(...) Stworzyliśmy niniejszą księgę, aby służyła nam, naszym towarzyszom, uczniom oraz przyszłym pokoleniom, które przejmą po nas obowiązek ochrony ludzkości. Naszym pragnieniem jest utrwalić doświadczenia, które przeżyliśmy; udokumentować obserwacje i potwierdzone opowieści. Podjęliśmy się ciężkiej, być może niekończącej się pracy opisania nękających nasz świat zmór. Liczymy na to, że zapiski te pomogą w zrozumieniu ich natury, a co za tym idzie – w ich likwidacji. Was, przyszłych inkwizytorów, prosimy o kontynuowanie dzieła, póki świat nie zazna spokoju.
~ fragment wstępu do Bestiariusza. Część tekstu wraz z godnościami pierwszych autorów uległa zniszczeniu. Księgę odnalazła ekipa grabarzy w czasie porządkowania najstarszych zbiorów archiwum Inkwizycji. Zabezpieczony oryginał ciągle jest w posiadaniu organizacji, jednak na co dzień korzysta się z kopii. Podejrzewa się, że istniało więcej tomów tego dzieła, niestety nie zostały odnalezione. Niedługo po tym wydarzeniu wznowiono inicjatywę i do tej pory wypełnia się stronice kolejnych ksiąg opisami spotkanych Koszmarów. Nadal jednak prowadzone są poszukiwania zaginionych tomów.
PŁACZKA
Wielu ludzi żyje w przekonaniu, że Koszmary można odróżnić od innych zwyczajnych żyjących istot już na pierwszy rzut oka i zawczasu zmienić kierunek swej wędrówki. Mylą się jednak ci, którzy przytakną słowom tłumu, bowiem jeśli dobrze się poszuka, znajdzie się relacje przeczące stwierdzeniu, iż z łatwością rozpozna się stwora. Niniejszy przypadek potwierdza aż kilkanaście osób, które przeżyły spotkanie lub były przypadkowymi świadkami działalności Koszmara. Wszystkie opisy mówią o zdarzeniach mających miejsce w lesie. Najwyraźniej ów nieczysty byt wybrał sobie te obszary jako teren łowów dla własnego bezpieczeństwa i nie opuszcza ich, a przynajmniej niezbyt często.
Jedna z dokładniejszych relacji świadków brzmi: Najpierw usłyszysz jej cichy, pełen strachu płacz i prośby o ratunek. Następnie, pośród gęstej ciemności przerywanej jedynie blaskiem księżyca przenikającego koronę drzew, ujrzysz jej drobny kształt – drżące blade ramionka okryte podartą sukienką. I wtedy masz jeszcze szansę na ucieczkę, skorzystasz z niej, jeśli porzucisz dziecko na pastwę losu, pozostawisz daleko za sobą pochlipywania i błagania. Stracisz szansę, gdy jednak twa głupia szlachetność (albo wrodzona ciekawość) nie pozwolą ci odejść i o drżących nogach podejdziesz do małej istoty, ukrywającej twarz w dłoniach. Intuicja podpowie ci pocieszające słowa, które szeptem padną z twoich ust. W taki sposób to zapamiętałem. Tamten został. Słyszałem: „Cichutko. Nie bój się, zabiorę cię stąd”. On chyba myślał, że to pomaga. W tym samym momencie, w którym pochylał się nad jej głową, płacz ucichł zupełnie. I wtedy niełatwo powiedzieć, co bardziej przeraża – zapadająca nagle głucha cisza czy może pojawiający się zaraz po niej złośliwy, dziecięcy śmiech. Widok unoszącej się nagle czarnej, zgniłej twarzy o wielkich, żółtych oczach był ostatnim obrazem, jaki dane mu było ujrzeć. Dobrze, że nie znalazłem się na jego miejscu. Od tamtego dnia nie zapuszczam się do lasów, unikam też dzieci. Bez żadnej broni ani nieludzkiej siły, ta istota zdoła wykorzystać twoje zaskoczenie, sięgając długimi na parę cali kłami wprost do tętnicy podsuniętej jej niemal pod sam nos, niczym posiłek na zamówienie.
Wiadomo zatem, że technika Koszmara bazuje na naiwności ludzkiej i dobroci serca. Zamienia je na zgrozę i śmierć. Istnieje prawdopodobieństwo, że może w jakiś sposób oddziaływać psychicznie i wspomagać się tym w wabieniu ofiar.
Typowe miejsca: mroczne puszcze, lasy Słabe strony: rozsądek podróżnego lub jego nieczułe serce, odporność psychiczna ofiary, (wysoce prawdopodobne) ograniczenie do obszaru, brak większej siły/lepszych umiejętności walki (technika z zaskoczenia) Status: żyje
Zazwyczaj myślimy o Koszmarach jako o istotach ohydnych do granic możliwości pojmowania, jednakże zdarza się, że przybierają postać budzącą praktycznie wyłącznie pozytywne skojarzenia. Tutaj koniecznie muszę wspomnieć o tzw. "skrzydłowcach" – humanoidalnych istotach mierzących zwykle od 5 do 7 cali wzrostu, które na nadaną im przez nas nazwę zasłużyły sobie posiadaniem skrzydeł wyrastających z pleców lub zastępujących kończyny górne. Do cech wspólnych należą również wielkie, czerwone oczy oraz podobna u wszystkich osobników, androgeniczna budowa ciała. Koszmary te klasyfikowane są w zależności od miejsca występowania na cztery typy: leśne, polne (zwane również łąkowymi), górskie i wodne. Każdy skrzydłowiec ma pewne cechy zwierzęcia lub rośliny występującej na obszarze zamieszkiwanym przez tegoż Koszmara.
Już na początku lat 20. mieszkańcy wsi (rzadziej miast), zaniepokojeni długą nieobecnością pociech i ich barwnymi opowieściami, przestrzegali się wzajemnie, by nie zostawiać swych dzieci zbyt długo bez opieki i pamiętać, że ich zabawy mogą się tragicznie skończyć. Po raz pierwszy przypadki śmiertelne odnotowano 14 kwietnia 1828 r., a ów incydent był równoznaczny ze skierowaniem uwagi pierwszych inkwizytorów na ten temat. Dokładnie spisano relację, jaką przedstawił ocalały ze zdarzenia. Trzynastoletni pucybut, Robert Maxwell, tak opisywał to zajście: Od kiedy pamiętam, jednymi z ulubionych opowieści dzieci z mojej okolicy były te o wróżkach, znacznie różniących się od wiedźm, mimo że też miały związek z magią. Pewnego dnia czworo najodważniejszych postanowiło je odnaleźć. Namówili mnie, bym dołączył do zabawy. Byłem najstarszy z nich i czułem się odpowiedzialny... jakby ode mnie zależało powodzenie zadania i bezpieczny powrót kolegów. Jasne, to pierwsze się udało. Zawędrowaliśmy tak bardzo daleko, że gdy patrzyliśmy wstecz, nie mogliśmy dostrzec budynków naszej miejscowości. Łąka przed nami zdawała się ciągnąć w nieskończoność i tylko szemrzący strumyk mógł służyć za jakiś punkt orientacyjny. Mieliśmy zawrócić, lecz wówczas Ted Carter krzyknął zaskoczony. Popatrzyliśmy tam, gdzie on. Niewielka, uśmiechnięta istotka z opierzonymi skrzydłami w miejscu rąk i ptasimi nogami poprosiła słodkim, dziecięcym głosem, byśmy podeszli bliżej. Miała ciemnoszare włosy, a jej brązową skórę pokrywały jaśniejsze plamki. Wkrótce obok niej pojawiły się inne wróżki... Znaczy tak myślę, że to były wróżki. Wyglądały jednak inaczej niż te opisywane w baśniach. Gdybym stał kilka metrów dalej, a one nie unosiłyby się w powietrzu, część z nich wziąłbym za polne zwierzęta, inne za zboża, a pozostałe za kwiaty. Potem pojawiły się jeszcze cztery niebieskie z błoniastymi skrzydłami, nadleciały od strony strumyka. Długo się bawiliśmy. Tańczyliśmy, śpiewaliśmy, goniliśmy się, graliśmy w chowanego i robiliśmy wszystko, co tylko przyszło nam do głowy. Wiedziałem, że komuś w moim wieku już nie do końca wypada, ale czułem się wspaniale, jak nigdy wcześniej. Wydawało mi się, że minęły co najwyżej dwie godziny. A potem popatrzyłem na niebo i uświadomiłem sobie, że zmierzcha, mimo że wyruszyliśmy z miasta wczesnym rankiem. Nagle też poczułem się bardzo zmęczony. Chciałem wracać, ale wszyscy inni nadal tańczyli i namawiali mnie do tego samego. Ich uśmiechy i nieobecne spojrzenia były na swój sposób upiorne. Gdy jedna z wróżek... chyba wróżek... zachęciła mnie do dalszej zabawy, mimo jej przyjacielskiego tonu przeszedł mnie dreszcz. Uciekłem. Następne co pamiętam to przebudzenie się w swoim własnym łóżku, ponoć ktoś mnie znalazł i przyniósł do domu. Zaprowadziłem kilku dorosłych tam, gdzie bawiliśmy się wczorajszego dnia. Wszyscy byli. Leżeli martwi. Padli z wyczerpania. Po małych, skrzydlatych stworzeniach nie było jednak ani śladu.
Najczęściej ofiarą skrzydłowców padają dzieci, rzadziej młodzi dorośli i starcy. Zdarzają się również spotkania osób w średnim wieku z tymi Koszmarami. Co ciekawe, wszystkie takie przypadki są podobne: jeden lub dwa skrzydłowce, wyglądające na wyczerpane i zdesperowane, czasami ranne lub małe nawet jak na przyjęte standardy, za wszelką cenę chciały usłyszeć lub zrobić coś wesołego. Jest to o tyle niezwykle, że prawie zawsze owe Koszmary pokazują się w grupach liczących od dziesięciu do dwudziestu osobników, co każe sądzić, że słabsi są z nich wykluczani. Na podstawie relacji świadków można wysnuć śmiały wniosek, że skrzydłowce żywią się pozytywnymi emocjami, co jednak nie znaczy, iż można bagatelizować ich istnienie, zwłaszcza że wciąż wiele o nich nie wiemy. O ile niektóre teorie zyskują coraz większe poparcie (np. ta mówiąca, że skrzydłowce nie mają płci czy twierdząca, że tworzą je umysły wyłącznie bardzo młodych wiedźm), inne są szeroko dyskutowane (największe kontrowersje wzbudza chyba hipoteza, że skrzydłowce tworzą zorganizowane społeczności, czego dowodem mają być obserwacje tych ludzi, z którymi te Koszmary nie mają chęci wejść w bliższy kontakt. Z ich zeznań wiadomo, że porozumiewają się z sobą, a następnie ślad po nich ginie. Natomiast za najbardziej absurdalną można uznać tę, według której w pewnych kwestiach inteligentne skrzydłowce niewiele różnią się od ludzi i mogłyby być ich pomocnikami, gdyby tylko komuś udało się opanować ich nieposkromioną – wręcz sadystyczną, bo do wyczerpania – chęć zabawy... Ale to tylko brednie samozwańczego naukowca. Niestety Balsamistom nigdy nie udało się zbadać żadnego osobnika.
Typowe miejsca: pola oraz obszary naturalne Słabe strony: mogą sprawiać zagrożenie tylko w dużej grupie, rozsądek i odporność psychiczna potencjalnej ofiary, Status: prawdopodobnie nie do wytępienia
Wielu z nas, Inkwizytorów, miało do czynienia ze szkodami poczynionymi przez rozmaite Koszmary. Posyłano nas i posyła się, by zbadać najróżniejsze incydenty, w których zachodzi podejrzenie, że za jego zajście odpowiadają siły nieczyste. Mamy obowiązek sprawdzić każdy trop, który nam się podsunie. Sumiennie wypełniamy swoje zadania – lecz prawdopodobnie nie istnieją na tym świecie bardziej problematyczne ze względu na swą aktywność a szczególnie powszechność stwory niż owe szkodniki, jak zwykliśmy je nazywać w swoim gronie, przejąwszy nazewnictwo od pospólstwa. Ponieważ znaczna część zgłoszeń ma podobny charakter, zdecydowaliśmy się po raz pierwszy wyodrębnić grupę Koszmarów. Do celów klasyfikacyjnych nadaliśmy im nazwę: Ogniki. Opowieści o nich opisują je najczęściej jako świetliste istoty, w otoczeniu miejskim najczęściej wybierające sobie na kryjówki płomienie świeczek, ogień kominków lub światła ulicznych lamp.
Te niewidzialne byty posiadają wyjątkowo złośliwe usposobienie przez co dla ludzi, stają się nieznośne w życiu codziennym i chociaż niewiele z nich potrafi w znacznym stopniu ingerować w świat materialny, działania, do których się posuwają, prowadzą niekiedy do większej wagi szkód. Ogniki ograniczają się do tworzenia drobnych iluzji, wydobywania z siebie niezrozumiałych szeptów bądź wcale przyjemnego śmiechu, oraz do zrzucania przedmiotów z mebli. Z obserwacji inkwizytorów można wysnuć wniosek, że celem tych Koszmarów jest utrzymywanie ofiar w stanie ciągłego, umiarkowanego lęku. Preferują swego rodzaju "dokuczanie" niż powodowanie realnego zagrożenia, aczkolwiek bywają przyczyną poważnych w skutkach incydentów.
Za przykład może posłużyć wydarzenie z dnia 15 listopada A.D. 1840. Zacytowana treść to fragment notatek, stanowiących poszlakę w prowadzonym wtedy śledztwie, pochodzi z dziennika Hortensii Barnes – właścicielki kamienicy sąsiadującej z miejscem wypadku. 16 listopada 1840: Nie zdołałam wczoraj napisać ani słowa, a obiecałam sobie czynić to codziennie. Dnia poprzedniego zaprosiłam do siebie Kathy. To moja mała tajemnica, ale wtedy głównym powodem, dla którego nie zniosłabym odmowy z jej strony, było wyduszenie z niej źródła jej problemów. Przez tyle dni nie dowiedziałam się żadnych konkretów z plotek ani od niej samej, więc uczucie to nasiliło się do tego stopnia, że przytłumiło zmartwienie o dobrą sąsiadkę. Zawstydzam się teraz, gdy sobie to uświadamiam. Katastrofa wydarzyła się w czasie naszej popołudniowej herbaty. Kathy zwierzyła mi się, że w jej kamienicy dzieją się dziwne rzeczy. Zapytałam jakie, a ona pokręciła głową i powtórzyła swoje wcześniejsze słowa, że boi się stracić lokatorów, jeśli wyjdzie to na jaw. Naciskałam, a ona przełamała się. Oznajmiła, że w jej domu prawdopodobnie zamieszkał Koszmar. Ciągle coś się psuje, spada. Mimo napraw dach przecieka. Jeden z lokatorów omal nie popełnił samobójstwa, teraz przebywa w ośrodku dla obłąkanych. Mieszkańcy skarżą się na hałasy i szepty, przez które budzą się ze strachem. Myślą, że któryś z sąsiadów lunatykuje i wszystkim przeszkadza, ale się nie przyznaje. Powiedziała, że sama ma koszmary co noc i nie wysypia się, a za dnia boi się, że straci swoje źródło dochodów. Biedaczka, gdyby tylko miała sprawnego męża, który mógłby się wszystkim zająć. Próbowałam ją pocieszyć, jak mogłam, ale gdy zorientowałyśmy się, co dzieje się za oknem, Kathy całkowicie się załamała. Jej kamienica płonęła, zarażając pożarem znajdujące się po obu stronach budynki. Dawno nie widziałam takich zniszczeń. A gdy ogień został opanowany, przybyli inkwizytorzy, których tak się obawiała Kathy. Ona jednak nie zdołała ich już zobaczyć. Nie zdążyłam jej zatrzymać. W rozpaczy wybiegła z mieszkania i zaginęła. Czekam na wieści.
