|
|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Brighton i okolice Wto Gru 29, 2020 6:22 pm | |
| First topic message reminder :Zima zaostrzała się z każdym dniem, aż z nieba runął śnieg, sięgając nawet do obrzeży kraju, w tym portowych miast niepamiętających podobnych mrozów. W pośpiechu przedzierali się przez usypane ścieżki, by zdążyć przed gorszymi warunkami. Póki co wszystko szło zgodnie z planem — udało im się uwinąć z wziętą misją dwa dni wcześniej przed planowanym powrotem, co pozwoli im zyskać trochę czasu do wykorzystania w inny sposób. Jedyne co im pozostało to nakłamać w raportach i cieszyć się świętami. Nie obyło się bez pilnowania na każdym kroku; Seth unikał głównego szlaku, a gdy dotarli do miasta, obierał boczne uliczki. Pomimo pośpiechu i stresu związanego z pierwszą tak niezgodną z zasadami wyprawą, nie udali się od razu do miejsca docelowego — zmierzali wprost do popularnej karczmy, by spotkać się tam z Leandrem. Choć młodszy z braci nigdy nie usłyszał przeprosin, po wszystkim byli w stanie rozmawiać, co było niewątpliwym postępem. Lub też wspólnym celem — obaj potrzebowali swojej obecności w gościnie u Laurenta. Dlatego też zamierzali zjawić się u niego razem. *** Nagrzane wnętrze karczmy było miłą odmianą po ponad godzinnej wędrówce w zimnie, podczas której odmrozili sobie wszystkie kończyny. Nie był to jednak czas na odpoczynek. Nie otrzepując się jeszcze ze śniegu, Seth w rozglądał się w progu za znajomą mu posturą. Daleko szukać nie musiał, blond mężczyzna, choć odwrócony tyłem, wyróżniał się od nielicznej reszty siedzących przy stołach gości. Machnął więc ręką na Yvette, by udała się za nim. Leander siedział na uboczu, przy oknie, popijając herbatę, a przynajmniej czyniąc to do czasu, aż nie zasnął nad kubkiem. Obudziło go dopiero uderzenie dłonią w stół w wykonaniu Setha. — Jesteśmy — powitał go, uśmiechając się niecnie, jakby przymierzali się do napadu na bank. Właściwie, dokładnie tak się czuł, z pełną świadomością serii złamanych zakazów, jakich się wkrótce dopuści. Młodszy z braci, otworzywszy oczy, spojrzał po nich nieprzytomnie, bez pośpiechu sięgając do kubka, by wypić resztkę nalanej tam herbaty. — Czekam na was pół dnia — mruknął wciąż zaspany, denerwując Setha swoją ociężałością, zwłaszcza teraz, gdy energii miał w sobie tyle, że mógłby zanieść i Yvette, i Leandra na plecach do celu. — Nie wymyślaj. — Seth nie uwierzył mu w żadnym stopniu, natychmiast strzepując wodę ze stopionego śniegu na jego rozpiętym płaszczu. — Chodźmy. Musimy się pospieszyć, nim zasypie nas do reszty — pospieszył go, dzieląc się faktem, o którym obaj wiedzieli. Gdy Leander wciąż w półśnie zbierał się do podróży, Seth popędził z wyjaśnieniami dla Yvette, powtarzając się po raz któryś już tego dnia: — Przygotuj się na dłuższy spacer. Pójdziemy na piechotę, to tylko kawałek za miastem. — Choć przez cały wyjazd był bardzo oszczędny w okazywanych gestach i emocjach, nie chcąc się narazić na cudze spojrzenia nawet poza Wishtown, tak teraz zaczął zdradzać ekscytację, jaką wiązał z tą wyprawą. Całym sobą, a zwłaszcza nadmiarem energii pokazywał, jak bardzo się cieszy. — Na wieczór powinniśmy być na miejscu — dodał, uśmiechając się ukradkiem. *** Na zewnątrz prędko zapadł zmrok, lecz oni szli niezmordowanym tempem, ustawiając się gęsiego, by nie zboczyć z skrytych w mroku, wąskich ścieżek. Leo zamykał ten niecodzienny szereg, ziewając sennie z nieowocnej w rozmowy podróży. Seth od czasu do czasu szczękał zębami i marudził, jak nie znosi zimna, by po czasie zainteresować się Yvette: — Dajesz radę? Chyba ponad połowa za nami... — stwierdził, choć w miarę oddalania się od miasta, wszystkie ścieżki i lasy wyglądały identycznie. Śnieg nawet na moment nie przestawał padać, w końcu sięgając im po kolana, znacznie utrudniając podróż. — Nim dotrzemy na miejsce, chcę ustalić parę zasad — stwierdził, choć na spisywanie paktów było zdecydowanie za późno. Oboje zgodzili się na wszystko, podejmując tę decyzję jeszcze w zamczysku Inkwizycji. — Nie chodź nigdzie sama. Najlepiej nie oddalaj się ode mnie na krok. W razie potrzeby możesz zostać z Leo. Chociaż na niego też uważaj — instruował ją, ostatnie zdanie dodając już ciszej, lecz nie na tyle, by nie usłyszał go idący za nimi żniwiarz, który ożywił się na ciekawszy temat. // ubiór: Seth: gruba kurtka z wełnianym kołnierzem, szal, czarne spodnie, skórzane buty za kostkę, rękawice, plecak. Pod spodem czarna koszula. Leo: brązowy płaszcz, szalik w kratę, pasujące spodnie, wyższe buty, torba na ramieniu. |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Brighton i okolice Pon Kwi 25, 2022 12:26 pm | |
| Niewiele było trzeba, by na nowo poczuł, czym są święta i dlaczego kocha tu przebywać. Nie był dzieckiem, by uważać prezenty za punkt programu, a jednak niespodziewany gest sprawił, że miał ochotę odliczać dni do kolejnych świąt. Po dokładnych oględzinach odłożył nóż na stole za nimi, pochylając lekko głowę, by z lekkim żalem stwierdzić: — Nie pomyślałem o prezentach. Za nic nie miałem do tego głowy. Słowa, choć nie do końca prawdziwe, brzmiały niczym usprawiedliwienie, lecz nawet jeśli praktykowanie wręczania sobie podarków było tu rzadkością, Seth czuł się w obowiązku do wyjaśnień, nie mogąc odwzajemnić przyjemności. — Wasza obecność jest mi największym prezentem — odpowiedział Laurent, jak można było się tego już spodziewać. Choć zdawał się mieć przygotowaną odpowiedź na wszystko, brzmiał w swoich wypowiedziach wiarygodnie, jakby w istocie rodzina była dla niego najwyższą wartością. W podobnym tonie zwrócił się do Yvette, gdy pytała o spinkę. — Będzie mi niezmiernie miło — odparł żarliwie, nie pozwalając jej zwątpić chociażby na moment. — Pomóc ci z zapięciem? — dodał, widząc, jak dziewczyna unosi białe pasma, przymierzając się do zrobienia użytku z prezentu. Uniósł dłoń ku jej włosom, lecz ręka drgnęła mu lekko, a zza pleców Yvette wydobył się stłumiony głos: — Mówiłem, że to coś z włosami! Vincent gestem ręki uciszył Leandra, trącając łokciem Petera, najwyraźniej przysłuchując się całemu rodzinnemu dialogowi. Nie był on jedyny. Chris, skrupulatnie omijając Lucrezię, zbliżył się do Setha I Yvette od lewej strony Luciena, nadstawiając ucha w sposób tak bezczelny, aż omal nie włożył opieranych na stole rąk w półmiski z jedzeniem. Właśnie ta chwilowa konsternacja nakłoniła Setha by odwrócił głowę ku towarzystwu. Natrafiając przy tym na młodego Christophera, niemal wtykającego nos we włosy Yvette. — Czy ty właśnie... — formułował z trudem, jakby nie dowierzając — usiłowałeś powąchać włosy mojej kobiety? Usłyszał w tle parsknięcie śmiechem, nie identyfikując już, do kogo należy i nim Chris zdążył cofnąć głowę, zaprzeczając każdemu z zarzutów, Seth sięgnął do jego koszuli, szarpiąc go ponad stołem. Po dłuższym szoku, niepozwalającym mu na kompletne zrozumienie sytuacji, przyszła pora na złość. — Złamię ci ten podstępny nochal, przysięgam... — Seth, proszę... — Już w sposób machinalny Laurent położył rękę na braku syna, starając się go powstrzymać po raz kolejny tego wieczora. Mężczyzna ponownie przeprosił Yvette, świadom, że nie dane będzie im nacieszyć się prywatnością. Zapewnił ją, że jeszcze porozmawiają, po czym wstał z miejsca, by rozdzielić szarpiących się kompanów. — Christopherze, i z tobą chciałbym zamienić słowo... — poinformował go, obejmując chłopaka ramieniem, by pokierować go z dala od stołu i wściekłego spojrzenia Setha. „Mnie?” - dosłyszeli jeszcze lekko piskliwe, skołowane pytanie, jakby młody chłopak spodziewał się kłopotów. Zostali sami, co sprawiło, że zainteresowanie nimi spadło — w tym wydaniu nie byli już niczym nadzwyczajnym. Siedzący przy stole powrócili do swoich tematów, odchodząc uwagą od Setha i Yvette. Vincent z kwaśną mina, jaką standardowo spoglądał na Leandra, odezwał się, by mimo wszystko wrócić z nim do dyskusji: — O czym to ja...? — O twoim synu — przypomniał mu cierpliwie Leander. — Dlaczego go z tobą nie ma? — dowiadywał się cichym głosem, dolewając im cięższego alkoholu. Pili jak w grze Luciena, jednak nie korzystali z przerw, wychylając raz za razem zawartość swoich szkieł aż do dna, nie okazując wstrętu i braku chęci, jakby razem uczestniczyli w innej grze — kto dłużej wytrzyma. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Brighton i okolice Wto Kwi 26, 2022 4:05 pm | |
| Choć na początku samodzielnie przymierzała się do umiejscowienia spinki na głowie, ostatecznie nie potrafiła się zdecydować, gdzie najlepiej prezentowałaby się praktyczna ozdoba. Dlatego na propozycję pomocy pokiwała energicznie głową, dając Laurentowi przyzwolenie na zajęcie się tą sprawą, ufając, że mężczyzna wybierze odpowiednie miejsce. Zaśmiała się pod nosem, gdy padła uwaga o włosach, nawiązująca do wcześniej wspomnianego zakładu. Łapało ją rozbawienie na samą myśl o ich próbach odgadnięcia mocy, które w dalszym ciągu były dalekie od prawdy. Zamiast się zbliżać krok po kroku, obierali wszelkie okrężne kierunki, czepiając się dosłownie wszystkiego, tylko nie najważniejszego. Nawet jeśli była głównym powodem rozrywki, nie czuła się z tym w żaden sposób źle, odbierając to jako niewinne urozmaicenie czasu, z którego zarówno ona czerpała pozytywne wibracje. Kątem oka dostrzegła niepozornie zbliżającego się Chrisa, który chyba po raz pierwszy pokonał taki dystans, stając zaskakująco blisko niej. Nie chcąc go spłoszyć, siedziała jak dotychczas, nie unosząc specjalnie wzroku, by przekonać się, co też planował. — Hm? — mruknęła zdziwiona, gdy ten zastygł w bezruchu. Dopiero po rzuconym stwierdzeniu Setha, skierowała zszokowane spojrzenie na Christophera, dotykając odruchowo swoich białych kosmyków. Niezrozumienie jego czynu nie odbiło się wyłącznie na żniwiarzu, co dobrze pokazywała zdziwiona mina Yvette. W momencie jednostronnej szarpaniny, uniosła nieco ręce, chcąc powstrzymać swego partnera, ale nie wypowiedziała ani słowa, właściwie mając mały problem z osądem zachowania młodego chłopaka. Na szczęście nad wszystkim panował Laurent, uspokajając towarzystwo i zabierając Chrisa na stronę, poza zasięg rąk Setha. Wtedy też ukradkiem przyłożyła niewielką ilość włosów do nosa, aby zaciągnąć się ich zapachem. — Dziwne... — podsumowała cicho, nie odnajdując w tej woni niczego innego poza kwiecistym aromatem, nad jakim panował lawendowy dodatek. Prędko wyzbyła się rozwikłania tej zagadkowej sytuacji, powracając uwagą do niespełnionego zadania starszego mężczyzny, zerkając na ciągle trzymaną w dłoni ozdobę. Skoro jeden chętny postanowił zniknąć, musiała odnaleźć na jego miejsce należyte zastępstwo. Długo nie musiała szukać, gdyż obok stał poddenerwowany Seth, czyli znakomity człowiek do tej misji. — Mogłabym zająć panu chwilkę? — zagaiła uprzejmie, wyciągając w jego stronę dłoń ze spinką. — Potrzebuję maleńkiej pomocy, a tylko pan wygląda mi na takiego, który odpowiednio zajmie się moimi włosami — mruknęła z niewinnym uśmiechem, puszczając mu oczko. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Brighton i okolice Wto Maj 03, 2022 9:42 am | |
| Podążył groźnym spojrzeniem za Christopherem, lecz daremne były starania Setha, by skrzywdzić go wzrokiem. Może udałoby mu się, gdyby chłopak nie unikał jego oczu, stojąc z Laurentem na boku sali, ze spuszczoną głową wysłuchując, co tamten ma do powiedzenia. Seth potrafił sobie odpuścić na tyle, by nie wstać za chłopakiem, lecz sądził, że wyczynem będzie, jeśli nie zetrą się w najbliższej przyszłości. Spochmurniały wyraz twarzy prędko się rozjaśnił, gdy usłyszał głos Yvette. — Ależ oczywiście, proszę pani — potwierdził, odwracając się w jej stronę, zasiadając bokiem do stołu. — Jestem odpowiednim człowiekiem na odpowiednim miejscu, by zająć się pani magicznymi włosami — kiwnął głęboko głową, jakby reklamował swoje najlepsze zdolności. — Mało tego. Roszczę sobie do nich prawa. I naprawdę nie lubię się nimi dzielić... — dodał mrukliwie, odbierając od niej podłużną spinkę. — Przerażacie mnie, naprawdę — dosłyszał głos Luciena, który zrobił wielkie oczy, początkowo chcąc przysłuchiwać się wypowiedzi Vincenta, lecz nie mogąc puścić tej gry zakochanych mimo uszu. — Po prostu mi zazdrościsz — wzruszył ramionami Seth. Bez pośpiechu przeszedł do odgarnięcia pojedynczych pasm jej włosów, zgarniając je do tyłu, pozostawiając całość w połowie rozpuszczoną. Wbił ostrą szpilę w prowizoryczny splot, uważając na kark dziewczyny. Pod koniec poprawił jej grzywkę i ucałował twarz w pełni dumy. — Wyglądasz doskonale. Setha nie zraziło przysłuchiwanie się jego słowom, a przynajmniej nie w tym towarzystwie. Nie wstydził się okazywać skazanej czułości, nawet jeśli każdy jego krok był obserwowany i niekiedy wytykany. W końcu mogli przejść do jedzenia, spełnieni i bez obawy, że ktokolwiek im przerwie. Seth zasiadł prosto nad talerzem, nawet nie komentując, że ponownie natrafili na problem lekkiego spóźnienia - podobnie jak wczorajsza woda w wannie, ich jedzenie zdążyło wystygnąć. Mimo to, nie trafił dobrego nastroju, sięgając do sztućców. — Byłaś kiedyś tak zakochana, że zachowywałaś się jak oni? — Lucien zwrócił się do siostry, wcale nie siląc się na ciszę, otwarcie nawiązując dialog pomiędzy dwoma stronami stołu. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Brighton i okolice Wto Maj 03, 2022 4:55 pm | |
| Uśmiechnęła się szerzej na mocny przekaz, nie pozostawiający nikomu ani jednej wątpliwości. Choć wciąż na dobre nie odszedł w siną dal wstyd, towarzyszący za każdym razem przy informowaniu całego świata o ich relacji, czerpała dziwaczną satysfakcję, gdy Seth nawet jej dosadnie dawał do zrozumienia, że należy wyłącznie do niego. — Nie tylko nimi — posłała mu krótkie i wymowne spojrzenie, zaraz spoglądając na komentującego Luciena z przepraszającą miną. Po średnich reakcjach większości mężczyzn, zdążyła przyswoić, że odrobinkę odbiegają od normy, jaka powinna panować u typowych par. Sęk w tym, że różnili się prawie wszystkim, zostawiając na samym tyle słowo "typowe". W momencie gdy zaczął przeczesywać palcami włosy, by stworzyć przepiękną fryzurę na jej głowie, całkowicie zamknęła oczy, rozpływając się od przyjemnego uczucia, niesionego przez ten niewielki gest. Żałowała całą sobą, że trwało to tak krótko. — Czyli nic się nie zmieniło — rzuciła śmiało w odpowiedzi, kradnąc mu jeszcze jeden pocałunek. Niedługo potem wstała, odwracając krzesło do stołu, by prawidłowo zwracać się twarzą do pozostałych. Towarzystwo wydawało się być podzielone na własne grupki, rozmawiając o bardziej lub mniej poważnych sprawach, które nijak docierały do Lucrezi. Nie mogła sobie jednak pozwolić na odcięcie podczas tak ważnej uroczystości, toteż zawracała głowę Sheldonowi, zaczepiając go i dolewając mu non stop tego, co akurat wpadało jej w ręce. Dzięki temu, jego kufel aktualnie zaliczał się pod wybuchową miksturę, jakiej ani razu nie odmówił. — Byłam kiedyś tak zakochana, że oddałam dziewictwo w jednej z większych świątyń — wyjawiła swobodnie, przenosząc swe zainteresowanie na ich dwójkę. — Miłość jest pojebana, Lucuś. Są razem szczęśliwi? Elegancko. Cieszmy się razem z nimi, nawet jeśli wylewająca się z nich czułość utopi nas za kilka sekund. Mogę tylko obstawiać, czy zejdziemy pierwsi my, czy Shelly pijący moje wytwory jak wielbłąd — wskazała podbródkiem na szalejącego po swojej drugiej stronie mężczyznę. — Tylko na nich spójrz... Urocze — skwitowała Lu, choć wyraz jej twarzy krzyczał z jawnego oburzenia przez nieobecność Phila. — Tak nie może być — oznajmiła wtenczas z lekkim oburzeniem Yvette, widząc u Setha pusty talerz, będący istnym przeciwieństwem własnego, wypełnionego po same brzegi. Biorąc do ręki widelec, zsunęła nim połowę letniej zawartości na jego talerzyk. — Zdecydowanie muszę zacząć bardziej o ciebie dbać — rzekła posmutniałym tonem, natychmiast doszukując się tu swojej winy. — Jeszcze trochę i zagłodzę cię na śmierć przez moje niewyżycie — westchnęła, biorąc kawałek jednej potrawy do ust. — Pieprzenie się jak króliki jest wymagające, nie powiem — zauważyła blondynka, sprawiając tym atak kaszlu u wiedźmy. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Brighton i okolice Wto Maj 03, 2022 5:48 pm | |
| — Wiedziałem, że jesteśmy rodziną! — ekscytował się Lucien na wyznanie Lucrezi. Zamiast grymasu zgorszenia, roześmiał się na niespodziewane podobieństwo. Choć kościołowi przy cmentarzu, gdzie dorastali brakowało do “większej świątyni”, trzymali się najwyraźniej tego samego systemu. Lucien wychylił się, by ocenić stan Shelly’ego, dyskutującego głośno z siedzącym naprzeciw niego Peterem. Mężczyzna wymachiwał szklanką, nie spiesząc się z piciem i o dziwo trzymając się o niebo lepiej od Vincenta, który zaczął się rozklejać, twierdząc, że Leander nigdy go nie zrozumie, nie mając rodziny i dzieci na wychowaniu. Shelly bawił się za to wspaniale, swobodnie opowiadając historię o tym, jak nieomal trafił do aresztu, podrywając nie tę mężatkę co trzeba. W końcu wlał resztę alkoholu do gardła, uderzaąc sugestywnie naczyniem w stół. — Nic o mnie nie dbasz, Lucrezio — mruknął, gdy spóźniła się o parę sekund z dolewaniem. Lucien zdążył skomentować poczynania siostry “to skończy się zarzyganymi butami”, gdy z innego stołu pojawiła się kobieta porzucona przez swojego upatrzonego partnera. — Ja o ciebie zadbam — stwierdziła, siadając pomiędzy Lucrezią a Shellym, przytulając się do mężczyzny, by szepnąć mu na ucho parę słodkich słówek. Naparła na niego biustem, rażąc swoją nachalnością, lecz Shelly, choć objął kobietę, pozwalając jej sobie dogadzać, o wiele bardziej wczuwając się w swój monolog. Tymczasem Seth zignorował wzmiankę o ich minionej przygodzie w zaciszu gospody, jakby nic takiego nie miało miejsca, uśmiechając się czule do dziewczyny i w końcu czyniąc to, po co zasiadł do stołu. Reszta go nie obchodziła w najmniejszym stopniu — rościł sobie pełne prawo do korzystania z obecności Yvette, więc nie prosił innych o wybaczenie, gdy zwyczajne nie było mu żal. Powoli zajadał się wystygłymi potrawami, od czasu do czasu sięgając po szkło z alkoholem, lecz większość uwagi skupiając na Yvette, Poza dotykiem, byli w miejscu, w którym mogli zaznać również swobodnej rozmowy. — Jeśli jutrzejszy wypad dojdzie do skutku, możemy wybrać się razem — wspomniał, wzrokiem przejeżdżając po leżącym na stole nożu myśliwskim. Choć Laurent w tej kwestii pomyślał wyłącznie o synu, nie oferując zaproszenia dziewczynie, Seth wiedział, że nikt nie miałby nic przeciwko jej obecności. Czuł się w obowiązku ostrzec ją przed jednym: — Obawiam się jednak, że nie jest to zajęcie dla tak delikatnych stworzeń jak ty. Niby żartem usiłował ją zniechęcić przedstawiając trudy polowań, lecz nie zamierzał się upierać, jeśli chciała spróbować nowości. Zamiast tego, dodał: — Jeśli będziesz jednak chciała, zostaniemy tu razem — zaproponował pogodnie, wiedząc, że ich wspólny czas był mocno ograniczony. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Brighton i okolice Wto Maj 03, 2022 7:34 pm | |
| Wybuchła głośnym śmiechem, słysząc pewną radość w głosie Luciena. Jedno było pewne, do miana świętych brakowało im przerażająco dużo, aczkolwiek żadne z nich niespecjalnie się tym przejmowało, żyjąc wedle własnych zasad. Po chwili zmierzwiła włosy brata w przyjaznym geście, planując bezsprzecznie bardziej powęszyć w jego przeszłości, do której z wielu przyczyn nie miała dostępu, lecz przywołujący ją Shelly, bez większego problemu ponownie ściągnął uwagę w swoją stronę. Nim z jej ust padła najgłupsza drwina, nad jaką nie musiała się zastanawiać, by ukąsić go raz a porządnie, między nich wepchnęła się nieznajoma kobieta. W innym przypadku blondynka nie zwróciłaby uwagi na niepożądanego gościa, który objął to miejsce bez pozwolenia, jednak nieznajoma co jakiś czas przepychała Lucrezię swym ciałem, jakby kompletnie pragnęła odseparować ją od drugiej części stołu. — Doprawdy? — spytała pod nosem, gdy padło mocne zapewnienie. — Obyś była wystarczająco mokra, moja pani — oznajmiła prześmiewczo, nie broniąc się przed głośniejszym tonem w tej sytuacji. Postanowiła choć trochę odegrać się za przywłaszczenie sobie kawałka ławki Chrisa, nieobecnego na tą chwilę. Yvette mając okazję skosztować tylu nowych smaków, nie próżnowała, wprawiając widelec w aktywny ruch nad swoim talerzem, jak i blatem stołu, na którym wciąż nie mogli narzekać na brak strawy. Każdy kawałek, znajdujący się na metalowym sztućcu, polewała obficie miodem, co nieco odbiegało od zwyczajnej konsumpcji. — Z wielką chęcią dotrzymałabym ci towarzystwa w tej corocznej uroczystości, ale... — wyczuwalne w jej głosie wahanie, już teraz zdradzało, że ten pomysł zawierał sporo niewidocznych dla niego wad. — Nie przepadam za zabijaniem zwierząt, nawet jeśli to tradycyjne polowanie, w jakim wypadałoby wziąć udział razem ze wszystkimi. Wiem, że może znaczyć dla ciebie naprawdę sporo, dlatego zaczekam tutaj, a ty baw się dobrze — rzekła, posyłając mu ciepły uśmiech. W ten sposób chciała go uspokoić, dając znak, że on również może się dobrze bawić bez niej. — Jeżeli starczy nam czasu, chciałabym, abyśmy spróbowali dotrzeć do brzegu. Pomimo zamarzniętej wody, widok musi być wciąż piękny — poinformowała go o swojej zachciance, krzywiąc się nieco, gdy natrafiła na paprykę w kolejnej potrawie. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Brighton i okolice Wto Maj 03, 2022 9:42 pm | |
| Kobieta od miłości za pieniądze nie przejęła się uwagą, najwyraźniej przyzwyczajona do niechęci z żeńskiej strony. “Nie przestaję być mokra” — odparła jej beznamiętnie, zaraz przylepiając się do upatrzonego mężczyzny, kładąc dłoń na jego klatce piersiowej. Seth niemal odetchnął z ulgą, ciesząc się, że nie musi przekonywać swojej wybranki bardziej, że polowanie jest męskim zajęciem. Ucałował jej głowę, tłuste od kolacji ręce trzymając wyżej ponad nimi. — Bardzo chętnie. Chciałbym spędzić z tobą parę chwil na osobności — zgodził się na propozycję Yvette. Zdawać by nie mogło, że nie potrzebują odosobnienia, by przejść do prywatnych tematów. I w rzeczywistości tak było, lecz nieustanna obecność innych wraz z skradającą ich uwagę scenerią sprawiała, że nie chciał przywoływać do życia mniej prozaicznych kwestii. Czekał na odpowiedni moment, jakby w obawie, że kolejne z ważnych wspomnień ich drogi zamknie się w miejscu porównywalnym do jej pokoju na korytarzu skazanych. — Jestem pewny, że to nie będzie smakowało dobrze z miodem — ostrzegł ją tylko, oblizując palce, czując się na tyle pełny, by przestać sięgać po kolejne porcje jedzenia. Odwracając się w bok złapał kontakt wzrokowy z jedną z służących zmierzającą ku schodom, trzymającą w dłoniach materiał, który poznał od razu. Przywołał dziewczynę gestem dłoni, spiesząc Yvette z wyjaśnieniami: — Poprosiłem o zszycie twojej sukni. Oczywiście pękał z dumy, gratulując sobie, że pomyślał o naprawie swojej porywczości. Gdy służąca znalazła się blisko nich, dzierżąc w dłoniach wyprany, zreperowany i złożony ubiór, czekając na dalsze polecenia, podziękował jej skinieniem głowy. — Zostaw ją tutaj. Weźmiemy ją ze sobą wracając na górę — polecił, wskazując wolny od półmisków fragment stołu, na którym leżał już jego prezent od Laurenta. Łaskawie zwolnił służącą od dalszych obowiązków, ignorując jej niepewne spojrzenie na bliski kontakt czystego materiału z tłustymi potrawami. Widząc Setha, który najwyraźniej zakończył temat, spełniła jego życzenie, odchodząc pospiesznie. Żniwiarz i tak zdążył przenieść swoją uwagę na rozgrywający się nieopodal dialog, do którego wtrącił się Lucien. — Vincent, co ty pierdolisz? — spytał z rozbawieniem młody złodziej, co rusz wyłapując coraz bardziej absurdalne teorie, wobec których nie mógł siedzieć cicho. — I ty… I twoja siostrunia, nie zrozumiecie, jak to jest być odpowiedzialnym za kogoś — wycelował w nich palcem, mrużąc oskarżycielsko oczy, w odpowiedzi na przerwany mu dialog. Seplenił, lecz z pustą butelką przed nimi całkiem sporym wyczynem było, że w ogóle potrafił się wysławiać. Oznaki upojenia odbijały się również na Leandrze. Nie uśmiechał się już tak intensywnie, jakby wysłuchiwanie Vincenta było mu coraz większym wyzwaniem. Nie sprawiło to jednak, że mu przerwał — wręcz przeciwnie, przytakiwał swojemu rozmówcy i zadawał pytania, które rozbudzały w nim emocje na nowo. — Czyli uważasz, że twoje ojcostwo uczyniło cię lepszym człowiekiem? — W głosie Leandra nie kryła się kpina, a autentyczna chęć zrozumienia, nawet jeśli Vincent pogrążał się z każdym wypowiedzianym zdaniem. Mężczyzna czuł w obowiązku się bronić, lecz sądząc po reszcie, nikt nie traktował tego poważnie. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Brighton i okolice Sro Maj 04, 2022 7:47 am | |
| Ucieszyła się, gdy bez żadnego sprzeciwu przyjął pomysł. Już zaczęła odczuwać zniecierpliwienie na myśl o jutrzejszej wycieczce, tylko we dwoje, gdzie towarzyszyć im będzie jedynie natura. Ludzie, których tu poznała, z całym szacunkiem zapewniali rozrywkę i nie można było powiedzieć o nich nic złego, lecz jeszcze mocniej doceniała chwile samotności, mogąc porozmawiać z Sethem bez obaw, że ktoś postanowi się wtrącić. Podziękowała za sukienkę, dostrzegając w tym geście chęć odkupienia win. Mimo małego oburzenia, jakie niemal zawsze ją nachodziło przy rozrywaniu ubrań, naprawa ich zawsze wpływała na nią pozytywnie. Udobruchanie Yvette to dobra decyzja. — Staram się odkrywać nowe smaki — wyjaśniła pokrótce, gdy służąca odeszła, zostawiając ich samych. — Dlatego próbuję wszystkiego ze wszystkim, by wyciągnąć wnioski i osądzić, co smakowało mi najbardziej, a co najmniej. Gdy już wrócimy do zamku, będę mogła puścić wodzę fantazji przy spożywaniu tej... owsianki — skwitowała z ciężkim westchnięciem na myśl, że najbardziej nijakie danie na nowo zagości w jej codziennym menu. — Mój drogi Vincencie, zrobienie dziecka jest najmniej wymagającym wyzwaniem. Wprost zerowym. Każdy idiota to potrafi, a podnoszenie tego do roli cudu, sprawia, że mam ochotę jebnąć cię w ten pusty łeb — dało się usłyszeć zirytowany głos Lucrezi. — Wytykasz palcami nas, zamiast samemu skupić się na tym niewyobrażalnie odpowiedzialnym zadaniu. Czyż nie jest to czysta hipokryzja? Czyż w tej chwili, nie wychodzisz na największego fiuta w tej gospodzie? — pytała, nie oczekując odpowiedzi po pijanym mężczyźnie. — Mój termin ważności mija, więc nie dane będzie mi zrozumieć tych mądrych słów. Wybacz, Vincent! Jak mogłam być taka ślepa... — stwierdziła zrozpaczona, łapiąc się bezradnie za głowę. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Brighton i okolice Wto Maj 10, 2022 3:10 pm | |
| Seth, choć w pełni najedzony, sięgnął po pomarańczę z wiklinowego półmiska umieszczonego na środku stołu, obierając owoc przy użyciu palców. Nie spuścił oczu z dziewczyny, układając obierki na pustym talerzu. – Słusznie. Podobno, jeśli zatkasz nos będzie smakowało mniej okro… – urwał, gdy jego słowa w porę zdały mu się nie na miejscu. Poprawił się prędko: – będę przemycać ci bardziej zjadliwe rzeczy do szpitala. Co ci najbardziej smakuje? – zapytał, chcąc poznać jej gusta z szerokiej gamy dostępnych im teraz potraw. Wyłamał ćwiartkę pomarańczy w palcach, nadgryzając jej kraniec, by wkrótce pokierować ociekający owoc wprost do warg Yvette. Bawił się z nią ułamek chwili, a oczywistym stało się, że jego gest nie miał na celu zwyczajnego nakarmienia jej. Wodził owocem po jej ust, aż cofnął dłoń, smakując ich własnymi ustami. Oblizał się po pomarańczowym smaku, korzystając z ostatnich chwil ich nienaruszalnej otoczki, malejącej z rosnącą w siłę dyskusją nieopodal. Seth widział, co robił jego brat. Nie popierał jego działań, choć słysząc Vincenta aż proszącego się o utarcie mu nosa, siedział cicho, pozwalając wszystkim w koło się tym zająć. – Oczywiście, że jestem dzięki temu lepszym… człowiekiem – Vincent zawahał się, jakby w połowie zapomniał, o czym mówił. – Ojcostwo jest cudem. Nie... Niepodważalnym – uderzał w podniosły ton, lecz powagi odbierało mu niezaprzeczalne upojenie. – I zrobienie dziecka, a bycie ojcem, to dwie różne… – Dlatego spędzasz święta z nami, nie z własną rodziną, a skończysz je zachlany pod stołem lub z fiutem w wątpliwej urody dziwce… – prychnął ze szczerym rozbawieniem Lucien, nie czując się w żaden sposób urażony, świadomie prowokując starszego mężczyznę. – Posłuchaj mnie, ty kurwi synu… Z ust Vincenta zapewne miała paść przerażająca groźba, lecz po części zagłuszył ją głośny śmiech Luciena, a po części uspakajający mężczyznę Leander, w jednej chwili prosząc go, by opowiedział mu więcej o synu i dolewając im resztkę alkoholu. – Vincent. Tak powinnaś nazwać swojego przyszłego potomka. Niewątpliwie będzie przywiązany do rodziny. Z takim imieniem jest na to skazany – odezwał się do Lucrezi Lucien, wznosząc oficjalnie toast, wiedząc, że jest pierwsza w kolejce do posiadania pociech. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Brighton i okolice Pią Maj 13, 2022 9:12 am | |
| Wybór potrawy, jaka przypadła jej do gustu najbardziej z całego świątecznego stołu, było naprawdę trudnym zadaniem, do którego podeszła niezwykle ostrożnie, głęboko zastanawiając się nad każdym jednym smakiem, jaki miała dziś okazję poznać. I choć zdecydowanie królowały u niej słodkości w postaci ciast i innych przysmaków, nie one zostały wybrane w ostatecznej decyzji. – Mięso zapiekane w cieście – odpowiedziała, ale brak śmiałości w jej głosie sugerował nadchodzące uzupełnienie tych słów: – I pieczone kiełbaski z serem. Nie potrafię się zdecydować na jedno, to niemożliwe. Jestem gotowa dać pierwsze miejsce każdej z tych potraw, choć przyznaję ci rację w ocenie miodu. Nie pasuje do wszystkiego... Zostałam oszukana – stwierdziła ze zdziwieniem, nie wyjaśniając całego zajścia ze złotym płynem. Do ust Yvette prędko wdarł się kwaśnawy smak niosący ze sobą również nutkę słodyczy. Automatycznie podążała głową za ruchami dłoni Setha, starając się złapać ustami kawałek owocu, by odebrać mu go całkowicie. Zabawa trwała dosyć krótko, lecz nie udało się jej zwyciężyć, co zasygnalizowała na koniec smutnym westchnięciem. – Liczyłam na coś większego – dodała cicho, zerkając na niego kątem oka. – Może wykażesz się potem w pokoju – delikatnie go prowokowała, widząc, że jego uwagę zaczęło przyciągać rozgadane towarzystwo obok. Momentalnie poczuła się zmotywowana do działania. – Przywiązany do rodziny, skacząc po brzydkich dziwkach w międzyczasie? Jeszcze jakby to były jakieś ładne dziwki! – zaśmiała się głośniej, wciąż ubliżając przyklejonej do Shelly'ego kobiecie. – A może Leander? – zaproponowała, wyczekując w rosnącej ciekawości reakcji dwóch blond mężczyzn. – Co o tym sądzisz, Leo? Pozwoliłbyś mi ukraść swe imię? – przeniosła powolnie spojrzenie na rosłego samca, który nie wydawał się być specjalnie zainteresowany niczym prócz opowieści pijanego Vincenta. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Brighton i okolice Pią Maj 13, 2022 10:09 pm | |
| Pokiwał gorliwie głową, nie sądząc jednak, by był w stanie przemycać dziewczynie pieczone kiełbaski, gdy będzie urzędowała w inkwizycyjnym szpitalu. Pomimo rosnącego w koło, a zwłaszcza obok nich hałasu, zdołał jej przekazać całą swoją skromną wiedzę na temat miodu i tego, do czego pasuje – wymieniał słodzenie herbaty, deserów, jak i przełamanie słonych smaków, do wszelakiego rodzaju mięs i marynowania warzyw zadekowanych w słoiki na zimę. Opowiadał jej o innych dziwactwach kuchni, których miał okazję posmakować, głównie tutaj, nie musząc żywić się tym, co w bólach upichcił dla siebie i starego grabarza. Mówiąc, podjadał pomarańczę, karmiąc i ją drobnymi kawałkami. Uśmiechnął się na jej słowa, na tyle spełniony, by nie odparować uwagą o podobnym zabarwieniu. — Uważaj, bo się zadławisz — ostrzegł ją pobłażliwie, jakby wciąż mówił o owocu, który pomiędzy nich dzielił. Wkrótce po słowach Setha, Yvette mogła poczuć na swoim ramieniu lekki nacisk, pochodzący z drugiej strony – tym razem to Leander zbliżył się do niej znacznie, zaraz wyjaśniając się z przepraszającym uśmiechem: — Najmocniej cię przepraszam. Mój kompan do butelki przekroczył własne możliwości. Głowa Vincenta opadła na pierś Leandra, jednocześnie nie przestając złorzeczyć na „gówniarzy, kurwy i inne zarazy tego świata”, co ostatecznie zlewało się w jeden pijacki bełkot. Przykleił się on do swojego towarzysza, który odsunął się możliwie mocno, aluzyjnie odpychając go palcami. Leander słyszał, jak nieopodal jego brat mówi szeptem do swojej partnerki: „pierwsza zasada picia – nigdy nie pij z Leosiem”. W duchu musiał przyznać mu rację. Rozpromienił się jednak na ofertę Lucrezi, a jego przybladły od pewnego czasu uśmiech znów zyskał na mocy. — Czułbym się zaszczycony. To imię pochodzenia greckiego, w dosłownym tłumaczeniu... — Samolubny kutas — dokończył za niego Lucien, nie mogąc ugryźć się w język. — Daj spokój, Lucy. Wolałbym bez obrzydzenia spoglądać na własnego siostrzeńca. Jeśli chcesz zafundować mu trudne dzieciństwo, spróbuj z „Sheldonem”. — Shhh — dosłyszeli od wspomnianego mężczyzny, który bynajmniej nie zareagował na dźwięk swojego nielubianego imienia. Uciszał szczebioczącą mu do ucha pannę, wyraźnie zaintrygowany tym, co dzieje się obok. — Wy! Rozmawiacie ze sobą! Wygrałem! — oznajmił energicznie, uderzając szklanką w stół, rozlewając sporo alkoholu wkoło. — Jestem pewny, że nie o to chodziło w tym zakładzie — odparł mu sarkastycznie Seth z drugiego końca stołu, przypominając sobie, że właściwie całkiem sporo zarobił. Ledwie skończył mówić, a spostrzegł się, że powinien był trzymać język za zębami. — … Jakim zakładzie? — zapytał głucho Lucien, choć powoli dochodziło do niego najgorsze. Prawdopodobnie nikt nie chciał uświadomić chłopaka, lecz nie było to już potrzebne. Podrywając się z miejsca, celując palcem w zasiadających wkoło, wybuchnął: — Czy naprawdę nie uznajecie za poniżej wszelakiej godności zakładania się o cudze uczucia? Jak śmiecie robić z tego widowisko dla własnej zabawy?! Seth potarł usta dłonią, czując napinającą się atmosferę. Od początku miał widział w tym coś niemoralnego, co dopiero teraz Lucien całkiem dosadnie zdefiniował. — Jeśli cię to pocieszy, twoja silna wola miała mój głos — oznajmił beztrosko Seth, co zostało skomentowane prychnięciem śmiechu po drugiej części stołu. — Bardzo pocieszające, doprawdy — przedrzeźniał jego głos Lucien, siadając jednak na swoim miejscu, w bardzo wymowny sposób prezentując swoje obrażenie; odwracając głowę i krzyżując ręce na klatce piersiowej. Bóg jeden wiedział, że w rzeczywistości był całkiem dumny, że nie wylądował z Leandrem w spiżarni, gdy był na to czas. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Brighton i okolice Sob Maj 14, 2022 3:20 pm | |
| W tym momencie żałowała, że nie miała pod ręką nic do zapisywania cennych nauk odnośnie tajników przyrządzania dań. Niegdyś zaciągnięcie Yvette do pomagania w kuchni graniczyło z cudem, ponadto przepisy były ostatnim, co odnalazłoby się w posiadanych przez nią książkach. Teraz, gdy mogła skosztować po raz pierwszy pełnoprawnych potraw, delektując się jak nigdy przedtem smakiem, nie ukrywała budzącego się do życia zaintrygowania, jakie rosło z każdym wypowiedzianym przez Setha słowem. Jasnym było, że w inkwizycyjnym trybie życia miejsce na kuchenne praktyki nie istniało, lecz ten błahy problem postanowiła odłożyć na razie na bok, skupiając się wyłącznie na stojących przed nią otworem możliwościach. No i poproszeniu ukochanego o zakup odpowiednich lektur. Odbierając od niego kolejny nadchodzący kawałek pomarańczy, prychnęła z rozbawienia, podłapując natychmiast aluzję. — Wielkość mi nie straszna — rzekła przesadnie pewnie, oblizując lubieżnie wargi z pozostałości po soku. Planowała kontynuować wolno rozkręcającą się rozmowę, idącą we właściwą stronę, gdy nagle wtrącił się Leo z niespodziewanym bagażem na swoim ciele. Na starcie spojrzała na Vincenta, który zdawał się porządnie odlecieć do szczęśliwej krainy snu, przenosząc współczujący wzrok na blondyna. — Masz równie twardą głowę? — zapytała Setha, próbując rozwikłać, czy bracia mają tą samą wspólną cechę. Jakby się nad tym zastanowić, pierwszy raz była świadkiem tego, jak żniwiarz wypijał więcej niż jedną szklankę. Lucrezia westchnęła już na sam dźwięk głosu brata, który spodziewanie zakłócił odpowiedź Leandra. Choć była ciekawa, co wielkolud miał do powiedzenia w tej sprawie, dobro Luciena nie pozwalało odpowiednio zainterweniować, dopuszczając do niespokojnego zachowania chłopaka. — Faktycznie. "Samolubny kutas" to nietrafione imię dla mojego dziecka — przyznała niezbyt głośno, uśmiechając się pod nosem, gdy brała kolejny łyk trunku. — Banda pojebów — podsumowała pogardliwie, stając po stronie swej naburmuszonej księżniczki. Nic więcej, nic mniej — kontynuowała picie, jakby sprawa była dla niej istną nowością, jakiej by się po nich nie spodziewała. Z łatwością przyszło jej odciąć się od zakładu, w którym również brała aktywnie udział i który boleśnie przegrała. Wystawiła kolegów, wiedząc, że brak dowodów, prócz własnych słów, uchroni ją przed gniewem mężczyzny. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Brighton i okolice Nie Maj 15, 2022 4:12 pm | |
| Seth pokręcił przecząco głową, przenosząc wzrok dla brata. — Nie tak jak on. Nawet koń by mu nie dorównał, zataczając się z pijaństwa, gdy on dopiero by się rozkręcał — odparł zgodnie z prawdą. Miał szansę potwierdzić prawdziwość własnych słów niejednokrotnie. I choć Leander był dobrym kompanem do picia, tak sprawiało to, że Seth zapominał czym jest umiar, po wszystkim w najlepszym przypadku tracąc świadomość i budząc się we własnym łóżku. To kolejna z różniących rodzeństwo cech, lecz jak przypuszczał Seth – miała ona swoje odzwierciedlenie w budowie ciała Leandra, jak i jego wyrobionej odporności na różne substancje, którymi z pasją się raczył. Zarówno Seth, jak i Shelly przemilczeli kłamstwo Lucrezi. Seth dla dobra Luciena, Shelly przez roztargnienie, oddając swoją uwagę drugiej części stołu. Sądząc po nastroju Luciena, milczenie było złotem dla nich wszystkich. Nie zmienił on pozycji, nawet jeśli kiwnął siostrze głową w zgodzie. — Żałuję, że również nie wiedziałem o zakładzie — odezwał się Leander po słowach Lucrezi. — Mógłbym zarobić parę groszy — stwierdził bezpośrednio, choć w jego głosie kryła się spora ostrożność; do końca nie było też wiadomo, do kogo się zwraca, kierując spojrzenie pomiędzy rodzeństwo. — Yvy, słońce, jesteś bliżej — nachylił się nad nią Seth, szeptem zdradzając swój plan. — Kopnij go pod stołem. Solidnie, by poczuł — polecił jej bez cienia litości, woląc, by Leander się nie zapędzał, zwłaszcza po niefortunnym poranku, w którym skończył z igłą w śródręczu. — Powiedz mi, że z góry znałeś wynik zakładu, a rzucę cię tą papryką, przysięgam — syknął, nie musząc patrzeć na półmisek z ostatnią z nadziewanych mięsem papryk, idealnie pomiędzy nimi. — Skądże. Jednak również wierzyłem w twoją silną wolę — ukłonił się lekko, na ile tylko pozwalał mu mamroczący na jego piersi Vincent. Widząc, że Lucien sięga już po wspomniane jedzenie, uniósł dłoni, gwałtownie mówiąc: — Przepraszam. Moje zachowanie wobec ciebie w rzeczywistości było samolubne i bezczelne. Nie zasłużyłeś na takie traktowanie — wypowiedział cicho, ale zrozumiale, wbrew wszystkiemu co głosił jeszcze jakiś czas temu w kuchni. Lucien zamilknął, robiąc wielkie oczy. Po tej stronie stołu zapadła cisza, na jaką świąteczny nastrój nie był gotowy. Seth poczuł jeszcze większe napięcie, wędrując wzrokiem, by znaleźć jakikolwiek temat, który pozwoli przejść im do normalności po takim wyzwaniu. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Brighton i okolice Nie Maj 15, 2022 7:06 pm | |
| Yvette nie wiedziała, czego jeszcze mogła się spodziewać po energicznym poranku, jaki sprezentowała obecność Leo i Luciena w jednym pomieszczeniu pomieszczeniu. Miała teraz już bowiem pewien wgląd na rozgrywającą się między nimi sytuację, ale tak naprawdę każda chwila pozostawała niewiadomą, gdy siedzieli naprzeciwko siebie, mając o wiele większe pole do popisu, gdyby doszło do jakiegoś starcia. Momentalnie odczuła niemały lęk, słysząc groźny tekst o papryce. Obrzucenie jedzeniem na koniec wieczora byłoby najgorszym scenariuszem, jaki tylko mógłby się ziścić, a nie miała pewności, czy moc jakkolwiek zareagowałaby na lecące w jej stronę warzywo. Nie tylko byłaby brudna po same uszy, ucierpiałaby również koszula Setha, o którą starała się dbać najlepiej jak potrafi. Widząc sięgającego w stronę jedzenia Luciena, przymrużyła oczy, odrobinę odsuwając się od Leandra będącego na celowniku. Przeczuwała, że nic jej nie uratuje. Gdy nagle padły przeprosiny, jakich raczej nikt nie spodziewał się ze strony Leo. Milczenie niosło się jakiś czas przy stole, nie ściągając ze wszystkich twarzy pełni szoku. Spod jego wpływu jako pierwsza wyrwała się Lucrezia, wstając bez pośpiechu z ławki, by przystawić sobie wolne siedzisko do pary z drugiej strony. — Tak więc, chcieliście o czymś porozmawiać. Do usług — poinformowała dostojnie, siadając w rozkroku przy nich. — Chcieliśmy? — spytała rozkojarzona Yvette, nie potrafiąc stwierdzić, co wygrywa w rankingu najdziwniejszych wydarzeń tego wieczora. — Po prostu wymyśl jakąś pierdołę, kochanie. Trzeba przeczekać ten armagedon w odpowiedniej odległości — wyjaśniła niemal szeptem, przywłaszczając sobie szklankę Setha i upijając bezczelnie zawartość. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Brighton i okolice Wto Maj 17, 2022 8:53 am | |
| Panika odbiła się na twarzy Luciena, gdy siostra postanowiła dać mu prywatność. Otwartymi ustami i wzrokiem starał się jej przekazać, by została, a najlepiej, by powiedziała mu, co powinien zrobić i jak się zachować. Nie chciał ulegać mężczyźnie, gdy tak dobrze szło mu trwanie we własnych zasadach, lecz coś z tyłu głowy mówiło mu, że dialog wymieniony w przyjacielskiej atmosferze niczego nie zmieni. Lucien zmusił się do zejścia na ziemię, choć za późno było, by grać nieprzejętego słowami Leandra. Potrząsnął zamaszyście głową, prychając: — To niczego nie zmienia. Nie myśl, że ci tak łatwo uwierzę. Leander wzruszył bezradnie ramionami, wywołując przy tym pomruk niezadowolenia Vincenta. Zdawało mu się, że poszedł zgodnie z oczekiwaniami Luciena, lecz najwyraźniej to nie wystarczyło. Przytknął dłoń do piersi, przytakując, że przyjął ostrzeżenie do wiadomości. Mimo to, Lucien nie skończył swojej wypowiedzi. — Przyjmuję przeprosiny. Jeśli obiecasz mi, że nie tkniesz mnie bez mojej zgody, ja obiecam, że nie będę się krzywił za każdym razem, gdy otwierasz usta — zaproponował wyniośle, zakładając między nimi pakt zgody z szerokim dystansem. Gdy Leander skinął głową, dodał już pogodniej: — A jeśli obiecasz nie otwierać ich zbyt często, pogramy razem w szachy. Nikt nie chce już ze mną grać — pożalił się. — Bo oszukujesz — odparował bez ogródek Leander. — To podłe pomówienia. Udowodnię ci, że się mylisz. Choćby teraz. Leander nie odpowiedział od razu, przenosząc wzrok na śpiącego na nim Vincenta. — Obawiam się, że… — Chodź. — Lucien wstał z miejsca, czując rosnącą ekscytację. Popędził mężczyznę gestem dłoni, chwytając butelkę wina ze stołu. — Nie jestem zbyt trzeźwy. Nie jestem pewny, czy dam radę wstać — wykręcał się, jednocześnie wyjątkowo ostrożnymi ruchami odstawiając Vincenta na blat stołu, poprawiając jego posturę tak, by było mu najwygodniej. Mimo wszystko spełnił życzenie chłopaka, wstając od stołu, wpierw badając, na ile może sobie pozwolić. Świat Leandra lekko wirował, lecz on sam nie sprawiał wrażenia upojonego. O to można było oskarżyć go dopiero po ocenie jego chodu — co parę kroków tracił kontrolę, na moment przed tym, jak było już za późno się czegokolwiek złapać. Udało mu się podążyć za Lucienem w ich stałe miejsce, pod kominek. Choć nie mieli tu dużo prywatności, najwyraźniej nie o to im chodziło. Rozsiedli się na pufie i fotelu, wyciągając wspomniane szachy. — Chryste. Naprawdę nie nadążam — westchnął Seth, kręcąc głowa w niedowierzaniu. — A ty, stara pijaczko, zainwestuj w swoją szklankę — mruknął do Lucrezi, odbierając od niej szkło. Przez jego głowę przedarł się wcześniej identyczny pomysł, by dać im chwilę dla siebie, tak Lucrezia zareagowała wcześniej i najwyraźniej była para sama uznała, że muszą sobie wyjaśnić parę kwestii. Albo naprawdę zbijać pionki na szachownicy. Otwierał usta, by rozpocząć nowy temat, gdy kolejne osoby wstały z ich wspólnego stołu, zwracając jego uwagę. To Shelly wraz ze swoją towarzyszką kierowali się w stronę schodów w mniej lub bardziej wiadomym celu. — Przeeegrasz, frajerze — zachichotał Sethowi na odchodne, uznając schadzkę Leandra i Luciena za jednoznaczny wyrok. Nie dał mu czasu na odpowiedź, znikając wkrótce za rogiem ciągnięty przez nieprzyzwoicie ubraną damę. — Kiedyś go uduszę. I ten dzień jest blisko — skomentował Seth. — To o co dalej się zakładamy? Że za trzydzieści sekund wróci tu, wielce z siebie zadowolony? Że zaraz usłyszymy, jak jego kurwa zanosi się śmiechem? — zgadywał, a po tonie jego głosu i samej wypowiedzi oczywistym było, że zwraca się do Lucrezi. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Brighton i okolice Wto Maj 17, 2022 12:38 pm | |
| Bacznie śledziła wzrokiem brata aż do zajęcia miejsca przy palenisku, wcale nie ufając mu do końca w sprawach związanych z Leandrem. Choć sprawiał wrażenie niechętnego do ciągnięcia znajomości na tym podłożu, nawet oświadczał to całym sobą od wczorajszego dnia, to ciężko przychodziła jej wiara w jego stanowczą zmianę na lepsze, która wyklucza dalsze uleganie żniwiarzowi. Głęboko zastanawiała się, czy aby na pewno te wszystkie wypowiedziane przez niego słowa nie były rzucone na darmo, w celu zamknięcia jej ust. Przynajmniej na dłuższy moment. Gotowa zareagować w każdej chwili, gdyby jednak Lucienowi strzeliło do głowy znów coś głupiego, zerkała od czasu do czasu na ich dwójkę, grającą w szachy. Podejrzana gra nieustannie przyciągała uwagę, lecz od razu wróciła spojrzeniem do Setha, brutalnie odbierającego od niej szklankę. — Stara nauczyłaby cię więcej niż ta młoda — powiedziała niepodważalnym tonem, wskazując podbródkiem na przysłuchującą się Yvette, która błyskawicznie przyjęła waleczną postawę po rzuconym stwierdzeniu: — Mylisz się. Zaspokajam Setha w stu procentach! — odparła dumnie na swoją obronę, krzyżując ręce pod piersiami. — Sam może to przyznać — wywołała go do odpowiedzi, pewna swojej racji. —Doprawdy? Co ty możesz wiedzieć o zaspakajaniu mężczyzn? Spędziłaś większość swojego życia w zamknięciu, nie mając z nimi żadnej styczności. Niech no zgadnę... Czy miałaś kogoś przed Sethem, nim zostałaś uwięziona? Może istnieli kochankowie, o jakich nie chcesz rozmawiać? — doprecyzowała pytanie, podpierając głowę na jednej ręce. Nieco złośliwy uśmiech nie schodził z jej ust, co jasno dawało do zrozumienia, że nie zamierzała przesadzać w tej wymianie zdań. Yvette zamilkła na chwilę, a na jej policzkach mimowolnie rosły rumieńce. Dobrze wiedziała, do czego kobieta dążyła. — ...Nie — odparła dość cicho. — Ale staram się dla niego — dodała, po słowach Lucrezi martwiąc się, że brak doświadczenia może przeszkadzać Sethowi. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Brighton i okolice Wto Maj 17, 2022 1:52 pm | |
| Gra przebiegała bez większych problemów. Po rozłożeniu pionków oddali jej się w większej części, skupiając na planszy niż rozmowie, choć przerywali nią pojedyncze ruchy, nie spiesząc się i nie zwracając uwagi na oceniające ich otoczenie. Seth również powracał do nich spojrzeniem, już dużo spokojniejszy o los Luciena, skoro ten dobrowolnie przystał na zgodę z Leandrem. — Nie potrzebuję edukacji na tym polu, Lucrezio — stwierdził spokojnie, lecz wyzywająco Seth, nie poczuwając się w żadnym wypadku do wstydu. — Dwie zboczone baby. Nie wierzę, że będę tym, który powie, że seks to nie wszystko — prychnął, gdy postawiły ten aspekt za fundament związku. Objął swoją partnerkę, ocierając się policzkiem o czubek jej głowy. Nie uważał, by wyczynem było zaspokojenie go, choć niewątpliwie Yvette się to udawało. Ujął dłoń skazanej wyciągając ją bliżej Lucrezi, kładąc ją pomiędzy kobietami na blat. — Yvette jest wyjątkowa w tej materii. Dotknij. Może zrozumiesz — pozwolił jej sprawdzić, co miał na myśli, ciekaw, czy grabarz poczuje to co on choć w niewielkim stopniu. Nie pytał dziewczyny o zgodę, prezentując ją jak towar w cyrku osobliwości i jednocześnie roszcząc sobie do tego pełne prawo. Pewne było jednak to, że Lucrezia należała do nielicznych osób, którym by na to pozwolił. — Byłbym głupi, gdybym chciał zamienić ją na jakąkolwiek inną, nawet równie doświadczoną co ty — mruknął, przygryzając lekko usta. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Brighton i okolice Wto Maj 17, 2022 2:35 pm | |
| Jak zazwyczaj, gdy nie hamował się z czułościami, odwzajemniała najdrobniejsze gesty, odnajdując prędko swoje miejsce w jego ramionach. Niespodziewana bliskość zwiastowała wzięcie strony Yvette i zapewnienie, że wszystko jest dobrze, tak jak jest i nic nie wymaga zmiany w ich relacji. Jednak nie przewidziała prezentacji ze swoim udziałem, na jaką nie zareagowała tak otwarcie i ulegle. Gdy Lucrezia z ciekawości wyciągnęła dłoń w kierunku dłoni dziewczyny, ta w ostatniej sekundzie wyrwała ją z chwytu Setha, cofając w swoją stronę. — Ja... Ja nie chcę tego kontynuować — rzekła stanowczo z małymi potknięciami w mowie, chowając splecione przesadnie mocno dłonie pod stół. W jednej chwili całe bezpieczeństwo, jakie towarzyszyło jej od początku zdawało się zniknąć, przywołując niechciane obrazy z przeszłości. Nie uniosła spojrzenia, wpatrując się niezmordowanie w stół przed sobą. — Chyba twoja ukochana ma inne zdanie na ten temat — zauważyła rozbawiona inkwizytorka, podbierając tym razem szkło od Luciena. — Wprowadza cię w trans przy użyciu mocy? Steruje tobą, gdy tylko jej dotkniesz? A może to wszystko jeden wielki plan, który dawno stworzyła, gdzie pionkiem jesteś wyłącznie ty? — zgadywała, nie siląc się na łączenie ze sobą faktów. Mówiła, co ślina niosła jej na język, dogryzając wiedźmie. — Nie robię niczego takiego — zaprzeczyła Yvette, nadal trzymając swoje dłonie z dala od blatu drewnianego stołu. — Jako dowód mamy tylko twoje słowa, kochana — mruknęła znudzona blondynka, wlewając resztki z butelek, które stały w zasięgu jej rąk. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Brighton i okolice Pią Maj 20, 2022 6:18 pm | |
| Seth wyglądał na zaskoczonego reakcją Yvette, lecz prędko odnalazł się w nowej roli, nie naciskając więcej na prezentację. — Przepraszam. Nie zmuszaj się — rzucił prędko, przyciskając ją do siebie ściśle, by na moment mogła ukryć twarz w jego ramionach. — To również nie jest najważniejsze. I nie udowadnia tego, co jest między nami — szepnął jej do ucha, pozwalając sobie na odrobinę ckliwości w nadziei, że ich towarzyszka tego nie słyszała. Prędko jednak podniósł wzrok, starając się obrócić sytuację w żart: — Cóż, wygląda na to, że nigdy się nie dowiesz. Może to nawet lepiej. Nie jestem pewny, czy byłabyś się w stanie po tym podnieść — mruknął do niej, jakby Yvette dysponowała co najmniej mocą dawania orgazmów za sprawa dotyku. — Już w porządku? — zapytał jeszcze partnerki, pocierając czule jej ramię, które obejmował. Chciał się pochwalić tym, co posiadał, chciał, by inni mu zazdrościli, lecz nie mógł zrobić tego wbrew jej woli. Powoli przeniósł spojrzenie na Lucrezię. — Lepiej powiedz, jak tam ten, jak mu tam… Philip… Philemon! — zmienił temat, udając brak wiedzy, by odrobinę podroczyć się z kobietą. — Phileas — poprawił się ostatecznie, również sięgając do swojego szkła z alkoholem. — Trzyma cię krótko, mylę się? Jak to się stało, że pozwolił ci na ten samotny wypad? — pytał, przenosząc uwagę z wiedźmy na ich rozmówczynię, tym razem jej pozwalając się wykazać. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Brighton i okolice Pią Maj 20, 2022 7:54 pm | |
| Poruszyła lekko głową na znak, że przyjmuje jego przeprosiny, ale nie od razu odsunęła się od jego ramion, tworzących schronienie przed atakującą Lucrezią. Trwała dość długo w tym stanie, wciskając się w niego jeszcze bardziej przy każdej okazji, jakby pragnęła kompletnie odciąć się od tej nieprzyjemnej sytuacji. Przede wszystkim wiele dobrego zdziałały szeptane do jej ucha uspokajające słowa, jakich właśnie teraz potrzebowała najmocniej. Lucrezia łaskawie nie skomentowała słodkości, którą roztaczali dookoła siebie, najwyraźniej po raz kolejny zapominając o widowni. Miała świadomość tego, że tylko w tym miejscu nie musieli się przed niczym hamować, okazując sobie tonę uczucia, o którym za inkwizycyjnymi murami nie było absolutnie mowy. Jedyną drażniącą ją sprawą był fakt, że swojego mężczyznę zostawiła daleko w mieście. Nie wzięła na poważnie zapewnień o mocy dziewczyny kryjącej się w jego objęciach, śmiejąc się krótko pod nosem. Przez moment przedrzeźniała go, gdy specjalnie przekręcał imię jej partnera, by ostatecznie wejść porządnie na temat nieobecnego mężczyzny. Czy była na to gotowa? Ani trochę. — Skąd taki wniosek? Martwi się tylko o moje bezpieczeństwo, gdy wyruszam w samotne podróże. Szarmanckie zachowanie, jak na dżentelmena przystało — stwierdziła, dostrzegając w tym podobieństwo między nim a Sethem. — Bardzo chciał przyjechać ze mną. Długo musiałam z nim walczyć, ale... nie mogłam na to pozwolić — wyjaśniła ze smutkiem wymalowanym na twarzy, zerkając znacząco na zainteresowaną tematem Yvette, która odlepiła się minimalnie od koszuli żniwiarza. — Co najważniejsze, przecież nie mogłam go od tak oderwać od rodziny na czas świąt. Sam dobrze wiesz, że to byłoby zwyczajnie nieludzkie — mówiła, zwracając się ciągle do Setha będącego na bieżąco z jej problemami. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Brighton i okolice Sob Maj 21, 2022 8:07 pm | |
| Gdy wyłapał sugestywne spojrzenie Lucrezi, odpowiedział ostrzegawczym wyrazem twarzy, by nie szła dialogiem w tym kierunku. Chronił skazaną jak dziecko, nie chcąc by poczuła się winna cudzego niespełnionego związku, spędzającego osobno święta. Po wypowiedzi tamtej, po krótce wyjaśnił, kim jest Phileas, wprowadzając skazaną w ich dialog. — Sądząc po nim, spodziewałem się, że musiałaś napisać oficjalny wniosek o parę dni wolnego. Lubicie mieć wszystko na papierze, prawda? — prychnął, przylepiając się do szklanki. Choć chętnie podpytałby o nowinki z grabarskiego świata, zwłaszcza z postulatów rady, tak uznawał obecność Yvette za wystarczający hamulec, by nie rozwijać tematu Inkwizycji. — Dżentelmen? To się okaże. Ja na wszelki wypadek nie ufam wiecznie uprzejmym ludziom — mrugnął do niej, jakby wspomniana grzeczność była największą wadą Phila. Nie wiedział, co powinien uważać o decyzji kobiety, więc nie myślał zbyt wiele – nie osądzał jej, prędko przywykając do nowych realiów. Zaakceptował nowego partnera, wierząc Lucrezi w stopniu, który pozwolił mu sądzić, że jej wybór nie wpłynie na jego i Yvette życia. — Powinnaś sprezentować tym dzieciakom coś na święta. Może wkupisz się w ich łaski — zaproponował bez większego namysłu, co było jednak propozycją, którą sam byłby gotów zrealizować. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Brighton i okolice Sob Maj 21, 2022 8:10 pm | |
| Lucrezia roześmiała się na starcie, słysząc wnioski, jakie Seth wreszcie wyciągnął na światło dzienne. Na pewno wiedział tyle, ile zdążyła mu naopowiadać od początku znajomości Phila, a resztę mógł łatwo połączyć, korzystając z obserwacji tejże pary. — Nie inaczej! Lepiej jest mieć na papierze wyraźny podpis, niż puste słowo. Wtedy zdecydowanie poważniej podchodzi się do każdego tematu, nawet jeśli jest to cholerna drobnostka — odparła wielce zadowolona z jego trafnej uwagi, która wnosiła jednak sporo prawdy. Własnoręczny podpis bije na głowę każdą inną formę obietnicy. — Jasne, mogłabym, ale ich matka odpowiednio zajęłaby się tymi prezentami, znajdując im przytulne miejsce na dnie śmietnika. Zresztą, jestem przekonana, że dzieciaki już dawno zostały prawidłowo nakierowane w moją stronę — machnęła na to ręką, uznając sprawę za przegraną już na starcie. Dolała sobie następną porcję alkoholu, sącząc go w krótkim zamyśleniu. — Chwila... Phileas miał żonę? — wtrąciła się Yvette, włączając się tym samym w trwającą dyskusję. Z tłumaczenia Setha zdobyła tylko najważniejsze wiadomości, nie zawierające takich szczegółów. — Musiało być między nimi bardzo ciężko, skoro podjęli taką decyzję, mając do tego dzieci. To musi być dla nich trudne — stwierdziła zaraz, próbując zagłębić się w nieznaną do teraz sytuację u starszej koleżanki. Inkwizytorka niespodziewanie zwlekała z udzieleniem odpowiedzi, wpatrując się jedynie tajemniczo w dziewczynę, jakby nie była przygotowana na podobne uwagi. — Związki są ciężkie. Zawsze coś się może zepsuć w międzyczasie, doprowadzając do takich, a nie innych skutków. Ale trzeba iść dalej, bo na tym polega życie, nieprawdaż? Zatrzymanie się w przeszłości sprawi, że nigdy nie odkryjesz przyszłości — zdobyła się na okrężne wyjaśnienia, posyłając im uśmiech, za którym kryło się coś nieopisanie smutnego. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Brighton i okolice | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|