|
|
| Autor | Wiadomość |
---|
Lilianne Balsamista
Liczba postów : 54 Join date : 21/06/2013
| Temat: Polana Czw Gru 10, 2015 1:06 am | |
| Jak sama nazwa wskazuję połać porośnięta wszelkiego rodzaju roślinnością
Musiała wreszcie wybrać się po zioła i składniki w razie gdyby musiała ratować ludzkie istnienia. A poza tym przydawały się do wielu innych rzeczy m.in do badań, ulepszania broni, wyników prac, a także torturowania Wiedźm. Polana była pierwszym z wielu miejsc, które miała w planach odwiedzić. W jednej lokacji trudno było znaleźć wszystko czego potrzebowała. W trakcie wędrówki obserwowała wyraźne zmiany ukształtowania terenu, a także jego zagospodarowania. Zorientowała się, że z każdym krokiem znajduje się coraz bliżej siedliska Czarownic. Coraz szybciej się rozprzestrzeniały. Przez letarg w jakim trwała od dawna nie miała pojęcia co się dzieje na świecie. Co prawda docierały do niej różnej maści informacje jednak nic nie zastąpi własnych spostrzeżeń. Mogła na własne oczy zobaczyć jak to teraz funkcjonuje. Zmarszczyła nos widząc z daleka domostwa tych pomiotów. Gdyby mogła to własnoręcznie by je ubiła, ale nie zasilała odpowiednich szeregów. Fakt faktem co nieco wiedziała o walce i nawet dobrze posługiwała się bronią, ale służyła jej ona raczej do obrony, a nie do ataku. No, chyba że ktoś zalazł by jej za skórę. Z reguły była dyplomatką, ale nigdy nic z nią nie wiadomo. Raz emanowała stoickim spokojem, a zaraz potem byle błahostka mogła ją wyprowadzić z równowagi. Może była nieco niezrównoważona. A może po prostu dostawała na głowę jak przystało na szalonego naukowca. Wieczne siedzenie w laboratorium bez dopływu światła, informacji, bez żywej duszy u boku robiło swoje. Czasami przydałby się jej jakiś towarzysz, którego mogłaby opieprzyć, a potem grzecznie udzielać rad. No i kto byłby w stanie słuchać tego pseudo filozoficznego lamentu. O zgrozo, jak ona ze sobą wytrzymywała. Maszerowała z kapturem na głowie. Nie obawiała się Wiedźm. Dałaby jakoś radę się obronić, a przynajmniej spierniczyć w odpowiedniej chwili. Z dumą nosiła płaszcz Inkwizycji. W dodatku w jednym z jej ulubionych kolorów. Wracając jednak do sedna - wędrowała z wiklinowym koszem i dwoma mniejszymi, które zwiesiła sobie na szyi. Od czasu do czasu zatrzymywała się, by zerwać kilka roślin. Można tu było sporo znaleźć, ale raczej tych szkodliwych, nie uzdrawiających. Ale i te przydawały się do serum, trucizn, które we właściwy sposób oddziaływały na poszczególne układy organizmu człowieka (i nie tylko ich). Chociaż znalazła się i szałwia, pokrzywa, lawenda, babka lancetowata. Cisza znowu szumiała jej w uszach. |
| | | Jacqueline Dobra Wróżka
Liczba postów : 84 Join date : 20/08/2015
| Temat: Re: Polana Pią Gru 18, 2015 10:11 pm | |
| Twierdziła, że nigdy wcześniej w życiu nie była równie głodna. I chociaż Jacqueline miała w zwyczaju przesadzać i koloryzować swoje historie, to jednak przykrym faktem było, że nie miała nic w ustach od wczoraj, nie licząc oczywiście obgryzionych paznokci, które nijak zaspokoiły łaknienie. Była bez grosza przy duszy, co żadną nowością nie było. Rzeczą niespotykaną w jej przypadku okazało się, że zamiast kraść na mieście postanowiła zająć się bardziej uczciwymi metodami, a mianowicie szukaniem jedzenia w lesie, na własną rękę. Powrót do epoki kamienia, można tak powiedzieć. Z tego właśnie powodu znajdowała się na drzewie w pobliżu bogato usianej roślinnością polany, doszukując wzrokiem orzechów. Ewentualnie wiewiórek, gdyż była gotowa zapolować również i na te rude, urocze stworzenia. Zjadłaby naprawdę wszystko, łącznie z Koszmarami i ich dziwacznymi członkami. Owoce znajdujące się na leszczynie, okazały się być zgniłymi resztkami jesieni, niespecjalnie jadalnymi. Wyciągnęła ku nim ręce, jedynie nogami wspierając się na jednej z gałęzi, gdy w oddali, zza pociemniałymi resztkami liści i gęstwiną patyków pojawił się nowy element krajobrazu. Fioletowy płaszcz, który poznałaby wszędzie, nawet na innym skraju świata. W jej oczach zwiastowało to problemy; nie mogła powiedzieć, że ucieszyła się na ten widok. Ale nie miała czego się obawiać, a przynajmniej do czasu, gdy odgrywała swoją rolę biednej dziewczynki (lub młodzieńca, zależy czy jej strój i brak kobiecych kształtów nikogo nie zmyli) w pogoni za orzechami. Nigdy nie obnosiła się ze swoją mocą, a już na pewno nie była tak głupia, by zwierzać się tą informacją kimś z Inkwizycji. Chociaż to mogłoby dostarczyć jej życiu nieco kolorków i emocji... Osoba zbliżała się w kierunku drzewa, na którym siedziała - wysoce prawdopodobne było to, że kobieta nie dostrzegła jej wcale, gdyż Jack przestała się wiercić, za wszelką cenę usiłując dostać się do orzechów, a tym razem zamarła wyczekując na rozwój zdarzeń. I zapewne nic by się nie wydarzyło, osoba w fioletowym płaszczu przeszłaby obok i tyle z historii. Jednak Jack nie chciała się ukrywać, o nie. Zamierzała wykorzystać okazję, skoro spotyka kogoś na tym pustkowiu. Nawet jeśli ten ktoś zaprzysiągł podjąć wszelakie starania, by wybić całą rasę czarownic. Zeskoczyła zręcznie z drzewa, lądując miękko na nogach, ale też tworząc wokół dźwięk, którego przeoczyć już nie było można. Gałązki złamały się pod naciskiem jej stóp. Nie czekając na nic więcej zagadała: - Zbierasz grzyby, o pani? – Idealny tekst na podryw, nieprawdaż? Och, nie takie rzeczy krążyły w jej głowie, o nie! Przede wszystkim była głodna i musiała zaspokoić swoje podstawowe pragnienia, by móc w ogóle zacząć myśleć o czymkolwiek innym. Dostrzegła kosz roślin, które ona w swojej ignorancji nazwałaby co najwyżej „zielskiem” lub „trawą”, ale na sam widok ślina napływała dziewczynie do ust. – Wiesz gdzie ich szukać? – Kontynuowała pytania, choć wzrok Jacqueline zatopił się w jej koszu. Potarła zmarznięte ręce, aby były możliwie zręczne, gdy tylko zabierze się za „pożyczenie” owego zielska do celów własnych. |
| | | Lilianne Balsamista
Liczba postów : 54 Join date : 21/06/2013
| Temat: Re: Polana Pią Gru 18, 2015 10:29 pm | |
| Najwyraźniej ostatnimi czasy była coraz mniej uważna. Musiała przyzwyczaić się do życia w ciągłym niebezpieczeństwie. Powinna zdawać sobie sprawę, że wypuściła się na nieodpowiednie tereny. W dodatku bez żadnej obstawy. Tutaj z łatwością mogły dopaść ją wiedźmy, ale musiała zebrać potrzebne zapasy. Laboratorium świeciło pustką, a Inkwizytorek do opatrzenia było zbyt wiele i przez ten długi czas wszystko się skończyło. Poza tym jeszcze inni oczekiwali od niej dostarczania na bieżąco ziół do różnych eliksirów. Z nieba się to nie brało. Ktoś musiał odwalać czarną, brudną robotę. No, może bez przesady. Lubiła to robić. Mogła zebrać w spokoju myśli. Jakkolwiek beznadziejnie to zabrzmi - lubiła zbierać zioła. I stanowiło to dla niej swego rodzaju frajdę. Mogła w jakiś sposób odseparować się na chwilę od pracowni. Ale! Nie dość, że robiła dużo rzeczy sama to jeszcze niektóre babska miały czelność do niej pyskować i jej rozkazywać. Ba! Miały pretensje, że albo niczego nie robi, albo robi za mało. Tak czy inaczej powróciła do swojego zajęcia. Dwa kosze powoli się wypełniały, ale został jeszcze jeden większy. Tyle, że tutaj nie dałaby rady uzupełnić go wszystkim, czego potrzebowała. Jeszcze kilka lokacji. Im bardziej niebezpieczne tym cenniejsze składniki. Była na tyle zamyślona, że nie usłyszała szelestu na drzewie. Chwilę później stało przed nią dziewczę, a ona niemal odruchowo nie zastosowała zapobiegawczego prawego sierpowego. Odetchnęła masując skroń. Ostatnio miała dużo niespodziewanych spotkań. Przyjrzała się dziewczęciu, a właściwie kobiecie z uwagą. Wyglądała trochę jak osoba wychowana w lesie. Z drugiej strony sądziła, że zadomowiona jest tak naprawdę tylko Inkwizycja. Wiedźmy zamieszkiwały jakieś obrzeża, albo znajdowały się w cyrku, zaś inni wędrowali po świecie prowadząc koczowniczy tryb życia. Podryw na grzyby, nawet niezłe musiała przyznać. Zresztą lepszy taki niż żaden. I tak czuła się jak stara zrzędliwa baba, która ma okres całe życie, siedem kotów i mieszka w ciasnej klitce wypełnionej smrodem kocich odchodów. O zgrozo. Nie zdziwiłaby się, gdyby tak skończyła. Kiła i mogiła. Rozejrzała się ukradkiem po okolicy. Może ktoś niebezpieczny z nią tutaj był? Może to celowe zagranie i ktoś ją otoczył, a dziewczyna ma tylko uśpić jej czujność? O ile zmysły ją nie zawodziły to faktycznie nikogo w pobliżu nie było. Utkwiła w Jack zaciekawione, a zarazem figlarne spojrzenie. - Grzybów nie. Dziewcząt, które mogłabym zgwałcić pod drzewem na odludziu- odpowiedziała głupkowato. Nie miejmy jej za złe, trochę mieszało jej się w główce od długiego zastoju życiowego. Poza tym ranga szalonego profesorka zobowiązywała. Tacy nigdy do końca nie mieli po kolei w garnku. Przy tym wcale nie musieli być niebezpieczni, a po prostu stuknięci. Usłyszała kolejne pytanie. - Ach, tak. Owszem. Wiem o tym dość sporo. W końcu jakoś trzeba wspomagać swoje zdrowie albo leczyć różne rany, prawda? A natura z reguły proponuje najlepsze sposoby. Nie zawsze skuteczne, ale jedyne dostępne- wyjaśniła zdejmując koszyki z karku. Masowała go jedną dłonią z przymkniętym okiem przekręcając głowę. Od czasu do czasu strzyknęło jej coś w gnatkach. |
| | | Jacqueline Dobra Wróżka
Liczba postów : 84 Join date : 20/08/2015
| Temat: Re: Polana Sob Gru 19, 2015 12:27 am | |
| Nie tylko cofnęła się o krok na wzmiankę o gwałcie, ale także uniosła nieco wyżej dłonie, jakby gotowa się bronić w każdej chwili. Śmieszyło ją wiele kwestii, niekoniecznie normalnych. Kpiła sobie z nieszczęść, śmierci, całej tej idiotycznej wojny między wiedźmami a Inkwizycją, przez którą ginęło tyle niczego winnych ludzi. Jednak temat seksu, a szczególnie gwałtu budził w niej niemałą konsternację, co jawnie odbiło się na twarzy Jacqueline. - Zgwałcić? – Powtórzyła głupio, wzrokiem natychmiast badając okolice jej krocza, usiłując się dopatrzyć ewentualnych wzniesień na jej obcisłych spodniach. W razie czego była już gotowa do ucieczki, a przy okazji pokonania jakiegoś nieistniejącego rekordu w prędkości. Nie znajdowała się już na statku, tylko na otwartej polanie, gdzie drogi ucieczki znajdowały się praktycznie w każdym kierunku. – Ale że…? – Ciągnęła wątek dalej, zupełnie oszołomiona. Tekst o gwałcie był jeszcze bardziej rozbrajający niż ten o grzybach. Właściwie wcale nie miała pewności, że ma do czynienia z kobietą, mimo tylu krzyczących za tym argumentów. Starała się jednak nie oceniać ludzi, zwłaszcza przez swój nieco osobliwy przypadek, który wielu potrafił już zmylić. Z tych rozmyślań nawet na moment zdążyła zapomnieć o głodzie. Po paru chwilach, Jack w końcu udało się odzyskać rezon i przybrać swój łobuzerski uśmieszek na twarz. - Chodźmy więc spod tego drzewa. Może pod innym będzie czekał na ciebie bardziej łakomy kąsek ode mnie, kto wie. – Z Jacqueline poszło łatwo, bo dosłownie spadła jej z nieba, więc inne panny też zwyczajnie musiały rosnąć na drzewach. Na wszelki wypadek, gdyby słowa kobiety nie były żartem, wolała znaleźć jej jakieś zastępstwo za siebie. - Leczysz ludzi? – Tylko cudem uniknęła rozbawionego tonu, a co gorsza – kpiny w głosie. Może wykształcenia to ona nie miała, ale słyszała różne plotki, a przez czas spędzony na lądzie zdążyła poznać zasady panujące w Inkwizycji. Fioletowy płaszcz – Balsamista. Osoba eksperymentująca na żywych organizmach, którym nieraz pisany jest los gorszy niż ten od śmierci. Nie mogła powstrzymać dreszczu, gdy z nią rozmawiała. Wyglądała tak niepozornie, delikatnie. Kobieco. Jacqueline po raz wtóry musiała sobie przypominać jak bardzo potrafią zmylić pozory. - Potrafisz mi wskazać miejsce z grzybami, najlepiej jadalnymi? Albo innymi dobrodziejstwami natury, z których w pierwszej kolejności mogę ugotować zupę, a w drugiej kogoś uleczyć? – Zapytała bez ogródek, stawiając parę kroków i wymijając ją cicho, tylko po to, aby zaraz zatrzymać się tyłem do kobiety i wbić wzrok tępo w przestrzeń. Zachowanie niby bezcelowe, nieprawdaż? Och, nie – gdy znalazła się najbliżej niej sięgnęła do jej kosza po najbardziej obiecujące ziele, natychmiast wpychając je do ust. Zrobiła to nawet zręcznie i zdawać by się mogło, że niepostrzeżenie, ale nie starała się w sposób identyczny, jak przy swoich typowych kradzieżach. Stawka tu była dużo mniejsza. Wszystko mogłoby ujść jej płazem, gdyby Jack nie zaczęła tylko się dusić. Jej gardło zaczęło płonąć, swędzieć i piec jednocześnie. Zakaszlała i wypluła na wpół przegryzioną zawartość swoich ust, zwracając pełną wyrzutu twarz ku Balsamistce. - Chcesz tym kogoś otruć!? – Wychrypiała, chwytając się za gardło. Oczy zaszły jej łzami, czuła, że jej chwile są już policzone. Doprawdy, wolała nie wiedzieć jakiego cholerstwa się złapała, ale powątpiewała, by cokolwiek z jej kosza służyło leczeniu.
|
| | | Lilianne Balsamista
Liczba postów : 54 Join date : 21/06/2013
| Temat: Re: Polana Pią Kwi 14, 2017 12:58 pm | |
| Wzięła ze sobą koszyki, których zwartość miała zamiar później wykorzystać. Jednak nie miała więcej czasu, aby gawędzić z Jacqueline. Sprawy wzywały, a ona już dostatecznie dużo zmarnowała czasu na rzeczy poboczne i znacznie mniej istotne. Zarzuciła kaptur fioletowego płaszcza na głowę tak że nawet nos jej nie wystawał. O wiele lepiej, kiedy nikt nie mógł dostrzec jej oblicza. Czuła się wtedy anonimowa, trochę jak zjawa. Pospiesznie opuściła polanę. [zt] |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Polana Pon Maj 21, 2018 11:14 pm | |
| Maszerowała dzielnie przed siebie, lecz w pewnym momencie zatrzymała się i odwróciła głowę w stronę Antosi. - Tak właściwie... Czemu się tu znalazłyśmy? Moim planem było miasto, a nie polana spowita w zupełnej ciemności. Dobrze, że księżyc rzuca trochę światła, inaczej nie byłoby ciekawie. Ups... Mój zmysł orientacji jest tragiczny w nocy. Zapomniałam o tym wspomnieć. Rzekła przepraszającym tonem, dodając do tego wszystkiego niewinny uśmiech. Takie wpadki zdarzają się również najlepszym, więc można to całkowicie wybaczyć Colette i na spokojnie wrócić tą samą drogą. - Tu raczej nie znajdziemy nikogo odpowiedniego, aczkolwiek nieodpowiednia osoba też mogłaby być. Cóż, musimy zawrócić. Jednak, aby nie było nudno myślę, iż tę przechadzkę uniezwyklą nam opowieści o duchach i tym podobnych, co o tym sądzisz? Sceneria, oraz koperta w naszych rękach jest doskonałą okazją. Oznajmiła podekscytowana. Nie miały innego wyboru, jak wrócić do miasta i tam zacząć się rozglądać za poszukiwanym jegomościem. Brnięcie w coraz to ciemniejsze zakamarki polany, nie zakończyłyby się dobrze, a wręcz tragicznie. - To...? Kto zaczyna? Uprzedzam, że nie mam wielkiego doświadczenia i zapewne nie wystraszę cię tak mocno, jak ty mnie. Zawsze warto próbować, no chyba, że wolisz rozmowę o czymś innym. Jestem otwarta na propozycje. Powiedziała wielce zadowolona z towarzystwa Antoinette i z tego też powodu, nuciła cicho pod nosem jakąś melodię. Zdawała sobie sprawę, iż niewiele dowie się na temat samej rudowłosej w najbliższej przyszłości, także nie proponowała żadnych zabaw typu "pytanie i odpowiedź". Przykłady z wcześniejszych chwil pięknie to ukazały, zaś Col w zupełności szanuje zdanie koleżanki. |
| | | Antoinette Marionetkarz
Liczba postów : 240 Join date : 24/04/2016
| Temat: Re: Polana Pią Maj 25, 2018 9:00 pm | |
| | z różanej kawiarenki | Antoinette wiedziała, że to, co robią, to poniekąd szaleństwo. Ale chciała w to dalej brnąć. I dalej iść. Początkowo nic nie mówiły, ale to Colette rozpoczęła rozmowę, a Antoinette zaśmiała się serdecznie na to, co usłyszała. Ale nie odpowiedziała na kwestię o orientacji w terenie – nie wiedziała, czy powiedzieć prawdę, czy skłamać, ale po krótkim zastanowieniu zdała sobie sprawę z tego, że... jeszcze nigdy jak dotąd nie myślała o swojej orientacji w terenie, sama więc nie wiedziała, jak to z nią pod tym względem jest. - Nie zajmujmy się takimi bzdetami... – Antoinette, słysząc jej słowa aż przewróciła oczami. - Słuchaj, masz w ogóle jakiś bardziej konkretny plan, co mamy robić? – stanęła i oparła dłonie na biodrach, eksponując tym samym swoją pewność siebie. - A może, jeśli jesteś wiedźmą, użyjesz do tego swojej mocy? – Antoinette oczywiście nie wiedziała że Colette zaiste, jest czarownicą. To, co ruda powiedziała, miało być tylko czymś, co świetnie odzwierciedla zdanie Antoinette na temat "planu". - Dobra. Teraz to ty kierujesz tą wyprawą, ja się tylko dostosuję. Umywam ręce – i, jakby na potwierdzenie ostatnich swoich słów, pokazała jej części wewnętrzne swoich dłoni. Odgarnęła rude włosy z twarzy i przestąpiła z nogi na nogę. - I brak czasu na jakieś opowiastki. Zróbmy to, co proponujesz, a potem... – nie wiedziała, jak dokończyć zdanie, więc uśmiechnęła się nieznacznie, nieco zmieszana i uśmiechnęła się kącikiem ust. Nareszcie, bo kiedy mówiła o tym planie, miała zupełnie inny wyraz twarzy. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Polana Pią Maj 25, 2018 10:37 pm | |
| - Bzdetami? Może i racja... Plan? Posiadanie planu jest bezcelowe. Zawsze jest szansa na jakieś nietypowe zdarzenie, które zgniecie twoje zamiary! Pomyśl sobie, że zaplanowałaś kupno cudownego ubrania, lecz w drodze napotykasz istoty, które niezwłocznie do czegoś cię potrzebują. Wtedy rezygnacja z kupna byłaby... Chwila, o czym to ja...? - spytała lekko zmieszana, próbując wrócić do urwanego wątku. Prędko odpuściła dalszą przemowę na temat planowania, gdyż zgubienie tematu odrobinę ją zirytowało. - Zapewniam cię, że gdybym była wiedźmą, moja moc nie byłaby tak użyteczna, a nadto pokusiłabym się o stwierdzenie niewiele wartej i marnej. - odparła, kiwając przy tym przytakująco głową. Nie zazdrościła innym czarownicom, które na pewno posiadały ciekawsze umiejętności przerastające ją. Los tak chciał i nie wypada się mu sprzeciwiać, ponieważ wszystko gdzieś jest już zapisane. Nic nie dzieje się przez zwykły przypadek. - Hę? Jak to?! Tylko ja mam kierować? Nie to, że sobie nie poradzę, ale... Chcesz tak szybko zginąć? - zapytała pół żartem, pół serio. Pragnęła się upewnić, iż Antosia wie na co się zgadza, albowiem to właśnie ciemnowłosa jest magnesem na kłopoty. - A potem odpocznijmy! Odpoczynek jest wskazany zawsze i wszędzie, ale mówiąc serio... Czułabym się lepiej, gdybyś co jakiś czas wplotła w swą wypowiedź takie słówko, jak "lewo" i "prawo". Skoro i tak błądzimy, co za różnica gdzie nas poniesie? - powiedziała wesoło, rzucając wcześniej tę niby propozycję w stronę rudowłosej. Wychodziło na to, iż Col może prowadzić poszukiwania i w tym mroku czającym się w oddali. Dobrze, że nie jest tak szalona! Chociaż... Kto wie? Rozejrzała się po chwili wokół, nasłuchując przy tym jakichkolwiek podejrzanych odgłosów. Przeszedł ją dreszcz, gdy coś przemknęło między pobliskimi drzewami. Starała się nie panikować, w końcu mogło to być cokolwiek. W ciemności zawsze można się pomylić. Postanowiła jednak nie informować swej towarzyszki, bo póki co nie miała pewności czy powinna.
|
| | | Antoinette Marionetkarz
Liczba postów : 240 Join date : 24/04/2016
| Temat: Re: Polana Sob Maj 26, 2018 5:55 pm | |
| Tak. Teraz ruda miała pewność, że Colette jest naprawdę szalona. Patrzyła się więc na nią jak na wariatkę i ani próbowała się z tym kryć. Wkrótce potem w jej głowie zrodziła się nowa opowiastka. Opowiastka, będąca kłamstwem, w które całą sobą uwierzyła. No bo przecież Antoinette tak już miała, prawda? Ah ta pseudologia fantastica... A czym to kłamstwo było? - Wiesz... – zaczęła nieco niepewnie – Słyszałam, że w tych okolicach doszło kiedyś do serii morderstw. Większość ofiar miała zaszyte wszystkie otwory*. Dziwne, prawda? Chociaż ja się nie boję, to sądzę że pełną odpowiedzialność ponosisz właśnie ty, bo to był twój pomysł żeby tu przyleźć... – i ani na chwilę nie zdejmowała z twarzy wrażenia, że ma do czynienia z kompletną wariatką. Do czasu... aż po chwili milczenia, chwili zastanowienia, dokończyła swoją wypowiedź. - Ahoj, przygodo! A może... masz rację? Żeby nie mieć planu? Ani planów? I w ogóle? Trudno, najwyżej zginiemy. Ale najlepiej, żebym to była ja. Wtedy weźmiesz moje ciało do miasteczka i urządzisz na pogrzebie taką balangę, jakiej świat jeszcze nie widział. Bo widzisz... – podrapała się po przedziałku – ...widzisz, na co dzień jestem uważana za największą szychę w okolicy. W sensie... że okolicy, to znaczy w mieście. Pewnie o tym jeszcze nie wiesz, a może ci to już mówiłam... ale nieważne. – po opowiedzeniu tej wymyślonej historyjki, w oczach Antoinette nadal igrały iskierki szaleństwa. Ale nigdy nie pomyślała o sobie w ten sposób, w końcu nie jest świadoma, co jej dolega. Uśmiechnęła się do Colette szerokim, nieco strasznym i psychodelicznym uśmieszkiem.
* - motyw z filmu "Rrr". : D |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Polana Sob Maj 26, 2018 10:26 pm | |
| Nie sądziła, iż usłyszy taką ciekawostkę z ust Antosi i właśnie to przyciągnęło calutką uwagę Col. Im brutalniejsze informacje, tym czarownica stawała się głodna wiedzy i nie potrafiła tego ukryć. Możliwe, że oprócz dziwnej fascynacji, krył się głęboko wewnątrz lęk. Tego nikt nie wie, aczkolwiek ona sama w pewnych przypadkach nie ma pojęcia co czuje. - O tym nie słyszałam, aleee... Myślę, iż morderca zabiłby nas obydwie. Dwie pieczenie na jednym ogniu! Mało komu udaje się uciec z rąk psychopaty, wiesz, tak samo jest z Inkwizycją. Koniec końców... Zabójca musi być ciekawy i taki też mieć styl, a zgromadzenie zabijających ślepców nie brzmi dobrze. Wiadomo kto wygrywa w tej bitwie. - odparła podekscytowanym głosem, snując domysły na podłapany temat. - Mój pomysł, racja. Pamiętaj jednak, że przyszłaś ze mną dobrowolnie. Wychodzi na to, że jesteśmy równie szalone, nie uważasz? - posłała jej mały uśmiech, choć nie było wiele widać w tych ciemnościach. - Jasne! Co chciałabyś, abym podała gościom do jedzenia? O alkoholu nie trzeba wspominać, bowiem tylko z nim rozkręci się niezła zabawa. - zażartowała i miała nadzieję, iż ruda podłapie żart. - Pamiętam, pamiętam. Nie mogłabym zapomnieć o tak ważnej osobistości! Czekaj, ale skoro jesteś ważną kobietą... Możesz chodzić wszędzie sama? Masz zapewnioną ochronę? To niebywałe, że nikt cię nie pilnuje, Antosiu! - dodała zaskoczona. Przydałoby się jakieś oświetlenie, bo jeśli chmury zasłonią księżyc, nie zostanie im nic innego jak podążanie na ślepo. |
| | | Antoinette Marionetkarz
Liczba postów : 240 Join date : 24/04/2016
| Temat: Re: Polana Sro Maj 30, 2018 5:06 pm | |
| Antoinette, najwidoczniej załamana że Colette nie zrozumiała, co ruda ma na myśli, aż schowała twarz w dłonie i pokręciła głową. Chyba Apsley myślała, że Colette wie o tym. O tym, co nosicielka uroiła sobie w głowie. Ale ruda oczywiście nie mogła wiedzieć, że to wszystko to fikcja, zrodzona w umyśle jednej z dziewcząt, dokładnie to w niej samej. I w tym momencie pomyślała, że Colette... może o tym w ogóle nie wiedzieć. Być może nigdy o tym nie słyszała. Antoinette uniosła głowę i spojrzała się na nią z litością i próbą zrozumienia. - Tyle że taki morderca może chcieć zabić tylko mnie, o ile jest z pewnej organizacji, która chce mi spieprzyć życie, a najlepiej zabić. – wpatrywała się intensywnie w pomarańczowe oczy koleżanki. Widać było powagę na twarzy rudej. - Jeśli to prawda, Ty możesz uważać się za bezpieczną. – na jej twarzy pojawił się lekki uśmieszek, ale trudno było sprecyzować, co takiego miał sugerować. Jakie przesłanie ma nieść dla Colette. A kiedy doszły do niej słowa co do pogrzebu Antoinette, czyli tematu do którego ruda podchodziła z największą powagą, Apsley odpowiedziała automatycznie. - I proszę, bez żartów. To naprawdę coś ważnego. I jestem jak najbardziej poważna. – i z taką samą powagą wpatrywała się w te piękne, pomarańczowe oczy. - I proszę, nie pytaj o nic. Lepiej o tym nie mówić. Tak będzie dobrze zarówno dla mnie, jak i dla ciebie. – jakby na potwierdzenie wagi swych słów, Antoinette położyła palec wskazujący na ustach, a jej spojrzenie ani na moment nie zeszło z oczu Colette. I myślała w ten sposób przez naprawdę dłuższy czas, aż w jej głowie pojawił się lęk. Apsley złapała za dłonie swoją aktualną towarzyszkę, a w jej oczach widać było odznaki strachu. A raczej – lęku, gdyż te obawy rodziły się tylko w jej głowie i nie dało się ich jakkolwiek potwierdzić, ale Antoinette nie myślała o tym w ten sposób. Dlatego, po jakimś czasie, odezwała się, a jej słowa tym razem brzmiały zupełnie inaczej. Chodzi zarówno o treść, jak i wydźwięk. - Ale słuchaj... jak coś to obronisz mnie? – a lęk był widoczny na jej obliczu z naprawdę daleka... stop. Byłoby tak, gdyby było jasno, czego nie można było powiedzieć o aktualnym stanie rzeczy. Była taka pora, że naprawdę było mało cokolwiek widać. Ale nie szkodzi, same słowa Antoinette zdradzały wszystko. Colette powinna się połapać przynajmniej w części w tym, co się tu dzieje. Bo wszystkiego nie mogła wiedzieć. Przykładowo nie wiedziała, czy Antoinette mówi serio. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Polana Sro Maj 30, 2018 11:03 pm | |
| - Spieprzyć ci życie...? - powtórzyła głucho za rudowłosą, starając się pojąć w jak wielkim niebezpieczeństwie jest Antosia i dlaczego nie ma przy sobie żadnego ochroniarza. - Aż tak na ciebie polują?! To o wiele poważniejsza sprawa, niż na to wygląda. Musi ktoś cię pilnować! Trzeba odgonić tę organizację za wszelką cenę, ponieważ może skończyć się to koszmarnie. Nie daj się, Antoinette! - rzekła stanowczo, a za tymi słowami stał wielki doping. Nie miała bladego pojęcia, iż życie towarzyszki może być tak emocjonujące! Jest to znacznie ciekawsze, niż wytresowana kura, którą ostatnio widziała na mieście. - Rozumiem! Nie będę wypytywała, przecież... Jak będziesz chciała, to mi sama powiesz, prawda? Wierzę, iż pewnego dnia będę godna twego zaufania. Będę ciężko na to pracować! Masz moje słowo. - odparła znacznie pobudzona. Już wcześniej obiecywała sobie, że dożyje dnia w którym Antosia zaufa jej w pełni i zamierza dotrzymać tego słowa za wszelką cenę. Lekko zdezorientował Col kolejny ruch dziewczyny, lecz nie zabrała swych dłoni i w pełni pozwoliła na trzymanie ich. Ton głosu, oraz zachowanie, wskazywały na przerażenie. Zaskoczyło to wiedźmę, albowiem stawiała u niej na większą odwagę, niż u siebie. - Spokojnie, nie musisz się obawiać. W razie czego, obronię cię nogami i rękami! Wiesz, mimo wszystko jesteś moją przyjaciółką, nawet jeśli przed nami długa droga, by się tak oficjalnie nazywać... - powiedziała ciszej z niewinnym uśmieszkiem na ustach. - Także, zrelaksuj się! Nie wiem, czy takie słowa powinny paść pośród ciemnej polany, ale zaufaj mi. Będzie dobrze! - dodała. Wytężała wzrok, aby dokładnie widzieć twarz Antosi. |
| | | Antoinette Marionetkarz
Liczba postów : 240 Join date : 24/04/2016
| Temat: Re: Polana Czw Maj 31, 2018 11:47 am | |
| - Wiesz... – westchnęła głęboko, jakby rozmyślała, jakie będą jej kolejne słowa – Kiedyś ci opowiem. Na pewno. Może dzisiaj, może za kilka dni, za tydzień, za miesiąc, nieważne. Opowiem ci o pewnym człowieku z tej organizacji, którego próbowałam udusić w obronie własnej, a ten odesłał mnie do psychiatryka... – i nie wytrzymała, parsknęła śmiechem. Ten śmiech był wręcz szkaradny, nie dało się jednak go rozszyfrować. Chociaż... może Colette się to uda? Trzeba przyznać, że jej lęk nie pasował do osoby, od której ten wychodził. Antoinette po prostu... taka nie była. Więc skąd te niespodziewane odczucia? Może dziewczyna znowu przeżywała jakąś metamorfozę, jak wtedy gdy była w szpitalu, podczas jej ostatnich minut w tym paskudnym miejscu? Wszystko jest możliwe. No bo psychika rudej to naprawdę ciekawe zjawisko. - Wiesz, lepiej bym nie miała ochrony. Wtedy oni szybciej mnie wyczają. Serio, czytałam o takich przypadkach, a ci ludzie są niezrównoważeni psychicznie i bardzo niebezpieczni, choć na pierwszy rzut oka nie możnaby tego stwierdzić. A jednak, tak jest. A co do tej ochrony, łatwiej wyczaić osobę, która ma obstawę, nie? Dlatego musi być tak, jak jest. – teraz zdjęła swoje spojrzenie z pomarańczowych oczu i zaczęła badać okolicę. Trochę było widać, acz w naprawdę znikomym procencie. Poukładała sobie wszystko w głowie i odezwała się znowu. - Dobra, możemy o tym zapomnieć? Przynajmniej na razie... – z jej ust wydobyło się kolejne westchnienie – A o tym mężczyźnie i moim spotkaniu z nim opowiem ci, na pewno. Zwłaszcza... jeśli mamy się nazywać przyjaciółkami, racja? – ruda naprawdę nie tego się spodziewała. Przecież na początku miała jej dość, dość tego jej trajkotania i gadaniny, a z czasem podejście Antosi do osoby tej wiedźmy (oczywiście nadal nie wiedziała, kim jest Colette) zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni. Może to dobrze? Antoinette zaiste, nie miała wiele przyjaciół... a może w ogóle ich nie posiadała? Dlatego poniekąd uśmiechnęła się, iż pomarańczowo oka nazwała ją tak, a nie inaczej. Tu ujawniła się jej wrażliwość, która, a jednak, kryła się pod maską twardej, aż nazbyt pewnej siebie dziewczyny. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Polana Nie Cze 03, 2018 1:07 pm | |
| - Zaraz, zaraz, zaraz... Próbowałaś kogoś udusić?! Zaczaił się na ciebie i zaatakował, gdy byłaś w pobliżu? Co się dzieje! Zaczyna się robić wokół strasznie niebezpiecznie, niedługo i ja mogę zostać napadnięta! I wcale nie mówię tu o tych sprzedawcach piór niewiadomego pochodzenia, a chodzi mi o ogół. Chociaż... Te pióra mogą nie być takie złe. - mówiła lekko podniesionym tonem, zaś na jej twarzy rozkwitło zaszokowanie. Szybko wróciła do wypowiedzi rudowłosej, aby przeanalizować ją jeszcze dokładniej. - Psychiatryk!? Byłaś w takim miejscu? Jakim cudem udało się mu zamknąć cię akurat tam? Tylko lekarz mógłby osądzić, iż wymagasz takiego... Jak uciekłaś? - spytała zaintrygowana, nie spuszczając wzroku z ledwo widocznej twarzy Antoinette. Spekulowała, że dziewczyna otrzymała pomoc w ucieczce, lecz przede wszystkim uwagę Col przyciągnęła kwestia zatrzymania Antosi w owym budynku. Najwidoczniej, jeden z urzędujących tam lekarzy dostrzegł coś podejrzanego w zachowaniu towarzyszki i nie zamierzał puścić jej tego płazem. Niewiele wiedziała na temat chorób psychicznych, bowiem rzadko miewała dostęp do takich informacji, zaś wokół ludność unikała rozmów o tej dziedzinie. - Z chęcią wysłucham każdej twojej historii, nawet o tym maniaku, który cię napadł i wsadził do tego strasznego miejsca. Wiesz jak się nazywa? Z twojego opisu wynika, iż jest to bardzo niebezpieczny człowiek! - rzekła już o wiele spokojniej, aby złapać delikatnie rudą za dłoń i ruszyć wgłąb polany. Dzięki tym niesamowitym historiom, zdążyła zapomnieć o doskwierającym strachu i kompletnie zatraciła się w rozmowie. Co prawda, ciągle cel był ten sam. - Racja... Brzmi to jeszcze milej z twoich ust. - dodała, nie mogąc pozbyć się uśmiechu. |
| | | Antoinette Marionetkarz
Liczba postów : 240 Join date : 24/04/2016
| Temat: Re: Polana Wto Cze 05, 2018 5:40 pm | |
| - Tak, kurwa, próbowałam kogoś udusić. Ty na moim miejscu zrobiłabyś to samo. Gdybyś wiedziała, że to twój wróg... – nie chciała używać wulgaryzmów, ale to było silniejsze od niej samej. Dziwne, że nie odpuszcza, jeśli chodzi o tę bajeczkę, złożoną tylko i wyłącznie z jej fantazji. Wciąż to wierzyła, równie bardzo intensywnie. Może z czasem ulegnie to zmianie? Antoinette zrobiła krótką pauzę, ukrywając twarz w dłoniach, ale nie, nie płakała ani nie było jej do śmiechu. Po prostu musiała na chwilę odetchnąć, by to wszystko przemyśleć. Wkrótce potem podniosła głowę. - Tak. Byłam w psychiatryku i on mnie tam posłał. Z jego pomocą mnie tam zamknęli, a ja wiem, dlaczego. No bo wariatowi nikt nie uwierzy, a za taką mnie przedstawiał. Poniekąd... – spojrzała głęboko w oczy Colette – Powiedz mi, czy ja jestem wariatką? Czy zachowuję się jak wariatka? No powiedz, śmiało. – Antoinette wiedziała, że wiedźma zaprzeczy. Chociaż... niczego nie mogła być pewna, to jednak ubrała się w taką postawę. Już trochę poznała się na pomarańczowo okiej. Na pewno jej tak nie nazwie. Nie ma opcji, to do niej nie pasowało! Poza tym Colette należała do osób, które lubią innym sprawiać przyjemność. Tak więc, panna marionetkarz była pewna, co odpowie tamta. Ale czy na pewno tak było? Dziwne, dopiero teraz dotarło do niej ostatnie pytanie czarownicy. Ale że jak... skąd ona mogła wiedzieć, że uciekła? Całe szczęście jednak, że rudzielec nie wymyślił w tej kwestii żadnej dodatkowej, niepowtarzalnej historyjki, mówiącej o tym, jak tamta mogła się o tym dowiedzieć. Tak, to dobrze, więc może Antoinette nie jest jeszcze tak do końca zepsuta, jeśli chodzi o wpływ jej choroby na nią samą? - A-a-le... – zająknęła się, co rzadko jej się zdarzało – Niby skąd wiesz, że uciekłam? – nie pomyślała, że to było dość oczywiste. Ale dla Antosi takie nie było. Colette ponownie zabrała głos, a ruda zastanawiała się, czy zdradzić jej, jak tamten miał na imię. A imię pamiętała, co innego tyczyło się nazwiska. Wahała się, czy jej podać, ale uznawszy, że niczego nie traci, zaraz potem odpowiedziała - Lynn. Lynn-jakiś-tam. Nie pamiętam. Młody człowieczek, ale nie przesadnie młody, ot, chyba przed trzydziestką. – znowu głębokie westchnienie – No ale po co to mówię? Coś się założę, że nie kojarzysz tego człowieka. W ogóle. – uśmiechnęła się, a ów uśmiech miał być jednocześnie odpowiedzią na to, co potem powiedziała Colette. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Polana Wto Cze 05, 2018 7:12 pm | |
| Atmosfera stała się cięższa i napięta, a przecież poszły oddać tylko list. Weszły na tematy, które najwidoczniej nie sprzyjały rudowłosej i zaczęły w nich grzebać, a to było najgorsze posunięcie. Nie odważyła się odezwać, gdyż z ust Antoinette padło przekleństwo i jakby załamana schowała twarz w dłoniach. Zachowanie przyjaciółki odrobinę zmieszało Col, choć nie odwróciła wzroku od nieustępliwego spojrzenia kobiety. - Antoinette... - zaczęła spokojnie, aby zaraz położyć swe dłonie na jej ramionach - Jeśli byłybyśmy normalne, to czy stałybyśmy w tym miejscu i w dodatku, o tej porze? Wątpię. Nie uważasz, że bycie szaloną jest w pewnym sensie zaletą? Myślę, iż swoim szaleństwem przegoniłam cię kilka razy i powinnam być pod stałą opieką... Najwyraźniej dobrze się z tym kryje! - odparła, po czym zaśmiała się cicho pod nosem, zabierając ręce od niej. Większość wybryków uchodzi ciemnowłosej na sucho, lecz równie dużo wraca do niej po dłuższym czasie. Mimo wszystko, nadal pojawia się u niej zaskoczenie, gdy w drzwiach widzi niezbyt zadowolonych ludzi. - Um, łatwo się domyślić. Z takich miejsc nie wychodzi się szybko, ponieważ nie u wszystkich proces prania mózgu jest taki sam, wiesz? - rzekła, aczkolwiek nie był to w zupełności żart. Chciała dopowiedzieć coś więcej na ten temat, jednakże kolejna kwestia poruszona przez Antosię, zaskoczyła Colette o wiele bardziej. - Lynn? Znam kilku, choć w mej pamięci zapadł ten jeden, najlepszy, najukochańszy... Zawsze dodaje mi ekstra, mega, super porcję karmelków do pączków! Pracuje w pewnej cukierni poza Wishtown, ale nie sądzę, by polował na życia innych. Nie mógłby! Jest niewinny! Mój mąż... NIGDY BY TEGO NIE ZROBIŁ! - odpowiedziała podniosłym tonem, który miał bronić mężczyznę w każdy możliwy sposób i ukazywać stuprocentowe poparcie ze strony wiedźmy. Ochłonęła błyskawicznie, aby do końca zatracić się w myślach. - Karmelki... - mruknęła cicho z zamkniętymi oczętami. |
| | | Antoinette Marionetkarz
Liczba postów : 240 Join date : 24/04/2016
| Temat: Re: Polana Czw Cze 07, 2018 4:45 pm | |
| Colette odpowiadając na pytanie Antosi, miała stuprocentową rację. Obie nie były normalne, zwłaszcza że udały się na taką wyprawę. Jednak ruda... nie chciała tego do siebie przyjąć, że z nią jest inaczej, niż zawsze uważała. Sądziła, że to tylko z pomarańczowooką jest coś nie tak. Odpychała wciąż myśl, że sama się na to wszystko zgodziła. Nie, nie nie. To nie jej wina, to wszystko wina Colette, Antosi w ogóle. Ale ta ostatnia nie powiedziała tego koleżance, uznawszy że mogą się pokłócić, na dodatek nie chciała by się jej stawiała, bo ruda sądziła oczywiście, tak, jak zwykle, że to do niej należy prawda absolutna. Amen. Więc spokojnie wysłuchała, co Colette miała jeszcze w tej kwestii do powiedzenia, nie odpowiadając, i wiemy już, dlaczego. Potem przeszła do zdradzenia imienia swojego "prześladowcy", a Colette powiedziała to, co powiedziała, a Antoinette przyjęła to naturalnie, bez żadnych większych emocji. Przecież Lynn to ładne imię, pewnie wiele osób je nosi. Podobnie pewnie na tym świecie jest też dużo dziewczyn i kobiet, które nazywają się Antoinette. Ah, gdyby tylko znała jego nazwisko... jednakże dowiedziała się, że to nie ten Lynn. Tamten był zegarmistrzem. Chyba. Przynajmniej tak kojarzyła. Może kłamał i tak naprawdę... cukiernikiem? Może skłamał co do swojej profesji, chcąc wyjść na mądrzejszego i bardziej wykształconego? Antoinette na tę myśl aż parsknęła pod nosem, mając nadzieję, że Colette tego nie usłyszała. Tak czy owak, postanowiła zaryzykować, by powiedzieć jej więcej o tym człowieku. Chociaż... wiemy już, że według rudej pannicy to, co usłyszała z jego ust to niekoniecznie prawda. A jednak, uznała że przyjmie tę wersję. Na potrzeby dokładniejszego obrazu Lynna. Chociaż możliwe, że Colette mówiła o tym samym człowieku. Że miały na myśli tego samego mężczyznę. Wszystko może się zdarzyć, zwłaszcza że być może Lynn nie zajmuje się wcale zegarami? Westchnęła ponownie i podjęła wątek. I zaledwie parę sekund przed otworzeniem ust wykształciła sobie od nowa to, co ma powiedzieć, jak ułożyć słowa. - Wiesz, chyba mówimy o zupełnie różnych Lynnach. Ten, o którym ja prawię, jest zegarmistrzem i raczej nie pracuje poza miastem. Chociaż... – tu urwała na moment – Chyba że ma dwie prace, albo mnie okłamał... powodów może być wiele. – puściła ku niej oczko. I coś czuła... że nad nimi zbierają się ciemne chmury konfliktu, które zwiastują prawdziwą burzę. Ale skąd to wrażenie? Nie miała pojęcia. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Polana Czw Cze 07, 2018 7:04 pm | |
| - Och... Masz rację, nie mówiłyśmy o tych samych osobach. - pokiwała głową potwierdzająco, by zaraz odpowiedzieć bardziej zamyślona na kolejne słowa Antoinette - Znam i zegarmistrza, lecz w tej kwestii nie pomogę ci wcale. Nic praktycznie o nim nie wiem, zjawia się na mojej drodze, niczym złośliwy duch i... Zaraz, to on cię napadł? Nieeee, co prawda... Nigdy nie widziałam go w dobrym humorze, ale podejrzewam, iż prędzej posunąłby się do bardzo niemiłych słów, niż poszedł w bój. Pozory mylą, najwidoczniej... - mruknęła z zamkniętymi oczętami, próbując sobie przypomnieć wszelkie zachowania Lynna. Nie skłamała w żadnym aspekcie swych słów, ponieważ znała dziecko, a nie dorosłego. Spotkanie po latach pokazało jej, że musi jakby od nowa poznać tego mężczyznę, czyli zapowiada się długa droga. Każde wyjście z ciemnowłosym było ciekawym doświadczeniem. Zazwyczaj marudził na wszystko dookoła i krytykował miejsca do których Col zabierała go ze sobą. Jest wielką zagadką, a wiedźma stara się wprowadzić do jego życia trochę słońca i pokazać, iż nie wszystko jest złe. Co prawda, nie raz ucierpiała i ona, bo to nie byłoby udane wyjście bez nazwania Colette kretynką. Musi się poświęcać dla większego dobra, ale w końcu się uda, a wtedy to on będzie największym kretynem! W sumie, jest nim za każdym razem, gdy wkłada ten cholerny cylinder. Na całe szczęście, "przypadkowe" podmuchy wiatru pomagają mu się pozbyć ciężaru. - Wybacz, iż nie jestem bardziej przydatna. Życzę ci owocnych poszukiwań, a tymczasem... - zamilkła i wróciła do brnięcia w stronę jakiegoś źródła światła, które odrobinę przebijało się przez drzewa w oddali. Chciała odnaleźć tego człowieka, aby oddać list i zakończyć misję. |
| | | Antoinette Marionetkarz
Liczba postów : 240 Join date : 24/04/2016
| Temat: Re: Polana Sro Cze 13, 2018 9:24 am | |
| Szczerze powiedziawszy, ruda nie wiedziała, czy ma się śmiać, czy płakać. Cieszyć się, czy smucić. Smucić? Tak – podświadomie kryła się w jej głowie nadzieja, że mówią o jednym i tym samym człowieku. Ale... dlaczego? Z jakiej racji? Może po prostu miałyby temat do dalszej konwersacji? A może jednak to sama osoba? Do Antoinette dopiero teraz dotarły słowa koleżanki, dotarły w pełni. Zrozumiała, że są dwie opcje i każda jest prawdopodobna. Antosia dokładnie wysłuchała wszystkich jej słów, ale naprawdę nie wiedziała, co na to wszystko odpowiedzieć. Inaczej było z tymi ostatnimi słowami... ruda zrozumiała tym razem ją w pełni. Szybko złapała ją za ramię i usiłowała na jak najdłużej przytrzymać Colette przy sobie. - Zaraz... zaraz! Czy to oznacza, że się ze mną żegnasz?! – obróciła się na pięcie w taki sposób, że dziewczyny stały teraz naprzeciw siebie. - Nie! Nie odchodź, proszę... bardzo chcę to zrobić z TOBĄ. – ostatnie słowo wypowiedziała, robiąc pauzę między literami, w ten sposób akcentując jego znaczenie w wypowiedzi rudej. I kolejna anomalia... tak, teraz Antoinette zupełnie nie przypominała samej siebie. Kompletnie to do niej nie pasowało. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Polana Nie Cze 17, 2018 7:19 pm | |
| Tym zachowaniem Antoinette zaskoczyła ją znacznie bardziej, niż jakimkolwiek innym w kawiarni. Błaganie o zostanie, postawiło rudowłosą zupełnie w innym świetle i Col poczuła się najzwyczajniej w świecie głupio. Nie spodziewała się, iż przyjaciółka odczyta jej zamiary w taki sposób. - Spokojnie, Antosiu! Nie zostawiłabym cię tu. Miałam na myśli wydostanie się stąd i poszukanie w bardziej oświetlonym miejscu. Nie chodziło mi o pożegnanie! Pamiętasz? Mamy do oddania list, więc staram się znaleźć dla nas najlepszą drogę. - odpowiedziała z przyjaznym i ciepłym uśmiechem, aby bardziej uspokoić dziewczynę. W życiu nie pomyślałaby, że ktoś tak opacznie zrozumie jej słowa. Zdecydowanie musi uważniej się wypowiadać i nie siać wokół zamętu. - Wszystko już w porządku? Jak chcesz mogę cię przytulić na poprawę nastroju! Podobno to działa, ale ile w tym prawdy... Nie wiem. - stwierdziła na koniec i posłała kolejny szeroki uśmiech. Miała szansę usłyszeć już gdzie takie słowa, więc uznała, iż coś w tym jest. Mimo wszystko, przytulanie jest cudowne! Jest pod wrażeniem, że niektórzy ludzie wcale tego nie lubią. Gdy pomyśli o tym więcej, dochodzi do faktu, iż Rem też nie przepada za obejmowaniem. Zwykle się denerwuje, robi się czerwona i ucieka gdzieś w dal. Zaskakujące! Wcześniej Col nie zwracała na to uwagi. |
| | | Antoinette Marionetkarz
Liczba postów : 240 Join date : 24/04/2016
| Temat: Re: Polana Czw Cze 21, 2018 6:13 pm | |
| Antoinette odetchnęła z ulgą słysząc, że Colette wcale nie chce jej opuszczać. Wiedźma na pewno musiała to zauważyć, gdyż zmiana na obliczu rudej była jak najbardziej do wychwycenia. Można uznać, że była widoczna nawet z daleka, nawet przy tych ciemnościach. Takie rzeczy są na tyle zauważalne, że nie da się przejść obojętnie obok takiego "zjawiska". Po prostu to jedna z wielu zasad kierujących sytuacją, gdy na obliczu kogoś widnieją tak wielkie emocje. A to były wielkie emocje, nie można zaprzeczyć. Pewnie dlatego Antoinette (jak bardzo się zmieniła! Na pewno nie uszło to uwadze Colette) podeszła do niej i przytuliła się do niej z całej siły. Potrzebowała oddać w tym uścisku całą swoją aktualną energię. Potrzebowała, by Colette poczuła to i jej się zrewanżowała. Ale czy to zrobi? Tego Antoinette pewnie dowie się już za chwilę, może będą to sekundy, a może ułamki sekund. Po jakimś czasie jakby sobie o czymś przypomniała: - I wiesz, co? Cieszę się, że zakończyłyśmy temat Lynna. – zrobiła krótką pauzę – Naprawdę się cieszę. – owszem cieszyła się, ale czy na tyle mocno, by mówić o tym, że bardzo się cieszy? Co do tego można polemizować. Antoinette jednak nie zastanawiała się nad tym zbytnio. Może to i dobrze? Ah, lepiej już porzucą ten temat, i miała na myśli również przestanie o nim myśleć. W jakikolwiek sposób by to wyglądało. Nadal pozostawało jeszcze jedno, co potrzebuje najlepiej najszybszego i dokładnego wyjaśnienia: jakim cudem Antoinette przeszła aż taką metamorfozę? |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Polana Czw Lip 05, 2018 9:33 pm | |
| Tym uściskiem wielce ucieszyła Colette, choć na początku wiedźma miała obawy co do proponowania tej czynności. Mogła śmiało stwierdzić, iż taki długi czas wspólnego przebywania ze sobą wpłynął bardzo pozytywnie na Antoinette. Nadal jest pewna, że rudowłosa zaprezentuje nie raz swój ognisty temperament. - Po co psuć sobie humor? Lepiej skupić się na czymś przyjemniejszym, na przykład przytulaniu! - rzekła zadowolona, nie hamując się przed odwzajemnieniem mocnego objęcia. Wokół ciemność, a Col przestała się przejmować czymkolwiek, gdyż całą swą uwagę poświęciła Antosi. - Tak, o wiele częściej możesz odgonić swój smutek poprzez takie przytulanie. Nie będę narzekać! - dodała, cicho śmiejąc się z tej całej sytuacji. Nie sądziła, iż taki gest może prowadzić do czegoś złego. To normalne, że przyjaciele czasem się przytulają, a przynajmniej nie było to czymś dziwnym u Colette. Reszta społeczeństwa zapewne uważa inaczej, ale jak już wiadomo, świat czarownicy ma o wiele więcej barw, niż na to wygląda i niespecjalnie się z tym kryje. - Co teraz? Ruszamy w stronę miasta, czy wolisz tu postać i dalej okazywać swą wielką sympatię względem mnie? - zażartowała, lecz mimo to nie ruszyła się z miejsca. W dalszym ciągu obejmowała dziewczynę z delikatnym uśmiechem na ustach. |
| | | Antoinette Marionetkarz
Liczba postów : 240 Join date : 24/04/2016
| Temat: Re: Polana Sob Lip 14, 2018 4:58 pm | |
| Pomyślała dopiero po czasie o tym przytuleniu jako o czymś co najmniej odpowiednim. Jednakże po chwili uznała, że nic złego się nie stało, no bo Colette zareagowała tak, jak zareagowała... a czego niby się spodziewała? Podobne sytuacje były specjalnością wiedźmy (a Antoinette nadal nie wiedziała, kim właściwie jest jej aktualna towarzyszka), w końcu była taka przyjazna, taka naiwna, taka słodka. Normalnie Antoinette wobec takiej osoby zachowywałaby się zupełnie inaczej, czytaj, wyśmiewałaby się z niej w taki sposób, by dziewczyna nie mogłaby się w tym połapać. Tak między wierszami, z aluzją dotyczącą samą Colette. Ale nie była taka, przynajmniej wobec młodej czarownicy. Po prostu przywiązała się do niej, traktowała trochę jak młodszą siostrę, mimo że to Colette była starsza, nie odwrotnie. Ale po globie chodzą różni ludzie. Naprawdę różni... Nadszedł czas, gdy należało wreszcie zwolnić uścisk, łączący obie młode kobiety. Antoinette odsunęła się nieznacznie od Colette, ale za to na jej obliczu ponownie zakwitł piękny uśmiech. - Masz rację – odparła na jej ostatnie słowa, bo na poprzednie po prostu nie wiedziała co odpowiedzieć. - Dosyć tych czułości, mamy na głowie bardzo ważną misję! – nawet nie zauważyła, w którym momencie tego fragmenciku jej życia, fragmenciku zwanym spotkaniem z Colette zaczęła mówić tak, jak ta ostatnio wspomniana. Jeszcze nie do końca zdawała sobie z tego sprawę, acz to na pewno już niedługo ulegnie zmianie. A może wcale nie? Trochę ją to przerażało, bo powoli, stopniowo zdawała sobie to uwiadamiać. Czy jej tak zostanie? I nie myślała tu bynajmniej o swoim podłym charakterku, chociaż pewnie to do niej powróci. Wiadomo, że każdy ma swoją naturę, w tym Antoinette. Wiadomo, że każdy, prędzej czy później, do takowej własnej natury powróci. - To co... teraz robimy? Dokąd się udamy? – odparła. Może wkrótce przestanie wierzyć w sens tej wyprawy, a co za tym idzie: przestanie być taka, jak Colette? |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Polana Sob Sie 04, 2018 7:17 pm | |
| Dalej miała rozłożone na boki ręce, aby w razie czego, z powrotem przyjąć Antosię w swe ramiona i znów wyściskać ją ze wszystkich sił. - Dokładnie! Widzę, że już załapałaś. Obawiałam się, iż wcale nie poczujesz tego nawoływania ducha przygody i znudzisz się łażeniem ze mną od razu. Najwidoczniej... Nie powinnam myśleć tak pesymistycznie! - odpowiedziała wiedźma i posłała przyjaciółce szeroki uśmiech. Żadnego negatywnego nastawienia, tylko radość oraz misja. Był to ważny cel, jednakże o wiele ważniejsze było samopoczucie rudowłosej. Dobra zabawa jest zawsze miła, aczkolwiek nikt nie może być zdołowany przy Col. - Miasto! Trzeba odnaleźć tego biedaka, bo jest szansa, iż rozpacza z powodu zguby albo dopiero będzie... rozpaczał. Hm. Mniejsza! Kierujemy się tam. - odparła głośniej, by po chwili złapać Antoinette za dłoń i pociągnąć w prawidłową stronę. Nie mogły tracić czasu, a i tak wystarczająco czarownica nawaliła tym wyprowadzeniem ich w martwy punkt. Nie było mowy, że kogokolwiek znajdą na tym odludziu w nocy, oprócz morderców i potworów. Te dwa przypadki są zadziwiająco częste, ale z żadnym nie chciałaby się spotkać w cztery oczy. Przyśpieszonym krokiem wybyła z tego miejsca wraz z Antosią. Im szybciej wypełnią zadanie, tym szybciej będą mogły odetchnąć i zakończyć to błądzenie z miejsca na miejsce. Idąc tym tokiem myślenia, jest szansa na dostanie nagrody w ramach podziękowań, prawda? Nie żeby Colette na tym specjalnie zależało, ale... Coś słodkiego zawsze jest mile widziane i jak najbardziej pożądane.
z/t |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Polana | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|