|
|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Brighton i okolice Wto Gru 29, 2020 6:22 pm | |
| First topic message reminder :Zima zaostrzała się z każdym dniem, aż z nieba runął śnieg, sięgając nawet do obrzeży kraju, w tym portowych miast niepamiętających podobnych mrozów. W pośpiechu przedzierali się przez usypane ścieżki, by zdążyć przed gorszymi warunkami. Póki co wszystko szło zgodnie z planem — udało im się uwinąć z wziętą misją dwa dni wcześniej przed planowanym powrotem, co pozwoli im zyskać trochę czasu do wykorzystania w inny sposób. Jedyne co im pozostało to nakłamać w raportach i cieszyć się świętami. Nie obyło się bez pilnowania na każdym kroku; Seth unikał głównego szlaku, a gdy dotarli do miasta, obierał boczne uliczki. Pomimo pośpiechu i stresu związanego z pierwszą tak niezgodną z zasadami wyprawą, nie udali się od razu do miejsca docelowego — zmierzali wprost do popularnej karczmy, by spotkać się tam z Leandrem. Choć młodszy z braci nigdy nie usłyszał przeprosin, po wszystkim byli w stanie rozmawiać, co było niewątpliwym postępem. Lub też wspólnym celem — obaj potrzebowali swojej obecności w gościnie u Laurenta. Dlatego też zamierzali zjawić się u niego razem. *** Nagrzane wnętrze karczmy było miłą odmianą po ponad godzinnej wędrówce w zimnie, podczas której odmrozili sobie wszystkie kończyny. Nie był to jednak czas na odpoczynek. Nie otrzepując się jeszcze ze śniegu, Seth w rozglądał się w progu za znajomą mu posturą. Daleko szukać nie musiał, blond mężczyzna, choć odwrócony tyłem, wyróżniał się od nielicznej reszty siedzących przy stołach gości. Machnął więc ręką na Yvette, by udała się za nim. Leander siedział na uboczu, przy oknie, popijając herbatę, a przynajmniej czyniąc to do czasu, aż nie zasnął nad kubkiem. Obudziło go dopiero uderzenie dłonią w stół w wykonaniu Setha. — Jesteśmy — powitał go, uśmiechając się niecnie, jakby przymierzali się do napadu na bank. Właściwie, dokładnie tak się czuł, z pełną świadomością serii złamanych zakazów, jakich się wkrótce dopuści. Młodszy z braci, otworzywszy oczy, spojrzał po nich nieprzytomnie, bez pośpiechu sięgając do kubka, by wypić resztkę nalanej tam herbaty. — Czekam na was pół dnia — mruknął wciąż zaspany, denerwując Setha swoją ociężałością, zwłaszcza teraz, gdy energii miał w sobie tyle, że mógłby zanieść i Yvette, i Leandra na plecach do celu. — Nie wymyślaj. — Seth nie uwierzył mu w żadnym stopniu, natychmiast strzepując wodę ze stopionego śniegu na jego rozpiętym płaszczu. — Chodźmy. Musimy się pospieszyć, nim zasypie nas do reszty — pospieszył go, dzieląc się faktem, o którym obaj wiedzieli. Gdy Leander wciąż w półśnie zbierał się do podróży, Seth popędził z wyjaśnieniami dla Yvette, powtarzając się po raz któryś już tego dnia: — Przygotuj się na dłuższy spacer. Pójdziemy na piechotę, to tylko kawałek za miastem. — Choć przez cały wyjazd był bardzo oszczędny w okazywanych gestach i emocjach, nie chcąc się narazić na cudze spojrzenia nawet poza Wishtown, tak teraz zaczął zdradzać ekscytację, jaką wiązał z tą wyprawą. Całym sobą, a zwłaszcza nadmiarem energii pokazywał, jak bardzo się cieszy. — Na wieczór powinniśmy być na miejscu — dodał, uśmiechając się ukradkiem. *** Na zewnątrz prędko zapadł zmrok, lecz oni szli niezmordowanym tempem, ustawiając się gęsiego, by nie zboczyć z skrytych w mroku, wąskich ścieżek. Leo zamykał ten niecodzienny szereg, ziewając sennie z nieowocnej w rozmowy podróży. Seth od czasu do czasu szczękał zębami i marudził, jak nie znosi zimna, by po czasie zainteresować się Yvette: — Dajesz radę? Chyba ponad połowa za nami... — stwierdził, choć w miarę oddalania się od miasta, wszystkie ścieżki i lasy wyglądały identycznie. Śnieg nawet na moment nie przestawał padać, w końcu sięgając im po kolana, znacznie utrudniając podróż. — Nim dotrzemy na miejsce, chcę ustalić parę zasad — stwierdził, choć na spisywanie paktów było zdecydowanie za późno. Oboje zgodzili się na wszystko, podejmując tę decyzję jeszcze w zamczysku Inkwizycji. — Nie chodź nigdzie sama. Najlepiej nie oddalaj się ode mnie na krok. W razie potrzeby możesz zostać z Leo. Chociaż na niego też uważaj — instruował ją, ostatnie zdanie dodając już ciszej, lecz nie na tyle, by nie usłyszał go idący za nimi żniwiarz, który ożywił się na ciekawszy temat. // ubiór: Seth: gruba kurtka z wełnianym kołnierzem, szal, czarne spodnie, skórzane buty za kostkę, rękawice, plecak. Pod spodem czarna koszula. Leo: brązowy płaszcz, szalik w kratę, pasujące spodnie, wyższe buty, torba na ramieniu. |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Brighton i okolice Nie Paź 31, 2021 10:38 am | |
| Kręcące się dookoła kobiety przywoływały odległe wspomnienia, które przynosiły radość i smutek zarazem. Miejsce, choć nie do końca lubiane, było boleśnie bliskie, podobnie jak zachowanie służby, w jakim sama kiedyś musiała się odnaleźć. Bez przeszkód weszłaby w panujące zamieszanie, biorąc na siebie większość nieco bardziej wymagających obowiązków, jako jedyna radząc sobie z nimi śpiewająco. Z trudem oderwała od zabieganych służących oczy, skupiając się na dwójce w ogóle niepasujących tu mężczyzn. — Na pewno wszystko w porządku? — spytała, nie wiedząc, jak odebrać ból Setha, na który sam wydał zgodę. Nadal pamiętała o tym, by nie chciał, aby go dotykać podczas umówionego spotkania, i nadal wydawało się to dziwne. — Nic się nie stało...? — odpowiedziała zmieszana, skubiąc materiał swojej sukienki. Właściwie to, nie miała najmniejszego pojęcia, za co Lucien ją przeprasza. Nie pamiętała, by powiedział coś złego, a przynajmniej niczego takiego nie kojarzyła. — Uroczy kotek — wydała własną ocenę, uciekając w popłochu od niezręcznej chwili. Przyglądała się uważnie dziełu, nie planując dodać nic więcej na jego temat. Bardziej skonstruowana krytyka nie leżała w umiejętnościach Yvette, ale intensywne wpatrywanie się, z lekkim uśmiechem, w stworzony na skórze rysunek, prosto mówiło, że jej się bardzo podoba. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Brighton i okolice Nie Paź 31, 2021 10:43 am | |
| Przytaknął, starając się dzielnie znosić krzywdę, na którą sam się pisał. Końcówka i pojawienie się Yvette sprawiła, że odbiegł myślami w innym kierunku, nie skupiając się na tym, czemu zazwyczaj oddawał się podczas sesji. Po komentarzu Yv, obaj mężczyźni zrobili wymowne, rozbawione miny, jakby komentarz Yvette odbierał dziełu całą powagę, stawiając czarnego kota w roli pluszowej maskotki. — W twoich ustach brzmi to wyjątkowo niemęsko — skomentował z niby wyrzutem, klepiąc dziewczynę po czubku głowy, również pamiętając o narzuconej przez niego zasadzie o niedotykaniu. — Lucek łatwo się obraża, nie krzywdź go w ten sposób — podpowiedział, jakby chodziło wyłącznie o dobro siedzącego przy nich artysty, który coraz mocniej okazywał swoje zirytowanie zawadzającymi mu ruchami Setha. — Nie ja będę nosił na skórze "uroczego kotka" do końca życia — odparł, pokazując, że w żaden sposób nie zależy mu na cudzej opinii dzieła, które i tak zależało od Setha. — Jak ci się podoba na miejscu, Yvette? Macie jakieś plany na dziś? — zwrócił się bezpośrednio do dziewczyny, nawiązując lekką pogawędkę bez większych emocji i zobowiązań. — Yvy, zjedz coś. Musisz umierać z głodu — przerwał im Seth, zaczynając od najważniejszego. Ruchem dłoni wskazał na wystawione na ladzie resztki, z których na pewno znalazłaby coś dla siebie. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Brighton i okolice Nie Paź 31, 2021 10:43 am | |
| Zerkając zaraz na ich miny, szybko spostrzegła, że coś jest nie tak. — Powiedziałam coś złego? — spytała, nie kryjąc zaskoczenia, ale słysząc odpowiedź Setha, zrozumiała, że faktycznie komentarz mógł nie brzmieć dobrze. — Nie to miałam na myśli, chodziło o... — przerwała skomplikowane tłumaczenia, dając się klepać po głowie. Ciężko było jej wyczuć granice żartów, jakie panowały w tym królestwie. Starała się trochę podłapać z rozmów prowadzonych przy niej, aby na przyszłość wiedzieć, na co może sobie pozwolić, a co już przekracza dobry smak. — Widziałam w naszym pokoju jakieś jedzenie, więc postanowiłam się poczęstować — usprawiedliwiła się, tym samym zapewniając, że pozbyła się głodu tuż po wstaniu. Jednak nie miała pewności, na ile starczy tych kilka kawałków różnych rzeczy, które zostały zapewne przyniesione przez Setha. Przeniosła spojrzenie na pracującego Luciena, nie zastanawiając się długo nad odpowiedzią. — Bardzo. Ludzie, których wczoraj poznałam, są naprawdę mili. Reszta też wydaje się w porządku, choć nie miałam okazji jeszcze z nimi pogadać — stwierdziła, wykorzystując lada chwila temat zarzucony przez blondyna:— Właśnie, co mamy dziś w planach? Wierzyła, że Seth zdołał ustalił już cały grafik, wykluczając momenty na relaks. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Brighton i okolice Nie Paź 31, 2021 10:48 am | |
| Z każdą chwilą robił większe oczy, jakby uświadamiając się, że Yvette urwała się z kosmosu, mówiąc do nich w obcym języku. Ale gdy wspomniała o posiłku, który uznała za śniadanie, omal nie spadł ze stołu, ledwie nadążając. Dla własnego i Yvette spokoju nie okazał zdziwienia na głos, nie tłumacząc jej, że trafiła na rzeczywiste „resztki” po wczorajszej kolacji. Nie był pewny, czy Lucien miałby większy ubaw z dziewczyny, czy z Setha, który był z tą dziewczyną. Skinął jedynie głową, choć jego wyraz twarzy zdradzał wiele. — Zadziwiające — skomentował Lucien, ale już w stosunku do wypowiedzi skazanej, jakby nie mogąc uwierzyć, że nie nazwala reszty bandą zapijaczonych pojebów. — Ale miło mi to słyszeć — dodał, niczym gospodarz, dumny z zadowolenia swojego gościa, choć nim nie był, ani się temu nie przysłużył. Wbrew oczekiwaniom Yvette, Seth z pełnym zadowoleniem odparł: — Nie mam niczego zaplanowanego — wyszczerzył zęby, tym razem nie wykonując żadnych ruchów mogących przeszkodzić Lucienowi w pracy. — Pójdę za tobą, gdzie będziesz chciała. Choćbyśmy mieli spędzić resztę świąt na górze — zaproponował, kończąc wypowiedź krótkim mrugnięciem. — W mieście jest więcej do roboty. Ale podróż w tej zaspie nie byłaby przyjemna — zaproponował Lucien, wspominając o porcie, z którego rozpoczęli swoją podróż. W głowie szukał możliwych rozrywek dla tej dwójki, woląc, by wykorzystali ten czas lepiej. — Zapewne podobnie odpadnie polowanie — mruknął bardziej do siebie, zgadując, że ich coroczna tradycja będzie musiała poczekać na minimalny odwilż. — W pobliżu jest jezioro. Zasypane po brzegi śniegiem, ale jeśli mielibyście ochotę na krótki spacer, to całkiem urokliwe miejsce. Przy kominku są karty i szachy. Możecie też podpytać, co inni planują i się dołączyć, choć możliwe, że skończy się chlaniem od południa. Bylebyście pojawili się na kolacji — podsumował swoje propozycje, niezależnie od ich wyborów, chcąc ich zobaczyć wieczorem. Choć mogłoby się zdawać, że nie mają wiele do wyboru, Seth nie pamiętał, kiedy ostatnim razem się tu nudził. Brak zajęcia był naturalnym rodzicem wszelakich pomysłów, mniej lub bardziej głupich. Pozwolił więc przetworzyć Yvette rzucone punkty, by wypowiedziała się, od czego chce zacząć. Byli już na końcówce pracy, gdy w kuchni zawitał Leander, wyraźnie się za kimś rozglądając. Miał rozczochrane włosy, nie do końca zapiętą koszulę i sprawiał wrażenie, jakby dopiero zwlókł się z łóżka. Obrócił się na lewo i prawo, a ich trójka najwyraźniej nie była tymi, kogo szukał. Zainteresowany sytuacją, którą widział nie po raz pierwszy w życiu, zdecydował się podejść o krok bliżej do nich. Przywitał się krótkim „dzień dobry”, na co reakcje były różne — Seth skinął jedynie głową, a Lucien choć odwrócił się chwilowo w kierunku przybysza, nie powiedział nic. Leander doskonale wiedział, że i Seth nie będzie skłonny w tej chwili do dyskusji, solidaryzując się z Lucienem, na zasadzie ignorowania, nie dając mu jakiegokolwiek powodu, by został z nimi dłużej. Dlatego też, młodszy z braci zwrócił się wprost do Yvette, obdarzając ją uśmiechem: — Promieniejesz, Yvette. Korzystasz ze swojej wolności? — zapytał wymownie, nie patrząc w stronę Setha, który samym spojrzeniem dawał mu znak, że ma spadać. Jak gdyby nigdy nic, sięgnął po kawałek gruszki z lady, jedząc swój pierwszy posiłek. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Brighton i okolice Nie Paź 31, 2021 10:49 am | |
| Momentalnie nabrała czerwonego koloru na policzkach, gdy wyraźnie nawiązał do wczorajszych wydarzeń, rozkręcających się tuż za zamkniętymi drzwiami. Chociaż ten wybór zawierał niewątpliwe uroki, przywołując całkiem przyjemne wspomnienia, spędzenie całego przyjazdu w pokoju byłoby pewnego rodzaju marnotrawstwem możliwości, które czekały na nich w tym miejscu. Zamyśliła się na krótko, gdy Lucien przedstawił im rozmaite propozycje. Brała od uwagę wszelkie za i przeciw, wobec wszystkich opcji, ale jej serce od początku zdobył kominek, przy którym mogłaby siedzieć godzinami. — Możemy w coś pograć. Trochę mnie poduczysz, trochę się sprawdzisz... Obiecuję dać ci fory — przysięgła, uśmiechając się do Setha wyzywająco. Dla nieobeznanego w temacie blond artysty, mogło zabrzmieć to nieco niezrozumiale, lecz nie śpieszyła z wyjaśnieniami, zachowując w tajemnicy swą niezwykłą umiejętność. Witający w kuchni Leander zdziwił ją na tyle, że przestała przykładać uwagę do tego, co dzieje się na stole. Był kolejnym obiektem, który nijak pasował do kuchennego wystroju, wprowadzając totalny chaos, jaki trudno było strawić. — To moja jedyna taka okazja, więc grzechem byłoby z niej nie skorzystać — odpowiedziała, chyba nieszczególnie łapiąc aluzję zawartą w tym pytaniu. W międzyczasie nie oszczędzała Leo w dokładnej obserwacji, nawet podczas jedzenia. — Coś się stało? — spytała. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Brighton i okolice Nie Paź 31, 2021 10:57 am | |
| Seth jęknął na propozycje, czując, że spędzi popołudnie na przegrywaniu w karty. Pomyślał, że zabawa byłaby lepsza, gdyby wciągnąć do niej innych, stać z boku i patrzeć jak Yv ogrywa wszystkich po kolei, najlepiej za duże pieniądze. Nie powiedział tego na głos, woląc trzymać asa w rękawie do końca. Atmosfera wraz z pojawieniem się Leandra zagęściła się, czego nie dostrzegała ani skazana, ani tym bardziej mężczyzna za to odpowiedzialny, uśmiechając się, cały w skowronkach. Świergotał wesoło z Yv, początkowo nawet nie spoglądając w stronę dwóch mężczyzn. — Wyciśnij z niej, ile potrafisz — kibicował, a słuchający już Seth sam nie wiedział, o czym tamten mówił. — Zupełnie nic. Miałem cięższy poranek, a teraz szukam Ruby, ale na wasz widok wróciły mi wszystkie siły i nie mogę nie skorzystać z okazji zamienienia paru słów — powiedział entuzjastycznym tonem, jakby w rzeczywistości tak było, na krótki moment kładąc dłoń na ramieniu Yvette. — Widziałem ją w jadalni — skłamał natychmiast Seth, nie ruszając się z tego stołu od dłuższego czasu. Cicho liczył na naiwność albo łaskę brata, sam już nie wiedział. — O, dziękuję, zaraz do niej dołączę — ucieszył się Leander, lecz po jego wyrazie twarzy nie sposób było wywnioskować, czy mu uwierzył. — A co to takiego? — zapytał, zbliżając się jeszcze bardziej, jakby prowadziła go czysta ciekawość. W jednym momencie wychylił się, wzrokiem sięgając do tworzącego się tatuażu, jednocześnie kładąc dłoń na barku Luciena, drugą opierając się o blat stołu, na którym siedział Seth. — Czarny kot. Uroczo — skomentował, nieświadomie używając tego samego określenia co Yvette. Zerknął na dziewczynę, podobnie jak ona wcześniej, starając się odczytać jej emocje z otaczających ją wrażeń. — Leo, idź stąd, proszę... — mruknął Seth, w końcu grając w otwarte karty, bo choć Lucienowi pod dotykiem Leandra nie drgnęła ręka, tak jego wyraz twarzy i milczenie, zwiastowały prawdziwy armagedon. — Hm? — odwrócił się z uśmiechem, jakby nieświadom, co mężczyźni mają mu do zarzucenia. — Lucien, nowy kolczyk, nie mylę się...? — zauważył Leander, jakby pomijając wszystkie postawione mu przed nosem znaki ostrzegawcze. Mało tego, postanowił własnoręcznie przekonać się o prawdziwości swoich słów, sięgając po wiszącą biżuterię. I to było zbyt wiele. — Nie dotykaj mnie! — warknął Lucien, wyrywając się gwałtownie, nim ten do niego sięgnął. Wziął zamach, by z pełnym impetem wbić igłę, która dotychczas muskała skórę Setha, w opartą o stół dłoń Leandra. Igła pękła z trzaskiem, zatrzymując się głęboko w kości śródręcza, pozostawiając zdziwienie na twarzy Leandra, który w żaden sposób nie zareagował bólem, jedynie przenosząc spojrzenie na zranione miejsce. I Seth się odsunął, zbliżając się do Yvette, chcąc jej przekazać, że może pora na nich. Lucien, dotychczas niezmącenie spokojny, zdolny do nieprzerwanego ignorowania, teraz dyszał ciężko z bezsilności, nerwowo rozglądając się po pomieszczeniu, jakby szukając drogi ucieczki. — Nie zbliżaj się do mnie — rzucił jeszcze mężczyźnie, na ten krótki moment starając się opanować własne roztrzęsienie. Był świadom, że urządził scenę. Spuścił wzrok, nie będąc w stanie wytrzymać tu ani chwili dłużej. — Przepraszam... Później dokończę. Powinienem mieć jeszcze parę igieł — zwrócił się wyłącznie do Setha, nawet na niego nie patrząc. W pośpiechu zaczął pakować rozłożone przybory, szybkim krokiem wychodząc z kuchni. — Nic się nie stało... — mruknął w odpowiedzi Seth, w tym jednym zdaniu chcąc mu przekazać, by się nie załamywał, choć Lucien zapewne już tego nie słyszał. Gdy tylko zostali sami, Seth zmienił ton głosu, wydzierając się na brata, popychając go ręką w ramię: — Serio, nie potrafisz wytrzymać chwili bez rozjebania czegokolwiek?! — podniósł się z miejsca, rozglądając się za koszula. Nie myślał wtedy o przemywaniu rany po tatuażu, ubierając się w pośpiechu, jakby nie chciał przebywać z tym człowiekiem ani chwili dłużej. — Chciałem tylko porozmawiać... — mruknął Leander, przymierzając się do wyrwania igły z ręki. — Idziemy, Yvy — oznajmił, chwytając dziewczynę mocno za przedramię. W uścisku mogła poczuć całą jego złość. — A ty... Trzymaj się od niego z daleka. Naprawdę, to nie jest takie trudne — warknął przez zaciśnięte zęby, gotów oddalić się z dziewczyną, gdziekolwiek, byleby nie musieć dłużej na niego patrzeć. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Brighton i okolice Nie Paź 31, 2021 10:59 am | |
