|
|
Autor | Wiadomość |
---|
Matthew Grabarz
Liczba postów : 357 Join date : 11/04/2016
| Temat: Re: Pokój Matthewa/ Park Pią Cze 18, 2021 6:53 pm | |
| Jak w transie słuchał jego słów nie zważając na przelatujące tuż obok jego głowy kończyny chłopaka. Chłonął wszystko jak gąbka, nawet gdyby w normalnych warunkach już dawno uciekłby gdzieś daleko z zawstydzenia. Wszystko zaczynało być na swoim miejscu. - Nie mam pojęcia czemu tak jest - powiedział uśmiechając się nierozważnie. - Podobno wielu ludzi doprowadzam do szału. Dobrze by było kiedyś dowiedzieć się dlaczego - zażartował, albo próbując popsuć im ten moment, albo powoli uzależniając się od jego słodkich słówek. Nigdy jeszcze nie widział go w takim stanie. Przez ostatnie momenty odsłaniał wszystkie rzeczy, które tak głęboko próbował ukryć. Teraz wręcz promieniował prawdą - był piękny. Jeszcze z nikim nie czuł się tak blisko, byli niemalże jednym ciałem. Teraz potrafił zrozumieć każde jego zachowanie, jego furię, złośliwości i zawiłe gierki. Sam wiedział jak to przecież jest - czuć, że nigdy w życiu nikt nie będzie w stanie usprawiedliwić twojej egzystencji, a jednak. Przemilczał resztę jego słów, w końcu nie wytrzymując i spuszczając wzrok na bok. Tyle obietnic. Wszystko czego nawet nie śniło mu się pragnąć. W pewnym sensie przerażało go jak bardzo gotowy był oddać się mu całemu na talerzu, tak jak on chciał go sobie zawłaszczyć. Wszystkie jego pogróżki, były tylko metaforą, prawda? A jednak wiedział na co było go stać. A-ale teraz to na pewno się zmieni! Przecież sam widział! Z jego rozmyślań wyrwało go dopiero niepozorne muśnięcie jego włosów. Znów był tuż przed jego twarzą. Nagle wszystkie niepewności zniknęły. - Tak, chyba tak - zaśmiał się cicho pod nosem, po czym nie przestawał się uśmiechać. - W takim razie wszystko jest już ustalone - zaświergotał. Nareszcie. Bez namysłu wyciągnął jedną nogę do przodu, oraz delikatnie położył swoje dłonie na jego ramionach. Przybliżył się do niego na tyle by zetknęli się czołami. Zamknął oczy, westchnął raz jeszcze, drżącym, ciepłym oddechem i przytknął swoje usta do jego ust. Nie był to długi pocałunek, lecz chyba najbardziej świadomy ze wszystkich dotychczasowych. Pełen troski i podniosłych uczuć. Na chwilę po tym odchylił się od niego, po to by spojrzeć mu w oczy. Chyba sam nie wierzył, że zdobył się na tak zuchwały gest w stosunku do niego. Podświadomie go testował? A może naprawdę już tak mu ufał. Przygryzł wargę i drżącym głosem powiedział. - Z nikim nigdy nie byłem tak blisko. Ja… Nigdy nie wybaczę sobie, że tak długo tego nie widziałem - jego oczy jakby się przeszkliły. Nagle przysunął się do niego i mocno objął za szyję, zwijając dłonie w pięści. Przylgnęli do siebie. -Nigdy cię już nie zostawię, chcę być twój i tylko twój - mówił przejęty do jego ucha, spinając przy tym mimowolnie mięśnie. Czuł wilgoć. Po chwili znów skierował się ku jego ustom, by tym razem pozwolić im na przyjemność. |
| | | Lynn Cavendish Zegarmistrz
Liczba postów : 488 Join date : 10/02/2016
| Temat: Re: Pokój Matthewa/ Park Nie Paź 10, 2021 12:28 pm | |
