|
|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Brighton i okolice Wto Gru 29, 2020 6:22 pm | |
| First topic message reminder :Zima zaostrzała się z każdym dniem, aż z nieba runął śnieg, sięgając nawet do obrzeży kraju, w tym portowych miast niepamiętających podobnych mrozów. W pośpiechu przedzierali się przez usypane ścieżki, by zdążyć przed gorszymi warunkami. Póki co wszystko szło zgodnie z planem — udało im się uwinąć z wziętą misją dwa dni wcześniej przed planowanym powrotem, co pozwoli im zyskać trochę czasu do wykorzystania w inny sposób. Jedyne co im pozostało to nakłamać w raportach i cieszyć się świętami. Nie obyło się bez pilnowania na każdym kroku; Seth unikał głównego szlaku, a gdy dotarli do miasta, obierał boczne uliczki. Pomimo pośpiechu i stresu związanego z pierwszą tak niezgodną z zasadami wyprawą, nie udali się od razu do miejsca docelowego — zmierzali wprost do popularnej karczmy, by spotkać się tam z Leandrem. Choć młodszy z braci nigdy nie usłyszał przeprosin, po wszystkim byli w stanie rozmawiać, co było niewątpliwym postępem. Lub też wspólnym celem — obaj potrzebowali swojej obecności w gościnie u Laurenta. Dlatego też zamierzali zjawić się u niego razem. *** Nagrzane wnętrze karczmy było miłą odmianą po ponad godzinnej wędrówce w zimnie, podczas której odmrozili sobie wszystkie kończyny. Nie był to jednak czas na odpoczynek. Nie otrzepując się jeszcze ze śniegu, Seth w rozglądał się w progu za znajomą mu posturą. Daleko szukać nie musiał, blond mężczyzna, choć odwrócony tyłem, wyróżniał się od nielicznej reszty siedzących przy stołach gości. Machnął więc ręką na Yvette, by udała się za nim. Leander siedział na uboczu, przy oknie, popijając herbatę, a przynajmniej czyniąc to do czasu, aż nie zasnął nad kubkiem. Obudziło go dopiero uderzenie dłonią w stół w wykonaniu Setha. — Jesteśmy — powitał go, uśmiechając się niecnie, jakby przymierzali się do napadu na bank. Właściwie, dokładnie tak się czuł, z pełną świadomością serii złamanych zakazów, jakich się wkrótce dopuści. Młodszy z braci, otworzywszy oczy, spojrzał po nich nieprzytomnie, bez pośpiechu sięgając do kubka, by wypić resztkę nalanej tam herbaty. — Czekam na was pół dnia — mruknął wciąż zaspany, denerwując Setha swoją ociężałością, zwłaszcza teraz, gdy energii miał w sobie tyle, że mógłby zanieść i Yvette, i Leandra na plecach do celu. — Nie wymyślaj. — Seth nie uwierzył mu w żadnym stopniu, natychmiast strzepując wodę ze stopionego śniegu na jego rozpiętym płaszczu. — Chodźmy. Musimy się pospieszyć, nim zasypie nas do reszty — pospieszył go, dzieląc się faktem, o którym obaj wiedzieli. Gdy Leander wciąż w półśnie zbierał się do podróży, Seth popędził z wyjaśnieniami dla Yvette, powtarzając się po raz któryś już tego dnia: — Przygotuj się na dłuższy spacer. Pójdziemy na piechotę, to tylko kawałek za miastem. — Choć przez cały wyjazd był bardzo oszczędny w okazywanych gestach i emocjach, nie chcąc się narazić na cudze spojrzenia nawet poza Wishtown, tak teraz zaczął zdradzać ekscytację, jaką wiązał z tą wyprawą. Całym sobą, a zwłaszcza nadmiarem energii pokazywał, jak bardzo się cieszy. — Na wieczór powinniśmy być na miejscu — dodał, uśmiechając się ukradkiem. *** Na zewnątrz prędko zapadł zmrok, lecz oni szli niezmordowanym tempem, ustawiając się gęsiego, by nie zboczyć z skrytych w mroku, wąskich ścieżek. Leo zamykał ten niecodzienny szereg, ziewając sennie z nieowocnej w rozmowy podróży. Seth od czasu do czasu szczękał zębami i marudził, jak nie znosi zimna, by po czasie zainteresować się Yvette: — Dajesz radę? Chyba ponad połowa za nami... — stwierdził, choć w miarę oddalania się od miasta, wszystkie ścieżki i lasy wyglądały identycznie. Śnieg nawet na moment nie przestawał padać, w końcu sięgając im po kolana, znacznie utrudniając podróż. — Nim dotrzemy na miejsce, chcę ustalić parę zasad — stwierdził, choć na spisywanie paktów było zdecydowanie za późno. Oboje zgodzili się na wszystko, podejmując tę decyzję jeszcze w zamczysku Inkwizycji. — Nie chodź nigdzie sama. Najlepiej nie oddalaj się ode mnie na krok. W razie potrzeby możesz zostać z Leo. Chociaż na niego też uważaj — instruował ją, ostatnie zdanie dodając już ciszej, lecz nie na tyle, by nie usłyszał go idący za nimi żniwiarz, który ożywił się na ciekawszy temat. // ubiór: Seth: gruba kurtka z wełnianym kołnierzem, szal, czarne spodnie, skórzane buty za kostkę, rękawice, plecak. Pod spodem czarna koszula. Leo: brązowy płaszcz, szalik w kratę, pasujące spodnie, wyższe buty, torba na ramieniu. |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Brighton i okolice Pią Lut 18, 2022 6:31 pm | |
| — Czy to sprawi, że zaczniesz mu współczuć? — zapytał, gdy uznała podobieństwo dwóch chłopaków. Widocznie zmarkotniał, gdy nie pozwoliła mu się sprowokować w tak łatwy sposób, jak przypuszczał. Sam nie wiedział, do czego konkretnie dążył i czego oczekiwał od kobiety, która trzymała w ręku naładowaną broń, a co najgorsze - potrafiła z niej korzystać. Ani ona, ani Alex nie oddali mu satysfakcji rozpędzającego się chaosu, którego on miał być twórcą. Nie odpowiadając jeszcze, co ma na myśli swoim zachowaniem, spróbował ponownie, choć stanął na granicy, wiedząc, że jeszcze parę słów i wyjdzie na desperata, chcącego dopiec jej ponad wszystko. — Szkoda, Lucrezio... — przytaknął swobodnie, spoglądając w ciemne niebo. — Ale czy ty przyznałabyś się, gdybyś wjebała się przez kolczyki? — odparł na jej zarzut wobec brata, który milczał jak grób. — Zdradziłabyś prawdę, gdybyś wyła jak dziecko, sikając w spodnie ze strachu, gdyby po ciebie wrócono? — pytał agresywnie, jakby odpowiedź była oczywista. — Gdy Laurent się dowiedział, nie tracił ani chwili. Zabraliśmy go na miejsce. I faktycznie, jednego Lucienowi nie można odmówić. Woli życia. Stań kiedyś na palcach, tak po prostu. Zobacz, ile wytrzymasz. Skurwysyn, albo nie miał odwagi skoczyć do przodu, albo bardzo liczył na cud — bardziej opisowo przybliżył kobiecie tamten dzień, samemu nie wiedząc, ile wydarzyło się naprawdę, a ile dopowiedziała mu wyobraźnia. Kontynuował swoją opowieść: — Cuda się zdarzają. Laurent dostrzegł to, co chciał dostrzec w jego obitej buźce. Wiesz, co wtedy zrobił? — ożywił się nagle, wspominając scenę, która wtedy zdziwiła i jego. — Strącił kłodę pod nim kopniakiem. Przysięgam. Jak gdyby nigdy nic. Dopiero gdy Lucien machał nogami w powietrzu, stwierdził, że nim zawiśnie po raz kolejny, musi spłacić swój dług. Dobrze wspominał tamtą chwilę. Gdy nie pomogła mu kara, gdy nie dostał tego, czego chciał — szok na twarzy chłopaka po reakcji Laurenta rekompensował mu niemal cały zachód. — Postawiliśmy go na ziemi. Zabraliśmy ze sobą — dodał już ciszej, kończąc opowieść. Poruszył ręką, sprawdzając stan Alexa, żałując, że nieznajomy chłopak nie jest świadomy. — Co chcę osiągnąć, Lucrezio? Chcę emocji. Rozrywki, w tym smutnym jak móżdżek Chrisa świecie — odpowiedział w końcu na jej pytanie, jawnie przyznając się do prowokacji. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Brighton i okolice Sob Lut 19, 2022 10:52 pm | |
| Pragnęła się uspokoić. Zapanować nad sobą w porę, aby potem nie żałować czynów ani słów, jakie cisnęły się jej na usta przez cały ten czas, odkąd poznawała prawdę na temat brata. Nie doszukiwała się tu jego winy, niemalże czując na swoim ciele ból, z jaki wtedy przyszło mu się zmierzyć. Strach, jaki musiał odczuwać, gdy katowali go na przeróżne sposoby, uważając to za słuszne rozwiązanie i zaspokojenie własnego widzimisię. Gdyby tylko wtedy tam była... Nie potrafiła sobie wybaczyć, a dalszy ciąg wspomnień, opowiadanych przez mężczyznę w formie niesamowitej przygody, jaka dała mu pełno zabawy, sprawiał, że utrzymanie broni w dole stawało się przesadnie trudne. W końcu odwróciła się w jego stronę, z obojętnością wypisaną na twarzy, choć bezwzględne spojrzenie mówiło coś zupełnie innego. Ostrzegało. Po wykonaniu kilku kroków, zbliżyła się do niego wystarczająco, by mieć dobry widok na dobrze znaną twarz. — Lubię cię, Shelly. Byłeś pierwszym typem z tego grona, którego mogłam darzyć naturalną sympatią, co nie zdarza się często — zaczęła, nie poruszając więcej fragmentów opowieści. — Ale tak bardzo, jakbym ruszyła natychmiast, by cię ratować z jakiegoś chorego gówna, tak w równe dużej mierze po tych słowach, mam najszczerszą ochotę poderżnąć ci gardło we śnie. Wam wszystkim za wyrządzone mu szkody — uśmiechnęła się przyjaźnie, jakby makabryczna groźba nie miała miejsca, a sama chętnie dołączyła się do wesołych wspominek. Na uwadze miała to, że byli sami. Jedyny świadek tejże wymiany zdań, aktualnie pozostawał nieprzytomny, zwisając bezwolnie spod ręki Shelly'ego. — Spokojnie, nie posunę się do tak tchórzliwego czynu — puściła mu oczko, opierając wiatrówkę o swe ramię. — Mówiąc o emocjach... Masz na myśli bezmózgie wyżywanie się na ledwie dorosłym chłopaku, czy może niezdarne próby działania mi na nerwy, bym na dobre zakończenie dnia strzeliła w twoim kierunku? — dopytała, tym razem stając w najbardziej irytującej roli pod słońcem. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Brighton i okolice Nie Lut 20, 2022 3:24 pm | |
| Wiele było między nimi niewiadomych, a jednak Shelly uparcie przekraczał granicę, prowokując ją do okazania twarzy wcześniej niedostępnych lub rzadko widywanych. Wiedział, do czego jest zdolna, lecz to go nie powstrzymywało. — Zastanawiam się, czym zasłużyłem sobie na tę sympatię... — odparł równie słodko, nie zaprzeczając ich więzi, pomimo paru zgrzytów. — Zaszkodził mi w tym samym stopniu, co ja jemu. Ale to przeszłość. Przeszłość, która nawet po latach ma mocny wydźwięk — uśmiechnął się, uradowany, że wbrew swoim początkowym przypuszczeniom, udało mu się ją poruszyć. — Jeśli mowa o wyżywaniu się, mamy wiele wspólnego, nie uważasz? — zapytał prosto, nie poczuwając się do winy za krzywdę złodzieja, zwłaszcza, że był jej i Laurenta rękoma, spełniając ich wolę. — Zbliżamy się. Wrzucę go do stajni, niech spędzi tam noc. Niech rano Laurent zdecyduje co dalej — poinformował ją już zwyczajnym, lekko znudzonym tonem. Byli już nieopodal gospody, słysząc kilka podniesionych głosów, jakby toczących się w zupełnie innym świecie, nieznającym ich zimna i przemocy. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Brighton i okolice Nie Lut 20, 2022 8:29 pm | |
| Choć starała się za dwóch oprzeć chęci wepchnięcia zimnej lufy w usta mężczyzny, by wypełniła ona całą wolną przestrzeń w środku, odbierając możliwość dalszej paplaniny, tak przerosło ją powstrzymanie w porę odgryzienia się za dawną sytuację. Odkryła przed nim niezwykle ważny i czuły punkt, nierozważnie dając przyzwolenie na odniesienia zwycięstwa w tej potyczce. Z trudem przełknęła gorycz porażki, świadoma, że Lucien doprowadzi kiedyś do jej zguby. — Nie wiesz? Urzekło mnie twoje rozsądne i dobrotliwe podejście do życia, poprzedzone delikatnością wobec innych. Tak, to właśnie to przyciągnęło mnie niczym pszczołę do miodu — rzuciła przesadnie milutko, przestawiając obraz całkowicie sprzeczny z tym, co działo się aktualnie. — Noc w stajni dobrze mu zrobi. Chłopak trochę odpocznie, w międzyczasie oczekując wyroku, jaki może mi się nie spodobać... — mruknęła, nie zdradzając, co dokładnie ma na myśli. — Nie przesadzaj, jeden strzał to nie wyżywanie się, Sheldonie — zwróciła mu uwagę, rozumiejąc jego przekaz. Sęk w tym, że wcale nie chciała przyznać mu racji. Widziała siebie ze znacznie lepszej strony, usprawiedliwiając swoje uczynki zwykłym "tak należy". — Jestem niemal pewna, że potraktowałabym go łagodniej, utrzymując choćby przytomność do samego końca, aby dowiedzieć się więcej — wypomniała mu popełniony według niej błąd, który mógł kosztować sporo cennych informacji. — W tym wypadku zostałam z historyjką o siostrze, która wydaje się zbyt rozgrzeszająca, jak na złodzieja, kładącego łapska na moich rzeczach. MOICH — podkreśliła wyraźnie, jakby nie mogąc pogodzić się z takim rozwojem wydarzeń. — Czy to zdjęcie jest w ogóle autentyczne? Mógł je zakosić komuś z portfela, przygotowując się na potencjalne złapanie — snuła domysły, licząc na pomoc od Shelly'ego w rozwiązaniu zagadki. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Brighton i okolice Pon Lut 21, 2022 2:42 pm | |
| Mógłby zaprzeczyć, twierdząc, że potrafi być delikatny, ale odgrywanie tejże fałszywej roli byłoby się zbyt męczące. Zwłaszcza przed osobą, która znała go wystarczająco, by wiedzieć, jak miewa się prawda. — Pewnie tak. Następnym razem ty pobrudzisz sobie rączki. Kto by się spodziewał, że tak prędko odpadnie... — przyznał niechętnie, potrząsając lekko chłopakiem, jakby w nadziei, że symuluje omdlenie. — Jeśli jest autentyczne, czuję, że możemy dojść do porozumienia. Nie zgub go — stwierdził, gdy powrócili do tematu zdjęcia. Choć nie czuł nigdy przywiązania, które kazałoby mu narażać w równie głupi sposób własną skórę, tak potrafił zrozumieć ludzkie emocje i pobudki, które kierowały wtedy chłopakiem. Prościej było o manipulację, gdy człowiekowi zależało, co musiała dostrzegać i ona, gdy po poruszeniu tematu brata, okazała mu szereg niedostępnych wcześniej wrażeń. — Jeśli nie jest... Jeśli zmyślił sobie wszystko, łącznie z siostrą, będę żałował tych paru poświęconych mu minut. Tylko pierdolony idiota mógłby liczyć na sukces przy tak żenującym wykonaniu... — szepnął, złoszcząc się na samą myśl, że pokładane w chłopaku nadzieje o jego desperacji, nie zidioceniu, były prawdziwe. Dotarli do stajni, przed którą Shelly posłużył się dla odmiany rękoma Lucrezi. Poprosił ją o podniesienie drewnianego rygla i otworzenie drzwi. W środku, choć wciąż temperatury nie sięgały chociażby bliskich tych w gospodzie, było nieporównywalnie cieplej, dla nich, którzy w samych koszulach wyrwali się na pogoń. — Szukaj czegoś, by go przywiązać — polecił jej, samemu ruszając przodem wgłąb stajni. Zignorował delikatne poruszenie wśród paru koni, rżących i zaniepokojonych nocą wizytą. Wewnątrz śmierdziało i było ciemno, więc nie planował zostawać tu dłużej niż musiał. Zrzucił chłopaka pod kolumnę pnącą się aż do drewnianego stropu, uważając jedynie na jego głowę. Wytarł ręce w jego ubranie, martwiąc się przede wszystkim sobą i własnym wyglądem przed kolacją niż stanem Alexandra, który faktycznie był opłakany. Teraz pozostało tylko zabezpieczyć, by chłopak po raz kolejny nie spróbował dać nogi i iść świętować. Ze stajni mogli dosłyszeć niosące się z gospody głosy. — Zaczęli już, słyszysz? — mruknął beznamiętnie, przez co Lu nie mogła ocenić, czy jest mu z tego powodu żal, czy dzieli się tym faktem jedynie, by zagaić. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Brighton i okolice Pon Lut 21, 2022 8:20 pm | |
| Nie znała Alexa od strony poza biznesowej, zwyczajnie licząc wyłącznie na prezentowane przez niego umiejętności. Powiązania i problemy, z którymi musiał zmagać się na co dzień, nie obchodziły ją w najmniejszym stopniu, co z biegiem czasu jasno pokazywało, że jednak odrobina zainteresowania życiem pracownika może być słuszną decyzją. A na pewną ochroną dla własnych kosztowności, szczególnie narażonych w takiej sytuacji. — Jeśli ucieczka w tak perfidne kłamstwo jest dla niego doskonałym pomysłem, załatwiającym wszystkie napotkane problemy... Obiecuję mu uciąć jaja na oczach wszystkich — przyrzekła w obecności Shelly'ego, wiedząc, że nie wypada rzucać słów na wiatr. Mogłoby to odebrać Lucy wiarygodności, gdyby znienacka okazała litość przy decydującej chwili. Wydała z siebie pełen niezadowolenia jęk, gdy przypadła jej rola otworzenia sporych drzwi. Odłożyła lampę oraz wiatrówkę na ziemię, kierując się niechętnie w wyznaczonym kierunku. Siłowała się z drewnem jakiś czas, ostatecznie wywalczając drogę przejścia dalej, wgłąb końskiego zakątka. Dopiero po zabraniu wcześniej zostawionych na śniegu rzeczy, weszła do środka, natychmiast odczuwając ukojenie dla wymarzniętej skóry. Kolejne zadanie było łatwiejsze do wykonania, jako że mogła pożyczyć lejce ze stosu ekwipunku, znajdującego się na jednej ze ścianek. Pomimo takiej możliwości, wytrwale szukała na ziemi jakiegoś zbłąkanego kawałka sznurka, nie chcąc zniszczyć wyposażenia. Coś przydatnego napatoczyło się przy jednym z poruszonych koni, którego zaczęła uspokajać łagodnym głosem, z największą ostrożnością gładząc jego głowę wolną ręką. — Shhh... To tylko my — szeptała do niego, uzyskując wkrótce taką reakcję, jakiej wymagała od początku. Wtedy też odeszła z krótkim uśmiechem, zabierając się za wiązanie rąk nieprzytomnego chłopaka. — Dziwne, gdyby cierpliwie czekali z głównym wydarzeniem na naszą dwójkę — odparła, nie dziwiąc się im ani trochę. — Chyba zawsze tak było. Odkąd tylko pamiętam, zabawa zaczynała się właśnie w tym momencie, choć teraz jest odrobinę inaczej, bo mamy gościa. I to nie byle jakiego! — wspomniała o Yvette, wiedząc, ile narobiła zamieszania swym przybyciem. — Co w żaden sposób nie zmienia faktu, że połowa spije się w trzy dupy, zapominając o swoim imieniu. Kto w poprzednim roku królował? Peter? Wiem, że byłeś na liście kandydatów do odebrania nagrody w tej dziedzinie, ale ktoś ci ją zgarnął sprzed nosa — próbowała sobie przypomnieć, któż to taki wlewał w siebie litry alkoholu, trzymając się najdłużej na nogach. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Brighton i okolice Sro Lut 23, 2022 5:11 pm | |
