Imię i nazwisko: Raphael Apollinaire Bourdin
Pseudonim: Raph, Apollo, młody Bourdin, panicz Raphael, wołany też "AAA, PAN RAPHAEL" i "Bourdin, ty nieodpowiedzialny chu-"
Wiek: 18 złotych jesieni
Rasa: nosiciel
Grupa: Inkwizycja
Ranga: Żniwiarz
Zawód: Sprzedawca biżuterii. Trzeba się wprawić w rodzinnym biznesie. Dodatkowe punkty u pań też się same nie zdobędą.
Broń: Rewolwer na sześć naboi. Sam nabój praktycznie nie tworzy widocznych obrażeń. Ból wywołany przez uderzenie, prawie w tym samym czasie uczucie podobne do ugryzienia komara, a potem nabój upada na ziemię. Jednakże średnio po kilkudziesięciu sekundach trucizna zaczyna działać. Zazwyczaj w ciągu trzech minut następuje paraliż ciała. Te liczby, naturalnie, mogą się różnić w zależności od indywidualnej odporności człowieka, Koszmara czy zwierzęcia, wszystko jednak zwykle rozgrywa się w ciągu kilku minut. Paraliż zwykł trwać pół godziny do godziny.
Umiejętności:
1. Poza angielskim płynnie posługuje się francuskim, hiszpańskim i portugalskim.
2. Deklamacja wierszy i gra aktorska z gatunku tych przerysowanych, acz dobrych w swojej kategorii.
3. Szermierka i używanie pistoletu.
4. Gra na flecie i pianinie.
5. Ogromna wiedza o kamieniach szlachetnych, której niewiele ustępuje ta o metalach i ich stopach.
6. Wiedza ogólna na poziomie przeciętnym dla kogoś w jego położeniu, trochę większa ta dotycząca chemii. Żenująco niewielka o obecnej sytuacji politycznej.
7. Jazda konna.
8. Popularne tańce towarzyskie.
Charakter: Raphael to w gruncie rzeczy dobry chłopak, naprawdę. Zawsze „Dzień dobry” na ulicy powie, da kwiaty praktycznie każdemu i uśmiechnie się w rodzinnym sklepie tak ładnie, że aż masz ochotę kupić nie tylko pierścionek, ale jeszcze naszyjnik i kolczyki, bo, jak sam mówi, pasują ci do oczu i duszy, a w ogóle to wiedziałaś, że rubin to twój kamień urodzenia? – a to wszystko ze szczerych pobudek. Tak się bowiem składa, że młodszy Bourdin nie jest dość inteligentny, by robić coś z wyrachowania. Owszem, zdarza mu się snucie wielkich, misternych planów - tyle że wcale nie są misterne i każdy, kto nie jest przesadnie naiwny lub głupi, przejrzy je w lot. Raphael ma się jednak za mistrza intryg. Nie psujcie mu tego wyobrażenia, bo i tak się wam nie uda, a nawet jeśli, to będzie mu smutno. Chcecie, żeby takiemu ładnemu, miłemu chłopakowi było smutno, zwyrodnialcy? Apollinaire jest bardzo dramatyczny i melodramatyczny i w ogóle dziecko teatru z niego. Uwielbia mówić górnolotnie (wcale nie) o wielkich (na ogół też wcale nie) rzeczach, których zbytnio nie rozumie i którym nie poświęca zbyt wiele uwagi. Jest oderwany od rzeczywistości. Wydawać by się mogło, że to technicznie niemożliwe, gdy przeszło się szkolenie na żniwiarza, a tu proszę! Raph jest także strasznym romantykiem, który kocha kochać, kocha być kochanym i kochać się też kocha. A, siebie też kocha. On ogólnie wiele kocha. Małe kotki też. Dobry chłopak z niego, pamiętacie? Gra w otwarte karty i jest świetnym słuchaczem, mimo że – a może właśnie dlatego – nie zawsze wszystko rozumie. Jest empatyczny, ma dobre chęci i gdyby ktoś go uświadomił, że istnieje coś takiego jak „głodujący ludzie”, to dałby po cieście wszystkim tym, których by znalazł. I założył, że po problemie. Świat Raphaela jest prosty i nie ma w nim wiele miejsca na szarości.
Wygląd: Złośliwcy mówią, że Raphael to może już nie dzieciak, ale zdecydowanie też nie mężczyzna, na dodatek w wielu miejscach stanowiący zaprzeczenie męskości. I mają trochę racji, jednak właśnie to zdaje się do niego przyciągać dużo pań i niektórych panów. Zwłaszcza że sam Raphael dobrze się czuje w swoich koronkach, bufkach i ubraniach w fantazyjne wzory. Jest wiedzą powszechną, że najmłodszy Bourdin kocha modę. Choć trzeba przyznać, że Raph ma to szczęście, że dobrze wyglądałby nawet w łachmanach. Wysoki, ale nie aż do przesady, dosyć szczupły, z lekko zarysowanymi mięśniami. Oczy rubinowe, włosy ciemnobrązowe i trochę dłuższe niż być powinny. Twarz jasna, gładka i delikatna. Ładna, acz nie „ciekawa” – ot, z tych ładnych twarzy, które nie mają w sobie niczego szczególnego. Może poza uśmiechem. To przez uśmiech tego pana tak wielu znalazło się w sytuacji, gdzie chęć przytulenia go zwyciężała nad chęcią zrzucenia go z klifu, żeby przestał gadać bzdury. Uśmiech czarujący, szczery i topiący serca.
Historia:
Urodził się w jesienną równonoc, jeszcze we Francji, w Paryżu. Niewiele jednak pamięta z tego okresu, ponieważ dwa lata później jego rodzina przeprowadziła się do Wishtown. Bourdinowie to kupcy z dziada pradziada, którzy systematycznie zwiększali swoje wpływy. Naturalnie rozszerzenie ekspansji na Wielką Brytanię było tylko kwestią czasu. Choć małżeństwo Leocadii Attenborough i Simona Bourdina było podyktowane czystymi zyskami – rodzina kobiety specjalizuje się w sprzedaży akcesoriów i odzieży dla bogatych dam – nie sposób zaprzeczyć temu, że to dobrzy, połączeni przyjaźnią ludzie, którzy szczerze kochają swoich synów. O ile jednak co do starszego o trzy lata Jean-Pierre’a mają spore oczekiwania, o tyle Raphael ma się tylko dobrze ożenić, gdy już się wyszumi. To, że przy okazji tego szumienia tworzy wiele cennych dla rodziny relacji i nieświadomie przynosi wiele użytecznych informacji, wychodzi niejako przy okazji. Zdaniem Jean-Pierre’a geniusz jego młodszego brata tkwi właśnie w jego głupocie i już nawet się na niego nie złości.
Jak to się jednak stało, że Raphael wyrosnął na kogoś takiego? Paradoksalnie wynikło to z braku w jego życiu wydarzeń wartych wspomnienia. Od dziecka ulubieniec matki i służby, do Akademii św. Rozalii został wysłany z powodu typowego dla tak bogatych ludzi – syn Inkwizytor dobrze wyglądał na zdjęciu. Dlaczego żniwiarz? Mały Raphael uważał, że wcale nie różni się to zbytnio od zabawy w żołnierza, a on bardzo lubił się bawić w żołnierza. Za nic nie mogli go przekonać do zostania balsamistą, mimo że – paradoksalnie – niezbyt inteligentny Raphael był całkiem mądry, jeśli chodziło o książkowe sprawy i spokojnie by sobie poradził jako przeciętny balsamista całe życie pomagający przy produkcji broni wymyślonej przez kogoś innego. I tak aż do emerytury. Ale mały Raph bycie żniwiarzem uważał za bardziej pociągające. I nawet te bardziej makabryczne lekcje przeżył w stanie „To tylko zabawa”, nic w pełni naprawdę. A jak naprawdę, to przerysowane i abstrakcyjne. Zresztą Simon Bourdin od dawna inwestował w Inkwizycję i zadbał o to, by roztoczyć nad swoim synem parasol ochronny. Raphael nigdy nie myślał za wiele o wiedźmach, mając je za jakieś odczłowieczone kreatury – tak nierealne, że aż odległe i jakby z innego świata, czasem tylko przybierające ludzką postać, by zlać się z tłumem. Przez całe szkolenie zresztą jego uwagę, zgodnie z życzeniem ojca, kierowano na Koszmary, których obezwładnianie i ewentualne zabijanie szło mu naprawdę dobrze – właśnie dlatego, że wszystkie, jakie widział, były prymitywnymi potworami.
Choć kosztowało to jego rodzinę trochę zachodu i pieniędzy, Raphael skończył szkołę bez żadnych zbytnio dramatycznych przeżyć na karku, za największy problem mając to, że musi wybrać między Anne z klasy niżej a Elizabeth ze szkolenia na grabarzy, a przecież one obie takie urocze! Jego parasol ochronny zwykł częściowo zasłaniać też ludzi, z którymi się najwięcej zadawał, więc ci co bystrzejsi, którzy go zauważali, a sami nie mieli własnego, zdecydowanie nie chcieli z niego zrezygnować.
Po namyśle w życiu Raphaela był jeden moment wart uwagi, który mógłby coś zmienić, ale jednak na niego nie wpłynął – chwila, gdy tuż po skończeniu szkoły zabłąkał się w siedzibie Inkwizycji i zszedł trochę za nisko. Zobaczył wtedy wiedźmę prowadzoną z tortur z powrotem do jego celi. Niektórzy kaci wspominają od czasu do czasu rozbawieni, jak wyraźnie zaniepokojony pytał, „Co się stało tej damie?” i „Czy to sprawka wiedźmy?”. Szybko go stamtąd wyprowadzono. Tak, ta biedna pani została zaatakowana przez wiedźmę i przyszła po pomoc, a tak w ogóle to masz tu ciastko. Choć brzmi to absurdalnie, idealny świat Raphaela jest nie tyle czarno-biały co we wszystkich kolorach tęczy ze sporadycznymi odpryskami czerni, których trzeba się czym prędzej pozbyć.
Raphael to dobry chłopak, ale zacząłby sprawiać problemy, gdyby ktoś spróbował jego prosty świat skomplikować. Wiedźmy płonące na stosach? Celowo przyjmują ludzką postać i krzyczą, mimo że nie czują bólu, by ktoś je uwolnił i pozwolił wyrządzić więcej szkód. Pozbędziemy się wiedźm i Koszmarów – całe zło tego świata także zniknie. Trudno, by po tylu latach takiego patrzenia na świat cokolwiek wyrwało z niego młodego Bourdina. Zresztą… komu by się to opłacało?
Ciekawostki:
1. Uwielbia słodycze.
2. Był dosyć pulchnym dzieckiem.
3. Koty zawsze go drapią, ale to nie przeszkadza mu ich lubić. Choć i tak w odwiecznym starciu wygrywają u niego psy. Sam zresztą ma jednego, już staruszka, wabiącego się Lotta. Trochę mu zajęło zrozumienie, że Lotta nie jest samiczką, imię zostało.
4. Jego koń to (oczywiście!) biały rumak o imieniu (oczywiście!) Książę.
5. Zaproście go do teatru lub na balet, nieważne jaki, momentalnie zdobędziecie jego serce.