|
|
| Autor | Wiadomość |
---|
Lynn Cavendish Zegarmistrz
Liczba postów : 488 Join date : 10/02/2016
| Temat: Pokój Amona Sro Paź 18, 2017 2:45 pm | |
| Typowy pokój adepta Akademii im. Świętej Rozalii. Surowo urządzony, aczkolwiek z charakterem, nabytym przez wszystkie lata pobytu tutaj. Jedyną ozdobą wewnątrz jest wazon z uschniętymi kwiatami oraz wszechobecne rysunki, porozwieszane nawet na ścianach. W skład umeblowania wchodzą klasycznie: wielka dębowa szafa, proste, jednoosobowe łóżko, a przy nim szafka nocna z lampką i biurko wraz z jednym krzesłem. W pokoju panuje zazwyczaj łagodny nieporządek, szczególnie w okolicach zasłanego papierami biurka. * Do cholery, był prawdziwym mężczyzną, nie miał zamiaru nosić rzeczy na dwa razy! Co z tego, że na każdym kroku musiał się poprawiać sprzęt w rękach lub też zatrzymywać się, by podnieść, co zdążyło mu upaść. Amon wyraźnie zwracał na siebie uwagę. Niósł pod pachą średnich rozmiarów sztalugę, na szyi zawieszony miał długi, śnieżnobiały materiał zwisający mu aż po kostki. W rękach dzierżył kartonowe pudło, a dodatkowo obwieszony był skórzaną torbą, z której wystawały brudne pędzle. Nim dotarł do skrzydła z pokojami sypialnymi, porządnie się już zmęczył. Dlatego widok, jaki zastał na korytarzu, był dla Amona zbawieniem. Umówili się z rudzielcem w jego pokoju, ale najwyraźniej zadziałało ich astralne połączenie i Matthew podążył przyjacielowi na ratunek. - Maaaaatt! - krzyknął, usiłując zwrócić uwagę chłopca. Twarz blondyna ledwie wystawała zza wszystkich skarbów, jawnie mówiących, że wkrótce na płótno zostanie przelana wielka sztuka. - Całę szczęście. Trzymaj - sapnął, natychmiast wciskając mu w ręce większość swojego dobytku, wzdychając z ulgą. Przewiesił mu jeszcze torbę przez szyję, samemu zostawiając na sobie tajemniczy śnieżnobiały materiał, krocząc lekko i niespecjalnie mając zamiar czekać na obarczonego bagażem kolegę. Jego ekscytacja objawiała się w każdym kroku. - To będzie moje największe dzieło. Każę ludziom płacić za oglądanie go - zapewnił go tytułem wstępu, szczerząc zęby. - Nie chcesz wiedzieć, skąd mam te rzeczy - wskazał brodą na sprzęt dzierżony przez Matta. - Ale i tak ci powiem. Bez gróźb, zastraszania i kradzieży by się nie obyło. Doprawdy, nie wiem, jak mi się odwdzięczysz... - mruknął, udając, że się zastanawia, jednocześnie świadom, kto w rzeczywistości wyświadcza tu przysługę. Z charakterystycznym mu uśmieszkiem, otworzył swojej Księżniczce drzwi, przepuszczając go przodem, po czym zaryglował ich na cztery spusty, zgodnie z obietnicą. Znaleźli się w królestwie Amona. - Sztalugę pod krzesło. Torbę i narzędzia na biurko, a... hola, hola. Spójrz na mnie. Czy ty się w ogóle dziś czesałeś?! - oburzył się, dostrzegając pierwszy mankament, niezgodny z jego wizją. |
| | | Matthew Grabarz
Liczba postów : 357 Join date : 11/04/2016
| Temat: Re: Pokój Amona Sro Paź 18, 2017 8:30 pm | |
| Powoli zaczynał wierzyć w te całe bujdy o tym “astralnym połączeniu”, bo jakim niby cudem za każdym razem w najmniej (jak dla kogo) odpowiednim momencie zawsze na siebie wpadali… Dziwne. Nawet nie zdążył się z nim przywitać, a już został obwieszony manelami jak jakiś wielbłąd, aż kolana się pod nim ugięły. Jako model powinien domagać się lepszych warunków! Ledwo doczłapał się do drzwi, a w końcu zrzuciwszy już z siebie wszystkie bagaże, padł zmęczony na łóżko dysząc. Był zbyt wiotki i suchy na takie prace. Dosłyszał jednak to co powiedział jego przyjaciel. - Z-zastraszania i kradzieży? - powtórzył za Amonem, trochę nieobecny, nawet nie oczekiwał odpowiedzi. Zerwał się jednak słysząc kolejną uwagę. - Ach tak! - Szybko jęknął. - Wybacz, dziś od rana był natłok zajęć i nie miałem czasu! - tłumaczył się i wyjął grzebień z kieszeni. Co jak co ale akurat do włosów przykuł dużo uwagi. Wczoraj wyszorował je dokładnie i zwilżył chyba wszystkimi balsamami, oraz olejkami, a jedynie dziś nie miał czasu ich rozczesać. Machając tak grzebieniem przyglądał się uważnie swojemu koledze. Był strasznie podekscytowany, ba, mało powiedziane - banan na jego twarzy powiększał coraz bardziej z każdą chwilą. Kiedy już się uporał ze swoją czupryną (sięgającą mu teraz do połowy łopatek), wesoło zaświergotał… - Dobrze, a teraz… powinienem się przebrać? A może najpierw miałbym się jakoś ustawić? Mam siedzieć na krześle, czy na łóżku? Powinienem może czymś przewiązać włosy? ACH! Byłbym zapomniał! - sięgnął do swojej kieszeni i wyjął z niego chusteczkowe zawiniątko. Rozwinął je, a tam… - Perły ślubne mojej matki. Są warte tyle co połowa kamienicy,gdyby się dowiedzieli że je zabrałem to w najlepszym przypadku by mnie zabili. - Mówił rozwijając półtorametrowy sznur pełen pięknych, okazałych pereł, które nawet w takiej postaci robiły wrażenie. |
| | | Lynn Cavendish Zegarmistrz
Liczba postów : 488 Join date : 10/02/2016
| Temat: Re: Pokój Amona Sro Paź 18, 2017 9:08 pm | |
| Nie mógł się nadziwić jego nastawieniem. Ale uporczywie kontrolował swoje emocje, nie okazując ani krzty zaskoczenia. Udawał, że wszystko jest tak jak być powinno. Naturalnie. Ludzie robią to przecież na co dzień. Przebierają się za panny i pozują do aktów. No przecież. Z trudem powstrzymywał uśmiech. Zamiast pytań „naprawdę tak prędko oswoiłeś się z tą rolą?”, zachwycił się jego ułożonymi włosami, robiąc wszystko, by Matt sądził, że Amon ma do czynienia z takimi cudakami cały czas. - Nie ciesz się tak, to ciężka praca - poinformował go, a na jego usta wypełznął niecny uśmieszek. - Również od ciebie zależą końcowe efekty... - dodał już ciszej, przenosząc wzrok na śnieżnobiałe perły. Kiwnął z uznaniem, nie dzieląc się pierwszą myślą, jaka wpadła mu do głowy. Przed oczyma stanęła mu bowiem cudowna wizja, w której sznur pereł w ramach wypadku zostaje przerwany, a błyszczące kulki rozsypują się z brzękiem po całym pokoju. Aż westchnął. Estetyka zbitej szklanki. Był już niemożliwie natchniony, gotów do działania. - Przebrać? O nie, Księżniczko. Rozebrać. Bez wstydu, jestem przecież prawie lekarzem - mówił jak najęty, zaraz sięgając do sterty papierów na biurku. - Zadbałem już o plan - kontynuował, wydobywając pogięty zwitek i podsuwając koledze pod nos. Na papierze był zamazany szkic, przedstawiający smukłą kobietę, odwróconą tyłem, z odrzuconymi, puszystymi włosami. Jej pośladki spowijał materiał, osuwające się gładko wzdłuż talii, podtrzymywane przez zgięte wpół ręce. Sprawiała wrażenie świeżo wybudzonej z krainy snu. - Do bielizny wystarczy. Perły przerzucimy ci na plecy. Wypniesz lekko pośladki. Cholera. Podnieciłem się. - Nie mógł przestać mówić, aż w końcu wybuchnął radosnym śmiechem. W rzeczywistości; cały drżał z emocji. Nigdy nie malował kobiety. Nawet tej przebieranej... Przeszedł do ustawiania płótna, lecz raz co raz wracał wzrokiem do kolegi. - Włosy pozostaną rozpuszczone. Że też nauczyciele cię jeszcze za nie nie dopadli... Lepiej dla mnie. Założysz to. - Tu wskazał na biały materiał prześcieradła, który, swoją drogą, w rzeczywistości był zwędzony od praczek. - Pomogę ci. Myślę, że będzie ci wygodniej na łóżku... - zastanowił się, mrużąc oczy i po omacku rozkładając się ze sprzętem do malowania. Miał to już przed swoimi oczyma. Wiedział, że będzie w każdym calu idealnie. |
| | | Matthew Grabarz
Liczba postów : 357 Join date : 11/04/2016
| Temat: Re: Pokój Amona Czw Paź 19, 2017 11:12 am | |
| Wpatrywał się w karteczkę i nie był zdolny wydusić z siebie ani słowa. Cholera, czuł to, po prostu już to widział, aż przeszedł go dreszcz po całym ciele. Mało by brakowało a wzruszył by się na samą myśl o efekcie końcowym. Czuł się zaszczycony, że mógł brać udział w powstaniu tego dzieła, a mimo wcześniejszych obaw co do pozowania… teraz był bardziej niż uradowany będąc módz być w tej roli. Miał tylko nadzieję, że Amon nie wystraszy się jego entuzjazmu. Przejechał jeszcze raz palcem po powierzchni kartki, po czym zwrócił się do blondyna i zaśmiał się. - Wiem, wiem… Dam z siebie wszystko! - Uśmiechał się, lecz na chwilę spoważniał. Znał chłopaka już sporo czasu i wiele razy widział już bez koszulki, lecz w tych okolicznościach nie mógł inaczej, aniżeli trochę się wycofać. Chłopak wiedział o nim troszkę zbyt wiele, by mogli to potraktować tak aseksulanie, po koleżeńsku… Chociaż czuł się również dziwnie spokojnie przy nim, że nie musiał nikogo udawać i mógł być po prostu sobą. Zdjął okulary i ostrożnie położył je na biurku po czym zdjął buty i ściągnął spodnie. - Pewnie wolałbyś, bym całkowicie się rozebrał… - Zaśmiał się rozpinając koszulę, lecz natychmiast poczerwieniał na samą myśl, po czym posmutniał. Chyba za bardzo wczuł się w swoją rolę, bo na chwilę zapomniał że naprawdę nie jest modelką. Nie przepraszał go jednak, za bardzo by się wygłupił…A, z resztą Amon już widział. Był już gotowy, więc wziął materiał i usiadł na łóżku. - Będziemy musieli to zrobić szybko Amon. Matka już mnie gania po domu z nożyczkami. - uśmiechał się, układając się tak jak opisał to blondyn na szkicu. Nagle spostrzegł się że o czymś zapomniał. - Ojej, perły. Wybacz jestem, taki roztrzęsiony… Podasz mi je? - zapytał zawstydzony. Po chwili był już gotowy. - Chyba już… Czy tak ma być? |
| | | Lynn Cavendish Zegarmistrz
Liczba postów : 488 Join date : 10/02/2016
| Temat: Re: Pokój Amona Czw Paź 19, 2017 3:34 pm | |
| Nie tracił czasu, doskonale manewrując po powierzchni swojego pokoju, szykując wokół stanowiska wszelakie przedmioty, jakie mogą przydać się mu podczas malowania, jednocześnie kontrolując poczynania Matta i odnajdując się z nim w dialogu. Zbliżył się do niego, widząc, że już wkrótce nie obejdzie się bez jego ingerencji. Roześmiał się na słowa przyjaciela, zaraz pomagając mu zająć odpowiednie miejsce. - Nie podzielam twoich upodobań - szepnął cicho, nie ukrywając rozbawienia. Zachowywał się jednak do bólu naturalnie - nie było między nimi żadnego spięcia, niedopowiedzeń. Nie bał się dotyku, nie unikał go. Zakłopotanie z tak błahych powodów po prostu leżało poza jego wyobrażeniami. Dał mu kilka wskazówek, gdzie dokładnie powinien się usadowić, jako że w pokoju adeptów mieli nieco ograniczone warunki. Gdy Matthew pozbył się już koszulki, przeczesał palcami po jego włosach, chwilowo bawiąc się nimi dla samej przyjemności. Zaczesał je za bark przyjaciela, aby sprawiały wrażenie dłuższych niż są w rzeczywistości, odgarniętych do przodu. - Ani mi się waż; do końca tygodnia musisz chronić włosy chociażby ceną życia. Śpij pod mostem jeśli musisz, nie obchodzi mnie, jak tego dokonasz - ostrzegł go, zupełnie poważnie, zaczynając układać materiał według swojej wizji wokół ciała rudzielca. - Potrzymaj tutaj - polecił, wsuwając mu w dłoń skrawek materiału. Ze zmrużeniem oka wyglądały na zsuwany po ciele satynowy szlafrok, a taki efekt chciał uzyskać. - Plecy prosto - rozkazywał dalej, w dłonie chwytając ramiona Matta, naciskając je lekko. Pozostawił go w pozycji łagodnego wycięcia, z prostymi łopatkami i wysuniętymi biodrami. - O matulo, ty naprawdę masz wcięcie w talii - jęknął z podziwem, nie potrafiąc się temu napatrzeć. Nie miał pojęcia, dlaczego odkrył ten smukły skarb dopiero teraz, na samym wylocie z Akademii. Zamilknął na chwilę, z trudem dając sprowadzić się a ziemię. - Ach, tak. Perły...- przypomniał sobie, szukając ich wzrokiem. Leżały tuż obok. Gdy po nie sięgał, poczuł różnicę temperatur od zimnych kul i rozgrzanej dłoni. Westchnął z wrażenia. Przewiesił je przez szyję chłopca, delikatnie zrzucając sznur wzdłuż jego kręgosłupa. - Będą chłodne... - ostrzegł go łaskawie, dokonując ostatnich poprawek. - Wyglądasz pięknie - zamierzał mu to powiedzieć niezależnie od efektu, ale nie musiał kłamać. Matthew w rzeczywistości wyglądał zjawiskowo, jak najprawdziwsza kobieta. - Rękę wyżej. Nie ruszaj się już - oddalał się, zmieniając perspektywę i doszukując się ostatnich przeszkód, jakie mogły stać mu na drodze do stworzenia arcydzieła. Stanął za sztalugą, informując go o rozpoczęciu pracy. Usiadł na jedynym krześle w pomieszczeniu, wychylając się częściowo zza rozstawionego płótna. W dłoń chwycił niepozornie wyglądający węgielek o ściętym ostrzu, długo przeżywając chwilę postawienia na czystym materiale pierwszej z linii. Dopiero gdy nieco się uspokoił, był w stanie przejść do swobodnego dialogu: - Opowiadaj tymczasem, jak było na pikniku. Pamiętaj jednak, że cię obserwuje. Jeśli nie chcesz mieć dorysowanego garba, lepiej udziel mi dobrej odpowiedzi - ostrzegł go, ale nie czekał - usiłował zgadywać. - Musieliście przerwać piknik, bo przez twoje paszteciki wszyscy dostali rozstroju żołądka? Niewierna Sam wpadła w mrowisko...? Mam nadzieję, że chociaż spławiłeś tę szarą myszkę, jak jej tam... - usiłował sobie przypomnieć jej imię, lecz prędko dał sobie spokój. - Rzygać mi się chce na jej widok, gdy wdzięczy się do ciebie, świecąc oczyma. I uwierz, oddałbym pół duszy, aby zobaczyć jej minę, gdy już dowie się, że wcale nie gustujesz w kobiecych wdziękach - mówił z zawiścią, coraz żwawiej stawiając odpowiednie kształty na materiale płótna. Od razu przejrzał plan Sam i Lynna, mimo że wcale nie był wtajemniczany w temat. Pod nosem jeszcze dodał: - Nie ma nic gorszego, niż nieszczególna kobieta... |
| | | Matthew Grabarz
Liczba postów : 357 Join date : 11/04/2016
| Temat: Re: Pokój Amona Czw Paź 19, 2017 9:46 pm | |
| Był grzeczny i wykonywał wszystkie polecenia artysty. Czuł się niczym istna gwiazda, a wystarczyło tylko by jedna osoba przy nim polatała, ale cóż z tego? I tak był w centrum uwagi, a przy tym próbował się zachowywać jak najprofesjonalniej, przyjmując jego każdy dotyk ze stoickim spokojem, jedynie niektóre uwagi na temat jego wyglądy wywoły mały uśmiech na twarzy. W sumie nie wiedział czemu, ale to wszytko było takie… swobodne i takie jakie być powinno, naprawdę miłe uczucie. - Ach. - westchnął jedynie, kiedy lodowate perły spłynęły wzdłuż jego kręgosłupa i lekko zacisnęły się na jego szyi wywołując gęsią skórkę. To jednak i tak było niczym w porównaniu od kolejnych słów, które otrzymał od przyjaciela. Wtedy to prawie wszystkie włosy na jego ciele się najeżyły, oczy o mało nie wypadły mu z orbit. Nawet nie wiedział czy Amon nie mówił mu tego w żartach, lecz w jego ustach tym razem brzmiało o bardzo poważnie. A może po prostu tak bardzo chciał by była to prawda, że całkowicie stracił zdolność krytycznego myślenia. Jakkolwiek nie byłoby na prawdę to i tak poruszyło to nim jak nic od bardzo dawna. Był wręcz cały w skowronkach. Słyszał, że Amon już zaczął. Och, ileż on by dał za to by mógł popatrzeć jak wygląda jego dzieło, zamiast siedzenia tutaj i czekania, aż sam zmieni się w kamienny posąg. Jego kolega na całe szczęście nie oczekiwał od niego że będzie milczał cały czas. Zaśmiał się możliwie jak najciszej pod nosem. - Niestety będę cię musiał rozczarować, Amon. Było normalnie, aż do bólu… Chyba, że wiadomość o tym, że Lynn wyjebał się w cierniste krzaki przyniesie ci jakąś radość. - świergotał dalej. Uważał jego nastawienie do zielonookiego kolegi za infantylne, lecz nie miał ochoty się z nim użerać właśnie teraz, tym bardziej, że słyszał już jaki on jest rozdrażniony tym tematem, dlatego też darował sobie wspomnienie o pocałunku Sam i Lynna, gdyż obydwu im zniszczyłoby to nastrój kompletnie. Na samą myśl nawet rozbolało go serduszko. Kolejnych jego słów jednak nie mógł zostawić tak jak były. Bardzo spoważniał, co i tak nic nie znaczyło, gdyż tamten nie widział mimiki jego twarzy. - Nie mówiłem ci, że wcale nie gustuję w kobiecych wdziękach - sprostował oschle. Sam jeszcze do końca nie wiedział co lubi, a co nie, lecz sam ten temat go denerwował. - Rosanne jest… miła, lecz nie dawałem jej żadnych… wiesz… sygnałów. Ot, przyjemnie mi się z nią z nią rozmawiało, a po wszystkim odprowadziłem ją do domu i wymieniliśmy się adresami, tak po prostu. Nie powinieneś tak jej oceniać, skoro nie zamieniłeś z nią ani słowa. - mruknął, lecz nie do końca nie zgadzał się z jego słowami. Rose naprawdę nie odznaczała się niczym szczególnym, jednakże nie dawało mu żadnego prawa by tak się o niej wyrażać. - Właśnie wracając z nią stamtąd domyśliłem po co mnie w ogóle ze sobą wzięli. To że myślałem, że po prostu wzięli mnie do towarzystwa było żałośnie naiwne nawet z mojej strony… Jednak nie mogłem przestać przed nią inaczej się zachowywać, może nie chciałem jej zranić? - Zastanowił się mocno nad tym jak on by się poczuł na jej miejscu i aż zmroziło mu krew w żyłach. - A może… - znowu zaczął. - Może to nie jest wcale taki głupi pomysł? Ja przecież też jestem całkiem nieszczególny. Jest niższa ode mnie, nie wyglądałbym przy niej tak wcale źle. Rodzice też byliby zadowoleni. Mi też jej sama osoba szczególnie nie wadzi. Bylibyśmy sobie taką nieszczególną parą, a później byśmy wzięli nieszczególny ślub, mieszkali w nieszczególnym mieszkaniu, raz mieli gromadkę nieszczególnych dzieci… - zagalopował się ze swoimi myślami gdzieś na księżyc. Ciekawe czy ona sobie też tak wyobrażała. |
| | | Lynn Cavendish Zegarmistrz
Liczba postów : 488 Join date : 10/02/2016
| Temat: Re: Pokój Amona Pią Paź 20, 2017 1:41 pm | |
| Zagadywał go, zgodnie z przeświadczeniem, że Matthew i tak nie ma nic lepszego do roboty. Wyjątkowo mu to pasowało. Już wielokrotnie chciał wydobyć z przyjaciela kilka interesujących go faktów. Czy kiedykolwiek będzie miał odpowiedniejszą okazję niż wielogodzinne utknięcie w jego pokoju? Był zwyczajnie ciekawy tego, czego nie rozumiał. Doskonale podzielił swoją uwagę na dialog i stawianie kolejnych kresek w szkicu, który z wolna zaczął nabierać kształt i charakter. Mimo wszystko, musiał utrzymywać resztki pozorów, zaczynając od łagodniejszych tematów, nim wrzuci przyjaciela na głęboką wodę. Roześmiał się, lecz jego zajęta dłoń nie drgnęła o najmniejsze milimetry. - Zawsze - potwierdził gorąco, najwyraźniej zadowolony również z tak drobnej porażki Lynna. - Jestem już spokojniejszy. Zresztą z jego tempem, nigdy nie miałem najmniejszych powodów do obaw. Dobierze się do niej najbliżej za dwadzieścia lat. Sam będzie miała wiele okazji, aby przejrzeć na oczy... - mówił, w skrócie przedstawiając swój piękny plan na przyszłość. Nikt nie mógł wiedzieć, czy był poważny. Zachwycił się przewrotnością Matta, naprawdę. Aż rozchylił usta ze zdziwienia. Takie nastawienie zwiększało prawdopodobieństwo podrywów, więc zyskało nieco uznania u Amona. - Jakże wydajnie! Nie sądziłem, że to możliwe... - zastanowił się, co prawda nigdy nie słysząc o podobnych upodobaniach. - Jeśli jednak... kobiety nie są dla ciebie takie straszne... Dlaczego nie pójdziesz wyłącznie w tym kierunku? Byłoby bezpieczniej - niemal zaproponował. Prędko spostrzegł się jednak, jak może brzmieć odpowiedź pozującego rudzielca. - Tylko błagam, nie mów mi, że miłość jest ślepa - jęknął, oczywiście nie przyjmując tak ckliwych rozwiązań do wiadomości. - Ach, Księżniczko... - westchnął, ukrywając się chwilowo za płótnem, spoglądając na szkic krytycznym okiem. Powoli mógł przejść do kolejnego kroku. Pochylił się do biurka, sięgając po farby, które swoja drogą, nie były pierwszej świeżości. - Jesteś taki niewinny... - skomentował jego niedomyślność, zajmując się nakładaniem farb, nie zerkając już na przyjaciela. Zaciągnął się ich przyjemnym zapachem, za którym zwyczajnie przepadał. - Mnie nie chcieli wziąć dla towarzystwa. A szkoda, zapewniłbym im niezapomnianych wrażeń - uśmiechnął się niecnie, a przez jego myśl najwyraźniej przedarła się niezbyt przyjazna dla świata wizja. - I nie muszę z kimś rozmawiać, aby stwierdzić, że go nie lubię. Nawet Lynn twierdzi, że jest nudna! Przecież nie zapamiętał jej imienia! - powiedział na swoją obronę. Nim po raz pierwszy przyłożył pędzel do płótna, wstał, aby zapalić lampkę na stoliku nocnym. Teraz wszystko było już gotowe. Prawie. Rozmowa co prawda, zaczęła go pochłaniać bardziej niż planował. Niemal wzdrygnął się na okropną wizję Matta. - Zamordowałbym cię - poinformował go bez ogródek. - Ty, Matthew Borcke, jesteś najmniej nieszczególną postacią, jaką miałem szansę poznać. Odbierz to jak chcesz. Przeciętność mnie zwyczajnie przeraża. A w tobie siedzi coś więcej, jestem pewien - ujmował w słowa kilka ze swoich przypuszczeń, w których coraz bardziej się utwierdzał. - I odkrywając to, zaskakuję siebie samego. Zastanawiam się, kiedy kolejne fakty przytłoczą mnie i okażą się ponad moje siły czy też definicje normalności. To ciekawe doświadczenie... - mruknął, świadom, że przyjaciel mógł nie do końca pojąć jego wypowiedź. Wraz z odkrywaniem osobowości Matta, poznawał siebie samego. Nie rozwodził się dalej. Nałożył farbę na górną część obrazu wraz ze słowami: - Z dwojga złego, wolałbym już gdyby udało ci się z tym frajerem. On przynajmniej bywa czasami śmieszny. No i w przeciwieństwie do panny-nijakiej, nie będzie ci wiecznie bezwolnie przytakiwał. Potrafi się sprzeciwić... no chyba że masz na imię Sam - rozgadał się, jednocześnie dopiero się rozkręcając. - Chociaż i tak wciąż nie mogę pojąć, jakim cudem nie padło na mnie. Jestem od niego przecież z dziesięć razy przystojniejszy. Cóż... Powiedz mi, Matt. Dlaczego on? - W łagodnych słowach ujął pytanie trapiące go już od pewnego czasu. |
| | | Matthew Grabarz
Liczba postów : 357 Join date : 11/04/2016
| Temat: Re: Pokój Amona Nie Paź 22, 2017 10:54 pm | |
| Przez chwilę milczał, lecz w końcu przemówił. - Lynn również się tego obawia, wiesz… Więc chyba jest jakaś nadzieja. - Nie wiedział w sumie czy powinien mu był to mówić. Oczywiście, że związek jego i Sam uważał za nieporozumienie, tak samo jak blondyn, lecz zdawał sobe sprawę, że go tym może sprowokować do dalszego drążenia tematu. Miał jednak też nadzieję, że Amon nie będzie się po tym tak beznadziejnie czuł, byleby nie chciał wiedzieć więcej, gdyż nie wie czy będzie potrafił kłamać wystarczająco dobrze - wiadomość o ich pocałunku na pewno by złamała mu serce. - Nie bój się, nawet dla mnie to zbyt żenujące - zaśmiał się. - To nie tak Amon… w sensie… ech, jakby ci to wytłumaczyć… - westchnął, miał naprawdę zagwostkę. On serio jeszcze nie wiedział, co było dziwne gdyż miał wrażenie, że myśli o tym praktycznie codziennie. Chciał jednak coś mu odpowiedzieć. Jeśli się mu otworzy bardziej to może i on stwierdzi, że nie ma się czego bać i również to odwzajemni? Wziął głęboki oddech. - Cóż… Myślę, że chyba jeszcze w kobietach nie odnalazłem tego co potrzebuję, wiesz? Może nigdy nie odnajdę..? Nie wiem jeszcze, ale wciąż jest przecież szansa, czyż nie? Nie potrafiłbym być jednak z kimś do kogo nic nie czuję, nawet, a nawet tym bardziej gdyby tamta druga osoba coś czuła. Co to za życie - być z kimś, kogo masz świadomość że cię nie kocha. - Nagle zamilkł. Zrobiło się mu nagle przeraźliwie zimno, nie mógł się jednak ruszyć. Ten temat był niestety mu zbyt bliski, by mógł go potraktować z dystansu. Na szczęście Amon nie widział jak bardzo posmutniał. W końcu jednak nie mógł zostawić tego tak bez żadnego finiszu. - Zdaję sobie jednak sprawę, że gdyby nawet wyszło mi z Lynnem to i tak bym musiał poślubić jakąś kobietę, najlepiej dobrze urodzoną i do końca swoich dni okłamywać ją i łamać jej serce, by rodzina i wszyscy wokół byli szczęśliwi. Taki już mój los - rzucił oschle. - No i to wszystko… Chyba, że chcesz wiedzieć coś więcej? Na kolejne pytanie nie odpowiedział mu od razu. Musiał sobie wszystko poukładać. - Czy to komplement? Bo jeśli tak, to dziękuję. Aczkolwiek nie do końca chyba cię zrozumiałem. - mówił. - Szczerze mówiąc to tak naprawdę nie ma osoby, która byłaby tak po prostu przeciętna. Każdy z nas skrywa w sobie pewne tajemnice, które próbujemy zasłonić maską, by nie wyszły na światło dzienne, a przy tym z łatwością ktoś, lub coś mogłoby nas zranić? Ludzie mają na to różne sposoby: Niektórzy zgrywają do bólu normalnych i kryją się za grubą warstwą dobrych manier i frazesów, by zniknąć w tłumie, a inni wręcz przeciwnie - “krzyczą”, buntują się, przykuwają do siebie uwagę, kreując sobie personę, by nikt nie dotknął ich tam gdzie by nie chcieli. Mimo tych strasznych prawd jednak coś w nas siedzi, że chcemy zarówno niektórym odsłaniać swoje maski, jak i zdejmować je innym, nie sądzisz? - zadumał się nad tym, z czego trochę perfidnie go prowokował. Po chwili znowu zebrało mu się na szczerość wobec jego kompana. - Czasami wolałbym jednak o wiele bardziej być “nudny” i “nieszczególny”, a po prostu móc być szczerym i to tak bez konsekwencji - westchnął. - Cieszę się, że mam chociaż jedną osobę, przed którą nie muszę nic udawać, hehe - zaśmiał się radośnie. Miał nadzieję, że niedługo dołączy do nich jeszcze jedna osoba. Mocno się wahał przed odpowiedzeniem mu na kolejne pytanie. Miał wrażenie, że stąpa po cienkim lodzie. Czyżby Amon był o niego… zazdrosny? Nie, nie, nie to przecież głupota… Pewnie znowu coś nadinterpretował, albo tamten po prostu robi sobie jak zwykle żarty. Jeśli tak, to on też tak może! - Ohohoho, czyżby ktoś tu był zazdrosny? - zaświergotał niczym złośliwa hrabina, będąca kontent, że jej istnie szatańska intryga idzie zgodnie z planem, odwracając przy tym głowę, by posłać mu wredny uśmieszek. Szybko jednak wrócił do ustalonej pozycji. - Nie wiem jak odpowiedzieć na twoje pytanie, Amon… - zaczął bezpiecznie. - Dlaczego akurat ON? Czy może pytasz ogólnie o moje preferencje i-i w ogóle..? - zaczerwienił się mocno. Może zyska trochę na czasie? Będzie się jednak musiał streszczać bo serce zaczęło mu walić jak szalone. |
| | | Lynn Cavendish Zegarmistrz
Liczba postów : 488 Join date : 10/02/2016
| Temat: Re: Pokój Amona Pon Paź 23, 2017 3:05 pm | |
| Słuchał go w pogodnym nastroju, rad, że może poświęcić się w zupełności pracy, podczas gdy Matt zaczyna się przed nim otwierać. Przyciskał włosie do płótna, uśmiechając się, mimo że jego przyjaciel z pewnością tego nie widział. Do czasu, aż nie padło pewne, okropne zdanie. Serce mu zamarło. Poczuł ogarniającą złość, urażony, jakby Matthew odważył się na jawną obelgę w jego kierunku. Szczerość miała swoje wady - działała w obu kierunkach. Dziwny ciężar opadł na jego pierś, nie pozwalając nabrać powietrza w płuca. Dostrzegając jego drobne drgnienie, poderwał się cały. Za nic nie chciał, by mógł go teraz oglądać. Spodziewał się, że Matt pozostanie bardziej posłusznym modelem. - NIE RUSZAJ SIĘ - huknął na niego twardym głosem, odrywając pędzel od płótna i celując nim w chłopca. Stał już na równych nogach, a serce zaczęło bić na nowo ze zdwojoną siłą. Amon, kiedy chciał, potrafił być przerażający. On również grał na czasie. Sam nie wiedział co czuł, jednak z pewnością nie było to niczym pozytywnym. Podszedł do przyjaciela, odstawiając pędzel, aby włosiem nie dotykał niczego. W ruchu wytarł już ręce o kawałek brudnego materiału, wkrótce znajdując się za plecami przyjaciela. - Włosy... opadły ci na plecy... - mruknął niewyraźnie, z wolna ujmując pasma jego włosów, starannie odgarniając za ramię chłopca. Milczał, układając je misternie, niemal włos po włosie. Nie wiedział co odpowiedzieć, jednak czas na przemyślenia już dawno minął. Dlatego też wybrał złość, jedyną słuszną mu opcję. - Nie wkurwiaj mnie, Matthew - ostrzegł go, tym samym wracając do dialogu. Ponownie, jego głos przybrał ostrzejszy wydźwięk. Chciał mieć pewność, że kolega nie powróci do podobnych oskarżeń nigdy więcej. - Nie jestem ciotą - prychnął wściekle, machając ręką, czego Matt (jeśli się nie odwrócił) widzieć już nie mógł. - Podobnymi sugestiami racz Lynna, nie mnie. Znoszę to tyko dlatego, bo jesteś moim przyjacielem. Szanuję to i będę szanował, do kiedy nie będziesz starał się mnie w to wmieszać... - cedził słowa, nie chcąc powiedzieć zbyt wiele, choć zasób obelg i wyrazów obrzydzenia miał w zasięgu całkiem sporo. Był świadom, że chwilowym uniesieniem mógł zamknąć sobie drogę do poznania kolejnych upragnionych mu sekretów, jednak konieczność ratowania własnego honoru była istotniejsza. - Wybacz - powiedział z wątpliwą skruchą. - Jestem ciekaw, wiesz o tym. Ale gdy pomyślę, że może dotyczyć mnie to do... - urwał w pół słowa, stwierdzając, że niedopowiedzenie będzie w tym przypadku lepszym. Należało więc czym prędzej zmienić temat. Tylko, że każdy, który dziś poruszali, obracał się w okół jednego. Westchnął, powoli wracając na swoje stanowisko i sięgając po ociekający farbą pędzel. Po raz pierwszy spojrzał z powątpiewaniem na swoje dzieło, nie dostrzegając w nim nic więcej poza plamą o bliżej niezidentyfikowanym kształcie. - Trochę cię rozumiem - mruknął w końcu, usiłując naprawić popełnione błędy. - To przez tą... opiekuńczość, nieprawdaż? - zapytał sztywno; ostatnie określenie ledwie przecisnęło mu się przez gardło. Bardzo nie chciał mu niczego przyznawać. - Chociaż, to raczej naturalne, gdy samą swoją osobą wywołujesz w każdym instynkt troskliwości... - Zapewne próbował go obrazić. Wyszło jak wyszło. - Ale poza tym... czym on różni się od... reszty? - ułożył zdanie tym razem tak, aby Matthew nie zrozumiał go opacznie. |
| | | Matthew Grabarz
Liczba postów : 357 Join date : 11/04/2016
| Temat: Re: Pokój Amona Pon Paź 23, 2017 10:38 pm | |
| Nawet nie mógł się spodziewać ile jeden niewinny dowcip mógł wyrządzić szkód. Myślał, że byli już na tyle rozluźnieni, a temat już ich nie krępował, że mógł rzucić troszkę figlarnym komentarzem. Och, jak bardzo się pomylił. Jeszcze przed chwilą był w dobrym nastroju i nieco poruszony, w dobrym znaczeniu tego słowa. Lecz kiedy po pokoju rozległ się huk, nagle poczuł się jakby wąż ukąsił go prosto w gardło. Nie wiedział czemu, ale odruchowo jak się zbliżał coś w głowie kazało mu skulić się w sobie, jakby oczekiwał już, że go uderzy. Był przerażony, ale nie mógł się ruszyć - przecież mu kazał! Jedyne co mu zostało to tylko liczyć na łaskę blondyna. Nie skrzywdził go jednak, co za ulga! Nie oznaczało jednakże, że się uspokoił. Wręcz przeciwnie. Matthew czując jego rękę we włosach zaczął trząść się jak wątły listek na wietrze, co Amon na pewno musiał poczuć. Od dawna nie był w takim stanie, a właściwie to od… od ostatniego razu, kiedy doszło między nimi do konfrontacji. Zaczął głęboko i niespokojnie oddychać. - Oczywiście, że nie jesteś! A-amon, ja przepraszam! - w końcu jak trochę doszedł do siebie wydukał. - To miał być tylko taki żart, j-ja nie chciałem… Już nie będę, wybacz mi - ciągnął dalej. Poczuł się naprawdę okropnie. Chyba trochę za swobodnie się poczuł ze swoją przypadłością. Nic dziwnego, że Amon się tak zeźlił, bo przecież to z czego sobie żartował było zwyczajnie obrzydliwe. Musiał się jednak wziąć w garść. To jego wina, że tak się teraz potoczyła ich rozmowa i to on musiał się postarać. Mimo swoich podejrzeń, że zamilkną już na wieki, blondyn jednak dalej kontynuował ten temat. Musiał jednak przyznać, że nie miał za bardzo ochoty o tym rozmawiać, aczkolwiek zasłużył sobie na to. Zwęszył też okazję do naprawienia tej opłakanej sytuacji. - Naprawdę chcesz wiedzieć? - pytał jeszcze, by się upewnić. - Cóż, w sumie masz rację… Lecz nie wiem czyżbyś mnie rozumiał - mówił, po czym na chwilę się zamyślił. - Wiesz, ująłeś to najprościej i najogólniej jak tylko można, a sęk właśnie tkwi w szczegółach… - mruczał i znowu zamilkł. - Zawsze kiedy przy nim jestem czuję się bezpiecznie. Jest w nim coś takiego mocnego i solidnego na czym można się oprzeć, lecz w tym delikatnego. Zawsze jest taki ostrożny, nigdy nie chciałby nikogo skrzywdzić dla własnej uciechy i dba o innych. Kiedy mam jakiś problem, zawsze wiem, że jest gdzieś blisko i nigdy by mnie nie odtrącił jak cała reszta. Pamiętam jak nieomal zawaliłem testów semestralnych z obsługi broni, bałem się wtedy wrócić do domu, nie mogłem już znieść tego jak mnie traktuje i wtedy on sam zaproponował mi, bym przenocował u niego, i mimo że kolejnego dnia również mieliście te testy, to wolał ze mną o tym porozmawiać. Pewnie jest to głupie, ale jeszcze nigdy wcześniej nie czułem, że komuś może na mnie zależeć… Masz w pewnej kwestii rację. Jestem jak dziecko, które samo błąka się gdzieś w lesie, w nocy. On jest czymś czego mogę się chwycić, moim jedynym ratunkiem, dzięki któremu się nie boję i mam nadzieję, że powrócę kiedyś do domu. Broni mnie. Ty naprawdę nie rozumiesz Amon… Tylko on tak naprawdę trzyma mnie tutaj. On i jakaś mętna powinność wobec rodziców. Gdyby nie to, już dawno by mnie tu nie było. Uciekłbym do cyrku czy coś… Cóż, zawsze jednak można powiedzieć, że jest on taki dla wszystkich, ale… ale też tak nie uważam. Mam wrażenie, że kiedy zostajemy razem sami jest zupełnie inaczej. Nagle staje się cieplejszy i otwiera, pokazując mi to co chowa przed innymi, mówi o tym, że mu na mnie zależy, och! - dał się ponieść emocjom. - Nie chodzi mi też o to, że jest idealny, broń Boże. Brakuje mu wielu rzeczy. Odwagi, trochę wiary w siebie - on po prostu potrzebuje ciepła, w szczególności teraz, po śmierci matki. I ja… Ja chciałbym dać mu to ciepło, też chciałbym być jego podporą kiedy jest słabszy, chciałbym po prostu być przy nim, móc dotknąć, przytulić… Możesz o tym nie wiedzieć, ale powiedział, że jestem jego bratem i że nigdy by mnie nie zostawił… On po prostu jest dobrym człowiekiem - nagle przerwał. W jego oczach już od jakiegoś czasu kręciły się łzy, lecz teraz dopiero coś go chwyciło. - On po prostu nie wie… nie wie, że można też TAK. Ja też nie wiedziałem na początku i myślałem że to zwykła przyjaźń a-ale w końcu to zaskoczyło… - rozmawiał o swojej przypadłości jakby to była najzwyklejsza rzecz na świecie. Wreszcie jednak po jego policzkach spłynęły pierwsze łzy.- Dlatego on z nią jest... - przygryzł wargę. Nie chciał jednak, by Amon widział że tak na niego podziałała ta rozmowa więc uśmiechnął się na przekór i powiedział. - Poza tym jest całkiem niczego sobie… na swój sposób. Ma bardzo ładne oczy i brwi, zauważyłeś? Nawet ten jego nos jest nie najgorszy - zaśmiał się. |
| | | Lynn Cavendish Zegarmistrz
Liczba postów : 488 Join date : 10/02/2016
| Temat: Re: Pokój Amona Sro Paź 25, 2017 12:51 pm | |
| Dla człowieka, którego drugie imię brzmiało „zazdrość”, słowa przyjaciela były niemal torturą. Skręcało go w środku, rozrywało na kawałki. Malował coraz wolniej, posuwając się o nieznaczne milimetry, aż w końcu zupełnie zaprzestając pracy i wysłuchując go do końca. Odłożył pędzel, tym razem pewny, że Matthew będzie pozował niczym posąg. Westchnął, ukrywając twarz w dłoniach, pocierając zmęczone powieki. Próbował się uspokoić. Wrócił wzrokiem do swojego obrazu, pewien już, że dziś nie skończy. Nie zamierzał jednak tracić okazji wyduszenia z Matta wszelakich tajemnic, mimo że były one dla Amona niemal krzywdzące. Czuł się niesprawiedliwie potraktowany. Może nie był przykładem przyjaciela, a jednak wszystkie zasługi przypadły Lynnowi. Sam to powiedział. Chłopak był jedynym, co trzymało tutaj Matta. Przełknął to z trudem. Ciężko było mu utrzymać pogodny ton głosu. - Wiesz? Nie zdziwię się, jeśli okaże się, że masz rację - przyznał mu po chwili ciszy, nie wyjaśniając początkowo, co ma na myśli. - Choć to, co ciebie w nim urzeka, mnie zwyczajnie irytuje. Dobroć, mówisz. Nie wierzę w to. Mam wrażenie, że... nie jest ze sobą do końca szczery. Spełnia obowiązki wobec ojca, przykładny synek, jednak... Nie sądzisz, że gdyby pozwolić mu przez jeden dzień robić wszystko, czego tylko zapragnie, bez żadnych konsekwencji, dzień ten wyglądałby zupełnie inaczej? - rzucił pytanie w przestrzeń, choć nie oczekiwał odpowiedzi. Sam jej nie znał, ale właśnie takie odnosił wrażenie. Wstał ponownie z miejsca, tym razem nie podchodząc do rudzielca. Udał się za własne krzesło, opierając się o nie rękoma, wzrok wlepiając w niewyraźny kształt, który wyszedł spod jego ręki. Przemówił niewzruszonym głosem: - Pamiętasz, gdy cisnął o podłogę prezentem, który kupiliśmy dla twojego ojca? Miewa... chwile szczerości. Gdy gra w zgodzie ze sobą. A gdy chodziliśmy podglądać dziewczyny? Swoją drogą, była to jedyna sposobność, aby ten frajer mógł zobaczyć cycki Sam, he he... - zgubił na chwilę wątek, uśmiechając się niecnie. - W każdym razie, zawsze jęczał „to się nie godzi, tak nie można...”, a gdy przyszło co do czego, trzeba było go zdrapywać z okiennej szyby... - wspomniał. - Oby nie okazało się, że pokochałeś zupełnie innego człowieka... - dodał zupełnie cicho, zastanawiając się, ileż może mieć racji. Gdy spostrzegł się, że nie ani trochę nie ruszył z rysunkiem, a Matt wciąż pozuje, czuł się w obowiązku zaproponować: - Potrzebujesz przerwy? Roześmiał się nawet krótko, wdzięczny, że Matthew zakończył swój wywód delikatnym żartem. Skomentował to jedynie: - Zero gustu... Mimo wszystko - będę trzymał za was kciuki... Darował sobie dialog na temat wyglądu Lynna, sądząc, że nie znajdą na tym polu porozumienia. Częściowo. Chciał poruszyć jednak kolejną z kwestii, jakże związaną z fizycznością... Długo zastanawiał się, nim ugryzł temat. - Jesteś świadom, że... Lynn jest nieobeznany w tych tematach? - Oczywiście, nie zaglądał przyjacielowi do sypialni, ale drobna półprawda miała pomóc Amonowi w osiągnięciu celu. - Jeśli dojdzie co do czego, zapewne ty będziesz musiał działać za dwóch... ten debil nie pozna się na sytuacji, do kiedy nie napiszesz mu instrukcji... Będziesz wiedział, co robić i... w jaki sposób sprawić mu... przyjemność? - zacisnął wargi, modląc się, by wypadł naturalnie. |
| | | Matthew Grabarz
Liczba postów : 357 Join date : 11/04/2016
| Temat: Re: Pokój Amona Nie Paź 29, 2017 10:19 pm | |
| Próbował zerkać na niego, kiedy mówił. W sumie zaczął myśleć czyżby przypadkiem Amon nie poczuł się odrobinę nieswojo. Wiedział doskonale jak bardzo cięty jest na Lynna, a mimo to dalej kontynuował swój wywód. Z drugiej jednak strony sam się pytał, nieprawdaż? Mógł jednakże nie wychwalać go pod słońce, ale po prostu nie mógł się powstrzymać. Zacisnął usta. Słowa blondyna trafiały w dość jego czułe punkty i aż zaczął się troszkę denerwować. - To nie prawda - odrzekł chłodno. Nie chciał tego przyznać, lecz jego przyjaciel trafił w dziesiątkę z jego obawami. Nie będzie mu jednak dawał takiej odpowiedzi jakiej oczekiwał, z wiadomych powodów…Nie chciał, by zrodziły się w nim kolejne ziarna wątpliwości… A z resztą, po co miałby mu dawać satysfakcję? - Mylisz się - powtórzył. - On wcale taki nie jest. Dobrze znam jacy są ludzie z “jego sfer” i on naprawdę jest inny od wszystkich. - ciągnął przekonany (a przynajmniej takie chciał sprawiać wrażenie) o swojej racji. - Widzisz, on wcale nie musi udawać przed nami i o tym wie, bo po co? I… i z resztą gdy jesteśmy sam na sam tym bardziej! Po co niby miałby mi kłamać i składać obietnice, które go tylko obciążają? On naprawdę jest szczery, tylko że boi się zawieść swojego ojca i dlatego stara się jak najbardziej może by być przykładnym synem, tym bardziej, że ciężko mu teraz bez matki. Zarówno jemu jak i ojcu. Tym bardziej musi stwarzać te pozory… Naprawdę dziwi mnie, że interpretujesz to w ten sposób. On nam ufa, Amon. Czuję się przy nas swobodnie, dlatego pozwala sobie na zrzucenie tej sztywnej maski, która poza tym… Wydaje mi się że i tak mimo wszystko jest szczera, mimo że ograniczająca. Nie wiem… - zadumał się - .Jestem pewien, że to co mówi, mówi z prosto z serca! - skłamał. - Zwierza się mi czasem i to dalej mnie utwierdza w tym, że jest dobry…A z resztą… Sam powinieneś to wiedzieć. Znasz go dłużej niż ja, prawda? A czasami mam wrażenie, że traktujesz go jak niemile widzianego nieznajomego. Wiesz, niektórzy po prostu szanują innych i nie ma w tym żadnej głębszej filozofii. - mówił dalej. PO chwili się jednak zreflektował i dodał cicho. - Wybacz, nie chciałem, by to tak zabrzmiało… Nie wracajmy już do tego - zawstydził się. - Chętnie… - odparł z uśmiechem, rozciągając się wygodnie i zwracając się ku Amonowi. Zaczęły już go pobolewać plecy szczerze mówiąc, więc chwila przerwy dobrze by mu zrobiła. Zamrugał zdziwiony. - ”Tych tematach”? “przyjemność”? - zaśmiał się, podciągając sobie materiał pod pachy, jakby chciał przykryć swoje piersi. - Co co ci chodzi… - uśmiechał się, lecz nagle jak grom z jasnego nieba zrobił się czerwony jak burak i począł dygotać jak trzcina na wietrze. - AMON! CO TO ZA PYTANIE!? - miał ochotę niemalże zakopać się pod jego łóżkiem. Skąd on niby miał wiedzieć?! No, niby czytał coś o tych praktykach, a-ale sam nigdy nie próbował! No z kimś na pewno nie… Z RESZTĄ CO TO ZA PYTANIE, NAPRAWDĘ… Ale chyba za swoje niezbyt grzeczne zachowanie przed chwilą, mu się należało. Ciekawość to nic złego przecież (chyba). Przełknął śliną. - N-no ale o co dokładnie ci chodzi? - dukał - J-jak to zrobię, czy może… coś innego? - przełknął ślinę. Wyglądał teraz naprawdę komicznie, jeszcze udający kobietę, która teraz sprawiała wrażenie jakby ktoś ją przyłapał na przebieraniu się. - Bo wiesz Amon… Um… Bo w sumie można robić to wszystko jak z dziewczyną. Przytulać się, trzymać za dłonie, c-całować - mamrotał. Ta rozmowa stała się dla niego nagle nazbyt przykra. - N-no wiesz, a jeśli chodzi o TE sprawy to… - zakrył część twarzy dłonią z zażenowania. - To to też można zrobić na przykład r-ręką… albo ustami… A-albo... - czuł że zaraz serce wyskoczy mu z piersi - Wiesz, prawie jak z dziewczyną… włożyć, tylko gdzie indziej… - schował się już zupełnie w dłoniach. Myśląc tylko o ucieczce. |
| | | Lynn Cavendish Zegarmistrz
Liczba postów : 488 Join date : 10/02/2016
| Temat: Re: Pokój Amona Pon Paź 30, 2017 12:00 am | |
| - Pierdolisz - skomentował jego jakże wyczerpującą wypowiedź, w której nie doszukał się większego sensu. Matt najwyraźniej wpadł w pewny trans, mówiąc dla samego faktu mówienia. Za to ostatniej części, która go dotknęła osobiście, nie mógł pozostawić bez sprostowania. - W ten sposób okazuję swoje... oddanie. Nie zaprzątałbym sobie głowy byle bezbarwnym człowiekiem. On, jak i ty, jesteście moimi przyjaciółmi. To nadaje mi prawo do szczerości. I dbania o wasze dobro - oznajmił zdecydowanym głosem, jakby w rzeczywistości w to wierzył. Niespecjalnie zauważył cienką granicę między chamstwem a szczerością, którą zbyt często przekraczał. Gdy wspólnie zgodzili się na przerwę, Amon podszedł do łóżka, na którym dotychczas pozował Matthew, rzucając się na nie całym ciałem i wcale specjalnie spychając biednego rudzielca nogami. Przeciągnął się leniwie, wycierając dłonie o spodnie, jednocześnie brudząc je farbą. Wtulił twarz w miękką pościel i kawałek materiału służącego za ubiór Matta, wysłuchując jego spowiedzi. Wybuchnął śmiechem już na samym początku, a z każdym zdaniem było tylko gorzej. Nie spodziewał się, że Matthew tak odważnie nazwie rzeczy po imieniu. Wył z uciechy, czerwieniejąc na twarzy nie ze wstydu, a z prób powstrzymania radości, przeszkadzającej mu w podjęciu dialogu. - Widzę, żeś obeznany... - wysapał, po czym sięgnął po poduszkę, przyciskając ją sobie do twarzy, by jakkolwiek stłumić śmiech. Całkiem sprawnie mu szło, za nic na świecie nie oczekiwał takich szczegółów... A prędzej pytania „to penis idzie... gdzie?”. - Ciekaw jestem, skąd czerpałeś tę wiedzę... Bo - wybacz, ale wątpię w nabytą u ciebie praktykę, nawet z płcią piękną - zasugerował, odsłaniając się i obdarzając go zadziornym spojrzeniem. Później musiał hamować kolejny atak śmiechu. Naprawdę, Matthew przeszedł samego siebie. - „Włożyć, tylko gdzie indziej” - powtórzył niemal płaczliwie, chichocząc i mrużąc oczy, które zaszły mu już po brzegi łzami rozbawienia. - Że niby kto włoży komu? - zapytał z najszczerszym rozbawieniem, nie potrafiąc się powstrzymać. Odetchnął, usiłując się uspokoić. Sam nie wiedział, jak wyglądała sprawa pomiędzy dwoma mężczyznami, gdyż zwyczajnie go to nie interesowało. Do tej pory. Jednak nie sposób powiedzieć, że nie miał doświadczenia. Jego opinia łamacza niewieścich serc nie wzięła się znikąd. - Pewnie nawet nie wiesz, o czym mówisz - skomentował złośliwie, przekładając oczywiście potęgę praktyki nad teorię. Cudem nie zaproponował mu drobnego treningu. Wsparł się na łokciach, przyglądając mu się odrobinę poważniej. Podobały mu się klimaty, w jakie uderzyli. Czuł żywe emocje pulsujące mu żyłach. Dawno nie prowadził równie beztroskiej rozmowy, jeśli tylko nie liczyć stresu Matta. - Masz przed sobą najprawdziwszego eksperta. Skorzystaj z okazji. Pytaj, o co tylko zechcesz. Myślę, że relacje damsko-męskie zgoła się nie różnią... - zaoferował mu nawet swoją pomoc. Nie miał w sobie wstydu, bez problemów mógł przybliżyć Mattowi najskrytsze szczegóły swoich podbojów... |
| | | Matthew Grabarz
Liczba postów : 357 Join date : 11/04/2016
| Temat: Re: Pokój Amona Pon Paź 30, 2017 11:38 pm | |
| Zaczynał nabierać pewności, że Amon się po prostu najzwyczajniej w świecie nad nim znęca. Był jednak tak zestresowany, że nie potrafił się nawet obronić, kiedy tamten niemalże go zepchnął. Nawet wolał nie wiedzieć jak wyglądali razem na tym łóżku, a tym bardziej c pomyślałby sobie ktoś postronny, gdyby nagle wszedł. Mimo że cały czas zżerał go wstyd, to przybrał iście naburmuszony wyraz twarzy. - Nie śmiej się ze mnie! - zawył rozpaczliwie, wiedząc że i ta nie powstrzyma kolegi przed kolejną falą śmiechu, a mimo to próbował. - Dobrze wiesz, że nie jestem… TAKI! P-po prostu, czytałem to i owo na ten temat! I TYLKO TO! - obruszył się jakby seks był czymś najgorszym na świecie. Tak naprawdę w maleńkim stopniu rozumiał Lynna i to jak bardzo czuł się zacofany przy kimś takim jak Amon, który w ciągu tygodnia spał z czterema innymi osobami. Nie był jednak zazdrosny, a najwyżej to i tak tylko i wyłącznie o doświadczenie, gdyż nie pochwalał sposobu życia przyjaciela. - AMON! - rzucił gniewnie i aż dał mu lekkiego kuksańca, co dla niego było największym przejawem agresji kiedykolwiek. - N-nie mogę mówić takich rzeczy! Nawet tobie… - skulił się. Dlaczego on go o to wypytuje? Oczywiście, poza tymi jawnymi powodami. Przecież i tak go już skompromitował dostatecznie, czyżby wciąż nie miał dosyć? Chyba nie interesowało go to co zamierzał robić z , w przyszłości, o ile wszystko pójdzie tak jak należy. Chociaż też mógł się mylić. Kto go tam wiedział, ech… Matthew westchnął i spojrzał w końcu na blondyna. Dał sobie chwilę na ochłonięcie i pozbieranie myśli, więc chyba był gotów do dalszej rozmowy, której uniknąć się już nie dało. - Ech, a co mam powiedzieć? - westchnął znowu. - W przeciwieństwie do ciebie nie przespałem się z połową akademii - w jego ustach wcale nie były to słowa pełne podziwu. Zamyślił się jednak przez chwilę, W zasadzie było coś, co chciał się zapytać. - Ej Amon… - zaczął nieśmiało. - Czy kiedy to robisz… a właściwie robiłeś po raz pierwszy, to… to bolało? - zapytał lecz po tej chwili się zmieszał. Nie o to mu chodziło wcale. - Znaczy… Może inaczej… Czy jakaś dziewczyna, z którą to robiłeś bardzo krzyczała? A może leciała jej krew? Bo słyszałem, że tak się dzieje czasem… A nawet słyszałem, że czasem ze stresu można się zakleszczyć i wtedy co? - dramatyzował. Po chwili jednak znacząco posmutniał i znów skulił się w sobie, okrywając się materiałem. Długo zbierał się na powiedzenie Amonowi tego czego chciał. - Wiesz, bo ja… bo ja naprawdę tego chcę. Uwierz mi! Ale… - i tu przystanął. Zrobiło mu się jakoś dziwnie i chłodno. Przełknął jednak ślinę i kontynuował. - Ja… ja po prostu się boję, wiesz Amon? Jest to straszne, bo pragnę tego i to z całego serca, ale jak myślę o tym, że miałbym to robić, mnie po prostu… przeraża. Boję się bólu i tego, że on też mógłby się wystraszyć, a przecież nie można wiecznie robić tego ustami. Podobno od tego odkształcają się usta. - zarzucił drobnym żartem, lecz wcale nie było mu do śmiechu. Po chwili wrócił do głównego wątku. - Czytałem… że podobno będąc tym bierniejszym podczas stosunku, czujesz i stajesz się trochę jak kobieta - mamrotał. - Nie mówiłem tego jeszcze nikomu, a-ale… - tu jego głos zaczął się załamywać. - Dobrze mi jest w tej roli… Powinienem się tego wstydzić, lecz taka jest prawda. Czasem myślę sobie, jakie wszystko byłoby lepsze gdybym urodził się inny, bo mam wrażenie, że wszystko co ze mną jest związane, jest nie na swoim miejscu… - zadumał się, a na jego twarzy malował się czysty wyraz melancholii.- Dlatego tak go kocham… Przy nim tylko czuję się, że wszystko mogłoby być tak jak należy - aż sam się zdziwił swoją szczerością. Nagle zrobił się strasznie apatyczny, dopóki nie chcąc psuć nastroju uśmiechnął się do Amona. - Przy tobie też czuje się swobodniej. Chyba nikomu innemu nie powiedziałem jeszcze tyle co tobie, hehe… - zaśmiał się lecz w jego głosie słychać było smutek. Dorzucił jeszcze na wszelki wypadek, że jego słów nie należy zawsze brać tak na poważnie i że zdarza mu się po prostu majaczyć. Potem zapadła cisza. Długa i głucha. Rudzielec nie potrafił się jednak wyzbyć swojego przygnębienia i rzekł jeszcze nie patrząc mu w oczy. - Wiem, że może mi z nim nie wyjść… - wyszeptał. - Wtedy, kiedy będę pewien, pójdę na leczenie… By matka nie płakała... |
| | | Lynn Cavendish Zegarmistrz
Liczba postów : 488 Join date : 10/02/2016
| Temat: Re: Pokój Amona Wto Paź 31, 2017 9:55 pm | |
| Z każdym żywym okazaniem oburzenia, Amon zanosił się tylko głośniejszym śmiechem. A na przyjacielskiego kuksańca, kopnął rudzielca przynajmniej kilka razy mocniej, nawet przez chwilę nie przestając chichotać. Zawstydzenie chłopaka właśnie w ten sposób na niego oddziaływało, nawet jeśli znacznie utrudniało to dialog. I oddychanie, swoją drogą. Z trudem powrócił do normalności. - Zakleszczyć? - powtórzył ze zdziwieniem, niepewny czy Matthew się z niego nie nabija. Lubił wiedzieć, niezwykle ciekawy świata. Im bliżej był osiągnięcia stopnia balsamisty, tym nabierał więcej świadomości o ludzkim organizmie. Najwyraźniej wciąż miał braki, gdyż słowa rudzielca wcale nie zdały mu się tak straszne. - Och... chciałbym zakleszczyć się w Samanthcie... - wyznał rozmarzonym tonem, wzrok wbijając w przestrzeń nad sufitem. Wbrew wszystkiemu, wyjątkowo postanowił być dla przyjaciela pomocny. Nie mógł być jednak do końca szczery, gdyż to wymagałoby od niego przyznania się do kilku żenujących dla niego sytuacji. Opinia Matta łechtała ego Amona i chłopak za nic na świecie nie chciał wyprowadzać go z błędu. - Widzę, że za bardzo się przejmujesz - zaczął odrobinę poważniej, zerkając na niego badawczym spojrzeniem. - Wyobraziłeś sobie nie wiadomo co... Słuchaj. Nikt cię do tego nie zmusi, nigdy. To przyjdzie samo. To, co zdaje się teraz nienaturalne, stanie się codziennością. Jeszcze zatęsknisz ta tą niepewnością, odkrywaniem się wzajemnie od podstaw... Nie ma nic przyjemniejszego, zapewniam cię. - Gdy ugryzł temat z bardziej merytorycznej strony i on w końcu poczuł ukucie zawstydzenia. Nie okazał tego, lecz wprawne oko mogło dostrzec zmieszanie wymalowane na jego twarzy. Bolało go, że musiał okazywać swoją uczuciową stronę, chcąc przecież rozwiać wszystkie wątpliwości przyjaciela pod tym względem. I, co najgorsze, doradzał mu na tematy wciąż dla niego niepojęte. Nie sądził jednak, by miłość mogła różnić się w zależności od płci. Gdyby tylko miał minimalny cień wiary w powodzenie marzeń Matta, z pewnością zapewniłby, że Lynn nie skrzywdzi go w żaden sposób. Nie powiedział tego. Pozwalał mu śnić dalej, chcąc zobaczyć efekty, do których przecież będzie się przyczyniał. Serce zabiło mu mocniej. Poderwał się, machając na niego ręką: - Wracaj do pozowania, mamy jeszcze sporo do zrobienia. Podniósł się, instruując jeszcze Matta, jak ma się ułożyć. Miał mu pomóc. A zamiast tego obrócił sytuację w żart, jako że nagle przestała być dla niego wygodna. Z uglą powrócił do rozbawionego tonu: - Och, krew może być problemem w twoim przypadku. Gdy ten frajer się spostrzeże, zapewne zabawa dobiegnie końca, a ty skończysz cucąc go albo sprzątając jego rzygi. - Ta wizja niesamowicie go rozbawiła, zwłaszcza, że był pewny, jak blisko prawdy może się znajdować. - Chyba wszystko idzie zgodnie z planem, gdy kobieta krzyczy, czyż nie? - zakpił, choć wiedział, co Matthew miał na myśli. Wrócił z zapałem do malowania, rozsiadając się i w milczeniu kontemplując swoje dzieło. Wysłuchiwał dalszych wyznań kolegi jednym uchem, wkrótce jednak unosząc wysoko brwi i poświęcając mu resztę uwagi. Długo nie mógł wykrztusić z siebie słowa. To wszystko zdało mu się bardziej poważne niż cokolwiek wcześniej. Wyjrzał zza płótna, komentując żałośnie: - To... smutne. Początkowo tylko tyle z siebie wydusił. Matthew zaskakiwał go każdego dnia, ale teraz zwyczajnie wywrócił jego świat do góry nogami. Czuł, że w tych oszczędnych słowach kryje się wiele więcej. Zmusił się po raz kolejny do zachowania spokoju. - Pasowałaby ci ta rola, Matthew. Byłbyś naprawdę ładną kobietą. Zapuściłbyś włosy, porzucił okulary... - zaproponował lekko przyciszonym głosem. - Myślę, że... Że nie powinieneś z tym walczyć. W granicach normy. Jeśli można mówić o normach w twoim przypadku... Możesz się leczyć, jasne. Ale po co, skoro istnieją ludzie, którym twoje dziwactwa przypadną do gustu? - O mało się nie zająknął, nawet nie wiedząc, czy doradza mu prawidłowo. Nie sądził też, by Lynn udźwignął chociażby połowę z tego, co oferował mu Matt.
/każda sesja musi mieć swojego kuposta 3 |
| | | Matthew Grabarz
Liczba postów : 357 Join date : 11/04/2016
| Temat: Re: Pokój Amona Sro Lis 01, 2017 5:11 pm | |
| Nie spodziewał się takiej powagi ze strony Amona, myślał że po prostu sobie z niego zażartuje. Zdziwił się, aczkolwiek o dziwo jego słowa uspokoił go trochę, a nawet się uśmiechnął. Pomyślał sobie, że to wszystko nie musi być takim traumatycznym przeżyciem i chyba po raz pierwszy poczuł małą ekscytację z tego powodu. W tym całym jego zamyśleniu nie umknęła mu jednak maleńka zmiana w obliczu przyjaciela. Nie wiedział jeszcze co ona oznaczała, chociaż poczuł, że nie tylko on się otwierał w tym pokoju. - Ach tak! - potwierdził lekko zakłopotany, bo prawie całkowicie zapomniał o malowaniu. Natychmiast powrócił do pozycji, instruowany przez przyjaciela. Długo jeszcze zastanawiał się nad tym, czy dobrze zrobił ujawniając mu tak bardzo skrywaną część swojej duszy.Amon był jego przyjacielem, lecz po dłuższym zastanowieniu wątpił, czy po prostu nie zostanie przez niego wyśmiany. Na jego miejscu poczułby się niekomfortowo na pewno. Jednak on znów zrobił coś, czego nie spodziewał się w ogóle, aczkolwiek nic nie powiedział. Musiał sobie to wszystko przyswoić. Myślał nad tym co dziś w sumie zaszło i doszedł do wniosku, że chyba po raz pierwszy on i Amon otworzyli się przed sobą, bez krzywdy z ani jednej, ani drugiej strony. Nagle poczuł, że może nie jest wcale taki sam jak mu się wydawało. Bardzo uszczęśliwiła go ta myśl. Zapragnął się zbliżyć do niego jeszcze bardziej. - Jeszcze nic nie jest pewne - odpowiedział mu w końcu. - Nie powinienembył tak myśleć w ogóle, trzeba żyć z tym co się ma, nieprawdaż? A co do tego drugiego… To nie zaprzątaj sobie tym głowy, proszę. Wszystko to jeszcze jest takie niepewne... Aczkolwiek… - uśmiechnął się. - Aczkolwiek jestem wdzięczny, za twoje słowa, Amon. Nawet nie wiesz ile dla mnie teraz znaczą. Mam ochotę cię teraz, normalnie uścisnąć, hihi - zaśmiał się wesoło. |
| | | Lynn Cavendish Zegarmistrz
Liczba postów : 488 Join date : 10/02/2016
| Temat: Re: Pokój Amona Sro Lis 01, 2017 8:04 pm | |
| Malował aż do zmierzchu, nie przerywając okazji do rozmowy. Mrużył oczy w największym skupieniu, od czasu do czasu wstając i spoglądając na swoje dzieło z innej perspektywy. Był wymagającym artystą, o kolejnej przerwie więc nie było mowy. Ogłosił koniec dopiero gdy za oknem w jego pokoju było już zupełnie ciemno, a światło palonej lampy odcinało się żywym blaskiem, nieco zaburzając jego wizję. Poczekał aż Matt się przebierze, oczywiście dając mu zakaz spoglądania na płótno. Mieli skończyć dopiero przy kolejnym spotkaniu, Amon zwyczajnie nie chciał, aby przyjaciel widział efekty, będące wciąż w stanie dalekim od idealnego. Sam jednak nie mógł się powstrzymać od zerkania w stronę dzieła. Obraz, choć nieskończony, nabrał już typowego mu charakteru. Utrzymywany był w jasnych, pastelowych kolorach, nadających całości jeszcze bardziej sennego wrażenia. Brakowało mu wciąż wielu szczegółów, lecz na chwilę obecną nie sposób było stwierdzić, czy twórca w ogóle zamierza je zaznaczać. Brakowało wyraźnych konturów, a jednak całość nie zlewała się w jedną, bezpłciową formę. Wręcz przeciwnie, kobieta na obrazie pozostawała smukła i subtelna. Amon mógł być dumny ze swojego dzieła, a Matt poczuć się zwyczajnie piękny. *** Korytarz - Inkwizycja Amon dopadł swojego przyjaciela od samego rana, nim uczniowie zgromadzili się na korytarzach Akademii. Ujął ramiona rudzielca z iście podekscytowaną twarzą, telepiąc nim niczym szmacianą lalką. - Czy to prawda!? TO PRAWDA!? - pytał zajadle, nie wyjaśniając szczegółów. Był pewien, że wszyscy już słyszeli o rozejściu się Sam i Lynna. - To najpiękniejszy dzień mojego życia - jęknął, nawet nie czekając na odpowiedź, puszczając w końcu Matta. To był pierwszy dzień Amona, jako pełnoprawnego balsamisty. Nic jednak nie wskazywało na to, że chłopak dojrzał i porzucił swoje dziecinne plany utarcia nosa Lynnowi. A już na pewno nie szeroki uśmiech, goszczący wkrótce na jego ustach. - A teraz wybacz. Muszę iść pokopać leżącego - mrugnął do niego, klaszcząc w dłonie i odchodząc dziarskim krokiem, najwyraźniej przeszczęśliwy z takiego obrotu spraw. *** Błonia przed pokojami mieszkalnymi - Inkwizycja To był jego pierwszy od lat powrót do domu. Spoglądając na Amona, mogli stwierdzić, że z pewnością się udał. Spóźnił się o dwa dni, zawalając swoją pracę. Stanął przed nimi, potargany, w podartych ciuchach. Śmierdziało od niego na kilometr alkoholem. Lynn po skończonej pracy, miał już wracać do domu, lecz ostatecznie postanowił z Mattem zaprowadzić ich przyjaciela do dormitoriów. Zawołał na woźnicę, by na niego poczekał, chwytając wciąż pijanego chłopaka pod ramiona i prowadząc, oczywiście jednocześnie modląc się, by nikt ich nie zatrzymał. Próbował podjąć z nim dialog, dowiedzieć się, co robił przez święta, lecz Amon był już w swoim świecie, chwytając się zupełnie innych tematów. Bełkotał: - Koooocham cię, Księżniczko. - Słowa najwyraźniej skierowane były do rudzielca, który podpierał przyjaciela z drugiej strony. - Bądź moją żoną - podjął dalej, tym razem nieco śpiewnie, zataczając się i przyklejając do szyi Matta. Blondyn spoważniał na krótki moment, gdy już spostrzegł się, co wyprawia. Wtedy zwrócił się do Lynna, patrząc na niego spode łba. - Ciebie też kocham... Chociaż je... jesteś chujem i nie zasługujesz na... - przerwał, chwilowo gubiąc wątek. - Nie zasługujesz na... - ponowił próbę, lecz rozwiązanie nie przyszło mu łatwo, mimo że znajdowało się tak blisko. Tuż u jego boku. - Och, chyba będę rzygać...Jak powiedział, tak też uczynił. *** Pracownia - posiadłość Cavendishów Wykładała porcelanę z tacy, gdy doszło do tragedii. Brudna filiżanka. Zaschła smuga nie schodziła przez intensywne pocieranie. Lilly ignorowała rozmowę chłopców za nią, całą uwagę poświęcając tejże niedoskonałości. Nie mogła podać brudnej porcelany nikomu, nawet Amonowi. Jej poczynania zostały zauważone, lecz nikt z gości zgromadzonych w pracowni Lynna nie skomentował zachowania służki. Ostatnimi czasy nie wyglądała najlepiej. Zdawała się stracić swój temperament, sunąc się po kilometrowych korytarzach posiadłości jak duch. Zbyt często bywała zamyślona, nieobecna. Taki stan rzeczy wyraźnie nie przypadł do gustu Amonowi, gdy stracił już swą ulubioną rozrywkę w postaci dokuczania dziewczynie. Podczas gdy ona powoli, bardzo oszczędnymi ruchami ściągnęła z dłoni rękawiczki, odkładając je na bok, Amon postanowił przyjrzeć się zachowaniu Lilly, szukając jakiegokolwiek powodu do kontynuacji ich dziecinnej wojny. Obserwował dokładnie, jak usiłowała zdrapać zabrudzenie resztkami paznokci, jakie pozostały na jej palcach. Po dłuższej chwili udało się, filiżanka wyglądała znośnie. Już miała przejść do rozlewania herbaty, sięgając po rękawiczki, gdy spostrzegła się... że nie ma ich w miejscu, w którym je odłożyła. Odwróciła się gwałtownie, napotykając zaraz złośliwy uśmieszek Amona. Wszystko, co wydarzyło się później było niczym uderzenie pioruna, niespodziewane i głośne. Nigdy nie wpadła w podobny szał. Nie bacząc na jakiekolwiek reguły, natarła na niego, podnosząc głos: - Oddawaj! Mina mu zrzedła. Nie spodziewał się tak gwałtownej reakcji. Nie zamierzał jednak poddać się po dobroci, niezależnie od konsekwencji. Zza swoich pleców wyłonił skradzione rękawiczki, ukazując, że faktycznie jest w ich posiadaniu. Uniósł je wysoko ponad jej głowę, śmiejąc się dziewczynie w twarz, już wtedy wiedząc, że popełnił błąd. - To twoje? - zapytał głupio, szczerząc do niej zęby. Stanęła na palcach, wyciągając się po rękawiczki, szarpiąc się, gotowa skrzywdzić i zabić, byleby odzyskać swoją własność. Nie udało jej się. Za nic nie mogła ich dosięgnąć. Poczerwieniała na twarzy. Nim ktokolwiek zdążył zareagować, zaniosła się szlochem, garbiąc się niespodziewanie i poddając. Oddychała ciężko, spoglądając załzawionymi oczyma na szokowanego Amona. Widziała poruszenie za jego plecami, wiedząc już, że na scenę wkracza kolejna osoba. Była świadoma przedstawienia, jakie im urządziła. I w tej chwili miała to wszystko za nic. Sięgnęła po srebrną tacę, z której niedawno wykładała porcelanę. W ułamku sekundy wzięła potężny zamach i ze wszystkich sił, jakie zebrały się w jej chudych rękach, uderzyła Amona w głowę. Siłą rzeczy upuścił rękawiczki, nawet nie będąc w stanie się bronić. Nie słyszała już dobiegających ją słów, ledwie kontaktowała z światem zewnętrznym. Płacząc rzewnie, w pośpiechu oblekała swoje dłonie białym materiałem rękawiczek, jakby tylko to mogło ją uratować. Jakby wyłącznie na tym jej zależało. Zignorowała jęki chłopaka, odsuwając się nawet, gdy słaniał się, trzymając swoją głowę. Nigdy nie widzieli jej w takim stanie. Dopiero po pewnym czasie, jak przez mgłę doszedł do niej fakt, że w pomieszczeniu zawitała jeszcze jedna osoba, znajdując się tuż u jej boku. Ledwie widziała postać starego Alcestera przez zapuchnięte oczy. Serce Lil zamarło, gdy twardym, zupełnie bezuczuciowym głosem wypowiedział: - Lillianne, Amon. Pójdziecie za mną. *** Alcester był człowiekiem zagadką. Wszyscy się go bali, łącznie z ludźmi postawionymi wyżej. Nie była to bynajmniej zasługa jego chudej postury, siwych włosów, drewnianej laski u boku i faktu, że jego oczy niemal zupełnie odmawiały mu posłuszeństwa. Nie budził sympatii, bywał surowy i sztywny, jednak... posiadał pewien dar trafiania do wnętrza człowieka. Nikt nie wiedział, co wydarzyło się na kameralnym spotkaniu Amona, Lilly i Alcestera, jednak efekty mówiły same za siebie. Wrócili do normy. Niemalże. Srebrna, wygięta taca zniknęła gdzieś w odmętach posiadłości Cavendishów. Służka dziwnym cudem zachowała posadę, z wolna wracając do swojej bezczelnej szczerości. Nie wszystkim jednak to odpowiadało... *** Pracownia - Posiadłość Cavendishów Był wściekły. Głowa pękała mu na dwoje, projekt nie stał nawet w powijakach, Amon sprawiał wrażenie co najmniej niezainteresowanego tematem, a Lilly szczebiotała w najlepsze z Mattem. Herbata stygła. Od kiedy zaczął pracę, stał się kłębkiem nerwów. A oni... oni wszyscy, doprawdy, nie pomagali mu w przebrnięciu przez to bagno, od którego chciał znajdować się jak najdalej. Nie zdążył policzyć do dziesięciu. Ukrył twarz w dłoniach, usiłując ochłonąć, jednak na nic się to zdało. Zastukał zaraz palcami w leżące najbliżej niego opasłe tomiszcze, powstrzymując się od mordu. Na nic zdały mu się próby samouspokojenia. Zerwał się z na równe nogi, odtrącając hałaśliwie krzesło. - KURWA MAĆ - huknął, aż spojrzenia jego przyjaciół zgromadzonych w pracowni w końcu zostały przeniesione na niego. Świetnie. Zdobył ich uwagę, w końcu. - Moglibyście?! - warknął, czując jak w oczach ciemnieje mu z bólu w skroniach. Nie miał prawa rozkazywać Mattowi, więc całą swoją złość wylał na dziewczynę: - Wyjdź stąd, Lilly. Pozwoliłem ci się zwracać do moich gości? - syknął lodowato, patrząc na nią spode łba. Po raz pierwszy odważył się kwestionować rzecz zupełnie im naturalną. - Zabieraj swoje rzeczy i wyjdź stąd - powtórzył, popędzając ją jeszcze równie nieprzyjemnym tonem. Dziewczyna zaniemówiła, czerwieniejąc wyraźnie na twarzy. Nie spodziewała się tego. Oczywiście, Lynn miał rację, jednak nie zwykła do takiego traktowania. Nigdy wcześniej. Ukłoniła się z pełnym pogardy spojrzeniem. Och, tylko ona potrafiła wykonać gest uniżenia, odbierając drugiemu człowiekowi pewności siebie. Opuściła pomieszczenie, zadzierając nos i jakże - trzaskając drzwiami! W pracowni zapadła cisza, która nie przyniosła Lynnowi ulgi. Masował swoje obolałe skronie, gdy dopłynął do niego spokojny głos Amona: - Powinieneś ją przeprosić, Lynn. Podniósł wzrok i brwi, nie wierząc w to, co usłyszał. Napotkał łagodne, ciepłe oczy Amona. Cavendish aż zazgrzytał zębami. On nie żartował. Napięcie między nimi było wyczuwalne w powietrzu. - Słucham? - prychnął, lecz nie czekał, aż przyjaciel się powtórzy. - Mam płaszczyć się przed pierdoloną służbą? - Był tak wściekły, że nawet nie zauważył absurdu sytuacji. Amon obrońcą, Lynn oskarżycielem. Świat się kończył. Blondyn przeciągnął się leniwie, nim odpowiedział. Pochylił się w stronę rozmówcy, nie okazując nawet cienia zdenerwowania, pomimo agresywności Lynna. - To kobieta, po pierwsze. A ty traktujesz ją w zależności od tego, jak jest ci wygodniej... - wyjaśnił w skrócie, wyjawiając na głos prawdę, której młody Cavendish zawsze był świadomy. Słowa przyjaciela uderzyły go, lecz jego wyraz twarzy wciąż pozostawał zaciekły. Lilly była mu przyjaciółką. Powierniczką myśli. A mimo to, nigdy nie wahał się wykorzystać dzielącej ich różnicy w pozycjach, gdy kończyły mu się racjonalne argumenty. Przed oczyma zamajaczyła mu się postać matki, od wieków ucząca go szacunku do kobiet. Cholera, cała nauka poszła w las... Warknął pod nosem, chwilę kłócąc się we własnych myślach. Odwrócił się na pięcie, rzucając przyjaciołom przez ramię: - Idę się przejść. Wiedział już, gdzie ją znajdzie. *** Plac przed Inkwizycją Był w błędzie, jeśli sądził, że po ukończeniu Akademii im. Św. Rozalii katusze w postaci niekończących się treningów dobiegną końca. Wyciskał z siebie siódme poty, ledwie nadążając za Amonem, podczas porannego biegu przez błonia. Nie zwracał uwagi na nic poza pragnieniem niewyplucia płuc, dlatego dużo czasu zajęło mu zejście na ziemię, gdy do jego mózgu dotarły impulsy, informujące go, że wokół niego coś się dzieje. Biorąc przykład z przyjaciela, skręcił z trasy, z ulgą zwalniając tempo, usiłując opanować oddech. Zauważył, że biegnący na krok przed nim Amon komuś macha. Nie musiał długo się rozglądać, by dostrzec czuprynę rudzielca. Zamrugał, również się z nim witając, z biegu przechodząc w trucht, aż w końcu zatrzymując się na kilka kroków przed ich przyjacielem, wciąż adeptem Akademii. Oparł ręce na kolanach, pochylając się i niemal wystawiając język jak zdyszany pies. Próbował uspokoić oszalałe serce, nie będąc w stanie wykrztusić z siebie słowa. Z nieukrywanym zaskoczeniem spojrzał na lekko zmęczonego Amona. - Czy ja dobrze widziałem!? Czy ja dobrze widziałem!? - pytał rozemocjonowany, ręką machając za grupką odchodzących dziewczyn. - Gadałeś z nią? - zapytał, mając na myśli Rosanne. Był zaskoczony, że ich niewinny romans najwyraźniej kwitnął. Lynn reagował jak w zwolnionym tempie, ale nawet on potrafił zorientować się, jaki nietakt palnął Amon. Grupka dziewczyn bowiem nie oddaliła się na wystarczającą odległość, aby nie słyszeć pytań blondyna. Odwróciły się wszystkie, obdarzając Matta i chłopaków po treningu sceptycznym spojrzeniem. Na domiar złego wśród dziewcząt znajdowała się dobrze znana im Samantha. Od pamiętnych czasów skrzętnie ignorowała Amona, teraz jednak zaszczycając go spojrzeniem. Mało tego, jej lodowaty głos przeciął powietrze między nimi: - Podnieciłeś się już, Amon? - wycedziła przez zaciśnięte zęby, uśmiechając się złośliwie. - Mam nadzieję, że nie spuścisz się we własne spodnie, jak ostatnim razem - dodała, wzbudzając niemałe poruszenie wśród swoich koleżanek. Nim chłopcy zdążyli zareagować, Samantha przeniosła wzrok na Lynna, najwyraźniej nie zamierzając odpuszczać i mu. - A ty... Tak przy okazji... Z tego co mi wiadomo, tamta suka chorowała na świąd, radzę ci się przebadać - powiedziała, z nieukrywaną satysfakcją, na co młody Cavendish wytrzeszczył jedynie oczy w niezrozumieniu. Niemal już wyrzuciła z siebie wszystko, dysząc wściekle jakby sama przebiegła maraton. W końcu. Zerknęła na Matta, lecz ten zwyczajnie jeszcze jej nie zawinił. Wystarczyło jednak, że kolegował się z Amonem i Lynnem. To dało jej powód. W ułamku chwili przyciągnęła do siebie Rosanne, gwałtownie całując ją w usta. Miała w tym zjawiskową wprawę. Oderwała się od niej równie prędko, odstawiając niczym lalkę, nie zaszczycając spojrzeniem, a jedynie warcząc na stojących nieopodal chłopców. Prychnęła i odeszła samotnie w przeciwnym kierunku. Rosanne zaś stała zagubiona, szukając ratunku z każdej strony. Ten nie nadchodził, więc z braku lepszego pomysłu rozpłakała się, zaraz znajdując pocieszenie wśród swoich koleżanek. Ciszę pełną nadmiaru wrażeń przerwał Lynn wyraźnie zszokowanym tonem: - O co jej chodziło...?Nie potrafił opuścić brwi, wciąż stojąc jak wryty. - Też nie wiesz? - odpowiedział mu pytaniem Amon nienaturalnie wysokim głosem. - Ale teraz kocham ją tylko bardziej - oznajmił niespodziewanie, długo jeszcze wpatrując się w oddalające się plecy dziewczyny. // oh god, podołałam. zt x2 |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Pokój Amona | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|