|
|
| Autor | Wiadomość |
---|
Lisbeth De'nar Mała piromanka
Liczba postów : 58 Join date : 07/01/2016
| Temat: Sala Powitań Pią Lut 26, 2016 6:33 pm | |
| Wishtown. Malutka perełka w koronie świata, który najwyraźniej nie wiedział nawet o istnieniu tego miejsca. Świata gdzie wszystko było lepsze... Tak przynajmniej myślała Lizze. Przecież tutaj (w ich mieście) wszystko co odbiegało od normy narzuconej było czymś złym lecz mimo wszystko gdy przekraczało się bramy miasta owe odczucia znikały. Dlaczego? Było, to przecież przepiękne miejsce wypełnione przeróżnymi ludźmi przybywającymi z różnych zakątków świata... Mieszanka kultur, dzieł sztuki wyrabianej czy też ulicznej mieszała się wraz z zapachem zapierającym dech w piersiach. Wszystko w tym mieście zdawało się wirować oraz tańczyć... Nawet sama Lizze zdawała się być oszołomiona tym złudzeniem za każdym razem gdy jej stopa przekraczała miejskie bramy... Możliwe, że było to spowodowane jej podejściem do świata bądź dziecinnością lecz nie zmiana, to faktu iż zawsze na jej ustach pojawiał się ten sam niezmienny uśmiech mówiący "znowu tu jestem". -Znaleźć w tym mieście karczmę jest trudniej niż znaleźć burdel! - Stwierdziła radośnie nie do końca zdając sobie sprawę, z faktu o czym mówi no ale przecież usłyszała takie stwierdzenie niedawno i szczerze powiedziawszy spodobało się jej na tyle by postanowiła włączyć go do swego repertuaru. Zapewne Ast wytknie jej, to przy najbliższej okazji no ale cóż przynajmniej ta drobna głupotka przerwała ciszę jaka towarzyszyła im przez całą drogę prowadzącą do miasta. Była ona oczywiście podyktowana słowami jakie wypowiedziała jej przyjaciółka no ale cóż Lizze była dzieckiem i nie za bardzo chciała wierzyć w jej obetnice ponieważ już nie raz zawiodła się na tym lecz jak na dobrze wychowane dziecko nie wypominała jej tego. Możliwe, że przez wzgląd na ich relację badź fakt iż na swój sposób traktowała ją jak członka swej rodziny lecz cóż poradzić? Młoda się przywiązała, a co za tym idzie odczuwała dziwne emocje jakie niekoniecznie rozumiała co było sprawczą siłą wielu drobnych niejasności w ich relacji lecz najwyraźniej nikt się tym nie przejmował bo i po co? -Chodźmy już... - I jak tu nie kochać tej małej? No nie da się zwłaszcza w takich sytuacjach jak ta gdy wymawiając te słowa stała tuż koło niej mając nadzieję na szybkie dotarcie do celu. Jednak nie była by sobą gdyby nie uchwyciła swej bratniej duszy za rękę i nie zaczęła prowadzić w bogowie wiedzą jakie miejsce... Jak wyglądała ich droga? W sumie jak zawsze gdy przebywały w mieście. Lizze nie chciała jej puścić za żadne skarby, a wręcz przeciwnie czasem specjalnie zaciskała swoją dłoń co by poczuć się tak jakby trochę bezpiecznie. Tu jednak trzeba coś wyjaśnić. Mianowicie czasem gdy tłum stawał się gęstszy Lizze popadała w lekką panikę niewyjaśnioną niczym konkretnym. Zapewne wielu tłumaczyło by, to długim przebywaniem w dziczy bądź strachem przed ludźmi lecz czy oby na pewno? Przecież dziewczę potrafiło siedzieć w zatłoczonych karczmach i zarabiać na życie bez większego problemu lecz problem zawsze pojawił się wtedy gdy musiała przejść przez tłum na ulicach... Jednak nie o tym miała być ta historia lecz o ich podbojach karczmiennych jakie miały się zacząć wraz, z otwarciem drzwi prowadzących jak, to się zdawało Lizze do jednej z karczm... -Jak ładnie!- Bezwiednie puściła jak do tej pory kurczowo trzymaną dłoń tylko i wyłącznie po to aby wbiec na środek pomieszczenia po jakim rozejrzała się, z zachwytem malującym się w spojrzeniu! Widać było, że jest w swoim żywiole ponieważ nijak nie zauważyła pewnych znacznych różnic dzielących karczmy od przybytków w jakim się znalazła, a czego akurat nie była świadoma! Teraz jednak warto zadać pytanie najważniejsze dla tego wieczoru. Czy jej przyjaciółka zechce ją uświadomić czy też pozwoli żyć jej w błogiej nieświadomości dzięki czemu sama Ast będzie mogła co nieco skorzystać? |
| | | Astaroth Połykacz ognia
Liczba postów : 397 Join date : 06/02/2016
| Temat: Re: Sala Powitań Nie Lut 28, 2016 1:01 pm | |
| Milczała aż do momentu wejścia do miasta, głównie dlatego, że jej towarzyszka sama milczała. Nie, Astaroth w ogóle nie była zadowolona z tego powodu, bo wiedziała, co się za tym kryło. Nieufność. No jak raz przysięgała cholernie szczerze, a jak zwykle jej nie wierzono. Chociaż Lizzy mogłaby raz udawać, że jednak wierzy w starszą wiedźmę i w to, że będzie w stanie powstrzymać łapki przed pchaniem ich gdzie nie trzeba. Tym bardziej ucieszyła się, gdy młoda postanowiła przerwać ciszę, w dodatku takim tekstem. Zaśmiała się głośno i przez dłuższy moment nie mogła przestać chichotać, tak ją rozbawiła. - A żebyś wiedziała... - odmruknęła w końcu, gdy uspokoiła się na tyle, żeby móc coś powiedzieć. Gdyby tylko Lisbeth wiedziała, co właśnie powiedziała i co tak bardzo rozbawiło cyrkówkę. Biedne, niewinne dziecko. Musiała się jeszcze tyle nauczyć... Grzecznie szła za rączkę ze swoją młodziutką towarzyszką, co musiało wyglądać zabawnie, jeśliby wziąć pod uwagę, że ta była wyższa od Astaroth o prawie dziesięć centymetrów. Tak czy siak, szła tuż obok Lisbeth, trzymając ją za rękę, żeby pod żadnym pozorem jej nie zgubić i żeby pilnować, żeby ta za bardzo nie przestraszyła się niczego, co czyhało na nią w tłumie. O ile starsza dziewczyna w ogóle nie miała problemu z tłumami i dużymi skupiskami ludzi (tym bardziej, jak przyciągała przy tym spojrzenia pięknych kobiet), tak nie dziwiła się w ogóle, że Lizzy się ich bała. Nie wychowywała się w takim miejscu, więc nic dziwnego, że przytłaczała ją taka ilość dźwięków, nieznanych twarzy i przepychających się ludzi. Astaroth tylko ciekawiło, dlaczego czegoś takiego nie miała w lokalach, gdzie zwykła występować. Doprawdy, fascynujące. Wystarczyła chwila zamyślenia, a gdy zauważyła, że młoda piromanka otwiera drzwi do burdelu, nawet nie zdążyła zaprotestować, tylko wydała z siebie jeden nieartykułowany dźwięk, a dziewczyna już zdążyła wyrwać się do przodu i wybiec na sam środek przybytku. W tym momencie Astaroth po raz pierwszy opadła szczęka na samą myśl, że znajduje się akurat w tym lokalu. Nie, wcale nie dlatego, że przed nią paradowała panna w wyjątkowo skąpym odzieniu, która puściła jej oczko. O dziwo, nawet tego nie zauważyła! Za bardzo była pochłonięta tym, że oto właśnie znalazła się w burdelu z małą i niewinną Lizzy. No i co by tu teraz zrobić? Młoda była tak bardzo zafascynowana, że za późno było na odwrót, a z drugiej strony... Nie miała ochoty na takie zabawy. Nie wtedy, kiedy przyrzekła przyjaciółce trzymać łapki przy sobie. Zresztą, pieprzenie się z dziwką to jedna z tych wątpliwych rozrywek. Nikt nie chce znajdować się w miejscu, gdzie byli już wszyscy, if you know what I mean. - Wiesz, Lizzy... - mruknęła, podchodząc do niej i kładąc jej ręce na ramionach. - Pamiętasz, jak mówiłaś, że łatwiej znaleźć burdel niż karczmę? - zaczęła, niezbyt wiedząc, jak się do tego zabrać. Nie miała dzieci. Nie miała rodzeństwa. Nigdy nie musiała tłumaczyć nikomu, czym jest dom publiczny ani tym bardziej co się w nim robi. Już sama nie wiedziała, czy łatwiej będzie wytłumaczyć jej, co się właśnie dzieje czy po prostu ją stąd zabrać. - Właśnie znalazłyśmy się w burdelu. I nie sądzę, żeby to było dobre miejsce dla nas - dodała zaraz, marszcząc brwi, gdy jedna z kurtyzan skinęła w stronę Lizzy palcem, zapraszając ją do podejścia bliżej. Astaroth pokręciła głową i lekko szarpnęła przyjaciółkę za ramię, jasnym gestem nakazując jej odwrót taktyczny. To nie był dobry pomysł. Nie teraz. Tylko czy Lisbeth tak łatwo odpuści? |
| | | Lisbeth De'nar Mała piromanka
Liczba postów : 58 Join date : 07/01/2016
| Temat: Re: Sala Powitań Nie Lut 28, 2016 3:35 pm | |
| Gdyby ktoś kiedyś powiedział Lizze że zostanie oczarowana przez miejsce takie jak to zapewne by nie uwierzyła. Jednak nikt nie przypuszczał iż dziewczę znajdzie się w takim miejscu oraz czasie, a co gorsza z kimś pokroju Ast.. I szczerze nie wiem, która z nich była bardziej szczęśliwsza faktem przebywania tutaj. Zapewne najmłodsza, z piromanek jaka wesoło kręciła się wkoło swej osi, a jej wzrok co i rusz padał na jakąś nową rzecz czy osobę. Ach te kolory, zapachy czy dźwięki! Wszystko było takie piękne! Wręcz przeurocze! I wierzcie lub nie lecz młoda nigdy nie była jeszcze w tak wspaniałej karczmie, a ta tutaj zdawała się być dla niej spełnieniem marzeń jeśli oczywiście można było, to tak nazwać. Zapewne dziewczyna dalej zachwycała by się owym miejscem gdyby nie znajome ciepło jakie poczuła na swym ramieniu. Ciepło należące do osoby, z którą tutaj przyszła... -Pamiętam- Odpowiedziała podekscytowana niczym małe dziecko widzące po raz pierwszy śnieg w swoim życiu. -To takie powiedzenie tak? - Spytała skupiając przez moment wzrok na niej by zaraz potem uciec nim w stronę kobiet chadzających pomiędzy klientami tego przybytku i tutaj naprawdę możesz wierzyć lecz biedna mała nie widziała nic zdrożnego w ich odzieniu a raczej jego małego braku czy też w zachowaniach tych panien. Ot mogły nęcić i zachęcać na wszelakie strony, a ta nie zauważyła by tego wcale. Cała Lizze. Szczęśliwa, beztroska istotka niepotrafiąca przystosować się do końca do warunków panujących w świecie. -Co..? Co robisz?- Spytała szybko obracając się ku niej i to był błąd... Ast bowiem mogła ujrzeć jej wzrok jasno mówiący, że zakochała się w tym miejscu na tyle by włączy się jej tryb twórczy, a co za tym idzie nie lada przeszkodą okazuje się nawiązanie z nia porozumienia i żadne nawet najmniejsze subtelne próby powiedzenia jej by uciekała nie miały już sensu. Lizze była teraz przecież w innym świecie. Przybytek ten zdawał się być niczym jeden wielki pokój bawialny, a młoda wiedźma nie chciała już wyjść z niego i co gorsza nie zwracała już uwagi na swoją przyjaciółkę ponieważ jakiś drobny szczegół przykuł jej uwagę na tyle by ruszyła w stronę jednego, z parawanów gdzie coś się działo... Cóż takiego? Zapewne nic zdrożnego lecz dla kogoś takiego jak Lizze wszystko wykraczające poza zwykłe przytulanie było czymś dziwnym a zarazem ciekawym,a jak wiadomo każde dziecko jest ciekawskie... Ta panna jednak przebijała wszystkich dlatego też pragnęła zaspokoić swoją potrzebę tu i teraz... (wiem jak, to brzmi) -Chodź będzie fajnie!- rzuciła w jej stronę odwracając sie na chwilę ku niej tylko i wyłącznie po to aby obdarzyć ową kobietę swoim naiwnie słodkim uśmiechem jaki miał wręcz zachęcić Ast do zabawy. Nie, nie mogła być przecież bierna cały czas! Nie po to tutaj przyszły! Miały się bawić tego wieczoru dobrze. Masz ci los... uświadomienie diaboł trafił, a co gorsza Ast stała się teraz nie przyjaciółką a matką tej tutaj... Jednak czy okaże się tą dobrą matką czy wyrodną? Zawsze przecież może uciec, z tego miejsca sama. Jak miała, to w zwyczaju... |
| | | Astaroth Połykacz ognia
Liczba postów : 397 Join date : 06/02/2016
| Temat: Re: Sala Powitań Wto Mar 01, 2016 6:08 pm | |
| Jak raz naprawdę nie była szczęśliwa z powodu skąpo ubranych dziewcząt zerkających w jej stronę. Jak raz na taki widok nie zareagowała lubieżnym uśmieszkiem i próbą zbliżenia się do którejś z pań. Zamiast tego próbowała jakoś ogarnąć całą sytuację, a skacząca i widocznie uradowana Lizzy wcale jej w tym nie pomagała. Kurwa, czegoś takiego jeszcze nie widziała. Jakim cudem można pomylić burdel z karczmą?! Astaroth nawet pijana (co zdarzało się rzadko, a jeśli już, to zapominała własnego imienia) potrafiła odróżnić dom uciech od zwykłej speluny. W tym momencie zaczynała poważnie żałować tego, jak bardzo jej młodziutka przyjaciółka była niewinna i nieświadoma, bo to sprawiało, że na to właśnie na nią spadał obowiązek uświadomienia jej. Tylko szkoda, że zleciał on na nią jak grom z jasnego nieba, a młoda wcale nie zdawała się być zainteresowana. - Nie, to nie jest powiedzenie. To jest prawda – wymamrotała, próbując szarpnąć dziewczynę w stronę wyjścia, żeby jak najszybciej opuścić to piekielne miejsce i znaleźć się gdzieś, gdzie nie będzie się czuła aż tak podle, jak czuła się teraz. No i czemu nie dopilnowała tej młodej i dała się prowadzić! Tym bardziej pożałowała, gdy wyczytała ze spojrzenia Lizzy, że nie da się tak łatwo wyciągnąć z burdelu. Jakby odkryła swój nowy dom, przeznaczenie czy cokolwiek innego i musiała zostać koniecznie tutaj. Już nawet nie trzymała jej za ramię, zamiast tego przesłoniła dłonią twarz w geście, który współcześnie moglibyśmy nazwać srogim facepalmem. Wdech, wydech. Jedna z kobiet, która widocznie znała Astaroth, zachichotała pod nosem i spojrzała na nią z rozbawieniem. Oto ona, największy zboczeniec w całej Anglii i córka ladacznicy, stała pośrodku burdelu i kompletnie nie wiedziała, co ma zrobić. Oto właśnie została matką dziewczyny, która miała takie pojęcie o życiu, co cyrkówka o pracy w rzeźni. W związku z tym pozwoliła Lisbeth na latanie po całym przybytku i nakrywanie gości na gorącym uczynku. Niech robi co chce. Niech patrzy póki może. Chyba właśnie nadszedł czas na małą lekcję życia. Dopiero po chwili podążyła za młodą piromanką i pociągnęła ją za rączkę, żeby odciągnąć ją od parawanów. - Zostaw. To niegrzeczne – powiedziała. Cholera, kto by pomyślał, że kiedykolwiek usłyszy się takie słowa z jej ust! Serio zaczynała się wczuwać w rolę przybranej matki. - Wiesz, Lizzy... Nie jesteśmy w karczmie. To jest właśnie burdel. Tutaj ludzie oddają się... Przyjemnościom – rzekła powoli i dokładnie dobierając słowa, jakby tłumaczyła coś maleńkiemu dziecku, które kompletnie nic nie rozumie. W tym momencie doszła do wniosku, że szybciej by się poćwiartowała, niż została matką, bo totalnie gubiła się w tej zaszczytnej roli. - Czy wiesz, skąd się biorą dzieci...? – zapytała po chwili, gdy już nie miała pomysłu, od czego najlepiej zacząć. Nie wiedziała, jaki miała punkt zaczepienia i o co zahaczyć, żeby Lizzy załapała i żeby móc od tego pójść dalej. Tymczasem kurtyzana obserwująca Astaroth zaśmiała się głośniej. Komedia, prawdziwa komedia. |
| | | Lisbeth De'nar Mała piromanka
Liczba postów : 58 Join date : 07/01/2016
| Temat: Re: Sala Powitań Pon Mar 07, 2016 2:27 pm | |
| Skąpo ubrane panny?1 Gdzie jak? To nie był ich strój do pracy? Naprawdę? Och biedna Lizze taka mało świadoma swych poczynań. Lecz co by zmieniło jej uświadomienie? Pewnie nic. Nikt przecież nie będzie wstanie jej przetłumaczyć, że ten specyficzny ubiór a raczej jego brak służy do innych celów niż podawanie napitków... Jednak cóż, to za dziwna karczma była. Parawany, dziwne odgłosy jakie dochodziły do uszu dziewczyny oraz co najważniejsze panny do pomocy jakie najwyraźniej z każdą chwilą zdawały się skupiać uwagę na tej dwójce. Jednak czemu, to robiły? Lizze nie chciała przecież niczego, a jej przyjaciółka? Była inna. Wyczuwała to tak dobrze jak własny płomień tlący się w jej ciele i wierzcie bądź nie lecz mała nie rozumiała czemu Ast zachowuje się właśnie w taki, a nie inny sposób... Przecież... Przecież zawsze szła zamówić coś do picia i czasem wracała, a czasem najzwyczajniej w świcie znikała gdzieś na parę godzin... Jednak tu i teraz szła za nią niczym mały piesek... Och tak Lizze zawsze chciała mieć pieska no ale, to już temat na inną opowieść. Tak czy inaczej Ast kroczyła za nią niepewnie co i rusz rozglądając sie na boki co było dziwne! bardzo dziwne! Oczywiście ekscytacja tym miejscem oraz odgłosami sprawiła iż Lizze nie do końca przywiązywała wagę do tych drobnych różnic w zachowaniu dlatego też nie zatrzymała się i nie drążyła tematu, a wprost przeciwnie brnęła za siebie do najbliższego parawanu. Z każdym krokiem wszystko stawało się wyraźniejsze. Rozmowy, zapach alkoholu oraz coś jeszcze czego nie rozumiała. Dlatego właśnie chciała tam zajrzeć. Zobaczyć oraz zrozumieć cóż dzieje się z dala od oczu ludzkich... A nóż by się jej spodobało i co wtedy? Nie, to nie jest powiedzenie. To jest prawda Słyszała te słowa lecz jedyne co odpowiedziała na nie, to "hmm?". Nic więcej. Ot tak była zaaferowana tym co sie dzieje tu i teraz by nie myśleć nad ich sensem... Lecz gdyby tylko zdała sobie sprawę, z faktu iż trafiła do burdelu... Nie, zaraz. Ona nawet nie wie co to burdel więc nawet gdyby zrozumiała sens, to zapewne zadała by pytanie co to za miejsce. Więc może, to i dobrze ze nie załapała? Przynajmniej jej nowa mama nie będzie musiała tłumaczyć jej wszystkiego od początku prawda? -Przepraszam?- Spytała zatrzymując się w pół kroku od celu jakim był parawan odwracając się przy tym ku dziewczynie jaka zdawała się być zdenerwowana? Nie, to złe słowo. Była inna. -Ale ale... -Zaczęła, z cicha robiąc przy tym minę skrzywdzonej dziewczynki jakiej zabrano właśnie zabawkę na jaką czekała przez wiele lat i zapewne zaraz doszło by tu do dantejskich scen, z udziałem Lizze gdyby nie pytanie jakie zadała jej przybrana mamusia. -Dzieci?- Powtórzyła i tutaj wszystko co mogło opaść Ast, to zapewne opadło ponieważ przez, to jedno pytanie wszystko było jasne... Lizze nie miała pojęcia skąd się wzięła czym jest seksualność człowieka a co najgorsze nie wiedziała nawet do czego brnie jej przyjaciółka i czemu tak właściwie przeszkodziła jej w poznawaniu nowego świata! Zresztą teraz, to i tak nie miało sensu prze fakt iż Lizze skupiła całą swoją uwagę na niej właśnie ignorując panie skąpo ubrane jakie najwyraźniej miały piękne darmowe przedstawienie w wykonaniu dwóch istot tak wielce się różniących od siebie samych... |
| | | Astaroth Połykacz ognia
Liczba postów : 397 Join date : 06/02/2016
| Temat: Re: Sala Powitań Pią Mar 11, 2016 5:14 pm | |
| Wszystko jej opadło. To świetne określenie. W tym momencie to opadły jej ręce, a wraz z nimi i szczęka. Gdyby była facetem, opadłoby więcej rzeczy, ale co zrobisz. Miała ochotę zaśmiać się histerycznie i strzelić sobie w łeb. Jak można nie wiedzieć, czym jest seks? Nigdy o nim nie słyszeć, nie widzieć, nie doznawać? Rozumiała, że Lizzy była jeszcze młodziutka, ale bez przesady! Dzieci w jej wieku już miały o tym chociaż mgliste pojęcie. Astaroth w tym wieku już flirtowała z co ładniejszymi dziewczętami... Kij z tym, że była wychowywana w totalnie innym środowisku, najpierw przez matkę-dziwkę, a później przez wielokolorowy tabor... Podczas gdy Lisbeth była prawie całkiem zamknięta na świat zewnętrzny, zamknięta w swojej skorupie, która zwykle trwała w lesie, daleko od ludzi, którzy mogliby chcieć dostać się głębiej. Plus był taki, że młoda wreszcie skupiła na niej uwagę. Chwała bogom, koniec włażenia za parawany i podglądania zabawiających się panów. Był też jeden, bardzo istotny minus. Astaroth miała wrażenie, jakby próbowała wytłumaczyć dziecku jakieś wyższe nauki przyrodnicze i nie wiedziała, czy to w ogóle ma sens. Niby ta płomienna nierządnica była najlepszym kandydatem na nauczyciela podstaw podtrzymywania ludzkiego gatunku i zapewniania przyjemności, jednak z drugiej strony jej uczennica była totalnym antytalentem. Zero wiedzy własnej, zero predyspozycji... Do tego dochodziło środowisko. Były w burdelu. To nie było dobre miejsce na naukę, do czego ów burdel służy. Tym bardziej, że burdelmama zaczynała im się poważnie przyglądać z rękami założonymi na piersi, czekając, aż przejdą do meritum lub wyjdą. W przeciwieństwie do kurtyzan, które śmiały się pod nosem z zaistniałej sytuacji, ta kobieta nie wyglądała na rozbawioną, co As ani trochę się nie podobało. To zwiastowało kłopoty i późniejsze problemy z możliwością dostania się do przybytku. - Dzieci... - powtórzyła i podrapała się po podbródku, po czym westchnęła. - Mogę ci to wytłumaczyć, ale nie tutaj. To naprawdę nie jest dobre miejsce, wiesz? Lepiej pójdźmy do jakieś normalnej karczmy - powiedziała zrezygnowana, po czym jak gdyby nigdy nic szarpnęła ją mocno za ramię, ciągnąc ją w stronę wyjścia. - A tylko spróbuj się szarpać, to ci podpalę włosy, aż będziesz wyglądała jak pochodnia - warknęła w jej stronę, rozejrzała się jeszcze po burdelu i siłą zaciągnęła Lizzy do wyjścia, nie patrząc się na jej ewentualne protesty, żeby zostać w domu uciech.
/zt |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Sala Powitań | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|