|
|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Brighton i okolice Wto Gru 29, 2020 6:22 pm | |
| First topic message reminder :Zima zaostrzała się z każdym dniem, aż z nieba runął śnieg, sięgając nawet do obrzeży kraju, w tym portowych miast niepamiętających podobnych mrozów. W pośpiechu przedzierali się przez usypane ścieżki, by zdążyć przed gorszymi warunkami. Póki co wszystko szło zgodnie z planem — udało im się uwinąć z wziętą misją dwa dni wcześniej przed planowanym powrotem, co pozwoli im zyskać trochę czasu do wykorzystania w inny sposób. Jedyne co im pozostało to nakłamać w raportach i cieszyć się świętami. Nie obyło się bez pilnowania na każdym kroku; Seth unikał głównego szlaku, a gdy dotarli do miasta, obierał boczne uliczki. Pomimo pośpiechu i stresu związanego z pierwszą tak niezgodną z zasadami wyprawą, nie udali się od razu do miejsca docelowego — zmierzali wprost do popularnej karczmy, by spotkać się tam z Leandrem. Choć młodszy z braci nigdy nie usłyszał przeprosin, po wszystkim byli w stanie rozmawiać, co było niewątpliwym postępem. Lub też wspólnym celem — obaj potrzebowali swojej obecności w gościnie u Laurenta. Dlatego też zamierzali zjawić się u niego razem. *** Nagrzane wnętrze karczmy było miłą odmianą po ponad godzinnej wędrówce w zimnie, podczas której odmrozili sobie wszystkie kończyny. Nie był to jednak czas na odpoczynek. Nie otrzepując się jeszcze ze śniegu, Seth w rozglądał się w progu za znajomą mu posturą. Daleko szukać nie musiał, blond mężczyzna, choć odwrócony tyłem, wyróżniał się od nielicznej reszty siedzących przy stołach gości. Machnął więc ręką na Yvette, by udała się za nim. Leander siedział na uboczu, przy oknie, popijając herbatę, a przynajmniej czyniąc to do czasu, aż nie zasnął nad kubkiem. Obudziło go dopiero uderzenie dłonią w stół w wykonaniu Setha. — Jesteśmy — powitał go, uśmiechając się niecnie, jakby przymierzali się do napadu na bank. Właściwie, dokładnie tak się czuł, z pełną świadomością serii złamanych zakazów, jakich się wkrótce dopuści. Młodszy z braci, otworzywszy oczy, spojrzał po nich nieprzytomnie, bez pośpiechu sięgając do kubka, by wypić resztkę nalanej tam herbaty. — Czekam na was pół dnia — mruknął wciąż zaspany, denerwując Setha swoją ociężałością, zwłaszcza teraz, gdy energii miał w sobie tyle, że mógłby zanieść i Yvette, i Leandra na plecach do celu. — Nie wymyślaj. — Seth nie uwierzył mu w żadnym stopniu, natychmiast strzepując wodę ze stopionego śniegu na jego rozpiętym płaszczu. — Chodźmy. Musimy się pospieszyć, nim zasypie nas do reszty — pospieszył go, dzieląc się faktem, o którym obaj wiedzieli. Gdy Leander wciąż w półśnie zbierał się do podróży, Seth popędził z wyjaśnieniami dla Yvette, powtarzając się po raz któryś już tego dnia: — Przygotuj się na dłuższy spacer. Pójdziemy na piechotę, to tylko kawałek za miastem. — Choć przez cały wyjazd był bardzo oszczędny w okazywanych gestach i emocjach, nie chcąc się narazić na cudze spojrzenia nawet poza Wishtown, tak teraz zaczął zdradzać ekscytację, jaką wiązał z tą wyprawą. Całym sobą, a zwłaszcza nadmiarem energii pokazywał, jak bardzo się cieszy. — Na wieczór powinniśmy być na miejscu — dodał, uśmiechając się ukradkiem. *** Na zewnątrz prędko zapadł zmrok, lecz oni szli niezmordowanym tempem, ustawiając się gęsiego, by nie zboczyć z skrytych w mroku, wąskich ścieżek. Leo zamykał ten niecodzienny szereg, ziewając sennie z nieowocnej w rozmowy podróży. Seth od czasu do czasu szczękał zębami i marudził, jak nie znosi zimna, by po czasie zainteresować się Yvette: — Dajesz radę? Chyba ponad połowa za nami... — stwierdził, choć w miarę oddalania się od miasta, wszystkie ścieżki i lasy wyglądały identycznie. Śnieg nawet na moment nie przestawał padać, w końcu sięgając im po kolana, znacznie utrudniając podróż. — Nim dotrzemy na miejsce, chcę ustalić parę zasad — stwierdził, choć na spisywanie paktów było zdecydowanie za późno. Oboje zgodzili się na wszystko, podejmując tę decyzję jeszcze w zamczysku Inkwizycji. — Nie chodź nigdzie sama. Najlepiej nie oddalaj się ode mnie na krok. W razie potrzeby możesz zostać z Leo. Chociaż na niego też uważaj — instruował ją, ostatnie zdanie dodając już ciszej, lecz nie na tyle, by nie usłyszał go idący za nimi żniwiarz, który ożywił się na ciekawszy temat. // ubiór: Seth: gruba kurtka z wełnianym kołnierzem, szal, czarne spodnie, skórzane buty za kostkę, rękawice, plecak. Pod spodem czarna koszula. Leo: brązowy płaszcz, szalik w kratę, pasujące spodnie, wyższe buty, torba na ramieniu. |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Brighton i okolice Pon Sty 17, 2022 8:10 pm | |
| Gdyby nie nieoczekiwany wyczyn Yvette, skutecznie odciągający uwagę od dotychczasowych wydarzeń, dalej sprzeczałaby się z Shellym. Choć mogło się wydawać, że temat został całkiem zamknięty po opuszczeniu broni i prędkiej reakcji pozostałych, tak blondynka chętnie pociągnęłaby przedstawienie, uzbrojona po pas w nowe niespodzianki. Przyjazny gest, uwieńczony uszczypliwą uwagą, odebrała bez przeszkód, wbijając mocno łokieć w bok mężczyzny. Yvette, pełna szoku po swoim dokonaniu, wpatrywała się nieustannie w gęstą ciemność, słysząc ostatnie spadające w dół szyszki, jako jedyne robiące hałas wśród obszaru choinek. — Lepiej bym tego nie ujęła... — skomentowała pochwałę Petera, nie chcąc się do końca zdradzić. Miała nadzieję, że uratuje ją tak zwane "szczęście nowicjusza", które zostało przytoczone od razu po trafionym strzale. Uwagę od niej fortunnie odciągnął Leo, zjawiający się w drzwiach. Jego wygląd zdradzał całą historię tego, co działo się w kuchni, ale sam nie był chętny nawet spojrzeć na resztę. Momentalnie naszło ją niemiłe uczucie, które pierwszy raz poczuła w drodze do gospody, gdzie Seth pokrótce wyjaśnił całą sytuację. Odwróciła szybko wzrok, skupiając się na drzewach przed sobą, jakby nie chcąc widzieć tej smutnej sceny. — Zapraszam na uroczą pogawędkę, Sheldonie — przemawiała czysto złośliwie Lucrezia, utrzymując nienaganne maniery w popędzaniu go do gabinetu Laurenta. — Sheldonie, a może zechciałbyś filiżankę gorącej herbaty? Och, Sheldonie! Nie wstydź się pytać, jeśli miałbyś jakieś wątpliwości — nie przestawała się naśmiewać, gdy już dostrzegła drobną reakcję na wypowiadane w pełni imię. Gdy każdy poszedł w swoją stronę, nastała niezwykła cisza. Do czasu, aż Yvette zerknęła na zmarzniętą dwójkę. — Nie przesadzacie? — spytała zdziwiona. — Nie jest jeszcze tak źle! — stwierdziła, uśmiechając się łagodnie. Łatwo było to mówić komuś, kto większość życia spędzał na zewnątrz... |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Brighton i okolice Sro Sty 19, 2022 8:44 am | |
| — Nienawidzę zimna — Seth powtórzył po raz setny ostatniej doby, nawet nie chcąc kłaść dłoni na Yvette, gdyż zwyczajnie ich nie czuł. — Chodźmy do środka — potwierdził Lucien, który może nie przeżywał mrozu tak jak Seth, ale całym sobą okazywał, że nie jest zadowolony z ujemnych temperatur. Podążyli więc za dwójką mężczyzn, która po krótkim ogarnięciu pozostawionego miejsca, podążyła ku Leandrowi, by pomóc w jadalni. Idąc parę kroków za nimi byli świadkami sceny, w której Vincent wyprzedzając Leandra, popchnął go mocno z braku, jednocześnie komentując warkliwie: — Uważaj, jak chodzisz! Atmosfera zagęściła się. Leander zwolnił kroku, a więc i Vincent wraz z Peterem odwrócili się w kierunku mężczyzny, oczekując podniesienia rękawicy, co mogłoby przerodzić się w bójkę. Nic takiego nie mogłoby się wydarzyć z pokojowym nastawieniem Leandra, który po krótkim milczeniu uśmiechnął się, by ze szczerą skruchą odeprzeć: — Przepraszam, jesteś taki mały. Nie zauważyłem cię — wziął winę na siebie, mimo że nie leżała ona po jego stronie w żadnym stopniu. Choć Vincent zacisnął pięści ze złości, śmiech Petera wraz z pociągnięciem go za przedramię do przodu, odwiodło go od pomysłu dążenia do bójki, na której najwyraźniej bardzo mu zależało. Trójka mężczyzn doszła do jadalni, gdzie czekała na nich gotowa do wydawania rozkazów Josephine. Sytuacja nie należała do najprzyjemniejszych i Seth nie wahałby się, aby zareagować w razie potrzeby, tak Lucien wyglądał na rozbawionego. Otrzepując buty ze śniegu, rzucił im przez ramię, jakby nic złego się nie wydarzyło: — Zajmijmy miejsce przy kominku. Taras pustoszał z każdą chwilą. Charles również wstał od stołu, zgarniając ze sobą dwójkę chłopców, którzy zakończyli swoją bójkę, podając sobie dłonie. Laurent sprawiał wrażenie, jakby chciał odezwać się do wychodzących Setha i Yv, jakby i również ich mógł obdarzyć komentarzem po krótkiej, całościowej obserwacji, lecz gdy zbliżyli się do nich Shelly i Lucy, stracił swoją okazję. Mężczyzna już w drodze uszczypnął kobietę w udo, odnajdując wolną przestrzeń pod górną warstwą odzienia. — Mów tak dalej, a odgryzę ci głowę i napluję do środka — poinformował ją, najwyraźniej bardzo nie przepadając za tym imieniem. — Nie gróź Lucrezi, Shelly — poprosił go Laurent, wychodząc im naprzeciw, by spotkali się szybciej. — Lucrezio, nie celuj do swoich ludzi bronią — zwrócił się również do kobiety, dając jej znak, że wszystko widział. Był jak ojciec zmęczony kolejnymi uwagami, którymi musiał się podzielić, mimo że nic nie wnosiły, do kiedy nie ukarał swoich dzieci w bardziej bezpośredni sposób. — Muszę prosić cię o pobrudzenie sobie rąk, nim siądziesz do kolacji. — Po załatwieniu formalności, przeszedł do konkretów, powracając do obiecanej Lucrezi sprawy. — Trzeba wyciągnąć prawdę z jednego z naszych gości. Lucrezio, będziesz musiała nakreślić sytuację, by Shelly potrafił zweryfikować prawdę — uprościł. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Brighton i okolice Sro Sty 19, 2022 8:45 pm | |
| Zamiast zwyczajnie cieszyć się aktualnym wydarzeniem, jak większość zgromadzonych w gospodzie osób, musiała ściągnąć na swoją głowę problem w postaci nowego pracownika. Dołożyła sobie wyłącznie zmartwień, solidnie dbając o brak wolnego czasu i rozwiązywanie spraw, które nie powinny nigdy mieć miejsca w tym okresie. Wciąż nie mogła uwierzyć, że bez niczyjej pomocy wkopała się w takie bagno, nie potrafiąc jednakowo z niego wyjść, załatwiając sprawę możliwe cicho oraz szybko. Pomimo ciążącej od zmartwień głowy, na pierwszy rzut oka nie wyglądało, jakby przejmowała się czymkolwiek. Szła przed siebie, wymijając innych, wchodzących pod nogi w świątecznym chaosie, gdy nagle poczuła krótkotrwały ból na swojej nodze. Prędko odnalazła winnego, jaki nawet nie planował się specjalnie kryć przed jej wzrokiem. — Nie denerwuj się tak, mio caro — oznajmiła ciepło na jasną groźbę, obdarzając go dodatkowo szerszym uśmiechem, za którym na pewno nie stało zrozumienie. Złapała się czegoś bardzo wartościowego, więc głupotą byłoby darowanie win naczelnemu prowokatorowi. Co to, to nie! — Nie zrobiłam tego bezmyślnie, Laurencie. Podchodziło to zdecydowanie pod obronę własną na wielu płaszczyznach, które z przyjemnością mogę wymienić — usprawiedliwiła się, bezczelnie zrzucając całą winę na biednego Sheldona. Żarty żartami, jednak przechodząc do interesów, Lucy przyjmowała poważną postawę, odstawiając na potem złośliwości. — Jest jeden szczur, który pozwala sobie na okradanie mnie. Dlaczego to robi? Chciałabym się tego dowiedzieć — streściła, spoglądając złowrogo w stronę schodów. — Siedzi w swoim pokoju, więc złóżmy mu wizytę jak najszybciej — podjęła decyzję, planując nie odstępować tymczasowego kata aż do końca. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Brighton i okolice Czw Sty 20, 2022 3:34 pm | |
| Reakcja Laurenta na beztroskie wyjaśnienie Lucrezi, nie była taka jak zawsze. Obdarzył ją chłodnym spojrzeniem, które dobitnie zdradzało opinie o bezmyślności jej czynu, nawet jeśli mężczyzna, do którego celowano uważał to za wspaniałą rozrywkę. Nie roztrząsał jednak tematu, wiedząc, że nie ma czasu do stracenia w pilniejszych kwestiach. — Dobrze. Pójdziecie razem, my porozmawiamy później — kiwnął głową ku kobiecie, zgodnie z ich umową, by zamienić parę słów przed kolacją. Choć zależało mu na rozmowie, był gotów odpuścić dla większego dobra. — To na co czekamy? Sprowadźmy skurwysyna do pionu, a w razie potrzeby upierdolmy rączki przy samej dupie — wzruszył ramionami Shelly, przyjmując rozkaz dość pogodnie, zaczynając rozpinać grubą kurtkę. — Może uwiniemy się przed kolacją — zdradził swoja motywację, choć sądząc po zbierających się ludziach, przesuwanych stołach i rozstawianej zastawie nie mieli ku temu większych szans. Laurent nie wyglądał na przekonanego, jakby ta dwójka mogła narobić więcej szkód niż naprawić i tak już nieciekawą sytuację. Uniósł dłoń, by uciszyć mężczyznę. — Bez większych szkód. Jeśli przesadzisz, przyzna się do wszystkiego, nawet do tego, czego nie zrobił — próbował ostudzić zapał Shellego, na co ten skinął jedynie głową, jakby nie było to dla niego nowością. — Prowadź — poprosił kobietę, rozbierając się już w trakcie, zapewne by mieć sporą swobodę ruchu przy obijaniu cudzej twarzy. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Brighton i okolice Pią Sty 21, 2022 6:02 pm | |
| Przeszedł ją nieprzyjemny dreszcz, gdy po srogim spojrzeniu, Laurent wspomniał po raz kolejny o czekającej ich jeszcze dziś rozmowie. Początkowo podchodziła do niej beztrosko, ot zapewne następne zadanie, jakie dotyczyło czegoś poważniejszego, niż zazwyczaj. Jednak po swoim nieeleganckim żarcie, mogącym odebrać sprawność jednemu z członków grupy, inaczej patrzyła na przebywanie z nim sam na sam w jednym pomieszczeniu. Choć nigdy nie zrobił jej żadnej krzywdy, wiedziała do czego był zdolny. Tyle wystarczyło, aby odczuwała natychmiastowy niepokój, gdy zrobiła coś, co nie przypadło mu do gustu. — Przypilnuję go — wzięła na siebie odpowiedzialność, która wymagała odpowiedniej reakcji w odpowiedniej chwili. Rozkręcony na całego Shelly nie był łatwym podopiecznym, ale musiała odkryć prawdę, nie pozwalając młodemu wyzionąć ducha przedwcześnie. Rozebrała się z wierzchniego odzienia, odwieszając je na wieszak, choć wcale a wcale nie miała ochoty oglądać przed samą kolacją krwawej jatki. W końcu zostawiając Laurenta w tyle, poprowadziła mężczyznę na górę po schodach, gdzie to w jednym z licznych pokoi znajdował się winowajca Alex. — Pamiętaj, że musi być w stanie mówić — upomniała go po raz drugi, przekształcając nieco wypowiedź ich szefa. — I na razie wstrzymaj się z użyciem większej siły — dodała, najbardziej obawiając się właśnie o tą kwestię. Docierając do drzwi, na starcie grzecznie zapukała, jakby przede wszystkim nie chciała kłopotać gościa w ważnych zajęciach, lecz brak odpowiedzi skłonił Lucrezię do złapania za klamkę. Pustka, jaka ich przywitała, zaskoczyła kobietę na tyle, że nie od razu dotarło do niej proste rozwiązanie tej zagadki. — Gdzie on... — zaczęła cicho pytanie, gdy doszedł ją nagle lodowaty podmuch powietrza z otwartego na oścież okna. Podeszła do niego prędkim krokiem, chwytając się ram i wyglądając na zewnątrz. — Ta mała kurwa! — krzyknęła głośno, wpierw dostrzegając ślady na świeżym śniegu, ciągnące się po daszkach w dół, a potem niedaleko stąd uciekającego chłopaka. Zerwała się do biegu, wpadając z siłą na mężczyznę za swoimi plecami, by zaraz go wyminąć, prawie skacząc przez drewniane schody. Nikogo na dole nie uraczyła choćby małym spojrzeniem, w pośpiechu zabierając ze sobą wyłącznie wiatrówkę, z której nie tak dawno korzystali. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Brighton i okolice Sob Sty 22, 2022 6:47 pm | |
| Shelly był dla Laurenta odpowiednim kandydatem do powierzonego mu zadania z wielu względów. Nie tylko nie zadawał zbędnych pytań, ale i garnął się do roboty, która mogła mu przynieść odrobinę rozrywki, gdy pogoda skutecznie przyblokowała ich we wnętrzu gospody. Najstarszy z mężczyzn życzył parze powodzenia, udając się do jadalni, by nadzorować przygotowania do kolacji. Miejsce przez otwarty taras było mocno wychłodzone, lecz nie na tyle, by było to nieprzyjemne. Shelly rzucił kurtkę w okolicę puf, nie siląc się, by sięgać do wieszaka. Podciągnął rękawy, nie chcąc ich ubrudzić, lecz nie mógł powstrzymać uśmiechu na myśl, na co się zapowiada. Podążył za kobietą na górę, wciąż nie znając szczegółów, ale też nie będąc człowiekiem na tyle cierpliwym, by na nie czekać. — Zobaczę, co da się zrobić — obnażył zęby, co nie było specjalnie uspokajające. Szedł krok za Lucrezią i to sprawiło, że nie wparował do pokoju jako pierwszy, przy pomocy kopniaka roztwierając drzwi. Zdziwił się na kulturalne ostrzeżenie o swojej obecności, o czym on w tej sytuacji nigdy by nie pomyślał. — Czyli możemy już pominąć etap dochodzenia jego winy? — ożywił się, gdy otworzyła drzwi, wiedząc, że nie uciekał bez powodu. Było to według niego sporym uproszczeniem, nawet jeśli po chłopaku nie było ani słuchu, ani widu. Nie popędził za Lucrezią na dół — było to dla niego stratą czasu. Podobnie jak złodziej, wybrał drogę na skróty, przez co być może stracił zdziwione spojrzenia osób z dołu, ale zyskał parę sekund. Po krótkiej ocenie wysokości, wspomagając się rękoma, wspiął się na ramę, by wykonać skok wprost w dół na daszek, który okalał wejście do gospody. Ani myślał schodzić po odzienie — w takich chwilach zwyczajnie nie czuł zimna. Zatrzymał się na niestabilnym, krzywym podłożu dachu, które jak się okazało, pokryte było lodem. Ostatni skok nie wyszedł mu już tak zgrabnie przez poślizg, więc wylądował w śniegu na czterech kończynach, zaraz zrywając się na równe nogi i rozglądając za śladami, które sprawiały, że tropienie złodzieja było banalnie proste. Uśmiechnął się sam do siebie, gdy pomyślał, że jako jedyny podtrzymuje tradycję corocznych polowań. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Brighton i okolice Sob Sty 22, 2022 9:24 pm | |
| W tym momencie liczyło się tylko złapanie Alexa, który nawet nie krył się ze swoją winą, pędząc prosto przed siebie w rozchodzący się dookoła mrok. Wszystko wskazywało na to, że musiał ich podsłuchiwać od jakiegoś czasu, biorąc znacznie wcześniej nogi za pas, by ocalić się przed nadchodzącą karą. Ta myśl jeszcze mocniej wpływała na Lucrezię, sprawiając, że litość wobec niego malała z każdą sekundą. Przy wyjściu zaopatrzyła się dodatkowo w lampę naftową, będącą nieopisaną pomocą w nocnych poszukiwaniach. Przedłożyła dwie niezbędne rzeczy nad płaszczem, zapewniającym ciepło w iście mroźny wieczór. Nerwy i gwałtowne ruchy zdawały się dobrze rozgrzewać ciało, czego uparcie trzymała się opuszczając na dobre budynek, by ruszyć tropem zostawionym na białym puchu. Po drodze, w pośpiechu dołączyła do swojego kompana, jaki najwidoczniej wybrał drogę na skróty, nie potrzebując żadnych dodatków. — Wątpię, aby zamierzał utrzymać się na nogach przez całą noc. Pewnie planuje się gdzieś schować na czas naszych poszukiwań — oznajmiła, bliżej oświetlając ziemię i przyglądając się dziurom, jakie zostawiał po sobie uciekinier. — Tak wyraźne ślady zdradzają wystarczająco dużo. Po prostu kierujmy się w stronę, w którą prowadzą — stwierdziła, nie widząc lepszego wyjścia. — Niedaleko znajduje się mały lasek, więc prawdopodobnie tam urządzi sobie postój na dłużej. Jego ostatni postój... — mruknęła ponuro, ruszając w miarę szybkim krokiem naprzód. Choć zalegający śnieg był niewątpliwym przeciwnikiem dla ich trójki, kobieta zawzięcie kierowała się do celu, decydując się wymierzyć sprawiedliwość za wszelką cenę. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Brighton i okolice Pon Sty 24, 2022 10:02 am | |
| Śladów na śniegu wbrew pozorom było więcej, niż mógł się spodziewać. Ludzie wracali z miasta do gospody, wydeptując głęboką ścieżkę. Po krótkim rozpoznaniu mógł ocenić, że jedynie para kroków odbiega od reszty, kierując w przeciwnym kierunku. Gdyby złodziej wybrał drogę do miasta, mogliby go zgubić, lecz sądząc po jego wyborze, nie mógł pozwolić sobie na bieg po otwartym terenie, kierując się od razu w las, chcąc się możliwie prędko ukryć. Zakładał, że podobnie jak oni, wyszedł na zewnątrz niedawno. Nim obrał właściwy kierunek, dogoniła go Lucrezia, słusznie zaopatrzając się w lampę. — Pospieszmy się — mruknął, wiedząc, że w ich poszukiwany zapewne zaniósł się biegiem. Nie tylko z powodu pościgu, ale ze zwyczajnej chęci niezamarznięcia na kamień, przeszedł w trucht, kierując się wyróżniającymi się śladami, starając się nie wydeptywać nowych ścieżek. Znał te tereny i dość pewnie skręcił w kierunku drzew, lecz wieczorem, przeradzającym się z wolna w noc, wszystko wyglądało na nowe, niebezpieczne i nieprzyjazne. Gęste drzewa były dobrym miejscem, aby się ukryć, choć im dalej szli, tym większe miał wrażenie, że prędzej zaatakuje ich jakaś dzika zwierzyna lub Koszmar, niż znajdą kogokolwiek w tym mroku. Nie odstępował Lucrezi na krok, jako że była mu jedynym źródłem światła. Wiedział, że nie mają ani chwili do stracenia, a tym, że nafta może się wkrótce wypalić, a oni pozbawieni ubrań nie znajdą po ciemku drogi powrotnej, starał się nie przejmować. Nie mieli dłużej czasu, by się przygotowywać - musieli poradzić sobie z całym swoim prowizorycznym sprzętem. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Brighton i okolice Pon Sty 24, 2022 8:34 pm | |
| Choć wszechobecna ciemność mogła przyprawiać o szybsze bicie serca, skrywając w swoim wnętrzu przeróżne bestie, tak nic w mniemaniu Lucrezi nie było straszniejsze od nieudanego zadania, powierzonego prosto od Laurenta. Tym bardziej, że w tym przypadku każdy miał sporo do stracenia, a tajemnice mogące wyjść na światło dzienne, zniszczyłyby zbyt wiele. W szczególności ucierpiałaby ona sama, skazując się na los gorszy od śmierci. Z tego prostego powodu, odwaga biła od niej na kilometry, gdy mijała kolejne zaspy w poszukiwaniu uciekającego kłopotu. Większa przeszkoda pojawiła się wśród drzew, gdy ślady nagle zdawały się urywać. Znienacka poruszające się zarośla przyciągnęły momentalnie jej wzrok, ale równie szybko straciła nimi zainteresowanie, dochodząc do wniosku, że hałas był zbyt subtelny jak na wystraszonego człowieka. — Alex, pogadajmy na spokojnie! Jestem pewna, że dojdziemy wspólnie do jakiegoś kompromisu, który zadowoli obydwie strony! — szukała powodzenia w otwartej postawie, nie zanosząc się nerwami, kipiącymi wewnątrz niej. — Słyszałeś tamtą rozmowę, prawda? Laurent i Shelly zawsze są zdolni do przesady — zadrwiła. Nie miała żadnej pewności, czy przypadkiem nie rzuca w nicość wypowiadanych słów, ale nie szkodziło spróbować. Po braku jakiejkolwiek odpowiedzi, zacisnęła mocniej dłoń na broni, rzucając cicho soczyste przekleństwo. Spodziewała się, że poszukiwania nie będą łatwe w aktualnych warunkach, a jednak odczuwała coraz większe zniecierpliwienie. — Musi tu być — oznajmiła, po kolei kierując lampę na ewentualne miejsca nadające się na kryjówkę. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Brighton i okolice Czw Sty 27, 2022 8:57 pm | |
| Machnął na nią ręką, by poświeciła na urywające się ślady. Zaczynał swoje poszukiwania z bardzo ubogim zakresem informacji: nie wiedział, kogo szukać, ani czego się po tej osobie spodziewać. Na wszelki wypadek zachował ostrożność, choć było to zbyt mocno powiedziane. — Albo zrobił nas w chuja — odparł na jej przekonanie. Widział podobne numery już wcześniej; ślady na ziemi mogły być równie oczywistą podpowiedzią, co pułapką. Odciski stworzone po to, by urwały się w połowie, z autorem, który po zaprowadzenia śledzącego w pole, wrócił po swoich śladach w kompletnie innym kierunku. — Kim on w ogóle jest!? — mruczał pod nosem, zatrzymując się w miejscu. Nasłuchiwał dźwięków wkoło, na krótki moment przestając nawet oddychać. Wyciszył się, zamiast w ziemię, przenosząc spojrzenie na gałęzie drzew nad nimi, wypatrując innych kształtów w mroku nocy. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Brighton i okolice Pią Sty 28, 2022 10:17 pm | |
| Nie mogła przyjąć do wiadomości wersji, w której zostali wyprowadzeni w pole przez najniższej klasy złodziejaszka. Zniesienie takiej hańby byłoby wręcz niemożliwym zadaniem, dlatego też zdecydowała się szukać do upadłego, by nie wrócić do gospody z pustymi rękami. Światło mogło zgasnąć, siły zniknąć, lecz wola walki zawsze pozostanie nienaruszona. Kierowała powoli lampę w różne strony, jakby chcąc ustalić, jakiej zmyłki mógł użyć w celu ukrycia kolejnych kroków. Wprawdzie opcji miał sporo, korzystając z naturalnych dóbr, oraz rozległej wyobraźni. Jednak było coś, co dawało im przewagę. Po chwili, idąc prosto za spojrzeniem mężczyzny, przeniosła uwagę na piętra wyżej. — Pomyśl rozsądnie! Chyba nie chcesz wpaść na listę poszukiwanych w Wishtown? Potem będzie tylko gorzej i gorzej... A gnicie w lochu nie przystoi tak ślicznej buźce — kontynuowała, coraz bardziej odczuwając pod palcami zimną stal trzymanej broni. Z wolna traciła nadzieję na znalezienie go akurat tutaj. A gdy miała na celu zaproponować ruszenie naprzód i rozejrzenie się kilka kroków dalej, zatrzymał ją rozbrzmiewający lekkim echem głos: — Wcale nie chodzi ci o rozmowę. Chcesz mnie bez ogródek zabić, właśnie taka jest twoja taktyka — odparł wreszcie chłopak, najprawdopodobniej skrywając się na jednym z drzew, co potwierdziło przypuszczenia Sheldona. — Nie bądź śmieszny. Za kogo mnie masz? Barbarzyńcę? Jestem stuprocentowo pewna, że mamy szansę dogadać się bez większych szkód — uspokajała z uśmiechem, wielce usatysfakcjonowana odnalezieniem go w tak ekspresowym tempie. Spojrzała zaraz wymownie na kolegę, przekazując w ten sposób informację o nowym celu, jakim było odnalezienie prawidłowego drzewa. — Dobrze się bawiłeś podczas okradania mnie? — zapytała wprost, krążąc wokół i przypatrując się kształtom na gałęziach, przy pomocy uniesionej nieco w górę lampy. — Robiłem wyłącznie to, co musiałem. Nie bierz tego do siebie, bo naprawdę cię polubiłem, Lucrezio — rzekł śmiało. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Brighton i okolice Sob Sty 29, 2022 12:41 pm | |
| Zatrzymał się w miejscu, gdy dosłyszał dobiegający go głos, aż nie wierząc, że poszło tak łatwo. W mroku nocy nie widział go wyraźnie, lecz po dźwięku prędko zlokalizował drzewo, na którym siedział złodziej. Wzniesiona lampa bardziej go oślepiała, niż pomagała dostrzec, na której z gałęzi ulokował się ich cel. Dał sygnał Lucrezi, by trzymała źródło światła niżej lub z tyłu ich głów. Odezwał się pewnym siebie tonem: — Co dałaby nam twoja śmierć? Chcemy tylko prawdy i zwrócenia tego, co zdążyłeś zwędzić. Shelly znacznie załagodził czekający go po zejściu na ziemię proces, lecz pomimo wszystko, właśnie to miał na myśli. Nie zamierzał wymierzać kary własną miarą, mając narzucony jeden, niezbyt konkretny warunek: złodziej nie powinen umrzeć. Chciał rozrywki, próbując stworzyć ją tam, gdzie przeciętny człowiek tego nie dostrzegał. — Nie wątpię w twoje szlachetne motywy, ale przykro mi, masz pecha, że trafiłeś tutaj — stwierdził beztrosko. Może w innym miejscu udałoby mu się uciec, a może zostałby osądzony zgodnie z wymiarem prawa. Lecz nieszczęśliwie trafił na skorą do zemsty kobietę i mężczyznę, odnajdującego rozrywkę w przemocy. — Strzelaj. Nie będę czekał, aż zejdzie — zwrócił się do Lucrezi w równie swobodnym tonie, nie troskając się o zdrowie ani życie złodzieja. Nie silił się też na utrzymanie cichego głosu; dał Alexandrowi ostatnią szansę zejścia z drzewa z własnej woli. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Brighton i okolice Sob Sty 29, 2022 9:46 pm | |
| Gdy również ona odnalazła docelowe miejsce, odstawiła ich jedyne źródło światła na ziemię pokrytą śniegiem, starając się nie spuszczać już ani na moment oka z niewyraźnie zaznaczonego konturu młodego chłopaka. Niezmiernie radowała się na nadchodzącą sprawiedliwość, jak i odzyskanie skradzionych pieniędzy, które naturalnie się jej należały. — Gdyby nie twoje lepkie rączki, czuję, że moglibyśmy się prawdziwie zakolegować, Alex. Tak naprawdę, wiesz? — stwierdziła, odbezpieczając w międzyczasie broń. — Lecz dokonałeś niewłaściwego wyboru, jakiego będziesz żałował przez resztę swojego nędznego życia. Raz ci się uda, dwa i trzy, jednakże za czwartym pułapka zakleszczy się na amen — odniosła się do typowego mechanizmu, łapiącego myszy, twardo kierując lufę w kierunku rozmówcy. — Nie masz prawa uwa... — jego słowa zagłuszył wystrzał bez ostrzeżenia. Kula trafiła w grubszą gałąź przed Alexandrem, najprawdopodobniej ratującą mu życie. W ogóle nie spodziewał się, że Lucrezia rzeczywiście odważy się do niego strzelić, więc szok, jakiego doznał, był niesłychanie ogromny. — Miałem rację... Jakikolwiek dialog do was nie dotrze, chcecie krwi i niczego więcej! — odkrzyknął przerażony, w pośpiechu ewakuując się z obleganego drzewa, aby spróbować przejść na następne w pobliżu. — Mam ci bić brawo? Bystry z ciebie chłopak, nie przeczę, ale czas na dyskusję dobiegł końca — oznajmiła chłodno, przymierzając się do oddania kolejnego strzału. — Uciekaj, ile tylko pragniesz — mruczała pod nosem, pociągając za spust po wybraniu celu. Tym razem nie chybiła, co można było wywnioskować po krótkim jęku i hałasie, spadającego w dół ciała. Chłopak próbował się jeszcze ratować, gdy zlatywał, chwytając rozproszone gałęzie, lecz nic nie dało rady go utrzymać. Finalnie zaliczył upadek w głębszym śniegu, na własne szczęście. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Brighton i okolice Nie Sty 30, 2022 1:16 pm | |
| Nie przykładał dużej uwagi do pobieżnej wymiany zdań, licząc na rozwój sytuacji, gdy już dostanie złodzieja w swoje ręce. I dopiero gdy chłopak (z pomocą Lucrezi) poszybował w dół, skojarzył, z kim ma do czynienia. Widział go parę razy w gospodzie, nie interesując się i nie zadając pytań, skoro zawsze ktoś nad nim siedział, susząc chłopakowi głowę. Shelly nie był w żadnym stopniu zaniepokojony, by poczuć ulgę, spostrzegając się, o kim cały czas mówiły. Zamiast ulgi, poczuł prawdziwe rozbawienie. — Powiedz mi, że tylko udajesz i w rzeczywistości nie jesteś aż tak tępy — roześmiał się, wymijając drzewo, by zbliżyć się do leżącego w śniegu Alexandra. — Chyba nie sądziłeś, że wejście na drzewo jest najlepszym sposobem na ucieczkę? — kontynuował spokojnie. Oczyma wyobraźni widział, jak rozpalają w pobliżu ognisko, cierpliwie czekając, jak chłopak przymarza do swojej kryjówki. Choć słowa Shellego zdawały się być bezcelowe, jeśli nie liczyć dokopania, dosłownie, leżącemu, lecz odpowiednio spożytkował czas podczas wypowiadania ich — utkwił wzrok na krwawiącej ranie postrzałowej, barwiącej śnieg na ciemny kolor. Był zadowolony z obecnego stanu rzeczy, lecz niewystarczająco. Nie pozwalając Alexowi przeczołgać się o chociażby cal, z pełnym impetem kopnął go w brzuch, w żadnym punkcie zamachnięcia nie hamując siły. Oparł się o drzewo, spoglądając na niego z góry. Wyszczerzył zęby, mając nadzieję, że chłopak zdążył już spostrzec, w jaki kiepskiej sytuacji się znajduje. Jednak w razie wątpliwości, przytknął stopę do krwawiącego miejsca ze świeżą raną, dociskając się do niej stopniowo. — To jak... Ile jej ukradłeś? Jak bardzo masz przejebane? — Choć wiedzą tą mogła podzielić się z nim Lucrezia, celowo wybrał to pytanie na początek. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Brighton i okolice Nie Sty 30, 2022 4:14 pm | |
| Postrzelony chłopak przez dłuższą chwilę dochodził do siebie, błyskawicznie spostrzegając, że podjęcie ucieczki stało się totalnie niemożliwe. Przeszywający ból poszkodowanej nogi był głównym problemem, lecz nie jedynym, sądząc po okaleczonym i poobijanym ciele. — Wystarczająco dobrym, aby kupić kilka chwil — rzucił bezczelnie w odpowiedzi. Choć brakowało sił, by się podnieść z lodowatej ziemi, wykonywał mierne ruchy rękami, chcąc w ten sposób wyczołgać się z miejsca upadku. Cios, jakim został nagrodzony po tym wszystkim, sprawił, że natychmiast skulił się, nie hamując nachodzącego go kaszlu. Nie starał się jakoś szczególnie bronić, zdając sobie sprawę z wielkości przewagi, jaką bezsprzecznie planowali całkowicie wykorzystać, wyżywając się na nim. — Pierdolcie się — wymamrotał jękliwie, gdy Shelly wziął na celownik ranę, obficie zalewającą czerwoną posoką biel otaczającego ich puchu. Obserwując do tej pory cały przebieg wydarzeń w ciszy, Lucrezia w końcu zbliżyła się do konwersującej dwójki, równocześnie dołączając do prób poznania prawdy. — Hej, hej... Spójrz na mnie — odezwała się, pochylając nieco nad leżącym chłopakiem. — Nie jesteś w odpowiedniej pozycji, aby mówić w naszym kierunku tak brzydko. Ale nawet w tej tragicznej dla ciebie sytuacji, gdzie szanse na przeżycie wynoszą mniej niż pięć procent, przysługuje ci ostatni wybór. Z uwagi na me litościwe serce, pozwolę ci wytłumaczyć się z tego cyrku, który odjebałeś, albo zdechniesz w męczarniach. Zatem, co ci bardziej pasuje? — zapytała, siląc się na cząstkę uprzejmości. — Nie zrozumiesz. Nigdy byś nie zrozumiała. Nikt z was. Pieniądze to wasze jedyne pragnienie i zmartwienie — upierał się przy swoim, nie dając im nawet szansy kierującego nim motywu. — Dlaczego wszystko musisz utrudniać? Shelly, czyń powinność — westchnęła, rozumiejąc, że stanowczo potrzeba tu twardszej ręki, aby rozwiązać młodemu język. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Brighton i okolice Wto Lut 01, 2022 3:32 pm | |
| Pochylił się ze szczerym zainteresowaniem nad poobijanym chłopakiem, licząc, że jego prawdziwy motyw wprost poruszy ich serca. — Skarbie, sprawdź nas — zwrócił się do chłopaka z prośbą na ustach. — Okradałeś swoją szefową, by kupić leki dla umierającej babci? Zaskocz mnie, śmiało. Spraw, bym ci współczuł — rozczulał się nad nim, lecz w głosie Shellego nie kryło się nic poza kpiną. Był ciekaw jego motywu, lecz nie spodziewał się satysfakcjonującej odpowiedzi. Ich wizje świata były na tyle różne, by ich wartości nie zbiegły się ze sobą na żadnym ze skrzyżowań. Każde wyjaśnienie traktował jako wymówkę; dopasowanie ideologii do swojego przewinienia, które może i było racjonalne, lecz nieakceptowalne, zważywszy, na kogo trafił. — Szkoda mi rąk na tę żałosną pizdę, Lucrezio — odparł jej niby zmęczonym, bezpośrednim tonem, który był w całości skierowany dla Alexandra. Choć nigdy nie odmówił sobie szansy do obicia cudzej facjaty, faktycznie, tymczasowo nie używał rąk, pozwalając Alexowi zwijać się w śniegu. Ponowił parę kopniaków w brzuch i żebra, nie przykładając się, by chłopak nie zemdlał, lecz nie na tyle, by pomyślał, że mu odpuszcza. W bezbronnym uosobieniu chłopaka było coś znajomego. Trybiki w głowie Shelllego zaskoczyły z lekkim opóźnieniem, a on sam z uśmiechem na ustach przypomniał sobie, że przechodził już przez podobną sytuację. Przyjemne to było uczucie. Nie czuł już otaczającego go zimna, niemalże z pasją oddając się czynności. Kolejne kopnięcie, z większym rozmachem trafiło w sam środek twarzy Alexa, by po chwili docisnąć butem jego szyję, dusząc go do momentu, w którym okaże pierwsze oznaki chęci współpracy. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Brighton i okolice Wto Lut 01, 2022 8:38 pm | |
| Moment przed wykonaniem wyroku, z kieszeni wyjął drżącą dłonią kawałek papieru, który ściskał niemiłosiernie mocno przy otrzymywaniu następnych ciosów. Zdawać by się mogło, że ich siła wzrastała z każdą mijającą chwilą, ale pomimo tego trwał w tej samej pozycji, jedynie wydając z siebie żałosne jęki. Sygnalizowały one rozmiar cierpienia, jakiego doświadczał z własnej winy. Co ciekawe, nie wyparł się jej ani razu, nie uciekając się też do obarczenia nią kogokolwiek innego, by ratować skórę. Ten wyjątkowy kopniak w twarz spowodował prawdziwy wybuch krwi, lejącej się z nosa i wargi. Z trudem przychodziło mu złapać choćby mały oddech, a duszenie, jako wisienka na torcie, odcinało powoli kontakt z rzeczywistością. Mimowolnie puścił zgnieciony papier, który zatrzymał się obok butów blondynki. — Dość — rzekła, sięgając po nowy obiekt, jaki nie mógł ujść jej uwadze. Brak natychmiastowej reakcji na rozkaz, zmusił Lucrezię do podjęcia drastyczniejszych kroków. Przystawiła więc lufę do tyłu głowy tymczasowego kata, dbając o to, by dokładnie ją poczuł. — Czy mówię, kurwa, niewyraźnie? Albo masz problemy ze słuchem? Dość znaczy dość, inaczej odstrzelę ci łeb — warknęła głośniej, czekając aż postąpi zgodnie z zaleceniem. Gdy to zrobił, zabrała od niego broń, wieszając ją na ramieniu. — Kto to jest? — pokazała ledwie przytomnemu Alexowi zdjęcie, na którym widniała dziewczynka. Na oko mogła mieć około dziesięciu lat. — Po co były ci te pieniądze? — dopytywała, do ostatniej sekundy nie chcąc przyjąć najgorszego scenariusza. Naprawdę ciche słowo "siostra" potwierdziło jednak to, czego się najbardziej obawiała. — Jej leczenie... Ni-nie miałem wyboru... — mówił ciężko, prezentując sobą obraz bólu i rozpaczy. Krew i łzy dawno zmieszały się na jego twarzy, lądując zupełnie jak reszta czerwonej posoki na śniegu. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Brighton i okolice Pią Lut 11, 2022 1:23 pm | |
| Powoli wyczuwał siłę, z jaką powinien się obchodzić ze złodziejem. Był on ranny i niezdolny do ucieczki, a i tak potraktował go poważnie, jakby miał przed sobą dorosłego mężczyznę, nie ledwie wyrosłego chłopaka. Shelly dosłyszał pierwsze „dosyć”, wpadając w swoisty trans, który mimo bezsilności Alexandra, przynosił mu satysfakcję. Nie miał intencji w przeciwstawianiu się Lucrezi — był jej rękoma, wykonującymi brudną robotę, zgodnie z życzeniem Laurenta. Być może zbyt często poddawał rozkazy luźniej interpretacji, niż wypełniał je do joty, lecz i chęć podporządkowania się kobiecie zbladła, gdy poczuł na swojej potylicy chłód metalu. — Wyceluj we mnie jeszcze raz, a wsadzę ci lufę w dupę i przeciągnę gardłem — mruknął do niej, odwracając się minimalnie, by zerknąć na nią kątem oka. Poprawił gwałtownie koszulę, mimo wszystko dostosowując się i nie krzywdząc dalej chłopaka. Oddał im chwilę dla siebie, biorąc głęboki oddech mroźnego powietrza. Gdy jednak dosłyszał wyjaśnienie Alexandra, opadł niby bez sił, siadając na nogach chłopaka, łaskawie omijając zranione miejsce. — A więc siostra? Wspaniale — westchnął, czując pustkę, której nie wypełniło kiepskie wyjaśnienie. — Widzę, że już cię kupił. Skończyliśmy na dziś? Przytulisz go teraz do piersi i zaoferujesz, że od teraz adoptujesz jego słodziutką siostrzyczkę i przekażesz połowę swojego wynagrodzenia na jej leczenie? — kpił jawnie. Pozwolił sobie na odpoczynek, przyglądając się Lucrezi. Nie wędrował myślami w zastanowienie się, czy słowa chłopaka są prawdą. Nie obchodziło go to w żadnym stopniu. Liczyło się to, jak kobieta wobec niego postąpi, wiedząc, że była okradana. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Brighton i okolice Pią Lut 11, 2022 5:33 pm | |
| Na jej twarzy nie wykwitło zmartwienie czy szok. Ciągle stała z kamienną miną, jakby głęboko się nad czymś zastanawiając. Wtenczas Alex zdążył odpłynąć na dobre, bezwolnie leżąc wśród umazanego własną krwią śniegu, który o dziwo przybywał. Na nowo zaczęło porządnie sypać, utrudniając przedostawanie się przez również krótkie odcinki drogi. — Zabić? Oszczędzić? Laurent ostatecznie zadecyduje, co z nim zrobić. Ja wykonałam swoją robotę, ty także — wzruszyła ramionami, nie podejmując się w najmniejszym stopniu roli sędzi. — Skoro tak pięknie zadbałeś o to, by nie mógł się ruszać i być przytomnym, ty zaniesiesz go prosto do gospody — oznajmiła z ukontentowanym uśmiechem, kierując się po zostawioną na ziemi lampę, której ogień nadal wesoło tańczył w środku. — Wystarczy mi przygód na dziś — mruknęła pod nosem, zerkając ostatni raz przelotem na poturbowanego chłopaka. Zaraz ruszyła przodem, wierząc, że Shelly lada chwila ją dogoni i zajmie pozycję obok, pomimo drobnego braku dojścia do porozumienia. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Brighton i okolice Nie Lut 13, 2022 7:39 pm | |
| Nie spodziewał się, że chłopak tak szybko odpłynie. Nie mierzył go swoją miarą, lecz nie zakładał, że jest aż tak delikatny. Nie poczuł się usatysfakcjonowany w żaden sposób. Lucrezia mogła twierdzić, że to koniec, lecz Shelly był zdania, że nawet nie zaczęli. Prawda wciąż była niewiadoma, motywacje chłopaka niejasne - nie mieli żadnych podstaw, by wierzyć w jego słowa. Nad głową Shellego nieustannie wisiała świadomość, że został oszukany, czego w obecnych warunkach nie miał jak zweryfikować. — Wydobrzeje. Wtedy zajmę się nim jeszcze raz — stwierdził, cichszym, odrobinę zamyślonym tonem. Bez słów sprzeciwu czy skarg podniósł chłopaka, niosąc go pod pachą jak worek ziemniaków, pozwalając jego nogom ciągnąc się po ziemi, a głowie bezwładnie zwisać w dół, krwawiąc delikatnie na śnieg. Nie spiesząc się, podążył za Lucrezią, uważając, by się nie pobrudzić. — Nie było ci go szkoda? Nie współczułaś mu? — rzucił z oddali, frustrując się, jakby swędziało go miejsce, którego nie mógł podrapać. Nawet jeśli nie oczekiwał przygody swojego życia, po wszystkim czuł niedosyt, kierując swoją uwagę na towarzysząca mu kobietę. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Brighton i okolice Pon Lut 14, 2022 7:16 pm | |
| Zaduma silnie się jej uczepiła, gdy ruszyli w drogę powrotną. Miała do przemyślenia naprawdę sporo kwestii, które w większości należałoby przedstawić Laurentowi, by oczyścić się z reszty podejrzeń, mogących wyłącznie zaszkodzić dobrem imieniu. Dążyła do stworzenia planu idealnego, który zadowoliłby większość, bez wymaganych ofiar. Zaskoczona pytaniem od mężczyzny, nie zareagowała od razu, choć dobrze wiedziała, że milczenie samo w sobie jest twierdzącą odpowiedzią. Umyślnie trzymała lampę z daleka od siebie, kryjąc niewesoły wyraz twarzy w mroku. — Nie jestem jego matką, Shelly — odparła nieco rozbawiona, upierając się przy braku mocniejszego powiązania z pobitym chłopakiem. — Mimo wszystko, przyznał się. Jego cel mógł być godny pochwały samych niebios, co nie zmienia faktu, że jednak dopuścił się obrzydliwego czynu. Nie bez powodu cierpi i nie bez powodu zostanie ukarany — stwierdziła swobodnie, jakby kompletnie nie widząc w tym jakiegokolwiek problemu. — Czyżbyś sądził, że faktycznie spojrzę na niego łaskawym okiem i mu całkiem odpuszczę? Wprawdzie nie jestem w stanie pojąć, czemu nie poprosił o pożyczkę, przedstawiając jasno sytuację, w jakiej przyszło mu się znaleźć, lecz... — zawahała się, pamiętając, z kim podróżuje przy boku i jakie konsekwencje może mieć beztroskie uwolnienie języka. — Najwidoczniej ryzykowna droga bardziej przypadła mu do gustu. Tylko nie wziął pod uwagę tego, że mój kolor włosów nie ma nic wspólnego z błądzącymi po świecie stereotypami — dała podsumowanie w żartobliwym tonie. Zerknęła zaraz przez ramię na Shelly'ego, rzucając sztucznie oburzonym głosem: — Musisz się tak wlec? Dziadek o lasce chodzi szybciej niż ty. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Brighton i okolice Wto Lut 15, 2022 11:12 pm | |
| — Ty nie — potwierdził zwięźle, choć zdawać by się mogło, że miał do powiedzenia na ten temat o wiele więcej. Nie było to typowe zachowanie u Shelly'ego, ale zaczynał brzmieć, jakby ruszyły go wyrzuty sumienia. Przynajmniej do takiego wniosku mogłaby dojść Lucrezia, gdyby nie skierowała źródła światła na twarz mężczyzny, na której nie przestawał malować się uśmiech. Skoro Alexander nie przyniósł mu oczekiwanej rozrywki, z pełnym zapałem zaczął poszukiwań w innym miejscu. Przemilczał swoje wątpliwości na temat złodzieja, wiedząc w równym stopniu, że prawda może być inna, jak i że póki jest nieprzytomny — nie poznają jej. Zamiast tego skupił się na Lucrezi, poświęcając całą uwagę kobiecie. — Jak się nie zamkniesz, wrzucę ci go na plecy — odparł, nie spiesząc się z innych powodów niż dodatkowy bagaż, który, swoją drogą, nie należał do ciężkich. — Przyznaję, zaskoczyłaś mnie brakiem współczucia. Zakładając, że jego historia jest prawdziwa... — mówił, uderzając z zupełnie odmienny ton. Wypowiadał się spokojnie, uprzejmie, odrobinę tajemniczo, jakby zbierał się do wyjawienia wielkiego sekretu. — Też jesteś siostrą. Siostrą złodzieja. Czy nie chciałabyś, aby nad nim w razie niefortunnego obrotu spraw, zlitowała się jakaś dobra dusza? Pytanie padało niespodziewanie, kolidując z wcześniejszym nastawieniem Shelly'ego, który wyśmiewał jej możliwą łaskę. Dialog wędrował w nieodpowiednim kierunku i nic nie wskazywało na jego koniec. — Nie wiem, jaką wersję przedstawił ci Lucien, ale chyba nie sądzisz, że poznaliśmy się na herbatce u znajomych? — uśmiechnął się niecnie, wypatrując jej reakcji. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Brighton i okolice Sro Lut 16, 2022 6:49 pm | |
| Roześmiała się, słysząc w odpowiedzi równie beznadziejną docinkę. Nawet jeśli mieli zostać zakopani po uszy przez sypiący się z ciemnego nieba śnieg, uszczypliwości typowo grały pierwsze skrzypce. Dostrzegała w tym pewne piękno, jakie skryte było pośród prostoty, mającej tu bez wątpienia swoje miejsce. — Śmiało! Załatwię to w mgnieniu oka, na dodatek zostawiając cię w tyle — przechwalała się radośnie, ciągle utrzymując pewność siebie na wysokim poziomie. Czuła, że inne zachowanie przyniosłoby utratę korony, jakiej dorobiła się wśród tutejszego grona. Humor odrobinę podupadł, gdy weszli na niezwykle kujący blondynkę temat. Mina jej wyrażała przez długie sekundy ogromną irytację, jakiej nie mogła się od razu pozbyć. Nie była w stanie spamiętać wszystkich osób, od których dane było jej usłyszeć ten nieprawidłowy wniosek, zabijający od środka niczym najgorsza choroba. Z zaciśniętymi zębami wytrzymywała kolejne uwagi, nie będącymi tymi, jakich od zawsze oczekiwała. — Wstydź się. Stawiać damę w roli potwora bez serca? Toż to niewybaczalne i niepojęte — ostatecznie obróciła w żart jego uwagę, nie mając na tyle odwagi, by mu się sprzeciwić, jednocześnie ukazując to, co prawdziwie leży jej na sercu. — Jeśli Lucienowi przyjdzie popełnić błąd, zwyczajnie powinie mu się noga, a na jego drodze stanie dwójka podobna lub dużo gorsza od nas... Myślisz, że będę w stanie mu jakkolwiek pomóc? Że magicznie spojrzą na niego przychylniej, gdy przypuszczalnie pokazałby zdjęcie, wciskając wymyślną historyjkę o moim upadającym zdrowiu? Każdy miałby to w głęboko dupie, torturując go i potem zabijając. A wszystko to przy akompaniamencie śmiechów i wiwatów — ostatnie zdanie wymruczała posępnie, nawiązując do aktualnej sytuacji w ich gospodzie. — Pamiętam! Owszem, była tam mowa o herbacie, ale również o ekstrawaganckiej orgii, jaką sobie urządziliście po wykonaniu pierwszego kroku — jawnie zadrwiła. — Nie bądź idiotą. Nic mi o tym nie mówił. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Brighton i okolice Pią Lut 18, 2022 11:21 am | |
| Była odporniejsza niż przypuszczał, przez co na moment zwątpił, czy to, co chciał osiągnąć jest osiągalne. — Niektórzy wierzą w powracające do nich dobro, karmę, kurwa, zwał jak zwał... — przewrócił oczyma, najwyraźniej samemu nie należąc do grona tych ludzi, ale starając się przekazać kobiecie nową perspektywę. — Sądziłem, że zobaczysz w nim swojego brata — westchnął, niemal z zawodem w głosie, zbliżając się do niej małymi kroczkami. Brnął przez śnieg, od czasu do czasu kontrolując stan żywego bagażu, wbrew temu, co działo się niedawno — nie chcąc, go bardziej uszkodzić. — Masz zupełną rację. Z każdą zbrodnią zbiega się kara. Chyba, że jest się wystarczająco sprytnym — mruknął, szczęśliwie nie wpadając w większe kłopoty z powodu swojego niepochwalanego społecznie życia. — Orgia? Och, tak, teraz pamiętam. Po wszystkim, Lucien tydzień nie mógł siadać — roześmiał się, choć w jego słowach kryła się odrobina prawdy. Zamilkł, przywołując w myślach historię sprzed wielu lat, która nawiedziła go, gdy karał złodzieja majątku Lucrezi. — Byliśmy w mieście, jeśli dobrze pamiętam, odbierając niespłacony dług. To nieistotne, parę świecidełek od kurwy, która i tak miała ich zbyt wiele — wprowadził ją pokrótce, wzrok przenosząc na okrytą nocnym mrokiem drogę do miasta. — Chcieliśmy odetchnąć, zabawiliśmy tam na noc. I spotkaliśmy jego. Małego Lucka, który pomagał w karczmie — chichotał, bezskutecznie usiłując przywołać obrazy ich twarzy i osób, które były wtedy z nim. — Dużo gadał, zadawał sporo pytań. I do dziś nie wiem, w jaki sposób, wyruszaliśmy dalej z pełnym bagażem, dopiero w drodze spostrzegając się, że jesteśmy szczuplejsi o mały majątek — opowiadał pogodnie, jakby w rzeczywistości ciepło wspominał tamte chwile. — Wcale nie chodziło o wkurwienie Laurenta po powrocie. Chodziło o zasady, więc na nowo przetrzepaliśmy każdy z kamieni, przy którym wtedy byliśmy. Mogła się domyślać, jak skończyła się ta opowieść, lecz Shelly z pełnym zaangażowaniem kontynuował, co wydarzyło się po powrocie do odwiedzonej karczmy: — Rozegrał to całkiem dobrze. Wypierał się wszystkiego, zawczasu sprzedał świecidełka za bezcen. I gdyby nie kolczyki, które przy nim znaleźliśmy, może miałby spokój. Kolczyki, kurwa, rozumiesz? — prychnął, wciąż nie mogąc uwierzyć, że potknięcie pochodziło z tak nieistotnego szczegółu. — Gospodarz oddał nam go bez żalu, nie chcąc mieć złodzieja pod swoim dachem. Zatrzymaliśmy się w lesie po drodze. Przyznał się, ale kto by wierzył złodziejowi? Sprzedał wszystko z małym zyskiem, nie potrafiąc odpowiedzieć, czy jest coś więcej. I przysięgam, gdyby pokazałby mi wtedy twoje zdjęcie, skończyłby z ujebanymi kończynami — zapewnił ją, nie akceptując wymówek w przeszłości ani teraz. — Po wszystkim wyglądał podobnie co nasz obecny złodziej, tyle pamiętam. — Do jednego zdania streścił ogrom tortur, jakie spadły na nastoletniego wówczas Luciena. — To nie było zadowalające. Żadna ze stron nie wygrała. Parę kopniaków nie zrekompensowało mi niczego — dodał, czując ten sam niedosyt, co teraz. Chciał należytej kary, chciał zapłaty, która w pełni zwróciłaby mu poświęcony czas. — Związaliśmy mu ręce. Powiesiliśmy go za szyję na gałęzi. Pod nogi podłożyliśmy chyboczącą się kłodę, w taki sposób, by musiał stać na palcach, jeśli nie chciał się udusić. I zostawiliśmy go w lesie, wracając, by wytłumaczyć się Laurentowi, jak byle dzieciak zrobił nas w chuja. — Wkurwił się, jeśli zapytasz — uprzedził ją, również nie wspominając reakcji Laurenta dobrze. — To była stracona szansa. Był zły, do czasu, aż nie dowiedział się, że chłopak, który go okradł, wisi sobie wesoło w lesie nieopodal. Wyobrażasz sobie, jak by się to skończyło, gdyby nie zboczenie Laurenta w poszukiwaniu... nie wiem, kurwa, talentów? — roześmiał się, nie wiedząc, czy może tak nazwać lepkie rączki Luciena. Twarz Shelly'ego zdradzała zainteresowanie. Był ciekaw, czy historia zdołała ją sprowokować, jako że po Alexie miała delikatny podgląd jak mógł zachować się względem jej brata. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Brighton i okolice Pią Lut 18, 2022 11:46 am | |
| Jedynie prychnęła w odpowiedzi, słysząc prawdziwą motywację mężczyzny. Szczęśliwie była nadto ostrożna, pilnując się z każdej możliwej strony przed jego atakiem, przybierającym niekiedy niespodziewane oblicza. Żyjąc wśród zgrai Laurenta, nauczyła się rzeczy, których nigdzie indziej nie miałaby szansy. Pięknie ułatwiało to kontakty, eliminując na starcie niebezpieczne osoby, pragnące wejść w jej towarzystwo i soczyście nabroić. Niestety, ale czujnik nie zadziałał na Alexa, doprowadzając z kolei do aktualnych czynności. Chyba najbardziej bolesny wydawał się fakt, że z początku miała go za godnego zaufania chłopaka, który faktycznie się starał dobrze wypełniać daną mu pracę. W ciszy wysłuchiwała ciąg przytoczonej historii, podnoszącej znienacka ciśnienie i chęć wycelowania do Shelly'ego po raz trzeci tego dnia. Trzeci i ostatni. Wiedziała, ile straciłaby, gdyby to zrobiła, ale odrętwiałe z zimna palce mimowolnie zaciskały się na niesionej broni, niepokojąco blisko w pobliżu spustu. — Szkoda, że tamtymi czasy wolał zachować taką cenną informację wyłącznie dla siebie i mi o tym nic nie powiedział. Nie pisnął ani słowa, wyobrażasz to sobie? Wtedy wszyscy skończylibyście z łbami nabitymi na pale, ku przestrodze innych. Ominęło mnie tyle ciekawych wydarzeń, gdzie mogłam lśnić na pierwszych stronach gazet. Cóż za rozczarowanie! — odparła zawiedziona, dobrze ukrywając realnie targające nią emocje, jakie rosły z każdym wypowiedzianym słowem w opowieści. Nie dość, że zawiodła własnego brata, to pozwoliła go uszkodzić w tak brutalny i nieokrzesany sposób. — Ale miałam sporo na głowie, przez co nasz kontakt nie był zbyt doskonały. To był ciężki czas — wyjaśniła krótko, przypominając sobie tamten okres. — Masz rację. Są w chuj podobni — przyznała, zwalniając kroku. — A teraz jesteś ze mną, sam na sam, przywołując opowieść, w której katujesz bezwzględnie Luciena. Co chcesz tym osiągnąć? Sprowokować mnie? — spytała, jak na razie nie patrząc w jego stronę. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Brighton i okolice | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|