|
|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Rosaline Różyczka
Liczba postów : 93 Join date : 25/01/2014
| Temat: Zakład krawiecki Wto Lis 24, 2015 8:19 pm | |
| First topic message reminder :Nie zajmuje on dużo miejsca. Niewiele większy od przeciętnego zakładu rzemieślniczego, przykuwa uwagę barwnymi strojami, które kuszą wzrok przechodniów i zapachem świeżych kwiatów, których zawsze jest pełno w środku. Pnące się, krzaczaste czy łodyżkowate - nie ma to znaczenia. Wypełniają każdą szczelinkę, każdą wolną przestrzeń, każdą powierzchnię. Ileż tu było zdumionych kawalerów, gdy zamiast z cenami kwiatów, zapoznali się z kosztorysem nowych kreacji dla swoich wybranek! W centrum zakładu znajduje się podest, otoczony licznymi lustrami podest. To na nim przymierzane są suknie i dokonywane przymiarki. Także tutaj Rose dokonuje szybkich poprawek, jak na przykład doszycie lub odprucie koronki, poprawienie drobnych dodatków czy przyszycie żabotu lub falban. Za wysoką komodą, za którą tylko na pozór jest ściana, znajdują się drzwi prowadzące do serca zakładu. Matka dziewczyny złośliwie nazywała ją halą produkcyjną. Skąd to określenie znała - dziewczyna już nie wie. Fakt faktem, to tu znajdują się bele materiałów, ukończone lub też nie suknie, zestawy igieł, nożyc i nici, a także inne rzeczy, jak nic niezbędne krawcowej do pracy. Kolejny męczący dzień. Chociaż ten dzionek tak ładnie się zapowiadał, niech to by kózka różkami bodnie! Najpierw przyszła jakaś paniusia, której pomyliły się dni odbioru zamówionej sukni. Dziewczyna grzecznie tłumaczyła jej, że przecież umawiała się, owszem, na wtorek, ale nie ten, ale jeszcze następny. I dopóki na scenę chwiejnym krokiem, sugerującym, niesłusznie - o dziwo, zbyt częste zaglądanie do kieliszka, nie wkroczył ojciec Rosaline, z pewnością indycząca się dama przeszłaby do rękoczynów. Ze starcia dwóch temperamentnych osobników nie mogło wyniknąć nic dobrego - kobieta wyszła, krzycząc masę paskudnych, niewłaściwych damie wyrazów w stronę majstra i jego córki. Niestety, ojciec Rosie był równie zdenerwowany zaistniałą sytuacją i umówioną na przymiarkę damę, ukłuł igłą solidnie w siedzenie. Kobieta słusznie obiła go elegancką parasolką i nie płacąc, wyszła z zadartym do góry nosem. Rose wcale nie miała jej tego za złe. Jedynie jej ojciec miał czelność wyjść i krzykiem oznajmić, co o niej myśli. Dlatego też z radością przyjęła wiadomość, że może sobie odpocząć. Ojciec chyłkiem wrócił do serca zakładu, a dziewczę wyjęło z komódki bogato ilustrowany zielnik i jakby od niechcenia, zaczęło go przeglądać, od czasu do czasu robiąc tylko notatki na marginesie kawałkiem ołówka. Na tyle delikatnie, że na pierwszy rzut oka nie sposób było je dostrzec, ale na tyle stanowczo, że wprawne oko młodej krawcowej szybko je rozczytywało. |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Zakład krawiecki Wto Gru 03, 2019 9:38 pm | |
| Dotychczas uważała, że każdy rodzaj uwagi był dobry. Cieszyła się niczym głupia z najmniejszej oznaki wzbudzenia zaciekawienia u kogoś, jednak Seth przedstawił to z nieco innej perspektywy, tej negatywnej i bardziej realnej. Wpatrzona w blask matki nie dostrzegała innych stron, będąc przekonana o doskonałości jej ubioru, co teraz okazuje się wielkim błędem. Wciąż trawiła wiadomość o szkodzie, jaką sobie wyrządzała uwydatniając piersi w najlepsze. - Mam nadzieję, że nie próbujesz mnie oszukać... - mruknęła pod nosem, spoglądając na niego kątem oka, delikatnie rozkojarzona nagłą pochwałą urody. Nadal nie potrafiła wyczuć jego momentów szczerości, więc pozostawało zaufać na słowo. Potwierdziła kiwnięciem głowy kolejne wypowiadane zdania, acz poczuła nutkę wstydu za swe płytkie podejście. - Nawet znośna... Hm? - wyjęła coś idealnie pasującego do aktualnych wymagań. Nim jakkolwiek zareagował, wyszła z perfekcyjnym pomysłem. Dokładała wszelakich starań, ku optymistycznej reakcji żniwiarza. - Można wydłużyć ją do kolan. Sadzę, że trafiliśmy w dziesiątkę. Stabilny materiał, zasłonięte ramiona, brak dekoltu, czego chcieć więcej? - zachwalała sukienkę, aby ostatecznie z nie lada trudem wyznać skrywaną prawdę. - Bardzo mi się podoba. - rzekła zaskakująco cicho, spuszczając przy tym wzrok, jakby kwestią czasu było odrzucenie. Czuła się strasznie niezręcznie. Nie wiedziała, jak wytłumaczyć ten dziwny stan, który ją nawiedził, lecz na pewno zaliczał się do nowości. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Zakład krawiecki Sro Gru 04, 2019 12:40 pm | |
| Zachichotał w odpowiedzi, co mogło oznaczać właściwie wszystko. Najbliżej interpretacji tego dźwięku były jednak słowa w stylu „nigdy się nie dowiesz”. Z dobrym humorem skrzyżował ręce na piersi, oczekując kolejnych propozycji. Zastanowił się na dłużej, zatrzymując spojrzenie na każdej części przedstawionej sukni. Nie sądził, że Yvette ją zaproponuje, jako że długością można było uznać ubranie za skromne. Wahał się jedynie nad czernią sukni, lecz nie mógł w tej kwestii marudzić, jako że wiele ich propozycji padało w tym właśnie kolorze. Zresztą, sam nie pamiętał kiedy założył coś poza standardowymi odcieniami bieli, szarości i czerni. Uśmiechnął się, podejmując decyzję. — Doskonale. W takim razie... — wyprostował się, wzrokiem szukając sprzedającej krawcowej. — To pora na przymiarki! Poprowadził Yvette wraz ze swoją zdobyczą w kierunku kobiety. W wewnętrznej stronie zakładu krawieckiego mieścił się parawan, lustra, stojak i wszystkie niezbędne przybory. — Potrzebujemy przymiarek. I dopasowania. I przedłużenia, co najważniejsze — oznajmił, przekazując skazana w ręce krawcowej. Nim jednak to uczynił, zwrócił się jeszcze do Yvette: — Tutaj musisz radzić sobie sama — powiedział cicho, od początku raczej się rządząc i decydując za nią. Jakby jednak nie chciał, nie mógł iść z nią za parawan ani przymierzyć za nią ciuchy. — Zobaczymy się po wszystkim — dodał, puszczając ją wolno. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Zakład krawiecki Sro Gru 04, 2019 4:54 pm | |
| Odetchnęła z niewątpliwą ulgą, słysząc aprobatę względem przeciętnie wyglądającej sukni. Pierwszy raz, z kompletnie czystym sumieniem, wybrała coś, co wcale nie przyciąga spojrzeń ani ich też nie odtrąca. Wcześniejsze stroje miewały lepsze i gorsze opinie, jednakże ta czarna sukienka posiadała pewien niewytłumaczalny urok. W dodatku, została pozytywnie oceniona przez Setha, toteż żadna inna opcja nie ma prawa bytu. - Jakoś dam radę. - odrzekła, nieukrywanie zdziwiona drobinkami opiekuńczości, które mogła dojrzeć w jego zachowaniu. Zaraz podążyła za krawcową, wykonując zalecane czynności. Nadeszła następna zamiana w życiu Yv, lecz nie obyło się bez szepczących wątpliwości, które zawsze atakowały w najmniej odpowiedniej chwili. Nie czyniła nic złego, a bez wahania przypisuje sobie miano zdrajczyni, gdy wspomina siostrę czy matkę. Miała okazję się wycofać teraz, dokładnie w tej sekundzie, chowając egoistyczne pragnienia głęboko na dnie serca, tym samym robiąc krok w tył w relacji z opiekunem. Czy dałaby radę przekierować wszystko na korzystne tory? Nie miała pojęcia, ale istniała możliwość. Istniało wiele możliwości, by zmyć z siebie okropny tytuł. Niezależnie od ogromnej chęci naprawy popełnionych błędów, to właśnie Seth był powodem wahania przed jakimkolwiek podjęciem działania. Z niedługiej zadumy ocknęło ją przypadkowe ukłucie igły. O dziwo, dogadanie się z tą kobietą okazało się łatwym zadaniem. Spodziewane starcie w ogóle nie doszło do skutku, nawet przyjmowała pomysły wiedźmy z niepokojącym entuzjazmem. I choć Yvette pokazywała wybredność w całej okazałości, tutejsza krawcowa miała anielską cierpliwość i znakomicie wykonywała swą pracę, proponując poniektóre udoskonalenia. Trochę to trwało, wszak dała kobiecie sporo roboty. Przez myśl przeszło białowłosej, że może ciut przesadziła z wymaganiami... Powinna uszanować starania, odganiając głupie zachcianki, ale oczywiście musiała dodać swoje trzy grosze. Milczenie bolałoby za bardzo. Zapewne przejmuje się niepotrzebnymi pierdołami, bo nie usłyszała słów sprzeciwu. Przede wszystkim, prosiła o solidniejsze dopasowanie góry sukienki, oraz dodanie stanowczo żądanego przez inkwizytora materiału, w celu przedłużenia odzienia do kolan. Gdy nadszedł czas, Yv mogła przymierzyć odnowiony strój. Poświęciła kilkanaście minut stojąc przed lustrami, aby obejrzeć się dokładnie z każdej możliwej strony. Nic nadmiernie nie odstawało, wszystko wydawało się być całkowicie przylegające w pierwszej części, czyli tak jak chciała. Tkanina ładnie i wyraźnie uwydatniała kształty ciała. U dołu również nie widziała problemu, bowiem wydłużenie było skopiowaną częścią poprzedniej wersji. Zasięgnięcie opinii mężczyzny mogło odmienić wiele aspektów, lecz ciekawość zwyciężyła. - I jak? - zapytała, wychodząc zza jednego z parawanów. - Co prawda, ciężko będzie kogoś onieśmielić, ale raczej wygląda dobrze... - oglądała się nieustannie, wyczekując jakiegoś zaprzeczenia.
|
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Zakład krawiecki Sro Gru 04, 2019 8:33 pm | |
| Gdy obie kobiety zniknęły we głębi pomieszczenia, chwilowo pozostał w miejscu, rozglądając się wkoło za możliwością znalezienia nowego zajęcia. Poza przekopywaniem się przez kolejne warstwy ubrań i dodatków lub gapieniem się w sufit, wiele roboty nie miał. Nuda podepchnęła mu pewien pomysł, który chodził za nim, od kiedy wspólnie podjęli decyzję o wyborze sukienki. Nie żegnając się z nikim, ani nie obwieszczając swojej nieobecności, ukradkiem wymsknął się z zakładu krawieckiego, pędem przechodząc na drugą stronę ulicy. Uwielbiał wydawać pieniądze i nic go w tym nie powstrzyma. No, nie licząc głodowej śmierci, gdy zdarzy mu się wydać wszystko na długo przed wypłatą. Był to ten jedyny raz, w którym Seth nie uczył się na błędach. Ba, popełniał je z tą samą, jednakową przyjemnością. Po mniej niż kilkunastu minutach powrócił do krawcowej. Nieco zdyszany, ale najwyraźniej zdążył na czas. Zbliżył się do kobiet, gdy starsza z nich ustąpiła mu miejsca, przyzwalając na dogłębną ocenę kreacji. Seth znalazł się za plecami Yvette, przez jej ramię zerknął w jej odbicie w lustrze. — Mówi się, że kompromis jest dobry, gdy żadna ze stron nie jest zadowolona — wypowiedział cicho, nawiązując z nią kontakt wzrokowy. — Nie sprawdziło się to w naszym przypadku, jak sądzę — uśmiechnął się, w niejednoznaczny sposób oddając sukni komplement. — Ale... Myślę, że tej czerni przyda się drobne ożywienie — oznajmił pewnym tonem, niczym wielki znawca mody. Wyjął z kieszeni niewielkie pudełeczko - powód jego krótkiego zniknięcia, którego prawdopodobnie nikt nawet nie zauważył. — Stój prosto — polecił jej, za jej plecami otwierając opakowanie i wydobywając z niego srebrny wisiorek na długim, drobnym łańcuszku. Odgarnąwszy białe włosy, przewiesił go przez szyję Yvette, układając w odpowiednim miejscu, a następnie poświęcając chwilę, by złączyć jego zapięcie nad karkiem dziewczyny. Wisiorek spoczywający pod piersiami dziewczyny na pierwszy rzut oka przedstawiał ptasie skrzydło wykute w srebrze, zwieńczone drobnym kamykiem. — Tak, teraz lepiej — pokiwał głową, odwracając się również w kierunku krawcowej, zmuszonej do uśmiechu i przytaknięcia. Samo wyjście tutaj było znacznym przekroczeniem norm w protokołach. I jak elegancki ubiór mógł jeszcze wyjaśnić koniecznością wzięcia udziału w misji o niestandardowych warunkach, tak biżuteria mogła okazać się zbytkiem, za który pewnego dnia przyjdzie mu zapłacić, gdy plotki podążą własnym życiem. Istniała jednak spora szansa, że prawda nie wyjdzie poza ściany zakładu krawieckiego, a sama właścicielka nie skojarzy, kim w rzeczywistości są jej klienci. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Zakład krawiecki Czw Gru 05, 2019 1:55 pm | |
| Dzięki odbiciu wnikliwie mu się przyglądała, analizując każde jedno słowo, jakby próbowała doszukać się ukrytej złośliwości pomiędzy nimi. W tym przypadku, przeczuwała klęskę. Także jego uśmiech wpłynął na nią uspokajająco, wyciszając idiotyczne podejrzenia, które nie miały żadnego oparcia w rzeczywistości. Niemożliwe, że wyglądała źle, skoro nawet ktoś tak marudny docenił owe dzieło. Jest to pewien sukces. - Ożywienie? - powtórzyła za nim ciszej, chcąc się odwrócić i zobaczyć na własne oczy, co on kombinuje. Niestety, została w porę powstrzymana. Spełniła natychmiast dane polecenie, przyjmując idealnie wyprostowaną postawę ciała. Nie wiedziała jak zareagować, gdy znienacka poczuła przesunięcie swych włosów i niejasne czynności wokół szyi, mogące zwiastować dosłownie wszystko. Dopiero po chwili ujrzała przepiękną biżuterię, która bezsprzecznie nadawała sukience więcej uroku oraz barwy. Kompletnie oniemiała, wpatrując się w lustro. - Nie rozumiem... - wyszeptała poniekąd do siebie. Ostrożnie wzięła w dłoń zawieszkę, spoglądając na nią bez śmiałości. Nie zasługiwała na jakiekolwiek podarunki. Ubrania, książki, czy ostatecznie coś tak wspaniałego jak ten łańcuszek. Choć daje z siebie wszystko, często zawodzi i tworzy nowe przeszkody. Zdążyła już utrudnić życie żniwiarzowi, choć obiecała porządnie współpracować do samego końca. Tyle błędów... Jest godna pożałowania. Musi wziąć się w garść, by być bardziej przydatna. - Zgadzam się. Teraz wygląda znakomicie. - rzekła z małym uśmiechem, ukradkiem patrząc na Setha. Chciała poruszyć pewien temat, jednak obecność krawcowej troszeczkę utrudniała to zadanie. Miała zadziwiająco mało okazji do dłuższej rozmowy z nim w otoczeniu samotności, ponieważ zazwyczaj ktoś zakłócał im spokój. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Zakład krawiecki Nie Gru 15, 2019 1:31 am | |
| Uśmiechnął się do jej odbicia w lustrze, robiąc dwa kroki w tył, by po raz ostatni mogła się przejrzeć w pełnej okazałości. Ciężko uwierzyć, ile ubiór mógł zmienić w człowieku... Najtrudniejszą misję mieli za sobą, to pewne. Polecił krawcowej dokończyć pracy, a następnie spakować suknię, podczas gdy oni zajęli się jeszcze wyborem prostszych ubrań na podróż i treningi. To zadanie, całe szczęście, należało już do prostszych i bardziej bezkonfliktowych, a więc uwinęli się jeszcze przed zamknięciem zakładu krawieckiego, mijając kilku pojawiających się i znikających klientów. Cześć z zostawili w zakładzie do odbioru z powodu przeróbek, a część wynieśli ze sobą w papierowych torbach. Seth z poczuciem spełnionego obowiązku zapłacił za wszystko, dziękując za poświęcony im czas. Wkrótce wydostali się na zewnątrz, oddychając mroźnym powietrzem. — Możemy wracać... — mruknął, co nie było konieczne, bo innej drogi niż do zamku nie mieli. Pora była wrócić do rzeczywistości, nawet po tak niecodziennej przygodzie. Zerknął na nią, próbując odczytać, o czym myśli. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Zakład krawiecki Nie Gru 15, 2019 11:42 am | |
| Wypad do nad wyraz przeciętnego miejsca, jak ich wiele w całym mieście, okazał się fascynującym przeżyciem dla Yvette, dla której codziennością były cztery ponure ściany, skutecznie odgradzające świat zewnętrzny. Jak nikt pilnowały, aby nie widziała za wiele, choć dawno temu miała sposobność swobodnie poruszać się między wolnymi ludźmi, należała do nich. Wystarczyła chwila, i wszystko dosłownie runęło, a wspomniana wolność uciekła z jej dłoni. Co prawda, ucieczka nie była najlepszym określeniem, bowiem na własne życzenie uwięziła siebie i Yvonne w tym cholernym zamczysku, tworzącym niezniszczalną klatkę na wieczność. Dostała porządną nauczkę, niesienie pomocy innym sprowadza tylko nieszczęście, pomijając działanie mocy siostry, które bez przerwy podsycało całokształt ich marnego losu. Z biegiem czasu zaczynała rozumieć, że jest to kara, na którą bezsprzecznie zasłużyła, nie odważyłaby się wyprzeć tego ciężaru, pamiętając doskonale o swojej winie, a teraz żałośnie próbuje naprawić wyryte na skórze błędy. Mimo to, nie mogła się poddać, nie było drogi powrotnej, ani możliwości ucieczki niczym najgorszy tchórz. Śmierć? Dobre sobie! Coś tak absurdalnego nie pomogłoby w żadnym razie, wręcz pogorszyłoby sytuację, przyciągając więcej problemów na głowę innych. Właściwie, jakich innych? Głupie gdybanie, przecież szczęście pilnie strzeże jej życia, odebranie go dla nikogo nie będzie prostym zadaniem, jednakże wiadomo, znalazłoby się wielu chętnych w teraźniejszości. Między pogubieniem w myślach, a kolejnymi wyborami strojów na różne okazje, znalazła jeszcze moment na objęcie zainteresowaniem pozostałych gości zakładu. Ich ubiór wskazywał na wyższe sfery, samo to, iż decydowali się na szycie na miarę, jak wspominał Seth, dużo o nich mówiło. Poczuła najczystsze zażenowanie swoją obecnością tuż obok takich jednostek, mając świadomość o najniższej pozycji, jaką to dane było jej zajmować. Najchętniej sama wykopałaby się za drzwi, aby uniknąć jakichkolwiek spojrzeń, które mogły na niej spocząć. Marne próby drobnego skrycia się za ubraniami mogły nie przynieść oczekiwanych efektów, nic nie było w stanie zakryć większości ciała, lecz najwyraźniej została totalnie zignorowana. Niedługo potem wyszli z budynku, kierując swe kroki z powrotem do tego cudownego miejsca, zwanego inaczej więzieniem. Twardo wpatrzona przed siebie, kompletnie milcząc, ponownie zanurzała się w wielorakich przemyśleniach na ważniejsze, i te mniej ważne, sprawy. Zapewne trwałaby w takim stanie do absolutnego końca wycieczki, gdyby nie skierowanie spojrzenia na mężczyznę, a tym samym niespodziewane napotkanie jego wzroku. - O co chodzi? - spytała lekko zdziwiona. Nagle wróciła jej pamięć, zaś z nią wątek, który pragnęła poruszyć przy krawcowej. Czy był to odpowiedni temat, zważając na brak poparcia Setha w tej kwestii? Jasne, że nie. Ale chęć podzielenia się tymi informacjami była silniejsza od zobaczenia jego negatywnej reakcji, czy słuchania marudzenia przez resztę drogi. W zasadzie, nie miałaby mu tego za złe. - Książki Leandra są przepiękne, nie mogłabym temu zaprzeczyć. Urzekły mnie, jeśli chodzi o klarownie przedstawione uczucia, które jednak są mi obce... - przeniosła wzrok na tutejszy niezachwycający krajobraz, kontynuując zaraz - Aczkolwiek, opisy świata zawarte w twoich powieściach prezentują się równie cudownie, dając mi bliższy obraz tego co nas otacza. - zakończyła nagle, niczego nie podsumowując, chociaż można było coś wywnioskować z tej wypowiedzi. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Zakład krawiecki Nie Gru 15, 2019 5:29 pm | |
| Jakby odwrócone spojrzenie, mogło go spłoszyć, tak gdy załapali ze sobą kontakt wzrokowy, przeniósł je na drogę przed nim, z rosnącym z każdą sekundą zamkiem, który widać było przecież niemal z każdego punktu miasta. Nie miał pewności, czy postępuje prawidłowo, jednak naiwnie sądził, że z twarzy wyrazu dziewczyny odczyta swoją odpowiedź. Niepewność trapiła go na wielu płaszczyznach - nie potrafił stwierdzić, jak oceniłoby go społeczeństwo, Inkwizycja i sama Yvette. I choć na co dzień nie obchodziłoby go na tyle, by zaprzątał tym swoje myśli, tak teraz wykonał akcję, zostawiającą za sobą ślad, niemogącą pozostać bez odzewu. Pokręcił jedynie głową, co najwyraźniej miało oznaczać, że spojrzenie nie ma w sobie większego celu, a zawiesił je na niej z braku pomyślunku. Początkowo wysłuchiwał opinii dziewczyny bez żadnego komentarza, nie wiedząc, dokąd zmierza. Gdy już pojął jej znaczenie, dużo wysiłku włożył w to, by stan zachowania braku wyrazu na twarzy utrzymał się. Walczył z sobą ułamek sekundy, jednak zdradziecki uśmiech powoli wkradał się na wargi Setha, druzgocząc jego zamiary zachowania neutralnej reakcji. Odwrócił lekko głowę w przeciwną stronę, jakby wyraz dumy w kwestii dobrze dobranych książek był poniżej jego godności. Małe zwycięstwo, z którego nie powinien się cieszyć, jeśli nie chciał zostać uznany za niedorzecznego. Delikatny uśmiech przerodził się w rozbawienie zmieszane z wyrazem niedowierzania. — Dzieło przypadku. Leander od zawsze miał w tej kwestii więcej gustu... — przyznał. — Choć nie raz mdliło mnie od jego pompatyczności i doszukiwania się metafor tam, gdzie zwyczajnie ich nie było — mruknął niechętnie. — Jeszcze nieraz tego doświadczysz. Leoś ubzdurał sobie coś, co nakazuje mu napastować cię ostatnimi czasy zbyt często. Ale nie obawiaj się... Znudzi mu się, jak wszystko inne — dodał, sam nie wiedząc czemu, przestrzegając ją po raz kolejny przed bratem. Ruszyli wzdłuż rynku, który tą porą roku był już lekko przystrojony. Zbliżał się wieczór, więc przy deptaku pozostały ostatnie z otwartych straganów. Nie spieszył się, szedł u boku Yvette miarowym krokiem. — Mimo wszystko, cieszę się. Wolałbym byś pożytkowała swój czas wolny w sposób odrobinę bardziej pożyteczny od wzdychania do romansów — zerknął na nią znacząco, zaraz przechodząc wzrokiem do mijanego nieopodal stoiska. — O, kasztany — poinformował ją, wskazując wózek, na którym parowały przyprawione smakołyki. — Próbowałaś kiedyś? — zapytał, lecz niezależnie od odpowiedzi, zdecydował się wspomóc lokalnego sprzedawcę. Ruszyli dalej, zaopatrzeni w uformowane z gazety rożki, wypełnione prażonymi kasztanami. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Zakład krawiecki Pon Gru 16, 2019 12:07 pm | |
| Posiadała szczątkowe fakty dotyczące Leo, więc nowości przyjmowała z szeroko otwartymi ramionami, karmiąc nieustannie głodną ciekawość. Podobnie było w przypadku Setha, którego czasami ciężko szło zrozumieć, i choć wytrwale mu towarzysząc zwiększała szanse na poznanie go z różnych stron, wciąż był istną zagadką. Czuła niezrozumiałe zadowolenie, że mogła dalej odkrywać małe ciekawostki, padające nieczęsto z ust żniwiarza. - Nic z tych rzeczy. Jego towarzystwo jest... - zamilkła, szukając kilka sekund najodpowiedniejszego słowa - ...przyjemne. Naprawdę miło się go słucha. - odrzekła, natychmiast wspominając głos oraz wypowiadane przez Leandra słowa. Nawet jeśli Seth miał rację i zachowanie brata ociekało sztucznością, to przez moment mogła poczuć się swobodniej, mniej nienawiści skierowanej w osobę Yv było zaprawdę dobrą odmianą. Poza tym, jako pierwszy rozmawiał z nią o książkach, co zupełnie zdobyło zainteresowanie dziewczyny, zmieniając podejście do Leo wyłącznie na lepsze. Choć została uprzedzona kilka razy o teatralności, trudnością okazało się postrzeganie go przez tą niepochlebną perspektywę, całkiem niekompatybilną z tym, co mogła zastać, gdy się u niej pojawiał. - Wypraszam sobie, nigdy do niczego nie wzdychałam. Czerpię tylko wiedzę. Bezużyteczną, ale wiedzę! - fuknęła na niego groźnie, pewna swych racji. Nigdy nie przyznałaby się do czerpania radości z czytania romansideł, przecież to godne wszelkiego pożałowania. Miała wiele ulubionych gatunków, jednak skłamałaby w chwili stwierdzenia, iż romanse nie wybijają się na pierwszy plan. Nie rozumiał tego. Wcale a wcale! Bardzo możliwe, że ona również. Uparcie trzymała głowę odwróconą na bok, aż usłyszawszy cudaczną informację, skierowała spojrzenie na stojący niedaleko nich wózek. Nim jakkolwiek zareagowała, Seth sam zadecydował, przynosząc zaraz coś zdecydowanie niezwykłego. - Jesteś pewny, że to bezpieczne? Przecież są nieziemsko twarde i leżą na ziemi... - mówiła, ogromnie niepewna tego zakupu. Zauważyła ludzi z podobnymi rożkami, którzy zjadali się tym dziwnym przysmakiem. - Nie jesteście normalni. - rzuciła wprost, badawczo wąchając i dokładnie przyglądając się kasztanom. Nie zamierzała ryzykować. Wolała wlepić w niego oczy, aby przeanalizować spożywanie niebezpiecznych obiektów, które pachniały zaskakująco dobrze jak na coś, co leży każdej jesieni pod wielkimi drzewami.
|
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Zakład krawiecki Wto Gru 17, 2019 5:10 pm | |
| Nie uważał, by Leander był sztuczny w swoim ekscentrycznym zachowaniu. Wręcz przeciwnie, co zwyczajnie czyniło go człowiekiem, którego niekoniecznie chciało mieć przy sobie w każdej sytuacji. Seth sam nie wiedział, co jest groźniejsze - zainteresowanie Leandra czy jego brak. Profilaktycznie więc zamierzał marudzić na brata, jednocześnie mając na niego oko. — Nie wątpię — przyznał, nie zamierzając przecież zaprzeczać swobodnemu językowi Leandra. — Po prostu na niego uważaj — zakończył wypowiedź, nie wymagając od niej niczego więcej. Zaśmiał się lekko, słysząc jej odpowiedź. Wolał nie wiedzieć, jak skomentuje pełnoprawne danie z wyższej półki, gdy pewnego dnia wylądują w gospodzie. Musiała się jeszcze tyle nauczyć... — Nie będą twarde, jeśli wcześniej się je upiecze... Musisz ściągnąć łupinkę. Spróbuj — wyciągnął rękę, potrząsając lekko parującym opakowaniem. — Są słodkie i miękkie w środku — wyjaśnił, nie wiedząc, do czego może je przyrównać, by dziewczyna zrozumiała. Skłaniałby się ku orzechom, ale gdyby zapytała, jak smakują orzechy... to byłby zupełny szach-mat. — Nie otrujesz się, chyba. Podobno masz szczęście — mrugnął do niej, choć prędzej się obawiał, że w razie negatywnych doznań, dziewczę będzie pluło kasztanami na prawo i lewo. Zwolnił kroku, by swobodniej z nią rozmawiać. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Zakład krawiecki Wto Gru 17, 2019 10:11 pm | |
| Opornie szło Yvette przekonanie się do opisanego smaku. Choć nie brzmiał on źle w żadnym wypadku, wygląd tego specjału dalej nie zachęcał do spróbowania, do poznania czegoś nowego. Bez pośpiechu wzięła ciepłego kasztana, oglądając go z maksymalnego bliska, jakby pragnęła wypatrzyć zagrażające efekty po spożyciu. Szkoda, że absolutnie nic nie zapowiadało katastrofy, a przecież nie powinno się tego jeść! Według niej, ludzie musieli ubzdurać sobie jakąś głupotę dotyczącą możliwości jedzenia kasztanów, potem to się rozeszło, i teraz uchodzą za idealną przekąskę. Coś poszło nie tak, czemu tylko ona widzi tę pomyłkę? - Oczywiście. Ty możesz wyłącznie o takim pomarzyć, pechowy hazardzisto. - odparła zuchwale, oddzielając łupinę od, podobno, jadalnego wnętrza, aby chwilę później z największą ostrożnością skosztować środka. Była przygotowana na coś obrzydliwego, co wypluje zaraz po pierwszym kęsie, jakże się jednak myliła... Otworzyła szerzej oczy, nie potrafiąc uwierzyć w przepyszny smak, który zachwycał raz po raz bardziej. - Pyszne. Jak to możliwe!? - spytała wielce zaskoczona, oczekując szybkich i dokładnych wyjaśnień. Musi istnieć pełno znakomitych dań, zapewne przebijających smakiem ten mały przysmak. Yv znała tylko najpospolitsze składniki oraz posiłki, jeszcze nie raz będzie pod ogromnym wrażeniem pomysłowości ludzi. Już teraz nie mogła się doczekać następnych, nowych smaków, jakie przyjdzie jej kiedyś spróbować. Tak czy inaczej, nie ona o tym decyduje, zaś drogi opiekun. - Seth, jaka jest twoja ulubiona potrawa? - rzuciła mu zaciekawione spojrzenie, starając się usilnie ignorować coraz bliższy zamek. Nie chciała jeszcze wracać. Książki mogły poczekać dłużej, okropne pomieszczenie również, ale doskonale wiedziała, że nie może tego powstrzymać, a jedynie spowolnić.
|
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Zakład krawiecki Sro Gru 18, 2019 12:02 am | |
| Miał wiele powodów do zadowolenia. Cieszył się, że poznaje z nim świat, zaczynając od sezonowych przysmaków, ale bardziej imponowała mu otwartość dziewczyny na nowe doznania — wbrew początkowemu nastawieniu zdecydowała się ocenić rzeczywisty smak, wydając ocenę własnym zdaniem, nie mylnymi wrażeniami. Podczas gdy dziewczyna poświęcała swoją uwagę łupince, Seth ułożył dłoń pozbawioną rękawiczki na jej karku w dość zuchwałym geście. Przechodnie mogliby uznać to za niestosowne, lecz z pewnością nie byli w stanie dostrzec zaciskających się palców mężczyzny, dodatkowo odbierających gestowi neutralnego wydźwięku. — Marzyć? Nie muszę o tym marzyć. Mam to w zasięgu ręki. Nawet jeśli sam nie był szczęśliwcem, postawił wszystko, by osiągnąć obecny stan. Odwrócenie losu stało się proste jak nigdy dotąd. Gdyby dotyk nie niósł za sobą żadnych skutków ubocznych, zapewne nigdy by go nie przerywał... „Mówiłem” — głosiła jego mina, lecz skomentował reakcję Yvette wyłącznie uśmiechem, puszczając jej kark. Również się nie spieszył, spowalniając ich niemrawy krok za pomocą krótkich przerw, podczas których stali w miejscu walcząc z łupinkami kasztanów. — Hm? — zdziwił się, autentycznie nie spodziewając się tego pytania. „Cipki i whisky”, cisnęło mu się na usta, czego nieomal nie wypowiedział na głos. W towarzystwie zabrakło przynajmniej jednej osoby, która byłaby w stanie docenić kunszt tego wspaniałego żartu. — Whisky — ograniczył się więc, powstrzymując uśmiech. — I wszystko co do niej pasuje. Nie zwykłem wybrzydzać... Kaczkę w pomarańczach, pistacje, pork pie, gorzką czekoladę... — wymieniał i mógłby to czynić bez końca. O wiele prościej byłoby mu wymienić potrawy, za którymi nie przepada. Gdy był już w posiadaniu pieniędzy, lwia ich część lądowała na solidną wyżerkę. — Twoja to, niech zgadnę... Kasztany? — zapytał, widząc, jak przekąska posmakowała dziewczynie. Zerknął na coraz bliżej znajdujący się zamek Inkwizycji. Dzieliła ich niewielka odległość, jednak poza jej murami, czuł się odrobinę swobodniej. — Schodząc z tematu i korzystając z okazji... Zdaje mi się, że rozwiązałem zagadkę Gerarda — podjął lekko zamyślonym tonem, niepewny, czy do dobra chwila. Być może zapomniała już o postaci kata lub... Wcale nie chciała o nim słyszeć. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Zakład krawiecki Sro Gru 18, 2019 12:40 pm | |
| Dotyk, którym ją obdarzył, przyjęła nadzwyczaj spokojnie, powstrzymując się od odpowiedzi na te słowa. Nie zamierzała wywoływać zbędnych nieporozumień, rujnując całą wycieczkę, aczkolwiek nowe wątpliwości gromadziły się w zastraszającym tempie, zajmując myśli. - Whisky... Ach, to paskudztwo. - prosto podsumowała ten rodzaj alkoholu. W zasadzie, każdy jawił się jako świństwo wysokiej klasy, skutecznie odpychając Yv. - Z reszty znam tylko gorzką czekoladę. - mruknęła ewidentnie niezadowolona, próbując chociażby troszeczkę wyobrazić sobie pozostałe, wymienione rzeczy. Twardo przemilczała błyskawiczne odgadnięcie swojej ulubionej, od teraz, przekąski. Miała przygotowane kolejne pytanie, mogące zapewnić więcej informacji na temat żniwiarza, lecz wyraźnie słysząc znane imię, straciła wszelkie zainteresowanie. W tym momencie, cała uwaga została skupiona na kasztanach, które po kolei obierała i zjadła. - Tak? Jak ci się to udało? - zapytała, nie trudząc się ze spojrzeniem na mężczyznę. Jeszcze kilka chwil temu nie mogła oderwać wzroku, tak teraz przekąska zyskała miano najciekawszego obiektu. Sadziła, że temat Gerarda zniknie na dłuższy czas, jednak Seth nie dał mu umrzeć, nieustannie go męcząc. Wspomniana obsesja była prawdziwa? Nie potrafiła stwierdzić, być może uroił sobie coś na temat kata, zaś to nie pozwalało przystopować w gonieniu faktów. Obawiała się, iż wpędzi się w ogromne kłopoty, z których wyjście nie będzie łatwym zadaniem. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Zakład krawiecki Sro Gru 18, 2019 3:38 pm | |
| Obserwował jej reakcję. Gdyby twarz Yvette zdradziła niepokój, mógłby podejrzewać, że od początku wiedziała więcej niż on. Jednak... Nie doszukał się na twarzy dziewczyny ani niechęci, ani zainteresowania. Uznał to więc za zgodę w dalszych wywodach na temat Gerarda, czują wewnętrzną potrzebę zwierzenia się z zagadki, która pochłonęła go do reszty, a która on rzekomo rozwiązał. — To dzięki mojemu geniuszowi i zdolności łączenia faktów — wyjaśnił natychmiast, uśmiechając się, ale nikt nie był w stanie ocenić, czy Seth żartuje. Przemilczał wiadomość, że wszystko to jego przypuszczenia, których nie zweryfikuje, do kiedy nie przywiąże Gerarda do stołu tortur. — Od czego by tu zacząć... — zastanowił się, zadowolony, że w końcu może podzielić się tą historią. — Karty. Pamiętasz? Przegrałem wtedy. Gerard odrzucił zwycięskie karty, oddając mi wygraną — podzielił się informacją, której długo nie mógł przetrawić. Obecnie zdawała mu się nawet zabawna. — Ale to, że chciał cię przekazać komuś innemu to już wiemy — skomentował, wspominając zachowanie mężczyzny w Ponurym Borze. — Czemu padło akurat na mnie? To nie do końca był mój wybór... — przyznał, choć w grze Gerarda nietrudno było o pozostanie pionkiem bez własnej woli. — Od jego wyjazdu rozmawiałem z każdym katem z Inkwizycji. Wypytywałem każdego, kto mógłby mieć z nim jakąkolwiek styczność. Na wiele się to nie zdało, ale...! Zupełnie przypadkiem dowiedziałem się, że Gerard zbierał o mnie informacje. I nie tylko o mnie. Wypytywał o moje wybory, przeszłość... Jakby... Próbował wybrać najlepszą osobę do tego zadania. A uwierz mi, patrząc po moich kolegach po fachu, nie trafiłyście najgorzej... — dodał, patrząc na nią znacząco. Wygrał ten nieistniejący konkurs, chociaż zwycięstwo za najbardziej pasującą Gerardowi osobowość nie należało do pochlebnych. — Czemu w ogóle to zrobił? Czemu nie wziął was po prostu ze sobą? — zapytał, wiedząc, że na tym miejscu jego teoria ma braki, a on bazuje wyłącznie na swoich domysłach. — Moja hipoteza brzmi następująco: znalazł człowieka, przy którym będziecie najbezpieczniejsze. Z jakiegoś powodu musiał płynąć do Ameryki sam. Od czasu wyjazdu, po dwóch latach ma wrócić, by złożyć na miejscu raport z postępów. Możliwe, że wtedy będzie usiłował was odzyskać... Mam powody, by sądzić, że jestem osobą, która ma zadanie przechować was w stanie nienaruszonym, aż nadejdzie odpowiedni czas... — strzelił, choć miał nadzieję, że się myli. Rozwiązanie nie przedstawiało się w jasnych barwach, jednak nastrój Setha zdradzał wyraźny entuzjazm. Czekał na oklaski za rozwiązanie tej zagadki. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Zakład krawiecki Sro Gru 18, 2019 5:02 pm | |
| Niezapomniana rozgrywka, która nic nie wniosła. Gdyby mogła cofnąć się w czasie, zupełnie inaczej postąpiłaby w wielu sprawach w tamtym cholernym lesie, nie działając na żywioł, a przemyślanie. Cóż, musiałaby odwiedzić przeszłość kilkanaście razy, gdyż nie tylko to wydarzenie ją wewnętrznie męczy. Mimo wszystko, przekonała się o niezawodnym działaniu swego szczęścia, które rozgromiłoby dowolną grę z łatwością. Ze słów Setha wynikało, że byli inni kandydaci na miejsce opiekuna, jednakże nie zakwalifikowali się wyżej. Kogo chciał jeszcze wybrać? W jej pamięci przewijały się twarze budzące nagły niepokój, więc pozostawało dziękować za łaskę losu, bo jest wysoce prawdopodobne, iż mogło paść na jednego z nich. Wtedy błagałaby o szybki powrót Gerarda, odcinając się raz na zawsze od kłamstw rzucanych w jego kierunku. - Czyli, domniemanie jesteś chwilowym zastępstwem, które nie ma większego znaczenia. Czyż to nie jest przezabawne? I tak trafię w jego ręce. Nic się nie zmienia. - rzekła, nie mogąc powstrzymać smutnego uśmiechu. Powinna się bać? Czy zostałoby jej wybaczone, gdyby szczerze przeprosiła za swe niegodziwe zachowanie? Naprawdę życzyła mu śmierci? Tyle pytań rodziło się w głowie Yv, a wszystkie pozostawały bez jasnej odpowiedzi, powodując u niej napięcie, jakie przed sekundą w ogóle nie istniało. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Zakład krawiecki Sro Gru 18, 2019 5:31 pm | |
| Mina mu zrzedła, gdy Yvette wbrew oczekiwanej reakcji, nie zaczęła go wychwalać w niebiosa za rozwiązania zagadki. Podniósł lekko ręce, jakby ten gest miał powstrzymać pochopne wnioski. — Nigdzie nie trafisz. Nie wiem, jak planuje to osiągnąć, ale... Nie ma ku temu żadnych praw. Chyba musiałby mnie najpierw... — „zabić”, dokończył w myślach, a taka opcja wydała mu się nagle całkiem możliwa. — W każdym razie... Miną wieki, jeśli w ogóle doczekamy tej sytuacji. A do tego czasu wszystko może się zdarzyć. Nie był typem człowieka wybiegającego myślami daleko w przyszłość. Skupiał się na teraźniejszości, a okres czasu do kolejnego przybycia Gerarda zdawał mu się abstrakcyjne odległy. Gdy dojdzie co do czego, wtedy będzie się martwił. A zresztą, nie po to niemal stawał na głowie, by przygarnąć Yvette, by później oddać ją bez walki. — Skąd u ciebie ten pesymizm? Nie sądzę, byś miała jakikolwiek powód do zmartwień. — Szczęście zobowiązywało. Jeśli pragnienie pozostania u boku Setha szło z nim w parze, istniała szansa, że jeszcze trochę czasu ze sobą spędzą. — Zresztą, nieważne. Przekonamy się, gdy przyjdzie na to pora. Tymczasem... Nawet nie wiesz, jak bardzo nie mogę doczekać się jutra — zdradził swoje nastawienie, niemal drżąc z emocji. Jutro. Krótka misja z dala od Inkwizycji i upragniony urlop, o którym nikt nie musi wiedzieć. Był pewny, że pobyt tam dopisze do grona dobrych wspomnień swojego życia. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Zakład krawiecki Sro Gru 18, 2019 6:20 pm | |
| Nic nie było pewne, ale te, całkiem prawdziwie brzmiące, gdybania mogły sprawdzić się szybciej, niż podejrzewali. Zazwyczaj niechciane wydarzenia przychodziły pierwsze, zostawiając dobre momenty w tyle. Niepotrzebnie zaczęła rozmyślać o Gerardzie, na powrót stawiać go w roli pełnoprawnego opiekuna, który nie byłby zadowolony po powrocie, choć Seth wręcz siłą wyciągnął jego temat na wierzch. Czuła wdzięczność za podzielenie się, być może, trafnym rozwiązaniem całej zagadki, chociaż z drugiej strony zabrał dobry humor, dając w zamian więcej kłopotliwych obaw. - Dlaczego? - zadała znienacka pytanie, zatrzymując się. Nie do końca rozumiała jego radość, która wybijała się na pierwszy plan. Może cieszył się tak z powodu odwiedzin u ojca? Chodziło o miejsce? Ciężko szło coś wywnioskować, albo zwyczajnie to ona nie nadążała za tokiem myślenia mężczyzny, co było znacznie odpowiedniejszym wyjaśnieniem. - Zawsze się tak cieszysz, gdy się tam udajesz? - na nowo spytała, niszcząc wolno dystans między nimi. Tutaj nie mogła pozwolić sobie na cokolwiek głupiego. Mogli bez problemu zostać zauważeni przez jakiegoś zbłąkanego inkwizytora, a wtedy sytuacja należałaby do tych niesamowicie złych. Jednak zwykłe stanie obok, nie wspominając o przekroczonej, wedle niektórych, wytycznej bliskości, nie było wielkim grzechem, prawda? Wpatrywała się w jego oczy, nie pozwalając sobie na nic więcej oprócz zaczepnego uśmieszku. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Zakład krawiecki Sro Gru 18, 2019 7:22 pm | |
| Okazał lekkie zdziwienie na to proste pytanie, choć miało ono swoje podstawy. W opowieściach i słowach innych Laurent może nie sprawiał wrażenia najprzyjemniejszej osoby na świecie, lecz mimo to Seth najwyraźniej garnął się do odwiedzenia go. — Każdy wypad... To kawał dobrej przygody, przysięgam. To znaczy... Jeśli lubisz ten typ rozrywki — zawahał się. Polowania, chlanie do upadłego, gry, dzikie zakłady, tańce i bójki... Właściwie to miał na myśli mówiąc „przygody”. Wiedział, że będzie musiał ograniczyć część z tych rzeczy, jeśli miał zamiar pilnować Yvette i jej bezpieczeństwa. Ale właśnie ten proces, będący często jedyną ucieczką od rzeczywistości, na jaką mógł sobie pozwolić, sprawił, że jeszcze nie zwariował. — Tym razem bardziej niż zazwyczaj. Poznasz mojego ojca. Pokażę ci okolicę. Spróbujesz rzeczy lepszych niż kasztany, obiecuję. Oczyma wyobraźni widział, jak Yvette przywdziewa zakupioną sukienkę, a oni wspólnie zasiadają przy stole, jak normalni ludzie. Taka prosta czynność, która w zamku zdawała się niewykonalna. — I... Twój tatuaż, zapomniałaś? — zagaił, przekonany, że dziewczyna o niczym innym nie myśli. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Zakład krawiecki Sro Gru 18, 2019 8:16 pm | |
| Przysięgał znakomitą zabawę, dla niego pewnie taka będzie, lecz spory problem tkwił w sztywności Yv. Bliźniaczka często wypominała jej nieumiejętność relaksu i czerpania uciechy z podobnych towarzyskich spotkań, jakie odbywały się w mieście. Obwiniała dziewczynę za psucie innym nastroju swym zobojętniałym podejściem, toteż Yvette wolała spędzać czas gdzieś na uboczu, trzymając się z dala od tłumu. Nie sądziła, że przyjdzie dzień, w którym ponownie będzie musiała jakoś podołać temu zadaniu. Trudność taka, iż ucieczka tym razem nie wchodzi w grę. - Wątpię, aby jakikolwiek typ rozrywki do mnie pasował. - powiedziała szeptem, wspominając dosadne słowa siostry. Zdumiona, wysłuchiwała wymienianych czynności, jak i żarliwie obiecanych potraw, podobno bijących kasztany na głowę. Uwagę wiedźmy przyciągnęło ponowne zaznaczenie poznania, kiepsko opisanego przez Leo, Laurenta. - Całkowicie szczerze? Nie możesz się doczekać, aż go poznam? Nie rozumiem. Przecież jestem... - urwała nagle, nie chcąc dokończyć. Nie liczyła się na tym świecie, a mimo to, nadal bardzo chciał, aby zapoznała się z tak ważną dla niego osobą. - Pamiętam. - odparła, powracając do beznamiętnego wyrazu twarzy, odsuwając się przy okazji trochę w tył. - Dużo nad tym myślałam, aczkolwiek ostatecznie wybór padł na coś banalnego. - poinformowała go, nie zdradzając na razie nic więcej. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Zakład krawiecki Sro Gru 18, 2019 9:25 pm | |
| — Nie przesadzę. Będziesz się dobrze bawiła — stwierdził. Sam był pozytywnie nastawiony do wyjazdu, obawiał się tylko jednego - otoczenia, w jakim się znajdą. Pośród wielu interesujących ludzi, z jakimi trzymał Laurent, mocna połowa była nieznośnie głośna, chamska i wulgarna. Cóż, najwyżej będzie ich zagłuszał. — Chciał cię poznać. Opowiadałem mu o tobie i... — Nie przyznałby tego przed nikim, ale wiedział, że przyprowadzenie kogoś takiego jak Yvette będzie sporym popisem. Nawet jeśli skazana należała do Inkwizycji, droga, jaką Seth przebył, by zdobyć dziewczynę, musiała być w pewien sposób imponująca. — Jesteś moją partnerką — dokończył za nią zdanie. — To ważna dla mnie osoba, więc, uwierz, nie uciekłabyś przed poznaniem go. Nie to żebym był specjalnie rodzinny, haha, nie obawiaj się. Raczej nigdy nie zatrzymamy się na herbatce u mojej matki ani nigdy nie zapoznam cię z moją siostrą — wzruszył ramionami, nie znając lepszego powodu. — Dobrze — zgodził się, nie wypytując jej o więcej szczegółów. Sam był ciekawy, ale równie skłonny do przekonania się o efektach już po ich wykończeniu. — Chcesz jeszcze o czymś porozmawiać? Niewiele drogi zostało do zamczyska... — zwrócił uwagę, podjadając ostatnie kasztany. Wraz z kolejnymi metrami, zwalniali kroku, najwyraźniej potrzebując rozmowy i wyjaśnień pewnych kwestii. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Zakład krawiecki Czw Gru 19, 2019 11:59 am | |
| - To dobra wiadomość. - powiedziała z ulgą, odnośnie spotkania reszty jego rodziny. Nie czuła takiej potrzeby, tym bardziej, że sama ma zaledwie Yvonne, przy której trwa od najmłodszych lat. Taka Ophelia nie przywitałaby żadnej z nich ciastkiem i herbatą, a wyśmianiem oraz poniżeniem, choć jest to dość pozytywna wizja ponownego spotkania. Nieznany ojciec sprytnie postanowił wziąć nogi za pas, nie oglądając się za siebie, i zostawiając wszystko na głowie biednej matki. Nic dziwnego, że przenosiła swoją złość na dzieci, przynajmniej tak sądzi Yv. Podsumowując, słowo "rodzina" jest w zasadzie bardziej obce dla niej, niż "przyjaźń". Chociaż nie ma co ukrywać, stosunki międzyludzkie pozostaną tajemną wiedzą, aż do śmierci. Milczała, wkraczając zaraz na teren siedziby. Nie podzielała radości Setha, kwestionowała na wiele sposobów zabawę, która ponoć ma nadejść. Mimo złożonych zapewnień, przeczuwała kolejne wydarzenie, spędzone na uboczu szalejącego towarzystwa.
z/t x2? |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Zakład krawiecki | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|