieczeństwo zawisło nad młodą albinoską.
Rodzina, nawet jeśli w wielu kwestiach się nie zgadzała ze sobą, zawsze trzymała się zasady, by prać brudy w zaciszu własnego domu. Opinia była najważniejsza. Do takich „brudów” zaliczano wtedy jedną z wielu ciotek Deneve, a była to krewna, którą trzymano w cieniu ze względu na chorobę psychiczną. Szaleństwo nie pozwalało jej na poprawne funkcjonowanie w społeczeństwie, dlatego ciągle znajdowała się pod opieką krewnych, często pod kluczem. W tamtych latach fakt jej istnienia mógł zniweczyć wiele interesów, a także zwrócić uwagę nieprzychylnych rodowi ludzi.
Z czasem schorzenie ciotki tylko przybierało na sile, niekiedy zachowywała się nieobliczalnie i coraz rzadziej pozwalano jej na spacery, chyba że pod wpływem silnych uspokajaczy.
Tej konkretnej nocy nie podano jej ich, a w dodatku podstępnie zostawiono drzwi otwarte. Kobieta wydostała się ze swojego pokoju. Biegnąc korytarzami rezydencji, hałasami obudziła niejednego członka rodziny. Kilku udało się jej na oślep zranić trzymanym w dłoni przedmiotem, którym był kawałek szkła. Ale oni nie byli jej celem. Pragnęła dostać się do „białego ducha”. Udało się jej to. Deneve jeszcze nie spała, ucząc się zgodnie z nakazem ojca. Odgłosy zamieszania oderwały ją jednak od tego zajęcia. Postanowiła zobaczyć, co się dzieje. Popełniła błąd – nie musiała odszukiwać źródła hałasu, ono samo do niej przyszło. Została kilkukrotnie zraniona w żebra przez obłąkaną kobietę. Nad dzieckiem zawisła śmierć we własnej osobie. Odliczała kolejne sekundy. Dev była nieświadoma tego, co później się działo. Szalona ciotka została rozbrojona i zaciągnięta do pokoju, a ranną dziedziczkę majątku ojciec wziął w ramiona prosto na salę operacyjną w klinice. Nie była też świadoma, że rany ulegają zasklepieniu. Interwencja Ulrica okazała się niepotrzebna. Proces regeneracji wprawił go początkowo w osłupienie, a potem uświadomił sobie, ile może płynąć korzyści z posiadania takiego talentu w rodzinie. W jego umyśle zrodził się plan, nadzieja na rozwój medycyny, otworzyły się przed nim zupełnie nowe możliwości, sława. W wyniku zamachu na swoje życie Deneve odkryła, że jest wiedźmą, jednocześnie stając się nie tylko następczynią ojca i jego uczennicą, ale również swego rodzaju obiektem doświadczalnym, mającym mu zapewnić niemożliwe osiągnięcia naukowe i sukcesy głośne na cały medyczny półświatek. Między innymi skupił się na pracach dotyczących zjawiska, jakim było pojawienie się „zmutowanych” ludzi, zyskał ku temu szersze pole do działania.
Kolejne lata życia Deneve były niekończącym się pasmem nacisku na naukę oraz ćwiczenia ciała i wrodzonych umiejętności. Ulric nauczył ją poruszania się w niebezpiecznym otoczeniu, badał też jej zdolności. A albinoska stawała się coraz bardziej charakterna, niekiedy próbowała się buntować, choć na jakiś czas ojciec skutecznie wybił jej to z głowy, uzmysławiając, że jeśli nie podąży wyznaczoną przez niego ścieżką, nie osiągnie nic w tym świecie i tak jak on, nie będzie w stanie pomóc swoim najbliższym. Zrobił to w bardzo brutalny sposób, jednak Deneve szybko pozbyła się traumy i w strachu przyznała opiekunowi rację.
Dev nie powstrzymało to jednak przed ucieczką zaraz po ukończeniu nauki. Opuściła przegniłe rodzinne towarzystwo w wieku 22 lat. Zyskała wolność. Zrozumiała czym jest świadomość, że może pójść w którymkolwiek kierunku zechce. Chłonęła świat, leczyła ludzi. Poznała też czym jest miłość.
...Z której zrezygnowała. W 24 roku życia, kiedy jakimś cudem otrzymała wiadomość o śmierci ojca, przemyślawszy to, postanowiła wrócić do Wishtown. Testament nadal wskazywał ją jako spadkobierczynię. Zajęła miejsce swojego ojca.
Ciekawostki:
❅ Posiada dwa wierne psy, wyżły weimarskie o imionach Xena i Florian.
❅ Jej ulubieniec z dzieciństwa, również wyżeł weimarski, nazywał się Nyrikki.
❅ Rodzina Noita posiada swoją małą hodowlę powyższej rasy.
❅ W rezydencji oprócz niej mieszka jeszcze stara gosposia, której nie chciała wyrzucać na ulicę. W większości przypadków rusza się tylko z pokoju do kuchni i z powrotem.
❅ Nazwisko „Noita” oznacza w języku fińskim „wiedźmę”.
❅ Imię „Deneve” odnosi się w swoim znaczeniu do słowa „śnieg”.
❅ Matka Deneve, Lunabelle była albinoską, ojciec nie.
❅ W okresie bycia pod opieką Ulrica oboje od czasu do czasu wyjeżdżali do Afryki, oczywiście w celach badawczych, nie na wczasy.
❅ Deneve leczy wszystkich, również tych, których na to nie stać. Ci zamożni najczęściej decydują się kurować w domu, a Deneve jeździ do nich z wizytami.
❅ Deneve dosyć regularnie poluje. Nie tylko w lasach Wishtown, wyjeżdża również do innych miejscowości.
❅ Blizny z próby zamachu na swoje życie nie zagoiły się poprawnie, ponieważ wtedy nie panowała jeszcze nad swoimi umiejętnościami.
* Kochanką Dev była matka
Selene Torment, Marieanne.