IndeksSzukajRejestracjaZaloguj

Share
 

 Verge Village

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Veilore
Panna srebrna rączka
Veilore

Liczba postów : 229
Join date : 22/08/2015

Verge Village Empty
PisanieTemat: Verge Village   Verge Village EmptySro Sty 16, 2019 1:20 am



Verge to skromna wieś składająca się zaledwie z kilku położonych przy głównej drodze domostw oraz przynależących do nich sadów i pastwisk. Znajduje się na samym skraju obszaru, natomiast trasa, do której przylega, dalej prowadzi już tylko do Ponurego Boru i potem ciągnie się hen daleko do kolejnych miejscowości.
Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t161-veilore-silver-hand
Lisbeth De'nar
Mała piromanka
Lisbeth De'nar

Liczba postów : 58
Join date : 07/01/2016

Verge Village Empty
PisanieTemat: Re: Verge Village   Verge Village EmptyPią Sty 25, 2019 6:45 pm

Wreszcie przyszło im opuścić powóz i zamienić go na parę koni jakie młoda dziewczyna kupiła w ostatniej cywilizowanej stajni jaką mijały. Później natomiast nastała długa cisza przerywana jedynie szumem drzew kołyszących się pod przyjemnym dotykiem wiatru. Najprawdopodobniej obie milczały. Na pewno czyniła, to młoda dziewczyna nijak nieprzypominająca siebie z dawnych czasów.. Przecież gdy po raz pierwszy się spotkały ona była jedynie naiwną dziewczynką, a teraz? Stała się kobietą. Dziecięca naiwność ustąpiła skupieniu oraz opanowaniu. Niegdyś dziewczęce rysy twarzy z lekka zasłonięte zostały piętnem jakie wypaliło na niej życie oraz wydarzenia jakie miały miejsce jeszcze niedawno. Lizze już dawno zamieniła się w Lisbeth...
-Byłaś kiedyś za wielkim morzem?-Niby naiwne pytanie jednak gdzieś tam podszyte było tęsknotą oraz dziwną nutą bliżej nieokreślonego uczucia tlącego się gdzieś tam w jej środku. Młoda dama jednak przez całą wcześniejszą drogę pogrążona była w czymś na wzór letargu. Półsnu czy jak, to inaczej wyjaśnić. Jej myśli krążyły między jej własnymi wspomnieniami, koszmarem oraz przyszłością jaka zdawała się być bardziej realna niż kiedykolwiek. Jej ciało natomiast zdawało się być pogrążone w czymś co nazwać można gorączką. Jej skóra zdawała się być bledsza niż zazwyczaj, a spojrzenie z dawnej bystrości nie posiadało już nic. Każdy obserwator, a z każdym krokiem konia było ich więcej mógł stwierdzić iż młoda panienka wygląda niczym trup czy siewca śmierci... Była bowiem blada, a jej czarne włosy zdawały się tworzyć w koło niej coś na wzór dziwnej aury... Oczywiście chłopi nie mogli wiedzieć czemu akurat wygląda tak a nie inaczej. Według nich zapewne była chora jednak prawda była inna.
-Myślałaś kiedyś o domu?- Ponowne pytanie przerwało miarowy odgłos stawianych kroków przez konie oraz odgłosy codziennego życia na wsi.
Z każdym kolejnym krokiem ich oczom ukazywało się więcej zabudowań oraz dzieci. Kobiet i mężczyzn nie mogły widzieć przez wzgląd na fakt iż wszyscy byli pochłonięci swoimi zajęciami lecz nie dzieci. Te bowiem zwabione niecodziennym widokiem pozwoliły sobie na stworzenie korowodu. Był on osobliwy. Dzieci w różnym wieku podzieliły się na dwie grupy. Jedna, z nich zdawała się prowadzić ich przez środek wioski czy to do karczmy czy do domu wójta. Jednak ta druga grupa była bardziej upiorna... Ich ciche szepty mieszały się z dziwną piosenką śpiewaną niby, to przypadkowo jednak... Strzępki słów dochodziły do ich uszu napawając je dziwnym uczuciem. Nikt bowiem nie jest przygotowany na pieśń o wiedźmach, śmierci oraz śmierci zbierającej żniwo. Czasem dało się słyszeć coś o demonie znikąd czy innych dziwnych klechdach ludowych.
-Zaczęło się- Wyszeptała obracając się z trudem w siodle w stronę grupy dzieci jakie zamykały ten dziwny korowód. Wzrok jej zdawał się być co najwyżej dziwny czy raczej niepokojący. Coś na wzór bielma powoli zalewał jej lewe oko i posuwał się naprzód.
-Musimy znaleźć nocleg- Zsiadła z konia. Wzięła do ręki uzdę i... Chciała zrobić krok w przód jednak coś jej w tym przeszkodziło. Dziwny ból targnął jej wiotkim ciałem
Powrót do góry Go down
Veilore
Panna srebrna rączka
Veilore