| Usiadł na pokrytej słomą skrzyni, po raz pierwszy pozwalając sobie na głębszy oddech, oddając Lucrezi obowiązek przywiązania ciała nieprzytomnego chłopaka. Oddał się wspomnieniom, które wbrew powtarzającej się od lat cykliczności napędzanej tradycją, nie zlewały się w masę jednobarwnych wspomnień. — Pierdolisz. Jestem gwiazdą wieczoru — prychnął, trącając ją łokciem. Nie oczekiwał, że wszyscy będą czekać w napięciu na jego przybycie, co nie zmieniało faktu, że nie chciał przegapić najlepszych wydarzeń. — Zabrała nam Setha, jebana... — roześmiał się, uświadamiając sobie, że od pojawienia się nowej kobiety w ich „rodzinie”, wiele spraw się zmieni. — Choć strzelam, że nie minie rok, a wyjdzie spod jej pantofla i wszystko wróci do normy — stwierdził, nie wierząc, że ten obraz własnego chrześniaka utrzyma się długo. — Chyba że... To sprawa jej mocy? Błaaaagam, powiedz mi. — Nagle otworzył szeroko oczy, odwracając się całym ciałem w kierunku Lucrezi, gotów naruszyć wszelakie zasady z kompanami, by bezpośrednim pytaniem rozwiązać tę zagadkę. Miał swoje podejrzenia, co nie wystarczyło. Chciał wygrać, nie dla wysokiej stawki, a samego faktu wygranej. Wystarczył niewielki dowód... — Dam sobie rękę uciąć, że byłem to ja — przypomniał sobie i jej, kłaniając się lekko. — Za to ty harowałaś jak pierdolony trybik w zegarku aż do nocy. Pamiętam. To było wtedy, gdy Leo dał nogę bez słowa pożegnania — zaniósł się śmiechem, ekscytując się zarówno na bogate wspomnienia jak i ciekawość, co przyniesie ten rok. — Swoją drogą, już wygraliśmy? — zastanowił się, nawiązując do innego zakładu, świadom, że Lucrezia jako jedna z nielicznych może wiedzieć o stanie relacji Leandra i Luciena. Gdy skończyła przywiązywać nieprzytomnego Alexa, ocenił stan jej dzieła, nie chcąc odpowiadać w razie błędu kobiety. Wiązanie wyglądało jednak na solidne, więc mógł odetchnąć. Niemal czule odgarnął włosy chłopaka, odkrywając jego twarz. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Brighton i okolice Sro Lut 23, 2022 9:20 pm | |
| Zaśmiała się, czując szturchanie w bok. Jednego nie mogła mu odmówić, a mianowicie skromności, której mógł pozazdrościć mu niemal każdy. Shelly był jedynym w swoim rodzaju, potrafiącym wywołać natychmiastowy uśmiech, jak i odpowiednio podnieść ciśnienie w kilka sekund. Chyba przez tą nieprzewidywalność zasłużył na sympatię, jaką poczuła w jego kierunku, gdy tylko dołączyła do tej wesołej gromadki. — To aż niewiarygodne, że facet, który lubił nieźle popić i brać udział w idiotycznych bójkach, nie wspominając o korzystaniu z uroków rozwiązłych panien, nagle nie może oderwać się od jednej cipki. Wyobrażasz to sobie? Utonąć w miłości po uszy? — prychnęła z rozbawienia, choć potrafiła bez wątpienia zrozumieć sytuację, w jakiej przyszło się Sethowi znaleźć. — Nie wiem. Jej postawa absolutnie nie wskazuje na to, aby posiadała taką umiejętność. Zresztą, gdyby tak było, owinęłaby sobie wokół palca większość przydatnych mężczyzn tam czy tu, wydostając się z niewoli bez większych przeszkód — zauważyła, patrząc na to przez perspektywę własnych działań. — A co robi ona w tej sytuacji? Zachowuje się, jakby świata poza nim nie widziała. Może rzeczywiście coś jest na rzeczy — stwierdziła, nie potrafiąc jednoznacznie określić tego związku. — Wtedy byłam zawalona robotą. Teraz nie jest inaczej, ale nie mogę po raz kolejny przesiedzieć w pokoju, gdy będziesz bił rekord w piciu. Dla ciebie przyjmę rolę wsparcia, podając kolejne butelki — uśmiechnęła się szerzej, kończąc swoje dzieło przy zaciskaniu sznurka. — Obawiam się, że nasze pieniądze pójdą w pizdu, mój przyjacielu... — westchnęła na samą myśl o zakładzie. Wizja straconych pieniędzy bolała, jednak wolność i radość Luciena wynagradzała nieprzyjemności, dając nadzieję na lepsze jutro. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Brighton i okolice Nie Lut 27, 2022 12:19 pm | |
| Mogłoby się zdawać, że związek z kobietą, jest dla Shelly'ego śmiercią kompana, z którym już nigdy więcej nie spędzi tyle czasu co dawniej, prześcigając się w idiotycznych pomysłach. Nie odbierał jednak niczego Sethowi, bez złych intencji podchodząc do kobiety, która zawróciła mu w głowie. Pozwalał im się cieszyć sobą, jakby wiedząc, że ich szczęście i okres, w którym nie widzą poza sobą świata, nie będzie trwał wiecznie. — Bo to magiczna cipka - wyjaśnił, jakby to było oczywiste. Niewiadome go fascynowały, a wyjaśnienie Lucrezi — choć wiedział, że nie do końca szczere — przysporzyło mu jedynie więcej ekscytacji tematem, nawet jeśli zbiło go z tropu, nakierowując na inną ścieżkę. — Może ma powód, by tam zostać? — ściszył głos, zarezerwowany prędzej dla własnego gdybania niż dyskusji z drugą osobą. Wokół nieznajomej kręciło się wiele tajemnic i im więcej było osób, które ukrywały przed nim prawdę, tym bardziej chciał ją poznać. — Nie ma, kurwa, takiej opcji — jęknął na wiadomość o nadciągającej porażce. — Jeśli do siebie nie wrócą przez pierdoloną magię świąt, Seth i Vincent zgarną mały majątek. Jedynie ta dwójka mężczyzn wierzyła w silną wolę Luciena i Leandra. Nawet jeśli nie było już mowy o wygranej, Shelly nie mógł pogodzić się, że przegra w tak niespodziewany i druzgoczący sposób. Spoglądał szeroko otwartymi oczyma w pustą przestrzeń, jakby oddał się knuciu, w jaki sposób, może wrzucić dwójkę chłopaków z zakładu do jednego łóżka. — Chodź — oznajmił, prostując nogi. — W dupie mam twoją robotę. Raz na rok możesz udawać, że nie istnieje — zarządził, uznając ich zadanie za spełnione. — Jeśli wrócisz do pokoju przed rankiem, przelecę ci brata — przygryzł wargi, powstrzymując szeroki uśmiech. Groźby Shelly'ego miały to do siebie, że choć zbyt często zakrawały o absurd, jak najbardziej trzeba było je traktować poważnie. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Brighton i okolice Nie Lut 27, 2022 4:45 pm | |
| Teorii na temat mocy Yvette przybywało, tworząc mężczyzną niezłą rozrywkę oraz sposób na wzbogacenie się, lecz Lucrezia wolała dać temu spokój, zatrzymując dla siebie istotne informacje. Długo klęczała przed młodym chłopakiem, obserwując zdobiącą jego twarz krew, której po części to ona była sprawczynią. Za to pełną odpowiedzialność czuła za uszkodzenie jego nogi, odbierając mu tym samym szansę na jakąkolwiek ucieczkę z tego miejsca. Nie wiedziała, co myśleć o tej całej sytuacji, biorąc pod uwagę wszelkie możliwości, mogące płynąć z wzięcia złodziejaszka pod swoje skrzydła. Prawda czy nie, był jej winny sporo. Beztroskie wypuszczenie go, mogło przynieść straszne skutki, jakich wolałaby jednak uniknąć. — Wątpię, aby pojemność twojej dupy była tak wielka. Ale wiem, że niektórzy nie omieszkaliby sprawdzić — rzuciła ze złośliwym uśmieszkiem, zmieniając zaraz ton na iście poważny. — Jeśli to zrobisz, będę miała o jednego kandydata więcej do cięcia jaj — mruknęła ostrzegawczo. — Słodkich snów — rzekła w stronę nieprzytomnego Alexa, wstając zaraz z ziemi. — Zaraz tu, kurwa, zamarznę. Gdybyś się tak nie grzebał, już dawno siedzielibyśmy w cieple, delektując się gorącymi potrawami — zrzuciła bezceremonialnie winę na Shelly'ego, pocierając rękami swoje ramiona zanim sięgnęła na nowo po lampę i broń. — Poćwicz kondycję — niemal skłaniała się ku rozkazowi, nie zawierając w tych słowach prośby. Ruszając przed siebie, ostatni raz uraczyła chłopaka spojrzeniem, zostawiając dla siebie gnębiące ją myśli. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Brighton i okolice Sob Mar 05, 2022 9:36 am | |
| Zaniósł się śmiechem, nie mogąc oczekiwać lepszej odpowiedzi na swoją nędzną groźbę. Nie spoglądając już na chłopaka, pozostawił go bezceremonialnie, jakby w ułamku chwili wyrzucając go z głowy. Skierował się do wewnętrznego wyjścia, poświęcając jeszcze odrobinę uwagi Lucrezi: — Skarbie, gdybyś pilnowała swoich drobiazgów, nie musielibyśmy odmrażać sobie teraz dup — wspomniał jej, nie oczekując wdzięczności, ani słowa podzięki — obecny stan rzeczy, jak najbardziej mu odpowiadał. W pogodnym nastroju opuścił z Lucrezią stajnię, by dołączyć do reszty świętujących już ludzi. *** Wewnątrz gospody pachniało jedzeniem i pomimo niedawnego wychłodzenia z otwartego tarasu, panowało przyjemne ciepło. Większość osób zasiadała przy połączonych stołach, a po zebraniu wszystkich w jednym miejscu, okazało się, że jest ich naprawdę sporo. Poza gronem, które mijali na co dzień, w pobliżu kręciło się parę kobiet - część z nich łasiła się do siedzących już mężczyzn. Na miejscu panowała cisza przerywana co rusz śmiechami i toastami po krótkich przemówieniach. Przy stole stali Laurent i jeden z mężczyzn, najwyraźniej chcąc coś wygłosić. Wtedy też Shelly klepnął Lucrezię w plecy, żegnając się z nią w ten sposób. Dziarskim krokiem pospieszył do swoich kompanów, poprawiając rękawy, z radością, jakby nic się nie wydarzyło. Jedyne co mogło zdradzić jego minioną gonitwę to zaczerwieniona od mrozu twarz i zaschła krew na butach. I Laurent, choć skupiony na wypowiedzi, przeniósł spojrzenie na Lucrezię, nawet na moment nie tracąc rezonu i nie gubiąc słowa. Uśmiechnął się do kobiety, zachęcając ją do podejścia dyskretnym ruchem dłoni, oddając na moment głos innemu ze swoich towarzyszy. — Ufam, że wszystko poszło zgodnie z planem — zwrócił się do kobiety, obdarzając ją co najwyżej szeptem, gdy znalazła się wystarczająco blisko. — Świętuj już. Zasłużyłaś na to. Porozmawiamy innym razem — poinformował ją, oddając wiarę w powodzenie powierzonego jej zadania, pozwalając i nakłaniając ją do odpoczynku. Jak na zawołanie, rozległ się podniesiony głos jej brata: — Lucy, tutaj! Lucien machnął do niej dłonią przez stół, robiąc miejsce, by mogła usiąść obok, naprzeciw przyklejonych do siebie Yvette i Setha, w towarzystwie niezgorszonego niczym Leandra. Laurent dotknął przedramienia kobiety, zachęcając ją z uśmiechem, by spełniła życzenie brata, powracając do przerywanej śmiechami wypowiedzi: — Jak mówiłem, to nie był prosty rok. Ale wspólnymi siłami dotrwaliśmy do jego końca. A nawet nasze szanowne grono powiększyło się o cenny umysł i zdolności Christophera. Liczę na to, że czujesz się tu jak w domu, chłopczę — kiwnął głową do zmieszanego chłopaka, unosząc wypełnione trunkiem szkło. — Jakie, kurwa, zdolności? Co pominąłem? — zaśmiał się Shelly, wypowiadając na głos wątpliwości kilku tu zgromadzonych osób, które również zaniosły się rechotem. Mimo to sięgnął do siedzącego dwa miejsca dalej chłopaka, czochrając jego włosy w przyjaznym geście. Parę osób pociągnęło po łyku ze swoich szkieł i kufli, a Laurent prędzej rozbawiony niż zniechęcony ciągłym przerywaniem, kontynuował: — Jednak nic tak nie cieszy mnie, jak fakt, że mogę gościć tu moją nową córkę. Yvette, jesteś prawdziwym skarbem. Bądź dobra dla mojego syna — rzucił donośnym tonem, wypatrując białowłosej dziewczyny. — Nie słyszy cię, Seth pożera jej twarz — mruknął Lucien, zakrywając uśmiech dłonią. I faktycznie, Seth, który przykleił się do swojej partnerki jak rzep, ignorował świat zewnętrzny, obejmując ją i całując po każdym skrawku jej twarzy, podskoczył lekko dopiero, gdy usłyszał, że mowa najwyraźniej o nich. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Brighton i okolice Sob Mar 05, 2022 7:58 pm | |
| Wszystko wydawało się być precyzyjnie załatwione. Złodziej złapany, skradzione rzeczy z czasem wrócą na prawowite miejsce, a wszyscy dookoła bezpieczni i wolni od trosk, jakie w niedalekiej przyszłości mógł sprawić Alex. Nie musiała się już przejmować, że zajmie honorowe miejsce w kręgu podejrzanych, co tylko utrudniłoby codzienną pracę, więc... Dlaczego nie odczuwała tego wręcz namacalnego spokoju? Przekroczenie progu ożywionej gospody, wydobyło z niej emocje, które trzymała pod kluczem przez cały ten czas. Powoli odłożyła zabrany stąd ekwipunek, kilka razy sprawdzając, czy przypadkiem czegoś nie zgubiła po drodze. Kiwnięciem głowy pożegnała tymczasowo Shelly'ego, powracając na chwilę spojrzeniem na swe delikatnie drżące dłonie, nie umiejąc określić, co dokładnie było tego przyczyną. Polowanie na chłopaka młodszego od Luciena? Jego cholerne podobieństwo do brata? A może nieludzka zgoda na katowanie go, by poznał ich smak sprawiedliwości? Od dalszych rozmyślań odciągnął ją Laurent, gdy na sekundy skierowała wzrok na stół i osoby przy nim zasiadające. Korzystając z zaproszenia, pewnym krokiem podeszła bliżej, chowając jakiekolwiek wątpliwości przed oczami innych. Nie nastawiała się na inne powitanie, znając Laurenta na tyle dobrze, by wiedzieć, że dobro sprawy było dla niego najistotniejszym punktem. — Myślę, że rozmowa przydałaby się nam prędzej niż później — odpowiedziała stanowczo, choć nie planowała nalegać bardziej. Przygotowywała się na dodanie jeszcze kilku słów od siebie, mogących nieco namieszać, ale nawoływanie brata zmieniło plany, przez co prędko odpuściła. — Poczekam — poddała się. Na koniec westchnęła, podsumowując w ten sposób całą przygodę na zewnątrz. Lada moment zajęła miejsce przy Lucienie, oraz nowym chłopaku, z którym nigdy nie miała okazji prawdziwie pogadać. Wtenczas Yvette wcale nie narzekała na obecny stan rzeczy, nadstawiając się ochoczo na następne buziaki, dosięgające bez przerwy jej twarzy. Dopiero nieustępliwe spojrzenia padające na nich, wyrwały ją z ich małego światka, do którego nikt inny nie miał wstępu. Rozglądała się w poszukiwaniu pomocy, by móc odpowiedzieć na słowa, jakich nie zdołała zarejestrować. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Brighton i okolice Nie Mar 06, 2022 2:54 pm | |
| Niewielu tu zgromadzonych wiedziało o istnieniu złodzieja, ale nawet ci zaangażowani w jego sprawę, nie sprawiali wrażenia na jakkolwiek przejętych. Czy było to kwestią znieczulenia spowodowanego przyzwyczajeniem? Czy zwyczajną grą aktorską, która nie pozwalała zawitać niepewności na ich twarzach? Wszyscy, jak jeden mąż, wyglądali na spragnionych odpoczynku i zabawy, jakby na ten jeden dzień potrafiąc w zupełności odciąć się od dotychczasowych problemów. Po braku reakcji ze strony zakochanej pary rozległo się kilka śmiechów, co było jedyną z możliwych reakcji. — Jesteście beznadziejni — stwierdził opryskliwie siedzący po lewej stronie Leandra Vincent. Po rzuconych w przestrzeń słowach, niepewność prysła, kilkoro ludzi powróciło do rozmów, gdy inni przenieśli spojrzenia na Laurenta, w oczekiwaniu toastu. Nim Laurent jednak otworzył ponownie usta, Seth odsunął twarz od Yvette, chwytając w dłoń wypełnioną do połowy szklankę, usiłując ratować sytuację: — Dziękujemy — ukłonił się, unosząc w górę alkohol, rozumiejąc sytuację na tyle, by wiedzieć, że Laurent nie życzył im źle. — Wasze zdrowie — potwierdził Laurent, również unosząc szkło, zachęcając tym samym innych do wzniesienia toastu. — Nacieszcie się sobą — dodał już innym tonem, jakby zarezerwowanym tylko dla nich, pomimo dzielącego ich stołu pełnego różnych osób. Seth upił łyk mocnego alkoholu ze swojej szklanki, przenosząc spojrzenie z powrotem na Yvette. Nikt nie musiał mu tłumaczyć, że jedynie tutaj, poza miastem, wśród bliskich mu osób, może traktować Yvette, tak jak by tego chciał. Tak jakby na to zasługiwała. Spoglądał na nią w milczeniu, kładąc dłoń na jej udzie, wodząc kciukiem po materiale spodni. Z oddali słyszał kontynuację corocznego toastu: — Żałuję, że nie spotykamy się w kompletnym gronie. Lecz jest to już częścią tradycji, czyż nie? — zapytał, ponownie oddając temat do dyskusji, zgodnie z czym rozgorzało parę głosów. Rozglądając się po reszcie zasiadających przy stole - Leader był nienaturalnie wyprostowany, jakby nie wiedział, w którą stronę woli przechylić się bardziej - do zbliżonych Setha i Yv, czy do niezbyt przychylnego mu Vincenta. Tymczasem Lucien pochylił się nad siostrą, zadając poważne pytanie, które mogło świadczyć o tym, że pod jej nieobecność zdążył wytrzeźwieć. — Nie przedłużając... Dziękuję wszystkim wam i każdemu z osobna. To był dobry rok, więc zakończmy go jak przystało. Wraz z ostatnimi słowami Laurenta, będącymi zezwoleniem na korzystanie z dobrodziejstw na stole, rozpętał się niemały harmider. Lucien skorzystał z okazji, by zapytać siostry: — Wszystko w porządku? Nie pytał o powód jej spóźnienia, nie chciał wiedzieć, co sprawiło, że wróciła wraz z Shellym. To jedno pytanie nie niosło za sobą więcej wątpliwości. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Brighton i okolice Wto Mar 08, 2022 7:53 pm | |
| Nie odnajdując pomocy wśród rozbawionego tą sytuacją towarzystwa, zrobiła się czerwona jak burak. Jedyne, czego pragnęła w tej chwili, to zapaść się głęboko pod ziemię, aby dobrze się schować przed wszystkimi, zainteresowanymi spojrzeniami. Uszczypliwa uwaga Vincenta tylko powiększyła tą chęć, wyraźniej ukazując, jak sporym nietaktem był brak uwagi dla słów Laurenta, przemawiającego szczególnie w ich kierunku. Prędko jednak zmobilizowała się do poprawy, nadto energicznie dołączając do Setha w podziękowaniach, co niosło za sobą skosztowanie jakże ulubionego trunku. Po zaczerpnięciu umiarkowanego łyka, tym razem podeszła o wiele ostrożniej do tematu, długo opierała się chęci kaszlnięcia, walcząc z niemiłosiernie drapiącym uczuciem w gardle. I choć niestrudzenie zamierzała pokazać, że taki łyk to dla niej pestka, z trudem przychodziło zachowanie kamiennej twarzy, tak jak prezentowała to znaczna część pijących osób, w tym sam ukochany partner. Nie mogła się nadziwić kontroli, jaką zapewne ćwiczyli przez lata, by delektować się specyficznym smakiem alkoholu. Z pełnego skupienia wyrwał ją niespodziewany dotyk, zdecydowanie naruszający intymną sferę. Wpierw zerknęła w dół, oceniając na szybko sytuację, w końcu przenosząc z wolna zaintrygowane spojrzenie na Setha. Uważnie szukała wskazówki na jego twarzy, która poprowadziłaby ją w dobrą stronę. Nie chciała przecież opacznie odebrać tego gestu, kiedy znajdowali się wśród rozgadanego tłumu, więc wybrała najmniej ryzykowną opcję, finalnie kładąc swoją dłoń na jego dłoni. Nieco ją ścisnęła, przesuwając wspólnie po materiale spodni w górę i dół, jakby odpowiadając aprobatą na mało niewinną czynność. Twardo utkwione spojrzenie Lucrezi w eleganckiej posturze Laurenta, zdradzało, że w jej przypadku sytuacja nie miała się tak wspaniale. Potrzebowała tej rozmowy dokładnie teraz, nie za jakiś czas, gdy większość nie będzie miała już żadnego znaczenia. Napotkany problem nie pozwalał na rozluźnienie, toteż siedziała spięta na krześle, nawet nie fatygując się po sięgnięcie do szklanki w celu odwzajemnienia zapowiadanego od początku toastu. — Najwidoczniej — mruknęła ponuro w odpowiedzi, kończąc z intensywnym wpatrywaniem się w głowę całej bandy. Musiała pogodzić się z przykrym faktem, że na dziś sprawa została niepodważalnie oddalona. Natomiast zerknięcie na brata, przywołało nieznośne uczucie, które, jak wcześniej sądziła, zostało odegnane tuż po jego łzach. Nie grzeszyła umiejętnością wydobywania z siebie przeprosin, gdy jednoznacznie wina stała wyłącznie po jej stronie. Tym bardziej uznawała za ogromną słabość mówienie o własnych problemach, jakie potem ewoluowały w coś znacznie gorszego i obrzydliwszego, raniąc bliskie jej osoby. Nie potrafiła solidnie ugryźć tematu, wiedząc, że pociągnie on za sobą same problemy, ale przez wzgląd na rodzinne więzi, nie mogła też zachowywać się, jakby nic złego nie miało miejsca. — Lucien, to, co się się stało w kuchni... — zaczęła niepewnie, rwąc w dłoniach serwetkę na coraz mniejsze kawałki. — Przestraszyłam się. Przez to moja reakcja była tak ostra i kompletnie zbędna. Głupia, idiotyczna, pojebana i chora — wymieniała, schodząc ze schodów elokwencji, oraz przypisując swojemu zachowaniu najbardziej trafne określenia. — Wiem, że cię tym zraniłam, lecz pozwól mi to naprawić — zagaiła ciszej na koniec, wpatrując się nieustępliwie w talerzyk przed sobą. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Brighton i okolice Sro Mar 09, 2022 8:25 am | |
| Towarzystwo podzieliło się w naturalne grupki, bez sugestii czy przyzwolenia, zajmując się sobą, jakby było to ich naturalnym stanem. Część mężczyzn nachylała się nad stołami, od pierwszych chwil dyskutując żarliwie, jak spuszczone ze smyczy psy. Laurent po wygłoszeniu krótkiej przemowy zniknął gdzieś niezauważalnie, zostawiając puste miejsce przy stole. Shelly wyglądał, jakby był w swoim żywiole - nic nie mogło zdradzić, że zaprzątał sobie myśli pobitym chłopakiem, leżącym aktualnie w stajni. Miejsce wrzało hałasem, lecz świat Yvette i Setha ograniczał się wyłącznie do nich samych, jakby siedzieli przy innym stole, w innej jadalni, w innej gospodzie. Na granicy ich małego światka stał Leo, doskonale widząc, gdzie powędrowała dłoń Setha. Podążył wzrokiem od góry do dołu, bez cienia przejęcia na twarzy, jak zwykle łagodnie uśmiechnięty, lecz zagubiony przez zamieszanie wokół i Vincenta rozpychającego się łokciami. Seth, jak gdyby nigdy nic, wolną ręką sięgał po jedzenie, skupiając się wyłącznie na talerzu Yvette, prędko zasłaniając go w pełni potrawami niekoniecznie do siebie pasującymi, lecz już na pierwszy rzut oka widoczne było przyświecające mu nastawienie: Yvette musiała spróbować wszystkiego. Zadziwiająco gładko wychodziło mu pogodzenie dwóch czynności na raz, co dziewczyna mogła poczuć po ruchach na wewnętrznej stronie uda, lekko przybierających na intensywności. — Nie przeceniasz możliwości swojej partnerki? — Leander cichym pomrukiem zwrócił się do Setha, nachylając się bardziej ku ich dwójce. Choć otoczył spojrzeniem talerz przed dziewczyną, jego wypowiedź niekoniecznie odnosiła się do jedzenia. Nim Seth zdążył zaprzeczyć, reorganizując jedzenie na jej talerzu, by zmieściło się na nim więcej, Leander rzucił pogodnie do skazanej: — Żartowałem, Yvette. Nie odmawiaj sobie niczego. Korzystaj ze swojej wolności, na ile tylko potrafisz — doradził jej, obserwując ją czujnie, jakby chciał sprawdzić reakcję dziewczyny na tę niecodzienną sytuację. Luciena po przeciwnej stronie stołu dobiegały słowa - bez świadomości tego, co dzieje się pod nim - pozbawione większego znaczenia. Nie nadstawiał ucha tylko z jednego powodu: Lucrezia skradła jego uwagę, zmuszając go do natychmiastowej odpowiedzi: — Już o tym zapomniałem. Nic się nie stało. — Jego zapewnienie było gwałtowne, jakby chciał ją powstrzymać od kolejnych słów, nijak pasujących do świątecznego nastroju. Po kłótni w kuchni niewątpliwie czuł się źle, lecz teraz był gotów przemilczeć minione wątpliwości dla chwilowego spokoju. — Przepraszam, że cię wystraszyłem. To nie twoja wina — próbował w jednakowym stopniu ją pocieszyć, jak i uniknąć tematu. — Umartwianiem się niczego nie naprawisz. To ostatnie, czego bym chciał, gdy widuję cię parę razy w roku — mruknął niechętnie. — Powiedz mi lepiej... Wino czy whisky? — zapytał, mrużąc oczy w polowaniu na butelki podawane przez służące, jednocześnie dbające o to, by nikomu dziś niczego nie zabrakło. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Brighton i okolice Czw Mar 10, 2022 4:45 pm | |
| Jak się okazało, kieliszek nie był nawet początkiem podróży w krainę smaków, a jedynie drobnym wprowadzeniem. Wolno odstawiając go z powrotem na stół, z wypisanym na twarzy zdziwieniem patrzyła, jak talerz napełnia się jedzeniem, o jakim w inkwizycyjnym pokoju mogła tylko marzyć. Dawne czasy spędzone na sprzątaniu w rezydencji przywoływały wspomnienia ze stron kuchni, w której to powstawały podobne dania, powalające swą wykwintnością. Choć z początku pozostawało jej cieszyć oczy, potem miała okazję spróbować wyłącznie resztek, pozostawionych z dobrego serca dla służby. Bez większego zastanowienia mogła wyrazić szczerą opinię o wysokiej odmienności posiłków trafiających do jednej i drugiej strony. Tak więc po raz pierwszy kopnął ją zaszczyt skosztowania pełnych potraw, o co dobrze dbał Seth, nakładając kolejne warstwy jedzenia. W obserwacji przeszkodził głos Leo, jakiego nie spodziewała się prędko usłyszeć. Wprawdzie miała obawy, czy mężczyzna jeszcze normalnie odezwie się w nieprzyjaznym mu środowisku, lecz poczuła niemałą ulgę, gdy tak się stało i zmartwienia rozpłynęły się w atmosferze świętowania. — Myślę, że podołam wyzwaniu, jakie przede mną postawił — odparła z lekkim uśmiechem, zerkając czasem na talerz, który powoli przypominał górę. — To prawda, moja wolność jest... nietypowa. I bardzo lubi mnie tuczyć, temu zaprzeczyć nie mogę — stwierdziła nieco rozbawiona, kolejny już raz nadając swej "wolności" fizyczną postać, która tymczasem głowiła się nad tym, co jeszcze nie zawitało na czubku całej górki strawy. — A czy twoja wolność ma się dobrze, Leandrze? Z tego co widzę, wydajesz się ciut uciśniony w tym towarzystwie i niechętny do rozluźnienia się. Pamiętam, że mówiliśmy o tym przed dotarciem tu, ale... Nie potrafię określić, jak bardzo nie pasuje mi ta cała sytuacja — wyjawiła ciszej myśli, starając się nie przykładać większej uwagi do wzmożonych ruchów na swym udzie. Nie pohamowało jej to jednak przed dyskretnym rozsunięciem nóg na krześle. Lucrezia nie mogła mieć pewności, czy słowa Luciena są prawdziwe, czy wypowiadane na pokaz w celu uniknięcia dalszej rozmowy. Poza tym żadne z nich nie przekonywało jej na tyle, by mogła ze spokojną głową kontynuować święta, jak gdyby nigdy nic. Pragnęła oczyszczenia z win, których bez dwóch zdań dopuściła się w kuchni. Zniesienie braku dialogu z obydwu ważnych dla niej stron było na tyle porażające, że nie potrafiła poradzić sobie z emocjami, nachodzącymi z każdej ze stron. Obowiązki w pracy i obowiązki rodzinne były doskonałym zabójcą dobrej zabawy, więc nie pozostawało jej nic innego, jak pogodzenie się z narzuconym przez mężczyzn losem, jakiego bez psucia niczego nie dało się zmienić. — Whisky. Mam dość wina — odpowiedziała zrezygnowana, opierając się rękami o stół. W przeciwieństwie do reszty, wcale nie ruszyła jedzenia, głupio wierząc, że nie zasługuje w najmniejszym stopniu na posiłek. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Brighton i okolice Pią Mar 11, 2022 4:56 pm | |
| Seth odwrócił się ku rozmówcom, w jednakowym stopniu poświęcając uwagę ich dialogowi, jak i Yvette, by zadowolić ją z każdej strony. Był ciekaw nastawienia Leandra, czy wbrew nieprzyjemnościom z każdej strony, nie żałuje pobytu tu. Gdy dziewczyna skończyła mówić, sięgnął po kawałek tarty warzywnej, by wetknąć ją w usta Yvette, nie tracąc ani chwili. Po udanej współpracy, ucałował jej szyję pokryta bandażem, zgodnie z umową, nie omijając tego miejsca, pozwalając na swobodne podjęcie dyskusji, gdyby nie jeden szczegół - przystosował się do ruchu jej ud, gdy mu na to przyzwoliła, przesuwając dłoń do góry, aż pomiędzy jej nogi, ściśle dopasowując palce do szczytu panującego tam gorąca. Nawet pomimo pełnej świadomości Leandra, odnajdywał w sytuacji coś pociągającego w pewnego rodzaju upokorzenia dziewczyny — nie przerywał, do kiedy nie dała mu wystarczającego sygnału. Oparł głowę o ramię Yvette, przysłuchując się bratu, już na niego nie zerkając. — Nie lituj się nade mną, Yvette. Po prostu odrobinę bardziej baczę na słowa. Nie chcę być powodem konfliktów — usiłował ją przekonać, że chwilowa małomówność nie jest efektem „stłamszenia”. — Zresztą, za nic na świecie nie zamieniłbym tych świąt. Wiem, że to niemożliwe, lecz gdybyś miała możliwość zawitania do mojej rodziny... Zrozumiałabyś, że nie kłamię. Kocham szczerość, droga Yvette. Nawet jeśli ta szczerość ogranicza się do wycelowanego we mnie „pierdol się” — pozwolił sobie na drobne przekleństwo w jej towarzystwie, ukradkiem zerkając na Vincenta, który akurat łypnął na niego spode łba. Całość wypowiedzi Leandra utrzymana była w pogodnym tonie, lecz Seth mógł zgadywać, jak źle czuł się jego brat podczas świąt u Cleverly'ów, gdy wybierał nieustanne pomiatanie sobą i złowrogie spojrzenia. Jak on, znał puste spojrzenie matki uciekającej w alkohol, by przetrwać i podobnie jak on nie chciał widzieć ukrywania łez czy zaciskania palców na sztućcach do bieli, by nie powiedzieć tego, co powinno być uważane za powszechne. Seth wbrew sobie, poczuł litość i sentyment, wtulając się mocniej w Yvette, obiecując sobie nie odtrącać brata, chociaż dziś. — Zdaje mi się, Yvette, że nasza definicja wolności jest podobna — stwierdził nieoczekiwanie, aż Seth zamrugał. — Dlatego powiedziałem, że cię rozumiem. Choć nie dzielę z tobą tej samej miłości, jestem przekonany, że dostarcza ci to, co ja uważam za fundamenty wolności. A moja wolność ma się... całkiem dobrze — zawahał się, jakby nie wszystkie jego kryteria zostały spełnione. Nim pozwolił ciszy zapaść po swojej, jak zwykle, długiej wypowiedzi, oznajmił z uśmiechem: — Dobrze widzieć was w tym wydaniu. Seth kiwnął głową, uśmiechając się delikatnie, jakby wdzięczny za komplement i po raz pierwszy — z nią i z nim, czując rzeczywisty przedsmak świąt, jakby ich trójka domykała wizję idealnej rodziny. Skradł dziewczynie pocałunek, w ciepłym spojrzeniu zdradzając, jak bardzo jest rozczulony. Po drugiej stronie stołu zaś, u rzeczywistej rodziny, sprawy miały się inaczej, jakby dopiero zostali sobie przedstawieni i musieli na nowo odkryć wspólne tematy. — Zostaw nam butelkę. Zajmę się tym — zwrócił się Lucien do jednej z służących, dla dobra sprawy poświęcając się, by napić się wysokoprocentowego alkoholu z siostrą. Polał im obficie, lecz nim porwał swoją szklankę, przytulił siostrę, nie mogąc znieść jej humoru. — Martwisz się. — W planach Luciena było pytanie, lecz z jego ust padło pewne stwierdzenie. — Nie wiem, co wydarzyło się między tobą, a Laurentem, ale choćbyś napadła na bank, zaszlachtowała arcymistrzynię, czy wkopała się w najgorszy chłam, jakiego nawet nie jestem w stanie sobie wyobrazić, zawsze będę po twojej stronie — zapewnił ją cicho, pocierając plecy Lucrezi, przymykając powieki, by nie musieć patrzeć na Christophera podczas swojego głębokiego wyznania. — Mam coś dla ciebie — mruknął, ściskając ją ostatni raz, by odsunąć się i spojrzeć na jej twarz. — Zostawiłem to na górze, poczekaj na mnie — przypomniał sobie, natychmiast przekładając nogi z ławy, by wstać z miejsca i prędkim krokiem skierować się w stronę schodów. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Brighton i okolice Sob Mar 12, 2022 9:34 pm | |
| Nie spodziewała się nadejścia tarty zamykającej na dłuższy moment usta, ale gdy kawałek był już wystarczająco blisko, bez sprzeciwów skosztowała porcji, wierząc, że mężczyzna nie odpuściłby za nic. Wyśmienity smak uderzył ją niemal natychmiast, sprawiając, że na sekundy uciekła wzrokiem od swojego rozmówcy, by spojrzeć szeroko otwartymi oczami na karmiącego ją Setha, jednakowo wyrażając poparcie dla warzywnej potrawy. Prędko jednak skupiła się w miarę możliwości na dalszej rozmowie i samopoczuciu Leo, które było dla niej dość zagadkowe. — Do tej pory nie byłam w stanie akceptować tego traktowania, lecz skoro przedstawiasz sprawę w ten sposób... Spróbuję zrozumieć twój punkt widzenia — oznajmiła, postępując właśnie tak. Choć rodzinne sprawy były dla niej w większej mierze obce, nie chciała wyciągać z niego informacji ze wszelkimi detalami, aby mieć lepszy pogląd na rozgrywające się tam wydarzenia. Postanowiła działać na ślepo, kierując się jedynie własną intuicją. Przed głębszym wejściem w temat, odwzajemniła równie czule pocałunek Setha, mając najszczerszą ochotę przytulić się do niego na nowo, łamiąc tym samym dystans, jaki stworzony był w oparciu o przemowę Laurenta. Niby nic nie stało na przeszkodzie, a jednak dłoń wędrująca ku górze po udzie była niesłychanie ekscytującym gestem, który jednocześnie przynosił spore zawstydzenie. Przez chwilę rozważała zatrzymanie jego ręki, nieco obawiając się, że ktoś oprócz Leandra może zauważyć, ale nie poddała się, pozwalając dalej na swobodę w działaniu. Zresztą, wobec blondyna zachowywała się tak, jakby nic odstającego od normy nie miało miejsca. Silnie trzymała się myśli, że jeśli nie reagował, zapewne nie obchodziło go, co się działo między jej nogami. — Zawsze to mi zadajesz te pytania, więc dla odmiany zajmę tym razem twoje miejsce — zadecydowała, porywając się z motyką na słońce. — Czym jest dla ciebie wolność, Leo? Mówisz o podobnym podłożu, wyciągając na wierzch moją miłość, lecz sam nie opierasz na tym całej filozofii, jaką się kierujesz, prawda? — spytała, skupiając na nim wzrok. Wreszcie czuła się na siłach, aby stawić czoła pogawędce z królem słowa mówionego. Atmosfera po drugiej stronie stołu była wprawdzie wybrakowana, gdyż Lucrezia pewnie wybrała wojnę z własnymi myślami, niż korzystanie z corocznych uroków świąt. W roli nieoczekiwanego wybawienia stanął Lucien, nagle obejmujący ją z jednej strony. Na usta cisnęło się jej zaprzeczenie, jakie prawdopodobnie miałoby sprowadzić całe zajście do marnego "wszystko w porządku", jednakże kolejne słowa chwyciły ją za serce do tego stopnia, że pozostawała bezsilna na próby odparcia ataku prawdy. — Dziękuję. To wiele dla mnie znaczy, Lucuś — odparła, uśmiechając się lekko i ściskając go równie mocno. Wieść o podarku w porę przypomniała jej o ważnej sprawie, jaką załatwiała przed wyjazdem. Odruchowo sięgnęła do kieszeni koszuli, by sprawdzić, czy rzecz, nad którą tak się natrudziła, nadal się tam znajduje. Odetchnęła z ulgą, czując twardy kształt pod palcami. — Czekam z niecierpliwością — odparła, podnosząc wypełnioną szklankę, by upić łyk. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Brighton i okolice Nie Mar 13, 2022 9:40 am | |
| Seth nie mógł się zgodzić w każdej z kwestii, lecz nie przerywał stosownego milczenia, przerywanego wyłącznie mrukliwymi gestami i przytakiwaniem. Zabawną odmianą był dla niego dialog przed nim. Nie zareagował nawet złośliwie na ogólne pytanie - tak ogólne, aż Leander mógł się w nim zanurzyć w całości. Ba, utopić! Znał już swojego brata wystarczająco, by nie zadawać mu pytań lub formułować je tak, by Leo był w stanie zaprzeczyć lub potwierdzić - co oczywiście, nigdy nie kończyło się w ten sposób. — Mówię, o zrozumieniu, bo jestem pewny, że twoja... miłość dostarcza ci wszystkiego, co ja uważam za wolność. — Leander powtórzył się, wykorzystując inny dobór słów, ignorując, a może nie zauważając zaciskających się na niej dłoni Setha, który swoimi niewinnymi poczynaniami mógł nie pozwolić w pełni skupić się dziewczynie na dialogu. Leander nachylił się, pozwalając sobie na chwilę namysłu, nim podejmie się wyjaśnień na temat abstrakcyjnej prawa, którego nie doświadczał w pełni żaden z nich. — Wolność jest dla mnie brakiem strachu. Jest wiatrem we włosach. Krzykiem do utraty tchu. Jest bezkresem, szczerym śmiechem, brakiem konsekwencji i konieczności pytania o zgodę — wypowiadał uniwersalne prawdy w sposób tak bezpośredni i pozbawiony wstydu, jakby próba zdefiniowania wolności była mu równoznaczna z opowiadaniem o pogodzie. — Jest zarówno pełnym oddechem w piersi, jak i możliwością odetchnięcia, w zgodzie ze sobą. Wolność jest miłością, seksem, spełnieniem — wymieniał, a jego lista zdawała się nie mieć końca. Mogła poczuć drgnięcie ze strony Setha, którego nieco raziła otwartość brata, wraz z serią pompatycznych, niepotrzebnych słów. Ukrył twarz w szyi dziewczyny, śmiejąc się bezgłośnie, tym bardziej nie chcąc stawać pomiędzy nich. Skupił się na swoim zadaniu, nasilając swój delikatny ruch, nie przejmując się już spojrzeniami innych, a prędzej tym, by nikt postronny nie usłyszał Leandra. Młodszy z braci nie wyjaśniał swoich słów, nie musząc tłumaczyć, jak dostrzegał podobieństwa między wolnością swoją, a tym, co dostarcza jej miłość do żniwiarza. — Choć zdaje mi się, że zarówno twoja i moja wolność jest jedynie wrażeniem. Nawet gdy napawamy się jej łaską, jesteśmy jak kanarki, które wyleciały z klatki wprost do zamkniętego na cztery spusty pokoju, nie uważasz? — zapytał, swojemu początkowo pozytywnemu wywodowi ostatecznie przypisując ostrzegawcze zabarwienie. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Brighton i okolice Nie Mar 13, 2022 3:51 pm | |
| Całą sobą słuchała frapujących opisów i wyjaśnień, które jak zwykle wychodziły tylko od jednego człowieka. Odkąd pamięta, zawsze pragnęła nauczyć się prowadzenia dialogu w tak znakomity sposób, ale umyślnie urwany kontakt z Leo odebrał tyle wyjątkowych chwil, jakie mogli razem przeżyć. Chwil niosących naukę i jeszcze raz naukę, a także większą wiedzę na jego temat. Tymczasem, choćby bardzo chciała udowodnić mu, że jednak ma trochę oleju w głowie, potrafiąc przy tym niemal dorównać mu poziomem dyskusji, zignorowanie poczynania Setha było niemożliwe. Za dwóch przykładał się do pieszczot, skupiając solidnie uwagę między udami Yvette. Rozgrzane miejsce wręcz prosiło o więcej, odsłaniając się dla niego bardziej z każdą sekundą, nad czym dziewczyna panowała coraz mniej. Nie mogła nic poradzić na stan, jaki wywoływał sam dotyk żniwiarza. I choć niechybnie zmierzała w jedną stronę, starała się walczyć do samego końca, podtrzymując rozmowę pomimo ciężkich dla siebie warunków. — Z-Zgadzam się z twoim opisem. Wolność jest czymś wspaniałym, pozwalającym dokonywać swobodnego wyboru w dotyczących nas sprawach. Brak przymusu do czegokolwiek. Ale najpierw trzeba ją sobie wywalczyć, bo nie jest czymś, co przychodzi do nas samo. Sądzę, że ja również stałam się wojowniczką w momencie, kiedy wyznałam Sethowi uczcie, jakim go darze. To właśnie wtedy stanęłam na ścieżce wolności, jakiej nigdy przedtem nie zaznałam — mówiła na jednym tchu, łapiąc znienacka Leo za przedramię przy kolejnych rozkosznych dreszczach, rozchodzących się ze środka podbrzusza. Z boku przypuszczalnie wyglądało to, jakby Yvette wczuła się odrobinę za mocno w omawiany temat. — Nic ci się nie wydaje. Musisz przerwać to, co cię gnębi, rozpoczynając jednocześnie nowy rozdział w swoim życiu. Nawet jeśli jesteśmy uwięzionymi w pokoju kanarkami, zawsze pozostaje jakieś wyjście. Zawsze pozostaje opcja, by wnieść się ponad wszystko, co do tej pory znałeś i wyrwać się z niewidzialnych łańcuchów ograniczających twe ruchy... Ach, teraz to wyraźnie widzę, Leo! — nie powstrzymała głębokiego westchnięcia, prawie zawieszona na ramieniu blondyna z przymkniętymi do połowy powiekami. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Brighton i okolice Pon Mar 14, 2022 11:39 am | |
| Korzystał z danej mu chwili na rozmowę, po raz pierwszy od wczorajszego przekroczenia progu gospody. Pomimo niecodziennych okoliczności, starał się traktować dialog poważnie, lecz z każdą chwilą stawało się to trudniejsze. — Sądzę, że najgorsze masz już za sobą. Jestem zdania, że wolność zaczyna się w głowie, gdy sama walka o wolność jest końcowym etapem tejże drogi. To właśnie świadomość, pierwsze nachodzące cię myśli o... Przepraszam — urwał, gdy mocniej zacisnęła palce na jego ramieniu. Choć kończyna pod niespodziewanym naporem ani drgnęła, tak sam Leander sprawiał wrażenie wybitego z rytmu. Wolną ręką zakrył usta dłonią, ledwie kryjąc śmiech, który z dużym przymrużeniem oka można było uznać za napad kaszlu. Seth zareagował prędko, ale spokojnie — sięgnął do ich splecionych rąk, wtrącając się po raz pierwszy i przerywając dyskusję: — Pomyliłaś braci, Yvy. Zdarza się każdemu. — Potwierdzam. Nasza rodzicielka myli nas do dziś — podtrzymał żart Leander, świadom, że nie sposób pomylić ich żadnym ze zmysłów. — Co rusz to słyszymy. Jesteśmy jak dwie krople wody. Choć różnili się niemal wszystkim, przez dynamikę prowadzonej rozmowy, ten sam ton wypowiedzi i niewidzialną nić chwilowego zrozumienia, faktycznie mogli uchodzić za braci. Po krótkim przedstawieniu, Seth wycofał jej rękę w swoją stronę, odwracając ją, co lekko utrudniało prowadzenie dotychczasowej dysputy. Ucałował czoło dziewczyny, każdym z drobnych gestów przyciągając ją do siebie, jednocześnie nie zaniechując dotyku, który spowodował u Yvette niekontrolowane reakcje. Żniwiarz dał sygnał bratu za jej plecami, by zajął się sobą, pozwalając im wrócić do dwuosobowego światka. Chciał chwili prywatności w miejscu, w którym nie mógł jej żądać, lecz sądząc po odezwie, nie mógł już się wycofać — byłoby to zwyczajnie nieludzkie. Wpił się mocno w jej wargi, całując ją namiętnie w tym samym momencie, w którym wzmocnił swój dotyk. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Brighton i okolice Pon Mar 14, 2022 3:40 pm | |
| Używała wszelkich dostępnych zasobów silnej woli, by powstrzymywać oznaki rosnącej przyjemności, która ogarniała jej ciało szybciej, niż się tego spodziewała. Niestety większe i mniejsze westchnięcia, praktycznie skierowane wprost do biednego ucha Leandra, wymykały się, umniejszając poważnej rozmowie. Głupio myślała, że zapanuje nad swoim zachowaniem pod każdym względem, a jednak Seth prędko udowodnił, że wystarczył lekki impuls, by pozwoliła mu przejąć nad sobą kontrolę. Nie potrafiła czy nie chciała z tym walczyć? Pewne było to, że sama wyraziła zgodę na kontynuację wśród grona bawiących się osób, nieskromnie pragnąc zaspokojenia. Później przyjdzie czas na wstyd i ubolewanie nad tym, jak niewyżytą kobietą się stała. Zaskoczona nagłą uwagą Setha, uświadomiła sobie, że odrobinkę się zagalopowała w podróży do przodu. Puściła natychmiast rękę Leandra, utrzymując twardo milczenie przez dłuższy moment. — Nie wierzę... Wybacz mi po stokroć, Leo! — odezwała się w końcu. — Musiałeś czuć się naprawdę niekomfortowo w tej sytuacji, przebacz mi, proszę — błagała, gdy jeszcze miała możliwość na niego spoglądać, aktualnie rumieniąc się z dwóch powodów. Kolejne przeprosiny zostały zatrzymane głębokim pocałunkiem, na jaki nazbyt ochoczo przystała, na nowo skupiając się wyłącznie na tym, co bez przerwy działo się pod stołem. Z racji tego, że niewiele było jej trzeba do ponownego wejścia na ścieżkę podniecenia, już zdołała zapomnieć o zawstydzającym wydarzeniu sprzed kilku chwil. — N-Nie wytrzymam dłużej, Seth. Jeśli będziesz kontynuował ten wielce nieprzyzwoity ruch, ja naprawdę... — szeptała na swoją obronę, ucinając zdanie dwoma głębszymi westchnięciami niż dotychczas. W końcu obejmowała prawidłowego mężczyznę, oddając mu każdą jedną reakcję na jego czyny, która od początku powinna należeć tylko do niego. — Uwielbiam, gdy mnie dotykasz w ten sposób. Chcę przez to więcej i więcej — wymruczała, zachłannie zabierając mu kolejny pocałunek. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Brighton i okolice Pon Mar 14, 2022 8:02 pm | |
| Leander pokręcił głową, zapewniając o braku winy leżącej po stronie kobiety, dopiero po zerwanym kontakcie wycofując rękę. Odsuwał się nieznacznie, nie chcąc sprawiać obrażonego, w tej sytuacji woląc pozostać bez uwagi. Skierował głowę wprost przed siebie, zaczynając od ukradkowego spojrzenia na Vincenta, by przenieść je na Lucrezię, dostrzegając puste miejsce obok. Utkwił w niej spojrzenie, starając się nie słuchać szeptów po jednej ze swoich stron - a po ich dosłyszeniu nie odzwierciedlać żadnego z wyrazów na twarzy. — Mam przestać? — dosłyszał jeszcze słowa Setha na zarzut Yvette. — Przestanę, jeśli chcesz. — Mężczyzna droczył się z nią dalej, świadom, że przerwanie nie byłoby w żadnym stopniu aktem łaski. Noszony przez nią strój miał w sobie wiele zalet, nie tylko ze strony wizualnej, a w tej chwili, przede wszystkim użytkowej. Z łatwością odnajdywał się w zgięciach materiału, ciesząc się prostotą i dostępnością. Pomimo niedawnej rozmowy, chaosu wkoło i emocji, jakie odbierał w odpowiedzi od swojej ukochanej, był spokojny. Choć jego poczynania były dosadne i w żadnym stopniu nie pozostawiające wątpliwości, co chciał osiągnąć, tak nie spieszył się w żaden sposób. — Jeśli będziesz cicho, nikt się nie spostrzeże — szeptał pomiędzy pocałunkami, jakby od niej zależał ciąg dalszy tejże przygody. — Kocham cię, kruszynko — dodał. Własnymi ustami starał się wyłapywać każdy pomruk, nie pozwalając mu rozbrzmieć w pełni. Wspomagał się wolną ręką, wodząc po jej talii, każdym ruchem przybliżając ją do siebie. Nie dostrzegł przedostającego się do stołu Luciena, który uniósł jedną z brwi na ich widok, zastając ich w tej samej pozycji, w jakiej ich opuścił. Nie poświęcił im wiele uwagi, natychmiast wracając na swoje miejsce, przekładając nogę przez siedzenie, by usiąść na nim okrakiem i znaleźć się na wprost siostry.Pomachał przed jej twarzą kartką złożoną w cztery części, ostatecznie wręczając ją kobiecie. — Wesołych świąt — oznajmił pogodnie, pozwalając jej rozłożyć prezent, który okazał się być wyrwaną ze szkicownika kartką. Czarne od węgla plamy podpowiadały, co Lucrezja zobaczy po rozwinięciu papieru i nie pomyliła się, jeśli zgadywała, że trzyma w rękach rysunek. Ciemny, ciężki w stylu szkic przedstawiał miejsce, nie wyróżniające się niemal niczym, choć w twardych, zamaszystych pociągnięciach węglem, zyskując mrocznego wyrazu. Wśród mocnych kresek rozpoznać mogła ścieżkę prowadzącą do dzikiego parku, umiejscowionego na lekkim wzgórzu z tej perspektywy, zza rosłych drzew odsłaniając osadzone dalej miasto. — Byłem w pobliżu, nie mogłem nie skorzystać z okazji — poinformował ja z słabo ukrywaną dumą, jak w każdym przypadku, gdy była mowa o jego dziełach. Może nie od razu, ale po krótkim przyjrzeniu się rysunkowi, Lucrezia mogła dostrzec znajome kształty, które niewątpliwie nie jeden raz widziała na żywo, bywając w tym miejscu, gdy mieszkali jeszcze razem. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Brighton i okolice Sro Mar 16, 2022 3:55 pm | |
| Choć nadal byli w tym samym miejscu, znów jej świat ograniczał się wyłącznie do Setha, jego słów i czynów. Z tyłu głowy słyszała ten głosik krzyczący o tym, że nie wypada tego kontynuować, mając przed sobą widownię, która w każdej chwili była skłonna zwrócić na ich dwójkę większą uwagę, niż przelotne spojrzenia, rzucane od czasu do czasu. Mimo tego wyraźnego zagrożenia, nachodzącego ich ze wszelkich możliwych stron stołu, powstrzymanie ruchu bioder, jaki wszedł zaraz po intensywniejszym dotyku mężczyzny, zwyczajnie ją przerastało. Im dalej w to brnęła, tym bardziej wyczuwalna stawała się wilgoć skryta za materiałem ubrań, jaką śmiało można było teraz zaliczyć do ogromnych plusów. Natychmiast pokiwała przecząco głową, dając mu jasno do zrozumienia, że wcale nie chce, aby zabrał ręce. W momentach wolnych od pocałunków, starała się chować czerwoną twarz w jego koszuli lub innych miejscach, gdzie trudniej było się dopatrzeć podejrzanych zmian zachodzących w jej mimice. — T-To staje się trudniejsze z każdą chwilą — odszeptała mu nader chaotycznie, mając nie lada problem z opanowaniem oddechu. — Ach... Mej miłości nie są w stanie wyrazić... żadne znane mi słowa... Kocham, to zdecydowanie za mało powiedziane — odparła, przedstawiając w niecodzienny sposób uczucie, jakim go darzyła. Obejmowała go mocno, wtulając się jeszcze silniej, jakby jedynie on był stałym punktem na morzu przyjemności, które niespodziewanie postanowiła odwiedzić. Zapewne nie mieli świadomości, że cichym obserwatorem była Lucrezia, która w oczekiwaniu na brata, przyglądała się im z pasją w oczach. Nie odezwała się ani słowem, stwierdzając, że zdradzenie swej pozycji byłoby głupim krokiem, odcinającym od kolejnych intrygujących widoków, jakie ciągle zapewniali. Zresztą nie miała wielkiego wyboru we własnym obszarze. Obok siedział zbuntowany Christopher, jak zwykle nie będący w sosie wobec całego świata, a zaraz naprzeciw Leo, wyglądający nieco mizernie. Prawdopodobnie była to zasługa niedopasowanych sąsiadów, z jakimi przyszło mu współistnieć przy stole. Kusiło ją, by rzucić jakąś nieodpowiednią uwagą czy genialnym spostrzeżeniem, jednak zachowała niepozorną ciszę, jedynie bezczelnie odwzajemniając spojrzenie, padające nieoczekiwanie na nią. Gdy Lucien z powrotem zawitał do pomieszczenia, przyglądała się mu z palącą ciekawością, przechylając nieznacznie głowę na bok. Odebrała ostrożnie kartkę, rozwijając ją w pośpiechu. Jej oczom ukazał się namalowany krajobraz, który ożywił jej pamięć już po pierwszych sekundach. — Uwielbialiśmy tam chodzić — skomentowała, nie zaczynając od podziwiania dzieła artystycznym okiem. — Pamiętasz tam duże powalone drzewo, na jakie zawsze starałam się wspinać? Ból był nie do zniesienia, gdy ostatecznie lądowałam na ziemi. Potem musiałam cię uciszać, abyś nikomu o tym nie doniósł — zaśmiała się cicho, wspominając dawne dzieje. Wydawały się tak żywe, a w rzeczywistości były tak odległe. — Jest piękny, dziękuję — rzekła zaraz, nie kończąc jednak wpatrywania się w rysunek, nie mogąc oderwać wzroku. Masa pozytywnych emocji spłynęła na nią, odganiając chociaż na chwilę problemy dnia dzisiejszego. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Brighton i okolice Nie Mar 20, 2022 5:51 pm | |
| Prezent nie był doskonały - w zgięciach zebrał się skruszony węgiel, a samo złożenie spowodowało odbicie się paru narysowanych elementów w lustrzanym odbiciu. Lecz miejsce, które w ten sposób chciał przedstawić, było mu bliskie i wiązało się z masą wspomnień, nawet jeśli niechętnie to przyznawał. — Byłaś głupia — przytaknął jej żartobliwie, jakby wypowiadał najbardziej oczywistą rzecz pod słońcem. — I właściwie niewiele się zmieniło — prychnął pod nosem odrobinę ciszej, przytykając pozostawioną szklankę do ust. Pokręcił głową, świadom, że upór Lucrezi nie zmienił się przez te lata ani o jotę. — To co, świętujemy? — rzucił wyłącznie w celu przejścia do kolejnego tematu, rozglądając się po stole i przy nim zasiadających, szukając punktu zaczepienia, mogącego dostarczyć mu rozrywki. Naturalnie, jego pierwszym punktem była para zakochanych, lecz na ich widok Lucien zrobił minę podobną do skrzywienia mocnym smakiem alkoholu, do którego nie planował już wracać. Nachylił się mocniej stronę w Lucrezi, natrafiając na spojrzenie Christophera. — Uświadomi im ktoś, że nie uschną, gdy oderwą się od siebie na pięć sekund? — rzucił tematem w eter, łapiąc lekkie rozbawienie chłopaka, co zobowiązało ich do podjęcia dyskusji. — Lucrezio, nie uważasz, że Christopher wygląda jak mały dżentelmen w tym wydaniu? — zagaił ich ze sporą lekkością, bez większego problemu aranżując dialog dwóch dotychczas milczących osób. Chris, w rzeczywistości, przywdział białą koszulę i grafitową kamizelkę, doprowadzając swoje czarne włosy do porządku. Poruszył on nozdrzami, starając się zachować poważny wyraz twarzy, jednocześnie kryjąc zadowolenie, jakie wywołała w nim ta uwaga. Do czasu, aż Lucien nie popłynął o krok dalej: — Chris, kochanie, dziś nawet pryszcze elegancko układają ci się na twarzy — zagaił go słodko, nie odpuszczając ani jednej szansy do drobnej złośliwości, wpatrując się w blednący trądzik chłopaka niczym w rozłożyste konstelacje gwiazd. Lucien wsparł się łokciem na blacie stołu, by móc na nich swobodnie spoglądać. — Goń się — odparł lekko naburmuszonym tonem Christopher, początkowo obracając się w przeciwnym kierunku, nie zamierzając podjąć się rozmowy. Nie minęła jednak chwila w milczeniu, a chłopak odwrócił się do nich z powrotem, nieco nienaturalnym głosem pytając: — Co roku jest tu tylu ludzi? Lucienowi zdawało się, że zaczął rozumieć nastawienie chłopaka; jego niepewność spowodowaną niecodzienną sytuacją. To były jego pierwsze święta tutaj, część ludzi widział po raz pierwszy, a część po raz ostatni. Choć nie zawsze się ze sobą dogadywali, co Lucien tłumaczył różnica wieku, postanowił wyjątkowo potraktować chłopaka z wyrozumiałością. — Więcej. Śnieżyca zrobiła swoje. A część z nas miała ważniejsze sprawy do załatwienia — wyjaśnił pokrótce, nie odbiegając od prawdy, lecz nie przybierając do końca poważnego tonu. Przelotem zerknął na Lucrezię, która w przeciwieństwie do Chrisa mogła wiedzieć, kogo z nich brakuje. — A ty? Jesteś tu co roku? — Chris odezwał się do Lucrezi. I choć nie był przy tym najuprzejmiejszy, powoli mogła ona wydawać ocenę, że chłopak nie ma złych zamiarów. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Brighton i okolice | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|