|
|
| Autor | Wiadomość |
---|
Jacqueline Dobra Wróżka
Liczba postów : 84 Join date : 20/08/2015
| Temat: Plac przed kościołem Wto Sie 30, 2016 8:03 pm | |
| Plac to zbyt łaskawe określenie dla wydeptanej ścieżki, kępki uschłych badyli i bramy składającej się z dwóch kamieni. Jednak miejsce niewątpliwie potrzebne. Tędy wracają ludzie z kościoła, tutaj również witana jest ślubna para na nowej drodze. O ile tylko ktoś chce brać ślub w miejscu powszechnie znanym jako "przeklęte". Z braku laku lub w przypływie wiary niektórzy lądują tutaj, w kościele nadgryzionym przez ząb czasu i spowitym stadem niezbyt przyjaznych kruków. Przeciętny mieszkaniec nie odnajdzie tu nic urokliwego ani interesującego. Ale za to, kilka kroków dalej otrzymać można rozgrzeszenie albo kazanie z ambony, w zależności od kaprysu. |
| | | Trzepot Włóczykij
Liczba postów : 88 Join date : 20/07/2016
| Temat: Re: Plac przed kościołem Sro Sie 31, 2016 6:54 am | |
| Zadawanie sobie pytań jest raczej zwyczajną ludzką rzeczą. Przykładowo, do czego okropnego musi dojść, żebyśmy szukali schronienia w miejscach do jakich nigdy nie planowali wejść, ba nawet byśmy najzwyczajniej nie chcieli? Są różne istoty tragizmu i przeróżnego przypadku. Zgadnijcie więc co okropnego spotkało mnie, że dotarłem do nie innego miejsca niż właśnie kościół? To jest miejsce jakie wolałbym unikać do końca swoich dni. Nie mam wiele wspólnego z powierzaniem swojego losu wyższym bóstwom. Nikt tutaj nie zrozumie moich problemów, a w dodatku jestem taką istotą, że prędzej będą chcieli się mnie pozbyć egzorcyzmami, niż w ogóle pytać o cokolwiek. Więc ponówmy pytanie, bo może już wpadliście. Jaka tragedia mnie napotkała, że właśnie stoję przed wejściem do kościoła przy niewielkim zadaszeniu? Deszcz. Tak, deszcz. To takie dziwne? Ludzie nie lubią zmoknąć w deszczu, prawda? Wiecie, mokre ciuchy, przeziębienie i tym podobne. Nie jest to przekonujące? Niestety dla mnie bardziej niż dla jakiegokolwiek człowieka, bo bierzmy pod uwagę, że jestem czymś znacznie więcej. Całe szczęście, że nie jestem jakimś cukrowym potworem, to dopiero miałbym przerąbane! Skoro już wyjaśniliśmy okoliczności w dość pokrętny sposób, dojdę do sedna. Po tym jak zagadałem się z niezbyt przyjemną dziewczyną na cmentarzu, w biegu czmychnąłem pod drzwi kościoła, tak by tylko zadaszenie uchroniło mnie przed deszczem. Na całe szczęście niewiele kropel osadziło się na moim płaszczu. Byłem dobrze nim zakryty i licząc do tego kaptur, widać byłoby mi przynajmniej usta, bo reszta zakrywa mi opadający cień. Usiadłem na schodach i przyglądałem się placu oraz z nieprzyjemnością doglądałem się jak deszcz znęca się nad placem. Kiedy w końcu minie? Ile jeszcze muszę go znosić? Miałem obawy, że ulewa dopiero co się zbliżała, chyba nie będę musiał ostatecznie wejść do środka? |
| | | Jacqueline Dobra Wróżka
Liczba postów : 84 Join date : 20/08/2015
| Temat: Re: Plac przed kościołem Sro Sie 31, 2016 8:27 am | |
| / pogrubione dialogi należą do NPCa, zaznaczone kursywą do Jacka.
