IndeksSzukajRejestracjaZaloguj

Share
 

 Londyn - obskurna ulica

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Rachel Herrington
Akrobatka
Rachel Herrington

Liczba postów : 199
Join date : 11/06/2016

Londyn - obskurna  ulica Empty
PisanieTemat: Londyn - obskurna ulica   Londyn - obskurna  ulica EmptyPią Maj 07, 2021 5:42 pm

Londyn. Miasto wielu problemów, wielu możliwości. Po horyzont rozciągały się wysokie budynki po części przykryte ciężką warstwą mgły zawieszonej nad metropolią. Nie odbierało im to jednak piękności i majestatu. W tle huczały maszyny, po drogach kręcili się ludzie i dorożki, roznosząc dźwięk równomiernych stuknięć kopyt o bruk. Słońce powoli chowało się za najniższymi partiami zabudowań, zwiastując rychłe nadejście wieczoru.
Rachel od jakiegoś czasu włóczyła się bez celu po rozbudowanej posiadłości, nie mogąc właściwie znaleźć sobie sensownego zajęcia. Gabriel od kilku godzin siedział zamknięty w gabinecie, studiując rachunki i robiąc inne żmudne rzeczy, a dziewczyna nie chciała mu zbytnio w tym przeszkadzać. Raz odważyła się zapukać, niosąc mu herbatę, by chociażby skontrolować, czy arystokrata do końca nie utonął w księgach, ale pochmurne spojrzenie mężczyzny nie wróżyło niczego dobrego. Od tamtej pory dbanie o nawodnienie zostawiła młodej służącej, która w wiecznym optymizmie i radosnym szczebiotaniu nie zastanawiała się, czy Gabriel już chce ją zabić czy może jednak jeszcze trochę poczeka.
Fakt faktem - baron Crew bywał ostatnio zestresowany, co powoli udzielało się także blondynce. Do Londynu przyjechali już jakiś czas temu, ale Rachel nie czuła się zbyt pewnie chodząc samotnie po mieście, toteż większość czasu spędzała w już znanych sobie przestrzeniach. Brakowało jej widowni, występów, oklasków.
Domyśliła się, że Gabriela nie zobaczy pewnie do nocy, słysząc kolejne, siarczyste przekleństwo zza drzwi gabinetu i podjęła stanowczą decyzję. Pójdzie do baru. Nie może być aż tak źle, prawda?

***

Rachel rozejrzała się z uśmiechem, robiąc unik przed kolejną butelką wymierzoną w bliżej nieokreślonego „odbiorcę”. Bitka trwała w najlepsze, a dziewczyna złapała się na tym, że doskonale się bawi patrząc, jak w wir rozróby wciągane są coraz to wymyślniej improwizowane bronie.
- Ty mała...! - usłyszała gdzieś z oddali i odwracając się gwałtownie zlokalizowała tęgiego mężczyznę, który przymierzał się do zamachu. Krzesłem.

[Jakaś godzina wcześniej...]

Minęła ubranego skąpo chłopczyka, klęczącego na chodniku z brudną szmatą, szybkimi ruchami próbującego zmyć podejrzaną, ciemną substancję i z nonszalancją otworzyła drzwi wątpliwej jakości przybytku. Na wejściu przywitały ją stare, skrzypiące schody prowadzące w głąb budynku, prosto w objęcia dymu i wszechobecnego zapachu upojenia gości przebywających w środku. Od długiego już czasu, jeśli nos jej nie mylił. Tego właśnie jej brakowało. Podrzędnej, londyńskiej, śmierdzącej alkoholem speluny.

- Ciemne - powiedziała w stronę barmana, opierając się o zmęczony, drewniany blat lady. Wysoki, starszy mężczyzna z niewzruszoną miną i potężnym wąsem rzucił jej krótkie spojrzenie spode łba. Wyćwiczonym, jednostajnym ruchem chwycił niedoczyszczony kufel i za chwilę przesunął trunek w stronę kobiety. Rachel już sięgała do kieszeni po zapłatę, gdy inna męska dłoń z głuchym hukiem uderzyła w drewno, opierając się o blat tuż obok dziewczyny i podsunęła barmanowi świecące monety, które ten przyjął bez większego entuzjazmu.
- Ja zapłacę - odezwał się niski, zadziorny głos. Chociaż ubrany po angielsku, na dżentelmena bynajmniej nie wyglądał. Z bladej, poznaczonej trądzikiem, nieco pulchnej  twarzy spoglądały małe, migoczące czarne oczy, wyraźnie oczekujące od Rachel czegoś w zamian. Dziewczyna puściła mu uwodzicielskie spojrzenie.
- Dziękuję za uprzejmość, drogi panie. Postaram się nie zapomnieć twojej twarzy, gdy będę potrzebować następnego piwa - rzuciła rozbrajająco, miękkim ruchem oddalając się od lady, zabierając przy tym darmowy alkohol. Nie odwróciła się, by zobaczyć minę zdezorientowanego młodzika.
W oddali wypatrzyła dla siebie nieco rozrywki. Karty! Uwielbiała grać w karty!
Wyglądało na to, że grupka mężczyzn dopiero co skończyła rundę, bo jeden z nich z szerokim uśmiechem zagarniał całą swoją nagrodę, podczas gdy inni zwiesili głowy, tłumiąc przekleństwa. Postanowiła poobserwować nieco zjawisko zanim zdecyduje się do nich dołączyć.
Coś jej nie grało. Londyńczyk w szarym kapeluszu wyraźnie cieszył się zbyt pokaźnym ogromem szczęścia. Dwa ruchy i Rachel już znała jego tajemnicę. Przestawiał pozycję kart podczas tasowania, by zawsze wpadały mu te najlepsze. Tania sztuczka, w Cyrku każdy ją znał.
- Panowie pozwolą. - Rzuciła z uśmiechem na stół kilka monet, zajmując puste miejsce pośród grających.
- Z całym szacunkiem, panienko, wydaje mi się, że hazard jest domeną mężczyzn. Nie chciałbym swoją wygraną przynieść panience wstydu. - Odezwał się owy „szczęściarz” odchylając się nieco na krześle. Uważnym i nieco kpiącym spojrzeniem przestudiował całą sylwetkę akrobatki, skupiając się szczególnie na jej krągłościach.
- W takim wypadku musiałabym najpierw z panem przegrać, panie...
- Brown. Adam Brown.
- Panie Brown - dokończyła. Sięgnęła po solidny łyk alkoholu. Rozwodnione, ale właśnie na takie liczyła.
- Zakładam, iż to pierwsza wizyta panienki tutaj. Mało kto pyta mnie o personalia. - Uniósł brew, zaciągając się cygarem.
- W takim razie jeszcze dużo pracy przed panem, by kojarzono pana tam, gdzie zwykle przebywam.
Zmrużył oczy, ale nie odezwał się już, poza krótką komendą: „Grajmy więc.”

Pół godziny i dwa piwa później, Rachel niemalże całkowicie ogołociła się z oszczędności. Koleś był ciężkim przeciwnikiem, ale niezbyt się tym przejmowała. Czaiła się, zwodząc partnerów w rozgrywce skupionymi minami i wstydliwymi uśmiechami. Ale wielki finał miał dopiero nadejść.
- Stawiam wszystko. - Rachel oznajmiła nagle, wysuwając do przodu wszystko, co udało jej się zgromadzić w trakcie trwających rund. Nie było może tego zbyt wiele, jednak swoje wrażenie zrobiło, gdyż posypały się pełne zdziwienia spojrzenia.
„Szczęściarz” uśmiechnął się pod nosem.
- Ja także.
Poza nimi do rundy weszło dwóch pozostałych graczy, a jeden postanowił zagrać bezpiecznie i się wycofać.
Chwilę później dumny i pewien siebie oszust przecierał oczy w niedowierzaniu, gdy blondynka wyłożyła na stół asy. Cztery. Znaczyło to mniej więcej tyle, że zgarnęła całą pulę z dotychczasowej rozgrywki.
- Jak to możliwe... - mruknął do siebie, spoglądając na innego londyńczyka, rozdającego karty. Ten odwzajemnił zszokowane spojrzenie, wzruszając delikatnie ramionami w geście: „Nie mam pojęcia, co się właśnie odpierdoliło, proszę pana”.
- Zdaje się, że nie musi się już pan przejmować moim wstydem, panie Brown - powiedziała akrobatka, sięgając po swoją część. Nie potrzebowała co prawda pieniędzy, ale coś jej się wydawało, że mogą się okazać przydatne komuś innemu.
- Chwila moment! - Nagły ruch ręki strącił dłonie Rachel z pieniędzy. Uniosła spojrzenie. Mężczyzna wyglądał na... delikatnie zirytowanego. No dobra, mocno wkurwionego. - To nie miało prawa się wydarzyć! Oszustka!
Blondynka uniosła brew. Fakt, pomogła swojemu losowi. Odrobinę. Tylko odrobinę, ale to jej przeciwnik zaczął pierwszy.
- To poważne oskarżenie wobec tej panienki - rzucił inny uczestnik, zdumiony niemal tak samo jak Rachel.
- Gówno mnie to obchodzi. Oszukiwała!
No i całe przestawienie się zaczęło. Alkohol dał o sobie znać, dając akrobatce boosta +100 do pewności siebie i odwagi. W rezultacie aż wskoczyła na stół, aby wzmocnić swoją wypowiedź. W tym czasie ktoś inny zgarnął pieniądze, wrzucił do lnianego woreczka i ustawił przed Rachel.
- Słyszycie? Niejaki pan Brown nie umie pogodzić się z własną przegraną - obwieściła, zbierając zaciekawione spojrzenia reszty pijących z całej sali. Zerknęła ukradkiem, jak wściekłość zaczyna się wylewać z wcześniej wspomnianego pana. - Nazywa mnie oszustką, chociaż sam stosował tanie sztuczki.
Zapadła cisza, przerywana tylko wypowiedziami dziewczyny.
- Jakie pan dostał karty w pierwszej rundzie?

Po krótkim wyjaśnieniu ze strony dziewczyny, wyszło na jaw, że chłopak rozdający karty został opłacony przez Adama Browna, stąd jego rozległa reputacja i narastające, szemrane bogactwo. No cóż, ukrócone tego wieczoru.
Dla lepszego efektu, Rachel owe sztuczki zaprezentowała.
- Jeśli weźmiemy talię kart, wystarczy tylko trochę poćwiczyć, by zamaskować ruchy dłoni wkładające odpowiednie figury w wyznaczone przez siebie miejsce podczas tasowania. Nie trudno się domyślić, iż pozwala to manipulować kartami rozdawanymi zarówno sobie, jak i innym. Jaka zabawa w tym, że ma się najsilniejsze kombinacje i nikt nie chce z nami grać? - Puściła oko najbliższemu odbiorcy. Czuła, że tego jej właśnie brakowało. Audiencji. Widowni. Tych wszystkich zadziwionych spojrzeń, skupionych na niewielkiej sylwetce dziewczyny.
- Dość tego! - Usłyszała warknięcie, a za chwilę niemalże straciła równowagę. Niemalże, bo tego typu sytuacje zwykle bywały dla niej jedynie ćwiczeniem, nawet nie pełnoprawnym występem. A mowa o wywalanym w tym momencie pod jej nogami stołem.
Stłumiła przekleństwo, przeskakując gładko na krzesło. Ciężki, drewniany mebel zwalił się z hukiem na podłogę, rozsypując wszystko, co wcześniej na nim leżało.
- Brać ją!
Ooooo, dalsza część zabawy!
Rachel uchyliła się przed wymierzoną w nią pięścią.
„Cóż za tragiczne traktowanie dam w tym mieście.” Przeleciało jej przez głowę.
Cios ominął głowę dziewczyny, ale trafił inny cel. Postawny, łysy mężczyzna wolnym, ociężałym ruchem odwrócił się w stronę przypadkowego napastnika. Naznaczona bliznami niezbyt przychylna twarz wyrażała połączenie niezrozumienia z narastającym wkurwieniem.
- Co do chuja... - mruknął, mierząc wzrokiem skulonego teraz chuderlaka. Wcześniejsza determinacja gdzieś z niego wyparowała i teraz biegał spojrzeniem na boki, szukając rychłej ucieczki z sytuacji. Nie zdążył, bowiem wielka łapa wbiła się z mocą w jego brzuch.
Takim sposobem w spelunie rozpętała się prawdziwa wojna.
Latały butelki, pięści, czasem ktoś kogoś cisnął w powietrze.
Barman wciąż stał przy barze, niewzruszenie szorując kufle brudną ścierą, która ponoć kiedyś może i nawet była biała.
Rachel podturlała się pod ścianę w okolicach lady.
- Często się wam to zdarza? - Wesoło zagadnęła.
- Dzisiaj już drugi raz - odpowiedział niskim głosem, nie przerywając szorowania. - Wyciągam wiatrówkę, gdy jest naprawdę źle.
Akrobatka pokiwała ze zrozumieniem głową, robiąc kolejny unik. Szklany kufel rozbił się o ścianę gdzieś obok niej. Czas na zmianę schronienia.
- Ty mała...! - usłyszała gdzieś z oddali i odwracając się gwałtownie zlokalizowała tęgiego mężczyznę, który przymierzał się do zamachu. Krzesłem.
Powrót do góry Go down
Gabriel
Łowca Koszmarów
Gabriel

Liczba postów : 89
Join date : 19/01/2018

Londyn - obskurna  ulica Empty
PisanieTemat: Re: Londyn - obskurna ulica   Londyn - obskurna  ulica EmptySob Maj 08, 2021 12:10 pm

Gabriel siedział w Londynie już od jakiegoś roku i, na ogół, czuł się tutaj dużo szczęśliwszy niż w tym przeklętym Wishtown. W końcu mógł odetchnąć pełną piersią i wyrzucić z głowy świadomość, że każdy punkt w tamtym zasranym mieście przypominał mi o utraconej miłości. Tutaj mógł się skupić na spędzaniu czasu na rzeczach zgoła odmiennych, jak na przykład chlanie w podrzędnych spelunach, czy, chociażby, wystawne sztuki teatralne. Nie musiał się też kryć z Rachel, więc mogli na spokojnie, nie niepokojeni przez nikogo, oddać się pogłębianiu własnej więzi, która jednak, obecnie, nie wiadomo na jakim była poziomie. Doskonale się dogadywali, w łóżku rozumieli się praktycznie bez słów znając swoje potrzeby, jak również i drobne sprośności, w których każde z nich się lubowało.
Żeby jednak nikt nie myślał, że pobyt barona w tym mieście był jedynie przyjemnością. Co to to nie. W końcu przyjechał tutaj na wizytację fabryki, której był głównym udziałowcem. Musiał więc zaangażować się w to, by skontrolować poczynania zarządu, zbliżające się patenty i tym podobne.
I na początku, pozornie, wszystko było w porządku, chociaż Gabriel zobaczył parę możliwości, by zoptymalizować produkcję, zmniejszyć jej koszty, zwiększyć wydajność. W pewnym momencie jednak, w księgach rachunkowych, za które zabrał się zdecydowanie zbyt późno, dostrzegł wiele nieścisłości. A w zasadzie to nie przesadziłby ze stwierdzeniem, że panował tam absolutny chaos. Za pierwszym razem aż otworzył szeroko oczy ze zdumienia. Natychmiast wezwał rachmistrza na dywanik, by ten się wytłumaczył, ale mężczyzna jedynie mgliście odpowiedział, że tak miał robić, bo tak mu kazano. Crew nie mógł uwierzyć własnym uszom. I teraz, po miesiącu od tego zdarzenia, wciąż ślęczał, by to naprostować wszystko. Nieścisłości w podatkach, jakieś dziwne transakcje zakupu-sprzedaży, niemożliwe do rozliczenia "ulepszenia" fabryki. I wtedy to, Crew po raz pierwszy od dłuższego czasu, zaczął się stresować. Stresował się tym, czy uda mu się to naprostować tak, by wszystko zalegalizować i by on nie dostał po dupie, chociaż udziału w tych przekrętach nie miał żadnego. Stał się pochmurny i spięty, wiecznie poddenerwowany. Nawet wobec Rachel czasem bywał oschły, przez co przestała mu przynosić herbatę. Zamiast tego pojawiała się służąca, która była uczynna, ale tępa. Nie rozumiała pewnych zachowań Gabriela. Nie rozumiała, że czasem najlepszym wyjściem jest zostawić go w spokoju.


Minęło parę dni, a podkurwienie Gabriela narastało. Dzisiaj nikt nie wchodził mu w drogę. Ponownie otworzył księgi rachunkowe.
- Co to kurwa za debile tym zarządzają... - mruknął pod nosem. Mijały godziny, a jego zdenerwowanie coraz badziej narastało.
Gdy zobaczył kolejnego bubla, to zaklął głośno, siarczyście, tak jak nie przystoiło arystokracie. I to był właśnie ten moment, kiedy Rachel zdecydowała się wyjść.
Wziął pióro w dłoń i zaczął pisać notatki na boku, jak pomyślnie rozwiązać sprawę. W pewnym momencie jednak zobaczył kolejny błąd i kolejny, a za nim następny.
- Jakim chujem nikt wcześniej nie zwrócił na to uwagi?! - krzyknął w przestrzeń. - Todd! Szklankę whisky proszę! Pełną! - krzyknął za swoim służącym.
Todd był mężczyzną w średnim wieku, na oko około dwadzieścia lat starszym od Gabriela. Zawsze ubrany nienagannie, w idealnie wyprasowanym uniformie, z modnym, pokaźnym wąsem pod nosem i włosami przyprószonymi siwizną. Jego profesjonalizm był niebywały. Mężczyzna każde zachowanie barona znosił z niewzruszoną miną. Ponadto, jako zarządca służby i posiadłości, trzymał w ryzach wszystkich, którzy tutaj pracowali.
Todd, jak zawsze, pojawił się jak cień za drzwiami. Dyskretnie zapukał, po czym wszedł, gdy Gabriel mu zezwolił.
- Piętnastoletnia, dwie kostki lodu, tak jak Pan lubi, sir. - rzekł, po czym ulotnił się równie szybko, jak tylko się pojawił.
Gabriel podszedł do okna i wyjrzał na niewielki, ale niezwykle zadbany ogród. Było już ciemno, ale coś tam jeszcze było widać. Gniew, który był o krok od przerodzenia się w furię kipiał gdzieś pod powierzchnią, więc mężczyzna szybko upił spory łyk alkoholu. Przyjemne gorąco rozeszło się po trzewiach mężczyzny i na chwilę dało mu upragniony spokój. A przynajmniej, jego namiastkę. Przez kilka minut Gabriel stał i patrzył się za okno pozwalając, by emocje z niego schodziły. A raczej, by były zalewane nową porcją alkoholu.
Odstawiwszy pustą szklankę na stół, Gabriel zaznaczył w księgach rachunkowych gdzie skończył, po czym zabrał się za zeznanie techniczne. To tam były opisane pomysły inżynierów na następne bronie, coraz bardziej finezyjne. I tutaj baron aż otworzył szerzej oczy ze zdumienia.
"Nie, to się nie dzieje naprawdę. Nie można być tak głupim....", pomyślał. ale potem przerzuciwszy kolejnych parę stron upewnił się, że to nie był żart.
Pistolet z zakrzywioną lufą i lusterkiem, który miał pozwolić strzelać zza rogu. Następnie, pistolet z wymienną lufą, która miała wzmagać lub osłabiać siłę wystrzału, w zależności od potrzeb. Pięciometrowy muszkiet, który miał za zadanie pozwalać na eksterminację celów z dużych odległości.
I wtedy, widząc te bzdury, coś w Gabrielu pękło. Zerwał się z krzesła, chwycił je za poręcz i wypierdolił przez okno do ogrodu. Szkło rozprysło się w drobny mak, ale Crew się tym nie przejmował.
-Zabije ich. Zabije tych debili w tej fabryce... - rzekł pod nosem. - Todd!! Todd! Gdzie do chuja jesteś, jak jesteś potrzebny?! - krzyknął, ledwo panując nad sobą.
- Jak zawsze do dyspozycji, sir. - rzekł zarządca z niezmąconym spokojem.
- Przynieś mi pistolet i płaszcz, idę zabić tych durniów! Szarlatany! - krzyknął. Służący jednak nie ruszył się o krok - Ogłuchłeś?! Przynieś mi broń! - dodał, spoglądając na służącego, a jego oczy ciskały gromy.
- Nie, sir, nie ogłuchłem. To jednak nie jest rozsądne, proszę się nad tym zastanowić, sir. - odparł. Crew najchętniej rzuciłby się na tego człowieka, ale resztkami silnej woli się powstrzymywał.
- To rozkaz. - warknął przez zęby.
Todd jednak był nieugięty. Przez parę minut próbował uspokoić swojego pracodawcę, aż ten, zrezygnowany, opadł na fotel i, zmęczony własnym wybuchem furii, dyszał głęboko. Sekundę później, starszy meżczyzna podsunął mu pod rękę kolejną szklankę whisky, której Crew na raz wypił połowę zawartości.
- Zawołaj szklarza. - rzekł zrezygnowanym tonem.
- Tak, szklarz niezwłocznie się stawi. Trzeci raz w tym miesiącu, sir. - rzekł Todd, a gdy zobaczył piorunujące spojrzenie Gabriela, to skłonił się i wycofał. Baron siedział w fotelu i zastanawiał się, czy może przypadkiem nie sprzedać tych udziałów i pozwolić, by ktoś inny się tym zajął. On już nie miał siły. W tych księgach panował taki syf, że tam to jeszcze tylko nasrać i już byłoby wszystko.
Westchnął, dopił whisky i wstał.
- Gdzie Rachel? - zapytał przechodzącego obok Todda.
- Panienka Harrington wymknęła się z posiadłości jakąś godzinę temu, sir. - rzekł. Gabriel zmełł w ustach przekleństwo, podziękował skinieniem głowy, po czym podszedł do drzwi, gdzie na wieszaku wisiał jego płaszcz. Miał złe przeczucia co do tego niespodziewanego wyjścia.
Gdzież ona mogła iść?
Zdawał sobie sprawę, że jego przyjaciółka mogła się czasami czuć tutaj jak ptak zamknięty w klatce, opuszczona przez niego na długie godziny. Gdy jednak był wolny, starał się zapewnić jej rozrywki wszelakie. Od pokazania wspaniałych sztuk teatralnych, po upicie się w parku, czy zabranie ją w miejsca "dla mężczyzn", gdzie kobiety często tańczyły na stołach, ubrane w różnym stopniu, ale nigdy w stopniu kompletnym.
Czego jej brakowało?
Crew pozwolił, by nogi same go prowadziły. Wiedziony jakimś niesamowitym instynktem, postanowił im zaufać. I tak szedł, rozmyślając nad Rachel i tym, co mógł zrobić, by była szczęśliwsza. W pewnym momencie usłyszał jakiś hałas dochodzący z podrzędnej speluny, której starał się unikać za wszelką cenę. Coś mu jednak podpowiadało, że to właśnie tam powinien się udać.
Wchodząc przez drzwi trafił w sam środek bójki. Zręcznie uchylił się przed wymierzonym sierpowym, by zaraz dostrzec, jak tuż przed nosem śmignął mu rzucony w przestrzeń but, który, finalnie, wylądował na głowie jakiegoś mężczyzny. Smród alkoholu, tytoniu i potu był obezwładniający. I gdy już miał wychodzić, to dostrzegł Rachel, która była skulona przy barze. Nad nią zaś  jakiś mężczyzna zamachiwał się na nią krzesłem. Crew ruszył w te pędy w tamtą stronę. Zdzielił kogoś łokciem, kogoś innego popchnął. I gdy mężczyzna już miał wprawić w ruch krzesło, baron złapał go za ramię i jednym, brutalnym ruchem odwrócił go w swoją stronę tylko po to, by wyprowadzić miażdżący cios prosto w policzek. Buchnęła krew, a z ust mężczyzny wypadło kilka zębów. Ten zatoczył się na bar, po czym padł pod nim nieprzytomny. I w tym momencie, Gabriel poczuł uderzenie w tył głowy, świat zawirował, aż wreszcie całkiem pociemniało mu przed oczami i padł na ziemię, bez świadomości.
Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t528-bede-zmora-dla-koszmarow
Rachel Herrington
Akrobatka
Rachel Herrington

Liczba postów : 199
Join date : 11/06/2016

Londyn - obskurna  ulica Empty
PisanieTemat: Re: Londyn - obskurna ulica   Londyn - obskurna  ulica EmptySob Maj 08, 2021 1:51 pm

Blondynka rozglądała się na boki, szukając czegokolwiek, by zasłonić się przed ciosem.  Mogła próbować uciekać, ale podejrzewała, że nie uwinie się wystarczająco szybko, by całkowicie zniwelować zagrożenie. Z każdej strony sytuacja wyglądała zdecydowanie kiepsko. Na ratunek też raczej nie liczyła.
A powinna, bo ten jednak przyszedł. Korzystając z okazji najpierw przetoczyła się znów w inne miejsce, a później zbadała teren. I przeklęła pod nosem.
Bowiem jej oczom ukazał się człowiek wysoki i postawny, rozrzucając przeciwników na boki, czy to łokciem, kolanem, czy jeszcze innym, wymyślniejszym sposobem, a jego wkurwienie emanowało niczym aura blasku i jasności godna postaci z ikon sakralnych. Był uosobieniem gniewu, sprawiedliwości i... wspaniałości. Rachel musiała przyznać, że nawet podczas obijania komuś mordy Gabriel wyglądał niezwykle seksownie.
Później, gdy dotarło do niej, że to faktycznie Gabriel, zaczęła się zastanawiać, co właściwie go tutaj sprowadziło. I jak poważna rozmowa ich czeka, gdy już oboje umkną z tej jatki.
- Gab! - wyrwało jej się, gdy zauważyła zagrożenie na plecami arystokraty. - Uważaj!
Na ostrzeżenia było już za późno, więc dusząc rękami okrzyk z bezradnością patrzyła, jak jej majestatyczny jeździec wkurwienia zwala się na podłogę.
- Gabriel! - wykrzyczała jeszcze raz, jakby miało to nieść ze sobą jakąś pomoc.
Doskoczyła do barona, klepiąc go delikatnie po policzku.
- Gab! Wstawaj! Nie mów, że jakiś chłystek jest w stanie cię rozłożyć!
Po nieudanych próbach doprowadzenia do odzyskania przytomności, Rachel powoli zaczęła panikować. Sprawdziła oddech - na szczęście się nie zatrzymał. Jeszcze chwila i dojdzie do siebie, prawda?
O wrzawie przypomniał dziewczynie jakiś random, który nie robiąc sobie nic z dramatu rozgrywającego się na podłodze, bezceremonialnie o Gabriela się potknął i wywalił jak długi.
- Kurwa! - krzyknął, odnajdując spojrzeniem dziewczynę i w jednej chwili samosądnie oskarżając ją o swój wypadek. Karę zamierzał wykonać solidnym prawym prostym i trafił, aż blondynce chwilowo pociemniało przed oczami. Opryszek szykował się do kolejnego, ale tym razem Rachel była szybsza i chwytając jakiś porzucony kufel z piwem wylała zawartość delikwentowi prosto w oczy. Zaklął szpetnie i zatoczył się do tyłu, a akrobatka tylko mu pomogła, pakując porządnego kopniaka w podbrzusze. Koleś poleciał i jeszcze dobrą chwilę przejechał po deskach, zanim zatrzymał się na ścianie. Póki co nie zamierzał wstać.
Uwaga Rachel wróciła do Gabriela, a jej spojrzenie krążyło między mężczyzną, a resztą piwa w kuflu.
- Wstawaj, ty leniwa klucho! Przyszedłeś mnie ratować, a teraz leżysz jakby cię własna matka pobiła! - Alkohol zdecydowanie za bardzo pomógł dziewczynie w doborze słów, ale miejsce rozpaczy zaczęło zajmować zirytowanie. Szybkim i zdecydowanym ruchem wylała resztę napoju na twarz bogu winnego Gabriela i siadając na nim okrakiem, chwyciła za fraki. - Nie. Pora. Teraz. Na. Odpoczynek!
Cedząc słowa przez zaciśnięte zęby szarpała biednego arystokratę, a gdy to nie zadziałało, po prostu zdzieliła go płaską dłonią w lewy policzek. I w prawy też, tak dla równowagi.
Powrót do góry Go down
Gabriel
Łowca Koszmarów
Gabriel

Liczba postów : 89
Join date : 19/01/2018

Londyn - obskurna  ulica Empty
PisanieTemat: Re: Londyn - obskurna ulica   Londyn - obskurna  ulica EmptySob Maj 08, 2021 2:59 pm

Gabriel stracił przytomność dosłownie na minutę. W tym czasie ktoś zdążył się o niego potknąć, przez co zostanie siniak, na lewym ramieniu. Dodatkowo, osoba, która potknęła się o Gabriela, posądziła Rachel o ten zamach, więc i dziewczyna skończyła z rozkwaszonym nosem. Oczywiście, baron nie zdawał sobie z tego sprawy, pogrążony w pustym, czarnym śnie, z którego nic nie wynikało. Nagle poczuł, jak jakaś ciecz jest wylewana na jego twarz, więc zachłysnął się i wrócił do żywych. Zobaczył, że to Rachel była sprawczynią tego całego zdarzenia, więc spojrzał na nią wkurwiony jak sto pięćdziesiąt, po czym zrobił się czerwony na twarzy. Wyglądał tak, że jakby rozbić mu jajko na czole, to ścięłoby się w ciągu krótkiej chwili.
- Złaź ze mnie... - wycedził przez zęby, ale gdy spojrzał w oczy swojej przyjaciółce, to większość nerwów z niego zeszła. Owszem, był na nią wściekły, ale z drugiej strony przynajmniej nie było nudno. Dookoła latały kufle, ludzie krzyczeli z bólu, rozlegał się dźwięk łamanych nosów i wybijanych zębów, a Crew leżał na podłodze i patrzył się w zakrwawioną twarz dziewczyny, która siedziała na nim okrakiem. Serce zabiło mu mocniej, a on sam poczuł się, jakby dostał w głowę drugi raz, co oczywiście nie zdarzyło. Wewnętrznie Crew dojrzał do czegoś, chociaż sam nie wiedział za bardzo do czego. Uznał jednak, że na zastanowienie się nad tym, przyjdzie jeszcze czas.
- No złaźże kobieto! -rzekł, po czym wstał. Było tutaj niebezpiecznie i powinni się ewakuować, ale z drugiej strony Gabriel dawno nie miał okazji do tego, by się wyżyć w jakikolwiek sposób. Starał się nie chodzić na polowania, bo w Londynie nie miał na to czasu. Co prawda, jakiś czas temu pojawił się ktoś, kto został okrzyknięty Kubą Rozpurowaczem, ale baron obstawiał, że nie był to człowiek, a Koszmar jakiejś miejskiej wiedźmy. Mógłby się tym zainteresować, ale rachunki i drobne przyjemności pochłaniały mu zbyt dużo czasu. W końcu polował, by zapomnieć o Emily, by oderwać się od rzeczywistości. Ale...czy teraz tego potrzebował? Czy chciał to dalej robić?
Wstał, po czym pomógł wstać Rachel.
Nie puszczając jej ręki, ruszył w stronę wyjścia, ale nie było to takie łatwe. Zaraz został otoczony przez tłum napierający ze wszystkich stron. Wpadł w ten wir ludzkiej masy, która porywała go raz w jedną, raz w drugą stronę. Zdołał się uchylić przed dwoma przypadkowymi ciosami, ale trzeci, którego również się nie spodziewał, złamał mu nos. Buchnęła fontanna krwi, a w oczach momentalnie pojawiły się łzy. Mężczyzna, oczywiście, odwdzięczył się z nawiązką swojemu agresorowi, wciskając mu jego własne zęby do gardła. Rozpychając się łokciami, kopiąc ludzi po nogach, wreszcie utorował sobie drogę do wyjścia z tego przybytku nędzy i rozpaczy. Ścisnął trochę mocniej dłoń Rachel, po czym wypadł na "świeże" powietrze Londynu. Chciał wciągnąć je nosem, ale naraz poczuł, jakby ktoś mu strzelił w mordę po raz kolejny. To złamany nos dawał o sobie znać.
Ruszył biegiem w najbliższą alejkę, gdyż chciał dotrzeć do głównej ulicy najszybciej jak się dało. Parę osób wypadło za nimi, ale byli tak pijani, że nie stanowili wielkiego problemu, by ich zgubić. W oddali jeszcze tylko słychać było jakieś głośne przekleństwa, podczas gdy Gabriel pędził ulicami wraz z Rachel. Dopiero jakiś kilometr dalej pozwolił sobie na to, by się zatrzymać i, dysząc ciężko, puścić cyrkówkę. Mimo iż był wkurzony, na swoją przyjaciółkę, tak czuł się jakoś tak dziwnie....lekko. Zupełnie jakby obicie paru mord wyssało z niego negatywne emocje. I, mimo że sam nie wyszedł z tego bez szwanku, tak był zadowolony. Trochę brakowało mu tego rodzaju "rozrywek", jeśli tak można je określić. Wytarł ściekającą na usta krew. Wiedział, że musiał nastawić sobie nos, bo inaczej będzie krzywy. A ta chrząstka zrastała się wyjątkowo szybko.
Chwycił nos obiema dłońmi.
- Raz...dwa...trzy! - powiedział, po czym wykonał szybki ruch dłońmi. Dało się słyszeć chrzęst nastawianej chrząstki oraz kolejną fontannę krwi, która splamiła mu jego drogi płaszcz.
- Kurwa!!!!! - krzyknął z bólu opierając się o jakieś ogrodzenie. Gdy nieco się uspokoił, to wyprostował się i spojrzał na pannę Harrington. Co prawda, teraz czuł, że żył, ale i tak dziewczynie należało nagadać za głupotę swojego postępku.
- Co ty sobie myślałaś?! Londyn to nie jest bezpieczne miejsce! Tutaj każdy czyha na to, by cię okraść, zabić, albo zgwałcić! Albo wszystko na raz! I jeszcze wyszłaś bez słowa! - podniósł głos na nią, chociaż wiedział, że nie powinien. Robił to jednak przez wzgląd na troskę. Spojrzał na dziewczynę i wiedział, że była dorosła, że mogła robić co chciała. Z tym, że... Gabriel bał się o nią.
A utraty kolejnej drogiej mu osoby już by chyba nie zniósł.
Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t528-bede-zmora-dla-koszmarow
Rachel Herrington
Akrobatka
Rachel Herrington

Liczba postów : 199
Join date : 11/06/2016

Londyn - obskurna  ulica Empty
PisanieTemat: Re: Londyn - obskurna ulica   Londyn - obskurna  ulica EmptySob Maj 08, 2021 3:37 pm

Rachel przypatrywała się bezradnie jak jej metody przyniosły niewielki rezultat. Gdy już prawie opadły jej ręce z bezsilności, Gabriel zaczął się budzić. Początkowo niezauważalnie marszcząc brwi, później coraz zauważalniej wyrażając wkurwienie. On jednak nie umarł! Blondynka poczuła ukłucie zwykłej radości na widok budzącego się jej księcia z bajki. Trochę poobijanego, ale jednak. Wierzchem dłoni przetarła krew wypływającą z własnego nosa i odetchnęła z ulgą.
Za pierwszym razem nie dosłyszała, co mężczyzna właściwie powiedział. „Trzymaj mnie?”. No przecież na nim siedzi. Jeśli chodziło mu o to, że jeśli dziewczyna go puści, a on rozpierdoli cały ten padołek, to prawdopodobnie miał rację.
Dopiero gdy powtórzył z większą mocą słowa, Rachel domyśliła się i pierwotnego znaczenia. Nie miała czasu jednak się oburzyć, bo baron się podniósł, w początkowej fazie podnosząc razem z sobą także cyrkówkę. Nie zdążyła się niczego złapać, toteż prawie upadłaby z impetem na zadek, ale Gabriel pociągnął ją silnie za rękę. Uścisk był na tyle mocny, że Rachel skrzywiła się i próbowała wyrwać. Z marnym skutkiem.
Została przeciągnięta przez całą salę, kuląc się i unikając zagrożeń. Raz czy dwa podcięła komuś nogę, kopnęła w kolano, by napastnicy stracili równowagę i zaprzestali pościgu.
Za chwilę oboje z baronem wypadli z knajpy.
Dziewczyna nie miała problemów, by nadążyć za Gabrielem i w tym przypadku to dobrze. Koleś był tak wściekły, że gotów był zafundować jej przejażdżkę tyłkiem po kocich łbach, nie oglądając się za siebie ani razu.
Gdy wreszcie się zatrzymali, akrobatka oparła ręce na kolanach, schylając się nieco i zaniosła kaszlem. Co jak co, ale tak szalona ucieczka potrafi zmęczyć.
Po kilku głębszych oddechach podniosła głowę. Gabriel był właśnie w trakcie naprawiania swojego nosa. Sama się skrzywiła, słysząc trzask nastawianej części. Dziewczyna myślała, że cała złość zdołała się gdzieś ulotnić, ale wróciła, gdy baron znów otworzył usta, opierdalając cyrkówkę od góry do dołu.
- Wiem, czego się spodziewać po tym mieście! Nie jestem niemowlakiem! - Odkrzyknęła z mocą. - Musiałam sobie radzić sama w Wishtown, poradzę sobie i tutaj, nie potrzebuję twojej opieki przez cały czas!
Teraz to ona zaczęła się irytować.
- Poza tym spójrz na siebie! Wielki i potężny Gabriel, pogromca Koszmarów, dał się załatwić jak dziecko jakiemuś dryblasowi! Radziłam sobie doskonale sama! Właściwie to dostałam w nos, bo ktoś musiał się tobą zająć, ale nie wiesz tego, bo leżałeś nieprzytomny!
Grymas na jej twarzy trochę zelżał, gdy analizowała sylwetkę Gabriela, zaczynając od połamanego nosa, przez ogromne ilości krwi na płaszczu. Nie cała była jego własną, ale na pewno miała dość duży udział w rozległych plamach.
- Następnym razem przysłać ci gołębia do gabinetu? - Odpysknęła jeszcze, zarzucając jasną grzywką.
Powrót do góry Go down
Gabriel
Łowca Koszmarów
Gabriel

Liczba postów : 89
Join date : 19/01/2018

Londyn - obskurna  ulica Empty
PisanieTemat: Re: Londyn - obskurna ulica   Londyn - obskurna  ulica EmptySob Maj 08, 2021 4:33 pm

Gabriel oddychał ciężko. Był wkurwiony, ale, niechętnie musiał przyznać, że Rachel miała trochę racji. Niemniej jednak, z jej strony było to skrajnie nieodpowiedzialne zachowanie, które należało nakreślić, by nigdy więcej się nie powtórzyło. W końcu, była pod jego opieką, znajdowała się w Londynie na jego prośbę. Gdyby coś jej się tutaj stało, nigdy by sobie tego nie darował. Patrząc w lustro, nigdy nie zobaczyłby już człowieka. Zawsze byłaby to świnia.
Żeby tego było mało, dziewczyna trafiła w czuły punkt Gabriela, czyli wytknięcie mu jego ułomności. Wszakże, był tylko człowiekiem, więc nie miał oczu dookoła głowy. Dostał w łeb i tyle. Czasem się to zdarzało. Cała troska i strach o cyrkówkę chwilowo zostały zastąpione przez palące uczucie gniewu. W baronie krew buzowała i bardzo powstrzymywał się, by nie odpysknąć jej czegoś, bo mógł potem żałować swoich słów. A tego nie chciał i chociaż tyle, że z tego zdawał sobie sprawę.
- Nie leżałbym nieprzytomny, gdybyś nie postąpiła tak jak postąpiłaś. I tak, doskonale sobie radziłaś, gdy dostałabyś w łeb krzesłem! Może nie powinienem się był wtedy wtrącać, to ten prostak wlałby ci trochę oleju do głowy wraz z guzem i migreną! - odkrzyknął jej. Nie panował do końca nad sobą, a złość, furia, stres, w którym żył przez ostatnich parę tygodni, wylewały się z niego i spływały po ulicy do rynsztoka.
Gdy jednak Rachel powiedziała ostatnie zdanie to przelała się szala goryczy. Baron przycisnął dziewczynę do ściany i...i no właśnie. Co teraz? Przecież nie uderzy kobiety, a i wiedział, że teraz posunął się za daleko.
- Następnym razem możesz po prostu przyjść i pogadać. Korona by ci z głowy nie spadła. - syknął jej do ucha.
Czuł zapach dziewczyny. Przesiąkła potem, przesiąkła zapachem knajpy, wysiłkiem, zmęczeniem. Złość wylewała się z niej każdym porem, a żyła na szyi pulsowała. Szyi smukłej, gładkiej, zachęcającej do...
Nie!
Musiał z tym skończyć. Ale z drugiej strony, co mógł zrobić, skoro ona tak na niego działała? I, mimo iż stali tutaj poobijani, zakrwawieni, tak...Crew nie chciał jeszcze wracać do posiadłości. Chciał z Rachel spędzić jeszcze chwilę poza tamtymi czterema ścianami, z dala od Todda i tego jego irytującego spokoju, z dala od Elizabeth - tej przygłupiej służącej. I wreszcie, z dala od dokumentów tej pierdolonej fabryki, na myśl o których rzygać mu się chciało. Sprzeda te udziały w pizdu i skupi się na czymś innym. Źle to bowiem na niego działało, a co za tym szło, wpływało negatywnie na jego relacje ze wszystkimi. Wiedział, że w ostatnim czasie stał się nie do zniesienia, że ostatnio ludzie schodzili mu z drogi, bo nie wiadomo było, w jakim był humorze. A, najczęściej, był w humorze paskudnym. Nie chciał taki być. Nie chciał być pamiętany jako zgorzkniały, wiecznie wkurwiony tyran, który wrzeszczy na wszystkich wokoło.
Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t528-bede-zmora-dla-koszmarow
Rachel Herrington
Akrobatka
Rachel Herrington

Liczba postów : 199
Join date : 11/06/2016

Londyn - obskurna  ulica Empty
PisanieTemat: Re: Londyn - obskurna ulica   Londyn - obskurna  ulica EmptySob Maj 08, 2021 5:37 pm

Słysząc słowa Gabriela Rachel aż się zapowietrzyła. Cisnęło jej się na usta za dużo zdań, by mogła je pozbierać do kupy i wyrzucić z siebie w jako takim ładzie i składzie.
- Tak jakby te wszystkie wydarzenia były moją winą! Ja tylko grałam w karty, a jakaś podrzędna szuja bogaciła się na oszustwach! Ktoś musiał coś zrobić! - Krzyknęła w obronie. Akrobatka stanęła tylko po stronie sprawiedliwości i za to zbierała teraz ochrzan od barona. Który swoją drogą miał rację, bo gdyby go tam zabrakło, kto wie, co by się z blondynką stało.
Podczas dosyć ognistej wymiany krzyków Rachel nawet nie zauważyła, że z każdym wypowiedzianym zdaniem Gabriel postępował krok do przodu, a blondynka odruchowo się cofała. Być może podświadomie czuła presję ze strony mężczyzny, który już przez sam rozmiar mógł być przerażający, a jeśli dodatkowo weźmiemy pod uwagę fakt ogólnego poddenerwowania... Akrobatka zdała sobie z tego sprawę dopiero wtedy, gdy nie mogła się już dłużej cofać i przywarła do ściany niczym przestraszony zając. Jej rozmówca nie zatrzymał się i dodatkowo przycisnął swoim ciężarem, wbijając plecy Rachel mocniej w twardą powierzchnię.
- Oj, uwierz mi, gdyby nie groziło to utratą głowy, przychodziłabym do ciebie częściej! W posiadłości nie zostało już wiele okien, które przetrwały twoje ataki gniewu! Nie zdziw się, gdyby zaczęło ci brakować pieniędzy - wyjebałeś je na szklarza!
Teraz pomyślała, że nigdy nie widziała go aż tak wkurzonego. I przed chwilą jeszcze dolała kolejnej porcji oliwy do okna. Miał dużo pracy i przecież sam sobie jej nie zrzucił na głowę. Spojrzenie Rachel złagodniało.
- Znów zaczęła ci ściekać krew - powiedziała już ciszej, z większym opanowaniem. - Jeszcze tego brakuje, żebyś się wykrwawił.
Zaryzykowała żartem i delikatnym uśmiechem. Przestudiowała z bliska twarz Gabriela - wyglądał przeokropnie. Nos zaczął powoli puchnąć, a wielki siniak rozrósł się niemal pod same oczy. Nie wspominając już o zaschniętej krwi właściwie wszędzie.
- Jesteś piękny - wydusiła szeptem, sięgając dłonią jego włosów i zaczesując jeden z kosmyków za ucho. - Nawet gdy jesteś cały opuchnięty i pokryty krwią nie mogę od ciebie oderwać spojrzenia. Tylko powinieneś mniej się wściekać.
Posłała mu jeden ze swoich urokliwszych uśmiechów.
Powrót do góry Go down
Gabriel
Łowca Koszmarów
Gabriel

Liczba postów : 89
Join date : 19/01/2018

Londyn - obskurna  ulica Empty
PisanieTemat: Re: Londyn - obskurna ulica   Londyn - obskurna  ulica EmptySob Maj 08, 2021 6:42 pm

Gabriel usłyszał z ust Rachel kolejne słowa, które go zraniły, chociaż nie dał tego po sobie poznać. Nie wiedział co na to odpowiedzieć, a trzeba było przyznać, że powstrzymywał się przed palnięciem pierwszej lepszej głupoty, która mu przyszła do głowy. Nie polepszyłby w ten sposób sytuacji, a co za tym idzie, konflikt pomiędzy nim, a cyrkówką mógłby się pogłębić. A tego chciał uniknąć jak ognia, bowiem nie potrzebował jeszcze dodatkowych trosk na głowie. Nie zamierzał dokładać sobie kolejnych problemów, stresów i kłótni, które z pewnością by wyniknęły. Rachel nawet mogłaby zażądać wtedy odesłania jej do Wishtown.
Patrzył się więc tylko z góry na osobę, którą przyparł do muru wytrzymując to pełne wyrzutu i złości spojrzenie, jakie z dołu przyszło.
Po chwili jednak tej pełnej napięcia ciszy spojrzenie panny Harrington złagodniało, a ona sama wydawała się już spokojniejsza. Próba żartu była raczej nieudana, ale Gabriel docenił próbę. Niemniej jednak, następne słowa sprawiły, że prychnął, a cała zła atmosfera pękła jak balon i się ulotniła. Zrobił parę kroków do tyłu i delikatnie przyłożył rękaw do krwawiącego nosa.
- Piękny... kobiety są piękne. Chcesz powiedzieć, że jestem mało męski? - zapytał, aczkolwiek w jego głosie już nie było słychać tego gniewu. Crew uspokoił się nieco, pozwalając sobie na to, by w tonie jego wypowiedzi pojawiła się nutka wesołości. Zamilkł na dłuższą chwilę, jakby przygotowując się do czegoś. Po chwili jednak wypuścił powietrze i rzekł:
- Przepraszam za swój wybuch. - to było ważne wydarzenie, gdyż baron rzadko przepraszał za cokolwiek. Musiało mu więc bardzo zależeć na Rachel. - Sprzedam te udziały w fabryce i nie będę się już denerwował. Dopnę tylko parę rzeczy na ostatni guzik, by przez wcześniejsze złe zarządzanie nikt nie skopał mnie po dupie. Bo tam przekręty poszły niezłe, dlatego próbowałem to naprostować. Parę dni i pozbędę się tego problemu, co ty na to? - zapytał. Tak, opinia Rachel liczyła się dla niego i to w bardzo dużym stopniu. Liczył się z jej słowami, bo była inteligentna i zawsze miała coś ciekawego do powiedzenia. Poza tym, cenił ją za inny punkt widzenia na pewne sprawy, dzięki czemu mógł mieć szersze pojęcie o omawianym zagadnieniu. Aczkolwiek, zawsze bazował na ostatecznym własnym osądzie sprawy.
- Wracamy? - zapytał, spoglądając na kobietę. Miał nadzieję, że ten dzisiejszy incydent nie pozostawi trwałego śladu w ich relacji.
Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t528-bede-zmora-dla-koszmarow
Rachel Herrington
Akrobatka
Rachel Herrington

Liczba postów : 199
Join date : 11/06/2016

Londyn - obskurna  ulica Empty
PisanieTemat: Re: Londyn - obskurna ulica   Londyn - obskurna  ulica EmptySob Maj 08, 2021 7:29 pm

Odetchnęła głębiej, gdy mężczyzna się odsunął. Zorientowała się, że przez cały czas niemal wstrzymywała oddech, gospodarując jedynie niezbędnym minimum.
- Praw mu komplementy, to jeszcze będzie kręcił nosem - odpowiedziała w rozbawieniu, przekrzywiając nieco główkę.
- Nie chciałabym, byś sprzedawał od razu swoje udziały. Nie zaszkodzi ci to aby? Wiem, że pozbędziesz się wielu problemów z głowy, ale i tak nie wydaje mi się to dobrą opcją. Zamiast tego może powinieneś częściej się odstresowywać? - spytała niewinnie. - Od kilku tygodni nie wyglądałeś na tak zrelaksowanego.[/b]
Oparła się swobodnie o murek, chociaż i jej rany zaczęły doskwierać. Gdy adrenalina zeszła, poczuła klucie w obitym nosie i echo kiełkującego bólu po prawej stronie żeber. Być może mogła dostać jakiegoś kopniaka, z którego do tej pory nie zdawała sobie sprawy.
- Nie mówię, żeby wywoływać bójkę w podrzędnych knajpach w każdy weekend - zaśmiała się. - Chociaż ciężko sobie odmówić takich rozrywek.
Ich swawolna już teraz konwersacja została zaburzona przez dodatkowy, podirytowany głos.
- Jeśli chcecie sobie gruchać gołąbki, to radzę znaleźć inne miejsce. Najpierw drzecie ryja jak przeklęci pod moim oknem, a później nie dajecie zasnąć! Dzieciak mi się przez was rozryczał! - Oboje usłyszeli jakąś starszą kobiecinę, która zaczęła ich ochrzaniać przez otwarte okiennice z wyżej położonego mieszkania. - Wieczór jest! Wynocha! Jeśli potrzebujecie zachęty, to proszę bardzo!
Rachel już miała się odezwać, że żadnych dzieciaków w okolicy nie słyszy, ale powstrzymał ją widok spadającej doniczki. Zrobiła zwinny unik, a zaraz po nim echem od budynków odbił się dźwięk tłuczonej wypalonej gliny.
- Chyba powinniśmy...  - odpowiedziała cichutko na pytanie Gabriela, patrząc ze zgrozą, jak w oknach po kolei zapala się coraz więcej świateł. A zwiastowało to mniej więcej kłopoty. Jeszcze więcej kłopotów.
- A teraz pokażę ci, jak jestem samodzielna i zaprowadzę nas do domu - obwieściła, gdy wyszli już z ciemnej, bocznej uliczki. Wprawdzie nie wiedziała, w którą dokładnie stronę powinna się skierować, ale wyborów nie było za dużo, więc ostatecznie musiała trafić. Liczyła też na swoje szczęście. Oczywiście nic z owych przekonań nie uzewnętrzniła, starając się zachowywać się na jak najbardziej pewną siebie.
Powrót do góry Go down
Gabriel
Łowca Koszmarów
Gabriel

Liczba postów : 89
Join date : 19/01/2018

Londyn - obskurna  ulica Empty
PisanieTemat: Re: Londyn - obskurna ulica   Londyn - obskurna  ulica EmptyNie Maj 09, 2021 11:53 am

Gabriel wysłuchał z uwagą tego, co do powiedzenia miała Rachel i przez chwilę zastanawiał się nad tymi słowami. Co prawda, fabryka przynosiła bardzo duże zyski i, trzeba było przyznać, temat broni bardzo ciekawił tego mężczyznę, ale gdy zobaczył jak to wszystko było zarządzane i gdyby ktoś się zorientował, jakie przekręty tam szły, to nikt by nie wyszedł z tego bez szwanku. Nawet on. A Crew nie chciał ze stresu dostać zawału serca przed podeszłym wiekiem.
- Oczywiście, nieco to uszczupli moje przychody, ale same akcje są warte mnóstwo pieniędzy. Poza tym, to nie jest jedyny interes, który do mnie należy i z którego mam pieniądze. Co więcej, zawsze mogę zająć się jakąś bezpieczniejszą branżą. Spokojnie, z głodu nie umrzemy. - rzekł do niej, uśmiechając się lekko, co wyglądało okropnie, gdyż postępująca opuchlizna całkowicie zniekształciła jego rysy.
Fakt faktem, bójka, w której brali udział, odstresowała go i pozwoliła mu wyżyć się. Byłą to miła odmiana od siedzenia w domu i popijania whisky i brandy na zmianę. Dlatego też, Gabriel obiecał sobie, że będzie więcej czasu przeznaczał na to, by zadbać o własne nerwy, a jednocześnie, by pozbywać się problemów, które go trapiły. I już chciał coś powiedzieć, gdy nagle nad ich głowami rozległ się skrzek starej, rozdartej żaby. Gabriel spojrzał w górę i dostrzegł pomarszczoną staruszkę, która groziła im zaciśniętą pięścią.
- Pal wroty stara torbo! - krzyknął do niej, a gdy został delikatnie pociągnięty za rękaw przez Rachel to poddał się jej woli i ruszył do domu.
Chociaż...coś było nie tak.
- Rachel, dom jest w drugą stronę. - powiedział, gdy oddalili się kawałek od miejsca, z którego zostali tak brutalnie przepędzeni. Jego też adrenalina powoli zaczynała puszczać, więc ból nosa był coraz dotkliwszy, dodatkowo wiedział, że rano będzie miał migrenę w związku z uderzeniem w tył głowy, które zarobił w barze. Ale to było mało istotne. Przynajmniej dobrze się bawił.
Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t528-bede-zmora-dla-koszmarow
Sponsored content




Londyn - obskurna  ulica Empty
PisanieTemat: Re: Londyn - obskurna ulica   Londyn - obskurna  ulica Empty

Powrót do góry Go down
 
Londyn - obskurna ulica
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
» Krzywa ulica
» Ulica Św. Marii
» Zakazana ulica
» Ulica Muzyczna

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Wishtown :: Off-Topic :: Strefa pozafabularna :: Alteruniverse-
Skocz do: