|
|
| Czerwono-różowa szklarnia. | |
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Sybille Ofiara
Liczba postów : 60 Join date : 11/05/2013
| Temat: Czerwono-różowa szklarnia. Sob Sty 25, 2014 12:54 am | |
| Nie bez powodu zakochane pary tak często tutaj przychodzą. Miejsce przepełnione czerwonymi i różowymi kwiatami. Najczęściej można tutaj spotkać róże oraz tulipany, jednakże znajdują się tu również rzadkie rośliny, takie jak piękne glicynie japońskie. Obfituje w ciepłe odcienie i romantyczny nastrój, zaś białe ławeczki dodają uroku temu miejscu. Gdzieniegdzie stoją posągi małych amorków oraz duet znanych kochanków z każdego rodzaju literatury. ♦ ♦ ♦ |
| | | Cecilia Dyrygentka
Liczba postów : 15 Join date : 17/08/2016
| Temat: Re: Czerwono-różowa szklarnia. Nie Paź 23, 2016 1:24 pm | |
| Przybyła do ogrodu z nadzieją, że uda się jej wciągnąć zapach kończącego się lata, a będzie mogła w spokoju przywitać jesień. A pogoda była ku temu zachęcająca - świeciło słoneczko, nie było nawet zimno, czasem tylko zawiał jakiś delikatny wiaterek, który porwał to tu, to tam jakiś zbłąkany liść. Cecilia w rzeczy samej bardzo rada była z tego widoku. Dlatego też przybyła tu do tego miejsca, które jeszcze jakiś miesiąc temu, może dwa zachwycało kolorami jak i zapachami. Panienka nie lubiła pokazywać się w swym oryginalnym wyglądzie w miejscach, które tego wyglądu nie wymagają. Lepiej ukryć swe prawdziwe "ja" przed oczami tych, co mają za długie języki. Szczególnie, jak lubi się zrobić coś dziwnego od czasu do czasu. Tu wciąż gęste, ale już żółte krzaki róży skutecznie ją maskowały i dawały złudne poczucie spokoju i bezpieczeństwa. I tu jest pułapka, bo te uczucie Cecilia zwykła wykorzystywać by zrobić komuś jakiegoś psikusa. Lecz wracając do wyglądu, Tym razem przyjęła postać rosłej pannicy, mierzącej około 170 centymetrów wzrostu, o długich, gęstych i ciemnych włosach, splecionych w warkocz. Krótszy niż jej włosy, lecz za to gęstszy i grubszy. W nich miała wplecione ostatnie jesienne kwiaty z jej własnego ogrodu. Jasne, niebieskie oczy miło świeciły spod jej grzywki. Ubrana W długą, wystawną suknię oraz cienkie, jesienne futerko. Samo dziewczę było dość krępej budowy, ze sporawym biustem; robiła wrażenie "starszawej pani", lecz ani ona, ani jej ciało nie miało jakichkolwiek oznak starzenia. Siadła sobie na białej ławce, a za nią rosły gęste połacie róż. Czytała ona książkę, o historii Prus, ale miała przy sobie też inną, mniej sztywną i bardziej romantyczną. Tę po prostu chciała dokończyć, bo zostało jej zaledwie kilka stron. Naprzeciw niej siedziała jej służka. Brązowowłose, mierzące prawie 180 cm dziewczę, tym razem nie ubrana w strój pokojówki a zwykłą, dość wystawną suknię. Jej zadanie było jedno - mieć oko na Cecilię i do tego się ograniczało. Po za tym miała tak jakby "czas wolny". Natomiast Cecilia kartkowała z uśmiechem książkę, mówiąc raz przypadkiem na głos "Got Mit Uns, we are also united, all together, Got Mit Uns", chcąc doszukać się znaczenia tych słów w Pruskiej historii. |
| | | Fanny Szmaragd
Liczba postów : 348 Join date : 16/10/2016
| Temat: Re: Czerwono-różowa szklarnia. Pon Paź 24, 2016 8:44 am | |
| "Podsumujmy wszystkie informacje, które do tej pory zebrałam. Zginęła młoda kobieta, która okazała się być czarownicą. Zasztyletowana w dosyć...bestialski sposób. Obcięte stopy, obcięte dłonie wyrwany język, wyłupane oczy. Liścik o dobitnej treści: "Kto kroczy ścieżką grzechu, tego stopy będą obcięte. Kto dopuszcza się haniebnych czynów, tego dłonie zostaną odjęte. Kto bluźni, zostanie pozbawiony języka. A kto na grzech z lubością patrzy, tego oczy zostaną zdeptane". Odcisk buta na miejscu zbrodni wskazywał na krój damski, ale poza tym nie było żadnych śladów. No i wychodziło na to, że ofiara została porzucona dokładnie w miejscu, w którym została zamordowana. Żadnych wskazówek, poza odciskiem buta, żadnych świadków, nic. Kto zabił? Inkwizycja? Jejku, dlaczego to musi być takie trudne...", zastanawiała się. Fanny wpatrywała się teraz w błękitne niebo oparta wygodnie o oparcie ławki w parku. Delikatny wietrzyk muskał jej skórę, a delikatna woń, jaka rozchodziła się wokół, dobitnie przypominała o panującej obecnie porze roku. Było chłodnawo, więc kobieta do swojej zielonkawej, całkiem wystawnej, rozkloszowanej i sięgającej, przyzwoicie, za kolano, sukienki założyła na ramiona jesienne futerko w kolorze brązowym Na nogach miała ciepłe, adekwatne do panującej pory roku, pończochy samonośne. Ze względu na swoje uwielbienie wygody, jej włosy były spięte w prosty kucyk, który jednak sięgał jej daleko poza łopatki, niemalże do samej talii. Panna Morland uwielbiała przesiadywać w tym parku, chociaż, trzeba było przyznać, że nienawidziła tego miasta z całego serca. Z jakiego względu? Ze względu na Inkwizycję, między innymi. Westchnęła. Nie zamierzała chwilowo dłużej łamać sobie głowy zagadką, która, pozornie, wydawała się być nie do rozwiązania. Chciała maksymalnie wykorzystać kilka wolnych dni od występów cyrkowych, chociaż doskonale wiedziała, że musiała się skupić na znalezieniu mordercy owej obiecującej ponoć czarownicy. W pewnym momencie zielonowłosa dostrzegła młodą kobietę ubraną w wystawną suknię, na którą miała narzucone jesienne futerko. Urodziwa twarz o wyraźnych rysach, smukła, niemalże łabędzia twarz, piękna suknia. Wydawała się być oderwana od rzeczywistości, zaczytana w książkę, która spoczywała na jej kolanach. Przeszkodzić? A może zostawić w spokoju? Panna Morland ze względu na to, iż w zasadzie z nikim dzisiaj jeszcze nie rozmawiała, postanowiła zagadać do nieznajomej. W razie gdyby tamta zachowała się agresywnie, zawsze przecież można się zmyć, czyż nie? Wstała więc ze swojej ławki i ruszyła w stronę zaczytanej kobiety delikatnie kręcąc przy tym biodrami. Ot nawyk taki. Zatrzymała się przed nią, poprawiła okulary, które odrobinę się zsunęły, po czym uśmiechnęła się życzliwie. - Witam. Czy mogę się dosiąść? - zapytała uprzejmie licząc na zgodę. Jednakże, w razie odmowy, zamierzała po prostu wtedy odejść. |
| | | Cecilia Dyrygentka
Liczba postów : 15 Join date : 17/08/2016
| Temat: Re: Czerwono-różowa szklarnia. Sob Paź 29, 2016 10:13 am | |
| Panna z wolna kartkowała swoją książkę. Niektórych kwestii w nich poruszonych nie rozumiała do końca. Nie wiedziała, czy jest zbyt mądra, by zrozumieć trywialny problem, czy wręcz całkowicie odwrotnie. W każdym bądź razie spokój nie opuszczał ją ani na chwilę, mimo wrodzonej ciekawości, która powinna przerodzić się w paranoję. Na historii jednak nie trzeba rozumieć. Trzeba ją akceptować. I to właśnie robiła Cecilia. Raczej kończyłaby studiowanie tej książki i brała się za drugą, gdyby cienia nie rzuciła na nią jakaś urokliwa panna. -Dziewczę dość wysokie, obdarzone urodą i dziwnym poczuciem mody i jeszcze dziwniejszych zielonych włosach. Wyglądała młodziutko, prawie tak samo jak ja, gdy się nie przemienię! Ale ja oczywiście jestem słodsza... i panienka robi wrażenie bogatej - futro to nie coś, co spotykasz u każdego na ulicy... Pomyślała sobie Cecilia, po pierwszej optycznej analizie tej osoby. Do skromnych nie należała, czego może nie było widać, ale diabeł w człowieku siedzi. Wbiła znowu głowę w książkę, z zamiarem doczytania tych dwóch ostatnich stron. Na pytanie nieznajomej odpowiedziała: -Bardzo proszę. Ramie w ramię będzie nam nieco cieplej. Powiedziała uśmiechając się tajemniczo ale szczerze. Zastanawiała się, czy przypadkiem zaciekawiła jakoś ją swą osobą, czy był to zwykły przypadek? Musiała zapytać. -Przyszła Pani zbierać ostatnie tchnienia jesiennego słońca, czy może jest jakiś konkretny cel Pani pobytu tutaj? Uderzyła prosto z mostu. |
| | | Fanny Szmaragd
Liczba postów : 348 Join date : 16/10/2016
| Temat: Re: Czerwono-różowa szklarnia. Sro Lis 02, 2016 7:18 pm | |
