|
|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Brighton i okolice Wto Gru 29, 2020 6:22 pm | |
| First topic message reminder :Zima zaostrzała się z każdym dniem, aż z nieba runął śnieg, sięgając nawet do obrzeży kraju, w tym portowych miast niepamiętających podobnych mrozów. W pośpiechu przedzierali się przez usypane ścieżki, by zdążyć przed gorszymi warunkami. Póki co wszystko szło zgodnie z planem — udało im się uwinąć z wziętą misją dwa dni wcześniej przed planowanym powrotem, co pozwoli im zyskać trochę czasu do wykorzystania w inny sposób. Jedyne co im pozostało to nakłamać w raportach i cieszyć się świętami. Nie obyło się bez pilnowania na każdym kroku; Seth unikał głównego szlaku, a gdy dotarli do miasta, obierał boczne uliczki. Pomimo pośpiechu i stresu związanego z pierwszą tak niezgodną z zasadami wyprawą, nie udali się od razu do miejsca docelowego — zmierzali wprost do popularnej karczmy, by spotkać się tam z Leandrem. Choć młodszy z braci nigdy nie usłyszał przeprosin, po wszystkim byli w stanie rozmawiać, co było niewątpliwym postępem. Lub też wspólnym celem — obaj potrzebowali swojej obecności w gościnie u Laurenta. Dlatego też zamierzali zjawić się u niego razem. *** Nagrzane wnętrze karczmy było miłą odmianą po ponad godzinnej wędrówce w zimnie, podczas której odmrozili sobie wszystkie kończyny. Nie był to jednak czas na odpoczynek. Nie otrzepując się jeszcze ze śniegu, Seth w rozglądał się w progu za znajomą mu posturą. Daleko szukać nie musiał, blond mężczyzna, choć odwrócony tyłem, wyróżniał się od nielicznej reszty siedzących przy stołach gości. Machnął więc ręką na Yvette, by udała się za nim. Leander siedział na uboczu, przy oknie, popijając herbatę, a przynajmniej czyniąc to do czasu, aż nie zasnął nad kubkiem. Obudziło go dopiero uderzenie dłonią w stół w wykonaniu Setha. — Jesteśmy — powitał go, uśmiechając się niecnie, jakby przymierzali się do napadu na bank. Właściwie, dokładnie tak się czuł, z pełną świadomością serii złamanych zakazów, jakich się wkrótce dopuści. Młodszy z braci, otworzywszy oczy, spojrzał po nich nieprzytomnie, bez pośpiechu sięgając do kubka, by wypić resztkę nalanej tam herbaty. — Czekam na was pół dnia — mruknął wciąż zaspany, denerwując Setha swoją ociężałością, zwłaszcza teraz, gdy energii miał w sobie tyle, że mógłby zanieść i Yvette, i Leandra na plecach do celu. — Nie wymyślaj. — Seth nie uwierzył mu w żadnym stopniu, natychmiast strzepując wodę ze stopionego śniegu na jego rozpiętym płaszczu. — Chodźmy. Musimy się pospieszyć, nim zasypie nas do reszty — pospieszył go, dzieląc się faktem, o którym obaj wiedzieli. Gdy Leander wciąż w półśnie zbierał się do podróży, Seth popędził z wyjaśnieniami dla Yvette, powtarzając się po raz któryś już tego dnia: — Przygotuj się na dłuższy spacer. Pójdziemy na piechotę, to tylko kawałek za miastem. — Choć przez cały wyjazd był bardzo oszczędny w okazywanych gestach i emocjach, nie chcąc się narazić na cudze spojrzenia nawet poza Wishtown, tak teraz zaczął zdradzać ekscytację, jaką wiązał z tą wyprawą. Całym sobą, a zwłaszcza nadmiarem energii pokazywał, jak bardzo się cieszy. — Na wieczór powinniśmy być na miejscu — dodał, uśmiechając się ukradkiem. *** Na zewnątrz prędko zapadł zmrok, lecz oni szli niezmordowanym tempem, ustawiając się gęsiego, by nie zboczyć z skrytych w mroku, wąskich ścieżek. Leo zamykał ten niecodzienny szereg, ziewając sennie z nieowocnej w rozmowy podróży. Seth od czasu do czasu szczękał zębami i marudził, jak nie znosi zimna, by po czasie zainteresować się Yvette: — Dajesz radę? Chyba ponad połowa za nami... — stwierdził, choć w miarę oddalania się od miasta, wszystkie ścieżki i lasy wyglądały identycznie. Śnieg nawet na moment nie przestawał padać, w końcu sięgając im po kolana, znacznie utrudniając podróż. — Nim dotrzemy na miejsce, chcę ustalić parę zasad — stwierdził, choć na spisywanie paktów było zdecydowanie za późno. Oboje zgodzili się na wszystko, podejmując tę decyzję jeszcze w zamczysku Inkwizycji. — Nie chodź nigdzie sama. Najlepiej nie oddalaj się ode mnie na krok. W razie potrzeby możesz zostać z Leo. Chociaż na niego też uważaj — instruował ją, ostatnie zdanie dodając już ciszej, lecz nie na tyle, by nie usłyszał go idący za nimi żniwiarz, który ożywił się na ciekawszy temat. // ubiór: Seth: gruba kurtka z wełnianym kołnierzem, szal, czarne spodnie, skórzane buty za kostkę, rękawice, plecak. Pod spodem czarna koszula. Leo: brązowy płaszcz, szalik w kratę, pasujące spodnie, wyższe buty, torba na ramieniu. |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Brighton i okolice Sro Gru 15, 2021 4:39 pm | |
| Głosy w tle wzrosły na intensywności, gdy do reszty mężczyzn dołączył pełen entuzjazmu Lucien, niczym spóźniony generał w starciu z wiewiórkami. Gdy przy stole prowadzony był cichy dialog, obszar przy barierkach tarasu przerodził się w prawdziwe pole bitwy, w których to Lucien krzyczał, ile sił w płucach: „GOTOWI?! CEL, PAL!”. Seth uśmiechnął się uspokajająco do dziewczyny, pocierając jej ramię, jakby chcąc przekazać, że nie ma najmniejszego powodu do trosk czy obaw. I mu zaczynał udzielać się świąteczny, wesoły nastrój, zwłaszcza gdy na stole pojawiła się butelka alkoholu. Wyszczerzył zęby, jakby w końcu zaczęli przemawiać z Lucrezią w tym samym języku. Zapatrzony to w Yvette, to w butelkę, w porę nie dostrzegł, że stoi nad nim — jakby nie było — dama potrzebująca pomocy. Uprzedził go Laurent, podrywając się z miejsca, by przestąpić parę kroków po wolne krzesło, niosąc je do stołu — tuż obok miejsca swojego. Nim jednak pozwolił zasiąść, objął kobietę ramieniem, przemawiając tonem dostępnym tylko dla jej uszu: — Lucrezio, moja muzo... Nie świętuj przedwcześnie. Chcę omówić z tobą parę spraw przed kolacją. Później dam ci spokój aż do rana, obiecuję. Jego ton głosu był zwyczajnie uprzejmy — nie przepraszający, nie rozkazujący, choć słowa zwiastowały obowiązki, nie przyjacielskie pogaduszki. Zaprosił ją do stołu wymownym gestem, czekając aż usiądzie, by móc dosunąć jej krzesło. — Niech zgadnę... To kolejny włoski zwyczaj? — zapytał Seth, gdy zaczął podejrzewać, gdzie wyląduje gęsty alkohol. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Brighton i okolice Sro Gru 29, 2021 10:07 pm | |
