Imię i nazwisko:
Lisbeth De'nar
Pseudonim:
Morigan
Wiek:
15
Rasa:
Czarownica
Grupa:
Wędrowcy
Ranga:
Mała Piromanka
Zawód:
Bard | Tropiciel | Etatowa Wiedźma
Moce:
-Ognik- Mały płomień majaczący na jej dłoni. Służy najczęściej do oświetlania sobie drogi czy też ciemności panujących w pomieszczeniach. Czasem jednak dziewczyna używa go do mamienia zwierząt czy też ludzi zapuszczających się w lasy.
-Podpalenie - Umiejętność bardziej obronna, lecz do rzeczy. Lisbeth przy drobnej pomocy gestów potrafi podpalać małe obiekty takie jak np: misy, buty, kaganki, etc... Czasem zdarzy się jej podpalić czy też rozgrzać czyjąś broń, lecz owa sztuka jest już bardziej złożona, dlatego najczęściej używa mocy jedynie dla własnej korzyści bądź zabawy.
Umiejętności:
-Wszystko w zasięgu jej dłoni może zostać zamienione w broń.
-Łuk. Jedyna broń jaką pokochała dzięki czemu zaczęła zgłębiać jego tajniki na tyle by bez problemów móc go używać.
-Tropienie- wiele godzin spędzonych w lasach zaowocowały umiejętnością czytywania śladów, jakie pozostawiają zwierzęta bądź ludzie nimi podróżujący.
-Znajomość roślin- jak sama nazwa wskazuje dziewczyna nauczyła się rozróżniać jadalne rośliny, grzyby etc. od tych niejadalnych... Jednak jeśli posiada jakieś obawy szybko weryfikuje je swym żołądkiem.
-Potrafi zjednywać sobie ludzi- krótko mówiąc, nie ma istoty ludzkiej, jaka na swój sposób nie zostałaby oczarowana oraz nie pokochała tej dziewczyny.
-Dziecko szczęścia - Powiedzmy sobie szczerze. Dziewczyna ma niesamowite szczęście dzięki któremu udało się jej wyjść z wielu tarapatów obronną ręką. Owa fortuna sprzyja jej od dnia narodzin.
-Potrafi rysować.
Charakter:
Jaka jest Lisbeth? Cóż, co prawda ma do tego, póki co, jak największe prawo, ale dziewczyna jest dość dziecinna. Troszkę naiwna, wesoła, przyjazna, typowa beztroska nastolatka. Nie myśli za wiele, zanim podejmie jakieś działania. Mimo wszystko bardzo łatwo zjednuje sobie ludzi ze względu na swoją otwartość i przyjacielskość. Bardzo lubi poznawać nowych ludzi i w takich kontaktach wykazuje się niezwykłą otwartością. Chętnie zagaduje zarówno do kupca na bazarze, jak i do podróżnika na trakcie czy też do dziewczyny sprzątającej ulice.
Niektórzy powiedzieliby, że takie gadanie z obcymi może być niebezpieczne. Ona jednak nie czuje się tym zrażona, gdyż jest po prostu ciekawa świata. Uwielbia dowiadywać się o ludziach wszystkiego. Dzięki temu posiada wiele przydatnych informacji, jakie wykorzystuje w przeróżny sposób. Najczęściej jednak te najciekawsze umieszcza w swoich balladach.
Samą siebie natomiast uwielbia wyrażać poprzez sztukę. Co prawda nie każdy zrozumie, co kryje się za jej rysunkami, ale ci, którzy umieją patrzeć, wiedzą, co kryje się w jej wnętrzu. Lisbeth potrafi naprawdę pięknie rysować. Robi to sama z siebie, amatorsko, nikt nigdy nie uczył jej tego.
Lisbeth nie moze, przeżyć tygodnia bez wpakowania się w coś niekoniecznie z własnej winy, lecz zawsze stara się wyjść z kłopotów jak najszybciej z racji, iż jest dość inteligentną młodą osobą, która mimo wszystko potrafi wydostać się nawet z największego, bagna w jakie się wpakuje. Jest to oczywiście zasługa jej talentu, jaki sama określa jako bycie dzieckiem szczęścia!
Oczywiście, to co już wiesz na jej temat, to nie wszystko. Posiada ona jeszcze wiele ciekawych cech charakteru, lecz nie opisze ich, ponieważ nie chce zepsuć ci zabawy przy poznaniu tej niewiasty...
Wygląd:
Lisbeth to filigranowa dziewczyna, która od pierwszej chwili tworzy wokół siebie aurę niewinności i delikatności. Zdaje się czasem, że wystarczy mocniej ją dotknąć, a ta rozsypie się w pył, jakby była tylko zwykłą marą. Wygląda jak typowa panienka z dobrego domu, a tego wrażenia dopełnia fakt, że każdy jej ruch jest pełen gracji i wdzięku. Zdecydowanie nie wygląda na swój wiek. Ma stosunkowo jasną cerę pozbawioną wszelkich skaz. Jest szczupła, a natura nie pozbawiła jej swoich darów. Patrząc na wzrost, można śmiało powiedzieć, że jest średniej wysokości. Metr siedemdziesiąt pięć zdecydowanie pozwala powiedzieć, że Lisbeth jest za wysoka lub za niska.
Głównie przez niezidentyfikowany kolor oczu, pojawiają się problemy przy dokładnym określeniu wyglądu Lisbeth.
Pierwsze co rzuci nam się w to jej niespotykanie długie włosy. Gęste, lekko pofalowane czarne pasma, sięgają spokojnie do kolan. Zapewne spytacie, czy ich długość nie przeszkadza, jej w codziennych czynnościach - otóż, o dziwo nie, nic z tych rzeczy nigdy jej się nie zdarzyło. Niesforne kosmyki, którym zdarza się opaść na twarz, dziewczyna zatyka po prostu za uszy. Czasem zaplata je w warkocz, jednak zdecydowanie preferuje nosić je rozpuszczone ponieważ kocha zaskakiwać ludzi ich specyficzną długością .
Jeśli chodzi oczy, to sprawa ich barwy jest również skomplikowana. Są raczej niebiesko-zielone, ale opinie na ich temat są różne, jednak fakt ten nie przeszkadza dziewczynie. Lubi być wieczną zagadką, która skłania innych do kontemplowania cech jej wyglądu. W sumie, jej spojrzenie jest trochę tajemnicze, głównie przez otaczający je wachlarz ciemnych rzęs, które swą gęstością nadają swego rodzaju czaru jej spojrzeniu.
Lisbeth jest bardzo dziewczęca nie tylko swym zachowaniem, ale i wyglądem. Ma drobne ciało, delikatne rysy i promienisty uśmiech.
Historia:
Każdy słyszał o Martwym Jeziorze.
Geneza jego nazwy jest tak samo mętna jak woda w nim samym lecz, może to i dobrze? Przynajmniej nikt niepowołany nie kręci się przy nim, dając przy tym spokój zwierzętom oraz nielicznym ludziom zamieszkującym jego obrzeża... Zaraz chwila? Czy ja powiedziałam ludziom? Dobrze, trochę przesadziłam. Tak naprawdę niedaleko owianego mroczną sławą jeziora znajdowała się chata. Zwykła pokryta strzechą, liśćmi i pajęczyną. Dla wielu zbliżających się ku niej zdawała się być już dawno opuszczona.
Każdy również słyszał plotki na temat tej chaty. Podobno była zamieszkiwana przez starą kobietę nazywaną przez mieszkańców Wiedźmą z Martwego Jeziora. Zapytacie zapewne, czemu Inkwizycja nie zainteresowała się tą kobietą? Tego tak na dobrą sprawę nie wie nikt nawet ja. Znając życie, zapewne odpowiedź kryje się gdzieś w aktach ukrytych za murami akademii, lecz kto by chciał tam dobrowolnie zaglądać? Nie... Na pewno nie ja.
Wróćmy jednak do naszej historii. Jak już wszystkim dobrze wiadomo, chata ta zamieszkiwana była przez starą kobietę, lecz mało kto wie, że posiadała ona potomstwo. Dokładniej mówiąc, było to rodzeństwo. Dwie siostry. Pierwsza - starsza miała w przyszłości zająć miejsce swej matki, przedłużając przy tym legendę, o wiedźmie znad jeziora. Druga - młodsza była niczym wrzut na dupie rodziny. Tak naprawdę od chwili, gdy tylko nauczyła się chodzić, była dosłownie wszędzie i można mi wierzyć bądź nie, nikt nie potrafił nad nią nadążyć, lecz każdy mógł z dokładnością co do mili określić, gdzie poniosło młodszą.... Tutaj nadmienić muszę dwie rzeczy, a mianowicie był to wyraźny podział sióstr odnośnie powołania -to pierwsza z nich. Starsza odnajdywała się naprawdę dobrze w naturze. Mówi się, że wręcz ją kontrolowała. Młodsza... Była po prostu małą piromanką, co wyjaśnia czemu z łatwością przychodziło zainteresowanym ją wytropić. Och, proszę się nie śmiać, to nie komedia, lecz dramat!
Dobra na czym to ja? Ach, już wiem
Dni monotonii zlewały się w jedno. Przecież każdemu znudziłoby się poranne wstawanie, prace polecone przez matkę oraz wielogodzinna nauka własnych talentów (czy jak w przypadku starszej siostry) nauka o roślinach, ich wykorzystaniu czy inne pierdoły, jakie nie interesowały młodszej. Ta przecież, mimo biegnących powoli dni oraz lat, nie zmieniła się zbytnio. Nadal była niczym żywe srebro, z tą drobną różnicą, iż przestała już zaznaczać przebytą drogę żywym ogniem, dzięki czemu mogła bezkarnie znikać na wiele godzin z domu. Co wtedy robiła? Tak naprawdę nikt nie wie. Ani jej siostra, ani matka....
Jesteście naprawdę niewdzięczną publicznością... Występowałam w wielu miejscach lecz, po raz pierwszy widzę widownię, jaka ma mnie w dupie... Jeden zapity. Kolejny śpi już na stole. Panienka ma zamiar powiększyć grono słuchaczy o nowe istnienie, lecz ty... Ty jako jedyna mnie słuchasz od początku... Widzę to w twoich oczach i tylko dla ciebie dokończę tę opowieść... Chodź do mnie. Usiądźmy gdzieś z dala od wszystkich. Widzisz. O wiele lepiej. Teraz jednak pozwól, że dokończę ci historię o ostatniej wiedźmie znad Martwego Jeziora.
Jak już mówiłam, wcześniej dni zlewały się im w jeden wielki strumień, jaki zmienił się w lata. Córki dorosły, a matka poddała się działaniu czasu. Następstwem tego była jej śmierć oraz objęcie przez najstarszą roli nowej pani nad jeziorem. Był to dzień naprawdę piękny, a zarazem smutny. Nikt nie podejrzewał, że tamtej nocy obsesja stanie się bramą do tragedii. Jednak po kolei. Był to dość krótki dzień. Pierwszy śnieg otulił las swym płaszczem. Zwierzęta w większości pochowały się oraz zapadły w sen zimowy. Starsza z sióstr zajmowała się tym, co zawsze, czyli przyjmowała osoby, jakie odważyły się przybyć do jej chaty, a w wolnych chwilach pogłębiała swą wiedzę. Młodsza jednak nie była taka pilna. Wprost przeciwnie, znikała na całe dnie w gęstwinach lasu i wracała wieczorami. Tak było i tym razem.
Gdy pierwsze promienie księżyca oświetliły nieboskłon, a świat schował się w mroku, młodsza nie przeczuwała tego, co zaraz przyjdzie jej ujrzeć. Ból... Jedno silne uczucie rozerwało jej serce, gdy dotarła wreszcie do swej enklawy, jaka stała w płomieniach. Zaraz przed domem płonęło ognisko, w którego centrum stał pal z przywiązaną doń jej siostrą.
Słyszała jej krzyk. Czuła swąd palonego ludzkiego ciała. Nie, nie mogła oderwać wzroku. Nie mogła także wykonać żadnego ruchu. Jedyne, do czego była zdolna, to do przywarcia do zimnej ziemi oraz patrzenia. Nic więcej. Po paru minutach krzyki ucichły, a jedyne, co do niej dochodziło, to radość Inkwizycji. Przecież wreszcie pozbyła drzazgi jaka przez wiele lat uwierała ich wielkie ego...
Tamtą noc spędziła, będąc przytuloną do ziemi. Chłonęła jej chłód oraz nie odrywała spojrzenia od zgliszczy własnego domu oraz zwęglonego ciała siostry. Dopiero nad ranem dziewczyna była wstanie się poruszyć, jej krok po raz pierwszy w życiu był cichy oraz ostrożny. Jej dłoń zacisnęła się mocniej na drewnianej rękojeści łuku. Palcami drugiej, wręcz nieświadomie, przesuwała po lotkach strzały. Zawsze ją to koiło, nie wtedy. Tamtego dnia nic nie było wstanie jej uspokoić, mimo wszystko musiała wykonać swój obowiązek przewodnika. Dlatego zdjęła zwęglone ciało swej siostry oraz utworzyła dla niej prowizoryczny grób w miejscu, jakie tylko ona była wstanie odnaleźć... Następnie powróciła do zgliszczy swego domostwa, by przeszukać go. Coś przecież musiało przetrwać.
Hej... nie, nie płacz panienko. Mówiłam, że jest to smutna historia, tylko ty ją doceniasz... Dlatego proszę otrzyj łzy i słuchaj dalej, a zapewniam... Uśmiech powróci na tą piękną twarzyczkę...
Na czym to ja stanęłam? Ach, poszukiwania. Młoda przez parę godzin przeszukiwała zgliszcza, jednak niewiele to dało. Wszystkie dokumenty zostały zniszczone, a wiedza przekazywana z pokolenia na pokolenie spłonęła wraz z jej siostrą. Zdawać by się mogło, że wszystko pozostało utracone. Jednak ta historia nie może się tak skończyć. Widzę zapytanie malujące się na twojej twarzy, więc pędzę z wyjaśnieniami. Mianowicie miejscowa ludność nie wiedziała o tragedii, jaka wydarzyła się w lesie. Dlatego też tamtego dnia do chaty zawitał kolejny petent. Jego mina była oczywiście straszna, gdy ujrzał to pobojowisko.. Pobladł, a w jego oczach zagościła panika. Zapewne myślał, co teraz powie innym bądź coś w podobnym guście. Jednak żadne słowa nie opiszą wyrazu jego twarzy, gdy spomiędzy zgliszcz wyszła najmłodsza z sióstr prosząc go o dwie rzeczy. Po pierwsze miał już nigdy tutaj nie przyjść. Druga prośba była czymś, co wstrząsnęło biednym mieszczaninem. Miał on przecież donieść Inkwizycji...
Widzę twój uśmiech... najwyraźniej już zrozumiałaś, czego dotyczyła ta wiadomość. Była ona przecież informacją o wiedźmie znad jeziora. Żyła i miała się dobrze.... Szczerze sama chciałabym zobaczyć minę inkwizytora w chwili, gdy powrócił do swego domu, a po paru godzinach doszły doń słuchy, że zawiódł. Zapewne nie był z tego powodu szczęśliwy... Jednak trudno. Nikt nie będzie płakać po nim, a tym bardziej nie ostatnia z rodu obciążona tradycją oraz brzemieniem.
Wiem, pragniesz wiedzieć, co się z nią stało...
Plotki mówią, że żyje gdzieś w puszczy. Inni uparcie uważają. że żyje gdzieś między nami w tym uroczym miejscu. Jaka jest prawda? Tego nie wiem. To tylko opowieść... Jednak widzę w twoich oczach to co, widuję często. Nie, nie wierzysz mi... I dobrze. Nigdy nie wiesz, co jest prawdą, a co fikcją...
Zapamiętaj proszę jedno. Nigdy nie ignoruj świata, ponieważ nie wiesz, czym cie zadziwi, a teraz... Proszę o wybaczenie. Czas na mnie. Bywaj moja urocza...
Ciekawostki:
-Jest wizjonerką. Tworzy przy pomocy pergaminu oraz węgla szklice nowych broni (głównie miotających).
-Posiada słabą głowę, dlatego najczęściej pija bardzo rozcieńczony miód pitny.
-Jej organizm nie przyswaja białka zwierzęcego, dzięki czemu najczęściej żywi się ona kaszą czy też papką zbożową. Jak ognia unika nawet suszonego mięsa, przez co w czasie długich wyjazdów często chodzi głodna.
-Cierpi na bezsenność, a gdy już zasypia, najczęściej śnią się jej koszmary przez, którym budzi się zmęczona.
-Jest skrytą artystką. Pisuje po nocach poezję, a czasem i balladę uda się jej napisać.
- Uważa bycie wiedźmą za coś, z czego trzeba być dumnym.
-Zawsze mówi, co myśli.
-Lubi flirtować i na tym się kończy. Lisbeth bowiem nie pozwoliła nigdy nikomu się do siebie zbliżyć.
-Uwielbia otrzymywać podarunki, mimo iż oficjalnie nie przyzna się do tego.
-Najlepiej czuje się w lesie, a jak już przy tym jesteśmy, to trzeba nadmienić jedno. Zawsze marzyła, o tym aby tam zamieszkać.
-Nigdy nie rozmawia o swojej przeszłości czy też rzeczach, jakie mają pozostać w ukryciu.
-Uwielbia zwierzęta. Wręcz je kocha. Dlatego też podróżuje, z małą myszką, jakiej nadała imię, to Desmond.