|
|
| Autor | Wiadomość |
---|
Gość Gość
| Temat: W głębi lasu Sro Gru 20, 2017 12:36 am | |
| Ot, pełno drzew, łatwo się zgubić i nigdy więcej nie wyjść. Mnóstwo dzikich zwierząt, żarłocznych Koszmarów, zabójczych wróbli i tym podobnych. Zalecane jest wzięcie ze sobą przyjaciela czy wroga, by móc rzucić go na pożarcie i próbować uciec. Jest pewna szansa, iż zginiesz w późniejszym terminie. Nic nie jest zagwarantowane. Wszystko się może zdarzyć.
~~~~
Akcja dzieje się dwa lata temu, gdy Colette dopiero co przybyła do Wishtown. Poszła się przejść i nawet to, nie może być proste.
~~~~
W końcu, zakończyła wszelkie porządki po wprowadzeniu się. Nie narzekała, dom był idealny dla niej i Remilii. Nie da się ukryć, że sprzątała cały miesiąc i teraz słysząc o samym zamiataniu, dostaje gęsiej skórki. Wybrała dość nietypowe miejsce na przechadzkę, a był to las. Zwykle woli trzymać się w powietrzu, lub siedzieć gdzieś na łące. Tym razem, coś ją niesamowicie ciągnęło w te nieprzyjazne okolice. Chciała się bardziej rozejrzeć po Wishtown, choć nikt nie mówił, iż będą to zamieszkałe miejsca. Błąd. To miejsce też jest zamieszkałe, przez najgorsze potwory i najdziksze zwierzęta. O dziwo, gdy kierowała się coraz bardziej wgłąb, tym las się tak bardzo nie zmieniał. Może ona tego nie dostrzegała i dla niej ciągle był tak samo piękny? Wszystko jest możliwe! Idąc sobie wolno, dostrzegła białego królika. Był uroczy! Zrobiła kilka kroków w przód, by przyjrzeć mu się z bliska i go nie przepłoszyć. Niestety, doszło do momentu w którym chciała go przytulić. To właśnie wtedy zwierzę zaczęło biec. Skoro tak, to i Col nie zamierza zostać w tyle. - Czekaj! Jesteś strasznie szybki! Daj mi szansę. Chcę cię tylko przytulić, obiecuję! Wypuszczę od razu po tym. No ej! Nie spuszczała go z oczu, ani na moment. Nie mogła. Skarciłaby jedynego sojusznika! Choć, kto wie czy on nim jest... Bycie uroczym i słodkim, to zazwyczaj nie lada podstęp. Col się na to pisze! Zaprowadzi ją w ciekawe miejsce? O tym się przekona niedługo. Podczas biegu zauważyła czyjąś sylwetkę między drzewami. Zatrzymała się na moment. - HALO? PRZEPRASZAM?! ZŁAP KRÓLIKA, ON ZNA KOD! DZIĘKUJĘ Z GÓRY! NAGRODĄ PODZIELIMY SIĘ POTEM!Krzyczała do niej i machała. Nie miała pojęcia kim jest obca istota, lecz brązowowłosa była pozytywnie nastawiona do współpracy z nią. We dwójkę będzie raźniej, a tymczasem ruszyła dalej śladem króliczka. Mniej więcej, potrafiła określić którędy przebiegał. Czuła, że robi wśród tych krzaków, jakieś dziwne koło. On biegał w kółko?! Chciał ją zmylić? Zrobić z niej idiotkę!? Nie ma opcji! To tylko królik! Zacznijmy od początku. Przybiegła stamtąd, potem biegła tędy... Nie jest pewna na sto procent, lecz zdobycz pobiegła w prawo. Lewo! Przód! Nie ma pojęcia! Zgubiła tak cenny znak. Powinna się wstydzić, bo ten głupi królik mógł być kluczem do czegoś większego. Co ma teraz zrobić? Może nie wszystko stracone? Może uda się go jeszcze przyuważyć? Oh, przecież ta postać mogła go widzieć! Miała zamiar krzyczeć do niej kolejny raz, jednak znikła jej z oczu. Jeszcze chwilę temu tam stała. Czary? |
| | | Vivian Lambert Leśna Zmora
Liczba postów : 338 Join date : 28/09/2016
| Temat: Re: W głębi lasu Czw Gru 28, 2017 12:29 am | |
| Już od kilku godzin siedziała w pozornym bezruchu między korzeniami ogromnego drzewa, pełniąc straż w pobliżu charakterystycznego punktu orientacyjnego, znanego głównie tym podróżnikom, którzy zwykli zapuszczać się tak głęboko w las. Przez cały ten czas czekała i wypatrywała, lecz nie wrogów, a czarownicy znanej Melvie, uciekającej z miasta. Informacje były szczątkowe, zaś komunikacja utrudniona, przez co Vivian i jej towarzyszki nie miały innego wyjścia, jak na zmianę pełnić wartę i przeszukiwać określone części lasu, aby nie opuścić siostry w potrzebie. Koszmar był jej oczami i uszami. Wprowadziła go w stan wzmożonej podejrzliwości i czujności, tak aby zareagował na każdego dostatecznie dużego intruza w zasięgu swoich zmysłów. Zamiast samodzielnie obserwować otoczenie, czarownica obserwowała przede wszystkim stwora, gotowa zadziałać natychmiast, gdy tylko ten złapie choćby najmniejszy ślad czyjejś obecności. Jak dotąd Koszmar wyczuł tylko starego jelenia, który zaraz umknął z dala od zagrożenia. Siedziała cierpliwie, machinalnie wyplatając wianek z rosnących w pobliżu stokrotek, gdy Koszmar nagle zaczął cały jeżyć się i pełzać w jednym konkretnym kierunku. Vivian od razu zerwała się i podążyła za nim, zmieniając jednocześnie swoją mocą zachowanie stwora, aby przypadkiem nie rzucił się od razu na istotę, do której zmierzał. Gdy czarownica przeszła kawałek, w końcu sama była w stanie wyczuć czyjąś obecność. Najpierw usłyszała szelesty, jakby ktoś bardzo szybko przedzierał się przez las, a zaraz potem dotarł do niej okrzyk. Zmarszczyła brwi, zaniepokojona zagadkowymi słowami, jednak nie przestała się zbliżać. Przystanęła w pewnej odległości, mogąc już zauważyć nieznajomą postać. Koszmarowi nakazała przylgnąć do ziemi tak, by runo leśne i nieco wyższe rośliny częściowo przysłoniły jego smukłą sylwetkę, sama jednak nie miała możliwości tak dobrze ukryć swojej obecności. Nie martwiła się tym. Chusta przewiązana na twarzy chroniła jej tożsamość, a gdyby postać wykazała wrogie zachowania, Vivian już była na to gotowa. Ułożyła dłoń na rewolwerze i otworzyła usta, by przemówić do nieznajomej. Ta zauważyła ją jednak, uprzedzając słowa czarownicy swoim okrzykiem. Kod? Nagroda? Królik? Zdecydowanie nie tego spodziewała się Vivian, na moment zbita z pantałyku niespodziewanym poleceniem. A nieznana kobieta zaraz ruszyła ponownie, biegając po lesie jakby bez celu. Otrząsnęła się szybko. Korzystając z chwilowej nieuwagi postaci, wycofała się, po czym tak przemieszczała, by nie spuścić jej z oczu. Gdy kobieta znów się zatrzymała, Vivian była akurat za jej plecami, co tymczasowo dawało jej przewagę. - Nie odwracaj się - zaczęła, jednocześnie zdradzając swoją pozycję. - O czym ty mówisz? W jakim celu tu przybyłaś? Kim jesteś? Brała pod uwagę tylko najbardziej prawdopodobne opcje: czarownica, właściwa lub nie, lub inkwizytorka w cywilu. Mocno powątpiewała w szanse zwykłych ludzi na przetrwanie w lesie. Wciąż trzymała dłoń na rewolwerze, a Koszmar czaił się w krzakach, magicznie zmuszony do gotowości do ataku w każdej chwili. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: W głębi lasu Czw Gru 28, 2017 9:27 pm | |
| Czuła, że... wpadła w kłopoty, nawet ich nie widząc z początku. Nic nie zapowiadało, by weszła na czyjeś terytorium. Myślała, iż postać w oddali też jest tylko na spacerze. Najwidoczniej, myliła się. Nic nie mogło być proste, prawda? To byłby istny cud, gdyby pobiegała za tym podejrzanym królikiem bez przeszkód, a potem wróciła do domu. - Um, spokojnie? Nie jestem nikim podejrzanym! Znaczy... Z tej perspektywy pewnie jestem, ale nie jestem tak naprawdę! Zaczynając od początku, to chodzę sobie po lesie. Nie wiedziałam, że wejdę tak głęboko, więc jestem niewinna. Co do królika, to już grubsza sprawa. Na początku, wydawał mi się zwykły, lecz potem zaczął się ze mną ganiać! Coś jest na rzeczy... Musi coś ukrywać. Moje imię to Colette. Mogę się odwrócić? Prooooszę! Bardzo lubię widzieć twarz, osoby z którą rozmawiam. Ponadto, zostanę obrabowana? Nie jest mi to na rękę, a z drugiej strony nie mam nic cennego przy sobie. Może jakoś się dogadamy, proszę pani? Bo, wnioskuję, że mam do czynienia z kobietą. Gdyby tak nie było, to zdziwiłabym się! Nie, taki przyjemny głos musi należeć do płci pięknej! Odpowiedziała, stojąc prosto z podniesionymi rękami w górę. Czy to zakończy się pobiciem?! Tylko nie po twarzy! Chociaż, mogłaby uniknąć kilka ciosów. Tak, jak robili to w książkach. Hm, raczej w praktyce, to by się nie powiodło. Można spróbować! Jednakże, nie ma co panikować. Może ta przemiła kobieta zrozumie i puści wolno dziewczynę? Zawsze jest nadzieja. Korciło ją tak bardzo, by się odwrócić i spojrzeć na nią. Choć, bycie postrzeloną lub dźgniętą nożem, jakoś nie zalicza się do przyjemnych rzeczy. - Zawsze możemy jakoś się pogodzić i razem znaleźć tego uciekiniera. Takie tam, luźne propozycje. Nie ukrywam... byłoby mi bardzo miło! Miałabym towarzyszkę w poszukiwaniu przygód! Na pewno, nie może obejść się bez zranienia mnie? Przepraszam, że wtargnęłam na pani teren! Nie miałam pojęcia o tym, iż ktoś tu mieszka. Załatwię pani dobre ziółka i wróci pani do społeczeństwa! Będzie ciężko przerzucić się z szyszek na chleb, ale nadal jest nadzieja! Rzekła, a w jej tonie głosu była pewność i troska o nieznajomą. Col mogła przez przypadek uznać, że owa osoba jest pustelnikiem. Skoro nie jest tu tylko na spacerze, to musi być to. Wszystko da się naprawić, nawet obłąkanie. Chyba. Czy nie? W końcu, szpitale psychiatryczne jakieś są. Skoro nie leczą ludzi, to co oni tam robią?! Odpoczywają?! Skandal. Po prostu, skandal. Może to pora, aby pokazać dobroć pomarańczowookiej i zająć się tą biedną, zbłąkaną duszą? Pokazać cel w życiu i drogę do niego? Jeśli to jakiś test sił wyższych... Pisze się na to! Nikt nie będzie w nią wątpił i w jej dobre serce. Początek będzie trudny, lecz nie jest to straszne. Najważniejsze w obecnej sytuacji zachować spokój i pokazać, że jest się sojusznikiem. Tylko jak to zrobić? Jaki sposób będzie najlepszy? Brązowowłosa wątpi, iż obca osoba zaufa jej na słowo. W sumie, kto wie. Wiele, by to ułatwiło. A tak serio, wszystko. |
| | | Vivian Lambert Leśna Zmora
Liczba postów : 338 Join date : 28/09/2016
| Temat: Re: W głębi lasu Pon Mar 12, 2018 11:02 pm | |
| - Nie mam zamiaru nikogo obrabować, ani teraz, ani nigdy. To były pierwsze słowa, jakie opuściły usta Vivian po uważnym wysłuchaniu wypowiedzi nieznajomej kobiety. Przemówiła głosem stanowczym, choć spokojnym i niezbyt głośnym, przez co Colette mogła nawet się nie domyślić, jak bardzo ubodła dumę czarownicy, posądzając ją o bycie złodziejaszkiem. Wyjaśnienie tej kwestii stało się dla Vivian pewnym priorytetem, jednak szybko wróciła myślami do prawdziwie istotnych spraw, analizując raz jeszcze wszystko, czego się dowiedziała. Zupełnie nie spodziewała się takiej rozmowności ze strony drugiej kobiety, choć była skłonna uznać to za przejaw strachu. Imię. Colette. Uciekinierka miała nazywać się zupełnie inaczej, a także nie miałaby powodu, by kłamać. Vivian czekało teraz ciężkie zadanie: określić, czy stojąca przed nią kobieta jest wrogiem czy też faktycznie przypadkowym wędrowcem. - Nie odwracaj się. - Czarownica powtórzyła na początek swoje poprzednie polecenie. Jak na razie nie przejawiała względem Colette ani jawnej wrogości, ani sympatii. Zignorowała też historię o króliku, która wydawała jej się dziwnie podejrzana. - Czego szukałaś w lesie? To nie jest odpowiednie miejsce na spacery - stwierdziła nieprzeniknionym tonem, rzucając jednocześnie czujne spojrzenia na boki. - Ktoś mógłby uznać, że próbujesz się dostać na teren pasma górskiego, a przebywanie tam jest zabronione przez Inkwizycję. Nie udało jej się całkowicie zamaskować specyficznego brzmienia w glosie, gdy wymawiała nazwę świętej organizacji. Uważna osoba mogła zorientować się, że była to powstrzymywana pogarda i nienawiść. Vivian uświadomiła sobie swój błąd niemalże od razu, jednak nie zaprzestała odpowiadać na wyznanie nieznajomej. Jak dotąd to ona miała przewagę... a przynajmniej tak sądziła. - Nie jestem zainteresowana poszukiwaniami królika - rzekła czarownica, potwierdzając tym samym, że dotarła do niej ta część historii Colette, choć ton jej głosu nie wskazywał, aby w nią wierzyła. - Nasze drugi rozejdą się lada moment, gdy tylko skończy... Nie dokończyła. W nagłym zaskoczeniu zaczerpnęła głośno powietrza, gdy coś przebiegło między jej lekko rozstawionymi nogami, subtelnie ocierając się o kostkę. Coś małego i... białego. Przez swoją wzmożoną czujność aż dobyła rewolweru, kierując go w stronę niespodziewanego intruza. Ale wycelowała w pustkę. Królik już zdążył zniknąć w zaroślach po prawej, jako dowód swojej obecności pozostawiając kołyszące się gałęzie krzaków. Vivian wpatrywała się w nie trwającą zaledwie sekundy chwilę, po czym natychmiast zwróciła badawczy wzrok na nieznajomą, wciąż trzymając rewolwer częściowo uniesiony. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: W głębi lasu Nie Mar 18, 2018 6:23 pm | |
| - Em... Skoro nie zamierzasz mnie okraść, albo pobić... To kim ty jesteś? Stawiam na początkującego rozbójnika, lub tą szaloną kobietę. Idąc tym moim tropem, po co mnie zatrzymujesz i trzymasz na muszce? Jest to jakiś niemiły sposób powitania w tutejszych stronach? Nie mam broni, więc nie mam się jak odwdzięczyć. Jednakże, mogę cię przytulić. To największa magia! Albo przekleństwo. Odparła już o wiele mniej energicznym tonem. Bezczynne i sztywne stanie zaczynało ją nudzić, lecz nadal całą siłą powstrzymywała się od szybkiego obrócenia się w stronę nieznajomej. Co najgorsze, Col brakowało interesującego obiektu na którym mogłaby utkwić spojrzenie. - Mówiłam, spacer. Nie moja wina, iż królik wybiegł mi przed samą twarzą. Zaraz... Jesteś z Inkwizycji?! Ou, ou, to proszę mnie puścić wolno, a moja noga więcej tu nie postanie! Powinniście postawić jakieś znaki, a nie wyłapywać na oślep ludzi! To bardzo niegrzeczne zachowanie, zaś wina leży tylko i wyłącznie po waszej stronie. Co z małymi dziećmi, które się tu zapuszczą? Doprawdy, dbanie o bezpieczeństwo nie jest waszą mocną stroną. Prychnęła, jakby urażona i skrzyżowała ręce pod piersiami. Słuchanie obcej kobiety, gdy ta wypowiadała się o organizacji, upewniło Colette w jednej sprawie. Konkretnie, nastawienie i ton głosu wskazywały na wielką wrogość. Nie mogła być niczego pewna, jednak na dziewięćdziesiąt procent silne powiązanie słowne tej osoby z Inkwizycją, powinno wywołać jeszcze większą złość. Poza tym, czarownica była tak bardzo głodna. Nadal miała nadzieję na znalezienie, chociażby jakiegoś jadalnego owocu. Spokojnie, przecież nie wszystko stracone. Wystarczy zaprowadzić porządek w tej negatywnej atmosferze. - Na pewno? Będzie fajnie, obiecuję! Dodała z nutką nadziei w głosie, aczkolwiek całe jej skupienie rozwiało się w jednej sekundzie. Znów się zjawił. Królik. Nie będzie sobie tak z nimi igrał, o nie! Specjalnie przebiega między ich nogami, aby rzucić prawdziwe wyzwanie. - Sama widzisz...! On jest podejrzany. Trzeba się temu przyjrzeć, więc może jeszcze raz zaczniemy znajomość i zabierzesz niebezpieczne rzeczy z dala ode mnie? Nie chciałabym jeszcze umierać, wiesz? Mam parę spraw do zała... Nagle ciszę przerwał brzuch Col. Burczenie było dość głośne, więc dziewczyna się delikatnie zarumieniła. Jak mogłaby spojrzeć na kogoś w takim momencie?! Stała nieruchomo, aż w pewnej chwili przełamała się i wolno odwróciła głowę w bok. - P-Przepraszam za to. Odparła zawstydzona, ale zaraz zaczęła się cicho śmiać. Sytuacja była nie tyle co poważna, a śmieszna zarazem. |
| | | Vivian Lambert Leśna Zmora
Liczba postów : 338 Join date : 28/09/2016
| Temat: Re: W głębi lasu Wto Kwi 17, 2018 4:26 pm | |
| Vivian ściągnęła brwi w wyrazie dezaprobaty dla słów nieznajomej. Bycie uznaną za początkującego rozbójnika nie było wcale lepsze od posądzenia o plany rabunku, nawet jeśli cała sytuacja prezentowała się właśnie jak podstępny napad. Czarownica westchnęła prawie niesłyszalnie, zaraz podejmując na nowo walkę o swój honor. - To ja mogłabym spytać, czyś szalona, wybierając głębie Ponurego Boru na spacer - parsknęła z ledwo wyczuwalną irytacją. - A jeśli nie szalona, to na pewno podejrzana. Jedyne czego chcę, to dowiedzieć się, kim naprawdę jesteś. I czy mogę puścić cię wolno, dopowiedziała sobie już w myślach, jeszcze raz mierząc postać Colette wzrokiem. Rzeczywistość, w której dane było żyć Vivian, nie pozwalała ot tak ufać nawet najniewinniej wyglądającym ludziom. Blady uśmiech wpełzł na wargi czarownicy i pozostał tam przez całą chwilę, w której Colette zwracała się do niej jak do członkini Inkwizycji. Owszem, przypisanie do szeregów owej organizacji mogło wywołać falę goryczy w kimś takim jak Vivian, jednak kobieta była na to w pewien sposób przygotowana, gdy zdecydowała się nawiązać w swoim przepytywaniu do oficjalnego zakazu. Władczyni koszmarów nie miała pojęcia, że Colette zareagowała tak, by ją sprowokować, jednak dezaprobata i obarczenie rzekomej inkwizytorki winą sprawiły, że czarownica spojrzała nieco przychylniej na drugą kobietę. Uśmiech jednak zniknął z ust Vivian, gdy ta zamiast na brzmieniu skupiła się bardziej na treści, a szczególnie na pewnych konkretnych słowach Colette. Serce jej jakby zwolniło, a po plecach przebiegł zimny dreszcz, gdy zacisnęła dłonie w pięści. - Naprawdę sądzisz, że możesz tak po prostu powiedzieć inkwizytorowi, by puścił cię wolno? - zapytała nagle ostrym głosem. Zbliżyła się o parę kroków, czego Colette mogła domyślić się po szeleście runa leśnego. - I że spełniłby twoje życzenie? Nie ma naiwniejszej myśli na świecie... Poniosło ją. Pozwoliła sobie na okazanie zbyt wielu emocji, za co teraz strofowała się w myślach. Od razu zamilkła, wycofując się nieznacznie. Powinna puścić tę kobietę wolno; traciła czas na przesłuchiwaniu osoby, na którą nie czekała, a na dodatek wcale nie miała tak wiele kontroli nad sytuacją, jak sądziła. I wtedy pojawił się ten królik, jeszcze bardziej pozbawiając ją kontroli. Vivian zmrużyła lekko oczy, odzyskując skupienie chwilowo nadszarpnięte przez nagłego intruza. Nie zdziwiłaby się, gdyby Colette wykorzystała okazję i odwróciła się w tamtym momencie, kobieta jednak stała tak, jak stała. Zachowanie królika faktycznie mogło uchodzić za podejrzane (szczególnie gdy obcowało się z magią na co dzień), jednak... - Och? Uniosła nieco brwi w zdziwieniu, słuchając zawstydzonych przeprosin Colette. Niektórzy uznaliby tę sytuację za żenującą, inni za śmieszną, Vivian jednak nie należała do żadnej z tych grup. Opuściła lufę rewolweru, jako że napięcie chwilowo zmalało. - Masz co zjeść, prawda? Nie musisz się krępować. Jeśli Colette jakkolwiek zaprzeczyła pytaniu Vivian, czarownica sięgnęła sprawnie do swojej torby, grzebiąc za czymś wśród zgromadzonych tam rzeczy. Znalazła to prędko i wyciągnęła, nie tracąc przy tym Colette z oczu. - Hej, odwróć się tu - rzekła, a gdy tamta tylko to zrobiła, rzuciła jej zawinięty w płótno kawał chleba. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: W głębi lasu Pią Kwi 27, 2018 10:26 am | |
| - Zjeść? Niestety, nie udało mi się dotrzeć na posiłek. Spacerowanie pochłonęło mnie do reszty i nim się zorientowałam... Byłaś za mną. No i ten królik. Odpowiedziała, a w międzyczasie cofnęła się myślami do wszelkich wydarzeń. Zazwyczaj omija ją jeden posiłek w ciągu dnia. Nic na to poradzić nie może, albowiem świat jest zbyt ciekawy, wręcz czeka na dokładniejsze zbadanie niektórych miejsc. Aktualna sytuacja była o tyle niekomfortowa, że miała obok świadka, który usłyszał te zawstydzające dźwięki. Odwróciła się, gdy usłyszała takie polecenie, aby złapać podarunek. Ten gest był na tyle zadziwiający dla brązowowłosej, iż przez moment nie wiedziała co powiedzieć. Westchnęła, po czym zacisnęła delikatnie dłonie na płótnie. - Dziękuję za twą dobroć, lecz jestem przekonana, że znajdą się bardziej potrzebujący ode mnie. Nie wspominając o tobie, ponieważ jeśli się nie mylę zamieszkujesz tutejsze okolice i jedzenia nigdy nie za wiele. To tylko moje przypuszczenia. Odparła z przyjaznym uśmiechem, by po chwili wystawić w jej kierunku ręce z owym darem. Nie przymierała głodem, czy opadała z sił. To zwykłe burczenie w brzuchu, które przydarza się dość często w trakcie poszukiwania przygód. Czułaby się podle, gdyby jednak to zatrzymała i posiliła się. Może powinna to odrzucić? Wątpi w to, że nieznajoma sięgnie w jej stronę, gdy zachowuje się tak nieufnie. Z drugiej strony, rzucenie takim cennym towarem mogłoby zostać odczytane w bardzo negatywny sposób i tu dziewczyna jest w kropce. Miała czas na powrót do wcześniejszej kwestii, którą przerabiały od samego początku. - Pewnie szalona, nie raz to słyszałam w swoim kierunku. Zresztą, nie spotkasz wielu normalnych osób, które biegają za królikiem. To znaczy... Jestem normalna! Czemu nawet ja zaczęłam postrzegać siebie jako szaloną?! Oburzyła się lekko, aczkolwiek szybko uspokoiła i zaczęła przyglądać się posturze napastniczki. - Mówiłam, Colette Lacroix. Nie mam powodów do krycia się ze swoją tożsamością, więc mogę nawet podać i zawód. Pracuje w sklepie z ziołami. Tak, też jesteś mile tam widziana kobieto z lasu. Leśna kobieto. Poproszę o zniżkę specjalnie dla ciebie, tylko mnie nie atakuj i normalnie porozmawiaj. Rzekła spokojnym tonem głosu. Nie trzeba było długo czekać, by na usta pomarańczowookiej wlazł uśmiech. Bądź co bądź, nie miała powodu do złości. To tylko i wyłącznie jej wina, bowiem weszła na obcy teren. |
| | | Vivian Lambert Leśna Zmora
Liczba postów : 338 Join date : 28/09/2016
| Temat: Re: W głębi lasu Pią Kwi 27, 2018 8:25 pm | |
| Prześlizgnęła się spojrzeniem po całej sylwetce Colette, od twarzy aż do stóp, mogąc pierwszy raz dokładnie się jej przyjrzeć. Szukała wzrokiem ukrytej broni, choćby najmniejszego wybrzuszenia czy nienaturalnego załamania tkaniny, lecz na próżno. Na pierwszy rzut oka kobieta zdawała się być niegroźna, jednak jedynie niewiasty wiedziały, jak wiele można ukryć między falbanami sukni czy spódnic. - Nalegam. - Vivian pokręciła stanowczo głową. - Jeśli nie mieszkasz w lesie, czeka cię długa droga do domu. O mnie nie musisz się martwić. Ów dobry gest wypłynął raczej z podświadomego impulsu, aniżeli z racjonalnych pobudek. Wciąż nie miała pewności, kto przed nią stoi, a za nic w świecie nie zaoferowałaby pomocy wrogowi. Skoro jednak do tej pory Colette nie wykazała żadnej agresji, Vivian upewniła się w swojej neutralnej ocenie jej osoby. Milczała chwilę, analizując raz jeszcze informacje, których udzieliła jej druga kobieta. Nie dopowiedziała nic więcej, może poza zdradzeniem swojego zawodu, co jednak niewiele zmieniło sytuację. A może? To mogła być odpowiednia pora, aby jej odpuścić. W końcu gdyby Vivian nawet bezpośrednio zapytała, czy jest z Inkwizycji, czy też wiedźmą, nie otrzymałaby zapewne szczerej odpowiedzi. Kto ośmieliłby się odpowiedzieć szczerze? - Załóżmy, że ci wierzę. Nie ma potrzeby dłużej rozmawiać. Możesz iść. - Polecenie czarownicy było krótkie, zaś ton nie znoszący sprzeciwu. Sama Vivian zrobiła krok do tyłu, upewniając się jednocześnie, że chusta na twarzy nie zsunęła się, odsłaniając zbyt wiele. - Nie zbaczaj ze szlaków i nie zapuszczaj się więcej w głuszę. Zrobiła na moment pauzę, po której kontynuowała głosem tak spokojnym, że aż zadziwiającym: - A jeśli przyjdzie nam się kiedyś spotkać, lepiej żebyś nie stała po przeciwnej stronie. Instynktownie napięła mięśnie, jeszcze na moment, jakby to słowne wyzwanie miało być ostatnim testem, czy Colette faktycznie nie jest wrogiem. Mogłaby zareagować w każdej chwili, gdyby druga kobieta wykonała alarmujący gest; wystarczyłby do tego jeden podejrzany ruch, jeden podejrzany dźwięk... Który zaraz przeszył powietrze, głuchym warkotem roznosząc się pomiędzy drzewami. Vivian zesztywniała, od razu rozpoznając warczenie swojego Koszmara, którego częściowo oswobodziła w pewnym momencie. Miał chować się wśród leśnego runa, spokojny i zrelaksowany, a tymczasem naprężył się cały, wyraźnie skupiając swoją uwagę w jednym punkcie. Coś rozjuszyło go tak bardzo, że subtelne więzy magii Vivian nie wystarczyły, by powstrzymać atak wściekłości. Czarownica szybko naprawiła swój błąd i wycofała stwora jeszcze bardziej, rzucając jednocześnie spojrzenie pełne napięcia najpierw na Colette, a później na obiekt wściekłości stwora. Jednak było już za późno. Zwrócił na siebie uwagę. I nie tylko na siebie. Pod jednym z drzew siedział nieruchomo śnieżnobiały królik, z uwagą lustrując otoczenie. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: W głębi lasu Sob Kwi 28, 2018 4:38 pm | |
| Gdyby tylko kobieta przed nią wiedziała, iż droga powrotna w przypadku Col jest szybka, łatwa i prosta. Jasne, niedopuszczalnym byłoby o tym powiedzieć, więc westchnęła tylko ciężej i opuściła dłoń z żywnością. Z perspektywy trzeciej osoby wyglądało na to, że ów nieznajoma jest znacznie bardziej podejrzana, niż całkowicie odkryta wiedźma. Skoro ukrywała swą twarz i za nic nie chciała dopuścić do pokazania się, wnioski nasuwają się same. - To już? Ej, nie możesz mnie od tak zostawić! Byłoby to strasznie niemiłe. Skoro już mnie zatrzymałaś, to pomóż wyciągnąć informacje od tego królika. Weź odpowiedzialność za swoje czyny! Odparła dziewczyna, zaś po chwili dodała prychnięcie. Te dwie czynności wcale się nie zgrały, jednak jakaś oznaka oburzenia musiała się tu znaleźć. Ostatnie wypowiedziane zdanie było czynnikiem, który naprowadził odrobinę pogląd Colette na tę całą sprawę. Coraz bardziej odnosiła wrażenie, iż spotkała na swej drodze jedną ze swojego "gatunku". Dalej stała nieruchomo w miejscu, obserwując kobietę i szykując ważne pytanie, które być może wyjaśniłoby kilka spraw. Nim zdążyła się jednak odezwać, nagle usłyszała dziwny dźwięk. Był to... warkot? Natychmiast całe ciało pomarańczowookiej spięło się w obawie, że lada chwila wyskoczy na nią bestia zwana psem. Co prawda, był to raczej za głośny dźwięk na takiego małego stwora. Musiał być wielkim monstrum. Przełknęła ślinę i rozejrzała się ostrożnie wokół, aby w razie czego unieść się w górę. - T-Twoje zwierzątko? Nie chciałabym zostać pogryziona przez tego potwora. Z-Zanim jednak zdecydujesz, by na mnie napadł to zadam ostatnie pytanie przed śmiercią... Jesteś czarownicą, tak jak ja? Prawda? Spytała drżącym głosem, choć dzielnie starała się utrzymać ton w normalnej formie. Ciężko ukryć przerażenie, gdy stajesz oko w oko ze swoim największym lękiem. Nie miała nic do stracenia, więc śmiało powiedziała co jej chodzi po głowie. Przynajmniej dowiedziałaby się czegoś ciekawego przed zejściem z tego okrutnego świata. - Nie przegrałam! Dodała stanowczo wskazując palcem na królika, który siedział sobie spokojnie pod drzewem i poruszał co jakiś czas uszami. Igrał sobie z nią. Nie posiadał żadnych skrupułów, bowiem szybko znalazł przekąskę do tego całego przedstawienia. Może i był uroczy, a sposób w jaki trzymał posiłek w łapkach poruszając przy tym noskiem działał kojąco na serce, lecz zło właśnie takie jest. Nie wolno opuszczać gardy, ponieważ zachowanie to jedno, zaś myśli drugie. Kto wie, może właśnie teraz planuje atak na którąś z nich. |
| | | Vivian Lambert Leśna Zmora
Liczba postów : 338 Join date : 28/09/2016
| Temat: Re: W głębi lasu Sob Maj 12, 2018 12:48 pm | |
| Na nic zdało się oburzenie Colette i jej słowa pełne wyrzutu. Vivian już zdecydowała, że pora zakończyć to pełne niedopowiedzeń i nieporozumień spotkanie, a także prędko oddalić się z feralnego miejsca. Kobieta nie zdradziła nic, co mogłoby skłonić Vivian do zatrzymania jej dłużej, zaś historia z królikiem koniec końców nie przemawiała do władczyni Koszmarów. Była gotowa wycofać się sama, jeśli Colette nie zechciałaby zastosować się do polecenia. Gdyby nie nagły wybryk Koszmara. Czarownica spięła się cała i od razu przejęła pełną kontrolę nad stworem, wyczulając jednocześnie swoje własne zmysły. Wodziła wzrokiem po otoczeniu, doszukując się wszelkich oznak nieprawidłowości. Wpierw zarejestrowała przerażenie malujące się na twarzy Colette, potem zaś zlustrowała kierunek, na którym chwilę temu skupiała się uwaga Koszmara. Nie umknął jej szczegół w postaci królika, jednak obecność tego drobnego zwierza wcale jej nie uspokoiła. To przecież o niczym nie świadczyło. Być może stwór zareagował tak na widok potencjalnego posiłku. Lecz czy to miało sens? Warkot przypominał raczej ostrzeżenie. Wyuczona ostrożność Vivian natychmiast nakazała jej sprawdzić, czy wśród zarośli nie kryje się inny intruz. Przyjaciel lub wróg. Była gotowa ruszyć w tamtą stronę, stąpając powoli i ostrożnie, ale słowa Colette zatrzymały ją w miejscu. Rzuciła kobiecie ostre spojrzenie i zaraz przytknęła palec do miejsca, w którym pod chustą kryły się jej usta. Nie zamierzała odpowiadać na to pytanie, a zarazem nie chciała, by Colette drążyła temat... przynajmniej przez moment. Czarownica zrazu zaczęła nasłuchiwać podejrzanych odgłosów skradania się, jakby nagłe wyznanie Colette miało sprowokować jakieś nieszczęście. Lecz nic się nie stało. Po odczekaniu drobnej chwili Vivian w końcu zdecydowała się przejść w tamtym kierunku, tak jak planowała wcześniej, jednocześnie obserwując Colette kątem oka. Swoimi krokami spłoszyła królika, przez co pomknął w przód i schował się między gęstymi zaroślami, w które Vivian już nie wchodziła. Narobiłaby tym samym zbyt wiele hałasu, a zamierzała się przecież ostrożnie rozejrzeć. Nie dostrzegłszy nic mocno niepokojącego, zwróciła się w końcu do Colette, znów racząc ją ostrym spojrzeniem. - Przyznać się nieznajomemu do magii to jak prosić się o śmierć - skwitowała krótko. - Nie czyń tego nigdy więcej. I kłamstwo, i prawda mogą obrócić się przeciwko tobie. Wciąż czujnie obserwowała drugą kobietę. Po części zakładała prawdziwość jej słów, lecz nie wyzbywała się przy tym marginesu nieufności. Zdecydowała się podjąć temat, choć w bardziej okrężny sposób, niż zrobiła to Colette. - Znasz kogoś z Ponurego Boru? |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: W głębi lasu Wto Maj 15, 2018 3:12 pm | |
| Zaciekawiona przyglądała się ruchom nieznajomej, które zaliczały się do dość cudacznych. Gest uciszający wiedźmę, sugerował między innymi, iż w pobliżu może być ktoś jeszcze. Mijały minuty, zaś Colette nadal nie została zaatakowana przez jakąkolwiek straszną istotę, co sprawiło, że napięcie odrobinę zeszło. Być może, taki był plan i dopiero, gdy całkowicie się zrelaksuje coś ją pożre! Zaczynała w to wątpić, choć miała się na baczności w razie czego. - Kto wie, czy o nią nie prosiłam? W każdym razie, zapamiętam. Odpowiedziała lekko skruszonym głosem. Właściwie, po co ona zawędrowała tak daleko? Nie musiała zapuszczać się w taką głębie lasu, aby odpocząć od miasta. Mogła przenieść całą winę na skaczące zwierzątko, jednak jest duża możliwość, że zaprowadziła ją tu zwykła ciekawość. Tak, wystarczył byle jaki, mocniejszy bodziec i ciemnowłosa chętnie ulegała kompletnej fascynacji tym światem. - To nazwa jakiejś knajpy? Tajnego stowarzyszenia? Wchodzę w to! Nie wiem o czym dokładnie rozmawiamy, ale jestem nastawiona pozytywnie. Nie będę musiała zamieszkać w lesie i jeść szyszek, prawda? Powiedz, że nie... Chociaż, mogłabym się ewentualnie zgodzić na zjedzenie czarnego bzu, aczkolwiek bez gałązek. Raczej nie jestem tak odważna, aby zjeść go w całości. Rzekła podekscytowana, by chwilę po wypowiedzeniu ostatniego zdania zaśmiać się krótko i uśmiechnąć się niewinnie. Nie pamiętała już, czy wszystko było trujące w owej roślinie, lecz owoce były jadalne po wejściu w dojrzałość. Zdecydowanie, musi wrócić do książek i zagłębić się w te tematy raz jeszcze. Jedno jest pewne, nie dałaby rady dłużej pożyć na tym świecie, gdyby spożyła wystarczająco dużo tego cuda natury. - Um... Mogę poznać twe imię? Naprawdę, ułatwiłoby mi to zwracanie się do ciebie i nie musiałabym nazywać cię "Szaloną kobietą z lasu". Liczę na zrozumienie, a przy okazji... dotrzymanie mi towarzystwa? Za wiele? Zapytała z nutką nadziei w głosie. Wyglądało na to, iż istniała mała szansa na poznanie tej damy. Zresztą, nawet jeśli chciałaby odejść od Col, to i tak nie będzie miała spokoju. Kto powiedział, że dziewczyna odpuści i wróci do siebie? Nie ma tak łatwo. Królik się ukrył, ale szybko zdradził swą ciągłą obecność przez wystawienie uszu ponad krzaki, oraz ukazanego pyszczka w widocznej dziurze między gałązkami. |
| | | Vivian Lambert Leśna Zmora
Liczba postów : 338 Join date : 28/09/2016
| Temat: Re: W głębi lasu Wto Sie 28, 2018 5:14 pm | |
| - Słucham? Nie, zapomnij już o tych szyszkach. I o bzie. Naprawdę, nie mam zamiaru zmuszać cię do jedzenia takich rzeczy. Coś w niej w końcu pękło, a przez jej całą dotychczasową niedostępność zaczęło powoli przebijać się... zmieszanie? Kobieta westchnęła głęboko, co częściowo zostało stłumione przez chustę. Cała ta sytuacja była dla władczyni koszmarów całkowicie absurdalna i znacząco inna od tego, do czego przywykła na co dzień. Już zupełnie nie miała pojęcia, co powinna zrobić. W końcu po zaledwie chwilowej przerwie kontynuowała: - To jest Ponury Bór - Vivian sugestywnie zatoczyła ręką łuk, wskazując na otaczający je las. - Twierdzisz, że jesteś czarownicą. Zastanawia mnie w takim przypadku, czy znasz kogoś, kto tu mieszka. Znasz? Obejrzała się jeszcze raz na zarośla. Szybko, krótko. Kontrolnie. Starała się nasłuchiwać. Może lepiej byłoby stąd odejść, porozmawiać z Colette w bardziej bezpiecznym miejscu? Co prawda do tej pory postrzegała las jako zadowalająco bezpieczny. A co jeśli to była jakaś zasadzka? Brała pod uwagę każdy scenariusz. Choć stres wcale nie mijał, logiczne szukanie rozwiązania nieco ją uspokajało. Zacisnęła usta, słysząc pytanie o imię. Była jej to winna, owszem. Prawdopodobnie. Nie lubiła dzielić się informacjami o sobie, gdy nie czuła się w pełni bezpiecznie, a pewna głupia duma nie pozwalała jej używać pseudonimów, póki nie okazywało się to w pełni konieczne. Poza tym, wszystko było lepsze od miana szalonej kobiety z lasu. - Możesz mówić do mnie Vi, jeśli już musisz - skwitowała krótko, decydując się na niezdradzającą zbyt wiele półprawdę. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: W głębi lasu | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|