|
|
| Autor | Wiadomość |
---|
Frans Anker Skandynaw
Liczba postów : 99 Join date : 18/12/2016
| Temat: Rejestr Nie Kwi 29, 2018 12:10 am | |
| "Rejestr" jest zbiorem notatek, przemyśleń czy opisów, rozkazów sporządzanych przez Fransa Ankera lub narratora, które mają na celu przybliżenie przeszłości i teraźniejszości wyżej wymienionego norwega. |
| | | Frans Anker Skandynaw
Liczba postów : 99 Join date : 18/12/2016
| Temat: Re: Rejestr Nie Kwi 29, 2018 1:00 am | |
| List ten był oświadczeniem od Oskara I - Króla Szwecji i Norwegii do wyższych oficerów (także Fransa) “Czarnego Batalionu” - Jednostki zajmującej się wewnętrzną i zewnętrzną ochroną królestwa oraz działaniom mające na celu zniwelowanie prezencji czarownic w Skandynawii. Jednostka została rozwiązana w 1846 roku na skutek wewnętrznego skandalu. “Ogłaszam wobec to co następuje dnia siedemnastego września roku tysiąc osiemset czterdziestego piątego z woli największego generała i głównego zwierzchnika Armii Królewskiej, Opiekuna narodu Szwedzkiego i Norweskiego, króla Oskara Pierwszego z domu Bernadotte: Wszelkie działania militarne Czarnego Batalionu zostaną wstrzymane na czas nie określony, z racji schańbienia reputacji królestwa Szwecji i Norwegii oraz wielmożnego Króla Oskara I poprzez wielokrotne przekroczenie granicy Królestwa Danii oraz Imperium Rosyjskiego będącego czynami nielegalnymi. Za winnych uznaje się Generałów: Holm, Bergman i Lind, którzy prywatnymi pobudkami krzywdząco wpłynęli na relacje między królewskie. Następującym jest zatrzymanie wyżej wymienionych i osądzenie przed narodami Szwecji i Norwegii. Wyżej wymienieni zostali zdegradowani oraz wydaleni ze służby, zaś tymczasowe dowództwo nad czarnym batalionem przejmie Major Håkansson na czas nieokreślony. List ten przeznaczony jest tylko dla wyższych oficerów Czarnego Batalionu i zabronione jest rozpowszechniane go pod karą więzienia.
Wola Króla Została Wykonana
Pod oświadczeniem znajduje się niewielka notka skierowana do nieznanej osoby, napisana przez Fransa. Ciekawym może być to że jest ona napisana po Niemiecku a nie po Szwedzku.
“Oboje możemy uznać że operacja zakończyła się na sukcesem. Wszystko zostało odebrane jako walka o wpływy i raczej nikt nie będzie podejrzewał celowego działania. Idealny moment by przejść na emeryturę, nieprawdaż?” |
| | | Frans Anker Skandynaw
Liczba postów : 99 Join date : 18/12/2016
| Temat: Re: Rejestr Pon Kwi 30, 2018 3:52 pm | |
| Czym był Czarny Batalion? Kunglig Svart Bataljon (Królewski Czarny Batalion) był stworzonym w 1810 roku ugrupowaniem, które w zamyśle miało zajmować się sprawami wewnętrznymi kraju, do których zaliczało się tłumienie buntów, wyłapywanie bandytów i innych takich. Ugrupowanie te nie cieszyło się zbytnią popularnością kadry oficerskiej z powodu dość sporego natężenia pracy terenowej oraz dość słabych perspektyw na przyszłość. Swoją pierwszą i ostatnio zmianę wraz z pojawieniem się wiedźm. W przeciwieństwie do Wielkiej Brytanii obecny król Szwecji uznał, że po co pozwalać nie-lokalnej organizacji babrać się w sprawach wewnętrznych kraju i dekretem zamienił Czarny Batalion w jednostkę zajmujący się wyłapywaniem i skazywaniem wiedźm oraz innymi wysokoszczeblowymi sprawami wewnętrznymi, sprawiając, że pracy było dwa razy więcej, ale też służba w jednostce była bardzo opłacalna. Zmieniła się też struktura wojskowa gdzie teraz władze nad batalionem posiadało trzech generałów, którzy bezpośrednio stali nad królem.