- O nie, gówniarzu! Znowu ty!? Odrobinę szacunku!!! TO ŚWIĘTE MIEJSCE!!! – dosłyszała jeszcze poważny ton księdza, nim poczuła silne dłonie na swoich barkach. Wypuściła całkiem ładną, posrebrzaną czarkę z rąk, a wino, jakie z niej piła, rozlało się na czyściutki, wykrochmalony obrus. Nie broniła się za bardzo, gdy tamten prowadził ją w kierunku wyjścia, bo zwyczajnie nie miała na to sił. Upiła się, a jakże, nie czuła bólu, alkohol już o to zadbał. Drzwi do kościoła otworzyły się z hukiem, rosły mężczyzna cisnął nią na próg, jakby była szmacianą lalką. Wylądowała z łoskotem na marmurowych schodach, obijając się na każdym stopniu. Jęknęła głucho, a w oczach jej pociemniało. Na zewnątrz wciąż lało, czego również nie przyjęła z radością. - Żebym nigdy więcej cię tu nie widział!!! – Ksiądz ryknął na nią, po czym zatrzasnął za sobą drzwi, najwyraźniej w celu posprzątania całego chaosu, który zostawiła za sobą Jacqueline. Trochę minęło nim doszła do siebie i zdołała zrozumieć to, co się przed chwilą wydarzyło. W pobliżu, za filarem dostrzegła rosłego, dziwnie wyglądającego mężczyznę, zapewne świadka całego wydarzenia. Czuła się w obowiązku wytłumaczyć, jako że owa scena rodziła trochę pytań. Podniosła się więc na kolana i z trudem wymamrotała: - Religia pokoju, widziałeś? „Otwórz szczodrze rękę bratu swemu uciśnionemu lub ubogiemu!”, „Udzielaj twego chleba głodnemu, a szat swoich użycz nagim!”. Chyba ktoś tu spał na kazaniach…! – wykrzyknęła z oburzeniem, kręcąc głową. Nie dodała, że powodem, dla którego została tak potraktowana, była wtóra już kradzież wina przeznaczonego do kościelnych obrzędów. Uważała jednak, że to jej się zdecydowanie należy, przecież jest taką biedną i chudziutką dziewczynką… - Ciebie też wywalił? Czy usiłujesz żebrać? Nie polecam ci tego miejsca, chociaż z twoim wyglądem… - zwróciła się do rosłego mężczyzny, cmokając w zamyśleniu. – Może weźmiesz kogoś na litość. Ale ja zawsze powtarzam, że podstawą jest dobra historyjka – dodała, machając brwiami w wyjątkowo głupiej minie. Odetchnęła ciężko otrzepując się z kurzu. Prędko jednak złapała się za brzuch, czując, że tym razem mogła przesadzić z alkoholem. Jęknęła. - O matko i córko.. jak mi niedobrze… Zaraz się zrzygam… - wypowiedziała, faktycznie blednąc na twarzy. |
| | | Trzepot Włóczykij
Liczba postów : 88 Join date : 20/07/2016
| Temat: Re: Plac przed kościołem Sro Sie 31, 2016 10:10 am | |
| Odgłos padającego deszczu zawsze powodował u mnie samoistne drżenie. Tak jakbym już był mokry i trząsł się z zimna. Myślałem o wejściu do środka tylko dlatego, by przytłumić ten hałas natarczywej ulewy. Ale co jeśli w środku jest jeszcze gorzej i sprawne ucho wyłapie każdą krople, która uderza o dach oraz inne miejsca kościoła? Oczywiście długo nie musiałem czekać, by się przekonać, że będę słyszał gorsze rzeczy. Ktoś krzyczy na zewnątrz... Co Ja mówię, ta osoba wręcz się wydziera. Nieznane są siły ludzkiego gardła gdy kierowane są złością. Rozstawiłem bardziej nogi i jedną rękę posadziłem na kolanie. Starałem się oddychać spokojnie i udawać, że nic nie słyszę. Może zaraz wszystko ucichnie a Ja szczęśliwie doczekam się końca deszczu i jedynym mi wrogiem będzie nieprzyjemna wilgoć? Ależ skąd, oczywiście że nie. Gdy już myślałem że jest spokojnie, to nagle jakiś młody chłopak wystrzelił za drzwi kościoła i pięknie powitał pożegnalne schody. Pokaz gardła był jeszcze wyraźniejszy, aż zasłoniłem na moment uszy przez kaptur. Poprawiłem szybko kaptur i zerknąłem w inną stronę. Może jak będę udawał nieobecnego, to mnie nie zauważy i sobie pójdzie? Kolejne nieudane życzenie. Zamiast spokoju, zostałem powitany natłokiem słów. W milczeniu i kompletnym braku zrozumienia słuchałem co miał do powiedzenia nieznajomy. Bo ostatecznie, czemu zostałem celem do obrzucania się swoimi żalami? Wyglądam na osobnika doraźnej pomocy? Westchnąłem przeciągle i przyjrzałem się samemu sobie. Czekaj, czekaj. Na jaką litość? Poważnie zakapturzeni przerośnięci mężczyźni są brani na litość? To pewnie jakiś dowcip, który za nic nie udało mi się załapać. Gdy widziałem jej blady wyraz twarzy, szybko się podniosłem i przybliżyłem bardziej plecy do ściany, zarazem dodając niewielką ilość dystansu. W sumie nie byłem jakąś blisko, ale ostrożności nigdy za wiele. Aż tak został pobity, że będzie zwracał? Za co został aż tak ukarany? - Wyrusz może do znachora? |
