IndeksSzukajRejestracjaZaloguj

Share
 

 Skarpa

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2
AutorWiadomość
Vivian Lambert
Leśna Zmora
Vivian Lambert

Liczba postów : 338
Join date : 28/09/2016

Skarpa - Page 2 Empty
PisanieTemat: Skarpa   Skarpa - Page 2 EmptyPon Lip 24, 2017 1:58 pm

First topic message reminder :

Na wysokości nie większej niż dwieście metrów, na bliższej miastu stronie góry znajduje się dość stroma, naturalna skarpa. Wieńczy ona prawie że owalną, rozległą polanę, z drugiej strony ograniczoną lasem. Ten skrawek ziemi pozbawiony jest wyższej roślinności, dodatkowo znajdują się na nim spore kamienie, które spokojnie mogą służyć za wygodne siedziska. Polana jawi się jako idealne miejsce na odpoczynek czy nawet rozbicie obozu, jednak otaczająca ją bór jest gęsty, a prowadzące przez niego przejścia nie są znane każdemu. Mimo to spotkać tam można wypaloną trawę, świadczącą o wzniecaniu ogniska w tymże miejscu.
Cały urok tego zakątka wychodzi na jaw dopiero po zmroku, gdy, siedząc na krawędzi, można w spokoju obserwować gwiazdy.
Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t359-vivian-k-lambert#3494

AutorWiadomość
Vivian Lambert
Leśna Zmora
Vivian Lambert

Liczba postów : 338
Join date : 28/09/2016

Skarpa - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Skarpa   Skarpa - Page 2 EmptySob Mar 31, 2018 7:26 pm

Inkwizytor zaczerpnął gwałtownie powietrza, gdy tylko kawał materiału przestał blokować mu usta, choć zaraz skrzywił się z bólu, gdy złamane żebra przypomniały o sobie w wyraźny i ostry sposób. Lecz co z tego. Dostał szansę, by swobodnie przemówić. I nie zamierzał jej zmarnować.

- Tchórzliwa suka! - ryknął nagle, głosem zniekształconym przez świeże oparzenie policzka. - No dalej, rozwiąż mnie! Wypruję ci flaki i dołączysz do tej swojej, tfu, przeklętej rodziny! Wszyscy razem będziecie gnić w piekle, gdzie wasze pierdolone miejsce!

Nie zaważał na inne wiedźmy, nie zaważał na ich przewagę liczebną. Dyszał ciężko, choć płytko, a jego oczy lśniły szaleństwem. Czystym szaleństwem, niekontrolowaną mieszanką nienawiści i gniewu, bólu i strachu przed... strachu przed rolą ofiary. Dotkliwsze było dlań ranienie psychiki i dumy niż ciała, choć lada moment zapewne miało się to zmienić.

Warknął jak rozjuszone zwierzę, gdy Astaroth złapała go za włosy, zerkając z mimowolnym niepokojem na ostrze w dłoni kobiety. Wyrywał się, a jakże, jednak i tak nie zdołał umknąć przed cięciem. Gniewny syk przeszył powietrze, a mężczyzna poczuł świeży posmak krwi w ustach. Splunął niezdarnie, lecz nadaremnie.

Na prośbę Astaroth zareagowała niemalże od razu wysoka czarownica, uprzedzając tym samym Melvę. Miała silne ręce chłopki, dzięki czemu bez problemu unieruchomiła osłabionego przez ból mężczyznę. Cyrkówka miała doskonałe pole do popisu, śledzonego przez oczy pozostałych kobiet. Żadna nie odezwała się ani słowem, gdy Astaroth grzała ostrze; nawet ta najwrażliwsza z nich. Tortury nie stanowiły stałego elementu samosądu, jednak dzisiejszej nocy nikt nie śmiałby odmówić cyrkówce prawa do odebrania zapłaty za krzywdy. Sam inkwizytor doskonale wiedział, co go czeka, jednak wcale nie spokorniał.

Przeklął szpetnie i obrzucił Astaroth wiązanką wyszukanych obelg, nie zwracając wcale uwagi na ostrzegawcze szarpnięcie wysokiej czarownicy. Częściowo uspokoił go dopiero ból w boku, wzmagający się przez każdy zbyt gwałtowny ruch. Gdy cyrkówka rozdarła mu ubranie, mogła bez problemu dostrzec pojawiający się powoli siniec. Oddech mężczyzny był ciężki i urywany, a pogorszył się jeszcze bardziej, gdy kobieta zaczęła ciąć.

Nie zaczął krzyczeć tak od razu. W końcu lata treningu na inkwizytora nauczyły go odporności na ból. Przez jego zakrwawione usta przemknęły się jedynie ciężkie stęknięcia, dopełniające owe swoiste preludium brutalnej sztuki. Wysoka czarownica wzmocniła uścisk, szykując się na kolejne próby oswobodzenia się. Melva wznowiła swój spacer z rękoma skrzyżowanymi na piersi, jak zahipnotyzowana wpatrując się w akt tortur. Carina i jej kuzynka zbliżyły się nieco, obydwie pełne nieśmiałej fascynacji. Wszystkie skupiły się na tym, co może wydarzyć się lada moment.

I nikt nie zauważył, że zawoalowana postać zniknęła z miejsca, w którym tkwiła dotychczas praktycznie w bezruchu.

Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t359-vivian-k-lambert#3494
Astaroth
Połykacz ognia
Astaroth

Liczba postów : 397
Join date : 06/02/2016

Skarpa - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Skarpa   Skarpa - Page 2 EmptySob Maj 26, 2018 12:29 pm