| Yvette prędko została odcięta od rozmowy, czym nie przejęła się w żaden szczególny sposób. Upodobała sobie bycie bacznym obserwatorem, nie tylko przez lata spędzone w Inkwizycji, a również stare czasy, gdzie to Yvonne znajdowała się w centrum uwagi. Nie mając w planach ponownego włączenia się w dyskusję, która już dawno przyjęła inny wymiar, odsunęła się od nich, pozwalając Leandrowi zająć swoje dotychczasowe miejsce. Im dłużej Leo tu zabawiał, tym sytuacja przyjmowała groźniejszy, oraz w ogóle dla niej niepojęty, wyraz. Błądziła spojrzeniem, po kolei zatrzymując je na każdym z mężczyzn, dostrzegając wielce różniące się wyrazy na ich twarzach. Pierwszy raz była świadkiem czegoś takiego, jednak nie wiedziała, jak powinna to odebrać. Nie została uprzednio poinformowana o relacji łączącej dwójkę blondynów, chyba ten temat był im nie po drodze, a domyślanie się nie należało do jej mocnych stron. Jak się okazało, na tragedię nie było trzeba długo czekać. Niestety lub stety, odwróciła natychmiast wzrok, przykładając dłoń do ust, gdy igła wylądowała w dłoni Leandra, przez co kolejne wydarzenia mogły jej nieco umknąć. Opuszczający pośpiesznie pomieszczenie Lucien, zwiastował możliwość zerknięcia w stronę stołu, z której z trudem skorzystała. Najbardziej zadziwiającą sprawą był fakt, że zraniony żniwiarz nie zareagował w jakikolwiek przewidywany sposób na nagły cios. Lekko wystraszona całym zajściem, nie zauważyła nawet zjawiającej się obok Ruby, która wydała z siebie zaskoczony odgłos, dopiero po chwili podchodząc biegiem do krwawiącego mężczyzny. — O matko... Co ci się stało, Leo?! — spytała, przeszukując bez chwili wytchnienia szafki, prawdopodobnie w poszukiwaniu opatrunku. — Poczekaj, zaraz się tym zajmę! — mówiła, ociekając paniką. Gdy razem opuścili kuchnię, zostawiając cały chaos za sobą, Yvette postanowiła poruszyć ten żywy temat, spoglądając wielkimi oczami na Setha. — O co chodziło? — zapytała, sama nie wiedząc, od czego należałoby zacząć. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Brighton i okolice Nie Paź 31, 2021 11:04 am | |
| Igła nie chciała łatwo opuścić miejsca, ślizgając się pomiędzy palcami pozostawionego Leandra, wbita na tyle mocno, jakby miała pozostać tam na zawsze. Na ratunek, na szczęście, wyszła mu Ruby, choć w pierwszym odruchu chciał cofnąć dłoń, oszczędzając jej tego widoku. Gdy spostrzegł się, że jest już na to za późno, wykonał swój dobrotliwy uśmiech, odpowiadając: — Można powiedzieć, że sam się nadziałem — wyjaśnił enigmatycznie, nie wdając się w szczegóły. — Ale dobrze wyszło. Chyba bóg docenilił moją ofiarę, pozwalając mi cię w końcu odnaleźć — ucieszył się, jakby zupełnie nieporuszony wydarzeniem, w którym jeszcze przed chwilą grał pierwsze skrzypce. Opuścił dłoń, wzrokiem prosząc ją o pomoc, nie wyjaśniając niczego więcej, nawet nie tłumacząc dlaczego w złamanej igle wzbiera się pojedyncza kropla tuszu. — Chcę cię prosić o przysługę. Nie wiem, czy możesz ją zrealizować, ale... Moi sąsiedzi byli wczoraj niemożliwie głośni. Zapewniam cię, Ruby, sądziłem, że potrafię spać w każdych warunkach, ale to co słyszałem wczoraj... Skutecznie obaliło moją teorię — zwrócił się do niej z prośbą, pozwalając dziewczynie zająć się swoją dłonią. — Czy znalazłby się dla mnie inny pokój..? — sformułował odpowiednie pytanie, patrząc na nią błagalnie. *** Seth wypadł z kuchni z wściekłością wprost wymalowaną na jego twarzy. Poprzysiągł sobie, że na następne święta przywiąże Leandra do krzesła w jego mieszkaniu w Wishtown, aby choć wtedy mieć spokój. — O nic — warknął w odpowiedzi, zaraz złoszcząc się na siebie, że nie potrafi nie przenieść swojej złości dalej, wprost na Yvette. Starał się naprawić swój błąd wyjaśnieniami, w których wciąż brzmiała wściekłość: — O to, że mój brat jest bezmózgim, pozbawionym empatii ćpunem, żyjącym nieustannie w swoim idealnym światku. — Niemal wypluł wypowiadane słowa, mając szczerą ochotę coś kopnąć. — Mówiłem ci, że trzeba na niego uważać, prawda? Miałaś dowód dlaczego. Ten człowiek byłby w stanie zepsuć wszystko, święcie przekonany, że wyświadcza ci przysługę — wyrzucał z siebie po kolei wszystko, co trzymał od dłuższego czasu. Był na tyle sfrustrowany, że nawet nie spostrzegł, że z perspektywy Yvette wszystko mogło wyglądać inaczej — w końcu to Leo jako jedyny zachował spokój, gdy dwójka mężczyzn zareagowała gwałtowniej. Ledwie potrafił składać zdania, nie bacząc na ich sens, nieświadomy, że znaleźli się w jadalni, w której przebywało parę osób. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Brighton i okolice Nie Paź 31, 2021 11:05 am | |
| Pierwsza odpowiedź i już wiedziała, że poziom nerwów Setha wybił poza skalę. Potem było tylko gorzej. I choć nie chciała wpłynąć na niego jeszcze bardziej swoim brakiem zaznajomienia z sytuacją, nie dostrzegała winy Leandra, którą tak dobitnie pokazywał. — Ale nic takiego przecież nie zrobił — stwierdziła, na nowo przypominając sobie zdarzenie sprzed kilkunastu sekund, analizując je od początku. — Mówił o kolczyku Luciena... To źle? Ma jakiś uraz na tym punkcie? — spytała, wiedząc, że od tego momentu wszystko się zepsuło. Oczekiwała więcej wyjaśnień, lecz wkraczając na salę z pozostałymi osobami, ciut pohamowała chęć wiedzy, wątpiąc, czy poruszany temat może być tutaj kontynuowany. Tym bardziej, że chyba sam Seth nie przejmował się jak na razie miejscem, w którym zawitali. — Leo zrobił coś Lucienowi? — zniżyła głos prawie do szeptu, wlepiając w niego spojrzenie. W końcu padło pytanie, jakie powinno paść już dawno temu. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Brighton i okolice Nie Paź 31, 2021 11:09 am | |
| Wypuścił powietrze z piersi, starając się uspokoić. Zajęło mu to dłużej, niż chciał, ale w końcu zatrzymał się, stając przed nią, gotów wyjaśnić wszystko tak jak należy. Powoli przyłożył dłonie do jej twarzy, czerpiąc z tego gestu spokój. — Przepraszam. Nie powinienem się złościć na ciebie — wyznał, rozbrojony tym, że mogła posądzić biżuterię Luciena za główny punkt ich sporu. Jak więc miał wyjaśnić dziewczynie, która nie wiedziała tak wiele coś, czego sam nie rozumiał? Zaczął od najprostszej odpowiedzi: — Tak. Skrzywdził go. I nie widzi w tym swojej winy. Nie czuł się na siłach przytaczać jej wszystkich zasłyszanych informacji ani nie wiedział, jak uświadomić ją, że nie tylko osoby o przeciwnej płci mogą obdarzać się miłością. — Widzisz... Lucien kiedyś kochał Leandra. Nie w taki sposób, jak ja kocham Leandra, gdy nie mam ochoty go zamordować. W taki sposób, w jaki ja kocham ciebie — wytłumaczył spokojnie. — To, czego byłaś świadkiem, to drobna sprzeczka byłej pary. To... się zdarza — starał się załagodzić przedstawiona wizę, wiedząc, że i on mógł zareagować zbyt poważnie. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Brighton i okolice Nie Paź 31, 2021 11:10 am | |
| Nie spuszczała z niego wzroku, czując po chwili zimne dłonie na swoich policzkach. Plusem było to, że stawał się powoli o wiele spokojniejszy, nie zamierzając pozostawać w tak podłym nastroju do końca dnia, jaki mieli spędzić razem. Nawet jeśli by jej nie dotknął, z pewnością zmusiłaby go do tego, zaprowadzając porządek po poruszającym zdarzeniu. — Nic nie szkodzi — odparła z małym uśmiechem, prędko wybaczając mu uniesienie, nad jakim nie potrafił w porę zapanować. Może niezbyt orientowała się w tej sprawie, ale po części wydawało jej się, że rozumie złość, wiążącą się z bliskimi mu osobami. — Kochał...? — powtórzyła, próbując przetworzyć tą informację. Z trudem docierało do niej, że tu nie było mowy o miłości braterskiej czy też rodzinnej, a miłości między dwójką zakochanych w sobie ludzi. — Tak się da? — zapytała od razu, otwierając nieco usta ze sporego zdziwienia. Nigdy nie podejrzewałaby, że Lucien i Leo tworzyli parę, ani tym bardziej, że takie uczucie między mężczyznami jest możliwe. — To znaczy, że już go nie kocha? Nawet pomimo skrzywdzenia? A co z Leo? Też kochał Luciena? — padła lawina pytań, przed którymi się w najmniejszym stopniu nie powstrzymywała. Niby nie byli sami, jednak nowości, jakich się dowiedziała, nie mogły czekać. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Brighton i okolice Nie Paź 31, 2021 11:12 am | |
| Uśmiechnął się, otrzymując dokładnie to, czego się spodziewał — jej niewinny umysł nigdy nie założył podobnej opcji. — Chyba tak — przytaknął, choć nigdy nie wypytywał o szczegóły. Wiedział dokładnie tyle, ile zobaczył. Samo podejście Setha zmieniało się przez lata, a postać Leandra, podchodzącego do swoich związków z nadzwyczajną lekkością, w końcu zdała mu się czymś na tyle naturalnym, że przestał się dziwić. Akceptował wszystko, do czasu aż Leander nie poznał Luciena, który nieszczęśliwie chciał więcej, niż Leander mógł mu dać. — Myślę, że... Nie da się tak po prostu przestać kochać. A nawet jeśli, to wymaga sporej ilości czasu. I tu rodzi się problem, bo Leander nie pozwala o sobie zapomnieć — westchnął, jakby jego brat był właśnie źródłem całego zła na świecie. Choć często trzymał jego stronę, tak w tej zawiłej relacji, racja należała się wyłącznie Lucienowi. — Leo nie potrafi kochać — stwierdził ze sporą lekkością, absolutnie tego pewny. Choć na korytarzu Inkwizycji, podczas przypadkowego spotkania Leander zapewniał, że uczucie miłości nie jest mu obce, Seth miał zupełnie inne zdanie. — To kłopotliwe, nie uważasz? — mruknął, czując autentyczne współczucie do przyjaciela, który zakochał się w kimś, kto nie potrafił tego odwzajemnić, choć przez dłuższy czas dobrze to kamuflował. — Nie mówiłem ci o tym wcześniej, sądziłem, że temat już nie istnieje — wyznał na przeprosiny, jeszcze wczoraj mając nadzieję, że nigdy nie będzie musiał tłumaczyć się, co może łączyć dwójkę mężczyzn. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Brighton i okolice Nie Paź 31, 2021 11:13 am | |
| Mnóstwo nowych myśli uderzyło jej do głowy, po poznaniu czegoś, czego nigdy tak naprawdę się nie spodziewała. I nie chodziło wcale o to, że nie tolerowała takiego połączenia, w żadnym razie, po prostu jej głupiutki móżdżek nie miał pojęcia, że coś takiego jest możliwe. Do tej pory wszędzie słyszała o kobiecie i mężczyźnie, czytała o tym, więc przyjęła taki stan rzeczy za jedyny, nie wyobrażając sobie czegoś ponad to. — Jesteś pewny? — Niewiele wiedziała o Leo, Seth był niezastąpionym przekaźnikiem informacji o nim, lecz ta wiadomość wydawała się bardzo nieprawdopodobna. — Przecież ma takie same uczucia jak my, czemu miałby nie potrafić? — starała się zrozumieć, choć na to pytanie nawet i on mógł nie znać odpowiedzi. Wielu rzeczy mogła nie pojmować, błądząc nieprzerwanie we mgle, ale tą potrafiła odebrać na własny sposób, niekoniecznie myśląc o tym samym. Jeszcze mając przed sobą kogoś, kogo darzyła ogromnym uczuciem, nie mogła zostawić tego bez słowa. — Masz rację. Aż ja odczuwam niewyobrażalny ból w sercu, gdy pomyślę sobie, że kiedyś mógłbyś mnie już nie kochać. To straszne... — odparła smutno. Nie myśląc za wiele, a bardziej dając się ponieść emocjom, przytuliła się do niego, obejmując mocno z każdej strony. — Nigdy nie przestawaj — wypowiedziała cicho swe życzenie. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Brighton i okolice Nie Paź 31, 2021 11:18 am | |
| Zastanowił się, mogąc tylko zgadywać, co naprawdę łączyło Luciena i Leandra. W dawnych czasach widział ich szczęście, gdy potrafili ze sobą rozmawiać godzinami, grać w szachy i poznawać się wzajemnie. — Zrozumiesz, gdy poznasz go lepiej. To z jaką łatwością przychodzi mu to wszystko... To niemożliwe. Gdyby wiedział cokolwiek o uczuciach, zdobyłby się chociażby na przeprosiny — zdecydował, doskonale wiedząc, że do tego nie dojdzie. Zamiast tego padło na molestowanie i zwrócenie uwagi na kolczyk. Odwzajemnił uścisk, nie wierząc, że dotychczasowe zapewnienia nie wystarczyły, by nie zwątpiła w jego dozgonną miłość. — Nawet gdybym chciał, nie byłbym w stanie — zarzekał się ze śmiechem. Choć w pierwszym odruchu lekko napiął mięśnie, bojąc się zderzenia ze świeżą raną, nie poczuł bólu, w czym, jak się spodziewał, moc Yvette miała swój udział. — W każdym razie, Lucien ma rację. Powinniśmy coś ze sobą zrobić tego dnia — stwierdził, patrząc na nią czule z góry. Rozejrzał się po jadalni, wiedząc, że mogli wzbudzić zamieszanie gwałtownym pojawieniem się i standardowo już okazaniem uczucia. Nikt jednak nie zwracał na nich uwagi; ludzie krzątali się w poszukiwaniu zajęcia lub już się do niego przymierzając. Część z nich ubierała się w płaszcze, zbierając się do wyjścia, najwyraźniej podejmując próbę dostania się do miasta. Niespodziewanie tuż pod ich nogami przebiegła dwójka dzieci, zapewne należących do którychś z służących, sądząc po tym, że zmierzali w kierunku kuchni. Omal na nich nie wpadli, lecz Seth nie zdążył nawet zwrócić im uwagi, by uważali, gdy znikli im z pola widzenia. Przeniósł wzrok dalej, szukając jakiegoś punktu zaczepienia. Nadstawił ucha na rozmowę dwójki mężczyzn stojących przy oknie. Peter i Shelly dyskutowali na jakiś temat, z którego, sądząc po ich minach, nie byli zadowoleni. — Może i śniegu najebało po same jaja, ale tradycja to tra... — Tradycja może poczekać do jutra. Śnieg zaczyna topnieć, przy odrobinie szczęścia jutro nie odmrozisz sobie dupy — przekonywał drugiego Peter, wiedząc, że reszta podjęła podobną decyzję. — Jebać to. Postrzelam do wiewiórek z tarasu, jeśli będzie trzeba — mruknął, odwracając się od okna, w końcu dostrzegając przyglądającego się im Setha, który wprost nie wierzył w głupotę tego pomysłu. — Oho, to wy. Zrobiliście mi wczoraj nadzieję na wygrany zakład. Ale nawet Lucek nie wydawałby z siebie tak dzikich odgłosów — powitał ich Shelly, wyraźnie zawiedziony. Nim odszedł, przeniósł wzrok na Yvette, oglądając ją z każdej strony, parę razy pstryknął palcami przed jej twarzą, jakby dokonując poważnego badania. Nie uzyskując jednak pożądanego rezultatu, zostawił ich samych w oczywistym niezrozumieniu. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Brighton i okolice Nie Paź 31, 2021 11:18 am | |
| Mogła słuchać jego zapewnień ciągle, choć nie wątpiła pod żadnym względem w nieznające granic uczucie , jakim ją darzył. Każda wspólna chwila, czyn czy słowo, jasno informowały o tym, na jak wysokim etapie jest jego miłość, przeznaczona wyłącznie dla Yvette. Odbierało jej mowę, gdy raz na jakiś czas się nad tym zastanawiała, uświadamiając sobie, jak wiele dla niej znaczył. Bez niego świat byłby pozbawiony tego wyjątkowego uroku, jaki dawał jej energię zaraz po pobudce w zimnym pokoju, na resztę dnia w iście podłym otoczeniu. Zwyczajnie sprawiał, że nie chciała się poddać, zamierzając walczyć do samego końca, nawet jeśli była tchórzem. - Możemy wybrać coś innego, jeśli nie pasuje ci zajęcie miejsca przy kominku - oznajmiła, chcąc odnaleźć kompromis, lecz jej spojrzenie zdradzało prawdę. Jeszcze nie całkowicie zrezygnowała z ciepełka, które zapewniała gospoda. Nadejście starszego mężczyzny zaszczyciła delikatnym uśmiechem, który zmienił się w zaszokowanie po jego powitaniu. I choć nie przypominała sobie żadnego zakładu, wiadomość o głośnych dźwiękach odebrała wielce zaczerwieniona na twarzy, łącznie z uszami. Nikt do tej pory nie zwrócił im uwagi, więc łudziła się, że może im się upiekło, ale jednak pokój nie zatrzymał dla siebie hałasu, jaki wczoraj pobił wszystko. Zrobiła krok w tył, odsuwając się od Setha, by skupić spojrzenie na wykonującym, w jej stronę, dziwne czynności Shellym. Mrugała zdziwiona, nie mając pojęcia, jak zareagować na odprawiane rytuały. Zdarzenie przybrało jeszcze dziwniejszy bieg, gdy odszedł bez słowa, nie trudząc się z choćby małą podpowiedzią. - Hm? - zerknęła na Setha, jakby oczekując wyjaśnień. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Brighton i okolice Nie Paź 31, 2021 11:21 am | |
| Zagubiony wyraz twarzy Setha nie zdradzał wiedzy na temat tajemniczego rytuału Shellego. Nie miał żadnej pewności, ale podejrzewał pewną opcję. — Jeśli nie wiesz, o co chodzi, zapewne chodzi o zakład — jęknął, obawiając się, że wczorajszy incydent nie został puszczony w niepamięć, a umysł Shellego wkroczył już na największe obroty. Nie wiedział, co może być obiektem zakładu, ani kto bierze w nim udział, lecz przede wszystkim wolał nie mieć racji w tym przypadku. — Lepiej i go omijaj szerokim łukiem — dodał mężczyznę do tej magicznej listy, uzupełnianej z dnia na dzień. — Kominek brzmi w porządku — przytaknął po krótkiej zmianie tematu. Nie mieli zbyt wielu innych rozrywek, jeśli nie chcieli angażować innych czy wychodzić na zewnątrz. Ruszył przodem, pozostawiając cicho śmiejącego się z ich niezrozumienia Petera. Po przejściu długości jadalni, dotarli do ciepłego zakątka przy kominku, wyjątkowo nie okupowanego przez Luciena. W rzeczywistości, przy pufach, leżały luzem rozrzucone: talia kart, kartki papieru i szachownica. — Jesteś pewna, że bezwzględne orżnięcie mnie przyniesie ci satysfakcję? — zapytał z uśmiechem, siadając i sięgając po talię kart. Jak sądził, przyda im się dogadanie zasad dających mu jakiekolwiek szanse. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Brighton i okolice Nie Paź 31, 2021 11:25 am | |
| Jeszcze chwilę znajdowała się pod wpływem uroku, niespodziewanie rzuconego przez Shellego, rozglądając się bezmyślnym wzrokiem za czymś, co rzuciłoby jaśniejsze światło na to zajście. Poddała się w połowie, próbując to zignorować z taką lekkością jak Seth, ale nie ma najmniejszych szans, że puści w niepamięć ten sekundowy moment. Wymijając sprawnie Setha, biegiem zajęła wolną pufę, tą znajdującą się najbliżej kominka, rozsiadając się wygodnie. Wystarczyła niecała minuta, by pokochała to miejsce na zabój. Było ciepło i miło, czego więcej mogła chcieć? Jasne, że pewnego zwycięstwa nad swoim ukochanym. — Prawdopodobnie, zresztą... Masz szansę się wykazać, użyj oszukańczych sztuczek i wygraj ze mną. To nie takie trudne, prawda? Szczególnie, że to nie ja przesiadywałam tyle w kartach — mruknęła, posyłając mu powalający uśmiech. — W ogóle, w co będziemy grać? — dopytała, będąc w pełni gotowa na naukę. Nie widziała problemu w tym, aby wybrał coś prostego, co łatwo ogarnie, przyswajając reguły gry. Nawet jeśli chciałby już na starcie skłamać, stawiając na trudność, wiedziała, że moc i tak czeka, gotowa w każdej sekundzie pomóc. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Brighton i okolice Nie Paź 31, 2021 11:31 am | |
| Zakątek przy kominku miał swój urok, ale Seth przypisywał mu o więcej wartości wieczorami, gdy płonące palenisko było jednym z niewielu źródeł światła, dostarczając więcej przyjemności po ciężkim, mroźnym dniu. Mimo wszystko, niełatwo było pozbyć się stąd innych ludzi, zaburzających nieco atmosferę intymności, więc dzienna pora trafiła im się nie najgorzej. Usadawiając się wygodniej i zwracając w jej stronę, by mieć dziewczynę przed sobą, otworzył pudełko, wydobywając papierowe karty. Przyjrzał się im uważnie z niezadowoleniem stwierdzając: — Zaopatrzyli się w nową talię. Poprzednia była już tak zszargana, że większość grających potrafiła rozpoznać kartę po każdym z zagięć i plam. Najwyraźniej oszustwo na tym polu tym razem mi się nie uda... — Nie zamierzał jej uświadamiać, lecz gdy akurat w tym roku zobaczył nową talię, wyjątkowo nie okazał radości. Przetasował w rękach karty, w głowie szukając prostej gry, w której mógłby trochę oszukiwać, wystawiając jej szczęście na próbę. Pokrótce objaśnił jej figury, karty specjalne, kolory i numeracje, nie przywiązując do tego jednak wielkiej uwagi, sądząc, że więcej pozna w trakcie. — Pogramy w „oszusta” — zadecydował, spoglądając na nią bacznie, po raz ostatni przekładając karty. — Spójrz — rozłożył na podłodze parę losowych kart. — Gra polega na tym, że na stosie musi być sześćdziesiąt trzy punkty. Wszystkie specjalne figury liczą się za dziesięć punktów, pozostałe za tyle, ile mają w wartości. Garcz bierze kartę, nie pokazuje jej i deklarując jej wartość układa ją na stosie. Może albo powiedzieć prawdę — przykładowo, rzucić tę — wskazał na kartę — i powiedzieć „trójka trefl” — rzucił kartę pomiędzy nich, spodem do góry. — Równie dobrze możesz blefować. Rzucić trójkę i powiedzieć „król kier”. Dobieramy karty po kolei — oznajmił, tym zdaniem tłumacząc jej kwintesencję gry. — Ich suma się zwiększa, lecz nie wiadomo, jaki wynik jest w rzeczywistości. Jeśli sądzisz, że suma ukrytych kart dobije sześćdziesięciu trzech, możesz spasować. Wtedy kolejna osoba może dołożyć jeszcze swoje karty. Gdy obie osoby spasują, zliczamy je. Jeśli suma przekroczy sześćdziesiąt trzy, osoba, która pierwsza spasowała przegrywa. Kto jednak będzie bliżej mety lub w punkt, wygrywa. Nadążasz? — zapytał, chcąc przedstawić jej zasady możliwie jasno. Był ciekawy, czy w przypadku kłamstwa, a może i oszustwa, jej szczęście się sprawdzi. W razie pytań, był gotowy na dodatkowe wyjaśnienia, by zacząć na równym poziomie. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Brighton i okolice Nie Paź 31, 2021 11:32 am | |
| Od samiutkiego początku przyjęła pełne skupienie, nie pozwalając się rozproszyć spacerującym dookoła ludziom, ani też ich rozmowom, niespecjalnie zachowywanym w sekrecie. Dodatkowo pochyliła się ciut w przód, przyjmując gotowość do ataku, który okazał się bardziej skomplikowany, niż się spodziewała... Jak próbowała zrozumieć jedną rzecz, zaraz nadchodziła druga, mieszając wszystko, co zdążyła przyjąć. Tłumaczenia Setha były jasne i wyraźnie, zawierały wszystko, czego potrzebowali do wspólnej rozgrywki, o wiele ułatwiając Yvette start, lecz nie nadążała z połączeniem punkcików, jakie wymieniał. Wydawało się jej, że zapamiętała ważne kwestie gry, a z takimi informacjami już czuła się na wygranej pozycji. Nawet szczęście nie będzie musiało się bardzo natrudzić, by zniszczyć go w jakże wymownej grze. — Nic a nic, grajmy! — odparła, już na starcie posuwając się do małego kłamstwa. Zaczekała aż rozłożył karty, biorąc je potem w dłonie. Badała ich konstrukcję oraz obrazki, podziwiając dosłownie każdy detal, jednak pamiętała, aby nie pokazywać ich Sethowi. — Piątka trefl — rozpoczęła grę, odkładając między nimi jedną kartę. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Brighton i okolice Nie Paź 31, 2021 11:38 am | |
| Zmrużył oczy, nie będąc w żadnym stopniu pewnym, czy jest beznadziejnym nauczycielem, czy dziewczynie średnio zależy na wyniku, czy gra kłamstw zdążyła się już rozpocząć. — W razie potrzeb, pytaj. Jako że się dopiero uczysz, tym razem proponuję zagrać o satysfakcję. Lecz przy następnym... Możemy pomyśleć nad stosowną wygraną — spojrzał na nią znacząco, świadom, jak niewiele mogą sobie dać. Ich pole do popisu, zwłaszcza w materialnych kwestiach było ograniczone, opierając się wyłącznie na kreatywności. Mimo braku przekonania o własnej wygranej, zgrywał pewnego siebie, z najprawdziwszą łaską głosząc o braku wyraźnego podziału na zwycięzców i przegranych. Kiwnął głową na jej obwieszczenie, oczywiście nie wierząc w nie ani trochę, ale zapamiętując podaną figurę i jej numer. Sięgnął po kolejną kartę z wierzchu talii, póki co obserwując czujnie dziewczynę, chcąc wybadać, jak poświęcona jest grze i gdzie wędruje jej spojrzenie. Choć nazwa gry sugerowała wiele, tak możliwości rzeczywistych oszustw pozostawiały wiele do życzenia. Dlatego też chwilowo skupił się na rozeznaniu w terenie. Odchylił brzeg karty przy podłodze, nie przyglądając się jej więcej, a kładąc ją na poprzedniej karcie Yvette, pomiędzy nimi. — Królowa pik — stwierdził z absolutną pewnością, przez co ciężko było podejrzewać go o kłamstwo. Jego uśmiech zwiastował jednak, że nie jest to byle jaka karta. — Liczysz na bieżąco? — upewnił się, woląc przypomnieć dziewczynie o ten zasadzie zawczasu. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Brighton i okolice Nie Paź 31, 2021 11:39 am | |
| Pomimo odważnie wypowiedzianych słów, jasno głoszących o braku wiedzy, nawet z załączonym uprzednio tłumaczeniem, nie zdradzała w żadnym ze swoich gestów, jak w rzeczywistości przedstawiała się prawda. Wpatrując się w karty z uśmiechem, wyglądała, jakby czerpała mnóstwo radości z nowej rozrywki, zapewne już łączącej się z mocą. — Fory od samego początku? Nie godzę się na takie traktowanie — odparła, unosząc się znienacka dumą. — Lecz, skoro przy tym jesteśmy... Może to ja powinnam ci je dać? — spytała łagodnym tonem, choć kryła się w tym soczysta drwina, dająca znać, że szczęście nie będzie wcale litościwe. Nie odrywała wzroku od jego rąk, niebezpiecznie błądzących przy leżącej samotnie karcie, jaka chwilę temu tam wylądowała, aż nadeszła ponownie jej kolej. — Dwójka karo — oznajmiła, odkładając na rosnący stos następną z wziętych z tali kartę. — Jeśli wygram, a nie liczę na nic innego, chcę to zrobić wreszcie na łóżku — przemówiła o wiele ciszej, czerwieniąc się nieco na samą myśl. Nie zniżyła głosu do szeptu, pragnąc, by ją dobrze usłyszał, choć może powinna to zrobić, sądząc po kręcących się tu ludziach, którzy mogli prędko wykorzystać te słowa przeciwko niej. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Brighton i okolice Nie Paź 31, 2021 11:42 am | |
| Na ułamek sekundy zastygł w bezruchu, niepewny, czy chce słyszeć, co będzie wynikiem przegranej jednego z nich. Wiedział, że jego szanse są okrojone, gdy jego przeciwniczką była Yvette. Gdyby gra opierała się wyłącznie na szczęściu i losowości, mógłby się targować, lecz gdy usłyszał, czego będzie dotyczyła wygrana... — No wiesz? — zagaił w wyrzutem w głosie, patrząc na nią podejrzliwie. — Nie chcesz, abym się starał? Co to za przegrana, która w rzeczywistości jest wygraną? — zauważył, jakby był gotów poddać się w każdej chwili, by ogłosili zwycięzcę. Widział, jak czujnie przyglądała się jego rękom. Oszustwo, jakie jeszcze chwilę temu planował, aktualnie nie wchodziło w grę. Postanowił poczekać na lepszy moment, próbując innych zabiegów. Sięgając po swoją kartę, pochylił się nad dziewczyną. Ich dyskusja trwała w najlepsze, jakby to karty były dodatkiem urozmaicającym chwilę pomiędzy nimi. W głowie Setha tkwił jednak wyłącznie wynik i chęć wygranej, w dowolny sposób, zaczynając od rozproszenia swojej przeciwniczki. Ucałował policzek Yvette, ustami sunąc wprost do jej ust, nie spiesząc się, choć jego dłonie pomiędzy nimi spoczywały wciąż na jednej z kart. Po krótkiej chwili przyjemności, odsunął się nieznacznie, spuszczając spojrzenie, odkrywając kolejną z kart, bez pokazywania jej zawartości. — Dama kier — powiedział niby bez namysłu, układając swoją zdobycz na powoli rosnącym stosie, na którym — jeśli tylko nie kłamali — powinno uzbierać się już dwadzieścia siedem punktów. — Zgodnie z twoim tokiem rozumowania, przy mojej wygranej, powinniśmy wylądować na sianie w stajni — zauważył, choć gotów był wynaleźć dziewczynie o wiele bardziej bezwstydne wyzwania. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Brighton i okolice Nie Paź 31, 2021 11:43 am | |
| Mimowolnie zachichotała, widząc jego minę wyrażającą więcej niż same słowa. — Może sam się poddasz, skoro tak przypadł ci do gustu mój pomysł? — spytała niewinnie, dostrzegając okazję do szybkiego pokonania przeciwnika bez większego wysiłku. Mimo rzuconej propozycji, znała Setha, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że nic go nie powstrzyma w rozpoczętej grze. Mogłaby zaproponować coś niewyobrażalnie lepszego, pokonując przy tym fale ogromnego wstydu, a on dalej dążyłby do końca, po upragnioną wygarną. Problem w tym, że też nie zamierzała mu odpuszczać. Jak się okazało, do czasu... Całus w policzek przyjęła nad wyraz spokojnie, chcąc niemal natychmiast skomentować to marne zagranie z jego strony, które pewnie było częścią większego planu. Czujność nie spała, lecz na nagły pocałunek Yvette zareagowała zdziwieniem, zupełnie nie wiedząc, co o tym sądzić. Nie był on błyskawiczny, trochę trwał, przez co pokusa wygrała, sprawiając, że odwzajemniła go, przymykając powieki i oddając się przyjemnemu uczuciu. Otrząsnęła się z niedługiego transu, jaki jej zagwarantował, słysząc coś wręcz niemożliwego. — W stajni? Naprawdę chciałbyś...?! — zapytała zaszokowana, nie panując nad szalejącą wyobraźnią, która tworzyła w tej chwili obrazy, jakich tworzyć absolutnie nie powinna. Uciekła spojrzeniem na talię, jakby to miało być jakimkolwiek ratunkiem przed niezrozumiałym działaniem Setha, wykonując niepewnie kolejny krok. — S-Siedem trefl — odparła, przełykając ciężko ślinę. Próbowała kryć obrazki na kartach równie dobrze, co on, jednak nie mogła się całkowicie na tym skupić. Cała ta gra była teraz niesamowicie trudna do ogarnięcia. — Myślisz, że nie podołam? Dobre sobie. Takie miejsce to nic, lepiej daj coś bardziej wymagającego — rzekła stanowczo, nie uginając się przed bezwstydnym stwierdzeniem. Grała twardą, nie chcąc dać mu satysfakcji, ale obawiała się, że i tak wystarczająco dużo mógł wyczytać z jej twarzy. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Brighton i okolice Nie Paź 31, 2021 11:47 am | |
| Gdy się oszukiwało, gra nie była tak prosta, jak zdawać by się mogło — zawsze pojawiało się ryzyko przyłapania na kłamstwie, gdy kolejna karta okaże się tą, którą poprzedni z graczy zadeklaruje. Liczenie zagadkowej puli nie ograniczało się też do sumowania podanych numerów — osobno liczyło się swoje karty, osobno zadeklarowane, zostawiając jeszcze zapas zaufania do drugiej osoby, która również mogła kłamać. O wiele prościej było mówić prawdę, nie musząc kłopotać się pamiętaniem o rzuconych kartach ani liczeniem. Czy jednak nie mijało się to z celem i założeniami gry? Nie, jeśli tylko nie miało się żadnej wiedzy o kartach przeciwnika. — Lubię rywalizację — odparł jedynie, rezygnując z łatwej drogi, mimo że nagroda za wygraną nie brzmiała w żadnym wypadku źle. — Hm? Za mało nieprzyzwoicie? Poczekaj, niech się zastanowię... — wybiegł myślami, nie odpowiadając jej ostatecznie na oczywiste pytanie. Jasnym było, że miejsce to dla niego drugorzędna sprawa. Nie pozwolił jej długo spoglądać w dół, dłonią unosząc podbródek dziewczyny, by zwróciła na niego uwagę. Nie szczędził jej delikatnego dotyku, który znacznie wybiegał poza tę prośbę o koncentrację. — Sześć karo — oznajmił ledwie spoglądając na podniesioną kartę, dopełniając tym samym jawną pulę do czterdziestu punktów. — Po namyśle... — zaczął leniwie, rozsiadając się wygodniej i rozchylając nogi. — Właściwie nie musielibyśmy się stąd ruszać. Moglibyśmy poczekać na odpowiednią porę i... — urwał, pozwalając, by sama dopowiedziała sobie resztę, puszczając wodze wyobraźni. — Bez odrobiny ryzyka nie ma zabawy. Kto wie, może ktoś przechodziłby akurat do kuchni po szklankę wody... A może byłby to mój ulubieniec, Christopher, który wprost nie mógłby odwrócić spojrzenia? — przygryzł mocno usta, jakby wizja ta przypadła mu do gustu. Sam nie wiedział, czy chciał ją przestraszyć, by nagle przegrana nie była aż tak zachęcająca. W razie potrzeb miał jeszcze parę dodatków do zaoferowania. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Brighton i okolice Nie Paź 31, 2021 11:47 am | |
| Im bardziej starała się pozostać przy zdrowym rozsądku, tym dostawała coś mocniejszego, czego nie mogła wyrzucić ot tak z głowy. Seth o tym wiedział. Miała tą pewność, gdy zdecydowanym ruchem przerwał jej obserwację podłogi, na której leżały ułożone na dwóch stosikach karty. Najgorszym w tym wszystkim było to, że nie umiała się oprzeć, pozwalając mu się rozpraszać na przeróżne sposoby. Zaniemówiła, otwierając szerzej oczy, gdy wymienił jako opcję to miejsce. Każdy mógł tu zawitać, o każdej porze, więc nie było mowy o bezpieczeństwie, jakie zapewniały cztery ściany pokoju. Choć obszar przed kominkiem zdawał się być wymarzonym punktem na ich zbliżenie, dając ciepło i wygodę, tak możliwość przyłapania nie mieściła się w wyobrażeniach dziewczyny. — Nie sądzę, aby był aż tak zainteresowany — stwierdziła, przybierając czerwony kolor na całej twarzy. — Zresztą, pewnie prędko uciekłby, obawiając się twojego gniewu — wyjaśniła pośpiesznie. Chcąc czy nie, teraz cała wyobraźnia kręciła się wokół nierealnej sceny, gdzie wspólnie oddają się chwili, a znany już z jednego Christopher, z zafascynowaniem wlepia w nich spojrzenie. Gra zeszła na drugi plan, gdy myśli Yvette przestały być jakkolwiek przyzwoite. Nieświadomie zacisnęła uda, jakby chciała powstrzymać rosnące podniecenie. — As pik — rzekła, odwracając do siebie nową kartę, aby ostatecznie położyć ją nierówno na pozostałych. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Brighton i okolice | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|