| | | Jacqueline Dobra Wróżka
Liczba postów : 84 Join date : 20/08/2015
| Temat: Re: Plac przed kościołem Sro Sie 31, 2016 12:45 pm | |
| Lubiła dużo mówić i ani myślała się zamykać z powodu urażenia jakiegoś dziwnego jegomościa. Nawet jeśli był on zupełnie nierozmowny. Nie potrzebowała przecież pytań, aby na nie odpowiadać. Nie chciała żadnej zachęty, by zacząć w ogóle mówić. Czyniła to w sposób naturalny, identycznie jakby oddychała. - Znachora? Jeszcze mi życie miłe. Ostatnio jak byłam u dentysty, frajer chciał mnie egzorcyzmować. Ugryzłam go w rękę, mam nadzieję, że przemyślał swoje zachowanie! Równie dobrze mogłabym iść do wiedźmy z lasu się leczyć za pomocą grzybków… koleś, ty to masz pomysły. Lepiej zmądrzej, bo na urodę już nie możesz liczyć – szczebiotała wesoło, z każdą chwilą blednąc i ściskając się za brzuch. Nic jednak nie spowodowało utraty jej wiecznie dobrego humoru. – Zresztą, wiesz. To tylko zasługa ich wina słabej jakości. Z rumem w karczmie nigdy nie miałam takich problemów. Albo mam uczulenie na niskoprocentowe alkohole. Może powinnam zagryzać tym ich chlebem? Ach, co ja mówię. Nic już od nich nie chcę! Będą mnie kiedyś prosili, abym wróciła! – wykrzyknęła, wściekle wygrażając pięścią w kierunku zamkniętych już drzwi do kościoła. Nie, nie było opcji, że ktokolwiek jeszcze za nią zatęskni. Nie pierwszy raz wypiła ponad jej siły, więc zdążyła przywyknąć do takiego stanu, wiedząc też jak sobie z nim radzić. Była twardym człowiekiem, wychowaną przez morze, łagodnie powiedziawszy zaprawioną w boju. Zapewne od kołyski dostawała rum zamiast mleka. - A ty co tak stoisz? – zainteresowała się w końcu, zbliżając się nieco, na taką samą odległość, na jaką mężczyzna się odsunął. Był gigantyczny, zwłaszcza, jak stał przed nią w całej okazałości. – Czekasz na rozgrzeszenie? Ja cię chętnie rozgrzeszę. Mów, co ci siedzi na sumieniu. Dostałam kiedyś na to oficjalne przyzwolenie. A poza tym nie wiem, czy wiesz, ale jestem doskonałym słuchaczem – machnęła brwiami, mówiąc zupełnie poważnie, na wszelki wypadek, gdyby jeszcze nie wyłapał tak istotnej informacji. Chciała dodać coś jeszcze, ale prędko złapała się za usta, tym razem zieleniejąc na twarzy. Zgięła się w pół i… zwymiotowała swojemu rozmówcy na buty, wydając z siebie niezbyt przyjemne odgłosy. Wypluła jeszcze ślinę, tym razem celując nieco dalej, po czym podniosła się i niemrawo powiedziała: - O kurczę… Wybacz. Nie planowałam tego. Ech… Ale! Spójrz na to z lepszej strony! Już mi lepiej! – wykrzyknęła zaraz radośnie, jakby chcąc się podzielić z mężczyzną swoim szczęściem.
|
| | | Trzepot Włóczykij
Liczba postów : 88 Join date : 20/07/2016
| Temat: Re: Plac przed kościołem Czw Wrz 01, 2016 7:00 am | |
| Te miasto pełne jest rozmownych osób. Problem tkwi w tym, że niestety są dla mnie o jak najbardziej negatywnym charakterze. Niemal identyczna w charakterze z tą od cmentarza. Bezczelna, sądzi swoje i w dodatku wie wszystko najlepiej. Dodajmy jeszcze narcyzm i mogę ich śmiało posądzić o bycie rodzeństwem. Różnica chyba jest tylko w kierunku odchyłki. Czemu mam pecha i trafiam na takie osoby jedna za drugą? Wystarczyło zapytać się o jedną rzecz, a dostałem caaaalutki gadany pakiet. Mało intrygujące historie z życia, bóle do świata, kpiny kierowane do mnie i nawet czysta forma urażania. Pytanie po co to wszystko? Czy każda osoba jaką napotkam do, której ostatecznie nic nie zrobiłem i nawet nie zdążyłem nic powiedzieć, musi uwzględniać jak niską mam inteligencje jak również wygląd? Jeszcze trochę