|
|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Astaroth Połykacz ognia
Liczba postów : 397 Join date : 06/02/2016
| Temat: Namiot Astaroth Czw Lut 23, 2017 8:32 am | |
| First topic message reminder :Postawiony wśród wielu innych namiotów i wozów Cyrkowców, nie wyróżnia się absolutnie niczym. Zawsze ogrzewany dzięki pewnemu magicznemu zaklęciu, które przy okazji chroni go przed innymi zjawiskami pogodowymi. Wydaje się niezbyt duży z zewnątrz, ale w rzeczywistości jest w stanie pomieścić wszystko co najważniejsze i jeszcze parę osób do tego. W środku znajdują się takie rzeczy jak dość spora prycza, kufer z różnorakimi ubraniami i bibelotami, różne dziwne i przysmolone przyrządy kuglarskie rozrzucone wokół, a wszystko to oświetlane blaskiem świec lub, jeśli właścicielka znajduje się w środku i ma ochotę na zabawę, lewitującymi kulami ognia. Dziwne, że to wszystko jeszcze nie wybuchło, jeśliby dorzucić do tego drażniący swąd nafty unoszący się w powietrzu i biorący się nie wiadomo skąd. Wskażcie mi chociaż jedną Cyrkówkę, która w życiu w nim nie była, to zadbam o to, żeby się tu znalazła. |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Hawke Włóczęga
Liczba postów : 443 Join date : 23/12/2015
| Temat: Re: Namiot Astaroth Sob Maj 13, 2017 8:14 pm | |
| Zwyczajny szok. Naprawdę, w inny sposób nie da się tego opisać. Miała mętlik w głowie. Nie rozumiała tego wszystkiego, a przez jej plecy przeszedł dziwny, niepokojący dreszcz. Przecież… No, ale…. Uch… To nie może być prawdziwe… Uch... tego typu myśli krążyły jej po głowie. Naprawdę zaczynała mieć wrażenie, że dalej śni. Serio, to wszystko zdawało się być dla niej w tym momencie nierealne. Przecież ta istota wyglądała tak samo jak jej wymyślony „anioł”. Te same szkarłatne ślepia, błękitna skóra i dziwne niebieskie włosy, które przypominały ogień. To spojrzenie pełne dziwnej obojętności, ale i jakiegoś rodzaju zaciekawienia. Wszystko zdawało się przypominać Hawke ten dzień. Dzień, którego istota, nazywająca siebie mianem Vengeful Spirit, zawitała do pokoju, gdzie pobita i zapłakana Erin odbywała swoją karę. Dzień, który odmienił życie ciemnowłosej o 180°, który sprawił, że stała się tym kim teraz jest. Który był pierwszym kamieniem milowym w nalezieniu się Erin właśnie w tym miejscu, a nie innym. Czy to naprawdę było możliwe, że ona, jako wystraszone, głodne dziecko, sobie nie wymyśliła Vengeful? Że Anioł Zemsty naprawdę istniał, ba, teraz stał tuż przed nią? Czy to naprawdę była prawda? Z jej twarzy nic nie dało się wyczytać. No, prócz oczywiście szoku i swego rodzaju niedowierzania w to co widzi. - Ja... – wymamrotała sama do końca, nie wiedząc co chciała powiedzieć. Pamiętała ją i to chyba nawet w tym momencie za bardzo. Naprawdę nie miała pojęcia jak powinna się teraz zachować. No, co? Miała przyznać, że przez lata uważała Vengeful za fantazje swojej dziecięcej i wybujałej wyobraźni? To zdawało się być teraz równie głupie jak zakładanie czapki zimowej w letni dzień. |
| | | Vengeful Spirit Mściwy Duch
Liczba postów : 71 Join date : 07/02/2017
| Temat: Re: Namiot Astaroth Sob Maj 13, 2017 9:56 pm | |
| Jest kilka rzeczy, których Spirit nie potrzebowała. Poczynając od niekompetentnych kontrahentów, aż po domowe ognisko czy dobra materialne. Nie przywiązywała specjalnej wagi do tego czy posiada dom, a raczej coś co można nim nazwać, gdyż wiadomo, że jest to pojęcie o bardzo szerokiej gamie znaczeń. Jedyne do czego przywiązywała wagę to kontrahenci, którzy musieli żyć by dawać jej siłę. Potrzebowała ludzi, którzy splugawieni byli nieczystymi myślami oraz o czasami niemoralnych zamiarach. Zemstę często określano mianem czegoś niemoralnego. Najczęściej w ten sposób wypowiadały się osoby, które nigdy nie odczuły tej bezsilności lub pragnienia odegrania się na kimś. Często takie kazania prawili hipokryci, którym nigdy niczego w życiu nie zabrakło. Zjawa widząc płomyki w dłoniach Astaroth instynktownie zareagowała i szykowała się do po prostu postawienia przed sobą ściany z czarnej energii, o którą najpewniej ogień by się rozbił. Dopiero potem myślałaby jak unieszkodliwić czarownicę, jednak chyba przyszedł jej do głowy nienajgorszy plan. Wizja przygniecionej przez czarną mgłę Aś, która wściekła miotałaby się pod nią napawała ją pewnym rozbawieniem. Spirit nie lękała się tego, że zginie. Nawet jeśli doszczętnie spaliłaby ją to Zjawa i tak powróci. W pobliżu było na tyle dużo emocji, by mogła zregenerować się praktycznie od zera. Tego jednak Ognista nie mogła wiedzieć, ani tym bardziej zakresu gniewu jaki by na siebie sprowadziła ze strony Ducha, który już wiedział jaką karę wobec Aś można zastosować. Prychnęła tylko w pogardzie na słowa cyrkówki, całkowicie lekceważąc jej słowa. To było nawet urocze, że na przegranej pozycji tamta nadal próbowała zgrywać rezolutną i agresywną. Wywołało to nawet u białowłosej uniesienie kącika ust w delikatny uśmiech, zaś w oczach było widać oczywiste wyzwanie. Pewnie skończyłoby się na tym, że do walki włączyliby się pozostali cyrkowcy a wtedy Vengeful mogłaby mieć problem. Zakładając, że po prostu nie zmiotłaby ich wszystkich jednocześnie. Wolność nie była czymś co się otrzymywało od tak na ładne oczy. Należało o nią walczyć i jeśli Astaroth myśli, że wszystko u tej władczej istoty dostanie za darmo to grubo się myliła. Pod tym względem Zjawa była niczym lichwiarz lub inny żyd. Skrupulatnie liczyła sobie za swe usługi, jednak czasami również potrafiła dorzucić bonus. Niewielki podarunek od siebie w postaci pieszczot, a nawet odrobiny swobody. Wyczuwała zwątpienie Erin. Niepokój, strach oraz skonfundowanie. Zresztą nie trzeba było czuć emocji, a wystarczyło spojrzeć na jej twarz oraz oczy, które nigdy nie kłamią. Niezależnie jak ktoś się stara to ten jeden narząd rzadko kiedy od razu reaguje na próby zatuszowania emocji. Zjawa westchnęła tylko i położyła kolejny nacisk na Włóczęgę. - Czyż zapomniałaś o swym aniele, który umożliwił Ci zmianę swego losu? – zapytała. Pamiętała tamto pytanie, które jako dziecko zadała Erin. Spirit miała bardzo dobrą pamięć, a jeszcze lepiej jej szło przywoływanie wspomnień rzeczy, które były bardziej cielesne. Pamiętała to drobne ciało, które było w nią wtulone. To chuchro pragnące znaleźć bezpieczną ostoję przed swoimi katującymi opiekunami. Tego dzieciaka, który bez najmniejszego planu uciekł z opresji kiedy tylko nadarzyła się okazja w postaci otwierającego drzwi ducha. Spojrzała zaraz potem na Astaroth, której płomienie najwyraźniej ochłonęły. Zjawa ponownie opadła na łóżko Łykającej Ogień i rzuciła krótkim, acz stanowczym tonem – Będziesz tak stała, czy usadzisz tyłek obok żebym mogła Cię opatrzeć? Kiedy zmieniałaś opatrunek? – mimo swego gniewnego wzroku to w tym krótkim zdaniu czuć było, że Zjawa w jakiś sposób troszczyła się o czarownicę. W końcu gdyby los tamtej jej zwisał to najpewniej rzuciłaby się do gardła połykaczki.
|
| | | Astaroth Połykacz ognia
Liczba postów : 397 Join date : 06/02/2016
| Temat: Re: Namiot Astaroth Nie Maj 14, 2017 10:38 am | |
| Irytowała ją ta niemoc. Nikt jej nigdy niczego nie zabraniał, mogła robić co chciała i ewentualnie później zbierać baty od życia. Teraz nie mogła nawet spędzić chwili ze swoją przyjaciółką, ponieważ była "czyjąś własnością". Dla niej wizja bycia związaną więzami miłości była nie do pomyślenia, a teraz została sprowadzona do roli zwierzątka, które można zarówno głaskać i pielęgnować, jak i pomiatać nim i karcić, jeśli się źle zachowa. Wiedziała, że pakt będzie wiązać się z wieloma wyrzeczeniami, jednak nie z pozbawianiem jej wolności - jej podstawowej swobody. W dodatku Vengeful tak pogardliwie traktowała same próby zdobycia tej odrobiny luzu, że Astaroth zaczęła wątpić, czy kiedykolwiek będzie jej jeszcze dane spędzić chociażby chwilę w samotności, daleko od świata i Mściwej Duszy. Nie zamierzała jednak odpuszczać tak łatwo. Przyglądała się z boku tej scenie. Hawke wyglądała tak, jakby pierwszy raz zobaczyła Zjawę... A może jednak nie? Może ten szok nie był spowodowany nieznajomością Venge, lecz właśnie zbyt dobrym obeznaniem z tą istotą? Wszystko wskazywało na to, że druga opcja była właściwa. Duch najwidoczniej doskonale pamiętał jej przyjaciółkę i wyglądało na to, iż faktycznie jej kiedyś pomógł. Ba, nie tyle pomógł, co przyczynił się do jakiejś rewolucji w jej życiu. Była zaskoczona nagłą troską Mściwej. Wczoraj chciała jej skręcić kark i zniszczyć ją psychicznie, a teraz nagle przypomniało jej się, że o swoją własność wypadałoby zadbać. Wiedźma uśmiechnęła się ironicznie. - Czemu mam zawdzięczać tę nagłą zmianę, hm? - spytała, jednak posłusznie podeszła do łóżka. Usiadła na nim i poklepała miejsce koło siebie, zapraszając Hawke do usadzenia się obok. Wiedziała, że chwilowo opór był bezcelowy. Miałaby się głupio upierać przy swoim, ryzykując jeszcze większy gniew Venge, która mogła bez problemu zrobić jej krzywdę, skoro mogła zyskać pomoc? To byłoby w jej stylu, lecz teraz postanowiła się chwilowo wycofać, chociażby z powodu przyjaciółki, która mogła paść ofiarą masakry spowodowaną przez dwie magiczne istoty. - Wybacz, Erin. Nie sądziłam, że będziemy mieć towarzystwo. Czyli ty... też potrzebowałaś kiedyś pomocy? - zwróciła się do ciemnowłosej, jakby nie wiedząc, jak powinna poruszyć ten temat, którego była tak ciekawa. Nie sądziła, by kiedykolwiek spotkała kogoś, z kim mogłaby porozmawiać o sytuacji, w której się znalazła. Nie przypuszczałaby, że nie dość, iż faktycznie kiedyś znajdzie innego kontrahenta Venge, to jeszcze tą osobą okaże się jej bliska przyjaciółka. |
| | | Hawke Włóczęga
Liczba postów : 443 Join date : 23/12/2015
| Temat: Re: Namiot Astaroth Nie Maj 14, 2017 8:32 pm | |
| Cóż, trudno by Hawke nie czuła się w ten, a nie inny sposób. W końcu przez kilka lat oszukiwała samą siebie, a dodatkowo robiła to dość nieświadomie. Nie do końca była też pewna jak powinna się teraz zachować. Oczywiście była na swój sposób wdzięczna Ven. W końcu ta uratowała ją od niechybnego wykończenia się psychicznie jak i fizycznie. Pamiętała jak Mściwa tuliła ją i uspokajała. Zdawała się być dobrą postacią, ale mimo tego, Erin pamiętała też pewne okrucieństwo, które tkwiło w duchu. Z resztą była teraz poniekąd tego świadkiem. Widziała tę władczą naturę Vengeful. Kolejne słowa, które padły z ust Ven tylko upewniły Hawke, że stała przed nią ta sama istota, którą poznała. W końcu nigdy, nikomu nie opowiadała o tym co się stało. Tylko Vengeful mogła to wiedzieć. - Nie zapomniałam – odparła w końcu, chociaż nadal wyglądała na trochę zmieszaną. Nie spodziewała się takiego obrotu sytuacji. Cóż, bywa. Jeszcze chwilę stała, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Czuła trochę, że nie powinno jej tu być. W tym momencie zdawała się nie pasować do tej całej sytuacji. Przeniosła ciut zdezorientowane spojrzenie na swoją przyjaciółkę. Po zachęcie cyrkówki postanowiła usiąść na jej łóżku. - Nic się nie stało – odparła, choć w sumie już nie wiedziała naprawdę co ma myśleć o tej całej sytuacji. Nie odpowiedziała od razu na pytanie As, pogrążona w swoich myślach. Ba, jak już dotarło do niej to, że ta zadała jej pytanie, to też nie do końca je zrozumiała. - Em… Nie, żeby coś, ale wiesz… Żyjąc na ulicy człowiek zazwyczaj potrzebuje jakieś pomocy – powiedziała, drapiąc się po karku, a przy okazji powstrzymując od zanurzenia palców w swoich ciemnych kosmykach. |
| | | Vengeful Spirit Mściwy Duch
Liczba postów : 71 Join date : 07/02/2017
| Temat: Re: Namiot Astaroth Pon Maj 15, 2017 7:26 am | |
| Mściwa Dusza nie była zadowolona z tego, że ktoś się jej sprzeciwia. Zwłaszcza osoba, która już w jej mniemaniu należała do niej. Był czas gdy pozwoliłaby Astaroth włóczyć się samej oraz robić co tylko zechciała, jednak nie nadszedł dziś ten dzień. Czarownica była ranna, a na dodatek Vengeful była na nią zła. Kobiety łączyła bardzo specyficzna relacja, bo gdy obrzucały się gniewnymi spojrzeniami to jednak jakoś żadna z nich nie chciała opuścić namiotu. W końcu błękitnoskóra pozwoliła dziewczynie pójść do Hawke oraz nie robiła jej wyrzutów, że tamta nagle zniknęła. Zjawa sama zezwalała na takie zachowanie, zwłaszcza patrząc po tym jak opuściła namiot tamtego dnia. Bardziej odważni lub głupi nawet przyrównaliby to do kobiecego focha, którym obdarowywało się osobę bliską, tylko że na znacznie większą skalę i bardziej bolesnego. Sprzeczka wyniknęła tak naprawdę z troski o swoją kontrahentkę, która mogła nie chcieć dopuścić do swej świadomości, że jednak dla Zjawy jest ważna. Nie tylko jako źródło pożywienia, ale również jako towarzystwo czy po prostu druga osoba. Oczywiście nie mogło się obejść bez uszczypliwego komentarza, który Vengeful postanowiła zastosować wobec ognistej czarownicy. Również uśmiechnęła się ironicznie i kiedy tylko Astaroth usiadła, czarna mgła oplotła jej bandaże. Bezdotykowo je rozwiązując, zaś sama Spirit poczęła oglądać nadgarstek. Bez ogródek nawet zsunęła ubiór z barków połykaczki ognia by sprawdzić stan. Dopełniając już tych niezbędnych czynności mogła sobie pozwolić na złośliwy komentarz. - Kobieta zmienną jest. Spałaś z tyloma i nadal tego nie wiesz? Jak szkoda, a teraz zamknij się i pozwól o siebie zadbać – odpowiedziała i zimnymi dłońmi dotknęła opuchlizny Astaroth. Ręce Zjawy były zimne niczym lód przez co złagodzą nieco skutki. Nie dociskała ręki, a po prostu przyłożyła ją do opuchniętego miejsca. Nadal wyglądała na zirytowaną, jednak widać było, że priorytetem teraz było zdrowie czarownicy, nawet jeśli Zjawa wybatożyłaby ją za tamto. Dziwnym było to, że charakterek Caroline w normalnych okolicznościach kazałby się stawiać oraz walczyć, teraz jednak była podejrzanie spokojna i posłuszna. Może nie chciała dalej walczyć lub zrozumiała swój błąd? Spirit ostatnio zafundowała jej ogromną dawkę szoku, który mógł zachwiać jej światopoglądem. Białowłosa objęła drugą ręką w pasie swoją kontrahentkę i przyłożyła zimny niczym lód policzek do jej barku. Mógł to być zwykły gest czułości lub po prostu praktyczne wykorzystanie chłodu swojego ciała. Ven czuła się znacznie spokojniejsza mając swoją własność w swych objęciach. Nawet jeśli tamta mogła wybuchnąć w każdej chwili, zaś Zjawa wyszła z założenia, że po prostu tamtą skarci w razie czego. Nie posiadała zdolności regeneracji jaką miały duchy, więc musiała uważać na swoje śmiertelne i ponętne ciało. Nie zapomniała oczywiście o Erin, która również była w namiocie. Czuła jej niepewność, która najpewniej wynikała z niedowierzania. Teraz gdy nie była już dzieckiem takie obrazy przychodziły jej znacznie trudniej. Pewnie cały ten czar bycia aniołem prysnął, a Hawke po prostu dorosła i potrafiła na tyle rozsądnie myśleć, by wiedzieć jak niebezpieczna może okazać się białowłosa. - Tamtego dnia dokonałaś wyboru obierając lepszą perspektywę życia – Zjawa spojrzała kątem oka na włóczęgę, a następnie odwróciła wzrok i przyłożyła drugi policzek do barku Astoroth, by zapewnić cyrkówce kolejną dawkę przyjemnego chłodu. Na stłuczenia oraz tego typu rany nie było niczego lepszego niż zimny okład. - Najpewniej byłaś w mniejszych tarapatach niż ta tutaj, która prawie zginęła – powiedziała i pacnęła dłonią biodro swej kontrahentki. Po chwili zerknęła na dłoń, a bandaże powędrowały do miski z zimną wodą. Czarna mgła potem wyżęła je porządnie, a chwilę później opatrunek został zmieniony Czarownicy.
|
| | | Astaroth Połykacz ognia
Liczba postów : 397 Join date : 06/02/2016
| Temat: Re: Namiot Astaroth Pon Maj 15, 2017 8:09 pm | |
| Gdy Astaroth przysiadła się koło Vengeful, która zaczęła opatrywać jej rękę, ściągnąwszy z jej barków utrudniające sprawę ubrania, Hawke mogła zobaczyć, w jakim stanie naprawdę była jej przyjaciółka. Pod warstwą ciuchów i bandaży znajdowało się ciało, zazwyczaj ponętne i gładkie, teraz w wielu miejscach sine i opuchnięte, zwyczajnie nieciekawie wyglądające. Dodatkowo po ściągnięciu rękawiczki z prawej dłoni można było dostrzec paskudną bliznę w kształcie spirali, jakby jakiś obłąkaniec wyrył ją na skórze wiedźmy lub wypalił gorącym żelazem. Odwróciła wzrok od oglądanego nadgarstka, spuściła głowę i zacisnęła usta w wąską kreskę. Bolało, dlatego pomimo kojącego chłodu bijącego od ręki zjawy, ognista przez moment odruchowo próbowała cofnąć rękę, jakby bała się bólu, ale też tego, co Ven mogła chcieć jej zrobić. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę z tego, że czymś takim nic nie zdziała, a Mściwa wcale nie miała złych zamiarów. A przynajmniej nie względem jej łapki. - Ciesz się, że nie żyjesz - wymamrotała pod nosem. Jakże ją teraz rączki świerzbiły! Inna sprawa, ze nie biła kobiet, nawet jeśli były wkurwiającymi i zbyt pewnymi siebie, władczymi duchami, które i tak by nie ucierpiały. Pomimo zirytowania, które od momentu wejścia do namiotu zelżało tylko odrobinę, dawała się grzecznie oglądać i macać. Nawet przymknęła powieki z ulgą, gdy zjawa przestała opatrywać, a zaczęła po prostu robić jej zimne okłady z własnych dłoni. O Mściwej mogła powiedzieć sporo złego, ale na pewno nie to, że nie umiała zapewnić ulgi w bólu i zająć się swoją własnością. Drgnęła leciutko, gdy poczuła dotyk również niżej, w pasie, ale rozluźniła się momentalnie, gdy przyjemny chłód ogarnął obolały bark. Obojętnie, czy Vengeful robiła to właśnie z czułości czy z powodów praktycznych, Astaroth nie miała zamiaru protestować głównie dlatego, że przynosiło jej to niemałą ulgę. - Nie przeczę, jednak nie wszyscy sięgają po aż taką pomoc - odrzekła na słowa Hawke, kątem oka spoglądając na ducha. Jeśli jej przyjaciółka nie do końca zrozumiała poprzednie pytanie, teraz nie powinna mieć większych wątpliwości co do tego, o co jej chodziło. Bynajmniej nie o pomoc zwykłych ludzi, którzy okazywali łaskę grajkowi na ulicy i dawali mu bochenek chleba. Jak się domyślała, usługi Ven były zarezerwowane dla znacznie węższego grona, w którym przypadkowo znalazły się As i Hawke. Po słowach Mściwej mogła jednak wnioskować, że nie musiała wyciągać jej przyjaciółki z aż takiego bagna, w jakim sama znalazła się nie tak dawno temu. Na wspomnienie tamtego felernego dnia, czy też raczej nocy, wbiła wzrok w ziemię i lekko uniosła kącik ust w gorzkim półuśmiechu. - No już, nie musisz chwalić się, z jak wielkiego gówna mnie uratowałaś - mruknęła, zerkając troszkę przepraszająco na swoją przyjaciółkę, jak dziecko, które próbuje usprawiedliwić przed kolegą nudzące wywody swojej matki na temat tego, co to zbroiło i jakie złe było. Prawda była taka, że nie chciała o tym rozmawiać. To było jak przyznanie się do porażki. Poniosła klęskę, przez co była zdana na łaskę i niełaskę Mściwego Ducha. |
| | | Hawke Włóczęga
Liczba postów : 443 Join date : 23/12/2015
| Temat: Re: Namiot Astaroth Wto Maj 23, 2017 10:31 pm | |
| Czuła się trochę jak piąte koło u wozu. Miała wrażenie, że nie powinno jej tu być. Cóż, obje panie skakały sobie wręcz do gardeł, a co ona mogła w tej sytuacji? Rozdzielać je? Dobre żarty. Z jednej strony mieć ogniową wiedźmę, a z drugiej ducha… Chyba lepiej by było, gdyby nie przyszła z Astaroh. Niby mogła po prostu wyjść, ale to zdawało się ciut niegrzecznym zachowaniem. Cóż jej. więc pozostało? Chyba tylko milczenie i przyglądanie się wszystkiemu z boku. To zdawało się być całkiem bezpieczną opcją. Nie czuła się w żaden sposób zażenowana nagością swojej przyjaciółki. No ej, już nie raz, nie dwa, widziała ją nago. Przyglądała się poczynaniom Mściwej, a kolejne wspomnienia powoli wracały. Pamiętała jak sama wtulała się w ramiona Ven, a jej zimno dawało ukojenie jej drobnemu, obolałemu ciału. Przez jej plecy przeszły nieprzyjemne ciarki, spowodowane wspomnieniami z lat spędzonych w sierocińcu. Chwil pełnych bicia, krzyków i nie raz głodu. Nie było to nic przyjemnego. Sama ciemnowłosa nie lubiła wracać do nich myślami. Starała się je odrzucić. Zwyczajnie zapomnieć to co się działo w jej życiu, gdy była dzieckiem. Wspomnienia za bardzo bolały. Nic nie odpowiedziała na słowa Vengeful. Czasami nie była do końca pewna czy teraźniejsze życie było tym, które chciała mieć. W końcu teraz też doznawała cierpienia, agresji, głodu, braku wolności i krzyków. Oczywiście w mniejszej ilości. Była wstanie uciec od tego całego zła w przeciwieństwo do lat dziecięcych. Teraz też nie dawała sobą byle komu pomiatać. Nabrała sił. Umiała się bronić, a i język miała dosyć cięty. Teraźniejsze życie zdawało się być mimo wszystko lepsze od tamtego. Nie było takie jakie sobie wymarzyła jako dzieciak, gdy uciekała razem z Ven, ale lepsze takie niż kolejne lata spędzone w sierocińcu. Wszystko było od tego lepsze… Na jej twarzy pojawił się uśmiech, spowodowany kolejnymi słowami Vengeful. Jednak nie miał on w sobie nic wesołego. Zdawał się smutny. Nie było też w nim tej łobuzerskiej nuty. Hawke przez dłuższą chwilę milczała, jakby wahała się czy powinna wypowiedzieć kolejne słowa na głos. - Gdybym dużej tam siedziała pewnie w końcu targnęłam bym się na swoje życie – wyszeptała w końcu, nie patrząc się ani na przyjaciółkę, ani na ducha. Ciemne kosmyki delikatnie przysłoniły twarz Erin, która wbiła spojrzenie w swoje dłonie. Wierzch jednej z rąk dalej masowała. Hawke czasami zastanawiała się, najczęściej w wielkich chwilach słabości, nad tym co by się stało, gdyby jednak nie wybrała ucieczki z Ven. Jakby mijały kolejne lata pod znakiem agresji, przemocy i głodu. Ciemnowłosa była świadoma, że gdyby pozostała na miejscu nadal by tego doświadczała, a każdy ma swoje pewne granice, czyż nie? Czuła jakby mogło się to skończyć. Z resztą kilka razy po ucieczce miała dość złe myśli. Tak, nie każdy o tym wiedział. Ba, raczej nikt prócz samej Erin, ale kobieta miewała w swoim życiu takie chwilę, kiedy naprawdę chciała zakończyć swój żywot. Były w jej życiu takie momenty, gdyby przychodziło zawahania czy w ogóle warto żyć. Czy jest w tym jakikolwiek większy sens. W końcu co jest warte życie pełne przemocy, głodu, bez perspektyw na lepsze życie i wyniszczenia psychicznego oraz fizycznego? - Nie każde dziecko jest bite i głodzone przez ludzi, którzy powinni się nim opiekować – dodała tylko cicho. Mówiła to wszystko niechętnie i wcale nie przychodziło jej to z łatwością. Naprawdę nie lubiła wracać do tamtych czasów. Niby dzieciństwo powinno być najszczęśliwszym czasem w życiu człowieka, ale dla Erin nie był to dobry okres. Nie zaznała wtedy ani ciepła, ani miłości. Nic z tych rzeczy, które powinno doświadczać dziecko. Dlatego też szukała tych rzeczy teraz. Szukała swojego miejsca i człowieka, który by ją po prostu pokochał. Zaakceptował, stał się rodziną i dał choć trochę tego ciepła, które powinna doświadczyć jako dzieciak. Brakowało jej ów rzeczy, nawet jeśli nigdy by się do tego nie przyznała. |
| | | Vengeful Spirit Mściwy Duch
Liczba postów : 71 Join date : 07/02/2017
| Temat: Re: Namiot Astaroth Czw Maj 25, 2017 5:31 pm | |
| Ręka z perspektywy Zjawy nie wyglądała aż tak tragicznie. Nadal była opuchlizna, a czarownica odczuwała ból jednak to były dobre oznaki. Głownie dlatego, że nie został uszkodzony żaden nerw i ręką nadal będzie mogła ruszać. Pewnie w ciągu paru dni nie będzie mogła się zaspokajać, a Venge już miała pomysł na pewną karę dla połykaczki ognia. Sama raczej nie odczuwała żadnego dyskomfortu kiedy była w podobnej sytuacji. Zwykle wystarczyło nastawienie kończyny, a chwilę potem zaczynała się goić. Gdyby to wszystko było takie proste w wypadku tych kruchych śmiertelników. Jak wiele cierpienia mogłaby im zadać nim zemsta zostałaby dopełniona. Nie musiałaby się nawet powstrzymywać i mogłaby odpłacać równomiernie do przewinienia. - Ciesz się, że żyjesz bo już byś straciła język – odmruczała Zjawa. Jakby Astaroth mogła się regenerować lub po prostu była duchem to z wielką chęcią białowłosa wyrwałaby ten cięty jęzor i wsadziła jej tam, gdzie zwykle trafiał w tych dosyć jednoznacznych sytuacjach. Duch miała zresztą chyba jakąś przypadłość, która przyciągała te najbardziej osamotnione osoby i zawsze jakoś się to kończyło, że lądowały w ramionach błękitnoskórej. Hawke, którą wyciągnęła z sierocińca i prawdopodobnie największego dołka życiowego oraz As, która potrzebowała ostatniej deski ratunku. Obie z tych kobiet cechowała jedna wspólna rzecz, nikt najprawdopodobniej nie przejąłby się ich zniknięciem. Nie miały swoich obrońców, a los igrał sobie z nimi. Wszystkie trzy zaś cechował cięty język. W wypadku każdej z nich ukształtowane było to przez coś innego. Venge nie lękała się konsekwencji, mówiła co tylko zapragnęła. W końcu kto chciałby zadrzeć z duchem zemsty? Chyba tylko szaleniec. - Najpewniej wiele osób tak zakończyło swój żywot. Nie pragnęli walki lub przetrwania, a jedynie skrócenia męki. Ilekroć przechodziłam obok tamtego miejsca to zawsze byłam najedzona negatywnymi emocjami – odpowiedziała Erin Zjawa. Wokół tego sierocińca zawsze unosiły się negatywne emocje i wystarczyło tylko do niego podejść, by nasycić się. Można powiedzieć, że w ten sposób wszystkie złe duchy stołowały się na mieście. Nie zdziwiłaby się gdyby w sierocińcu zamieszkało coś bardzo złego. W trakcie swoich wędrówek Spirit stworzyła kilka duchów, które następnie porzuciła zostawiając samym sobie. Niczym zabawki, które jej się znudziły lub nie spełniły oczekiwań. Obecnie nie przechodziła obok tamtego miejsca, nie odczuwała takiej potrzeby, gdyż wszystkie jej wymagania spełniało to miasto, a zwłaszcza okolice Inkwizycji, które pełne były cierpienia oraz negatywów. - Z perspektywy tamtego miejsca to chyba każde otrzymywało podobną… tresurę – dorzuciła Spirit. Wychowywanie ludzi w sierocińcu bardziej przypominało tresurę zwierzęcia. Jeśli poprawnie wykonało sztuczkę to dostawało swego rodzaju pochwałę i miało spokój. W przeciwnym razie spotykała je kara w postaci bicia lub głodzenia. Niemniej ludzie chyba traktowali znacznie lepiej psa niż takiego małego człowieka. Zwłaszcza, gdy opiekowali się nieswoimi dziećmi, które zostały porzucone. Nie należały do nich więc nie przywiązywali do tego wagi, a tym bardziej mogło im nie zależeć jeśli zostali zmuszeni do pracy. Białowłosa spojrzała na Hawke i Astaroth. Najpierw na jedną, a potem na drugą, by ostatecznie opleść obie swą czarną mgłą i przyciągnąć do swej piersi, mocno wtulając w nią obie kobiety. - Żałosne śmiertelniczki. Znajcie łaskę swej pani i nie przysparzajcie jej zmartwień. Zwłaszcza Ty pyskata, dwukolorowa świeczko – spojrzała bezpośrednio na cyrkówkę, by potem puścić obie kobiety. Prychając przy tym i przybierając dumny wyraz twarzy. Nie mogła przecież bezpośrednio pokazać, że bardzo jej zależy na zdrowiu swojej własności. Oczywiście były też inne rzeczy, o których również nie mogła powiedzieć. Na przykład tego, że faktycznie martwiła się o czarownicę lub chciała ją znów mieć w swych ramionach. Pogłaskala jedynie obie po głowie, pieszczotliwie czochrając ciemne oraz zebrowate włosy. - Masz mi coś do powiedzenia poza docinkiem? - spojrzała wyczekująco na Astaroth.
|
| | | Astaroth Połykacz ognia
Liczba postów : 397 Join date : 06/02/2016
| Temat: Re: Namiot Astaroth Pią Maj 26, 2017 7:57 am | |
| Astaroth nie do końca rozumiała, co Mściwa miała na myśli. Co by zmienił brak języka, skoro i tak byłaby martwa? Bez sensu. Chyba, że byłaby tak samo martwa jak Venge, a ta kara dotyczyłaby braku języka po wieczne czasy. Tak czy siak, kara ta brzmiała na absolutnie idiotyczną i zdecydowanie większy sens miałaby teraz, gdy As żyła i czułaby ten ból. Najwidoczniej duch miał jakiś zamysł w tym wszystkim, przez co wiedźma nadal miała swój język, cały i w pełni sprawny, przez co zaraz wytknęła go lekko w wyrazie zażenowania i irytacji. Schowała go jednak szybko, jakby nieco bała się, że zjawa się rozmyśli i postanowi pozbyć się go już teraz. Uniosła spojrzenie na swoją przyjaciółkę, powoli trawiąc to, co usłyszała. Hawke nigdy nie wyglądała jej na taką, która nienawidzi swojego życia. Czasami dawało jej ono w kość, ale zaraz po tym wstawała i ruszała w świat z nowymi pokładami energii. Tak ją postrzegała Astaroth. Wiedziała ona, że Erin nie miała wesołego dzieciństwa, nie było jej dane schować się w ramiona matki, kiedy tego potrzebowała. Wiedźma nie potrafiła sobie tego wyobrazić. Sama zawsze miała kogoś, kto o nią dbał, chociażby pozornie. Najpierw jej matka, po której pałeczkę przejęli cyganie, a później została rzucona w ręce Cyrku. Nawet, jeśli w tych dwóch ostatnich grupach nie miała nikogo bliskiego, czuła, że nie jest sama i w razie czego, mogła na nich liczyć. Teraz mogła usłyszeć na własne uszy, jak bardzo różniło się jej życie od tego, co działo się w sierocińcu. Jej nigdy nikt nie bił, póki sama nie wdała się w bójkę. Nikt nie głodził, dopóki nie było tak źle, że faktycznie musieli zacisnąć pasa. Tresura? Nie można tak nazwać dobrowolnego przebywaniu w Cyrku, gdzie samemu decydowało się o "tresurze" swojego ciała i swojej magii. To wszystko brzmiało tak strasznie, że Astaroth delikatnie wymknęła się z objęć Mściwej i przytuliła Hawke, jakby teraz chciała nadrobić jej ubogie zapasy miłości i troski, jakimi życie jej nie obdarzyło. Tylko tyle mogła zrobić, żeby jakoś złagodzić ten ból, który w sobie trzymała. Poczuła nieprzyjemne mrowienie na ciele, a po chwili zauważyła czarną mgłę wokół siebie i spięła się mimowolnie. Nie miała dobrych wspomnień z tą materią, dlatego zastanawiała się, w jaki sposób mogły urazić ducha, że ściągały na siebie jego gniew. Nim wymyśliła cokolwiek, już była wtulona w chłodną pierś Venge. Chyba powinna nauczyć się rozróżniać, kiedy ta chce ją ukarać, a kiedy nagrodzić, bo inaczej zeświruje dość szybko. Nie odpowiedziała nic, nawet nie kiwnęła głową, na znak, że rozumie, chociaż jej naburmuszony wyraz twarzy jasno świadczył o tym, iż przyjęła wszystko do informacji. Być może spowodowane to było nazywaniem jej "pyskatą, dwukolorową świeczką", a może po prostu była świadoma tego, iż nie będzie w stanie wypełnić prośby Mściwej. Nie czuła też, żeby powinna dziękować w jej jakikolwiek sposób za tę niby "łaskę". Nie doświadczała zbyt wielkiej łaski, prócz tej wymuszonej potrzebą dbania o swoją własność. Prócz tego czuła głównie pogardę wobec siebie i Hawke, ponieważ czasami nie umiały poradzić sobie same. Doprawdy, Vengeful najlepiej powinna wiedzieć, jakie to uczucie, kiedy jest się bezsilnym wobec świata, można mu się jedynie poddać. Gdy mgła ustąpiła, od razu usiadła w bardziej naturalnej pozycji, odsuwając się od ducha. Usłyszawszy jej pytanie, cofnęła też głowę od jej dłoni, czochrającej dwukolorowe włosy. Wiedziała, czego oczekiwała. Przeprosin za to, co stało się tamtego wieczoru. Zapewnień, że zmieniła zdanie. Podziękowań za to, jak wiele zrobiła dla niej Mściwa. Tego jednak nie mogła jej dać, bo nie czuła, że powinna. Niczego nie żałowała i nie miała zamiaru dziękować za coś, co niejako Ven musiała robić, jeśli chciała zadbać o swoją kontrahentkę. Astaroth myślała przez chwilkę, spoglądając na zjawę kątem oka. - Czy mogę wreszcie się ubrać? - wyrzuciła z siebie jedynie, odwracając spojrzenie. |
| | | Hawke Włóczęga
Liczba postów : 443 Join date : 23/12/2015
| Temat: Re: Namiot Astaroth Pią Maj 26, 2017 10:49 pm | |
| Milczała, wbijając burzowe ślepia w dłonie. Powoli się uspokajała, zbierając wszystkie myśli. Porządkują je i przyzwyczajając się do myśli, że ktoś wie coś więcej o jej przeszłości, którą przecież tak skrzętnie próbowała schować, zapomnieć. Ostatnie dni ewidentnie za często zmuszały ją o rozmyślaniu o swoim życiu. Tym gdzie to wszystko ją zaprowadziło. Co byłoby, gdyby choć jedną decyzję w swoim życiu zmieniła? Czy byłaby tą sama Erin co teraz? Jak bardzo by się zmieniła? Od ucieczki już nigdy więcej nie pojawiła się w okolicach swojego dawnego sierocińca. Zwyczajnie nie chciała tego robić. No i trochę bała. Była też świadoma, że w tamtym miejscu nic nie mogło się zmienić. Byłaby wręcz w szoku, gdyby ktoś zajął się tamtą sprawą. Zwyczajnie nie było możliwości, aby ktoś tam postanowił zareagować. Zmienić sytuację. Uratować biedne dzieci od życia, które zaznała za młodu ciemnowłosa. W końcu nikt nie obchodził się sytuacją dzieci, gdy była tam Hawke, choć wielu ludzi z miasteczka, znajdującego się obok, dobrze wiedziało co się tam wyczyniało. Przecież widzieli wystraszone, wychudzone dzieci i wiecznie wściekłych opiekunów. Jednak nikt nigdy nic z tym nie zrobił. To nie był ich problem, a po co się mieszać w nie swoje sprawy? Tak… Ludzie to okrutne i samolubne istoty. Mało kto wiedział co Hawke tak naprawdę nosi w sercu. Kto by przypuszczał, że mimo wszystko pod lekko zawadiackim uśmieszkiem i zaczepnym charakterkiem Erin kryję się sporo goryczy i nieszczęścia? Że ktoś tak opiekuńczy jak ona był kiedyś bity, upokarzany i zmuszany do głodowania? Raczej nikt, a sama ciemnowłosa nie przepadała zwierzać się ludziom. Czuła się przez to zbytnio wystawiona na cios. Wolała unikać takich sytuacji. Jednak nie zawsze się to udawało. Na przykład teraz… Hawke w tej chwili nie czuła się w ogóle bezpieczna. Miała wrażenie, że w ten czy inny sposób zaraz się jej oberwie jak to zawsze się działo, gdy dzieliła się z kimś czymś co bardzo głęboko w niej siedziało. Erin zaraz poczuła, że ktoś ją przytulił. Po chwili zrozumiała kto, jednak nie odwzajemniła uścisku. Jakoś nie potrafiła tego w tym momencie zrobić. Czuła się nieswojo, pomimo tego, że nie raz już chowała się w objęcia Astaroth. Coś ją w tej chwili blokowało, a sama ciemnowłosa nie wiedziała czym to coś było. Nim Hawke zdążyła się ogarnąć zaraz po raz kolejny została przytulona, ale w dość niecodzienny sposób przez Vengeful. I tym razem nie odwzajemniła przytulenia. Ba, jej mięśnie się delikatnie napięły, a rozluźniły się dopiero wtedy, gdy została uwolniona z uścisku. Zaraz szybko wstała z łóżka. Potrzebowała stąd wyjść. Czuła się tu aż za bardzo nieswojo. Zwłaszcza, gdy Vengeful uważała się za jej panią. - Wybacz As, ja… Ja muszę iść. Przepraszam, po prostu muszę – powiedziała, tyłem odwrócona do kobiet i bez większego wytłumaczenia ruszyła w stronę wyjścia do namiotu. |
| | | Vengeful Spirit Mściwy Duch
Liczba postów : 71 Join date : 07/02/2017
| Temat: Re: Namiot Astaroth Sob Maj 27, 2017 10:16 pm | |
| Astaroth była tylko zwykłą śmiertelniczką. Czarownicą, ale za to śmiertelną i niedoświadczoną skoro dała się przyszpilić bandzie opryszków z miasta. Nie miała pojęcia jakim przekleństwem może być regeneracja lub długowieczność. Problemem nie było to, że bliskie osoby odchodziły, a cierpienie jakie można było takiej osobie zadawać. Praktycznie przez całą wieczność lub do momentu zgonu. Wcześniej może by postradała zmysły z bólu. W wypadku jednorazowego wyrwania języka najpewniej by odrósł dosyć szybko, jednak widmo tamtego bólu by pozostało. Mimo swoich zdolności Vengeful unikała otrzymywania obrażeń, gdyż ból otumaniał i otępiał. Sprawiał, że nie myślała logicznie i stawała się mniej poczytalna, a bardziej przewidywalna. Dla czarownicy to dobrze, że postanowiła od razu schować język, bo Zjawa właśnie opuszczała uniesioną szybko dłoń. Jakby chciała chwycić czarownicę za język i pokazać, że nie powinno się lekceważyć swojej właścicielki. Była również bardzo władczą osobą i nie lubiła, gdy ktoś dotykał jej własność. Mężczyźnie, który dotknąłby Astaroth najpewniej urwałaby obie ręce lub zesłała taką wizję, że robiłby pod siebie na widok kobiet. To chyba byłaby najgorsza kara jaką mogłaby zgotować mężczyźnie, być skazanym na męskie wdzięki. Formalnie nie było to uznawane w cenniku Zjawy jako krzywda więc mogłaby na taki stopień okrucieństwa sobie pozwolić. Przypadek płci pięknej był zupełnie inny. Dla kobiet Spirit miała zupełnie inny pakiet na takie momenty. Myślała po prostu o ukazaniu się lub przenoszeniu przedmiotów i upuszczaniu ich. Zwykle tyle wystarczyło, by niewiasty piszczały ze strachu myśląc że miejsce jest nawiedzone. Cóż by pomyślały w momencie gdy ich staniki oraz gorsety pękły jak bańka mydlana i zostałyby nago pośrodku ulicy bądź karczmy? Istotnie piękny widok, a i czarownica pewnie by nie narzekała. Chociaż przez pewien czas Zjawa by była na nią obrażona i to niemalże śmiertelnie. Jednak w wypadku Hawke nie odczuwała tej nutki zazdrości kiedy to Astaroth przytuliła się do niej. Być może traktowała to po prostu jako formę wsparcia dla drugiej osoby, a nie coś intymnego. Zresztą nie zostało to odwzajemnione przez Erin, która chyba teraz była w ciężkim szoku sądząc po tej obojętności. Spirit zastanawiała się czy jakby teraz tamtą spoliczkowała to czy Hawke by zareagowała w jakiś sposób? Wyglądała jak otumaniona przez dym pszczoła, chociaż może właśnie swoją obecnością białowłosa wyciągnęła na wierzch te wszystkie głęboko skrywane wspomnienia z traumatycznego dzieciństwa? Cóż zaś powiedzieć o czarownicy to spięła się niczym struna. Lękając najwyraźniej ciemnego dymu, który oplótł jej ciało. Bała się go, a to oznacza, że tamta terapia szokowa zadziałała na swój sposób. Caroline najpewniej się nauczyła tej jednej ważnej rzeczy – zemsta jest trudną kochanką. Jednak nie takiej odpowiedzi się spodziewała. Cóż najwyżej będzie musiała wydusić z kobiety trochę więcej pokory inną metodą. Jeśli złowieszcze wizje w formie tortur nie zadziałały to pozostała inna metoda, jednak zanim to nastąpi to przyszedł czas na kolejny docinek. - Aż tak mocno ci przyrżnęłam, że zaczęłaś być przeciwna odrobinie nagości? A może wybierasz męskie kiełbasy nad kobiece bułeczki? Ewentualnie od leżenia na kimś zmarzł ci śledź. A teraz czas na tortury – powiedziała i czarna mgła ponownie oplotła Astaroth unosząc ją lekko w górę. Zjawa uśmiechnęła się złowieszczo po czym nie nadeszły żadne złowieszcze wizje, żaden ścisk, a dziwne mrowienie. Mgła wlewała się pod ubranie Astaroth i dotykała jej całego nagiego ciała. Niczym piórko, które drażniło skórę. Vengeful doskonale zdawała sobie sprawę w których miejscach czarownica ma łaskotki. Przekonała się o tym podczas tej jednej wspólnej nocy, którą spędziły ze sobą na pryczy. Postanowiła właśnie teraz wykorzystać tą słabość. Stanęła bokiem by móc kątem oka obserwować Hawke, która uniosła się i zaczęła odchodzić. - Nie uciekniesz przed sobą – rzuciła Zjawa ciągle trzymając czarownicę w łaskoczącym kokonie ciemności. Czarna mgła nie ustępowała a łaskotki przybierały na sile. Dopiero po kilku chwilach gdy kobiecie brakowało tchu w płucach, Vengeful odłożyła ją na pryczę. - No więc? – zapytała się najpierw w stronę jednej, a potem drugiej. Hawke coś ewidentnie trapiło.
|
| | | Astaroth Połykacz ognia
Liczba postów : 397 Join date : 06/02/2016
| Temat: Re: Namiot Astaroth Nie Maj 28, 2017 10:10 am | |
| Oj, gdyby Astaroth wiedziała, w co się pakuje... Gdyby tylko miała świadomość tego, że pakt z Mściwą mógł oznaczać brak seksu z innymi ludźmi i czarownicami, prawdopodobnie jeszcze błagałaby swoich oprawców, żeby katowali ją mocniej, a po śmierci jeszcze zgwałcili jej zwłoki. Nie sądziła bowiem, że duch, który ją uratuje, będzie tak władczy i samolubny oraz nie będzie pozwalał na dotykanie swojej własności byle komu. Właściwie to nikomu prócz niej. Dla ognistej takie ograniczenia były nie do pomyślenia. Nawet po ślubie miałaby więcej luzu i możliwości skoków w bok! Pozostawało tylko kwestią czasu, aż opracuje jakiś działający mechanizm, który pozwoli jej wymykać się, aby zaznać odrobinę przyjemności z rąk kogoś żywego, jednocześnie nie ryzykując tym, że ta osoba wkrótce straci głowę. Nie oczekiwała, że jej przytulas zostanie odwzajemniony. Wyczuwała spięcie Erin i zrobiło jej się żal przyjaciółki. Bezsensownie została wciągnięta w sprzeczkę między dwoma nadnaturalnymi babami, które przypadkiem wywlekły na wierzch ból, który chowała głęboko w sercu. To by się nie stało, gdyby As nie chciała jej ciągnąć do Cyrku, w związku z czym wiedźma czuła się teraz strasznie głupio. Jakby sama poniekąd skrzywdziła tę biedną sierotę. Dobrze podejrzewała, uważając, że Zjawie takie słowa nie wystarczą. Poznała ją na tyle, by wiedzieć, czego mniej-więcej wymagała od wiedźmy. Miała jednak cichą nadzieję, iż Mściwa odpuści, a wróci do tematu kiedy Hawke nie będzie obok. Zamiast tego postanowiła najwidoczniej strzelić Astaroth mentalnego policzka. I to nie jednego, lecz kilka, w jednej serii. Idealnie w te miejsca, które były u niej najdelikatniejsze: wspomnienie bolesnej kary, jej kobiecą dumę i łóżkowe gusta. Brakowało jeszcze, żeby wytknęła jej błędy przeszłości. To wcale nie zmiękczyło ognistej, a wręcz przeciwnie. Gniew, który zdążył odrobinę zelżeć przez czas opatrywania jej ręki, teraz buchnął na nowo żywym ogniem. Im dłużej Vengeful z niej szydziła, tym bardziej wiedźma musiała się powstrzymywać, aż wreszcie nie wytrzymała. - Ty podła kurwo - warknęła z nienawiścią w głosie i już nawet zamachnęła się, żeby mocno spoliczkować swoją kontrahentkę, ale nim dłoń zdążyła dotrzeć do jej twarzy, została zatrzymana przez chmurę czarnej mgły. Krzyknęła wściekle, ale nie mogła nic zrobić. Była unieruchomiona i wisiała bezwładnie w powietrzu, nie mogąc zrobić ani jednego ruchu. Mogła jedynie zerknąć błagalnie na przyjaciółkę, żeby spróbowała coś z tym zrobić, chociaż w tej chwili to i tak byłoby bez sensu. Nie mogła nic zdziałać, a jedynie ryzykowałaby karę. Dlatego Astaroth postanowiła zacisnąć zęby i twardo znieść to, co Ven jej szykowała. Jakże wielkie było jej zdziwienie, gdy zamiast kolejnych wizji poczuła... łaskotanie. Okrutne łaskotanie na całym ciele, skumulowane zwłaszcza tam, gdzie czyniło najwięcej szkód. Próbowała wić się, ale mgła jej to uniemożliwiała, a do tego z każdą próbą zdawała się być coraz bardziej okrutna w torturach. Wiedźmie pozostał tylko śmiech, śmiech pomieszany z paniką. Z czasem łzy stanęły jej w oczach i zaczęła desperacko walczyć o każdy haust powietrza, wciąż nie mogąc się pozbyć łaskotek. Wtedy wszystko ustało, a As znowu siedziała na pryczy koło ducha, próbując złapać powietrze i uspokoić oddech. "No więc?" - Wychodzę. Czekaj na mnie, Haw - odburknęła i wstała gwałtownie, przy okazji zgarniając swoją koszulę, którą zaczęła w biegu zakładać. Ruszyła za przyjaciółką, która jeszcze nie zdążyła wyjść z namiotu. Miała nadzieję, że tym razem Mściwa odpuści... I kogo ja, kurwa, oszukuję? |
| | | Hawke Włóczęga
Liczba postów : 443 Join date : 23/12/2015
| Temat: Re: Namiot Astaroth Pon Cze 12, 2017 10:28 pm | |
| Obrazki z lat dzieciństwa i tych ciężkich momentów dla niej biegały po głowie Erin jak oszalałe, przywodząc ów bolesne wspomnienia, których już dawno temu pragnęła się pozbyć i nigdy więcej nie powracać. Hawke chciała biec, uciec stąd jak najdalej się tylko dało. Gdzieś daleko, gdzie mogłaby się skryć z dala od wszystkich. Byle najdalej od tego wszystkiego, aby wszyscy dali jej spokój. Porzucić wszystko, bez jakichkolwiek wyrzutów sumienia i zacząć całkowicie od nowa w miejscu, w którym nikt jej nie zna, a przez to nie mógł osądzić. Z dala od tego namiotu, Astaroth, Vengeful, Selene, Christine, całej tej Inkwizycji oraz wojny między ludźmi i wiedźmami. W tej chwili miała wrażenie, że to wszystko nie było jej walką, tym czego pragnęła i szukała. Znów czuła się zagubiona w świecie, w którym żyła. Miała wrażenie, że to nie ona steruje swoim życiem, a jest w nim biernym obserwatorem, który może tylko grać pod już napisany scenariusz, gdzie jest tylko nic nieznaczącym pionkiem – popychadłem, łatwym do wykorzystania i porzucenia. Jak inaczej miała zdefiniować swoje życie, pełne cierpienia, nienawiści, sprzeczności, śmierci i problemów? Życie, w którym nikt nie chciał od tak po prostu jej pokochać i odrobinę się zaopiekować, aby choć trochę zdjąć ciężar, nie dający tak naprawdę nigdy odpocząć, przygniatając ją przez cały czas. Bagaż złych wspomnień, zbiór blizn, które nigdy nie były w stanie się zagoić. Od rozmyślań i lekkiego stanu otępienia oderwały ją słowa Mściwej, a sama sytuacja stała się absurdalna wręcz surrealistyczna. Hawke naprawdę sporo widziała w swoim życiu, ale nie sądziła, że zobaczy coś tak popieprzonego. Serio, nie wiedziała jak inaczej nazwać coś takiego. Ja chyba, kurwa, śnie… Przecież coś takiego nie może mieć miejsca w rzeczywistości. Bogowie, za jakie grzechy muszę być świadkiem czegoś takiego? Naprawdę wam mało mojego popierdolonego życia? przebiegło jej przez myśli. Stała i absolutnie nie wiedziała co powinna zrobić. Przecież nie powinna w takiej sytuacji zostawiać przyjaciółki, ale zarazem szczytem głupoty było rzucać się na Mściwą. Co jak co, ale bez broni ciemnowłosa była wręcz idealnym celem do zabicia. Brak możliwości zrobienia czegokolwiek… Bycie mizerny pionkiem... Pierdolona bezsilność, która tak często oplatała jej myśli i ciało w ostatnim czasie, dobijająca i pogłębiająca w tej chwili jej ponury, a wręcz wisielczy humor Erin. W dziewczynie coraz bardziej coś się kruszyło, łamało, odkrywając jej słabości, pokazując, że pod maską łobuzerskiego uśmiechu kryję się ktoś zagubiony, samotny, przygnieciony ciężkimi przeżyciami, których w życiu nie powinien doświadczyć. Chęć ucieczki, odwrócenia się do tego wszystkiego plecami z każdą chwilą rosła. W końcu czy to była jej sprawa? Nie coś co powinno ją obchodzić, prawda? Czemu więc nie potrafiła się obrócić na pięcie i zwyczajnie wyjść? To było dobre pytanie, na które ciemnowłosa włóczęga nie potrafiła w tej chwili odpowiedzieć. „Nie uciekniesz przed sobą” Na te słowa na ustach Erin pojawił się mizerny, ponury uśmiech, a w burzowych tęczówkach próżno było szukać tych łobuzerskich iskierek. - I'm dead man walking – wymamrotała tylko, bo jak inaczej miała teraz określić swoje życie. Los Erin był od dłuższego czasu przesądzony, a ona sama nie była w stanie od tego uciec. Nie ważne jak bardzo się szarpała i starała buntować, aby znaleźć inną ścieżkę. Decyzje, które podejmowała, tylko przypieczętowała jej los, a może i nawet przeznaczenie. Nie była w stanie uciec przed sobą i właśnie to ją gubiło, sprawiało, że pogrążała się i zatapiała w coraz większym mroku w poszukiwaniu tego czegoś - drobnej iskierki światła, której tak naprawdę nigdy nie było dane doświadczyć. W pogoni za blaskiem upadała, wchodziła w coraz większe ciemności, z których nikt, nawet ona sama, nie był w stanie jej wyciągnąć. |
| | | Vengeful Spirit Mściwy Duch
Liczba postów : 71 Join date : 07/02/2017
| Temat: Re: Namiot Astaroth Sob Cze 17, 2017 3:29 pm | |
| Wyglądało na to, że Astaroth reagowała tylko przyparta do muru oraz po wymierzeniu najsolidniejszych ciosów. Była bardzo bierna w swoim gorącym temperamencie, który najwyraźniej ograniczał się jedynie do pyskówek. Spirit wiedziała, że słowa to jedno, a czyny drugie. Wielu złorzeczyło jednak nie było w stanie podjąć żadnych działań, by urzeczywistnić swoje groźby. Często nawet nie próbowali, ot zwyczajny impuls ludzki kiedy dozna się krzywdy. Tacy ludzie byli najgorszym sortem, który oczekiwał by wszystko zostało zrobione za nich. Leniwy na tyle, by nie walczyć o swoje, a roszczeniowi na tyle by ponarzekać. Jeden z gorszych typów, którym nawet Vengeful czasami odmawiała pomocy, gdyż nie byliby w stanie zapłacić za jej usługi i nie nadawali się do prywatnej kolekcji kontrahentów. Dla niej mieli dokładnie tą samą wartość co moneta, którą wybito w kilku miliardach egzemplarzy i była mniej warta niż kruszec z jakiego jest zrobiona. Gatunek ludzki miał ogromny potencjał, który zaprzepaszczali na głupie polowania czy waśń między sobą, jednak gdyby nie ludzka głupota to Mściwa teraz by głodowała. - Hmpf, myślałam że stać cię na barwniejszą wiązankę – skwitowała prychnięciem. Co jak co, ale po tej pyskatej wiedźmie spodziewała się czegoś więcej. Jakiejś etiudy wyzwisk, a nie prostego określenia panny lekkich obyczajów i próby wymierzenia policzka. Z drugiej strony była ciekawa czy Ognista wyłapie, że przyjaciółka nawet nie kiwnęła palcem by cokolwiek zrobić kiedy tej działa się krzywda. Oczywiście mowa tu bardziej o szkodach mentalnych niż cielesnych, w końcu słowa potrafią zranić mocniej niż kule lub ucięta ręka. Zresztą w tym drugim wypadku mogłyby być Astaroth naprawdę niezręcznie, ale może nauczyłaby się wykorzystywać stopy w różnych celach. Jak małpa, która świetnie pasowałaby do tego cyrku. Wracając jednak do kwestii tej wielkiej przyjaźni, czegoś czym ludzie zawsze się szczycili i chwalili wszem oraz wobec. Ciekawe jakby Erin zareagowała gdyby zamiast łaskotek oraz zaczerwienienia na twarzy As skończyła bez skóry? Gdyby zamiast śmiechu pojawił się krzyk bólu i rozpaczy, czy wtedy jakoś by zareagowała na krzywdę dziejącą się tuż przed nią? - Jesteś skazańcem tak długo jak jesteś bierna. Sama zbudowałaś sobie to więzienie po zburzeniu poprzedniego – odpowiedziała Spirit, która nie wierzyła w coś takiego jak przeznaczenie. Już samo jej istnienie świadczyło o tym, że nic nie jest pewne i z losu można zadrwić. Tak długo jak trwała walka, tak długo nie było się więźniem własnego życia. Vengeful wprawdzie była wolna od więzienia, które kreuje społeczeństwo jednak nigdy nie uwolni się z celi zafundowanej przez naturę. To jest jedyne więzienie, z którego żadna istota nigdy nie wyjdzie, aczkolwiek ciężko tu mówić o wyroku. Natura pozwalała na wiele i jedynymi ograniczeniami były te fizyczne, które człowiek posiadał. Społeczeństwo natomiast nakładało kolejne ograniczenia jak prawa, przywileje oraz obowiązki. Teraz zaś spojrzała z politowaniem na ubierającą się w biegu czarownicę. Ponownie powtarzała ten sam błąd, który zapewne przewijał się przez jej całe życie. Zresztą na to samo zwróciła uwagę Erin kilka chwil temu. Westchnęła i zmrużyła oczy, a za chwilę czarna mgła ponownie dorwała Połykaczkę Ognia i tym razem zawiesiła ją do góry nogami w powietrzu, odsłaniając samą twarz. Kokon, w którym Astaroth była zamknięta był bardzo ciasny ale nie na tyle by sprawiać dyskomfort zranionej ręce. Zjawa tylko zagwizdała sobie pod nosem i z rękoma założonymi za plecami podeszła bliżej. Zakręciła kokonem, a następnie go zatrzymała przykładając dłoń do policzka czarownicy. - Do trzech razy sztuka kochana. Jesteście siebie warte, jedyne co w życiu robicie to uciekacie. Brak wam ikry, by walczyć o swoje i dlatego kiedyś zginiecie. Nie jak wojowniczki, a karaluchy, które ktoś rozdepcze – zbliżyła twarz do czarownicy i spojrzała jej bezpośrednio w oczy. Rozgniewana oraz śmiertelnie poważna Zjawa – Nawet nie wiesz jak się o ciebie martwiłam i jeśli jeszcze raz uciekniesz mi bez słowa to urwę ci obie nogi – to zabrzmiało jak obietnica, którą Vengeful mogłaby spełnić, jednak po chwili jej oblicze nieco złagodniało i zamiast podrapać Astaroth po twarzy swoimi pazurami, po prostu zaczęła ją głaskać. Ucałowała jej nos, przekazując przy tym emocje, które kłębiły się wewnątrz ducha przez całą noc. Była zła na Astaroth, jednak wynikało to z troski o nią, a zarazem nie myślała źle o swojej kontrahentce. Bardzo sobie ją ceniła i lubiła mimo, że była niczym dzieciak. Taki typowy, irytujący dzieciak, za którym duch tęsknił i przez którego rozwalił kilka stanowisk na targu. Następnie opuściła na ziemię kierując swój wzrok na Erin. - A Ty. Jeśli nazywasz się jej przyjaciółką to dowiedź swojej przyjaźni i broń jej – odburknęła i ponownie przysiadła na pryczy. |
| | | Astaroth Połykacz ognia
Liczba postów : 397 Join date : 06/02/2016
| Temat: Re: Namiot Astaroth Pon Cze 19, 2017 3:01 pm | |
| To nie tak, że reagowała jedynie wtedy, kiedy nie miała już nic do stracenia. Jej gorący temperament zdawał się nie znać dnia ani godziny, wybuchnąć mogła w każdej chwili, a pluła ogniem nawet bez większego powodu. Dosłownie cały czas dawała ludziom do zrozumienia, że jest nieprzewidywalna i nie da sobie w kaszę pluć. Jedynie w przypadku Mściwej było inaczej. Tutaj zdała sobie sprawę z tego, że nie da rady ugrać zbyt wiele. Każda próba stawiania się kończyła się klęską, wszelkie próby udowadniania swojego zdania zdawały się nie mieć racji bytu. Nigdy by tego nie przyznała, ale poniekąd uznała wyższość Vengeful nad sobą. Rozumiała, że ducha nie skrzywdzi, a zamiast tego dostanie pięć razy mocniej. Mogła jedynie okazywać jakieś mniejsze akty nieposłuszeństwa, ale i te zdawały się nie mieć za bardzo sensu. A przynajmniej dotychczas za każdy z nich obrywała, tak jak teraz. Nie mogła też przez to wymagać, żeby Hawke zrobiła cokolwiek. Znaczy, wiedźma odrobinę się zirytowała, że dotychczas jej przyjaciółka nie kiwnęła palcem, nawet nie zareagowała na to, co się z nią działo, lecz co miała zrobić? Rzucić się z pięściami na Vengeful? To byłby brak instynktu samozachowawczego i głupie próby pokazania, jakim się jest bohaterem. Erin była tylko człowiekiem, nie mogła zrobić zbyt wielkiej krzywdy istocie, która w gruncie rzeczy nie była nawet żywa. Chyba była przygotowana na to, że daleko nie odejdzie, bo gdy tylko mgła zaczęła ją otaczać, skrzyżowała ręce na piersi na tyle, na ile mogła zrobić to ze zranioną ręką i westchnęła ze zrezygnowaniem. Nie stawiała się, nie krzyczała, a gdy zawisła do góry nogami, po prostu spojrzała na nią z irytacją. - Bawi cię to? - burknęła, kiedy tylko Mściwa się zbliżyła. Jeśli dobrze widziała, kobieta naprawdę wspaniale się bawiła, gdy mogła pokazać swoją wyższość nad ludźmi - istotami, które wystarczyło zgnieść, aby pozbawić je życia. A nawet nie tyle! Wystarczyło bowiem, aby duch lekko zakręcił kokonem, a wisząca do góry nogami Astaroth od razu poczuła takie nudności, że chyba tylko cudem powstrzymała się od zwymiotowania Venge na twarz. - Ciężko jest walczyć z czymś, co nie żyje - mruknęła, próbując skupić spojrzenie na szkarłatnych oczach zjawy. - Ja uciekłam? Mam przypomnieć, kto wyszedł z namiotu jako pierwszy? Ty uciekłaś, ja tylko poszłam leczyć rany, które mi zadałaś - odpowiedziała i uśmiechnęła się blado. Coraz bardziej kręciło jej się w głowie, ale jeszcze nie na tyle, żeby odebrać jej umiejętność trzeźwego myślenia. Gdy tylko Zjawa zbliżyła się bliżej, aby ucałować nos, ta nagle poczuła przypływ gniewu, który został jej przekazany. Niewiele myśląc plunęła ogniem niczym smok, celując prosto w twarz ducha. Płomień nie był na tyle duży, żeby zrobić jej krzywdę, ale spalił brwi ducha niemalże do zera, pozostawiając jedynie pojedyncze kępki i osadzony na nich popiół. Uśmiechnęła się szeroko, jakby ten niewielki wyczyn dodał jej sił, ale było widać, że pomimo wielu ćwiczeń akrobatycznych, jakich nauczyła się, aby urozmaicić swoje występy w Cyrku, tak długie wiszenie głową w dół nie robiło jej najlepiej, zwłaszcza, gdy nie miała nad nim kompletnie żadnej kontroli. Jej twarz widocznie poczerwieniała, a sama wiedźma czuła się tak, że jeszcze parę minut, a niewątpliwie zwymiotuje lub zemdleje. Póki co jednak miała odrobinę czasu, aby próbować negocjować. - Zostaw to, Erin. To nie jest twoja sprawa. Nie daj się sprowokować - mruknęła do przyjaciółki i przymknęła oczy, żeby chociażby w ten sposób oszukać mózg. Nie chciała, żeby Hawke również oberwała, chociaż z drugiej strony zaczynała się nieco bać ducha i tego, co jej może zgotować. Z dwojga złego wolała jednak, aby ciemnowłosa pozostała z boku dopóki mogła, bo póki co nic złego się nie działo. Astaroth wiedziała też, że Mściwa jej nie zabije, bo to byłby dla niej bardzo nieopłacalny biznes. Wokół pryczy natomiast pojawił się niski płomień, a raczej cały ognisty mur, który okalał to łóżko, nie czyniąc krzywdy żadnemu przedmiotowi wokół. Smród nafty w pomieszczeniu mógł odradzać ten pomysł, lecz póki co nie wyglądało na to, żeby opary miały się zapalić, tak samo jak reszta rzeczy leżących w pobliżu płomieni. Tak długo jak Astaroth nad tym panowała, nic nie mogło się stać. Gorzej, gdyby nagle z jakiegoś powodu utraciła tę kontrolę... Całe szczęście, że to było mało prawdopodobne, bo Vengeful postanowiła postawić ją na ziemi. Ognista stanęła więc i oparła się o belkę podtrzymującą konstrukcję namiotu, mrużąc oczy i próbując wrócić nieco do siebie, lecz płomienie u stóp Mściwej nie przestały tańczyć ani na ułamek sekundy. - Mogę sprawić, że staniesz w ogniu, który zetrze cię na proch, lecz co mi to da, skoro i tak się odrodzisz na nowo? Wygrałaś. Ja mogę jedynie pokazać ci, jak bardzo mi się to nie podoba - powiedziała niezbyt głośno, a płomień buchnął ciut mocniej, liżąc stopy Vengeful. |
| | | Hawke Włóczęga
Liczba postów : 443 Join date : 23/12/2015
| Temat: Re: Namiot Astaroth Wto Cze 20, 2017 8:21 pm | |
| Naprawdę ją to wszystko przerastało. Co ona tu w ogóle robiła, stojąc między tymi dwoma. Ona, zwykły śmiertelnik, pomiędzy wiedźmą ognia i duchem Zemsty? Dwoma istotami z magicznymi zdolnościami, toczącymi swoją walkę. Takie rzeczy działy się co najwyżej w jakiś opowieściach, w którym ten niemagiczny człek jakimś cudem wychodził z opresji cały, ale przecież ona nie była częścią żadnej baśni. Jej życie nigdy nie można było zaliczyć do jakiejkolwiek bajki. Te wszystkie sytuacje zdawały się abstrakcyjne. Wiedźma trzymana w jakimś czarnym kokonie, kręcona niczym na jakieś karuzeli. Rozbawiony duch, któremu zaraz tamta dmuchnęła w twarz ogniem. Bogowie, kurwa, co się tu odpierdalało? No co? Hawke czuła, że ma w głowie już jeden wieki chaos, z którym nie wie co zrobić. To wszystko zdawało się takie chore. Słowa paliły niczym poparzenia, zwyczajnie bolały. Coś w niej w tym momencie pękło, zostawiając swego rodzaju kolejną bliznę na umyśle dziewczyny. Nie zwróciła uwagi na słowa, padające w jej stronę z ust As. Zdawały się one w tym momencie nie ważne, jakieś takie… błahe. - Mam dość, mam zwyczajnie dość… - wyrzuciła Hawke, sięgając prawą dłonią za siebie, a dokładnie w okolice pasa. - Mam dość wiecznego wymagania ode mnie. Bicia, znęcania się w jakikolwiek wydaniu za poniesione porażki… Katowania moich myśli… Zmuszania mnie do rzeczy, których nie chcę - kontynuowała, wyciągając za pasa pistolet, którego metaliczne chrzęśniecie oznajmiło odbezpieczenie. - Nie ważne ile się buntuje, stawiam, szarpie, biję zawsze kończę w tym samym miejscu. Nie prosiłam się nigdy o takie życie. Nie prosiłam się o życie bez jakiejkolwiek rodziny. Nie prosiłam się o to, aby kazano mi walczyć czy mieszać w jakiekolwiek konflikty nie związane ze mną! Nigdy nie chciała być, do kurwy nędzy, pieprzonym wojownikiem! - powiedziała, a wręcz wrzasnęła dwa ostatnie zdania, wskazując lufą broni na siebie, a drugą dłoń zaciskając w pieść. W jej głosie było słychać jakąś rozpacz, może nawet pewnego rodzaju ból. - Mimo tego nigdy nie pragnęłam zemsty w takim stopniu, aby kogoś poważnie okaleczyć. Może byłam głupia, może naiwna, ale chciałam po prostu spokojnie żyć… Chciałam wytchnienia, przyjemnego dźwięku mojej lutni, dobrego piwa oraz posiłku i kogoś bliskiego, którego mogłabym kochać – głos powoli jej się łamał, a po policzku popłynęła pierwsza łza. - Nigdy nie chciałam wiele, ale tacy jak ty zawsze wpierdalali się mi do życia, traktując jak śmiecia, niszcząc mnie. Ja mam już dość… Już dawno powinnam strzelić sobie w łeb, odpuścić sobie... - każde słowo przychodziło jej z trudne, a każde kolejne było mówione coraz ciszej i ciszej. Przerwała na dłuższą chwilę, wycierając rękawem koszuli mokre policzki i oczy. Na jej ustach zawitał dość gorzki uśmiech, całkiem niepodobny do tego łobuzerskiego i nieco rozbawionego, który widniał zazwyczaj na jej wargach. Przystawiła sobie zimną lufę do skroni. Ten chłód był w jakiś sposób dziwnie uspokajający. - Może naprawdę trzeba to skończyć… - wyszeptała, biorąc głębszy wdech. Naglę powietrze w namiocie przeciął ostry huk wystrzału. Jednak nie towarzyszył mu dźwięk upadającego ciała Hawke. Nie, Erin dalej stała w swoim miejscu z lufą pistoletu wymierzoną w stronę Ven. Po chwili dało się usłyszeć jeszcze dwa wystrzały. |
| | | Vengeful Spirit Mściwy Duch
Liczba postów : 71 Join date : 07/02/2017
| Temat: Re: Namiot Astaroth Sro Cze 21, 2017 7:13 pm | |
| Vengeful Spirit świetnie znała wartość przyjaźni. Pokazali to niemalże idealnie kultyści, którzy niegdyś ją wielbili, padali na kolana i zaklinali się, że nigdy nie pozwolą by ich pani cokolwiek się stało. Ich słowa były tyle samo warte co rzucony na wietrze piasek. Stwarzały ułudę bezpieczeństwa, a czasem okazywało się, że trafił do oczu i zrobił trochę szkód. Z tego właśnie powodu nie wierzyła w bezwarunkowe przyjaźnie, które wyglądają niemal jak na kartach ksiąg. Nie wierzyła już również w śluby, które składali jej ludzie. To były kruche, a zarazem kłamliwe istoty, które jedyne czego szukały to zysku. Dokładnie to motywowało wszelkie „przyjaźni”. Każdy człowiek był egoistą, liczył się jedynie wymiar tej cechy. Jedni robili to świadomie, a inni negowali tę cechę, mimo że sam moment zawahania świadczył o jej istnieniu. - Ubaw po pachy – mruknęła pod nosem. Daleko temu było do tortur, które faktycznie sprawiały Zjawie pewien rodzaj przyjemności. Nie był to sadyzm, a pyszne emocje, które wtedy ją wypełniały. Niemalże jak stół hojnie zastawiony przez gospodarza, do którego Venge się dosiadła i mogła ucztować. - A myślałam, że ludzie należą do tego bardziej kreatywnego gatunku patrząc po opracowanych metodach zadawania cierpienia – odpowiedziała, zaś wytknięcie ucieczki puściła drugim uchem. Nie przyzna przecież Astaroth, że ma całkiem sporo racji. To nie byłoby w jej stylu przyznać się do błędu, więc dopóki nie będzie to kłamstwo to takie rzeczy może przemilczeć. Widząc ogień Zjawa odsunęła twarz w pośpiechu i przymknęła oczy, był to odruch bezwarunkowy. Zasłoniła się nawet ręką, jednak jej brwi chwilowo zostały spopielone. Długo ten stan nie utrzymał się, gdyż duch jednym ze swoich szponów przejechał wzdłuż nadpalonych włosów. Goląc je do zera, by w krótkim czasie na ich miejscu mogły stopniowo pojawiać się nowe. Pokazywało to jednak, że dłonie Spirit nie tylko potrafiły sprawiać rozkosz, ale również mogą kogoś oskalpować jeśli zajdzie taka potrzeba. Obedrzeć żywcem ze skóry, niemalże tak precyzyjnie jak garbarz, który oprawia skóry zwierząt na co dzień. Raz jej się nawet to zdarzyło i faktycznie kogoś w ten sposób urządziła. Wiadomo, że wtedy ten sam los spotkał jej kontrahenta, który dosyć szybko zmarł po takim zabiegu. Białowłosa spojrzała niezbyt poruszona na ognisty mur, który ją otoczył. Czuła w powietrzu zapach nafty i zastanawiała się tylko, czy Astaroth ma świadomość, że w ogniu krzyżowym również znajdzie się Hawke? Nie w interesie Spirit było ochranianie przyjaciół swojej kontrahentki. Nie było tego w umowie, by musiała płacić za błędy swoich zabawek. Cóż mógł jej uczynić płomień? Spalić ciało by znów się odrodziło? Czarownica zadałaby jej sporo bólu, ale najpewniej to byłby jej gwóźdź do trumny. Prędzej czy później Venge by się poskładała i sprawiłaby jej dostatecznie dużo cierpienia przed śmiercią. Nikt inny oprócz czarownicy nie byłby na tyle lekkomyślny, by zaatakować Zjawę, a raczej tak jej się wydawało. Błękitnoskóra odsunęła stopę od ognia i po prostu stanęła na swojej czarnej mgle, która powoli rozpościerała się wokół niej. Niczym czarny dywan, który dusił płomienie odcinając im tym samym dostęp do tlenu i czyniąc podłogę pod stopami niepalną. - Za to ja mogłabym zrobić ładny gobelin z twojej skóry nim zdążyłabyś mrugnąć powieką. Rów… - monolog Zjawy został przerwany przez etiudę cierpienia, która wylewała się z Hawke. Co jak co, ale Spirit miała chyba wrodzony talent do wyprowadzania ludzi z równowagi i tenże przejawiał się jeszcze za jej życia. Nie planowała w jakikolwiek sposób zareagować na gesty jasno sugerujące, że Erin pozbawiłaby się życia. Tak ginęli tchórze, na których jedynie patrzyła z pożałowaniem. Z drugiej strony przez moment miała wrażenie jakby w kobietę ponownie wstąpiło to przestraszone dziecko, które pragnęło uciec od problemów. Jednym gestem zeszłego wieczoru połamała kręgosłup moralny Astaroth, a dzisiaj zrobiła to samo z tym dzieciakiem, którego niegdyś uratowała. Dała jej szansę przeżycia dalszych lat i dzisiejszego spotkania! Jednak potwierdziło się, że ludzie to naprawdę niewdzięczne oraz zapominalskie istoty. Oto artystka stanęła przed kolejnym wyborem, który podsunął jej los. Zjawa postanowiła nie interweniować. Jeśli tamta się zabije to trudno, ale najmniej spodziewała się tego co nastąpiło po chwili. Białowłosa widziała moment kiedy Hawke wymierza w nią. Ruch bardzo mozolny z jej perspektywy zresztą, jednak była na tyle zaskoczona, że pierwszy strzał trafił ducha nim ten podniósł swoją barierę. Upadła na pryczę sycząc z bólu niczym stado rozjuszonych kobr, a krew ducha poznaczyła koc. Dwa kolejne strzały zostały zatrzymane przez czarną mgłę. Niemalże jakby zastygły w czasie, a chwilę później opadły bezwładnie na podłogę. Zjawa spojrzała na prawe ramię gdzie wbił się pocisk, a kątem oka zerkała na Erin. Na ustach Spirit poza grymasem bólu gościł jeszcze uśmiech. Nie byle jaki, bo drapieżny i może po prostu był oznaką zadowolenia ducha. Chwilę później dołączył do tego stopniowo rosnący śmiech, gdy tamta zaczęła pazurem dłubać w ranie, wygrzebując z niego kulę, po której za kilka chwil nie będzie śladu. Znajdowali się teraz w obozie cyrkowym, a nie trudno było w takim miejscu o emocje stanowiące idealną pożywkę dla tego potwora. - Ponownie dokonałaś wyboru. Tym razem Cię nie zabiję, jednak kiedyś upomnę się o ten policzek – odpowiedziała powstając z kozetki i ponownie ścieląc wnętrze namiotu swoim czarnym dywanem. Chwilę później łypnęła spojrzeniem w stronę Astaroth i rzuciła – Sekunda również wystarczy mi, by zrobić to czego tamci nie zrobili – tutaj była subtelna aluzja do sytuacji, z której czarownica została wyratowana. Chociaż nie wiadomo czy więcej przyjemności czy raczej bólu by to sprawiło. |
| | | Astaroth Połykacz ognia
Liczba postów : 397 Join date : 06/02/2016
| Temat: Re: Namiot Astaroth Pon Cze 26, 2017 5:28 pm | |
| Jej niemrawe ataki na nic się niestety zdały. Brwi najpierw zostały do reszty usunięte, a na ich miejscu zaczęły rosnąć nowe, a ognisty krąg został zduszony przez miękki, mglisty dywan. Astaroth mogła próbować dalej kombinować, jednak chyba nie miała siły na to przekomarzanie się. Cokolwiek by nie zrobiła, i tak zostałoby szybko odparte lub zniwelowane. Gdy Zjawa zaczęła swój monolog, ognista tylko parsknęła cichym śmiechem i pokręciła lekko głową. Chyba groźby przestały na niej robić wrażenie. Oskórowanie uznałaby za to za przyjemny koniec cierpień i użerania się z niewyżytym duchem z pojebanymi priorytetami i systemem wartości. Wtem do akcji wkroczyła Hawke, która najwidoczniej też miała dość. W jej przypadku jednak nie kończyło się na zmęczeniu rozmową i przebywaniem z Mściwą, oj nie. Gdy tylko As zobaczyła metaliczny błysk pistoletu, serce jej na moment stanęło i momentalnie zaschło jej w gardle. Nigdy nie sądziła, że w jej przyjaciółce ból tkwił aż tak głęboko, że czuła się aż tak przytłoczona i pragnęła śmierci. Czy ta radosna włóczęga w ogóle umiała odczuwać coś takiego jak cierpienie? - Erin, spokojnie, nie podejmuj żadnych pochopnych decyzji i proszę, schowaj tę spluwę... - próbowała ją uspokajać, nawet odbiła się od bezpiecznej belki i powoli podeszła do Hawke z lekko uniesionymi rękami. - Pomogę ci, tylko nie rób sobie krzywdy, błagam - poprosiła, może trochę zbyt rozpaczliwie, przerażona wizją tego, że w każdej chwili może stracić przyjaciółkę i powierniczkę z powodu tego, że zbyt bała się wrócić do Cyrku sama. Nie wybaczyłaby sobie tego do końca dni. Wtedy padł strzał. Astaroth podskoczyła w miejscu i od razu rzuciła się w stronę Hawke, która o dziwo stała tam gdzie wcześniej i wydawała się być nienaruszona. Usłyszała za to skrzypienie pryczy i dojrzała ducha leżącego na niej, postrzelonego i najwidoczniej nieźle zaskoczonego. Wiedźma delikatnie objęła Erin i powoli opuściła dłoń, w której ta trzymała broń. Patrzyła na Mściwą, która jak gdyby nigdy nic zatrzymała kolejne strzały, a teraz uśmiechała się, jakby zobaczyła naprawdę satysfakcjonujący spektakl. Ognistą przeszedł dreszcz, gdy tylko do jej uszu dotarł niemalże obłąkańczy śmiech, towarzyszący wyjmowaniu kuli z ramienia. Dopiero w tym momencie dotarło do niej, jak wielką moc miała zjawa, której nie straszny był ogień, pociski, ciosy i cokolwiek innego, co w parę sekund posłałoby zwykłego śmiertelnika do piachu. Aż przełknęła nerwowo ślinę, przez moment rozważając zabranie przyjaciółce rewolweru i strzał w łeb, który teraz nie wydawał się aż taki głupi. Musiała jednak pokazać Vengeful i światu, że nie jest aż taka słaba, za jaką ją uważano. Dlatego nie okazała lęku, gdy wspomniano o tym, jak mogła skończyć i że wciąż może zostać skrzywdzona, tylko uśmiechnęła się drapieżnie i skrzyżowała ręce na piersi. - Sekunda? Już wolałabym, żebyś poświęciła godzinę na robienie tego samego, ale po dobroci. Obie byłybyśmy z tego tytułu szczęśliwsze, a ponoć zależy ci na moim szczęściu i zdrowiu - odparła, po czym odwróciła się w stronę Hawke. - Dziękuję ci i przepraszam, że zostałaś zmuszona do bycia tutaj i znoszenia tego - powiedziała i przytuliła ją do siebie. - Jeśli chcesz, możesz iść. Oszczędzi ci to nerwów, a ja dam sobie radę sama, naprawdę. Obiecuję, że następnym razem spotkamy się w bardziej cywilizowanych warunkach i jakoś ci to wszystko zrekompensuję - to powiedziała już znacznie ciszej, ostatnie słowa już szepcząc na ucho kobiety. Nie powinna jej tego obiecywać, bo nie mogła być pewna, że dożyje następnego spotkania. Pozostawało jej mieć nadzieję, że Duch faktycznie się nią zajmie zamiast ją katować, a Astaroth zniesie ją bez chęci wskoczenia do klatki głodnego Koszmara.
// zt x2
Ostatnio zmieniony przez Astaroth dnia Pon Lut 12, 2018 7:16 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Hawke Włóczęga
Liczba postów : 443 Join date : 23/12/2015
| Temat: Re: Namiot Astaroth Pon Cze 26, 2017 9:55 pm | |
| Była tak cholernie zmęczona tym wszystkim. Zmęczona ciągła walką. Udawaniem, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Stania przy innych, gdy ci potrzebowali jej pomocy. Gdzie oni byli teraz? W tej chwili, gdy jej umysł i serce było rozbite, pokruszone na drobny pył? A chłód lufy był taki przyjemny i kojący. Zabolałoby tylko przez chwilę, prawda? Słowa padające z ust As zdawały się być jakieś odległe, puste. Nie pomoże… Dobrze o tym wiesz... Mimo tego wszystkiego stała z bronią wymierzoną w ducha, ze łzami w oczach i śladami po nich na policzkach. Na co jej to wszystko było? Po co? Nacisnęła jeszcze raz na spust, ale żaden wystrzał już nie rozbrzmiał. Zabrakło nabojów. To wszystko działo się za szybko. Po chwili Astaroth już ją obejmowała, a ciemnowłosa tylko posłusznie skierowała lufę pistoletu w dół, aby zaraz wypuścić broń z ręki. Miała jeden wielki mętlik w głowie. Za dużo, za szybko… Patrzyła się na Vengeful. Jej uśmiech i śmiech… Odsunęła się od swojej przyjaciółki. Zrobiła kilka kroków do tyłu, w stronę wyjścia. Nie chciała tu być. Chciała uciec, zniknąć z tego wszystkiego. Nie czekała na dalszy rozwój sytuacji. Odwróciła się twarzą do wyjścia i rzuciła się w jego stronę. Wybiegał z namiotu, nie zwracając uwagi na nic. Nie usłyszała słów skierowanych do niej przez Ven, ani As. Zwyczajnie biegła przez siebie. Nic nie było ważne, prócz tego, aby znaleźć się od tego wszystkiego jak najdalej.
/z.t |
| | | Rachel Herrington Akrobatka
Liczba postów : 199 Join date : 11/06/2016
| Temat: Re: Namiot Astaroth Pon Lut 12, 2018 7:51 pm | |
| Tego wieczoru wszystko szło nie tak. Pozornie nic nie znaczące potknięcia na treningach, później katastrofa na występie. To znaczy, pewnie nikt nie zauważył jej błędów, ale to nie oznaczało, że sama ich nie widziała. Wiedziała, że stać ją na dużo więcej. Myliła się i chwiała przy figurach, którymi kiedyś mogła świat zdobywać. Teraz czuła się jak totalne beztalencie. Może to jednak była zła decyzja, może powinna znaleźć inną drogę. Szła teraz pośród zmierzchu, patrząc, jak ostatnie promienie słońca są zabierane przez ciemność. Nie czuła z tego powodu smutku. Ani nawet radości, że jutro pojawią się nowe. Nie czuła... nic? Patrzyła przed siebie nieobecnym spojrzeniem, stawiając kolejne kroki. Jak marionetka. Lewa noga, prawa noga. Uśmiechnęła się smutno do siebie. Czyżby teraz nikt nie miał siły pociągać za sznurki? Powlokła się wolno najpierw do swojej przyczepki, ale coś nie dawało jej tam spokoju. Usiadła na podłodze, opierając się o ścianę. Po drodze zgarnęła też swój ulubiony kocyk i tak owinięta, starała się myśleć o czymkolwiek innym, byle nie o sobie. Nic nie pomagało. Wnętrze jej własnego miejsca na świecie zdawało się ją przygniatać. Nawet tutaj brakowało jej powietrza. Wstała, zrzucając z siebie poły ciepłego materiału. Musiała wyjść. Musiała iść gdzieś. Tylko dokąd? Wyszła ponownie, zatrzaskując drzwi. Nie zwracała uwagi na swój wygląd, więc te kosmyki, które wydostały się z niedbale spiętych włosów, tańczyły wokół twarzy, raz po raz o coś się zaczepiając. Nie miała nawet siły ich odgarniać. Zwiesiła głowę, uważnie obserwując swoje buty. Przeszła tak skulona kilka kroków, nim stanęła. Kątem oka zobaczyła, że jeden namiot wśród innych był rozświetlony. Może powinna zająć się rozmową z kimś innym? Nie spędzać tego wieczoru w samotności? Wiedziała, do kogo aktualnie zmierza. Pewna młoda, nieco narwana cyrkówka, lubiąca zabawy z ogniem. Być może takiego towarzystwa teraz Rachel potrzebowała. Ruszyła znów przed siebie, nieco pewniej stawiając kroki. - Hej hej, jest ktoś w domu? - zawołała blado przed wejściem. Nie chciała wchodzić ot tak, bez żadnej zapowiedzi. Dopiero później odchyliła klapę namiotu i weszła do środka. Podniosła spojrzenie, patrząc smutno przed siebie. |
| | | Astaroth Połykacz ognia
Liczba postów : 397 Join date : 06/02/2016
| Temat: Re: Namiot Astaroth Pon Lut 12, 2018 8:55 pm | |
| Życia Astaroth ostatnimi czasy na pewno nie można było nazwać łatwym. Było dziwne, frustrujące, kopało ją w tyłek raz po raz, a kiedy już się wydawało, że wychodzi na prostą, nagle potykała się o cudzą kłodę i znowu lądowała twarzą w bagnie beznadziei. Czy tak wyglądała dorosłość i odpowiedzialność - to, od czego uciekała przez całe dwadzieścia trzy lata i teraz nagle ją dopadło? Jeśli tak, to zdecydowanie nie polecała tego uczucia. Wolała stąpać boso po rozżarzonych węglach i grać w berka z krwiożerczym Koszmarem. A jednak ten dzień wydawał się dobry. Może nie bardzo wybitny, nie było w nim niczego niesamowitego, ale też nie stało się nic złego. Zwieńczeniem przeciętnego dnia był wieczorny występ, który, przynajmniej w jej przypadku, nie mógł pójść lepiej. Podczas zabaw z ogniem zawsze się zatracała, kolejne sztuczki coraz bardziej ją pochłaniały, a dopóki dostawała gromkie brawa za swoje popisy, nie miała zamiaru przestawać się w to bawić. Można jej było wiele zarzucić, ale na pewno nie braku pasji i dbałości o każdy namniejszy szczegół. Przynajmniej pod kątem cyrkowych przedstawień, bo reszta to inna bajka. Do namiotu wróciła nadzwyczaj wesoła. Nucąc coś pod nosem, zapaliła lampę naftową stojącą przy łóżku, a po chwili stwierdziła, że to jej nie wystarcza i odpaliła jeszcze wszystkie świeczki, jakie miała. Już wiedziała, że szybko nie zaśnie, więc czemu miała się oszczędzać?! Jedynie zdjęła buty, rękawiczki, płaszcz i kamizelkę, a później rzuciła się na pryczę i wyciągnęła spod poduszki książkę, którą dawno temu pożyczyła od... Właściwie już sama nie pamiętała. Nigdy nie miała czasu jej skończyć, a teraz miała ku temu idealną okazję. Gdy przewracała kolejną kartkę, zobaczyła czyjś cień majaczący przy wejściu do namiotu, a zaraz później usłyszała wołanie z zewnątrz, zbyt słabe, aby mogła rozpoznać jego właścicielkę. - Jest, jest, wchodź! - odpowiedziała jednak. W Cyrku, gdzie każdy każdemu bratem lub siostrą, raczej nie było osób, których Astaroth nie chciałaby gościć. Zwłaszcza, gdy okazało się, że to nikt inny jak Rachel Herrington, która najwidoczniej postanowiła uraczyć ognistą swoją obecnością. Na widok jej drobnej sylwetki starsza cyrkówka od razu się ożywiła i odłożyła książkę na bok. - O, cześć! Nie śpisz jeszcze? - spytała, przyglądając się dziewczynie. As póki co nie chciała mówić tego na głos, ale akrobatka wyglądała jak duch, jakby zaraz miała się rozpłakać i umrzeć. Kolejna? Połykaczka ognia miała ostatnio jakiegoś pecha, bo wszyscy nagle stwierdzili, że to ona jest najlepszą osobą do pocieszania. Mimo wszystko nie narzekała, tylko cierpliwie czekała, aż Rachel się odezwie albo zrobi cokolwiek, co wyjaśni powód jej przyjścia akurat tutaj. |
| | | Rachel Herrington Akrobatka
Liczba postów : 199 Join date : 11/06/2016
| Temat: Re: Namiot Astaroth Pon Lut 12, 2018 9:12 pm | |
| Przez chwilę stała zasępiona, zastanawiając się, czy przyjście tutaj było dobrą decyzją. W końcu mogła przeszkadzać... na przykład w czytaniu książek. Ale nie chciała już wychodzić, przeprosi ją za to później. - Słońce jeszcze do końca nie umarło, nie jest tak późno - odpowiedziała cichutko, podchodząc nieco bliżej. Niedbałym ruchem zrzuciła płaszcz z ramion i odrzuciła go gdzieś na najbliższy mebel. Oczywiście uważając, żeby niczego przy okazji nie przewrócić. Narobienie bałaganu i potłuczenie rzeczy u Astaroth na pewno nie należało do jednych z celów arystokratki. Przewinęła się jak duch przez wnętrze i usiadła delikatnie na łóżku. Jednocześnie nie chciała patrzeć na samą dziewczynę, a jednak miała ochotę nagle wszystko z siebie wyrzucić. Żeby ktokolwiek zrozumiał. Ze zwieszoną głową zerknęła jednak na cyrkówkę i wtedy ujrzała książkę. - Przeszkodziłam ci? - Spytała, chociaż to chyba nie miało większego znaczenia. Przynajmniej w tej chwili. Skuliła się bardziej w sobie, szukając wygodniejszej pozycji. Cały czas nie mogła pozbyć się wrażenia, że jednak powinna zacząć sama sobie radzić ze swoimi niepowodzeniami, a nie zwalać się komuś na głowę za każdym razem, gdy ma gorszy dzień. Lub wieczór. |
| | | Astaroth Połykacz ognia
Liczba postów : 397 Join date : 06/02/2016
| Temat: Re: Namiot Astaroth Pon Lut 12, 2018 9:35 pm | |
| Czekała cierpliwie, aż Rachel się odezwie, a kiedy to zrobiła, jedynie wzruszyła niedbale ramionami. - Straciłam poczucie czasu. Myślałam, że jest później - odparła zgodnie z myślą "szczęśliwi czasu nie liczą", której z powodu wątpliwego humoru arystokratki raczej nie chciała wymawiać na głos. Przez tych parę sekund, kiedy to akrobatka zdejmowała płaszcz, Astaroth zaczęła zastanawiać się, jak bardzo to dziewczę zmieniło się od czasu, gdy zgarnęła ją z ulicy i przyprowadziła do Cyrku. Być może to tylko przez jej chwilowy nastrój, ale wyglądała tak, jakby znacznie wydoroślała i spoważniała, a zarazem wcale nie było jej tak daleko do tej wystraszonej przybłędy sprzed paru lat. Obawy artystki zbyła machnięciem ręki. Zagięła róg książki, zamknęła ja i schowała z powrotem pod poduszkę. - Nie przejmuj się tym. A teraz mów, co ci leży na sercu. Jak chcesz, powinnam mieć też gdzieś jakiś alkohol... - mruknęła, rozglądając się po namiocie w poszukiwaniu butelki, którą na pewno gdzieś zostawiła. Przez chwilę zastanawiała się, czy po prostu nie przytulić Rachel, ale zrezygnowała. Po pierwsze, jeśli sama będzie chciała, to to zrobi. Po drugie, miała dziwne wrażenie, że większość znanych jej ludzi odbierała dotyk ze strony Astaroth jako zachętę do czegoś więcej. Nie żeby było to bezpodstawne. Ognista jednak nie była aż taką złą wiedźmą, żeby nie umieć się wycofać. W tym momencie nawet nie miała zamiaru próbować czegokolwiek. Nie z Rachel i nie w momencie, kiedy ta raczej potrzebowała wsparcia, nie kolejnej próby zaciągnięcia jej do łóżka, nawet jeśli teoretycznie już na tym łóżku siedziała i byłoby bardzo prosto... As zmarszczyła lekko brwi i skarciła się w myślach. Nie i już, koniec kropka. |
| | | Fanny Szmaragd
Liczba postów : 348 Join date : 16/10/2016
| Temat: Re: Namiot Astaroth Pon Lut 12, 2018 9:51 pm | |
| Fanny od dłuższego czasu nie odczuwała absolutnie nic. Ani zbytniego smutku, ani radości, ani rozpaczy ani...czegokolwiek. Czuła się jak obserwator własnego życia, który skazany jest jedynie na bezsilność oraz na to, by patrzeć, jak osoba obserwowana popełnia jeden błąd za drugim. Zielonowłosa odkąd próbowała popełnić samobójstwo, a które zostało udaremnione przez As, zmieniła się. Przestała chcieć cokolwiek. Od kilku tygodni nie wystąpiła w cyrku i jedyne co tak na prawdę robiła to siedziała albo w przyczepie albo w zamku królowej. I piła. Piła zdecydowanie za dużo ostatnimi czasy, jak również i zdecydowanie zbyt często sięgała po papierosa. Wiedziała, że to źle wpływa na ludzkie zdrowie, ale z drugiej strony nie dbała o to wcale czego najlepszym dowodem było, że jej nadgarstki jeszcze się do końca nie zagoiły, więc kobieta chodziła w bandażach nie tyle po to, by nie krwawić, a dlatego, by nie było widać szram, które sama sobie zrobiła. Siedziała w przyczepie i wyglądała przez okno, chociaż tak naprawdę nie rejestrowała żadnego obrazu. Patrzyła, ale nie widziała. Jej umysł po prostu zamknął się w sobie i postanowił pogrążyć się w ciszy, w braku myśli, w nie zastanawianiu się nad czymkolwiek. To bowiem zawsze, bez wyjątku, prowadziło do wspomnień związanych z pewną osoba, która kilka tygodni temu bardzo ją skrzywdziła. A która nie odzywała się od tamtego czasu. Czy żyła jeszcze? Fanny zganiła się za ten przebłysk troski. Westchnęła, wzięła butelkę whisky i postanowiła wyjść do osoby, u której często ostatnio gościła. Astaroth... Panna Morland najprawdopodobniej, gdy (jeśli) otrząśnie się po tym, co Saja zrobiła, będzie ognistej wdzięczna. Cyrkówka mieszkająca w namiocie była ostatnio jedyną osobą, dla której pani detektyw żyła oraz wykonywała te wszystkie bezsensowne czynności jak jedzenie, oddychanie... ...jak życie. Wyszła z przyczepy nawet nie zamykając jej za sobą. Było jej wszystko jedno. Przeszła przez teren cyrku, aż w końcu dotarła do oświetlonego namiotu, w którym, jak słyszała, ktoś był. Dawno temu przestała pukać oraz prosić o wejście. Zresztą, na wyraźny rozkaz Astaroth. Odchyliła więc poły namiotu i weszła do środka. - Puk puk. - powiedziała, po czym zerknęła na As oraz na osobę, z którą siedziała. Była to Rachel, która, na pierwszy rzut oka nie wyglądała na kogoś, kto miał dobry dzień. Fanny podeszła więc do półki, w której gospodyni trzymała szklanki, wyjęła trzy naczynia, nalała do nich whisky i wcisnęła w ręce obu kobiet. Sama upiła łyka, po czym usiadła na jakimś krześle. - O czym rozmawiacie? - zapytała raczej z grzeczności niż z ciekawości. |
| | | Rachel Herrington Akrobatka
Liczba postów : 199 Join date : 11/06/2016
| Temat: Re: Namiot Astaroth Pon Lut 12, 2018 10:07 pm | |
| No i ponownie zerkając ukradkiem na Astaroth, Rachel doznała wrażenia, że nie powinna tu przychodzić. Widziała, że dziewczyna nie ma ąz tak złego humoru, więc po cóż blondyneczka miałaby psuć jej wieczór? Machnęła głową. Przecież i tak było już za późno. Po prostu przesunęła się bliżej cyrkówki, dotykając swoim bokiem jej, i oparła brodę o jej ramię. Przymrużyła oczy, zastanawiając się, czy cokolwiek powiedzieć. A jeśli już, to od czego zacząć. Niby Ataroth zaproponowała jakiś alkohol, ale akrobatka sama nie wiedziała, czy chciała dzisiaj cokolwiek pić. - Nie wiem, czy to będzie konieczne... - mruknęła, opierając swój ciężar na dziewczynie. Ze zrezygnowaniem zjechała podbródkiem i teraz jedynie opierała się głową o starszą dziewczynę. Nie minęło wiele czasu, a już dzierżyła w ręce szklankę wypełnioną whiskey. No cóż, może jednak... Podniosła leniwie spojrzenie, by zorientować się, kto w ogóle był takim łaskawcą. Fanny, tutejsza hipnotyzerka. Dawno jej nie widziała. - Cześć - rzuciła króciutko, obserwując uważnie szklankę i obracając ją w dłoniach. - O niczym takim... Też dopiero weszłam. Smutny wieczór, tak sądzę. Westchnęła i skusiła się na łyka. Nawet nie miała siły się skrzywić, chociaż gorzki smak rozlał się falą po żuchwie i gardle. Zapowiadał się iście interesujący wieczór, ale szczerze mówiąc, nie miała nic przeciwko obecności kolejnej kobiety. W końcu zawsze uważała, że im więcej osób, tym weselej. A raczej ta druga jej strona uważała. Teraz niesamowicie zamglona i odległa, zupełnie, jakby na jeden wieczór przestała być sobą. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Namiot Astaroth | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|