| Historia nie była po to, by ją rozumieć, tylko po to, by ją akceptować. By zmieniać przyszłość mając na kartce skutki działań naszych przodków. By robić tak, aby żyło się jak najlepiej, jak najbezpieczniej. Dlatego też, panna Morland jakoś nigdy nie przykładała się do tego, by rozumieć przyczyny i skutki działań poprzednich pokoleń. Od tego były rządy. Ona skupiała się przede wszystkim na teraźniejszości, głównie na tym, by jak najszybciej łapać i karać ludzi, którzy czyhali na życie przedstawicielek z jej "gatunku". Zerknęła z bliska na kobietę, do której podeszła. Była atrakcyjna, chociaż coś było nie tak z jej wyglądem. Ubiór? Nie. Twarz? Też nie. Reszta ciała? Tym bardziej nie o to chodziło. Coś jednak było nie tak jak być powinno. Fanny nie wiedziała co i, chwilowo, postanowiła nie wnikać. Zielonowłosa wiedziała, iż przerwała nieznajomej lekturę pod koniec książki. Z jakiegoś względu nie było jej przykro, a ten tajemniczy uśmiech zadziałał na czarownicę zachęcająco. Przysiadła się i zerknęła w bok na młodziutką kobietę, która bacznie je obserwowała. "Przyzwoitka? Służka? A może ktoś inny? Diabli wiedzieli", pomyślała. Usłyszała pytanie kobiety, więc przeniosła na nią swój wzrok. - Powiedzmy, że i jedno i drugie. Zbieram natchnienie do dalszej części mojej pracy. A jak to jest z Panią? Przyszła tutaj Pani kontemplować naturę z książką w ręku, czy czeka Pani na kogoś? - zapytała dla podtrzymania rozmowy. Fanny nie mogła mówić wprost o swojej pracy. Bo jakby zareagowali ludzie, gdyby dowiedzieli się, że zielonowłosa zajmowała się tropieniem Inkwizycji oraz śledztwami, gdy ta organizacja już się do jakiejś czarownicy dobrała? Stałaby się od razu celem ataków, z łowcy stałaby się ofiarą. A to byłoby nawet więcej jak nie wskazane. - Nazywam się Fanny Morland. - powiedziała, gdyż nie chciała, by myślano o niej jako o "nieznajomej". Poza tym, był to zabieg psychologiczny, który sprawiał, że druga strona zazwyczaj czuła się zobligowana do przedstawienia się. I w ten sposób obie strony przestawały być dla siebie całkowitymi "nieznajomymi". |
| | | Cecilia Dyrygentka
Liczba postów : 15 Join date : 17/08/2016
| Temat: Re: Czerwono-różowa szklarnia. Wto Lis 08, 2016 10:22 pm | |
| Można powiedzieć, że zielonowłosa troszkę ją zainteresowała. Chyba nie tym, że obija się w pracy, a tym, że w ogóle pracuje w ogrodzie, który jest miejscem powstawania niechcianych dzieci. Cecili było to oczywiście bardziej niż obojętne okoliczne grzeszące pary. -Musi Pani lubić swoją pracę, skoro jest to Pani nie tylko źródło utrzymania. Dobre dla Pani. Szczęście w pracy to dłuższe życie i wolniej przemijająca uroda, której Pani nie brak. Jeśli jeszcze Pani nikogo nie ma, to pewnie ma Pani liczną grupę adoratorów, nieprawdaż? ... Przepraszam za bezpośredniość, to wada mojego charakteru... Jeśli uznała to Pani za obrazę, to zapewniam z całego serca, że był to komplement. Cecilia złapała oddech po tak długim monologu. Spojrzała w górę i łapiąc w nozdrza jesienne powietrze wymyśliła prostą odpowiedź na skierowane do niej pytanie. - A ja... Myślę, że po prostu przyszłam złapać w płuca ostatni, nie zimowy wiatr w płuca. To dobrze mi robi, nie choruję. A czytam... bo jestem niecierpliwy człowiek i bym pewnie zwariowała prędzej czy później. Kontenta jestem więc, że wybrała Pani właśnie mnie jako swego rozmówcę, by trochę odpocząć. Tak na marginesie... Pracuje Pani o jakiś stałych godzinach? Powiedziała Cecilia wskazując na zielonowłosą i zataczając palcem dwa kółeczka w powietrzu z uśmiechem na twarzy W rzeczy samej była niezwykle gadatliwa i ciekawska. Dała temu upust i nie było tu niczego, co zahamowałoby tę ciekawość. Takie dziecinne pragnienie wiedzy, nic wielkiego. Na nagłe przedstawienie zareagowała delikatnym otwarciem ust, jakby pokazującym zdziwienie. W pewien sposób musi być też ostrożna - gdy ktoś się przedstawia tak po prostu, to pewnie ma do ciebie sprawę. Oczywiście to nie reguła. Zachowując więc środki ostrożności, przedstawiła się. Jednak to nie tak, że ona sama myślała nad tym tyle, co ja tutaj... -Fanny... ładne imię! -Krzyknęła ciemnowłosa radośnie i aż objęła jej ramię. -Ja jestem Cecilia. -Po czym trochę się zawahała, bo chciała podać swoje prawdziwe nazwisko. Jednak zrozumiała, że jej ogromna posiadłość, która uzupełnia panoramę miasta to raczej znane miejsce. Głupio by było, gdyby się wydało, że jej właścicielka jest wiedźmą i zmienia swój wygląd. Niby przypadki się zdarzają... ale chyba ten tutaj, byłby ewenementem. -Cecilia... Helfart. Miło mi cię poznać. Nie pogniewasz się, jeśli będę kradła Twoje ciepełko? Rzekła tuląc jej lewe ramię. |
| | | Fanny Szmaragd
Liczba postów : 348 Join date : 16/10/2016
| Temat: Re: Czerwono-różowa szklarnia. Nie Lis 13, 2016 4:27 pm | |
| Jak się okazało, Cecilia była dosyć gadatliwą osobą. W żaden sposób to oczywiście Fanny nie przeszkadzało. Ba! To było nawet dobre biorąc pod uwagę to, iż skoro kobieta się rozgadała, to znaczyło iż dobrze się czuła w jej obecności. A to dobrze rokowało na dalszą część tego spotkania. W końcu, mogły spędzić kilka godzin na rozmowie i, jak sądziła czarownica, obie byłyby zadowolone z tego. Mogło się też skończyć na kilku minutach konwersacji i rozejściu się w swoje strony, co zostałoby przez Fanny odebrane raczej jako jej osobista porażka. Na stwierdzenie kobiety odnośnie adoratorów, roześmiała się. - A co, chce Pani zostać kolejną z moich adoratorek? I nie uważam, by ta bezpośredniość byłą wadą. To raczej zaleta - zapytała, po czym zdała sobie sprawę z tego, że w zasadzie nie miałaby nic przeciwko. W końcu Cecilia była atrakcyjną kobietą obdarzoną przez naturę tu i ówdzie. Mimo iż pytanie zostało zadane żartobliwym tonem, to panna Morland zdała sobie sprawę z tego, iż nie miałaby nic przeciwko, gdyby ta kobieta została jej adoratorką. A to było dosyć dziwne, zważywszy na fakt, iż zielonowłosa nie postrzegła w ten sposób byle kogo. Cecilia musiała zatem podświadomie ją czymś oczarować. - A co do pracy. Pracuję w takich godzinach, jakie sobie sama wyznaczę. Także obecnie mogę stwierdzić, że jestem w pracy, ale nic nie stoi na przeszkodzie, bym mogła rzec, iż moja praca zakończyła się z chwilą odezwania się do Pani. - powiedziała, uśmiechając się ciepło do kobiety. Kompletnie nie zwracała uwagi na jej służkę, która siedziała naprzeciwko nich i przysłuchiwała się całej rozmowie. W końcu...Fanny rozmawiała z Octavią, a nie z jej przyzwoitką, czyż nie? Skinęła głową w podzięce za ten komplement na temat swojego imienia. Ona za nim nie przepadała za zbytnio, gdyż uważała, że brzmi raczej jak zdrobnienie, aniżeli pełna forma. Skutkowało to tym, iż czasem mogła nie być brana na poważnie. Ale...imienia się nie wybiera. - Oczywiście, że się nie pogniewam. Ale stawiam pewien warunek. Że i ty sama oddasz mi trochę swojego ciepełka. Albo nawet więcej niż trochę... - dodała, spoglądając jej w oczy i pozwalając sobie na pierwszą niejednoznaczną odpowiedź, która mogła zostać zinterpretowana w różny sposób. W jaki? To zależało od Cecilii. Przysunęła się bliżej kobiety delikatnie i dyskretnie zaciągając się zapachem, jaki roztaczała. Był cudowny. Subtelny, ale jednocześnie niemożliwy do pomylenia z czymkolwiek innym. Dodatkowo, ciepło jakie biło od niej było wyczuwalne. - Wnioskując z tego co powiedziałaś, stwierdzam, iż masz nieco czasu, który mogłabyś ze mną...spędzić, prawda? - zapytała prostując się na ławce i zerkając na kobietę, która tuliła się do jej lewego ramienia. |
| | | Cecilia Dyrygentka
Liczba postów : 15 Join date : 17/08/2016
| Temat: Re: Czerwono-różowa szklarnia. Nie Lis 20, 2016 1:33 am | |
| Cecilia spojrzała się na dziewczynę zdziwiona. Było to raczej zrozumiałe - szczególnie w jej wypadku. Świat i ludzie zawsze mówił i pokazywał jej, że to ona jest tą, której piękno trzeba podziwiać. Ona sama była jednej rzeczy pewna. Poruszyć jej serce potrafią tylko i wyłącznie dzieci swą słodkością. W tym wypadku nie zważając zbytnio na konsekwencje, postanowiła pociągnąć ten żart. Jednego była pewna - dziewczyna miała już jakieś lubiące ją panny, skoro do Cecilii zwróciła się słowem "kolejną". Postanowiła nie zwracać na to uwagi, lecz powiedziało to jej kilka rzecz o rozmówczyni - była świadoma swojej popularności. Mniej oczywistym było fakt, że prawdopodobnie doskonale potrafiła to wykorzystać. Czarnowłosa była bowiem na swoim terytorium i takie rzeczy łatwo potrafiła stwierdzić. -Z chęcią bym została, ale chyba lata w których to ja uganiałam się za innymi, już przeminęły. Teraz to wolę, gdy Ci ganiają za mną. Bowiem powiadam sobie tak: w młodości człowiek chciał mieć zawsze rację. Teraz, to ja raczej chcę mieć święty spokój. Nie twierdzę jednak, że młodość jest głupia tylko, że rządzi się swoimi prawami. I... myślę, że mogłabym za panią trochę poganiać, gdyby moja duma mi na to pozwalała. A tak... musi mi Pani wybaczyć. Nie chciała, by to wyszło tak poważnie. Żart miał być otulony żartem, lecz wyszło tak, jakby Cecilia wzięła to na serio. Człowiek strzela, Bóg kulę niesie. Tu jest podobnie - planujesz coś powiedzieć, ale i tak powiesz co innego. Jej siedząca naprzeciw niej pokojówka, mimo iż teraz nie fartuszku udawała, że czyta książkę. Tak naprawdę poprawiała co chwilę okulary i z pobłażaniem obserwowała tę dwójkę, próbując usłyszeć o czym mówią. Była dziwnie spokojna, ale też w pewien sposób dało się wyczytać zażenowanie na jej twarzy. Ale to chyba nie był problem, bo nic nie mówiła. W tym samym czasie jej Pani coraz bardziej dochodziła do konkluzji, że ta cała rozmowa toczy się powoli w dość niebezpiecznym kierunku. Chociaż, ona niebezpieczeństw się nie boi - w końcu jest wiedźmą. Oczywiście nie o takim niebezpieczeństwie tu mowa. -A więc czy ma osoba jest na tyle ciekawa, byś zakończyła swą pracę? Zapytała, zadając to dwuznaczne pytanie. Przynajmniej będzie śmiesznie, a o to właśnie chodzi. Rzuciła wzrokiem na horyzont, na koniec ścieżki, widząc w oddali tylko jedną parę zbliżającą się w ich kierunku. Stwierdziła, że nie będą się raczej na nią patrzeć ze zdziwieniem. Postanowiła poczuć się młodziej i bardziej niewinnie (tudzież głupio), krzyknęła: -Kyaa! To takie nieprzyzwoite! Ale jeśli Panienka pragnie nieco więcej, to niech się częstuje... Powiedziała z głupią miną. Kobieta podsuwała jej zbyt wiele kontekstów, a ona była wystarczająco dorosła, by wiedzieć, o co chodzi. Powinna być zdziwiona, ale stwierdziła iż w świecie czarownic nic ją nie zdziwi. Nawet kobieta, która otwarcie prosi ją na stronę. Nudziło się jej. Stwierdziła, że jeszcze przed chwilę zagra głupią. W końcu jak zielonowłosa stwierdziła, ( a stwierdziła słusznie) miała sporo wolnego czasu. -Mam mnóstwo wolnego czasu i nie mam nic przeciwko, by troszkę go poświęcić. Pytanie jest tylko jedno. Panienko Fanny, jak spędza Pani czas z dopiero co poznanymi sobie ludźmi? |
| | | Fanny Szmaragd
Liczba postów : 348 Join date : 16/10/2016
| Temat: Re: Czerwono-różowa szklarnia. Pon Lis 28, 2016 8:36 pm | |
| Fanny wysłuchała cierpliwie słów swojej towarzyszki, po czym uśmiechnęła się lekko. Nie podejrzewała, iż Cecilia mówiła poważnie, bo w takim razie, dlaczego wciąż by jeszcze rozmawiały. Gdyby mówiła serio, to można by się dowiedzieć na jej temat wielu rzeczy. A najważniejszą było to, iż nie było sensu marnować na ową osobę swojego czasu. Panna Morland uważała osoby poważne, za zbyt sztywne, a to z kolei niosło za sobą kolejną konkluzję. Iż były to osoby nudne, nie warte uwagi. Teraz jednak podświadomie czuła, iż Cecilia żartowała, więc postanowiła pociągnąć to dalej. - Człowiek jest młody, dopóki takim się czuje. A nie podejrzewałabym Pani o to, iż czułaby się Pani staro. Także, nic nie stoi na przeszkodzie, by pouganiać się za mną. Zresztą, muszę Pani o czymś wspomnieć. Jeśli Pani nie będzie chciała się uganiać za mną, to wtedy ja będę musiała się pouganiać za Panią. W końcu, jakże inaczej zabić czas w tym nudnym i pozbawionym rozrywek mieście, jeśli nie doborowym towarzystwem? - zapytała zerkając na nią. Poprawiła okulary, które zsunęły się lekko na nos. Niewygodna pozycja szkieł doprowadzała ją do szału już od jakiś trzech minut. Słysząc kolejne pytanie, westchnęła, po czym zerknęła na swoją rozmówczynię. - Gdyby Pani była kimś nudnym, już dawno bym stąd poszła. Także na chwilę obecną jest Pani na mnie skazana, chyba że sama podejmiesz decyzję o odejściu, milady. - powiedziała, tuląc się do swojej nowej towarzyszki, która siedziała obok niej. Fanny nie zwracała kompletnie żadnej uwagi na służkę Cecilii, która siedziała naprzeciwko nich i próbowała podsłuchać coś z ich rozmowy. No cóż, w takich żył czasach, iż przyzwoitki były wszędzie. Gdy usłyszała głupawe słowa Cecilii wypowiedziane równie głupawym tonem, to na początku nie zrozumiałą o co chodzi. Potem jednak dostrzegła parę idącą w ich stronę, a że słowa zostały powiedziane głośniej niż to było wymagane, to zapewne tamci to usłyszeli. Zielonowłosa szybko wyciągnęła wnioski (w końcu była w tym dobra) i postanowiła pociągnąć tę grę. - Ależ panienko, wezmę tyle, na ile będę miała ochotę. Ale może nie tutaj, gdyż ktoś jeszcze mógłby nas przyłapać! - rzekła w podobny sposób, co Cecilia. Oczywiście, był to żart, ale gdyby jednak skończyło się na tym, co teraz zostało powiedziane, to pani detektyw wcale by się nie obraziła. - To może by mi panienka pokazała gdzie mieszka? - zapytała również głośno, by dać do zrozumienia idącej parze, iże mowa tutaj o tym, o czym mogli pomyśleć. Kolejne i ostatnie tym razem stwierdzenie sprawiło, że Fanny zastanowiła się przez chwilę co powinna odpowiedzieć. Zwłaszcza, że z nowo poznanymi osobami to różnie bywało. Czasem przesiadywała z nimi w karczmie, czasem szła na kawę, a czasem bywało i tak, iż szły do niej lub do drugiej osoby i...oddawały się przyjemnościom cielesnym. Na co zresztą miała dzisiaj nadzieję. - Wiesz....czasem po prostu rozmawiam z takimi osobami, a czasem spędzamy czas w... inny sposób. Ale o tym teraz się nie będę rozwodzić. - powiedziała, po czym oparła się wygodniej o oparcie w ławce. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Czerwono-różowa szklarnia. Wto Sie 20, 2019 4:09 pm | |
| Pogoda dopisywała od rana. Ciepłe promienie słońca i świergoczące wokół różnorodne ptaki, były niczym lek na pochmurny nastrój. Zatem dlaczego, to w ogóle nie pomagało Yvette? Decydujące starcie z bliźniaczką wyssało z niej resztkę sił, pozostawiając cały umysł w rozsypce, a dodatkowo, wyciągając na wierzch dawno niewidziane przygnębienie. Nie była osobą, która lubiła trwać w tej nietypowej fazie, także zawzięcie poszukiwała punktu wyjścia, zaś nim okazała się nieoczekiwanie przydzielona misja. Pogrążanie się w odmętach przemyśleń musiało poczekać, albowiem wraz z Sethem otrzymała wytyczne do kolejnego zadania, prezentującego się dość tajemniczo. Śmiało dopasowałaby je pod jedną ze swych książek, co tylko wzmagało zainteresowanie białowłosej kobiety. Opuszczając mury zamku, skierowali kroki w stronę miejsca często odwiedzanego przez poszukiwaną dziewczynę. Nieco ożywiona Yv, wspominała na głos zakodowane informacje, zapominając o niekoniecznie dobrych stosunkach z agresywną siostrą. - Podsumowując... Erina Price ma ledwie osiemnaście lat, ale już zdążyła trochę rozkręcić inkwizycyjne towarzystwo swymi wybrykami. I choć nie istnieje solidny dowód na to, że jest wiedźmą, postanowiono mieć na nią oko. Startowała z małymi występkami, które nie były szczególnie brane pod uwagę, lecz sprawa zmieniła się diametralnie, gdy pani Wright zgłosiła zaginięcie męża. Trzydziestoletni mężczyzna zajmował się kwiatami w jednej z tutejszych szklarni. Opowiadał czasem żonie o młodej pomocnicy, podzielającej, jak nikt inny, jego fascynację tego typu roślinami. - spauzowała wypowiedź, by poskładać w głowie następne ważne wiadomości. O dziwo, nie było ich wiele. - Podejrzenia od razu przeszły na nią, jako że Erina przesiaduje w wyznaczonym miejscu całe dnie, nie mogło być inaczej. Każdego inkwizytora odprawiała tą samą, wyuczoną regułką. - pewnie pominęła coś jeszcze wartego uwagi, za co miała ochotę szczerze przeprosić. Powstrzymała się w porę. Głupi nawyk, który ożył za czasów poprzedniego opiekuna, kiedy nieodpowiednio dobrane słowo przybliżało szansę kary. - Stawiam na to, iż ogrom razy spotkałeś się z takimi sprawami, prawda? Chociaż, po tobie można spodziewać się wszystkiego. - ze złośliwym uśmieszkiem spojrzała na jego twarz, którą ostatnimi czasy mogła podziwiać częściej, co wciąż niezmiernie ją radowało. Od niedawna pozwolił Yvette na uczestnictwo w misjach. Nie było to nic wielkiego, jednak porządne wyrwanie się z toksycznej atmosfery panującej w komnacie, ratowało zdrowie w pewien sposób. Któż by pomyślał! Zwykła wymiana kilku zdań, wpływa niesamowicie mocno na ogólne samopoczucie, wygrywając z zapisanymi kartkami papieru. Zmuszona była poruszyć ważną kwestię, ciążącą na niej od początku życia w siedzibie. Zazwyczaj unikała bezpośrednich sytuacji, łączących się ze śmiercią, chociaż łaskawy los pozwolił być również przy takich. - Czy... Naprawdę zamierzasz ją zabić, gdy okaże się winna? - zapytała z nutką obawy w głosie, spuszczając wzrok w dół, jak i poprawiając lekko palcami jednej dłoni przydługą grzywkę. Odkąd zabrakło Gerarda, włosy Yv mogły swobodnie żyć własnym życiem, bez obawy o przesadnie równe podcinanie. Zupełnie niesymetryczne końcówki robiły to, na co miały ochotę. Skłamałaby, gdyby stwierdziła, iż woli wrócić do tamtej odsłony. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Czerwono-różowa szklarnia. Sro Sie 21, 2019 10:24 pm | |
| Nie dało się ukryć, że ostatnimi czasy był zabiegany. Odczuwał swoją nieobecność w Inkwizycji, lecz przy każdym powrocie starał się kontrolować postępy Yvette w treningach, by jak najszybciej móc pójść razem w teren. W końcu nadarzyły się pierwsze okazje, choć nie tak, jakby sobie tego wyobrażał... *** Od opuszczenia zamczyska trochę boczył się na nią za ubiór. Gdy zobaczył Yvette, za późno było na zmiany, lecz nie zamierzał szczędzić jej wulgarnych komentarzy. Twierdził też, że wyglądają razem jak zbiegły z więzienia i panna lekkich obyczajów. Doskonałe połączenie. Seth ubrany był dość normalnie, bo w czarne spodnie, czarną koszulę i marynarkę, w której jednak podwinął rękawy, obnażając swoje tatuaże. Raczej nikt nie mógłby posądzić go o udział w tajemniczej inkwizycyjnej misji, zwłaszcza że broń Setha spoczywała wsunięta lufą w tył jego spodni, przykryta marynarką. Cóż, najwyżej odstrzeli sobie tyłek, co mu tam. Kolejnym, już coraz częściej spotykanym elementem ubioru Setha była czarna, skórzana rękawiczka. Dokładnie jedna rękawiczka. Druga z nich spoczywała w kieszeni marynarki, lecz mało kiedy się przydawała. Ten dość dziwny zwyczaj wyniknął z konieczności obcowania z mocą Yvette - gdy Seth potrzebował szczęścia, dotykał ją prawą dłonią. Gdy wolał zachować jasność umysłu, powstrzymując ją... lub w razie konieczności wymierzyć karę, używał lewej dłoni. Przytakiwał na opowieść Yvette, maszerując leniwym krokiem do miejsca mu znanego, jednak niemal w ogóle nieuczęszczanego. Był całkiem zadowolony z dziewczyny. Wiedział, że w końcu się do czegoś przyda. — Dobrze, że zapamiętałaś. Ja skończyłem słuchać o tej misji, gdy padło, ile mi za nią zapłacą. — Cóż, rozkaz został wydany, więc musiał go wykonać, nawet jeśli w podzięce dostanie same ochłapy. Wzruszył ramionami, nie zdradzając cienia motywacji. Nie oznaczało to jednak, że nie zamierzał się przykładać do powierzonego mu zadania. Rozejrzał się po miejscu, układając sobie w głowie plan, jednocześnie w lekkim zamyśleniu odpowiadając na zadane pytania: — Ogrom razy? Ciężko powiedzieć... Nigdy nie trafiłem na dwie identyczne misje, choć zdawać by się mogło, że wszystko ogranicza się do, cytując, „zwalczania plagi”. Gdy szedłem na prosty wywiad, skończyłem niemal poszatkowany przez szablozębnego Koszmara. Gdy miałem brać udział w zasadzce, skończyłem przepraszając mieszkańców okolicznej wioski za pomyłkę... Ot, nigdy nie wiesz, co się przydarzy, do kiedy misja nie dobiegnie końca — wyjaśnił, samemu woląc nie wiedzieć, co może kryć się pod tym błahym zadaniem, do którego podchodził lekko zniechęcony. — Hm? — otrząsnął się z zamyślenia, jakby nie do końca rozumiejąc kolejne z pytań. — Zabić? — powtórzył głucho, nie spodziewając się takiego obrotu spraw. — Po co miałbym? Oczywiście, we własnej obronie, zrobię wszystko. Ale wiedźma, o ile faktycznie mamy do czynienia z wiedźmą, jest cenniejsza żywa niż martwa — odpowiedział pragmatycznie, w rzeczywistości niczego nie planując. Jasne, były różne sytuacje i to one pokażą, jak skończy się ich spotkanie... — A zresztą, czemu pytasz? Czyżby odezwała się w tobie litość? — zapytał niby z politowaniem, lecz w umyśle Setha rozbłysła ostrzegawcza lampka. Zupełnie zapomniał, że zapewne towarzyszy mu osoba, dla której pozbawienie kogoś życia ma jeszcze znaczenie. Wolał czym prędzej stłumić jej miękką stronę, wiedząc, że zadanie nie będzie należało do prostych... Seth rozejrzał się po tym obrzydliwie cukierkowym miejscu, krzywiąc się i przestając wierzyć, że mogło tu dojść do morderstwa. Pan Wright po prostu dał nogę z miasta, nie mogąc znieść nadmiaru okolicznej tandety szklarni, to było pewne. — Wchodzimy do środka? — zapytał ją o zdanie, jak wiadomo - bardzo cenne. W końcu jako jedyna miała tu nosa do poprawnych dróg i odpowiedzi. Pozwolił zdecydować Yvette, gdzie udadzą się w następnej kolejności. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Czerwono-różowa szklarnia. Pią Sie 30, 2019 10:02 pm | |
| Pozostawiając wcześniejsze pytanie bez odpowiedzi, weszła pewniejszym krokiem na teren szklarni, gdzie od samego patrzenia na pobliskie kwiaty, jej nastrój uległ natychmiastowemu pogorszeniu. Barwy otulające wnętrze były jednymi z mniejszych niedogodności, które dane było Yv wewnętrznie odczuć, ponieważ obleganie roślinności z każdej strony osiągało niezaprzeczalne zwycięstwo. Los zesłał na nią prawdziwą katorgę, a dopiero rozpoczynali calutkie śledztwo. Zbyt pewnie podeszła do tej sprawy, puszczając mimo uszu słowa o szklarni. Nie mogło skończyć się to inaczej. Idąc prosto przed siebie, bacznie zahaczała wzrokiem o każdy element otoczenia, próbując wychwycić coś odstającego od reszty. Nie oczekiwała, że misja pójdzie szybko i sprawnie, więc też nastawianie się na cudowne znalezisko odeszło w niepamięć. Wyczucie czegoś, oprócz narastającej odrazy, graniczyło z cudem, choć usilnie wytężała wszystkie zmysły. Zapewne dalej szukałaby śladów niczym cholerny pies, gdyby nie fakt, iż dostrzegła nieopodal pewną osobę. Brązowowłosa dziewczyna pochylała się nad młodziutkimi roślinami, starannie doglądając ich zewsząd. Stojący obok niej spory koszyk, wypełniony był pewnego rodzaju kwiatami, które Yvette już gdzieś widziała. Dałaby sobie rękę obciąć, na tyle przekonana była o widoku tych roślinek, jakiś czas temu. Nieznajoma prędko dostrzegła przyglądającą się parę, podnosząc się zaraz na równe nogi i strzepując ziemię z ciemnej sukienki, aby podejść bliżej z wymalowanym uśmiechem. - Witam. Mogłabym jakoś państwu pomóc? - zadała standardowe pytanie, stosowane przez setki pracowników. Zamierzała czym prędzej wrócić do pracy, dostarczając kwiaty w odpowiednie miejsce. - Przepraszam za przeszkodzenie w pracy, aczkolwiek byłabym niezmiernie wdzięczna, gdyby zdradziła pani nazwę tych pięknych kwiatów, które zostały zebrane. Idealnie pasowałyby do mojego ślubnego bukietu. Prawda, kochanie? - spytała Setha, spoglądając na niego krótkotrwale z ciepłym uśmiechem. Zawczasu założyła ręce za siebie, kołysząc ciałem wolno na boki. Pozytywny wyraz twarzy pracownicy został zaburzony, gdy uważniej przyjrzała się białowłosej kobiecie. Wyraźnie spochmurniała, mierząc ją wzrokiem pełnym niezrozumiałego wyrzutu. - Yvette... Wciąż żyjesz. - odparła, a w głosie rozbrzmiewała nutka zawodu, której nie sposób było nie wychwycić. - Przetrwałabyś nawet najgłębsze czeluści piekieł, by powrócić i znów zniszczyć czyjeś życie, zgadza się? Wstydź się, pieprzona suko. - wypluła owe słowa, jakby zawarta w niej pogarda osiągnęła najwyższy poziom. Nie spodziewała się tak miłego powitania od kogoś, kogo imię z łatwością wróciło do świata żywych po tylu latach. Ostatnia osoba jaką chciałaby spotkać, stała dumnie przed nią i nie ukrywała, jak zawsze, swego braku sympatii. Kiedyś musiało to nastąpić, ale czemu akurat teraz? Zaoszczędzenie żniwiarzowi słuchania tych bzdur nie wydawało się realne, poza tym spotykanie znajomych osób w jego towarzystwie wydaje się takie... problematyczne. - Też się cieszę z naszego spotkania, Cynthio. Widzę, że nic się nie zmieniłaś. Czy życie w tej idiotycznej rzeczywistości, którą sobie uroiłaś, jeszcze cię nie znudziło? - spytała Yvette, powracając do dobrze znanej beznamiętności pokrywającej całą twarz. Odważnie utrzymywała ostry kontakt wzrokowy, narzucony przez równej wysokości dziewczynę. Różnica między nimi istniała nie we wzroście, a budowie. Ciemnowłosej brakowało wyraźnie zaznaczonych kształtów, jakie można było dojrzeć u skazanej bez problemu. Co więcej, wyróżniała ją masa piegów na policzkach oraz nosie. Nie zamierzała dać jej wygrać, nawet jeśli nie istniała wygrana czy przegrana w ich niewidocznej potyczce. Cynthia musi znać swoje miejsce, niezależnie od tego jakie teorie spiskowe wymyśliła, stawiając Yv w roli najgorszego wroga. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Czerwono-różowa szklarnia. Sob Sie 31, 2019 7:59 pm | |
| Był spokojny lub nie okazywał żadnej ze swoich emocji. W rzeczywistości podszedł do misji beztrosko, może odrobinie zbyt leniwie. Nie nastawiał się na zwycięstwo, niska wypłata skutecznie nakłaniała go do zachowania swoich sił na lepszą okazję. Nieczęsto odstawiał swój profesjonalizm na bok. I choć zdawać by się mogło, że właśnie ten moment następował w życiu Setha, to w jego głowie formował się inny plan. Wydostali się razem z zamku. To doskonała okazja, by nauczyć Yvette czegoś nowego. Misja, nawet ta niezapowiadająca się dobrze, była szansą na edukację. Przecież jeszcze nieraz to powtórzą, prawda? Pierwszym jego błędem, jaki prędko przyswoił, okazał się fakt wcześniejszego nieuzgodnienia planu. Widział, jak rwała się do pracy, szukając poszlak w najmniejszym źdźble trawy, w każdym zakamarku przestronnej szklarni. Ufał wyznaczeniu ścieżki przez Yvette - w końcu niejednokrotnie udowodniła, że można zawierzyć jej intuicji prowadzonej przez szczęście. Jednak gdy jako pierwsza odezwała się do pracownicy miejsca, aż spojrzał na nią unosząc wysoko brwi. Bukiet ślubny, mówisz? - pomyślał, lecz wątpliwość nie odbiła się na jego twarzy. Skoro zaczęła, musiał grać, choć kusiło go, by zostawić ją w tym samą rzucając ze zdziwieniem: „Jeszcze raz, z kim bierzesz ten ślub?”. Zamiast tego, wolno sięgnął po pojedynczy kwiat o czerwonym, nierozwiniętym pąku zerwany przez ciemnowłosą ogrodniczkę. Musnął nim twarz Yvette. — Jak zwykle masz rację. Do bukietu i koloru mojego uczucia do ciebie — zaśmiał się niewinnie, choć jego oczy mówiły „i koloru krwi, jaką spłynie ta szklarnia, gdy z tobą skończę”. Obraz zwyczajnej pracownicy prędko został zaburzony. Padło jej imię. Nawet nie Yvonne, co świadczyło o relacji bliższej lub bardziej długotrwałej niż tej, którą on dzielił ze swoją skazaną, gdyż wciąż zdarzało mu się mylić obie siostry. Natychmiast wypuścił kwiat z rąk, prostując się i wkraczając pół kroku pomiędzy nie, gotów reagować. Wnioski same napełniały mu głowę. Nie zareagował od razu, choć nie podobała mu się bezczelność nieznajomej. — Nie chciałbym przeszkadzać w spotkaniu po latach dobrych przyjaciółek, lecz muszę zapytać... Yvy, czy ta panienka jest wiedźmą? — spojrzał na nią spokojnie, jakby rozprawiali o herbacie. — Skoro dobrze się znacie, oszczędzę sobie formalności i zapytam wprost — wzruszył ramionami, jakby przepraszając Cynthię za ten drobny nietakt. — Chociaż... Takie oskarżenie, nawet niesłuszne, mogłoby mieć opłakane skutki dla panienki... — przechylił głowę, niby się zastanawiając. Groził jej. Niebezpośrednio, lecz dosadnie. Często zdarzało mu się nadużywać inkiwyzycyjnej władzy. A jeśli miało to sprowadzić ogrodniczkę do poziomu i przy okazji utrzeć jej nosa - tym bardziej się na to skusił. Chciał informacji, możliwie bez marudzenia i zbędnych obelg, których nie planował słuchać. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Czerwono-różowa szklarnia. Sob Sie 31, 2019 10:19 pm | |
| Minął taki kawał czasu, a ona znów wpatrywała się w te niebieskie oczy przepełnione gniewem, jak i gotowością do jakiegokolwiek starcia. Przypominała za bardzo Yvonne, zupełnie nie zwracającą uwagi na otoczenie wokół. Wystarczyła sekunda, aby kompletnie zignorowała Setha, stojącego tuż obok. Porywcze zachowanie głównie sprowadzało na obydwie kłopoty, lecz gorzej prezentowała się tylko Cynthia, której serce wybierało naprawdę źle. Yv nie potrafiła zliczyć, ile razy starała się dotrzeć do rozsądku ciemnowłosej dziewczyny, jednak każda próba miała taki oto koniec. Gdyby nie wkraczający do akcji żniwiarz, zapewne doszłoby do rękoczynów, z czym nowo poznana ani trochę się nie ukrywała, zaciskając pięści. Odruchowo prychnęła słysząc słowo "przyjaciółki", wlepiając przy tym zirytowany wzrok w obcego mężczyznę. - Dobre pytanie, choć bardziej stawiałabym na kretynkę żyjącą miłością... Mylę się, Cynthio? - zapytała słodko Yv, śmiało wpuszczając na usta zawadiacki uśmiech. Fanką awantur nigdy nie była, acz okazja zbyt dobra, by ją pominąć. - Milcz, dziwko. - warknęła głośniej, wywołując tą reakcją niedługi śmiech u Yvette. Brązowowłosa przez moment skupiła uwagę na groźnie brzmiących słowach, jakby zastanawiając się nad ich autentycznością. Nie zahamowało to karuzeli, wręcz wzbogaciło ją o drobne zlekceważenie jego osoby. - Och? Agresywny ten twój pies, zdecydowanie powinnaś zadbać o dyscyplinę. Krótsza smycz rozwiązałaby ten problem. - doradziła drwiąco. Odwaga starej znajomej znacznie wzrosła. Wielka szkoda, że pozwalała sobie na wiele w obecności inkwizytora, który w ostatnim zdaniu zawarł sporo prawdy. Seth mógł jedynie grać w jej grę, jednakże realia były właśnie takie. Zwykła kobieta przeżywałaby niewyobrażalne męki, zaś niesłuszne oskarżenie nie wyszłoby na światło dzienne. - Czemu miałabym? To u niego poniekąd dobra cecha, bywa nawet podniecająca. - Yv dopisywał humor, mimo otaczającej obrzydliwości, jakimi były kwiaty. Przedtem z trudem powstrzymała się przed odsunięciem od opiekuna, używającego małej rośliny do pogładzenia policzka. Teraz Cynthia daje ciekawą rozrywkę, pozwalając zapomnieć o uciążliwym obrzydzeniu, choć chwilowo. - Ty naprawdę jesteś niezwykle walniętą suką, prawda? Nie dość, że im pomagasz od długiego czasu, to zapewne pozwalasz, by robili z twoim ciałem chore rzeczy... - rzekła niedowierzająco, przyglądając się raz żniwiarzowi, raz wiedźmie. Zaskoczona Yvette nie mogła zdecydować, jak zareagować na tą wypowiedź. Wahała się pomiędzy zażenowaniem, a śmiechem. Niestety, wybór był zbyt ciężki. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Czerwono-różowa szklarnia. Nie Wrz 01, 2019 11:11 am | |
| Dziewczyna miała tupet, wdział to na pierwszy rzut oka. Była podobna do Yvette, wnioskował, że dorastały razem... Skąd biorą się takie wściekłe baby? Z Syberii, wychowane przez niedźwiedzie? Nigdy nie próbował się dopytywać o szczegóły dzieciństwa skazanej; zwyczajnie nie było ku temu czasu - miał swoje problemy i teraźniejsze cele. Choć ciemnowłosa niesamowicie działała mu na nerwy, nie sądził, by dobrym rozwiązaniem było wyrównywanie porachunków za Yvette. By zwycięstwo było pełne, musiała osiągnąć je sama. Pytanie jednak brzmiało, czy wygrana w słownej potyczce była tym, czego w tej chwili potrzebowali. Czy Cynthia mogła im się jakkolwiek przydać? Nie miał pewności, jak i również zwyczaju gnojenia obcych mu ludzi dla własnej uciechy. — Obecnie, ów pies merda ogonem i jest skory podać łapę na życzenie. Uwierz mi, że przekonasz się, gdy zacznie być agresywny — wypluł słowa, nie przestając się drapieżnie uśmiechać. Nie podobała mu się kpina w jej słowach, widział, że działo się tu coś bardzo niedobrego. Nawet jeśli była zwykłą mieszkanką, za oszczerstwa wobec Inkwizycji mogła stracić swój gadatliwy język. Seth doskonale wiedział, że sami zasłużyli sobie na brak sympatii w społeczeństwie, ale strach i chłodny respekt, jaki zazwyczaj otrzymywał, wystarczył mu w zupełności. — Posłuchaj mnie, dziewczynko — zwrócił się do nieznajomej ponownie. Głos mężczyzny był spokojny, lecz stanowczy. — Myślisz, że bez konsekwencji możesz głosić wszystko, co ci ślina na język przyniesie. I bardzo się przykładasz, bym pokazał ci, że tak nie jest — zakończył w ostrzejszym tonie. — Nie przyszliśmy tu w celu nawrzucania ci ani wysłuchiwania twojego pierdolenia. Chcemy informacji — powiedział, w końcu przechodząc do konkretów. Zerknął przelotem na Yv, coraz silniej czując ciężar broni włożonej w tył spodni. Nie miał zwyczaju grozić nią cywilom, choć ta jedna naprawdę się prosiła... — Yvy, wystarczy słowo, a sprowadzę ją do parteru — usta mu drgnęły. Dobrze odgrywał rolę psa na każdą posyłkę. Przywykł już do tego, lecz nie w obecnym wydaniu... |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Czerwono-różowa szklarnia. Sro Wrz 04, 2019 5:44 pm | |
| Yvette, dostrzegając drobne zawahanie znajomej po słusznej uwadze Setha, odczuła nieznośne pragnienie kontynuowania bezsensownej rozmowy, w celu wzmocnienia gniewu Cynthii do granic możliwości. Daleko było jej do poziomu mistrza w kategorii irytowania innych, tę rolę oddała siostrze, jednak miała swoje sposoby i nie atakowała równie otwarcie, co te dwie złośnice. Potrafiła, aż za dobrze chować przesadnie, według niej, emocjonalną stronę, toteż zawsze cel znajdował się bliżej. Ale ponosiła duże koszty, nie widząc szkody, jaką sobie wyrządza apatycznością używaną prawie codziennie. Skandal, że to żniwiarz uświadomił wiedźmie ten błąd... Jak wielu rzeczy nadal nie zauważa? Niepewność stojącej przed nimi dziewczyny trwała jakąś chwilę, podczas której najwidoczniej szukała odpowiednich słów i większych pokładów odwagi, by stawić czoła prawdzie kryjącej się w jego wypowiedzi. - Informacji? Ostatnimi czasy kręci się tu sporo nieproszonych inkwizytorów, którzy nie potrafią docenić piękna tego miejsca. Jesteście tacy sami. Szczególnie ona. - odparła stanowczo, znacząco zerkając na Yv. - W każdym razie, niczego nowego się nie dowiecie. Wszystko zostało powiedziane, więc nic tu po was. - zakończyła, milknąc na dłużej. Cynthia należała do ważnych poszlak w śledztwie, wypadałoby zadać tej kobiecie kilka pytań i szczegółowo się rozejrzeć po całej szklarni, tak dla pewności. Białowłosa kierowała się aktualnie czymś innym, nie bacząc na wściekłą koleżankę po przejściach i subtelnych prośbach o opuszczenie szklanej konstrukcji. Uwagę przyciągnął ktoś, kto nawet nie zdawał sobie z tego sprawy. - Co jeśli jej się spodoba? Takie atrakcje są zarezerwowane wyłącznie dla mnie. Pamiętaj o tym, a teraz siad, Seth. - wydała rozkaz, obdarowując go przy tym zaczepnym uśmiechem. Sprytnie zmieniła brutalne znaczenie słów mężczyzny, w coś znacznie bardziej zmysłowego. Niemożliwe, aby odrażający wystrój otoczenia miał swój udział w nastroju, jaki ją dopadł. Wyzwaniem okazały się próby oderwania myśli od osoby Setha. Nie poprawiała sytuacji, gdy bez zbędnego pośpiechu jeździła spojrzeniem po jego dłoniach, odsłoniętych oraz wytatuowanych przedramionach, czy czarnej koszuli zakrywającej zapewne niezwykłe widoki. - Czekaj, pracujesz tu sama? - z trudem oderwała wzrok, kończąc bezwstydną obserwację i przenosząc uwagę na odrobinę młodszą panienkę, która po pytaniu wpadła w drobne zakłopotanie. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Czerwono-różowa szklarnia. Sob Wrz 14, 2019 6:36 pm | |
| Ułamek sekundy zastanowił się nad słowami Cynthii. Wielu inkwizytorów. Nie wierzył, że inni przed nim nie byli w stanie wyciągnąć z dziewczyny żadnych informacji. Rozwiązania istniały dwa. Albo żaden ze wcześniej goszczących tu gońców nie przykładał się do powierzonego zadania, albo nikt z nich nie miał wystarczającego tupetu, by dorwać się do interesujących ich faktów. Przecież... Wystarczyło tylko chcieć po nie sięgnąć! Mógłby jeszcze próbować, mógł się płaszczyć i zgrywać innego, niż jest w rzeczywistości. Okoliczności sprzyjały, przy czym dostrzegał szansę lepszego poznania skazanej, skoro trafił na osobę najwyraźniej bliską jej przeszłości. Mógłby. Ale nie miał do tego cierpliwości. Jak sądził - prościej byłoby, gdyby Yvette przytaknęła i oskarżyła dawną znajomą o bycie wiedźmą. Nie miałby żadnych skrupułów. Lubił mieć za sobą chroniące go prawo, w razie pożaru, uciekając od konsekwencji. Początkowo wahał się, nieprzyjemne słowa nie były niczym nowym; przywykł do nich i wiedział, że Inkwizycja zasłużyła na każdą wypowiadaną szeptem obelgę. Jednak zbywające zachowanie Cynthii wystawiło go na poważną próbę. Próbę, której nie przeszedł. Zacisnął silnie szczęki, czując jak słowa Yvette dolewają oliwy do ognia. Byłby beznadziejnym katem, doprawdy... — Dosyć. Przejmuję dowodzenie. Yvette, ucz się — warknął na nią twardo, biorąc głęboki wdech, jakby przygotowując się do długiej przemowy. Wszystko, co robił, sugerowało, że kompletnie zapomniał o obecności Cynthii w pobliżu. — Włosy, mówiłem ci. To słaby punkt — mruknął. Wciąż patrzył na Yvette, zaczynając swoje przedstawienie. Gwałtownie zahaczył nogą o piszczel Cynthii, chcąc sprawić, że straci odrobinę równowagi. Lecz nie to było głównym celem Setha. W tym samym momencie wyciągnął dłoń, by brutalnie szarpnąć ją za kok. — Bolesny, prawda? — kontynuował wywód, jeśli udało mu się unieruchomić dziewczynę. — Skończył się czas kulturalnych rozmów. Albo odpowiadasz nam na pytana w swojej przebrzydłej szklarni, albo idziemy do lochów, gdzie zajmą się tobą mniej cierpliwe ode mnie psy — warknął na nią, wyraźnie wściekły. Wciąż jednak nie na tyle wściekły, by grozić cywilowi bronią. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Czerwono-różowa szklarnia. Sob Wrz 14, 2019 9:04 pm | |
| Nie przypuszczała, że żart podziała na niego w taki sposób. Prawdopodobnie znów przesadziła, lecz zamiarem wcale nie było rozwścieczenie Setha. Lekko zaniepokojona, natychmiast przypomniała sobie dawną rozmowę, kiedy poruszany był temat braku szacunku, którym ponoć go obdarzała. I chociaż uparcie utrzymywała wciąż sprzeczne zdanie, każda chwila spędzona w towarzystwie żniwiarza wyraźnie obrazowała tamto oskarżenie rzucone w jej kierunku. Rozumiała coraz więcej. Cóż, na okazanie skruchy zabrakło czasu, gdyż po wzmiance o włosach wiedziała, co za moment ujrzy. Pracownica szklarni w najmniejszym stopniu nie spodziewała się ofensywy, będąc dobrej myśli o pośpiesznym opuszczeniu szklarni przez niemile widzianych gości. Szkoda, że na nic takiego się nie zapowiadało... Cynthii ledwo udało się uniknąć jakiegokolwiek spotkania z ziemią, jednak chwyt za włosy był niemożliwy do uniknięcia, tym bardziej, iż tej bezlitosnej taktyki w ogóle nie brała pod uwagę. Pewna o swoim bezpieczeństwie, wykluczała od początku opcje przemocy kierowane wobec niej. Myliła się. - Jak śmiesz, ty...! - nim zaczęła wiązankę przepełnioną oburzeniem, wtrącił się jęk płynący wprost z bólu, który nasilał się z każdym żywszym ruchem. Stojąc na delikatnie zgiętych nogach, pochylona w jego stronę, dalej usilnie pozostawała przy jednej wersji. - Pożałujesz tego. Nie masz prawa, by tak postępować z niewinnym człowiekiem! Łapy precz ode mnie, inkwizycyjny psie! - groziła mu, rzucając przy tym wyzwiska na prawo i lewo, a nawet próbowała wskórać coś rękami w celu uzyskania wolności. Yvette uważnie obserwując zajście, podeszła w międzyczasie bliżej szalejącej dwójki. Wściekłość żniwiarza oraz piegowatej kobiety, zapowiadała same kłopoty, które mogły przerodzić się w poważniejsze występki. Krótko rozejrzała się wokół, aby z ulgą stwierdzić, że nadal są sami i nikt ciekawski nie wślizgnął się tu podczas ich nieuwagi. - Seth, nie warto. - odezwała się w końcu, przedtem niepewnie kładąc dłoń na jego plecach. Zerkając kątem oka na zdenerwowaną twarz mężczyzny, kontynuowała wypowiedź ostrożnie dobierając słowa. - Jest idiotką pokroju Yvonne, a doskonale wiesz, co to oznacza. Użycie przemocy mija się z celem. - oznajmiła w miarę spokojnym tonem. Całe koło nienawiści zdawało się powoli zamykać, gdyby nie jeden czyn, naruszający opanowanie Yvette. Cynthia postanowiła splunąć w kierunku białowłosej, prychając zaraz pogardliwie. - Rozumiem... - powiedziała pod nosem wiedźma, podchodząc tym razem do starej koleżanki. Znienacka złapała palcami jednej dłoni policzki dziewczyny, nie żałując przy tym siły. - Czyli wybierasz lochy, idealnie. - rzekła kompletnie zimnym tonem, przeszywając ją groźnym wzrokiem. Dzięki temu Cynthia zamilkła całkiem chociaż na kilka sekund przerażona, wpatrując się w fioletowe oczy kobiety. Cierpliwość miała swoje granice. Siostra przekraczała je często, będąc pewna o braku reakcji Yv. Czasem strach potrafi zdziałać wiele, a w tych dwóch przypadkach był niezastąpiony. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Czerwono-różowa szklarnia. Sob Wrz 14, 2019 9:08 pm | |
| Inkwizycyjna propaganda miała się dobrze. Jednak trzeba było o nią dbać, tłumiąc każdy przejaw buntu w zarodku. Pozornie zgadzał się z ideałami organizacji, gdy te pozwalały mu osiągnąć swój własny cel. Był gotów umyć po wszystkim ręce, nie czując wyrzutów sumienia z powodu zmiany strony przed samym sobą. — Straciłaś swoją niewinność z prozaicznego powodu nieumiejętności trzymania języka za zębami. Póki co jesteś winna bluźnierstwu. Nie hamuj się, a przysięgam, zrobię wszystko, by twoje miłe popołudnie w pracy, zmienić w piekło — przemówił dosadnie, patrząc Cynthii prosto w oczy. Dziewczyna była uparta i nie potrafiła się przymknąć po pierwszym ostrzeżeniu. Nie zamierzał dawać z sobą pogrywać obcej dziewczynie - Yvette wystarczająco wjechała mu już na dumę. Gdy wymachiwała rękoma, ścisnął włosy dziewczyny u ich nasady mocniej, niemal odrywając jej stopy od ziemi. Pozwolił jej bronić się i próbować osiągnąć możliwie wygodną pozycję, stale obserwując jej poczynania i w żadnym stopniu nie wahając się użyć więcej siły. Złość zawrzała w nim bardziej, gdy Cynthia starała się zachować godność, jak tylko było jej to dane w obecnej pozycji - używając własnej śliny. Pociągnął ją w swoim kierunku, stając za pracownicą szklarni, nie chcąc, by jej paznokcie skończyły na twarzy Yvette, lecz nim zdążył je rozdzielić, skazana odpowiedziała atakiem. Nie bronił dziewczyny przed niczym, wciąż nie potrafiąc współczuć Cynthii. Ufał, że Yvette będzie miała większe wyczucie od niego. — Ostatnia szansa — wciął się w intymne spojrzenie dwóch dziewczyn, chcąc to mieć za sobą. — Price. Słyszałaś to nazwisko, prawda? Niczego więcej nie chcemy. Gdzie ona jest? — zapytał warkliwie, wciąż trzymając ją w stalowym uścisku, tłumiąc w sobie pragnienie rzucenia dziewczyny na jedną z szklanych ścian.
Ostatnio zmieniony przez Ringleader dnia Sob Wrz 14, 2019 9:09 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Czerwono-różowa szklarnia. Sob Wrz 14, 2019 9:08 pm | |
| Granie twardej skutkowało tylko do czasu, ponieważ ból zafundowany przez inkwizytora nasilił się o kilkanaście razy bardziej, gdy postanowił nadmiernie mocno ścisnąć brązowe włosy. Choć oczy delikatnie zaszły łzami, a do tej pory nigdy nie odczuwała takiego cierpienia, to przeprosiny i wszelkie błagania o litość nadal nie nadchodziły. Wewnętrznie dzielnie walczyła, by nie okazać jakiejkolwiek słabości przed obliczem kogoś, kto jako pierwszy chciał ją skrzywdzić. Czasu było mało, jednakże musiała się uratować, nie bacząc na przyszłe konsekwencje. - Musiałam... Musiałam ją powstrzymać. Chciała uciec, zostawiając wszystko na mojej głowie, ja... Zamknęłam ją. - mówiła drżącym głosem, chwilę jakby szukając czegoś wzrokiem na ziemi. Zaraz utkwiła ponownie spojrzenie w Yvette. - Twoja obecność zawsze wszystko niszczy. Nie chcę umierać... - dodała płaczliwym tonem, przecierając dłonią oczy. Drugą przykładała do głowy, nieopodal chwytu mężczyzny. Znajome już zachowanie Cynthii przywracało wspomnienia, które potrafiły konkretnie przystopować Yv w dalszych czynach, przyszykowanych na następną dawkę pyskowania. Nie umiała jej współczuć, lecz widok łez uświadomił, że brnięcie w tortury jest drogą donikąd. Poza tym, nie była bezdusznym potworem. - Wydaje mi się, że w tym stanie nie będzie utrudniać. - łagodnie zwróciła się do opiekuna, licząc na jego chociażby drobne pohamowanie złości. Zabrała od niej ręce, robiąc krok w tył. Prawda, Cynthia zapracowała na takie traktowanie. Wyzwiska, arogancja i kompletny brak szacunku dla organizacji, to prosta droga do śmierci. Minęło tyle lat, a ona nic się nie zmieniła. Zauważa niebezpieczeństwo dopiero po fakcie, nieustannie unosząc się dumą. Gdyby tylko potrafiła na koniec ukazać swoje poczucie winy... Idiotka pozostanie idiotką, zupełnie jak Yvonne. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Czerwono-różowa szklarnia. Sob Wrz 14, 2019 9:10 pm | |
| W końcu. W końcu zaczynasz mówić do rzeczy, suko — pomyślał, lecz skupienie na twarzy mężczyzny nie zdradzało niczego. Nie wykazał zadowolenia czy ulgi; uścisk na włosach dziewczyny nie zelżał w najmniejszym stopniu. — Dobra przyjaciółeczka, nie ma co... Nie dasz jej uciec przed konsekwencjami, bo nie pomoże ci w ogródku? Poczekaj, bo umrę ze śmiechu... — ponownie pogrążył się w zamyśleniu, prewencyjnie nie wierząc jej w żadne ze słów. Nie potrafił tak łatwo odpuścić, zwłaszcza, że Cythia najwyraźniej była mocno zamieszana w całą sprawę. A poza tym zaszła mu za skórę, więc z przyjemnością odwdzięczy się pięknym za nadobne. — Myślisz, że ci wierzę? — warknął na nią, jawnie zarzucając kłamstwo. — Myślisz, że popędzimy do wskazanego przez ciebie miejsca, a ciebie puścimy wolno? — mówił, za nic mając jej ból. Nie miał w sobie żadnych pokładów litości dla obcej dziewczyny, choć w głębi serca wiedział, że swoim zachowaniem mógł przestraszyć Yvette. Chciał to załatwić szybko, nie reagując na jej próby załagodzenia sytuacji. Puścił ją nagle, popychając w stronę stołu z narzędziami, by złapała się go po niewątpliwej utracie równowagi. Tym samym, chciał zyskać trochę czasu, by sięgnąć po broń do tyłu spodni. W ułamku chwil odbezpieczył ją, celując w Cynthię. — Zaprowadzisz nas tam. Pójdziesz z nami. A jeśli okaże się, że kłamiesz... — zmrużył oczy. — Nie chciałbym być w twojej skórze — rozkazał, lekko machając bronią, by ruszyła przodem. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Czerwono-różowa szklarnia. Sob Wrz 14, 2019 9:11 pm | |
| Każde jedno słowo Setha nie wskazywało na nic dobrego. Ciężko było stwierdzić, co dokładnie nim kierowało, choć Yv starała się to pojąć w miarę sprawnie. To nie pierwszy raz, gdy widziała gniew żniwiarza. Aktualnie wyszedł poza skalę, dzięki Cynthii i małej pomocy wiedźmy, czego ukryć się nie da. Powinna milczeć, porzucając głupie zaczepki podczas trwania misji, jednak czasem jest bezsilna. Zamiast ugryźć się w język w porę, pozwala płynąć swemu prowokacyjnemu zachowaniu... Nie musi długo myśleć po kim taka jest, sprawa wyjaśniona od razu. Gdyby tylko wiedział, jak bardzo dziewczyna żałuje za niektóre nieodpowiednio wyczekane czyny czy słowa. Niektóre. Nie czuła obawy o życie znajomej. Stan rzeczy uległ zmianie, gdyż w ruch poszła broń, szokując znacznie Yvette. Sytuacja nie była tragiczna w żadnym wypadku, także dziwiła się, iż podjął decyzję o zastosowaniu jej. Uważnie obserwowała ciemnowłosego mężczyznę, który postanowił uparcie ignorować wtrącenia prowadzące do spokoju, tak bardzo brakującego w tym miejscu. - Seth. - wypowiedziała cicho jego imię, z nutą poruszenia w głosie, zerkając zaraz na odepchniętą Cynthię. Pragnęła działać jako głos rozsądku, by nie dopuścić do jakiejś tragedii. Kłopoty nikomu nie są potrzebne, szczególnie skazańcowi. Pracownica szklarni opierała się moment o stół, jakby sparaliżowana strachem. W rzeczywistości, głęboko nad czymś rozmyślała. Słuchając ostatniej wypowiedzi inkwizytora, wolno poprawiła niedopasowaną, granatową sukienkę na swym chudym ciele. - W takim razie... Za mną. - odrzekła bez zbędnego gadania, kierując się w stronę wyjścia ze szklarni. Niepokojąco ucichła na dłuższy czas, toteż wyobraźnia Yv rozpoczęła swą wędrówkę. Przeczucie, że zastaną w docelowym miejscu coś niesamowicie złego, rosło z sekundy na sekundę. Chciałaby postawić sprawę w optymistycznym świetle, bo przecież Erina rzeczywiście mogła tam czekać, aczkolwiek mało rzeczy kończy się w dobry sposób. Przez te przerażające wyobrażenia, nieświadomie przygryzała dolną wargę. Nim się obejrzała, byli na miejscu. Niewielki budynek z drewna prezentował się miło na pierwszy rzut oka. Jedyne co nie pasowało, to dość spora ilość zabezpieczeń przed niechcianymi gośćmi. Cynthia zabrała się za otwieranie, zaczynając przy tym nagle ronić łzy. - Tak bardzo mi przykro... Wybacz... - powtarzała pod nosem, otwierając w końcu drzwi. Cała zestresowana Yvette spojrzała do środka, aby odetchnąć z olbrzymią ulgą. Pomieszczenie niczym nie straszyło, ot narzędzie tu i tam, duża skrzynia, a przy niej coś o wiele bardziej niepokojącego. Pognieciona sukienka wraz z butami, wprawiła serce Yv znów w szybkie bicie. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Czerwono-różowa szklarnia. Nie Wrz 15, 2019 11:36 am | |
| I on przekonał się, że w każdej chwili, może pozbawić życia obcą dziewczynę. Z niewinnej sprzeczki przeszli do poważnego starcia. Cynthia przyznała się do winy, spółkowania z poszukiwaną, co sprawiało, że Seth widział w niej coś więcej niż pyskatą kwiaciarkę, którą należy nauczyć manier. Wszystko się zmieniło, otrzymali kolejną podpowiedź do rozwiązania zagadki. Jeśli słowa Cynthii były prawdziwe, nie uspokajały go w żadnym stopniu - sugerowały one, że sprawa jest poważniejsza, niż mógłby się tego spodziewać zasłyszanym wprowadzeniu. Podczas podróży nie wahał się popędzić prowadzącej ich przewodniczki lub przycisnąć lufy do jej pleców, by miała świadomość, że wciąż są za nią. Rozglądał się wkoło, spodziewając się interwencji nieproszonych spacerowiczów. Mieli szczęście, o tej porze szklarnia i jej okolice były opustoszałe. — Ostrożnie — skinął jedynie na Yvette, gdy znaleźli się u progu altany, najwyraźniej celu ich krótkiej podróży. Przedstawienie Cynthii nie robiło na nim żadnego wrażenia. Mogła łkać i modlić się o pomoc, a Sethowi nie drgnęłaby nawet powieka. Za wiele widział podczas swojego inkwizycyjnego życia, nabierając świadomości co do jednego - wszystko można było udawać, łącznie z wylewaniem rzewnych łez. — Pospiesz się — rzucił, z natury nigdy nie grzesząc cierpliwością, a teraz szczególnie nie pozwalając dziewczynie grać na czasie. W ciągu sekund mogło wydarzyć się wiele. Oczyma wyobraźni już widział wymykającą się tylnym wyjściem Erinę. Ostatnie kłódki puściły, a wejście do środka otworzyło się. Seth chwilowo, bardziej od wnętrza altany, skupił się na zachowaniu Cynthii, pewny, że zaraz da nogę, by znaleźć się z dala od zamieszania. Dopiero po kilku sekundach spostrzegł, że altana jest pusta, a przynajmniej na pierwszy rzut oka. — Co to ma, kurwa, znaczyć?! Przyprowadziłaś nas tu, by pokazać te brudne szmaty?! — wrzasnął na nią, przytykając lufę w okolicę barku Cynthii. — Do środka. Już. Przodem — pchnął ją, nie zamierzając zostawić miejsca bez uprzedniego sprawdzenia go. — Yvette, sprawdź te ubrania — zwrócił się do dziewczyny, samemu poświęcając większość uwagi kwiaciarce. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Czerwono-różowa szklarnia. Nie Wrz 15, 2019 4:00 pm | |
| Piegowata dziewczyna nie wykazywała chęci do ucieczki. Co więcej, posłusznie słuchała poleceń, odkładając walkę na bok. Zupełnie straciła swój zapał z biegiem czasu, stając się inną osobą w najwidoczniej opłakanej dla niej sytuacji. Na krzyki reagowała jedynie milczeniem, nie podnosząc wzroku ani na moment. Zajęła miejsce przy ścianie, ocierając coraz to nowsze łzy, spływające po policzkach. Yvette nie zareagowała entuzjastycznie na przydzielone zadanie. Ostatnim czego by sobie życzyła, to grzebanie w dziwnie wyglądających rzeczach, których historia musiała brzmieć strasznie. Ale odmowa byłaby nie na miejscu i niepotrzebnie wzniosłaby na wyżyny złość Setha, a wystarczająco już dziś nabroiła. Zresztą, wolałaby uniknąć utraty nikłego zaufania, którym ją obdarzał. Podeszła do ubrań ukradkiem wzdychając, lecz tymczasowo zignorowała przy nich dużą skrzynię. Klęcząc na twardej powierzchni, wzięła do rąk pogniecioną sukienkę, by ją rozłożyć i przyjrzeć się materiałowi z bliska. Płacz Cynthii pomagał budować napięcie, napędzając wiedźmie strachu. Doglądając szczególnych znaków, karciła się w myślach za wszelkie bezsensowne lęki, aż trafiła na ciemnoczerwone plamy. - Coś ty zrobiła, Cynthio... - powiedziała ledwie słyszalnie, wolno przenosząc zaskoczone spojrzenie na nią. Nie trzeba było długo czekać na paniczną reakcję pracownicy, poprzedzaną litrami łez. Zjechała po ścianie na ziemię, chwytając się za głowę obiema dłońmi. - Musiałam ją powstrzymać! Zabiła go, tak jak resztę... Inaczej dalej zabijałaby niczemu winnych mężczyzn... Zrozum mnie, Yvette. Dobrze wiesz, że nie jestem taka! Była moją siostrą, nie mogłabym, nigdy... - przerwała zrozpaczona, z trudem łapiąc powietrze. Wbiła nagle spojrzenie w siedzącą na przeciw białowłosą, jakby ją olśniło. - Musisz mnie zrozumieć. Postąpiłabyś tak samo, prawda? Jesteśmy takie same, musisz mi pomóc. Zawsze pomagałaś. Dokładnie... Ta sytuacja jest identyczna, jak te sprzed lat! - niczym opętana powtarzała te same słowa oraz szukała zbawienia w postaci dawnej koleżanki, wierząc w cudowny ratunek przed pukającymi do drzwi konsekwencjami. Oniemiała Yvette przyglądała się jej załzawionym, niebieskim oczom, czy drobinę zaczerwienionej twarzy, układając całokształt tej koszmarnej historii. - Poczekaj, chwila... Zabiła? Chodzi o Wrighta? - dopytywała niedowierzająco, uwzględniając najmocniej wzmiankę o siostrze. Zdecydowanie winna kobieta groźnie spoglądała na Yv, jednak nie zamierzała po raz kolejny wdawać się w rozmowę o istotnych drobiazgach w tej sprawie. Wyraźnie wpadła na lepszy pomysł, który być może rozwiązałby każdy problem i wystarczyło tylko z niego skorzystać. Teraz albo nigdy. - To twój pieprzony obowiązek, by mi pomóc. - warknęła, niespodziewanie rzucając się w jej stronę z wcześniej zgarniętym nożem, który skryła pod sukienką. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Czerwono-różowa szklarnia. Nie Wrz 15, 2019 4:53 pm | |
| Gonił wzrokiem za jedną i druga, zastanawiając się, która z nich pierwsza zrobi coś głupiego. Więcej uwagi poświęcał Cynthii, jako że nie obdarzał kwiaciarki ani gramem zaufania, jednak przechodzenie spojrzeniem do Yvette powodowała jego naturalna ciekawość i napięcie. Po słowach skazanej nie mógł dłużej mierzyć w Cynthię, opuszczając broń, chcąc sprawdzić, czy to co sugerują wypowiedziane słowa, jest prawdą. W mroku altany dostrzegł wyraźne plamy krwi, sugerujące jedno. Jeśli dobrze zrozumiał, znaleźli Erinę Price. Choć nie w tym stanie, w jakim chcieliby ją zastać. Zbliżył się do Yvette, jakby z bliska chciał przekonać się o tym fakcie. Między dziewczynami niespodziewanie nawiązał się dialog, który ledwie potrafił przetrawić. — Chwila. Czy ktoś łaskawie mógłby mi wyjaśnić o co w tym wszystkim chodzi? — zapytał, choć nie liczył, że cały świat zatrzyma się w miejscu, gdy mu jednemu połączenie wszystkich niespodziewanych zdarzeń przychodziło z trudem. — Nie mogłaby, no proszę... Kolejna wariatka do kolekcji... — mruczał pod nosem, poświęcając chwilę na obmyśleniu planu. Wiedział wyłącznie jedno. Kobietom, a szczególnie wariatkom nie można wierzyć. — Czego się spodziewasz, Cynthio? Że po dostarczeniu nam odpowiedzi, zostaniesz puszczona na wolność? Że dostaniesz order za zasłu... STÓJ! — huknął na nią, gdy ta ze wszystkich możliwych dróg, uznała zaatakowanie Yvette za najlepszą. Gdy myślał, że spodziewał się wszystkiego, kwiaciarka swoim zachowaniem zaśmiała mu się w twarz. Natychmiast ruszył w sam środek zamieszania, o dziwo, zabezpieczając broń i chowając ją z powrotem na swoje miejsce. Dlaczego? Czy dziewczyna nie wykazała wystarczająco wiele cech, które mogły zakwalifikować ją do grona niebezpiecznych ludzi, winnych zgnić w więzieniu? Możliwe. Lecz Seth nie usłyszał wszystkich odpowiedzi. A te o wiele trudniej wyciąga się z trupa. W pierwszej chwili podstawił jej nogę, jednocześnie usiłując wytrącić nóż. Na tym zależało mu najbardziej - by spacyfikować dziewczynę, by nie stanowiła bezpośredniego zagrożenia. Nawet jeśli udało mu się to tymczasowo, wierzył w szczęście Yvette. — Nie krzywdź jej. — Wbrew oczekiwaniom, nie zwrócił się do Cynthii, lecz Yvette, jakby ta szykowała się już do odwetu. Seth najwyraźniej zapomniał, że na misji towarzyszy mu niezaprawiona w boju skazana, nie doświadczony żniwiarz. — Musimy z niej wyciągnąć, gdzie leży Erina — rzucił na jednym tchu, rozglądając się prędko po czymkolwiek, co mogłoby powstrzymać furię kwiaciarki. Dopiero po ujrzeniu martwych ciał, Eriny i Wrighta, byłby skłonny uwierzyć w wymówki Cynthii. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Czerwono-różowa szklarnia. | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|