a zacznę myśleć, że w tym mieście to jakaś forma powitania. Może też zacznę każdemu napotkanemu mówić "Witaj skretyniały obleśny uliczny włóczęgo!". Może w ramach wspólnego obrzucania się mięsem, dostane zaproszony do środka gdzie będzie kontynuowany ten bezsensowny rytuał? Wiedziałem jedno, chce za wszelką cenę trzymać od tej osoby dystans. Nawet nie musiałem nic mówić, przecież ona jest dla siebie najlepszym towarzystwem, nawet doskonale się jej ze sobą rozmawia! Niech sobie odejdzie, niech sobie pójdzie, niech się nie zbliża... Cholera! Podchodzi! Krok w tył, krok w tył. A gdy tylko zabraknie poddasza, który ochroni mnie przed deszczem, wyminę Ją błyskawicznie i zacznę się cofać w drugą stronę. Może jest to dosyć męczące, ale jak za blisko będę czuł zapach tego obrzydliwego alkoholu, to chyba zwrócę... A wtedy raczej kamień na kamieniu nie zostanie. Jeszcze dostaje wypowiedź na temat tego jak doskonały jest z niej słuchacz. Nie przejęzyczyła się i nie chciała mi powiedzieć, że mogę mówić co chce, ale i tak nie dopuści mnie do słowa? Określeniem jej mianem katarynki to nawet za mało. Zostaje mi zgadywać, że takie zagadywanie aż uszy zwiędną, to w tym mieście kolejna tradycja. Na całe szczęście ucierpiał tylko mój wzrok i jeszcze bardziej słuch, jakby się już bardziej nie dało. Nie mogłem i tak się jej pozwolić zbliżyć, skoro tak cuchnęła. A jak tylko się zatrzymała, to już stanowczo zachowałem dystans. Jednak co to mi dało? Widok jej wymiocin oraz zapach, doprowadził że sam złapałem się za usta. Zrobiło mi się niedobrze, nawet jeśli uchroniłem obuwie i resztę ubrania od zabrudzenia. Całą niebezpieczną treść, którą mam w sobie, próbowałem najzwyczajniej przełknąć bezpiecznie z powrotem. Pociekła tylko kropla, jedna głupia pieprzona kropla. Rozległ się huk, nie jakiś silny i niezbyt głośny. Była to na szczęście maleńka ilość skumulowanego ładunku w kropli i dodajmy fakt, że kawałek dalej stała. Za to Ja sam straciłem równowagę, ale szybko dałem nogę do tyłu i zaparłem się. Ugh, uratowany!... Buty nie ucierpiały tak mocno, bo z przodu byłą dobra stalowa blaszka, ale niestety krańce płaszcza zostały ciupkę poszarpane. Nie jakaś wielka strata, po prostu już nie wygląda równo i ładnie. |
| | | Jacqueline Dobra Wróżka
Liczba postów : 84 Join date : 20/08/2015
| Temat: Re: Plac przed kościołem Pią Wrz 02, 2016 3:30 pm | |
| Już miała szczebiotać dalej, zupełnie niezrażona wydarzeniem, po którym przeciętna osoba zapewne skryłaby się w najciemniejszy kąt, aby w spokoju umrzeć ze wstydu. Ale nie było jej to dane. Głośny huk skutecznie uniemożliwił to Jacqueline. Zamiast słów, z jej ust wydobył się krzyk i ostatecznie wylądowała tyłkiem na twardym kamieniu, właściwie nie wiadomo czy z powodu tego nienaturalnego zdarzenia, czy prędzej przez jej zdziwienie. No dobra, nie spodziewała się tego. To zrozumiałe wybuchać po podobnych krzywdach lub w ogóle „rozmowie” z Jackiem, ale… nie w taki sposób! Przez chwilę zastanawiała się, czy to nie pora runąć do ucieczki. Koleś zdecydowanie nie wyglądał na takiego, co bezkarnie da sobie narzygać na buty. Jak stał już przed nią w całej okazałości… Tak, zdecydowanie nie wyglądał na takiego, co może żebrać na litość. Prędzej już na takiego, przed którym matki straszą swoje pociechy przed snem. Poza dachem jednak wciąż lało i to przeważyło o pozostaniu na swoim miejscu, chociaż jeszcze przez pewien czas. Podniosła się z trudem, otrzepując kurz ze swojego i tak nie najczystszego ubrania. Stanęła na równe nogi, ale nie podchodziła do jegomościa bliżej. Może dopiero się rozkręcał? Spojrzała na niego niepewnie i odezwała się: - Chciałeś mnie zabić!? – w jej głosie można było wyczuć wyrzut, jednak nie trwał on długo. Po prostu postanowiła zachować ostrożność. – Jesteś… wiedźmą? – wydukała w końcu z braku lepszego pomysłu. Nie rozumiała, co się tu wydarzyło, a z każdą sekundą bez wyjaśnienia, zdawało jej się, że wszystko jej się przewidziało.
|
| | | Trzepot Włóczykij
Liczba postów : 88 Join date : 20/07/2016
| Temat: Re: Plac przed kościołem Pon Wrz 05, 2016 1:25 pm | |
| No i stało się. Gdybym był bardziej otwarty i mniej się pilnował, pewnie teraz przekazałbym nieprzyjemną wiązankę przekleństw. Na całe szczęście tylko popatrzyłem na swoje dzieło. Niewielkie żłobienie w schodach po wybuchu. Dobrze, że jeszcze nerwowy mieszkaniec zabytkowego kościoła nie uraczył swoją osobą. Gdy już przełknąłem w bezpiecznym miejscu całą zawartość niebezpiecznego materiału, odetchnąłem z wyraźną ulgą. Dopiero teraz zerknąłem z pod kaptura na niepewną dziewczynę. Kurde, przecież nawet krzyknęła i się o niej zapomniałem? Lekkie niedopatrzenie z mojej strony, które mam nadzieje że mi wybaczy. W sumie, to czemu się teraz przejmuje jakimś wybaczeniem dla mało przyzwoitej osoby? Powinienem nieco bardziej się ocknąć z tym. Zerknąłem na nią leniwie i wzruszyłem ramionami. - Starałem się właśnie tego uniknąć. Czy to jest dla niej wystarczająca odpowiedź? Nie? To co, mam jej mówić że jestem chodzącą bombą, która mogłaby doprowadzić do zniszczenia miasta? A nigdy w życiu. Trzeba tylko wymyślić dobrą wymówkę. - Wiedźmą? Nie należę do tej płci. A to co widziałaś, to był zwykły ładunek wybuchowy. Nie trzeba do tego czarowania. No i zaczynałem się tłumaczyć. Chciałem teraz wrócić do milczenia i najzwyklejszego spokojnego oczekiwania na koniec ulewy. |
| | | Jacqueline Dobra Wróżka
Liczba postów : 84 Join date : 20/08/2015
| Temat: Re: Plac przed kościołem Sro Wrz 07, 2016 4:18 pm | |
| Ani trochę nie podobało jej się to… cokolwiek się tu działo! Ale Jacqueline miała nieco zwichrowany instynkt samozachowawczy. Tam, gdzie normalnemu człowiekowi, zapaliłaby się lampka, zwiastując kłopoty, tam ona wyczuwała możliwość rozrywki. A z tego tak łatwo nie rezygnowała. W końcu musiała czymś zapełnić te puste godziny, w których brakowało jej alkoholu. - Och, jakiś ty łaskawy. Powinnam ci podziękować, jak rozumiem? Mogę tylko wiedzieć dlaczego usiłowałeś targnąć na moje życie, hę? Czy aż tak bardzo ci przeszkadzałam. Doprawdy, wystarczyło powiedzieć, a nie od razu… no, rzucać takimi sztuczkami! Robię ci za konkurencję, ach, tak!? Koleś, przecież podzieliłabym się, gdybyś poprosił! Połowa dla ciebie, co za problem!!! – bredziła bez większego ładu i składu, próbując ogarnąć lekko zaślepionym przez alkohol umysłem. Przy okazji robiąc komiczne i niezbyt ładne miny. Nie miała wątpliwości, że mężczyzna coś kręci. I ona na statku zdążyła przeżyć swoje, tam wybuchów i mniejszych lub większych eksplozji nie brakowało, ba, zdążyła do nich przywyknąć nawet na tyle, że mogłaby zapaść podczas nich w słodki sen. Ale wiedziała jedno – do tego potrzebny był czarny proch, niewątpliwie widoczny i zajmujący trochę miejsca, w przeciwieństwie do tego, co spowodowało wybuch tutaj. No właśnie, co się tu wydarzyło?! - Jaki ładunek wybuchowy!? Gdzie!? O ty… Chcesz się bić, tak? Tak chcesz to załatwić!? Świetnie! Po prostu świetnie! No chodź! – wrzasnęła na niego, unosząc małe piąstki, gotowa bronić swojego cennego żywota, w głębokim przekonaniu, że wielki mężczyzna chce właśnie pozbawić ją tej wartości.
|
| | | Trzepot Włóczykij
Liczba postów : 88 Join date : 20/07/2016
| Temat: Re: Plac przed kościołem Czw Wrz 08, 2016 6:43 am | |
| Uświadomiłem sobie właśnie dogłębnie jedną rzecz. Poziom porozumienia i komunikacji, jest gdzieś bliski zeru. Zamiast uniknąć jakichkolwiek problemów i możliwych konfliktów, zaczęło wychodzić kompletnie na odwrót. Cholera, co Ja robię? Nawet nie wiem jak mam podejść do takiej osoby. Może to zwyczajnie dla mnie niemożliwe? Nie znoszę tego miasta, a myślałem że już gorszych od rodzimego tak po prostu nie natrafię. Ważne jest jak teraz się zachowam, ponieważ nie ma żadnego sensu mówienia jej czegokolwiek. Przeinacza wszystko na swoją... Korzyść? W sumie to nie wiem na czyją, tylko tyle że nie na moją. Patrzyłem na nią zaskoczony, gdy nagle poderwała się do walki. Cholera, ona jest poważna? Zapewne nawet jak zacznę Ją przepraszać, to źle to odbierze i może być jeszcze gorzej. Przydałaby się osoba, która w jakiś sposób utemperowałaby jej charakter, ale kogo Ja tutaj teraz takiego znajdę? Jest w ogóle osoba, która by to potrafiła? Nie ma wyboru, skrzyżowałem ręce tak by zasłonić górną część tułowia i nieco twarzy. Czyli je Zrobiłem to żeby się bronić? Nie, Ja chce by tak zrozumiała, albo uznała jakiś swój niezrozumiały triumf. Przez swoje pewne dogodne umiejętności zabolałoby Ją, gdyby próbowała mnie uderzyć ręcznie i nie chciałbym by tak bezowocnie zrobiła sobie krzywdę. Więc może zrezygnuje? Ale jeśli każde moje słowo źle odbiera, to skąd mogę mieć pewność, jak odbierze ten gest? Zostaje nadzieja? |
| | | Jacqueline Dobra Wróżka
Liczba postów : 84 Join date : 20/08/2015
| Temat: Re: Plac przed kościołem Sob Wrz 10, 2016 11:37 am | |
| Pomimo zamroczenia alkoholowego, resztkami rozumu, zdołała pojąć, że wielki mężczyzna wcale nie chce się z nią bić. Zatrzymała się w bezruchu, zmyła bojową minę z twarzy, aż w końcu niechętnie i powoli opuściła zaciśnięte silnie piąstki. Sprowokowana bójka była całkiem przyjemną częścią dnia, aby tylko uniknąć stwierdzenia dnia, że tą najbardziej wyczekiwaną. Lubiła ją, stwórca jeden wiedział, ile radości odnajdywała w bezsensownym obijaniu czyjegoś ryja, za podobną cenę. Dlatego niechętnie przyjęła możliwość, że dziś wcale tego nie otrzyma. Ale cóż, postarała się uszanować odmienną wolę towarzysza i pojąć, że nie każdy musi być taki jak ona. Spojrzała na wciąż lejący deszcz, czując się jak dziecko, któremu ktoś odmawia przyjemności. - Dlaczego nic nie mówisz? – zapytała się w końcu po dłuższej chwili ciszy, na jaką sobie pozwoliła. Nie rozumiała dlaczego zamiast rozrywki przystaje na próby zrozumienia tajemniczego mężczyzny. Nieco ją trapiło, dlaczego ktoś predyspozycjach do wyrywania drzew wraz z korzeniami unika bójek, niewątpliwie dla niego wygrywanych. Może zachowywała się zbyt głośno? Może trafiła na jakąś wrażliwą duszę i jak zwykle zagalopowała się o krok za daleko, sądząc po pozorach, które w tym przypadku były aż nadto wyraźne? – Przestraszyłeś się mnie? – dodała jeszcze niepewnym tonem, usiłując sobie ułożyć plan.
|
| | | Trzepot Włóczykij
Liczba postów : 88 Join date : 20/07/2016
| Temat: Re: Plac przed kościołem Pon Wrz 12, 2016 6:16 am | |
| Ulga, tak wielka ulga. Wydawała się powoli spokojniejsza, pięści już nie były gotowe do zadawania ciosów, tak samo jak postawa. Zrezygnowała czy może zaraz wymyśli coś innego? Widząc jej wcześniejsze zachowania, raczej nie uwierzę że teraz będzie dobrze. A przynajmniej nie zrobię tego tak łatwo. Nie patrzę na to czy wygrałbym z nią starcie czy nie. Nie potrzebuje takich walk, są dla mnie zwyczajnie bezsensowne. Każdy ma inny pogląd, a czasami aż za bardzo odmienne podejście do sprawy. Przez chwilę nawet pozwoliłem sobie na chwile myśli, że zaraz sobie pójdzie i nie będzie zważać na deszcz. Niestety tylko sobie zrobiła niewielkie rozpoznanie z pogody na zewnątrz. Czyli dalej przechlapane, zaraz będzie dalsza kontynuacja, prawda? Moja obawy jednak były kompletnie nietrafne. Pomimo że raczej w tajemniczy sposób nie wytrzeźwieje, to zadała normalne pytania bez dziwnych opowiastek czy dopowiedzeń. Pyta już tak bardziej szczerze? A może doszukuje się tylko powodu, by móc kontynuować dziwne pokazy? Zsunąłem z siebie kaptur, po czym wyjąłem z pod płaszcza włosy, które miałem dość zbuntowane i długie. Kilka metalowym części widocznych na twarzy, praktycznie krwiste oczy. Niezły ze mnie dziwoląg na tle normalnych ludzi, prawda? - A to by jakkolwiek załagodziło niezrozumiały konflikt? Na strach pozwoliłem nic nie dodawać. Kompletnie nie o to się rozchodziło, ale jeśli tak powiem, to nie poczuje się gorsza i nie będzie chciała kontynuować nieporozumienia? Zostaje mi liczyć, że teraz spokojnie doczekam się końca ulewy. |
| | | Jacqueline Dobra Wróżka
Liczba postów : 84 Join date : 20/08/2015
| Temat: Re: Plac przed kościołem Pon Wrz 12, 2016 7:52 pm | |
| Zrobiło jej się autentycznie żal mężczyzny. Już nawet nie szkodzi, że był ewidentnie nudny i nie zaspokajał potrzeby rozrywki Jacqueline, gdy ta bardzo starała się ją otrzymać, skacząc wokół niego na tysiąc różnych sposobów. Najwyraźniej miał wrażliwą duszę. Pewnie trafiła na jakiegoś poetę czy innego artystę. No cóż, z tym też trzeba sobie jakoś radzić i żyć dalej. Złagodniała i spróbowała zacząć od początku, nie wykonując gwałtownych ruchów i nie podnosząc głosu bardziej niż to konieczne. - Nie było żadnego konfliktu. Proszę o wybaczenie. Źle zaczęłam, to fakt. Ale tamto wino było jakieś zepsute, przysięgam! – Jej umysł zdążył już wkroczyć na najwyższe obroty, gdzie tworzyła teorię spiskową, jak to klecha próbował ją otruć niedobrym winem. – Miałam złe podejście, ale teraz widzę, że z panem to trzeba inaczej… - kiwnęła z przekonaniem głową. Podczas podróży spotykała różnych osobistości, jednak o wiele częściej trafiali się jej mężczyźni z charakterem, witający ją właśnie w podobny sposób, jak ona powitała tego tajemniczego wielkoluda. - Może… Wybierze się pan ze mną na piwo w ramach przeprosin? – Uśmiechnęła się do niego szeroko, zadowolona ze swojej łaskawości i zupełnie nieświadoma, że mężczyzna nie może ani wyjść na deszcz, ani spożywać alkoholu.
|
| | | Trzepot Włóczykij
Liczba postów : 88 Join date : 20/07/2016
| Temat: Re: Plac przed kościołem Wto Wrz 13, 2016 8:55 am | |
| Nie wiedziałem co siedzi jej w głowię. To, że bójki i bezsensowne zaczepianie się z wyzwiskami to dla niej forma rozrywki, nie wpadnę najpewniej nigdy, chyba że wprost mi to przekaże. Tak jak dla mnie jest męcząca, dla niej mogę być nudny. Wielka różnica charakterów, ale to jest problem od kiedy tutaj jestem. Może liczyła ode mnie na coś, co jest tutaj niemal tradycją, bądź jakąś normą? Ale chyba łatwo wpaść, że jestem zwykłym wędrownym nie pasującym tutaj dziwakiem, prawda? Teraz zadziwia mnie tym co mówi, to tak bardzo różni się od tego co wcześniej przedstawiała. Przeprasza, przyznaje się do błędu i zaczyna się tłumaczyć. Z tym ostatnim to raczej mnie nie zaskoczyła, tylko nie jest to teraz na moją niekorzyść. Skoro teraz stara się ze mną w miarę dobrze komunikować, to może wyjmę swój kij z tyłka i również zacznę nieco lepiej z mniejszym dystansem? Gorzej jeśli zachowuje się tak specjalnie, by mnie odpowiednio podejść. - Wino zepsute? Sądzę, że było jak najbardziej kunsztowne. Problem zapewne tkwi w ilości. Nie no... Odkryłem drugi koniec świata. Mówię najzwyczajniejsze oczywiste fakty. No ale nie przychodziło mi nic innego do głowy! Staram się, naprawdę! - Ze mną... Inaczej? Czyli to wszystko... To takie zwyczajne u was? Może teraz dostane odpowiedzi na jakieś nurtujące mnie pytania? Nie sądzę, żeby zaraz odpowiedziała mi na tyle z sensem, bym poczuł się nasycony. Cóż, zostaje mi liczyć, że czegoś sensownego się doszukam z tego co mi odpowie. Jeśli tylko to zrobi a nie wróci do tego co wcześniej. - Niestety, alkohol źle wpływa na moje... Zdrowie. Przyznałem i w sumie jest to też po części wymówka. Stanowczo wolę kontrolować to co w moim wnętrzu się dzieje. Mieszanie dziwnymi substancjami i połączenie nietrzeźwego umysłu... Tak, to jest mieszanka iście wybuchowa. Jednak wróciłem do siebie i wskazałem kciukiem otoczenie. Czas na kolejną porcje wymówek i wyjaśnień. - Bardzo łatwo łapie przeziębienie, a czeka mnie wiele podróżowania. Wolę więc spokojnie przeczekać deszcz. |
| | | Jacqueline Dobra Wróżka
Liczba postów : 84 Join date : 20/08/2015
| Temat: Re: Plac przed kościołem Pią Wrz 16, 2016 6:33 pm | |
| Skubany, znał się na rzeczy. Nie spodziewała się tego, gdyż ludzie zazwyczaj gubili się w jej opowieściach, wcale ich nie rozumiejąc albo rozumieć nie chcąc. Potakiwano jej, rzadziej nie odpowiadano w ogóle. A ten jegomość śmiał negować jej teorie, no proszę! Zazwyczaj dyskutowałaby, ale z takim faktem byłoby najzwyczajniej ciężko. Dlatego postanowiła puścić sprawę mimo uszu, jakby w ogóle nie zaczęła tematu. To było całkiem wygodne, a miała w sobie całkiem spory zapas bezczelności, aby to uczynić. Od razu, gładko przeszła do kolejnego tematu: - U nas? To znaczy? Och, ja nie jestem stąd. Nie wiem, co w Wishtown jest normą. Ale zalecam zachować dystans, tutaj gryzą bez powodu – mówiła, bynajmniej nie nawiązując do swojej przygody z dentystą sprzed laty. I ona nie czuła się zbyt bezpiecznie w owym mieście, zwłaszcza, że co drugi tutaj dybałby na jej życie, gdyby rasę, której była przedstawicielką, miała wymalowaną na czole. Zmartwiła się na jego odpowiedź. Po raz wtóry będzie musiała pić w samotności, a przynajmniej z początku, do ostatecznie znajdował się zawsze jakiś jegomość, który dzielił z Jacqueline pasję do butelki. - Szkoda. Przydałbyś się jako kompan do picia. Nikt nie śmiałby mnie zaczepić w twoim towarzystwie, robiłbyś za darmowego i nieświadomego ochroniarza. I nie przejmuj się, alkohol działa tak na każdego. Nie wiem, jak w twoich stronach, ale u mnie, mówiło się na to po prostu „kac”. – Z nieukrywanym rozbawieniem wzruszyła ramionami. – Jeśli nie będziesz miał się gdzie podziać, wpadnij do karczmy przy ratuszu. Może się jeszcze spotkamy. Póki co… do widzenia! Pomachała mu jeszcze przez ramię i rzuciła się do biegu, błotnistą ścieżką, ukrywając twarz przed ciężkimi kroplami deszczu, tnącymi jej twarz.
/zt |
| | | Trzepot Włóczykij
Liczba postów : 88 Join date : 20/07/2016
| Temat: Re: Plac przed kościołem Wto Wrz 20, 2016 7:01 am | |
| Kolejna jej wypowiedź nie była tak zgryźliwa jak na początku. Czy Ja na pewno dalej rozmawiam z tą samą osobą? A może wyraźnie teraz bardziej wytrzeźwiała? Albo zmienia w jakiś sposób osobowość? Ciężko mi sprecyzować, ale z pewnością teraz była wygodniejsza w obyciu. Choć to nie zmienia faktu, że i tak wolę trzymać wyraźny między nami dystans. Ba, nawet można to uznać za bardziej niepokojące. Podniosłem bardziej brwi gdy urzekła mnie wieścią o byciu wędrownikiem jak Ja. Choć może ma inne powody? Nie jest to jakąś konkretniej istotne, bo i tak mam wyraźnie odczucie, że przebywa tutaj dłużej ode mnie i jej słowa jak najbardziej to potwierdzają. Aż tak jest uzależniona, że chwyta za alkohol gdzie to tylko możliwe? To w kościołach, to pewnie wlazłaby do każdej odpowiedniej beczki... Zrobienie z siebie miejscowego pijaka nie jest zbyt dla mnie interesujące. Teraz też nie bardzo jej cokolwiek odpowiedziałem słownie, wzruszyłem tylko ramionami. Wychodzę na bardzo milczącego typa, ale rozmowa nie prowadzi do niczego konkretnego, nawet na propozycje zareagowałem przecząco, machając dłonią na boki. A gdy miałem już coś powiedzieć, ruszyła w ten niebezpieczny deszcz. Uniosłem tylko wysoko rękę w geście pożegnania. No cóż... Pozostało mi tylko czekać na koniec deszczu... |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Plac przed kościołem | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|