To, co odróżniało jednostkę od bycia kopią Inkwizycji były metody, które opierały się na porywaniu celów i nieoficjalnych egzekucjach w lasach czy eliminacji z odległości w bardziej publicznych miejscach co sprawiło, że czarny batalion zaczął być przestrzegany jako bardziej pluton egzekucyjny aniżeli pełnoprawną jednostką wojskową. Co doprowadziło do upadku Czarnego Batalionu? Z racji dość swobodnej możliwości działania w jednostce zaczęły się pojawiać bardziej...”ambitne” osobistości, które z racji bycia kadrą oficerską używały podległych im oddziałów do wykonywania swoich własnych celów w ramach “Skandynawskiej wojny przeciw wiedźmom”. Niektóre zostały udowodnione i niektóre nie, ale z ciekawszych można by wymienić wydawanie pojmanych wiedźm części Inkwizycji działającej na terenie Szwecji i Norwegii, sprzedaż organów, eliminacja przeciwników politycznych czy jak w moim własnym przypadku utworzenie Grey Heaven, które przez kilka lat ubierała mundury jednostki, jeśli zachodziła taka potrzeba. Bezpośrednim powodem był wewnętrzny podział na dwa obozy. Pierwszy i największy skłaniał się na większą współpracę z Inkwizycją i szybszą eksterminacją wiedźm i osób posiadających jakiekolwiek zdolności magiczne a druga zakładała wydobywanie informacji, czy też używanie wiedźm na swoją korzyść w zamian za pozwolenie im żyć. Strona ta miała jednak niewielkie poparcie z dość prozaicznego nieposiadania wsparcia ani jednego z generałów, którzy uważali, że współpraca z organizacją, z którą mieli konkurować, przyniesie więcej korzyści bezpieczeństwu wewnętrznymi Szwecji i Norwegii. Jednakże około rok po podziale król zdecydował się na aresztowanie trójki generałów i kilka miesięcy później rozwiązania jednostki wskutek presji ze strony głównie Królestwa Prus. Na około tysiąc osób działających w Batalionie, około siedmiuset zostało aresztowanych i osądzanych lub zdegradowych, dwustu dwudziestu zostało przetransferowanych do innych jednostek, zaś ostatnia osiemdziesiątka została zwolniona ze służby z wszystkimi honorami. Wśród tej osiemdziesiątki znajdowała się piątka oficerów, którzy oprócz zwolnienia ze służby ze wszystkimi honorami, zostali odznaczeni przez samego króla za “Bezprecedensową służbę Państwu” oraz “Działania mające na celu poprawę stosunków z państwami graniczącymi”. Istnieje też plotka, że jeden z oficerów wraz z pomocą płynącą z Królestwa Prus pomógł w likwidacji batalionu, ale nigdy nie znaleziono dowodów na to by to była prawda. A tobie, drogi czytelniku zostawiam domysły kto co i jak. I to co się stało było dobre, czy złe. |
| | | Frans Anker Skandynaw
Liczba postów : 99 Join date : 18/12/2016
| Temat: Re: Rejestr Czw Maj 03, 2018 2:16 am | |
| Pojedynek.
Niezbyt dobrze wspominam swoje lata w szkole dla arystokracji, i też z tego powodu ten temat dla mnie praktycznie nie istnieje, bo też czemu przejmować się tak trywialną rzeczą? Ot, od piętnastego do siedemnastego roku życia uczęszczałem do “elitarnej” szkoły. I szkoła owszem była elitarna, ale nastolatkowie w niej reprezentowali najgorszy rodzaj średniej, zepsutej do cna arystokracji, których wspólny iloraz inteligencji był niższy od ilorazu obrazu Mikołaja Kopernika znajdującego się w klasie astronomii. I gdy w szkole pojawił się przedstawiciel wysokiej arystokracji (czyli ja) to moi “koledzy” upewnili się by wyśmiewać moje praktyczne umiejętności. Ale czego oczekiwać po grupie, w której znajdowała się osoba, która nie potrafiła zamknąć kurwa drzwi za pomocą klucza. Ale to nie o tym.
Na dziesięciolecie ukończenia szkoły przez naszą klasę, szkołą zorganizowała bal dla absolwentów, na który miałem nieprzyjemność uczestniczyć z moją wtedy partnerką - Córką konsula Królestwa Hiszpanii w Królestwie Szwecji. Około północy mężczyzna noszą nazwisko “Erkson” popełnił błąd obrażenia mojej partnerki, a potem wyzwania mnie na honorowy pojedynek na kurwa szpady, bo nie podobało mu się, że łaskawie kazałem mu się odpierdolić od Reiny. Oczywiście się zgodziłem, ale mimo posiadania umiejętności szermierskich uznałem, że nie warto się męczyć i po prostu rozbiłem mu butelkę o głowę, przed głównym wejściem do szkoły, a następnie zepchnąłem go ze schodów. Nie było to co prawda Honorowe, ale wtedy miałem to po prostu w dupie. A jako że reprezentowałem wyższą warstwę społeczną niż on i mimo wszystko byłem od niego bogatszy, to musiał to wszystko przyjąć na swój pijacki ryj. No i też takie zdecydowane zachowane kręciło moją partnerkę (Może dlatego się rozeszliśmy?) więc po ulotnieniu się z miejsca “wypadku” i powrotu do posiadłości zajęliśmy się...ciekawszymi rzeczami.
I patrząc na tę sytuację teraz dość łatwo można dostrzec to, że powinienem być spokojniejszy. Niestety nie we wszystkich momentach osoba może zachować spokój a ów facet był częścią, która mnie złamała tego dnia. Były to też czasy, gdy za wszelką cenę chciałem się pokazać jako poważny wojskowy, który może nimi pomiatać, jak chce. Ciekawe jak niespełna dziesięć lat potrafią zmienić człowieka, prawda? |
| | | Frans Anker Skandynaw
Liczba postów : 99 Join date : 18/12/2016
| Temat: Re: Rejestr Czw Maj 03, 2018 2:28 am | |
| List do Louise - 20.03.1850 Bliźniaki napomknęły mi, że w czasie mojej obecnej wizyty w Berlinie zdecydował się na stworzenie teczki i profilu Catherine. Jak sama się domyślasz, jest ona dla mnie ważna, tak samo zresztą, jak sytuacja, w której ona i ja się znaleźliśmy w grudniu tamtego roku. Jeśli więc naprawdę musisz ją “zaksięgować” to nie używaj jej imienia, tylko nadaj jej kryptonim. Myślę, że “Kruk” będzie do niej pasowało, nieprawdaż? I jest teraz krukiem pod ochroną.
PS: Dostałem zaproszenie na bal organizowany w przyszłym tygodniu w Wishtown i jesteś moją osobą towarzyszącą. Będzie na nim także Christine, więc będziesz miała okazje ją poznać. |
| | | Frans Anker Skandynaw
Liczba postów : 99 Join date : 18/12/2016
| Temat: Re: Rejestr Pią Maj 04, 2018 4:18 am | |
| Ktoś mógłby uznać kartkowanie prowadzonego przez siebie rejestru za zwyczajnie głupie, ale Frans tak nie uważał. Leżąca przed nim książka liczyła sobie ponad pięćset stron, a on w ciągu lat zdążył wypełnić około trzystu czy to przelewając w niej ważne dla niego informacje, czy zwykłe ciekawostki i spostrzeżenia na temat świata i ludzi go otaczających. Momentami ta księga była jedynym obiektem, w którym mógł wylać swoje żale czy opinie, a nawet kreatywność, zamieszczając w niej swoje pomysły czy krótkie historie, które wymyślił na przestrzeni lat. Wszystko to było spowodowane brakiem osoby, z którą mógł rozmawiać o wszystkim. Co prawda lata temu w jego życiu pojawiły się Louise, ale też nie chciał obarczać ją swoimi problemami, gdyż dziewczyna miała ich aż nadto do okresu, w którym wróciła do pełnej sprawności. Jedną z rzeczy, które go męczyły była Shannon. Nie wiedział za bardzo co miał z tym faktem zrobić, szczególnie że coraz mniej zaczął wierzyć w jej zapewnienie, a zaczynał się martwić. W głębi duszy wiedział, że nie zostawiłaby by go nawet bez pożegnania, a nie słyszał od niej nic od dłuższego czasu. Przez te miesiące wzmagał się z wysłaniem patrolu, czy nawet udaniem się do jej domu w osobie, ale jego serce i jego umysł powoli dochodziły do zgody, że musiał coś z tym faktem zrobić. Tylko co? Jego opuszki palców powędrowały na okładkę księgi, która pod coraz większym naporem przesunęła się w “wyższą” część biurka dając mężczyźnie miejsce na położenie na nim dłoni wraz z łokciami, a i po chwili także głowy gdzie jego czoło zaczęło spoczywać właśnie na jego rękach. Istniały trzy możliwości. Trzy. I żadnej innej. Pierwsza możliwość zakłada, że Inkwizycja w końcu dotarła do ciemnowłosej i ją schwytała, po czym "przeniosła się" do lochów, gdzie musiała się znajdować. W tym przypadku istniała szansa, że mógłby ją odbić po rozmowie z Christine...a także sporym datku w stronę firmy. Oczywiste było to, że sobie nie radzili, a akcje leciały w dół, ale nie miał siły ani ludzi, by rozważyć groźby czy rozwiązania siłowe. Organizacja światowa przeciwko Organizacji międzynarodowej. Druga opcja mogła wydawać się lepsza, ale w jego oczach była najtrudniejszą. Był pewny, że wiedźmy przynajmniej na wyspach posiadają jakąś bardziej scentralizowanej formę przewodnictwa. Nie podlegały pod nią wszystkie, ale na pewno istniała i na pewno znajdowała się w okolicach Wishtown. Frans westchnął po cichu i przymknął oczy, by móc się bardziej skupić...i wyobrazić całą sytuację. Z opcji Demokratycznej, Monarchistycznej i Parlamentarnej, te dwie ostatnie miały najwięcej sensu w takim tworze. Monarchistyczna oznaczała, że tym wszystkim przewodzi jedna osoba, najpewniej kobieta, która posiada tytuł królowej co by świadczyło o tym, że musiałby się mierzyć z władcą i jej współpracownikami co mogło mu dać pewien rodzaj przewagi. A jeśli wiedźmy wymyśliły sobie coś w rodzaju rady, kierując się parlamentarnym, to miał twardszy orzech do zgryzienia. Oznaczało to, że musiał się mierzyć z każdą członkinią rady osobno i w grupie, a do całej sprawy dochodziłyby różnica opinii czy droga, jaką powinny podążać. Uznał więc, że gdyby też tak było to droga słowa, zostałaby zastąpiona drogą groźby i wojny. A by dodatkowo dodać trudności całej sytuacji, w grę mogła wchodzić jego przeszłość i przynależność do Czarnego Batalionu. Mimo ze przejawiał bardziej...neutralne nastawienie w stosunku do osób posiadających umiejętności magiczne to z jego osoby zginęło około dwunastu. A wiedźmy nie obchodziło to, czy ich “siostra” używała swojej mocy do kradzieży, morderstwa czy innych niezbyt pozytywnych celów. Uznanie z góry tego, że była przetrzymywana wbrew swojej woli przez inne czarownice, mogło wydawać się nielogiczny, do momentu, w którym wiedziało się, jaką moc posiadała. A on wiedział. Trzecią opcją zaś było to, że ukrywała się przed jedną albo drugą frakcją. A może i nawet obiema na raz. Na tę opcję liczył, bo i też była najłatwiejsza do rozwiązania, ale była mało prawdopodobna. Najbardziej prawdopodobna wydawała mu się opcja numer dwa, co też wymuszało na nim bardziej aktywne działania, które samemu mu się nasuwały do głowy.
Gospodarstwo służyłoby za główną bazę wylotową, z której dziennie wysyłane by były dwa pięcioosobowe oddziały rozpoznania i zwiadu, które operowałyby w dwunastogodzinnych zmianach. Oddziały te byłyby uzbrojone.
W fazie pierwszej każdemu oddziałowi będzie towarzyszył kartograf, który stworzy operacyjną mapę terenu operacji, który będzie zajmował około pięćdziesięciu kilometrów kwadratowych. Do tego będzie wchodziło poznanie środowiska i ustanowienie pół stałych punktów obserwacyjnych.
Faza druga będzie opierała się na wyznaczeniu prawdopodobnych ścieżek transportowych oraz obserwacji osób poruszających się w obrębie terenu operacyjnego.
Faza trzecia rozpoczęłaby się po pozytywnym wytypowaniu prawdopodobnych celów oraz ich obserwacji. Jeśli cel okaże się współpracować z “koroną” to po dwóch dniach przechodzi się do ostatniej fazy - czwartej.
Faza czwarta zakłada przechwycenie celu jednym oddziałem szturmowym ze wsparciem oddziału strzelców wyborowych i oddziału szybkiego reagowania. W przechwyceniu brałby udział on sam. Przechwycenie odbywało się taktyce przecięcia drogi. Broń w gotowości, ale bez celowania w cel co miałoby świadczyć o quasi-pokojowych zamiarach, ale miałoby też wywierać presje. Po tym przekazany zostałby list kierowany do osoby zarządzającej, który prosiłby o spotkanie w wyznaczonym przez nią miejscu i czasie, oczywiście wraz z obstawą. A resztę obmyśli się potem.
Frans podniósł powoli głowę i rozejrzał się po swoim biurze, które rozświetlone było rozświetlone przez poranne słońce. Wyglądało na to, że podczas obmyślania swojego planu w końcu zasnął, ale pamiętał wszystko. I uznał też, że jutro je spisze i wprowadzi w życie, a teraz był czas na odpoczynek. I sen w normalnym miejscu. Definitywnie. |
| | | Frans Anker Skandynaw
Liczba postów : 99 Join date : 18/12/2016
| Temat: Re: Rejestr Nie Cze 17, 2018 12:41 am | |
| - Ten kraj, ta wyspa i to pierdolone miasto powodują we mnie niewyobrażalne stany wkurwienia! Myślisz, że kilka dni przerwy spowodują, że ot tak stanę się spokojny i wypoczęty? - Wycedził przez zęby i przywalił pięścią w biurko, co w teorii miało wyładować jego złość. Chociaż w tym momencie nie był zły...a jak to on sam określił “wkurwiony”. Miał definitywnie zły dzień. Bardzo zły. I niestety tego wszystkiego musiała wysłuchiwać także obecna w pokoju Louise, która wpatrywała się w Fransa wzrokiem, który wręcz krzyczał o jej zażenowaniu i zmęczeniu. - No i co z tego? Masz odpocząć. O ile jestem w stanie tolerować twoje wybuchy, to jest to już piąty raz w tym tygodniu! Martwię się o ciebie! - Odpowiedziała dosyć żywiołowo i ciężko westchnęła. To był kolejny dzień, w którym musiała wysłuchiwać praktycznie tego samego - Narzekania na brak klientów i jego frustracji z powodów czysto sercowych oraz mniejszych powodów, które różniły się w zależności od dnia. Jego frustracje były równie logiczne i nielogiczne i nomen omen potrafiła to zrozumieć. Firma w ostatnich miesiącach nie radziła sobie najlepiej na Wyspach i musieli rozesłać ludzi po innych krajach, ale ogólna sytuacja była najlepsza od lat. Fransowi nie udało się jednak wbić w przestrzeń między Inkwizycją a Wiedźmami i utworzyć czegoś na wzór trzeciej strony konfliktu. Nikt po prostu nie był zainteresowany poza niewielkimi treningami szkoleniowymi a wiedźmy...cóż. Jeszcze żadna się do nich nie zgłosiła i racze wątpiłaby kiedykolwiek któraś z nich to zrobiła. Byli zbrojnym ugrupowaniem i to jej wystarczyło jako jedyny argument przeciw. No i dochodziła kwestia zakochania się....nawet nie chciała o tym myśleć. Nigdy jej nie widziała i sam Frans nie widział jej od Grudnia. Wierzyła w miłość i to, że można się zakochać od tak, ale czy nie mógł w końcu zobaczyć, że nie ma na to szans? Czy musiał być tak uparty i tą upartością robić sobie krzywdę? - Dobra. Dwa tygodnie wolnego. Nawet więcej, jeśli się zdecydujesz. Świat się nie skończy jak nie napiszesz kilku raportów. A co do twojego problemu sercowego - Dodała i nagle uśmiechnęła się szeroko, chcąc mu zadać jak największy ból (wyimaginowany oczywiście), który miałby spowodować, że weźmie się za siebie. W końcu prawda bardzo często boli - Polecam ci wynająć sobie jakąś luksusową prostytutkę. Albo dwie. Cokolwiek. Może wtedy spojrzysz na swoją “miłość” z bardziej realistycznego punktu widzenia - Dobitnie stwierdziła, po czym odwróciła się na pięcie i wyszła z biura zostawiając Fransa samego. Zatkało go. To, co powiedziało Louise go i uspokoiło i bardziej zdenerwowało więc i też musiał zrobić bardzo ważną rzecz... - Chuj z tym. Idę spać - Wymruczał, gdy ta już wyszła i sam podniósł się swojego fotela i ruszył do części mieszkalne i swojej sypialni. Nie chciał myśleć. Chciał spać. Bo i może sen podpowie mu, co należałoby zrobić. |
| | | Frans Anker Skandynaw
Liczba postów : 99 Join date : 18/12/2016
| Temat: Re: Rejestr Pon Lis 12, 2018 1:26 pm | |
| Frans spokojnie wpatrywał się w model statku spoczywający na specjalnym “wystawowym” stoliczku. Całe jego biuro zostało urządzone tak, by mógł spędzać w nim, jak najwięcej czasu. I by mógł się uspokoić. Jednakże sytuacja, w której aktualnie się znajdowałm mogła być co najwyżej ponura. I była. Oprócz niego w pomieszczeniu znajdował się Louise oraz mężczyzna o imieniu Andrew - Był on raczej młodym i atrakcyjnym dla większości kobiet, mieszkańcem Wishtown, a także arystokratąm, który pełnił funkcje wewnętrznego człowieka. Był lokalny a Frans oraz Louise nie byli. Nieprzyjemne było to, że jego biuro było użyte jako pole do dość wzmożonej kłótni między blondynką, a arystokratą co niezbyt dobrze działało na Norwega. A model statku raczej nie potrafił rozwiązać wszystkich jego problemów. Jedynie co zostało do zrobienia to odwrócić się i podejść do stoliczka, przy którym byli jego towarzysze. - Starczy. Kłótnie bardziej nam zaszkodzą niż pomogą - Stwierdził i westchnął na tyle głośno by zwrócić na siebie uwagę. Przez ostatnie kilka miesięcy sytuacja na wyspach nie napawała go żadnym optymizmem. Nie licząc Shannon która dalej pozostawała wielką niewiadomą, sytuacja była napięta. Ilość kontraktów którą udało mu się zabezpieczyć była niewielka, zaś Brytyjska Arystokracja patrzyła na niego jako przybysza znikąd który próbował zabrać im ich bogactwa. - Możemy uznać, że ktoś prowadzi szeroko zakrojoną kampanie która ma na celu zniechęcić nas do działania na wyspach. Wielka Brytania jest jedynym miejscem, w którym notujemy straty. Gdyby nie Reszta Europy i inne kontynenty, na których operujemy bylibyśmy bankrutami - Stwierdził spokojnie i spojrzał na Louise która wstała i wskazała swoją metaliczną dłonią w stronę arystokraty. - Dobiegają mnie słuchy, że ktoś podburza naszą reputację w Londynie i w Wishtown a ten kretyn udaje, że nic nie wie. - Mimo lekkości jej głosu, można było usłyszeć, że była zła. Bardzo zła. - Bo nic nie wiem! Myślicie, że mam dostęp do schadzek najbogatszych w kraju? Nie, nie mam, nawet gdybym chciał. Zresztą czego wy oczekujecie? Jesteście bandą bogatych obcokrajowców, o których chodzą plotki - Andrew złożył ręce na swojej klatce piersiowej i wzruszył ramionami co spowodowało dość gwałtowną reakcję ze strony Francuski. - Wiesz co? Pierdol się. Myślisz, że te plotki o współpracą z Inkwizycją lub jakimiś wiedźmami mają pokrycie? Nie mają, bo to gówno prawda. Poza tym nie pamiętam by twoja rodzina stała się czystej brytyjskiej krwi w zaledwie generacje - Miał już dość kłótni. Był przepracowany, zmęczony i mógł uznać, że październik był jednym z gorszych miesięcy jakie pamiętał. Bo był. A dodatkowe wysłuchiwanie pretensji obu stron sprawiały, że miał ochotę zapaść się pod ziemie. Szczególnie że nikt go na razie nie posłuchaj - STARCZY - Wykrzyczał w końcu w celu uciszenia dwójki, chociaż na chwile. I mu się udało. - Mówiłem coś o kłótniach tak? Andrew - Rusz swoje leniwe dupsko do roboty i zacznij działać na naszą korzyść. Nawet jeśli miałbyś wchodzić w dupsko każdemu, kto jest arystokratą. Nie zapominaj, że ci płacimy. A teraz wypierdalaj i nie pokazuj się tutaj aż twoja praca nie przyniesie jakichkolwiek efektów - Jego głos był na tyle donośny, że mężczyzna tylko przytaknął i zwinął się z biura jak najszybciej mógł. Teraz tylko została Louise, która chichotała z całej sytuacji. Frans by się nigdy na nią tak nie wydarł. - Nie ma z czego się śmiać. Wiem, że pewne sytuacje nie wpływają najlepiej na twoją jakość pracy, ale potrzebujemy przełomu. Zmobilizuj cały wywiad i zacznij odkopywać cokolwiek się da związaną z arystokracją żyjącą w mieście. Handel informacją zawsze da nam dostęp do...czegokolwiek - Słowa skierowane w stronę Louise były spokojniejsze no bo w końcu była najbliższą mu osobą w promieniu stu kilometrów. A może nawet więcej? Kto wie? Reakcja dziewczyny też była spokojniejsza, bo ta wstała i po prostu go przytuliła. Jedyne co mogła teraz zrobić to go uspokoić - Jasne. Dam z siebie wszystko. A ty powinieneś sobie zrobić przerwę od pracy. - Stwierdziła i po krótkim pożegnaniu opuściła jego biuro, zostawiając go samego. Frans za to tylko westchnął i wrócił do podziwiania modelu. Definitywnie potrzebował wakacji. Wakacji od wszystkiego. |
| | | Frans Anker Skandynaw
Liczba postów : 99 Join date : 18/12/2016
| Temat: Re: Rejestr Sro Sty 23, 2019 10:07 am | |
| Ostatnimi czasy jego życie zaczęło ponownie nabierać bardzo potrzebnego mu rozpędu. Nie znaczyło to jednak, że momenty, w których pozostawał sam ze swoimi myślami, bezpowrotnie znikały. Ba, Towarzyszyły mu każdego dnia. Czuł jakby sytuacja zaczęła się poprawiać. Pieniądze zaczęły przypływać w znacznie szybszym tępię oraz nie mogli narzekać na prace. Co też znaczyło, że miał ręce pełne roboty. Wtedy też nie miał za bardzo czasu rozmyślać o bardziej prywatnych strapieniach, które nękały go już od ponad roku. Największym strapieniem była nie sytuacja ani przedmiot, lecz osoba. Jej brak. Swoją sytuacje uznawał za irracjonalną. Był dorosłym mężczyzną z dość sporym doświadczeniem życiowym, przynajmniej w swoim mniemaniu, lecz to jedno uczucie sprawiało, że czuł się jak idiota. Tylko czemu? - Tylko idiota zakochałby się w kobiecie, którą tak naprawdę znał mniej niż dzień - Odpowiedział swoim przemyśleniom i odwrócił się na drugi bok, spoglądając na pustą połowę swojego łóżka. Nie była to oczywiście prawda, bo zdążył poznać Shannon na przestrzeni kilku tygodni, oraz ich wspólnych spotkań, podczas których wcielała się w Catherine - Wdowę. Nie zobaczył jej od dnia, w którym w końcu zdradziła mu swoją prawdziwą tożsamość. Jego umysł i wyobraźnia idealnie wykorzystywały tę sytuację, ubliżając mu w jego własnych snach, często wyolbrzymiając podniosłe słowa, których używał podczas ich konwersacji. Słowa, których niesamowicie się wstydził, które wprowadzały go w zdumienie, w konsternacje i w obawę. Które sprawiały tylko, że jego głowa piętrzyła się od pytań, na które nie mógł odpowiedzieć. Nawet jeśli jego uczucie wobec niej wygasło, to dalej chciał by żyła. Ta myśl z połączeniu z uczuciem samotności skutkowało że jego umysł często łączył te rzeczy. Zamrugał parę razy, dalej wpatrując się w wolną stronę łózka, podejrzewając, że jego podświadomość kolejny raz spłatała mu figla. Przez większość nocy spał na środku, lecz istniały takie, w których budził się na lewej stronie, zostawiając prawą dla kogoś innego. Chyba wszyscy obecni w tym pomieszczeniu wiedzieli że chciał zobaczyć kogoś...kogokolwiek wartego na tej stronie. - Mówiłaś, że twoje imię jest przeklęte. I stałaś się moim przekleństwem, droga Shannon Creswell. - Zwrócił się w stronę praktycznie do samego siebie i z lekkim westchnięciem zsunął z siebie kołdrę i podniósł się z łóżka. - Przekleństwem i Zbawieniem - Wymruczał jeszcze i wyruszył w podróż do swojej łazienki, zastanawiając się co by było, gdyby nagle pojawiła się przed jego drzwiami. Nie wiedział. Wiedział tyle że to jak ją widział się zmieniło i to że ją przeprosi. Że mógł ją narazić. |
| | | Frans Anker Skandynaw
Liczba postów : 99 Join date : 18/12/2016
| Temat: Re: Rejestr Czw Sie 06, 2020 7:44 pm | |
| Miasto takie jak Londyn budziło się do życia niezwykle wcześnie. Różne sklepy, bary, restauracje otwierały swoje drzwi dla tych zamożniejszych mieszkańców Stolicy, zaś wszelcy parobkowie, pracownicy fabryk i inni przedstawicieli klasy niskiej śpieszyli się do pracy. Wszelakie budynki rządowe również powoli wybudzały się ze snu, a w szczególności te, które znajdowały się w tzw. “Paśmie Ambasad”. Tutaj zawsze było tłoczno i dzień i w nocy, ponieważ te niezwykle ważne placówki działały całą dobę, goszcząc różne osobistości czy działając dla dobra reprezentowanego kraju i jego mieszkańców. Ambasada Norwegii była relatywnie nowym tworem, z racji niedawnej niepodległości i dlatego też, zamiast znajdować się na głównej ulicy pasma, Placówka Dyplomatyczna mieściła się w posiadłości odkupionej przyjaciół z Berlina, którzy przenieśli się do nowej lokalizacji. Niewątpliwym plusem tego miejsca było to, że posiadał dość wysokie, bo ponad półtorametrowe betonowe mury oraz plac z wjazdem tuż przed samym budynkiem. No i drewnianą strażnicę tuż przy bramach.
Która płonęła.
Kilkanaście par oczu obserwowało dość sporawy tłum rzucającym dość wyrafinowanymi wyzwiskami w stronę ochrony, która stała wystarczająco daleko by nadlatujące butelki i kamienie nie zrobiły im krzywdy. W końcu mieli przy sobie tylko pałki i właściwie tyle. Mogli tylko patrzeć, jak rozwścieczony tłum próbował sforsować masywne mury, oraz bramę. Ze strony ulicy nadleciała kolejna butelka, która w jedno z niewielu drzew, tworząc niewielką kulę ognia, zaczynając nadpalać poniżej. Nie padało od ponad dwóch tygodni. Jak na złość. - Policja raczej nie kwapi się z pojawieniem się w okolicy. Myślałem, że to bardziej pilnowana część miasta - Głos Fransa był zmęczony i przez to sprawiał wrażenie znudzonego. Był jedną z wielu osób wewnątrz Ambasady obserwujący tłum od dobrych dwudziestu minut. W tym samym pomieszczeniu towarzyszył mu Ambasador Niels oraz prawa ręka Ambasadora Królestwa Prus. Netri. - Była. Dopóki nie przywlokłeś ze sobą całego smrodu Anker. Nie dość, że wylądowałem przez ciebie na dywaniku Ministra, to do godziny będę zlinczowany przez bandę durnych angoli. Myślałeś, że to nigdy nie wyjdzie, ty zgłupiały idio - Niels nie miał powodów do radości. Misje Ambasadora traktował niezwykle poważnie, bo i też władała nim niezwykle patriotyczna idea silnej Norwegii. Dlatego też przyjął stanowisko bez zastanowienia, wcześniej spędzając dwadzieścia lat jako Attaché w Ambasadzie Starszej Siostry. Szwecji. Od której zresztą wszyscy się urwali dwa lata temu. - Her Nils. Nie sądzę, że obarczanie pełną winą Her Anker’a byłoby najlepszym pomysłem. Jak pan słusznie zauważył, to tylko banda głupich Angoli. Ktoś ich podpuszcza i są niewątpliwie Francuzi. Wśród protestujących są również obywatele Francji. W razie najgorszego cała placówka zostanie ewakuowana do naszej. Dostaliśmy już potwierdzenie z góry.
Oboje mężczyzn spojrzało na Fransa który wydawał się ignorować ich rozmowę, ciągle wyglądając za okno. Leki, które zażywał, sprawiały że robił się spokojny, co było dość pożyteczne, bo i też jego nerwowość była dość...znana. No i też to było jego wina. Przykrywka Oficera Scotlandyardu przestała być użyteczna tydzień temu, gdy na łamach Londyńskiego “Champion” okazał się artykuł “Norwescy Najemnicy w szeregach Scotlandyardu - Mający chronić, użyczający swoich godności do rozgrywania prywatnych wojen.” Ten nazbyt długi tytuł opowiadał o tym, jak Norweska Kompania Najemnicza o nazwie “Haven” używała sfałszowanych dokumentów w celach własnych. Przytoczone zostały dwa podpalenia w Menchesterze i Birmingham, cztery bezprawne przesłuchania oraz poinformowanie czytającego o plotkach, który twierdziły o potencjalnych porwaniach i zabójstwach. Haven oczywiście odmówiło komentarza.
Znaleźli sobie temat do wałkowania - Pomyślał Frans i ciężko westchnął. Artykuł nie wspominał o Wishtown co było niewątpliwym plusem tej sytuacji. Gdyby było inaczej to Inkwizycja już byłaby w trakcie dobierania mu się do dupy a to byłoby złe dla biznesu. I jego życia. Mimo wszystko wolałbym by jego kontakty z magicznymi przyjaciółkami pozostały tajemnicą prywatnego kręgu jego Firma i dlatego też zdecydował się wycofać osiemdziesiąt procent swoich pracowników z Wysp, zostawiając ze sobą trzydziestu paru ludzi podzielonych na dwie kompanie. Jedna miała chronić siedzibę w Wishtown oraz dwa magazyny z sprzętem, jednym w Londynie, jednym w Felixstowe a druga miała zajmować się bardziej pro aktywnymi działaniami.
Na całym paśmie rozległy się dźwięki kilkunastu gwizdków, zwiastujących nadejście Policji i najpewniej straży pożarnej by ugasić dopalającą się strażnice i płonące drzewo wewnątrz Ambasady. - Ambasadorze Niels. Proszę pamiętać że obecnie znajdujemy się na terenie Państwa Norwegii. Gdyby protestujący wdarli się na tereny podlegające Ambasadzie, wtedy też ochrona mogłaby odpowiedzieć ogniem. Jestem pewien że nasi przyjaciele z Berlina i Stanów Zjednoczonych jednogłośnie potwierdzili że działania obronne były poprowadzone zgodnie z obowiązującymi traktami międzynarodowymi, prawda Panie Netri?
- Ale..
- Oczywiście Panie Anker. Ta sytuacja tylko pokazuje że Berlin jest jedynym prawdziwym sojusznikiem Oslo w Europie. Władze Wielkiej Brytanii tylko czekają na podobne “przypadki” by włączyć was do ich Sfery Kontroli. Poza tym, istnieje możliwość że cały artykuł został zlecony właśnie w tym celu. - Niemiec uśmiechnął się szeroko co tylko sprawiło że twarz ambasadora zrobiła się bardzo czerwona. Nie lubił gdy się z nim pogrywało, szczególnie że całą trójka wiedziała że Frans był odpowiedzialny za wszystkie przestępstwa opisane w gazecie. Nawet te oznaczone jako “plotki”
- Zanim pan coś powie, Panie Anker. Jest pan hipokrytą. I socjopatą. Nie wiem jak sprzedaję pan wszystkim tą historyjkę o tym jak jest pan nieszczęśliwy, i jedyne czego pan chce to “spokoju i założenia rodziny”. Pan nawet nie ma krwi na rękach. Pan siedzi w wannie nią wypełnioną i jest zadowolony z tej sytuacji. - Niels starał się utrzymać przynajmniej minimum Kultury ale przymulony Anker był jeszcze bardziej wkurwiający niż ten normalny. Spodziewał się że jego wywód wprawi brodacza przynajmniej w zdenerwowanie ale jedyny co dostał w zamian, to westchnięcie.
Frans w końcu odsunął się od szyby, zwracając się w stronę szefa placówki....i wzruszył tylko ramionami. - Cóż. Gdybym nie spędził piętnastu lat w wojsku, w jednostce która zajmowała się praniem brudów całej Skandynawii, mógłbym stwierdzić że nie ma pan racji. Obecnie jest to dla mnie praca. Głównie siedzę za biurkiem, tak jak pan. Rozmawiam z gośćmi, piszę listy. Czasami moje praca sprawia że muszę nadzorować swoich ludzi, albo sprawiać by inni ludzie znikali, oddając przy tym jak najwięcej informacji. Może jestem socjopatą, ale gdybym nie traktował tego jako pracy byłym również Psychopatą, prawda? - Był to jeden z momentów w którym głowa Fransa powinna być wypełniona różnymi myślami, zastanawianiem się i nie tylko. Obecnie była pusta. Skupiał się tylko na kontynuowaniu swojego wywodu, a także poprawianiu swojej koszuli. Za kilka godzin miał wyruszyć do Wishtown. Pierwszy raz w domu od prawię roku.
- I jeśli pan naprawdę musi wiedzieć. Nie sprzedaje żadnych bajek. Może nie jestem osobą ciągle nieszczęśliwą ale i też jednym z moich marzeń jest posiadanie partnerki. A jak pan, i większość arystokracji w Norwegii i Szwecji zdaję sobie sprawę, nie mam szczęścia do związków, a moje poważniejsze interakcje z kobietami opierały się na nieudanych flirtach z niektórymi mieszkankami Wishtown, oraz uczęszczaniem do Burdeli wysokiej klasy. Wydaje mi się że ostatnio byłem w tym samym który odwiedza pan każdego piątku. Więc tak. To nie żadne bajki - Brodacz zakończył swój monolog tuż przy drzwiach prowadzących do korytarza. Miał jeszcze kilka spraw do załatwienia. W tym śniadanie. - Mimo wszystko, czas już na mnie. Proszę pozdrowić odemnie żonę Panie Ambasadorze - Drzwi się zamknęły zostawiając pozostałych mężczyzn w biurze, zaś sam Frans powoli zszedł na parter i został wyprowadzony z terenu ambasady bocznym wyjście, po chwili wtapiając się w tłum pracowników oraz rozproszonych protestantów, kierując się do centrum.
Jeden z tych któremu chcieli wymierzyć sprawiedliwość, szedł wraz z nimi. Ramię w ramię. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Rejestr | |
| |
| | | |
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|