| Dopełnili umowy. Uwzględnili postanowienia dotyczące zaufania, cierpliwości, dania sobie szansy, jak i stopniowego wykluczenia z ich życia osoby, która w jego mniemaniu stała na drodze do ich szczęścia. — Będziesz mi wierny, Matthew? Odrzucisz dla mnie normalność? — podsumował, ubierając w słowa poświęcenie, jakim niewątpliwie było stałe życie w sekrecie. Jak sądził, zdawał sobie sprawę z czekających go wyznań, a uczucie, które trwało w nim długo, utwierdzało Amona w przekonaniu, że nigdy już nie zrezygnuje. — Okazałem ci sporo złośliwości. Oddawałem ci swoje zainteresowanie w sposób tak opaczny, że sam uznałbym je za obrazę. — przyznał jeszcze, jakby Matt mógł się w jeszcze w każdej chwili wycofać. — Na pewno jesteś w stanie mi to wybaczyć? — upewnił się. Zwlekał z oddaniem dotyku. Nie nachylił się w jego kierunku, nie podążył za przyjemnością, jakby ich umowa wciąż była niekompletna. Prawda leżała po przeciwnej stronie, co wkrótce oznajmił: — Boję się, że jeśli cię dotknę, nie będę mógł przestać. Przeciągał granicę o nieznaczące sekundy, jak budujące napięcie uderzanie w werbel przed punktem kulminacyjnym utworu. Balansował na cienkiej linie, będąc tak blisko, że mógł poczuć bijące od niego ciepło, lecz nim zdążył się przełamać, Matt wykonał pierwszy krok. Przyjął jego usta z ulgą, poddając się im i uczuciu, na które obaj zapracowali. Jednak słowa rozbrzmiewające chwilę po pocałunku wzbudziły w nim serię kolejnych wrażeń, których nie przewidział. Stłumił w piersi szloch, w końcu słysząc wyznanie, o które zabiegał, niemal je wymuszając, lecz gdy padło - nie był na nie gotowy. Przymknął prędko powieki, nie chcąc, by chłopak dostrzegł jego chwilowe zachwianie. Nim dał się pochłonąć, w porę zdążył powstrzymać lawinę myśli głoszących, że nie zasługuje na jego dobroć. Przełknął ślinę, sięgając do ostatnich pokładów sił, by się nie rozkleić. — A ja już nigdy cię nie zawiodę — szeptem oddał mu obietnicę w odpowiedzi, wprost w jego usta. Oddał mu wszystko, w końcu podejmując działanie. Dłoń ułożył na policzku chłopaka, zadzierając jego podbródek lekko ku górze. Nie obchodziło go, gdzie się znajdowali, a otwarte niebo nad nimi nie przeszkadzało mu w najmniejszym stopniu. Przycisnął go do siebie, jakby pocałunek był im pierwszym i ostatnim; jakby był podpisem pod zawartą między nimi przysięgą. |
| | | Matthew Grabarz
Liczba postów : 357 Join date : 11/04/2016
| Temat: Re: Pokój Matthewa/ Park Nie Paź 10, 2021 8:20 pm | |
| - Bez Ciebie? Kij mnie obchodzi taka “normalność”. Z resztą… Jakby w tym mieście w ogóle dałoby radę być “normalnym”. - mówił przejęty, dając się doszczętnie porwać swoim uczuciom, zupełnie odpychając od siebie jakikolwiek zdrowy rozsądek. Zamrugał, po czym uśmiechnął się łagodnie - Amon, jakbym cię znał dopiero od wczoraj… - zaśmiał się. - Miałeś swoje powody, a z resztą… już o tym wszystkim i tak zapomniałem - w głębi ducha wiedział, że skłamał, lecz jego usta nie potrafiły wypowiedzieć nic innego. Był teraz zbyt szczęśliwy, by pozwolić po raz kolejny doprowadzić do zepsucia tej świętej chwili. Żadne ich dawne niesnaski, nieważne jak bolesne nie były tego warte. Poddał się ich dotykowi. Jego smak. Zupełnie inny, chociaż miał okazję już go poznać. Teraz byli jak w tańcu, a on w końcu dał się ponieść muzyce. Z nikim jeszcze nie był tak blisko. Przysiądzby mógł, że wręcz dopasowali się do siebie żebrami, oddychając w tym samym tempie. Czuł każdy jego ruch, nawet tę niepewność, którą blondyn ukrywał tak głęboko w środku. Złapał jego wolną dłoń i splótł ich palce razem. Chciał wynagrodzić mu każdą krzywdę jaką przeszedł, wyssać każdy smutek, pokazać, że można robić piękne i dobre rzeczy. Mógłby tak na zawsze. Nic go nie przygotowało go jednak na kolejne słowa blondyna. Miał wrażenie, że wszystkie kości w jego ciele drżały, a on sam uginał się pod ich ciężarem. Nawet się nie spostrzegł, jak mimo oddawania Amonowi pocałunków, zaczął ciężko oddychać. Jego obietnica na nowo obudziła w nim dawno pochowane bolesne wspomnienia, te z tych skrywanych najgłębiej u źródła istoty każdego siebie. Możliwie, że może zanadto to zinterpretował, bądź chłopak rzeczywiście wszedł do jego wnętrza i sam wszystko zobaczył. To wszystko powoli zaczęło być dla niego za dużo. Jego warga zaczęła drżeć, a on sam zaczął ściskać blondyna tak mocno jakby naprawdę chciał się z nim połączyć w jedność. Nie wytrzymał w końcu. Opuścił jego usta i przycisnął głowę do jego ramienia, biorąc niespokojny oddech, a zrobił to z takim impetem, że mógłby go powalić na ziemię, nawet tym swoim wątłym ciałkiem. - Proszę nigdy nie odchodź... Nie zostawiaj mnie, nigdy. Błagam. J-ja ja cię k... - sapał mu do ucha drżącym głosem, a ostatnie słowa utknęły gdzieś w gardle. Po chwili wydobył się z niego tylko cichy szloch. Jeszcze jakiś czas leżał na nim, obejmując go każdą częścią ciała, po czym zaśmiał się cicho i odsunął się lekko by z przeszklonymi oczyma i czerwoną twarzą spojrzeć na oblicze blondyna. - Wybacz, ja jestem taki szczęśliwy i… chyba serio potrafię tylko płakać - zaśmiał się znowu, gubiąc gdzieś okulary. |
| | | Lynn Cavendish Zegarmistrz
Liczba postów : 488 Join date : 10/02/2016
| Temat: Re: Pokój Matthewa/ Park Pon Lut 07, 2022 10:21 am | |
| Głaskał go po głowie, tym intensywniej, im bardziej rozwijały się ich wyznania, starając uspokoić jego i siebie, jakby to mogło im pomóc przed kompletnym ulegnięciem chwili. Ręka zadrżała mu jedynie na urwane wyznanie, na które miał ochotę przycisnąć go i wydusić kontynuację, by ich seria obietnic była pełna. Nie przestając łagodnego ruchu ręką, pokręcił głową, chcąc zaprzeczyć jego słowom, które on w przypływie złości zapoczątkował. Wiedział, jak bardzo go wtedy skrzywdził, pierwszy raz gotów ponieść za to konsekwencje. — Ja ciebie też, Matthew — dokończył, zapisując na kartach ich historii wyznanie, które nigdy nie padło w całości. Kontynuował, nie zwracając uwagi na jego płacz: — Wiesz, kiedy zdałem sobie z tego sprawę? — Od kiedy pamiętam, denerwowałem się na myśl tego, czym go obdarzałeś. Irytował mnie wasz wspólny język, seria niezrozumiałych mi tajemnic, gdy obchodził się z tobą ostrożnie jak z jajkiem i chciał schować przed całym światem. Ale zazdrość, jeśli tak to mogę nazwać, nie była mi sygnałem czystego uczucia — wyznał, powoli dochodząc do sedna. — Zrozumiałem to, gdy malowałem cię po raz pierwszy. Gapiłem się w twoje gołe plecy, ledwie formując myśli, nie sądząc, że potrafię pokochać kogoś tak mocno, by zabrało mi dech w piersi. Wspomniał pamiętną chwilę, jak wiele innych, w których dawał chłopakowi zupełnie inne sygnały. Czas i swobodna obserwacja bez konsekwencji w końcu pchnęła go w uczucie, jakiego jeszcze długo się wypierał. — Później, jak natarczywa mara, pojawiałeś się w moich myślach. Gdy podziwiałem perły owinięte na szyjach dam i goździki w butonierkach dżentelmenów. Gdy przechodziłem obok „waszej” sali — wymieniał pomiędzy lekkimi, pojedynczymi pocałunkami. — Gdy rozcieńczałem jasne farby i przekładałem stęchłe strony książek. Gdy widziałem za witrynami kawiarenek ciasto czekoladowe, na które nie mogłem sobie pozwolić — spojrzał na niego poważnie, obnażając się bez możliwości powrotu i cofnięcia wypowiedzianych słów. — Jestem pewny, że wiąże nas uczucie jedno na całe życie — dodał, wiedząc, jak długą drogę musieli pokonać, by spotkać się w tym parku. |
| | | Matthew Grabarz
Liczba postów : 357 Join date : 11/04/2016
| Temat: Re: Pokój Matthewa/ Park Czw Lut 10, 2022 2:18 pm | |
| Wstrzymał oddech, kiedy usłyszał jego wyznanie. Poczuł dreszcz na całym ciele. To wszystko było takie, szybkie i nieidealne, a jednak… Jednak wydawać by się mogło, że całe swoje życie czekał na ten moment. Cudem nie zalał się rzęsistym płaczem, a jedynie uśmiechnął się chyba najcieplej jak dotąd i złożył na jego ustach kolejny pocałunek. Rozluźnił się w końcu. Kto wie, czy była to zasługa jego opiekuńczego gestu, słów, czy czegoś innego. Blondyn mógł poczuć jak całe napięcie w ciele chłopaka powoli ustępowało, wreszcie w pełni mu się oddając. Kochał wszystko w tej chwili. Gładził go delikatnie palcami po policzku, jakby wciąż niedowierzając, że może go dotknąć. Spijał każde jego słowo, jednakże mu od razu nie odpowiadał, jedynie patrzył mu wymownie prosto w oczy. Wiatr lekko poruszył korony okalających ich drzew. Przez chwilę jeszcze zetknięci byli czołami, po czym położył głowę na jego ramieniu, przymykając na chwilę oczy. Delikatnie palcami gładził go plecach, wędrując wzdłuż jego kręgosłupa, niby licząc każdą wypukłość. Z każdym oddechem owiewał jego szyję. Miał wrażenie, że obydwoje kiwają się w rytmie skąpanych w słońcu liści. W końcu lekko uchylił powieki. - Pamiętasz co ci wtedy mówiłem? Kiedy mnie malowałeś - przerwał rozkoszną ciszę. - Pierwszy raz czuję, że wszystko jest takie jakie być powinno - westchnął i mocniej zacisnął na nim dłonie. - Zawsze wiedziałem, że jesteś dobry - jęknął, chyba po raz kolejny próbując opanować wzruszenie. - Nie chcę by kiedykolwiek już było inaczej. Nie chce przestać tu być …
***
I trwali tak jeszcze kilka słodkich chwil. Otuleni blaskiem słońca przedzierającego się zza liści, szumem stawu, świergotem trzech wróbli, skaczących im nad głowami, brzęczeniem owadów, oraz powoli cichnącym gwarem ludzkich głosów z oddali, z których rozszyfrować dało się tylko pojedyncze dźwięki i urywki rozmów. W pewnym momencie Matt poderwał się z lekka, zastrzygając uchem. Słyszał gdzieś w tej całej kakofonii bardzo znajomy ton wypowiadanych słów. Po chwili wzruszył ramionami i już miał się z powrotem zagnieździć w ramionach Amona, kiedy ów głos nabrał na sile. Z chwili na chwilę coraz to lepiej udawało mu się rozszyfrować frazy „Matt!”, jak i „Gdzie jesteś, marchewo!?”, oraz „Matthew, cholera jasna!”. Chłopak wydał z siebie długi pomruk niezadowolenia. Nawet teraz. NAWET TERAZ, nie dadzą mu spokoju. - Kurwa, to Oliver…- przewrócił oczami, wyraźnie poddenerwowany. Jeszcze przez chwilę myślał, że może jeśli będą bardzo cicho to jego nieznośny brat po prostu zniknie, lecz donośne „MATTHEW, TY GŁĄBIE!”, o wiele bliżej niż się spodziewał, całkowicie rozwiało jego nadzieje. Westchnął. Nie mógł ich tak zobaczyć nawet, nie było o tym mowy. Sprawnie wysunął się objęć Amona i stanął na równe nogi. - Pieprzony idiota… Nie wytrzymałby chociażby JEDNEGO DNIA bez zawracania mi tyłka. Wiedziałem, że tak będzie - żalił się ściszonym głosem, wciągając mokre skarpety. - Pewnie znowu dostał ochrzan od Lucy, albo ojca, a jak zwykle JA będę musiał wysłuchiwać. Oczywiście! Lepiej zawsze uciekać! Skąd w ogóle pomysł, że w ogóle chcę go słuchać? - nerwowo krążył wokół blondyna, ewidentnie był zdenerwowany. Cała magiczna atmosfera prysnęła, jak bańka mydlana. - Obiecuję ci, kiedyś go kopnę w ten głupi tyłek, tak że mu się odechce… Ugh, gdzie one są? - bezowocnie wodził wzrokiem po przemoczone trawie, po okularach nie było ani śladu. Miał dylemat, czy jeszcze bardziej wybudzić spodnie i zacząć czołgać się po ziemi, czy rzucić to wszystko w cholerę. Co robić? Co robić?! Co chwila spoglądał na blondyna, żywo cś gestykulując. Chyba chciał by mu pomógł? Albo po prostu wyrażał frustrację? Kij wie…
*** -Matt, kurwa… - mężczyzna cedził przez zęby. Możliwe, że w końcu zaczął zdawać sobie sprawę z tego jak komicznie wyglądał, drąc się na całe gardło na oczach tylu ludzi. A przecież tyle razy powtarzał, że nie jest niczyją niańką. Obiecał sobie, że jak w końcu go znajdzie to wyrwie mu te wszystkie pomarańczowe kudły. - Musisz się tak drzeć?! - na dźwięk znajomego głosu mężczyzna, aż podskoczył. Rękę dałby sobie odciąć, że jego młodszy brat wyrósł z podziemi. - Ludzie i tak mają cię za rubasznego przygłupa, jeśli chcesz dawać im więcej powodów to przynajmniej mnie w to nie wciągaj - och, jak Oliver nie cierpiał, kiedy tamten robił tą swoją minę. Starszy mężczyzna zmarszczył brwi. - Ocho, odezwał się… Najpierw spóźnia się Bóg wie ile, a później znika nikomu nic nie mówiąc. Dobrze wiesz, czemu w ogóle ci tu POZWOLILI SIĘ pojawić - odparł triumfalnie, lecz na Matthewie nie zrobiło to większego wrażenia. - Uważaj, bo jeszcze ci uwierzę, że szukałeś mnie z dobroci swojego serca, a nie ponieważ ojciec zaczął gadać o pieniądzach, które od niego pożyczyłeś - Matthew niemalże mógł zobaczyć jak jego brat ciemnieje na twarzy, mimo swojego świńskiego uśmieszku. - Posłuchaj mnie no dobrze… - zbliżył się do niego bliżej, pewnie chcąc być groźnym. - A ty co? Zaatakowała cię zgraja szopów, że wyglądasz jak bezdomny? I kto tu niby wygląda jak przygłup? Już nie mogę się doczekać, aż ojciec cię…- chyba myślał, że już go miał. - Amon? - jęknął kompletnie zbity z tropu. Dopiero teraz dojrzał blondyna. Wyprostował się. Możliwe, że był to jeden z tych rzadkich momentów w życiu, kiedy zrobiło mu się głupio. Nie chciał przy nim wypaść na sztywniaka. Sytuacja jednak była na tyle osobliwa, że jeszcze nie mógł udawać, że nic się nie stało. - O rany, jednak tu jesteś, ale skąd… - rozejrzał się dookoła. - Co wyście robili tam w krzakach - już kompletnie nic nie rozumiał, a może nie chciał? - O, szukaliśmy okularów - Matt odpowiedział tak pewny siebie, jakby w ogóle nie kłamał. Napotykając jednak pytające spojrzenie swojego brata jeszcze naprostował - Chcieliśmy pójść skrótem, a one wpadły do stawu, prawda Amon? - zwrócił się do niego z miną żądającą współpracy. |
| | | Lynn Cavendish Zegarmistrz
Liczba postów : 488 Join date : 10/02/2016
| Temat: Re: Pokój Matthewa/ Park Pią Gru 30, 2022 9:25 pm | |
| Zmuszeni byli wstać, gdy świat zewnętrzny z takim uporem chciał wyrwać ich ze swoich uścisków. Wyprostował nogi, podnosząc się i doprowadzając do porządku. Otrzepywał ziemię z nogawek, prostując wygnieciony, mokry materiał. Zaczesał włosy, przybierając pewną siebie postawę, której nie przyćmiło parę skaz na jego ubiorze. Przyglądał się poszukiwaniom Matta wciąż zajęty sobą, aż uśmieszek przedarł się przez usta Amona. Jak po upojnej nocy, choć wzajemnie doprowadzili się do tego stanu, teraz ubierają się osobno. Dość długo milczał, nie zdradzając własnych wrażeń względem niespodziewanego obdarcia ich z wyczekiwanej chwili zwierzeń i zbliżenia. Podał mu dłoń, gdy ponownie przekraczali największe zarośla, chcąc wrócić z powrotem do cywilizacji. Obraz osoby innej niż Matthew, w tej chwili, był mu męczarnią. Grał cały dzień, aż zasmakował szczerości, której tak prędko nie chciał wypuszczać z uścisku. Obiecał jednak. Świeżo po przysiędze jego postanowienie było palące jak pakt krwi - nawet przez głowę nie przeszło mu, by mógł je złamać. „Okularów” — powtórzył pod nosem, nie wierząc, że właśnie ta wymówka jako pierwsza opuściła usta Matta. Jak sądził, będą musieli trochę poćwiczyć, skoro postanowili zachowywać wiarygodne pozory. Jego zwątpienie nie trwało jednak dłużej niż ułamek sekundy. Był ekspertem w zachowywaniu dobrej miny do złej gry. — Że też dałem się na to namówić! Zrobiłem jeden krok na pozornie stabilnym gruncie i spójrz, jak wyglądam! — zawołał, szczerząc zęby i prezentując się bratu rudzielca w pełnej okazałości. Zaśmiał się donośnie, a jego śmiech w żaden sposób nie brzmiał wymuszenie. Zostawiwszy Mathew krok za sobą, pewnym krokiem podszedł do swojego nowego rozmówcy, od razu wyciągając dłoń. Uścisnął go z pełną werwą, dodatkowo klepiąc po plecach. — Kopę lat, Oliver. Co u Lucy? — mrugnął do niego porozumiewawczo, zaraz jednak machając dłonią, jakby poruszony temat nie był na tyle mu istotny. — To wprost żenujące, że potrzebujemy miejskiego piknika, by mieć szansę zamienić słowo. Powinniśmy zorganizować sobie męski wypad. Z braku okazji. Lub graduacji Mattusia, jeśli bardzo potrzebujemy powodu — zaproponował otwarcie, jakby chciał sprzedać mu przygodę życia. — Polowanie, może? Polujesz, Oliverze? — dodał z udawanym zainteresowaniem, sądząc, że właśnie tego potrzebowałby ten mężczyzna. |
| | | Matthew Grabarz
Liczba postów : 357 Join date : 11/04/2016
| Temat: Re: Pokój Matthewa/ Park Sob Kwi 27, 2024 10:10 am | |
| - Czy poluję? Jeszcze się pytasz! I to nie tylko na syfilis! Hahaha! - Oliver tak szybko zapomniał o sprawie, jak Matt usłyszawszy go zapomniał o swoich o swojej chęci do życia. Nie będzie jednak marudził. Był w tym momencie tak wdzięczny za wewnętrzny urok osobisty swojego przyjaciela i to jak bardzo jego inteligentny inaczej brat był wobec niego responsywny, że nawet nie miał najmniejszej inklinacji czuć się zazdrosny, mimo maślanych oczu paplającego o głupotach Olivera, którymi darzył potakującego performatywnie mu Amona. Pozwolił sobie iść za nimi w ciszy i dać całej tej sytuacji „wsiąknąć”. Może to przez zbyt długie siedzenie na słońcu albo pyłki, ale po raz pierwszy poczuł się… Na miejscu. Nie był przerażony konfrontacją ani z ojcem, ani z resztą. Póki patrzył na lśniącą w słońcu niczym aureola czuprynę Amona. Jakby był jego aniołem stróżem, który nie pozwoli, by stało mu się coś złego. Czy zdawał sobie sprawę, że obiektywnie to żenujące porównanie nie ma zbyt wiele wspólnego z prawdą, to musiał zachować zimną krew, zagłuszyć wątpliwości i postawić wszystko na jedną kartę, bo inaczej się nie uda. Tak jak go uczyli w akademii. Był przecież profesjonalistą… A poza tym chciał w trochę to uwierzyć. Moment w którym jego rodzina oderwała wzrok od puddingu zasiał w nim ziarno niepokoju, lecz było już za późno by uciec w krzaki, poza tym ta strategia już dzisiaj go zawiodła. Na szczęście tak jak przewidywał Amon był pierwszym co skupiło ich uwagę. Jakże mogło być inaczej, skoro krzyki Olivera już z daleka zapowiadały ich przybycie. Och, Amon! Mój Boże! Jak ja Cię dawno nie wiedziałam, aleś ty duży..! I jak wyprzystojniał! - Lucy dodała figlarnie, wprawiając matkę w zakłopotanie i przyprawiając o delikatny, uroczy młodzieńczy rumieniec na jej dojrzałej twarzy. Dopiero, kiedy gawiedź ochłonęła po przywitaniu się z Amonem w różnym stopniu z entuzjazmem (na końcu oczywiście jego ojcem, który jak podejrzewał na większe uprzejmości zdecydował tylko ze względu na jego tytuł i stanowisko) zdawali się go zauważyc. O, Mattuś! Myśleliśmy, że masz już nas dosyć i uciekłeś na dobre - zaśmiała się w głos Lucy już lekko przyprawiona winem, a on pozwolił sobie nie skomentować ile w tym prawdy. Wybaczcie, mój przyjaciel jest bardzo nieśmiały i musiałem go długo przekonywać, by do nas dołączył - zażartował, czym wywołał chichot wśród zebranych. Dobrze - tak jak planował, by odwrócić od siebie uwagę. Dziecko, co ci się stało? Wyglądasz jakbyś dopiero wrócił z obory - usłyszał lament swojej matki, którego tak bardzo się obawiał. - I twoja koszula! A chcieliśmy Cię przedstawić panu White… I gdzie są twoje okulary?! Nie ządążył nawet otworzyć ust, zanim jego matka zaczęła wokół niego skakać. Miał ochotę coś burknąć, że to dobrze, bo nie miał najmniejszej ochoty uczestniczyć w jakiś tańcach godowych z córką właściciela manufaktury zapałek, ale srogi wzrok ojca jednak całkowicie w nim zabij jakąkolwiek ochotę na pyskowanie. Pozwolił sobie na dość żałosne spojrzenie na Amona, błagając by ten zrobił coś by zmienili temat.
|
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Pokój Matthewa/ Park | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|