|
|
| Kwiaciarnia pod różanym pąkiem | |
| Autor | Wiadomość |
---|
Nancy Szafir
Liczba postów : 85 Join date : 25/10/2015
| Temat: Kwiaciarnia pod różanym pąkiem Nie Cze 12, 2016 4:39 pm | |
|
Kwiaciarnia Kwiaciarnia należąca do pani Adler należy do jednego z miejsc w mieście, w którym jest stały ruch. Zawdzięcza to przede wszystkim dobremu towarowi. Są nim, nie będzie to odkrycie, rozmaite kwiaty, najczęściej sprzedawane jako bukiety. Właścicielka sama je układa, aczkolwiek zatrudnia kilka osób, które pomagają jej w selekcji kwiatów, jak i dodatków w postaci jedwabnych tasiemek, kokard i etykietek, które ozdabia sama. Również sama je wypisuje. Jest to wąski, długi budynek, w którym wszystkie ściany zastawiają wysokie regały, na których ułożone są wszelkiej maści serwetki, ozdobne koperty przewiązane fikuśnymi wstążkami i rozmaite porcelanowe figurki - ale najważniejsze są kwiaty. W porcelanowych lub glinianych doniczkach, w szklanych wazonach lub w postaci już bukietów. Na najwyższych półkach ułożone są same najdroższe, zaś najniżej można znaleźć te, na które pozwolić może sobie praktycznie każdy. Po środku pomieszczenia ułożone są niskie stoliki, każdy przykryty koronkowym obrusem. Stoją na nich najpiękniejsze bukiety, jakie udało się właścicielce zawczasu skomponować, zaś obok stolików znajdują się wiaderka ze świeżo ściętymi kwiatami. Na tyłach znajduje się mosiężne biurko, które służy za kasę. ✿ ✿ ✿Piękny początek dnia... Słońce przyjemnie przyświecało i chociaż nie było bardzo ciepło, Nancy mogła odrzucić zimowy płaszcz i przywdziać cieńszą pelerynkę. Czarna suknia kobiety od razu przykuła uwagę słońca, przez co od razu ogarnęło ją przyjemne poczucie ogrzania zmarzniętych po zimie kości. Ruch w kwiaciarni był taki, jak do którego przywykła: co chwila ktoś wchodził, oglądał bukiety, wybierał jeden i płacił. Kilka dziewcząt, które Nancy zatrudniła w celu obsługi klientów cały czas miały ręce pełne roboty. Kobieta pozwoliła im łaskawie wyręczać się z większości prac, poza odbieraniem pieniędzy od klientów. Nie do końca ufała swoim dziewczętom. Lubiła je, owszem - swoją paplaniną umilały jej chwile, w których nikogo poza nimi w kwiaciarni nie było, jednak nie była pewna, czy któraś nie podkradnie swojej pani pieniędzy i przepuści na głupoty. Teraz czekała jednak na posłańca. Hawke czasem potrafiła się jej przydać. Załatwiała dla niej niektóre sprawy związane z prowadzeniem kwiaciarni, a czasem po prostu sobie siedziała i na jakieś dziwne sposoby kokietowała blondynkę. Nie żeby Nan to przeszkadzało. To zainteresowanie nadal upewniało ją w tym, że ma jakieś szanse na zaczęcie życia od nowa, jednak nie była pewna, czy dobrze robi, pozwalając dziewczynie z ulicy zagadywać się i zaczepiać. Co prawda obecne zaloty Erin były o wiele subtelniejsze niż kiedyś, jeszcze na poczatku ich znajomości, jednak blondynka uważała, że są wysoce nie na miejscu. Mimo to Erin była bardzo przydatna, zwłaszcza wtedy, gdy ktoś zamówił sobie bukiet na konkretny dzień. Oczywiście, jej również nie dopuszczała do odbierania pieniędzy. Co nieco o niej się zdążyła dowiedzieć, dlatego też wolała, by wszystkie opłaty były uiszczane z góry. Obecnie Hawke miała do dostarczenia kilka zamówień dla zakochanych młokosów, którzy korzystając z uroków wiosny, potracili głowy dla miejscowych panien i zamawiali dla nich fikuśne, zarówno pod względem estetycznym, jak i cenowym, bukiety. Ale dziewczyny nigdzie nie było widać. Nancy spąsowiała. Poprawiła kapelusz i spojrzała z niecierpliwością na zegar. Jak przyjdzie, dostanie taką reprymendę, że się nie pozbiera. |
| | | Hawke Włóczęga
Liczba postów : 443 Join date : 23/12/2015
| Temat: Re: Kwiaciarnia pod różanym pąkiem Nie Cze 12, 2016 6:20 pm | |
| Jak to mówią, podchorąży zawsze zdążą. Tak, tym mottem chyba dziś postanowiła się kierować ciemnowłosa. Erin w ogóle się nie spieszyło, a sprzyjało temu fakt, że zwyczajnie udało jej się dość sprawnie dostarczyć wszystkie bukiety. Tak, Hawke sobie dorabiała w bardzo różne sposoby. Dodatkowo ostatnio starała się dostać pieniądze w bardziej legalny sposób niż robiła to wcześniej. Proszę jak o to jedna z osóbek potrafiła na nią zadziałać i to tylko słowami. To tylko pokazywało, że w sumie Hawke nie była jakaś zła z natury. Tak wyszło, że Erin postanowiła wpaść w jeszcze jedno miejsce zanim ruszyła z powrotem do kwiaciarni. Wpadła na łąkę, gdzie z której zerwała te najładniejsze kwiaty. Tak, nie było co ukrywać. Hawke miała tendencje do podrywania kobiet. Zwłaszcza tych, które w jakiś sposób ją zaciekawiły. No i nie trzeba się oszukiwać, że Erin lubiła mieć na czym spojrzenie zwiesić na dłuższą chwilę. Właśnie do takich osób należała Nancy Adler. Ta kobieta ją w jakiś sposób przyciągała swoją osobą. Hawke często nie potrafiła jej zrozumieć, widziała świat całkiem inaczej niż ona, a dodatkowo były te wszystkie opowieści… Ah, tak, ta jasnowłosa kobieta ją naprawdę intrygowała. Nie rozmyślała dużo podczas drogi do kwiaciarni. Co to, to nie. Po prostu szła, mijając ludzi. Cieszyła się słońcem i ciepłem, które ono dawało. W końcu dzień był taki cudownie rześki i piękny. Jak to miała w zwyczaju nuciła sobie pod nosem jedną ze swoich ulubionych ballad. Przed wejściem do budynku Hawke poprawiła schowaną w pokrowcu lutnie, którą miała przewieszoną przez ramie, a następnie schowała za siebie bukiet złożony z polnych kwiatków. Nie był on jakiś duży i w sumie składał się ze sporej części stokrotek, ale kto by się tym przejmował? Sama Erin po prostu lubiła te drobne białe kwiatki. No nic, nie przedłużając, ciemnowłosa włóczęga po prostu weszła do środka. - Dzień dobry - powiedziała, a na jej ustach pojawił się ten typowy dla niej lekko łobuzerski uśmieszek. Jej spojrzenie o kolorze burzowego nieba, zaraz zaczęło szukać Nancy, którą w sumie zaraz znalazła. - Przepraszam za spóźnienie, ale musiałam wpaść po mały prezecik - odparła, podchodząc do kobiety. Zaraz wyciągnęła za pleców bukiecik i podsunęła go jasnowłosej. - Proszę, to dla ciebie - powiedziała, uśmiechając się niczym jakiś szczeniak. |
| | | Nancy Szafir
Liczba postów : 85 Join date : 25/10/2015
| Temat: Re: Kwiaciarnia pod różanym pąkiem Pon Cze 13, 2016 10:39 pm | |
| Przeglądanie ksiąg rachunkowych można uznać za rozrywkę dla kogoś takiego jak Nancy. Nie była może geniuszem matematycznym, ale odkąd została sama, musiała oswoić się z myślą, że najlepiej będzie, jak wszystko sama sprawdzi i przeliczy. Doskonale wiedziała, że jej majordom może zechcieć oszukać młodą kobietę, którą uważał za głupią jak but — co nie przeszkadzało mu, o zgrozo, w dość dziwnych zalotach. Nancy kwitowała je zwykle wzruszeniem ramion, ale potem zawsze się wściekła, bo chociaż w gruncie rzeczy była osóbką o nienagannym prowadzeniu się, wszelakie umizgi majordoma i „przyjaciół” jej braci skutecznie niszczyły jej reputację. Nie żeby planowała ponowne wyjście za mąż, o nie, pff. Kobiecie wystarczyłoby, gdyby przestała dostawać ataków paniki na widok kolejnego dwunoga z fallusem. Poza tym... Kto by ją chciał? W sumie sama nie miała bladego pojęcia, czemu zatrudniła Erin do pracy. Może to dlatego, że chciała wynagrodzić światu wszelkie zło, które wyrządziła lub miała wyrządzić w niedalekiej przyszłości? Nie, odpowiedź była o wiele dziwniejsza. Nancy uznała, że skoro Erin lubi się włóczyć, to niech robi to w jakimś bardziej pożytecznym celu. A w samej dziewczynie było coś po prostu ciekawego. Nancy tłumaczyła to tym, że młodsza od niej Erin sporo przeżyła i może kiedyś się tymi opowieściami łaskawie podzieli, ale w rzeczywistości była zaciekawiona kimś, kto był wolny. Bez zobowiązań, obowiązków — wolny jak ptak, jak ten młody, nieopierzony jeszcze gołąb, co zerwał się z gniazda… No wiecie, o co chodzi, co nie? Nie? Na widok Erin uniosła pobłażliwie brwi i odsunęła od siebie księgę. Następnie rozejrzała się i z ironicznym uśmiechem wstała, po czym wolnym krokiem, ospałym, ale wciąż subtelnym, wymuszającym charakterystyczny ruch bioder, podeszła do dziewczyny. Skrzyżowała ręce na piersi i z wciąż majaczącym na ustach uśmiechem wysłuchała usprawiedliwienia Hawke. Była ciekawa, jaką wymówkę tym razem miała naszykowaną. Nawet ta bezczelna smarkula miała czelność coś jej przynosić! Wróć. Nancy nie była typem, który lubi się złościć — a przynajmniej nie za długo. Nie mniej jednak zaczerwieniła się nieco, ale bardziej z miłego zdziwienia niż ze złości, którą w pierwszej chwili odczuła. Wzięła od Erin bukiecik stokrotek i bacznie zaczęła się mu przyglądać. — Proszę, proszę — zacmokała, jednak mimowolnie uniosła kąciki ust — zamiast roznosić kwiaty z zakładu, ty je przynosisz. Dziękuję za prezent, ale będę jeszcze szczęśliwsza, jak zdradzisz mi, co jeszcze tak cię pochłonęło, że się spóźniłaś... |
| | | Hawke Włóczęga
Liczba postów : 443 Join date : 23/12/2015
| Temat: Re: Kwiaciarnia pod różanym pąkiem Wto Cze 14, 2016 10:25 am | |
| Nie wyglądała na przejętą faktem, tego w jaki sposób została przywitana. Nie, na bank nie ruszało ją to pobłażliwe podniesienie brwi, ani ironiczny uśmieszek. Znała już trochę tę jasnowłosą kobietę. Wiedziała jak Nancy reaguje na jej spóźnienia. Była świadoma, że ją nieco irytuje w ten sposób, ale jakoś dalej się nie nauczyła, by się nie spóźniać. Cóż, już z niej był taki tym i raczej nie dało się na to nic poradzić. Choć może, gdyby ktoś był wystarczająco uparty i miał masę cierpliwości do tej dziewczyny to może się by udało, ale to tylko gdybania. Na jej twarzy dalej malował się uśmiech, a wzrok tylko na chwilę uciekł na wysokość bioder jasnowłosej piękności, gdy ta kierowała swoje kroki w jej kierunku. No co ona miała poradzić, że Nancy się w taki lekki powabny sposób poruszała... Tylko chwilkę się zagapił! Nic wieliego! Oj tam, dziś nie miała jakieś wielkiej wymówki. Choć prawda jak chciała to potrafiła nawymyślać. Umiała wciskać niezłe bajeczki i kłamać. Była w końcu złodzieje, który wychowywał się od najmłodszych lat na ulicy. Jej szczeniacki uśmiech ciut się powiększył, gdy zobaczyła na policzkach pani kwiaciarki zobaczyła lekkie rumieńce, a zaraz i subtelny uśmiech. No ej, dopięła swego, co nie? To raczej dobrze, patrząc na to, że zrobiła co chciała. W sumie to Hawke jak każdy lubiła, gdy coś szło zgodnie po jej myśli. A tak ogólnie to Erin wyglądała nieco ja taki zadowolony mały szczeniaczek. Brakowało jej tylko merdającego ogonka. - Heh, nie ma za co, a dostanę za ten prezencik jakąś małą nagrodę? - spytała. Tak, jak zawsze próbowała zdobyć pocałunek. No ej, kto by nie chciał dostać buziaka od ładnej kobiety? Wiedziała, że pewnie zostanie spławiona, ale próbować zawsze można. Może w końcu się uda? Nikt przecież jej nie zabroni próbować, nie? - A czemu, nie? Kwiaty już rozniosłam. Z resztą pięknej damie należą się kwiaty - odparła, a z jej twarzy jakoś nie chciał zejść ten uśmieszek. - Hm? Oczywiście pracą, a czymże innym? No i wybieraniem najładniejszych kwiatów na łące. Strasznie dużo ich tam. Naprawdę trudno było wybrać te najładniejsze - rzekła, przez cały czas skupiając spojrzenie na kobiecie. Oczywiście kilka ciemnych kosmyków jak zwykle nieco przysłaniały oczy. Ta, chyba powinna coś wreszcie zrobić z włosami. |
| | | Nancy Szafir
Liczba postów : 85 Join date : 25/10/2015
| Temat: Re: Kwiaciarnia pod różanym pąkiem Sro Cze 15, 2016 10:58 pm | |
| Gdyby Nancy prowadziła listę osób irytujących mniej lub bardziej, Hawke znajdowałaby się gdzieś tak w połowie. Natomiast blondynka była święcie przekonana o tym, że w jej prywatnym rankingu najbardziej bezczelnych osobowości, szatynka znajdowałaby się w ścisłej czołówce, jeśli nawet nie zajmowała pierwszego miejsca. Mimo to lubiła tę dziewczynę, chociaż zdecydowanie uważała, że lepiej będzie, jak ktoś inny przejmie nad nią pieczę. Nie, Nan nie czuła się na siłach do wychowywania bądź co bądź dorosłej osoby — stwierdzała to z nielada smutkiem, bo gdy Hawke nad sobą odrobinę popracowała… Ach, naiwności. — Nagrodę? — Uniosła lekko brwi w wyrazie rozbawienia przemieszanego z odrobiną zdziwienia. Podeszła bliżej do Erin z niewinnym uśmieszkiem malującym się na wargach i dała jej lekkiego pstryczka w nos. — Czujesz się usatysfakcjonowana? — zapytała nieco bezczelnie, wracając w stronę biurka w charakterystyczny dla siebie sposób. A co! Najlepiej przemawiać do innych ich własnym językiem, bo wtedy najszybciej zrozumieją. Ups, chyba, że ma się do czynienia z Hawke. Nancy obserwowała ją od jakiegoś czasu i przez dłuższy moment nie wiedziała, czy dziewczyna ją kokietuje w dość dziwny sposób,do którego Nan nie nawykła, czy po prostu próbuje zwrócić na siebie uwagę. Szybko przekonała się jednak o słuszności tego pierwszego założenia, a takie chwile… Cóż, upewniały ją, że wcale się nie myliła. A do tego sama niechcący odpowiedziała na jej zaczepkę. Miała tylko nadzieję, że Erin nie odebrała tego za zachętę do dalszych typu dyskusji. Sięgnęła po lężący na jego blacie kapelusz i zaczęła gładzić jedną z materiałowych róż ozdabiających jej nakrycie głowy. Przez chwilę gładziła ich płatki palcami, wysłuchując usprawiedliwień Hawke. W końcu podniosła wzrok i zmrużyła oczy. Ważyła w myślach słowa, którymi miała właśnie zamiar uraczyć Erin, jednak powstrzymała się od udzielenia kolejnej tyrady. Zamiast tego odłożyła kapelusz i podparła się dłońmi o blat. — No cóż… Zmartwię cię, ale nie wszystkie dostarczyłaś. Ratuje cię to, że dziwnym trafem wszystkie te bukiety zamówiła jedna osoba, która szczęśliwym zrządzeniem losu kompletnie zapomniała o tym… — Przycisnęła na chwilę pięść do ust. — …że zamówiła również dostawę. Zarobiłyśmy obie na roztargnieniu tej osoby i tym razem ci się upiekło, ale następnym razem prosiłabym o większą ostrożność z twojej strony… Nan była jednak kupcem i każdy grosz, który zarobiła, się liczył. Niestety, kilka mieniących się ładnie monet wpadło do jej kieszeni w dość nieuczciwy sposób. Mogła co prawda sprostować, ale znała tego mężczyznę, niegdyś i do niej się wdzięczył. Skromnym zdaniem Adler obierał za cel wszystko, co się ruszało, bez względu na płeć, status majątkowy czy społeczny. Niewielkie wzbogacenie się kosztem tej osoby uznała za małe, ale jednak zwycięstwo moralne. Niemniej jednak Nan była zdania, że wypadałoby upomnieć Erin, bo jakby nie spojrzeć, przyczyniła się do tego, owszem. Ale było to skutkiem karygodnego zaniedbania. — Na razie cię nie zwolnię — powiedziała, prostując się jak struna — ale jeszcze jedna wpadka, a nasza następna podobna rozmowa będzie o wiele mniej przyjemna. Dobrze wiedziała, że nie zrobi na Erin wrażenia tymi słowami. Nie wiedziała za to, jakim cudem dało się tę dziewczynę w ogóle namówić do uczciwej roboty. Ale mus to mus, co poradzisz. |
| | | Hawke Włóczęga
Liczba postów : 443 Join date : 23/12/2015
| Temat: Re: Kwiaciarnia pod różanym pąkiem Czw Cze 16, 2016 3:12 pm | |
| Cóż, wiele osób uważało ją za irytująca, a co dopiero bezczelna. Co ona biedna miała na to poradzić? Teoretycznie mogłaby się próbować zmienić. Być bardziej miła, mniej opryskliwa, bardziej uczciwa i takie tam, ale sama dziewczyna nie widziała w tym sensu, ani tym bardziej potrzeby. Ciemnowłosa włóczęga wychodziła z założenia, że zwyczajny nie miała po co tego robić. Jeśli komuś to przeszkadzało to, przecież nie musiał się z nią zadawać, co nie? Nikt mu nie kazał, a sama Erin nie miała ochoty użerać się z ludźmi, którzy ją męczyli i irytowali. Zwyczajnie nie widziała w tym sensu. Z resztą większość osobników rasy ludzkiej i tak nie zagrzewała na dłużej miejsca w jej życiu. Hawke sama ich od siebie odsuwała, choć częściej to oni rezygnowali ze znajomości z nią. Cóż, takie życie, nie? Hm? Wychowanie? Kilka osób próbowało to robić wobec Hawke, ale jak widać niezbyt się im to udało. Czy to oznaczało, że Erin była zbyt oporna na takie coś? Może, kto to wie? Choć jest też możliwość, że ci ludzie obrali w jej przypadku zły sposób nauczania. Prawda jest taka, że do Hawke człek potrzebowała masę cierpliwość i samozaparcia. Nie dało się zaprzeczyć, że była uparta i męcząca. Mimo to tak naprawdę brakowało jej tej opieki i matczynej uwagi. Nawet jeśli się do tego nie przyznawała. Nikt jakoś nie miał zamiaru się nią zaopiekować, a Hawke też nie miała zamiaru się o to prosić. Lekkie zaskoczenie pokazało się w jej spojrzeniu. Och, czyżby tym razem jej się udało? Jednak ten niewinny uśmieszek powiedziała jej, że raczej nie. Zmrużyła delikatnie ślepia. Zaraz upewniała się, że nie dostanie pozytywnej nagrody. Tak, to pstrykniecie w nos ją upewniło w tym. Skrzywiła się delikatnie, po czym wierzchem dłoni potarła nos. Miała ochotę podejść do kobiety oraz zrobić coś niebywale głupiego i prowokującego, ale powstrzymała się od tego. - Nie - burknęła pod nosem, zamiast wprowadzić swój niecny plan w życie. Bez jakieś większej krępacji zjechała wzrokiem na Zaraz jednak zmarszczyła czoło. Ej, co tu nie gra, że niby nie dostarczyła wszystkich kwiatów? Przecież ona to zrobiła to o co chodzi? Mimo to milczała i nie przerywała Nancy. Grzecznie doczekała do końca jej wypowiedzi. Tylko trochę uciekała wzrokiem na boki i poprawiała pasek od etui lutni na plecach. - Och, jakaż ty łaska. Nie wiem cóż bym zrobiła bez twej spaniałomyślności - mruknęła tylko. Nie, nie ruszyło ją sam fakt wywalenia z pracy, ale nie lubiła takich gróźb. Czuła, że wtedy ludzie stawiali się wyżej od niej, a ona nie była gorsza, nie? Pewnie, że nie. Odwróciła wzrok od kobiety i splotła ramiona na klatce piersiowe. Przybrała niezadowoloną minę. Tak, wyglądała teraz nieco jak obrażony dzieciak. |
| | | Nancy Szafir
Liczba postów : 85 Join date : 25/10/2015
| Temat: Re: Kwiaciarnia pod różanym pąkiem Sob Cze 18, 2016 12:26 am | |
| W porządku, tylko żeby się nie zezłościć, Adler, tylko spokój cię uratuje, pomyślała, zachowując kamienną twarz. Znała już na tyle Hawke, że wiedziała, że innej reakcji się po niej nie będzie mogła spodziewać. Erin miała to do siebie, że… Cóż, była trochę dziecinna, jakby na to nie patrzeć. Nan sama nie uważała się za szczyt dojrzałości, prędzej wychodziła z założenia, że koleje jej losu wymusiły na niej pewną zmianę jej podejścia do życia. Hawke była też z drugiej strony o kilka lat młodsza i, po części, życie było wobec niej nieco łaskawsze. Przede wszystkim oszczędziło tyrana za męża , dodała nieco uszczypliwie w myślach. Mimo to starała się zrozumieć, że Erin ma taki, a nie inny charakter. Szkoda tylko, że nikt nie chciał się zająć jej wychowaniem. Gdyby była może o kilka lat młodsza, Nan bez problemu by ją przygarnęła. Niestety, dzieliło je tylko sześć lat (na korzyść lub i niekorzyść blondynki), wychowanie, sposób bycia… Patrząc się w tej chwili na Erin, Nancy doszła do mało przyjemnego wniosku, że obie łączy je jedynie płeć. A z takim argumentem, moi mili, nawet nie ma zbytnio co się szarpać. Trzeba po prostu przemówić do Hawke jej własnym językiem. I właśnie w tej samej chwili uświadomiła sobie, jak mało wie o swoich pracownikach. Czy na pewno dobrze znała swoje pokojówki? Ogrodników, którzy pracowali w jej szklarni? Kucharkę? Może tak naprawdę wszyscy chcieli ją otruć? Ech, spokój. Wdech wydech, pani Adler. — Moja wspaniałomyślność nie ma tu nic do rzeczy. Bardziej mnie zastanawia, jak doszło do tego uszkodzenia na łączach komunikacji — odparła, podpierając się łokciem. Damie to nie przystało, owszem. Ale była nieco zdenerwowana tym nieporozumieniem, jednak nie dała po sobie tego odczuć. Zwykle kwiaty przeznaczone do dostarczenia klientom do rąk własnych znajdowały się na tyłach zakładu, na stole, w specjalnie przystosowanym do tego pojemniku. Kiedy jednak przyszła do kwiaciarni, kilka z nich zastała w pojemniku. Ściągnęła brwi i ze zmrużonymi oczami omiotła całe pomieszczenie wzrokiem. Wszystko było w normie. Kwiaty na półkach jak rosły, tak rosły, niektóre drobiazgi, takie jak figurki czy inne ozdoby, przykuwały uwagę podejrzaną czystością. Chociaż poprzedniego wieczora pokrywała je cienka kurzu. Owszem, wynajęła jedną dziewczynę, by tutaj trochę posprzątała z rana… Czyżby ona coś? Nie, to niemożliwe… Jasno jej powiedziała, że od kwiatów ma trzymać się z daleka. Jednak jakby się zastanowić… Teoria byłaby sensowna, jednak widoczne były w niej luki, których Nancy nie mogła załatać. Po pierwsze, nawet jeśli wynajęta do sprzątania dziewczyna wzięła kilka bukietów, przez co Hawke ich nie zauważyła wcześniej — to kiedy niby miała je zwrócić? Po drugie — Nan zwykle szykowała listę adresów, którym przyporządkowała poszczególne bukiety. Więc chyba Erin powinna była zauważyć, że kilku brakuje… Ale może… Chciała podzielić się z Hawke swoim odkryciem i je nieco omówić, gdy przypomniała sobie, że dziewczyna postanowiła się obrazić. Zupełnie jak małe dziecko. Nancy uśmiechnęła się jedynie i splotła dłonie na udach. |
| | | Hawke Włóczęga
Liczba postów : 443 Join date : 23/12/2015
| Temat: Re: Kwiaciarnia pod różanym pąkiem Nie Cze 19, 2016 12:53 pm | |
| Cóż, poradzić? Niektórzy w dorosłości wyrastają na ludzi sukcesów, dowódców wojskowych, arystokratów, gwiazdy cyrku, kurtyzaną, sklepikarzy, sprzątaczy, piekarzy, młynarzy, złodziej znaczy się polityków, żołnierzy, szwaczki, mordercą, górników, drwali, psychopatów znacz kaptury, a niektórzy na wieczne dzieci tak jak Hawke. W sumie to nie wiem, co gorsze. Czy bycie takim wiecznie nafochanym kapturkiem czy wiecznym dzieckiem. Ale no, spójrzcie chociaż jakie szczęśliwe życie musi mieć Erin jako taki wieczny dzieciak. Cieszenie się z głupot, wieczna zabawa, dokuczanie innym i tym podobne. No, normalnie żyć, nie umierać! Każdy by przecież tak chciał, co nie? Mimo to żywot ciemnowłosej przybłędy nie był taki piękny jakby mógł się zdawać, ona sama o tym najlepiej wiedziała, choć miała trochę ciekawych przeżyć. W końcu jak się zadajesz z takimi, a nie innymi ludźmi to może się zdarzyć, że rudy inkwizytor będzie cię gonić przez pół miasta za drobną kradzież. Nie trzeba chyba wyjaśniać czym się to dla tej ciemnowłosej panny skończyło, ale to są dopiero emocje i dobry trening! Każdy by takie chciał, co nie? Stała dalej tam gdzie była, a jej obrażona mina dziecka nic, a nic się nie zmieniła. No ej, spójrzcie czy to nie jest urocze, gdy dorosła kobieta potrafi walnąć takiego focha? To dzieci tak nie potrafią! A teraz na serio, wracajmy do rzeczywistości. Hawke dalej stała obrażona i tylko wywróciła oczami na słowa Nancy, bo w sumie co ją to obchodzi? Ona wzięła to co było, tam gdzie to zawsze było. Nie miała zamiaru się z tego powodu załamywać czy rozwodzić. Jednorazowa wpadka, nic wielkiego. Jak dla niej to pani Adler powinna się cieszyć, że po prostu zarobiła i to bez straty! Westchnęła zaraz, gdy zauważyła, że kobieta nieco odpłynęła w swoich rozmyślaniach. Postanowiła jej nie przeszkadzać, ale i chwile poczekać. Kto wie, może kobieta będzie jej jeszcze chwilę potrzebować? Rozejrzała się po pomieszczeniu, znalazła sobie kawałek podłogi i ścianę, pod którą usiadła i oparła się, gdy zdjęła z pleców pokrowiec z lutnią. Instrument zaraz wyjęła, po czym sprawdziła czy ten jest nastrojony. Oczywiście ciotkę się roztroiła, ale Hawke to zaraz naprawiła. Gdy lutnia była już w pełni gotowa, Erin zaczęła łapać pojedyncze chwyty, które o dziwo zaczęły się układać w przyjemną i radosną melodie. Nie była to na razie żadna konkretna piosenka. Co to, to nie ciemnowłosa przegrzebywała zbiór ballad jakie znała. - Po niebie szedł znużony dniem biały zastęp chmur, A jego śpiew się echem wił nad majestatem gór. Im wyżej go unosił wiatr, im bliżej mu do gwiazd, Tym bardziej w nim dogasał dnia roztańczony blask. Swój całun malowany snem cierpliwie tkała noc. Zawładnął naszym losem mrok, ujął nas w swoją moc. W jego rękach los... - zaczęła swoją pieśń i dalej śpiewa. Na jej twarzy w tej chwili malowała się spokój. Dodatkowo przymknęła delikatnie powieki i na jej ustach można było zauważyć lekki uśmiech. Tak, prawie zawsze wyglądała na taką uspokojoną i szczęśliwą, gdy śpiewała. Kto by pomyślał, że chwilę temu była obrażona? Chyba nikt. |
| | | Nancy Szafir
Liczba postów : 85 Join date : 25/10/2015
| Temat: Re: Kwiaciarnia pod różanym pąkiem Pon Cze 20, 2016 9:59 pm | |
| Czasami Nan miała przemożną ochotę zapytać się Erin, czy przypadkiem nie chce, by blondynka ją adoptowała. I właśnie to była jedna z takich chwil! Uśmiechnęła się pod nosem, gdy Hawke stała z tak samo naburmuszoną miną, co przed paroma sekundami. Zaiste, ta dziewczyna nawet najlepszego wychowawcę doprowadziłaby na skraj obłędu , pomyślała i przez chwilę pogrążyła się w rozmyślaniach, jakimż to dzieckiem musiała być jej pracownica za młodu. Oczami wyobraźni ujrzała małą dziewczynkę, umorusaną błotem, zadrapaną, posiniaczoną – ale szczęśliwą. Bo przecież dzieci dzielą się na czyste i szczęśliwe, prawda…? I też na takie, które lubią jeść brukselki i inne warzywa, i takie, które jedzą mało, tylko po to, aby móc najeść się do syta przy deserze. No bo przecież to dzieci – im nie wytłumaczysz, że robią źle. Trzeba im to udowodnić albo pozwolić, by się same przekonały na własnej skórze o mylności swojego postępowania… Chociaż Nan nie potrafiłaby tak zrobić swoim dzieciom, o nie. Lepiej spróbować połączyć oba sposoby, o. Mimowolnie zacisnęła zęby, czując to nieprzyjemne ukłucie w sercu. Znała je aż za dobrze, prawie do niego przywykła, ale jednak wciąż było tak samo bolesne i pojawiało się znienacka. Dzieci, tak…? Niektórzy mają przywilej pozostania nimi do końca życia, a inni posiadania swoich własnych pociech. Pech chciał, że Nancy nie mogła się utożsamiać z żadną z tych grup. Nawet jeśli… Nawet jeśli by się postarała, to z kim? Kto ją by poślubił? Kto wytrzymywałby jej humory i ataki wspomnień? Duch święty? Dobre sobie! Popatrzcie, jak łatwo Nan przeszła z tematu losu bukietów na obrażoną Erin i w końcu na swoje nieszczęśliwe macierzyństwo. Cóż, wszystkie drogi prowadzą do Rzymu, pomyślała i westchnęła cicho. Gdyby tylko tak coś ją… Rozproszyło. Oderwało od tych smutnych myśli. I właśnie w tym momencie doceniła obecność Erin. Przyglądała się kątem oka, jak szatynka majstruje przy swojej lutni i zaczyna ją stroić. Nie znała się zbytnio na instrumentach z prostej przyczyny niebycia muzykalną kobietą (szok, skandal i zgorszenie!), ale jednak nie przestała zerkać w stronę Hawke, chociaż nie potrafiła za bardzo zrozumieć, na czym polega strojenie tegoż instrumentu. Tu coś się robi z tym, tu coś z tym… To dla Nancy było jeszcze większą tajemnicą niż zjawisko inflacji czy chorób różanych liści w jej szklarni. Chociaż może to dlatego, że nauczenia się pewnych rzeczy po prostu wymagała od niej sytuacja, w której się znalazła. Dwudziestoletnie kobiety rzadko kiedy muszą stawać za sterami gospodarstwa domowego i zajmować się jego źródłem dochodów – i może to była identyczna motywacja również w przypadku Erin? Zamyśliła się znowu, ale po chwili znowu pozwoliła się rozproszyć, gdy brązowowłosa zaczęła brzdękolić sobie w najlepsze. Wysłuchała z bladym uśmiechem na ustach piosenki Hawke, przymykając oczy. Jak na samouka to… Umiejętności wokalne Hawke były iście imponujące. Co prawda nie miała pewności, ale… Przecież może się o to po prostu zapytać! Poczekała cierpliwie jeszcze kilkanaście sekund po zakończeniu utworu, aż w końcu odezwała się w te słowa: — Masz prawdziwy talent. Powiedz mi, Erin, kto cię uczył grać i śpiewać? Czy może sama opanowałaś tajniki? — zapytała się uprzejmie. |
| | | Hawke Włóczęga
Liczba postów : 443 Join date : 23/12/2015
| Temat: Re: Kwiaciarnia pod różanym pąkiem Wto Cze 21, 2016 6:32 pm | |
| - Droga wiedzie w przód... - zabrzmiała ostatni wers. Przez cały czas palce Hawke muskały struny oraz zręcznie skakały za akordu na akord. Gdy się temu człek dłużej przyglądał mógł mieć wrażenie, że to jakiś rodzaj tajemniczego tańca. Na twarzy ciemnowłosej dalej malował się spokój i pewna radość. Tak, ewidentnie to było jej pasją. Coś co kochało, a zarazem relaksowało. No i oczywiście w normalnych warunkach zdołałaby zarobić nieco grosza, co nie? No ba, dobry grajek wie przecież gdzie grać, aby do jego kieszeni wpadło kilka brzęczących moment. No nic, wracając do rzeczywistości. Palce Hawke tylko na chwilę się zatrzymały, aby pokazać, że to koniec tejże ballady, ale spokojnie już po chwili znów ruszyły w tan. Ba! Erin już chciała zacząć śpiewać kolejny utwór, gdy tu naglę usłyszała pytanie pani Adler. Momentalnie przerwała i zwróciła wzrok w jej stronę. Tak, była lekko zdezorientowana, chwilę zajęło jej ogarnięcie co się dzieje i co dokładnie powiedziała do niej starsza kobieta. Tak, macie racje, Hawke nie zauważyła, że kobieta przestała rozmyślać i zwróciła swoją uwagę ku niej. - Em.. Po prostu trochę umiem, nic wielkiego - odparła, odkładając lutnie na kolana. Dłonią zaraz pomasowała swój kark, a następnie lekko zmierzwiła swoje włosy. Zawsze się dziwnie czuła jak ktoś ją tak komplementował. Przecież to nie było nic wielkiego, nie? Ona się przez kilka lat uczyła. Dawała z siebie jak najwięcej oraz przysłuchiwała się innym. Starała się, aby osiągnąć coś takiego. Sądziła, że ktoś inny też mógł osiągnąć coś takiego jak ona jak nie więcej. - W większości sama. Choć zdarzało mi się pogadać z innymi grajkami, ale oni raczej nie byli chętni do zdradzania swoich sekretów. W końcu każdy chce zarobić, co nie? - powiedziała, przenosząc wzrok na jasnowłosą. Czekając na odpowiedz starszej od niej kobiety, palce Hawke delikatnie trącały struny, wydobywając z niej prostą, ale przyjemną melodie. Ciemnowłosa lubiła tę melodyjkę. To była jej jedna z pierwszych zagranych. To od niej się wszystko zaczęło. |
| | | Nancy Szafir
Liczba postów : 85 Join date : 25/10/2015
| Temat: Re: Kwiaciarnia pod różanym pąkiem Czw Lip 14, 2016 7:34 pm | |
| Czasami Nancy zastanawiała się, jak odmienny jest jej żywot od żywota Erin. Nie, naprawdę. Zabrzmi to śmiesznie, ale zaproponowała pracę osobie, o której praktycznie nic nie wiedziała – poza tym, że lubi się włóczyć po mieście wyposażona w szelmowski uśmieszek na twarzy i swoją lutnię. Prawdę mówiąc – ale nikomu o tym proszę nie mówić, dyskrecja jest wymagana – Nan myślała, że Hawke tylko targa ze sobą ten instrument, a zarabia na nim w ten sposób, że zaczyna rzępolić tak niemiłosiernie, że po prostu ludzie jej płacą, by przestała. W wyobrażeniach czarownicy miało to miejsce dopiero wtedy, gdy czapka lub cokolwiek innego, co Erin obrała sobie na miejsce gromadzenia pieniędzy, robiło się przyjemnie ciężkie od nagromadzonych monet. Dostrzegła to zdenerwowanie w ruchach Hawke i uśmiechnęła się, leciutko mrużąc przy tym oczy. Podparła brodę ręką o stół, nie spuszczając grajka z oczu. Dla Nancy muzyka była czarną magią. Czytanie wierszy czy powieści z odpowiednim modulowaniem głosu nie było dla niej wyzwaniem, od dziecka lubiła to robić i gdy tylko nauczyła się czytać, katowała rodzinę we właśnie ten sposób. Ale jak przychodziło do grania na instrumencie, nagle znajdowały się ciekawsze rzeczy niż studiowanie jakichś mrówek, jak to zwykła nazywać nuty malutka Nan. — Moja droga, przyjmij komplement z godnością — zaśmiała się. — Podziwiam ludzi, którzy potrafią ujarzmić instrumenty i muzykę. Mi to nie było dane, ale… Nie każdy też ma rękę do roślin… — Aby dodać odrobinę mocy swoim słowom wstała i wzięła wazonik, w którym stało kilka wysokich tulipanów. Wściekle żółte, jednak na końcówkach płatków przechodziły w ładny, soczysty odcień pomarańczowego. Pogładziła je po kwiatach z nienaturalną wręcz czułością, jakby się bała, że jedno muśnięcie w niewłaściwym miejscu i na ziemię posypią się barwne płatki. Nie miało to oczywiście miejsca, dlatego też z niejakim zadowoleniem odstawiła kwiaty. Chwilę później zgarnęła kolejny wazon, tym razem z różowymi i liliowymi różami. Coś mocno ją uwierało w ich kompozycji, dlatego też wróciła na swoje miejsce i z wigorem zaczęła układać kwiaty. Na nowo. — Ależ owszem. Żyjemy w takich czasach, w których to pieniądze rządzą nami, a nie odwrotnie. Każdy chce przeżyć, ale bez odpowiednich środków jest to zadanie wręcz karkołomne… — Wydęła wargi, ale nie z powodu ich rozmowy, ale z powodu kwiatów. Obejrzała je raz z jednej, raz z drugiej strony, aż w końcu zrezygnowana rozłożyła się na oparciu swojego siedziska. Coś jej się nie podobało. Nie w kwiatach, ale w ułożonym bukiecie. Czy to kwestia kolorów czy czegoś – nie była w stanie doprecyzować. A przecież róż i lilak zawsze wydawały się jej ładnym połączeniem… — Erin, powiedz mi… Czy ten bukiet ci się podoba? |
| | | Hawke Włóczęga
Liczba postów : 443 Join date : 23/12/2015
| Temat: Re: Kwiaciarnia pod różanym pąkiem Pon Sie 15, 2016 9:54 am | |
| Pozory jednak potrafią mylić, a chyba najbardziej się to tyczyło Hawke. Dziewczyna skrywała wiele rzeczy, choć tak naprawdę można, by się tego po niej nie spodziewać. Stety, albo niestety był już jej taki urok. Może ludzie się tego po tej dziewczynie nie spodziewali, ale ona była swego rodzaju zagadką dla wielu, a nawet dla samej siebie. Co się kryję pod tym szelmowskim uśmieszkiem i butnym spojrzeniem? Kim tak naprawdę była? Co błąkało się po jej duszy niczym niespokojny dźwięk? Czego poszukiwała? Czemu wylądowała w tym, a nie innym miejscu? Czemu została porzucona przez swoich rodziców? Kim oni byli? Tak, pytań była masa, a odpowiedzi prawie żadnej. Hawke na wiele z nich sama nie potrafiła odpowiedzieć. Nie ma się co oszukiwać pod tym względem była trochę jak zagubione dziecko, błąkające się między tym wszystkim. Cóż, z niej emocje zazwyczaj można było wyczytać bardzo łatwo. Zdawała się pod tym względem być niczym otwarta księga, którą każdy mógł wziąć do rąk i przeczytać urywek treści. Hawke po prostu była impulsywna i emocjonalna. Zmarszczyła lekko czoło i wbiła na chwilę wzrok w swoją lutnię, której bok nadal delikatnie gładziła. Nie była pewna co powinna teraz odpowiedzieć kwiaciarce. Z jednej strony nie chciała, by zaleciało od niej jakimś chamstwem i ignoranctwem, a z drugiej wypadałoby być jakimś skromnym i uprzejmym, nie? By być między tym wszystkim Erin po szybkim przemyśleniu postanowiła milczeć. To była dość bezpieczna opcja, co nie? W milczeniu i z pewnym dziecięcym zaciekawieniem zaczęła się przyglądać z powrotem poczynaniom Nancy. Przez tę całą czułość, którą blondynka przelewała w te drobne ruchy Hawke zaczęła się zastanawiać czy tamta darzy taką samą miłością kwiaty, co ona sama muzykę. Ciemnowłosej nawet przemknęło przez myśl, że taka opcja jest jak najbardziej możliwa. Widziała, że kobieta czerpie ze swojej kwiaciarni masę pieniędzy, ale czy to miało jej zabronić miłości do roślin? No, raczej nie. Przecież ona sama przez swoją pasję w jakiś sposób zarabiała, nie? - Wiem o tym za dobrze – odparła dość cicho, odrywając spojrzenie od kobiety i skupiając je na swoich dłoniach. Wiedziała czym jest brak pieniędzy, głód, zimno i brak swojego kąt, gdzie można, by w spokoju odpocząć i schować się przed złem świata. Zamyśliła się, wracając pamięcią do tych dni zanim spotkała Selene i złożyła jej tamtą pamiętną obietnicę. Z tego wszystkiego wyrwały ją głos starszej kobiety. Potrząsnęła lekko głową, jakby chciała coś wyrzucić z niej wyrzucić. Spojrzała znów na Nancy i na jej bukiet kwiatów. - Hm? Em... No ładny jest, chociaż ja chyba bym wzięła białe zamiast różowych – odparła, wstając i podchodząc do siedzącej kobiety. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Kwiaciarnia pod różanym pąkiem | |
| |
| | | |
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|