|
|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Brighton i okolice Wto Gru 29, 2020 6:22 pm | |
| Zima zaostrzała się z każdym dniem, aż z nieba runął śnieg, sięgając nawet do obrzeży kraju, w tym portowych miast niepamiętających podobnych mrozów. W pośpiechu przedzierali się przez usypane ścieżki, by zdążyć przed gorszymi warunkami. Póki co wszystko szło zgodnie z planem — udało im się uwinąć z wziętą misją dwa dni wcześniej przed planowanym powrotem, co pozwoli im zyskać trochę czasu do wykorzystania w inny sposób. Jedyne co im pozostało to nakłamać w raportach i cieszyć się świętami. Nie obyło się bez pilnowania na każdym kroku; Seth unikał głównego szlaku, a gdy dotarli do miasta, obierał boczne uliczki. Pomimo pośpiechu i stresu związanego z pierwszą tak niezgodną z zasadami wyprawą, nie udali się od razu do miejsca docelowego — zmierzali wprost do popularnej karczmy, by spotkać się tam z Leandrem. Choć młodszy z braci nigdy nie usłyszał przeprosin, po wszystkim byli w stanie rozmawiać, co było niewątpliwym postępem. Lub też wspólnym celem — obaj potrzebowali swojej obecności w gościnie u Laurenta. Dlatego też zamierzali zjawić się u niego razem. *** Nagrzane wnętrze karczmy było miłą odmianą po ponad godzinnej wędrówce w zimnie, podczas której odmrozili sobie wszystkie kończyny. Nie był to jednak czas na odpoczynek. Nie otrzepując się jeszcze ze śniegu, Seth w rozglądał się w progu za znajomą mu posturą. Daleko szukać nie musiał, blond mężczyzna, choć odwrócony tyłem, wyróżniał się od nielicznej reszty siedzących przy stołach gości. Machnął więc ręką na Yvette, by udała się za nim. Leander siedział na uboczu, przy oknie, popijając herbatę, a przynajmniej czyniąc to do czasu, aż nie zasnął nad kubkiem. Obudziło go dopiero uderzenie dłonią w stół w wykonaniu Setha. — Jesteśmy — powitał go, uśmiechając się niecnie, jakby przymierzali się do napadu na bank. Właściwie, dokładnie tak się czuł, z pełną świadomością serii złamanych zakazów, jakich się wkrótce dopuści. Młodszy z braci, otworzywszy oczy, spojrzał po nich nieprzytomnie, bez pośpiechu sięgając do kubka, by wypić resztkę nalanej tam herbaty. — Czekam na was pół dnia — mruknął wciąż zaspany, denerwując Setha swoją ociężałością, zwłaszcza teraz, gdy energii miał w sobie tyle, że mógłby zanieść i Yvette, i Leandra na plecach do celu. — Nie wymyślaj. — Seth nie uwierzył mu w żadnym stopniu, natychmiast strzepując wodę ze stopionego śniegu na jego rozpiętym płaszczu. — Chodźmy. Musimy się pospieszyć, nim zasypie nas do reszty — pospieszył go, dzieląc się faktem, o którym obaj wiedzieli. Gdy Leander wciąż w półśnie zbierał się do podróży, Seth popędził z wyjaśnieniami dla Yvette, powtarzając się po raz któryś już tego dnia: — Przygotuj się na dłuższy spacer. Pójdziemy na piechotę, to tylko kawałek za miastem. — Choć przez cały wyjazd był bardzo oszczędny w okazywanych gestach i emocjach, nie chcąc się narazić na cudze spojrzenia nawet poza Wishtown, tak teraz zaczął zdradzać ekscytację, jaką wiązał z tą wyprawą. Całym sobą, a zwłaszcza nadmiarem energii pokazywał, jak bardzo się cieszy. — Na wieczór powinniśmy być na miejscu — dodał, uśmiechając się ukradkiem. *** Na zewnątrz prędko zapadł zmrok, lecz oni szli niezmordowanym tempem, ustawiając się gęsiego, by nie zboczyć z skrytych w mroku, wąskich ścieżek. Leo zamykał ten niecodzienny szereg, ziewając sennie z nieowocnej w rozmowy podróży. Seth od czasu do czasu szczękał zębami i marudził, jak nie znosi zimna, by po czasie zainteresować się Yvette: — Dajesz radę? Chyba ponad połowa za nami... — stwierdził, choć w miarę oddalania się od miasta, wszystkie ścieżki i lasy wyglądały identycznie. Śnieg nawet na moment nie przestawał padać, w końcu sięgając im po kolana, znacznie utrudniając podróż. — Nim dotrzemy na miejsce, chcę ustalić parę zasad — stwierdził, choć na spisywanie paktów było zdecydowanie za późno. Oboje zgodzili się na wszystko, podejmując tę decyzję jeszcze w zamczysku Inkwizycji. — Nie chodź nigdzie sama. Najlepiej nie oddalaj się ode mnie na krok. W razie potrzeby możesz zostać z Leo. Chociaż na niego też uważaj — instruował ją, ostatnie zdanie dodając już ciszej, lecz nie na tyle, by nie usłyszał go idący za nimi żniwiarz, który ożywił się na ciekawszy temat. // ubiór: Seth: gruba kurtka z wełnianym kołnierzem, szal, czarne spodnie, skórzane buty za kostkę, rękawice, plecak. Pod spodem czarna koszula. Leo: brązowy płaszcz, szalik w kratę, pasujące spodnie, wyższe buty, torba na ramieniu. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Brighton i okolice Wto Gru 29, 2020 10:44 pm | |
| Od początku podróży nie kryła radości wobec spadającego śniegu, który pokrywał coraz większą powierzchnię ziemi, co niespecjalnie podzielali obaj mężczyźni. Nawet w pewnej chwili zdjęła kaptur, pozwalając delikatnym, białym płatkom spadać na włosy i twarz. Nie przejmowała się ewentualnymi skutkami tego wyboru, wiedząc, że złapanie jakiejkolwiek choroby wiązało się z cudem, a dzięki temu mogła korzystać z tych wspaniałych momentów, rozglądając się na boki oraz zawzięcie wpatrując w ciemne niebo, nieco rozjaśniane białym puchem. — Staram się jak mogę — niewinnie skłamała, aby nie wyjść na jedyną, której otoczenie nie przeszkadzało w najmniejszym stopniu. Kroczenie przez zaspy, rosnące dookoła w zaskakująco szybkim tempie, sprawiało wiedźmie wielką frajdę, co z łatwością dało się wywnioskować po rozochoconej minie i niewielkich podskokach. Mrok był w tym przypadku wartościowym sprzymierzeńcem, pozwalającym uniknąć masy uszczypliwych komentarzy. — Myślałam, że będzie tam w miarę bezpiecznie — odezwała się po dłuższej chwili, próbując zapanować nad oddechem, zachowując jednocześnie powagę, gdy przyszło jej pokonać kolejną przeszkodę sprawnym skokiem. Nie szła centralnie za Sethem, który jako pierwszy nieopisanie psuł nienaruszone miejsca. Wybierała drogę tuż obok, trzymając się jako tako w szeregu, prawie zapominając o zaspanym na szarym końcu Leo. Obecne zajęcie pochłaniało całą uwagę, dlatego też niezbyt wczuwała się w poruszony temat. — Czego właściwie powinnam się obawiać? Ktoś może chcieć mnie zabić? Nawet w tak dobrze zgranym towarzystwie? — dopytywała, przednio bawiąc się w nieprzerwanie sypiącym śniegu. Wyglądała niczym mały kotek, szalejący na widok nowej zabawki. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Brighton i okolice Sro Gru 30, 2020 12:01 pm | |
| Pomimo marudzeń i kilku komentarzy na temat nadpobudliwości Yv, ciężko mu było pohamować rosnący entuzjazm, wiedząc, że już niedługo dotrwają do długo oczekiwanych chwil. Jak wielu innych ludzi, Seth z tęsknotą wypatrywał świąt, choć w przeciwieństwie do reszty, jego motywy różniły się. Tym razem nie było inaczej, a przez perspektywę dni spędzenia z Yvette jak zwyczajna (no, może nie do końca) para, odliczał czas z jeszcze większym zaangażowaniem. Nie przewidywał czarnych scenariuszy, wiedział, że u jego boku nie stanie się jej krzywda, a mimo to wolał przygotować ją na kilka niezbyt miłych drobiazgów. — Zabić?! Ha, dobre — wyśmiał jej pomysł, chcąc prędko odrzucić ten pomysł, gdy zza jego pleców rozległo się niewinne kaszlnięcie, spośród którego mogli rozszyfrować ukryty przekaz: — Tylko zgwałcić, khe. Seth odwrócił się do Leandra z wyrzutem w spojrzeniu, choć było na tyle ciemno, że ledwie mogli odczytać swoje wyrazy twarzy. — Nic takiego się nie wydarzy. Musisz mieć jedynie świadomość, że będzie otaczała cię zgraja mężczyzn, dla których zabawą będzie sprowokowanie cię, czy prześciganie się w głupich docinkach — oznajmił cierpliwie, aż ponownie usłyszał niewinny kaszel, tym razem wyśmiewający go za ten wyjątkowy przejaw dojrzałości, pomimo tego, że niegdyś niewiele różnił się od ludzi, przed którymi teraz ją ostrzegał. — Cały czas będę w pobliżu, ale... Nie wahaj się odpyskować. Czasami to jedyny sposób, aby zasłużyć na czyjś szacunek — doradził jej, od dawna chcąc poruszyć ten punkt, wiedząc, że będzie on trudniejszy w realizacji od trzymania się blisko. — W razie czego wiesz, gdzie kopać — dodał już normalnym tonem Leander, wyjątkowo zgadzając się z Sethem, pomimo ironicznej otoczki, nieopuszczającej go nawet na moment. Seth uśmiechnął się, a jego ton głosu wyraźnie złagodniał: — Ale poza tym, chcę, abyś dobrze spędziła ten czas. Poza zasadą nieodstępowania mnie na krok, chcę, abyś robiła to, na co masz ochotę. Próbuj nowych rzeczy. Nie będzie to wolność, jakiej mogłabyś oczekiwać, ale... Może chociaż jej przedsmak? — zagaił trochę ciszej, nade wszystko chcąc, by poczuła to u jego boku. Leander przestał ziewać i kaszleć, tym razem naprawdę zainteresowany rozmową, skoro nastąpili na twórczy temat. — Wolność? — powtórzył za nim jak echo. — Czym jest dla ciebie wolność, Yvette? — zapytał, zwracając się do skazanej bezpośrednio po raz pierwszy od czasów pamiętnego szpitala, ignorując zniechęcone jęknięcie brata. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Brighton i okolice Sro Gru 30, 2020 10:41 pm | |
| Słysząc pewne słowo, znacznie się uspokoiła ze swoim brykaniem, spoglądając przez ramię na sylwetkę Leandra, spowitą w większej części ciemnością. — Zgwałcić? — powtórzyła, chcąc połapać się przed czym dokładnie ją ostrzegali. — Czemu miałabym kogoś kopać? Na pewno idziemy obchodzić święta i spędzać czas z bliskimi ludźmi? Bardziej wygląda to na przygotowania przed jakąś walką — zaniepokoiła się, nie mając teraz pojęcia, czego może się spodziewać po przybyciu na miejsce. Wypowiedź Setha przyjęła z szerszym uśmiechem. Dostrzegała te wszelkie małe rzeczy, które był gotów jej podarować i zapewnić, dokładając starań, by dobrze się bawiła. Choć dla zwyczajnego człowieka byłby to zwykłe, miłe gesty, tak dla Yvette wszystko, z czego zrezygnował, co zamierzał i planował, było jasnym przekazem dbania o nią. — Miłością do Setha — odparła bez chwili zastanowienia. — Czyli jednak mnie nie ignorujesz? — spytała zaraz, zmieniając nieco temat. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Brighton i okolice Pią Sty 01, 2021 2:25 pm | |
| Seth bardzo szybko starał się załagodzić sytuację, jakby Yvette w każdej chwili mogła jeszcze zawrócić, twierdząc, że lepiej będzie jej w zamczysku. — Na pewno. Przygotowuję cię na najgorsze, ale nie oznacza to, że coś takiego będzie miało miejsce. Nikogo nie będziesz musiała kopać — powtórzył się, nie zamierzając jej więcej straszyć. Najwyżej sama, na własnej skórze, przekona się o czekającej na nią prawdzie. — Pewnie nie — potwierdził zaraz Leo, dodając ciszej: — Chociaż nie pamiętam świąt bez chociaż jednej bójki. — Nie brzmiał na zadowolonego z tego powodu, pomimo to lgnąc do tego miejsca razem z nimi. Gdy padła odpowiedź Yvette, tym razem to Seth zaczął kaszleć, za nic nie spodziewając się podobnych słów. Odwrócił się do dziewczyny, jednocześnie zawstydzony i zadowolony z prostej odpowiedzi. — Kocham twoje niskie oczekiwania — mruknął pod nosem, uśmiechając się do dziewczyny. Leander spokojniej przyjął nowy stan rzeczy, choć ich relację znał jedynie z własnych wniosków i kilku opowieści Setha — żadne deklaracje ani poważniejsze zbliżenia nie istniały w jego obecności. — Rozumiem — przytaknął, jakby ta wizja pokrywała się z jego oczekiwaniami. Nie dopytywał więcej, choć pół dnia mógł rozprawiać, czym tak naprawdę jest wolność. — Przepraszam, jeśli sprawiłem takie wrażenie — zwrócił się do dziewczyny, a w jego głosie brzmiała faktyczna skrucha. — Nie jestem na ciebie nawet zły. Prosiłem cię o dotrzymanie tajemnicy z troski. Nie czuję się na tyle ważną osobą, by inni mogli zaprzątać sobie mną głowę. Ty przekazałaś tę tajemnicę dalej ze strachu przed złością Setha. Nie mógłbym cię winić przez tę motywację — odparł prosto, niemal w punktach przedstawiając swój tok myślenia. Seth zatrzymał się w miejscu, na tyle gwałtownie, że gdyby Yvette szła równo za nim, mogłaby na niego wpaść. Choć zdawać by się mogło, że jest zły i wkrótce wybuchnie między nimi awantura, nim w ogóle dojdą na miejsce, tak wkrótce jego wyraz twarzy zdradził jego odmienne intencje. — To moja wina. Za bardzo naciskałem — stwierdził ciężko, w głębi ducha przyznając, że nie musiał wiedzieć wszystkiego, ale też nie chcąc mówić tego na głos, by Yvette nie wzięła tych słów zbyt mocno do serca. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Brighton i okolice Pią Sty 01, 2021 4:21 pm | |
| Wysłuchiwała Leo w milczeniu, zajmując się niczym innym jak nabieraniem w dłonie śniegu i lepieniem z niego sporej kulki. Bądź co bądź, nie mogła marnować czasu, stojąc biernie pośród tak pięknej scenerii, nawet jeśli schodzili na coraz trudniejsze poziomy dyskusji. Podchodziła do tego poważnie, czemu całkowicie przeczyła wykonywana czynność, ale kto powiedział, że nie wypada robić czegokolwiek podczas przeprosin i tłumaczeń? — Dobrze, że rozumiesz, bo ja nic z tego nie rozumiem — zakomunikowała szczerze, nawet nie trudząc się z próbą, aby odszukać samodzielnie wytłumaczenie, które mogło być nawet wypisane wielkimi literami na jego twarzy. — Nie był to sam strach. Uznałam, że sama chciałabym wiedzieć o stanie siostry, a trzymanie tego w tajemnicy przed twoim bratem... Strasznie się to gryzło w mojej głowie i się ostatecznie wygadałam. Wiem, że nie powinnam, bo obiecałam, dałam ważne słowo, lecz ta sytuacja była wyjątkowa. Skoro on postanowił przerwać milczenie, Yvette postanowiła odwdzięczyć się tym samym, czując spadający z serca kamień. — Jesteś czasem straszny i przez to bałam się odezwać na korytarzu. Nie chciałam, abyś na mnie krzyczał. Już jeden taki mi starczy... — mruknęła, przelotem zerkając na Setha. — Poza tym, działałam w słusznej sprawie. W końcu jesteście rodziną — skwitowała, opuszczając nieco głowę. Trwało to sekundy, bo zaraz się wyprostowała, znienacka celując śnieżką w głowę Setha. — Poczułam się niezmiernie urażona twoimi słowami, choć nie mam pojęcia dlaczego — prychnęła na niego, pokazując mu w półmroku język. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Brighton i okolice Nie Sty 03, 2021 12:13 pm | |
| Żniwiarz miał odmienne zdanie i cudowną umiejętność nie wygłaszania go, pomimo chęci. Twierdził, że prawda niczego nie zmieniła — otrucie stało się faktem i świadomość tego nie cofnęła czasu, ani też nie pomogła im w żaden sposób. Jak sądził, przysporzyło to Sethowi parę zbędnych trosk przy zerowych korzyściach, lecz nie mógł decydować, co jego brat wolał wiedzieć. Zakończył temat krótkim przytaknięciem, nie chcąc psuć ich nastrojów, powracając do nieznacznego szczegółu ich przeszłości, podczas gdy powinni w podskokach zbliżać się do upragnionych świąt. — Leoś straszny? To niegroźny baranek — wyłapał z rozbawieniem Seth, wątpiąc, by miała szansę widzieć go w strasznym wykonaniu. Śmiał się, do czasu aż nie przypomniał sobie jednej czy dwóch sytuacji, w której zdecydowanie wolał znajdować się w bezpiecznej odległości od niego. — Okej, potrafi być straszny. Nie masz z nami łatwego życia... — przyznał w końcu, obracając jednak całość w żart. Całe szczęście, Leander nie musiał rozwijać kłopotliwego dla siebie tematu, gdy Seth oberwał śnieżką prosto w twarz, zaraz krzywiąc się i jęcząc. Zaśmiał się głośno, żałując, że nie ma lepszego światła, by móc lepiej podziwiać ten widok. — Brrr... Prosto za kołnierz... — marudził, lecz nie zwlekał długo, w pośpiechu zbierając śnieg w dłonie i formując go niedbale w kulę. Cisnął śnieżką z całej siły, nie zamierzając oszczędzać Yvette, ale ręka omsknęła mu się, w efekcie czego trafił brata w ramię. Bitwa na śnieżki mogła być z Yvette trudna, co prędko spostrzegł, biorąc zamach nogą, by obsypać ją od góry do dołu wzbitym w powietrze śniegiem. Prędko przyległ do niej, ujmując dziewczynę dłońmi w talii, unosząc wysoko nad ziemią, by wspólnie obrócić się parę razy. Gdy jej stopy ponownie dotknęły podłoża, skradł jej niewinny pocałunek, pomimo że nie czuł twarzy z zimna. — Będziesz grzeczna dla mojego taty? — zapytał niespodziewanie, trzymając ją wciąż blisko. Leander, który nie wahał się kontrować wszystkich wypowiedzi Setha, teraz zamilkł, pomimo oczywistego niezadowolenia. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Brighton i okolice Nie Sty 03, 2021 4:17 pm | |
| Skinięcie uznała za przyjęcie nieładnie sformułowanych przeprosin, chociaż wolałaby sto razy bardziej usłyszeć od niego wykład na jakikolwiek złapany temat, niż dostać nieugięcie trwające milczenie. Nie mogła przez to mieć pewności, czy sprawy rzeczywiście zostały od biedy wyjaśnione, a sam Leander naprawdę nie żywi do niej niechęci. Na chwilę obecną wyglądał na kogoś pełnego dystansu, nawet gdy dostał śnieżką od Setha, co martwiło Yvette. Myśli rozproszyły ją na tyle, że ponownie nie przewidziała starej sztuczki, którą Seth lubił się posługiwać w każdym starciu z nią. Dni mijały, a ona nadal się nie nauczyła bronić przed totalnym odcięciem ważnej wizji. Automatycznie mocno objęła mężczyznę, gdy tylko została złapana i podniesiona, kręcąc się wspólnie dookoła. Nie bała się, lecz jego bliskość zawsze była mile widziana. Dodatkowo zaskoczył ją nadchodzący znikąd zimny pocałunek, od którego przeszły ją natychmiastowe dreszcze. — Nie wybaczyłabym sobie, gdybym zrobiła na nim złe wrażenie — odpowiedziała nieco zmieszana, teraz będąc pewna, jak bardzo Seth jest związany z ojcem. — Będę grzeczna, obiecuję — przyrzekła, uśmiechając się, oraz nie spuszczając z niego wzroku. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Brighton i okolice Pon Sty 04, 2021 6:50 pm | |
| Ucieszył się z jej pokornej odpowiedzi, nie tylko tego oczekując, ale i potrzebując. Sam był gotów poświęcić dla tego mężczyzny wiele i zależało mu na tym, by te dwie ważne osoby w jego życiu były w dobrych relacjach. — Dziękuję — powiedział bardzo cicho, ale niemal uroczyście, wdzięczny za postawioną obietnicę. Ten krótki moment powagi został zniekształcony dopiero przez złośliwy uśmiech wykwitający na twarzy Setha. — Zemsta! — zawołał, popychając ją za ramiona, by wylądowała w kopie otaczającego ich śniegu. Śmiał się, wyraźnie zadowolony ze swojego podstępu, po krótkiej chwili jednak litując się nad dziewczyną, by pomóc jej wstać. — Chodźmy dalej, nim zupełnie odmrozimy sobie tyłki — zaoferował, sięgając po dłoń dziewczyny. — Widzisz tę łunę światła nad drzewami? To nasz cel. Niedługo będziemy na miejscu — wskazał odrobinę jaśniejsze niebo na linii z lasem. Na domiar złego, między drzewami rozległ się lekki wiatr, zasypując ich nowymi porcjami śniegu. Gdy ruszyli dalej, Seth starał sobie ułożyć w głowie punkty, które chciał jej przekazać, nim znajdą się u celu. Jak się okazało — wiele więcej do powiedzenia jej nie miał. — Co jeszcze musisz wiedzieć... — zastanawiał się na głos. — Ach, wiem. Leoś nie jest tam zbyt lubiany. Nie stawaj w jego obronie, jeśli nie chcesz oberwać rykoszetem. Pozwól mu samemu zadbać o siebie — podzielił się radą, czego Leander również nie skomentował, choć wydawał się być rozbawiony tą cenną wskazówką. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Brighton i okolice Sro Sty 06, 2021 12:11 am | |
| Rozbawiło ją lądowanie na górce białego puchu. Sama się o to prosiła przez wcześniejszą śnieżkę, musiała to przyznać, co nie zmieniało faktu, że dalej planowała zemstę na jego zemstę. W tym nie było widać końca. Wstała z pomocą Setha, gotowa do dalszej drogi, jak gdyby nigdy nic, zerkając na wciąż cichego Leo. Dopiero przeraźliwie mroźny wiatr uświadomił jej, że takie wygłupy w śniegu mogły nie być zbyt dobrym pomysłem. Trzęsła się, co rusz dokładając starań, by zakryć się jak najszczelniej płaszczem. Ponadto powtarzała w myślach, że to już całkiem niedaleko i ciepły kąt przywita ją z otwartymi ramionami. Informacja o Leandrze bardzo ją zdziwiła, toteż zwróciła się z pytaniem osobiście do niego. — Dlaczego? Co zrobiłeś? — domagała się wyjaśnień, nawet jeśli to nie była jej sprawa. Musiała przecież poznać powód, dla którego ma pozwolić innym mówić źle o blondynie. — Ty też nie reagujesz, Seth? Wcale? — skubała fakty z każdej możliwej strony, wyściubiając nosa zza kaptura, aby raz spojrzeć na jednego, raz na drugiego. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Brighton i okolice Czw Sty 14, 2021 2:59 pm | |
| Choć skierowała pytanie wyraźnie do Leandra, to Seth pierwszy podłapał wątek, zanosząc się śmiechem. — Potrzebujesz wyjaśnień, serio? — nie dowierzał. — Spójrz na niego, to najbardziej wkurwiająca, zadufana w sobie istota, jaką znajdziesz w zasięgu wielu mil — wyjaśnił, jakby była to najjaśniejsza rzecz pod słońcem. — Mam na pieńku z Laurentem. I paroma innymi... Nie pochwalam ich moralności, a raczej jej braku. Ale poza tym Seth ma rację — przyznał się bez bicia, do dość ponurej wypowiedzi dodając humorystyczny akcent. Mogła się tylko domyślać, że jego pytania typu: „czym jest wolność?” nie zachęcały do nawiązywania znajomości. — Poza tym, tak, potrafię się sam bronić — dodał, również nie chcąc, by narażała się dla niego przez własne poczucie sprawiedliwości. — Ja nie kopię leżącego, ale tylko ze względu na dawne dzieje — dodał z uśmiechem, wyjaśniając się z taryfy ulgowej przez rodzinne więzy. Całość mogła nie brzmieć wesoło, jednak sądząc po ich nastawieniu, dla ich obojga sprawa nie była poważna. A nim przeszli paręnaście kroków dalej, nie było już czasu na dalsze pytania, gdyż zbliżali się do celu. Z oddali mogli dostrzec światła niewielkiej aglomeracji, jaka utworzyła się pod miastem. Kilka domów rozstawionych od siebie w znacznej odległości i ten, który został wskazany nad ramieniem Yv przez Setha — największy z nich, będący małą gospodą bez szyldu lub całkiem sporą willą. Budynek otaczał drewniany płotek, a przy jego bocznej ścianie przylegała niewielka dobudówka w postaci stajni. Pomimo ostrzeżeń Setha, że nie czekają ich klasyczne święta, w okiennicach budowli mogli dostrzec pojedyncze świąteczne ozdoby — palące się świeczki przystrojone gałązkami jodły i bukiety z kwiatów ostrokrzewu. Być może były przygotowane tu co roku, lecz Seth pierwszy raz zwrócił na nie uwagę, doceniając starania gospodyń. — Chyba zdążyliśmy na kolację. — Seth zajrzał przez przysłonięte okno na parterze. Choć starał się zgrywać obojętnego, najchętniej rzuciłby się do biegu, byleby jak najszybciej znaleźć się w środku. Jego radość sięgała zenitu. Miał potrzebę popędzić resztę, choć nie miał ku temu żadnych powodów — wszyscy grzecznie zmierzali do drzwi wejściowych. — No i jesteśmy na miejscu — westchnął Leander, kierując się za rozentuzjazmowanym Sethem, który otwierał drzwi, by przepuścić Yvette przodem. — Wszystkie drogi prowadzą tutaj. Wszystko jest ze sobą połączone — marudził dalej, wchodząc do środka. — Połączone jak wczoraj mój kutas z ryjem twojej starej — powitało ich radosne zawołanie, będące w pigułce wszystkim, przed czym Yvette była ostrzegana. W ułamku chwili skazaną mogła uderzyć setka wrażeń, wszystkich z innej półki. Pierwszym był głośny śmiech Setha, który zdawał się zapomnieć, że dzielą tę samą rodzicielkę z Leandrem. Jako kolejne, została zasypana przez falę różnych dźwięków - powitań, krzyków, wyrazów radości, jak i niezwiązanych z ich przybyciem rozmów. Nie miała wielu chwil, by spokojnie rozejrzeć się po otoczeniu. Mogła wyłapać, że znajdują się na otwartym korytarzu współdzielonym z jadalnią, która z kolei była połączona z kuchnią za sprawą szerokiej lady. Przy trzech, obficie zasłanych jedzeniem stołach zasiadali mężczyźni, ilością odbiegając od „kilku bliskich osób”, o których opowiadał Seth. Jeśli chciała się doszukiwać kobiet, musiała spoglądać w stronę kuchni, aby dostrzec jedną nieprzyzwoicie ubraną damę zasiadającą na ladzie i starszą gospodynię ubraną w fartuch. Wewnątrz było głośno, duszno, gorąco i pachniało w równym stopniu jedzeniem jak i alkoholem. Nie miała jednak czasu na zebranie większej porcji informacji, gdy z najbliższego stołu docierał do nich mężczyzna, będący autorem niewinnego powitania Leandra. — Ja pierdolę, kogo tu przygnało. Chciało się wam w taką pizgawicę? — zawołał, w pierwszej kolejności z entuzjazmem podając dłoń Sethowi, który również odwdzięczył się tym samym, klepiąc mężczyznę po plecach. — Dobrze cię widzieć — odparł mu jedynie Seth, a dopiero gdy się od siebie odsunęli, Yvette mogła przyjrzeć się mężczyźnie w pełnej okazałości. Był on trzydziestoparolatkiem o ciemnych włosach, lekko opalonej karnacji, parodniowym zaroście i wyjątkowo jasnych, niebieskich oczach. Tatuaże pokrywające całą jego szyję i dłonie mogły nadawać mu groźnego wyglądu, lecz w żaden sposób nie można było odmówić mu przyjemniej dla oka urody. — To Shelly, mój ojciec chrzestny. — Seth pospieszył z wyjaśnieniami, gdy wspominany mężczyzna witał się z Leandrem za pomocą skinienia głową. Krótkie przedstawienie zwróciło jednak jego uwagę, by natychmiast skupić wzrok na nieznanej mu postaci Yvette. — A to kto? Ktoś dla mnie? — spytał prosto z mostu, tym razem poważniej. Tłum wokół nich zagęszczał się, coraz więcej ludzi chciało przywitać się z przybyłymi osobami, a przynajmniej zobaczyć, co jest źródłem powstałego zamieszania. Seth postanowił skorzystać z okazji, odpowiadając głośniej niż zamierzał: — Nie. To Yvette. Jest moja — ogłosił, natychmiast kładąc jej dłoń na ramieniu, by przyciągnąć ją do siebie ściśle. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Brighton i okolice Nie Sty 17, 2021 5:25 pm | |
| Mimo solidnych zapewnień z obydwu stron, w ogóle nie była pewna, czy zostawianie Leo samego z dość poważnym problemem, było czymś normalnym i dopuszczalnym. Nie rozumiała, jak to działa w tamtejszym towarzystwie, ale sama chciałaby mieć wsparcie podczas takich nieprzyjemnych starć. Pozostało jej mieć nadzieję, że wszystko się ułoży, a Leander, przypuszczalnie tak jak zawsze, da radę wybrnąć z najgorszych sytuacji, które na niego czekały. Ucieszyła się, gdy Seth wreszcie wskazał budynek, mający być ich domem przez kolejne dni. Robił wrażenie, wielkość przebijała jej wszelakie wyobrażenia, zaś drobne dekoracje, tu i ówdzie, faktycznie nadawały świątecznej atmosfery, której Yvette nie mogła odnaleźć w opowieściach mężczyzny. Możliwe, że tylko gospoda była nastawiona na to wielkie wydarzenie, nie włączając osób znajdujących się w jej wnętrzu. Ledwie przekroczyła próg, zdejmując kaptur, a głośne powitanie nieco ją spłoszyło, przez co kolejne kroki w przód stały się niezbyt śmiałe. Zewsząd dochodziło pełno głosów i odgłosów, do czego nie była w stanie na razie przywyknąć. Miała też niemały problem z zatrzymaniem wzroku na jednym punkcie, bo działo się tu naprawdę dużo rzeczy, zwracających co chwila jej uwagę. Jak nie energiczne zachowanie mężczyzn po jednej stronie, to nagłe ruchy po drugiej. — Na pewno dobrze trafiliśmy? — spytała zaraz cicho, jak i powątpiewająco, patrząc nieprzerwanie na dużą grupę zasiadających tu ludzi. To z pewnością nie było kilka osób, o których żniwiarz mimochodem wspominał. Jeśli miała uważać na każdego faceta z tego rozbawionego grona, zadanie w tym momencie stało się o wiele trudniejsze, niż dotychczasowo sądziła. Ciut zlękniona, starała się o tym nie myśleć, mocno pocieszając się faktem, że Seth będzie ciągle obok, więc nic nie ma prawa się stać. W końcu otrzymała punkt zaczepienia, jakim był zbliżający się jegomość. To właśnie na nim postanowiła się skupić, wlepiając w niego na dłużej wzrok. Połowę czasu poświęciła na tatuaże, które widziała drugi raz w życiu i przy dobrym oświetleniu, a drugą połowę na podziwianie twarzy. Bezwstydnie się gapiła, poznając przy okazji obcego mężczyznę. Nie pojęła pytania, jakie zadał Sethowi, lecz nie przeszkodziło to w kulturalnej odpowiedzi: — Miło mi pana poznać. W sekundę po donośnych słowach Setha, zawstydziła się, przylegając do niego w bezruchu. Sytuacja była na tyle nowa, że kompletnie nie wiedziała, co powinna zrobić w tej chwili i jak się zachować. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Brighton i okolice Nie Sty 17, 2021 9:10 pm | |
| Pytanie Yvette było dla Setha kolejnym powodem do śmiechu. Naturalnie wziął jej wątpliwość za wyborny żart; w końcu nie rozumiał, jak można nie chcieć zastać tak cudownego widoku po przekroczeniu dowolnego progu. Kilka osób na raz witało się z nimi, a Seth usiłował nadążyć z tłumaczeniem, kto jest kim. Dwójka mężczyzn podała Yvette dłoń, a dwaj jeszcze inni machnęli do niej z daleka. Leander tymczasem wycofywał się powoli, w tej scenie zdecydowanie schodząc na drugi plan. — To Peter. A to Vincent i Andrey... — Seth wymieniał w pośpiechu, świadom, że przy tym chwilowym zamieszaniu Yvette nie zapamięta wiele. Nim w ogóle ruszyli się z miejsca, zrzucając ośnieżone płaszcze, Shelly uderzył ponownie, wyciągając ręce do dziewczyny, by uścisnąć ją w powitalnym geście. — Dziewczynka mnie postarza. Shelly, nie „pan” — poprawił ją, prędko, witając się ciepło, nieco odsuwając ją z objęć Sehta. Mniej więcej w tym samym czasie Yvette mogła poczuć dłoń na krótko zaciskającą się na jej pośladku, lecz przy otaczającym ich zamieszaniu i liczbie osób w pobliżu, znalezienie winnego mogło okazać się trudne. Zresztą, wkrótce później kolejne wrażenia wtargnęły, by zająć jej uwagę: — Trochę szacunku dla mojej cnotliwej Isabelli — usłyszeli, a do zatłoczonego grona dołączyła kolejna osoba, powitanie zaczynając od trzepnięcia Shellego w potylicę otwartą dłonią. Mężczyzna obejmujący Yvette wycofał się w akompaniamencie kilku śmiechów. — Tato! — zawołał radośnie Seth, niczym nastolatek wracający z dłuższej wycieczki. Tłum przerzedził się ustępując miejsca starszemu mężczyźnie, o którym Yvette mogła już swoje usłyszeć. Podobieństwo Setha do ojca było widoczne na pierwszy rzut oka — niezaprzeczalnie byli rodziną. Laurent okazał się być mężczyzną przed pięćdziesiątką, o czarnych, przyprószonych po bokach siwizną włosach. Wzrostem i budową bardzo przypominał syna — różnił ich przede wszystkim wiek — twarz Laurenta zdobiło parę zmarszczek dodających mu charakteru. Seth nie odziedziczył po ojcu koloru oczu; te w przeciwieństwie do jego szarych tęczówek, były jasnobrązowe, nadające jego spojrzeniu ciepłego wyrazu. — W końcu się doczekałem waszej wizyty — powitał ich spokojnie, ujmując wyciągniętą dłoń Setha, by po krótkim uścisku poklepać go po plecach. Laurent, w przeciwieństwie do reszty nie musiał pytać, kim jest ta tajemnicza zjawa. Wkrótce przeniósł na nią swoje spojrzenie, jak i obie dłonie, ujmując jej ramiona. Pochylił się nad dziewczyną, by ucałować jej oba policzki. — Miło mi cię poznać. Witaj w domu, córko — zwrócił się do niej, przyglądając się jej uważnie, jakby w tej krótkiej chwili chciał zapamiętać jak najwięcej szczegółów. Po dość intensywnym taksowaniu wzrokiem, jak gdyby nigdy nic uniósł spojrzenie wyżej, chwytając nim Leandra, który jeszcze nie zdążył się ulotnić z miejsca zamieszania. — I ciebie dobrze widzieć, synu mojej kobiety — skinął uprzejmie głową, dopiero wtedy puszczając ramiona Yvette. — Zdążyłeś mi już wybaczyć, czy przygnały cię tu interesy? — zapytał otwarcie, odwzajemniając klasyczny uśmiech Leandra. — To drugie — odparł żniwiarz, świadom zapadającej ciszy i skupiającej się na nim uwagi. Nawet jeśli nie czuł się z tym komfortowo, nie okazywał tego w żaden sposób. — I nie miałem z kim spędzić świąt. Mam nadzieję, że znajdzie się dla mnie jeszcze jedno wolne łóżko — odparł spokojnie, a ta scena ponownie mogła odbiegać od opowieści, jakimi była raczona wcześniej Yvette. — Dla ciebie zawsze — potwierdził Laurent, nie okazując cienia niechęci czy wrogości. Po tych słowach uznał dialog za zakończony, powracając wzrokiem do pary przed nim. Seth postanowił skorzystać z chwili uwagi: — Jesteśmy zmęczeni podróżą. Zjemy kolację na górze, marzy mi się odespać... — To wykluczone — przerwał mu natychmiast Laurent, jakby zaskoczony głupotą tego pomysłu. — Chcę spędzić czas z moją rodziną, skoro doprosiłem się ich odwiedzin. Nalegam — postawił ich pod ścianą, nie dając im wielkiego wyboru. Przez „rodzinę” miał na myśli oczywiście tę dwójkę przed nim, nie uwzględniając Leandra. Seth nie starał się nawet sprzeciwiać; wyglądał nawet na zadowolonego z narzuconego mu scenariusza. — Przywitamy się tylko z resztą i rzucimy rzeczy do pokoju — zgodził się dołączyć do Laurenta chwilę później. Starszy mężczyzna skinął głową, przepuszczając ich, by mogli zrealizować swoje postanowienie. Nim ruszyli w głąb jadalni, Seth otrzepał Yvette ze śniegu, sięgając do górnych guzików jej płaszcza, dając jej znak, że pora się rozebrać. Powstrzymał się od ostentacyjnego pocałunku, ale uśmiechnął się do niej niecnie, gdy znaleźli się o krok od zgromadzenia witających ich ludzi. — Wiesz co jeszcze mi się marzy? Wspólna, gorąca kąpiel — wyznał jej na ucho, sądząc, że jego życzenie może się wkrótce spełnić. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Brighton i okolice Sro Sty 27, 2021 10:52 am | |
| Próbowała zapamiętać wymieniane imiona, nie chcąc popełnić potem głupiego błędu, jeżeli przyjdzie się do kogoś zwrócić bezpośrednio. Ale było ich tak mnóstwo, że ledwo nadążała z zarejestrowaniem reszty rzeczy, które nieustannie działy się wokół niej. Stojący na przeciwko Shelly zapadł w pamięć najbardziej, jako że pierwszy postanowił zniszczyć dzielący ich dystans, zaszczycając Yvette dodatkowym objęciem na powitanie. Zaniemówiła, z wielką dozą niepewności odwzajemniając gest, oraz kopiując zaobserwowane ruchy Setha, czyli delikatne poklepywanie innych po plecach. — Naprawdę nie chciałam, pro... Shelly — w porę ugryzła się w język. Wtem poczuła wyraźny, zbyt wyraźny, dotyk na tylnej części ciała, który wywołał momentalne osłupienie. Nie domyślała się nawet, kto mógł za tym stać, jednak uznała to za jednorazowy przypadek, ot, zbłąkana ręka w całym zamieszaniu. Każdemu mogło się przytrafić. Była pod istnym wrażeniem, gdy w pomieszczeniu zjawiła się najważniejsza osobistość, na którą musiała zwracać szczególną uwagę. Seth wcale nie różnił się od swojego ojca, co szybko potwierdziła obserwacją, przeskakując między nimi spojrzeniem. Byliby niczym dwie krople wody, gdyby nie absurdalnie drobne szczegóły. Następne powitanie sprawiło następne trudności. Tu z kolei nie było objęcia, przy którym mogłaby sprytnie powtórzyć czynności sprzed chwili, a uroczyste całowanie policzków, totalnie stawiające Yvette pod ścianą. Nie odważyła się też poruszyć, gdy trzymał dłonie na jej ramionach. — Doprawdy jest pan zbyt miły — stwierdziła wprost, jeszcze słysząc odbijające się w głowie echem użyte przez Laurenta słowo "córko". Postąpiła podobnie co on, wykorzystując moment do przyjrzenia się mu z bliska. Dialog między tą dwójką niewątpliwie zaliczał się dziwnych scen. Mimo uśmiechu głowy tej posiadłości i typowej postawie blondyna, nie wyczuwała tu nic dobrego. Wręcz przeciwnie. Spoglądała wielce zaintrygowana na Leandra, gdy Laurent zechciał wymienić jeszcze kilka zdań z Sethem, ale nie odezwała się ani słowem do Leo, nie chcąc się wtrącać, tak jak było mówione przed wejściem do gospody. Dzięki wskazówkom Setha zaczęła się rozbierać z grubszego płaszcza, zostając w samej sukience, kryjącej się zaraz pod nim. — Wspólna? Tak się da? — wyszeptała prędko, nie kryjąc podniecenia na samą myśl. Kontynuowałaby temat z chęcią, lecz dwie zbliżające się kobiety to zdecydowanie utrudniły. Jedną z nich rozpoznała niemal od razu. — Naszykowałam wszystkie potrzebne papiery, o które prosiłaś i mogłabyś prosić. Wiem, jak znosisz siedzenie do późna, więc połowę z nich wypełniłam za ciebie. W międzyczasie zdołałam zrobić ci herbatę ze sporym dodatkiem cytryny, która zadba o twoją odporność w czasie tych mroźnych dni — mówiła obca dziewczyna, poprawiając brązowe włosy upięte w niedbały kok. — Kurwa, Ruby, ty musisz być pierdolonym aniołem w tym jebanym piekle — oznajmiła Lu, przeciągając się porządnie w czasie drogi. — Nie przesadzaj, Lucrezio. Po prostu nie chcę, abyś kolejny raz musiała spędzać święta przy biurku, gdy inni dobrze się bawią — wyjaśniła stanowczo. — Tym razem musisz być tu. Ze wszystkimi. Oni też chcą spędzić z tobą trochę czasu, uwierz mi na słowo. Zrozumiano? — spojrzała na nią wymownie, co dało się dostrzec nawet z oddali. — Musisz mnie zaadoptować. Nie ma innej opcji, nie i chuj. — Lu uniosła głos, a zaraz po tym dało się usłyszeć uroczy śmiech jej towarzyszki. Dostrzegając dobrze znaną parę, zatrzymała się przed nimi. — Ooo, jednak dotarliście. Jestem pod kurewskim wrażeniem — przyznała, uśmiechając się.
Ostatnio zmieniony przez Yvette dnia Pon Lut 01, 2021 7:30 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Brighton i okolice Nie Sty 31, 2021 2:31 pm | |
| Im dalej szli w głąb pomieszczenia, tym robiło się cieplej, co po długiej podróży w zimnie było najprawdziwszą ulgą. Padło jeszcze kilka powitań, wymiany mniej lub bardziej miłych grzeczności, lecz entuzjazm spowodowany ich przyjściem stopniowo opadał, a zebrani goście wracali do swoich zajęć. — Chyba. Wkrótce się przekonamy — odparł jej szeptem, tym razem muskając wargami skroń dziewczyny. Seth odebrał od niej płaszcz, szybko zdejmując plecak, by również pozbyć się odzienia i rzucić je na jeden z wieszaków. Wytrzepał buty, prowadząc Yv za pomocą dłoni na jej talii. Kolejny punkt wycieczki pojawił się tuż przed nimi. Seth ewidentnie ucieszył się na widok Lucrezi, choć raczej nic nie było w stanie już zepsuć mu nastroju — był jak szczeniak, który zapragnął wskoczyć na kolana wszystkich domowników, dozgonnie wdzięczny, że ma taką możliwość. — Luuuucyyyy — wyszczerzył zęby, mając ochotę i ją wyściskać za wszystkie czasy. Nim jednak przeszedł do czynu, odwrócił się do Yvette: — Wy już się znacie — zaznaczył, choć nie wątpił, że zapomniała ich spotkanie. — Możesz być spokojna. Lucrezia wygląda groźnie, ale cię nie sprzeda — dodał szybko, wiedząc, jak wielkim szokiem można być dla skazanej zastanie na miejscu inkwizytorki, gdy Seth obiecywał, że włos jej z głowy nie spadnie. — Witaj, Lucrezio. Cześć, Ruby — rozległo się również krótkie powitanie wciąż trzymającego się na uboczu Leandra. Seth zareagował prędko, woląc trzymać tę dwójkę na dystans. — Luc, mam do ciebie biznes. — Ujął mocniej Yvette, przybierając ton głosu np. „teraz musisz być grzeczną dziewczynką”. — Dasz nam chwilę? Leoś, odłożycie nasze rzeczy? — poprosił brata, chcąc im znaleźć bezpieczne zajęcie, by mógł zostać z Lucrezią sam na sam. — I... Ruby? Przygotujesz nam kąpiel? Liczę na ciebie — mrugnął do dziewczyny towarzyszącej Lucrezi, jej jako jedynej nie przedstawiając Yvette. Puścił dziewczynę, zachęcając ją, by poszła z Leandrem |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Brighton i okolice Pon Lut 01, 2021 7:32 pm | |
| Prychnęła z rozbawienia, gdy Seth zaprezentował względem niej nietypowe zachowanie. Nie mogła stwierdzić, co dokładnie było przyczyną zmiany, ale nie zamierzała też narzekać. — Dobrze się czujesz? Bo wcale mi na to nie wygląda — rzuciła żartobliwie, przyglądając się jego szeroko uśmiechniętej twarzy. — Że niby, kurwa, kto wygląda groźnie? — spytała, zmieniając powoli ton na twardszy. Yvette powstrzymała chęć zaśmiania się, wyłącznie kiwając potulnie głową, nie chcąc bardziej denerwować kobiety. Obawiała się reakcji, a ryzyko mogło się w tym wypadku nie opłacać. — Miło cię widzieć, ćpunku. — Lucrezia przywitała go klasycznym przezwiskiem, choć nie dało się wywnioskować, czy słowa pokrywały się z prawdziwymi odczuciami na jego widok. Zupełnie inaczej zareagowała Ruby, przenosząc na niego spojrzenie z przemiłym uśmiechem na ustach. — Witaj, Leo. Jak się miewasz? Co ty na to, bym również tobie zaparzyła herbaty? Wczoraj wieczorem upiekłam pierniczki, więc będę przeszczęśliwa, gdy spróbujesz i podzielisz się opinią — odpowiedziała, w ten prosty sposób szokując wiedźmę. Przypuszczała, że wszyscy odnoszą się do Leandra jednakowo, bez wyjątku, a teraz była świadkiem czegoś nieprawdopodobnego. Dziewczyna kompletnie różniła się od tutejszych ludzi, nawet z wyglądu, więc Yvette zwyczajnie zaczęła się zastanawiać, czy taka osoba rzeczywiście może istnieć. — Pójdę z Leo — zgodziła się, wciąż nie potrafiąc przestać się dziwić. Podeszła do niego wolno, nie spuszczając oczu z dziewczyny o imieniu Ruby. — Och... Oczywiście! — odparła nieco wstydliwie, lecz entuzjazm nie opuścił jej ani na chwilę. Jako pierwsza opuściła towarzystwo, pragnąc dotrzeć szybko do pokoju i wykonać polecone zadanie. — Więc? O co chodzi? — spytała Lucrezia, gdy wszyscy zaczęli się rozchodzić w swoje strony. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Brighton i okolice Nie Mar 07, 2021 6:25 pm | |
| I Leander nie szczędził uprzejmości dla młodszej dziewczyny, jaśniejąc na twarzy i uśmiechając się do niej ciepło. — Dziękuję, wspaniale. Będę ci dozgonnie wdzięczny. Myślę, że opinię mógłbym ogłosić już teraz, ale aby nie zapeszać — zdam ci szczegółową relację, gdy tylko ich skosztuję — obiecał jej z największą powagą, jakby sprawa ciastek i herbaty urastała do największej rangi. Puścił służącą przodem, zaraz odbierając od Setha plecak i kiwając na Yvette, w którym kierunku powinni się udać. Między kuchnią a jadalnią do góry pięły się szerokie schody, które zapewne pokonały niejednego pijanego tu mężczyznę. I to właśnie nimi pokierowali się na pierwsze piętro, szukając swoich pokojów. Seth, bardzo rady z tego, jak szybko i bezproblemowo poszło, gestem dłoni zachęcił Lucrezię, by znaleźli sobie nieco ustronniejsze miejsce. Przestąpił parę kroków, opierając się na blacie kuchennej lady, gotów podjąć niełatwą dla niego dyskusję. — O Yvette, a o co innego — odparł spokojnie, jakby dziewczyna była punktem programu, którego nie mogli pominąć. — Jak się domyślam, wiesz o wszystkim. A nawet jeśli nie, jesteśmy razem i nieco kłopotliwym byłoby to teraz ukrywać — zrobił drobny wstęp, nawet nie chcąc sobie wyobrażać, jak runęłoby jego życie, gdyby Lucrezia zapragnęła szepnąć kilka słówek w odpowiednie miejsca. — Wierzę, że Laurent cię uprzedził — dodał, nie do końca wiedząc, jak wyglądał tunel informacji między nią, a jego ojcem, lecz ufał mu, a co za tym szło, wierzył, że każdy przekazywany Lucrezi szczegół ma swój powód. — Chciałbym, abyś pokazała jej, że jesteś osobą godną zaufania. Aby nie musiała martwić się teraz inkwizytorką, która wie zbyt wiele — poprosił ją prosto z mostu. Być może wychodził na przesadnie rozczulającego się, tak jawnie przyznając się do swojego uczucia, lecz nie widział innej opcji. O dziwo, przychodziło mu tu zaskakująco prosto. Patrząc prosto w oczy Lucrezi, nie miał najmniejszych oporów, by wyznać swoją miłość do Yvette. — I jeszcze jedno... Gdy będziesz z nią rozmawiała... Podziel się wskazówką, jak radzisz sobie z tą bandą pojebanego chłopa — przyznał, jak niczego innego obawiając się przykrych starć Yvette z resztą. — Nie mogę wiecznie za nią stawać, jeśli ma być traktowana poważnie. Przydałoby jej się klika lekcji od starszej koleżanki... A ty przecież radzisz sobie doskonale — pochwalił ją i jej zjawiskową umiejętność nie dawania wejść sobie na głowę. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Brighton i okolice Nie Mar 07, 2021 6:33 pm | |
| Nim Yvette ruszyła we wskazanym kierunku, zerknęła ostatni raz na Setha, widocznie niezadowolona z tej nagłej rozłąki. Jednak była w stanie zrozumieć, że sprawa mogła być na tyle poważna, że zwlekanie tylko by ją pogorszyło. Przynajmniej takie wnioski mogła wyciągnąć z jego tonu i miny. Lucrezia rozłożyła się wygodnie na blacie, poważnie skupiając się na swoim rozmówcy, jakby nadchodzący temat był co najmniej równy planowaniu zabójstwa. Kąciki ust same poszły bardziej w górę, gdy usłyszała z jego ust znane imię. — Towarzyszę wam prawie od samego początku, także jesteś w chuj opóźniony, kochanie — oświadczyła, wyprowadzając go w końcu z błogiej nieświadomości. Obecna chwila sprzyjała tej wiadomości, tym bardziej, że wcześniej wiele się działo. — Widząc mnie nawet w tym momencie, powinna ładnie załapać, że nie jestem kimś niebezpiecznym. Dajże spokój — westchnęła, przewracając teatralnie oczami. — Ale zgoda. Postaram się zagadać i trochę ją uspokoić. W gruncie rzeczy nie widziała tu żadnego problemu. Sądziła, że krótka rozmowa w zupełności wystarczy, aby białowłose dziewczę przestało się stresować. — Cudownie się podlizujesz, to trzeba ci przyznać. Czy właśnie tą kartę wybrałeś, aby uległa ci ta piękna cipka? — mruknęła, ukazując zęby w szerszym, za którym mogło się kryć naprawdę wiele. — Niczego nie obiecuję. Zresztą, moje cudowne metody mogą jej nie przypaść do gustu. Wtedy nie przyjmuję żadnych, kurwa, zażaleń — stwierdziła, leniwie podpierając ręką głowę. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Brighton i okolice Nie Mar 07, 2021 6:45 pm | |
| Nie uwierzył jej do końca, samemu nie wiedząc, gdzie był początek, ale przez jego twarz przeszedł wyraz niezadowolenia. Łatwo dawał się sprowokować, a te słowa wyraźnie wzbudziły w nim niepewność, sprawiając, że nie stąpał dłużej po stabilnym, znanym mu gruncie. Mimo to, zacisnął zęby nie odwdzięczając się złośliwością, jako że miał do niej kolejne prośby. Jak jedną gwarantował mu drobny układ z Laurentem, tak od drugiej zależała wyłącznie dobra wola Lucrezi. Postanowił zacząć od tej trudniejszej. — Wspaniale. I pozwól, że zatrzymam tajniki swojego podrywu dla siebie — mruknął przez zaciśnięte zęby, denerwując się tym bardziej, że daje jej satysfakcję ze swojego zachowania. — Niestety, to jeszcze nie koniec — mruknął, rozkręcając swój festiwal życzeń. — Gdy już będziesz rozmawiała z Yvette... Musisz wziąć poprawkę, że spędziła w niewoli znaczną część swojego życia. Nie miała matki, która mogłaby jej doradzić w... pewnych sprawach — mówił twardo, choć nie czuł się w żadnym stopniu pewnie. — Powiem to najprościej, jak umiem: nie chcę być ojcem. Opowiedz jej o tym, jak ty sobie radzisz. A ponownie, jesteś w tym prawdziwą mistrzynią — dosłodził jej, tym razem odrobinę uszczypliwie, zwłaszcza, że zależało mu na wsparciu Lucrezi. — I moja ostatnia prośba... Oficjalnie jestem na misji nieopodal. Gdy napiszę raport bredząc trzy po trzy, jakie trudy spotkały mnie po drodze, chcę, aby trafił on prosto w twoje ręce — zaznaczył, nie chcąc, by obce osoby doszukiwały się nieścisłości, które mogły doprowadzić do tej gospody na skraju świata, łącząc razem Yvette, Leandra, Setha i Lucrezię. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Brighton i okolice Nie Mar 07, 2021 7:01 pm | |
| Przygotowała się na więcej szczegółów, których samodzielnie nie mogła odkryć, więc zawiodła się, słysząc dosadną odmowę. — Nie mogę się doczekać następnych próśb — rzekła z udawanym podekscytowaniem, szykując masę docinek, jakie chciała mu zaoferować przy tym krótkim spotkaniu. Jednak uśmiech kobiety stawał się coraz mniejszy, aż w końcu znikł na dobre, po każdym jednym wypowiedzianym słowie. O dziwo nie było tu miejsca na uszczypliwości i zabawne kąsanie, czego można było się z pewnością spodziewać po Lu. — Wiesz, że rozmowa na podobne tematy powinna wypłynąć tylko od ciebie? Nie mam nic przeciwko wytłumaczeniu jej tego i owego, ale naprawdę sądzisz, że te słowa zabrzmią wystarczająco znośnie z moich ust? Ucieczka w stronę najprostszej metody zwykle mało kiedy kończy się dobrze — podzieliła się opinią, przenosząc spojrzenie na jednego z bardziej energicznych mężczyzn. — Jeśli sam rozpocząłbyś temat, istnieje oszałamiająco spora szansa, że przyjmie to z większym zrozumieniem — mruknęła, przeciągając się zaraz niedbale. Ostatecznie nie zamierzała wpływać więcej na jego decyzję, biorąc zadanie na siebie. — W każdym razie, porozmawiam z nią. Raportem się nie martw, podkoloryzuję go, dodam szczyptę niebezpieczeństwa i będziecie daleko od podejrzanych. Może nawet zostaniecie bohaterami? Kto wie, kto wie... — stwierdziła żartobliwie, planując zostawić go lada chwila samego przy blacie. Nie wymyśliła jeszcze dokładnego planu, jednak przypuszczała, że chwila spędzona w rozweselonym towarzystwie wpłynie na twórczość.
Ostatnio zmieniony przez Yvette dnia Nie Mar 07, 2021 7:17 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Brighton i okolice Nie Mar 07, 2021 7:12 pm | |
| Temat był dla niego trudny i niewiele kroczyło po świecie osób, którym chciał się z niego zwierzać. Nie mógł jednak teraz odpuścić i porzucić tego, na czym mu zależało w stosunku do Yvette. Niewątpliwie miała rację, że ta decyzja powinna obejmować wyłącznie ich dwójkę, bez mieszania w to osób trzecich. Mimo wszystko, trwał przy swoim pomyśle. — Po prostu... porozmawiaj z nią. Odpowiedz na jej pytania. Będzie lepiej, jeśli usłyszy odpowiedzi z ust kobiety — poprosił ją ciszej. Brak chęci posiadania potomstwa u Setha nie był dla Yvette niczym zaskakującym, a Lucrezia była mu niezbędna do przekazania dziewczynie wiedzy, której on zwyczajnie nie posiadał. Nie dostał szansy poprosić o więcej. U szczytu schodów dostrzegł sylwetkę brata i Yvette, którzy najwyraźniej spełnili swoje zadanie. W ułamku chwili wychylił się zza lady, by zwrócić na siebie ich uwagę, jako że zniknęli z miejsca, w którym widzieli się ostatnio. — Yvy! Tutaj! — zawołał ją już zupełnie innym głosem niż tym, którym obdarzał Lucrezię. Pomachał jej radośnie, wskazując zajęte miejsce przy ladzie, jakby żadna z trudniejszych rozmów nie miała przed chwilą miejsca. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Brighton i okolice Nie Mar 07, 2021 7:32 pm | |
| — Coś się stało? — zapytała Yv, podchodząc bliżej. — Już wszystko dogadałeś? — wlepiła wzrok w blondynkę, której nastrój zdawał się nie zmienić od ostatniego razu. Nie domyślała się w żadnym stopniu, o czym ta dwójka mogła rozmawiać, co jedynie wzniecało w niej ciekawość. Niestety nic nie zapowiadało, że się czegokolwiek teraz dowie, ponieważ Lucrezia wyglądała, jakby szykowała się do opuszczenia ich towarzystwa. Potwierdziła to rzucając krótkie: — Do potem. Po tych dwóch słowach znikła w tłumie, pozostawiając za sobą tylko przyjemny zapach, który otaczał ją od samego początku. Nie siliła się na bardziej rozbudowane pożegnanie, wiedząc, że jeszcze będą mieli okazję się spotkać. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Brighton i okolice Nie Mar 07, 2021 7:38 pm | |
| Choć zmiany w nastawieniu Setha mogły być widoczne na pierwszy rzut oka, tak z zupełnym przekonaniem odparł: — Wszystko w porządku. Możemy ruszać dalej. — Ledwie skończył mówić, a zarzucił jej ramiona wokół ciała, przytulając ściśle, jakby chwila rozłąki była wiecznością, podczas której zdążył się niemożliwie stęsknić. Po chwili wziął ją za rękę, rozglądając się, kogo jeszcze pominęli. „Do wychodka też chodzicie razem?” — padł komentarz przy jednym ze stołów, w towarzystwie śmiechów, ludzi, którzy nie potrafili odpuścić na ten niecodzienny, wzbudzający emocje widok. Seth rozglądał się za źródłem pytania, nie rozpoznając tego głosu. Jego rozbawiona mina głosiła odpowiedź: „zawsze”, jednak nie wypowiedział swojego świadectwa, bo nie wiedział, przed kim ma je postawić. Jego oczy wkrótce skupiły się na młodym chłopaku siedzącym przy stole obok Shellego i Vincenta, którego widział pierwszy raz na oczy. Bez wahania podszedł do niego, oceniając, czy nie minęli się tu już wcześniej. — My się jeszcze nie znamy — powitał młodzieńca, który nie był zbyt chętny do zawierania przyjaźni. Chłopak wyglądał na góra osiemnaście lat, miał czarne włosy i przy swojej chudej posturze wyglądał na dość wysokiego. Nie spieszył z odpowiedzią, więc siedzący obok Shelly postanowił im pomóc. — Poznaj Christophera. To nowy nabytek. Jest opóźniony i przeżywa dopiero swój okres buntu. Nie potrafi zrobić niczego dobrze, poza solidnym wkurwianiem innych, czym właściwie przypomina mi ciebie w tym wieku — wyjaśnił, zaraz cofając się przed kuksańcem młodego chłopaka, dementującego plotki o swoim opóźnieniu. Seth roześmiał się w odpowiedzi, również nie zaprzeczając o swojej przeszłości. Swój obowiązek uznał za spełniony, nie siląc się na głębszą relację z Christopherem, ani przedstawianie go Yv, zwłaszcza, że młody chłopak o wiele zbyt długo gapił się na jej biust. — Została nam jeszcze jedna osoba, którą koniecznie musisz poznać — poinformował ją Seth, bez chwili odpoczynku ciągnąc ją w przeciwną stronę, do osoby, którą widział od początku, lecz celowo zostawiał ją sobie na koniec. Zbliżali się do palącego się kominka, rozgrzewającego całą jadalnię. Na rozstawionych przy ogniu pufach zasiadał młody chłopak, rozkładając się na nich wygodnie. Wyglądał on na niezainteresowanego wspólną kolacją, odwrócony tyłem do stołów, poświęcając całą swoją uwagę temu, co trzymał w rękach, a mianowicie na tworzonym przez niego szkicu w dość charakterystycznym, twardym stylu. Na pierwszy rzut oka można było pomylić go z młodą kobietą, nie tylko przez dłuższe, roztargane blond włosy spięte w krotką kitkę, czysta skórę usianą kilkoma piegami w okolicach nosa i typowo androgeniczną urodę, ale też przez ekscentryczny ubiór: białą koszulę okrytą bordową, wyszywaną kamizelką, ciemnymi spodniami o niecodziennym kroju i jednym, dłuższym kolczyku, przewieszonym przez jego jedno ucho. Chłopak podniósł znudzone spojrzenie na dźwięk nadchodzących kroków, lecz po zamieszaniu pochodzącym od wejścia musiał wiedzieć, kto nadciąga. — Cześć, Lucek — rzucił mu Seth, bezczelnie zaglądając mu przez ramię na tworzone dzieło, świadom, jak chłopak tego nie znosi. — Chcę, abyś kogoś poznał. Spójrz. To Yvette. Początkowo chłopak nie sprawiał wrażenia zadowolonego z wizyty, lecz już przy odsuwaniu szkicownika, na jego twarzy pojawił się drobny uśmiech. — Lucien — przedstawił go Yvette. — Ma najsprawniejsze rączki w całej Anglii, to pewne — zaprezentował bez cienia fałszu, doceniając jego sztukę jak żadną inną. — Lucek, będę miał sprawę... — dodał już z wyraźną prośbą w głosie, przez co szykowane wcześniej komplementy straciły nieco na wartości. — Zdziwiłbym się, gdybyś nie miał. Skasuję cię za to podwójnie. Mógłbyś chociaż zgrywać pozory, że ci zależy i zapytać wpierw co u mnie — zgrywał obrażonego, ale śmiech Setha zwiastował, że sytuacja między nimi nie jest w żaden sposób napięta. Żniwiarz zgodził się na wszystko, zanosząc się jeszcze większym śmiechem, gdy Lucien odłożywszy trzymany wcześniej węgielek, wyciągnął rękę ku Yvette, mówiąc: — Dobrze zobaczyć cię w końcu na oczy, Yvette. — Nie wstając z miejsca, porwał jej dłoń, przytykając ją sobie do ust w niedbałym pocałunku. — Uciekaj, póki możesz — dodał już ciszej, w idealnie konspiracyjnym szepcie, oczywiście żartując. A może nie żartując? Gdy wszyscy się już ze sobą przywitali i poznali, do reszty postanowił dołączyć stojący dotychczas przy schodach Leander, czekający na swoją kolej. — Dobry wieczór, Lucien — zwrócił się do niego bardzo ostrożnie, nawet hamując się z uśmiechem, który dla większości nie kojarzył się z uprzejmością. Lucien, który sięgał już do szkicownika, chcąc powrócić do swoich spraw, mógł zupełnie zignorować nieprzyjemnie mu powitanie. Ale nie zrobił tego. Powitał Leandra lodowatym spojrzeniem, krzywiąc się tak, jakby podstawiono mu pod nos coś śmierdzącego. Po tym krótkim kontakcie wzrokowym powrócił do szkicownika, nie przejmując się nawet pojedynczymi śmiechami zainteresowanych w ich temacie jegomości. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Brighton i okolice Nie Mar 07, 2021 7:39 pm | |
| Już otwierała usta, by dopytać, o czym rozmawiali na osobności, lecz niespodziewane uściski, przekraczające pewien poziom przyzwoitości wśród innych, wybiły jej z głowy gotowe pytanie. Poczuła ponowny napływ wstydu, gdy skądś padło prostackie pytanie, na które nie miała odwagi odpowiedzieć w tym czy innym stylu. Najlepiej byłoby po prostu to zignorować, iść dalej i robić swoje, ale Seth miał inne plany, jakie nie obejmowały tych opcji. Musiał podejść oraz sprawdzić, nawet jeśli Yvette zdawała się umierać z zażenowania, będąc w pobliżu autora tej urzekającej wypowiedzi. Uraczyła młodszego chłopaka niechętnym spojrzeniem, trzymając się własnej zasady, by każdego obejrzeć z najbardziej możliwego bliska. Lubiła przyglądać się ludziom, co wiadomo nie od dziś, i praktycznie zawsze przekraczała w tym granice dobrego smaku, jednak w tym przypadku nie trwało to długo. Kolejna osoba zdawała się być dla niej bardzo intrygująca, przez co Yvette sama wyglądała na siedzącego przy kominku mężczyznę. — Lucien? — odezwała się cicho, odnosząc wrażenie, że gdzieś już słyszała coś podobnie brzmiącego. — Bez przesady — odpowiedziała swobodniej, wiedząc, że nie zasługiwała na takie powitania. Traktowali ją jak jakąś ważną osobistość, zaszczycającą gospodę swą wspaniałą obecnością, a w rzeczywistości nie była kimś nadzwyczajnym. — Za późno — odparła równie humorystycznie, choć nie wyczuła prawdziwego znaczenia rzuconego przez niego ostrzeżenia. Atmosfera błyskawicznie się zmieniła, gdy dołączył Leo. Napięcie stawało się straszne, wręcz nie do zniesienia, co potwierdzały ich miny, a szczególnie mina Luciena. Chciała coś zrobić, przerywając na zawsze niezręczną ciszę, ale z drugiej strony wtrącanie się mogło oznaczać spore kłopoty, dlatego odpuściła. — Ty! — rozległ się głos, należący do Lucrezi. — Idziesz ze mną — rzuciła bezkompromisowo do Yv, mając totalnie gdzieś wejście w środek pewnego wydarzenia. — Co? Ale jak to? — pytała zmieszana Yvette, spoglądając na Setha obok, jakby był jedyną deską ratunku. — Shhhh! Czas jest cenny, jak pierdolone milczenie tego gówniarza Christophera, więc nie traćmy go bezsensownie i zróbmy to, co należy, kurwa, zrobić. Żadnych "ale", zapierdalajmy z tym równo — wyjaśniła chaotycznie, łapiąc wiedźmę za rękę i ciągnąc w nieznanym kierunku. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Brighton i okolice Nie Mar 07, 2021 7:43 pm | |
| Seth postanowił ratować atmosferę, a tym bardziej spokój Luciena i twarz Leandra, gdyby ten drugi zapragnął dodać choć słowo więcej. — Mówiłeś o interesach. Idź załatwiać swoje sprawy — przykazał mu kierując go w dowolnym kierunku. O dziwo, jego brat posłuchał, spokojnie oddalając się do przeciwległego krańca pokoju, zaczepiając na słowo jednego ze starszych mężczyzn przy stole. Nie minęła chwila, gdy Lucrezia wpadła jak huragan z zerowym taktem, w najmniej oczekiwanym momencie gotowa zrealizować prośbę Setha. Żniwiarz patrzył na nią tępym spojrzeniem, w tej chwili nie mając ochoty ani trochę puszczać z nią Yvette. Wiedział, że mógł ją zezłościć dopytywaniem się o rzeczy, o których wiedzieć nie powinien, a jej zaangażowanie nie zwiastowało niczego dobrego. Pokręcił głową, a jego spojrzenie miało przekazywać „serio? teraz?”. Był zły na Lucrezię i choć powierzył jej bardzo ważną kwestię, nie dając nic w zamian, tak teraz nie powstrzymał się od twardego, nieco groźnego tonu: — Macie chwilę. Laurent na nas czeka. Nie odchodźcie daleko — polecił, nie dając im wiele czasu do dyskusji, a także niespecjalnie chcąc spuszczać Yvette z zasięgu wzroku. Z całej napiętej atmosfery to Lucien wydawał się tym razem zadowolony, wychylając się mocno z pufy, w przelocie chwytając jeszcze dłoń własnej siostry, by syknąć do niej ze złośliwym uśmieszkiem: — Widziałaś jak zbrzydł? Jakby zupełnie zrezygnował już z jedzenia i spania na rzecz ćpania. — Tylko tyle wniósł od siebie, nie zamierzając jej dłużej zatrzymywać. W lepszym nastroju wyciągnął dłonie do kominka, rozkoszując się gorącem ognia. Gdy kobiety ich opuściły, Seth zrobił parę nerwowych kroków wokół Luciena, zamienił z nim parę słów, jednak nie potrafił się skupić na jednej rzeczy. Wkrótce pożegnał się z chłopakiem, pozwalając mu zająć się sobą. Rozejrzał się za Yvette, lecz nim ustalił, gdzie się znalazła, dobiegł go głos: — Pssst, chodź no tu. Przeniósł wzrok na źródło dźwięku, a mianowicie na stolik, od którego niedawno odszedł. Ten z młodym Christopherem, Shellym i Vincentem. Podszedł do nich, już od początku mrużąc podejrzliwie oczy. — Zakładamy się. Do końca tygodnia Leoś zerżnie Lucka. Wchodzisz? — rzucił przyciszonym głosem Shelly, nachylając Setha nad ich stołem. Seth z powątpiewaniem odwrócił się, by jeszcze raz zerknąć na Luciena. Starał się nie angażować w ich sprawę, choć ta zdecydowanie nie należała do normalnych i krzywdziła przynajmniej jedną ze stron. — Nie powinienem tego robić... — mruknął, wyraźnie niezadowolony, choć nie z tego, że obstawiają pieniądze bazując na cudzych emocjach. Nie zastanawiał się jednak długo, przykładając ręce do kieszeni, zbierając wszystko, co aktualnie posiadał. — Ale chuj z tym. Tym razem nie skończą na sianie, nie ma szans — postawił swój głos, przekazując kilka zebranych monet. — Twoja wiara jest rozczulająca — nie powstrzymał śmiechu Shelly, zliczając pieniądze w zakładzie. — Póki co jest dwa do dwóch. Zasady są takie: nie pomagamy, nie przeszkadzamy — wyjawił prosto, aż drżąc z emocji na swoją nadchodzącą wygraną. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Brighton i okolice | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|