|
|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Devil Kryptowiedźma w kitlu
Liczba postów : 234 Join date : 09/08/2013
| Temat: Starorzecze Wish River Sro Paź 07, 2015 1:56 am | |
| Okolica dzisiaj nieprzyjemna, dawniej stanowiła mocno wygiętą wstęgę Wish River, wypełnioną wartko płynącą wodą, która w późniejszym czasie znalazła sobie krótszą drogę. Rzeka pozostawiła po sobie sierpowate jezioro, a z czasem nie tylko wysychało i przekształcało się ono w płytkie, mętne bajorko o błotnistym dnie położone na równie lepkim obszarze, ale w trakcie tego procesu zostało wchłonięte przez drzewa Ponurego Boru i stało się jego częścią, w której łatwo zapaść się po kolana w brązowej, mokrej ziemi o rzadkiej konsystencji. Gdyby komuś przyszło do głowy wybierać się w te mokre, zarośnięte i pełne robactwa tereny, zaleca się ubranie wysokich butów i zachowanie ostrożności. |
| | | Devil Kryptowiedźma w kitlu
Liczba postów : 234 Join date : 09/08/2013
| Temat: Re: Starorzecze Wish River Czw Paź 08, 2015 1:13 am | |
| Wraz ze świtem rozpoczął się jeden z tych wybitnie ponurych dni, których wiele bywało w ciągu roku na terenie tego kraju, gdzie wszystko się zaczęło – gdzie rozpoczęła się pierwsza poważna kampania przeciw obdarzonym przeklętym genem oraz wytworom ich umysłów, gdy te pogrążały się w przydługim śnie. Tego dnia w klinice prowadzonej przez rodzinę Noita, a zarządzanej przez dziedziczkę całego majątku, nie pojawiło się dużo pacjentów, ledwie dwóch. Na tłumne przybycie kolejnych wcale się nie zapowiadało, jakby ludzie zniechęceni podłą pogodą postanowili pozostać w domu i z ewentualną dolegliwością przybyć dopiero następnego dnia. Zanim Deneve cokolwiek przedsięwzięła, poczekała do południa, właściwie czas ów poświęcając doglądaniu stanu pacjentów, zaś znaczniejszą jego część na przerzucaniu papierów, bezczynym siedzeniu, a potem krótkiej, ale energicznej przebieżce przez ogrody prosto do własnych pokoi. Kolejna wolna chwila mogła nie nadarzyć się tak szybko, jakby chciała, dlatego nie zamierzała zmarnować okazji. W pomieszczeniach rezydencji odszukała to, co było jej potrzebne, zapakowała to, przywdziała też ubrania stosowne do zaplanowanej wyprawy i zawczasu zleciwszy osiodłanie konia, znalazłszy się już na zewnątrz, od razu wskoczyła na jego grzbiet, aby wkrótce popędzić zwierzę w stronę ulic Wishtown. Tak też uczyniła, bez chwili zwłoki ruszyła, ale samo miasto nie stanowiło dla Deneve celu. Tego dnia miała inne plany, plany dotyczące terenów daleko od najbardziej zewnętrznych budowli.
Koń o ciemnym umaszczeniu pozostał niedaleko rzeki Wish River i spokojnie mógł sobie skubać trawę i wyrastającą tu i ówdzie roślinność. Ale jego właścicielka, kobieta o bladej twarzy i porastających głowę białych kosmykach powędrowała dalej wzdłuż rzeki, wsłuchując się w jednostajny szum przepływającej rzeki. Pokonywała kolejne metry. Zwierzę, które albinoska pozostawiła za sobą, zmieniło się w ciemną kropkę, z której trudno byłoby wyczytać, co za istotę napotkało się wzrokiem. Ona wprawdzie nie miałaby żadnego problemu z poprawieniem możliwości swoich jasnoszarych oczu. Pozwalała jej na to dana przez los zdolność wpływu na organizm, nie tylko swój, również innych. Ale Deneve nie ociągała się, nie odwracała wiedząc, że koń pozostanie na swoim miejscu, o ile nic go mocno nie wystraszy. Dlatego nie zabrała go dalej ze sobą, tylko pozostawiła w dużym oddaleniu od granic Ponurego boru, w którego stronę zaczynała właśnie zmierzać, odrywając się powoli od brzegu Wish River. Jeszcze przed minięciem pierwszych drzew, ziemia pod podeszwami butów o wysokiej do kolan podeszwie zdawała się bardziej miękka. Obuwie pozostawiało w niej nieznaczne wgłębienia, które z czasem zaczynały być coraz bardziej wyraziste. Sprawdziła czy lewak jest dobrze przypasany do jej boku, poprawiła pasek tobołka na swoim ramieniu. Zagłębiająca się w las kobieta mogłaby uchodzić za wędrowca, może trochę wyróżniającego się z tłumu przez swój albinizm. Wszystko skupiało się na owym przypuszczeniu. Mogłaby. Acz chodziło jej wyłącznie o wygodę. Miała na sobie luźne, brunatne spodnie wciśnięte w cholewki butów. W pasie ciasno opinał je skórzany pas z doczepionym u jednego boku niewielkim orężem. Luźną koszulę ze stójką, wiązaną na rzemienie pod szyją, okrytą chustą, okrywał obszerny płaszcz o kroju peleryny, a jego krawędź sięgała niewiele ponad kolano. Jedyną rzeczą, która przeczyła napotkaniu wędrowca, była trzymana w prawej dłoni drewniana, lakierowana laska ze zdobionym, połyskującym srebrem uchwytem. Bardziej pasowała do bogatego dżentelmena wychodzącego z powozu niż do wałęsającej się po mrocznym lesie kobiety, którą na pierwszy rzut oka można było pomylić z młodzieńcem. Wkrótce zaczynała się zbliżać do swojego pierwszego punktu orientacyjnego. Buty zaczęły mocno zapadać się w glebę i nieprzyjemnie cmokać przy wyciąganiu ich z błota. Zatrzymała się przy jednym z drzew, którego gałęzie chyliły się w stronę mętnego, zarośniętego starorzecza. Deneve weszła na wystający korzeń i oparła się plecami o konar. Buty miała do jednej trzeciej oblepione mokrą ziemią, ale niespecjalnie przejmował ją los obuwia przeznaczonego do takich wypraw. Otaczała ją głównie cisza, przeganiało ją niekiedy bzyczenie owadów i pokrakiwanie wron, gdzieś w oddali. Co jakiś czas dołączał do tych dźwięków szelest liści i skrzypienie ocierających się i naciskających na siebie gałęzi sąsiadujących drzew. – ...Gdzie to? – mruknęła w zamyśleniu z nutą irytacji. Wracać znowu z niczym? Albinoska zaczęła wodzić spojrzeniem po roztaczającym się przed nią ponurym, nieprzyjaznym krajobrazie. Wyglądała jakby starała się coś odszukać. Niestety te poszukiwania przerwało jej wrażenie cmokającego kroku dochodzącego z innego kierunku niż sama przyszła. Zdawało się jej? |
| | | Namida Ofiara
Liczba postów : 2 Join date : 29/09/2015
| Temat: Re: Starorzecze Wish River Czw Paź 08, 2015 9:41 pm | |
| Pieprzone lasy! Kto by pomyślał, że była inkwizytorka będzie musiała kiedykolwiek babrać się w błocie na jakichś bagnach niczym świnia? Gdyby otrzymała taką przepowiednię od przydrożnej wróżki, pewnie zatopiłaby ostrze sztyletu w jej cygańskim gardle. Znów myśl o zamordowaniu kogoś. O tak, teraz tylko takie myśli utrzymywały ją w tych okolicach. Podobno właśnie gdzieś w starorzeczu odnaleziono ślady po czarownicach. Charlotte ustaliła sobie cel znalezienia ich i osądzenia przed Inkwizycją, która i tak jest zbyt łagodna. Zamiast mordować, wolą przesłuchiwać, jakby nie można było robić tego i tego w tym samym czasie! Szła, czy raczej posuwała się powoli po głębokich, zdradliwych wodach, próbując dotrzeć do czegoś konkretniejszego. Wiedziała jak przebiegłe mogą być wiedźmy, ale znała na nie sposób. Większość z nich działała według prostego, choć względnie sprytnego schematu. Ich zdaniem największą odmienność powinno ukrywać się w najbardziej zwyczajnych zakamarkach, dlatego inkwizytorka nie łudziła się na znalezienie obsydianowej wieży, w której co pełnie uderzają pioruny, tylko raczej coś o charakterze pasującym do otoczenia, jednak na swój sposób wyróżniającym się. Charlotte miała wyczucie. Potrafiłaby rozróżnić magicznie stworzony obiekt od tego, którego wykreowała natura, nawet gdyby był to pojedynczy kamień na kocich łbach, wyścielających uliczki w Wish Town. Słońce było w zenicie. Miała czas, ale brakowało jej energii. Z trudem przedzierała się przez głębokie bagno, czując jak na butach osadza się jakiś dziwaczny szlam. Obrzydliwe. Albo od dwóch godzin błądziła w kółko, albo ten las był większy niż jej się wydawało i w dodatku wszędzie wyglądał dokładnie tak samo. Aby to sprawdzić, postanowiła wejść wyżej. Podeszła do olbrzymiego, częściowo zalanego drzewa i potarła dłońmi. Zaczęła się wspinać. Zwinnie, szybko, niczym kot. Łapała się każdej gałęzi i żadna wysokość nie była dla niej przeszkodą. Gdy znalazła się dostatecznie wysoko, by móc wyjrzeć ponad koronę lasu, przykucnęła na grubej gałęzi i zaczęła się rozglądać. Faktycznie las był dużo większy, niż przedstawiano go na mapach. Niewiele udało jej się dostrzec, ale przeczuwała, że ktoś czai się w pobliżu. Warto to sprawdzić. Wstała i uśmiechnęła się szeroko, zrzucając skórzaną torbę z pleców. Rozwiązała prosty supeł i wyciągnęła z torby żyłkę. Mocną i grubą, owinęła wokół sztyletu i mocno zawiązała, omal nie przecinając sobie dłoni. Zaczepiła sztylet o wystający z gałęzi kawałek drewna i pociągnęła mocno, sprawdzając jaką to ma wytrzymałość. Miało, nawet sporą. Drugi koniec żyłki zaczepiła o własny pasek, który też sprawdziła. Stanęła na krańcu gałęzi i upewniła się, że droga w dół nie będzie obfitowała w szczególnie trudne do pokonania przeszkody. Gdy wypatrzyła idealne do skoku miejsce, skoczyła. Leciała dość krótko, bo już w połowie drogi poczuła szarpnięcie i zawisła sztywno w powietrzu. Pasek wpił się w jej skórę, ale nie zrobił krzywdy. Oczywiście nic nie było tu dziełem przypadku. Odwiązała jeden prosty supeł, potem zrobiła kolejny i w końcu zjechała jeszcze niżej, lecz tym razem wolniej. Gdy wylądowała butami w błotnistej mazi, odwiązała żyłkę od paska, nawet nie próbując jej przecinać. Otrzepała się teatralnie i obrała kurs, którego chyba nigdy wcześniej nie sprawdzała. Intuicja jej nie zawiodła. Gdy jakimś cudem udało jej się znaleźć nieco twardszy grunt, miała szansę wytrzeć buty o wilgotną, bagienną trawę. Bez zbędnego obciążenia na nogach poruszała się ciszej i szybciej. W końcu udało jej się coś zaobserwować. Coś? Kogoś? Chyba raczej kogoś. Jakaś jasna postać opierała się o dość masywne drzewo, zaledwie pięćdziesiąt metrów od niej. Ruszyła szybszym krokiem, łapiąc rękojeść posrebrzanego miecza. Nim wyszarpnęła miecz z pochwy, upewniła się, że stała się dla tajemniczej persony widoczna. Stanęła niedaleko niej. Wyciągnęła oręż i zaprezentowała ją subtelnie. - Urządziłaś sobie wycieczkę czy będziesz polować na żaby? Nie słyszałaś, że gdzieś w pobliżu grasują wiedźmy? – zapytała, czy raczej tajemniczo zasyczała. Miała cichy, nieco chropowaty głos. |
| | | Devil Kryptowiedźma w kitlu
Liczba postów : 234 Join date : 09/08/2013
| Temat: Re: Starorzecze Wish River Sob Paź 10, 2015 1:47 am | |
| Myśl, że mogłaby kogoś napotkać, przywołała na jej twarz grymas. Akurat zdarzyło się jej mieć wolny dzień, nie musiała nikogo wzywać, aby ją zastąpił w razie gdyby ktoś potrzebował pomocy w klinice, więc zyskując okazję do wybrania się na poszukiwania... w to odludne, dzikie i brudne miejsce... miałaby kogoś napotkać... Opuściła powieki dosłownie na krótką chwilę, jedynie po to, żeby ciężko westchnąć, a już rozległo się miarowe chlupotanie i zasysanie się błota. Dźwięk zbliżał się, stawał się coraz głośniejszy i bardziej wyrazisty. Deneve z początku nawet nie odwróciła głowy w tamtą stronę, jakby żywiła jeszcze nadzieję, że na wypowiedziane w duchu życzenie, krocząca w błocie postać zniknie, przepadnie, zapadnie się pod ziemię, a właściwie to pod błoto, jeśli być tak bardzo dokładnym. W końcu niechętnie zwróciła szklane tęczówki w kierunku nadchodzącej kobiety. Jej widok wcale nie był pocieszający dla albinoski. Miała wrażenie, że w cokolwiek ta by się przebrała i co nałożyła na twarz, choćby była to i maska, nie ukryłaby swojego niezbyt przyjaznego nastawienia do świata, a tym bardziej do wyróżniających się jednostek. Teraz zadała sobie pytanie, kto normalny spacerowałby po bagnach. Nieruchomo wbijała spojrzenie w nieznajomą. Drgnęła dopiero wtedy, gdy ta sięgnęła po swój oręż. Deneve zaś odruchowo zacisnęła dłoń mocniej na trzymanej w ręku lasce. Z pozoru normalnej, choć bogato zdobionej. W rzeczywistości srebrzysta rączka nie była stałą ozdobą laski, zaś wewnątrz drewna kryło się cienkie, długie ostrze, którego ów uchwyt stanowił rękojeść. – Nie wyglądasz na kogoś, kto przejmowałby się narażonymi na niebezpieczeństwo spacerowiczami. Może przyszłam popatrzeć na widowisko? – rzuciła, a w międzyczasie poruszyła reką, laska zetknęła się delikatnie z ostrzem wyciągniętego miecza, a nacisk odchylił go jak najdalej od niej. – I weź to ode mnie. Maniery... – Powstrzymała się od unoszącej się z gardła uwagi, ale kolejnych słów już nie zatrzymała. – Z każdym tak się witasz? Albinoska przesunęła po niej spojrzeniem, tym razem mając możliwość przyjrzeć się tej przypadkowo spotkanej personie z bliska, jakby próbując odgadnąć skąd się tak nagle urwała i dlaczego tutaj. Oddala się od czarownic? A może ich szuka? Los śmiał się gdzieś w przestrzeni, wręcz czuła w swoich uszach tę zmyśloną reakcję siły panującej nad światem. – Nic nie słyszałam, z domu od razu skierowałam się do starorzecza. Interesuje mnie ta okolica, bynajmniej nie ze względu na wiedźmy. Skoro mówisz, że gdzieś tu grasują, to mam nadzieję ich nie spotkać – jakby sama nie była wiedźmą, ale kto rozgłaszał takie rzeczy, nie żył długo – , ewentualnie jak już gdzieś zawisną. W każdym razie liczyłam na to, że nikogo nie spotkam. – Podkreśliła to jedno "nikogo" i wróciła do spokojnego badania otoczenia oczyma. Wysoka kobieta zdawała się nad czymś myśleć i czegoś szukać. Cóż to było? Ona sama nie do końca miała pojęcie co stara się odnaleźć. W każdym razie czegoś, co pozostawił po sobie jej ojciec i gdzieś na terenie tego bagna ukrył. Wątpiła, aby znajdowało się to bezpośrednio w błocie. Jeśli popełniłby takie głupstwo, nikt już tego by nie wydobył. A nieznajoma nadal nie odchodziła. Na nowo wbiła w nią chłodne spojrzenie. – Znasz może jakąś wiedźmę, która by to wysuszyła? Przyjemniej by było – stwierdziła, po czym przytrzymała kolanami laskę i sięgnęła do torby, zasłoniętej materiałem peleryny. Deneve pogrzebała trochę w pakunku, aż wyciągnęła zeń dziennik w skórzanej oprawie. Zaczęła kartkować, bardziej dla skupienia, niż przypomnienia sobie zapisanych tam zagadkowych wskazówek. – Masz zamiar wydostać się z lasu? Trochę drogi jest, ale dojdziesz do Wish River, jak skierujesz się w stronę, którą wskazują moje plecy. Jeślibyś nie wspomniała o wiedźmach, pomyślałabym, że jakiejś szukasz. Ale rzucanie się na kilka w pojedynkę...
|
| | | Iris Pożeracz Mięsa
Liczba postów : 50 Join date : 18/09/2016
| Temat: Re: Starorzecze Wish River Wto Gru 13, 2016 3:09 pm | |
| Wybiła poranna godzina. Słońce wychyliło się znad horyzontu, racząc swymi promienistym światłem Wishtown, który powodowałby uśmiechy na ustach nawet w obliczu czegoś tak paskudnego, jak jesienno-zimowego wiatru. Mała ilość chmur, przejrzysta, błękitna otchłań i budzący się do życia obywatele, rozpoczynający swój dzień od niemiłej niespodzianki. A dokładniej ci, którzy żyli na obrzeżach i postanowili skrócić nieznacznie dystans, zachodząc nieco głębiej w las. Tam czyhała na nich niezbyt urocza gromada, dająca bezpieczeństwo za odpowiednią ilość złotych monet lub czegoś z grawerunkiem pewnej królowej. Paru śmiałków zapłaciło, inni zostali ograbieni, lecz do mordów czy większych obrażeń nie doszło. I suma summarum, byli w pewnym sensie pożyteczni, bo w przypadku uiszczenia odpowiedniej ilości materialnej satysfakcji, byli nawet skłonni zabić wilki czy innych wrogów podróżnych. Wymuszeni najemnicy. Plotki rozeszły się po placu targowym o nich jako bohaterach, a też jako niegroźnych grabieżcach. Dlatego też, nikt nie miał zamiaru ich tknąć. Przynajmniej do czasu, południa, w którym zaprzestali swoich czynów. Właściwie zniknęli, a ludzie zaczęli się poniekąd martwić. Wszystko dlatego, że skowyt ich ktoś usłyszał. Ciche rozmówki i szepty nabrały na rozmachu, przechodząc z jednego ucha do drugiego informując o tym, że w lesie czai się potwór, który zabił złych "samarytanin", czyli tam, gdzie była ich mała kryjówka. Na bagnach. Nikt jednak nie miał tam zamiaru iść, a odziani w płaszcze jakoś nie wyglądali na zainteresowanych tym przypadkiem.
Południe. W obliczu jesienno-zimowej pory, słońce zdążyło już zejść ze swej sceny. Ciemno, zimno, nieprzyjemnie i mrocznie. A był to dopiero środek dnia, dla niektórych nawet i początek. Jeżeli ktoś się odważył iść przed siebie, ku lasu, a dokładniej w stronę bagiennej, zapomnianej przez ludzkość części lasu, lepiej by był szczególnie dzisiaj przygotowany na szok. I to nie przez fakt zaniedbania tegoż miejsca, które do zarośniętych należało, a na każdym kroku buty by suszyć. Im głębiej, tym ohydniej, bardziej błotniście i z wymaganą szczyptą zręczności by omijać wystające korzenie, o które łatwo było się przewrócić. Drzewa wręcz mówiły mową ciała, by uciekać, odejść od tego miejsca i nie zapędzać się w głąb. Coś zresztą też wisiało w wilgotnym powietrzu, budzącego uczucie niepokoju. Czegoś, co określić można byłoby strachem albo i zapachem śmierci. I jeśli śmiałek, który wkroczył tutaj, nie miał zamiaru mimo wszystko się wycofać, już po kilkunastu dodatkowych kroków, mógł ujrzeć poszlakę przyczyny. Broń, był to otwarty rewolwer .38 (0 pocisków, zużyte łuski) i paręnaście śladów kroków, które z ledwością można było zauważyć wśród gęstwiny traw. Parę metrów dalej, na jednym z drzew, krwawe odbicie dłoni, nieco śladów jakby ktoś oparł się raną. Co gorsza, ślady zdawały się być dość świeże, a to oznaczało, że ktoś, kto zrobił to bandzie najemnych bandziorów, musiał być niedaleko. To był ostatni znak, który mówił, aby ktoś, kto tu jest, ma po prostu spierdalać. Nieposłuchanie go zapewne będzie błędem. Wielkim, jak i szokiem dla kogoś, kto zobaczy przyczynę. Siedzącą setkę albo i dwie od pierwszego krwawego śladu metrów, na kościanym stole, okrakiem na udach martwego mężczyzny, kobietę trupiobladą, która pożerała wnętrzności jegomościa. W tym wypadku upaćkaną całą w szkarłacie, budzącym piorunujące uczucie dyskomfortu i niepokoju. Do tego dochodziły stwory, które wokół niej hasały. Dwóch bliżej nieokreślonych osobników, wyglądających jakby ktoś zerwał im skórę. Chodzące mięśnie, broczące krwią, na wpół martwi jak i żywi, z kościanymi toporami w rękach. A do tego jakieś trzy zwierzaki o podobnym wyglądzie, stojący nieruchomo na drzewach. Przypominały jeżozwierze, tyle że kolce ich były białe, grubsze, naostrzone. Wśród tego wszystkiego, kobiety pożerającej ludzkie ciało i dziwy, których tylko piekło mogłoby spłodzić, były jeszcze trupy poległych bandytów, które tutejszą grubą kałużę splamili swoją własną krwią. Makabryczne, mroczne miejsce rzezi. Powykręcane ciała, zerwane ręce i głębokie dziury. Czymkolwiek była, lepiej było mieć się na uwadze. |
| | | Fiammetta Kuglarka
Liczba postów : 28 Join date : 18/06/2016
| Temat: Re: Starorzecze Wish River Wto Gru 13, 2016 9:58 pm | |
| Ponure miejsce, wyrwane żywcem z najmroczniejszych legend, od których dzieci nie są w stanie zmrużyć oka w nocy, przyprawiało Fię o dreszcze. Brnąc wgłąb błotnistej ścieżki natrafiła na kilka... pozostałości po nieszczęśnikach, o których usłyszała. Wśród nich udało jej się znaleźć całkiem zacną broń palną. Nie była fanką tego typu rzeczy, jednak sprzedanie jej z pewnością przyniesie zysk. Rozejrzała się dookoła, zastanawiając się dokąd iść dalej. Nie miała już wątpliwości, że za wszystkim stał koszmar, dlatego też wykorzystując swoją moc stworzyła trzy spore kule ognia, dwie po lewej i prawej oraz jedną z tyłu. - Nie lubię gdy się czają - Mruknęła pod nosem, prawie pewna, że potwór, który zmasakrował tych "najemników", wie o jej obecności. Wolałaby nie wchodzić dalej. Ziemia stawała się coraz bardziej grząska i walka ze stworzeniem, które może potrafić wszystko byłaby cięższa. |
| | | Iris Pożeracz Mięsa
Liczba postów : 50 Join date : 18/09/2016
| Temat: Re: Starorzecze Wish River Sro Gru 14, 2016 5:21 pm | |
| Istota, która idealnie pasowała do określenia jej jako potwór, nie miała bynajmniej zamiaru czaić się. Wręcz przeciwnie, siedziała dalej okrakiem na kościanym stole, delektując się smakiem pewnego nietuzinkowego jadła, jakim był nieszczęśnik. Z satysfakcją, mruknięciami wskazującymi na rozkosz smaku, wyrywała kolejne kawałki jego organów, dekując siebie w coraz to intensywniejsze kolory szkarłatu. A piekielni strażnicy, którzy wokół niej przechadzali się, wtem stanęli. Ich oczyska pomknęły wprost na zbliżającego się ku nich gościa. Dłonie z toporami zacisnęły się, a dwójka ruszyła naprzeciw, chowając za sobą demonice. Mimo to, atak nie nadchodził z ich strony. Nieruchomo, niczym posągi, gapili się na ogniste kule. To samo zwierzyniec, który zakwitł na drzewach, a który ani myślał o ruszeniu się. I jeśli Fi była na tyle spostrzegawcza, mogła zauważyć grubawe nici, które wychodziły z karków przedziwnych istot, kończąc się u rogowatej osoby. Dodatkowo, nikt nie uraczył ją rozmową. Mogła iść dalej, nawet wejść w krwawą kałużę, lecz jeśli przekroczyć ten dystans, pojawiało się dziwne uczucie. Coś w stylu "jeśli przerwiesz mi podwieczorek, ja przerwę Tobie kark". |
| | | Saja Żniwiarz
Liczba postów : 356 Join date : 06/01/2017
| Temat: Re: Starorzecze Wish River Pią Kwi 14, 2017 2:25 pm | |
| Saja miała dostała zlecenie na tajną misję. Jednak musiał jeszcze się z kimś spotkać na wyznaczonym wcześniej miejscu. Dziewczyna szła wolnym krokiem i obserwowała ledwo, co zakwitnięte gałęzie. Patrząc nie patrząc Starorzecze Wis River nie należała do najpiękniejszych widoków. Jego wygląd raczej, odstraszał niż przyciągał większą uwagę. Raczej kwiatów się tu nie znajdzie. Szła dość spokojnym równym krokiem. Zastanawiając się kogo do nie przydzielono? Miała tysiąc myśli z minuty na minutę. Wybierając w myślach, kto może to być? Jednak czuła wewnątrz siebię lekkie rozczarowanie, że znowu nie pracuję sama, tak jak lubi. Chociaż może, to być zabawna przygoda. Nie była odrazu nastawiona na nie, ani zbytnio na tak. Nagle zatrzymała się w prost nad urwiskiem przy rzece. Zapatrzyła się w głąb mętnej tafli rzeki, jakby chciała w niej coś dostrzec. Nagle pod jej stopami ziemia się zesuneła i zjechała w prost do rzeki. Jego podłoże pokrywał muł, co utrudniło jej szybkie wydostanie się z powrotem na brzeg. Chwyciła mocno za korzeń wystający z gliny. Wspinając się do góry przeklinała po nosem. Kiedy już znalazła sów na nowo na górzę. Nazbierała kilka suchych gałęzi i rozpaliła ognisko. Usiadła przy nim starając się osuszyć przemoknięte ubranie. Dodając od czasu do czasu pod nosem [i]Za jaką cholerę mnie, to musiała spotkać? Jak ja teraz wyglądam? Dobrze, że jeszcze nikogo tu nie ma, bo by się mnie wystraszył i uciekł? A tak to istnieje nadzieja, że choć trochę się ogrzeje.[/b]. Nagle do jej uszu dobiegł cichy nucący głos. Nie tyle, żeby mogła ocenić czy jest to głos kobiety czy mężczyzny. Siedziała spokojnie, przy ognisku, wyczerpującą zbliżającego się gościa. |
| | | Lilianne Balsamista
Liczba postów : 54 Join date : 21/06/2013
| Temat: Re: Starorzecze Wish River Pią Kwi 14, 2017 2:44 pm | |
| Za cholerę nie mogła dostać się do Siedziby Inkwizycji, bo oczywiście trzeba było załatwiać milion innych rzeczy po drodze. Fakt faktem kolekcjonowanie roślin i innych darów natury było jej hobby, ale nie jej zadaniem były tajne misje, gdzie w ruch wchodzi użycie sił fizycznych. Od czasu do czasu miała ochotę rozerwać swoje zastałe, spróchniałe kości - wtedy organizowała sobie sparing lub szukała zabłąkanej wiedźmy. Mimo wszystko jej miejsce było w laboratorium i ruszanie mózgiem, a nie każdym mięśniem po kolei. Raczej ostrożnie dysponowała swoją energią życiową. Kondycja w jej przypadku była już terminem nieco zapomnianym. Ostatnie miesiące spędzała na poszerzaniu swoich zapasów w postaci lekarstw, trucizn i suszonych ziół. Ile by oddała za ciepłe łoże, kominek i godną strawę po takim czasie nieobecności na terenach Inkwizycji. No ale nic jej nie pozostało oprócz marudzenia. W tym była całkiem dobra. Kopnęła po drodze jakiś kamień i zaczęła nucić pod nosem. I tak zapewne nie ma tu żadnej żywej duszy. Kto i po co by się tu zapuszczał bez celu. Wszędzie ponuro, szaro, buro i jeszcze trzeba było uważać na każdy krok, żeby nie umrzeć zapomnianym w tym bagnie. O zgrozo, czuła że zgorzkniała jeszcze bardziej od czasu, kiedy ostatni raz miała kontakt z żywą istotą. Do kogo tu gębę otworzyć? Na te chaszcze już nie mogła patrzeć. Opatuliła się szczelniej płaszczem. Nie wiedziała czy na tę całą "misję" jest umówiona z kimś czy sama będzie odwalać brudną robotę. Idea wyłapywania wiedźm sama w sobie ją przekonywała i była zagorzałym przeciwnikiem tych pomiotów, ale brudna robota to brudna robota. A jeszcze tym gównem obarczali ludzi, którzy mieli inne rzeczy na głowie. W miarę upływu drogi dostrzegła w oddali płomienie. A może jej się przewidziało? W każdym razie było tam jaśniej niż dookoła. Może to pułapka. To była najbardziej sensowna teoria. Mimo wszystko szła w owym kierunku. Wiele do stracenia nie było. Najwyżej trochę pogruchocze sobie kości. Jednak istota w czarnym płaszczu nie wyglądała na szczególnie czujną, więc i ona nie będzie. Klapnęła obok niej przy ognisku. Chęć ogrzania się była w tym momencie większa niż kultura osobista. - Nieznajoma istoto, nie masz nic przeciwko, że się dosiądę?- w końcu wydukała coś. Jezu, głosu nie używała od dawna i zabrzmiał on w jej uszach co najmniej tragicznie. Gorzej i tak być nie może. Wyglądała jak strach na wróble. |
| | | Saja Żniwiarz
Liczba postów : 356 Join date : 06/01/2017
| Temat: Re: Starorzecze Wish River Pią Kwi 14, 2017 3:05 pm | |
| Saja spojrzała na obcą postać, która usiadła tuż przy ognisku. Nie była w szoku, bo zakładała z góry, że to właśnie znią będzie z współpracować. Patrzyła na nią zastanawiając się kim jest? Bo w sumie rzeczy nie widziała jej w murach inkwizycji. Była dlaniej zupełnie obca, gdyby nie płaszcz, to pomyślałaby, że to może być wróg. Naszczęście tak nie było. Nie spuszczała z niej oka. Fakt, że nie wyglądała idealnie, cudnie, ale ona zupełnie też nie. Ubranie ubrudzone od błota. Mokre buty i cała reszta. Wygladała jak mokra kura. W sumie nigdy nie przywiązywała uwagi do wyglądu. Liczył się charakter i wnętrze, a reszta to bajka. - Nie nie ma. Usiądź sobie i ogrzej się. Widzę po twym ubiorze, że przynależysz do naszych szeregów. Jednak nie dane było mi Cię spotkać w murach Organizacj. - Po chwili wyciagła dwa kubki i butelkę czystej wody. - Korzystając z okazji masz możesz chęć na kawę czy na herbatę? - Uśmiechnęła się z lekka. Wieczór był nawet ciepły, gwiazdy świeciły na niebie, a księżyc rozjaśniał niewielkie części różnych zakątków ciemnych miejsc. Po chwili do niej dotarło, że się nie przedstawiła; - Wybacz mi moja droga. Gdzie się podziały moje maniery. Mam na imię Saja N.- wyciagła prawą dłoń w jej kierunku dodając - Miło mi Cię poznać. |
| | | Lilianne Balsamista
Liczba postów : 54 Join date : 21/06/2013
| Temat: Re: Starorzecze Wish River Pią Kwi 14, 2017 3:32 pm | |
| Nie dziwiła się, że kobieta ją lustruje. Ba, nawet specjalnie dla niej ściągnęła z głowy kaptur i odkryła przed nią lico. No fakt, że wyglądała jakby ją wierzba przeczesała, ale mówi się trudno. Po obu Inkwizytorkach było widać trudy podróży, więc mogły się poczuć swobodnie. Dobrze, że to swój. Dla odmiany nie musiała się spinać i wdawać w jakieś potyczki. Jeszcze tego jej brakowało. Chwila odpoczynku była potrzebna. W dodatku mogła otworzyć usta do swojego człowieka. Boże, kiedy ostatni raz był ktoś dla niej taki serdeczny? Było to dla niej tak niespotykane zachowanie, że mimowolnie się skrzywiła. Ale od razu poprawiła mimikę. Nie chciała zniechęcać kobiety do siebie. Niespecjalnie jej zależało na opinii innych, ale gdy człowiek od tak dawna nie miał okazji z nikim porozmawiać to zaczął podchodzić do sprawy inaczej. Słysząc wypowiedź ciemnowłosej machnęła ręką. - Od kilku ładnych miesięcy nie było mnie w ogóle na terenach Inkwizycji. Działam trochę na własną rękę w innym zakresie niż nauka w laboratorium. Poza tym jakoś wcześniej nie doceniałam murów naszych terenów. Kojarzyło mi się to z monotonnymi czynnościami - mruknęła, ale zaraz potem skrzywiła usta w kpiącym uśmiechu. - Ale jak człowiek miesiącami moknie, marznie i głoduje to zaczyna doceniać dobro Inkwizycji. Wszystko jest pod nosem tylko wystarczy po to sięgnąć. Wtedy wydawało się to za proste, a teraz nieocenione - stwierdziła z nutą rozmarzenia w głosie. Zlustrowała uważnie i z zaciekawieniem postać Saji. - Jesteś zapewne od zadań specjalnych? Brudna robota, łapanie wiedźm? Zabijanie? Coś w ten deseń - już nie pamiętała od czego jaki płaszcz, ale skoro czarny to na pewno katowanie wiedźm. Ktoś tym musiał się zajmować, aby dostarczać Balsamistom materiałów do badań. Cóż... Kobieta, która siedziała obok niej musiała być silna, bardzo sprawna, zwinna i z pewnością posiadała logiczny umysł. Kobieta z krwi i kości, głowa nie od parady. Markotnie zerknęła na butelkę z wodą. - Cholera, po takim szmacie czasu wypiłabym coś mocniejszego. No, ale lepsze to niż nic. Herbatę poproszę - przemówiła karcąc się za to, że tak wybrzydza. - I dziękuję. Jestem już tak zgorzkniałym pustelnikiem, że moje maniery poszły się pie... Pieścić - udało jej się wydusić z siebie delikatny uśmiech. Czy jeszcze umiała? To mogła ocenić tylko ciemnowłosa kobieta. - Ach tak, ja Lilianne. Nie martw się, jak widać moje maniery nie są lepsze - zaśmiała się pod nosem. - Mi również - skinęła głową. Po chwili zamyślenia znów podniosła wzrok na rozmówczynię. - Jak się znalazłaś w Inkwizycji? I czemu akurat taka profesja? - zagadnęła z ciekawości. |
| | | Saja Żniwiarz
Liczba postów : 356 Join date : 06/01/2017
| Temat: Re: Starorzecze Wish River Pią Kwi 14, 2017 5:58 pm | |
| Saja uśmiechnęła się słysząc jej słowa, dotyczące coś mocniejszego. Zawsze nosiła małą piersiówkę przy boku. Jej zawartość głównie składała się że stu letniej whisky. Saja miała, co piła, gdy przychodziło, o pracę w terenie. Trzeba zachować trzeźwy i otwarty umysł na zbliżające się zagrożenie, które może czychać, gdzieś w pobliskich krzakach. - To dla tego nie mogłam Cię zobaczyć. Chociaż praca Balsamisty wydaję mi się bardzo interesującą. Wyciagła po woli z pod płaszcz mała piersiówkę i podała towarzysce. - Zawsze trzeba mieć coś ciepłego na rozgrzewkę. Szczególnie jak się pracuję daleko od miasta. Trzeba siebię, jakoś rozgrzać w chłodne noce.- Po raz kolejny uśmiechnęła się. Zdjęła ze swych ramion mokry płaszcz i zaczęła delikatnie go wykręcać. Brudna woda kapała na ziemię. Po czym wbiła dwa patyki i rozwiesiła go przy ognisku. - Ja zostanę przy herbacie, bo tak będzie bezpieczniej. Ktoś musi nas pilnować, wrazie czego. Wzięła gorąca wodę i zalała dwa kubki herbaty. - Tylko uważaj zawartość manierki jest bardzo procentowa. - ostrzegła ją delikatnym głosem. Przeniosła wzrok do góry ku niebie mówiąc spokojnym i opanowanym głosem : - Tak życie w murach Inkwizycji jest naprawdę bardzo dobre. Zawsze świeża pościel, dobre jedzenie jednak ja za tym nie tęsknię. Lubię wyjść jak najdalej od miasta, bo czasem idzie tam zwariować, od tych wrzasków, codziennych hałasów, czy codziennego życia. - wróciła wzrokiem ku kobiecie siedzącej przy ognisku, która najwyraźniej była wsuchana w każdą jej odpowiedź. - Ja po prostu nie mogę usiedzieć w jednym miejscu.- odrzekła z błyskiem w oku. - Dlaczego ta profesja. Mogłaby zapytać Cię o to samo? I mam nadzieję, że opowiesz mi o tym.- wzruszyła lekko ramionami, po czym ciągła dalej - Mój ojciec był znanym Inkwiztorem, o tej profesji więc poszłam w jego ślady. Uwielbiam polować, to moje całe życie, jeśli bym tego nie robiła, to nie robiłabym nic innego. Staram się być w swoim fachu najlepszą i też tak jest. - westchnęła nagle ;- Tak więcej zabijam, niż uda mi się jakąś pojmać żywcem. Nie wiem czemu tak jest? Ale najwidoczniej trafiam na tego typu wiedźmy, że nie chcą się podać wolą zginąć. Cóż na to poradzę. Szczerze mówiąc będąc na ich miejscu, to też wolałabym zginąć, niż dać się złapać i torturować. - patrząc na nią, jak robi łyk z manierki dodała ; - Mam nadzieję, że Ci smakuje, bo raczej wina przy sobie nie mam, a szkoda bo noc zapowiada się na naprawdę piękną. - przymrużyła słodko brwi ; - Korzystając z okazji może opowiesz mi coś więcej o sobię? I co Cię sprowadza w takie obskórne miejsce jak to? O tej godzinie? - podniosła kubek, gorzkiej herbaty zrobiła mały łyk. Skrzywiła się lekko, robiąc przy tym naprawdę zabawną minę. - Cholera zapomniałam posłodzić, gdzie ją mam dzisiaj głowę. |
| | | Lilianne Balsamista
Liczba postów : 54 Join date : 21/06/2013
| Temat: Re: Starorzecze Wish River Pią Kwi 14, 2017 7:40 pm | |
| Oczy zaświeciły się jej niczym iskierki, kiedy dostrzegła piersiówkę. Dlaczego jeszcze nie wpadła na pomysł, żeby sobie takie cacko sprawić? To była nieodzowna rzecz. Kiedy wróci do Siedziby na pewni od razu naprawi to zaniechanie. Słuchając ciemnowłosej kiwała głową na boki demonstrując w ten sposób, że z częścią wypowiedzi się zgadza, a z częścią nie. - Jest ciekawa o ile faktycznie stajesz się Balsamistą z chęci. To tak samo jak z każdą inną profesją. Jeśli robisz coś tylko dlatego, że jest na to parcie to jesteś przeważnie w tym słaba. Do tej pory zajmowałam się tą mniej interesującą dla mnie dziedziną. Zamierzam zmienić kierunek działań- odpowiedziała, chociaż może nie do końca kobiecie wyjaśniła o co chodzi. Jednak jeśli będzie ciekawa jej osoby bardziej to na pewno Lil chętnie udzieli jej dalszych informacji. - No tak masz rację. Nie pomyślałam o takiej piersiówce. Niezwykle zmyślny wynalazek- skwitowała wypowiedź uśmiechem. Uśmiechnęła się doń szerzej słysząc wzmiankę o jasnym umyśle. - Być może nie będzie to najbardziej pochlebna rzecz jaką powiedziałam na swój temat, ale w Inkwizycji często towarzyszy mi alkohol. Trzeba tylko wiedzieć jak się z tym kryć w pracy, ale nie ma z tym większych problemów. - wzruszyła ramionami. - Ach, no może nie powinnam się tym chwalić przed nowo poznaną Inkwizytorką, ale na niektóre sprawy trzeba przymknąć oko. Co będzie to będzie. Nie nowość, że każdy pod każdym dołki kopie. Gdyby nie to nie byłoby rozrywki i zabawy- mruknęła z brakiem przejęcia. Jeśli miałaby przeżywać wszystko co chlapnie to już dawno miałaby ciężką nerwicę. -Tak więc taka dawka alkoholu na pewno nie zaburzy trzeźwości mojego umysłu. Wręcz przeciwnie może moje gnaty trochę sobie przypomną jak się ruszać w żwawszych okolicznościach niż praca przy stole laboratoryjnym czy zbieraniu zielska - co prawda to prawda. Przejęła od Saji piersiówkę i pociągnęła łyk. Skrzywiła się nieco, ale czuła, że to co pije jest dobre i rzadkie. Nie potrafiła określić dokładnie ile lat ma trunek lecz na pewno dojrzały. Przymknęła na moment oczy i odetchnęła głęboko z ulgą. - Chyba częściej się będę do Ciebie zgłaszać po to dobro-posłała jej zawadiacki uśmieszek. Wysłuchała jej opinii na temat życia w Siedzibie. Pokiwała głową. - No ta, widzisz ja też jestem raczej powsinogą. Też nie siedzę zbyt długo w jednym miejscu, bo łatwe życie szybko mnie męczy psychicznie, dlatego większość czasu spędzam poza murami. Robię takie dłuższe wypady, tak jak w tym przypadku kilkumiesięczne. Trochę jak kot. Jak znika to na dłużej. Jednak po trudach takich wypraw doceniasz łatwiznę i wygodę- rozłożyła ręce jakby mówiła o czymś oczywistym, choć każdy miał inny sposób na kształtowanie swojego charakteru i drogi życia. O tak. Historii jej życia słuchała z uwagą. To ciekawe jak różne życiorysy mają ludzie. Każdy był inny i to było w tym wszystkim najlepsze. - Czyli tym żyjesz. Można nawet powiedzieć, że wyssałaś to z mlekiem matki, a jeszcze do tego dochodzi dobry fakultet ze strony ojca. Miałaś wiele szczęścia skoro znalazłaś doskonałego nauczyciela w swoim rodzicu- rzekła podsumowując jej wypowiedź. - Wino? Coś Ty. Nie pije nic takiego. Szkocka, burbon to mój świat. A Ty trafiłaś w sedno- stwierdziła otwarcie. - O sobie... Tak jak wspomniałam jestem Balsamistą. Wcześniej pracowałam nad ulepszaniem i tworzeniem broni dla Inkwizycji, ale jak wcześniej mówiłam to nie był mój konik. Bardziej interesowała mnie chemia laboratoryjna. A jeszcze ściślej - pracowanie ze związkami pochodzenia roślinnego. W związku z tym w wolnych chwilach zajmuje się zbieraniem ziół i innych darów natury, które potem w zależności od potrzeb suszę, przechowuję, ekstrahuję z nich związki, z których w efekcie można uzyskać lekarstwa lub też różnego rodzaju trucizny. - zrobiła małą przerwę na zastanowienie. - W związku z tym planuję rozmowę z Mistrzynią, która zajmuje się tym samym, żeby pod jej okiem nauczyć się jeszcze więcej rzeczy na ten temat albo też rozwijać się w tym kierunku. Trzeba robić to, co się lubi. Do tej pory było inaczej- powiedziała zgodnie z prawdą. - Nieźle nie? Pustelnik, dzikus, szaman, może trochę jak wiedźma na wygnaniu. Na całe szczęście nie posiadam tej zepsutej krwi i diabelskich mocy- zaklęła się w duchu. - Matka była nauczycielką chemii, ojciec pracował w kontrwywiadzie. Pasja poszła po matce na całego, więc trochę podobnie jak u Ciebie. Też świata poza laboratorium nie widziałam i nie widzę. I nie mogłabym znaleźć innego sposobu na swoje życie. No, trenowałam jeszcze sztuki walki trochę i władanie bronią białą i palną, więc może być była jakimś słabszym Żniwiarzem, ale to jednak nie to- wyjaśniła. - Sprowadza mnie to, że znowu ktoś z Inkwizycji daje cynk o jakiejś misji. Brudną robotę odwalać trzeba, a człowiek nie ma nawet czasu na chwilę odpoczynku. Nie wiem czego oczekują od Balsamisty o tej godzinie, w tym miejscu przy boku Żniwiarza. Chyba nie umiejętności łapania i zabijania wiedźm- mruknęła z lekkim niedowierzaniem.
|
| | | Saja Żniwiarz
Liczba postów : 356 Join date : 06/01/2017
| Temat: Re: Starorzecze Wish River Sob Kwi 15, 2017 1:05 pm | |
| Siedziała przy ognisku. Znacznie bliżej niż jej towarzyszka. Starała usilnie wysuszyć przemoczone wcześniej ubranie. Słuchała każdego jej wypowiedzianego słowa ; - Masz rację. Nic nie powinno robić się na siłę. Patrząc nie patrząc, wykonywana przez siebię praca, powinna dostarczać przyjemność. O ile można czerpać przyjemnoś z zabijania. Wybrała swoją profesji, bo nie lubię siedzieć na miejcu, a polowania to ciągły ruch, chociaż wiąże się z tym duże ryzko. Ale nie przeszkadza mi to. - zrobiła kolejny łyk przenosząc swój wzrok na palący się ogień ; - Manierka to z pewnością wspaniała wynalazek. ,po czym ciągła dalej : - Tak Balsamiści, to niezwykli ludzie. Potrafią zrobić różne cudeńka, choć z ich kunsztu mam tylko sztylety. Szczerze mówiąc podziwiam ich na swój sposób. Ich cierpliwość i znakomite pomysły. Mogłabyś mi coś o tym opowiedzieć. Może dobiore sobie jakąś interesująca dodatkową broń. - podniosła prawą rękę i delikatnie przyjechała nią po czarnych mokrych włosach. - Zielatstwo jest bardzo interesujące. Sama mam kilka maści zrobionych przez siebię ziół. Chętnie dowiem się czegoś więcej o ile zechcesz mi to bardziej przybliżyć. W końcu mamy całą noc przed sobą i sporo czasu do świtu.- po czym przeniosła z powrotem wzrok na Lili. - Tak mamy tajną misję. Ale spójrz na ti, że teraz masz dwie umiejętność. Jedna to tworzenia broni, a druga że potrafisz opatrzeć rany wrazie czego. To bardzo przydatna wiedza. I nie raz może uratować życie. Więc uważam, że Twoje zdolności są bardzo potrzebne, oraz przydatne. - rzekła poważnym głosem. |
| | | Lilianne Balsamista
Liczba postów : 54 Join date : 21/06/2013
| Temat: Re: Starorzecze Wish River Sob Kwi 15, 2017 1:25 pm | |
| Wyciągnęła przed siebie dłonie korzystając z ciepła, które dawało ognisko. Przy okazji słuchała ciemnowłosej od czasu do czasu zerkając na nią. - Są i tacy, którzy czerpią przyjemność z zabijania. A inni z tego, że po prostu są w ruchu, tak jak wspomniałaś. Zagorzali przeciwnicy Wiedźm, czyli w tym przypadku większość Inkwizytorów zadowala się torturowaniem i ich zabijaniem. Myślę, że nawet jeżeli jest inaczej to po pewnym czasie zaczyna im się to podobać z przyzwyczajenia. Człowiek ma drugą, tą mroczną naturę. U innych jest ona na pierwszym planie, a u innych schowana jest głęboko, ale prędzej czy później daje o sobie znać- poprawiła się na swoim miejscu, po czym wzięła drugi łyk z manierki rozmówczyni. - Dobrze, że zauważyłaś, że to właśnie głównie cierpliwość liczy się w tej profesji. Umiejętności to jedno, ale czekanie za efektami, których często nie ma prędko to drugie. A poza tym wiele wynalazków powstaje przez przypadek. O czymś zapomnisz, czegoś dasz za dużo, inne warunki niż zwykle i mamy dzieło- podwinęła nogi bliżej klatki uśmiechając się pod nosem. - Niby nie ma miejsca na błąd, ale czasami i one są rezultatem sukcesu. Jednak Żniwiarz mylić się nie może. Błąd dużo was kosztuje, dlatego uważam to za bardziej odpowiedzialną fuchę. Poza tym my na czymś musimy to wszystko testować. Jedni są uzależnieni od drugich. Cały świat to jedna wielka zależność- wkradło jej się trochę filozofii, ale taka to godzina i takie okoliczności. Chyba Saja nie będzie jej miała tego za złe. Posłała zaciekawione spojrzenie Inkwizytorce. - Dobrze, że teraz większość naszych potrafi zrobić najprostsze medykamenty. Taka umiejętność każdemu się przyda. Nigdy nie wiadomo, kiedy trafi się na Wiedźmę i zostanie się okaleczonym. A to i tak chyba najłagodniejsza forma starcia z nimi. Ich paranormalne umiejętności stanowią wyzwanie- mruknęła. - Jestem ich zdecydowanym przeciwnikiem, ale z racji swojej profesji muszę przyznać, że potrafią zrobić wiele- stwierdziła z przekonaniem. - Zależy co chcesz wiedzieć i co Cię konkretnie interesuje. Chętnie o czymś opowiem- wzruszyła mimowolnie ramionami uśmiechając się delikatnie do dziewczyny. - Zatruwam swoją broń. W zależności od tego jakie chcę wywołać objawy u przeciwnika, taką wykorzystuję truciznę- dodała ot tak. - Co prawda to prawda. Coś tam umiem, ale człowiek uczy się całe życie. Kiedyś miałam nawet niezłą kondycję, ale od dawna nic nie robiłam. Nie mam pojęcia, dlaczego Balsamista jest tu potrzebny. Może chociaż przydam się, żeby Cię wspomóc, ale niczego nie obiecuję- odpowiedziała zgodnie z prawdą.
|
| | | Saja Żniwiarz
Liczba postów : 356 Join date : 06/01/2017
| Temat: Re: Starorzecze Wish River Sob Kwi 15, 2017 2:41 pm | |
| - Tak uczy się całe życie. Próbując uporczywie dojść do doskonałości. - pokiwała stanowczo głową. - Ja bardzo często trenuję. Starając się nie popełniać błędów i dążyć do własnej doskonałości. Ciała i ducha. Chociaż to różnie wygląda. Mimo doświadczenia i zaprawienia w boju ciągle się uczę. - westchnęła lekko :- Teraz mam dodatkowe hobby, o ile zdobywanie wiedzy, czy czytanie można ująć w ten sposób. Wstała i odwróciła płaszcz w drugą stronę, zawieszając go ponownie na patyki. Usiadła trochę dalej od ogniska, i przysuneła się bliżej Lili. - Zabijanie wchodzi w krew podobnie jak tortury. Ja osobiście mało kogo wzięłam na tego typu przesłuchania. Ale jestem w tym wyszkolony jak w zabijaniu. Wracając trochę do wcześniejszego tematu, to nie znałam mojej matki i nawet nie wiem kim była? Czym się zajmowała? Takie to już życie. Nigdy nas nie rozpieszcza. - skwitowała krótko. - Nie jesteś zadowolona, że wyruszają na misję? Ja się cieszę, że nie muszę siedzieć w murach miasta. Za ich murami życie wygląda zupełnie inaczej. Brak zasad itd a najważniejsze nie czujesz na sobie wzroku przełożonego który gdzieś Cię obserwuje. Na każdym kroku, ktoś inny Ci się przygląda. A tu taka cisza i spokój. Nic oprócz nieba, trawy, nowych ludzi, których poznajesz na drodzę. Wszystko to piękne. No oprócz tego, że trzeba zachować ostrożność, ale nawet to nie przeszkadza. Kolejne nowe miejsca do odkrycia. To jest życie. Wtedy czuję, że żyje. - błysk w oczu dziewczyny stawała się bardzie wyraźny, a jej twarz opromieniło szczęście, kiedy wypowiadają te słowa. - Zielatstwo, to naprawdę godna podziwu profesja. Możesz ratować życie i to nie jedno. Chociaż praca z bronią. Wynalezienie czegoś, po ciężkich godzinach pracy daje szczęście podobnie jak to pierwsze. Nie ukrywała podziwu względem Lili. Jej zdolności bardzo przypadły Saji do gustu. - Co mnie interesuję? Może znasz jakieś mocne zioła lecznicze na uczulenie? Lub na ból gardła? A może na szybsze gojenie się ran i to nie koniecznie ciętych. Spojrzała na nią przenikliwym spojrzeniem dodając krótko; - Bo ktoś taki jest wyjątkowy, a jego zdolności są zawsze potrzebne. Może dla tego, że potrafisz leczyć? Sama nie znam dalszych szczegółów, ale z pewnością nie długo, ktoś je nam tu dostarczy. - Uśmiechnęła się ;- Nie martw się na zapas. Wszyscy jesteśmy jesteśmy potrzebni. Każdy z nas jest wyjątkowy i niepowtarzalny. Nikt nie jest taki sam, bo gdyby tak było świat stałby się nudny, a tak to zawsze jest urozmaicony.
|
| | | Lilianne Balsamista
Liczba postów : 54 Join date : 21/06/2013
| Temat: Re: Starorzecze Wish River Pon Kwi 17, 2017 4:02 pm | |
| - O ile cierpisz na perfekcję i duże ambicje. Nie każdy potrzebuje doskonałości- zagadnęła, choć obie dziewczyny właśnie były przypadkiem tego o czym własnie wspomniała. Kiwnęła kilkakrotnie głową/ Rozumiała doskonale o czym mówi ciemnowłosa. Ten temat wyczerpały chyba do cna, ale dobrze było mieć przy sobie osobę, która również posiadała filozoficzne pobudki. Po chwili uśmiechnęła się do niej szeroko. - Sama dużo czytam w wolnych chwilach. To też jedna z metod, która pozwala się odprężyć i zapomnieć, że jest się w murach Inkwizycji, kiedy potrzebujesz samotności- dodała z zadowoleniem. - Przynajmniej o tyle moje życie było łatwe, że akurat moja historia nie jest wielce skomplikowana. No, może trochę jest w pewnym punkcie bardziej zawiła, ale nie wiedziałam kim są moi rodzice- wzruszyła delikatnie ramionami rozluźniając nieco płaszcz, ponieważ whisky i ogień zrobiły swoje. - Ale fakt - życie nie rozpieszcza- mruknęła pod nosem. Chyba każdy kto znajdował się w Siedzibie Inkwizycji nie miał łatwego, idealnego życia. Szczególnie przeszłości. - Byłabym, tyle że w trochę innych okolicznościach. Gdybym miała chociaż jeden dzień na to, żeby wrócić do siedziby, załatwić swoje sprawy, chwilę odpocząć to bardzo chętnie wyruszyłabym na jakąś misję rozruszać kości. Jednak nie miałam na to czasu, a brak minimum komfortu przez tyle miesięcy raczej nie dodaje energii. W skrócie po prostu teraz chciałabym znaleźć się pod kołdrą przy kominku i sączyć whisky- rzekła marzycielskim tonem. Oczami wyobraźni już to widziała i niemal zatraciłaby się w tym wyobrażeniu. gdyby nie kolejne słowa ciemnowłosej. - Tak, z tym co teraz mówisz mogę się zgodzić w stu procentach. Każdy czymś żyje. Jeśli już znajdzie to co lubi każdy kolejny mały sukces daje ogrom satysfakcji- oparła dłonie na podciągniętych kolanach. Oparła podbródek na rękach. - Znam, ale to zależy od rodzaju uczulenia. Na gardło szałwia, rzepik, tymianek. Można zaparzyć i po ostudzeniu stosować płukankę albo używać jako syropu. Sposobów jest wiele. A tak z niezielarskich metod polecam mleko z miodem, tylko we wczesnej fazie zapalenia- wyjaśniła, ale chyba medykamenty na ból gardła nie były specjalna zagadką. - Na rany też jest wiele sposób. Jeśli chodzi o zioła to arnika, pięciornik - można zrobić maść albo nalewkę i wtedy nasączyć kompres, przemyć. I wszelkiego rodzaju okłady. Nawet najprostszy z kapusty, cebuli, aloesu czy z babki lancetowatej- wyjaśniła przyglądając się Saji. -Tak, prawda- podsumowała krótko wypowiedź Inkwizytorki.
|
| | | Saja Żniwiarz
Liczba postów : 356 Join date : 06/01/2017
| Temat: Re: Starorzecze Wish River Wto Kwi 18, 2017 9:22 am | |
| Siedziała i wpatrywała się w niebo i z ni z tąd ni z owąd odpowiedziała ; - Ja też się cieszę, że spotkałam osobę, tak mądra i bardzo inteligentną. Szczerze mówiąc, lubię sobie tworzyć różne teorię, na różne tematy. - przymrużyła lekko brwi: - Ciężko jest z rodziną, ale jeszcze ciężej żyje się bezniej. Człowiek zastanawia się jakby to było, gdyby byli przy niemu, może jego życie wyglądałoby zupełnie inaczej, niż teraz. Kto wie? Lepiej się nad tym nie rozczulać zabardzo. - przenosząc wzrok na Lili, zapytała z ciekawym wyrazem tawrzy ; - Jesteś bardzo ładną i mądrą kobietą. Zpewnością ktoś na Ciebię czeka w mieście? Osoba bliższa Twojemu sercu.- uśmiechając się zrobiła kolejny łyk dodając : - Dziękuję za informację na temat ziół, ta wiedza jest bardzo cenna i przydatna. Pracując w tereni często boli mnie gardło, ale to ze stężenia powietrza, raz zimne, raz ciepłe. Co do maści na rany, to też się przyda, nigdy nie wiadomo, co może człowieka spotkać na drodze. - odłożyła pusty kubek na ziemię, po czym odwróciła się po woli na pięcie i znikła na chwilę kobiecie z oczu bez słowa. Lili mogła, teraz przez chwilę, zauważyć tył znikającej Saji w krzakach. Upłynęła dobra chwila, zanim Saja wróciła na miejsce, lecz nie z pustymi rękami. W prawej dłoni trzymała upolowanego królika, a w lewej ręce kilka złowionych ryb. Nie miała problemu z nocnym polowaniem, tym bardziej, że księżyc oświetlał większość część lasu. I spokojniej, można było ruszyć na polowanie. - Nie miej mi tego za złe. Jednak myślę, że obie jesteśmy głodne, więc ruszyła, czym prędzej bez zastanowienia ruszyła na polowanie. Mam nadzieję, że Ci zasmakuje. - zrobiła słodką minę niewiniątka i wzięła się zza oprawianie królika. Wyciagła sztylet i jednym zdecydowanym ruchem ręki oprawiła królika z futerka, i podobnie pozbyła się jego wnętrzności. Odłożyła go na bok. Wstała i wzięła do ręki dwie średnio grube gałęzie. szybkos i zdecydowanie pozbyła się z nich reszty nie potrzebnych liści. Z obu gałęzi uformowała, coś łudząco podobnego, do widełek. Pierwsze wbiła z prawej strony, drugi zaś lewje strony. Idealne naprzeciw siebię. Podeszła w stronę gotowego, umytego już królika. Nabiła go przez środek, na patyk i położyła go nad ognisko. Położyła patyk z królikiem na dwie części wykonanych widełek. Ten sposób był idealny. Można było obracać, od czasu do czasu krokiem, żeby się nie spalił. Wracając na wcześniejsze miejsce zabrała się za ryby. Trzymając sztylet, najpierw pozbawił rybke wszyskich płetw, następnie wszystkich zalegających łusek, po czym rozcieła jej środek i wyciągła wnętrzności, a na sam koniec odcieła głowę. Po czym sprawnym ruchem prawej ręki, ładnie i zgrabnie wyciagła z niej wszystkie ości. Podobnie zrobiła z trzema pozostałymi rybami. Nabiła je na patyk, podobnie do królika i położyła nad ognisko. Cudowny Zapach pieczonego królika i ryb unosił się na ogniskiem. - Dziś na kolację podaję pieczonego królika i ryby. Bez zbędnych dodatków. - Uśmiechnęła się poraz kolejny. Zachowując się przy tym niczym najlepszy szef kuchni polecający swoje najlepsze danie. Rozmowa mijała im naprawdę świetne, widać było, że obie Panie przypadły sobie do gustu. Mięso i ryby zaczeły po woli dochodzić, do ostatniego etapu przypieczenia. Sam ich widok był niezwykle kuszący. Chrupiąca skórka, delikatne przysmażona, wręcz idealna i gotowa do jedzenia. Saja już miała zamiar podać Lili jedzenie. Nagle obie usłyszały drobrny ruch, nie opodal nich. Saja jako pierwsza chwyciła za rękojeść miecza i była gotowa do walki. Mówiąc z cicha do Lili. - Chodź schowaj się za mnie. Stała twardo na nogach, przybierając pozycję obroną, starając się w każdej chwili przystąpić do ataku. Odgłos zbliżał się w ich stronę coraz, to szybciej. Był coraz bardziej wyraźny. Jednak nie mogły dostrzec, na chwilę obecną, czy należał on do wroga, czy do przyjaciela? |
| | | Lilianne Balsamista
Liczba postów : 54 Join date : 21/06/2013
| Temat: Re: Starorzecze Wish River Wto Kwi 18, 2017 11:02 am | |
| To chyba pierwszy raz, kiedy usłyszała na swój temat taki komplement. Nie wiedziała czy ma podziękować, czy może jednak przemilczeć. Posłała kobiecie po prostu niemrawy uśmiech. Zmieszanie się wkradło. Takie niezręczne sytuacje nie były dla niej. Słuchała uważnie jej wypowiedzi na temat rodziny. - Chyba nie do końca się mogę zgodzić w swoim przypadku. Może na początku żyło się ciężej, ale rodzina przypomina mi o złym czasie jaki wtedy był. Rodzeństwa nie posiadam, więc trzeba sobie radzić. I szczerze mówiąc o wiele mi z tym lepiej. Nie lubię wracać do przeszłości- przeniosła wzrok na ognisko. Momentami chciała odwiedzić rodzinę, ale po co? Demony przeszłości by ją dopadły, a właśnie dlatego opuściła rodzinny dom. Zdecydowała się na taki krok już dawno i teraz powinna iść po tej samej ścieżce. Znów komplement. Powinna zacząć liczyć. Lil nigdy nie umiała mówić na głos o czyimś pięknie, bo wydawało jej się to nie na miejscu i dość niezręczne. Pytanie ciemnowłosej ją zdziwiło, a może bardziej zaskoczyło. Mówienie o sprawach sercowych nigdy jej nie leżało. Wreszcie podniosła wzrok na Inkwizytorkę. W kąciku ust zabłąkał się zabawny uśmiech. - Nie, nikt na mnie nie czeka. Jestem całkowicie wolna od takich spraw. Mam dostatecznie wypchany czas różnymi sprawami, a poza tym ściąganie sobie na głowę kolejnych problemów to bezsens. Uważam, że miłość prędzej czy później daje o sobie znać pod postacią noża w plecach.- wzruszyła ramionami. Już jedną taką akcję przeżyła. Po co jej kolejne wrażenia z tym związane. Pozostawi tę domenę innym Inkwizytorkom. - To prędzej na Ciebie ktoś czeka. Tak otwarte kobiety zawsze kogoś mają- stwierdziła rezolutnie. No co jak co, ale Lil do prostych osób nie należała, a już na pewno nie do szczególnie otwartych. Owszem, w codziennych kontaktach międzyludzkich nie było źle, mogła się wręcz wydawać dobrym rozmówcą. Jednak gdy dochodziło do przyjaźni, czy broń Boże miłości to zupełnie inna sprawa. Luźna rozmowa to jedno, zaś obdarzenie kogoś zaufaniem to drugie. - Nie ma sprawy. Zawsze służę pomocą. Jakby coś Ci się przydarzyło podczas walk zawsze możesz do mnie wpaść. Dostępna jestem całą dobę jeśli jestem akurat w siedzibie. Prywatnego życia nie posiadam, a w swoim pokoju mam pełno leków. W zasadzie bardziej to przypomina gabinet i szamańską izdebkę niźli pokój. No ale koniec końców jest tam łóżko, kominek i stół. To wystarczy do życia. Ach i zapomniałabym o równie ważnym elemencie jakim jest whisky. Dobrze znieczula- dodała z zadowoleniem. Nie widziała problemu w zaoferowaniu usług, gdyby coś się Saji stało. Od tego była. Chciała pomagać Inkwizytorkom na tyle ile się da. Przyjemne z pożytecznym. Odprowadziła kobietę wzrokiem zastanawiając się dokąd idzie. Wątpiła, że przepadnie na dobre w związku z tym tkwiła w tym samym miejscu i czekała. No, kobiecina się postarała. Musiała w duchu przyznać, że szybko załatwiła temat. - Nie spodziewałam się, że upolowanie królika i złapanie ryb może zająć tak mało czasu. Mogłaś mówić, pomogłabym, ale w tym przypadku raczej okazałabym się kulą u nogi- gorzka prawda, ale wciąż prawda. Nie dało się uciszyć żołądka, który zaczął wygrywać marsz. - Masz ci los- mruknęła pod nosem. - Za złe? Chyba żartujesz. Jak człowiek żyje tylko na korzeniach i małych żyjątkach to jest w stanie zjeść konia z kopytami. To jak uczta. - omiotła spojrzeniem jedzenie tak łapczywie, że powinna się za to skarcić. Nic jednak nie dało się poradzić na jedną z elementarnych podstaw życia śmiertelnika. - Boże kobieto, jesteś idealna- obserwowała z zainteresowaniem jej poczynania. Umiała zrobić to samo, ale jej zajęłoby to o wiele więcej czasu. Nie była tak sprawna w gotowaniu. Już była przekonana, że w końcu włoży do ust kawałek mięsa, a tu jak zwykle musiało się coś wydarzyć. Czy jej życie nie może być stabilne i spokojne jak do tej pory? Wstała szybko i mimowolnie napięła mięśnie. Trzeba było wyczulić zmysły na otoczenie. Wpatrywała się w zarośla jak sroga w gnat czekając aż coś z nich wylezie.
|
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Starorzecze Wish River Nie Maj 14, 2017 7:30 pm | |
| Słyszały je już z daleka, choć nie były wyjątkowo głośne, również nie siliły się na ciszę. Zapach pieczonej ryby i mięsa królika rozchodził się nie tylko na w ich towarzystwie. Blask ognia przebijał się przez mrok lasu, już na znaczną odległość. Czy tak powinna wyglądać tajna misja Inkwizycji? Zwłaszcza jeśli miejsce zdecydowanie nie należało do najbezpieczniejszych, ze względu na swoja lokalizację w Ponurym Borze? Dwie kobiety, wyminęły ostatnią warstwę pnączy i brnąc przez chlupiące błoto, znalazły się bliżej ogniska Lilianne i Saji. Jedna z nich uniosła dłoń w obronnym geście, dając znak, że stoją po tej samej stronie barykady, nakazując im tym samym zachować spokój. Nim padły jakiekolwiek słowa, nowoprzybyłe postacie zmierzyły balsamistkę i panią żniwiarz… niezbyt przychylnym spojrzeniem. Same wyglądały nieco lepiej, zniosły trudy podróży, jakby urodziły się w lesie i doskonale się w nim odnajdywały. Pierwsza z nich, brunetka, miała gładko spięte włosy, dziecięcą twarz, wewnątrz której utkwione były niebieskie oczy, przyglądające się im czujnie. Druga, nieco wyższa i sprawiająca wrażenie starszej, kobieta o ciemnorudych włosach jako jedyna odziana byłą w inkwizycyjny płaszcz, choć lekko pognieciony i podarty w jednym miejscu. Granatowy, o dziwo. Właśnie ta starsza odezwała się jako pierwsza: - Czy nie za wcześnie na świętowanie, drogie panienki? – powitała ich tymi słowami, zaciskając wargi w poziomą kreskę. Jej ton głosu mógł zwiastować późniejsze kłopoty po powrocie to siedziby Inkwizycji. – Swoim świergotem obudziłybyście martwego, nie mówiąc nawet o lubiących się tu zapuszczać wiedźmach… - spojrzała na nie znacząco, zaraz przerzucając wzrok na ognisko i przedmioty w pobliżu. Jeden szczególnie przyciągnął ich uwagę. – Czy to piersiówka?! – obruszyła się, jakby nie dowierzając. – Do kogo należy? Chyba trzeba będzie komuś przypomnieć panujące u nas zasady… - syknęła wściekle, jakby dopiero się rozkręcając. Do czasu aż druga, młodsza z nich nie położyła dłoni na ramieniu kobiety w granatowym płaszczu. Dopiero wtedy tamta się uspokoiła. Prychnęła i odeszła krok, pozwalając swojej towarzyszce zająć się Lilianne i Sają, które najwyraźniej zdenerwowały ją wystarczająco mocno. - Ekhem… Wybaczcie. Zacznijmy po prostu, dobrze? – zaczęła nieśmiało, wyraźnie zażenowana wybuchem swojej kompanki. – Nazywam się Jettie Carrington. A moja towarzyszka to Margaret Griffin. Chyba nie miałyśmy okazji się wcześniej…? – urwała, a twarz jej nieco pociemniała. Niespecjalnie radziła sobie w otwartym dialogu. Spuściła wzrok na własne buty. Nie, Lilianne i Saja nie kojarzyły ich, ale cóż się dziwić - najwyraźniej dwie z nich przebywały na grabarskim piętrze. Tym razem rudowłosa, nazwana Margaret pospieszyła z pomocą, na nowo odzywając się do kobiet przy ognisku. - Co wzięłyście ze sobą? Jesteście gotowe do drogi? – zasypała je pytaniami i najwyraźniej nie miała zamiaru na tym poprzestawać. Kolejne z nich mogło wydać się im nieco… dziwne. – Wiecie już, co wa czeka? – usiłowała się dowiedzieć, natychmiast świdrując je przenikliwym spojrzeniem. Jeśli te dwie były partnerkami w pracy, na kilometr można było wyczuć, że Margaret jest stroną zdecydowanie dominującą.
/ Bardzo przepraszam Was za zwłokę. Następnym razem, gdy nie będę tak długo odpisywała, proszę mnie upomnieć, jestem sklerotyczką ;n;' |
| | | Saja Żniwiarz
Liczba postów : 356 Join date : 06/01/2017
| Temat: Re: Starorzecze Wish River Pon Maj 22, 2017 8:09 am | |
| Stała spokojnie. Kiedy usłyszała głosy. Wiedziała, że to już nie są wrogowie. Schowała powoli miecz do pochwy. - Raczej nie obawiam się, że jakaś czarownica nabliży się w naszym kierunku. Choć dla waszego spokoju wcześniej zrobiłam zwiad i założył kilka dość ciekawych płapek.- Uśmiechnęła się. Patrząc na dwie nie znajome rzekła spokojny i opanowanym głosem : - Niestety nic nam nie wiadomo w tej sprawie. Kazano nam tylko przyjść wyznaczone miejsce. - spojrzała przenikliwym głosem na dziewczynę, która nieco przesadzała z kodeksem. - Widać, że jesteś młoda i chyba dopiero zaczynasz edukację w inkwizycji, lub po prostu siedzisz na codzień za biurkiem i dopiero teraz otrzymałaś swoją pierwszą misję. Chyba nie myślałaś, że zamarzniemy tu na kość? Nie ma przepisów, że mamy nie pić? Sama Arcy wychyla na dzień kilka głębszych. A nam zabraniasz kilku łyczków? Rozśmieszasz mnie kobieto do rozpuku łez. - Choć to nie grzeczne Saja wyśmiała gorliwość jednej z dziewczyn. Chociaż mogłaby się zachować grzeczniej. - Nie stójcie tak. Chodźcie bliżej. Ogrzejecie się i może coś rzucicie na ząb? Moja specjalność " pieczony królik ". Czarnowłosa spoglądała na nie ukratkiem, lecz rzadna z nich nie była piękniejsza od Lili. - Na imię mam Saja, a moja znajoma nazywa się Lili. Miło mi was poznać. Wiec teraz może przybliżycie nam cel naszej misji? Nie jestem szarakiem. Wszystko co mi jest potrzebne zawsze noszę przy sobię. Nie potrzebuję zbędnego balastu, aby mnie zpowalniał. ~ obróciła głowę w kierunku Lili i z błyskiem w oku odpowiedziała z lekkim uśmiechem na ustach ; - Wybacz Lili. Przeszkodziły nam w naszej dalszej rozmowie. Mam nadzieję, że jeszcze do niej wrócimy po wykonanym zadaniu. Saja była rozczarowana tak szybkim pojawieniu się obu kobiet. Cały czar pięknej nocy rozpuścił się niczym bańka mydlana w powietrzu.
|
| | | Catherine Vanderbilt Rzeźbniarka
Liczba postów : 28 Join date : 06/11/2017
| Temat: Re: Starorzecze Wish River Pon Wrz 09, 2019 1:50 pm | |
| Ktoś mógłby pomyśleć, że w głębi boru zaległa się bestia. Od paru miesięcy co noc te nieliczne osoby, które się tu zapuszczały mówiły o humanoidalnym kształcie przemierzającym to miejsce. Poruszającym się długimi susami, z ciemnymi, długimi włosami łopoczącymi na wszystkie strony. Długimi, chudymi rękoma czy też przednimi łapami zwieńczonymi pazurami. Bestia była groźna ale niezbyt spostrzegawcza. Chyba, że ktoś był kobietą. Znaleziono parę zwłok w których po bardzo nieprzyjemnych oględzinach rozpoznano młode dziewczyny, zmasakrowane i częściowo zjedzone przez domniemaną bestie. Ci, którzy uniknęli bezpośredniego kontaktu relacjonowali, że bestia powtarzała jedna sylabę. Vi. Vi vi. Vi vi... Wlasnie była jedną z tych nocy. Kształt odziany w poszarpaną, szarą sukienkę galopował wręcz między drzewami. Nogi miał on zniekształconej bardziej przypominające końskie niż ludzkie, gdyby nie jeden szpon znajdujący się na jego końcu. Na dłoniach miało - co ciekawe - dwie rękawiczki zwieńczone ostrymi jak żyletki ostrzami, a pysk był zasłonięty całkowicie przez włosy. Co z nich wyziewało to fioletowy, złowrogi blask w miejscu gdzie powinny być oczy. Kolejny dzień poszukiwań... W końcu się znajdzie... Na pewno... |
| | | Vivian Lambert Leśna Zmora
Liczba postów : 338 Join date : 28/09/2016
| Temat: Re: Starorzecze Wish River Pon Wrz 09, 2019 2:56 pm | |
| Wczesna wiosna Plotka o rzekomej bestii z Ponurego Boru dotarła do Vivian w momencie, gdy nie była już tylko plotką, a faktem, wprowadzającym ukrywające się w lesie czarownice w stan niepokoju i podwyższonej czujności. Razem z tą wieścią krążyły porady, które podobno miały zapewnić wiedźmom bezpieczeństwo. Nie zapuszczać się w gęstwiny. Nie spacerować po zmierzchu. Podróżować tylko w grupach. Jeśli sama Inkwizycja nie była już wystarczającym wrzodem na tyłku, bestia uczyniła życie mieszkanek boru jeszcze gorszym. Słyszała różne hipotezy o naturze stwora. Niektórzy twierdzili, że to wyjątkowo dziki Koszmar. Inni, że nowy eksperyment Inkwizycji, który wyrwał się spod kontroli. Niezależnie od prawdziwości tych tez, Vivian nie mogła tak po prostu zignorować sprawy. Wyruszyła późnym wieczorem, chcąc dać sobie sporo czasu na wędrówkę po lesie. Przygotowała się odpowiednio, do płóciennego worka chowając wszelkie potrzebne, ale jednocześnie lekkie przedmioty. Woda, chleb, bandaże i inne... Skromnie, jednak wystarczająco. W wygodnym ubraniu i z lampą naftową w dłoni przemieszczała się zadowalająco szybko. Po drodze zgarnęła Koszmara, którego legowisko było dość blisko kryjówki Vivian. Poznała go już wcześniej, tak samo jak jego zdolności i ograniczenia. Wydawał się idealnym wyborem na dzisiejszą noc, gdy nie wiedziała, z czym przyjdzie jej się zmierzyć. Smukły, a jednak silny i zwinny pajęczak sięgał jej prawie do ramion. Jego mocną zaletą była silna nić, z której Vivian planowała zrobić dobry użytek. Nie nastawiała się na walkę. Jeśli za morderstwami stał Koszmar, chciała go zobaczyć, chciała sprawdzić, czy nie okazałby jej się przydatny. Było już całkiem ciemno, gdy dotarła do starorzecza rzeki Wish, miejsca, w którym niedawno widywano bestię. Słyszała ostrzeżenia o tym bagnie, więc już dobrą chwilę temu zaopatrzyła się w grubą gałąź, która służyła jej za kij do sprawdzania podłoża. Wyjątkowo nie chciała zapaść się w błoto. Zamierzała szybko sprawdzić okolice i przemieścić się gdzieś indziej, gdyby bestia zmieniła rejon swoich żerów. Zamarła, gdy zwyczajny szum drzew przerwał charakterystyczny trzask łamanych krzewów. |
| | | Catherine Vanderbilt Rzeźbniarka
Liczba postów : 28 Join date : 06/11/2017
| Temat: Re: Starorzecze Wish River Pon Wrz 09, 2019 4:00 pm | |
| Dochodził on parędziesiąt metrów po jej lewej. Zaczął się on nasilać - ktokolwiek szedł nie kłopotał się dyskrecją. Powolne tupnięcia i miękkie dźwięki zaburzających się kończyn z błocie zdradzały pozycję czegoś po jej lewej stronie, przechodzącego powoli na jej prawą. Gdy już jednak miało przechodzić na tą stronę - zatrzymało się. Zza powalonego konaru drzewa, zjadanego powoli przez rozmaitych przedstawicieli robactwa wszelakiego wyglądało coś przerażającego. Wysokiego na blisko dwa metry, z włosami opadającymi na całe ciało. Lekko pochylonego i dyszącego. Rozglądało się to po okolicy, szukając czegoś. Następnej ofiary? Vivian miała szczęście, gdyż konar dość skutecznie ją zasłaniał. Bestia jej nie zauważyła. Poszła dalej, kierując się prawą stroną, z rękoma opuszczonymi swobodnie wzdłuż ciała. Dziwne... Nie miała pazurów, tylko rękawice na której wierzchu były zamocowane żyletki. Poruszała się z dziwną łatwością po bagnistym terenie. Zapowiadało się na deszcz. |
| | | Vivian Lambert Leśna Zmora
Liczba postów : 338 Join date : 28/09/2016
| Temat: Re: Starorzecze Wish River Pon Wrz 09, 2019 4:42 pm | |
| Zaalarmowana zbliżającymi się dźwiękami, Vivian szybko zgasiła lampę, całą widoczność zawierzając światłu księżyca, któremu szczęśliwie blisko było do pełni. Czarownica nie śmiała się ruszyć. Każdy krok mógł spowodować dźwięk głośniejszy niźliby chciała wydać, a to mogło zwabić bestię. Nie miała zamiaru jednak marnować czasu. Zmusiła Koszmara, przyczajonego teraz tuż przy powierzchni bagna, aby niezauważalnie wystrzelił swoją nić, rozpościerając ją w kilku strategicznych miejscach. W tym czasie Vivian uważnie obserwowała otoczenie. Gdy bestia wychynęła zza konaru i zaczęła sprawnie przemieszczać się po błocie, prowizoryczna pułapka była już gotowa. Stanowiła jednak zaledwie plan B; skoro stwór jeszcze jej nie zauważył, czarownica zdecydowała się użyć na dobry początek swojej mocy. Jeśli wszystko pójdzie gładko, jej zamiary zrealizują się szybko. Tylko chwila skupienia... Pustka. Zszokowana uświadomiła sobie, że umysł, który próbowała uchwycić, na pewno nie miał w sobie nic z Koszmara. To nie była nawet kwestia ochrony czy odporności. Magia Vivian, zamiast odbić się lub oprzeć o barierę, trafiła na pustkę, najzwyklejszą w świecie pustkę. Czyżby więc eksperyment Inkwizycji? Kobieta zmrużyła oczy, przyglądając się bestii raz jeszcze, gdy nagle ostrze błysnęło w mdłym promieniu światła księżyca. Dopiero teraz wiedźma dostrzegła rękawiczki, element, którego nie spodziewałaby się po Koszmarze. Sprawy miały się zatem nieco gorzej. Nie przejęła się tym. Przygotowała się na taką ewentualność, gdy postanowiła sprawdzić krążące opowieści. Tylko... czy to miało na sobie sukienkę? |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Starorzecze Wish River | |
| |
| | | |
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|