Z każdym kolejnym słowem wymawianym przez Inkwizytora Astaroth czuła coraz większy gniew i ból. Wszystko, o czym chciała zapomnieć, wracało do niej z siłą porównywalną do niszczycielskiego tsunami. Musiała z całej siły powstrzymywać się, żeby nie zakończyć cierpień mężczyzny tu i teraz, żeby nie zatopić ostrza noża po samą rękojeść w jego trzewiach. Mogła to zrobić, ale wiedziała, że nie o to chodziło. Żniwiarz miał odczuć cierpienie, jakie sam zadał.
- A więc podzielisz ich los - powiedziała głosem wyjątkowo spokojnym, wyzutym z emocji, płaskim. Kompletnie nieodzwierciedlającym wojny, jaka toczyła się w jej sercu i umyśle.
Nic nie mogło jej teraz powstrzymać. Ani wyrywająca się i plująca jadem ofiara, ani ewentualne protesty innych wiedźm, które na szczęście przyjmowały każdy jej ruch z wyrozumiałością. Ognista skinęła głową do wysokiej chłopki w ramach podziękowania. Po krótkim wstępie, podczas którego Astaroth nadal walczyła ze sobą, żeby nie zakończyć tego tu i teraz, obróciła nóż w dłoni i spojrzała na nagi tors mężczyzny. Zacisnęła dłoń na rękojeści, aż jej kłykcie zbielały, a następnie znowu przyłożyła ostrze do skóry Inkwizytora. Powoli nacinała ją, aż rany zaczęły się łączyć ze sobą i układać w słowa. "Śmieć". "Morderca". "Pies Arcymistrzyni". Jego ciało pokrywało się coraz to nowszymi i bardziej wymyślnymi obelgami, ciętymi coraz głębiej, aż nie starczyło miejsca na więcej, a ognista z goryczą spostrzegła, że nijak nie zaspokaja to jej chęci zemsty ani nie zabija jej wewnętrznego bólu. Nie chciała, aby Żniwiarz to zobaczył. Nie mogła dać mu tej satysfakcji, pokazać słabości.
- Odsuń się - poleciła wiedźmie, która go trzymała, a gdy ta spełniła jej prośbę, sama chwyciła mężczyznę i zbliżyła się do niego. - Do zobaczenia w piekle - powiedziała, patrząc mu głęboko w oczy, a następnie kopnęła go tam, gdzie żaden mężczyzna nie chciałby być kopnięty i szarpnęła go mocno, zmuszając do upadnięcia koło ogniska.
Reszta potoczyła się szybko. Ogień wydostał się poza wyznaczony okrąg i sięgnął ubrań Inkwizytora, podsycany mocą Astaroth, która skupiła się w pełni na utrzymaniu płomienia i jednoczesnym trzymaniu go z daleka od innych rzeczy, które mogły się zająć. Patrzyła z wyższością na płonącego Żniwiarza. Kat stał się ofiarą, owce zjadły wilka. Przez moment zastanawiała się, czy nie posunęła się za daleko, czy nie zniżyła się do jego poziomu, ale odsunęła od siebie tę myśl. Ona jedynie pomściła swoją rodzinę i inne wiedźmy, które padły ofiarą mordercy. Sprawiedliwości stało się zadość.
Więc czemu nie czuła się lepiej, gdy patrzyła na płonące ciało i słuchała rozdzierającego wrzasku roznoszącego się po lesie?
Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t239-call-to-priests-and-call-to-gods-my-name-is-astaroth
Vivian Lambert
Leśna Zmora
Vivian Lambert

Liczba postów : 338
Join date : 28/09/2016

Skarpa - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Skarpa   Skarpa - Page 2 EmptyPon Sty 14, 2019 4:13 pm

Nikt nie śmiał przerywać, nikt nie próbował kwestionować działań Astaroth. Żadna czarownica nie śmiała zabrać głosu, nawet Melva, która zwykle chętna była do komentowania i podjudzania. Przestrzeń wypełniał jedynie ciężki oddech inkwizytora i obelgi, które wkrótce znów miały przerodzić się w krzyk bólu. Stało się to tuż po tym, jak wysoka czarownica usunęła się na bok, dołączając do pozostałych obserwatorek. Mężczyzna zwinął się na ziemi w bólu, przeklinając nienawistnie magię, wiedźmy, samą Astaroth...

A potem wszystko potoczyło się szybko.

Wrzask. Wrzask identyczny jak ten, który rozlegał się na rynku za każdym razem, gdy Inkwizycja ku uciesze gapiów rozniecała ogień pod stopami skazanej. Mężczyzna wył w agonii, szarpał się, tarzał, instynktownie próbując powstrzymać, ugasić płomienie. Na próżno. Nic nie mogło stłumić magicznego ognia, który pożerał ciało żniwiarza bez krzty litości. Nie było już tu miejsca na świadomość swoich win; wszystko, wszystko przepadło. Pozostały jedynie pierwotne reakcje. Uciekaj. Zgaś to. Wyrwij się. Ratuj się. Wrzaski powoli cichły, gdy siła inkwizytora słabła, a rany zaczęły uniemożliwiać mu dalsze funkcjonowanie. Już nie mógł krzyczeć, rzęził jedynie, a ciało jego nieruchomiało na ziemi, u stóp Astaroth.

Wkrótce zapanowała cisza, przerywana jedynie ponurym szumem liści.

Melva poruszyła się jako pierwsza z obserwatorów. Pewnym krokiem podeszła do ciała i, nie zwracając uwagi na ewentualne protesty Astaroth, jednym machnięciem dłoni odsunęła płomienie z okolic głowy mężczyzny. Bez krzty zawahania czy obrzydzenia przyłożyła dłoń do jego szyi, szukając choćby znikomego śladu tętna. Nie bała się nagłego ataku, nie od wroga w takim stanie.

- Martwy - zawyrokowała nadzwyczaj spokojnym głosem, od razu się prostując. Inkwizytor zdawał się utracić jej zainteresowanie w momencie, w którym wyzionął ducha. Za to Astaroth... Melva utkwiła w niej intensywne spojrzenie, które nie zdradzało nic poza głębokim zainteresowaniem.

- Dobra robota. Pomściłaś swoich bliskich. Teraz możesz odpocząć - powiedziała cicho. Czyżby wyczuła rozdarcie, jakie kryło się w sercu cyrkówki? Och, bynajmniej. Kobieta odwróciła się w stronę obserwatorek z sabatu, następne słowa, a raczej rozkaz, kierując do nich:

- Pozbądźcie się ciała. Nie zdołają go już rozpoznać, więc na nic mi się nie przyda.

Ton jej głosu wskazywał, że nie ma zamiaru przyjmować sprzeciwu. Od nikogo. Po twarzach czarownic przebiegł ledwo widoczny grymas. Zazwyczaj nie było pośpiechu.

- Jak zwykle, brudna robota spada zawsze na nas, bo ty umiesz tylko bawić się ogniem - mruknęła w końcu Carina po chwili ciszy, wydymając przy tym policzki jak obrażone dziecko. Melva zdała się puścić przytyk mimo uszu. Telekinetyczna nie miała innego wyboru, jak zastosować się do polecenia. Czarownica skrzyżowała ręce na piersi i pociągnęła ciało przy pomocy swojej mocy.

-  Pewnego dnia sama będziesz sprzątać, zobaczysz. Sama wręczę ci łopatę - mruknęła jeszcze, tym razem bardziej do siebie niż do Melvy. - Chodźcie, dziewczyny. Poczekaj na mnie, Astaroth. Wrócimy razem na sabat, dobrze? - dodała jeszcze, uśmiechając się niewinnie do Ognistej.

Melva niecierpliwiła się, widać to było po niej. Gdy tylko zostały same, podeszła do Astaroth, przez moment wykonując gest, jakby chciała położyć jej dłoń na ramieniu. Powstrzymała się jednak, miast tego krzyżując ręce na biuście.

- Każda z nich straciła przez Inkwizycję coś więcej, niż tylko swobodę bycia sobą - wyjaśniła, kiwając głową w kierunku, w którym zniknęły czarownice z sabatu. - Choć muszę przyznać, że minęło trochę czasu, nim wszystkie przełamały się, by odpłacić się tym psom. Więcej, by całkowicie zobojętnieć. Ty wydajesz mi się inna, Astaroth. - Kobieta umilkła na moment, nie spuszczając rozgorączkowanego spojrzenia z cyrkówki. - Zabijałaś już? Nie zaprzeczaj. Nie zawahałaś się ani przez moment.

Nie przejawiała za grosz współczucia względem Astaroth. Oczekiwała odpowiedzi, a jej umysł pracował intensywnie, analizując wydarzenia z egzekucji i kalkulując to wszystko. W świecie Melvy wszystko przekładało się na liczby. Zabijało się bądź ponosiło się śmierć. Wszystko sprowadzało się do tego, która strona pierwsza straci wszystko.

- Opowiedz mi o sobie więcej - zażądała. - Kim jesteś?

Nieprzyjemną atmosferę przerwał nagle znajomy głos. Znajomy na tyle, by twarz Melvy najpierw zastygła w zdziwieniu, a zaraz wykrzywiła w sztywnym, szyderczym uśmiechu.

Na teren niedawnej egzekucji wpadły dwie osoby. Ciężko było stwierdzić, która ciągnęła drugą, choć zdecydowanie postać niedawno kryjąca się w cieniu wyglądała na spokojniejszą, mniej rozemocjonowaną. Druga zaś oddychała ciężko, jakby właśnie przed momentem biegła, a na jej twarzy malowały się delikatne rumieńce. Każdy, kto miał okazję już nieco dłużej znać Vivian, nie mógł mieć żadnych wątpliwości, że nie jest to oznaka tylko lekkiego poruszenia. Czarownica rozejrzała się po otoczeniu, wzrokiem wędrując raz po raz od Astaroth do Melvy. Nie mogła widzieć śladów krwi na ziemi, jednak paskudny odór, który jeszcze unosił się w powietrzu, zdradzał zbyt wiele. Treserka bestii zacisnęła usta w wąską kreskę.

- Wynoś się stąd.

Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t359-vivian-k-lambert#3494
Astaroth
Połykacz ognia
Astaroth

Liczba postów : 397
Join date : 06/02/2016

Skarpa - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Skarpa   Skarpa - Page 2 EmptySro Lip 10, 2019 9:24 am

Widok płonącego, skwierczącego ciała inkwizytora, który jeszcze chwilę temu wrzeszczał w agonii i próbował jakkolwiek ulżyć sobie w cierpieniu przyprawiłby innych w najlepszym wypadku o dreszcze. Astaroth usilnie próbowała utrzymać maskę bezdusznego kata, ale nie mogła powstrzymać demonów wpełzających jej do głowy. Płomienie tańczące po skórze, swąd palonego ciała, krzyki. Już to kiedyś widziała, ale wtedy nie mogła zrobić absolutnie nic, żeby uratować swoich bliskich. Nie mogła nic zrobić, aby pomóc konającym wiedźmom poddawanym egzekucji na rynku, ku przestrodze dla innych. Teraz to ona panowała nad wszystkim, skazując jednego z winnych swojego cierpienia na długie męki. Ale ulga nie nadchodziła. Nadal czuła się beznadziejnie, nawet gdy inkwizytorski pies wydał z siebie ostatni jęk.
Nie protestowała, gdy Melva podeszła do ciała, ale nie kryła zdziwienia, gdy płomienie znad niego momentalnie ustąpiły. Druga ognista wiedźma? Czyli cały czas mogła coś zrobić, ale nie chciała jej przeszkadzać? Zresztą, kogo As chciała oszukać: gdyby ktokolwiek próbował wejść jej w paradę w momencie, gdy trwała w morderczym szale, podzieliłby los tamtego nieszczęśnika.
Nie potrzebowała potwierdzenia. Nikt nie przeżyłby czegoś takiego, a nawet jeśli jakimś cudem by mu się udało, nie dałby już rady wydostać się z lasu. Astaroth tkwiła w miejscu ze wzrokiem wbitym w ciało inkwizytora. Nie mogła przestać patrzeć na swoje dzieło, chociaż czy była z niego w ogóle dumna? Czy to aby na pewno była "dobra robota"? Z drugiej strony, przecież gdyby było na odwrót i to Żniwiarz przemieniłby ją w węgiel, na pewno zostałyby mu wręczone gratulacje. "Nie pomściłam. Została ich jeszcze cała masa" - cisnęło jej się na usta, ale nadal milczała. Chociaż w jej sercu tliła się szczera nienawiść do Inkwizycji, która z każdym dniem odbierała jej coraz więcej, raczej nie chciała tego powtarzać. Ktoś jej kiedyś powiedział, że cena zemsty jest słona. Być może skusiłaby się, gdyby wiedziała, że jakkolwiek uśmierzy to jej ból. Póki co, nie zapowiadało się na to.
Uniosła spojrzenie na Carinę i Melvę i potaknęła. Chciała sama zaproponować zakopanie ciała, bo w końcu wszystko to była jej sprawka i nie było sensu, aby inni babrali się w krwi, którą sama przelała, lecz nogi miała jak z kamienia. Nie mogła ruszyć się ani o centymetr, jakby bała się, że od razu runie na ziemię.
W ten sposób została sama z drugą ognistą wiedźmą, która nie wydawała się być dla niej dobrą podporą w tym momencie. Jeszcze na samym początku chciała być w miarę miła, bo przecież Melva nie zrobiła jej nic złego, ale im bardziej brnęła, tym bardziej irytowała Astaroth. Nie chciała teraz o tym rozmawiać. Nie chciała być zaliczana do grona zobojętniałych mścicielek. Już zaczęła lekko kręcić głową na pytanie o to, czy zabijała. Nikt nigdy nie zginął z jej ręki, nigdy bezpośrednio i z premedytacją nie pozbawiła kogoś życia. Ale Melva wiedziała lepiej. I to ją wkurzyło.
- To nie twój zasrany interes - odwarknęła, chcąc uciąć tę rozmowę raz a dobrze. Poczuła się przyrównywana do tych wszystkich inkwizytorskich psów, które najpierw gryzły, a potem myślały. Przez to jeszcze bardziej poczuła się, jakby upadła do ich poziomu. - Jestem tylko artystką, która skorzystała z okazji. Nikim więcej - rzuciła i odwróciła się od wiedźmy. Chciała już wrócić na sabat. Zapomnieć o tym, co się tu stało, a potem udawać, jakby przez cały czas nigdzie się stamtąd nie ruszała.
Nie udało się. Obie zostały przyłapane na gorącym uczynku, a ognista poczuła dziwną gulę w gardle, gdy zobaczyła Vivian. Już mniej ruszyłby ją widok którejkolwiek z poznanych tej nocy wiedźm. Tych pewnie więcej już nie spotka, ale z treserką bestii miała mieć jeszcze do czynienia codziennie przez długi czas. Tak jej się przynajmniej wtedy wydawało.
Nie była pewna, czy słowa te skierowane były do niej, czy do Melvy, ale sądząc po jej poprzednich słowach o tym, jak reszta sabatu nie podziela jej praktyk, skłaniała się raczej ku tej drugiej opcji. Nie chciała bronić ani jej, ani siebie. Nie mogła wmówić im, że przed chwilą paliły świeżo zarżniętego dzika i dlatego tak śmierdzi. Mogła tylko próbować lekko załagodzić sytuację.
- Spokojnie, Vivian. Wszystko ci wytłumaczę - zaczęła delikatnie, nie chcąc rozgniewać jej jeszcze bardziej. Spojrzała jednocześnie na drugą postać. Kto to był?
Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t239-call-to-priests-and-call-to-gods-my-name-is-astaroth
Vivian Lambert
Leśna Zmora
Vivian Lambert

Liczba postów : 338
Join date : 28/09/2016

Skarpa - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Skarpa   Skarpa - Page 2 EmptyPią Sie 16, 2019 5:53 pm

Melva zacisnęła mocno usta. Spojrzenie, jakim mierzyła Astaroth, w ułamku sekundy zrobiło się chłodniejsze, bardziej drapieżne, jakby kobieta rzucała Ognistej wyzwanie... lub przyjmowała je. Postąpiła krok w kierunku cyrkówki, gdy ta odwróciła się do niej plecami.

- Już nie tylko - odgryzła się Melva, wytykając czarownicy niewygodną prawdę. - Wzięłaś to, co należało do ciebie i teraz próbujesz od tego uciec? Zawodzisz mnie, Astaroth.

Oparła dłonie na biodrach. Choć wcześniejsza krnąbrność Ognistej starła zadowolenie z ust Melvy, teraz wiedźma uśmiechała się znowu, swoim grymasem wyrażając jedynie kpinę. Lubiła pewne siebie czarownice, to fakt. Takich nie trzeba było prowadzić za rękę. Nie znosiła jednak, gdy miały zdanie jakkolwiek odmienne od jej własnego. Melva chętnie ciągnęłaby dalej tę dyskusję, zatrzymując nawet cyrkówkę w miejscu siłą, gdyby nie przerwało jej wtargnięcie owych dwóch osób.

Atmosfera znów stężała, dając się we znaki napięciem nawet dotkliwszym, niż przy wcześniejszym samosądzie. W przeciągu krótkiej chwili całkowitego milczenia wszystkie zebrane osoby mogły się sobie dokładnie przyjrzeć. Szok i złość na twarzy Melvy, gwałtowne wzburzenie pod maską pozornej obojętności Vivian, gesty nagłej niepewności w mowie ciała tajemniczej postaci... Wszystkie te emocje zawisły przez moment w przestrzeni, na sekundy przed wybuchem...

- Po co ją tu przyprowadziłaś, Mario? - warknęła Melva do postaci okutanej w szaty, na co ta jedynie przekrzywiła głową i uniosła wolną dłoń w kierunku twarzy, jakby dziwiła się reakcji Melvy. Ta zjeżyła się jeszcze bardziej, posyłając Vivian niezaprzeczalnie wrogie spojrzenie. - Sądziłaś, że padniemy sobie w ramiona? Nie ma tu miejsca dla zdrajców.

Treserka bestii prychnęła i wreszcie wyrwała się z uścisku Marii. Ruszyła od razu w kierunku Astaroth, nie zaszczycając Melvy nawet jednym spojrzeniem. To też nie spodobało się kobiecie, która przeniosła wzrok z Vivian na Astaroth i z powrotem, wyraźnie szykując się do wyrzucenia z siebie jakiś słów. Drgnęła nawet, jakby miała ruszyć w przód, podejmując nagle jakąś akcję, jednak nim na cokolwiek się zdecydowała, znieruchomiała. Coś przyszło jej do głowy, czegoś się domyślała.

- Nic nie musisz mi tłumaczyć - mruknęła treserka bestii, gdy znalazła się już obok Astaroth. Wzrok wbiła gdzieś obok, w wilgotną glebę. - To nie...

- Nie potępisz jej chyba? - wtrąciła się Melva z uśmiechem na ustach. - Stałaś się aż takim obłudnikiem?

Ręka Vivian zatrzymała się w połowie drogi do nadgarstka cyrkówki, a sama czarownica w końcu spojrzała na Melvę. Niechętnie, z odrazą, krzywiąc usta w złości.

- Nie wtrącaj się - syknęła treserka. - I nie waż się nigdy więcej do niej zbliżyć.

Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t359-vivian-k-lambert#3494
Astaroth
Połykacz ognia
Astaroth

Liczba postów : 397
Join date : 06/02/2016

Skarpa - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Skarpa   Skarpa - Page 2 EmptyNie Sie 18, 2019 9:12 am

Ryzykownym było wyzywanie wiedźmy, która właśnie bez większych skrupułów odebrała komuś życie i nadal kipiała złością. Tak samo ryzykowne było zresztą zostawienie dwóch czarownic o równie ognistym temperamencie tuż obok siebie. Astaroth naprawdę nie chciała wchodzić w tę kłótnię, ale Melva sama się prosiła. W jednej chwili cyrkówka obróciła się i mocno chwyciła materiał jej sukienki.
- Nie uciekam od niczego. To co zrobiłam raz nie zmienia tego, kim jestem - wycedziła przez zaciśnięte zęby. Chociaż zwykle nie stosowała przemocy wobec płci pięknej, teraz chciała za wszelką cenę zetrzeć ten parszywy uśmieszek z ust prowodyrki całego zamieszania. Jak ona w ogóle śmiała wmawiać jej kim jest, podczas gdy poznały się zarówno chwilę temu? Jakim prawem próbowała ją oceniać przez pryzmat jednego czynu, do którego miała pełne prawo? Morderczyni. Czuła, jak to niewypowiedziane słowo wisi w powietrzu i nie ręczyłaby za siebie, gdyby to faktycznie padło w ich rozmowie.
Szczęściem w nieszczęściu była więc nagła wizyta dwóch innych czarownic, bo jeszcze chwila, a cała góra zapłonęłaby jak wielka pochodnia. Czuła napięcie, zwłaszcza pomiędzy Melvą a Vivian. Astaroth milczała więc teraz nie tylko dlatego, że poczuła się nakryta na gorącym uczynku i jakby zawiodła cały sabat, ale również po to, aby być może dowiedzieć się, skąd między tymi dwoma kobietami taka niechęć. Czyżby poskramiaczka Koszmarów również brała kiedyś udział w potajemnych samosądach? Z jednej strony to nie brzmiało jak ona, z drugiej... tylko bogowie wiedzą, co robiła zanim dotarła do Cyrku.
Odruchowo cofnęła się o pół kroku, gdy tylko Vivian znalazła się obok. Coś czuła, że to był jej pierwszy i ostatni sabat w tym gronie. Z jednej strony było jej z tym źle, bo wspólne święta powinny łączyć, a nie dzielić. Z drugiej zaś nie mogła ukrywać tej odrobiny satysfakcji, jaką dała jej wymierzona po latach sprawiedliwość.
Nie spodobały jej się słowa treserki. Nikt nie miał prawa mówić jej, z kim ma się zadawać, a z kim nie. Zamiast powiedzieć to na głos, Astaroth drgnęła, chcąc stłumić swoje wzburzenie. Nie teraz. Nie przy Melvie. Z nią rozprawi się innym razem, a przynajmniej miała taką nadzieję. Tym razem to ona wyciągnęła rękę w stronę Vivian i złapała ją za nadgarstek.
- Chodź, idziemy stąd - rzuciła i nie czekając na odpowiedź, delikatnie pociągnęła ją za rękę i postąpiła w stronę reszty sabatu.
Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t239-call-to-priests-and-call-to-gods-my-name-is-astaroth
Vivian Lambert
Leśna Zmora
Vivian Lambert

Liczba postów : 338
Join date : 28/09/2016

Skarpa - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Skarpa   Skarpa - Page 2 EmptySro Sie 21, 2019 9:08 pm

Melva nie bała się jej i nie miała zamiaru pozwolić, by taka myśl choćby przemknęła przez myśli Astaroth. Uśmiechnęła się jedynie szerzej, mrużąc oczy, jakby pytała „I co mi zrobisz?”. Te przepychanki nie były jednak początkowym celem Melvy. W trakcie samosądu dostrzegła drzemiący w Astaroth potencjał; zdolności, których grzechem byłoby nie wykorzystać w pełni. Widziała Astaroth u swojego boku. Sposób, w jaki dopełniały się ich moce, uczyniłby z nich niepokonany duet, zdolny do spalenia całej Inkwizycji, miasta, a nawet... świata, gdyby powstał przeciwko nim. Od momentu, gdy gniew drugiej kobiety wylał się bezlitosnym płomieniem, Melva zapragnęła dowiedzieć się więcej o jej osobie, a potem... przeciągnąć na swoją stronę. Chwilowy konflikt niczego nie zmieniał.

Los miał jednak na ten moment inne plany.

Pierwsza fala złości wywołana widokiem Vivian zelżała po chwili, gdy Melva zorientowała się, że celem wiedźmy wcale nie był sam samosąd, a jego wykonawczyni. Zachowanie zarówno Vivian jak i Astaroth pozwoliło Melvie domyślać się, że to ta pierwsza przyprowadziła drugą ognistą wiedźmę na sabat. Gdziekolwiek zatem ukrywała się przez te wszystkie miesiące, wciąż przebywała wśród czarownic. Logiczne. Ale istniał inny problem. Melva nie miała zamiaru pozwolić Astaroth tak po prostu odejść.

- Mogłabym powiedzieć to samo. Nic, co się tutaj wydarzyło, nie jest twoją sprawą - odpowiedziała, krzyżując ręce pod biustem. Wciąż czuła się pewnie; obecność Vivian i jej wrogość nic nie zmieniała.

Wiele zmieniła za to reakcja Ognistej.

Gdy to Astaroth przełamała pewien impas i pociągnęła treserkę bestii za sobą, Vivian nawet nie próbowała oponować. Odwróciła natychmiast uwagę od Melvy, kiwnęła głową i podążyła za drugą cyrkówką, chcąc jak najszybciej opuścić to miejsce. Wciąż w niej wrzało, ba, spodziewała się, że emocje prędko jej nie opuszczą. Wiedziała też, że prędzej czy później będzie winna Astaroth wiele wyjaśnień, wolała jednak udzielić ich w miejscu każdym innym niż to subtelne przerzedzenie, od wielu lat przesiąknięte krwią inkwizytorów.

Melva za to nie była zachwycona takim obrotem spraw.

- Tak szybko? - wydusiła przez zęby. - Nie skończyłyśmy rozmawiać, Astaroth.

Nim ktokolwiek zdążył cokolwiek jeszcze dopowiedzieć, Maria znalazła się za plecami Melvy i zarzuciła ręce na jej ramiona, układając jednocześnie głowę w zagłębieniu szyi. Czarownica natychmiast zerknęła pytająco kątem oka na obejmującą ją postać, ta jednak nie powiedziała nic.

Vivian zrozumiała komunikat, jaki przekazywała Maria. Kazała Melvie się uspokoić, odpuścić. Treserka bestii nie miała zamiaru zmarnować tej okazji, więc nie zatrzymała się nawet i spojrzała na Ognistą przelotem.

- Idziemy? - rzuciła tylko, upewniając się, że ta nie zmieniła nagle zdania.

Melva zacisnęła jedynie usta. Maria była jedyną osobą, której potrafiła ulec. O ile jednak mogła odpuścić konfrontację, nie zamierzała pozwolić odejść dwóm czarownicom bez słowa pożegnania.

- Z przyjemnością zobaczę cię znów, gdy już pogodzisz się z dzisiejszym aktem, Astaroth - stwierdziła suchym tonem, wyślizgując się z objęć Marii i odwracając do dwóch czarownic plecami. - A ty, Vivian...  Pamiętasz, co powiedziałam, gdy cię znalazłam?

Twarz treserki bestii natychmiast stężała. Przez krótki moment wyglądała tak, jakby miała się cofnąć, dopaść do Melvy i uderzyć ją ze wszystkich swoich sił; drgnęła nawet i zwolniła kroku, zaraz jednak zacisnęła zęby i ruszyła w przód z nową werwą, ciągnąc za sobą Astaroth, jeśli ta nie dotrzymała jej tempa.

Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t359-vivian-k-lambert#3494
Astaroth
Połykacz ognia
Astaroth

Liczba postów : 397
Join date : 06/02/2016

Skarpa - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Skarpa   Skarpa - Page 2 EmptyCzw Sie 22, 2019 7:14 pm

Zemsta zawsze kosztowała swoje. Ta wiedza ostatnimi czasy odbiła się na Astaroth na tyle boleśnie, że nie mogła nagle wyparować byle wieczoru. Wiedziała, iż i za ten występek prędzej czy później przyjdzie jej zapłacić. To był jeden z powodów, dlaczego zabicie ducha z przeszłości miało być jej pierwszym i ostatnim występkiem tego typu. Jakkolwiek nienawidziła Inkwizycji, coś jej w duszy podpowiadało, że samosąd na wszystkich członkach zbrodniczej organizacji nie ma sensu. Nawet, gdyby połączyła siły z Melvą, prędzej czy później spłonęłyby we własnym ogniu, a Arcymistrzyni zatańczyłaby na ich prochach. Ona była tu tylko po to, żeby zabawiać gawiedź i samej się dobrze bawić. Nie po to, aby rozpoczynać rewolucję.

Nie chciała odpowiadać na zaczepki Melvy. Tamta zdawała się tylko czekać, aż cyrkówce puszczą nerwy. Nie mogła jej dać tej satysfakcji i nie chciała przy okazji zostać jej pupilkiem od brudnej roboty, bo na to się zapowiadało, gdyby postanowiła zostać. Zostałaby takim samym ścierwem jak Inkwizytorzy, tylko po drugiej stronie i bez przyzwolenia władz. Nie tym chciała się stać.

Słysząc słowa drugiej ognistej wiedźmy, nawet nie przystanęła ani nie odwróciła się do niej przodem. Jedynie obróciła lekko głowę w jej stronę i uniosła dłoń do góry, jakby chciała nią uciąć dialog.

- Chcesz to mów do drzew, ja skończyłam rozmowę z tobą - powiedziała nad wyraz spokojnie, zmęczona już upierdliwą czarownicą, która najwidoczniej nie potrafiła powiedzieć sobie "dość" pomimo jasnych sygnałów ze strony Astaroth. Całe szczęście, że Vivian nie przyszła sama i milcząca dotąd wiedźma umiała uspokoić Melvę, jakkolwiek ona tego nie robiła. Cyrkówka nie była w stanie powiedzieć, czy chodziło o ich bliższą więź, czy może Maria posiadała jakieś kojące nerwy zdolności.

Czymkolwiek to było, As zamierzała skorzystać z danej jej szansy. Skinęła do Vivian, przytakując na jej słowa. Jednocześnie próbowała całkowicie zignorować słowa Melvy, ale wiadomo, jak bardzo nie chce się czegoś słyszeć albo o czymś pamiętać, to to jak na złość tkwi w twojej głowie. Zanotowała w myślach każde najdrobniejsze słówko, które padło z ust prowokującej ich czarownicy. Mocniej ścisnęła dłoń treserki, gdyby ta przypadkiem pękła i zechciała wydrapać Melvie oczy, ale nie zapowiadało się na to. Prawie wybiegły z niewielkiej polanki, tłumiąc w sobie wszystkie emocje, które miały w sobie.

Astaroth czuła, że nie może wrócić na sabat tak po prostu ani tym bardziej wracać teraz do Cyrku. Musiała coś zrobić z tym wszystkim, bo czuła, jakby zaraz miała eksplodować. Dlatego gdy już oddaliły się kawałek od miejsca samosądu, odbiła na bok, aby nie znajdować się też zbyt blisko miejsca świętowania. Nie bacząc na ewentualne protesty Vivian, odciągnęła ją nieco na bok, gdzie nikt nie powinien im przeszkadzać. Stanęła naprzeciwko drugiej cyrkówki, chwytając ją za oba nadgarstki.

- Potrzebuję porozmawiać. Wiem, że miałam ci się nie tłumaczyć, ale nie dam rady tak. Ja... nie wiedziałam, dokąd one mnie prowadzą. Nie wiedziałam, że on tam będzie, ale kiedy go zobaczyłam, to... - potok słów wylał się z jej ust jak woda przez przerwaną tamę. Nie wiedziała nawet czego od niej oczekuje. Wybaczenia? Pogłaskania po główce i powiedzenia, że nic się nie stało? A może potępienia, aby nigdy więcej nie próbowała tego zrobić? - Nigdy wcześniej nikogo nie zabiłam. Naprawdę. Uwierz mi - dodała po chwili. Nie chciała, żeby cyrkówka patrzyła na nią w ten sposób, jak ona sama patrzyła na Inkwizytorów: z pełną pogardą i nieufnością, z lękiem, że jej też zrobią krzywdę za nic. Zabiła tego człowieka i nie żałowała, ale nade wszystko nie chciała być oceniana przez pryzmat tego.

Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t239-call-to-priests-and-call-to-gods-my-name-is-astaroth
Vivian Lambert
Leśna Zmora
Vivian Lambert

Liczba postów : 338
Join date : 28/09/2016

Skarpa - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Skarpa   Skarpa - Page 2 EmptyNie Wrz 01, 2019 5:46 pm

Miały się rozejść; rozwiązanie to zawisło w powietrzu, a akompaniował mu jedynie ponury szum drzew. Nie padło więcej słów pożegnania, więcej oskarżeń czy kpin. Melva, zgodnie z oczekiwaniami Marii, zaczęła oddalać się od miejsca samosądu, jednak przebywszy kilka kroków, odwróciła po raz ostatni głowę. Wbiła spojrzenie tam, gdzie musiały zniknąć między drzewami pozostałe dwie kobiety i wykrzywiła usta w uśmiechu pełnym sprzecznych emocji.

- Spotkamy się jeszcze. To pewne.


Vivian parła w przód, nie oglądając się za siebie nawet na moment. Wściekłość w niej wrzała, a gorąco uderzało do głowy, niemalże zmętniając jej wizję. Wyciągniętą ręką pomagała sobie w omijaniu przeszkód, zaś drugą dłonią wciąż ściskała nadgarstek Astaroth. Gdyby nie ten parzący dotyk, mogłaby zapomnieć, że nie jest tu sama. Niczym tonący liny, ona trzymała się cudzej obecności, gdy przykrywały ją coraz to nowsze fale emocji, których wcale nie chciała dzisiaj odczuwać.

Złość. Gorycz. Niepokój. Strach. Uraza. Wstyd. Nienawiść.

Zwolniła nieco. Kilka głębokich wdechów wypełniło jej płuca chłodnym, nocnym powietrzem. Musiała się uspokoić. Musiała zostawić te wydarzenia za sobą.

Gdy Astaroth nagle pociągnęła ją w zupełnie inną stronę, w pierwszej chwili instynktownie oparła się, napinając wszystkie mięśnie. Ten nagły ruch otrzeźwił ją bardziej niż powietrze; najpierw spojrzała pytająco na cyrkówkę, a w następnej chwili podążyła za nią, w pełni akceptując jej niemą decyzję. Powinna się tego spodziewać. Pytań. Wyrzutów, oskarżeń, pretensji. Musiała stawić czoła temu wszystkiemu.

Kiedy tylko się zatrzymały a Astaroth wyjawiła powody swojego posunięcia, Vivian odetchnęła głęboko. Przez moment przyglądała się zarysowi twarzy drugiej czarownicy w mroku, po czym spuściła wzrok.

- To nie twoja wina. - Treserka w końcu wypowiedziała słowa, które wcześniej przerwała jej Melva. - Powinnam była cię wcześniej uprzedzić.

Zagryzła wargi. Morze uczuć uspokoiło się, zdominowane przez jedno, potężne w tej chwili - poczucie winy. Gdyby wcześniej podjęła inne decyzje, Astaroth nie spotkałaby... ich. Niej.

- Słyszałam, że opuściła te okolice. - Zaraz po wcześniejszych słowach Vivian od razu zaczęła się usprawiedliwiać. - Byłam pewna, że dzisiaj nic nie będzie się działo w okolicach sabatu.

Przerwała na chwilę, w trakcie której podniosła wzrok z powrotem na Astaroth. Na usta cisnęły jej się słowa przeprosin, jednak... Czuła, że zupełnie inaczej postrzegają to wydarzenie.

- Znałaś go? - zapytała cicho, tknięta tonem jej wypowiedzi, rezygnując przy tym z wcześniejszych planów.

Los inkwizytora był Vivian zupełnie obojętny. Nie, nie obojętny. W głębi duszy czuła, że spotkał go zasłużony koniec, choć nie widziała przebiegu samosądu. Nie byłaby w stanie potępić żadnej z czarownic przy tym obecnych, w głębi duszy podzielając ich uczucia, co wciąż stanowiło kość niezgody między nią a Jenicą. Jeśli zaś chodziło o Astaroth... Choć przez cały czas pobytu Vivian w Cyrku, przez wszystkie chwile wędrówki na sabat i uczestniczenia w nim myśl ta nie pojawiała się w głowie czarownicy, teraz każda cząstka jej umysłu krzyczała ją nieprzerwanie: za żadne skarby nie chciała dopuścić do spotkania Astaroth i Melvy.

To jednak już się stało.

Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t359-vivian-k-lambert#3494
Astaroth
Połykacz ognia
Astaroth

Liczba postów : 397
Join date : 06/02/2016

Skarpa - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Skarpa   Skarpa - Page 2 EmptySob Sty 09, 2021 7:32 pm

Nie mogła pojąć, dlaczego Vivian w ogóle próbowała ją przepraszać. Jej umysł nie był w stanie pojąć, dlaczego winiła siebie, skoro w ogóle nie przyłożyła ręki do tego, co stało się jeszcze chwilę temu na polanie. Nie zaprowadziła tam Astaroth, nie zachęcała jej do wymierzenia sprawiedliwości, nie podjudzała, nie było jej nawet obok, gdy to się działo. Dlaczego więc miałaby ją winić? Mieć jej cokolwiek za złe? Nawet, jeśli poskramiaczka bestii kiedyś znała się z tymi wiedźmami, to wyglądało to na zamknięty rozdział.
- To JEST moja wina - powiedziała wreszcie przez zaciśnięte gardło, mimo że najchętniej zamilkłaby, ale jednocześnie bała się, że jeśli teraz tego nie rozwiąże, to później eksploduje w najmniej odpowiednim momencie. O ile będzie w stanie milczeć tak długo. - Nie masz dlaczego się obwiniać. Nie zrobiłaś nic złego, nie mogłaś tego przewidzieć, a ja... - przerwała na moment, gdy głos uwiązł jej w krtani. - Mogłam się nie oddalać. Albo się powstrzymać. Mogłam... cokolwiek - odpowiedziała, po czym westchnęła głęboko, jak po wielokilometrowym marszu. Adrenalina powoli zaczynała z niej chodzić i zaczynała czuć się coraz gorzej. Nie było opcji, żeby wróciła teraz na sabat. Nie po tym, co zrobiła. Nie ze świadomością, że zrobiła to wbrew całemu zgromadzeniu, które postanowiło jej zaufać i przyjąć w swoje szeregi chociaż na tę jedną, wyjątkową noc. Chciała się zwinąć w kulkę na runie i pozostać tu do rana, a potem może wrócić do Cyrku.
Słysząc jednak pytanie Vivian poczuła się jeszcze gorzej, chociaż nie sądziła, że jest to możliwe. Odsunęła się trochę od niej, wbiła spojrzenie w ziemię i pogładziła dłonią dwubarwne głosy. Nie była pewna, czy chciała się dzielić tą historią. Czy chciała wrócić do wydarzeń, które skrzywdziły ją na zawsze. Dzięki którym się poznały i dzięki którym (lub raczej "przez które") stały dzisiaj tu, gdzie stały. Z drugiej strony ta noc już i tak była zniszczona, splamiona krwią tych, o których chciała zapomnieć. Miała też wrażenie, że aby jeszcze jakkolwiek uratować swój wizerunek w oczach drugiej wiedźmy, powinna jej chociaż nakreślić to, co nią targało, że dopuściła się tego, czego się dopuściła. Wzięła więc głęboki wdech i jak postanowiła, tak też zaczęła jej opowiadać:
- Zanim dołączyłam do Cyrku, przez wiele lat podróżowałam z grupą Cyganów. Wychowali mnie. Pokazali mi świat - powiedziała i nawet uśmiechnęła się przy tym lekko. To były piękne czasy. Beztroskie. Wtedy jeszcze niewiele wiedziała o tym, jak wielu złych i brutalnych ludzi stąpa po tym świecie, ku aprobacie władzy. - Ładnych kilka lat temu zatrzymaliśmy się parę kilometrów pod Wishtown. Kilka dni odpoczynku, a potem mieliśmy się zwijać dalej. Ale nam się nie udało - przerwała na moment, gdy jej głos lekko się załamał. Skarciła się jednak w głowie i już po chwili kontynuowała. - Ktoś na nas doniósł Inkwizycji. Nie mam pojęcia dlaczego. Było dużo było u nas czarownic, ale nikomu nigdy nie zrobiliśmy krzywdy. W każdym razie, ten... pies był jednym z tych, przez których cały tabor został wyrżnięty, a pozostałości po nim spalone. Tylko mi udało się uciec, ale i tak mam pamiątkę po spotkaniu z nim - i to mówiąc rozpaliła niewielki ognik na swojej dłoni, na tyle duży, aby nieco bardziej oświetlić ich oblicza i palcem wskazała na długą, lśniącą bliznę ciągnącą się na jej szyi prawie po sam podbródek. - Cyrkowcy mnie znaleźli. Nigdy nie sądziłam, że kiedykolwiek znajdę tego psa, że będę mogła się z nim zmierzyć, wymierzyć mu karę. Ale stało się. I nie czuję ulgi. Myślałam, że będzie mi lepiej, ale nie jest... Pociesza mnie tylko to, że już nikogo nie skrzywdzi - powiedziała wreszcie i spojrzała na moment w tę stronę lasu, gdzie odbywał się sabat, po czym zamyśliła się na chwilę.  
- Jeśli chcesz, to wróć, baw się, korzystaj z przesilenia. Jeśli pozwolisz, ja zacznę powoli schodzić do Cyrku - rzekła, przyglądając się Vivian. Nie chciała jej pozbawiać możliwości spotkania ze swoimi, nie w tak ważny dzień w roku. Powiedziała jej już to, co miała to powiedzenia i miała wrażenie, że resztę będzie musiała przerobić w swojej głowie, najlepiej w miarę daleko od innych ludzi.

przepraszam
Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t239-call-to-priests-and-call-to-gods-my-name-is-astaroth
Vivian Lambert
Leśna Zmora
Vivian Lambert

Liczba postów : 338
Join date : 28/09/2016

Skarpa - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Skarpa   Skarpa - Page 2 EmptyPon Kwi 05, 2021 7:39 pm

Słuchała z zaciśniętymi mimowolnie ustami. Nie zgadzała się z żadnym argumentem Astaroth. Kto ją zaprowadził na sabat? Kto nie przestrzegł przed różnymi wiedźmami, które może spotkać? Kto...
Stop.
Rozluźniła się i wypuściła powoli przetrzymane powietrze z płuc. Nie było sensu, by teraz wyszarpywać sobie nawzajem winę. Prawda była taka, że Vivian odczuła nawet lekką ulgę, że Astaroth nie zdecydowała się jej obwiniać.

Więc jednak go znała. Ten jakże istotny fakt nadawał całej sprawie zupełnie innego zabarwienia.  Vivian poczuła się, jakby ciężki kamień znikąd zmaterializował się w tej żołądku, skutecznie utrudniając wyduszenie z siebie jakiegokolwiek słowa. Setki myśli przebiegło przez jej głowę; analizowała, wspominała, porównywała, rozważała. Nigdy wcześniej nie wyobrażała sobie przeszłości cyrkówki, nim jeszcze w ogóle się nią stała. Nie czuła zdziwienia, a mimo to spojrzała teraz na Astaroth w zupełnie innym świetle. Gdy jej opowieść dobiegła końca, władczyni Koszmarów w końcu się odezwała.
- Masz rację, on nikogo nie skrzywdzi. W przeciwieństwie do całej reszty - przyznała cicho, głęboko zastanawiając się nad swoimi słowami. Ostatnie, czego by teraz chciała, to zabrzmieć tak samo jak Melva. Być może powinna zamilknąć w ogóle, pozwolić Astaroth wrócić do Cyrku, a samej ponownie skierować się na sabat, jednak... Mówiła dalej. Ten nagły impuls był jedyny w swoim rodzaju. - Tak zwykłam myśleć. To chyba właśnie czułam. Liczyłam, że w końcu poczuję się lepiej.
Mówiła jak o przeszłości, choć te emocje tliły się w głębi. Czy to egoistyczne, że w tym właśnie momencie zdecydowała się mówić o sobie? Chciała tylko pokazać Astaroth, że rozumie jej uczucia w sposób, w jaki inni nie potrafiliby, czy to zły wybór?
- Ale tak się nie stało. Ani razu.
Zamilkła na moment. Dudniło jej w uszach tak mocno, że w pierwszej chwili mogłaby nawet nie dosłyszeć odpowiedzi towarzyszki.
- Dlatego nie jestem najlepszą osobą, by powiedzieć ci, że teraz wszystko się ułoży czy cokolwiek innego. Po prostu... wiem, co czujesz.
Przełknęła pozostałe słowa, nagle spłoszona szczerością, na jaką się zdobyła i dodała natychmiast, nim Astaroth jakkolwiek zareagowała:
- Przepraszam. Nie powinnam była się odzywać.
Nie ruszyła się z miejsca. Próbowała odczytać nastrój Astaroth; przekonać się, czy nadal potrzebuje towarzystwa, czy też próbuje uciec od dalszej rozmowy. Vivian wzruszyła w końcu ramionami, oglądając się od niechcenia za siebie.
- Nie jestem pewna, czy chcę jeszcze wracać - mruknęła bardziej do siebie, oczekując sygnału, który pomoże jej podjąć decyzję.
Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t359-vivian-k-lambert#3494
Astaroth
Połykacz ognia
Astaroth

Liczba postów : 397
Join date : 06/02/2016

Skarpa - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Skarpa   Skarpa - Page 2 EmptyWto Kwi 06, 2021 4:44 pm

Słysząc słowa Vivian zmarszczyła brwi, a później lekko uchyliła usta, jakby chciała coś powiedzieć, ale nie była w stanie. Nie wiedziała co. Co to miało znaczyć? Czy poskramiaczka bestii chciała ją zachęcić do dalszego samosądu? Ale ona przecież nie chciała, nie mogła. Myśl, że każdego dnia takie jak one giną na stosach za sam fakt urodzenia się była przerażająca i powodowała w niej bezsilność, ale nie mogła stać się tym, czym gardziła.
Dopiero później zrozumiała, że cokolwiek Lambert próbowała przekazać, nie było to wezwanie do kontynuowania świeżo napoczętego "dzieła". Chyba. Astaroth podniosła spojrzenie na kobietę i przyjrzała się jej uważnie. A więc nie była jedyną, która wpadła w pułapkę zemsty. Z jednej strony ją to zdziwiło, bo nie przypuszczałaby, aby słodka i niewinna Vivian była w stanie posunąć się aż tak daleko, ale najwidoczniej ona również miała swoje mroczne tajemnice. Nie mogła jej za to oceniać.
- Jakiś idiota powiedział kiedyś, że zemsta jest słodka. Gówno prawda. Zemsta jest gorzka, jak piołun. I tak samo może zabić, jak nie umiemy się nią posługiwać - powiedziała dosyć cicho, znowu wbijając spojrzenie w ziemię. Ostatnio aż za bardzo rozumiała tę kwestię, a mimo to dalej nie potrafiła się powstrzymywać. Czuła się jak dziecko, które widząc łakocia potrafiło wskoczyć w ogień, byle go zdobyć. Zacisnęła ręce w pięści.
I na co ci to?
Nie łudziła się, że wszystko będzie dobrze, bo wiedziała, że ta noc odciśnie na niej swoje piętno. Mimo to zrobiło jej się odrobinę lepiej z myślą, że nie jest w tym sama. Wiedziała, jak egoistyczne było to uczucie, bo przecież cudza krzywda nie powinna robić jej lepiej, ale jednak gdzieś głęboko w sercu poczuła ulgę. Dlatego gdy Vivian zaczęła ją przepraszać, po prostu machnęła ręką.
- Nie przepraszaj. Dziękuję, że się ze mną tym podzieliłaś - odrzekła, siląc się przy tym na pokrzepiający uśmiech. Tylko na tyle było ją teraz stać, być może odwdzięczy się jej za wsparcie jak już dojdzie do siebie. I przeprosi. Bo było za co przepraszać.
- Rób co uważasz. Jeśli nie chcesz tam wracać, możesz iść ze mną, ale nie chcę ci odebrać możliwości świętowania - odpowiedziała, rozkładając ręce. Nie mogła za nią decydować. Cholera, ledwo miała siłę i chęci decydować za samą siebie. Spojrzała jeszcze na treserkę bestii, a gdy uzyskała odpowiedź, czy ta chce jej towarzyszyć czy nie, obróciła się na pięcie i kopnąwszy w najbliższy kamień ruszyła powoli i ostrożnie w stronę podnóża góry.
Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t239-call-to-priests-and-call-to-gods-my-name-is-astaroth
Vivian Lambert
Leśna Zmora
Vivian Lambert

Liczba postów : 338
Join date : 28/09/2016

Skarpa - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Skarpa   Skarpa - Page 2 EmptyPon Maj 03, 2021 7:50 pm

Uspokajająca odpowiedź Astaroth nie miała znaczenia. Vivian czuła, że powinna powiedzieć mniej, albo inaczej, albo w innym momencie, albo... cokolwiek. Niestety, nie była czarownicą czasu, nie mogła zmienić wypowiedzianych słów, więc zdecydowała się nie powiedzieć już nic. Kiwnęła jedynie głową w reakcji, kończąc tym samym temat.
- Sądzę, że nie mam już szans na nastrój do tańca - odparła cicho. Sprawnie skręciła włosy w niedbały kok i wzmocniła go przypadkową gałązką, jak zwykła czasem robić. - Możemy zacząć schodzić.
Prawdę powiedziawszy, do Cyrku również nie miała ochoty wracać. W tym momencie wydawał się tak samo odległy i obcy jak w chwili, gdy szukała go po raz pierwszy. Wszystko było jednak lepsze od włóczenia się po okolicy i ryzykowania ponownym natknięciem się na Melvę, więc nie wyraziła żadnych wątpliwości na głos, tylko podążyła za Astaroth w kierunku skraju lasu. Nie zamierzała naciskać też na rozmowę, jeśli ta sama się nie nawiązała. Gdy już znalazły się niemalże opuściły gęstwinę drzew, treserka bestii rzuciła naprędce jakąś wymówką o dalszym, samotnym spacerze, byleby tylko odwlec chwilę wkroczenia do Cyrku. Gdy tylko rozstały się, a czarownica miała pewność, że odgłosy kroków drugiej cyrkówki wystarczająco ucichły, oddaliła się szybkim tempem w bliżej nieokreślonym kierunku.

ztx2!!!
Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t359-vivian-k-lambert#3494
Sponsored content




Skarpa - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Skarpa   Skarpa - Page 2 Empty

Powrót do góry Go down
 
Skarpa
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 2 z 2Idź do strony : Previous  1, 2

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Wishtown :: Lasy :: Wish Mountain-
Skocz do: