Wiedział, jak ciekawym obiektem dla balsamistów byłoby to miejsce, gdyby na własne oczy mogli przekonać się o działaniu magii, nawet gdy przebywała ona poza ciałem właścicielki. Oczywiście zamierzał milczeć jak grób, wiedząc, że podejrzenie o nadmierną opiekę, a mianowicie stosowny pochówek, spadnie na niego, przez powiązanie z Yvonne i niedalekie miejsce zamieszkania. Wolał nie dostarczać balsamistom ekscytacji, a reszcie Inkwizycji powodu do plotek. Dlatego, choćby cały Ponury Bór gnił stopniowo począwszy od grobu Yvonne, Seth nie mógł podzielić tej tajemnicy z nikim innym niż grabarz i Yvette.
Ledwie się podnieśli, a Seth chyba po raz drugi w życiu potknął się o własne nogi zstępując na nierówny kawałek ziemi. "Tak, chodźmy stąd" — popędził ją, nie chcąc dłużej kusić losu, gdy ten zaczął nawoływać już o swoją ofiarę.
Grabarz nie był ślepy, ani głupi — widział zachodzące w otoczeniu zmiany, lecz nie naciskał, nie chcąc pogrążać dziewczyny, która i tak nie tryskała dobrym humorem. Pytania zostawił sobie na później, odpowiadając jedynie:
— Nigdy nie przestaję dbać o cmentarz. To mój obowiązek.
Seth przewrócił oczyma, słysząc patetyczne słowa z bezsensowną misją, czego zapewne nikt nie dostrzegł w ogólnej ciemności. W milczeniu oddalili się od grobu, odprowadzając grabarza.
Wkrótce potem tą samą drogą powrócili do zamczyska Inkwizycji, pojawiając się w samą porę, by uniknąć zbędnych pytań i komentarzy. Zakończyli ten dzień jak zawsze; żegnając się pod na korytarzu skazanych.
/zt x2