| Nie prosiła o pomoc z odnalezieniem czegoś do siedzenia, nie mając też w planach wymuszenia na nich odpowiedniego działania. Nic z tych rzeczy. Zajmowała się w pełni trzymanym trunkiem, czytając kolejny raz etykietę na nim, gdy sam Laurent zdecydował się przyjść z pomocą, odnajdując dla niej wolne krzesło. Należycie podziękowała, zerkając pytająco kątem oka na mężczyznę, który w znacznym stopniu zbliżył się do niej, nawiązując fizyczny kontakt. — Laurencie, mój ty Adonisie, to nieszkodliwy likier. Nie zdoła mnie musnąć, a nawet jeśli... Moje uszy zawsze wyłapią każde twoje słowo. Szept również — puściła mu oczko, wolno unosząc ku górze kąciki ust. Nie czekała na kolejne zaproszenia, siadając wygodnie przy obleganym stole. — Jesteś w tym naprawdę dobry — pochwaliła go za rozwiązanie zagadki, ostrożnie zaczynając dolewać dosyć gęstą substancję do kawy w filiżankach. Leciała po kolei, jakby nie przyjmowała do wiadomości, że ktoś może zwyczajnie odmówić. Z pełnym profesjonalizmem równomiernie wypełniała małe naczynia do określonego przez siebie punktu, nie przesadzając i nie żałując. — Przedstawiam ziołowy likier z nutą cytrusową. W moich rodzimych stronach dolewa się go do kawy, by wzmocnić oraz urozmaicić smak napoju — rzekła, odstawiając butelkę na bok. — Co to "Italia"? — zapytała bardzo cicho Yvette, domagając się odpowiedzi od Setha. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Brighton i okolice Sro Gru 29, 2021 10:14 pm | |
| Zaczynał już podejrzewać, że Yvette polubiła zadawanie pytań, słysząc w odpowiedzi poświęcające jej uwagę wyjaśnienie. Szczęśliwie, miał jeszcze cierpliwość, by dzielić się z nią swoją niewielką wiedzą. — To mityczna kraina Lucków. Nigdy tam nie byłem, nie mam pewności czy istnieje, czy jest używana wyłącznie, gdy któryś z nich chce powiedzieć, że w jego rodzimych stronach tak właśnie się robi — odparł, nie siląc się na zachowanie ciszy, jakby chciał zainicjować nową dyskusję z resztą. — Gdy więc Lucrezia będzie szukała towarzysza do picia, każąc ci płukać gardło spirytusem, powołując się na rodzinne tradycje, zastanów się dwa razy — polecił jej na wpół żartobliwie. Choć taka sytuacja nigdy nie miała miejsca, sam nie wiedział, czy byłby jej przeciwny. Nie minęła chwila, gdy do stołu podano kolejną filiżankę, przeznaczoną dla Lucrezi. Nim kobieta sięgnęła po kawę i alkohol, Laurent powstrzymał ją gestem dłoni, zgodnie z zasadą, aby dam nie polewała sobie sama, choć nie byłoby to dla nikogo niczym dziwnym. Oddał jej poczynania, dopełniając całość likierem. — Całkiem znośne — skomentował Seth, co w jego wykonaniu miało być wyrazami uznania. Z gorzkiej, mocnej kawy, udało jej się wykrzesać nieoczywiście słodki smak. Podobne zdanie miał Charles, kiwając głową. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Brighton i okolice Sro Gru 29, 2021 10:15 pm | |
| Wyczuwając niepojętą zmianę w zachowaniu Setha, postanowiła się nie odzywać, jakoby właśnie to było dla niego kłopotem w obecnym towarzystwie. Nie przykładała już uwagi do toczących się tu rozmów, czując się z nich wyłączona przez swój brak doświadczenia w większości spraw. Przez dłuższą chwilę wpatrywała się w filiżankę stojącą na przeciwko, darując sobie spróbowanie nowej mieszanki, doprawionej zagranicznym smakiem. — Niedługo wrócę — poinformowała nagle, ewakuując się stąd bez większego pośpiechu. Zgrabnie wydostała się z objęcia mężczyzny, wstając z krzesła i zostawiając ich w tyle. Bycie problematycznym elementem w tej układance zostawiła komuś innemu, wyruszając na zwiedzanie przybytku. W ostateczności zawsze mogła dołączyć się do nachalnych mężczyzn, strzelających w choinki! — No i dziewczyna się spłoszyła — mruknęła Lu, spokojnie popijając rozgrzewający napój. — Przejdźmy zatem do konkretów. Cztery miesiące temu zatrudniłam chłopaka, który aktualnie pomaga mi z niektórymi rzeczami. Podchodziłam do niego nadto podejrzliwie, niekiedy podpuszczając i wystawiając na próbę, by w dobrym momencie pozbyć się go raz na zawsze. Przechodził wszystko bezproblemowo. Nigdy nie mogłam narzekać na jego pracę, wszystko wydawało się cudownie piękne aż do czasu, gdy moje pieniądze zaczęły znikać — wyjawiła bez owijania w bawełnę, rozsiadając się wygodniej na krześle, w iście męskim stylu. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Brighton i okolice Czw Gru 30, 2021 8:01 pm | |
| Przytaknął, gdy wstała, cofając ręce, wciąż nieprzyzwyczajony do krótkich rozstań. "Wracaj szybko" — mruknął, nie spodziewając się, że mógł być powodem jej odejścia. Wrócił do picia kawy, do czasu, aż Lucrezia nie zaczęła dzielić się niespodziewaną historią, gdy jak sądził — na dziś pozostanie im słodkie lenistwo i świętowanie. Odwrócił się w jej stronę, nie chcąc uronić ani słowa, lecz po spokojnym nastawieniu innych był w stanie stwierdzić, że jest jedynym, dla którego obecność złodzieja pozostaje nowością. Pomimo braku nowości w temacie, doskonale zauważył zmiany zachodzące w atmosferze po opuszczeniu stolika przez Yvette. Pogodne twarze mężczyzn zmieniły się nie do poznania, oddając miejsce powadze. Zarówno Charles, jak i Laurent nachylili się nad stołem, nadając spotkaniu bardziej zamkniętego wydźwięku. — Jesteś już pewna, że to on? — odezwał się Charles spokojnym, przyciszonym tonem. — Co to ma znaczyć? Jakiś obcy skurwysyn biega po całym przybytku? — Seth zaburzył statyczną atmosferę warknięciem, patrząc nieustępliwie na Lucrezię, oczekując wyjaśnień. — Spokojnie — próbował uciszyć go Laurent, ledwie unosząc dłoń. — Poradzimy sobie z tym — oznajmił, choć nie przedstawił im złotego środka na pozbycie się potencjalnego złodzieja w możliwie nieinwazyjny sposób. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Brighton i okolice Pią Gru 31, 2021 8:55 pm | |
| Zniknięcie Yvette z pewnością pomogło rozwinąć kłopotliwą sprawę, uświadamiając równocześnie Setha, który do tej pory pozostawał poza kręgiem wtajemniczonych. Nie dlatego, że wolała ukryć to przed nim, a z przyczyn czysto sytuacyjnych, nie pozwalających na większy kontakt. Świąteczne spotkanie okazało się niezwykle pomocne, z czego zamierzała korzystać, wiedząc, że drugiej takiej szansy może nie być. — Swą działalność rozpoczął niedawno. Ostatnie dni poświęciłam na prześwietleniu towarzystwa, w jakim zwykle się obraca, by dowiedzieć się, czy cały ten cyrk to masowa akcja, mająca na celu czyszczenie mojego portfela. Jak się okazało, żaden z jego koleżków nie ma z tym nic wspólnego — mówiła, utrzymując cichy ton. Nie były to już głupie pogaduszki o kawie, jakie wcześniej z łatwością docierały do uszu reszty, znajdującej się na tarasie. — Żyje sam, kradnie sam i rucha mnie sam — dodała bez widocznych oznak zdenerwowania. Ale czy na pewno? Uśmiech zdradzał tajemnicze rozbawienie, jakby złodziej pochodził z kiepskiego żartu, przypadkiem zasłyszanego wśród pijanych mężczyzn. — Nie zabijamy go — zagaiła ze słyszalną prośbą w głosie, kierowaną przede wszystkim do siedzącego obok Laurenta. — Sprawmy, by oddał mi wszystko, a jemu zabierzmy wolność — wyszła z propozycją jako pierwsza, nie odrywając wzroku od swojej ręki i wolno jeżdżących po powierzchni stolika paznokci, wydających charakterystyczny dla tego dźwięk. Wizyta w łazience nie należała do ekscytujących, gospoda także pozostawała cicha i dość pusta. Wyłącznie taras żył pełnią życia, zachęcając do powrotu, lecz na myśl o siedzącym tam Sethcie, złość zdawała się rosnąć. Miała mu za złe odmienne zachowanie, którym obdarzył ją bez powodu, jakby zrobiła coś nie na miejscu. Sama nie dostrzegała swojej winy, tym bardziej nie rozumiejąc, o co mu chodziło. Ostatecznie zdecydowała się wrócić, zatrzymując się przy dwójce przepychających się mężczyzn. Utkwiła w nich wzrok na dłużej, ciekawie przyglądając się nowemu zjawisku. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Brighton i okolice Sob Sty 01, 2022 10:33 am | |
| — Czyli to się powtórzyło po wszystkim? — usiłował zorientować się Charles, aż nie wierząc w głupotę i bezczelność złodzieja. Jeśli trop był oczywisty, nie sądził, aby schemat powielił się w przyszłości. — Naturalnie, trzeba się go pozbyć. — Seth brzmiał na zdecydowanego. — Chuj z twoimi pieniędzmi, kto wie, co jeszcze ma za uszami. Powinnaś sprawdzać swoich pomagierów przed, nie, kurwa, w trakcie! — podniósł głos na Lucrezię, czując rosnące w nim wściekłość i gorąco. Gwałtownie rozejrzał się po tarasie w poszukiwaniu Yvette, jakby wystarczyła chwila z nieznanym mu mężczyzną, by doszło do tragedii. Miał najszczerszą ochotę własnoręcznie udusić Lucrezię, jakby już skazała jego partnerkę na niewątpliwe zagrożenie. — Uspokój się — powtórzył Laurent, choć tym razem w jego głosie zabrzmiały ostrzegawcze nutki. — Wypadki się zdarzają — stwierdził, jakby nie mogli tego uniknąć. — Ugościmy dziś naszego złodzieja. Poproszę któregoś z chłopców, aby wycisnął z niego prawdę. Później zdecydujemy co dalej — zarządził, nie siląc się na kompromisy, a organizując im cały plan, zaraz rozglądając się po zgromadzonych na tarasie mężczyznach, jakby usiłując przewidzieć, który sprawdzi się do tego zadania najlepiej. — Nie musisz się tym już kłopotać, Lucrezio — dodał mężczyzna, widząc jak jego syn wstaje od stołu, nie mogąc znieść w niepewności ani chwili dłużej, nawet jeśli oznaczałoby to chodzenie za Yvette nawet do łazienki. Szczęśliwie, Yvette właśnie w tym momencie wróciła na taras, nie będąc niczego świadomą. Nie żegnając się z osobami przy stole, popędził do dziewczyny. Bójka nastolatków na moment się uspokoiła, gdy spostrzegli się, że mają widownie. Obaj dyszeli, gdy Chris spojrzał na nich spode łba. Seth objął ramieniem Yvette, starając się nie okazywać swojego poruszenia nieplanowanym wydarzeniem, mogącym nieco namieszać w te święta. — Czego chcecie? — warknął na nich chłopak, dając im sygnał, że nie tylko nie spodziewał się ich wizyty, ale i zwyczajnie jej nie chciał. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Brighton i okolice Sob Sty 01, 2022 3:47 pm | |
| Przeniosła spojrzenie na prawowitego właściciela budynku, niechętnie odpowiadając na kolejne pytanie, wyrywające z niej więcej informacji. — Nie próżnuje, za co spotka go sroga kara — zapewniła, aby w miarę możliwości uspokoić starszego mężczyznę, dla którego problem był równie duży. Jak z jednej strony sprowadziła niebezpieczeństwo na własną grupę, tak z drugiej kręcący się po gospodzie złodziej był dla Charlesa zagrożeniem całego majątku. Zwlekanie zaszkodziłoby każdemu z osobna, sprowadzając w te strony podobnych złodziejaszków, chcących prędko napełnić puste kieszenie. — Jeb się — mruknęła pod nosem po wysłuchaniu Setha, mającego jak zwykle najmniej mądrego do powiedzenia. Oczekiwała pomocnych wskazówek, by po cichu pozbyć się sprawcy zamieszania, nie potrzebując dodatkowych krzyków i nerwów. Ignorując odejście żniwiarza, skupiła osłupiały wzrok na Laurencie, dającym niepodważalne rozstrzygnięcie sprawy, nie włączające jej do działania. — Jesteś pewien? Naprawdę chcę pozbyć się problemu, który na was bezmyślnie sprowadziłam. Mogę się tym zająć, daj mi szansę — stawiała nieprzerwanie na swoim, zbliżając się do niego nieco bardziej. Obawiała się zostać wykluczona, a wszystko zmierzało dokładnie ku temu. Yvette drgnęła z zaskoczenia, gdy poczuła na sobie objęcie, przerywające natychmiastowo baczną obserwację, którego sprawcą był nikt inny jak Seth. Już miała stanowczo się sprzeciwić, wyznając na głos chodzące po jej głowie myśli, lecz Christopher ściągnął na siebie ponownie uwagę, chcąc czy nie. — Wszystko w porządku? — odezwała się, okazując niespodziewaną troskę. Najwidoczniej przejęła się nieszkodliwą rywalizacją, jaka wyglądała dość poważnie w jej odbiorze. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Brighton i okolice Wto Sty 04, 2022 9:04 am | |
| Uspokoił się ledwie, gdy objął ją ramieniem, celowo zahaczając o obszar kołnierza i jeszcze niedawno zakazanych rejonów szyi. Ucałował ją w skroń, przyciągając do siebie, odpowiadając krótkim „tak”, choć nade wszystko chciał jej przekazać, by każdą rozłąkę, nawet tę najmniejszą redukowała do minimum. Zdawać by się mogło, że jak każdy, potrzebowałby odrobinę samotności; chwili dla siebie, lecz im więcej z nią przebywał, tym bardziej przekonywał się, że wystarczy chwila rozstania, by nie mógł przestać o niej myśleć. W miarę kontrolował się, gdy to on inicjował rozstanie, ale gdy ona miała szansę postawić granicę — zwyczajnie nie wiedział, co ze sobą zrobić. Ewidentnie poddał się chwili, zupełnie ignorując obraz przed sobą. Wlepiał w nią spojrzenie, jakby nieświadomy obserwatorów w postaci dwóch zdyszanych chłopaków. — Jesteście zdrowo pieprznięci. I chyba lubicie widownie, wbrew pozorom, co? — sapnął do nich Chris, wciąż nie odnajdując celu w ich wizycie innej niż obwieszczeniu swojego zakochania. — Wszystko w porządku, psze pani. Chris tak lubi — poinformował ją młodszy z chłopaków, wbijając otwartą dłoń w bok swojego przeciwnika, zaraz zanosząc się okrutnym śmiechem, gdy ten dał się tak łatwo podejść. Przepychanka rozgorzała na nowo, nie pozwalając im na dłuższą dyskusję z parą — liczyła się w końcu wygrana i fakt, kto pierwszy skończy na podłodze tarasu w kopie śniegu. — Przejrzał nas, co? — mruknął Seth, patrząc z rozbawieniem to na chłopców, to na dziewczynę. — Nie oddalaj się już — poprosił ją chicho, jakby to zależało wyłącznie od jej chęci. Wrócił ustami do twarzy skazanej, gdy dobiegło ich wołanie: — Yvette, chcesz spróbować? To Peter uniósł wyżej wiatrówkę, zachęcając ich gestem dłoni do podejścia bliżej. Nieruchome drzewa na ciemniejących z każdą chwilą terenach były już ledwie widoczne, lecz nie przeszkadzało to zgromadzonym mężczyznom w emocjonowaniu się, jakby byli na najprawdziwszym polowaniu. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Brighton i okolice Wto Sty 04, 2022 5:16 pm | |
