IndeksSzukajRejestracjaZaloguj

Share
 

 Rezydencja rodu Noita

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4
AutorWiadomość
Devil
Kryptowiedźma w kitlu
Devil

Liczba postów : 234
Join date : 09/08/2013

Rezydencja rodu Noita - Page 4 Empty
PisanieTemat: Rezydencja rodu Noita   Rezydencja rodu Noita - Page 4 EmptySro Sie 05, 2015 7:29 pm

First topic message reminder :

Wiekowa, choć utrzymywana w dobrym stanie czteropiętrowa rezydencja, łącznie z okalającymi ją ogrodami, zajmuje spory kawałek gruntu w obszarze bogatszej części miasta. Sam budynek można podzielić na dwa skrzydła, w których mieszczą się pokoje oraz część środkową z salą o wysoko położonym suficie, z której można przejść zarówno do obu skrzydeł, na wyżej położone piętra w tej części rezydencji oraz do znajdującego się na tym samym poziomie dużego salonu wręcz sali, która niegdyś bywała na pewno miejscem organizowania spotkań towarzyskich czy bankietów i pomieszczeń dla służby, kuchni, pokojów etc.
Lewe skrzydło rezydencji zostało przeznaczone na potrzeby kliniki, dlatego posiada ono osobne wejście i wjazd na teren posiadłości.


Ostatnio zmieniony przez Devil dnia Sob Lis 17, 2018 9:11 pm, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t120-doktoryna

AutorWiadomość
Czarna Dama
Żniwiarz
Czarna Dama

Liczba postów : 62
Join date : 29/09/2015

Rezydencja rodu Noita - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Rezydencja rodu Noita   Rezydencja rodu Noita - Page 4 EmptySro Gru 23, 2015 7:31 am

Żniwiarz igrał z ogniem, wiedział to doskonale. Mimo to, chciał spełnić swoją zachciankę w postaci poruszenia Białej Kobiety, a jednocześnie nie przesadzić, choć - a wiedziała o tym doskonale - niekiedy trudno wyczuć jej nacisk. Jednocześnie, była odrobinę rozbawiona uwagą na temat mięśni i stosie książek, nawet jej nie komentując. Czarna Dama rzadko wyprowadzała kogokolwiek z błędu - a jeśli Deneve, celniej bądź mniej, układała sobie w głowie historyjkę, tym samym wyręczając ją samą, niech tak będzie.
Czując dotyk dłoni na swojej rannej nodze, od razu ją zatrzymała, zaś tej drugiej wahadło było delikatne, choć nadal istniejące i upierdliwe. Starała skupić się na dotyku, bo każde najdrobniejsze zaciśnięcie palców mocniej świadczyło o emocjach.
Mimo to, nie doczekała się absolutnie niczego, przez co była zawiedziona i podekscytowana jednocześnie. Tym bardziej miała ochotę zrobić  jej jakąś krzywdę.
Przewróciła oczami na zalecenia, wszak drabina była niczym w porównaniu do jej innych aktywności, do których wrócić zamierzała w każdym momencie, gdy tylko zajdzie taka konieczność, wszak była jedynie łowcą czarownic, a gdyby pozbawić ją na dłuższy czas tej czynności, właściwie, czułaby się absolutnie pusto i nikim. Była świadoma tego, że to poniekąd manipulacja samej inkwizycji, ale nie przeszkadzało to samej zainteresowanej, wszak wiedziała, na co się pisze.
Mruknęła na potwierdzenie słów prawdopodobnej czarownicy, w końcu racząc białą czuprynę spojrzeniem. Od razu zainteresowała się układem wszystkich kończyn Deneve i rozejrzała po pomieszczeniu w postaci ostrych przedmiotów, tak w razie czego.
- Poproszę - powiedziała w końcu, gdy ta zaproponowała leki.
Nieznacznie poruszyła ranną kostką, przez co od razu poczuła przeszywający ból. Zacisnęła zęby na zszytej wardze, przez co ta od razu zrobiła się czerwona, aż za bardzo! Bo z pomiędzy szwów, poczuła drobne kropelki krwi, przez co od razu zaprzestała owej czynności. Odetchnęła głęboko, w końcu przestając poruszać nogą, przez co przestała się poruszać już w ogóle, a, jak zauważyła to Biała Kobieta, szło jej to bardzo łatwo.
- Gdy skończy Pani zmieniać opatrunek, będę mogła już wyjść? - zapytała, jednocześnie przekrzywiając głową w bok, z niezdrowym zainteresowaniem patrząc się na sprawne ręce lekarki.
Powrót do góry Go down
Devil
Kryptowiedźma w kitlu
Devil

Liczba postów : 234
Join date : 09/08/2013

Rezydencja rodu Noita - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Rezydencja rodu Noita   Rezydencja rodu Noita - Page 4 EmptySob Gru 26, 2015 4:28 am

Noga bujała się i bujała, ale gdy tylko skupiła się na pracy, przestał ją denerwować wspomniany ruch, przy którym czubki palców lekko, prawie niewyczuwalnie, ocierały się o jej zgiętą w kolanie nogę irytująco i drażniąco. I może taki był zamysł pacjentki... ale do wyprowadzenia Deneve z równowagi potrzeba było czegoś więcej. Byle co nie wywołałoby u niej wzburzenia. Ostatnim razem zadziało się to podczas jednej z egzekucji przeprowadzanej w centrum, kiedy inna czarownica postanowiła załatwić cały plac, byleby tylko odbić swoją kompankę, na której miał zostać wykonany wyrok śmierci. Nieco mniej odległy w czasie był przypadek usiłowania pozbawienia życia jej pacjentki. Wolała nawet nie przypominać sobie tego zdarzenia.
Na szczęście ruch dostrzegalny kątem oka ustał, więc kiedy już odpakowała rulonik materiału, od razu zabrała się do owijania go wokół stopy i kostki poszkodowanej, aby kończynę lekko usztywnić i zabezpieczyć. Ale reszta zależała od jej interesującej pacjentki, czy będzie na siebie uważać i nie dopuści do obciążania chorej nogi, czy też dalej będzie chodzić na eskapady po podejrzanych uliczkach i obcować z podejrzanymi ludźmi.
Nie ruszaj, muszę dobrze wszystko zawiązać – rzekła  momencie poruszenia nogi.
Gdy Deneve skończyła zajmować się nogą Mary, powstała ze swej klęczącej na jedno kolano pozycji, mogącej typowej panience kojarzyć się z chęcią oświadczenia się, a nie zmienienia opatrunku, a później zabrała z podłogi stary, który wyrzuciła następnie do kosza.
I odwróciła się w kierunku siedzącej na łóżku Czarnej Damy. Biała brew powędrowała ku górze.
Już chce mnie pani opuszczać, panno Mary? – zapytała. Przecież Dev nie mogła liczyć na to, że ta złodziejko-nie-złodziejka-bibliotekarka będzie się oszczędzać tak, jak jej to nakazała. Nie wiedziała co prawda, czy te obawy są uzasadnione, ale miała wrażenie, że jak czarnowłosa kobieta ruszy w miasto, to skończą się pozory, a noga tylko na tym ucierpi. Czarownicy jako lekarce zależało na doprowadzeniu pacjentki do pełni sprawności. Mogła być wiedźmą, mogła mieć dosyć niepokojące umiejętności, mogła też otaczać się chłodem, ale obowiązki zawsze pozostaną obowiązkami, a idee ideami.
Zaraz przyniosę leki... – oznajmiła, ale zrobiła krótką przerwę, która nie zwiastowała niczego innego niż zaskakującej informacji. A przynajmniej na to wyglądało, że Mary nie miała pojęcia o pogodzie, skoro nie ruszała się z łóżka i nie odsłaniała zasłon. – Ale z tym wyjściem możesz mieć mały problem. Napadało trochę śniegu. Jest ślisko... i chłodno.
Albinoska wygładziła dłońmi fartuch.
Nie będzie ci za zimno? Nie przyszłaś ubrana na wypadek nagłego mrozu. – Zagryzła lekko wargę, po czym wyszła na chwilę opuściła pomieszczenie. Może nie była zadowolona, że musi ją puścić w takich warunkach? Nie byłoby to nic dziwnego, wiedząc jak podchodzi do swoich obowiązków.
Doktoryny nie było góra minutę lub dwie. Do pomieszczenia wkroczyła z maścią i paroma tabletkami. Ułożyła je na stoliku przy łóżku, po czym wpatrzyła się w pacjentkę.
Wolałabym, abyś nie wywróciła się gdzieś na środku ulicy... To nie jest najodpowiedniejsza pora na spacery, a już na pewno nie z jedną niesprawną nogą. Dobrze się to nie skończy, dlatego w ostateczności, gdyby naprawdę potrzebowała pani wrócić do domu, załatwię transport.
Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t120-doktoryna
Czarna Dama
Żniwiarz
Czarna Dama

Liczba postów : 62
Join date : 29/09/2015

Rezydencja rodu Noita - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Rezydencja rodu Noita   Rezydencja rodu Noita - Page 4 EmptyPon Gru 28, 2015 7:03 pm

W spokoju dała się zaopiekować stopą. Brak reakcji Deneve świadczył o jej chłodzie lub/i jej doświadczeniu z upierdliwymi pacjentami. Natomiast ten nie jęknął żałośnie, nie pociągnął za włosy w geście zwrócenia na siebie uwagi bardziej - począł jedynie obserwować dłoń, która sprawnie owijała bandażem uszkodzoną część ciała.
Obecność Deneve była drażniąca. Naprawdę, z każdym jej cichym oddechem i z każdym przybliżeniem się tego ciała, pragnęła sama się z nim zetknąć i spróbować samej pobawić się w lekarza i pacjenta. Odwracając rolę. Sprawiając, że ta nieskazitelna biel pokryłaby się soczystą czerwienią. Gryźć i lizać jej rany naprzemian, żeby wywołać jakąś silniejszą reakcję.
Mary przesunęła palcami po swojej szyi, wzdłuż tętnicy, przelotnie zerkając w to samo miejsce na drugim ciele. Nie obdarzyła żadną większą reakcją na to - jak mniemała - retoryczne pytanie, bo właściwie, nie dziwne, że złodziejaszek chciał opuścić tę wielką rezydencję jak najszybciej, tym bardziej, że gdzieś tam chodziły te dwa wielkie bydlaki.
Na tę informację o pogodzie, nieomal nie przewróciła oczami. No oczywście, losie, czemuż nie utrudnić mi życia jeszcze bardziej? Napięła mięśnie brzucha i uniosła się na łokciach, w końcu obdarzając Deneve dłuższym spojrzeniem, jakby to ona sama była winna tej kiepskiej pogodzie (i właściwie kto go tam wie, biała, oziębła kobieta mogła mieć na usługach śnieżycę).
Oczywiście, że będzie jej zimno. Mimo to, była gotowa opuścić to miejsce bez wahania. Jak wyszkolony zabójca wiedźm, bądź - jak kto woli - spłoszony złodziejaszek-nie-złodziejaszek.
Gdy ta opuściła pomieszczenie, jakby nie dowierzając, podniosła się i pokonała odległość dzielącą ją i zasłonę, której rąbek zaledwie uchyliła, aby zastać uderzającą, rażącą biel śniegu. Zmarszczyła brwi i nos, nieprzyzwyczajona do nagłego gwałtu na oczy przyzwyczajonych do ciemności.
Prawie zdążyła wrócić do łóżka przed lekarką, ale i teraz została przyłapana na włóczeniu się. Nie robiąc sobie nic z tego, ciężko usiadła na łóżku. Chwilę milczała, szukając odpowiedzi w drugich butach.
- Wolałabym po prostu sobie pójść, a nie narażać panią na potrzebny kłopot - stwierdziła w końcu, wbijając wzrok w oczyska tej wiedźmy-bez-dowodów, co było ewidentnym znakiem, że łatwo nie ustąpi.
No, ale cóż, gdyby Deneve się uparła i zechciała wywieźć gdzieś żniwiarza, ten zawsze mógł wyskoczyć z karocy, pilnując swojego pantofelka.
Powrót do góry Go down
Devil
Kryptowiedźma w kitlu
Devil

Liczba postów : 234
Join date : 09/08/2013

Rezydencja rodu Noita - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Rezydencja rodu Noita   Rezydencja rodu Noita - Page 4 EmptyNie Sty 03, 2016 12:32 am

Jedyną reakcją Deneve na nakrycie Mary na poddawaniu się swej ruchliwości było ciche westchnięcie, jednak nie padło z jej ust żadne pytanie świadczące o chęci dowiedzenia się, gdzie też kobieta w czerni wędrowała. Głupi upór. I weź tu lecz takich ludzi. – skomentowała w myślach, ale postanowiła już przemilczeć nadmierną energiczność pacjentki w takiej sytuacji, w jakiej się znajdowała.
Za to zaczęła się zastanawiać jakim dziwnym, torem podąża logika Czarnej Panny, że swoje pragnienie powrotu do domu (czy gdzie tam umyśliło się jej pójść), mimo warunków niezaprzeczalnie należących do tych trudniejszych dla jednostki z obrażeniami, uzasadniła obawą o stanie się źródłem potencjalnych kłopotów. A wobec nieustępliwego spojrzenia jakie wkrótce napotkała, albinoska odwzajemniła się takim, które zwiastowało twarde obstawanie przy swoim. Nieważne, że zaraz później powiedziała z chłodną uprzejmością:
Zrobisz, jak zechcesz, panno Mary.
W połączeniu z wyrazem szarych oczu nieodwracających się od siedzącej sylwetki z rozrzuconymi włosami o kolorze obsydianu, wypowiedź ta bardziej brzmiała bardziej jak "Uczynisz, co zechcesz... ale na moich warunkach". W tym czasie Doktoryna oparła palce wskazujący i środkowy na niewielkim pudełeczku z paroma tabletkami oraz pojemniku z maścią i powoli przesunęła je po blacie nocnego stolika bliżej krawędzi, w stronę Mary, aby ta miała je na wyciągnięcie ręki.
Naprawdę sądzisz, że pójściem sobie nie sprawisz mi kłopotu? Proszę sobie wyobrazić o ile będę miała więcej pracy, jeśli wrócisz do mnie z kostką w gorszym stanie niż jest teraz albo z jakimś choróbskiem, które złapie pani podczas spacerów w takiej śnieżycy – rzekła, jeszcze chwilę pochylając się lekko nad stolikiem, a potem cofając się i prostując plecy. – Ale jak już wspomniałam, zrobi pani to, co uzna za właściwie... Aczkolwiek, kiedy zechce pani opuścić to miejsce, zorganizuję transport. Pomimo trwającego w mieście festiwalu, nie będzie to trudne. Nie dla mnie.
Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t120-doktoryna
Czarna Dama
Żniwiarz
Czarna Dama

Liczba postów : 62
Join date : 29/09/2015

Rezydencja rodu Noita - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Rezydencja rodu Noita   Rezydencja rodu Noita - Page 4 EmptyCzw Sty 07, 2016 11:57 am

Mary zastanawiała się, jak daleko sięgał profesjonalizm Deneve i jak wielką część zajmowała praca w jej oziębłej emocjonalności. Właściwie, była zjawiskiem całkiem fascynującym - o ekscentrycznej urodzie, nieco innym sposobie bycia i podejrzanym o czarodziejstwo. Pragnęła dowiedzieć się jeszcze więcej, najlepiej od samej albinoski. Miała możliwość szpiegostwa, przecież należała do wielkiej inkwizycji, ludzie śpiewają przez chęć pomocy aniołom lub zwykłego strachu, ale zepsułaby sobie zabawę. O wiele lepiej, usłyszeć coś od samej lekarki. Większa satysfakcja.
Deneve potrafiła być zadziwiająco dominująca na swój taktowny, oziębły sposób. Przez to żniwiarz, który również lubił kontrolować sytuację, miał ochotę być złośliwy i jeszcze bardziej upierdliwy, żeby tylko pokazać, jakiż on nieokiełznany! Była to dziecinna zabawa w kotka i myszkę, którą z żalem Mary porzuci na czas nieokreślony. Miała jeszcze tyle rzeczy do zrobienia, tylu ludzi do sprawdzenia!
- Transport - zadecydowała krótko, jakby wcale nie usłyszała pierwszej wypowiedzi Deneve.
A przecież słuchała uważnie.
- Ma pani może jakieś nakrycie? - zapytała niespodziewanie, nieco pocierając ramiona. - Oddam przy następnym spotkaniu - dodała, leniwie obserwując Deneve spod tych ciemnych rzęs.
Właśnie obiecała czarownicy kolejne spotkanie. Niemal jak randka, pomyślała kpiąco, jednak nie wygłosiła myśli na głos. Właściwie, mogłoby być całkiem ciekawie! Gdyby pominąć fakt, że żniwiarze raczej nie chadzają na randki.
Powrót do góry Go down
Devil
Kryptowiedźma w kitlu
Devil

Liczba postów : 234
Join date : 09/08/2013

Rezydencja rodu Noita - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Rezydencja rodu Noita   Rezydencja rodu Noita - Page 4 EmptyWto Sty 12, 2016 2:12 am

Deneve wiedziała, że tylko w ten jeden sposób uzyska możliwość przyjrzenia się swej pacjentce. Gdyby tamta znalazła i odczytała choćby zdanie z ważnych zapisków albinoski, lekarka nie zastanawiałaby się długo, nie patyczkowała. Postarałaby się o to, aby doprowadzić do takich okoliczności, w których kobieta zginęłaby we wręcz niepodważalnie przypadkowych, nieszczęśliwych okolicznościach. Ale tak drastyczne metody wolała pozostawić dla osób, którym taki los będzie się należał. Mary miała szczęście, że nie została wpisana na listę ludzi do odstrzału, że jeszcze nic nie ujrzała i nie dowiedziała się niczego, co mogłoby Deneve zaszkodzić.
Doktoryna chciała wiedzieć, pragnęła poznać skąd wziął się pomysł na przeszukiwanie rezydencji i kim była ta niby-złodziejka oraz dla kogo działała. I co by nie mówić, taki planowany nadzór nad poczynaniami kobiety w czerni na swój sposób sprawiał jej pewną przyjemność. O, jakże lubiła kontrolę!
Okrycie... oczywiście. – Lekarka uniosła lekko brew, jakby wcześniej była raczej zdania, że zaproszenia z wczorajszej rozmowy stanowiły bardziej dekorację konwersacji i nie wyrażały rzeczywistej chęci na kolejne spotkanie twarzą w twarz. W końcu kto przyłapany na gorącym uczynku, miałby ochotę rozsiadać się na krzesłach z tym, kto go nakrył, żeby zabrać się do wspólnego sączenia herbatki. Może nawet nadal brała pod uwagę taką możliwość.
Jak uważasz – odparła, odnosząc się zarówno do zapewnienia o następnym spotkaniu, jak i do oddawania wierzchniego odzienia. – Pozwól, że ponownie na chwilę cię opuszczę. Załatwię powóz i przyniosę okrycie.
Jak albinoska powiedziała, tak uczyniła. Zorganizowała dorożkę i wróciła z zapinanym na guziki, grafitowym płaszczem, który sięgać będzie Mary znacznie dalej niż w przypadku wyższej Deneve.
Trzymając owo okrycie przewieszone przez przedramię, pomogła wstać pacjentce z łóżka, a potem przytrzymała dłońmi przyniesione odzienie tak, aby ułatwić czarnowłosej kobiecie wsunięcie ramion w rękawy. Późniejsze przeprowadzenie Mary przez budynek zajęło na tyle dużo czasu, że na transport musiały odczekać tylko mniej więcej pięć minut. Na zewnątrz wyszły dopiero wtedy, gdy przez szyby dało się zauważyć zatrzymujący się, zadaszony powóz, którym kobieta w czerni miała bezpiecznie powrócić do siebie.
Gdziekolwiek to było.
I o ile Mary nie postanowi wysiąść gdzieś indziej, Deneve dowie się, gdzie leży jej lokum. Nakazała woźnicy zapamiętanie go.
W takim razie... możliwe, że do zobaczenia, panno Mary – rzuciła na pożegnanie, podprowadzając dziewczynę pod same schodki wozu, a następnie wspomagając ją w wejściu po nich.

~ KONIEC
Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t120-doktoryna
Devil
Kryptowiedźma w kitlu
Devil

Liczba postów : 234
Join date : 09/08/2013

Rezydencja rodu Noita - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Rezydencja rodu Noita   Rezydencja rodu Noita - Page 4 EmptyWto Sie 30, 2016 3:07 am

Pożegnawszy się z Selene oschle acz nadal uprzejmie, zaczekawszy także na to, aż odebrane szpitalowi w siedzibie Inkwizycji pacjentki rozsiądą się na siedzeniach, zamknęła drzwiczki powozu, a następnie trzykrotnie stuknęła w jedną z jego ścianek, by dać znać stangretowi, że może ruszać w dalszą drogę. Mężczyzna zaś nie zwlekał – skłonił konie do ruszenia wilgotną uliczką, na której zalegał rozmemłany śnieg. Nie zaszczyciła inkwizytorki żadnym spojrzeniem, kiedy jej wściekła twarz przemykała w oknach przy wyprzedzaniu.
Podróż nie trwała bardzo długo, towarzyszyło jej jednak dosyć nużące drżenie pojazdu wywołane toczeniem się solidnych kół po uliczkach wyłożonych kocimi łbami. Deneve oczywiście nie czekała, aż ono ustanie – aż dotrą do jej rezydencji, gdzie mieściła się znana dziewczynom (lub nie) klinika. Nie do pomyślenia było posadzić poszkodowaną i pozwalać jej na dalsze wykrwawianie się, a nie dało się przeoczyć, jucha kapała z jej twarzy, jakby zbyt mocno opiła się czerwonym winem, te zaś nie mając już miejsca, z nadmiaru zaczęło się przelewać przez nos. Przynajmniej materiał siedzisk był czarny, wybrany z myślą o przewożeniu tym pojazdem chorych, a w szczególności rannych, więc jeśli już coś zdążyło skapnąć, nie wywoływało w umyśle Deneve aż takiego dyskomfortu, jak niechybnie miałoby to miejsce, gdyby krople były widoczne na jakimś jaśniejszym kolorze.
No dobrze, pokaż się. – Skinęła na siedzącą nastolatkę, że zrobi wstępne oględziny. – Usiądź wygodnie i pochyl się. Tylko, na boga, przestań ryczeć. – Rozumiała, że obecność niezbyt sympatycznego inkwizytora może porządnie nadszarpnąć nerwy, zwłaszcza dziecka, jednak całe szczęście, rudowłosej się pozbyła. (Może jeszcze nie zdążyła spowodować nieodwracalnej skazy psychicznej.) Na razie nie istniały żadnej powody ku temu, aby dalej się niepokoić.
To tylko pogarsza sprawę, dziewczyno. Zapcha ci się nos i wtedy będzie problem – powiedziała, w międzyczasie otwierając walizkę. Założyła rękawiczki i podała krwawiącej materiałową chustkę, aby przyłożyła sobie do nosa. Niedaleko położyła dodatkowe tak, aby znajdowały się pod ręką.
Opowiedz mi, co właściwie się stało. Mogło dojść do poważniejszych uszkodzeń. A jeśli twoja towarzyszka pamięta, to niech opowie za ciebie. To nawet byłoby lepiej, ale chyba nadal słabuje na umyśle. – zerkając na, jak zasłyszała, "Hayden", rzekła, nie tylko chcąc się dowiedzieć, ale pytanie miało również zająć dziewczynę i przekonać, że jedyne nieprzyjemności, które ją czekają, będą ewentualnie wynikać z leczenia.
Mówiłaś, że nic nie pamięta? ...Wracając... Czujesz nudności? Może ból głowy? Albo masz zawroty? – zapytała.
Cóż, nie miała teraz zbyt wielu możliwości działania, w końcu siedziały w podskakującym wozie, dlatego niewskazane było wykonywanie jakichś większych zabiegów. Jednakże nie oznaczało to, że Deneve siedziała bezczynnie. Sięgnęła po swoje wrodzone umiejętności, podejmując się dotarcia do organizmu czarnowłosej, zabiedzonej nastolatki i dokonania "oględzin". Wstępnie też obejrzała okolice twarzy młodej. Dev zdecydowała się też na stopniowe i bardzo powolne ograniczanie krwotoku tak, aby nie wzbudzić podejrzeń. Tak, by wyglądało to na naturalną kolej rzeczy.
Kiedy powóz wjechał już na teren posiadłości Noita, krwotok u zielonkawej dziewczyny nadal trwał, ale kapało z niego tylko odrobinę. W porównaniu z sytuacją sprzed wejścia do pojazdu, stan wydawał się stokrotnie poprawiony.
Zaraz wysiądziemy.
Woźnica już uspakajał tempo koni, a wóz już tak nie podskakiwał na równej drodze.
Dacie radę dojść o własnych siłach? Jesteśmy parę metrów od wejścia – zapytała, po czym poinformowała osobliwe dziewczyny, aby same oceniły, czy ten wysiłek nie będzie stanowił dlań problemu. Inaczej po prostu pośle po pomocnice pracujące w klinice.
Deneve zamknęła walizkę, po czym otworzyła drzwiczki i wyskoczyła na zewnątrz, przytrzymując je i czekając blisko nich, aby ewentualnie pomóc w zejściu na dół.

Timeskip:
Po tym, jak dziewczyny bezpiecznie dotarły do środka kliniki, właściwie się nimi zajęto. Deneve, choć tonęła w robocie, po zbadaniu ich i wydaniu odpowiednich zaleceń personelowi, czasem do nich zaglądała. Dwie odebrane Sel oraz szpitalowi Inkwizycji "klientki" spędziły kilka dni w klinice, dopóki nie wydobrzały i nie uznały za stosowne wybyć w świat.
~ SESJA ZAWIESZONA


Ostatnio zmieniony przez Devil dnia Pon Gru 10, 2018 3:56 pm, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t120-doktoryna
lilcutie
Kieszonkowiec
lilcutie

Liczba postów : 11
Join date : 02/11/2018

Rezydencja rodu Noita - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Rezydencja rodu Noita   Rezydencja rodu Noita - Page 4 EmptyPon Lis 19, 2018 12:35 pm

Był to chyba jeden z najgorszych pomysłów w jej życiu. Jednak miała się o tym dopiero przekonać. Stojąc przed zapierającą dech w piersi posiadłością zastanawiała się jakież to skarby i ciekawostki kryją jej grube mury. Do bogatej części dzielnicy mieszkalnej nie prowadziła ją jednak tylko ciekawość, ale i... głupota, ale to również nie to. Chodziło oczywiście o kradzież, choć wszystko w swoim czasie, wpierw musiała się włamać.
Zauważyła już, że do środka prowadzą dwa wejścia, od nich jednak trzymała się z daleka. Obeszła posiadłość od drugiej strony, by zlokalizować jakikolwiek szczegół, który ułatwi jej drogę do środka. I proszę, podane jak na tacy. Poczuła ładny zapach, od którego aż zaburczało jej w brzuchu. Minęło już trochę czasu od kiedy miała okazję zjeść porządny obiad, więc to pewnie dlatego wyczuła przyjemną woń z tak dużej odległości. W każdym razie okno od kuchni było uchylone, zupełnie jakby ktoś o niej pomyślał. Dziewczę uśmiechnęło się wesoło zarzucając na jasnoróżową czuprynę kaptur. Szła nieśpiesznie w stronę unoszącego się zapachu, z tamtej strony rozpoczęła wspinaczkę po ogrodzeniu, z którego następnie zeskoczyła lekko, będąc już po drugiej stronie. Nie wyprostowała się całkowicie, w końcu nie była tu proszonym gościem. Stąpała ostrożnie, by nie narobić szkód w ogrodzie aż w końcu stanęła pod wysokim budynkiem. Oparła się plecami o ścianę odwiązując od paska linę, która całe szczęście była w stanie wytrzymać ciężar takiego chuchra, dlatego tym nie martwiła się zbytnio, problem leżał w czymś innym. Zerknęła w górę szukając dobrego miejsca, by móc się zaczepić. Rezydencja bez wątpienia miała swój wiek, a źle zaczepiona lina mogła szybko sprowadzić ją na dół, niekoniecznie w całości. Wyjęła z kieszeni monetę i podrzuciła ją. Rytuał zwykle poprawiał jej nastrój, wierzyła, że dzięki niej ma szczęście. Faktycznie na pewno nie miało to znaczenia, czy ją przy sobie ma, ani też czy ją podrzuci przed zrobieniem jakiejś głupoty. Niedługo później moneta znalazła się znów w jej kieszeni, a ona machnęła kilka razy hakiem przywiązanym do liny. Sprawdziła, czy ten dobrze zaczepił się o parapet okna, jednak nie tego, należącego do kuchni. Skoro poczuła dochodzące z niej zapachy to ktoś najpewniej w niej urzędował, więc od razu by ją zauważył. Odetchnęła głęboko i zaczęła się wspinać, w miarę możliwości najszybciej jak tylko umiała. W końcu jej dłoń pojawiła się na parapecie, podciągnęła się i wdrapała na niego zwijając za sobą linę i chowając. Powoli wstała opierając się plecami do ściany i powoli przechodząc stawiając stopę na sąsiednim parapecie. Usłyszała wolne kroki, uderzanie noża o drewnianą deskę. Pochyliła się żeby ukradkiem zajrzeć do środka. Była tam starsza kobieta. Nie zamierzała się nią przejmować, stała odwrócona do niej plecami, postanowiła więc szybko przemknąć obok. Gdy zeszła z okna powoli opuściła nogi na podłogę, przykucnęła i szła powoli przy blacie, na którym nie ujrzała jeszcze gotowego dania, wszystko bulgotało jeszcze w garnkach, bądź było dopiero w fazie szykowania. Zwinęła jednak ładne, słodko pachnące jabłuszko i kontynuowała swój słabo przemyślany plan.
Po wydostaniu się z kuchni minęła kilka pomieszczeń, na które zupełnie nie zwróciła uwagi. Były to zapewne pomieszczenia dla służby, a tam nie miała czego szukać. Przez chwilę przemykała po dużych wnętrzach z ciekawością się rozglądając. Było na czym uwiesić oko. Czyżby właściciel domu dużo polował? Na to wyglądało. Jednak zamiast na trofeach chciała skupić się na drobnych, wartościowych przedmiotach, takich, które przydadzą się później jej dobrej znajomej. Po chwili stanęła nieruchomo pod ścianą. Czy słuch jej nie mylił? To chyba czworonodzy obrońcy rezydencji. Nie wiedziała czy wyczuły obcą osobę, czy jedynie przechodziły gdzieś w pobliżu, w każdym razie nie mogła ryzykować. Szybko weszła do pierwszego lepszego pokoju i zamknęła za sobą drzwi. Zrobiło się jej gorąco. Ale wciąż nie było tak tragicznie. Jej błękitne spojrzenie zbadało pomieszczenie. Najwyraźniej jakieś biuro, albo coś w tym stylu. Złodziejka wstała spod drzwi i ruszyła w stronę biurka. Bezwstydnie przejrzała kilka papierów. Pobieżnie przeczytała kilka z nich, dowiadując się dzięki nich kilku rzeczy. Przede wszystkim w końcu znała profesję, jak się okazało właścicielki domu. Miała wysoką pozycję w mieście i na pewno nie zareaguje potulnie na wieść, że ktoś myszkował po jej domu. Dziwny dreszcz przeszedł po jej kręgosłupie. Natychmiast wcisnęła się pod biurko. Miała złe przeczucia.
Powrót do góry Go down
Devil
Kryptowiedźma w kitlu
Devil

Liczba postów : 234
Join date : 09/08/2013

Rezydencja rodu Noita - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Rezydencja rodu Noita   Rezydencja rodu Noita - Page 4 EmptyPon Gru 10, 2018 8:13 pm

Kolejny pracowity dzień w życiu Deneve trwał – czy kiedykolwiek zdarzały się te bardziej leniwe, to już zupełnie inna sprawa – i w tamtym czasie, kiedy w jej rezydencji rozgrywało się ciche, niepostrzeżone przez nikogo włamanie, ona przebywała w innej części rezydencji, tej przeznaczonej dla pacjentów, gdzie od rana przyjmowała ludzi z różnymi dolegliwościami.
Ale za to psy jeszcze nie zostały wypuszczone na ogrody i szwendały się luzem po domu. Nikt im nie przeszkadzał, chociaż one czasem komuś nieumyślnie uprzykrzyły życie, przykładowo znajdując sobie miejsce na dopiero co złożonej w kostkę pościeli gdzieś w jakimś pokoju albo co chwila biegając w jedną i drugą stronę, utrudniając służbie poruszanie się po korytarzach. Ostatecznie jednak nie broiły szczególnie mocno, a jedynie dokazywały. Etap rozrywania poduszek czy innych elementów wyposażenia miały dawno za sobą i zostały oduczone takich niecnych zachowań.
Gdy w czasie swoich harców wyczuły obcą woń, oczywiście powędrowały jej tropem. Zapach nie przypominał żadnego dzikiego zwierza, na którego miały okazję polować ze swoją właścicielką, toteż mniej były podniecone, a stały się znacznie bardziej czujne, gotowe narobić hałasu. W krótkim czasie duże, szare psiska zeszły na właściwe piętro i korytarz, a potem dopadły drzwi, które zamknęły się w ostatnim momencie, zanim udało się im wsadzić w nie swoje nosy i pchnąć dalej. Zaczęły szorować łapami podłogę pod wąską szczeliną zablokowanego wejścia do pomieszczenia, napierać łapami na nieruchomą powierzchnię skomląc ze zirytowania oraz kręcić się w pobliżu i poszczekiwać. Los jednak sprawił, że ich usilne starania zostały źle zinterpretowane, a przy tym zwierzęta padły ofiarą osoby o wątpliwie dobrych intencjach.
Na tym samym korytarzu pojawił się całkiem młody mężczyzna, ubrany jak na wyższą klasę przystało. Wyszedł zapewne z jednego z pokoi. Był gościem, nie mieszkał tutaj, choć należał do rodziny. Wyglądało na to, że zamierzał gdzieś wybyć, ale szybciej wywabiły go psie odgłosy. Jego koszula była jeszcze niedopięta, a przez kołnierzyk tylko przerzucona była ozdobna wstęga.
Hej! Lester! Weźże wypuść te psy, bo biegają mi pod pokojem. Spokoju nie można mieć! – zawołał kamerdynera. Coby nie mówić, nadarzyła się idealna okazja, czemu by więc odrobinę nie pomyszkować...
Oczywiście! To właśnie ta pora. – powiedział drugi mężczyzna, który właśnie wchodził schodami z dołu, żeby sprawdzić, co się dzieje wyżej. Dlaczego psy są tak niespokojne. – Florian, Xena, do nogi. Idziemy!
Psy chwilę zwlekały, wszak nikt ich nie zrozumiał.
No już, już. Wybiegacie się na dworze – powiedział, schodząc już po schodach. Wydał jeszcze raz komendę, a psy poszły razem z nim. Tymczasem mężczyzna pozostał na górze i zbliżył się do drzwi do biura swojej młodszej krewnej i gdy upewnił się, że kamerdyner nic już nie usłyszy, wszedł do środka. Nie zauważył siedzącej pod biurkiem dziewczyny, właściwie to nawet nie wiedział czego szuka, liczył na jakieś cenne znalezisko przypadkiem pozostawione przez Dev. Może jakiś ważny list czy zamówienie, dokumenty albo spis składników na leki z rodzinnych receptur, ciągle przecież będących tajemnicą z pokolenia na pokolenie, a najlepiej to coś, co pomogłoby się pozbyć problemu istnienia głowy rodu. Jego ojciec co chwilę o tym mówił, że najlepiej jakby nigdy nie wróciła... Ale nigdy nie udało się nic interesującego znaleźć. Jędza wszystko porządnie chowa... (pomyślał, a może nawet mruknął pod nosem), także i tym razem, przy jego poszukiwaniach, nic z tego nie wyszło, choć przetrząsnął ostrożnie szafki i szuflady, tak żeby nie pozostawić większych śladów. Ba! Zajrzał nawet za obraz, ale w końcu stwierdził, że to bezsensu, bo natrafił na pustą ścianę i poczuł się jak głupek. „Na pewno nie trzyma takich rzeczy w biurze na wyciągnięcie ręki. To zbyt oczywiste.” – powiedział w duchu, patrząc w obraz.
Pomyślał właśnie o opuszczeniu pomieszczenia, kiedy drzwi nagle znów się otworzyły, a do pokoju weszła Deneve we własnej osobie z plikiem papierów przewiązanych sznurkiem i teczką. Kobieta spojrzała się na starszego kuzyna, który od razu poczuł, jakby smagnięto go lodowym biczem. Jasnoszare spojrzenie albinoski nie miało litości.
Mogę wiedzieć co tutaj robisz? – zapytała, podchodząc do biurka i głośno odłożyła gruby plik papierów i teczkę. Zastała mężczyznę przyglądającego się obrazowi, ale coś jej się wydawało, że nie było to tak niewinne zwiedzanie.
Zastanawiałam się kiedy przyjdziesz. Miałeś mnie zmienić... jakiś kwadrans temu. – powiedziała, zerkając na zegarek. – Ale jak widzę wolisz marnotrawić czas, nie wiedzieć czemu, w moim własnym biurze. A skoro tak, może powinieneś więcej tutaj nie przyjeżdżać. Lenić się możesz przy ojcu, tutaj jest dużo pracy.
To była doprawdy dziwna sytuacja. Albinoska była młodsza, a zwracała się do swojego kuzyna jak do uczniaka, który nie stawił się na praktyki.
Doprawdy? Aż tyle minęło? – Mężczyźnie nie podobało się zwierzchnictwo kuzynki. „Co za wyniosła despotka!” i jeszcze obraziła jego ojca! Nie przyszło mu jednak na myśl, że jej oschłe zachowanie jest wywołane wieloletnimi sporami z rodziną, w których on nie brał udziału. Ale zachował spokój i uniósł brwi w zdziwieniu. – Przepraszam najmocniej, musiałem zbyt długo zagapić się w te obrazy. Intrygujące. Ale powinienem już iść, w końcu obowiązki czekają.
Krewny się zmył, a Deneve westchnęła ciężko. Nikomu nie można ufać. Lekarka była przygotowana na odnalezienie poszlak wskazujących na grzebanie po szafkach, wiedziała o tym od samego początku. Idiotyczne wymówki nie były w stanie zamydlić jej oczu.
Usiadła w fotelu przed biurkiem, ale jakby chcąc chwilę odpocząć przed papierkową robotą, wyciągnęła nogi i... na coś natrafiła podeszwą eleganckiego buta. W żadnym razie nie była to twarda, drewniana powierzchnia mebla... tylko człowiek.
Albinoska cofnęła natychmiast nogi. Nie, zmęczone oczy wcale nie płatały jej figla. Pod biurkiem siedziało skulone dziewczę. Oparła rękę na gałce laski, jakby gotowa do wstania z siedziska.
Yhm... Kim jesteś??? Co tutaj robisz? – zapytała, opanowując szok.
Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t120-doktoryna
lilcutie
Kieszonkowiec
lilcutie

Liczba postów : 11
Join date : 02/11/2018

Rezydencja rodu Noita - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Rezydencja rodu Noita   Rezydencja rodu Noita - Page 4 EmptyWto Maj 07, 2019 9:17 am

Westchnęła głośno rozżalając się nad swoją głupotą. Jeszcze przez chwilę słyszała psy, próbujące dostać się do środka. Wiedziała, że ktoś tu za nimi wejdzie, jak nic. Przytrzymała w kieszeni szczęśliwą monetę i zacisnęła mocno powieki czekając na cud... i stało się, bo właśnie w tym momencie wypuszczono je z domu. Słyszała głosy rozchodzące się po posiadłości. Było dość tłoczno, chyba pora wiać.
Wychyliła się spod biurka, chcąc jak najprędzej opuścić kryjówkę korzystając z tego, że małe zamieszanie ustało, ale już po chwili odruchowo pod nie wróciła słysząc jak drzwi powoli się uchylają. Szeroko otworzyła oczy wodząc wzrokiem za męskim obuwiem. Wolnym krokiem przemierzał pokój, zupełnie jakby poszukując czegoś... właśnie, czegoś, na pewno nie jej. Uspokoiła się i zerknęła za nim. Podniósł obraz, zupełnie jakby oczekiwał skrytki. Uniosła brew, uśmiechając się lekko rozbawiona jego zachowaniem. Przysłuchiwała się wcześniej jego mamrotaniu, jednak nie dowiedziała się niczego, ponad to, co już wie. W końcu to nie jego biuro, zwyczajnie w świecie myszkował. Szmer przechodzącej po dokumentach dłoni tylko to potwierdzał. Przez chwilę nawet zirytowała ją ta obecność, zupełnie jakby biuro było jej własne, a w gruncie rzeczy również była nieproszonym gościem naruszającym prywatną przestrzeń Deneve, więc gdy weszła sparaliżowało ją. Grzechem byłoby jednak niepodsłuchanie rozmowy, którą przeprowadzała ze szperaczem. Spięcie między nimi tylko potęgowało ciekawość włamywaczki. Co więcej musiała przyznać, że poczuła się przez chwilę jak w domu. Intrygi, słowa nieprzeznaczone dla jej uszu. Zwykła rozmowa, pod którą skrywało się coś głębszego. Jak to w każdej zamożnej rodzinie.
Gdy rozmowa się urwała miała nadzieję, że obaj wyjdą, by mogła szybko się ulotnić, jednak tym razem... o dziwo nie miała szczęścia. Czując szturchający ją but zamarła z przerażeniem wgapiając się w jego właścicielkę. Wymiana spojrzeń trwała stanowczo za długo.
-Och... ja... - Na szybko zaczęła szukać wymówki. Choć kobieta z pewnością nie wyglądała na naiwną, więc zwyczajnie starała się rozluźnić i tak już napiętą atmosferę. Czy tylko jej się zadawało, czy w pobliżu miasta widziała cyrk...? Zaczęła swoje wykręty z iście teatralnym głosem. - Próby prawie zawsze się tak dla mnie kończą... mam zniknąć na koniec przedstawienia, a tu bam! Pojawiam się pod obcym stołem. A gdyby tego było mało z jabłkiem, które leżało w kuchni... - Pokręciła głową, dobitnie pokazując, że cała ta sytuacja jest niedorzeczna. Przetarła rękawem jabłuszko, które pięknie zabłyszczało, po czym odłożyła je na kolana zszokowanej albinoski. - Proszę. To chyba ciężki dzień, prawda? Nie... wydaje mi się, że nie tylko ten dzień - Powiedziała spoglądając na jej podkrążone oczy, znowu pokręciła głową. - Szperacz znalazł sobie kiepski moment, na grzebanie w gabinecie. -Tak właśnie zamierzała nazywać jej kuzyna, co zaskakujące w ogóle nie czując odpowiedzialności za swoje nieprzyzwoite czyny, między innymi włamanie do czyjegoś domu. - Przepraszam, że zaniepokoiłam. Muszę już iść, rodzina pewnie będzie się niepokoić. - W gruncie rzeczy znowu skłamała. Nie miała nikogo kto mógłby na nią czekać. Choć z początku ten uroczy, chcący przełamać lody uśmiech był jak promyczek w tunelu, powoli bladł widząc sople lodu w oczach kobiety. Z pewnością nie była osobą, z której można było robić sobie żarty, z kolei różowowłosa nie było osobą zbyt poważną i rozsądną.
Powrót do góry Go down
Devil
Kryptowiedźma w kitlu
Devil

Liczba postów : 234
Join date : 09/08/2013

Rezydencja rodu Noita - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Rezydencja rodu Noita   Rezydencja rodu Noita - Page 4 EmptyPią Sty 24, 2020 12:50 am

„No dobrze”... trzeba to sobie ułożyć – skoro nie miała do czynienia z wytworem umysłu, któremu brakowało snu, to w takim razie z czym? Zmrużyła nieznacznie powieki, uważnie przyglądając się dziewczynie o różowych włosach. Twarz Deneve, o ile wcześniej wyrażała zdziwienie, to w tej chwili ewidentnie wskazywała na oczekiwanie na jakieś wyjaśnienia ze strony drugiego odkrytego intruza.
– Podobnie jak ty – odrzekła na słowa o kiepskim momencie.
Kobieta odłożyła jabłko na biurko po czym wstała, tym samym umożliwiając dziewczynie komfortowe wygramolenie się spod mebla bez naruszania czyjejkolwiek przestrzeni osobistej. Poczekała, aż pod biurkiem, jak przystało, będzie pusto i wtedy przysiadła na blacie.
– Na pewno zdajesz sobie sprawę, że twoja wersja wydarzeń nie brzmi zbyt przekonująco. – Nawet mimo świata, w którym przyszło im żyć. Dev powiedziała wprost, że jej nie wierzy. Różowa mogła postarać się wymyślić coś bardziej prawdopodobnego. Schadzka z również widzianym w pokoju kuzynem lub coś w tym stylu. Przynajmniej zyskałaby trochę czasu potrzebnego do przesłuchania drugiej osoby.
Nadal jednak pozostawałaby kwestia brzmiąca „dlaczego ten pokój”. Lekarka uniosła lekko swoją laskę i uchwyciwszy ją nieco niżej, zdobioną gałką dotknęła klatki piersiowej intruzki. Nie wykonała jakiegoś mocnego pchnięcia, pozwoliła sobie na ledwie nieco większy nacisk, który miał skłonić dziewczynę, by opadła na fotel, który sama niedawno zajmowała.
– Siadaj – rzuciła.
Albinoska domyślała się, że różowowłosa nie będzie w stanie przeteleportować się na jej oczach, bo zapewne już dawno do tego by doszło. Prawdę mówiąc szkoda... szkoda, że ów wymysł był jedynie wymysłem. Może przydałoby się, żeby wzięła ze sobą jej krewniaka, tak na parę godzin, kiedy ten nie zajmuje się wyręczaniem jej, a ma czas szwendać się po cudzych pokojach.
Przyglądając się dziewczynie, lekarka skrzyżowała ramiona na piersi. Mogła zwyczajnie zawiadomić odpowiednie służby o włamaniu; zawołać kogoś, żeby dziewczynę przypilnował i zrobić to osobiście lub zlecić to komuś, samej zaś mając ją na oku do czasu przyjazdu stróży prawa. O ile byłoby to łatwiejsze!
– Odpowiesz mi na kilka pytań. Szczerze – podkreśliła. – A potem zastanowię się, co z tobą zrobić.
Po chwili Deneve została zmuszona, aby ponownie wyciągnąć laskę przed siebie.
– Nigdzie nie idziesz – powiedziała i cofnęła przedmiot. Po czym wzruszyła ramionami. – Chyba że chcesz... Co mi tam. Ale słyszysz te psy? Na zewnątrz? Gwarantuję, że biegają szybciej niż ty, dlatego powinnaś rozważyć tę kwestię, że każde inne rozwiązanie będzie dla ciebie przyjemniejsze. Więc?
Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t120-doktoryna
Devil
Kryptowiedźma w kitlu
Devil

Liczba postów : 234
Join date : 09/08/2013

Rezydencja rodu Noita - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Rezydencja rodu Noita   Rezydencja rodu Noita - Page 4 EmptySob Paź 09, 2021 3:08 am

Wkrótce wylądowali pod rezydencją… I ostatecznie Deneve rozwiązała to tak, że wyszła i zwoła zebranie swoich pracowników – był środek dnia, więc lepiej nie ryzykować, że ktoś zobaczy coś podejrzanego, a zaufany stangret wraz z kamerdynerem w tym czasie przetransportowali "chorych" przez klinikę. Skoro reszta personelu nie wiedziała jeszcze o nowych pacjentach, Deneve zaraz potem udała się prędko do sali operacyjnej, gdzie znajdowało się drugie ukryte przejście do laboratorium, o którym wiedziała już tylko ona i to tam doszło do próby ratowania życia eksperymentem. Ostrza skalpeli i magiczne zdolności poszły w ruch w tajemnej naukowej świątyni lekarki.

Pomieszczenie skąpane w mroku oświetlała jedynie świeca postawiona na szafce w pobliżu łóżka, nadając sterylnemu pomieszczeniu nieco ciepła. Laboratorium znajdowało się w podziemnych partiach budynku, na co wskazywał brak okien. Było więc to obecnie jedyne źródło światła. Cisza, nic, tylko kompletna cisza.
W końcu drzwi do pomieszczenia otworzyły się. W mroku stanęła wysoka postać, słabo widoczna.
Ale ile czasu minęło? Tego pacjent wiedzieć nie mógł, a nawet nie był w stanie ocenić pory dnia.
Deneve zajrzała do pokoiku rutynowo, jak każdego dnia odkąd inkwizytor trafił w jej ręce, czyli prawie tydzień. Dopiero teraz zastała go wybudzonego.
– Proszę nie krzyczeć, spokojnie.
"Spokojnie, nikt cię tu nie usłyszy" można by rzec. Ale zbieranie sił na donośne wołanie mogło nadwyrężyć organizm. Zszyta klatka piersiowa to nie przelewki.
– Te pasy chronią cię przed sobą samym. Gwałtowne ruchy mogą zaszkodzić na szwy. – powiedziała.
– Nie mogłam pozwolić, aby cud medycyny zmarnował się przez jakieś głupstwo.
Doktorka zbliżyła się do łóżka. Sprawdziła temperaturę, wymieniła kroplówkę. Zdawało się, że lekami i swoimi wiedźmimi umiejętnościami zdołała uspokoić nieco reakcje organizmu na wcześniejszą truciznę, a potem operację i transplantację.

Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t120-doktoryna
Brendan Flamel
Mistrz Żniwiarzy
Brendan Flamel

Liczba postów : 216
Join date : 17/03/2017

Rezydencja rodu Noita - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Rezydencja rodu Noita   Rezydencja rodu Noita - Page 4 EmptySob Paź 09, 2021 8:02 am

Po raz kolejny ból ustąpił, a świadomość powoli wracała do blondyna. Jak długo to trwało? Sam nie miał zielonego pojęcia, lecz w końcu w pomieszczeniu pojawił się ktoś kto mógł uchylić chociaż rąbka tajemnicy co tak naprawdę tutaj się dzieje.
- Cud medycyny? - Zapytał blondyn już pomijając fakt pasów oraz szwów. Co prawda informacja tego typu raczej nie uspokoiła by nikogo w podobnym stanie, lecz inkwizytor przestał się szarpać i zniżył ton głosu do normalnego. Bądź co bądź pewne urywki z wydarzeń pod Wisielczym drzewem wróciły do niego i zdał sobie sprawę, że ktoś uratował mu życie, bo pozostawienie go na pastwe losu nie wróżyło mu świetlanej przyszłości.
- Kim jesteś? - Zapytał już całkiem spokojny. Ciężko mu było zidentyfikować swojego rozmówcę, utrudniał to szum w głowie, ból i oczywiście panujący w pomieszczeniu lekki półmrok. Brendan na pewno rozmawiał z kobietą, o czym świadczyła jej barwa głosu, ale to tyle co tak naprawdę na tą chwilę mógł stwierdzić. Nie był nawet pewny czy owa postać była tą, która go uratowała.
[color=blue]- Pewnie zdajesz sobie sprawę z tego kim jestem, ale nawet w takiej chwili konwenanse do czegoś zobowiązują. Nazywam się Brendan Flamel i jestem Mistrzem Żniwiarzy. Wybacz, że nie ukłonię się, lecz w owej sytuacji jest to dosyć problematyczne. Dziękuję za uratowanie życia, Inkwizycja ci tego nie zapomni -[color] Powiedział chcąc pokazać swoje pozytywne nastawienie do swojego rozmówcy. Teraz tylko czekał na to jakie informacje zostaną mu przekazane.
Powrót do góry Go down
http://hentaisland.forumpolish.com/t634-belladona#9360
Devil
Kryptowiedźma w kitlu
Devil

Liczba postów : 234
Join date : 09/08/2013

Rezydencja rodu Noita - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Rezydencja rodu Noita   Rezydencja rodu Noita - Page 4 EmptyPią Cze 10, 2022 7:32 pm

Doglądając swojego pacjenta, zerknęła w pewnym momemcie na jego twarz. Na pewno pamiętał, a przynajmniej czuł w jakim jest stanie. Cóż innego mogłoby to być dla kogoś, kto spotkał się ze śmiercią w cztery oczy, po czym pomachał jej ręką na dowidzenia, jeśli nie wspomniany cud?
– Gdybym nie przejeżdżała nieopodal, z pewnością już rozdziobywałyby cię kruki i wrony – stwierdziła.
Miał szczęście (lub wręcz przeciwnie – bo to kwestia dyskusyjna) stać się jej laboratoryjnym szczurkiem, na którym zaeksperymentowała ze swoimi mocami, aby ponownie zbadać ich zakres i sprawdzić czy za dotychczas poznaną granicą znajduje się coś jeszcze. Tak niezwykłe okoliczności nie zdarzały się zbyt często. Grzech byłoby nie skorzystać – pomyślała.
– Marny ze mnie byłby pożytek w czasie starcia, dlatego interweniowałam dopiero na koniec.
No może po prawdzie nie byłaby tak bezużyteczna, jak to zakomunikowała, jednak inkwizytor nie musiał o tym wiedzieć i widzieć kogokolwiek więcej w Deneve niż lekarza, który był przypadkowym świadkiem zdarzenia.
– Doktor Deneve Noita"największa konkurencja waszego szpitala". To ostatnie jednak nie padło z jej ust. – Jesteś w mojej klinice – poinformowała.
– Wybacz za to słabe oświetlenie, nie umieściłam cię w ogólnodostępnej sali. Uznałam, że będzie to delikatnej natury sprawa, a osłabiony inkwizytor mógłby być bardzo łatwym celem. Przy okazji otaczający go inni pacjenci również. – "Poza tym nie było i w sumie... nie jest... wiadome, ile przeżyjesz“ tę myśl pozostawiła jednak dla siebie. Gdy zaś jej "szczurek" przedstawił się, Deneve postanowiła nieco rozjaśnić mu sytuację. – Nie wiem, czy cokolwiek pamięta pan z tego, co się stało, panie Flamel, ale byłeś poważnie ranny oraz potraktowany trucizną. Przeszedłeś poważny zabieg... Choć zapewne to odczuwasz... Dlatego zalecam oszczędzać siły i dopóki z raną nie będzie lepiej nie wykonywać zbędnych ruchów. Póki co, po prostu odpoczywać.
To rzekłszy, zabrała się za odpinanie pasów, które utrzymywały w miejscu ciało Brendana, chroniąc zarówno przed gwałtownymi ruchami mogącymi zagrozić jego życiu, jak i potencjalnymi próbami myszkowania po pomieszczeniu.
Lekarka odeszła nieco od miejsca spoczynku inkwizytora. Sprawdziła palcami szklaną misę. Wygotowana woda zdążyła się wychłodzić do akceptowalnej temperatury. Poszła więc umyć ręce.
– Zmienię ci opatrunek – powiedziała, zabierając się do tego, gdy tylko skończyła poprzednią czynność. Pozbyła się starych bandaży, a potem wróciła w pobliże misy zanużając w niej kawałek czystej tkaniny, aby następnie nią przemyć rany inkwizytora, których regenerację codziennie delikatnie wspomagała swoją mocą. Skupiała się jednak na tej na klatce piersiowej, powstałej po nacięciu i transplantacji organów. W każdej chwili organizm mógł nowe płuca odrzucić, szczególnie gdy naturalna odporność wróci. Z tym wspomaganiem regeneracji musiała jednak szczególnie uważać, by jej niecodzienny gość nie poznał się, że dzieje się coś podejrzanego. Gdyby za szybko doszedł do siebie, byłoby to w sposób oczywisty nienaturalne.
Deneve na ogół nie zajmowała się bezpośrednią opieką, powierzając te zadania swoim podwładnym. Jednak ze względu na okoliczności i potajemne przetransportowanie niecodziennej zdobyczy, sama musiała zadbać o całą otoczkę procesu zdrowienia.
Gdy skończyła, zabezpieczyła rany świeżym opatrunkiem, po czym ręcznikiem zamoczonym w chłodnej, świeżej wodzie, otarła czoło swojego podopiecznego.




Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t120-doktoryna
Merveille
Handlująca półprawdami
Merveille

Liczba postów : 125
Join date : 02/11/2018

Rezydencja rodu Noita - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Rezydencja rodu Noita   Rezydencja rodu Noita - Page 4 EmptyPon Lip 17, 2023 2:36 pm

Wracają wspomnienia.
Merveille jechała na tyłach pustej karety rodu Noita. Nogi oparte tam, gdzie akurat mogła, ręce trzymające mocno, sylwetka odchylona do tyłu, balansująca na zakrętach.
Często chwytała się przejeżdżających powozów jako dziecko, czy to dla zabawy, czy by przed kimś uciec, czy by po prostu przyśpieszyć sobie podróż. Teraz zrobiła to spontanicznie – cóż, częściowo. Gdy ujrzała karetę rodu Noita, służącą do przewożenia pacjentów, uznała, że może i mogłaby zapytać stangreta o podwózkę, ale gdzie w tym zabawa? No i wątpiła, że ten ją pamiętał. O ile Deneve była pierwszą znajomą twarzą spotkaną w Wishtown, od tamtego czasu nie miały raczej okazji do dłuższej rozmowy. Teraz jednak Merveille okazję sama musiała stworzyć – od kilku tygodni zbierała kawałki układanki. Układanki, która powinna doktorzynę zainteresować. Sama z kolei miała też własną, do której z kolei brakowało jej pomocy dziedziczki Noitów.
Niektórzy przechodnie się zatrzymywali, ręce wskazywały ją palcami. Posyłała im uśmiech.
Ręce zaczęły jej cierpnąć, gdy ujrzała ogród, a dalej – rezydencję. Nie dane jej było jednak mieć podwózkę aż pod same drzwi. Ktoś krzyknął, a kareta się zatrzymała.
- Złaź stamtąd, chłopaczyno!
Zeskoczyła z gracją kogoś, kto robił to wiele razy i otrzepała dłonie. Nim ktoś ją pogonił albo pogroził wezwaniem policji czy innej Inkwizycji, popatrzyła na służącego i, z szerokim uśmiechem, oświadczyła:
- Merveille Ambler. Wiem, że to nazwisko może nic panu nie mówić, ale zapewniam, że szanownej pannie Noicie powinno. Proszę jej przekazać, że nie zmarnuję jej czasu.
Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t585-merveille-ambler
Devil
Kryptowiedźma w kitlu
Devil

Liczba postów : 234
Join date : 09/08/2013

Rezydencja rodu Noita - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Rezydencja rodu Noita   Rezydencja rodu Noita - Page 4 EmptyNie Lip 30, 2023 9:56 pm

– Jeśli coś uszkodziłeś, porachuję ci kości! Zobaczysz! – zawołał woźnica. Ostatecznie jednak machnął ręką na młodocianego urwisa.
– ...A zresztą!
Nie za to mu płacono, żeby się użerać z cwaniaczkami. Miał swoją pracę do wykonania i to wielce pilną, wobec której zwlekanie było wysoce niewskazane. Z dwojga złego większe konsekwencje czekały go w przypadku zaniedbania niż puszczenia łobuza wolno. Doktor Deneve szczególnie nie lubiła zaniedbań w pełnieniu obowiązków.
Szybko dopadł do drzwiczek powozu, otworzył i pomógł innemu jegomościowi, który siedział we wnętrzu, przetransportować chorego do kliniki, gdzie już inni mieli odpowiednio się nim zająć.
Chłopaczynę zostawiono nie tyle co w spokoju, ale samego jak palec ze swoim rzekomym sprawunkiem, nawet nie biorąc pod uwagę, że młodzieniec to w rzeczywistości dziewczyna i że jej interes wcale nie był słabą próbą obrony przed konsekwencjami, a najprawdziwszą prawdą.
Jeśli panna Ambler postanowiła pójść śladem pracowników sądząc, że doktorka najpewniej znajduje się właśnie tam, z pewnością dopytywano się czy jest umówiona na jakąś wizytę i o której godzinie albo czy może przyszła właśnie po to, aby się umówić.
Natomiast sama albinoska akurat, jak się okazało, w tamtej chwili nie przyjmowała. Merveille została zmuszona do nie wiadomo ile mającego potrwać oczekiwania, aż Deneve w końcu przyjdzie i w ogóle dowie się, że ma gościa.
Jeśli natomiast postanowiła się pokręcić pod posiadłością przynajmniej jeszcze przez chwilę, to wtedy przyuważyła ją któraś z pokojówek, dbających o porządki, która o swoim odkryciu poinformowała Lestera, kamerdynera posiadłości.
Wtedy starszy mężczyzna udał się w stronę drzwi porozmawiać z niespodziewanym gościem, z zamiarem powitania go i pokierowania do części budynku, w którym znajdowała się lecznica, jeśli się zgubił.
Niemniej do spotkania tak czy inaczej doszło prędzej lub później albo w gabinecie, do którego Deneve wróciła i w którym przyjęła Merveille, albo bezpośrednio w rezydencji, z nieco większym zaskoczeniem, gdyż wychodziła właśnie ze swojego sekretnego laboratorium, gdy Lester prowadził Merv przez posiadłość.
Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t120-doktoryna
Sponsored content




Rezydencja rodu Noita - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Rezydencja rodu Noita   Rezydencja rodu Noita - Page 4 Empty

Powrót do góry Go down
 
Rezydencja rodu Noita
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 4 z 4Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Wishtown :: Wishtown :: Dzielnice mieszkalne-
Skocz do: