Grabarz, widząc znak kata, nie zwlekał dłużej z rozpoczęciem przesłuchania. Głośno i wyraźnie wyrecytował formułę, dobierając tylko odpowiednie dane.
- Rozpoczynam przesłuchanie Hope Hamilton, oskarżonej o uprawianie czarnej magii i podejrzanej o działanie na szkodę Inkwizycji oraz społeczeństwa Wishtown. Akta sprawy zawierają dowody na plugawienie się czarami. Czy przyznajesz się do zbezczeszczenia swojego istnienia? Tylko prawda i szczery żal pozwolą ci doznać łaski odkupienia.
Umilkł na krótką chwilę, uważnie zapoznając się z pewną adnotacją na dokumencie. Pod wpływem jej treści zdecydował się zadać jeszcze jedno pytanie.
Urwała, jakby dopiero teraz zdając sobie sprawę z narastającej wrogości ze strony nieznajomego. Całkowicie zignorowanie zmiany jego nastroju mogłoby być zbyt podejrzane.
- Ty też chciałeś jej śmierci, prawda? - odezwała się cicho, udając skrywanie pretensji w głosie. Cofnęła się powoli, spoglądając na niego nieufnie, nie bez strachu, ale z respektem. Już nie unosiła się emocjami, jakby wiedziała, że to nie jest dobre posunięcie - Dlaczego więc nie podarujesz jej teraz spokoju? Wszystko przepadło. Po co te pytania? Nic jej życia nie zwróci ani nie zabije ponownie. Po co? Kim jesteś?
- Selene, wychodzimy – fuknęła, kryjąc większość odczuwanej irytacji. Nie wtrącała się w wymianę zdań między dawnymi towarzyszkami, z góry uznając to za niewłaściwy ruch. Żeby podkreślić wagę swoich słów, szarpnęła mocniej ramię Selene, delikatnie wbijając w nie paznokcie. Inkwizytorka mogła tego nawet nie poczuć, jednak dla Lany był to subtelny sygnał nadużywania jej cierpliwości. A rudowłosa kat dopiero się rozkręcała!
Męczennica aż uniosła brwi, gdy Selene wykonała ruch niewymuszony przez szarpnięcie. Brwi powędrowały jeszcze wyżej, nadając Lanie wyrazu szczerego zdziwienia, gdy inkwizytorka przyciągnęła kobietę do siebie, obejmując ją w talii. Czy na tym się zakończyło? Ależ nie! Kelnerce serce niemalże podeszło do gardła, gdy dłoń rudowłosej spoczęła na jej udzie…
Kilka centymetrów w bok, a natrafiłaby na ukryty pod suknią sztylet.
- Och nie, nigdy w życiu, nikt inny nie zasłużył na tak zaszczytne traktowanie - parsknęła ironicznie, odnosząc się do uwagi na temat pracy. Kwestię mieszkańców pominęła, większość z nich również uważała za tępych. - Czyż to nie cudowne? Tylko ty, ja i nieskażona żadnymi gierkami głęboka rozmowa. Prawie jak starzy przyjaciele. Zatem, co u ciebie, Borcke? Opowiadaj, chętnie wysłucham, może coś doradzę.
Gdy to mówiła, cały czas uśmiechała się pod nosem. Nieskażona żadnymi gierkami? Dobre sobie. Obydwoje cały czas prowadzili swoje gry. Zabawnie było, gdy zaczynały się zazębiać.
Wkrótce jednak żniwiarz dokończył swego dzieła i przerzucił czarownicę przez ramię. Zaintrygowało to Lanę, gdyż spodziewała się, że zakończy żywot wiedźmy tu i teraz. Być może wiedziano coś o owej blondynce. Być może to robota innej męczennicy? Niezależnie od motywacji inkwizytora, gdy skierował swe kroki w stronę siedziby, Octavia zdawała się wyjść z dziwnego transu. Inkwizytorka dostrzegła, że jej towarzyszka chyba dochodzi do siebie i już chciała zagaić rozmowę, gdy zielarka nagle upadła na kolana.
- Nie żyje - skwitowała krótko męczennica, gdy Charity dokończyła swoją relację. - Więc mówisz mi, że w Gospodzie pod Złotą Kaczką dokonano morderstwa, którego sprawcą jest, jak mniemam, Flamel? Stary Lucas niedługo zacznie nabijać inkwizytorów na pale, jeśli odważą się przekroczyć próg karczmy.
Westchnęła. A potem roześmiała się cicho. Widziała z zewnątrz zamieszanie, jakie zapanowało w gospodzie, a zwykły skandal z udziałem mistrza żniwiarzy i młodej panny nie jawił się jako wystarczający powód. Teraz wszystko przybierało sensowny obraz.
- To wiele ułatwia. - Kobieta machnęła ręką w lekceważącym geście. Zaraz po tym kontynuowała już w nieco odmiennym tonie: - Wiesz, co jest twoją największą słabością? Szczerość.