| Z trudem przychodziło jej zrozumienie niektórych — właściwie większości — zachowań Setha, tworzących od groma pytań, jakich, przez wzgląd na wydarzenie sprzed kilku minut, nie bardzo chciała zadawać. A może znacznie bardziej obawiała się, że zostaną one przyjęte w takim samym, zmęczonym tonie? Choć z początku uciekła przez nieprzyjemne emocje, zapoczątkowane przez odpowiedź mężczyzny, tak teraz po chwili spokoju docierało do niej, że nie to było głównym problemem. Nie głupie nacechowanie odpowiedzi, która nie wnosiła nic ciekawego, a osoba. Zachowanie Christophera nie zdziwiło ją tak samo, jak za pierwszym razem. Należało ono do dość specyficznych, przez co poczuła małą chęć odwdzięczenia się tym samym, ale raczej zdołała przyjąć do wiadomości, jaki jest powód. — Ach, rozumiem... — odparła jedynie na tłumaczenie jego kolegi, ucinając dalszy dialog z szalejącą dwójką. Pomimo złego nastroju, pozwalała Sethowi na dosłownie wszystko. Nie sprzeciwiła się żadnej czynności, którą wdrażał w życie, przyjmując otwarcie dotyk i słowa, ukazujące troskę. Mogłaby uznać temat za kompletnie zakończony, odwzajemniając czułe gesty, odpowiadając bez zarzutu jednakowo, lecz coś nie pozwalało jej zignorować obrazu, jakiego była świadkiem. Przed wypowiedzeniem na głos myśli, pokiwała głową do Petera, dając w ten sposób znak, że zaraz się tam zjawią. — Co się stało? Lucrezia nie była chętna na dalszą rozmowę? — zapytała, zbierając w sobie odwagę na nieumiejętnie ukryty żal, skierowany w jego stronę. — Bardzo zabiegałeś o jej uwagę, więc dziwię się, że postanowiłeś beztrosko odejść od stolika — stwierdziła ciszej, uciekając ciągle wzrokiem. Wiedziała, że wystarczy jedno spojrzenie na jego twarz, by zmiękła, odpuszczając mu wszelkie przewinienia. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Brighton i okolice Sro Sty 05, 2022 10:21 am | |
| Długo nie mógł skojarzyć, do czego dążyła Yvette swoimi wymownymi słowami, gdyż idea jaka się za nimi kryła była dla Setha kompletnie poza granicami jego wyobraźni. Gdy trybiki w mózgu mężczyzny w końcu zaskoczyły, zareagował serią połączonych emocji: rozbawienia, szoku i niezrozumienia, jak Yvette mogła wpaść na tak absurdalny pomysł. — Nie... Nie wierzę — wyszczerzył zęby. — Jesteś zazdrosna... O nią? — przetworzył z niezrozumieniem wymalowanym na twarzy. Od kiedy poznał Lucrezię, nigdy nie przeszło mu przez myśl, aby włożyć ją w kategorię potencjalnych partnerek czy to na noc, czy resztę życia. Nie przeszkadzałby mu fakt, że jest siostrą jego przyjaciela, ale sama kobieta była mu jak kolejny z kolegów, o którym nie potrafił myśleć w innym sensie. — Skąd ten pomysł? — zaśmiał się w głos, stając w miejscu, choć póki co zmierzali do mężczyzn przy barierkach. Wyciągnął dłoń, prosząc ich, by dali im jeszcze chwilę, zatrzymując się w pewnym dystansie. Nie wiedział, jak poinformować ją, że nie ma żadnych powodów do obaw, a Lucrezia jest ostatnią osobą, jaką brałby pod uwagę, zaraz po Lucienie. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Brighton i okolice Sro Sty 05, 2022 6:51 pm | |
| W odpowiedzi spodziewała się usłyszeć obszerne wyjaśnienia, jakby wyciągnięte wprost z romansidła, czytanego bez przerwy w zaciszu pokoju. Różnica była taka, że Yvette nie była główną bohaterką tejże powieści, nie mówiąc już o scenach zawiści, gdzie w grę wchodziły ogromne emocje, poprzedzone namacalnymi dowodami. Nigdy przedtem nie czuła się zagrożona przez inne kobiety, albo zwyczajnie nie zwracała uwagi, gdy Seth z nimi obcował. Lucrezia wybijała się z szarego tłumu swoim charakterem, który dało się dostrzec już na wejściu, znacząc wyraźną granicę między sobą a innymi osobniczkami płci żeńskiej w pomieszczeniu. Zdecydowanie nie stała w cieniu, przyciągając uwagę również żniwiarza, o jaką Yv ciągle zabiegała i stanowczo nie chciała się nią dzielić. Jego radosna postawa zbiła ją z tropu na kilka sekund, sprawiając, że zapomniała o co właściwie walczy, ale prędko wróciła do surowej miny, dalej idąc w zaparte. — Nieprawda, nie jestem — zaprzeczyła natychmiast, krzyżując silnie ręce pod piersiami na znak oburzenia z tego idiotycznego pomysłu. — Po prostu wydaje mi się, że macie sporo wspólnych tematów. Też wasze zachowanie jest bardzo podobne, co dostrzegłam od początku — skłamała nieco, zachowując dla siebie czas, w którym ją faktycznie olśniło. — Nie znam jej, lecz sądzę, że mogła cię oczarować swym prostolinijnym podejściem. Być może owinęła cię już dawno wokół palca, przez co lubisz, gdy zwraca na ciebie uwagę — oddała się głośnym przemyśleniom, przypuszczając, że trafia w dziesiątkę. Brzmiała niczym prawdziwy znawca relacji międzyludzkich, gdy tak naprawdę wygadywała podejrzenia, zaistniałe w jej głowie. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Brighton i okolice Czw Sty 06, 2022 4:31 pm | |
| Rozejrzał się wkoło, czy nikt, a zwłaszcza Lucrezia nie nadstawia ucha na ich dialog, gdy on bardzo powstrzymywał się od grymasu zniesmaczenia, na samą myśl o takim połączeniu. — Gdybym potrzebował kogoś podobnego do siebie, za drugą połówkę wybrałbym kogoś z tych patałachów — wskazał uniesioną brodą na garstkę mężczyzn przy barierkach, czując przebiegający go po plecach dreszcz. — To prawda, że lubię z nią dyskutować. Czuję się dobrze w jej towarzystwie. Ale nigdy nie pomyślałem o niej w innym sensie. Nie potrafiłbym rozważać w niej partnerki, gdy jest tak... — urwał, nie odnajdując dobrego słowa w głowie. Wulgarna? Głośna? Prosta? — Naturalnie, lubię odrobinę uwagi — przyznał, odchodząc od poprzedniego tematu, stojąc blisko niej, ale wzrok przenosząc na dziejące się wkoło nich sytuacje. — Zdecydowanie bardziej obejrzałbym się za kimś skromnym, dziewczęcym... Uroczym? — zgadywał, równie trudno dobierając wyrazy, które chciał w niej widzieć. — Kimś takim jak ty — dodał. — Jesteś dla mnie najlepsza, Yvy. A jeśli obawiasz się, że nie dorównujesz jej elokwencją w dialogu... Wiedz, że od byle rozmowy z każdą z dziewczyn, wolałbym z tobą pomilczeć. Pogłaskał ją po głowie, uśmiechając się pogodnie, by nie troskała się nieistniejącym problemem, który póki co traktował jako odrobinę niesmaczny, ale zabawny żart. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Brighton i okolice Pon Sty 10, 2022 9:37 pm | |
| Nie oparła się pokusie, by zerknąć na niego w poszukiwaniu potwierdzenia dla tych słów. Powstrzymanie wyobraźni przed tworzeniem przeróżnych scenariuszy graniczyło z cudem, lecz w finalnej ocenie pomógł niezbyt zachwycony wyraz na jego twarzy, mówiący wprost o absurdzie, gdy w grę wchodziła głębsza relacja z blondynką. Momentalnie poczuła niebywałą ulgę, mając już pewność, że nie musi lękać się jej obecności, która była tutaj zapewne stałym elementem. — Mogę ci ją dać — zaoferowała, jakby gotowa do spełnienia tego małego pragnienia. — Zawsze możesz na mnie liczyć, wiesz o tym? Nawet jeśli nie dorównuję jej mądrością ani rozmownością, będę tu dla ciebie — pragnęła prosto przekazać, że nieważne, co by się działo, zawsze będzie dla niego wsparciem, jakiego potrzebuje. — Twa słodycz mnie rozbraja — mruknęła zawstydzona, próbując ukryć w dłoniach nabierające czerwonego koloru policzki, aby reszta nie dostrzegła tej niszczącej wizerunek zmiany. Dłoń na głowie pogłębiała urzekające uczucie, przed którym nie mogła się dłużej bronić, co zaraz przedstawiła, obejmując go mocno w pasie. — Też jesteś dla mnie najlepszy, Seth — rzekła cicho, odważając się wyjść z inicjatywą i zbliżyć na oczach większości. — Oby Lucrezia nigdy nie wpadła na pomysł, by mi cię zabrać. Nie pozwolę na to — oznajmiła stanowczo. — Nigdy w życiu, Yvy — rozległ się rozkoszny szept, stojącej za plecami mężczyzny Lu, pochylającej się odrobinę w stronę wiedźmy. — Mogliby mi słono dopłacić, a i tak nie wzięłabym tego wiecznie zbulwersowanego dzieciaka — stwierdziła z uśmiechem, nie powstrzymując się w żadnym stopniu przed wejściem w intymną chwilę tej dwójki. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Brighton i okolice Sro Sty 12, 2022 1:52 pm | |
| Drgnął lekko, gdy usłyszał głos za swoimi plecami, lecz nie okazał zdziwienia większego niż na przeciętny odgłos pochodzący z tarasu: strzałów, śmiechów i żywych dialogów. — Widzisz? To niewykonalne — potwierdził słowa kobiety w sposób niezwykle spokojny, choć przyłapała ich na niefortunnym temacie. Ugryzł się w język, nim rzucił uwagą na temat charakteru Lucrezi. Wolał nie dopiekać jej już za sprawą słów, chcąc skupić się na osobie Yvette, by nie odebrała ponownie wrażenia, że może być ktoś ponad nią. Pochylił się nad dziewczyną, jakby nikogo nie było wokół, przykładając zmarznięte dłonie do jej twarzy. Może w rzeczywistości lubił mieć widownię, a może miał ją za nic, skupiając się tylko na widoku przed sobą. Na momenty przed pocałunkiem, obserwował czule każdy fragment dobrze znanej mu twarzy, jakby wciąż nie mógł się nadziwić, jak ich drogi zeszły się razem. Nie powiedział już ani słowa więcej, choć jego spojrzenie było wystarczająco wymowne. Po krótkiej chwili razem ujął ramię Yvette, odsuwając się do niej bokiem, by mogli w końcu pójść dalej. Nie wiedział, dokąd dokładnie zmierzała Lucrezia, ale to nie powstrzymało go, by klepnął ją w plecy, zachęcając do udania się z nimi. — Chodź, chcę zobaczyć, jak zawodowo pudłujesz — mruknął pogodnie, nie powracając do tematu złodzieja, nie chcąc kłopotać nim Yvette. Dotarli do barierek tarasu, napotykając pełne dezaprobaty spojrzenie Petera. — Podróżowanie w związku jest szalenie niewydajne, muszę wam to przyznać. — Szyszki zdążyły urosnąć o parę cali, gdy wy mizdrzyliście się w najlepsze — potwierdził Shelly, choć nie obserwował jak Peter ich wędrówki z przez taras z długimi przerwami. — I zdążyło się ściemnić — dodał zniechęcony, gdy kształty drzew w lesie w rzeczywistości były ledwie zauważalne. — Ale Yvette widzi w ciemnościach — przypomniał im Vincent. — Luuuczy, umieram z głodu — jęknął na dopełnienie Lucien, przyklejając się dla odmiany do siostry. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Brighton i okolice Sro Sty 12, 2022 8:26 pm | |
| Przez niespodziewaną obecność, rumieńce w okamgnieniu przybrały na sile, stawiając Yvette w sytuacji bez wyjścia. Domyślała się, że kobieta słyszała dużo za dużo, ale nijak mogła wyprzeć się wypowiedzianych ze śmiałością słów, które jasno stawiały Lucrezię w roli rywalki o serce Setha. Zamilkła, zamierzając schować gorącą twarz w materiale koszuli mężczyzny, lecz ten wyprzedził ją, nie pozwalając postąpić w taki sposób. Szybko jednak zapomniała o wstydzie, zamieniając go z niezwykłą łatwością w zaskoczenie, gdy dostrzegła ciążące na sobie spojrzenie. Intensywność była bezmierna, wręcz docierająca do samej duszy. — Jesteście rozkoszni, ale wasz pokój chętniej przyjmie sceny seksu. Nie zapominajmy o małoletnich w naszym otoczeniu... — wykazała troskę, dogryzając tym samym młodszym członkom grupy. Jeszcze się nie zdarzyło, aby znalazła z nimi wspólny język, choć przypuszczała, że środowisko, w jakim się wychowywali, miało ogromny wpływ na teraźniejsze kontakty. — Pechowiec nie ma czelności mówić, że ktoś spudłuje — odparła prześmiewczo, podobnie utrzymując wszystko w atmosferze żartów i zaczepek. Wraz z nimi podeszła do rozochoconego towarzystwa przy krańcu tarasu, na starcie przyjmując w ramiona nietrzeźwego brata. Szeptała coś do niego, co z pewnością miało sprawić, by Lucien wytrwał dzielnie jeszcze jakiś czas, ponieważ kolacja zbliżała się wielkimi krokami. Zaś Yvette pozostała przy wyjaśnieniach, nie chcąc zostawiać tej plotki na swój temat. — Nie widzę. Tym wcale się od was nie różnię, naprawdę — zarzekała się. — Nawet ja nie trafię po ciemku, to totalnie niemożliwe — stwierdziła, przyglądając się trzymanej przez nich broni. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Brighton i okolice Czw Sty 13, 2022 8:09 am | |
| Nie wstydził się okazywać uczuć do Yvette przy innych, nawet jeśli naruszało to wizerunek, jakim starał się otaczać na co dzień. Sam nie był pewny, jak będzie traktował skazaną, gdy już tu trafią, lecz zbyt długi okres czasu pod stałym nadzorem innych inkwizytorów zrobił swoje, sprawiając, że od teraz wykorzystywał każdą chwilę spędzoną razem. Dlatego doceniał je, nawet przy innych, nieco zaburzających obraz idealnej schadzki razem. — Zobaczmy, kto lepiej wypadnie, pechowiec czy zgrzybiały grabarz przykuty do biurka — mrugnął do niej, gdy znaleźli się już przy reszcie, gotów podjąć to wyzwanie. Tymczasem Lucien żalił się dalej: — Nudziarze, nawet nie dali mi broni do ręki. Przecież tym nawet nie można nikogo zabić... — jęknął, jakby zapomniał o swoim pacyfistycznym uosobieniu. Faktycznie, broń nie byłą typową strzelbą do dużej zwierzyny, lecz z pewnością mogłaby zrobić sporą krzywdę człowiekowi, a zwłaszcza lekko pijanemu mężczyźnie, któremu przypadłoby ją obsługiwać. — Już zdążyłem zapomnieć, jaki wkurwiający jest po alkoholu — dołączył się do nich Shelly, czochrając włosy Luciena, który wydał z siebie odgłos niezadowolenia, usiłując się schować za siostrą. — Trzymaj. Twoja kolej — wręczył kobiecie jedną z dwóch wiatrówek, którymi się zmieniali. Tymczasem Vincent, oczywiście chcący poznać tajemnicę mocy Yvette, miał niezły ubaw z jej wyjaśnień, czując, że dochodzenie do prawdy będzie ciekawsze niż jej poznanie. — Nie słuchaj ich, Yvy. Nie musisz się tłumaczyć — próbował powstrzymać ją Seth, świadom, że im więcej reakcji padnie z jej strony, tym chętniej będą naciskać. Jak w przypadku ciągnięcia koleżanki z ławki za warkocz. — Proszę, miałaś spróbować. — Peter powrócił do tematu, dla którego zawitali w tym towarzystwie, również oddając dziewczynie swoją broń. — Pomóc ci? — Mężczyzna nie musiał pytać, czy dziewczyna kiedykolwiek wcześniej trzymała w rękach broń. Niedoświadczenie biło od niej nie tylko przez znany już wszystkim fakt o byciu skazaną. Peter już spieszył z wyjaśnieniami i instruktażem, jak najlepiej podejść do śmiertelnie poważnego tematu, jakim było strzelanie do szyszek, lecz Seth w porę uprzedził go, zasłaniając Yv własnym ciałem. — Ja to zrobię. Stanął za dziewczyną, po odpowiedniej stronie lufy, bardzo powoli wydając kolejne instrukcje. Ujął ją za przedramiona, kierując jej ręce do góry. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Brighton i okolice Czw Sty 13, 2022 7:17 pm | |
| Żale Luciena pozwoliły poznać jej dotychczasowe wydarzenia wśród rozbawionych mężczyzn, do których nie powędrowała razem z nim. Jak to zazwyczaj bywało, wolała najpierw zakręcić się w wyższych sferach, tłumacząc niektóre kwestie oraz częstując nietypowym napojem, aby potem móc ze spokojną głową dołączyć do reszty. Dziś nie wszystko poszło zgodnie z planem, pozostawiając w jej głowie garstkę zmartwień, z jakimi nie potrafiła ot tak się pogodzić, ale przynajmniej starała się wyglądać na całkowicie nieprzejętą. — Ha! Jeszcze czego? Broń w twoich rękach to ostatnia rzecz, jaką chcę kiedykolwiek zobaczyć. Nie martwię się o innych, martwię się o ciebie, jasne? — szczególnie zaznaczyła ostatnie zdanie, będąc zupełnie świadomą styczności Luciena z podobnymi maszynami. Z zadowoleniem wymalowanym na twarzy odebrała broń, obserwując kątem oka ucieczkę brata przed niechcianym dotykiem. — Nastroszony kociak nie jest chętny do zabawy z tobą, Shelly. Ale ja z wielką chęcią sprzątnę cię z planszy za jednym zamachem, co ty na to? Sprawisz mi tę przyjemność, podejmując wyzwanie i lądując na dnie? — spytała z bijącą pewnością siebie, sprawdzając w międzyczasie stan wiatrówki. Biedna Yvette próbowała usilnie zanegować pomysł o widzeniu w ciemności, ale jak na złość, nikt nie chciał brać jej starań na poważnie. Pocieszeniem był wyłącznie Seth, stający po tej właściwej stronie barykady. — Przydałaby się bez wątpienia pomoc — zgodziła się, nie wyczuwając w tej propozycji niczego złego. Pomimo oferty złożonej przez Petera, na scenę wkroczył żniwiarz, przejmując stery. — W taki sposób? — dopytała zaraz w temacie trzymania nieznanego sprzętu, wciąż badając powoli jego budowę palcami. — Rozpraszasz mnie — mruknęła wesoło, uciekając głową w bok, by uchronić ucho przed przyjemnym głosem. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Brighton i okolice Pią Sty 14, 2022 5:57 pm | |
| — Jestem ekspertem — marudził dalej Lucien w płaczliwym tonie, nie rozumiejąc, dlaczego wszyscy są dla niego tak niedobrzy. — We wpierdalaniu się pod lufę? Owszem — syknął na niego Shelly, gdy Lucien zataczał się w swoim dramatycznym tańcu, sam nie wiedząc, czy prędzej nadzieje się na broń, czy wypadnie przez barierkę tarasu. Zapobiegł temu w najprostszy z możliwych sposobów — chwytając go za nieprzekłute ucho, ciągnąc mocno w swoją stronę. Trzymał go blisko siebie, nie reagując na jęki, pozwalając kobiecie działać. — Celujemy w górę. Od tego poziomu — mówił rzeczowo, wyjaśniając kobiecie zasady, poprawiając wysokość trzymanej przez nią broni, doskonale też spełniając się w roli chwilowej niańki, trzymając przy sobie Luciena. — Sprzątaj, co chcesz, o ile w ogóle zobaczysz swój cel — zaśmiał się, wiedząc, że z każdą chwilą będzie coraz trudniej. Czarne kształty choinek niemal nie odcinały się barwą na ciemnym niebie. Wystarczyło jedno spojrzenie w stronę oświetlonego wnętrza gospody, aby po przeniesieniu spojrzenia w mrok drzew, nie widzieć już kompletnie niczego. Gdy po jednej stronie panowała atmosfera rywalizacji, tak po drugiej — u Yvette i Setha powrócił dość intymny nastrój, którego nie zaburzyła nawet obecność przyglądającym się im mężczyzn. Żniwiarz pogratulował sobie w duchu zareagowania w porę, nie sądząc, by bezboleśnie przetrwałby ten instruktaż z perspektywy obserwującego. Przylegał do niej biodrami, widząc wiele pól do edukacji, co w niezrozumiały sposób ekscytowało go. Przemawiał wprost do jej ucha spokojnym głosem: — Zaprzyj się nogami. Mocno. Stopy na szerokość barków... — Lekko rozchylił jej nogi, stawiając ją w twardej, prostej pozycji. Zatopił nos w jej włosach, zerkając na broń zaledwie przez jej ramię. Ułożył dłonie dziewczyny w odpowiednich miejscach, podtrzymując wiatrówkę od dołu, ustawiając ją w odpowiedniej pozycji do oddania strzału. — Tutaj odbezpieczasz — pokierował jej palce do niewielkiej dźwigni. Jak się okazało, potrzebna była odrobina siły, by ją odbezpieczyć. Sama broń była ciężka, zwłaszcza w odczuciu niedoświadczonego użytkownika, co nie było oczywiste przez jej wąski, elegancki kształt. — Wyprostuj barki — mówił dalej, przylegając do niej całym ciałem. — Możesz spojrzeć na Lucrezię, stań podobnie — dodał, poprawiając jej głowę i podtrzymując broń, by od czasu odbezpieczenia nie drgnęła o cal w żadną ze stron. — Zaboli tutaj — ostrzegł ją, dotykając w ramię, które stykało się z kolbą. — Odrzut przy strzale zrobi swoje. A teraz... — urwał, pochylając się, by widzieć to samo co ona. Nakierował lufę wedle swojego upodobania, wpatrując się w czarne szczyty drzew, nie dostrzegając ani szyszek, ani tym bardziej wiewiórek. — Grzecznie celujemy gdzieś w bok, aby niczego nie podejrzewali... — dodał wprost do jej ucha, decydując się na przegraną, by nie wzbudziło to niczyjego zainteresowania. — I naciskamy za spust — poprowadził jej palce, pozwalając dziewczynie czynić honory. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Brighton i okolice Pią Sty 14, 2022 9:04 pm | |
| Choć cel był w pełni zrozumiały, ogarniająca otoczenie ciemność stanowiła tu największe wyzwanie, jakie podnosiło poziom trudności do maksimum. Gdy przesunęła wzrokiem po choinkach przed nimi, w duchu prędko przyznała rację swemu rywalowi, nie będąc w stanie wypatrzeć chociażby jednej szyszki, zapewniającej wygraną. Umiejętności, jakie nabyła dotychczas, sprawdzały się znakomicie za dnia, przy dokładnie oświetlonym obszarze polowań. Zawsze odpuszczała wyprawy po zmroku, nie odnajdując w nich frajdy. Teraz szczerze żałowała, że nie pokusiła się na żadną z nich. — Udało ci się już jakąś zestrzelić? — dopytała, badając, co Shelly zdążył osiągnąć pod jej nieobecność. — Po nastawieniu wnioskuję, że jedyne, co ci się ostatnio udało, to ostro przelecieć okazale puszystą Grace, odganiającą codziennie masę adoratorów — zadrwiła, chwilę śmiejąc się z bojowego nastawienia grubszej kobiety, zaglądającej niekiedy do gospody. Za dobrze pamiętała, jak Grace chwaliła się ilością otaczających ją mężczyzn, którym musiała odmawiać. Shelly zdawał się od początku wpaść jej w oko, lecz ta zgrywała niedostępną i wielce odporną na jego uroki. Przyjmując odpowiednią pozycję, jak zazwyczaj dodatkowo modyfikowała ją pod swoją wygodę. Były to maleńkie szczegóły, jakich nikomu nie chciałoby się wypatrywać, ale na stałe zagościły w przygotowaniach, przez co cała procedura trwała nieco dłużej niż u innych. Potem zostało wyłącznie oddanie perfekcyjnego strzału. Yvette posłusznie pobierała naukę, ustawiając się wedle dokładnych wskazówek Setha. Nie śmiała mu przerywać, tym bardziej, że wypełniający ją głos rozbrzmiewał niczym ubóstwiana melodia, jakiej mogłaby słuchać w nieskończoność. Chętnie podebrałaby cech postawy od stojącej nieopodal Lu, wyglądającej niesamowicie poważnie w tej scenerii, jednak pójście za przekazaną wiedzą wydawało się o wiele lepszym rozwiązaniem dla takiej amatorki jak ona. Nie wahała się przed naciśnięciem spustu tuż po jego słowach, toteż lada chwila rozległ się huk. Przez sekundy pozostawała trochę ogłuszona, nie wiedząc, co właściwie się stało, odczuwając również wspomniany wcześniej ból na ramieniu. — To było ciekawe! — wydała dosyć głośno pozytywną ocenę, spoglądając z uśmiechem na Setha za swoimi plecami. — Twe nauczanie jest niesamowite. Powinieneś szkolić innych, pasuje ci to — stwierdziła nadal pod wpływem ogromnych emocji, jakie wynikały z oddania jednego, nietrafionego strzału. — Kurwa... — przeklęła wtenczas Lucrezia, już teraz wiedząc, że nie trafiła kompletnie niczego. Brak jakiegokolwiek odgłosu po strzale zwiastował porażkę, z jaką ciężko szło się pogodzić. — Jestem pewna, że chybiłam o milimetry — rzekła, wytężając wzrok w kierunku nastawionego końca lufy. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Brighton i okolice Sob Sty 15, 2022 8:38 pm | |
| Relacja miedzy Lucienem a Shellym zaczęła przypominać tę miedzy Christopherem i Taylorem, gdy ich niewinne przepychanki i walka o dominację zaostrzały się z każdą chwilą. Co by się nie działo - niewątpliwie młodszy z mężczyzn przegrywał. — Pewnie, że tak! — odparł energicznie Shelly, jakby nie wierząc w jej zwątpienie. Gdy Lucien chciał sprostować wypowiedź kompana, mówiąc: „trafił! Dwa razy na pięćdziesiąt”, przytkał mu usta ręką, owijając przedramię wokół jego szyi. — I wypraszam sobie, nie rucham kreatur, których dupa nie mieści się w drzwiach — odparł ze śmiechem, choć wszyscy zgromadzeni wiedzieli, że inaczej ćwierkałby, gdyby do czegoś doszło. — Jesteście obrzydliwi, obojeeee... — mruczał Lucien, bynajmniej nie mając na myśli relacji między kobietą a mężczyzną, a samo spłycenie tematu, który mógł być piękny. Wkrótce wszyscy dosłyszeli udawany zawód Setha, który podobnie jak Lucrezia, wprost nie dowierzał, jak mogło dojść do fiasku. Celując ponad choinki, wciąż obawiał się, że moc Yvette w ostatniej sekundzie naprowadzi ich ręce na poprawny cel, lecz nic takiego nie wydarzyło się, a on sam mógł odetchnąć z ulgą, zaraz po obwieszczeniu swojej porażki. Udał, że w porę zreflektował się, że może zmartwić Yvette swoimi słowami, zaraz dodając głośniej: — Bardzo ładnie, jak na pierwszy raz... Gdy odwróciła się, skradł jej pocałunek w nagrodę, wzbudzając parę komentarzy Petera i Vincenta, którzy jeszcze nie przywykli do ich nadmiaru okazywanych uczuć. Seth pokazał im środkowy palec, nie spuszczając spojrzenia z Yvette. — Miałem pojętną uczennicę. Zresztą, tylko dla ciebie jestem tak cierpliwy... Nie złościłby się na nią niezależnie od wielkości niezrozumienia obsługi broni, gdyż nie było jej w żadnym stopniu potrzebne, a nawet jeśli mogłaby go czymś zirytować, wystarczył przelotny dotyk, aby poczuł się spokojniej. — Jesteś na tyle delikatna, że po wszystkim możesz mieć siniaki... — poinformował ją, nim podjęła kolejne próby. Broń była lekka i odrzut nie wybijał z rytmu jak w przypadku typowej broni palnej, lecz on w tym wrażeniu - połączeniu bólu, szoku i ulgi odnajdywał coś uzależniającego. Jego uwaga została minimalnie rozproszona, gdy Shelly zataczał się ze śmiechu, głośno komentując wyczyn Lucrezi. Niezależnie od tego, jak blisko nie była, z radością przyjął każdą z porażek. — HA! Kaleka! Nie trafiłabyś stojącego pięć stóp dalej nieruchomego dębu — ucieszył się, najwyraźniej nie mając przygotowanej odpowiedzi na wypadek jej sukcesu, który w obecnych warunkach był niemalże niemożliwy. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Brighton i okolice Nie Sty 16, 2022 9:53 am | |
| Mile zaskoczona pocałunkiem, skłonna była wyjść z inicjatywą i skupić się na kolejnych czułościach, rezygnując z dobrej zabawy, jaką zapewniała wiatrówka. Bądź co bądź, do broni można wrócić w ramach treningu, gdy zawitają ponownie do zamczyska. A wspólnego czasu nigdy za wiele. — Na pewno zostanie ślad — przytaknęła, dotykając miejsce na ramieniu. — Ale ufam, że odpowiednio zajmiesz się moimi siniakami — rzuciła w humorystycznym tonie, wplatając tu pewną aluzję. Jak z tej strony para ociekała słodyczą, tak po drugiej Lucrezia przeżywała skrycie spudłowanie do tak prostego celu. Shelly nie pomagał ukoić nerwów, rzucając zniewagę za zniewagą, jakich stanowczo nie mogła puścić mimo uszu. I choć wyglądała śmiertelnie poważnie, były to przepychanki słowne w dziwacznym stylu. — Może się przekonamy? — mruknęła tajemniczo, przenosząc celownik na rozbawionego mężczyznę. — Ty będziesz robił za dąb — poinformowała w ostatniej chwili, nie uzgadniając z nim niczego przedtem. W rzeczywistości nie zamierzała zrobić mu żadnej krzywdy, a tylko i wyłącznie postraszyć biedaka, by przywrócić respekt, który ją tutaj otaczał. — Mogę ci dać dwie minuty na ucieczkę, jelonku — zlitowała się, uśmiechając przyjaźnie, jakby wszystko wpisywała pod niewinne droczenie się z kolegą. — Jedna minuta — rzekła, skracając jego szanse na ratowanie tyłka. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Brighton i okolice Nie Sty 16, 2022 2:29 pm | |
| — Hm? — zdziwił się Seth. — Ze mną raczej pójdziesz w drugą stronę i zarobisz parę kolejnych... — ni to zagroził, ni poinformował. Oboje wiedzieli, jak wyglądało ich ostatnie zbliżenie po przekroczeniu progu pokoju, w którym nie szczędził dziewczynie siły, pomimo tego, że nie miał najmniejszego zamysłu jej uszkodzić. — Spróbujmy jeszcze raz — zaproponował, korzystając z ostatnich chwil, gdy zwracała się twarzą do niego, pocierając nosem o jej nos, zupełnie ignorując otoczenie zewnętrzne i zaostrzającą się kłótnie po ich lewej stronie. — Chryste, to im się nie nudzi — skomentował Peter trącając Vincenta w ramię, choć mężczyzna już go nie słuchał, wymijając ćwierkającą parkę, by podejść do Lucrezi. — Czy ciebie od reszty popierdoliło, Luc? — warknął na nią, zwracając na siebie i uwagę Petera, który również przeniósł spojrzenie od zakochanych. Shelly nie był mężczyzną, który potrafiłby okazać strach, nawet stojąc przed bramami piekieł. Wyszczerzył zęby ani myśląc wycofać się lub w rzeczywistości podjąć ucieczkę. Zamiast tego zamierzał sprowokować ją bardziej: — Poczekaj, stanę nieruchomo, może nie spudłujesz. Choć oferta brzmiała na jak najbardziej poważną i pomocną, nie minęła sekunda, a pchnął przerażonego tą sytuacją Luciena wprost na jej lufę, szyje chłopaka trzymając w zgięciu swojej ręki. Chłopak również nie obawiał się o swoje zdrowie i życie, a o głowę własnej siostry. Jeśli Lucrezia nie zdążyła jeszcze opuścić wycelowanej broni, pomógł jej w tym Vincent gwałtownym ruchem obniżając lufę w podłogę tarasu. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Brighton i okolice Nie Sty 16, 2022 9:37 pm | |
| Wpatrzona w Setha, nie zwróciła większej uwagi na to, co działo się tuż obok nich. Na całego korzystała z akceptowalnej bliskości, bawiąc się aż nadto dobrze przy dalszej nauce obsługiwania wiatrówki. Zaraz przymierzała się do kolejnego strzału, powtarzając sugerowane przez mężczyznę czynności, tym razem chcąc spróbować swych sił bez większej pomocy. Znając już podstawy, sądziła, że tyle w zupełności wystarczy, by samodzielnie trafić w bezkres ciemnego nieba. Jednak szybko przekonała się, że sprawa nie jest taka łatwa, jakby się mogło wydawać. Ciężar maszyny był dla niej dokładnie odczuwalny, gdy przyszło jej samej dźwigać. Ponadto, otoczenie zlewało się ze sobą, utrudniając cel, jaki niespodziewanie zdołał się zmienić. Skoro raz się nie udało, niczym podejrzanym nie byłoby trafienie w upragnioną szyszkę, prawda? Celowała bez większego rozeznania w drzewo, mając nadzieję, że to jedno ciemniejsze miejsce skrywa prawdziwy skarb. Chociaż prowokacyjne słowa bez zarzutu działały na Lucrezię, nie wykonała żadnego ruchu, stojąc sztywno w tym samym miejscu i z tym samym nastawieniem, nieustannie celując w starszego kolegę. Westchnęła po dłuższej chwili, przerywając jednocześnie stworzone napięcie. Przez wydłużające się sekundy igrała z ogniem, zdając sobie doskonale sprawę z istniejącego zagrożenia, które zapewniała odbezpieczona wiatrówka. — Jak zwykle nie zapewniasz żadnej rozrywki, Shelly — mruknęła zawiedziona, opuszczając powoli lufę, wycelowaną aktualnie w tarczę, jaką był Lucien. Na znak "poddania się", oddała stojącemu obok Vincentowi broń. — Nic? — zaskoczona Yvette wytężała wzrok i słuch, oczekując po oddaniu strzału czegokolwiek zlatującego, lecz kompletnie nic się nie zmieniło od ostatniego razu. — Mogę ci pokazać, jak prawidłowo... — przerwała, gdy rozległ się znienacka nieoczekiwany dźwięk, różniący się od pojedynczych zdobyczy. Po ośnieżonych gałęziach spadała nie jedna, a kilkanaście szyszek, które z lekkim opóźnieniem zalegały pod drzewami. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Brighton i okolice Pon Sty 17, 2022 3:32 pm | |
| W odpowiedzi na zawód Lucrezi, Shelly ukłonił się głęboko. — Dobrze więc, że mamy ciebie, królowo komedii. Nie wyglądał na przejętego w żadnym stopniu, w przeciwieństwie do reszty był ożywiony i zadowolony ze zmiany atmosfery. Wypuścił gwałtownie swojego chwilowego zakładnika, który choć zdawał się wytrzeźwieć w ułamku chwili, nie potrafił wyciągnąć słowa odpowiednio określającego swoje zaskoczenie. Vincent już otwierał usta, by wygłosić Lucrezi wykład na temat jej genialnego inaczej wystąpienia, lecz Shelly odciągnął kobietę, zawieszając się jej na ramieniu, by dodać ze złośliwym chichotem: — I tak byś nie trafiła. Być może roztrząsaliby niespodziewaną akcję dłużej, gdyby nie wyczyn Yvette, na widok, a właściwie dźwięk, którego Seth aż pobladł na twarzy. Puszczając ją wolno, nie mógł po wszystkim przypisać zasług sobie, jak planował uczynić to wcześniej, na wypadek omyłkowego trafienia. Peter roześmiał się serdecznie, wierząc w niespodziewane zrządzenie losu. Klepnął dziewczynę po ramieniu, gratulując i komentując: — Szczęście nowicjusza! Vincent wprost nie dowierzał, a nawet Shelly uniósł wyżej jedną brew, zaintrygowany czymś, czego nie mógł uznać za przypadek. Chcąc nie chcąc, i Seth musiał zachować dobrą minę do złej gry, chwaląc dziewczynę, lecz odbierając jej wiatrówkę, by zabezpieczyć ją i odstawić przy barierce tarasu. Gdy odwrócił się do dziewczyny, przy drzwiach wejściu na taras dostrzegł nową postać. Leander rozglądał się po otoczeniu, wyglądając, jakby pierwszy raz w życiu nie wiedział co powiedzieć. Był rozczochrany i pokryty miejscami mąką, jakby jego praca kuchni wcale nie dobiegła końca ostatnim razem. — Ha! Patrzcie na niego! — Seth dostrzegł okazję odwrócenia uwagi od Yvette, pokazując zgromadzonym brata w nowej odsłonie. Leander nie był ciekawszy od strzału Yvette, lecz śmiech Luciena ponownie rozładował atmosferę. Mogli się różnić, ale mało z nich odpuściłby sobie okazję dopieczenia bratu Setha. — Josephine prosi o parę silnych rąk do pomocy przy przestawianiu stołów. — Leander zignorował zgromadzenie przy barierkach, zwracając się wprost do Laurenta i Charlesa. Poinformował ich tym samym o zbliżającej się kolacji. Laurent skinął głową w podziękowaniu, wstając od stołu. Po krótkim namyśle podniósł głos: — Peter, Vincent. Pomóżcie Leandrowi — machnął na nich ręką, przyjmując rzeczowy ton głosu. — Taylor, przestań oszukiwać. Wystarczy wam na dziś — zwrócił się w stronę chłopców, którzy przenieśli swoją bójkę na wyższy poziom, usiłując wzajemnie wyrzucić się za barierki tarasu. — Lucrezio, Sheldonie, pozwólcie do mnie — poprosił też pozostała dwójkę, aż Shelly wydał z siebie pomruk słysząc swoje imię w pełnej formie. Jeśli wszyscy spełnili powierzone im zadania, przy Sethcie i Yv pozostał Lucien, podobnie jak Seth trzęsący się z zimna. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Brighton i okolice | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|