Ogniki są tak powszechnymi Koszmarami, że coraz częściej przypisuje się im najmniejsze szkody, co utrudnia inkwizytorom tropienie ich. Ich istnienie stało się również przyczyną powstania najróżniejszych legend mających niewiele wspólnego z prawdą. Popularne stało się straszenie dzieci porwaniami, gdy nie będą piły mleka oraz przekazywanie porad na wypędzanie ich z domostw. Zmyślne sposoby prostych ludzi zaczynają się od klątw bądź run a kończą się na pseudoczarach powiązanych z pseudoobrzędami. Oczywiście niniejsze działania co najwyżej wywołałyby atak śmiechu u ognika, gdyby był on do takiego zachowania zdolny. Ten rodzaj Koszmarów występuje nie tylko na terenach zamieszkałych przez ludzi. W równym stopniu co miasta, zamieszkują również lasy, ale i tam nie posuwają się do potwornych czynów, jak w zwyczaju mają inne stwory. Na dzikich obszarach zajmują się głównie plątaniem ścieżek, wodzeniem wędrowców na niebezpieczne bagna lub prowadzeniu ich przez lasy dopóty starczy człowiekowi sił, po czym zostawiają go w tym stanie, by radził sobie sam.
Typowe miejsca: Bytują wszędzie, gdzie napotkać można ludzi. Słabe strony: brak potężnych umiejętności, odporność psychiczna ofiary, trzymanie się przez dłuższy czas jednej ofiary lub stałej grupy (np. mieszkańców jednego domu) Status: prawdopodobnie nie do wytępienia
Ze względu na brak danych trudno ocenić, czy jest to jeden Koszmar, czy też kilka mniej lub bardziej do siebie podobnych. Ze względu na pewne cechy wspólne siedmiu odnotowanych ataków postanowiono, dla ułatwienia, za najbardziej prawdopodobną uznać pierwszą opcję. Wszystkie ofiary dusicy znajdowano martwe lub oszalałe, nieodpowiadające na pytania. Wyjątek trafił się zimą 1842. Osobiście przesłuchiwałem mężczyznę po trzydziestce, którego znaleźliśmy pod naszą siedzibą w Wishtown, przemarzniętego, przerażonego i majaczącego, z sińcami i długimi, wąskim ranami na szyi i klatce piersiowej, podobnymi do tych, które znajdowano na ciałach innych ofiar.
Oto pozostałość po tym zdarzeniu, sprawozdanie stenograficzne sporządzone przez grabarza Daytona Middletona, dołączone następnie do Archiwum Przesłuchań: Przesłuchiwany: Czego chcecie? To nie ja, to ona! B.: Jaka ona? Przes.: Panie, gdybyś widział jej ruchy, jej figurę, przysięgam ci, też byś za nią poszedł, by zagadać! Skręciła w rzadko uczęszczaną uliczkę... Była bardzo szybka, nie słyszałem jej kroków, jakby się unosiła w powietrzu... (Ofiara zaczęła głośniej oddychać i zamilkła na dłuższą chwilę.) B.: Jak dokładnie wyglądała? Przes.: No mówiłem, panie, piękna, totalnie w moim typie! Byłem tego pewien, mimo że nie widziałem jej twarzy. Ale potem... Boże, straszne... to było cholernie straszne! Pazury, smród, smród trupa... no i oczy... Nie patrz jej nigdy w oczy! B.: Pazury? (Przesłuchujący wskazał na widoczne rany i zadrapania przesłuchiwanego. Ofiara złapała się za szyję i przejechała po niej paznokciami.) Przes.: Powaliła mnie... To plugastwo na mnie siedziało, słyszysz pan?! Dotykało... dusiło... dotykało! Wyczyścić... muszę się wyczyścić! (Przesłuchiwany podrapał się do krwi, nim Inkwizytorom udało się go unieszkodliwić i wyprowadzić. Mężczyzna zachowywał się agresywnie i rzucał się na wszystkie strony. Nic więcej nie powiedział.)
Wszystkie ataki miały miejsce w miastach lub miasteczkach, a ofiarami byli mężczyźni i kobiety w bardzo różnym wieku, nigdy jednak dusica dotychczas na swój cel nie obrała osób poniżej szesnastego roku życia. Trudno ocenić, czy w bezpośrednim starciu z tym Koszmarem mamy jakieś większe szanse.
Typowe miejsca: miasta, miasteczka Słabe strony: rozsądek ofiary, prawdopodobnie ograniczenie do obszaru i brak większego zainteresowania bardzo młodymi osobami Status: żyje/żyją