|
|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Lau Wolny strzelec
Liczba postów : 36 Join date : 11/12/2015
| Temat: Gdzieś nie wiadomo gdzie Nie Gru 20, 2015 6:59 pm | |
| Odcinek między dwoma mostami znajdującymi się w przedmieściu. Było późne popołudnie i słońce zaczynało powoli zachodzić, sprawiając że niebo nad Wishtown przybrało krwawy odcień. Lau wędrowała wzdłuż rzeki, stąpając po krawężniku, który rozgraniczał chodnik od przepaści wypełnionej wodą, niczym akrobata po linie. Tylko nie tak efektywnie, popisowo. No i nie była dwadzieścia metrów nad ziemią. Ale ryzyko było takie same - upadek oznaczałby jej śmierć, a to z tego prostego powodu, że dziewczyna nie potrafiła pływać. Za to jej umiejętności utrzymywania równowagi były tak wysokie, iż nie było możliwości żeby tam wpadła, dlatego też ani trochę się nie obawiała. Nieliczni przechodnie patrzyli na nią jak na jakiegoś cudaka. Może to przez jej akrobatyczne wybryki, a może przez sięgający do kolan płaszcz i zawieszony na plecach miecz? Niektórzy wskazywali ją palcami i podśmiewali się, inni przyśpieszali kroku jak gdyby bali się czymś zarazić. Lau jednak kompletnie nie zwracała na nich uwagi, wpatrzona w swoje własne buty i rozmyślająca nad swoją najbliższą przyszłością. Zbliżała się zima i robiło się coraz chłodniej, a ona nie miała pod płaszczem nic oprócz cienkiej koszuli. Na razie nie przeszkadzało jej to jakoś specjalnie, lubiła niższe temperatury i dobrze je znosiła, ale gdy zrobi się jeszcze zimniej nawet ona będzie miała problem. Poza tym przy takiej pogodzie nie mogła już dłużej spać pod gołym niebem. Na razie miała jeszcze trochę pieniędzy, ale jeśli miała kupić sobie ubranie i żywność na zimę to musiała znaleźć jakąś dobrą robotę. |
| | | Devil Kryptowiedźma w kitlu
Liczba postów : 234 Join date : 09/08/2013
| Temat: Re: Gdzieś nie wiadomo gdzie Pon Gru 21, 2015 5:04 am | |
| Pogoda nie sprzyjała spacerom. Od czasu do czasu potężniejszy podmuch wiatru chłostał budynki i przechodniów. Ale musiała wyjść i udać się do jednego chorego właśnie w tej okolicy. Nie mógł przybyć do kliniki, a zresztą... gdyby spróbował to albo koła pękłyby już od razu po załadowaniu powozu, albo konie nie zdołałyby pociągnąć pojazdu albo dostarczyłyby go za późno. Doprawdy... jak można doprowadzić się do takiego stanu? Westchnęła, marszcząc lekko brwi. Sama dbała o formę. Było to konieczne, zagrożenie czaiło się w kilku różnych kątach i musiała być na to przygotowana. Nie mogła obrosnąć tłuszczem ani też polegać wyłącznie na własnych "magicznych" umiejętnościach, o których na szczęście nikt nie wiedział i o których nie miała zamiaru nikomu mówić. Niektóre fakty powinny pozostać tajemnicą. Zwłaszcza w takim świecie. Szła płynnie, szybko stawiając kroki. Wiatr wzmagał się coraz częściej, a Deneve zastanawiała się, dlaczego w drodze powrotnej nie wsiadła w powóz, który czekał na nią przed domem pacjenta, tylko kazała woźnicy odjechać. A teraz czekała ją okrężna droga. Kierowała się w stronę jednego z mostów, który znajdował się na przedmieściach. Obecnie znajdowała się między tym środkowym, a docelowym. Zacisnęła palce na lasce. Ludzie nieszczególnie przejmowali się jej osobą. Z pewnością byłoby inaczej, gdyby na pierwszy rzut oka nie wyglądała na młodzieńca. Cóż – tym lepiej dla niej. Mężczyźni nie byli posądzani o czarownictwo. W pewnym momencie, akurat kiedy musiała odłączyć drugą dłoń od ronda kapelusza, nastąpił kolejny podmuch i nakrycie głowy wzniosło się na chwilę w powietrze, a opadłszy na chodnik, potoczył w stronę przerwy między dwoma budynkami. Deneve zaś natychmiast ruszyła za nim, żywiąc nadzieję, że nie przyklei się do niego żaden bród. Ale w zaułku nie znalazła się wyłącznie ona. Kiedy dogoniła cylinder i właśnie go podnosiła z naprzeciwka w tę ciasną uliczkę skręcili podejrzanie wyglądający mężczyźni z kobietą, która nie ustępowała im niczym pod względem wywoływania wrażenia, że coś z nią jest nie tak. Nieśli tajemnicze pakunki i wydawali się ludźmi nakrytymi na czymś, czego nie chcieli rozgłaszać. Zanim w ogóle znaleźli się w zasięgu jej wzroku, gdzieś pośród różnych odgłosów dosłyszała "Zaklej, kurwa, tę dziurę! Pójdzie z twojej działki." Jakby nigdy nic, Dev otrzepała kapelusz z pyłu i umieściła go na głowie, po czym udając, że nie dostrzegła wysypującego się z jednego z pakunków proszku, ruszyła w stronę przyrzecznej drogi. Narkotyki, no pięknie – pomyślała i szybko wróciła na właściwą drogę. Dłoń miała gotową wysunięcia ostrza, które kryło się w lasce. Nie oglądała się, ale instynkt jej podpowiadał, że śledzą ją wzrokiem. Przynajmniej. Nogi też pewnie wprawili w ruch albo wkrótce to uczynią. Na razie jednak mijała zbyt wielu ludzi, aby chcieli ryzykować zwrócenie na siebie uwagi. |
| | | Lau Wolny strzelec
Liczba postów : 36 Join date : 11/12/2015
| Temat: Re: Gdzieś nie wiadomo gdzie Pon Gru 21, 2015 3:32 pm | |
| Podczas gdy gdzieś obok miały miejsce nielegalne procedery, niczego nie świadoma podróżniczka nadal szła sobie spokojnie. Nagle usłyszała miauczenie dobiegające z jednej z wielu bocznych uliczek. Bez zastanowienia natychmiast ruszyła w tamtą stronę. Gdy zajrzała do alejki, ujrzała siedzącego na beczce kota. Jako, że uwielbiała te małe futrzaki, oczywistym było że od razu zaczęła się do niego zbliżać z wyciągniętymi rączkami i uśmiechem fanatyka. Kot jednak tylko spojrzał na nią niechętnie, po czym uciekł wgłąb uliczki, a Lau pognała za nim. Podczas gdy ona ganiała za kotem, słońce coraz szybciej chowało się za horyzontem pogrążając miasto w coraz większym mroku. Ostatni krążący po ulicach ludzie szybko rozchodzili się do domów. W ten oto sposób ulica biegnąca wzdłuż rzeki, którą podążała młoda lekarka, stała się kompletnie opustoszała. Jedynymi odgłosami w okolicy był szum wody i jej własne kroki. Nagle jednak dołączył do nich tupot dwóch par ciężkich buciorów, dobiegający zza pleców wiedźmy. Z uliczki przed nią wyszedł kolejny mężczyzna. W ten sposób kobieta została otoczona, a między nią i mężczyznami nie było żadnych uliczek lub mostu którym mogłaby uciec. W między czasie Lau zagoniła kota w ślepy zaułek. Gdy już myślała że puchata kulka w końcu ulegnie i pozwoli się pogłaskać, zwierzę wspięło się po ścianie i uciekło na dach. Zawiedzionej dziewczynie nie pozostało nic innego jak wrócić na główną ulicę i kontynuować poszukiwania noclegu, zwłaszcza że zaczynało się robić ciemno. Ruszyła zatem z powrotem tą samą drogą którą goniła za kotem i w ten sposób wróciła do ścieżki nad rzeką. Wyszła na główną ulicę akurat by zobaczyć jak troje nieprzyjaźnie wyglądających mężczyzn otacza jakiegoś młodego, elegancko ubranego mężczyznę. Lau tylko wzruszyła ramionami i ruszyła w przeciwnym kierunku. Co ją obchodził jakiś bogacz, który był zbyt głupi by wiedzieć że nie powinien chodzić samemu nocą po tego typu rejonach? Niestety, mężczyźni zauważyli jej obecność i najwyraźniej nie mieli ochoty zostawiać świadków, bo jeden z nich ruszył szybkim krokiem w jednej stronę. Lau zerknęła na niego przez ramię i westchnęła. Wolała nie robić tu bałaganu, aby nie mieć problemów z policją, ale skoro nie dawali jej wyboru... |
| | | Devil Kryptowiedźma w kitlu
Liczba postów : 234 Join date : 09/08/2013
| Temat: Re: Gdzieś nie wiadomo gdzie Czw Gru 24, 2015 4:18 am | |
| Ściemniało się szybko, jak to zimą bywa, a grupki przechodniów wykruszały się stopniowo, aż droga nad rzeką zaczęła ziać pustką, w której wyraźnie słyszała stukot własnych eleganckich butów oraz, wreszcie i niestety, butów ciężkich i nieznanych, śpieszących się do załatwienia sprawy, nim będzie za późno, a cylinder z wiśniowym paskiem zniknie im z oczu. Deneve zagryzła lekko wargę, kiedy przekonała się, że nie obejdzie się bez konfrontacji. Nie bała się, walka nie była jej obca, ale podejmowała się jej jedynie w ostateczności. Jeśli coś jej zagrażało, to trzeba było to zagrożenie wyeliminować – najlepiej własnymi rękoma, żeby mieć pewność, choć czasem lepszym rozwiązaniem okazywało się wypuszczenie jakiegoś pieska. I niekoniecznie chodziło jej o własne wyżły. Palce lekko zbielały od ich zaciskania na lasce. Metalowy, przyozdobiony uchwyt połyskiwał w świetle latarni. Zatrzymała się w momencie, w którym zza zakrętu wyszedł trzeci mężczyzna. Odwróciła się plecami do szumiącej rzeki tak, że zarówno dwóch łotrów idących za nią, jak i tego jednego, zmierzającego ku niej z naprzeciwka, miała po bokach. Swoją podręczną broń dżentelmena złapała bliżej końcówki, jakby cięższy uchwyt miał służyć do uderzeń. – Chyba nie umawialiśmy się tutaj na żadne zebranie? – W ciszy rozbrzmiało pytanie Doktoryny, a napastniczy bez żadnego przystanku kierowali się w jej stronę. Miała głos należący do tych niskich wśród kobiecych głosów, a sam szum wody lekko go modyfikował, nie musiała do tego używać mocy. – Po prostu masz pecha – odparł jeden z nich, dosyć młody ze szczeciną na szczęce. Przez brew przechodziła mu cienka, lekko wypukła blizna, zapewne powstała wskutek jakiejś potyczki. Ten obok niego, nieco bardziej zarośnięty na twarzy i skołtuniony wyglądał dokładnie tak, jakby swoim dużym nosem wietrzył trochę dodatkowego zarobku przy okazji pozbycia się niewygodnego świadka. Gdy spoglądał na srebrzącą się rączkę laski i wypukłość portfela skrytego za materiałem płaszcza. – Pech zawsze można obrócić w szczęście... Może jednak się dogadamy? – rzekła raczej bez przekonania. Byli nastawieni na coś innego, a i ona nie przewidywała oddania swojej cennej broni. – Jestem tylko lekarzem. Ale skoro chcieli, aby na chwilę porzuciła swój zawód... Deneve nie widziała żadnych przeciwwskazań. Chyba nawet jej oświadczenie zachęciło łotrzyków do działania. Jaki problem mógłby stworzyć zwykły lekarz? Oczywiście błędem było niedocenianie przeciwnika. Błędem na jej korzyść. Ten jeden, który nagle wyszedł z uliczki łypnął wzrokiem w przestrzeń, a pozostali powędrowali za jego spojrzeniem na niewielką osóbkę, próbującą oddalić się bez zwracania na siebie uwagi. No cóż... Jeden z dwójki mężczyzn, którzy wcześniej szli śladem Dev odłączył się od "stada" i ruszył w stronę drugiego świadka. Już lepiej. Tylko dwójka. Zerknęła szybko na zbira z jednej strony, a potem obrzuciła spojrzeniem brodacza. Był masywny, sprawiał wrażenie ciężkiego i powolnego. Deneve delikatnie oddaliła się od krawędzi chodnika nad rzeką. Wystawiła lewą stopę do przodu. Lekko zgięte w kolanach nogi zdawały się gotowe do ewentualnego ataku. W momencie wymierzenia prostego mocnego ciosu przez dużych gabarytów ramię, uniemożliwiające szybką reakcję, lekarka doskoczyła do lewego boku mężczyzny i ciężkim końcem laski, a zarazem głowicą dla ukrytego weń sztyletu zadała cios w kolano. Coś cicho chrupnęło. Mężczyzna jeszcze chciał oddać cios, ale nie był w stanie utrzymać równowagi. Aczkolwiek Doktoryna nie zdążyła dokończyć dzieła. Deneve musiała się szybko zwrócić do napastnika (tego, który wyszedł z uliczki przed nią). Zdążył już ruszyć na nią z nożem, ale po obrocie w jego stronę wysunęła szybko koniec laski przed siebie tak, że lekko nadział się piersią na drugi koniec. Tamten zaś nie tracił czasu, pozwolił się końcówce ześliznąć po ustawieniu lekko bokiem i ciął. Ostrze noża doprowadziło do powstania cienkiej rysy na brodzie albinoski i rozcięcia na klapie płaszcza, kiedy odskakiwała w tył od przeciwnika oraz klnącego i jęczącego na przemian zbira ze zgruchotanym kolanem. Dev wolała się teraz nie oglądać za siebie, gdzie słyszała odgłosy innej walki. Musiała się skupić na unikaniu kolejnych szybkich ciosów i na utrzymywaniu odpowiedniego dystansu, w którym mogła odpowiednio wykorzystać przewagę w długości ramienia oraz długości ostrza we wnętrzu laski.
Ostatnio zmieniony przez Devil dnia Pon Lut 15, 2016 12:47 am, w całości zmieniany 2 razy |
| | | Lau Wolny strzelec
Liczba postów : 36 Join date : 11/12/2015
| Temat: Re: Gdzieś nie wiadomo gdzie Sob Lut 06, 2016 3:35 pm | |
| Lau nie musiała się odwracać by wiedzieć, że zbóje już zajęli się chłopakiem w cylindrze. Słyszała też szybkie kroki zmierzające w jej stronę. A więc jednak nie zamierzali jej puścić. Dziewczyna przystanęła i westchnęła. Dlaczego ludzie musieli być tak głupi... Tym który ruszył w jej stronę był zaledwie o parę lat starszy od niej chłopaka z blizną na brwi i i dopiero co pojawiającym się na jego twarzy zarostem. Tego jednak Lau nie wiedziała, gdyż cały czas stała odwrócona do niego plecami. Chłopak nieco się zdziwił, że dziewczyna nie próbuje uciekać lub wołać o pomoc, uznał jednak że najwidoczniej strach tak ją sparaliżował iż nie mogła się ruszyć. Dobył sztyletu i puścił się biegiem w jej stronę, szerząc zęby w uśmiechu łowcy któremu zwierzyna nawinęła się pod rękę i czeka na ostateczny cios. Lau natomiast zdjęła z ramienia torbę i rzuciła ją na ziemię, następnie wyciągnęła kończyny z rękawów zbyt długiego płaszcza, nie ściągając przy tym samego płaszcza. Zrzuciła go z ramion dopiero w ostatniej chwili, gdy napastnik był niec ponad metr za nią, jednocześnie sięgając ręką za siebie. Chłopakowi ukazał się zawieszony na plecach dziewczyny miecz, do tej pory skryty pod płaszczem. W następnej sekundzie dziewczyna wydobyła miecz, jednocześnie wykonując obrót z opadem na jedno kolano, po którym wykonała skośny skok - do przodu i w prawo, w ten sposób wymijając chłopaka i zadając jedno czyste cięcie. Siła rozpędu sprawiła że chłopak pokonał jeszcze kilka metrów zanim padł na ziemię z rozprutym brzuchem. Nie umarł jednak od razu. Zamiast tego zaczął pluć krwią i próbował wepchnąć wylatujące wnętrzności z powrotem do brzucha. Lau jednak nie przyglądała się temu. Nie odczuwała przyjemności z patrzenia na czyjąś śmierć, poza tym miała jeszcze kilku wrogów przed sobą. Szybko przeanalizowała sytuację która działa się za jej plecami. Zdziwiło ją że młodzieniec w cylindrze najwidoczniej dał radę odeprzeć dwóch zbirów. Właściwie to szkoda, byłoby lepiej gdyby zginął z ich ręki... Dziewczyna z mieczem w dłoni ruszyła w stronę całej trójki. Nie chciała ich zabijać, ale teraz nie miała już wyjścia. Nie mogła zostawić świadków tego zdarzenia jeśli chciała spędzić w tym mieście choć trochę czasu. Zbiry dopiero teraz zwróciły na nią uwagę i na moment zamarły zszokowane widokiem martwego towarzysza i dziewczynki z mieczem. Zwłaszcza że w tym momencie oczy Lau przybrały odcień czerwieni, takiej samej jaka pokrywała ostrze jej broni. Pierwszy ze zbójów ruszył w jej stronę, drugi pozostał przy Panu Cylindrze. No chyba że wcześniej młodzieniec wykorzystał ich chwilę zaskoczenia i zdjął w międzyczasie jednego z nich. |
| | | Devil Kryptowiedźma w kitlu
Liczba postów : 234 Join date : 09/08/2013
| Temat: Re: Gdzieś nie wiadomo gdzie Pon Lut 15, 2016 2:51 am | |
| Pierwszy z napastników rzeczywiście został na miejscu, lecz nie dlatego, że chciał, a z powodu takiego, że nie męczył się na ziemi, bo chciał poszukać drobniaków, a z powodu roztrzaskanego i przetrąconego kolana. Lewa noga wielkoluda drżała, a pot kroplami spływał po czole i karku tego owłosionego osiłka. Deneve nie zdążyła, zaraz po uderzeniu ciężką gałką laski w kolano jegomościa, pozbawić go przytomności kolejnym uderzeniem, ale już w głowę, bo drugi łotrzyk w tym czasie rozpoczął swój atak, który dżentelmenik musiał udaremnić, aby nie zostać nadzianym na ostrze przeciwnika. Cóż, uwolniła się z zaułka w postaci rzeki. Tyle z tego dobrego. A kiedy Deneve spostrzegła się, że uwagę uzbrojonego w nóż mężczyzny, z którym właśnie miała do czynienia, odwraca postać zmierzająca ku nim, również skierowała wzrok w odpowiednią stronę. Kobieta przekonała się wtedy, że to nie nadejście nieznajomej osoby wstrzymało ataki zbira, a raczej rzecz przez nią zrobiona. Dziewczyna odchodziła od najmłodszego z napastników, umierającego – jeśli już zagłębiać się w szczegóły. Jego krew zalewała bruk i w mroku nocy tworzyła ciemną, rozszerzającą się plamę o nieokreślonym kolorze. Albinosce nie było łotra żal, przecież nie kazała im siebie samej atakować ani rzucać się ku innemu świadkowi. Trzeba było dalej spokojnie zajmować się swoim nielegalnymi interesami, jej to nie obchodziło. Żaden z niej stróż prawa. Najwyraźniej z zemsty, mężczyzna z nożem rzucił się w stronę dziewczyny i tak jakby o dżentelmenie z laską w ręku zapomniał. Za to Deneve z lekko uniesioną brwią spoglądała jeszcze przez chwilę ku nieznajomej. Małe to to jest, nieco chuderlawe. Dziwne, że w ogóle utrzymuje miecz – chociaż pewnie po prostu był odpowiednio wyważony i wagowo wybrany. A potem... cóż miała innego robić? Lepiej się z okolicy zmyć jak najszybciej, czekali na nią pacjenci, a skoro tak szczęśliwie się złożyło, że jej obecność została zignorowana, postanowiła opuścić strefę zagrożenia. Przed tym jednak zbliżyła się jeszcze do trzymającego uszkodzoną nogę mężczyzny, który próbował jakoś wstać i utrzymać równowagę na tej zdrowej. Dżentelmen zamachnął się laską i uderzył w skołtunioną głowę metalową rączką swej broni, dokańczając dzieła sprzed chwili. Zbir jęknął i padł na ziemię, a Dev rzuciła okiem przez ramię na tańczącą w walce parę, a właściwie na dziewczynę, może nawet delikatnie skinęła głową w stronę młodej panny, jakby w uznaniu, ale wątpliwe by tamta to zauważyła. Zaraz potem laskę chwyciła w połowie długości, założyła na głowę po raz drugi w ostatnich minutach strącony cylinder i ruszyła przed siebie. Po przeciwnej stronie przerwy między budynkami mignął jej stojący powóz. Cofnęła się o krok i weszła w ciasne przejście, aby dostać się na tamtą zbawienną przecznicę i odjechać w siną dal. Wtedy jednak pojawili się inni. Kobieta, która z trójką posłanych do boju mężczyzn przenosiła towar, a teraz przybyła z posiłkami. Lekarka nie zdążyła wyjść po przeciwległej stronie. Stanęła z nią twarzą w twarz. Zagryzła lekko wargę i zatrzymała się. – Czego chcesz, droga pani? Śpieszę do moich pacjentów, nie mam czasu. – I nie będziesz go miał. – Doprawdy, trzech twoich ludzi już nie żyje, nie musisz tracić ich więcej. Nie możemy się dogadać? – Albinoska zacisnęła palce na drewnie laski. – Nie żyją...? – zapytała przemytniczka. – Wy – Wskazała na dwóch mężczyzn, jednego szerokiego o mięsistej twarzy i drugiego młodzieńca, na którego patrząc, trudno byłoby zarzucać mu działanie w przestępczej szajce. No cóż, pozory mylą. Łagodne facjaty nie zawsze kroczą razem z uczciwością. Deneve powiedziałaby, że idą w parze zbyt rzadko. W końcu lubiła piękne kobiety, a te nie wszystkie były dobre. Zresztą, albinoska sama nie była bez skazy. – Wy pójdziecie sprawdzić co tam się stało – dokończyła kobieta. Mężczyźni wyminęli Deneve, popychając ją do ściany, po czym wyskoczyli na ulicę przyległą do rzeki. Tam ujrzeli walczącego kolegę i jakąś... dziewczynkę? Jeden o mało co się nie udusił, bo pomyślał, że to jakiś żart. Popatrzyli na siebie i pobiegli w kierunku miejsca zdarzenia, rzucając pojedyncze spojrzenia na dwa zalegające na ziemi ciała. – Co ty odpierdalasz? Z dziewczynką walczysz? – zapytał jeden z przybywających na pomoc. Tymczasem w towarzystwie kobiety pozostało jeszcze dwóch, a Deneve nie zamierzała czekać, aż tych cholernych troje ludzi ją schwyta. Puściła się biegiem z powrotem. Palce musnęły tylko tył jej płaszcza. Wyskoczyła z ciasnej uliczki omal nie dobiegając do krawędzi chodnika i nie tracąc równowagi nad wodną wstęgą Wish River. Cofnęła się na bezpieczną odległość. ...Wtedy zaś wpadła na brzuch jednego z mężczyzn, który zacisnął ramiona wokół niej. – Kurwa mać... – przeklęła. – Tak się wyrażają dżentelmeni? Doktorka zagryzła wargę, rzucając wściekłym spojrzeniem na kobietę. Albinoska znów zgubiła swój kapelusz, który tym razem wpadł do wody. Porządek fryzury został zaburzony, a niektóre kosmyki wyszły z zaczesanego w tył i utrwalonego szeregu. Jej ramiona zostały unieruchomione, ale przedramionami nadal mogła ruszać. I w dalszym ciągu trzymała swoją laskę. Nie czekając na moment, w którym zbiry odbiorą jej broń, uruchomiła mechanizm zwalniający. Drewniana część laski opadła na ziemię, odsłaniając dosyć cienkie ostrze, trochę krótsze od ukrywającej je dotychczas oprawy. Jago koniec wbiła w udo mężczyzny i nic nie pomogło "uważaj!". Korzystając z chwilowego zaskoczenia i paraliżu bólem, Dev wyrwała się i oddaliła, utrzymując swój rapierek w gotowości.
Ostatnio zmieniony przez Devil dnia Nie Paź 23, 2016 9:51 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Lau Wolny strzelec
Liczba postów : 36 Join date : 11/12/2015
| Temat: Re: Gdzieś nie wiadomo gdzie Sro Lut 17, 2016 12:33 pm | |
| Lau nie musiała się odwracać by wiedzieć, że zbóje już zajęli się chłopakiem w cylindrze. Słyszała też szybkie kroki zmierzające w jej stronę. A więc jednak nie zamierzali jej puścić. Dziewczyna przystanęła i westchnęła. Dlaczego ludzie musieli być tak głupi... Tym który ruszył w jej stronę był zaledwie o parę lat starszy od niej chłopaka z blizną na brwi i i dopiero co pojawiającym się na jego twarzy zarostem. Tego jednak Lau nie wiedziała, gdyż cały czas stała odwrócona do niego plecami. Chłopak nieco się zdziwił, że dziewczyna nie próbuje uciekać lub wołać o pomoc, uznał jednak że najwidoczniej strach tak ją sparaliżował iż nie mogła się ruszyć. Dobył sztyletu i puścił się biegiem w jej stronę, szerząc zęby w uśmiechu łowcy któremu zwierzyna nawinęła się pod rękę i czeka na ostateczny cios. Mężczyzna zbliżył się do niej, jednak nie szarżował tak tamten chłopak, leżący teraz na ziemi za jej plecami. Ten był o wiele starszy, mądrzejszy i doświadczony no i wiedział że ma przed sobą groźnego przeciwnika. Gdy podszedł na odległość jej ostrza, zaczął przesuwać się w prawo, tak aby obejść dziewczynę i zmusić ją by stanęła plecami do rzeki. Nie zamierzała mu jednak tego ułatwiać, dlatego sama zaczęła przesuwać się równolegle z nim, jednocześnie zbliżając się do niego o pół kroku co zmusiło go by się wycofał. I w ten sposób szli sobie wzdłuż ulicy, aż znaleźli się bliżej ścian budynków niż rzeki. Wtedy zbir zaczął ją okrążać z drugiej strony, o wiele szybciej i bardziej stanowczo niż wcześniej. Tym razem pozwoliła mu na to i odwróciła się plecami do budynków, powoli się cofając. Gdy znaleźli się idealnie na przeciwko siebie, Lau nagle odwróciła się na pięcie i rzuciła przed siebie, a zaskoczony mężczyzna nie myśląc wiele ruszył za nią. Dziewczyna z rozpędu skoczyła na stojącą pod ściana skrzynię odbiła się od niej i wykonała dwa kroki po ścianie po czym ponownie się odbiła, wykonując efektywne salto w tył połączone z piruetem. Wylądowała za plecami mężczyzny, który na próżno próbował uskoczyć w bok - jej miecz jednym czystym pchnięciem przebił jego czaszkę. Ciało opadło na ziemie, a dziewczyna wyszarpnęła ostrze z głowy i strzepnęła z niego krew oraz kawałki mózgu. Następnie jej spojrzenie padło na kolejnych dwóch mężczyzn, którzy nie wiadomo skąd się wzięli, oraz na tocząca się za ich plecami walkę. Przeklęła pod nosem. Co chwila pojawiali się jacyś nowy przeciwnicy, a jej zależało na czasie. Z jednej strony chciała jak najszybciej opuścić to miejsce, ale z drugiej nie mogła sobie pozwolić na to by tamci przeżyli i potem jej szukali lub rozpowiadali. W międzyczasie zniknęły ostatnie promienie słońca. Nie pojawił się też - na szczęście dla niego - latarnik aby umieścić świece w miejskich latarniach. Jedynym źródłem światła pozostawał więc księżyc, który chwilowo schował się za chmurami. W kompletnej ciemności jaka zapadła w uliczce odziana w czerń Lau zniknęła niemal kompletnie. Niemal, ponieważ nadal bardzo wyraźnie było widać jej świecące, czerwone oczy. - W... wiedźma! To wiedźma! - Wrzasnął jeden z przestępców którzy przybyli akurat w czas by zobaczyć śmierć swojego kompana. Następnie zaczął się powoli wycofywać przerażony. - Nie bądź głupi, to tylko dziewczynka. - Warknął na niego drugi, jednocześnie dobywając spod ubrania dość duży tasak z którym ruszył wprost na Lau. Ta zaś zaczęła się cofać. Czując przewagę, zbir przyśpieszył, wpatrując się w jej oczy. Dzięki nim mógł bez trudu ustalić położenie dziewczyny i to dawało mu przewagę. Jednak przez to nie zauważył leżącej na ziemi torby i zahaczył o nią nogą. Rozkojarzył się zaledwie na dwie, może trzy sekundy, ale już i tak było dla niego za późno. jedno cięcie rozpłatało mu gardło. Nie czekając aż przeciwnik się wykrwawi Lau natychmiast szybkim krokiem ruszyła w stronę drugiego, który wrzasnął przerażony i uciekł. W międzyczasie przemytniczka i jej drugi wspólnik dotarli już do osobnika w kapeluszu, teraz bez kapelusza. Dzięki temu, że Deneve się wycofała, musieli oni odejść nieco od zaułka. I w tym momencie usłyszeli za sobą przerażony krzyk chłopaka który dołączył do nich i kompletnie spanikowany cały czas dyszał tylko "wiedźma". Ich spojrzenia padły więc stronę z której przybiegł akurat w momencie aby zobaczyć jak drobna sylwetka z jarzącymi się oczami zatrzymuje się przy zaułku, zupełnie jakby czekała i zapraszała zbójów, po czym szybko w nim znika. Przemytniczka uderzyła przestraszonego chłopaka z całej siły w twarz, po czym pchnięciem i kopniakiem skierowała go w stronę przejścia miedzy budynkami. - Gówno nie wiedźma! Goń go debilu! - Wrzasnęła na niego, jednocześnie sama ruszając w tę stronę. Nie mogła pozwolić aby ten nieudacznik znów coś spartolił. Odchodząc zwróciła się do pozostałej dwójki mężczyzn. - Wy zajmijcie się tym chłoptasiem. - Po czym zniknęła w ciemności goniąc za Lau. |
| | | Devil Kryptowiedźma w kitlu
Liczba postów : 234 Join date : 09/08/2013
| Temat: Re: Gdzieś nie wiadomo gdzie Pią Lut 26, 2016 7:31 pm | |
| Niefortunne natrafienie na posiłki znów pokrzyżowało Deneve plany, a przecież miała już jechać powozem w stronę rezydencji. A tymczasem właśnie pokazywała swoim przeciwnikom ukrywaną dotąd broń, zakrwawioną na szczycie ostrza na długość około dziesięciu centymetrów. Nie sądziła, że w swej próbę wyrwania się z zaciskających wokół niej ramion jednego z mężczyzn ugodziła jego nogę tak głęboko. Nie żeby było lekarce szkoda zbira. Im bardziej stracił na sprawności, tym dla niej lepiej, zwłaszcza że miał towarzysza u boku, a ona stała naprzeciw im samotnie. Zakręciła ostrzegawczo ostrzem, nie obdarzyła wędrującej za nieznajomą dziewczyną przemytniczki spojrzeniem dłuższym niż wypadało, aby upewnić się, że nie kryje zasadzki. Wspomniana kobieta ruszyła dopilnować, aby drugi świadek rzeczywiście został unicestwiony. W końcu różnych rzeczy można się spodziewać po kimś, kto niedawno z przerażeniem wołał na całą okolicę, że widział wiedźmę. Deneve właściwie o mało co nie obejrzała się w tamtym momencie, aby sprawdzić, czy to przypadkiem nie do niej zostało to skierowane. Nazbyt się przyzwyczaiła do tego, że za plecami tak o niej właśnie mówiono. Tylko, że ludzie ci nie wiedzieli, że złośliwie rozsiewane przez nich plotki są prawdziwe. Była czarownicą. I dlatego właśnie dobrze się potoczyło, że mężczyzna przestał to wykrzykiwać, nawet jeśli dotyczyło to tej przypadkowej spacerowiczki. Jeśli na domiar złego mężczyźnie udałoby się zwabić do całego zamieszania jeszcze jakichś inkwizytorów... no po prostu nie byłoby wesoło. – Weź się ogarnij, stary. To jag dźgnięcie igłą – stwierdził ten drugi. – Mamy tutaj smakowity kąsek. Popatrz na ten zegarek na przykład. Mężczyzna, któremu albinoska zraniła nogę, popatrzał się na swojego kolegę spode łba, jakby miał zamiar owym spojrzeniem powiedzieć mu, że to nie takie łatwe, jak sobie wyobraża. Z rany po wbiciu ostrza dosyć intensywnie sączyła się krew, a poszkodowany zerwał ze spodni pasek i próbował nieudolnie zrobić sobie z niego opaskę uciskową. Zanim jednak ukończył swe prowizoryczne dzieło, Deneve zaatakowała w całości sprawnego przeciwnika. Rzuciła się błyskawicznie do przodu na ugiętych nogach. Wyciągnięte ostrze skierowało się ku piersi mężczyzny, jednak ów wypad nie dał żadnego prawie żadnego efektu, poza rozbudzeniem przeciwnika. Ten zaś odskoczył, widząc gwałtownie zbliżającą się biel i dzięki temu uniknął poważniejszych obrażeń. Szpikulec ledwo co zagłębił się w pod jego żebrem. Nic poważnego. W jego kurtce pozostało drobne rozcięcie, lecz niewiele krwi się polało, a przynajmniej nie płynęła w takim tempie, jakiego skutkiem mogłoby być wykrwawienie. Zbir opamiętał się i wyciągnął spory nóż myśliwski, jednak dżentelmenik nie dał odpocząć swemu przeciwnikowi, a co za tym idzie, zebrać się do lepiej przygotowanego ataku. Kontynuowała natarcie. Wkrótce jednak przestępca ze zranioną nogą pozbierał się i znów zrobiło się dwóch przeciwników. Wtedy jednak w okolicy rozległ się huk strzał. I kolejny. Niedobrze. Czy tamta kobieta miała przy sobie broń palną? W takim razie miała szczęście, że od razu nie dostała kulki w łeb. Może pomyślała, że nie warto marnować kuli, skoro sprawę idzie rozwiązać siłowo. Lekarka, zostawszy otoczona z dwóch stron, zaraz po hukach rzuciła się do kawałka drewna ukrywającego ostrze w katanie, a pozostawionego, gdy odblokowała mechanizm przytrzymujący. Złapała fragment laski w lewą rękę, w drugiej nadal trzymała swój rapierek. Szybko odbiła kawałkiem drewna nóż jednego, a drugi, nie spodziewając się ataku, sądząc, że padnie on na towarzysza, został nadziany na ostrze. Metal zagłębił się mocno między żebra, ale zaraz zostało wyjęte w momencie, w którym musiała odskoczyć od tego z nożem myśliwskim.
Niedługo było po starciu. Lekarka wytarła brudną broń o materiał spodni, czego w normalnych warunkach nigdy by nie uczyniła. W końcu nie lubiła chodzić w brudnych rzeczach. Dysząc lekko, rozejrzała się. Uspokoiła oddech i przyjrzała miejscu walki. Tamta mała nieźle sobie poradziła. Ale gdzie teraz była? Wcześniej huknęły strzały... Ale kto zwyciężył? – pytała siebie. Wsunęła ostrze do otworu w drewnie i zatrzasnęła mechanizm. Broń ponownie stała się laską. Deneve tymczasem zaczęła staczać ciała do rzeki. – Niech zabierze je cholerny nurt. |
| | | Lau Wolny strzelec
Liczba postów : 36 Join date : 11/12/2015
| Temat: Re: Gdzieś nie wiadomo gdzie Pon Lip 18, 2016 11:32 pm | |
| Lau przemieszczała się ciasną uliczką dodatkowo zagraconą pustymi starymi skrzyniami, beczkami i różnego rodzaju śmieciami. Zaułki miały to do siebie, że stanowiły istny labirynt, co zamierzała wykorzystać na swoją korzyść. Skręciła kilka razy, celowo zostawiając za sobą ślady które miały zaprowadzić pościg w odpowiednie miejsce. Miejscem tym była alejka tak wąska, że rosły mężczyzna ledwo mieściłby się tu w barach. Taki właśnie problem miał pierwszy goniący ją osobnik. Drugim problem był fakt, że ze względu na tę wąskość światło księżyca prawie kompletnie tu nie docierało. Dlatego też zbir szedł powolutku z wyciągniętym przed siebie ostrzem. Po wcześniejszym przedstawieniu z udziałem czerwonych oczu Lau, mężczyzna był tak wystraszony, że w tej chwili wpatrywał się jedynie w nieprzeniknioną ciemność przed sobą, spodziewając się że za chwilę wyłonią się z niej oczy demona, czy też czarownicy. Gdyby nie strach, może rozważyłby że w tak ciasnej uliczce ktoś mógłby zaprzeć się nogami i rękoma o przeciwległy ściany, w ten sposób wspinając się po nich i kryjąc między sznurkami z praniem które ktoś zapomniał zdjąć za dnia. Gdy zbir przeszedł pod jej kryjówką, o czym sygnalizował jego ciężki oddech, Lau skoczyła. Słysząc nagły dźwięk za sobą, jej przeciwnik starał się obrócić i jednocześnie zamachnąć nożem, który zatrzymał się na ścianie budynku. Z kolei pchnięcie miecza bez problemu przeszyło jego gardło sprawiając, że ogarnięty drgawkami padł na ziemię i po kilku sekundach znieruchomiał. Dziewczyna obróciła się i ruszyła w kierunku z którego przybył zmarły, aby spotkać się z kolejnym przeciwnikiem. Zatrzymała się na rogu i czekała. Co prawda w drodze jaką przebyła uliczek takich jak ta w której przygotowała zasadzkę było więcej, jednak tutaj znajdowało się coś specjalnego, tuż za rogiem przy którym się czaiła – kałuża, której nie sposób było ominąć. Wystarczyło zaczekać na... plusk. Lau szybko wychyliła się zza rogu i jeszcze szybciej odskoczyła z powrotem gdy w ciemności coś błysnęło. Ułamek sekundy później rozległ się potężny huk i metalowa kula przesunęła się po lewej stronie jej głowy. Mimo że była w szoku, trening i doświadczenie zrobiły swoje. Skoczyła ponownie, wykonując kolejne mordercze pchnięcie. Kobieta – przywódczyni całej bandy i ostatnia z niej na polu bitwy – zgrabnie go uniknęła i zablokowała ostrze Lau pod swoją lewą pachą i lewą ręką chwytając rękę dziewczyny aby ją unieruchomić. Prawą ręką z kolei zgrabnie przeładowała swój rewolwer. Nie zdążyła go jednak podnieść, ponieważ wcześniej rozległ się kolejny huk i kobieta padła na ziemię z dziurą w sercu. Lau wcisnęła swoją broń do kabury na biodrze i ruszyła z powrotem nad rzekę, gdzie młodzieniec z laską właśnie spychał martwych do rzeki. Cóż, Lau nie miała zamiaru być taka skrupulatna, zwłaszcza że był to według niej zbędny wysiłek – tutejsza rzeka nie była na tyle mocna i głęboka by dobrze ukryć ciała. Tak czy siak gdzieś się zahaczą. Bardziej jednak dziwiły ją zdolności tegoż osobnika. Korzystając z jego zajęcia zbliżyła się powoli i po cichu z wciąż obnażonym ostrzem. Cóż, co prawda był w tej chwili także był mordercą, ale jeśli miała zostać w tym mieście nie mogła sobie pozwolić aby ktoś kojarzył jej twarz z takim przestępstwem. Jej oczy nadal płonęły czerwienią, lewą stronę głowy miała zalaną krwią – pocisk co prawda ledwo ją musnął, ale rany głowy miały to do siebie że mocno i długo krwawiły – a w wyniku wystrzałów miała przypalone brwi i osmaloną prochem twarz. Dlatego nie lubiła korzystać z broni palnej...
|
| | | Devil Kryptowiedźma w kitlu
Liczba postów : 234 Join date : 09/08/2013
| Temat: Re: Gdzieś nie wiadomo gdzie Nie Paź 23, 2016 11:06 pm | |
| Właściwie nie miała pewności co do tego, czy ciała, które wrzuci do wody, popłyną dostatecznie daleko, żeby zdążyły się z nimi rozprawić dzikie zwierzęta. Niemniej lepsze to niż nic, czyli pozostawienie ich na miejscu. Liczyła też na deszcz, o którym wspominały głosy niektórych mieszkańców miasta, a które udało się jej zasłyszeć w czasie podróży o pacjenta. Wtedy nurt stałby się silniejszy, jak również woda wymyłaby lub rozmazała większość śladów. Kiedy ostatnie ciało było już na krawędzi, pochylona albinoska dostrzegła swój kapelusz. Nakrycie głowy trafiło między przeciwny brzeg, a doczepioną do niego małą łódkę, która mieściła się w tym odcinku rzeki. Tak czy owak nadawał się wyłącznie do wyrzucenia, ale gdyby tak spróbować go wyciągnąć? Bądź co bądź, gdyby służbom chciało się rozpocząć jakieś śledztwo, kapelusz zostałby poszlaką o mniejszej bądź większej wartości. Deneve nie namyślała się długo i zanim wrzuciła mężczyznę do wody, skoczyła więc szybko, aby odzyskać swoją własność. Zatrzymała się równolegle do pozycji kapelusza. Pobiegła w tę stronę, jako że most był jednak dosyć daleko, a czas miał znaczenie. Oceniła odległość, po czym wyciągnęła ostrze ukryte w lasce, które miało jej robić za przedłużenie ręki i przyjęła taką pozycję, aby mieć jak największy zasięg. Poruszała ostrzem i ramieniem, próbując dosięgnąć kapelusza i nabić go na ostrze. Prawie... prawie... ...cholera! Nic z tego! Aby uzyskać jakikolwiek efekt musiała wejść do wody i własnoręcznie zabrać kapelusz. I w ten sposób własność powróciła jej do rąk, a skromna łódka została wyciągnięta na chodnik pod drugiej stronie, żeby nic więcej o nią nie zahaczyło. Potem zaś z przesiąkniętym wodą ubraniem wyszła na brzeg, na którym znajdowała się pierwotnie, po czym wróciła na miejsce, aby dotoczyć ostatniego przeciwnika do wody. Rozdrażniona, zrzuciła go mocnym kopnięciem. Lekarce wystarczył odgłos pluśnięcia, aby odwrócić się od rzeki, zupełnie straciwszy nią zainteresowanie. Wtedy dostrzegła zbliżającą się postać drobnej dziewczyny. Albinoska przez parę sekund przyglądała się jej w milczeniu. – Widzę, że tamci cię nie ubili. Ale chyba było blisko – powiedziała, wskazując głowę nieznajomej końcem laski trzymanej gdzieś tak w połowie długości. – Więc zapewne zwiali albo nie żyją. Mam nadzieję, że to drugie, bo nie chcę mieć z tą sprawą nic wspólnego. Przestała modyfikować głos na niższy niż miała w rzeczywistości, niemniej zawsze można było ton przypisać mutacji czy czemuś innemu. Ściągnęła z ramion mokry surdut i kamizelkę, aby wycisnąć z nich nadmiar wody. Mokra koszula, powiedzmy, już coś zdradzała, bardziej smukłą budowę ciała i lekko prześwitujące pasy materiału zawiązane ciasno na klatce piersiowej. Starła też mokrą chusteczką krew rozmazaną pod ustami i płynącą z rozcięcia na brodzie. – Jestem lekarzem... wbrew pozorom. – Deneve oczywiście miała na myśli to, co tu zaszło. – Mam ci opatrzyć głowę, czy nadal będziesz tak sterczeć z wyciągniętym ostrzem? Jakby na to nie patrzeć, siedzimy teraz w tej samej paskudnej sprawie. Na razie po tej samej stronie, co jednak może się zmienić. Chyba nie chcesz mieć jeszcze większych kłopotów niż możesz mieć teraz? – albinoska mówiła, mrużąc lekko oczy i łypiąc chłodno na miecz w ręku dziewczyny. Śmierć jakichś tam gnojków z ciemnej uliczki nikogo nie zajmie na długo, Doktoryna skłonna była stwierdzić, że większość mieszkańców okolicznych domków nawet ucieszy się i przy małej zachęcie poszłaby zeznawać na korzyść ich zabójcy. Co innego mieć na karku problemy z powodu ataku na kogoś ważniejszego niż kilku drani. W razie gdyby naszły dziewczynę wątpliwości, Diabeł postanowił jej odrobinę dopomóc, ściągając nań drobną słabość, jakby nieznaczny zawrót głowy, który naturalnie mógłby mieć swe źródło w urazie głowy, już jakiś czas krwawiącej. |
| | | Lau Wolny strzelec
Liczba postów : 36 Join date : 11/12/2015
| Temat: Re: Gdzieś nie wiadomo gdzie Sro Sty 18, 2017 10:31 pm | |
| Kurwa. Pomyślała Lau gdy chłopaczek odwrócił się w jej stronę. Na co ona czekała, czemu miała jakieś wątpliwości? Powinna była jednym cięciem poderżnąć mu gardło i pozwolić by spłynął razem z ciałami które dopiero co sam zrzucił. Nawet nie musiałaby go zrzucać, stał nad krawędzią więc sam by wpadł do rzeki. Ale nie, musiała ulec swoim wątpliwością. Mimo że na koncie miała już całką pokaźną sumkę zabójstw, nigdy nie zabiła jeśli nie została do tego zmuszona. Podświadomie wiedziała że chłopak tak jak i ona był "ofiarą" w tej sytuacji. Lau milczała w bezruchu przez cały czas gdy nieznajomy mówił - z powodu szoku po wystrzale i przejścia w tryb bojowy nie zwracała uwagi ani na jego głos ani klatke piersiową -i uśmiechnęła się lekko gdy usłyszała słowo "kłopoty". Czyżby ładnie wyglądający panicz sugerował, że Lau może mieć kłopot w walce z nim? Co prawda dopiero co powstrzymywała się przed zabiciem go, jednak adrenalina i żądza mordu nadal buzowały jej w żyłach, a taka zaczepka tylko ją nakręciła. Dziewczyna ruszyła w stronę nieznajomego z wciąż obnażonym mieczem. Nagle jednak cały świat zawirował w okół niej i pociemniał. Potknęła się o własne stopy i wpadła na chłopaka, trafiającą głową w jego klatkę piersiową. Instynkt nie pozwolił jej wypuścić miecza, jednak jej ręce opadły pozbawione sił i ostrze tylko przesunęło się po chodniku, nie czyniąc Devil żadnej krzywdy. Następnie Lau osunęła się na ziemię, straciwszy na kilkanaście sekund przytomność. |
| | | Devil Kryptowiedźma w kitlu
Liczba postów : 234 Join date : 09/08/2013
| Temat: Re: Gdzieś nie wiadomo gdzie Pon Maj 01, 2017 2:56 pm | |
| Na co ona czekała? – myślała Deneve. Wsadziła swą czarną laskę pod pachę, nadal jednak przytrzymując ją ręką. Dała nieznajomej wojowniczce tę chwilę na rozważenie propozycji, ale dla własnego bezpieczeństwa, jak i z braku ochoty do czynienia większej afery niż już tutaj miała miejsce, nie mogła czekać w nieskończoność. Milczenie stojącej naprzeciwko dziewczyny przedłużało się, a lekarka nie zamierzała bezsensownie narażać się na kolejny atak. Jedną napaść już przeżyła tego dnia. Wystarczyło jej wrażeń jak na jedną dobę. Albinoska patrzała, jak nieznajoma zbliża się w swym amoku, a potem jej ciało ulega mocy, którą nań wiedźma dyskretnie wpłynęła. Obserwowała, jak dziewczę traci równowagę i przechyla się niebezpiecznie do przodu. Miała jednak na tyle szczęścia, że nosem w pierwszej kolejności zetknęła się z klatką piersiową lekarki, że nie zaryła twarzą w brukowaną ulicę, co niechybnie zakończyłoby się może złamanym nosem albo wybitymi zębami, ale w koszulę, za którą kryły się nieduże krągłości. Kobieta przykucnęła przy lężącym ciele. Wyciągnęła z ręki miecz, w tej chwili zupełnie niepotrzebny nieprzytomnej dziewczynie i odsunęła go na jakiś metr odległości. Dopiero potem zaczęła opatrywać rany, które zostały nieznajomej po starciu z tymi ludźmi, członkami zapewne jakiegoś gangu. Czyniła swój lekarski obowiązek tym, co pod ręką miała, taką na przykład chustą, którą dotąd nosiła pod szyją oraz mocą, delikatnie przyspieszając krzepnięcie krwi w miejcu zranienia, aby skrócić czas, w którym dziewczę traciłoby krew. W końcu obrażenia głowy krwawiły dosyć długo. W dalszych planach miała zamiar znaleźć na pobliskich uliczkach jakąś dorożkę. Straciła chęć na spacer po zmroku, a i tej tu przydałoby się lepsze miejsce do odzyskania sił.
|
| | | Lau Wolny strzelec
Liczba postów : 36 Join date : 11/12/2015
| Temat: Re: Gdzieś nie wiadomo gdzie Nie Sie 26, 2018 4:42 pm | |
| Dziewczyna otworzyła oczy. Przez chwilę nie mogła się ruszyć, właściwie to jakby w ogóle nie czuła swojego ciała i nie rozumiała w ogóle o się dzieje. Dopiero po chwili napłynął do niej pulsujący ból głowy, ciężar zmęczonego podróżą i walką ciała oraz obraz sytuacji w jakiej się znajdowała. Zauważyła klęczącego nad nią mężczyznę. Zacisnęła dłoń, ale nie poczuła miecza. Leżał jakiś metr po jej prawej stronie. Przeturlała się gwałtownie, chwyciła miecz i podniosła na klęczki kierując ostrze w stronę nieznajomego. Następnie podniosła się i obeszła go szerokim łukiem, cały czas celując w niego bronią. - Nic nie widziałeś. Żadnego z nas tu nie było. - Rzuciła krótko do mężczyzny w cylindrze po czym schowała miecz, obróciła się na pięcie i odbiegła, po drodze chwytając swoją torbę i płaszcz po czym zniknęła w ciemnych uliczkach miasta. Normalnie nie pozwoliłaby mu żyć, ale w końcu sam popełnił przestępstwo, więc raczej nie wyda jej władzom miasta. Biegnąc, dziewczyna że ma na głowie opatrunek. O ile dobrze pamiętała, nim zaczęła się walka, Cylinder mówił że jest lekarzem. Lekarz który potrafił zabić kilku zbirów, sprzątał po sobie zwłoki a potem jakby nic opatrzył ją? Musiał to być dziwny i niebezpieczny człowiek. Oby więcej na niego nie wpadła. [z/t] |
| | | Devil Kryptowiedźma w kitlu
Liczba postów : 234 Join date : 09/08/2013
| Temat: Re: Gdzieś nie wiadomo gdzie Pon Sie 27, 2018 1:56 am | |
| Ledwo Deneve zawiązała swoją chustę wokół głowy rannej w walce i zaczęła wycofywać moc, którą dotąd badała jej ciało, czy aby nie doznała jakichś wewnętrznych obrażeń ukrytych dla oka, a tamta wybudziła się. Choć lekarka zdziwiła się nieco nagłą reakcją, zachowała spokój. Po prostu powoli się podniosła, patrząc z najwyższą uwagą to na twarz dziewczyny, to na jej ręce i trzymany w jednej z nich miecz. Uniosła lekko dłonie w geście braku złych zamiarów. – Nie nadwyrężaj się za bardzo przez jakiś czas – rzuciła, nie powstrzymując nieznajomej przed ucieczką. W końcu miała swoje własne sprawy oraz interes w tym, by też oddalić się z tego miejsca jak najszybciej. Może to i była obrona własna przed rasowymi zbirami, ale to zawsze jakiś niepotrzebny Deneve rozgłos i problem. ZT -> KONIEC |
| | | Angel Nieszczęśliwie zakochana
Liczba postów : 8 Join date : 02/04/2021
| Temat: Re: Gdzieś nie wiadomo gdzie Pią Cze 11, 2021 9:00 am | |
| Jest ciepła, chmurzasta noc. Na brzegu Wishriver, jakieś 400 metrów od mostu prowadzącego do wyizolowanej przez rzekę dzielnicy miasta ( MAPKA) siedzi ona. Skulona, nogi przyciśnięte do piersi. Kępka, szarej w świetle jedynej w okolicy lampy nocnej, sukienki wije się spode ciemnej kamizelki, dla dodatkowego ciepła, zarzuconej na barkach. Stały, silny podmuch buja delikatnie na wietrze jej bogatą blond fryzurę. Wąskie warkocze krzyżujące się na tle rozpuszczonych, lekko podwiniętych, włosów za łopatki. Patrzy się w dal. Nawet nie na taflę wody, tylko dalej. Patrząc z boku jej twarz połyskuje od wylanych łez. Nie ma czerwonych śladów. Zbyt często tu płacze, by wciąż się pojawiały. Gdyż nie jest już to płacz za utratą osoby, a przez strach za utratą wspomnień o niej. — Co ty byś zrobiła na moim miejscu, co, Argente? — zawodziła do siebie, pociągając delikatnie noskiem. |
| | | Lourel Sinder Grająca na uczuciach
Liczba postów : 45 Join date : 26/12/2018
| Temat: Re: Gdzieś nie wiadomo gdzie Pią Cze 11, 2021 1:22 pm | |
| Z każdym wychyleniem nosa poza bezpieczne granice wioski, uświadamiałam sobie, że demony czyhające na potknięcia istnieją wyłącznie w mojej głowie, rozwijane dzięki cudzym opowieściom. Wbrew temu, co mogłam sądzić jeszcze niedawno, na moim czole nie widniał krzykliwy napis „wiedźma”. Z istnym niedowierzaniem spostrzegałam się, że widok zamczyska Inkwizycji w oddali nie robi na mnie już wrażenia, a płaszcze pracowników tejże organizacji były mi zwyczajnym ostrzeżeniem. Niczym więcej, niczym mniej. Co dziwiło mnie najbardziej, nie spieszyłam się na powrót do wioski. Nie ograniczałam obecności w mieście do niezbędnego minimum, z własnej woli zaczepiając przechodniów spojrzeniami, niekiedy dotykiem poznając, co kryje się pod ich poszarzałymi ze zmęczenia twarzami. Nic nie intrygowało mnie bardziej od tego, co miasto oferowało mi w nadmiarze. Nieliczne wizyty w Wishtown sprawiły, że zaczęłam rozpoznawać niektóre z twarzy i imion. Przyznaję, zbyt często traciłam poczucie czasu. Zadawałam zdecydowanie zbyt wiele pytań, coraz częściej nie musząc używać własnej mocy, by usłyszeć odpowiedź. Linus zabiłby mnie, gdyby wdział, z jaką lekkością kroczyłam teraz po wąskim murku, usiłując zachować równowagę. Uśmiechnęłam się na samą myśl. Nie przerażała mnie nawet myśl powrotu do domu o zmroku; ciepła noc i targający moje włosy wiosenny wiatr nie pozwoliły mi na utratę pogodnego humoru. Zeskoczyłam w tym samym momencie, w którym na horyzoncie dostrzegłam samotną postać zasiadającą na brzegu Wishriver, oświetloną jedynie blaskiem leniwie ćmiącej się lampy. Wiatr zagłuszył jej słowa, sprawiając, że zlały się w jeden niezrozumiały szum, nim dotarły do mojego ucha. Nie potrzebowałam szóstego zmysłu ani mocy, by wiedzieć, że jest nieszczęśliwa. Nie myśląc wiele więcej, podeszłam do niej, sprawiając przy tym sporo hałasu, by nie przestraszyć dziewczyny tą nocną porą. Dopiero gdy ujrzałam jej twarz i w pośpiechu oceniłam, że nie sprawia zagrożenia, wyciągnęłam ku niej dłoń z materiałową chustką, na której wyszyte były moje inicjały. Naturalnie, ułożyłam dłoń w taki sposób, by nasze skóry choć na moment mogły się złączyć, a ja poczuć to samo co młoda dziewczyna. — Romantyczna dusza — obdarzyłam ją tymi, nie do końca jasnymi słowami, choć według mnie, idealnie wkomponowującymi się w przedstawiony mi obraz. W końcu, kto inny zalewałby się łzami w tejże scenerii, w pochmurną nocą, wzrok zawieszając nad horyzontem aż do odnalezienia wątpliwego ukojenia? — Tutejsze zachody słońca zawsze przyprawiają mnie o wzruszenie, lecz podejrzewam, że nie one są powodem panienki łez? — zagaiłam, lecz równie dobrze przyjęłabym milczenie, by zostawić jej moją chustkę i powrócić do wioski z niezaspokojoną ciekawością. |
| | | Angel Nieszczęśliwie zakochana
Liczba postów : 8 Join date : 02/04/2021
| Temat: Re: Gdzieś nie wiadomo gdzie Sro Cze 16, 2021 1:07 pm | |
| Maści większość jej serca stanowi pustka spowodowana rozdarciem pomiędzy światem rzeczywistym a przeszłością. Dziewczę pogrąża się w myślach, czego nie zrobiła, czego mogłaby dokonać, gdyby nie zabrakło jej samozaparcia, wytrwałości, pewności siebie, odwagi, może też czasu… Łzy poleciały raz jeszcze, gdy po zetknięciu z ciepłem drugiej osoby przypomniała sobie te wszystkie dobre chwile, które mogły być lepsze. Chwile, które przeminęły. — Agha, ha ha, aaa, ffff, ghghghg — szlocha, wyrywając instynktownie podaną jej chustkę. Ociera nią oczy, lecz wciąż nie spogląda nawet na rozmówcę. Nie może. Obraz Argente stoi jej przed oczami. Na tle wód wishriver faluje jej piękna twarz. Jej ciepły, zawadiacki uśmiech. Jej uroczy gruby warkocz. Oddaje się temu widokowi, lecz… Czym dłużej patrzy w dal, czym dłużej stara się wpatrzeć w ducha minionej miłości, tym obraz staje się co raz mniej wyraźny aż zanika całkowicie. „Zaczekaj” — słowa cisną się na usta, lecz nie wypowiada ich ze względu na stojącą obok osobę. Odwracając się w jej kierunku, chociaż bardzo złudną, miała nadzieję, że to jednak Argente. To nie takie proste. Jednak nie chce popełniać tych samych błędów. Kiedy ukochana się zjawi Angel musi być gotowa. Czemu nie przetestować swojej odwagi i samozaparcia na tej uroczej dziewczynie, mimo że miałaby być tylko zastępstwem wobec tej, która odeszła. — Nie, nie one… — odpowiada, gdyż niegrzecznie jest zmieniać temat bez udzielenia response — Jak masz na imię? Ja jestem Angela Dagoth, ale mów mi po prostu Angel. Co Cię sprowadza w te strony? — wiele pytań na raz kierowanych w jedną osobę może wydawać się niegrzeczne, ale ryzyka tego jest gotowa się podjąć złotowłosa, by choć na moment zapomnieć o kłujących dla niej wspomnieniach. Zaciąga nosek, wstrzymując resztek z wylanych łez. Poprawia grzywkę, która za mocno zaczyna zachodzić jej na oczy. Uśmiecha się sztucznie, by wypaść na choć trochę mniej zrozpaczoną; także by nie wciągać w swój smutek osób trzecich, jaką była m.in. ta panna, która wpada na nią tak późnym wieczorem. |
| | | Lourel Sinder Grająca na uczuciach
Liczba postów : 45 Join date : 26/12/2018
| Temat: Re: Gdzieś nie wiadomo gdzie Sro Cze 16, 2021 10:28 pm | |
| Zawsze tego chciałam. I nigdy nie byłam gotowa. W ułamku sekundy zalały mnie emocje, jakich mogłam się spodziewać po płaczącej pod nocnym niebem dziewczyny, lecz jakich ostatecznie nie spodziewałam się w najmniejszym stopniu. Oddałam jej chustkę i odwróciłam gwałtownie głowę, by nie dostrzegła grymasu na mojej twarzy. Wzbierająca się w moim gardle gula łez chwilo zabrała mi słowa, dusząc charakterystyczną tęsknotą, jedynym w swoim rodzaju utrapieniem... Łapałam łapczywie powietrze jak ryba wyrzucona na ląd, niezwykle rada z tego, że moja chwilowa rozmówczyni zajęta była własną rozpaczą i marną próbą okiełznania jej. Czułam to wyraźnie, jakby emocje dziewczyny były moimi. I wbrew wszystkiemu, całej logice, jaką mogłam w sobie wykształcić, chciałam przeżyć to jeszcze raz. W przeciwieństwie do moich własnych emocji, cudze były mi chwilą; dźwiękiem, który mogłam przyswoić, odtwarzając go jak pozytywkę przy otwarciu jej wieczka. Obrazem, podziwianym wedle kaprysu, własnej chęci przeniesienia oczu, by dostrzec każdy z jego detali. Cudze emocje były sztuką, tak niepojęcie piękną i obcą, lecz w pełni kontrolowaną przeze mnie. Westchnęłam głęboko, gdy pierwsze z gorących łez spłynęły po moich policzkach. To doskonały początek znajomości, nieprawdaż? — Gdy byłam mała, przy każdym najmniejszym wypadku czy to zdarciu kolan, czy kolejnym siniaku, zalewałam się łzami, a moja mama chwytała mnie w ramiona i mówiła: „nie płacz, bo i ja się popłaczę” — podzieliłam się niespodziewaną historią, która jak młot uderzyła mnie w tej chwili, ostatnie słowa zakańczając śmiechem, pomimo łez. — Ostatecznie płakałyśmy razem. A ja chyba odziedziczyłam to po niej — dopowiedziałam, w ten sposób tłumacząc się z niezrozumiałego gestu. Nie dosiadłam się, wzrok przenosząc na ciemny horyzont miasta, doprowadzając się jednak do porządku; ocierając łzy i uspakajając oddech. — Miło mi cię poznać, Angelo, nawet w tych okolicznościach. Możesz mówić do mnie Lourel — przywitałam się, kłaniając lekko, póki co nie próbując sztuczki z męskim powitaniem przez uścisk dłoni. — Hm? — zdziwiłam się, pochylając nad nią, gdy powiedziała coś, co zapaliło mi ostrzegawczą lampkę nad głową. — W te strony? Wishriver? Czy Wishtown? Aż tak widać, że nie jestem tutejsza? Byłam pewna, że widziałam parę tutejszych kobiet w spodniach... — zażartowałam niedbale, nie odpowiadając na pytanie. — Ja z kolei nie zapytam „co się stało”. — Nie sądziłam, by była mi w stanie szczerze odpowiedzieć. — Zapytam jednak wprost o co innego: czy potrzebujesz chwili dla siebie? Czy czegoś wprost odwrotnego? — usiłowałam się dowiedzieć, gotowa zaoferować pomoc w swoim skromnym zakresie. |
| | | Angel Nieszczęśliwie zakochana
Liczba postów : 8 Join date : 02/04/2021
| Temat: Re: Gdzieś nie wiadomo gdzie Pią Cze 18, 2021 4:34 pm | |
| Cichy uśmiech wkrada jej się na usta, słysząc, że coś jej się jednak udaje — udaje odgadnąć, że towarzyszka jest nietutejsza. — Przychodzę tutaj często. Ciebie widzę po raz pierwszy, Lourel. Otwartą dłonią powstrzymuje włosy na czołem, by wiatr znów nie zwiał ich jej na oczy, gdy próbuje wstać lekko wspierając się na kolanach i w tym samym czasie poprawiając sukienkę. Nosem gigantem wciąga powietrze, jakby chciała się nim odurzyć. Faktycznie to działa. Rozszerzają się jej zbrązowiałe źrenice, które próbują odczytać ze źrenic towarzyszki jej uczucia. Bowiem, kto powiedział, że zwykły człowiek, bez mocy, też nie może poszczycić się podobną umiejętnością. W jej szalonych oczach widzi widok oceanu, o którym niegdyś marzyły z Argente. Wysokie fale odbijające się o stromy klif. Morskie powietrze. Dźwięki przelatujących mew, wygwizdy parowców. Widok przywodzący na myśl nadzieję. — Musisz czuć się niesamowicie wolna. Podróżując od miasta do miasta, bez tych ciężkich kamiennych łańcuchów, które pętają większość ludzi z Wishtown. Zgaduję, że nie boisz się ani legend o Koszmarach, ani wiedźm, ani najstraszniejszej z nich, mrocznej organizacji, która ponoć trzyma pieczę nad wszystkim co… nadnaturalne… — odwróciła wzrok z powrotem w kierunku wody — Ojć, przepraszam. Trochę się zagalopowałam. A czym my to… no tak, „co się stało”. To długa historia, a mi zaczyna robić się trochę zimno… Może kiedy indziej… Wskazuje na budynek po drugiej stronie rzeki. — Tam. Mieszkał kiedyś kowal, którego zjadła nocna mara. — Uśmiechnęła się lekko, wskazując zaraz inny budynek. — Tam pewna szwaczka, wyszedłszy z domu, nigdy do niego nie wróciła, zostawiając córkę samą na ulicy. — Kolejnie wskazywała kolejne miejsca. — Tam mieszkał miły, poczciwy zegarmistrz, który po utracie żony zaczął pić, następnie stracił oko w jednej z bójek i w końcu się powiesił. W rodzinie bednarzy najmłodszy syn opuścił dom, kiedy osiągnął pełnoletność i wyruszył w świat. Do teraz na niego czekają, mając nadzieję, że przejmie schedę po swym ojcu. Dziatki sprzedawców owoców w dzielnicy rybnej za młodu zostały wysłane do Akademii, ich właśni rodzice nie są już w stanie stwierdzić, czy dalej to ludzie, czy bliżej im do tych bestii, którymi nas straszą. Jubiler, stracił wczoraj trzecią córkę, nie przeżyła długo po porodzie. Ludzie mówią, że z tego powodu traktuje swoją praktykantkę jak własne dziecko. Dziecko praczki zostało uznane za wiedźmę i zamordowane tego samego dnia. Powszechnie się mówi, że piekarz od dawna zdradza swoją żoną, ponoć nawet się z tym nie kryje. Każdego dnia ktoś siedzi na ulicy żebrząc o jedzenie, ale my nie mamy na tyle, by nawet samemu się posilić. Każdy w tym mieście ma coś, z czym musi żyć. W dzisiejszych czasach niczego nie możemy być już pewne. Może chciałabyś się trochę przejść? Przygląda się jej twarzy dość dokładnie w tym słabym, dogasającym świetle. Każdy pieprzyk, rzęsa, drobinek pudru czy opadający na czoło włos pozostają w jej pamięci. Ręka wskazuje ścieżkę wzdłuż rzeki, tę samą przy której stoi jedyna w okolicy nocna lampa. Po tym geście, dziewczę delikatnie przygładza swoją suknię, ściąga z barków kurtkę, którą z kolei zawija sobie o rękę. W końcu zaczyna bawić się włosami w oczekiwaniu na odpowiedź od niedawna nieznajomej, a teraz już traktowanej jak najlepszą koleżankę. |
| | | Lourel Sinder Grająca na uczuciach
Liczba postów : 45 Join date : 26/12/2018
| Temat: Re: Gdzieś nie wiadomo gdzie Czw Cze 24, 2021 7:08 pm | |
| Jej tęsknota była inna niż moja. Nosiła w sobie mniej nadziei i więcej smutku, jakby miejsce lub osoba, wobec których odczuwała te gęste emocje, z pewnością przepadły. Być może powinnam czuć to co ona i bez użycia mocy, lecz moja wiara i skuteczne odcinanie się od źródła problemu, sprawiały, że byłam dobrej myśli pomimo oczywistych sygnałów. Na kolejne słowa Angeli rozejrzałam się wkoło, czując ukłucie niepokoju. Nasze spotkanie było równie dziwne co nieprawdopodobne, zapalając w mojej głowie setkę sygnałów ostrzegawczych, każących uciekać, nie wierząc w ani jego słowo mieszkanki tego przeklętego miasta. Określenia mojej osoby padały, jakby mnie znała, nawet jeśli lekko odbiegała od prawdy. Otoczenie było puste. Nie padłam ofiarą zasadzki, pod durnym pretekstem wręczania chustki. Ani cisza, ani jej kolejne słowa nie uspokoiły mnie jak echo wyczytanych emocji, które kłamać nie mogły. Nie wiedziałam o niej nic, lecz tęsknota Angeli była prawdziwa. Wyłącznie to sprawiło, że nie pożegnałam się z nią uprzejmie, czym prędzej dając nogi za pas. — Masz bujną wyobraźnię, Angelo — skomentowałam jedynie jej próby zdefiniowania mojej osoby, nie potwierdzając ani nie zaprzeczając niczemu. Często dopytywałam swoich rozmówców o szczegóły, lecz dopiero teraz uderzyło mnie, jak cenię sobie prywatność, a co za tym szło - bezpieczeństwo. Z każdą pojedynczą opowiastką nabierałam silniej wrażenia, jakby dialog między nami był snem. Ledwie nadążałam nad wyobrażaniem sobie wrażeń jednozdaniowych bohaterów, odgadując ich rozpacz i ciesząc się ich szczęściem, nie potrafiąc jednak pojąć, dlaczego te słowa padają właśnie teraz. Nim odpowiedziałam na propozycję dziewczyny, ponownie przeniosłam spojrzenie wzdłuż rzeki. Strach odbił się na mojej twarzy, lecz jeśli go odczytała, wiedziałam, że zapewne weźmie go za naturalny odruch wobec nocnej wędrówki po mieście niesłynącym z bezpieczeństwa zapewnianego mieszkańcom. — Zgodzę się, jeśli tylko nasza przechadzka zakończy się pod twoim domem. Najlepiej możliwie prostą drogą. Obawiam się, że nie jest tu bezpiecznie nocną porą... — odparłam, po części zgadzając się i jednocześnie zdradzając swoje wątpliwości każące zachować mi ostrożność. |
| | | Angel Nieszczęśliwie zakochana
Liczba postów : 8 Join date : 02/04/2021
| Temat: Re: Gdzieś nie wiadomo gdzie Sro Lip 21, 2021 8:03 pm | |
| Spogląda jej w oczy, w których kryje się strach. Czy Angel widzi tam strach? Angel tylko przygląda się jej niezwykłej urodzie. Nie co dzień ma się okazję by spojrzeć na kogoś tak młodego z tak bliska, tak długo i jeszcze nie zostać przez nią zbesztanym. Chyba ostatni raz, gdy to robiła… czy to była ona, dziewczyna, o której myśli…? Umysł nie powstrzymuje się przed porównaniem tych osób. Lou nosek ma trochę delikatniejszy, a oczy mniej… dzikie. Rzęsy chociaż gęstsze, nie mają w sobie tej mocy. Może to przez późną porę, fakt, że źrenice dostosowując się do znikomego światła, łapczywie chcą złapać każdą strugę nocnej lampy, jej spojrzenie wydaje się pełniejsze, cieplejsze od tego, które pamięta u swojej ukochanej. Jednak piegi i kąty twarzy to nie to samo. Lou nie zastąpi tak łatwo Argen. Czy to narastające poczucie winy przed tak długim wpatrywaniem się w nowo poznaną osóbkę, czy zafascynowanie, miłość od pierwszego wejrzenia lub zwykły przestój w komórkach szarych wewnątrz jej głowy, czas niemal się dla dziewczyny zatrzymuje. Tylko po to, by chwilę później kontrastem jak w prędkościach lecącego z naddźwiękową pocisku z nieruchomą skałą spowodować iskrę, rozłam, a nawet wybuch. Tak coś pęka w złotowłosej, gdy czas znów rusza jak oszalały. Rumieniec wpada na polik, a ona ma ochotę zapaść się pod ziemię lub nawet przepraszać za swój nietakt. Zamiast tego wybucha śmiechem dziarskim, jakby właśnie skończyła pouczać stażem w czymś dużo młodszego kolegę, potem pianą po piwie przyozdobiłaby sobie wąsy, potakując zuchwale sama do siebie. Śmiech ten jednak dużo szybciej staje się niepewny niż gdyby pewnie miało to miejsce w przytoczonej sytuacji, w której podobny śmiech również miałby miejsce. — Przepraszam — cicho, chowając oczka we własnym biuście, mruczy. — ALE NO, NO MAM TAK JUŻ — równie dziarsko, co się przed chwilą się śmiała, rzecze; ale wciąż unika kontaktu wzrokowego. Chyba jego limit się już skończył, takie przynajmniej niepokoją ją myśli, więc zamiast do niego wrócić, wzrok z ziemi przenosi na powietrze, z nieba na buty. — Lubię marzyć — dodaje tonem nagle melancholijnym, jakby znów odpłynęła w tęskną podróż wraz z mikro falami wishriver — pomyślałam, że ciekawiej by było, jakbyś taka była. Przepraszam Cię. Mało o Tobie wiem, nie powinnam tak się zachować. Ale faktem jest, że widzę Cię chyba po raz pierwszy. Co Cię sprowadza w te strony? Szeroki uśmiech rozdziera jej twarz. Oczy się nie śmieją. Patrzą gdzieś w kąt, niepewnie. Angel też w końcu rozważa propozycję nieznajomej. Nie ma przecież wrogów, więc nie powinna się obawiać, że ktoś kogo pierwszy raz widzi na oczy, dowie się gdzie mieszka. Może też nie dawać się odprowadzać do końca. — A, no i ta przechadzka. Miło mi, no to chodźmy. |
| | | Lourel Sinder Grająca na uczuciach
Liczba postów : 45 Join date : 26/12/2018
| Temat: Re: Gdzieś nie wiadomo gdzie Pon Wrz 06, 2021 1:08 pm | |
| Oczywiście, czułam nadmiar niepokoju. Ale w jej dziwności było coś naturalnego. Gdybym mogła ją porównać, nie odbiegałaby tym, co reprezentują moje towarzyszki z Tir na Nog, w pełnej manierze nie hamowania swojej indywidalnocsci. Lecz pomimo wątpliwości, pozwoliłam jej prowadzić, co rusz zmieniając kierunek wzroku – od mojej rozmówczyni, na drogę przed nami, aż wyglądając dyskretnie przez ramię, wciąż węsząc spisek. — Pewnie to samo, co każdego innego przejezdnego. Może nie wyglądam, droga Angelo, ale jestem człowiekiem interesu — mrugnęłam do niej łobuzersko. — Zmarnowałaś swoje cenne pytanie! Przecież Wishtown nie jest miastem godnym turystyki. Nie macie morza, ale za to macie górę. Na którą strach się wspinać. Niepoliczalne tereny Boru. Które bynajmniej nie zachęcają do spacerów, jeśli nie chce się skończyć jako kolacja do Koszmara. A Inkwizycja? Z całym szacunkiem dla wielkiej pracy inkwizytorów, ale ich nieregularne, niemal kontrolowane zagrożenia pożarowe, nie są moim typem rozrywki — rozgadałam się. — Choć faktycznie, innym powodem mogła być wizyta u mało gościnnej rodziny, która nie chciała mnie przenocować, masz rację — przyznałam, choć wcale tego nie założyła. — A zresztą, raczej nie należysz do osób, które obawiają się pytać, więc jak mogę mówić o marnotrawstwie, gdy zaraz zapewne padnie na mnie nowa seria pytań? — zgadywałam, choć dobiegła mnie myśl, że mogę zabrzmieć odrobinę nieuprzejmie. — To gdzieś w centrum? — zapytałam, nie wiedząc, w którą stronę się kierować, lecz bywając w mieście już na tyle często, by móc rozróżnić najpopularniejsze uliczki i dzielnice.
|
| | | Angel Nieszczęśliwie zakochana
Liczba postów : 8 Join date : 02/04/2021
| Temat: Re: Gdzieś nie wiadomo gdzie Czw Wrz 09, 2021 4:55 pm | |
| — Ohoho. Skoro tak ładnie się ich domagasz — uracza rozmówczynię delikatnym uśmieszkiem — w takim razie mam kilka. Zacznijmy od tego kim jesteś. Umiesz się zachować, ubierasz się niezgorzej, twój ton no i ta chustka… wskazują mi, że nie mam do czynienie z pierwszą lepszą handlarką. Dziewczę uśmiecha się szerzej i spogląda głęboko w oczy rozmówczyni. Udaje jakby wiatr lekko pchnął ją od strony rzeki lub jakby straciła równowagę, by ciałem musnąć bizneswomen. — Co zatem osoba taka jak ty, porabia o tej porze z osobą mojego pokroju, prostą kobietą z tłumu. Czyżby interesy jednak nie szły na tyle wprawnie, na tyle że tą krótką pogawędką chciałaś choć odrobinę poprawić sobie humor, a może powód jest zgoła inny… mroczniejszy, taki o którym nie mówi się na głos w miejscach jak te. Angel chichocze cichutko na wspomnienie jak niedorzeczne i mroczne plany mogłaby mieć osóbka, którą właśnie spotkała. Tymczasem kroki stara się stawiać co raz mniejsze, uważnie przy tym obserwując ruchy koleżanki. Szkoda by było, by gadka skończyła się zbyt prędko. — Nie, to gdzieś na uboczu, gdzie mieszkają ludzie prości, ale również bardzo towarzyscy i życzliwi. Poza tym, zawsze chciałem spytać wędrowca jak Ty. W starym szerokim świecie, co tam słychać? |
| | | Lourel Sinder Grająca na uczuciach
Liczba postów : 45 Join date : 26/12/2018
| Temat: Re: Gdzieś nie wiadomo gdzie Pią Paź 08, 2021 4:22 pm | |
| Dużo mówiła. Ja podobnie, lecz ze zgoła odmiennego powodu — mimowolnie tuszowałam mój stres, podążając za nieznajomą mi osobą, przez wąskie, pełne mroku uliczki Wishtown. Bałam się tego, co czekało mnie na końcu naszej wędrówki, a strach nie był dobrym doradcą — mącił mi w głowie, podpowiadając najczarniejsze scenariusze, jak i sugerując, że pod emocjami, które początkowo odczytałam z dotyku, kryło się znacznie więcej. — Znam ten typ. Chcesz wrażeń. Nie zaspokoi cię opowieść o zwyczajnym handlu rupieciami. Pragniesz plotek — wydałam jej ocenę, być może w swoich oskarżeniach posuwając się o krok za daleko. Poczułam na sobie jej dotyk, lecz był on niewystarczający — dzielący materiał ubrań był mi jak ściana, przez którą nie potrafiłam prowadzić dialogu. Nim zdążyła mi odpowiedzieć, wykonałam moją popisową, wyćwiczoną w Wiosce Czarownic sztuczkę. Potknęłam się o własne nogi. Moja duma nie ucierpiała, gdy lecąc w przód pochwyciłam przedramię Angel, ratując się przed niechybnym upadkiem. Trzymałam ją silnie, przedłużając kontakt na naszych ciałach do granic przyzwoitości. Ponownie czytałam z niej, wyłącznie ku odzyskaniu pewności siebie. — Przepraszam! — wykrzyknęłam ze skruchą, dopiero wtedy puszczając swoją chwilową podporę w postaci nieznajomej. — Przepraszam cię, jestem niezdarą — dodałam, wypadając, jak mi się zdawało, autentycznie. „Gdybyś znała mnie dłużej, nawet nie próbowałabyś mnie łapać” — przeszło mi przez myśl, zgodnie z tym, co doświadczałam w Tir na Nog. Tam znali moje sztuczki. — W wielkim świecie? Ceny rzepy rosną. Słyszałam o pladze ciem, które upodobały sobie to warzywo. Zieleń wraca do mody i na salony. Warto inwestować w obrazy pana Santa. Jeszcze żyje, więc są niewiele warte — oznajmiłam bez większego pomyślunku, nie sądząc, by blond dziewczę było w stanie zweryfikować moje spontaniczne kocopoły. — Lecz nie to cię interesuje, prawda? — dodałam zaraz z porozumiewawczym uśmieszkiem. Mogłam wymyślić pikantną plotkę, na świat powołując nieistniejący romans, zdradę i przestępstwo. I tak zapewne nasze drogi nigdy więcej nie powinny się złączyć. Zamiast tego, poruszyłam inny temat, najszczerszy od chwili naszego pierwszego spotkania: — Jestem tu też w innym celu. Szukam swojej bliźniaczej siostry. Nie wraca od dłuższego czasu do domu. — Choć wyraz twarzy starałam się zachować pogodny, ton mojego głosu lekko się zmienił. ____ edit: typo
Ostatnio zmieniony przez Lourel Sinder dnia Sob Lis 13, 2021 9:45 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Angel Nieszczęśliwie zakochana
Liczba postów : 8 Join date : 02/04/2021
| Temat: Re: Gdzieś nie wiadomo gdzie Sob Paź 09, 2021 11:34 am | |
| — Hmm — mruczy, odbijając się nóżką raz jedną raz drugą bouncy od ścieżki o kamiennych płytach. Smutek za stratą miesza się z radością spotkania ciekawej osoby. Jakby umysł podzielony był na dwie strony nieustannie toczące ze sobą walką. Oczy natomiast przez poniesione straty w tej wonnie o krok są od wypuszczenia pojedynczej łzy. Potyka się, czując u swego boku ciepło drugiej osoby, mimo że przekazane przez kilka barier materiałów. To było miłe, znów tak się zbliżyć do kogoś. Spada też Lourel. Zaskoczona Angel nie może stać biernie, kierowana naturalną życzliwością. Wyciąga ręce, udziela barku. Co jeszcze może zrobić taka drobnica jak ona. Łapie towarzyszkę za drugie ramię, pomagając jej wstać na nogi. Ich twarze zbliżają się. Mogą spojrzeć sobie głęboko w oczy. — Nie, nie, ja przepraszam. Wszystko w porządku? — odkrzykuje panicznie na krzyki Lou. Obie krzyczą w tej pustej, ciemnej przestrzeni, dochodząc do drewnem wyłożonego mostu. Blondyna opiera się na marmurowej podporze, z której częściej lubi spoglądać w dół w spokojną taflę rzeki niż tak jak w tym momencie, zwracać się się w stronę przeciwną, ku światłom w oddali centrum miasta Wishtown, na tle których stoi Lou. Niewiele zrozumiała z branżowego bełkotu, który jej podano. Brzmiał wiarygodnie, to wystarcza. Szkoda, by kończyć rozmowę, więc gotowa jest przyczepić się jednego z nich słowa i trzymać się zawzięcie tematem kolejnej dyskusji, lecz pada słowo dużo ciekawsze. — Siostry, co? Czyli Ty też, straciłaś kogoś bardzo dla Ciebie ważnego. Czy ta osoba również zniknęła pewnego dnia bez słowa czy listu. Nie było na jej temat głośno, nie przyszła nawet w postaci snu czy wszechobawianych tu Koszmaru? Smutna mina wpada na nią, zastępując rozbawienie. Spogląda w dół, licząc sznurówki towarzyszki. Jej myśli odpływają, próbując uformować mglisty obraz. Znikła, mentalnie przenosząc się do innego uniwersum. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Gdzieś nie wiadomo gdzie | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|