Liczba postów : 229
Join date : 22/08/2015

Verge Village Empty
PisanieTemat: Re: Verge Village   Verge Village EmptyCzw Kwi 04, 2019 2:31 am

Jeszcze przez dłuższy czas mogłyby obserwować pospiesznie toczący się po drodze wóz, z którego przyszło im w końcu wysiąść, lecz Veilore nie poświęciła mu ani krzty więcej uwagi, a i wyglądało na to, że jej towarzyszka też woli skupić się na tym, co czekało je już w najbliższej przyszłości. Czas. Liczył się czas.
Dlatego też Veilore od razu ruszyła, nie patrząc się za siebie, a zmierzając ku najbliższemu znanemu jej biznesowi, gdzie mogły liczyć na transport lub wierzchowca. Jednocześnie żywiła cichą nadzieję, że wiedźma posiada na ten cel stosowne środki... i że nie dojdzie do jakiejś „niezręczności”, gdyby kwestia ta przedstawiała się inaczej. W ciągu tych kilkunastu kroków, które wykonały od miejsca przesiadki na własne nogi, najemniczka przyglądała się Lisbeth i zastanawiała się nad sposobami dogadania się z właścicielem stajni w razie ewentualnego problemu z gotówką. Jej zdaniem, po tym czego sama doświadczyła, płomienna czarownica miała dosyć niekonwencjonalne sposoby na rozwiązywanie kłopotliwych sytuacji. Lepiej, żeby nikt kolejny nie ucierpiał. Nie mogła na to pozwolić, żeby jej towarzyszka niepotrzebnie kogoś skrzywdziła po drodze; nieważne czy z premedytacją, czy nieumyślnie.
Na szczęście obyło się bez afery i wkrótce siedziały już na grzbietach wierzchowców, które niosły je w dalszą podróż spokojnie ubijając kolejne odcinki drogi swoimi kopytami. Tempo może nie było najszybsze, może w obliczu przesypującego się przez palce czasu bardzo nieznośne, ale przecież głupio zamęczyć dopiero co kupione konie, żeby tylko pokonać szybciej jakiś odcinek, a potem co? Na piechotę? Gdyby zmusiły zwierzęta do galopu na złamanie karku, potem i tak utraciłyby nadrobiony czas. Poza tym konie w dobrym stanie zawsze dało się później odsprzedać i odzyskać część pieniędzy.
– Hm? – Blondynka uniosła lekko brew, zdziwiona nagłym pytaniem. Lisbeth dotąd milczała, a Veilore zdążyła się, początkowo podchodząc do tego z niechęcią, przyzwyczaić się do owej ciszy. Pogrążała się we własnych rozmyślaniach, zastanawiała się, co dalej z nimi będzie. Z nią. Jeszcze nie czuła, żeby w jakikolwiek sposób trucizna na nią działała. I zaprawdę musiała to być jakaś dziwna substancja, skoro potrzebowała tyle czasu, by zacząć negatywnie wpływać na organizm. A może jej całość wydaliła z siebie w dosyć nieeleganckim akcie wymiotowania przez okno? Chyba powinna wypytać swoją towarzyszkę o truciznę, żeby wiedzieć czego się spodziewać.
– Jeśli masz na myśli ocean, to nie. Podróżowałam tylko po Europie – odpowiedziała, gdy wreszcie dotarło do niej znaczenie zadanego pytania. Dlaczego ona o to pytała? „Zaraz...” – pomyślała Vei. Czy wiedźma chciała przez to powiedzieć, że czeka je podróż statkiem? Kobieta zmarszczyła lekko brwi, zastanawiając się czy rzeczywiście dziewczyna miała w planach zaciągnąć ją w tak dalekie obszary świata. Zaraz jednak usłyszała kolejne pytanie... którego chyba wolałaby nie usłyszeć i nie zdążyła wyrazić swoich przypuszczeń. Ale no tak... przecież zdradziła młodej czarownicy, że nie pochodzi stąd.
– Czasem. Zdarza mi się, jednak sama nie wiem, czy chcę, aby te wspomnienia do mnie wracały. Czułam się tam bardzo samotna. Samotna i niezrozumiana – odrzekła z uśmiechem zawierającym wyraźną nutę smutku. Czy mimo że już dawno opuściła dom, cokolwiek się zmieniło? Może nie do końca tak, jak o tym marzyła... ale na pewno było lepiej.
– A ty? Jak z tobą? Też przecież podróżujesz. Pochodzisz z Wishtown? – zmieniła temat.
Nie chciała tracić z oczu Lisbeth, w razie gdyby wpadła na jakiś dziwny pomysł. Dlatego rzadko kiedy odwracała od niej wzrok w czasie jazdy, choć od czasu do kierowała swe spojrzenie ku elementom krajobrazu. Tak też najemniczka uczyniła i w tej chwili. Emocje związane z wspomnieniami oddała widokom w oddali.
– Mogłabyś mi coś powiedzieć o tej truciźnie? – zapytała w końcu, gdy zebrała się w sobie. – Jak ona działa?
Do niej również docierały śpiewy bawiących się dzieciaków, lecz nie przejmowała się nimi zbytnio. Czasy były ciekawe, to i dziecięce piosenki osobliwe. Szczególnie w okolicach najbliższych Wishtown i znajdującej się w niej siedzibie Inkwizycji. Z pewnością niegdyś różne przyśpiewki były propagowane, żeby wyprzeć z ludzi jakąkolwiek sympatię do rzeczy nadprzyrodzonych. Miały one przerażać i niewinnie uczyć niechęci do wiedźm, z którymi walczyła organizacja.
– Zaczęło się? To się dzieje od dawna. Propaganda, ot co – powiedziała, sądząc, że Lisbeth czuje się niezbyt komfortowo, słuchając piosenek sugerujących niezbyt miły los, który miał spotkać czarownice. Jak dla Veilore, jeśli ogarnąć spojrzeniem wszystkie dzieci w okolicy, już na pierwszy rzut oka było się w stanie rozpoznać, które z nich z wielką chęcią pójdą w przyszłości wstąpić w szeregi Inkwizycji i które z nich będą najbardziej oddane sprawie.
Dopiero po chwili zerknęła w stronę swojej towarzyszki. Natychmiast zerwała się z siodła i zeskoczyła sprawnie na ziemię. Młoda czarownica przez chwilę wyglądała, jakby ogarnęła ją jakaś niemoc. Trzymając konia za uzdę, podbiegła do Lis i przytrzymała ją za ramię.
– Hej, wszystko w porządku? – zapytała. – Jesteś zmęczona?
Prawdę mówiąc Veilore była dosyć zaniepokojona wręcz upiornym stanem towarzyszki. Czy to były oznaki upływu cennego czasu? Najemniczka nie roztrząsała tego zbyt długo. Nie teraz. Choć spodziewała się problemów ze snem.
– Zaczekaj chwilę – powiedziała, wręczając jej, a raczej wciskając do ręki wodze. Pognała następnie ku jednemu z dzieci i zapytała, czy może wie, kto mógłby przygarnąć dwie zmęczone podróżniczki takie, jak one. Ciekawski chłopaczek wychylił się lekko zza najemniczki, która przesłaniała mu widok na drogę, gdzie stała Lisbeth i dwa konie. Najwyraźniej chciał się przyjrzeć drugiej przyjezdnej.
Ben, bo tak się przedstawił, podrapał się po rozczochranej głowie i powiedział w końcu:
– Chyba u wujaszka, by się może co znalazło w stodole.
– Wspaniale! Odwdzięczymy się na pewno.
Tymczasem śpiewające dzieci zdążyły zawrócić. Korowód miast się oddalać, przybliżał się. Wioskowe pociechy kierowały się w stronę zabudowań, a więc również i Lisbeth. Po drodze odtańczyły wokół niej okrążenie, jako że stała im na drodze. Rzucały w przestrzeń pytania do obcej, zadając je w swój dziecinnie, niewinny sposób, chcąc dowiedzieć się, czy obcy może jest czarownicą albo jedną z tych istot, o których opowiadały im piosenki.
Wtedy Veilore postanowiła wrócić, żeby odegnać dzieciarnię męczącą jej poszkodowaną towarzyszkę. Za nią podreptał Ben, który chciał osobiście je poprowadzić w nadziei, że coś mu za to wpadnie do kieszeni.


Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t161-veilore-silver-hand
Lisbeth De'nar
Mała piromanka
Lisbeth De'nar

Liczba postów : 58
Join date : 07/01/2016

Verge Village Empty
PisanieTemat: Re: Verge Village   Verge Village EmptyPią Kwi 05, 2019 6:35 pm

Wiele działo się w chwili gdy ciałem Lizze targał ból jednak nie chodzi tutaj o rzeczy jakie miały miejsce w realnym życiu lecz o jej odczucia. Młoda czarownica w jednej sekundzie widziała wiele zła, bólu oraz dziwnych obrazów niezrozumiałych dla niej samej. Widziała czerwoną bindugę po jakiej spławiano ciała. Do jej nozdrzy dochodziły zapachy rozkładu, spalenizny oraz czegoś jeszcze. Zioła? Nagle nastała cisza. Bezkresna oraz przerażająca cisza, a tuż po niej dziewczę poczuło przyjemne ciepło jakie rozlało się po jej ciele.
Co działo się wtedy w świecie żywych? Dzieci. Pamiętała je zbyt dobrze. Ich piosenka oraz uczucie opóźnionego czasu. Słowa jej towarzyszki. Pytania, rozmowa na trywialne tematy...czy jej odpowiedziała? Nie, nie wiedziała. Jedynym co było pewne to ból jaki na nowo przeszył jej ciało oraz czyjaś obecność. Wyczuwała ją dobrze lecz dopiero w chwili gdy uniosła powieki mogła stwierdzić iż stoi nad nią dziecko. Chłopiec. Przyglądał się jej czarnym niczym bezgwiezdna noc spojrzeniem, a w jego twarzy nie dało się niczego ujrzeć. Był dziwny.
-Umrzesz zanim dotrzesz do celu-
Usłyszała wewnątrz swej głowy znajomy zimny charkotliwy głos. Przekaźnik... Chłopiec najwyraźniej miał posłużyć do przekazania tej jednej wiadomości ponieważ po krótkiej chwili jego wzrok powrócił do naturalnego koloru, a sam chłopiec przykucnął przy Lizze.
-Żyje pani?- Spytał jednocześnie dźgając ją palcem po policzku i dzięki bogom iż nie miał przy sobie patyka ponieważ mogło się to skończyć zupełnie inaczej niż tylko okrzyczeniem go oraz późniejszym zadaniem pytania gdzie jest. Ten sam młody terrorysta poinformował ją dumnie o swoim pochodzeniu. Chłopak jak można było się domyśleć był synem wieśniaka. Nazywał się Ben oraz z dumą w głosie oświadczył o swojej gościnie, a raczej gościnie u swego ojca. Tu oczywiście można było zadać sobie pytanie czemu dziewczyna leży w słomie, a nie na łóżku jednak odpowiedź była oczywista. Ci ludzie byli biedni, a ugoszczenie kolejnych dwóch osób w jednej izbie gdzie zapewne mieszkała ich gromada... Cóż po co tworzyć problemy komuś kto jest naprawdę dobroduszny skoro przyjął pod swój dach dwójkę wędrowców nijak nie wyglądających zbyt przyjemnie. Owszem były to dwie kobiety jednak mimo wszystko pod bronią oraz w dziwnych strojach, a zwłaszcza Vei.
-Vei!-Młoda czarownica wręcz wychrypiała imię swej towarzyszki na co chłopak najwyraźniej albo sie wystraszył albo przypomniał o czymś ważnym ponieważ szybciej opuścił jej tymczasowe schronienie niż sie tu pojawił lecz niedługo było dane jej zastanawiać się czemu uciekł. Przecież do jej uszu dobiegł stłumiony odgłos czego w stylu "obudziła się". Krzyk najwyraźniej przeznaczony był dla ludzi jak do tej pory przebywających na zewnątrz. Tak przynajmniej przeszło jej przez myśl gdy starała się podnieść do pozycji siedzącej co raczej okazało się być dość bolesnym wyczynem lecz możliwym.
Szczekanie psa.
Kroki.
Odgłos mocniej otwieranych wrót czy tam drzwi.
Wyczuwała, to wszystko zbyt dobrze. Przerażało ją to tak samo jak przyjemnie uczucie sunących kropel po jej ciele. Był, to pot czy raczej krew? Na twarzy dziewczyny zagościł delikatny grymas ponieważ uzmysłowiła sobie właśnie że nie potrafi określić własnych odczuć lecz mimo wszystko potrafi wyczuć wszystko, to co dzieje się w koło niej, a działo się naprawdę wiele.
Gdzieś w oddali gospodarze pędzili swe bydło na łąki gdzie tuż obok ktoś inny uprawiał rolę... Dalej jakaś matka beształa swe dziecko wymierzając przy tym profilaktyczną karę w akompaniamencie krzyków dochodzących z innej chałupy. Zapewne należały one do jakiejś staruszki oddającej swe ostatnie tchnienie bogom. Jednak co działo się tu i teraz? Co działo się z jej ciałem skoro nadal odczuwała przeogromne zmęczenie jakie towarzyszyło jej wiele miesięcy temu gdy przebywała w pustynnej szkole. Czy na pewno kiedyś była na pustyni? Młoda kobieta nijak nie mogła uporządkować swoich wspomnień. Gdzie była? Ile czasu minęło? Czemu jej własne ręce wyglądają tak obco? I gdzie do wszelakich chochlików miała coś do picia?! Wszystkie kotłujące się pytania były niczym przy suchości jaka nagle zagościła w jej ustach dzięki czemu w tej jednej chwili myślała jedynie o zaspokojeniu pragnienia aż do chwili gdy na nowo usłyszała szczęk zawiasów. Ktoś tu szedł. Tak przynajmniej wydawało się jej w chwili gdy spojrzała w stronę z jakiego doszedł ją dźwięk. Cóż zauważyła? Jedna albo dwie postaci. Były rozmazane niczym za mgłą bądź tak jakby ktoś uderzył ją obuchem w głowę. Jedynak nie to było najgorsze w owej chwili. Najgorszym był fakt iż nagle poczuła znajome uczucie jakie towarzyszyło jej zawsze gdy podpalała coś bądź kogoś, a tuż po nim nadszedł swąd spalenizny... Coś się paliło...
Powrót do góry Go down
Veilore
Panna srebrna rączka
Veilore

Liczba postów : 229
Join date : 22/08/2015

Verge Village Empty
PisanieTemat: Re: Verge Village   Verge Village EmptySro Sie 28, 2019 1:25 am

Gdy blondynka (razem z chłopaczkiem) powróciła do koni oraz towarzyszki, wokół której chwilę zabawiły śpiewające dzieciaki, ponagliła je, żeby poszły już dalej, bo dziewczyna z końmi bardzo źle się czuje przez podróż. Naraz okazało się, że naprawdę nie jest zbyt dobrze i to bardziej konie pilnowały Lisbeth niż Lisbeth wierzchowce. Czarownica – jakby to najtrafniej określić – wręcz przelewała się przez ręce, więc niepodobna kazać jej iść dalej, kiedy ledwo stała o własnych siłach, zapadłszy w jakiś rodzaj omdlenia lub otępienia, przez które Veilore nie zdołała nawiązać z nią kontaktu pomimo wielu prób.
– Hej, Ben, potrafisz poprowadzić konia? – zapytała chłopca, a ten wyprężył się dziarsko.
– Ja żem bym nie potrafił? – rzucił jej młody towarzysz, wskazując na siebie samego palcem. – Tato nie pozwala mi jeszcze jeździć, ale na świeżą trawkę to zawsze ja naszą dzielną szkapę prowadzę!
Vei, powiedzmy, postanowiła mu uwierzyć i podała mu uzdę jednego z koni, po czym na drugim umieściła prawie pozbawioną woli wiedźmę w siodle i zajęła miejsce zaraz za nią, żeby dopilnować, aby ta nie spadła w czasie pokonywania odcinka do gospodarstwa, które zamieszkiwał chłopiec. Na szczęście droga okazała się niezbyt długa i wkrótce mogła już ułożyć Lisbeth w sianie.
No może nie tak od razu czarownica przestała doświadczać bujania konia, bo gdy dotarli pod domostwo, malec pobiegł po swojego wuja, by przedstawić mu, co się stało. Do niego należało gospodarstwo, więc tylko on mógł zadecydować, czy pozwolić obcym u siebie przenocować. Badawczo przyglądał się podróżniczkom, z wyraźną wątpliwością w oczach. Kobiety same? Uzbrojone? Rozbójniczki jakie, czy złodziejki? Albo jeszcze gorzej, wiedźmy! Ki wie – tak sobie rozmyślał.
– Chora? – zapytał gospodarz, zerkając na chwilę na nieprzytomną dziewczynę w siodle.
Veilore oczywiście nie zamierzała mu zdradzać całego dotychczasowego przebiegu wydarzeń, ale milczeć też nie, nie chciała bowiem tracić możliwości odpoczynku pod jakimś dachem.
– Nie, nie wiem... Jest chyba tylko zmęczona dłużącą się podróżą – odpowiedziała, aby po chwili dodać: – Nie planujemy długo tu zabawić, chcemy tylko zregenerować siły. Będę wdzięczna za gościnę i jeśli będę mogła, chętnie pomogę w jakichś pracach – zaoferowała, by uśpić wątpliwości mężczyzny.
– No dobrze... Ale mogę zaproponować wam tylko kopę siana. Nie mam wystarczająco miejsca, odkąd przyjąłem pod dach dzieciaki mojego brata – wyjaśnił, choć prawdopodobnie bardziej obawiał się kradzieży lub choroby niż krótkotrwałej ciasnoty.
Mężczyzna zaprowadził je i tak oto w ten sposób Lisbeth znalazła się w sianie – sama, gdyż Veilore postanowiła trochę popomagać, do czego się przecież zobowiązała. O ponownym zajrzeniu do stodoły najemniczka pomyślała dopiero wtedy, gdy Ben, ten dzieciak, który ją tutaj przyprowadził, wybiegł ze stodoły podekscytowany.
– Obudziła się! – usłyszała parokrotnie. Vei uniosła lekko brew, podnosząc się i szukając wzrokiem źródła wołania, aż dostrzegła Bena. Nie prosiła chłopca o czuwanie nad towarzyszką, ale widocznie takie znalazł sobie zajęcie i niczego ciekawszego nie przyszło mu do głowy.
Ruszyła w kierunku drewnianego budynku gospodarczego, wypełnionego sianem i narzędziami różnej maści. Chłopiec stał jeszcze obok, kiedy zbliżała się do wejścia.
– Mówiła coś, gdy się obudziła? – zapytała, żywiąc nadzieję, że Lisbeth nie zaczęła półprzytomnie bredzić o wiedźmach, truciznach czy innych niezwykłościach.
– Nie, tylko cię wołała – odpowiedział Ben.
– Możesz iść, dam radę się nią zaopiekować.
Najemniczka uśmiechnęła się, zwalniając chłopaczka z obowiązku, jaki sam sobie nałożył z nudów. Vei weszła do środka, a jej rozmówca chwilę postał, po czym się oddalił.
– W końcu się obudziłaś... – chciała zapytać, jak czarownica się czuje, ale zamiast tego wydała z siebie okrzyk: – Cholera jasna!
Kobieta dobiegła do leżącej towarzyszki i butem zaczęła udeptywać skrawek tkaniny odzienia Lisbeth oraz kilku źdźbeł słomy, która zaczęła się lekko dymić.
– Odbiło ci!? – zapytała już ciszej, trochę z wyrzutem. – Panuj nad sobą! Bo będziemy musiały opuścić to miejsce szybciej niż trzeba, o ile nie spaliłabyś się razem ze stodołą.
Najemniczka westchnęła ciężko.
– Potrzebujesz czegoś? – zapytała, zakończywszy swoją porcję uwag. Przysiadła na słomie obok i wpatrzyła się w płomienną czarownicę. Wtedy ujrzała, że chyba nie to jedyne miejsce w pobliżu Lisbeth się paliło.
Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t161-veilore-silver-hand
Sponsored content




Verge Village Empty
PisanieTemat: Re: Verge Village   Verge Village Empty

Powrót do góry Go down
 
Verge Village
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Wishtown :: Obrzeża Miasta :: Pastwiska-
Skocz do: