IndeksSzukajRejestracjaZaloguj

Share
 

 Gabinet Christine

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : 1, 2  Next
AutorWiadomość
Selene
Kat
Selene

Liczba postów : 770
Join date : 21/05/2013

Gabinet Christine Empty
PisanieTemat: Gabinet Christine   Gabinet Christine EmptyPią Sty 05, 2018 5:53 pm

Selene napisał:
Gabinet Christine 28v8z76
Jeden z wielu gabinetów na piętrze grabarzy, nie wyróżniający się prawie niczym - jednakowo zawalony papierami, niezbyt przestronny, z wielkim oknem, przez które ma się idealny widok na stos (być może przez to wiecznie zasłoniętym). Choć sama Christine sprawia wrażenie osoby zadbanej i ułożonej, niektórzy po przekroczeniu progu jej gabinetu przeżywają prawdziwy szok, a pierwsze pytanie, jakie się po tym nasunie brzmi mniej więcej "jak w ogóle można funkcjonować w takim chaosie!?", co bynajmniej nie jest przesadą, gdyż księgi z archiwum, dokumenty, tajemnicze akta leżą dosłownie wszędzie, od krzesła przed biurkiem, przez podłogę, aż po szeroką donicę z więdnącym kwiatkiem. Jakby tego było mało, część z papierzysk jest przybita do ściany, łącznie z notatkami, będącymi zapewne komentarzami samej właścicielki pokoju.
Poza tym, co rzuca się na pierwszy rzut oka, w pomieszczeniu znajduje się również dębowe, potężne biurko, na którym stoi lampa, a tuż obok fotel, szafa, komoda i trzy półki. Gabinet ogółem nie zachęca do przebywania tu przez dłuższy okres czasu, nawet jeśli znajdzie się miejsce gdzie usiąść, jednak własnie tutaj Christine spędza znaczną część swojego dnia w pracy.
Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t181-selene
Selene
Kat
Selene

Liczba postów : 770
Join date : 21/05/2013

Gabinet Christine Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Christine   Gabinet Christine EmptySob Sty 06, 2018 5:59 pm

W Inkwizycji zapanował chaos. Korytarze aż huczały od plotek. Mijała przekrzykujących się ludzi, w okolicach lochów właściwie musząc się przeciskać siłą przez grupkę blokujących jej drogę inkwizytorów. Nie przepuszczono jej dalej, w końcu wyjaśniając szczegóły. Nie mogła kontynuować swojej codzienności. Jak się okazało, jednej z wiedźm udało się zbiec z lochów. Dokładnie tej, z którą Selene miała kontynuować przesłuchanie.
Zbladła aż na twarzy, zupełnie nie wiedząc, co odpowiedzieć. Tym samym straciła zainteresowanie pogrążonych w rozwiązywaniu sprawy inkwizytorów. Wycofała się powoli, zbierając myśli. Czyli co? Wolne popołudnie? Mając w świadomości, że jednej z wiedźm może udać się uciec z bram Inkwizycji? Niedoczekanie. Odeszła szybkim krokiem, natychmiast pnąc się po schodach na wyższe piętra. Musiała temu zaradzić, jakkolwiek.
Skoro była jedną z nielicznych osób, które widziały wiedźmę przed jej ucieczką, zapewne i Selene zostanie przesłuchana, gdyby... miała dopuścić się zdrady. Zdrady! Ona! Dobre sobie... Zamierzała dopomóc pochwyceniu wiedźmy, bo jak zrozumiała - ta nie opuściła jeszcze zamczyska.
W tym celu udała się do Christine, mistrzyni grabarzy. Niemal biegła korytarzem, spostrzegając się, jak dawno tu nie była. Przez myśl przeszło jej zastanowienie, dlaczego Chris nie przeniosła się jeszcze do większego gabinetu z racji awansu. Mogłaby się tylko domyślać odpowiedzi kobiety. Piętrzące się w nieskończoność stosy papierów, książki i notatki przybite jedna na drugą w ścianę, mówiły same za siebie. Nie tak łatwo było wyrwać się z tego bagna, zwłaszcza, że robiło ono wszystko, by zatrzymać ze sobą Christine.
Selene, jak to Selene... wparowała do jej gabinetu, z hukiem roztwierając drzwi, których nawet nie raczyła za sobą zamknąć. Na tę chwilę miała o wiele poważniejsze sprawy na głowie niż kilka kartek spadających z półek pod wpływem uderzenia drzwi o ścianę. Już otwierała usta, by wyrzucić z siebie wszystko, co leżało jej na duszy.
Otóż, mistrzyni grabarzy uprzedziła porywczą inkwizytorkę:
- KURWA MAĆ, SEL - huknęła, dodatkowo doprawiając swoją wypowiedź twardym uderzeniem dłoni o wolne miejsce na blacie biurka. - NAUCZYSZ SIĘ W KOŃCU PUKAĆ?!
Selene dopiero teraz spostrzegła się o obecności jeszcze jednego jegomościa w pokoju, zastygłego w bezruchu, przytłoczonego nagłym wybuchem. Natrafiając jednak na zdenerwowane spojrzenie Christine, wrócił do notowania słów kobiety, które musiały paść przed pojawieniem się rudowłosej inkwizytorki.
- Słyszałaś, co się wydarzyło? - sapnęła, zupełnie ignorując wcześniejsze upomnienie kobiety. - Nie mogłam nawet...
- Nie jestem ani głucha, ani ślepa. Każdy inkwizytor już o tym słyszał, kretynko - przerwała jej natychmiast, machając przy tym wściekle dłonią.
Zagubiony grabarz znów przerwał pisanie, wyraźnie nie potrafiąc pracować z dwójką przekrzykujących się kobiet. Christine zrozumiała wtedy, że najpierw musi uporać się ze swoją koleżanką po fachu, nim przejdzie do bardziej wymagających czynności. Selene kontynuowała:
- Miałam iść na jej przesłuchanie... Teraz nawet nie mogę zejść do lochów, co mam robić? - wypowiedziała na jednym tchu, wchodząc wgłąb gabinetu. Dostrzegła ostrzegawczy błysk w oczach Christine.
- Rozbierz się i popilnuj ubrania. Ale z dala od mojego gabinetu - poleciła jej zupełnie poważnym tonem. - Nie wchodź mi dziś w paradę, wyczekuję kogoś. A moje życie jest obecnie pasmem nieszczęść i bez twojej obecności. To wszystko. Teraz możesz wypierdalać z mojego gabinetu w podskokach - zarządziła, wywracając oczyma, najwyraźniej uznając temat za zakończony, gdyż odwróciła się w stronę mężczyzny.
Wtedy doszła do niej pewna informacja. Wróciła wzrokiem do Selene, przyglądając się jej bacznie:
- Miałaś iść na przesłuchanie wiedźmy, która uciekła...? - upewniła się, intensywnie nad czymś rozmyślając.
Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t181-selene
Gość
Gość



Gabinet Christine Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Christine   Gabinet Christine EmptySob Sty 06, 2018 7:58 pm

Widok Wishtown nigdy nie przestanie zadziwiać kobiety. Może na pierwszy rzut oka miasto nie wydaje się złe, lecz wchodząc głębiej i głębiej... czujesz to zepsucie. W rankingu najbardziej nieprzyjemnej atmosfery, wygrywa Wish. Miała okazję być w wielu miejscach, ale żadne mu nie dorównuje. Pewnie to powód, dla którego jest takie wyjątkowe i zawsze chętnie odwiedzane przez Ann. Gdyby tylko chciała, mogłaby się przenieść na stałe gdzieś indziej, lecz nigdy coś takiego się nie stanie. Są pewne rzeczy z których nigdy się nie zrezygnuje, a jeśli o tym mowa...
Nie zjadła wczorajszego dnia dostatecznie dużo, podczas libacji alkoholowej i od samego rana trzyma ją mały kac. Nie jest źle. Gorzej, że musi odwiedzić główną siedzibę. Ile dałaby za poleżenie w łóżku i pozbyciu się, tej upierdliwej dolegliwości. Musiała się napić! To było świętowanie powrotu. Część świętowania, bo będzie ono trochę trwało. Szła sobie spokojnie w stronę docelowego budynku. Chmury zakrywające słońce są, jak najlepsze wino z rana. Nie musi nosić ze sobą parasolki. Co z kapeluszem? Hah, prędzej sama rzuci się na stos, ratując przy tym jakąś wiedźmę.
Będąc na miejscu, przypomniało jej się coś bardzo ważnego. Powinna zameldować się w pewnym miejscu, od razu po powrocie. Coś nie wyszło. Więc, to wyleciało białowłosej z pamięci. Koniec końców, udało się zjawić. Prędzej, czy później. Westchnęła ciężko, kierując się dalej w przód. Miała okazję dowiedzieć się w międzyczasie, co się tu dzieje i czemu jest tu taki ruch. Skreślała opcję z darmowym alkoholem, który mogłyby roznosić służące. Chociaż, kto wie... Lada moment, wszystko było jasne. Widać, że Inkwizycja nie śpi i zawsze można liczyć na to, iż coś im nie pójdzie. Nie pójdzie? Delikatnie powiedziane. Odwiedziła jedno miejsce, po czym skierowała kroki w kolejne. Modliła się w duchu, by nie na nią spadło pewne zadanie. Konkretnie sprzątanie. Dopiero wróciła, ma prawo do kilku dni wolnych. Była tak dobrej myśli, nawet nie zdjęła z siebie płaszcza. Liczyła, że zaraz będzie mogła się stąd ulotnić. Otwarte drzwi i donośne głosy, tak to tu ma zawitać. Przeszedł ją niemiły dreszcz, ale trzeba to załatwić. Stanęła na progu, po czym zapukała w drzwiczki. Wyglądało na to, że ktoś był bardzo niezadowolony i użył za dużo siły.
- Zdrastwujtie. Więc, kto tak dobrze zajmował się wiedźmą i pozwolił jej na spacerek?
Spytała z delikatnym uśmiechem. Zdążyła już dokładnie się przyjrzeć pomieszczeniu, które zdecydowanie wymagało posprzątania. Nie ma się co czepiać, Ann nigdy nie sprzątała u siebie w domu.
Wiedziała z kim ma do czynienia, oprócz owej dwójki. Duża, rudowłosa kobieta, która nie wyglądała na pocieszoną i jakiś mężczyzna, zapewne grabarz. Skąd to wie? Naprawdę, nie jest trudno niektórych przejrzeć. Jeszcze, gdy przed nim leżą notatki. Nie ma co ukrywać, z chęcią siadłaby sobie w jakimś fotelu i pogadała, jednak nie wchodziło to w grę. Nadal się oszukiwała i wierzyła, iż wezwanie w to miejsce, to tylko błaha sprawa. Coś na zasadzie, trzeba mieć teraz oczy dookoła głowy i nie pakować się w niebezpieczne sytuacje. Coraz mniej rzeczy szło po myśli Ann. Właściwie, nic nie szło od pobudki. Gdzieś tam z tyłu głowy, czuła mały ból. Nie dawał spokoju i zapewne, nie da.
Powrót do góry Go down
Selene
Kat
Selene

Liczba postów : 770
Join date : 21/05/2013

Gabinet Christine Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Christine   Gabinet Christine EmptySob Sty 06, 2018 9:33 pm

W pomieszczeniu zrobiło się już zupełnie tłoczno, gdy zawitała w nim kolejna osoba. Selene nie zdążyła odpowiedzieć, natychmiast przenosząc wzrok na białowłosą kobietę. Nie znała jej za dobrze, lecz kojarzyła imię i plotki. To najwyraźniej na nią czekała Christine, co grabarz potwierdziła słowami:
- Annika. W końcu - kiwnęła głową, nieco się uspokajając. Sięgnęła po plik papierów z podstawką, prędko rzucając spojrzenie na tekst zapisany drobnym druczkiem. — To wciąż zagadka. Rozpłynęła się w powietrzu, dosłownie. Strażnicy byli przy niej przez cały czas. Są teraz przesłuchiwani, może dowiemy się czegoś nowego... - wyjaśniała w pośpiechu, raz co raz zerkając na Annikę i tekst przed sobą. Musiała przekazać jej wszystko, co najważniejsze. Bardzo starała się nie pominąć niczego pod presją czasu.
- Nie mogła opuścić bram zamczyska - od razu gdy zauważono jej nieobecność, podniesiono alarm. Nikt nie wie jednak, gdzie się udała. W lochach znaleziono skraj sukni pokutnej i ślady krwi w dwóch różnych miejscach. Krwawiła, zapewne jeszcze od czasu tortur zeszłego dnia, które, swoją drogą, nie przebiegły zbyt pomyślnie, bo wciąż nie wiemy nawet, na co stać ową wiedźmę... - zerknęła tu wymownie w stronę Sel, która w mig pojęła jej zarzut.
- Hej, to nie moja wina, że co chwila mdlała - próbowała się bronić, świadoma, że znacznie się przecież do tego przyczyniła.
- Oczywiście - wypowiedziała przez zaciśnięte usta Christine. Doprawdy, miała na głowię masę spraw, wiedźma na wolności była ostatnim, czego potrzebowała. - Annika, dla ciebie zostały poszukiwania w kanałach - wypowiedziała, zerkając dla odmiany na papiery trzymane przez milczącego grabarza. - Selene, pomożesz w poszukiwaniach. Wiesz, czego się po niej spodziewać. Wiesz jak wygląda - zarządziła nie zastanawiając się długo. Miała nadzieję, że nie popełniła właśnie ogromnego błędu.
- Och. Hawke mogłaby nam pomóc; potrafię z nią pracować. Gdzie ona jest? - jęknęła, niezadowolona z każdego punktu przydzielonego jej zadania.
Mina Chris mówiła sama za siebie, lecz ton jej głosu zwyczajnie spowodował, że chyba każdemu ze zgromadzonych w gabinecie, włosy na głowie stanęły dęba.
- Erin. Jest. Na. Urlopie - wycedziła przez zaciśnięte zęby.
Niezbyt wymowny argument, ale Selene nagle straciła ochotę do dyskusji. Wycofała się, jedynie kiwając głową. Christine w tym czasie niemal wyrwała jedną z pierwszych kartek stojącego obok grabarza. Z rozmachem umieściła na niej parafkę, pieczętując ją u samego dołu. Podeszła po Anniki wyciągając ku niej podpisany dokument.
- Trzymaj. To pomoże ci dostać się do wnętrza lochów i kanałów - poinformowała ją, jako że Inkwizycja była teraz pilnowana na każdym rogu i przeciętne śmiertelniczki, takie jak one, nie mogły poruszać się, jak tylko chciały. - Dwie sprawy. Wiedźma ma wrócić żywa, czy wyrażam się jasno? - ponowne spojrzenie na Sel, która nie odważyła się zaprzeczyć. - A poza tym, jeśli coś spierdolicie, zapewnię wam sprzątanie łazienek do końca miesiąca - poinformowała je, najwyraźniej nie żartując.
Zamrugała oczyma, usiłując sobie przypomnieć, o czym mogła zapomnieć.
- Jakieś pytania? Wiecie, co robić? - zapytała się, na co Selene wzruszyła jedynie ramionami.
Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t181-selene
Gość
Gość



Gabinet Christine Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Christine   Gabinet Christine EmptySob Sty 06, 2018 11:22 pm

Uważnie słuchała wszelkich informacji, a w międzyczasie pomyślała, że miło by było mieć zdjęcie uciekiniera. To niemożliwe, ale ułatwiłoby pracę i to bardzo.
- Czarownica rozpływająca się w powietrzu... To nie brzmi dobrze.
Zamruczała pod nosem. Skoro nie opuściła bram, Ann powinna ją jeszcze dziś złapać. Nie ma mocy, która ukryje kogoś na zawsze. To kwestia czasu, gdy ofiara się pokaże. Miała rzucić pytaniem, czemu niczego o niej nie wiedzą? Christine wyprzedziła białowłosą z odpowiedzią. Czyli ten olbrzym, był katem. Chciałaby skłamać, lecz od początku pasowała na to stanowisko. Żarty żartami... Miała pracować z rudowłosą, co lekko nie satysfakcjonowało czerwonookiej kobiety. W zupełności mogła powierzyć to zadanie tylko Ann, załatwiłaby to sama. Co prawda, nie wiedziałaby, jak dokładnie wygląda owa wiedźma. Po trupach, do celu.
Sam głos Christine sprawił, iż dziewczynie wyleciały z głowy wszelkie uwagi na temat pracy zespołowej. Odebrała kartkę z podpisem, aby po chwili spojrzeć na nią i przeczytać zawartość.
- Żywa? Sądzę, że zabieranie kogoś, kto dążył za każdym razem do wykończenia fizycznego, nie jest dobrym pomysłem. Mam przyzwolenie na użycie broni w razie nagłego zatracenia się panienki Selene? Myślę, że moje słowa niewiele wtedy dadzą.
Stwierdziła ze spokojem, zginając delikatnie kawałek papieru na pół i zerkając na rudą. Mały uśmiech nie schodził z twarzy Rosjanki. Ile to plotek zdążyła się nasłuchać o wielkiej Selene! Teraz ma okazję z nią pracować. Mówili o krwawych przesłuchaniach, czy innych tym podobnych wybrykach. Kto by pomyślał, że w takiej dziewczynie drzemie tyle agresji i przemocy.
- Poza tym, nie mam żadnych pytań. Zadanie przyjęte, zaś niedługo i wykonane. Chociaż... Ciekawi mnie jedna rzecz. Czemu ona jest tak ważna?
Nie byłaby tak ważna, gdyby można było ją zabić natychmiast. Jest dużo opcji, a wiara w to, iż do końca jej nie przesłuchali, jest głupia. Nie jest to pierwszy przypadek ucieczki czarownicy. Różni się tym, że tamte zabijano z zimną krwią od razu. Nie czekano na to, aż zostaną przesłuchiwane po raz kolejny. Coś było na rzeczy. Rozmyśliła się dość szybko i machnęła ręką.
- Mniejsza z tym. Lochy i kanały. Ognistowłosa chodź, mam nadzieję, iż nie przyniesiesz mi pecha. Żegnam pani Christine.
Kiwnęła głową na pożegnanie i wyszła z gabinetu. Nie przez przypadek Annika wspomniała o pechu. Rudy kolor włosów to zwiastował. Czy może być jeszcze śmieszniej dzisiejszego dnia? Owszem! Czas ich goni, wieczorem miały odbyć się urodziny pewnego znajomego i Inkwizytorka dostała zaproszenie. Smutne, ale chyba się nie pojawi. Trzeba wypełnić to zadanie najlepiej, jak tylko można. Nie widzi się jej szorowanie łazienek. Kto by miał na to siłę.
Powrót do góry Go down
Selene
Kat
Selene

Liczba postów : 770
Join date : 21/05/2013

Gabinet Christine Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Christine   Gabinet Christine EmptyNie Sty 07, 2018 12:36 am

Selene naprawdę niewiele potrzebowała, aby stwierdzić, że białowłosa wcale nie przypadła jej do gustu. I fakt, że wyglądem przypominała inkwizytorce doktor Deneve wcale nie był główną przyczyną. Już samo nazwanie jej „panienką” odebrała jako pierwszy atak. Wykrzywiła wargi w grymasie niezadowolenia. Nie byłaby sobą, gdyby przemilczała podobną uwagę:
- „Panienka” Selene potrafi zadbać o swój tyłek. I tobie proponuje uczynić to samo - warknęła, krzyżując ręce na piersi i zerkając na nią kątem oka.
Christine westchnęła ciężko, widząc już, że pomysł zmuszenia ich do współpracy nie należał do najlepszych. Sięgnęła po cierpliwość z dna swojej duszy, tłumiąc przemożną chęć wyrzucenia wszystkich intruzów z jej gabinetu.
- Waszym celem jest jej złapanie i ponowne wtrącenie do lochów. Nic poza tym. Jeśli jednak dojdzie do pewnych... komplikacji... - chwilę zastanowiła się nad doborem odpowiedniego słowa. - Atak we własnej obronie jest zrozumiały. Jednak nic więcej. Jeśli dowiem się o jakichkolwiek nadużyciach, obie zostaniecie wyjebane z Inkwizycji na zbity pysk - powiedziała stanowczo i wyraźnie, a na jej twarzy odbił się cień uśmiechu.
- Spokojnie - zdecydowała się jeszcze powiedzieć. - Zadanie nie ciąży wyłącznie na waszych barkach. Przydzielone zostały różne grupy do przeszukania innych miejsc budynku. Nie wymknie się nam - jakby próbowała je pocieszyć po tym wszystkim.
Selene zmarszczyła brwi, mając i tak nadzieję, że to one będą tymi, które schwytają wiedźmę. Musi się jej przecież odpłacić za ucieczkę bez pożegnania. Aż paliła się do rozpoczęcia misji.
- Wiedźma nie jest ważna. Jest jedną z wielu. Ale jakimś pierdolonym cudem udało jej się zbiec ze strzeżonych lochów. Jeśli informacja, że wiedźmy biegają sobie wolno korytarzami Inkwizycji wyjdzie na zewnątrz... - Chris wyraźnie powstrzymywała się, aby używać tych łagodniejszych słów, choć na język cisnęły jej się nietuzinkowe wulgaryzmy. - Notowania Inkwizycji lecą na złamanie karku. Wystarczy, że ta placówka ma opinię siedliska niewyżytych zjebów i  sadystów, nie potrzebujemy dodatkowych poglądów o naszej nieudolności, naprawdę. Wiedźma ma wrócić do lochów i spłonąć na stosie, jasne? - W dużym skrócie ujęła chaos, jaki zapanował tu ostatnimi czasy. Sama nie dawała sobie rady, a osoby pokroju Selene, choć funkcjonujące w dobrej wierze, naprawdę nie pomagały jej w realizacji swojego celu.
Rudowłosa inkwizytorka przytaknęła z powagą, lecz ciężko było jej wysłuchiwać tak niepochlebnych słów o drugim domu. Nawet jeśli były one w całości prawdą.
- Sel opowie ci po drodze szczegóły o wiedźmie. Zapoznała się z jej kartoteką już wczoraj - poinformowała Annikę teraz, nie chcąc tracić czasu na wyjaśnienia. Pożegnała ją również skinieniem głowy, natychmiast rzucając Selene spojrzenie jawnie pytające „No, na co czekasz?”.
Selene bez słowa sprzeciwu dogoniła więc swoją towarzyszkę w misji, zaczynając kroczyć tuż u jej boku.
- Mów mi po prostu Selene - poinformowała ją, niespecjalnie chcąc znosić ponownie „panienki” i „ognistowłose”, choć to ostatnie miano nawet przypadło jej do gustu. - Nigdy nie schodziłam do kanałów. Ale to nie może być takie skomplikowane... - mówiła, nadając im tempo i maszerując całkiem szybko. — Nie uważasz, że powinnyśmy się do tego bardziej przygotować? Chociażby zostawić zbędne ubrania w szatni przy łaźniach, jeśli przyjdzie nam brodzić po kolana w gównie? - zapytała rzeczowo, mając ochotę to uczynić, lecz nie zamierzając wyjść na tą, której odrobina brudu przeszkadza.
Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t181-selene
Gość
Gość



Gabinet Christine Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Christine   Gabinet Christine EmptyNie Sty 07, 2018 11:39 pm

Pani Christine miała rację odnoście postrzegania Inkwizycji, jednak to się prezentowało znacznie gorzej. Takie plotki, jakie chodzą po mieście to coś niesamowitego. Niekiedy, sama Ann dowiadywała się od ludzi bardzo ciekawych rzeczy, na temat różnych członków organizacji. Większość pewnie była zmyślona i dopowiadana między innymi mieszkańcami, choć kto tam ich wie. Powinno się zacząć coś robić w tym kierunku, lecz przynajmniej jest śmiesznie. Tak, nie powinno być.
Była przygotowana na upolowanie, jakiejś rzadkiej i niespotykanej wiedźmy, a skończyło się tak, jak zawsze. Niepotrzebnie snuła domysły o tajemniczych powiązaniach i sile. Zawiodła się. Chodziło o to co zwykle, czyli złapać, zaprowadzić grzecznie z powrotem i urządzić piękny stosik, specjalnie dla niej. Da się zrobić, nawet z rudą u boku. Dobrze zaczęła ten dzień! Najpierw groźba mycia łazienek, zaś potem straszenie wyjebaniem z Inkwizycji. Miała ochotę sobie zaklaskać i skarcić w myślach. O nie, chwila. Już to uczyniła. Gdyby przyszła po południu, ryzyko zahaczenia o to zadanie zmniejszyłoby się. Nie musiałaby zwiedzać zaczarowanej krainy kanałów i lochów.
Czuła, że podpadła swym pytaniem. Z pewnej strony, tego chciała. Pragnęła rozgryźć charakter Selene, zaczynając od nieprzyjemnej strony. Jak się zaraz okazało, nie było wiele do gryzienia. Najwidoczniej nie trzymała długo urazy. Całe szczęście. Pracowanie z obrażoną olbrzymką byłoby męczące, a weź tu taką uspokój.
- Selene, Selene, Selene... Postaram się zapamiętać. No raczej, że nie jest skomplikowane. Sądząc po wskazówkach, które są, aż nadto jasne musimy skierować się na sam dół. Tam, gdzie nie czeka nas nic przyjemnego. Nigdy? Oh, przygotuj się, skarbie. Będziesz musiała wdychać rozpuszczone mydło przez kilka dni, zanim przegonisz smród ze swego nosa. Jest też drugi sposób, a mianowicie kurowanie się wódką przy moim boku.
Zauważyła trafnie, po czym zwolniła kroki. Miała okazję przebywać tam trochę i wspomina to bardzo źle. Świeże powietrze po wyjściu stamtąd, było darem z niebios. Spojrzała na ognistowłosą z odrobinę kpiącym uśmiechem.
- Czyżby przerażał cię brud? Niemożliwe. Mimo to, nadal nie jesteś panienką, co? Jednakże, masz rację. Na pewno, nie wezmę ze sobą swego płaszcza. Jest zbyt cenny, by lada chwila został ujebany w czymś takim. Zasługuje on na godny koniec i nie w tym momencie.
Zdjęła z siebie wierzchnie odzienie, strzepując lekko przy okazji. Szczęśliwe ubranie musi być chronione zawsze, bez względu na wszystko. Mając je obok podczas imprezy, jest w stanie pić i pić, a kaca się nie obawiać. Przyjrzała się dokładniej ubraniom Sel i z udawanym zamyśleniem, odezwała się w końcu.
- Rozumiem, że dbasz o mój ubiór, ale ty nie masz czego zostawiać w szatni. Twój cały zestaw jest perfekcyjny na przydzieloną nam misję. Nawet masz dużą szansę, jako pierwsza złapać czarownicę.
Rzekła, delikatnie kiwając głową w górę i dół. Nabijała się? A skąd! Może trochę. To tylko nieszkodliwe żarty. Nie wepchnęła rudej w przepaść. Jakby to ktoś nazwał... Koleżeńskie docinki? Tak.
- A teraz skup się i opisz wygląd zbiega, oraz wszelkie inne informacje dotyczące jej. Na pewno, nic nie udało ci się wyciągnąć? Może powiedziała coś pod nosem, a ty nie usłyszałaś dokładnie? Wierzę, iż w tej rudej łepetynie nie siedzą tylko sadystyczne zachcianki i pragnienia.
Obserwowała uważnie twarz Inkwizytorki, czasem przenosząc spojrzenie na ludzi przechodzących obok. Może nie było tego widać po białowłosej, ale skoro wykonuje jakieś zadanie, to chce zakończyć je pierwsza. Nie da nikomu innemu przyprowadzić suki, która zepsuła dzień kobiecie. Mały i uporczywy ból głowy nie pomagał w pracy.
Powrót do góry Go down
Selene
Kat
Selene

Liczba postów : 770
Join date : 21/05/2013

Gabinet Christine Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Christine   Gabinet Christine EmptyNie Sty 14, 2018 8:52 am

Selene westchnęła ciężko, widząc, że jej próby przekonania Anniki, aby zwracała się do niej po imieniu, spełzły na niczym, mimo że zapowiadało się całkiem dobrze. Łaskawie powstrzymała się od dalszych przepychanek słownych za obelgę w postaci nazwania jej „skarbem”, mrucząc tylko pod nosem:
- Nie lubię wódki - odezwała się, aby powiedzieć cokolwiek, choć jak sądziła - już wkrótce nie będzie miała żadnych skrupułów, aby ignorować podobne uwagi ze strony Anniki. Selene pijała wódkę, owszem. Jednocześnie była świadoma, że w trunku tym mało kto się lubował, bo cóż, zdecydowanie nie smak był jej celem.
Nie uśmiechnęła się ani razu od początku ich spotkania. I nic nie wskazywało na to, aby ten stan rzeczy miał ulec zmianie. Zacisnęła usta w poziomą kreskę, wyczuwając kpinę dotyczącą jej ubioru. Cholera, może i nie nosiła kiecek, ale od czasu początków zapomnianych już schadzek z Mattem, zaczęła zwracać uwagę na własny wygląd. Nie odpowiedziała, niepewna, czy Annika z niej nie żartuje, równocześnie też nie chcąc dać po sobie poznać, że docinki o aparycji mają dla niej jakiekolwiek znaczenie.
- Szatnie i tak będą po drodze do kanałów - burknęła, wzruszając ramionami, nie zatrzymując się nawet na sekundę.
Szły przez pewien czas w milczeniu, aż przyszła pora na istotny punkt ich misji - opisanie zaginionej czarownicy. Selene może spełniłaby polecenie bez zbędnych dodatków, gdyby nie forma wypowiedzi jej towarzyszki. Wtedy stanęła jak wryta, na tuż przed wejściem do łaźni.
- Bacz na słowa, bo przestanę być uprzejma - warknęła przez zaciśnięte zęby, a z jej szarych oczu posypały się niemal iskry.
Annika powiedziała o słowo zbyt wiele, nawet jeśli jej uwaga była trafna. Rudowłosa inkwizytorka poczuła się zagrożona - przecież nikt nie miał prawa wiedzieć, co siedzi jej w głowie! Polecone jej zadania wykonywała dobrze, może nieco nadgorliwie i okrutnie, ale do cholery, była przecież katem! Rzadko kiedy pozwalała sobie na nadużycia - wiedźma musiała solidnie zaleźć jej za skórę.
Zmierzyła białowłosą lodowatym spojrzeniem, powstrzymując się przed wybuchem. Dość szybko, przecież jeszcze nie zaczęły. Jeśli obie się rozkręcą, ich misja nie ma prawa przebiec pomyślnie. Ruszyła do przodu, nawet nie zerkając, czy kobieta podąża za nią. Gdy trafiła do szatni przed wejściem do łaźni, gwałtownie zdjęła z siebie szary płaszcz. Jej zdenerwowanie było aż nadto widoczne. I wyczynem pozostanie ugłaskanie wzburzonej Selene. Rozpinała kamizelkę w podobnym pośpiechu, w końcu decydując się odezwać. Dla dobra misji, lecz gdyby zależało to od niej, z pewnością nie otworzyłaby ust chociażby do zmierzchu.
- Gwenith Lewis, lat około trzydzieści, wiedźma - przemówiła, nawet nie zerkając na towarzyszkę. Zajęła się sobą, po kolei wrzucając elementy ubioru na jedną z wolnych półek. - Brązowe włosy, brązowe oczy, bardzo chuda, przeciętnego wzrostu. Wyglądała na chorowitą, słabą. Nie było z nią kontaktu, ledwie zadałam pytanie, a tamta mdlała - wypowiedziała, wspominając wczorajsze przesłuchanie.
Poprawiła broń u pasa, zaczynając podciągać rękawy u koszuli. Była prawie gotowa. Pozostało jej tylko związać ciasno włosy, co uczyniła wkrótce.
- Niewiele więcej dowiedziałam się z kartoteki wiedźmy. Nie pochodziła z Wishtown. Doniesiono na nią, a gdy inkwizytorzy postanowili zbadać sprawę, zaczęła uciekać. Psy gończe potwierdziły obecność genu - mówiła dość rzeczowo, nie chcąc pominąć żadnego z istotnych szczegółów. - Po wszystkim przeszukano jej mieszkanie. Nie żyła sama, co wywnioskowano po znalezionych przedmiotach i wystroju, jednak nikogo więcej nie zastano. To należało do pierwszych pytań na przesłuchaniu - poinformowała ją, powoli wyczerpując temat.
- Z obrażeń... Otarte kończyny. Krwawiła zaś z dłoni. Drobne skaleczenie. Moja zasługa - wyjaśniła obojętnie, lecz jej wargi drgnęły lekko, jakby w zalążku upiornego uśmiechu. - To tyle. Jesteś gotowa? Czeka nas prosta droga do kanałów, bez postojów - dopowiedziała, krzyżując ręce na piersiach, czekając na jej decyzję. Powstrzymała się od przypomnienia jej o wzięciu dokumentu od Christine, wierząc w pamięć Anniki.
Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t181-selene
Gość
Gość



Gabinet Christine Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Christine   Gabinet Christine EmptyPon Sty 15, 2018 12:18 am

Cała złość rudowłosej, oraz wszelkie nienawistne spojrzenia, odrobinę bawiły Ann. Pewnie powinna zareagować w bardziej odpowiedni sposób i przeprosić za wszelkie kpiny. Ponadto, pokornie słuchać słów Selene i działać, niczym drużyna. Niestety, rzeczywistość jest inna. Żadnego z tych działań nie wykona, ale może postarać się nie wszczynać kłótni i doprowadzić spokojnie misję do końca. Akurat. Wybrali sobie zły dzień, by zaciągnąć czerwonooką do działania. Nienawiść do pracy zespołowej tylko to wszystko pogarszała.
Słowa odnośnie alkoholu, wywołały cichy śmiech pod nosem u Anniki.
- Też jej nie lubię. Wręcz, pałam do niej nienawiścią, ale uwierz mi... To znacznie bardziej toksyczny związek, niż ci się wydaje. Nie ma tu miejsca na smak i delektowanie się. To nie wino, którym nie da się upić.
Tak, mogła wypić ze trzy butelki wina i nadal być w miarę ogarnięta. Przy tej ostatniej byłoby już śmiesznie. Bądź co bądź, ale nawet taki weteran, jak białowłosa ma swój limit. Nie było ostatnio szansy na dokładne sprawdzenie go, bo towarzystwo za szybko wypadało z gry.
Im bliżej celu się znajdowały, tym atmosfera między nimi była coraz cięższa. Przynajmniej ze strony ognistowłosej towarzyszki, która była, niczym tykająca bomba. Wystarczyło parę chwil, a tak znielubiła Annikę? To chyba nowy rekord. Trzeba gdzieś to zapisać, może po powrocie do domu, a może wcale? Jakby zdanie innych miało jakiś wpływ na Rosjankę.
- Przestaniesz? A kiedyś byłaś?
Spytała lekko zaskoczona, słysząc groźbę. Trafna uwaga, nie ma co. Nie umknęło też kobiecie to, iż koleżanka nawet nie chciała na nią spojrzeć. Cóż za agresywne stworzenie! A mówią, że to żniwiarze są tacy źli. Wokół Selene tworzyła się aura wszelkiej negatywnej energii, a to wszystko wycelowane było w Ann. Jak pomyśli ile jeszcze upierdliwych sytuacji przed nią, to głowa zaczyna wariować i nieprzyjemnie pulsować w niektórych miejscach. Cudownie.
Będąc już w szatni, odłożyła swój płaszcz na wolne miejsce. Nie zapomniała go przedtem odpowiednio złożyć. Ze swego długiego warkocza zrobiła koka, którego porządnie podpięła z kilku stron. Noszenie wsuwek, tak bardzo przydatne. W końcu, panienka zdecydowała się odezwać. Uważnie słuchała każdego słowa, które tyczyło się wiedźmy. Chorowita i słaba? Mimo to, uciekła. Tak to się kończy, gdy nie docenia się przeciwnika. Nie żyła sama, więc ktoś mógł jej jakoś pomóc. Ktoś z Inkwizytorów? Dawno wziąłby nogi za pas i znikł z miasta. Jest opcja, że zgrywa bohatera i planuje wyprowadzić czarownicę z siedziby.
Nie opuściła murów zamku, czyli nie było sensu obstawiać domu. Czy, aby na pewno? Wszystko może się połączyć w piękny sposób. O nie, znów niepotrzebnie snuje domysły, które i tak, zapewne będą gówno warte.
Rzuciła Sel pytające spojrzenie, gdy wspomniała o ranach i swojej zasłudze. Bardzo możliwe, że Annika się trochę pogubiła w tej konwersacji, bo za nic nie widziała w tym powodu do dumy. Znęcanie się nad kimś bez celu? To musi być czysty sadyzm. Nawet nie wyciągnęła z niej czegokolwiek! Po prostu, pobawiła się. Ta głupia ruda dziewucha...
- Już rozumiem Christine. Mniejsza, w każdym razie jestem gotowa. Mam dokument, pełno dobrego humoru, bardzo przemiłe towarzystwo, więc czego chcieć więcej? W drogę. Pytanie z mojej strony. Jak załatwię ci mapę, to będziesz dobrze nas prowadzić? Tylko wiesz, musisz być wobec niej delikatna. Twoja siła, a jestem pewna, że masz jej w chuj dużo, na nic się przy biednej mapce zda. Dorzucę pióro.
Rzekła z delikatnym uśmiechem. O dziwo, nie było w nim nic kpiącego. Warto będzie zaznaczać niektóre miejsca, aby nie zostały na wieczność w tym cuchnącym otoczeniu.
Powrót do góry Go down
Selene
Kat
Selene

Liczba postów : 770
Join date : 21/05/2013

Gabinet Christine Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Christine   Gabinet Christine EmptyNie Sty 21, 2018 2:38 pm

Selene również nie była miłośniczką pracy zespołowej. Łagodnie powiedziawszy. A ich równa pozycja w inkwizycyjnej hierarchii jedynie pogarszała sytuację, sprawiając, że rudowłosa nie zamierzała się korzyć i ulegać Annice. Zupełnie inaczej sytuacja wyglądałaby, gdyby Christine przyznała dowództwo jednej z nich. Cóż. Dla dobra sprawy, postanowiła zachować resztki spokoju, nie rzucając się jeszcze swojej towarzyszce do gardła. Do lochów zostało jednak wciąż trochę drogi...
- Nie dopisuj ideologii do swojego alkoholizmu. Nie ma w tym niczego podniosłego ani mądrego - prychnęła, ucinając temat, nie rozumiejąc dumy kobiety. Selene również piła alkohol, czasami więcej niżby tego potrzebowała, jednak nie miała najmniejszego zamiaru dzielić się tym faktem z kimkolwiek. To trzeba było zobaczyć na żywe oczy.
Powietrze między nimi jakby się naelektryzowało, a temperatura wokół spadła o dobre dziesięć stopni. Z każdą chwilą było gorzej. I Selene nie zamierzała być tą która odpuści.
- Chcesz się przekonać? - zapytała, niby z ciekawości, lecz jej ton głosu pozostawiał wiele do życzenia. - Nie bój się, nawet przy użyciu twoich przytępionych przez alkohol zmysłów, dostrzeżesz różnicę. Nie bawię się w sugestie. Jestem pewna, że poczujesz różnicę na własnej skórze - mruknęła, właściwie balansując już na granicy groźby. Nie hamowała się, jednak rosnąca w rudowłosej złość wciąż nie znajdowała swojego ujścia. Pozostało im tylko czekać na nadchodzący wybuch.
- Miejmy to po prostu za sobą - westchnęła ciszej, godząc się na chwilowe pojednanie ku wyższemu dobru - ku szybszemu wyjściu z lochów i schwytaniu wiedźmy.
Była gotowa do drogi, gdy Annika złożyła jej propozycję. Cóż, to postęp. Z spraw błahych, w końcu przeszły do konkretów. Nawet jeśli niespecjalnie odpowiadały one Selene.
- Jak słusznie zauważyłaś, mój zasób siły na się dobrze. I doprawdy, istnieją lepsze sposoby na spożytkowanie go, niż podążanie za ścieżkami kanałów na mapie. Ale... niech ci będzie. Dostarczysz mapę, a poprowadzę nas. Obejdzie się nawet bez znaczenia drogi okruchami lub włóczką wełny - ostatecznie zgodziła się, podejmując się tego zadania. Cóż mogło pójść źle? Przecież potrafiła czytać, pisać i miała pojęcie o mapach. Nieświadoma była jeszcze tylko zawiłości ciągnących się w nieskończoność kanałów...
- Chodźmy. Jeśli coś mi się przypomni, poinformuję cię w trakcie - powiedziała, pozwalając sobie dodać, choć była niemalże pewna, że oddała Annice wszystkie fakty o wiedźmie.

/zt --> Kanały
Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t181-selene
Matthew
Grabarz
Matthew

Liczba postów : 357
Join date : 11/04/2016

Gabinet Christine Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Christine   Gabinet Christine EmptyNie Cze 10, 2018 1:19 pm

Życie jednak toczyło się dalej. Nastał kolejny szary poranek, bezwzględny i nieczuły na cierpienia zarówno tych maluczkich, jak i samej Królowej Brytyjskiej. Na ulicach zaczęły się już pojawiać równie szare figury, przypominające bardziej równie szare cienie pogrążone we własnym śnie. Wszystkie musiały powoli oddać się swojej codziennej rutynie. Oby tylko łaskawy Bóg i tym razem się nad nimi zlitował i pozwolił przeżyć, kolejny jałowy, pogrążony we śnie dzień.
Wbrew wszystkim oczekiwaniom on również zjawił się dzisiaj w pracy. Po wczorajszej burzy, po grabarskim wydziale szybko rozniosły się wszelakie plotki, zdecydowana większość współpracowników przewidywała, że już go więcej nie zobaczą w gmachu Inkwizycyjnym, z czego niektórzy obstawiali, że tym razem zachlasta się na dobre, a tu proszę, zjawił się i w dodatku jak. Spodziewano się naprawdę przeróżnych rzeczy, lecz był on po prostu… sobą. Jak zwykle w modnej kamizelce, ze śnieżnobiałą koszulą, rudymi włosami skrzętnie zaczesanymi na bok, sunął dość szybko na butach z podwyższonym obcasem po korytarzu, zachowując swoją wyprostowaną i dumną postawę.
Nawet najbardziej neutralni grabarze nie mogli od niego oderwać wzroku i za każdym razem jak znajdował się w pobliżu lustrowali go jakby był niewiadomo czym. Mimo iż mężczyzna nie był jedną z bardziej (albo w ogóle) lubianych osób na swoim wydziale to mało kto zdobył się na jakikolwiek złośliwy komentarz pod jego adresem, choć zdawać by się mogło, że jeszcze niedawno nikt by nie przepuścił takiej okazji. Dla tych co jednak mieli w sobie tyle odwagi, by otworzyć usta, albo dostawali niezwykle oschłą odpowiedź, albo całkowity jej brak, po czym Inkwizytor najzwyczajniej w świecie się oddalał. Matthew miał czasu na takie brednie, był on przecież profesjonalistą, bez względu na to czy siedział w biurze cały dzień, czy latał po zamczysku roznosząc dokumenty. Nie bez powodu tyle trudu włożył w to, by dziś wyglądać niezwykle przyzwoicie i przykryć ślady wcześniejszej nocy, tak by nikt nie zadawał zbędnych pytań. Zdradzić go mogły jedynie silnie przekrwione oczy, w które i tak nikt nie miał odwagi spojrzeć.
Martha na pierwszy rzut oka znosiła tę sytuację o wiele gorzej. Nieprzespana noc znacznie utrudniała jej odnalezienie się w tej nowej pozycji. Czuła się za biurkiem jak kompletny intruz, nawet ściany wydawały się na nią złowrogo patrzeć. Myśląc o dzisiejszym dniu, opcja rzucenia się do Wish River wydawała się być naprawdę kusząca w porównaniu do konfrontacji z jej byłym przełożonym. Ona już wiedziała jaki to on potrafił być złośliwy. Na wszelki wypadek nie wypiła herbaty, którą naszykował przed jej przyjściem.
Ku jej zdziwieniu on jednak nie zaczął na nią prychać i pluć jadem za każdym razem gdy ją zobaczył. Przywitał się grzecznie, zrobił jej herbatę i zajmował się wszystkim tak jak trzeba, zwracając się do niej przy tym z szacunkiem. Martha całkowicie wtedy przy nim wariowała. Na dodatek jeszcze przynosił i zanosił dokumenty tak szybko, że nawet nie zdążyła złapać oddechu. Biło od niego przy tym dziwnym chłodem, aż miała dreszcze. Czy to był jego sposób na odegranie się? Zachowywać się tak jak gdyby nigdy nic i doprowadzić ją tą niepewnością do zawału? A może właśnie chciał jej pokazać czego od niej tak naprawdę cały czas wymagał i jak bardzo był w tym od niej lepszy? Już naprawdę wolała jak się na nią wykrzyczał i zostawiał ją w spokoju.
Godziny mijały, a ich praca prawie dobiegała już końca. Kobieta niechętnie spoglądała na niewielki pliczek dokumentów znajdujący się na biurku, już ostatni z tego dnia. Przełknęła ślinę i postawiła parawkę.
- T-to już ostatnie... - powiedziała niemrawo. - Z-zaniosę je s-sama… - powoli podnosząc się z fotela, lecz stojący przy drzwiach Matthew skutecznie jej w tym przeszkodził.
- Po co? - rzucił, a ona pobladła. - Nie należy to przecież do pani obowiązków. - Podszedł do niej, a z każdym kolejnym jego krokiem Martha żałowała, że jednak nie mogła się przemóc i odesłać go po herbatę, albo coś. Wyciągnął rękę. - Mogę?
Kobieta posłusznie spuściła głowę i drżącą ręką podsunęła mu je. Była na skraju płaczu. - Dziękuję - rzucił, chyba z siebie zadowolony, po czym skierował się do drzwi zostawiając ją samą.
Wyszedł na korytarz. Doskonale wiedział jakie dokumenty dostał i do kogo musiał je zwrócić. Zacisnął dłoń w pięść (oczywiście tę wolną) pozwalając sobie na danie ujścia swojej frustracji. Przez cały dzień znosił te upokorzenia tylko dla tej chwili. Już nawet zaczął myśleć, że jego asystentka oddała mistrzyni już te raporty. Na szczęście robiła to czego się spodziewał. Jeśli ktoś myślał, że tak po prostu da się zdegradować i schowa głowę w piasek to grubo się mylił.
Stanął przed gabinetem Christine. Czy się bał? A JAKŻE! Stawka jednak była zbyt wysoka, by mógł sobie odpuścić.
Zapukał i wszedł, kiedy głos mistrzyni mu na to pozwolił.
- Mistrzyni - ukłonił się nisko wchodząc, po czym się wyprostował. - Oto zaległe raporty - powiedział, odkładając dokumenty na odpowiednią stertę na biurku kobiety. Boże, jak on tu dawno nie był. Zamiast pożegnań i szybkiego ulotnienia się stąd, on raczej postanowił zostać tam gdzie stał, po drugiej stronie biurka, i powiedział poważnym tonem. - Oraz prośba, o udzielenie chwili audiencji ze strony mistrzyni...
Powrót do góry Go down
Ringleader
I have no idea what I'm doing here
Ringleader

Liczba postów : 783
Join date : 31/01/2017

Gabinet Christine Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Christine   Gabinet Christine EmptyNie Cze 17, 2018 6:56 pm

Już po groźnym „wejść!” rozlegającym się za drzwiami do gabinetu mistrzyni, Matthew mógł wnioskować, że Christine nie ma dziś najlepszego humoru. Mimo to odważył się przestąpić próg i podjąć próby walki. Jeśli zaimponowało to w jakikolwiek sposób kobiecie, niczego nie dała po sobie poznać. Zastał ją stojącą bokiem do biurka, szukającą czegoś w stosie dokumentów, dość sprawnie przekładając przeczytane już kartki w osobne, wiązane teczki z tajemniczymi podpisami. Nie przerwała pracy, jedynie kiwnęła głową, dając znak, że przyjęła jego obecność do wiadomości.
Dzień się kończył, a wizyta Matta zwiastowała dodatkowe chwile spędzone tutaj. Oczywiście, najgorszym przypadku, jeśli prędko się go nie pozbędzie. Nawet gdy poinformował ją o zaległych raportach, zbyła go milczeniem, wyłącznie ruchem ręki wskazując wolne miejsce na biurku z innymi papierzyskami. Atmosfera gęstniała między nimi, a cisza przerywana szelestem dokumentów jedynie ją pogłębiała. Może w ten sposób oczekiwała, że Matthew nie wytrzyma napięcia i po spełnionym obowiązku grzecznie wróci do swojej pracy w postaci asystowania Marthcie? Jeśli tak, to przeliczyła się, gdyż wkrótce usłyszała niby niewinną prośbę z jego ust.
Zwolniła kartkowanie papierów, unosząc lekko głowę. Tylko ten drobny gest dowodził, że zrozumiała słowa grabarza. I tak nie zniosłaby dłużej milczenia. Kontynuując swoją pracę, odpowiedziała konkretnie:
- Audiencji na temat twojej nieudolności? Wszystko zostało już powiedziane. Czy może na temat przywrócenia dawnej hierarchii? - zapytała, w końcu unosząc lekko głowę. Mógł dostrzec dumnie noszone ślady zmęczenia pod oczyma Christine. Jawny brak siły i chęci na wysłuchiwanie żali jakiegokolwiek grabarza były aż nadto widoczne w jej spojrzeniu. - Jeśli tak; mam dla ciebie radę, Matthew. Ugryź się w swój bezczelny język, nim cokolwiek powiesz. I jeśli nie chcesz spaść do rangi pomywacza, lepiej wypierdalaj z mojego gabinetu - poleciła mu dość cierpliwie, lecz w nieznacznych zmianach wyrazu jej twarzy mógł wnioskować, o gotującej się w niej złości.
Odetchnęła, pochylając się nad blatem dębowego biurka i składając na wybranym dokumencie zamaszystą parafkę. Następnie odwróciła się tyłem do Matta, nie odzywając się znaczną chwilę. I gdy mężczyzna mógł już sądzić o zakończonym spotkaniu, rozległ się głos Christine. Głos po krańce przepełniony żalem i wściekłością, którą najwyraźniej tłumiła w sobie zbyt długo.
- Widziałam ją dziś - zaczęła niejasno, zaciskając silnie zęby. Wpięła dokumenty w kolejną z teczek - Była jak zaszczute zwierze, obawiająca się własnego cienia. Przez jakie piekło musiała przejść, aby doprowadzić się do takiego stanu? - mówiła dalej, a w głowie rudzielca mogła pojawiać się wizja, do czego Chris zmierza. Postać przerażonej Marthy wstrząsnęła ją dziś do żywego. Wzięła głęboki oddech, by uderzyć po raz ostatni. - Gardzę tobą, Matthew. Gardzę człowiekiem, jakim się stałeś - wypowiedziała, nie obdarzając go nawet pojedynczym spojrzeniem.
Powrót do góry Go down
Matthew
Grabarz
Matthew

Liczba postów : 357
Join date : 11/04/2016

Gabinet Christine Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Christine   Gabinet Christine EmptyPią Cze 29, 2018 1:46 pm

Nawet się jeszcze nie odezwała, a on już czuł, że jest zestresowana i dogadanie się z nią będzie znacznie bardziej utrudnionym zadaniem, niżeli byłoby ono w innych warunkach. Dobrze wiedział co musiał teraz robić, bo przecież spędzili tak naprawdę ze sobą całkiem sporą część swojego czasu, nieprawdaż? Nie wycofa się i żadne docinki, wyzwiska i inne szantaże tego nie zmienią; stał dalej, tam gdzie stał.
- Tak, właśnie o tym chciałem porozmawiać, mistrzyni - jego ton był spokojny, ale jego pięści zaciskały się coraz mocniej. Nikomu nie byłoby łatwo w takiej sytuacji, na dodatek przed mistrzynią, niestety nie miał wyboru i musiał jednak ochłonąć jeśli chciał cokolwiek osiągnąć - był przecież profesjonalistą. Nawet nie mrugnął ciągnąc dalej. - Obawiam się, że w tym właśnie okresie podpisywanie raportów nie należało do moich obowiązków. Byłem na zwolnieniu lekarskim i leżałem w szpitalu - nie zważał na to, że siedziała do niego tyłem, teraz na pewno musiała się odwrócić i spojrzeć mu w oczy. Był niewinny i wiedział o tym od początku. Doprawdy, gdyby taka sama sytuacja zaistniała z kimkolwiek innym Matthew tak dałby komuś popalić, że już nigdy nie pokazał swojej parszywej mordy, ani w gmachu inkwizycyjnym, ani w żadnym zakątku Wishtown. Z wiadomych jednak powodów mistrzyni miała u niego wyjątkowe względy.
-Zapewne doszło do niewielkiego nieporozumienia, mistrzyni. Moje obowiązki na ten czas przejęła moja asystentka, albo raczej… była asystentka - nie wiadomo było w jakim kontekście to miał na myśli, ale zabrzmiało groźnie. - Jestem jednak całkowicie przekonany, że w skrzydle szpitalnym znajdują się odpowiednie dokumenty; jeślibym się nawet mylił to muszą być w mojej kartotece. - Grabarz był gotowy biec po nie, byle tylko udowodnić swoją niewinność.
Mężczyzna uniósł lekko brwi. Nie spodziewał się takiego zainteresowania swoją BYŁĄ asystentką ze strony mistrzyni, no ale cóż.
- Dla panny Birch nie jest to jakieś niezwykłe zachowanie - odparł. - Wczorajsza konfrontacja z mistrzynią była dla niej niezwykle stresującym przeżyciem, przecież poniekąd też jej dotyczyła. Istnieje też prawdopodobieństwo, że to wyrzuty sumienia dają jej o sobie znać? Na szczęście tej organizacji, jak i jej nieszczęście nie potrafi ona zbyt skutecznie ich ukrywać… - cudem powstrzymał się od westchnięcia.- Nie będzie jej łatwo tu przeżyć, jeśli dalej nie będzie potrafiła się kontrolować - podsumował ją tymi paroma słowami.
- A ja? A ja najzwyczajniej w świecie wykonuje moje obowiązki jako jej przełożony i nic więcej, mistrzyni - odpowiedział na jej dość poważne zarzuty.
Powrót do góry Go down
Ringleader
I have no idea what I'm doing here
Ringleader

Liczba postów : 783
Join date : 31/01/2017

Gabinet Christine Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Christine   Gabinet Christine EmptyCzw Lip 12, 2018 9:22 pm

Z sykiem wciągnęła powietrze, słysząc jego odpowiedź, wyraźnie nie taką, jakiej oczekiwała. Nie wierzyła w tupet grabarza. Doprawdy, sądziła, że ma w sobie więcej instynktu samozachowawczego. Była wściekła i wściekłość ta utrzymywała się nawet podczas tłumaczenia się Matta, jak sądziła - równie bezsensownego. Całe szczęście, zdążyła zawczasu zrozumieć sens jego słów, nim odezwała się, uderzając ponownie w sposób, którego później z pewnością żałowałaby.
Spoglądała na niego w milczeniu, nawet przyzwalając mu mówić, co było stosunkowo dobrym znakiem. Sytuacja, którą przedstawiał jej Matthew była niespodziewana, jednak... krył się w niej sens, któremu nie mogła przeczyć.
Uwierzyła literom i dokumentom, wyłącznie na ich podstawie wyciągając wnioski. Za mocno wierzyła w nieomylne raporty i oddane jej pod nos sprawozdania. Papiery, na których stawiała parafkę przyjmowała za świętą prawdę, naturalny fakt równy niemalże prawom fizyki. Uwierzyła im, nie kłopocząc się, by zaciągnąć opinii żywego człowieka. Opowiedziała głucho, jakby sama wciąż nie dowierzając:
- Nie dostarczono mi żadnych odpowiednich dokumentów. - Właściwie potwierdziła teorię spieprzenia otrzymanych obowiązków przez Marthę. W oczach Christine wyraźnie tkwiło zdziwienie.
Nagle, przez jej głowę, jak piorun, przeszedł impuls, podający rozwiązanie tej zagadki.
- Jeśli kłamiesz... - warknęła, zamierzając mu zagrozić, jedna jej twarz prędko złagodniała. Nie istniała taka możliwość, przecież znali się nie od dziś... Nie miała najmniejszego powodu, by mu nie wierzyć. Zwłaszcza, że nazajutrz wszystko było do sprawdzenia. - Nie, nie kłamiesz... - odpowiedziała sobie sama, nie wypowiadając planowanej groźby na głos.
Głęboki wdech. Na pierwszy rzut oka mógł zauważyć, jak zmieniło się po tym podejście mistrzyni grabarzy. Nie oderwała od niego spojrzenia, a czynności, którym oddawała się uprzednio z taką pasją, teraz zeszły na dalszy, nieistotny plan.
- Siadaj. - Oszczędnym ruchem ręki wskazała mu miejsce przed biurkiem. - Pierwsze, co zrobisz jutro, to przywołanie panny Britch do mojego gabinetu - rozkazała twardo, powoli odnajdując się w nowej roli.
Mogła załatwić to wszystko dziś, jednak robiło się już późno. A ona wolała przemyśleć, co przekaże jutro niewywiązującej się z powierzonych zadań grabarz.
Gdy zajął miejsce, uczyniła to samo, siadając na krześle za biurkiem, nie rezygnując jednak z surowego wyrazu twarzy. Nie wyrażała skruchy za niezbyt przyjemne słowa. Nie przepraszała. Jeszcze. Ułożyła łokcie na biurku podpierając na splecionych dłoniach brodę. Obserwowała go czujnie.
- Przyjęłam do wiadomości. A jakie masz usprawiedliwienie swojego zachowania względem Marthy? - zapytała twardo, z pewnością nie mając na myśli wyłącznie ostatnich zdarzeń.
Powrót do góry Go down
Matthew
Grabarz
Matthew

Liczba postów : 357
Join date : 11/04/2016

Gabinet Christine Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Christine   Gabinet Christine EmptyNie Lip 15, 2018 12:43 am

- Dziękuję mistrzyni - a jednak mu uwierzyła... Phi! Gdyby tego nie zrobiła, sama by wypadła na tym źle. Miał niezbite dowody, a poza tym przecież był profesjonalistą i nigdy nie pozwoliłby sobie na takie zaniedbanie w normalnych warunkach. Aczkolwiek nie był już zły na Christine, nawet na te wszystkie zbędne komentarze na jego temat; on był ponad to, a przecież każdemu zdaża się gorszy dzień, prawda? Nawet mistrzyni.
Naprawdę zawzięcie walczył ze sobą, by na jego twarzy nie pojawił się triumfalny uśmiech. Ostatecznie udało mu się usiąć, pozornie niewzruszonego niczym, aczkolwiek Christine znała go pewnie na tyle, by wiedzieć, że jest z siebie zadowolony.
- Naturalnie - pozwolił sobie dość swobodnie jej przytaknąć. Co jak co, ale Martha zasługiwała jako jedyna na ostrą karę za to przez co musiał przez nią przejść. Denerwowała go jej nieudolność, a już było tak pięknie… Nie wykluczał też opcji umyślnego sabotażu. Jakie ona miała szczęście, że mieli się już dziś nie zobaczyć. Gdyby tylko dorawał ją w swoje ręce… och, ale co się odwlecze to nie uciecze, nieprawdaż? Oczywiście, o ile dziewczyna będzie śmiała się mu pokazać następnego dnia.
Jego dobry nastrój nie trwał jednak wiecznie. Zmarszczył brwi. Dlaczego ona ciągnęła ten temat? Przecież już wszytsko jej powiedział, prawda? Nie miał nic do dodania. Z resztą skąd to nagłe zainteresowanie jego asystentką? W prawdzie wiedział o Christine trochę więcej rzeczy, niżeli zwykły grabarz, aczkolwiek nigdy nie spodziewałby się, że przypadłaby jej do gustu właśnie Martha… Nie, nie, to przecież głupie! Nie ważne z jakiego powodu, przecież mistrzyni wymagagała od niego wyjeśnień, prawda? Musi je dostać.
Znów przybrał (a przynajmniej najbardziej jak potrafił) neutralny wyraz twarzy. - Jak już mówiłem, wykonuję tylko swoje obowiązki jako jej przełożony - mówił zdecydowanie - Moją rolą, jest wdrożenie i przetestowanie jej na stanowisku grabarza w każdej możliwej dziedzinie, w tym jestem również odpowiedzialny za jej każdy błąd, który popełni. Jako, że jest praktycznie pod moją opieką, mam prawo, a wręcz obowiązek by w momencie, kiedy owy błąd popełni ją skarcić. Nie mogę pozwolić, by ktoś zupełnie nie radzący sobie z pracą w Instytucji, w której liczy się szybkość, skuteczność, a przede wszytskim poufność. Jeśli wciąż popełnia te same banalne błędy, to będę ją pouczał aż do skutku! Ani razu jej jednak nie dotknąłem! - powoli tracił panowanie nad sobą. Myślał, że właśnie do tego zmierzała Christine, a tych zażutów już by tak prędko nie wybaczył. Na szczęście wziął głąboki oddech i oparł się mocniej o oparcie, po czym złapał się za łuk brwiowy; od tego wszystkiego jeszcze zaczęła boleć go głowa, świetnie!
- Czy ona przyszła się wyspowiadać mistrzyni? - zapytał zuchwale, ale nie dawało mu to spokoju.
Powrót do góry Go down
Ringleader
I have no idea what I'm doing here
Ringleader

Liczba postów : 783
Join date : 31/01/2017

Gabinet Christine Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Christine   Gabinet Christine EmptyNie Lip 15, 2018 11:19 pm

Zmrużyła oczy, mając ochotę zetrzeć satysfakcję wymalowaną na jego twarzy chociażby krótkim komentarzem „nie ciesz się przedwcześnie”. W porę zdążyła ugryźć się w język, świadoma, że powinna odpokutować przynajmniej przedwczesną ocenę o niespełnieniu obowiązków. Co było dla niej istotniejsze; kwestia zachowania Matta względem Marthy wciąż pozostała nierozwikłana.
Cudem wysłuchała go bez przerywania, choć wypowiedź mężczyzny sprawiła, że krew w jej żyłach niemal zawrzała. Nim zebrała się do odpowiedzi, zmusiła się do wzięcia dwóch głębokich wdechów.
- Czy w skład twoich obowiązków wchodzi również wyładowanie na niej swojej frustracji? Zastraszanie? Umniejszanie na każdym kroku jej wartości? - zapytała niby niewinnie, jakby w rzeczywistości była spragniona tych informacji. - Powinnam więc pogłaskać cię po główce za to, że samymi słowami doprowadziłeś ją do stanu, w którym boi się wypowiedzieć chociażby słowo w twojej obecności?
Miała w zanadrzu jeszcze sporo ironicznych pytań, mających na celu udowodnienie nieodpowiednie podejście grabarza do swojej podopiecznej. Spoważniała jednak, gdy sytuacja tego od niej wymagała. Spojrzała na niego w zaskoczeniu, gdy zaczął bronić się na oskarżenia, których mu nie postawiła.
- Stój. Nigdy ci tego nie zarzuciłam. - Wyprostowała się. Nie rozumiała, jak mógł chociażby tak pomyśleć. Mogłaby o to oskarżyć kilku inkwizytorów, jednak Matthew... Była pewna, że nigdy by się do tego nie posunął. Zresztą, gdyby tak było, ich rozmowa teraz wyglądałaby zupełnie inaczej.
Dopiero gdy była pewna, że jej uwierzył, przeszła dalej.
- Nie, Matthew. Nie szukaj kolejnego powodu, by ją ukarać. Jeśli musisz wiedzieć... Unikała twojego tematu - wyjaśniła zgodnie z prawdą. Niczego nie dowiedziała się bezpośrednio z ust Marthy. - To nie jej zasługa. Nie jestem ślepa - tyle wystarczyło, bym widziała efekty twojej „opieki”. I żałuję, że nie zareagowałam wcześniej. To też moja wina. Za długo uznawałam strach na jej twarzy, podczas wspominania twojej osoby, za normalny. Z rozbawieniem przyglądałam się, gdy stała pod drzwiami twojego gabinetu, nim w ogóle odważyła się zapukać - wymieniała, wspominając drobne sytuacje codzienności, które tolerowała, nie uważając za nic poważnego. Gdzieś w głębi wiedziała, że to, co dla niej jest interesującym wyzwaniem, dla Marthy musiało być porcją ogromnego stresu.
- Wczoraj... Przyznaję, zareagowałam impulsywnie - zaczęła coś na wzór przeprosin, nie kończąc jednak tematu. - Martha nie ucieknie od konsekwencji, możesz być pewien - dodała zwięźle. Nie wiedziała jeszcze, jaką karę wymierzy młodej grabarz za jawne kłamstwo, jednak z tego wszystkiego otrzymała cenną lekcję. Nabierała pewności, że tych dwoje nie może pracować razem.
- Matthew... Czy ja też taka byłam? - zapytała niespodziewanie, spokojnym, dość ociężałym tonem. - Nauczyłeś się tego ode mnie? - Tym razem, nim wydala ocenę, usiłowała zrozumieć. Może cała wina przypada na nią? Przekazała mu swoje paskudne nawyki, a on oddał je dalej, trafiając na mniej odporną osobę...
Powrót do góry Go down
Matthew
Grabarz
Matthew

Liczba postów : 357
Join date : 11/04/2016

Gabinet Christine Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Christine   Gabinet Christine EmptySob Lis 10, 2018 2:36 am

Zmarszczył brwi jeszcze mocniej, lecz mimo to udało mu się jej wysłuchać bez przerywania, choć nie mało brakowało. Ostatecznie nie mógł sobie pozwolić na kolejne okazanie słabości i uniesienie się gniewem; po pierwsze był ponad to, a po drugie negocjowali teraz dość ważne rzeczy, praktycznie ważyły się losy jego przyszłej kariery.
- Mistrzyni wybaczy, ale o ile dobrze interpretuję mistrzyni słowa, to nie potrafię nie odnieść wrażenia, że posiada mistrzyni błędny obraz tego jak traktowana jest panna Martha Birch… - odsłonił twarz. Po dawnym zdenerwowaniu nie było prawie, ani śladu. Miał teraz swój już rozpoznawalny, trudny do zdefiniowania grymas; zmrużone powieki, uniesione brwi i lekko wydęte usta. - Owszem, czasami zdarzało mi się powiedzieć coś ostrzejszym tonem, lecz zapewniam mistrzynię, że na tym poprzestałem - jestem profesjonalistą, a profesjonaliści nie przekładają swoich słabości na niżej stojących im członków. Podejrzenia o wszelakie maltretowanie chociażby słowne mojej byłej asystentki jest, mistrzyni śmie wybaczyć, lecz jest nieuzasadnione. Martha źle znosi stres, aczkolwiek nie powinienem chyba byłbym jej przyklaskiwać za jej spóźnienia, głaskać po główce za niedopatrzenia i wynagradzać za brak ogłady - wydął mocniej usta. - Czyż nie mam racji, mistrzyni? Wszystkie środki dyscyplinarne użyte zostały przeze mnie w usprawiedliwionej ostateczności.
Był już pewien że zaraz będą kończyć tę niepotrzebną w jego oczach dyskusję - na jego twarzy malował się pół zwycięski, pół uśmiech. Z kolejnymi słowami Christine jednak szybko znikał. Wyczuł w nich dość niebezpieczną nutę. - Do czego mistrzyni zmierza, jeśli można wiedzieć? - powiedział o wiele mniej ironicznym, lecz o wiele bardziej zdecydowanym tonem. Nie był głupi, dobrze wiedział co się święci; na samą myśl drżały mu ręce.
Kolejnym pytaniem jednak zupełnie zbiła go z tropu. Szeroko otworzył oczy niedowierzająco, lecz po chwili znów zmarszczył brwi. Nie odpowiedział jej od razu. Pozwolił głuchemu milczeniu wsiąknąć im w skórę, kiedy on zmuszony był wrócić do czasów do których nigdy nie chciał już wracać.
- Ja… ja również musiałem zostać dostosowany do w pełni samodzielnej pracy jako Inkiwizytor. Każdą dyscyplinę… naganę… dostałem z tylko i jedynie własnej niekompetencji -wycedził sucho, a jego pozycja w której siedział nagle zaczęła wydawać się niezwykle sztywna.
Powrót do góry Go down
Ringleader
I have no idea what I'm doing here
Ringleader

Liczba postów : 783
Join date : 31/01/2017

Gabinet Christine Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Christine   Gabinet Christine EmptyCzw Gru 27, 2018 1:53 am

Nie wykazywała się spokojem jak Matthew. Zawsze była porywcza, działała emocjonalnie i pod wpływem impulsu. Tak jak wczoraj. Podejmując nietrafne decyzje, ale jednocześnie dając upust złości, która w innym przypadku zagotowałaby jej krew w żyłach. Christine nie potrafiła siedzieć cicho, gdy jej podwładny głosił poronione teorie, jednocześnie przekonany, że czyni dobrze, a jego działania są nieskazitelne.
W pomieszczeniu rozległ się huk. Z całej siły uderzyła pięścią w blat własnego biurka, które i tak za przeżyło już zbyt wiele. Poczerwieniała na twarzy, a ze złości pociemniało jej w oczach.
- Przestań! - wrzasnęła na niego, jeszcze nie czując wstydu za swoje zachowanie. Jeszcze nie. Musiała go powstrzymać, nim jego wyobraźnia zajdzie za daleko. Chociażby krzykiem, zagłuszając każde z wypowiedzianych słów grabarza... - Nie zarzucę ci tego. Nigdy, Matthew. Nie przeszłoby mi przez gardło. - Mogłaby oskarżyć o to każdego, jednak on, po wszystkim, co przeszedł... Nigdy nie posądziłaby go o przemoc względem podopiecznej. - Widzę jednak, że masz mylne wyobrażenia. Sądzisz, że znęcanie się psychiczne nie dorównuje fizycznej przemocy - wydała ocenę, nachylając się bardziej nad blatem, choć niewiele brakowało, by wstała na równe nogi, dając większy upust swoim emocjom.
- Uważasz więc, że zrobiłeś wszystko jak należy, tak?! - zakpiła, pewna, że wyrzuci Matta za drzwi, jeśli ten obdarzy ją teraz zwyczajnym przytaknięciem. Zatrzymała się, spostrzegłszy się, że jej oddech przyspieszył, jakby wdrapała się na sam szczyt inkwizycyjnej wieży.
- Nie porównuj się do niej - powiedziała spokojniej, lecz w tonie Christine zabrzmiała groźba, wypowiedziana przez zaciśnięte szczęki. Dlaczego tak broniła Marthy? I dlaczego wymagała od Matta tak wiele, zupełnie ignorując pracowników, którzy nie dorównywali jego ikrze, niemających chociażby cienia jego zaradności?
Wierzyła, że nie istniały uniwersalne systemy kar. I właśnie to zamierzała mu wpoić do głowy, choć w niezbyt opiekuńczy sposób.
- Nagana, która ciebie motywowała do poprawy, ją najzwyczajniej na świecie mogła złamać. Podobała ci się władza nad nią? Lubiłeś jej paniczny strach, który wywoływałeś swoim samym istnieniem? Świetnie! Od jutra będziesz pracował sam, panie perfekcyjny! Zdany na jedyną dorównującą mu inteligencją osobę, w jego mniemaniu... - wybuchnęła, podejmując kolejną decyzję. Dążyła do tego od dłuższego czasu, w końcu wydając wyrok na głos. Musiała ich rozdzielić. Znaleźć im środowisko, gdzie będą pracowali lepiej...
Opadła plecami na krzesło, autentycznie zmęczona. Nie potrafiła przetworzyć tego, co padło z jej ust. Decyzja jednak zapadła i musiała się tego trzymać. Odetchnęła, co chwilowo zwiastowało na ciszę miedzy nimi. Wtedy, jakby przypomniała sobie wydarzenie z najczarniejszych zakamarków swojego umysłu, uderzając otwartą dłonią we własne udo i nacierając ponownie:
- Och, jesteś taki sam jak on! Ludzie waszego pokroju powinni pracować w lochach, w oddzielnych klitkach, bez kontaktu z ludźmi! Nie zasługujesz na pomoc Marthy, nawet jeśli nie przynosiła ci ona zbyt wielu korzyści... - mruknęła, w końcu ściszając głos. - Poradzisz sobie sam, ty, ze swoimi średniowiecznymi metodami. Jesteś ambitny. Jesteś profesjonalny. Ale nie nadajesz się do pracy z ludźmi, którzy potrzebują cierpliwości. Tak samo jak nie nadaję się do tego ja - dodała pod koniec, patrząc mu prosto w oczy, przyznając, że tę część charakteru mają wspólną.
- Wiem już, co zrobię z Marthą. Nie jestem jeszcze pewna, co do ciebie... - zastanowiła się na głos, obracając się do niego bokiem. Pochyliła się lekko zaczynając grzebać w jednej ze swoich szuflad. - Zrozum, świat się zmienia. Musimy się dostosować. Spróbować rozmowy, gdzie nie pomaga krzyk. Musimy wyjść naprzeciw oczekiwaniom. - O czym mówiła? Nigdy nie wyjaśniła swojego toku rozumowania; Matthew mógł się tylko domyślać, że to kolejna z  jej wyzwolonych teorii na temat kobiet i zmian w strukturze społeczeństwa przez pozycje, jakie od niedawna zaczęły zajmować. Nim wyłoniła głowę zza biurka, zupełnie cichutko oznajmiła:
- Sam też się go bała... Znając przy tablicy prawidłową odpowiedź, nie była nawet w stanie jej z siebie wydukać - niemal płaczliwym tonem poruszyła postać Samanthy, która rozklejała ją do granic możliwości. Czyżby dlatego tak zaciekle broniła Marthy, widząc w niej swą dawną ukochaną...? Zbladła, bojąc się, że może istnieć w tym krzta prawdy.
Poderwała się natychmiast, skora do wyjaśnień.
- Nie zrozum mnie źle. Nic mnie z nią nie łączy - wytłumaczyła, kręcąc głową. - Biorę pod lupę jedynie twoje zachowanie. I naprawdę próbuję je zrozumieć.
Westchnęła, dla odmiany i do dopełnienia całej palety emocji, smutniejąc. W końcu udało jej się wyciągnąć to, po co sięgnęła do szuflady swojego biurka. Ledwie nadpoczęta butelka burbona z zgrabną szkłem nałożonym na szyjkę butelki. Prezent świąteczny od tego starego dziada, którego nazwisko najchętniej wyrzuciłaby już z głowy.
Postawiła alkohol z hukiem na biurku, aż papiery i kałamarz na nim postawione, podskoczyły lekko. Zdjęła szklankę, podsuwając ja w stronę Matta. Mieli tylko jedno naczynie, ale Chris nigdy nie była damą - nie miała nic przeciwko piciu z gwinta.
- Pij. To rozkaz - oznajmiła, nie spodziewając się, że tak absurdalne żądanie przysporzy jej tyle satysfakcji. Podnosząc się odkręciła butelkę, sowicie napełniając szkło stojące przed Mattem.
Dzień pracy się już zakończył. A ona nie zamierzała wypuścić go ze swojego gabinetu, nim wydusi z niego każdą informację przedstawioną o niebo lepiej niż w suchych raportach, które non stop dostawała.
Powrót do góry Go down
Matthew
Grabarz
Matthew

Liczba postów : 357
Join date : 11/04/2016

Gabinet Christine Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Christine   Gabinet Christine EmptyPon Gru 16, 2019 11:06 pm

Wykrzywił się lekko. Nie miał się niby do niej porównywać? Może Christine sobie tego nie przypominała, ale bycie jej bezpośrednim podwładnym też nie należało do najprzyjemniejszych prac na świecie, w szczególności na samym początku, kiedy… powiedzmy, że miał gorszy okres. Nigdy jednak nie wypominał jej tego później. Zdawał sobie sprawę z tego, że współpraca z nim wtedy zostawiała sobie dużo do życzenia. Ba, nawet był w pewnym sensie wdzięczny Christine za to, że zawsze wymagała od niego dużo i dzięki temu nawet po pewnym niesławnym incydencie był gotów od razu wrócić do gabinetu. On odbył już swoją lekcję, więc czemu tak bardzo chroniła przed nią Marthę?
Szczerze wątpił już w to, że ta konwersacja miała już jakikolwiek sens bytu. Nigdy nie mógł powiedzieć o swojej przełożonej mimo jej uparcia, że była osobą do której nie docierały logiczne argumenty (raczej to pierwsze wynikało z drugiego), ale tym razem coś w nią wstąpiło dziwnego. Czy naprawdę mówił aż tak niezrozumiale? Ech, dlaczego wszystko w tej organizacji musi być trudniejsze niż potrzebuje takim być? Po co ma się tłumaczyć z czegoś czego nie robił? Co za farsa! Naprawdę jego cierpliwość już się kończyła. Z tyłu głowy pojawiła się w końcu myśl o najzwyklejszym w świecie wyjściu i trzaśnięciu drzwiami, lecz nie! On nie mógł! Był przecież… wiadomo.
Chwila. Co? CO? CO ONA POWIEDZIAŁA. NIE, NIE, NIE… Na pewno się przesłyszał. Taka opcja nie wchodziła nawet w grę! Tak po prostu miała mu zostać odebrana, co oznaczało że poniósł porażkę, co oznaczało że jest niekompetentnym śmieciem?! Aż nerwowo zamrugał oczami. Mistrzyni w końcu udało się zedrzeć z jego twarzy ten wstrętny wyraz wykalkulowanego triumfu i modnisiowej niecierpliwości. Teraz wyglądał jakby ktoś chwycił go tam gdzie bolało najbardziej i całe szczęście zabrakło też mu głosu w gardle, bo usta miał wykrzywione tak, jakby zaraz miał krzyczeć i błagać na kolanach by jeszcze trochę się zastanowiła. Naprawdę niewiele brakowało.
Reszta jej słów dochodziła do niego jakby przez ścianę. Słuchał jej, ale nic nie komentował. Przez te wszystkie lata w akademii nauczył się zduszać w sobie gwałtowność, a w teoretycznie kontrolowanych warunkach opanował to niemalże do perfekcji. Musiał przynajmniej sprawiać wrażenie, że był niewzruszony - to zazwyczaj działało, ale ciekawe ile wytrzyma tym razem.
“Taki jak on”,”Świat się zmienia”, “Musimy się dostosować”, te słowa same przywodziły na myśl daleką przeszłość. Zawsze od kiedy pamiętał, nie było dnia że ON i Christine byli w jednym pokoju i doszli do porozumienia. Zawsze zarzucała “staremu”, że jego metody (jakiekolwiek naprawdę) sprawowały się w jedynie osiemnastowiecznej szkółce niedzielnej. Nie dziwił się jednak. ON od zawsze ją strofował, łapał za słówka, wręcz dla samej zasady. Cóż, praktycznie reprezentowała sobą wszystko czego on był czystym zaprzeczeniem: młoda, kobieta, pełna wigoru i energii, pragnąca zmian społecznych, burząca status quo, ale mimo to ciągnęło go coś do niej. Byli jak dwa bieguny magnesu, a przynajmniej tak rozumiał to Matt po tych wszystkich latach.
- To prawda, był dość…. wymagający - w końcu otworzył usta. - Można byłoby mu też wiele zarzucić, mistrzyni, ale nie to że nie wiedział co robi. W swoich metodach był konsekwentny. Życie Inkwizytora to sprawdzian, w szczególności ducha, lekcje bywają jednak bolesne, a on dbał o to byśmy byli przygotowani… - po chwili zamilkł. Bronił go, po tym wszystkim, jak za dawnych lat.
Chwycił do ręki kieliszek i mętnym wzrokiem podziwiał jego szklaną powierzchnię. Picie w pracy? No tak… To było bardzo w jej stylu.
Powieka mu zadrżała. Czyżby serio był taki jak on? Coś w nim pękło. - Nie jestem sadystą - wyrwało mu się nagle. - W każdym znaczeniu tego słowa. Chcę tylko dobrze wykonać powierzone mi zadanie i przygotować ją do pracy jako samodzielną jednostkę. Naprawdę!
Spojrzał jej głęboko w oczy. - Mistrzyni, ja… apeluje, o przywrócenie roli jako przełożonego(?) Marthy Irene Birch - mówił na jednym wdechu. Był gotów się z nią kłócić.
Powrót do góry Go down
Ringleader
I have no idea what I'm doing here
Ringleader

Liczba postów : 783
Join date : 31/01/2017

Gabinet Christine Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Christine   Gabinet Christine EmptyPią Mar 20, 2020 2:21 pm

Zmrużyła oczy. Wyglądała na stanowczą, jakby decyzja, którą podjęła była niepodważalna. Czy byłaby jednak skłonna przyznać się do błędu, gdyby zdała sobie z niego sprawę? Czy duma nie zaślepiała Christine słuszności drogi, jaką natychmiast odrzuciła? W emocjach nie potrafiła tego stwierdzić, czując, że ścieżka, jaką podąża jest tą jedyną prawidłową.
Skrzywiła się jedynie na wspomnienie Goldena, stawiające go w dobrym świetle. Owszem, stary profesor nie był najgorszym, co mogło spotkać rozwój organizacji, lecz Christine była pewna, że nie uroni łzy na jego pogrzebie. Jej zdanie było od lat niezmiennie - musieli podążać z duchem czasu. Jeśli Goldenmayer nie miał zamiaru dostosować się do otaczających go realiów, uważała, że powinien zwolnić swoje stanowisko komuś z bardziej otwartym umysłem.  
Upraszczanie! — syknęła, widząc między starym mężczyzną a Mattem coraz więcej podobieństw. — Życie nie jest sprawdzianem, a nasza wartość nie spada, jeśli popełnimy błąd — upomniała go, zła, jakby siedział przed nią mężczyzna, którego wspominali. Miała alergię na wciskanie czegoś tak złożonego jak ludzki charakter do akademickich analogii. — Dla niego wszystko było czaro-białe. A co gorsza, nosił w sobie przekonanie, że tortury, jakie miał czelność nazywać lekcjami, mogą wyjść jedynie na dobre. Był człowiekiem, który chciał rzeźbić w drewnie za pomocą siekiery, jak wielkie zaskoczenie okazując, gdy jego dzieło zwyczajnie się złamało! A ty... robisz dokładnie to samo — stwierdziła niechętnie.
Podwinęła lekko spódnicę, by założyć nogi na biurko. Sięgnęła po butelkę, lecz nie pociągnęła z niej ani łyka, widząc, że Matthew wątpliwie spogląda na swoją szklankę.
Pij — popędziła go, jak zwykle nie tracąc czasu. — Słuchaj, Matthew. Być może nie chciałeś źle. Może nawet myślałeś, że wyświadczasz jej przysługę... — Aż przeszedł ją dreszcz na samą myśl, jak opacznie musiał wziąć reakcję Marthy. — Ale zdania nie zmienię. Nie będziesz z nią dłużej pracował. Chyba że Martha sama mnie o to poprosi — postanowiła. Nawet jeśli miało do tego dojść, zamierzała się upewnić, czy biedna grabarz nie została zastraszona.
Chyba mam już pomysł... — zastanowiła się na głos, uśmiechając się niecnie i wygodnie rozsiadając się w swoim fotelu. — Dawno nie pracowaliśmy razem, nie uważasz? Myślę, że jestem jedną z niewielu, która może wytrzymać twoje towarzystwo... — oznajmiła niby niewinnie. — Od mojego drobnego awansu stale potrzebuję ludzi do pomocy... Gdybyś został moją prawą ręką, chyba nie ugodziłoby to twojej dumie, czy się mylę? Bo właśnie o to się rozchodzi? O to, co pomyślą sobie inni...? — usiłowała odgadnąć, dlaczego tak bardzo zależało mu na Marthcie.
Przechyliła głowę, ciekawa jego reakcji na przedstawioną propozycję.
Powrót do góry Go down
Matthew
Grabarz
Matthew

Liczba postów : 357
Join date : 11/04/2016

Gabinet Christine Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Christine   Gabinet Christine EmptySro Sie 18, 2021 2:28 pm

W końcu zdecydował się wziąć pierwszy, nie za duży łyk, próbując się przy tym nie krzywić. Sam zapach zdradzał jak mocny był to trunek. Pasował do niej.
Tortury, hę? A więc tak to widziała. Ciekawe czy od samego początku ich znajomości tak uważała, czy po całej sprawie z Samanthą uznała go ostatecznie za zło wcielone. Nie wiedział jak się czuł z tym, że wcale aż tak bardzo jej by się nie dziwił.
- Obawiam się, że muszę się nie zgodzić, mistrzyni - ciekawe ile jeszcze byli w stanie się tak przepychać. Coś czuł, że już niedługo. - Wartość życia nie ma w ogóle znaczenia, kiedy się go nie posiada. Niestety Inkwizytorzy muszą się z tym liczyć. Martha Birch ma niesamowitą tendencję do gubienia się w lochach. Co by się stało gdyby, zdarzył się “incydent” z psem gończym, albo jeszcze gorzej - wściekła osa, albo szerszeń? Albo jej problem z zamienianiem dokumentów. Gdyby to były wytyczne a propos postępowania z przesłuchiwaną, skazałaby na śmierć co najmniej dwójkę ludzi. Ja bym to zrobił, mistrzyni, przyzwalając na jej niedopatrzenia - starał się zachować spokój. Prawdą było to, że Martha była w pewnym sensie odbiciem jego samego jako Inkwizytora, ona świadczyła o tym jak dobrze potrafił sobie radzić też jako przełożony.  
- Profesor traktował wszystko zbyt personalnie, żył w czasach wielkich uniesień filozoficznych. Inkwizytora, trzeba wyrzeźbić - nie w pięknego “Dawida”, ale ostry pal, który stojąc u boku drugiego będzie stał niewzruszony, nieważne jak się w niego będzie bić - uniósł się lekko. - To nas różni. Nie robię tego z własnej pychy, by mieć grono wdzięcznych “wychowanków” na swoją podobę. Inkwizycja ma stać na straży obywateli, aby to zrobić wszystko wewnątrz musi działać jak w zegarku, czy wystarczy wystarczy ociosać pal mocniej, czy trzeba się go pozbyć. Mam nadzieję, że nie mówię zbyt zawile, mistrzyni - ależ się nastroszył. Ku swojemu niezadowoleniu również usłyszał to, że zupełnie jak owy profesor, aż przeszedł go nieprzyjemny dreszcz. Czyżby od jednego łyka burbona, aż tak się rozluźnił? Musi bardziej uważać.
Złapał się za brodę w geście konsternacji, a cały czas spoglądał gdzieś w bok. Cholera, musiał się wziąć w garść i to szybko, myślał że uda mu się zachować stoicki spokój w każdej podprogowej sytuacji? Dobre sobie. Nic nie ugra, podając swoje emocje jak na tacy. Nie wyjdzie stąd dopóki nie postawi na swoim, nie było innej opcji. Nie było. Na razie jej wysłucha, zignoruje jej buty przed nosem, potem podejmie decyzję jak się za to zabrać.
Czy on to dobrze rozumiał? Mimo największych starań i powtarzania sobie jej słów chyba ze trzy razy wciąż miał oniemiały wyraz twarzy. Dobrze, że nie napił się wcześniej, bo na pewno by się zakrztusił. - Mistrzyni… proponuje mi współpracę? - praktycznie awans. W końcu będzie mógł zajmować się czymś co naprawdę miałoby znaczenie. Pracował na od tak dawna, a jednak… nic nie trzymało się kupy.
Spod jego dłoni wyłonił się obrzydliwy uśmiech. Zaśmiał się cicho. - Mistrzyni wybaczy najmocniej - sprostował się, przywracając się do porządku. Miał wrażenie, że zaraz z szafy wyskoczy całe piętro grabarskie śmiejąc się, że dał się złapać na tak prosty żart. -  Po prostu, trudno jest mi w tym momencie zrozumieć, jak inkwizytorowi który… nie... - wielka gula stanęła mu w gardle nim to z siebie wysusił. - Nie wywiązuje się dobrze, ze wszystkich powieżonych mu zadań, zaproponować tak wysokie stanowisko - tłumaczył, mając na myśli swoje ostatnie niepowodzenie na misji, jak i tę całą sytuację z Marthą. Nie grało mu coś. Czyżby mistrzyni chciała mu udowodnić słabość własnych metod na jego skórze. O co tu kurde chodziło. Znowu zadrgała mu powieka. Nie wyglądał zdrowo.
Cofnął się ze swojej konfrontacyjnej postawy na krześle w tył. Już nic nie rozumiał. Odruchowo wziął większy łyk ze szklanki, powstrzymując się od westchnięcia. - Nasza bliska współpraca wyszłaby na dobre Wishtown, mieliśmy z mistrzynią podobne cele, aczkolwiek... - zawahał się. - Jesteśmy grabarzami, właściwie odpowiadamy za “to co pomyślą sobie inni’, by reszta mogła w spokoju wykonywać swoje zadania. Zarówno czynnie jak i biernie - mówił tu o skali na całe Wishtown, jak nie większej. - Wszyscy wiedzą, że pracowaliśmy razem, mistrzyni. Po piętrze wciąż panoszy się dużo jednostek, które… jakby to ująć, znaleźć chociażby najmiejszy powód, by podważyć decyzje mistrzyni. Nie każdy lubi przykładać się do pracy i ponosić konsekwencje za swoje wykroczenia, dlatego byłoby im bardzo na rękę pozbycie się mistrzyni, która to tępi. Wiem jak potrafią być parszywi, proszę mi wierzyć - westchnął. Czyżby naprawdę chodziło mu chodziło? - Bezpieczniej byłoby, gdybym doprowadził sprawę Marthy do końca, wzbudziłoby to mniej podejrzeń…


Ostatnio zmieniony przez Matthew dnia Pon Paź 11, 2021 6:02 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Ringleader
I have no idea what I'm doing here
Ringleader

Liczba postów : 783
Join date : 31/01/2017

Gabinet Christine Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Christine   Gabinet Christine EmptySob Paź 09, 2021 1:12 am

Zgodnie z spełnionym przez niego życzeniem i ona uniosła butelkę w niedbały toaście. Pociągnęła solidny łyk, wyłącznie przez obecność Matta powstrzymując się od skrzywienia. „Stary dziad nawet w świątecznym prezencie chciał mi dopiec” — przemknęło jej przez myśl, aż uśmiechnęła się pochmurnie.
Mam dosyć słuchania, jak niewydarzoną i bezwartościową osobą jest Martha. Przyjęłam do wiadomości. Lecz coś w niej sprawia, że nie chcesz się jej pozbyć. Czyżby miała jakieś ukryte zdolności? — zmrużyła oczy, starając się go rozszyfrować. Rozwiązanie spłynęło na nią niespodziewane, znacznie różniąc się od pierwotnych założeń, co oddała w otwartych w zdziwieniu ustach. — Och. Nie chcesz się jej pozbyć, by wasza rozłąka w opinii inkwizycji nie była potraktowana jako porażka. Nie zależy ci na niej. Zależy ci na sobie samym — stwierdziła w olśnieniu. — Tylko tyle? — zapytała w szoku, jakby tę jedną niedogodność była w stanie naprawić od ręki.
Jego słowa stawały się ostrzejsze i balansowały na granicy dobrego smaku. W innych okolicznościach nie wahałaby się go upomnieć, zaznaczając dzielącą ich granicę, lecz tym razem zdenerwowanie Matta było jej na rękę. I swoją drogą, pijąc z nim w zadartej spódnicy, rozgrzebując czasy burzliwej przeszłości i przywołując do życia ważną im postać... Nie miała najmniejszego prawa ganić go za spoufalanie się, gdy sama zrujnowała dzielący ich mur.
Jestem tylko prostą kobietą, ale nadążam, Matthew — oddała mu potwierdzenie, uśmiechając się głupiutko, choć trafił w czuły punkt — jej, kobiety, która całe swoje życie oparła na łamaniu stereotypów. — Niechętnie muszę przyznać ci rację. Nawet jeśli dzielimy podobne ideały, oboje postulujemy je w... odrobię zbyt stanowczy sposób. — W wyjątkowo eufemistyczny sposób ujęła, że naturalnym istnieniem tworzyli sobie wrogów na śmierć i życie.
Być może powinniśmy działać jako przeciwstawne głosy, dając wybór pozoru — zastanowiła się na głos, w niekontrolowanym już geście sięgając do butelki. Była gotów poświęcić własny wizerunek i wygraną, jeśli inna osoba mogła doprowadzić do realizacji jej celu.
Dałabym ci moje pełne wsparcie, gdybym miała pewność, że nie skończysz jak ten pozbawiony serca skurwysyn — oznajmiła, zdradzając swoje obawy do widocznego jak na dłoni podobieństwa.
Powrót do góry Go down
Matthew
Grabarz
Matthew

Liczba postów : 357
Join date : 11/04/2016

Gabinet Christine Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Christine   Gabinet Christine EmptyCzw Paź 14, 2021 2:56 pm

- Właśnie w tym jest problem, mistrzyni - westchnął, po czym wziął kolejny łyk Bourbonu. - Nie jest kompletnie bezużyteczna. Sprawnie idzie jej pisanie na maszynie, przez co możemy poświęcić więcej czasu na pożyteczniejsze sprawy. Przejrzałem jej zapiski z przesłuchań, ma duży potencjał, ale nic z tego nie wynika skoro nie potrafi się skupić na tyle by dostarczyć je do odpowiedniego gabinetu- zamyślił się chwilę. Coś w rodzaju pobłażliwego, niemrawego uśmiechu wdarło mu się na twarz - Niektórzy inkwizytorzy również łatwiej przyjmują do wiadomości fakty, kiedy dostarcza je uroczo irytująca i niezdarna młoda grabarczyni, niżeli ktoś nieco bardziej… kontrowersyjny - język mu się rozluźnił. Dobrze wiedziała co miał na myśli. Praktycznie od samych początku jego profesjonalnej kariery wplątany był w najróżniejsze incydenty, o których wolałby najlepiej zapomnieć. Nie odbiło się to bez echa na jego reputacji. Często prowadziło to do zupełnie zbędnych argumentów, co wcale nie pomagało w jego odbiorze. Odnalazł się jednak jakoś w swojej roli, nie po myśli będzie mu chodzić na niekorzystne kompromisy.
Zmierzył ją przez chwilę wzrokiem. Usta znów zaczęły mu się wykrzywiać w jego charakterystyczny nieprzyjemny uśmiech. - Zależy mi na sobie prawie tak samo bardzo jak na inkwizycji - zaszczebiotał, cokolwiek by to nie znaczyło, a w jego przypadku mogło wiele. - Zarówno nasi “przyjaciele” po fachu jak i zwyczajni mieszkańcy Wishtown lubią, kiedy sprawia się wrażenie posiadania pełnej kontroli nad wszystkim, po co mącić im w głowach? Oczywistym jest, że po okazaniu słabości kwestią czasu tylko jest jak ktoś będzie próbował ją wykorzystać, albo uzasadnić ograniczenie ci środków do pracy. Chyba zgodzi się ze mną mistrzyni, że lepiej kiedy w stadzie przewodzą jednostki do tego zdolne..? Tym bardziej, kiedy podzielają ideały mistrzyni? - uniósł brwi, po czym dopił resztę trunku ze szklanki. - To wszystko, mistrzyni.
W końcu pozwolił sobie na rozsiadnięcie się wygodniej na krześle, zarzucając nogę na nogę. Nie tracił jednak kompletnie czujności. Nawet gdyby napoiła go trzema takimi butelkami, był pewien, że nie straciłby gardy. Teraz bacznie się jej przyglądał, stukając przy tym palcem w pustą szklankę, zupełnie jakby na coś czekał. Nie pamiętał już jak dawno spotykali się w taki sposób. Ach, wspomnienia…
Czyli jednak mieli podobne zdania na ten temat. Pokiwał głową w zrozumieniu. Wszystko byłoby szyte zbyt grubymi nićmi, lepiej by niektóre osoby nie miały żadnych podejrzeń jeśli chodziło o ich plany.
- Myślę, że gdybym z dnia na dzień zaczął postulować o stare zasady, oraz strącenie mistrzyni na, jak to słyszałem, “miejsce bardziej nadające się dla kobiety” to ściągnąłbym na siebie więcej podejrzeń, niżeli bym próbował poślubić jej Królewską Mość - wykrzywił się, jakby powiedział coś naprawdę zabawnego. - To trzeba by było dobrze przemyśleć… Jakiś mały skandal? Zakręcić się tam gdzie trzeba? Tyle zachodu... - westchnął. - Musiałbym też zapuścić brodę i znaleźć sobie uroczą małżonkę, by nie kłóć tak wszystkich po oczach. Sam nie wiem co gorsze - nie miał wyboru, musiał się aż zaśmiać. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego jak postrzegali go inni - jak bardzo ich drażnił. W pewnym sensie sprawiało mu to satysfakcję. Był na takiej pozycji, że mógł sobie na to pozwolić i kłuć ich bezczelnie w oczy swoją egzystencją nie będąc na niczyjej łasce. Faktem było, że swoją postawą, wbrew temu co głosił wcześniej, znacznie utrudniał sobie funkcjonowanie z resztą. Nie potrafił się jednak powstrzymać. Skwaszone miny jego wrogów, kiedy on odnosił zwycięstwa, były jedną z niewielu pozostałych mu uciech życia. Czy jeszcze się mu ktoś dziwil, że nie chciał odpuścić?
- Tak jak on? Zdegradowany, wyśmiewany przez instytuacje, którą pomogłem założyć, tchórzliwy hipokryta? Nie ważne jak bardzo nasz drogi profesor tego chciał, nie mam tego w planach, mistrzyni - zaświergotał nonszalancko. W jego tonie można było usłyszeć nutę rozgoryczenia, choć był pewien, że jego zdanie na temat starca było sprawą zamkniętą. Przynajmniej pewien był, że Christine podzielała jego zdanie. Nie był to w takim razie temat, którego nie powinien kontynuować - o wszystkim wiedziała, a przynajmniej tak myślał. - Z resztą... - wtrącił, spoglądając gdzieś w bok. - Słyszałem, że chcą go oddelegować na „przymusową emeryturę”, trzeba będzie zorganizować posiedzenie. Nie dziwie się, już od dawna nie był w formie... - stwierdził na głos. Odłożył w końcu też pustą szklankę. Był to naprawdę dobry Bourbon, chętnie kosztowałby go pewnie jeszcze…
Nagle zaśmiał się niespodziewanie pod nosem, oczywiście zasłaniając usta. - Pewnie będzie robił trzygodzinne wykłady z Homera filiżankom i zegarom w swoim salonie.
Powrót do góry Go down
Ringleader
I have no idea what I'm doing here
Ringleader

Liczba postów : 783
Join date : 31/01/2017

Gabinet Christine Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Christine   Gabinet Christine EmptyPią Paź 29, 2021 9:31 pm

Choć ani temat Marthy i losów Matta nie był jej obojętny ani w żadnym wypadku mało istotny, z łatwością odeszła od niego na rzecz błahych plotek o Goldenmayerze. Skomentowała jeszcze „Martha więc znajdzie swoje zastosowanie, o to się nie bój”, z rozmarzonym wyrazem twarzy oddając się podróży w przeszłość.
Po krótkim poruszenia kącika ust Christine, jej nozdrza zadrgały. Gwałtownie odwróciła od rozmówcy głowę, jakby chciała ukryć swój atak rozbawienia. Przytknęła dłoń do ust, lecz było to częścią planu – zaraz powróciła spojrzeniem do Matta, palcem wskazującym w dość oczywisty sposób symulując wąsa na swojej twarzy.
Borcke, czy mnie moje stare, wypalone od lingua latina uszy mnie nie mylą? Zapomniałeś, że w słowniku prawdziwego inkwizytora nie ma pojęcia takiego jak „plotkowanie”. Spocząłeś na laurach, mój drogi; w głowie ci się przewróciło od dobrobytu, którego doświadcza to próżne, zadufane w sobie pokolenie. Ars minor i Ars maior skutecznie ostudzi twój niezdrowy zapał, jutro widzimy się pod tablicą, Borcke — mówiła głośno, w zaskakująco dobry sposób oddając groźny ton ich wspólnego profesora.
Twarz wyraz miała groźny, lecz pomimo największych chęci nie była w stanie oddać jego wiecznie zmarszczonych brwi i spojrzenia, które potrafiło wyraźnie przyspieszyć bicie serca. Zresztą, nie utrzymała długo swojej gry aktorskiej, wybuchając śmiechem tak głośnym, jakiego ściany tego gabinetu jeszcze nie słyszały.
Na palcach jednej ręki mogłabym policzyć razy, w których się z nim zgodziłam. Wszystko robił na opak, przysięgam. Nie jest mi go w żadnym stopniu szkoda — dodała już chłodniej.
Też się nad nim nie lituj. Miał swoje grono popleczników. Jednakowych, zasuszonych dziadów, którzy zrobiliby wszystko, by świat stanął w miejscu, zatrzymując postęp — spoważniała, zaraz kręcąc głową, chcąc wrócić do poprzedniej beztroski. Upiła parę łyków Burbona, patrząc na swojego rozmówcę spode łba. — I wcale nie mówię tego przez wzgląd na Sam, co byś nie myślał — usprawiedliwiła się prędko, czując, że powinna.
Powrót do góry Go down
Matthew
Grabarz
Matthew

Liczba postów : 357
Join date : 11/04/2016

Gabinet Christine Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Christine   Gabinet Christine EmptyPon Lis 01, 2021 3:28 pm

Powstrzymał uśmiech na twarzy. Ugrał już z nią dość dużo, a mógł też dostać to choć chciał w zupełności, gdyby tylko dostatecznie dobrze to poprowadził. Brak komentarza odnośnie jego wywodów o spójnym wizerunku, również utwierdził go tylko w tym, że się zgadzają ze sobą - Christine nie była typem człowieka bojącego się wypowiedzieć swoje zdanie, chyba że chciała coś ukryć…
On również mimowolnie zaczął ulegać lekkości atmosfery, w co niemały wkład miał ten pyszny Bourbon. Na widok profesora Christinemayera omało co nie parsknął, w porę zasłaniając usta dłonią, kiepsko jednak ukrywając rozbawienie. Nawet brwi układała w identyczny sposób.
Och, profesor jest dzisiaj nadzwyczaj wyrozumiały - skwitował, próbując się powstrzymać od wybuchu śmiechem, po czym i on przez chwilę zamyślił. Błądził chwilę gdzieś wzrokiem, mając na twarzy o wiele przyjemniejszy uśmiech niż dotychczas, aż w końcu dodał: - Pamiętam jak raz w pierwszej… nie, w drugiej klasie Peter Harper miał świetny pomysł z przejrzeniem mu notatek, które zostawił przypadkiem na biurku. Nie było to nic ważnego, jakieś przekłady, ale kiedy go nakrył… Cóż, szczerze wątpię że jakikolwiek koszmar może wyglądać straszniej - westchnął. - Powiedział, że nikt nie wyjdzie z sali dopóki Harper nie wyrecytuje wszystkiego co było w tych notatkach. Nie było jeszcze by tak źle, gdyby nie to że za każdym razem, kiedy stawiał nieodpowiedni akcent, albo mówił za szybko, czy niewyraźnie to walił tą przeklętą linijką w stół i kazał mu zaczynać od początku. Najgorsze w tym wszystkim jednak było to, że Peter to kompletny przygłup i siedzieliśmy tam, aż do wieczora. Że też mu się chciało... - pokręcił głową. Mógłby przysiądz, że przeszły go takie same dreszcze jak wtedy, kiedy przerażony do reszty siedział w tej przeklętej sali. Po chwili wrócił do niej i odrzekł jakoś dziwnie rozbawiony - Nigdy chyba nie widziałem Harpera tak bliskiego płaczu, nawet po tej akcji z zamknięciem w piwnicy na noc
Pozwolił sobie na nowo nalać trunku i przełożył nogę na drugą nogę, rozsiadajac się wygodnie na krześle, kręcąc lekko końcówką buta. - Aż tak dużo? - rozbawiony zapytał zuchwale. - Mistrzyni wybaczy, lecz osobiście nie przypominam sobie żadnej kwestii, do której mistrzyni, oraz profesor byliby w zupełności zgodni - pokręcił głową i wziął łyk trunku. - Nawet moje pierwsze spotkanie z mistrzynią, było w trakcie dość zaciekłej „debaty” z profesorem. Skłamałbym mistrzyni, gdybym nie przyznał że nie zrobiło to na mojej osobie wrażenia - westchnął. Może powinien ugryźć się w język? Nie kłamał jednak. Wszyscy swego czasu podziwiali Christine za to, że potrafiła mu sie przeciwstawić, a nawet dotrzymywać tempa jeśli chodziło o zawziętość w dyskusji.
Wziął kolejny łyk i dodał równie chłodno - Każdy prędzej czy później powinien dostać to na co zasłużył, nieprawdaż? Jego metody uwarunkowane były błędną logiką i personalnymi zatargach, nic dziwnego że nie potrafił być ani na tyle przydatny, by został tu do końca, ani na tyle poważany by ktoś się za nim wstawił. Na grono zgorzkaniałych starców też bym nie liczył. Na własne życzenie wywyższał się i odstawał od nich jak krzywy paznokieć. Nie mam się nad czym litować - prychnął i zmarszczył obrzydliwie brwi. Przez chwilę jeszcze wróciło nieprzyjemne napięcie, wchodząc na te niebezpieczne grunty.
Wiem mistrzyni, aczkolwiek… Samantha była idealnym przykładem jakie destrukcyjne na dłuższą metę było jego ukryte, personalne podejście do wszystkiego. Nie umiał stanąć na wysokości zadania, kiedy ktoś nie był w stanie być drugim Corneliusem J. Goldenmayerem - ciągnął dalej gapiąc się w mieszający się trunek w szklance. W jego głosie coraz głośniej wybrzmiewała nuta żalu. - Znałem ją przed tym… wszystkim. Byłaby genialną balsamistką, gdyby nie zrobił sobie z niej kozła ofiarnego. Tym bardziej, kiedy... - nagle urwał. Mocno pożałował, że w ogóle zbliżył się do tego tematu, najlepiej by było go szybko go zmienić zanim zabrną za daleko.
Szybko przybrał neutralny wyraz twarzy, jakby automatycznie chcąc wyprzeć jakiekolwiek emocjonalne przywiązanie do rzeczy o których przed chwilą mówił. - Z resztą, nie muszę mistrzyni o tym mówić, prawda? Mistrzyni, zapewne wie o tym wszystkim o wiele więcej niż ja - wziął łyk trunku. Wiedział, że były blisko. -Nie widziałem jej od dawna, ciekawe czy… ekchem... zadaje się jeszcze z Caroline Swallows, albo Rosanne… Harper - zrobił minę jakby uświadomił sobie w tym momencie, że zostawił otwarte drzwi do mieszkania. Nie wiedział czy głupiej mu było, że zapomniał że jego stara znajoma wyszła za największego niedorozwoja, którego widziały te mury, czy że kompletnie zapomniał jej nazwiska panieńskiego.
Powrót do góry Go down
Sponsored content




Gabinet Christine Empty
PisanieTemat: Re: Gabinet Christine   Gabinet Christine Empty

Powrót do góry Go down
 
Gabinet Christine
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 2Idź do strony : 1, 2  Next
 Similar topics
-
» Gabinet Matta
» Gabinet Arcymistrzyni
» Gabinet Ananke
» Gabinet pielęgniarski
» Gabinet pielęgniarki

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Wishtown :: Wishtown :: Siedziba Inkwizycji-
Skocz do: