|
|
| Wnętrze namiotu cyrkowego | |
| Autor | Wiadomość |
---|
Vivian Lambert Leśna Zmora
Liczba postów : 338 Join date : 28/09/2016
| Temat: Wnętrze namiotu cyrkowego Wto Mar 28, 2017 10:34 pm | |
| Ktoś, kto nigdy wcześniej nie odwiedził tego magicznego miejsca, po wkroczeniu do środka przeżyje niemały szok. Wnętrze namiotu okazuje się być o wiele większe, niż podpowiada pierwsze wrażenie po wkroczeniu na teren Cyrku. Aby zapewnić odpowiedni klimat w trakcie przedstawień, oświetlenie stanowią jedynie odpowiednio umiejscowione, pojedyncze lampy. W centrum namiotu znajduje się kolista arena, otoczona dość wysoką barierką, zaś zaplecze dla cyrkowców wydzielono naprzeciwko głównego wejścia do namiotu. Kilka rzędów miejsc dla widzów okala scenę, jednak w razie potrzeby dodatkowi goście mogą spokojnie stanąć w wolnych przestrzeniach. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Wnętrze namiotu cyrkowego Nie Kwi 02, 2017 5:53 pm | |
| Nie mogła wiedzieć, ileż miała szczęścia. Jej matka była jednak czujna. Obserwowała z oddali każde posunięcie swojej córki, od razu węsząc kłopoty, gdy dostrzegła żniwiarzy wokół domu Arnett. Nie traciła czasu; gdy tylko zrozumiała co się święci, posłała gońca z krótkim, pisanym w pośpiechu listem, zaszyfrowanym tak jak zawsze zwykły to czynić. Zdania wyjątkowo były krótkie, jakby urwane. Głosił on mniej więcej: „Jesteś obserwowana. Pod twoim mieszkaniem czatują żniwiarze. Nie powinnaś opuszczać Wishtown, jeśli nie chcesz być złapana. Szukaj znajomych wśród Cyrku - wśród swoich. Cieszę się, że w końcu wybrałaś odpowiednią drogę. Mam nadzieję, że wkrótce się zobaczymy”. Jeśli Arnett wysłuchała niejasnego ostrzeżenia matki, zapewne unikała powrotu do domu. Niestety, nie miała możliwości zabrać z mieszkania najważniejszych rzeczy. Czy miała więc, co wziąć w umówione miejsce? A może poszła do Cyrku tak, jak rozstała się po ostatniej, niefortunnie przebiegającej rozmowie z arcymistrzynią? Pewne było jedno; jeśli chciała zachować życie, powinna trzymać się z daleka od Inkwizycji. Tam nie pochwalano nastawienia Arnett. Nie mówiono głośno o swoim pochwalaniu ani nawet obojętności do rasy wiedźm. Była inkwizytorka, po pewnych poszukiwaniach, powinna znaleźć się więc w miejscu wskazanym przez matkę, najbezpieczniejszym na ziemi, jeśli chodziło o zagrożenie ze strony świętej organizacji. I tak oto wylądowała na przedstawieniu, wyczekując dalszych instrukcji matki, a może usiłując zorganizować swoje życie na nowo, po zupełnie innej stronie barykady. * Występy w Cyrku nie polegały wyłącznie na dostarczaniu rozrywki. Poza nieuniknioną chwilą zapomnienia, dochodziło coś więcej. Każde z przedstawień budziło setki żywych i palących emocji; za sprawą samego wykreowanego obrazu, powodującego u obserwatora reakcje, których on sam nie był świadom: łzy w oczach, wstrzymanie oddechu, napięcie mięśni w oczekiwaniu na rozwój wydarzeń, przytknięcie dłoni do ust, aż po okrzyki zdumienia. Wraz z nieustannym zdziwieniem po fakcie – „skąd wzięły się te ślady paznokci na wnętrzu moich dłoni?”. Ulga naprzemiennie przeplatała się ze zwątpieniem, radość z przejmującym smutkiem, euforia z rozczarowaniem. Występujący robili wszystko (och, dosłownie wszystko), by na ten krótki moment porwać widza, zająć całą jego uwagę, aż do otrzymania nagrody za swój trud – gromkich oklasków przypieczętowujących przedstawienie. I wbrew mijającemu czasowi i częstym występom, artyści wciąż potrafili zaskoczyć swoim kunsztem. Tego wieczoru nie było inaczej. Zapowiedziany został iluzjonista wraz ze swoją urokliwą asystentką, powodując takie poruszenie wśród tłumu, aż zdawać by się mogło, że ich pokazy są główną atrakcją całego cyrkowego zgromadzenia. Unosząca się ładne dwa metry nad ziemią kobieta niewątpliwie powodowała u zgromadzonych pytania „jak to możliwe!?” wraz z przyspieszonym biciem serca… a jeśli wewnątrz namiotu znalazłby się również przypadkowy inkwizytor – stanu przedzawałowego. Duet z powodzeniem łamał wszelakie prawa fizyki, rozkoszując się okrzykami pochodzącymi z widowni. Piękne to było przedstawienie, uwieńczone w dodatku idealnym zejściem ze sceny! Podczas braw i wiwatów, piękna asystenta zwyczajnie zniknęła w dymie, podczas gdy iluzjonista, porywając jeszcze jedną z rzuconych mu róż, opuścił okrągłą scenę o własnych nogach. Kolejne z przedstawień zapowiadało się równie emocjonująco. Na widowni zaczęło się robić gorąco i duszno, ale nikomu nie przeszło przez myśl, aby opuścić namiot przed finałem pokazów. Tym razem przed widzami zawitała większa grupa cyrkowców, ubranych w pstrokate, przylegające stroje. Rozpoczęli swój pokaz niewinnie, lecz nikogo to już nie zwiodło, publiczność była gotowa na wybuch w dowolnej postaci. I stało się - zgromadzeni, jak jeden mąż wzięli głęboki oddech, gdy w ruch poszły noże, którymi cyrkowcy poczęli żonglować, wykonując przy tym akrobacje zdecydowanie zaprzeczające posiadaniu przez nich jakichkolwiek kości. Wymieniali się ostrzami tak sprawnie, jakby podawali sobie pluszowe piłki, a nie zabójcze narzędzia. Do czasu. Radosną muzykę przeszył krzyk. Krótki, wysoki. Pośród setki równoczesnych i mieniących się kolorów, tylko nieliczni mogli zarejestrować od razu co się wydarzyło. Jedna z artystek ujęła rzucone ostrze nieodpowiednią ze stron, raniąc dotkliwie swoje palce i wnętrze dłoni. Pociekła krew. Z widowni napłynęły okrzyki przerażenia, niosące się jak fala, rozprzestrzeniające się po całej jej długości. Dziewczyna grała dalej, mimo wszystko – tak ją uczono, przykazano kontynuować przedstawienie, niezależnie od tego, co by się nie działo. Wytarła krew o jaskrawe odzienie, hamując ból i ogarniającą ją słabość. Pokaz skończył się jednak szybciej, muzyka została urwana, a oklaski po nim rozległy się niepewnie. Nikt nie prosił o bis, nikt nie śmiał zatrzymywać krwawiącej dziewczyny dłużej. Rozległo się małe zamieszanie; publiczność straciła zainteresowanie sceną, rozmawiając ze sobą ściszonymi tonami, które i tak spotęgowane emocjami rozbrzmiewały po całej szerokości namiotu. Artyści kłaniając się, odeszli, przygnieceni swoją porażką. Donośnym tonem zapowiedziano kolejną ze scen, przekrzykując zgromadzonych, a nawet rzucając niezbyt trafny żart o ostatnim występie. Tym razem na scenę miała wkroczyć treserka bestii, znana już w swoim fachu, jeśli nie najlepsza w tym, co robi. Rozbrzmiała muzyka. Vivian miała chwilę tylko dla siebie. Kilkanaście minut, niewiele dłużej. Tyle czasu dostała, aby widzowie zapomnieli o poprzedniej z porażek. Musiała przebić się przez ich sceptyczne nastawienie, oczarować ich i jak to zwykle w Cyrku bywało – skraść ich serca na nowo. |
| | | Vivian Lambert Leśna Zmora
Liczba postów : 338 Join date : 28/09/2016
| Temat: Re: Wnętrze namiotu cyrkowego Pią Kwi 07, 2017 12:51 am | |
| Vivian nie obserwowała wcześniejszych występów. W milczeniu stała tuż obok klatek z Koszmarami, po raz kolejny przypominając sobie plan swojego pokazu. Jak zawsze wszystko musiało być dopięte na ostatni guzik, a poza standardowym układem treserka miała w zanadrzu sposoby postępowania w razie niespodziewanych wypadków. Niby nigdy wcześniej nie była zmuszona ich użyć, jednak... Doświadczenie nauczyło Vivian, że należy spodziewać się nawet niemożliwego. Przedstawienie przebiegało tak jak zwykle; artyści wymieniali się, muzyka grała a publika nagradzała wysiłek gromkimi brawami. Vivian, wiedząc, iż jej kolej zbliża się nieubłaganie, przygładziła jeszcze swój standardowy strój i poprawiła czarny cylinder z woalką. Dzisiejszego wieczoru czarownica występowała z zaledwie jednym Koszmarem - stworem posturą przypominającym byka. W kłębie przewyższał swoją treserkę, a zamiast pyska posiadał paszczę dzikiego kota z imponującymi kłami. Dość długie, czarne futro pozwalało na pewny chwyt, o ile ktoś odważyłby się wejść w zasięg dwóch ogonów, zakończonych plątaniną sierści i wystających z niej kolców. Koszmar już od dawna znajdował się w Cyrku, jednak minęło trochę czasu, odkąd ostatni raz został pokazany publiczności. Gdyby nie pewien przyszły popis, który Vivian zaczęła przygotowywać razem z Rachel, być może jeszcze długo pozostałby w cieniu ciekawszych stworów. Za przykład takiego służyło drugie monstrum ze wspólnego występu, jeszcze nie wyniesione po wcześniejszych próbach. Specjalna, wzmacniana magią skrzynia odizolowywała Koszmar od tak smacznych ludzi, krzątających się dookoła. Jeśli zaś mowa o krzątających się ludziach... Coś wyraźnie się nie zgadzało. O ile zwykle przedstawieniom towarzyszyły emocje, teraz pojawił się też zamęt. Cyrkowcy szeptali między sobą, a atmosfera pełna entuzjazmu i ekscytacji zabarwiła się nerwowością. Vivian nie zdążyła się jeszcze zorientować w sytuacji, lecz przeczucie podpowiadało, iż wciąż trwający występ nie wyszedł tak, jak powinien. Chciała iść zaczepić prowodyra, gdy nagle poczuła czyjąś dłoń, delikatnie zaciskającą się na jej łokciu. Treserka odwróciła się dość gwałtownie i stanęła oko w oko z jedną z najdziwniejszych masek, jakie miała okazję widzieć. Tylko jedna osoba lubowała się w takiej estetyce. - Wystąpmy razem - szepnęła tajemniczo Rachel. - Molly się pokaleczyła. Wiesz, co to oznacza dla przedstawienia, prawda?...Owszem, wiedziała. Dramat i niepowodzenie są w stanie przyćmić nawet najwspanialszą sztukę. Jednak propozycja akrobatki oznaczała całkowitą zmianę dotychczasowych planów. Na dodatek Vivian wciąż zastanawiała się, co jeszcze dodać do ich wspólnego popisu, jak go ulepszyć, dopracować, aby na pewno zachwycił publiczność, jednak... Czy był w tym jakikolwiek sens? - Nie wiem, czy to dobry pomysł... - zaoponowała, choć bez przekonania. - Lepszego momentu nie będzie. Sama to czujesz, prawda?Nie czuła, chociaż zdążyła już oszacować, iż ta niespodziewana zmiana może wyjść przedstawieniu na dobre. Rachel, wiedząc już o swoim triumfie, zajęła się poinformowaniem prowodyra i muzyka o nowej wersji występu. Jeśli nikt nie wyraził sprzeciwu, Vivian uwolniła obydwa Koszmary, wcześniej przejmując kontrolę nad ich umysłami. Nie pozostało jej wiele czasu na przygotowanie, więc kiedy tylko poprzedni artyści zeszli ze sceny, umieściła stwora z mocą idealnego kamuflażu w odpowiednim miejscu. Akrobatka już zdążyła udać się do innej części namiotu, gotowa do rozpoczęcia sztuki w każdej chwili. Gdy nadszedł właściwy czas, treserka opuściła zaplecze razem z bykopodobnym stworem. Lekkie zdenerwowanie odeszło w zapomnienie, pozostała jej jedynie koncentracja i idealne zgranie Koszmarów z ruchami akrobatki, która lada moment również pojawi się przed publicznością. Na początek jednak Vivian zdecydowała się rozgrzać widzów i zademonstrować im groźnego Koszmara w galopie urozmaiconym paroma sztuczkami. ~ Rachel wyraziła zgodę na wykorzystanie jej postaci jako npc na czas występu <3 |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Wnętrze namiotu cyrkowego | |
| |
| | | |
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|