Życie między ludźmi, było nie lada wyczynem dla Azazel. Dziewczyna nie miała pojęcia jak ma sobie z tym wszystkim poradzić. Przyszłość zapowiadała się nie tylko szczęśliwa, ale i też pełna niebezpieczeństw. Musiała być ostrożna i to podwójnie. Nie wiedziała nadal kto jest jej matką. A co jeśli to Królowa wiedźm? Wszelkie potworne myśli przychodziły młodej Azi do głowy. Wszystko dawało jej znaki, że powinna być bardzo ostrożna a już na pewno teraz. Nikt nie wiedział, że jest pasierbicą Inkwizytorki, mało tego, nikt nie mógł wiedzieć, że jej zmarły mąż to Ojciec Azazel. Niestety, obawy były coraz bardziej realne, gdy uświadomiła sobie, że Fanny mogła już wiedzieć chociaż odrobinę to kim jest. A to, nie wróżyło niczego dobrego. Mało tego, czemu była ciągle ukrywana? Czemu nie mogła wychodzić nigdzie poza tereny lepianki? Czemu musiała uciekać z domu nocami, by poznać życie w mieście? Znała tylko kilka wiedźm. Nie wiedziała kim są inne, jak wyglądają. Dla Azi życie toczyło się ciągle w czterech ścianach lepianki i księgach jakie posiadała. Rozglądając się dookoła nie wiedziała co ma powiedzieć. Nie mogła zabrać ksiąg do siebie, nie mogła ich mieć. Westchnęła pod nosem i skinęła głową.
- Dobrze. Ale będę mogła korzystać z nich? Nadal się uczę, wiem co w nich jest, ale czasem jeszcze wolę się upewnić czy nie popełniam źle mieszając zioła, czy wykonując kilka...rzeczy.
Dodała nieco zmieszana. Czasem jeszcze korzystanie z magii nie do końca było dla niej łatwym, wolała się upewnić, że wszystko jest tak jak powinno. Po chwili miała spakowane księgi. Niestety, nie było ich kilka sztuk, a kilkanaście. Wszystkie stare i bardzo cenne. Szare stronice, odręcznie pisane nie przez jedną wiedźmę a przez kilka. Zerknęła jeszcze na matkę i lekko się uśmiechnęła. Zabrała ze sobą jeszcze koszyk, w którym została przyniesiona oraz najcenniejsze rzeczy. Pamiątki jakie miała. Wisior nadal wisiał jaj jej szyjce, więc nie musiała się o nic martwić. Gdy znalazła się przed chatą Cicho westchnęła. Spojrzała na chatę i odłożyła kosz nieco dalej.
- Spalę go, lepiej by nie trafiła tutaj żadna wiedźma, która może odczytać co się tutaj działo.
Dodała z lekkim uśmiechem. Musiała spalić chatę. Bezpieczniej nie tylko dla niej, ale i dla Inkwizytorki. Matka, nie mogła trafić w ręce wiedźm. Wiedziała, że obie będą miały potem problemy. Wzięła głęboki wdech i skupiła się na chwilę. W chacie płonął ogień, w kominku więc skupiła swe myśli na nim a jej dłoń po chwili posiadała w sobie kulę ognia. Obserwowała jak kula nabiera na sile i jasności, by po chwili rzucić nią w chatę. Lepianka w mig znalazła się w ogniu. Dla tego Azazel poczuła żal ale i radość. Odetchnęła z ulgą i spojrzała na matkę.
- Możemy ruszać.
Zgodziła się biorąc rzeczy na ramię i koszyk pod pachę. Zakupy...już nie mogła się doczekać.
zt x2