|
|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Jacqueline Dobra Wróżka
Liczba postów : 84 Join date : 20/08/2015
| Temat: Zapomniane grobowce Czw Lis 19, 2015 1:56 pm | |
| Sam cmentarz nie jest dla ciebie wystarczająco mroczny i niebezpieczny? Tęsknisz za widokiem Koszmarów pałaszujących ludzkie zwłoki? A może szukasz miejsca do odprawienia czarnej mszy? Złożenia dziewicy w ofierze? Spożycia w spokoju tuzina czarnych kotów? Nie mogłeś trafić lepiej! Alejka z zapomnianymi nagrobkami dostarczy ci niezapomnianych przeżyć, gdzie prawdopodobieństwo spotkania Koszmara jest odwrotnie proporcjonalne od natrafienia się na heteroseksualną wiedźmę w Wishtown! I nie spodziewaj się, że te potwory tworzone przez śniące właścicielki genu będą twym jedynym zmartwieniem. Czeka cię również upojna przygoda w towarzystwie wszelakiej maści robactwa, pająków, nietoperzy i sama Arcywiedźma wie czego jeszcze. Przed wizytą skonsultuj się z lekarzem lub chociaż zaopatrz się w ubezpieczenie i dobrego psychiatrę.
Ostatnio zmieniony przez Jacqueline dnia Czw Lis 19, 2015 3:44 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Desideria Nieokreślony Twór
Liczba postów : 110 Join date : 13/11/2015
| Temat: Re: Zapomniane grobowce Czw Lis 19, 2015 2:20 pm | |
| Powolna śmierć. Sama myśl, o niej była straszna dla wielu ludzi jednak czy oby na pewno? Wielu się jej bało lecz wszyscy zgodnie wyczuwali ją w powietrzu niczym zimę jaka miała nadejść. Liście zmieniły swój kolor by wreszcie opaść na świat dając mu przelotne piękno… Świat jaki nie zmienił się od wielu lat… Strach, prześladowania czy choćby ulotność spokojnej chwili były tym co wszyscy znali, a jedyną atrakcją w tym brudnym mieście byli cyrkowcy oraz czasem rozpalane stosy… Tak jak dzisiejszego poranka. Art’rein sama nie wiedziała czemu przyglądała się owej sztuce jaka hipnotyzowała jej spojrzenie oraz sprawiała swoistą radość przeplatającą się z żalem. Emocje te utrzymywały się już przez resztę dnia i właściwie, to one sprawiły iż dziewczyna wybrała takie, a nie inne miejsce. Cmentarz, a raczej jego opuszczona cześć. Nikt tu przecież nie przychodził. Nikt nie pamiętał. Nikt nie przeszkadzał… -Świat oraz wojna nigdy się nie zmienią…– słowa te zostały skierowane do mogił jakie majaczyły przed spojrzeniem dziewczyny przekraczającej nieświętą ziemie. Przecież Owe cmentarzysko nie nosiło śladów bytności odkąd tu przychodziła. Nie widziała świec zapalonych czy choćby jakiś świeżych ściętych kwiatów. Nie widziała również żadnej duszy zależącej do żywych istot. Zero ptaków, robactwa czy choćby pomniejszych zwierząt nie wspominając już o ludziach… -Idealne miejsce nie uważasz?– Spytała ponownie, a jej spojrzenie zatrzymała się na drzwiach prowadzących wgłąb ziemi. Katakumby? Przemknęło jej przez myśl gdy po raz pierwszy tu przyszła oraz usiadła na przeciw nich opierając się beztrosko o jeden, z nagrobków… Jednak jak na razie nie uczyniła żadnego ruchu aby poznać tajemnice skrywane za tymi drzwiami. Czemu? Sama nie wiedziała. Nikt przecież jej nie powstrzymywał. Nikt nie mówił „tak nie wolno”. Przecież była tutaj sama? Nie. Prawda była zupełnie inna. Art’rein nigdy nie była sama, a całe jej życie zdawało się być jedynie pozornością normalności… Złudzeniem jakiemu ulegał świat oraz osoby znające ją od dziecka lecz nawet one nie dostrzegały cienia podążającego za nią. Zapewne Ci bardziej wierzący uznali by iż sama śmierć chadza za dziewczyną. Inni uznali by, to za jakieś fatum, a niektórzy bardziej odważni nazwali by owy twór czymś na wzór koszmaru… Lecz, to też nie była prawda… Ta dziwna obecność stała się nieodzownym towarzystwem dziewczyny. Jej powiernikiem, przyjacielem czy nawet osobowością. Ku niej zwracała swe pytania by nie oszaleć. Ku niej przesuwała swe martwe spojrzenie, w jakim można było ujrzeć ból oraz samotność… Owe istnienie było także obecne tu i teraz. Des czuła je przy sobie i gdyby tylko mogła zapewne uśmiechnęła by się. Dziewczę zamknęło oczy jednocześnie szczelniej okrywając sie płaszczem co by chłód niosący piękne złoto-czerwone liście nie wydarł jej tego co najbliższe jej sercu. Spokoju jaki odczuwała siedząc przed tymi drzwiami. Spokoju płynącemu, z głębi ziemi. Wyczuwała go… za każdym razem gdy przesiadywała w ów miejscu przez wiele godzin… Spytać można było czemu, to czyniła. Cóż nikt poza nią samą nie zna prawdy. Nie miała bowiem już rodziny, przyjaciół. Była martwa dla świata jaki zapomniał, o jej istnieniu… Lecz czy oby na pewno? |
| | | Jacqueline Dobra Wróżka
Liczba postów : 84 Join date : 20/08/2015
| Temat: Re: Zapomniane grobowce Czw Lis 19, 2015 3:16 pm | |
| Jej pierwsza myśl była przekleństwem, to jasne. Ale druga, już po lepszym zrozumieniu sytuacji – „Co ja tu robię!?”. Oczywiście, Jacqueline zdarzało się budzić w różnych zakamarkach tego miasta, od rynsztoków zaczynając, a na dachach (naprawdę różnych) budynków kończąc. Oznaczało to jedynie, że poprzedni wieczór był udany, a alkohol lał się hektolitrami. Właściwie to nie była jeszcze do końca przekonana czy jest jeszcze w stanie upojenia, czy po prostu tym razem ominął ją kac. Wszystko było możliwe, z jej zahartowaniem tolerancja na alkohol wzrosła tak bardzo, że wkrótce można było się spodziewać, iż z ran zamiast krwi, zacznie jej ciec tani rum. Otrzepała się, strząsnęła resztki ziemi z twarzy, usiłowała zdrapać błoto z bucików, ale prędko dała sobie spokój, wiedząc, że i tak nie będzie wyglądała jak dama z salonów, a zresztą po co jej to było w... no właśnie, gdzie ona się do ciężkiej cholery znajdowała? Gdzie nie spojrzeć tam ziemia, dużo ziemi, ścieżki, jakieś pomniki, wszystko brudne i niezadbane, jakby zapomniane? Całe szczęście nie było jak w najczarniejszej otchłani piekieł, więc zdołała odgadnąć, że znajduje się na cmentarzu, chociaż za nic na świecie nie była w stanie sobie przypomnieć jak się tu znalazła. Poprawiła swą torbę na ramieniu i by nie stać w miejscu, ruszyła w pierwszą lepszą stronę, oczekując, że nie może znajdować się w znacznej odległości od cywilizacji, jeśli tylko tak można nazwać miasteczko palące ludzi na stosie. Doprawdy, niezbyt dobrze rzeczy słyszała tym miejscu, a jako że często bywała w karczmach i plotki miała najświeższe to posiadała całkiem sporą ilość powodów, dla których powinna unikać tego miejsca. Słońce jednak sięgało szczytu na niebie i znajdowała się tu zupełnie sama, co nieco dodawało jej odwagi. Tylko zdążyła o tym pomyśleć, a usłyszała głosy, dochodzące zza pobliskich krzaków. Runęła natychmiast na ziemie, wstrzymując oddech, gdyż życie było jej wciąż miłe i wolała go nie oddawać w ręce jakiegoś brzydkiego Koszmara. Przez liście wypatrzyła właścicielkę głosu, który początkowo przyprawił ją o mały zawał serca. Młoda kobieta, raczej wysoka. Nie powinna się takowej obawiać, gdyby tylko nie obecność płaszcza na jej ramionach, a jeśli chodzi o ścisłość w odcieniu szarości, koloru, który jak wiedziała przypisywany był najbardziej bezwzględnej i okrutnej grupy Inkwizycyjnej, a mianowicie Katów. Z dwojga złego chyba lepiej było tu spotkać Inkwizytorkę niż Koszmara, nieprawdaż? Chować się nie zamierzała, Jack twierdziła, że nie ma nic na sumieniu, więc z tą myślą wyskoczyła wprost przed posturę osoby, jaką z pewnością widziała pierwszy raz w życiu. - Ahoj! – Zawołała na przywitanie, zupełnie nieświadoma, że wyskakiwanie zza krzaków nie jest ani w dobrym guście, ani bezpieczne, bo owa kobieta mogła na przykład zacząć się bronić, myśląc, że ktoś chce ją napaść. – Świat się zmienia, wojna się zmienia, tylko ceny w karczmach pozostają jednakowo zawyżone – Stwierdziła wesoło, nie do końca rozumiejąc, co czarnowłosa miała na myśli, gdy Jack podsłuchiwała jej słowa. - Z kim panienka rozmawia? Odwiedziny starych znajomych? – Wskazała brodą na większy grób, wiedząc oczywiście, że to niemożliwe, bo owe pomniki należały do bardzo starych, zapewne pamiętających jeszcze czasy, gdy Inkwizycja nie sprawowała tu najwyższej władzy. – Powinnam zostawić panienkę samą? – Zapytała, właściwie i tak nie zamierzając długo z nią siedzieć, a zwyczajnie postanowiła się przywitać. – Nim pójdę, zadam jedno pytanie – którędy do miasta? Miejsce oczywiście jest przytulne i pociągające, ale osobiście preferuje takie szaleństwa jak siedzenie w karczmie przy kominku. – Zażartowała, dzieląc się pokaźną dawką sarkazmu i dając jej tym samym znać, że wolałaby znaleźć się prędko w bezpieczniejszym miejscu. |
| | | Desideria Nieokreślony Twór
Liczba postów : 110 Join date : 13/11/2015
| Temat: Re: Zapomniane grobowce Czw Lis 19, 2015 3:42 pm | |
|
Miejsce, to było pozbawione życia dzięki czemu nawet najmniejsze zmiany jakie nastają są niczym innym jak tylko kolejnym powiewem świeżości niesionej przez wiatr… Tak też było i w tym przypadku. Wiatr bowiem jako pierwszy przywiał specyficzny zapach zakłócający wszystko co znał Des w tym miejscu. Jednak nic sobie, z tego nie robiła. Przecież była bezpieczna. Jej wewnętrzny instynkt bądź jak kto woli towarzysz nie ostrzegał jej przed zagrożeniem. Nie szalał powodując zniecierpliwienie czy falę irytacji. Jednak ten zapach. Zapewne został przyniesiony z najdalszych zakątków tego brudnego miasta. Zapewne był jedynie przypadkiem jednak czy przypadek może się zbliżać? Atakować nozdrza silnym drażniącym odorem alkoholu? Ahoj! Dźwięk. Ostry, a zarazem irytujący sprawił iż dziewczyna nie mogła dalej koić swych nerwów. Nie mogła także zlekceważyć intruza lecz… Uczyniła, to z premedytacją tak samo jak również przemilczała jej stwierdzenie. Owszem mogła zgodzić się tylko, z jednym. Ceny zawsze pozostają zawyżone lecz kto by się tym przejmował? Można było przecież zginąć w każdej chwili, a ta martwiła się cenami… Zabawne tak samo niczym jej tyrada utwierdzająca naszą bohaterkę w przekonaniu iż jej nagła towarzyszka jest naprawdę irytującym dzieckiem, o głosie jakiego nie powstydził by się żaden sztandarowy bywalec karczmy i wierzcie bądź nie zapewne jakoś poradziła by sobie, z tym wszystkim gdyby nie zapach. –Śmierdzisz-Rzuciła w jej stronę jedno słowo. Przecież po co miała tracić czas na rozmowy? Po co miała przejmować się kimś takim jak ten intruz? -Co gorsza bardziej pasujesz tutaj niż ja…– Dodała spokojnie lecz tym razem nawet zaszczyciła ją swoim spojrzeniem. Martwym. Pozbawionym wszelakich uczuć czy emocji. -Pytanie brzmi. Jesteś częścią tego świata czy należysz już do nas?– Przedziwne pytanie padło, z ust Sam, która to postanowiła wreszcie wstać ze swego dotychczasowego miejsca, z wrodzoną sobie gracją oraz zwinnością dzięki, której dziewczyna znalazła się przy drzwiach na jakie spoglądała już od wielu tygodni. -Nieważne kim jest…-Wyszeptała jednocześnie dotykając opuszkami palców zimnego metalu jaki czas swej świetności miał już dawno za sobą, a głos jakim wypowiedziała te słowa zdawał się nie należeć do niej. -Skoro jednak tu jesteś pozwól, że Cię wykorzystam.– Dodała prawie natychmiast odwracając się ku niej i nie czekając na odpowiedź kontynuowała -Uwierz… nie masz zbytnio innego wyjścia więc co powiesz na pewną wycieczkę? – Des przyglądała się intruzowi uważnie jakby tak naprawdę pragnęła wyszukać w jej postawie czegoś innego niż tylko zmordowanej przez życie karczmienne niewiasty bądź co bądź o mało przyjemnej aparycji.
|
| | | Jacqueline Dobra Wróżka
Liczba postów : 84 Join date : 20/08/2015
| Temat: Re: Zapomniane grobowce Czw Lis 19, 2015 4:29 pm | |
| Przywitanie wprost zwaliło ją z nóg. Gdzie ona uczyła się manier, czyżby na statku od marynarzy, tak jak Jacqueline? Nie, wątpiła. Kobieta, znajdująca się tuż przed nią była raczej zadbana i dobrze ubrana, oczywiście jak na posiadaczkę męskich ciuchów, co w centrum miasta często spotykało się z krzywymi spojrzeniami, o ile nie było mowy o Inkwizytorkach, bo tym ciężko byłoby ścigać czarownice z bronią w jednej dłoni, a zakasując kieckę drugą. Skoro już trafiła na kogoś, kto niespecjalnie odnajdywał się w zasadach kultury, również porzuciła to, na czym wcale się nie znała i przeszła na „Ty”, również zmieniając swój (według niej) oficjalny ton głosu. - Stwierdzenie, że śmierdzę było równie zbędne co powiedzenie, że słońce świeci, trawa jest zielona, a wiedźmy są zmorą tego miasta – odparowała, chociaż nie czuła się w żadnym stopniu urażona. I oczywiście głosiła też te komunały, jakie zdążono jej już wpoić – „wiedźmy są złem całego świata, sprawczyniami chorób, chaosu i nieurodzaju rzepy”. Sama należała do tej wdzięcznie nazwanej grupy, jednak szybko zrozumiała, jak niebezpiecznie jest się z tym obnosić lub chociażby żywić ku swym „siostrom” sympatię. – I nie pasuję tu ani trochę. Wolałabym już znaleźć się na szczycie góry, lepiąc bałwana. Dlatego byłabym wdzięczna, gdybyś... – Przerwano jej, nim ponownie zdążyła zapytać się o drogę. Chyba nie dane będzie jej prędko wrócić do domu. - Że co? – Zająknęła się głupio, nie mając pojęcia o co chodzi. Zaczynała podejrzewać, że trafiła na jakąś świruskę. Usiłowała się otrząsnąć i zachować czujność na wszelki wypadek, gdyby ta była zdolna do czegoś nieobliczalnego. Nie do końca jej to wyszło, bo dopiero co zdołała rozkleić powieki i wciąż kontaktowała z opóźnieniem. – Pytasz czy jestem trupem, czy wciąż żywym? Yyy... – Chętnie pobawiłaby się tą szaloną zabawę, gdyby tylko nie było tak wcześnie, a słońce nie świeciło tak cholernie głośno. Oho, dobra – pierwsze objawy kaca zaczynały się pojawiać. – Zazwyczaj jestem tak żywa, że aż bardziej się nie da, teraz jednak dopiero co powstałam z martwych i niekoniecznie musisz mi w to uwierzyć. – Bredziła trochę, bo sama nie wiedziała jak lepiej może odpowiedzieć na tak niejasne pytanie. - Nie mam wyjścia? To była groźba? – Prychnęła jej niemal w twarz, nie dając się tak łatwo zastraszyć. Miała okazję przeżyć o wiele bardziej stresujące chwile, więc rozmawiająca sama ze sobą kobieta nie zrobiła na niej większego wrażenia. – Podaj mi choć jeden dobry powód, dla którego miałabym z tobą gdziekolwiek iść. Chyba że mówisz o wyjściu na piwo, to wtedy sprawa nabiera zupełnie innych kolorów. – Domyślała się jednak, że mowa była o spacerze po najbliższej okolicy cmentarza. Jako że i tak nie miała nic do roboty, a ostatecznie kiedyś chciałaby wrócić do domu, za który płaci czynsz, to dodała jeszcze: - Pójdę z tobą, o ile później powiesz mi jak trafić do centrum – Uważała to za dobrą kartę przetargową, jeśli tylko owa kobieta nie będzie kazała jej przekopywać nagrobków własnymi palcami.
|
| | | Desideria Nieokreślony Twór
Liczba postów : 110 Join date : 13/11/2015
| Temat: Re: Zapomniane grobowce Czw Lis 19, 2015 5:26 pm | |
| -Raczej stwierdzenie faktu- odparła prawie natychmiast na jej pytanie jednocześnie ignorując jej wcześniejsze słowa jakie były irytujące. Owszem nie aż tak bardzo jak jaj jej ton głosu lecz nie można mieć wszystkiego prawda? Jednak jeśli jesteśmy przy pytaniach owa irytująca dziewczyna zadała ich o wiele więcej lecz na dwa ostatnie Sam miała zamiar odpowiedzieć. -Wyrusz, ze mną, a poprowadzę Cię do miasta… -Odezwała się wreszcie po dłuższej chwili ciszy lecz tym razem nie zamilkła lecz zrobiła delikatną płazę by zaraz potem kontynuować – Odstawię Cię do najwspanialszej karczmy opłacę pokój oraz za sponsoruję całonocną libację… -Ponownie zamilkła robiąc przy tym krok w stronę dziewczyny tylko i wyłącznie po to aby znaleźć się najbliżej niej. -Jednak zanim spędzę, z Tobą wieczór wykąpiesz się… – Wyszeptała jej do ucha, a jej głos nie posiadał ani grama sarkazmu czy chłodu jak na początku. Nozdrza zaś mogły poczuć specyficzny delikatny zapach czegoś co można było nazwać egzegetyczną trawą. -Nie uważasz, że jest to odpowiedni układ? – spytała jednocześnie obracając się ku niej plecami mimo iż matka uczyła ją aby nigdy tego nei robiła. Jednak… Jednak sam była inna. Nauki matki owszem stosowała lecz również dobrze pamiętała dzień gy one same (owe nauki) zgubiły Aries. Dlatego też nie chciała popełniać tego błędu. Nie chciała skończyć jak ona. Wspomnienie matki sprawiło iż mimowolnie szczelniej okryła swe ciało płaszczem jaki owszem należał do Aries. Kolejna pamiątka. Sam zdawała się być sentymentalna pod tym względem lecz czy, t o nie jest zbyt ludzkie? Jest! Jednak ona nie była człowiekiem według siebie samej oraz własnych rodziców. Była Ostatnim Życzeniem, z czasem ewoluującym w byt jakim jest teraz. Jej chęć poznania… To właśnie ona sprawiła iż dziewczyna jest taka, a nie inna. Owa chęć sprawiła iż odwróciła się do intruza plecami oraz ponownie podeszła do zimnych starych drzwi na jakich po raz pierwszy ułożyła swe dłonie. Po raz pierwszy użyła siły dzięki, której zapomniane przez czas oraz ludzi zamki zaczęły ustępować, a krypta stanęła przed nimi otworem. -Zapraszam Panienkę…– Rzuciła jedynie przed siebie, a jej głos odbił się nieznacznym echem, a sama Sam ruszyła powolnym krokiem w stronę ciemności jaka zaczęła oplątywać jej ciało aż wreszcie zniknęła, z pola widzenia swej nowej towarzyszki… Jednak czy ów panna zechce pójść za nią? Zechce zaryzykować swe życie jakie może złożyć na ołtarzu niewiedzy bądź uchronić je w dłoniach nieznajomej? Sam nie interesowała się losem swej towarzyszki ponieważ przywykła do samotności lecz w tej konkretnej chwili przez jej myśl przeszły trzy słowa „gdzie ona jest…” Nie, nie martwiła się o nią lecz coś, z dawnych wyplewionych przez matkę uczuć nakazywało jej zatroszczyć sie o los intruza mimo iż sama przemierzała ciemny korytarz prowadzący cały czas w dół… Jakby szła ku epicentrum piekieł, o czym świadczyć mogło ciepło jakie narastało, z każdym przebytym krokiem… -Powinnam być sama…– Wyszeptała wreszcie gdy schody po jakich schodziła zmieniły się na twarde podłoże co mogło świadczyć o jednym. Jej wędrówka dobiegła końca. Lecz cóż czekało ją dalej? czy była sama?
|
| | | Jacqueline Dobra Wróżka
Liczba postów : 84 Join date : 20/08/2015
| Temat: Re: Zapomniane grobowce Czw Lis 19, 2015 6:12 pm | |
| Nie dodawała, że właśnie o tym mówiła wcześniej, miała wrażenie, że kolejne słowa przelecą niedostrzeżone i znikną w eterze. Milczała, wysłuchując za to w spokoju, co tamta ma do powiedzenia. I choć mogło się zapowiadać pięknie, Jack miała podstawy twierdzić, że pod zachęcającymi słowami kryje się podstęp, a może i coś więcej? Chociaż jej przeciętny kolega z karczmy nie posądziłby ją o znaczną inteligencję, co najczęściej było spowodowane niezbyt rozgarniętymi czynami, jakich dopuszczała się po alkoholu, jednak naiwna nie była i potrafiła choć trochę rozróżnić dobro od zła. - Uważam... że wszystko ma swoją cenę. Chociaż tyle wiem. Za darmo w dzisiejszych czasach nie dostanę nawet wspomnianej przez ciebie kąpieli. Oferujesz mi sporo. I spodziewam się, że chcesz wziąć jeszcze więcej. – Zastanowiła się na głos, nie wiedząc co kobiecie chodził po głowie. Nie wyglądała na groźną, chociaż to mogła być pułapka, na którą było się zbyt łatwo nabrać. Wiedziała, że aby coś osiągnąć, trzeba ofiarować przynajmniej dwa razy tyle. Nie było niczego za darmo, nawet w czasach, które teraz zdawały się być dla niej absurdalnie dalekie, jakby sprzed tysiąca lat, gdy wraz ze swoimi kompanami żeglowała po morzach i rabowała kupieckie statki, nie mogła powiedzieć – łupy nie kosztowały niczego. Och, zdarzało się, iż płacili za nie najwyższe ceny – wiele nieprzespanych godzin w pełnym zdenerwowaniu, ze strachem o własne życie, aż w końcu śmiercią towarzyszy lub porażką, dotkliwszą niż cokolwiek innego. Cena istniała zawsze, jedynie forma była zmienna. - Wystarczy mi to, że wskażesz mi miasto, nic więcej. Nie chcę zawierać z tobą żadnego paktu. – Oznajmiła ostrzegawczo, jakby czarnowłosa była samym diabłem wcielonym, gotowa do podpisania umowy za jej duszę. - Hola, hola, naprawdę zamierzasz tam wejść?! – Krzyknęła za nią, gdy ta zniknęła już w mroku grobowca. Poczuła się głupio, aż tupnęła parę razy o wyschniętą ziemię. Nie wiedziała co robić; czy machnąć na nią ręką, czy może gonić tę wariatkę, by nie zrobiła sobie sama krzywdy? I tak zdziwiła się, że kobieta bezbłędnie odgadła jej płeć, gdy przybrała męski strój, a włosy ukryła pod kaszkietem. To nie zdarzało się często, a przynajmniej nie za pierwszym razem. - Och, narwana baba! – Syknęła za nią, ostatecznie przełamując się i schodząc ostrożnie do tajemniczego miejsca. – Czekaj na mnie! – Wrzasnęła, ale wątpiła by tamta zdołała ją jeszcze usłyszeć. Musiała ją dogonić, nim tamta złamie sobie kark w tej ciemnicy. Dogonić i najlepiej wyciągnąć na powierzchnię. Stawiając niepewne kroki w oddali usłyszała jej głos. - Powinnaś, zapewniam cię, że powinnaś! Nie wiem co mi do głowy strzeliło, że poszłam za tobą! – Odkrzyknęła jej, słysząc ją coraz lepiej, ale dalej nie mając pojęcia gdzie się znajduje. – Gdzie jesteś? Masz jakieś światło? Matko i córko, co ja bym oddała za szklankę wody... – Mamrotała do siebie, zupełnie nie wierząc w to co robi, a już szczególnie w to, że zdołała się wciągnąć w to szaleństwo. Poczuła lekki dreszcz na plecach i zaczynała rozumieć, że w zasadzie uwielbiała takie sytuacje, gdzie nic nie jest pewne, a niebezpieczeństwo czai się za każdym rogiem. - Mam cię! – Dopadła ją w końcu, idąc po omacku. – Masz już to, po co przyszłaś? Możemy wyjść na powierzchnię? – Szczerze wolała nie wiedzieć, po co owa wariatka tu przyszła i coś podpowiadało jej, że chodziło o coś znacznie innego niż zwykła wyprawa na grzyby.
|
| | | Desideria Nieokreślony Twór
Liczba postów : 110 Join date : 13/11/2015
| Temat: Re: Zapomniane grobowce Czw Lis 19, 2015 6:35 pm | |
|
Kolejne nic nie znaczące słowa doszły do jej uszu zanim ruszyła w mrok oddając się temu co przed nią. I wierzcie lub też nie mrok był dla niej najlepszym miejscem. Mogła się w nim skryć. Wytropić istnienie czy choćby oswoić, się z własnymi lękami jakie zdawały się przejąc kontrole nad jej umysłem lecz Sam opierała się im. Odpychała każdy atak jaki jej mroczna strona pragnęła przypuścić. Starając się przy tym jednocześnie zrozumieć naturę własnego ja. Było, to czymś naprawdę trudnym zwłaszcza iż teraz nie miała czasu na niańczenie intruza, a tym bardziej na potyczki słowne. Ba nie obchodziło ją to czy ta się zgodzi na jej warunki czy też nie ponieważ Sam się nie odmawia… Ostatni, który to uczynił został jedynie cieniem dawnych dni, a z czasem pamięć o nim wyblakła tak samo niczym płótno po wielu latach. -Zamilcz- Tylko, to jedno słowo wypowiedziała dziwna dziewczyna w chwili gdy ten irytujący głos dotarł do jej uszu, a zapach jaki nosiła ze sobą zaatakował jej nozdrza. Jednak, to co działo się potem było o wiele gorsze ponieważ ta mała nie potrafiła najwyraźniej wykonywać prostych poleceń. Nadal szczebiotała na swój irytujący sposób co jeszcze bardziej drażniło Sam oraz jej towarzysza jaki szeptał do jej ucha by uczyniła, coś z ową dziewoją. Wizje jakie zostały jej zesłane były niczym innym jak tylko rzeźnickim snem psychopaty lecz i one zostały odrzucone przez część osobowości jaka zdawała się posiadać jeszcze resztki ludzkich uczuć. Uczuć jakie nakazywały się jej zatrzymać oraz zagrodzić dziewczynie dalszą drogę. -Oszem masz- jej głos był dziwny. Inny. Zdawał się być przyjemny dla ucha wręcz miękki. Ci bardziej odważni uznali by iż należy do osoby jaka zaczyna się martwić lecz nic, z tych niedorzecznych rzeczy. Głos Sam był spowodowany jedynie jej znanymi pobudkami jakich oczywiście jej irytująca towarzyszka nie mogła znać. – Teraz jednak zamknij się wreszcie i postaraj nie zgubić. Czas nas nagli- Zapewne gdyby choć na chwilę jakieś głębsze uczucia nią kierowały, Sam zajęła by się nią lecz nie miała ku temu ani czasu ani ochoty. Wprost przeciwnie po tych słowach wypowiedzianych szeptem ruszyła dalej przed siebie krocząc po kamiennej posadzce, dzięki której ich kroki roznosiły się echem po pomieszczeniu jakie zdawało by się jest wprost ogromne. Ile tak szły? Czas zdawał się być tutaj niczym. Nie wiadomo czy minęła minuta, godzina czy dzień. Ciemność przecież otaczała jej przez cały czas sprawiając iż poczucie upływu czasu było wielce zachwiane i zapewne wielu zaczęło by popadać w paranoję gdyby nie światło jakie pojawiło się na końcu ciemnego tunelu. -To tutaj…– Były, to pierwsze słowa od bardzo dawana wypowiedziane przez Sam, która to milczała przez czas nieokreślony. Jednak, to co stało się po wypowiedzeniu owych słów było chyba do przewidzenia tak samo niczym wschód słońca… Mianowicie mowa tutaj o samej wariatce, która to ruszyła biegiem w stronę światła jakby wiedząc co ją tam czeka. Jednak jak inaczej można było myśleć skoro jej każdy ruch czy też słowo mówiło samo przez siebie że wie co robi? Jakby była tutaj już wcześniej mimo iż nigdy w swym życiu nie zapuszczała się ku tym terenom. –Pięknie…- Dało się słyszeć stłumiony głos dobiegający, z miejsca przeznaczenia. Głos przepełniony zachwytem mimo iż jedyne co rzucało się w oczy to trupy… Sześć ciał pozbawionych głów. Sześć ciał ułożonych w jakimś przedziwnym symbolu… Jednak, czy to jedyne co było warte uwagi?
|
| | | Jacqueline Dobra Wróżka
Liczba postów : 84 Join date : 20/08/2015
| Temat: Re: Zapomniane grobowce Czw Lis 19, 2015 8:18 pm | |
| Żałowała, a jakże! Nie zapowiadało się dobrze, ale była bardzo ciekawa, co ją czeka na końcu tej wędrówki. I to wszystko rekompensowało podróż po omacku, towarzystwo wariatki i fakt, że znajduje się wewnątrz grobowca. Nie no, cudownie. Lepiej być nie mogło. Od kiedy ją znalazła, trzymała się blisko, chociaż kobieta, którą dopiero co poznała nie była wcale dobrą ostoją i przykładem zdrowego umysłu. - Czemu miałabym się zamknąć? Przecież i tak ignorujesz każde moje słowo, więc żyjmy sobie dalej w tej cudownej symbiozie – ja nieco poszczebioczę, chociażby dla zabicia czasu, a ty sobie poudajesz, że nie istnieję. – Prawie się oburzyła, oczywiście nie tracąc dobrego humoru. Chociaż miejsce zobowiązywało do zachowania ciszy, ona miała to za nic, czując się lepiej, gdy słyszała swój głos. I tak było całkiem dobrze, że nie zaczęła sobie podśpiewywać pod nosem, a z pewnością byłaby do tego zdolna. – Możesz mi wyjaśnić dlaczego tu jesteśmy? – Zdecydowała się jednak poznać powód, dla którego krążą teraz w tym gęstym mroku, jednak wcale nie spodziewała się, że otrzyma tak łatwo odpowiedź. Słowa uderzały o nią jak groch o ścianę. – Zapomniałaś czegoś? Szukasz skarbów? Bo chyba nie powiesz mi, że jesteśmy tu dla rozrywki? Uwierz mi; może na to nie wyglądam, ale mam lepsze rzeczy do roboty w to urocze popołudnie niż łażenie z tobą po grobowcach. Och, dobra, już więcej nie narzekam. Jest cudownie. Wyśmienicie. Idealne miejsce na, kurwa, randkę. – Aż zdarzyło jej się przekląć. No dobra, nie było to aż tak rzadkie zjawisko, bo rzucanie mięsem było dla niej jak codzienna modlitwa dla niektórych. I wcale nie zwiastowało to negatywnych emocji, a raczej wyraźniejszej próby ukazania, że coś się dzieje w jej głowie, niekoniecznie złego. Po prostu wolała zawczasu dać upust swym myślom. - I czemu czas nagli? Ktoś na nas czeka? – Zadała ostatnie pytanie na koniec, chociaż jej oczekiwania na odpowiedź były niewielkie. Długo krążyły jeszcze po ciemnych korytarzach, aż Jacqueline zdążyła zupełnie zapomnieć drogę powrotną, a cichą nadzieję na powrót wciąż miała. Prowadziły podczas swojej podróży dosyć jednostronną rozmowę, czyli nic się nie zmieniło, aż wyraźnie dotarły do końca swojej wędrówki i celu, oświeconego płomieniami pochodni, aktualnie tak jasno świecących, że Jacqueline musiała mrużyć oczy, by móc cokolwiek dostrzec. Gdy oczy przyzwyczaiły się już do takiego stanu rzeczy, dostrzegła to, po co tu schodziły... - Ach, no i teraz rozumiem. Wszytko jest już możliwie jasne – Zaczęła zupełnie rozbawionym tonem - Jesteś kompletną wariatką. Upadłaś na głowę! Brak ci piątej klepki! – Wyklinała ją dalej, szukając kolejnych określeń na kogoś nie do końca zdrowego psychicznie. Przywykła do widoku martwych ciał, więc to nie ruszyło jej w żadnym stopniu, ale nie mogła odmówić osobliwości całej sceny, zwłaszcza, że ciemnowłosa sprawiała wrażenie wniebowziętej. - Świetnie, po prostu świetnie. Napatrzyłaś się już? Zaspokoiłaś swe żądze? Możemy w końcu wejść na górę? – Niemal krzyknęła jej do ucha, przestając wierzyć, że to się dzieje naprawdę. To musiał być sen... Ktoś zaraz wyskoczy i powie – „Żart, Jack! To wszystko żart!”.
|
| | | Desideria Nieokreślony Twór
Liczba postów : 110 Join date : 13/11/2015
| Temat: Re: Zapomniane grobowce Pią Lis 20, 2015 1:31 pm | |
| Słowa wypowiadane przez dziewczynę nie były teraz ważne. Tak naprawdę cały świat pozostał w cieniu zapomnienia gdy tylko Sam dotarła na miejsce… Miejsce jakie nie było zwykłym grobowcem na jaki mógł wyglądać. Owszem na pierwszy rzut oka wszystko było normalne. Trupy ułożone niby bez większego przemyślenia lecz tak naprawdę gdyby przejrzeć się temu bliżej można było stwierdzić jedno. Nic nie było tu przypadkowe. Każde żłobienie w kamieniu, symbol czy choćby miejsce gdzie woda skapywała na posadzkę nie było przypadkiem, a kurhan w jakim się znalazły był czymś zupełnie innym… -Jesteś głupia czy ślepa? – Odezwała się wreszcie ku niej nie odrywając jednocześnie spojrzenia od ciał. Jedne, z nich zdawały się być świeże. Inne już dawno odczuły na swym ciele ząb czasu i nie tylko… Jednak nie było, to teraz ważne. Przecież jedyną kwestią jaka irytowała Sam w owej chwili była ignorancja niewiasty. Ignorancja jaka zamykała ją samą przed tym co tu się działo. Przecież… Przecież nawet dziecko wyczuło by zmiany. Delikatne zawirowanie, w miejscu jakim nie ma prawa nic istnieć… Możliwe iż owe dziwne zawirowania wyczuwała jedynie Sam, a może było to wyczuwalne dla każdego? Wiele razy słyszy się o uczuciu niepokoju. Wiele istnień odczuwa tak zwane ciarki na plecach lecz mało kto zdaje sobie sprawę, że są one wytworem naszego umysłu wrażliwego na wiele czynników… Jednak to miejsce było inne. Tutaj nie dało się odczuć niczego. Pustka. Przepełniała owe miejsce jak i umysł Sam od chwili gdy przekroczyła metalowe drzwi. -Z chęcią odstawie Cię na powierzchnie gdy skończę… I jak tak bardzo chcesz randek mogę Ci takową załatwić z kim tylko zechcesz lecz skup się wreszcie…– Całą tą tyradę wypowiedziała dopiero w chwili gdy wstała, z kucek tylko i wyłącznie po to aby podejść do swojej towarzyszki. Ta zaś mogła ujrzeć iż spojrzenie Sam zmieniło się nie do poznania. Nie było już martwe, a wprost przeciwnie. Pełne życia, chęci poznania oraz czegoś co kryło się w brązowej toni. -Zauważyłaś pewną ciekawą rzecz? – Zadała pytanie nie przejmując się faktem iż ta wcześniej krzyczała jej do ucha czy też używała określeń jakie były jedynie pieszczotliwe lecz jej towarzyszka nie mogła wiedzieć iż tego typu określenia były niczym dla kogoś takiego jak Sam. -Nic nie słyszysz prawda? Ani tutaj ani na powierzchni… Brak śpiewu ptaków, odgłosów życia codziennego czy choćby kropli wody rozbijającej się o posadzkę mimo iz jesteśmy tu od dobrych paru minut… – Mówiła, o tym z taką łatwością i lekkością jakby opowiadała bajkę dziecku, a nie ukazywała pięknej zagadki tego miejsca. Spytacie jednak co ze strachem? Tak naprawdę Sam nie przejmowała się czy jej towarzyszka jest żywa, martwa, z inkwizycji czy bogowie raczą wiedzieć kim jeszcze… Sam była bowiem jak matka. Znudzona życiem. Pragnąca przeżyć co się da oraz odejść dlatego właśnie nie przejmowała się takimi drobnostkami. Mimo iż owe drobnostki mogą zgasić jej życie w ułamku sekundy gdyby trafiła na jakiegoś niezdrowego fanatyka.Jednak ta tutaj nie wyglądała na fanatyka, a wprost przeciwnie. Prędzej było jej do tych zdziczałych cyrkowców jakich przez lata obserwowała Sam. Przecież… Była wesoła, upierdliwa, śmierdziała i co najważniejsze nadal była dzieckiem. Przynajmniej według Art’rein przyglądającej się jej bacznie, a przyznać trzeba iż przy świetle pochodni zyskiwała naprawdę wiele lecz nie, to jest ważne. -Owszem masz racje… szukam czegoś…– Sam po raz pierwszy odpowiedziała na jej pytanie jednocześnie mijając ją tylko i wyłącznie po to aby skupić swoją uwagę na jednej ze ścian jaka pozornie nie różniła sie niczym od reszty lecz czy oby na pewno? Nikt przecież nie zdaje sobie sprawy jaką cenę przyszło jej płacić za możliwość spojrzenia. Jak wiele traciła za każdym razem gdy musiała poszukiwać czegoś co chowa się przed wzrokiem ludzkim lecz skąd miała wiedzieć, że ma przy sobie kogoś podobnego do siebie? Skąd miała wiedzieć czy jej towarzyszka wyczuła tę anomalię. Jednak gdyby wiedziała cała ta rozmowa wyglądała by zupełnie inaczej… Wszystko było by inne… Prostsze?
|
| | | Jacqueline Dobra Wróżka
Liczba postów : 84 Join date : 20/08/2015
| Temat: Re: Zapomniane grobowce Pią Lis 20, 2015 10:50 pm | |
| Nie była gotowa na takie szaleństwo od - jakby nie patrzeć – rana. Ledwo otworzyła oczy, a już jakaś narwana panna kazała jej łazić po grobowcach. Postanowiła sobie następnym razem uważać, gdzie po pijaku kieruje swe kroki, aby nigdy znów nie wylądować na cmentarzu w tak zacnym towarzystwie. Ślepa nie była, także pozostawała jej tylko druga opcja. Nie byłaby jednak sobą, gdyby nie odparowała kobiecie na umiarkowanie nieuprzejmy sposób: - Lepiej być głupim niż stukniętym! – Mówiła to wszystko i tak goniąc jej kroki i starając się nie zgubić, także na tym etapie ciężko było stwierdzić, kto jest mniej normalny. Jeśli chodzi o pierwsze doznania Jacqueline po zejściu na najniższe piętro, nie były one zbyt szczególne. Może po prostu należała do osobników niezwykle gruboskórnych, a może po prostu niczego tu nie było? No nie licząc tych paru ciał pozbawionych głów, ale któż by się nimi przejmował? W każdym razie czuła zwyczajnie lekki niepokój, co chyba było normalne w takich sytuacjach. Przeciętny człowiek zareagowałby z zdecydowanie mniejszym rozbawieniem, a większa porcją strachu. Nie ona, zwłoki pozostawały dla niej niewiele bardziej emocjonujące od przedmiotu codziennego użytku. Dostrzegła tylko zmianę w wyglądzie kobiety, chociaż wcale nie była pewna, czy jej się nie przewidziało. Zaczęła podejrzewać, że jej towarzyszka może również objawiać magiczne zdolności. Coś musiało być z nią nie w porządku, tylko co? - Powinnam się na czymś skupić? Zamknąć oczy? Niczego nie rozumiem – Pozwoliła się nieco wciągnąć w jej zabawę, mając nadzieję, że jeśli to czego tamta szuka, znajdzie się, szybko wrócą na powierzchnię i zapomną o całym wydarzeniu. – Doprawdy, zdziwiłabym się gdybym zastała tu jakieś dźwięki lub ślady życia. To dopiero mogłoby być niepokojące. Poza tym, że stoimy w grobowcu przed cudzymi zwłokami, wszystko jest w jak najlepszym porządku. – Odparła, usiłując wyczulić zmysły. Niewiele jej to pomogło. - Nie pomyślałaś o tym, aby ułatwić mi sprawę i powiedzieć czego szukamy? A podobno ja tu jestem tą głupią... – Ostatnie zdanie dodała pod nosem, cały czas się dziwiąc, dlaczego nie potrafiła machnąć ręką na kobietę i odejść w swoją stronę. – Przysięgam, że ci tego nie zawinę, niezależnie jakby mnie nie kusiło! – Odwróciła się w stronę kobiety, powoli tracąc cierpliwość, której nigdy nie posiadała zbyt wiele.
|
| | | Desideria Nieokreślony Twór
Liczba postów : 110 Join date : 13/11/2015
| Temat: Re: Zapomniane grobowce Nie Lis 22, 2015 4:23 pm | |
| -Nigdy Was nie zrozumiem- Rzuciła w jej stronę wstając na równe nogi jednocześnie starając się odsunąć od siebie myśli typu co tak właściwie tutaj robi. Przecież marnuje swoje życie, na poszukiwania mrzonki… Jednak nie czyni tego sama, a wprost przeciwnie. Los zesłał jej towarzystwo w postaci dziwnej dziewczyny, dzięki której wdarła się wreszcie do krypty do jakiej szczerze mówiąc nie miała ochoty wchodzić sama. W przeciwieństwie do swej towarzyszki Sam wyczuwała drobne zmiany powietrza. Wiedziała iż jest tam gdzie miała się znaleźć lecz na pewno nie weszła by tu samotnie. Owszem mogła by to uczynić lecz po co miała narażać siebie skoro na dobrą sprawę mogła użyć tej dziewczyny jako wabika czy też tarczy jeśli popełniła by błąd? Tak. Właśnie po to ją tu zabrała. Musiała mieć jakąś alternatywę, a ta tutaj nadawała się na wszystkie podłe rzeczy jakie może wymyślić ludzki umysł. -Gdy Cię poznałam byłaś jedynie zapijaczoną kobietą… teraz jednak brzmisz niczym honorowy złodziej… Ciekawe czym jeszcze mnie uraczysz panienko…– Musiała, to powiedzieć. Przecież niegrzecznym było milczeć zwłaszcza gdy miało się przynętę tak blisko siebie. Przynętę jaka zdawała się być nic nie świadomą swego użytku i może nawet dobrze? Gdyby wiedziała w jakim celu została tu zaproszona zapewne nie chciała by przebywać tutaj ani chwili dłużej, a przecież czas był najważniejszy… Jack oczywiście pożytkowała go na monologi oraz próby podjęcia walki słownej jaką Sam ignorowała ponieważ skupiała swe kroki na przeszukiwaniu owego miejsca. Przyglądała się uważnie każdej ścianie, płycie czy nawet ułożeniu ciał dzięki, którym wiedziała iż musi pozostać tutaj dłużej pozwalając sobie przy tym na drobne uwagi czy też nawet na odpowiedzenie jej na część zadanych pytań… -Mam dla Ciebie dobrą wiadomość… Zbieramy się. – Czy była, to prawda? Cóż wnioskując po zachowaniu dziewczyny i owszem. Przecież dostała, to po co tu przyszła mimo iż dla kogoś takiego jak Jack mogło się wydawać iż tak naprawdę nic tu nie zaszło. Ot jedna wariatka gapiąca się przez wiele minut na jedną, z pozoru pustą ścianę lecz nawet i ona mogła nań ujrzeć coś co wyraźnie zasiewało niepokój w jej sercu. Jednak czy odpowiednio, to zinterpretuje? Tego nie wiedziała nawet Sam lecz szczerze miała gdzieś wiele rzeczy jakie tamta wypowiedziała. Liczył się bowiem fakt iż wreszcie ujrzała, to co nie dawało jej spokoju mimo iż samo spojrzenie oraz interpretacja zdawać by się mogła zajmie jej wiele długich zimowych wieczorów… Jednak miała czas. Była jego panią tak samo jak panią samej siebie dlatego też odwróciła się na pięcie dodając jedynie -Idziesz? – Proste pytanie. Zadane przez dziewczynę jakiej spojrzenie zdawało się płonąć oraz ukazywać więcej emocji niż jej własna mimika. Ta bowiem nie zmieniała się. Jej lico nadal było spokojne. Za spokojne jak dla wielu lecz czy, to ważne? Nie. Sam dobrze wiedziała dzięki czemu, to zawdzięcza. Wiedziała również iż musi się wywiązać, z obietnicy jaką złożyła swojemu wabikowi dlatego też idąc ciemnym korytarzem układała plan kolejnych swych kroków. Plan zakładający coś czego nie robiła od dawna, a mianowicie sponiewierania się dzisiejszego wieczoru. Musiała przecież odreagować. Rozluźnić więzy jakie pętały jej umysł oraz sprawić aby jej nierozłączny towarzysz przestał byc irytujący. Przecież ile można znosić szepty do ucha oraz czyjąś obecność? Ile można czuć na swym karku ciepły oddech? -Do miasta, w tę stronę… – Odezwała się wreszcie do swej towarzyszki gdy tylko pierwszy chłodny powiew powietrza zaczynał delikatnie muskać jej twarz dając przy tym kolejne chwile ukojenia. Sam nei czuła już duchoty jaka towarzyszyła im przez całą drogę w dół. Nie czuła już niepewności, a wprost przeciwnie. Była pełna nadziei mimo iż jeszcze musi skopiować, z pamięci to co ujrzała. Zrobi, to jednak później. Teraz bowiem musiała zająć się swoim nieznośnym towarzyszem. -Masz teraz wybór. Udajemy się tam gdzie najczęściej pijesz badź wybierasz każdą karczmę jaka przyjdzie Ci na myśl… – Mówiąc, to dziewczyna naciągnęła kaptur na swą głowę tak aby jej oblicze zostało zakryte. Czyżby obawiała się czegoś? NIe, to zapewne spowodowane było chłodem jaki przenikał przez jej wszystkie komórki rozgrzanego do niedawna ciała. z/t 2x |
| | | Antoinette Marionetkarz
Liczba postów : 240 Join date : 24/04/2016
| Temat: Re: Zapomniane grobowce Czw Sie 04, 2016 1:19 pm | |
| | Przed spotkaniem Lynna | Nawet nie wiedziała, co ją tu przywiało. Mroczne cmentarzysko dla kogoś takiego, jak ona? W sumie, nie ma przeciwwskazań. Nie była osobą z przesłodzonym charakterem, ale... czy tego typu usposobienie oby na pewno jest przeciwwskazaniem do spacerów do tego typu miejsc? Można na ten temat polemizować. Sama Antoinette uważała, że nikt nikomu nie zabroni wizyt na cmentarzu. Każdy ma prawo przyjść tutaj, aby się pomodlić, ale panienka Apsley raczej nigdy nie powierzała swoich myśli Najwyższemu, z całą pewnością przez jej poglądy. Nigdy o nich z nikim nie rozmawiała... a przynajmniej nie zagłębiała się zbytnio w taką rozmowę, o ile w ogóle do takiej kiedykolwiek doszło. Chodziła po cmentarzu w te i wewte, wałęsając się między różnymi i wszelakimi nagrobkami. Niektóre przykuły jej uwagę na dłuższy czas, na niektóre w ogóle nie spojrzała. Nawet na ułamek sekundy. Miała tak, że jeżeli coś nie zainteresowało jej do tego stopnia, by to coś bliżej poznać, nie dawała temu czemuś szansy, by się z tym czymś bliżej zaznajomić. Z całą pewnością jest to cecha również wielu innych osób, ale w przypadku Antoinette było to najbardziej widoczne. Chodziła między zapomnianymi nagrobkami, a panujący tutaj mrok nie wywarł na niej jakichś większych emocji. Żeby ją zaskoczyć, trzeba się naprawdę postarać. Nie oznacza to oczywiście, że nie lubiła przeżywać większych odczuć – ba, wręcz przeciwnie! Po prostu trudno je u niej wzbudzić. Tyle. Od samego ranka zdążyła już ułożyć sobie w głowie kilka kłamstewek, w które zaraz potem uwierzyła. Nie były jednak aż tak istotne, by mogła poświęcić im się całą swoją osobą. Nie były to ważne bzdury. A owszem, podczas jej życia zdarzyło jej się uwierzyć w większe i mniejsze w znaczeniu kłamstwa. Doprawdy, jej dolegliwość była naprawdę ciekawa. Szkoda, że ona sama nie zdawała sobie z tego sprawy... sprawy z tego, że coś jest z nią nie tak, chociaż... czy oby na pewno szkoda? Tak jest ciekawie, a może nawet ciekawiej, co mogłoby się zmienić, gdyby ktoś jej uświadomił, że cierpi na pseudologia fantastica. Jej uwagę, nie wiadomo dlaczego, przykuł jeden z grobowców. Stanęła, kątem oka badając ślady po zniszczonych napisach na nagrobnej płycie. Płycie, po której chodziło wiele różnych robactw. Stała tak, by w końcu odwrócić się przodem do grobowca i chłonąc go całym swoim uważnym spojrzeniem. Podeszła wolnym krokiem i ukucnęła tuż przed "zabudowaniem". Wyciągnęła rękę i jednym zdecydowanym ruchem prawej dłoni strzepnęła natrętne robactwo. Niektóre z tych małych zwierzątek upadło na glebę, niektóre wciąż wędrowały po kończynie Antoinette, jakby szczególnie bardzo nowa lokacja przypadła im do gustu. Dwudziestolatka nie skrzywiła się na ich widok: ba, wręcz przeciwnie! Spojrzała na nie czułym spojrzeniem (które, tak, to trzeba wiedzieć, było u niej rzadkością) od razu wymyślając, że robaczki to części duszy zakopanej właśnie w tym miejscu: dusza ta uwalnia się, chowając swoje cząsteczki w tych "uroczych" stworzonkach i ucieka, by po jakimś czasie złączyć się w jedno i zacząć żyć od nowa w tym nędznym miejscu, zwanym ludzką egzystencją. Tak uważała przynajmniej Antoinette, lecz z całą pewnością znajdą się osoby, które podzielają jej światopogląd. Nie, nie chodzi o to że pani marionetkarz wierzyła, że po śmierci na ziemi człowieka czeka drugie życie. Uważała wręcz odwrotnie. - I co, robaczki – uśmiechnęła się do nich przyjaźnie. Ah, jaką rzadkością było u niej tego typu wykrzywienie warg! - Co tam u was?Głaskała je z ostrożnością, by ich czasem nie przygnieść swoimi palcami. Pewnie to właśnie dlatego pieściła je ich końcówkami, ledwo dotykając ich ciał, które dla większości ludzi są wręcz obrzydliwe. Ale nie dla Antoinette. |
| | | Trzepot Włóczykij
Liczba postów : 88 Join date : 20/07/2016
| Temat: Re: Zapomniane grobowce Czw Sie 04, 2016 10:25 pm | |
| Pierwszy spacer po mieście i jeszcze nikt nie zamierzał zaczepić zakapturzonego gościa, który bez celu snuje się tu i tam. To pierwsza zaleta tego miasta czy może moje zwyczajne szczęście? Jak to u każdego włóczykija, niech mnie poniosą nogi gdzie trzeba a dopiero potem będę się zastanawiał. Lekkomyślność z mojej strony? A co niby coś takiego jak Ja, może robić rozsądnego, prócz strzelenia sobie w głowę? Jak się nie ma miejsca do którego się należy, to moim miejscem jest zawsze to, na którym stoję, leże czy siedzę. Nie mogę jednak kusić losu i przebywać za długo na widoku tłumów. Trzeba znaleźć spokojne miejsce i najzwyczajniej w świecie odpocząć, pozbierać siły, oraz przemyśleć jak mogę tutaj pożyć. Tym jakże pięknym sposobem dostałem się na obrzeża miasta. Snułem się powolnym krokiem i poprawiałem płaszcz, tak dla pewności. Strach przed ujawnieniem? Zdaje sobie sprawę jak moja lekkomyślność sprowadza mi kłopoty, więc chociaż muszę mieć dobre przyzwyczajenia. Zastanawiało mnie tylko, dlaczego akurat z wszystkich miejsc jakie mają do dyspozycji obrzeża miasta, trafił mi się cmentarz? Nie ma tu żadnych starych ciekawych zabudowań, które mógłbym pod koniec snu zburzyć, zdemolować, zniszczyć i tym podobne piękne słowa. No ale to miejsce spełnia przynajmniej jeden konkretny potrzebny warunek. Jest tu pusto, cicho i znacznie większa szansa, że ktoś mnie napadnie. Chociaż oczywiście współczuje osobie która tylko tego spróbuje. Wracając jednak na ziemie, doszedłem do prostego wniosku, że jednak to spokojne miejsce zostało już przez kogoś zajęte. Jak zauważyłem, że zostałem ubiegnięty? Najzwyczajniej w świecie zauważyłem snującą się rudą panienkę. Teraz tylko się zastanowić co robić, może mnie nie zauważy jak się gdzieś na boku ugoszczę? Co prawda odpoczywanie na cmentarzu może wydawać się karygodne dla innych, ale Ja nie widzę w tym nic dziwnego. Co więc zrobiłem? Dokonałem moim zdaniem najgłupszej decyzji i podszedłem do nieznajomej. Może poznam lepiej powody przebywania tutaj, oraz ogólne intencje i poczuje się pewniej? Mój optymizm mnie kiedyś zabije. Podszedłem, już miałem coś powiedzieć z wysuniętą ręką, tak by być przygotowany na gest powitalny. Zamilkłem, zesztywniałem. Dlaczego? Bo właśnie zauważyłem, że mogę jej przeszkodzić w konwersacji. No nie, nie mogę przecież okazać tak bardzo brak ogłady i jej przeszkodzić. Tylko... Przeszkadzałbym jej w rozmawianiu z robaczkami? Poważnie? Ona z nimi rozmawia? Ja trafiłem na jakąś chorą psychicznie? A może rzeczywiście potrafi z nimi rozmawiać? Przez ten szereg pytań które sobie zadałem, stałem jak głupi za plecami dziewczyny. Dodajmy też, że jestem pięknie zakryty kapturem i co najwyżej widać mi fragment twarzy z pod kaptura z błyszczącymi się szkarłatem ślepiami. Co robić? Co robić? Zrobiłem krok do tyłu i... Gałąź. Idealny klasyczny błąd, niczym z teatru. |
| | | Antoinette Marionetkarz
Liczba postów : 240 Join date : 24/04/2016
| Temat: Re: Zapomniane grobowce Pią Sie 05, 2016 9:56 am | |
| A ona jak siedziała, tak siedziała. Nie działo się nic ważnego, nic, czemu mogłaby poświęcić swoją uwagę. W sumie... prawda była taka, że nic nie wydarzyło się od chwili, w której przybyła na tę część cmentarzyska. Albo lepiej... od chwili, w której w ogóle postawiła stopy na jego terenie. No, może poza tym, że zmieniła nieco lokalizację przebywania "uroczych" robaczków. A czy było to jakieś ważne wydarzenie? Raczej nie. Wiatr od czasu do czasu zaszumiał mocniej, co było widać głównie w poruszających się gałęziach i szelestach liści tutejszych drzew i większych krzewów. Antoinette lubiła taką pogodę: ciepło, ale z obecnością wiatru. Ah, nie mogło być lepiej! Doskonale pamiętała burzę sprzed kilku dni, która trwała dość długo, a sama Antoinette traciła cierpliwość, do czasu, aż pogoda poprawiła się od tak, bez żadnej zapowiedzi. Można powiedzieć, że w jednej sekundzie lało i grzmiało niezwykle intensywnie, w drugiej – słońce przygrzewało szczególnie mocno. A może to zasługa zabawy z magią jakiejś wiedźmy?, zastanawiała się, jednak finalnie uznawszy że nie ma sensu dłużej się nad tym rozwodzić. Siedziała i dalej bawiła się z robaczkami. Wszystko byłoby fajne i ładne, do czasu aż... Poczuła na sobie czyiś wzrok. Jeszcze przez chwilę zastanawiała się, co powinna zrobić, w końcu, po krótkiej chwili namysłu odwróciła się i omiotła spojrzeniem zakapturzoną postać. Tak, zakapturzoną, więc Antoinette nie była w stanie ocenić całej jego aparycji. Jednak całe szczęście, że kaptur nie zakrywał całego jego oblicza. Ah te oczy... co prawda, Antoinette trudno było zadziwić, o czym już doskonale wiemy, jednak tym razem było inaczej. Widok jego świecących ślepi przyprawiał ją o szczególnie wielkie zaskoczenie z nutką przerażenia. Tak, bała się. Tak, dziwne, prawda? To zupełnie nie w jej stylu. A jednak, fakty są proste. Uspokoiwszy się i wciąż trwając w tej jednej pozycji, omiotła go uważnym spojrzeniem. - Czego chcesz? - spytała, patrząc na zakapturzoną postać. - Jak masz jakąś sprawę, wal śmiało. A jego wypadek nie zrobił na niej większego wrażenia - tak mogło się wydawać. - Uważaj trochę, łamago! - skomentowała jego kontakt z gałęzią. |
| | | Trzepot Włóczykij
Liczba postów : 88 Join date : 20/07/2016
| Temat: Re: Zapomniane grobowce Pią Sie 05, 2016 11:14 am | |
| Jak to fajnie mają zwykle ludzie. Nie muszą się kryć jak tylko zauważą, że powietrze robi się wilgotne, co insynuuje możliwy zbierający się deszcz. Ja przy takiej pierwszej lepszej okazji musiałbym wycofać się z tego cmentarzu, co oczywiście nie jest mi na rękę. Jestem w stanie przeczuć, że chociaż początek nocy będzie odpowiednio suchy, a co potem? Tylko taka lekka nadzieja, że będzie nadal tak samo. Ciepła temperatura i wiatr? Tak, bardzo mi to odpowiada. Odpowiada mi suchy klimat, a wiatr jest jak najbardziej przydatny, ponieważ ma dar roznoszenia w powietrzu tego co trzeba. "Niechaj ciepło dogrzewa, a chmury omijają z daleka." Taka myśl jest dla mnie pokrzepiająca. Poruszyłem niemrawo kącikiem ust w głupim dosyć uśmieszku. Dlaczego? Najzwyczajniej na świecie byłem zakłopotany a jednocześnie niepewny. Ale nie wydawała się zdenerwowana, a bardziej tylko zaskoczona. Szkoda, że tylko dawała takie wrażenie, bo słowa zapewniały mnie, że już jestem nieproszony. Co powinienem zrobić? Jak powinienem odpowiedzieć? Ugryzłem swoimi stalowymi ostrymi ząbkami, własne wargi. Taka moja oznaka zdenerwowania. - "Wal śmiało?" Nie ma w planach mojej osoby, Ciebie walić. No co? Każe mi walić śmiało. Skąd mam wiedzieć o co jej chodzi? Mam Ją walnąć jak mi się coś nie podoba? O co jej chodzi i czemu tak dziwnie mówi? Zesztywniałem po chwili, gdy krzyknęła. Akurat w tym momencie kapnęła jakaś kropla z mojego płaszcza, na kawałek ułamanej od nadepnięcia kawałka gałązki. Puf! Mały dymek z bardzo cichutkim odgłosem huku. Gałązka i niewielka części ziemi pod nią, wyparowały. Podniosłem nogę i popatrzyłem na swoje niekontrolowane dzieło. I teraz sobie pomyślałem, że skoro to wcześniej Ją wkurzyło, to co się z nią teraz stanie? Popatrzyłem na nią ze spokojem i poprawiłem płaszcz. - To może... Czas już... Odejdę... Mówiłem przerywanym głosem, choć tak jak wcześniej, brzmiał bardzo solidnie i bez problemu można powiedzieć jakiej jestem płci. Tak jakby w ogóle miała jakiekolwiek wątpliwości. |
| | | Antoinette Marionetkarz
Liczba postów : 240 Join date : 24/04/2016
| Temat: Re: Zapomniane grobowce Pią Sie 05, 2016 5:11 pm | |
| Jej pierwsza myśl? Cholercia, chyba kolejna osoba z poziomem inteligencji poniżej przeciętnej. Mogła też się mylić, co, jeżeli zakapturzona postać tylko się z niej naigrawa? Co do poczucia, że ów osobnik (bo to raczej facet, niż baba) jest tępakiem – osądzała o to chyba wszystkich na swojej drodze, sądząc oczywiście że sama jest najinteligentniejszą istotą kroczącą po tym globie. I nie tylko, co, jeżeli poza ziemską egzystencją istnieją jeszcze jakieś inne światy? Ale Antoinette raczej w to nie wierzyła. To, co się potem stało, niezbyt ją zainteresowało. Teraz była cała pochłonięta myślami na temat nieznajomego, który zakłócił jej spokój, co miało również swoją zaletę: teraz Antoinette trudno będzie się nudzić. Co prawda to prawda, nie nudziła się, początkowo wałęsając się między nagrobkami, by potem zainteresować się jednym z nich, a w szczególności chodzącym po nim robactwem. Nie zastanawiała się zbytnio, co ten mógł pomyśleć o jej rozmowie z tymi malutkimi stworzonkami. W ogóle nie pomyślała, że nie jest to codziennością: w jej głowie narodziły się kolejne kłamstewka, w które zaraz potem uwierzyła. Teraz już nie tylko ubzdurała sobie to, że te noszą w sobie cząsteczki duszy zmarłego. Teraz bzdur utworzonych w jej umyśle było znacznie więcej, ale postanowiła że nie podzieli się nimi z nieznajomym. Mimo, że absolutnie wierzyła, iż to prawda. Tak, postanowiła. Ale przecież może nie dotrzymać złożonej samej sobie obietnicy... Kiedy ten, jak widać – zakłopotany osobnik płci męskiej zaproponował, że odejdzie, Antoinette zaczęła się obawiać, że ten tak właśnie zrobi. Nie, nie, nie. Nie mogła na to pozwolić! Nie chodzi o to, że potrzebowała czyjegoś towarzystwa. Bardziej chodziło o to, że pojawiła się przed nią szansa na udowodnienie komuś jego beznadziejności oraz własnej doskonałości. Taka już jest ta nasza Antoinette Zoe Apsley. Ale nie wiedział o tym zakapturzony mężczyzna. Jednak całkiem prawdopodobne, że już wkrótce pozna się na jej paskudnym charakterze. Chyba, że naprawdę był skończonym idiotą, nie tylko w oczach dwudziestolatki. - A co ty tak w tym kapturze łazisz? – spojrzała ponownie w jego szkarłatne oczy – Może masz brzydki ryj albo co? – uśmiechnęła się, starając się, by jej uśmiech był sympatyczny. W rzeczywistości był to udawany grymas. - Zostań, nie sądzisz, że to przeznaczenie że nasze drogi się skrzyżowały i spotkaliśmy siebie nawzajem... na cmentarzu, ale to nic. Każde miejsce jest dobre do niespodziewanych spotkań, co nie? – puściła do niego oczko. Uwielbiała to robić, zwłaszcza kiedy coś ukrywa, jednak teraz tak nie było, ale nieważne. Puszczenie oczka miało przekonać nieznajomego, że Antoinette ma dobre zamiary. Nawet nie pomyślała, że ten z całą pewnością pozna się na jej paskudnym charakterze, bo jak może być inaczej, skoro jedno z wypowiedzianych przez nią w jego kierunku zdań niekoniecznie kipiało uprzejmością? No właśnie. Ale nie mogła się powstrzymać, by nazwać jego oblicze ryjem. W końcu z natury miała niewyparzoną gębę. |
| | | Trzepot Włóczykij
Liczba postów : 88 Join date : 20/07/2016
| Temat: Re: Zapomniane grobowce Nie Sie 07, 2016 9:40 am | |
| Pewne niepotrzebne rozważanie jakie mogę sobie chwilowo poruszyć. Jak to wygląda z moim podejściem do boskiego opactwa bądź życia pozagrobowego? Najlepiej lubię sobie mówić "W co Ja wierze? W swój cholerny los oraz jego bezsensowny koniec." Czy taka odpowiedź jest wystarczająca? Nie? Dla mnie życie jest wieloma przypadkowymi zdarzeniami. Nie istnieją jakieś z góry określone losy, nic tutaj boskiej ręki w tyłek mi nie wtyka, by pomóc mi obrać zesłane mi przeznaczenie. Najprościej, muszę sobie radzić i nie przejmować się tym, w co wierzą inni. Gadanie z robakami jest dla mnie dziwne? Oczywiście, że tak, ale czy powinno mnie to zaskakiwać? Mniej istotne, póki nie wymusza się we mnie żadnego poglądu, zwłaszcza siłą, to niech sobie inni wierzą nawet w gorejący krzaczek. Jednak wracając do sensownej perspektywy, z kim Ja ostatecznie mam do czynienia? Właśnie ta chwilowa myśl stworzyła mi całkiem nową, ciekawą perspektywę jej osoby. Trzyma się blisko z mieszkańcami tego cmentarza i przeszkadza jej deptanie niewiele wartej martwej nuty. Wygląda jakbym po prostu burzył pewien porządek, który być może chce tutaj biedna dziewczyna utrzymać. Nawet jeśli wygląda jakby tutaj przybyło kiedyś niewielkie tornado. Więc może tutaj się wychowuje, tutaj zamieszkuje i właśnie tutaj tak odbiło się na jej psychice? Nie ważne czy mam racje, nie ważne że mogłem sobie coś ubzdurać, wizja jest dość sensowna i ma jakieś podstawy. Nie będę oczywiście tak wprost zdradzał swoich spostrzeżeń. Bo w sumie co mnie ostatecznie obchodzi? Lepiej jakbym najzwyczajniej odszedł i tym sposobem uniknął możliwego nowego konfliktu. Gdzie indziej mogę sobie znaleźć miejscówkę, nawet jeśli będzie one pod drzewem. Gdy usłyszałem pewne jej perfekcyjne spostrzeżenie z zapytaniem, podniosłem najzwyczajniej brwi i chwyciłem skraj czubka kaptura. Nie, nie planuje go zdejmować, Ja go wręcz poprawiłem! Musze brać pod uwagę, że zignorowała moje spostrzeżenie, nie chcąc go w jakiś sposób kontynuować i kierując kolejne wypowiedzi. - Przyjemniej tak. Oddałem najprostszą odpowiedź jaką mogłem. Jednak gdy usłyszałem rażące mnie słowa, tylko zmarszczyłem. Oczywiście nie wiem czy to istotne i tak może tego pod kapturem nie zauważyć. Zresztą, właśnie się okazało, że nie jest nikim przyjemnym. A może zwyczajnie nie potrafi się odpowiednio wyrażać? Nieistotne i nie ważne jaki wyraz twarzy oddaje. Zauważone zachowanie, słowa czy inne gesty są już wystarczające, bym mógł lekceważyć jakiekolwiek wyrazy twarzy mojej rozmówczyni. Krach! Czyżby moje spostrzeżenie było kompletnie nietrafne i to wyszło już tak wcześnie? Słowami "na cmentarzu, ale to nic", nie wykazuje większego szacunku do tego miejsca. A może ma inne relacje? Nie potrafię za nic jej rozgryźć, może za wcześnie na jakiekolwiek namysły? Albo od początku do końca się bawi? Tyle możliwości i ostatecznie żadnej nie mogę pewniej pochwycić. Ale czekaj... Jakie przeznaczenie? - Nikt nie powiedział panience, że przeznaczenie to zwyczajny zabobon? Jeśli one by istniało, oznaczałoby... I tutaj miałem chwilę pauzy, uniosłem wyżej głowę dla własnej pewności, a wzrok wyrabiał mi się bardziej smętny, ale jednak dalej wyglądał jak u jakiegoś potwora. - Oznaczałoby, że czeka Ciebie rozerwanie na strzępy. Co by nie było, mówiłem nadal spokojnie i naturalnie. Nie miałem w tych słowach ani żadnej groźby. Co chce jej tym sposobem przekazać? Pewnie coś rodzaju, że czekałaby na nią bombowa znajomość. |
| | | Antoinette Marionetkarz
Liczba postów : 240 Join date : 24/04/2016
| Temat: Re: Zapomniane grobowce Pon Sie 08, 2016 2:27 pm | |
| Nie obchodziło jej zbytnio, co ta zakapturzona postać o niej myśli. Przecież to było w jej stylu, w takim razie nie ma się czemu dziwić. - Przyjemniej tak, hę? – spojrzała na niego, widocznie zaskoczona. A wiemy już, że zaskoczenie to coś, co nie przychodzi jej łatwo, a ma swoje plusy, ale również minusy (tych drugich było mniej), jak chyba wszystko. Przerwała swoją zabawę z robakami, by wstać i stanąć z owym jegomościem twarzą w twarz. - Coś się założę, że to twoja wymówka. – zaśmiała się cichutko pod nosem – Tak, najlepiej odpowiedzieć krótkim zdaniem, by ktoś nie doszukiwał się w tym kłamstwa. W końcu nie od dzisiaj wiadomo, że długie tłumaczenie się jest zazwyczaj oznaką łgarstwa. – przechyliła nieznacznie głowę na prawy bok, jakby chciała mu się bliżej przyjrzeć. Wiedziała, że to nie da zbyt wiele, zwłaszcza, że ten nosi kaptur, ale co poradzić, że jej ruch głową można tak właśnie odebrać? Ciekawe tylko, jak odebrał ów mężczyzna, z którym ma dane teraz porozmawiać. Na dodatek ma w planach obrazić go jeszcze nie jeden raz, ale wiadomo, że to, co mamy w zamiarach, nie zawsze znajduje swe odzwierciedlenie w rzeczywistych wydarzeniach. - Nikt nie powiedział paniczowi, że większość tak zwanych zabobonów została tak nazwana przez ludzi, nie kierujących się przy tym prawdą? – wyprostowała się jak struna, by znowu zgiąć nieco lewą nogę w kolanie. - Mówiąc prościej, słowo zabobon to taka zasłona, by odrzucić od siebie fakt, że na tym świecie istnieją moce nadprzyrodzone, chociaż... nasze niespodziewane spotkanie niekonieczne jest przykładem ich istnienia. – uśmiechnęła się, niezwykle zadowolona z własnych, wypowiedzianych słów. Uznała, że zszokowała zakapturzoną postać swoją bystrością i inteligencją. Oczywiście, może być to dalekie od prawdy, ale cóż poradzić, że Antoinette uważała się za taką, za jaką się uważa więc jednocześnie postrzega własne słowa jako ociekające bystrością. Nawet, jeżeli wcale tak nie jest, ale dziewczyna była sobą zaślepiona. Zaślepiona swoją rzekomą inteligencją. Owszem, była inteligentna, to fakt niezaprzeczalny, ale nie aż tak bardzo, jak uważała. Przesadzała, zdecydowanie. Nie zauważyła, że człowiek ten nie dokończył własnej wypowiedzi. Może po prostu nie przysłuchiwała się mu zbyt dokładnie? Bardzo prawdopodobne. Aż wypowiedział pewne słowa, z którymi było zupełnie inaczej. Przyjęła je do siebie aż nazbyt dokładnie. Nie wytrzymała, wybuchając nieposkromionym śmiechem. - Słucham? - wydobyła z siebie jeszcze resztki śmiechu, dzięki któremu chociaż po części pokazała, co sądzi o jego ostatnim jak na chwilę obecną zdaniu, może nie dokładnie, ale trochę – owszem. - Słuchaj, facet, bo chyba nie baba, ale nie mogę być tego pewna, takie teksty kieruj do innych, mniej ważnych osób. Żart udany, naprawdę. – przygryzła wargę, by ponownie się nie roześmiać. Nie udało się, więc śmiejąc się, złapała się obiema dłońmi za brzuch, a z jej krtani wydobył się, wiadomo jaki, dźwięk, tym razem jednak ów dźwięk był głośniejszy. O wiele głośniejszy. Wiatr nagle zaszumiał mocniej, wprawiając w nieład jej rude włosy. - Widzisz? – uśmiechnęła się do niego przebiegle – Nawet liście drzew i krzewów, które tutaj rosną, nie powstrzymały rozbawienia. Słyszysz? – przyłożyła teatralnie dłoń do ucha – Słyszysz, jak się z ciebie śmieją? Posłuchaj tylko, ty łamago! – ostatnie słowo miało być, oczywiście, nawiązaniem do jego kontaktu z gałęzią sprzed kilku chwil. Wciąż miała w oczach ten obraz, który sprawił, że śmiała się jeszcze głośniej i dobitniej. |
| | | Trzepot Włóczykij
Liczba postów : 88 Join date : 20/07/2016
| Temat: Re: Zapomniane grobowce Sro Sie 10, 2016 11:10 am | |
| Gdy powtórzyła to co mówiłem, tylko podniosłem nieznacznie brwi. Wiedziałem, że nie mam co mówić i jak się zaraz okaże, też później nie będę miał. Gdy orzekła, że wypowiadam wymówkę, to nawet miała w sumie rację, ale jednak nie do końca. Ale czy powinienem jej tłumaczyć zawiłości, które dotyczą samego zwykłego kaptura? Nie, powiedzenie czegoś prostego wydaje się przy niej czymś męczącym. Ona coś rzeczywiście zauważa, że ukrywam czy po prostu chce bagatelizować to co się jej podoba, bo taką ma naturę? Ale czy tak mogę wszystko na nią zwalać? Po tym jak wypowiadała się dalej, marszczyłem jeszcze bardziej brwi. I naszła mnie prosta myśl z otwartymi przez chwilę szerzej ślepiami. "Do cholery, jaką ona ma wizje świata w którym żyje? Zaczynała mówić dużo i jak dla mnie, bezsensu. Jeśli łudziłem się, że konwersacja może być czymś miłym, to właśnie teraz straciłem takie wątpliwości. Westchnąłem zmęczony, przecież od tego aż uszy więdną! Nie no, Ja rozumiem że każdy ma swoje zdanie oraz swoje przekonania. Ale żeby pokazywać się z nieprzyjemnej strony na każdym kroku? Cofnąłem się o krok, by nie być aż tak nieprzyjemnie doglądany, choć nie żeby to szczególnie coś zmieniło. Zaczynałem Ją mierzyć znurzonym wzrokiem. Nie, Ja wręcz jak przyczajone dzikie zwierzę, nie odrywałem od niej wzroku. Zaczynała się śmiać, a moja stoicki spokój, jak zarazem powaga, nie znikała. Niech sobie pogada, niechaj mówi do siebie. Tak jak mawia do robaków, które nie bardzo mogą jej odpowiedzieć, tak może mówić do mnie. Bez celu, do siebie, tylko dla własnej satysfakcji. Czy to jej starczy? Być może nie, ale jak tu odejść bez żadnej zwady? Mam po prostu odejść? Ta opcja jest z każdym jej słowem, coraz to bardziej kusząca. A może gdyby tak coś wysadzić? Dokonać destrukcji, tak by nie słyszała swoich wyimaginowanych drzew, a tylko wielki wspaniały, wręcz cudowny huk? Może to Ją wręcz zauroczy? A może z przerażenia zamilknie? Chociaż, co jeśli i tym zakpi? Zaszydzi z tak zjawiskowych rzeczy, urazi coś co Ja pielęgnuje od lat? Przez chwile miałem dziwne wyszczerzone nieludzkie naostrzone zębiska. Przymknąłem jednak usta, gdy zdałem sobie sprawę, że swoimi pomysłami tylko mogę się stoczyć u kogoś takiego. - Zostałaś porzucona? Po długiej ciszy, oraz wysłuchania jej śmiechu, to jedyne co powiedziałem. Wystarczy mi pewne zapewnienie, choć nie sądzę by mi je dała. Ale nawet olewając tą wypowiedź, zyskam jakiś rodzaj odpowiedzi. Dalsze nie związane z tematem słowa, zapewne potraktuje tak samo jak resztę czyli uznam za wiatr. Nie sądzę by mi już cokolwiek udowodniła, poza tym jak bardzo lubi dokuczliwość. |
| | | Antoinette Marionetkarz
Liczba postów : 240 Join date : 24/04/2016
| Temat: Re: Zapomniane grobowce Sro Paź 26, 2016 2:57 pm | |
| Jak to się stało, że Antoinette przerwała swój śmiech? Może uznała, że co za dużo, to nie zdrowo? Doprawdy? Przecież to do niej nie pasowało, w najmniejszym nawet stopniu. Nawet pomimo faktu, że człowiek to istota zmienna. Nie, nie i jeszcze raz nie! Prawdy trzeba doszukiwać się gdzie indziej. Zdecydowanie. Teraz Antoinette wpatrywała się w niego z czymś na wzór nienawiści w oczach, oczach które dokładnie studiowały jego aparycję. Jezu, jaki on brzydki!, tak, tego typu spostrzeżenia akurat do niej pasowały, pasowały nawet bardzo. Podobnie jak myśl, że ona sama jest istotą niezwykle urodziwą. Ale dosyć. Powinniśmy skupić się na znalezieniu przyczyny zmiany jej zachowania... dziwne jest również to, że nie wypowiedziała na głos swojej myśli na temat jego wyglądu. Zaraz, odpowiedź jest tak blisko, a my nawet tego nie zauważyliśmy! Jego słowa. "Zostałaś porzucona?" - sprawiły ją początkowo w osłupienie, a potem dotknęły ją, by następnie zaboleć. I to jak cholera. Ale nie płakała. Albo było na to za wcześnie, albo po prostu nie była w stanie. Ale bliżej do prawdy miała ta druga opcja. Jej wyraz twarzy uległ diametralnej zmianie. W sumie, w czasie niecałej minuty przez jej oblicze przebiegły różnorakie emocje, niektórych nie dało się sprecyzować, z innymi było wręcz odwrotnie. Nie wiadomo, o co chodzi? Ba, jest wręcz przeciwnie! Przecież Antoinette została kiedyś porzucona. I to dwa razy. Tylko... do jasnej ciasnej, skąd on mógł to wiedzieć? A może grał w zgaduj-zgadula, co? Przyczyn mogło być więcej, o ile oczywiście byśmy się nad nimi głębiej zastanowili. Głębiej? No, może niekoniecznie. Bez słowa podeszła do niego, powoli, nie spiesząc się, i w równie ślimaczym tempie wyciągnęła ku niemu prawą rękę po to, by dłonią tej samej kończyny z całej siły uderzyć go w policzek. Kiedy skończyła, uśmiechnęła się do niego ze sporawą dawką sarkazmu. Nic już więcej nie powiedziała, przynajmniej na razie. Tak, milczała oczekując reakcji, jakiejkolwiek reakcji ze strony Trzepota. |
| | | Trzepot Włóczykij
Liczba postów : 88 Join date : 20/07/2016
| Temat: Re: Zapomniane grobowce Nie Paź 30, 2016 8:09 am | |
| Jak zaskakujący potrafi być obrót spraw, w momencie kiedy powie się jakieś słowo-klucz. Nie musiałem być jakimś wielkim detektywem, by odkryć że mniej więcej trafiłem w wrażliwy punkt. Ba, być może wręcz trafiłem w samo sedno? Albo zwyczajnie nie podobało się jej moje stwierdzenie? Jej emocje jednak wskazują na wcześniejszą opcje. Teraz tylko kwestia, jak ostatecznie zareaguje, co mi powie? Okazało się, że najzwyczajniej nic mi nie chciała powiedzieć. W sumie to miła odmiana, bo jej słowa bardziej i tak drażniły uszy. Zamierzała mnie uderzyć. W sumie mogłem się po niej spodziewać agresji. Ale byłem nazbyt osłupiony. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie tylko fakt, że jej uderzenie było jak ręką o... Stalową blachę. Musiałaby mnie spoliczkować stalową rękawiczką, by moje odczucie było odpowiednie. Ale chodzi teraz o to czy przypadkiem nie zrobiła sobie teraz krzywdy? Stałem niewzruszony i tylko się przyglądałem bez niepotrzebnych słów. Nie chce jej okazywać troski, zwykle zawsze przejmuje się jak coś z mojej winy się stanie. Tutaj w sumie moja wina, nie miałem jak jej ostrzec. Więc dlaczego teraz nie odczułem współczucia? Najzwyczajniej jej nie lubię. Choć dalej odczuwałem, że mi jej najzwyczajniej szkoda. Miałem wrażenie, że życie Ją nie rozpieszczało. Ale co mogłem zrobić? Obserwowałem Ją smutnym wzrokiem, choć dziwnie to wyglądało jak mam takie nieprzyjemne rysy twarzy. Idźmy dalej. Dotknąłem swojego policzka, choć mogła odczuć że walnęła w coś naprawdę twardego, udawałem że mnie to zabolało. Potarłem uderzone miejsce i nieudolnie skrzywiłem wyraz twarzy. Teraz był to czas by pokazać siebie pokrzywdzonego i powoli się wycofać. Wykonywałem kroki do tyłu, pojedyncze, niewielkie. Cały czas Ją obserwowałem w nadziei, że odpuści i ewentualnie pożegna go tylko jakimiś szyderczymi wyzwiskami. I jakbym już był dość daleko, mógłbym w końcu się odwrócić i iść w dalszą drogę.
(Wybacz za mało produktywny post, nie miałem koncepcji/weny jak to bardziej ogarnąć) |
| | | Antoinette Marionetkarz
Liczba postów : 240 Join date : 24/04/2016
| Temat: Re: Zapomniane grobowce Nie Paź 30, 2016 3:42 pm | |
| Dziwne, ale od wymierzonego policzka minęło już trochę czasu, a Antoinette jeszcze nie zdała sobie sprawy z twardości twarzy tego, z którym obcuje. Ale nie, nie trwała w tym stanie wiecznie. Dopiero po jakimś czasie, gdy ból ręki wzmógł się, ruda dziewczyna uświadomiła sobie prawdę. Czemu doszło do tego dopiero teraz? Może miała zbyt wielki mętlik w głowie? Albo, nie wiedzieć czemu, ból stał się bardziej donośny dopiero po jakimś czasie. Powodów mogło być o wiele więcej, ale niekoniecznie. Potarła bolącą dłoń drugą ręką, krzywiąc się nieco. Początkowo miała wzrok wbity w górne kończyny, następnie w ziemię, a dopiero potem przeniosła go na towarzyszącego jej osobnika. I zdziwiła się. Ba, i to nawet bardzo. Czemu ów jegomość wyglądał tak, jakby wymierzony mu przez Antoinette cios naprawdę go zabolał. Teraz uznała, że być może tak właśnie się stało? Jego twarz, mimo swojej twardości, może była, mimo tego, wrażliwa na ból? A może nawet bardziej, niż jest to zapisane w tego typu normach? Uznała w końcu, że tak właśnie jest, z czego się niezmiernie ucieszyła. W końcu taki był jej cel. Zadać mu cierpienie. On jej zadał, tyle że cierpienie psychiczne. Ona wolała się tu i teraz uciec do cierpienia fizycznego. W końcu nie miała na nic więcej pomysłu, nie miała więc wyboru. Podeszła do niego, spojrzała głęboko w jego oczy i nieznacznie przechyliła głowę na lewy bok. - I jak? Zabolało, co? – zebrała w ustach nieco śliny i wypluła ją na jego twarz. Ah, z tego, była jeszcze bardziej zadowolona. Tak poniżyć drugą osobę! Tak, to było jak najbardziej w stylu Antoinette. Ciekawe, co jeszcze wymyśli... |
| | | Trzepot Włóczykij
Liczba postów : 88 Join date : 20/07/2016
| Temat: Re: Zapomniane grobowce Wto Lis 01, 2016 12:31 am | |
| Kwestia bólu jest tak dziwna. Wiele osób chyba ostatecznie nie lubi się przyznać do czegoś takiego, prawda? A Ja to robię nawet jeśli faktycznie ani trochę mnie to nie ruszyło. Dziwne skrajności o których nie chce się bardziej zagłębiać. Najlepiej pozostawiłbym tak jak jest i jak najszybciej stąd uciekł. Tylko dlaczego akurat trafiłem na kogoś tak mało przyjemnego i chcącego przeć w dogadzaniu sobie wyzwiskami? Ciekawe jak bardzo musieli nią poniewierać, że tak gardzi pierwszą lepszą napotkaną nieznajomą osobę? Ostatecznie nawet w sumie te myśli wydają się bezsensowne, bo czy jej zachowanie nie oznacza kompletnego zrezygnowania z jakiegokolwiek porozumienia? Podchodzi, fakt był pierwszy dla mnie taki, że chce dalej mnie uderzyć, być może dla jakiejś pewności. Nie zamierzam żeby do mnie więcej podchodziła. Ani mnie to przyjemność nie daję, ani najwyraźniej jej nie powinno. Choć, po jej zachowaniu najpewniej chce mieć to poczucie, że kogoś wyraźnie poniża. Może nawet jakby rozdarła sobie skórę, to o ile wykazała wyższość, dalej będzie to kontynuowała? Odsuwałem się od niej wyraźnie, trzymałem dystans jak to tylko możliwe, nie pozwoliłem jej w skrócie do siebie podejść. Co za tym idzie, ślina również nie dotarła w moje oblicze, ale najpewniej zaraz na moje nogi. Na wszystkie pordzewiały garnki. Ona poważnie musi to robić? Po co jej to wszystko? Jaka dziwna przyjemność się za tym kryje, którą ani trochę nie mogę pojąć? Niech mi w końcu pozwoli odejść, niech mnie wreszcie zostawi. Ująłem dokładnie głowę kapturem i poprawiłem swój płaszcz, by ujął mnie jeszcze szczelniej. Zaczynałem jeszcze intensywniej się wycofywać. Być może to też sprawi jej niewiarygodną przyjemność, ale nie interesuje mnie co jej to daję. Chce, by odpuściła i żebym tylko jak najszybciej mógł odejść z tego miejsca. W głowię tylko kręciła mi się myśl: "Odejdź, odejdź, odejdź... (...)" |
| | | Antoinette Marionetkarz
Liczba postów : 240 Join date : 24/04/2016
| Temat: Re: Zapomniane grobowce Wto Lis 01, 2016 1:01 pm | |
| Czy Antoinette zdaje sobie sprawę, jak wypada w oczach swojego nowego (no, może nie aż tak bardzo nowego, ale starego też nie) towarzysza? Nie można być tego pewnym nawet, jeżeli wytworzy się na ten temat jakąkolwiek teorię. Czy rudę dziewczę wie, co robi nie tak? Raczej nie, przecież wiemy, jakie ma spojrzenie na świat, otaczających ją ludzi oraz na samą siebie. I tak raczej pozostanie, aż do chwili jakiegoś cudu, nagłej przemiany dzięki której z narcystycznej, cierpiącej na pseudologia fantastica pannicy zmieni się w całkowite przeciwieństwo tych słów. Ale, nie wiedzieć czemu, to raczej mało prawdopodobne. Kiedy zauważyła, jak ten powoli się od niej oddala, przywołała na swoją twarz udawany grymas smutku i rozczarowania. Wyglądał trochę tak, jakby Antoinette na pewno zaboli, jeżeli jej towarzysz sobie pójdzie. Bo w sumie, po części tak było (jest w czyimś towarzystwie więc ma komu dokuczać), a po części nie (nie była przesadnie towarzyską osobą, no i nie zależało jej na Trzepocie). Złożyła dłonie w trąbkę, którą przyłożyła sobie do ust i przemówiła. - Hola hola, kolego! – na początku jej głos był cichy, co zmieniło się już po chwili – A dokąd to kolega się wybiera? Zanim zwróciła uwagę, jak ten zareaguje na powyższe słowa, jej wzrok skupił się na tym, co robi z kapturem i płaszczem. Zauważywszy, jak ten poprawia nieco poszczególne części własnej garderoby, do głowy Antoinette wpadł kolejny pomysł, jakby go tu znowu obrazić. Nie wytrzymała, znowu uśmiechając się sarkastycznie, a powinna przyjąć taką a nie inną minę dopiero po wypowiedzeniu planowanej kwestii. - I co się tak poprawiasz, co? – nie wytrzymała. Zaśmiała się, co prawda krótko i cicho, więc prawie niezauważanie... ale jednak. - I tak wyglądasz paskudnie. I raczej żadna kosmetyczka ci w tym nie pomoże. Ani żaden strój. Przykro mi. – jak można było się tego domyślić, dwa ostatnie słowa były czystym kłamstwem. Ale, w sumie, nie trzeba było tego wyjaśniać. Z wielkim zadowoleniem oczekiwała na jego reakcję. A w myślach szykowała kolejne pomysły na obrażenie Trzepota. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Zapomniane grobowce | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|