IndeksSzukajRejestracjaZaloguj

Share
 

 Stara chata

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3
AutorWiadomość
Vivian Lambert
Leśna Zmora
Vivian Lambert

Liczba postów : 338
Join date : 28/09/2016

Stara chata - Page 3 Empty
PisanieTemat: Stara chata   Stara chata - Page 3 EmptyPią Sty 03, 2020 8:20 pm

First topic message reminder :

Gdzieś w głębi lasu, strzeżona przez gęste i zwodnicze chaszcze, kryje się stara chata. Choć sprawia wrażenie wiekowej, posiada wszystko, co niezbędne do przetrwania w dziczy, a jej odpychający na pierwszy rzut oka wygląd odstrasza niepowołanych gości.
Główny pokój owego przybytku zawiera przede wszystkim trzy posłania i skrzynię o płaskim wieku, mogącą robić równie dobrze za stolik. Na zachodniej ścianie znajduje się kominek i niewielka sterta suchego opału, będącego pozostałością po poprzedniej zimie.

(To nie jest żadna randomowa chata, tylko bardzo konkretna z historii Vivian, kiedyś dam lepszy opis, jak nauczę się je atrakcyjnie pisać ;;)
Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t359-vivian-k-lambert#3494

AutorWiadomość
Vivian Lambert
Leśna Zmora
Vivian Lambert

Liczba postów : 338
Join date : 28/09/2016

Stara chata - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Stara chata   Stara chata - Page 3 EmptyNie Sie 15, 2021 2:24 pm

Sporo czasu minęło od pamiętnej sprzeczki, przez którą Vivian bez słowa wyjaśnienia jak burza opuściła chatę, by zniknąć w leśnej gęstwinie. Nie wróciła wtedy do domu na noc, tylko włóczyła się bez celu, póki nie nastał ją zmrok, zmuszając do wybrania pierwszego lepszego, tymczasowego schronienia. Próg chaty przekroczyła dopiero na następny dzień, grubo po wschodzie słońca. Zachowywała się wtedy tak, jakby wcale nic nie zaszło, od początkowego milczenia płynnie przechodząc do normalnego stanu rzeczy. Dało to początek okresowi kruchego spokoju, który z czasem zaczął dawać nadzieje trwałości.

Aż do teraz.

Monotonia ostatnich tygodni powoli zaczynała wdawać się Vivian we znaki. Każdego dnia opuszczała chatę, wybierała jeden ze swoich typowych szlaków, wędrowała długie godziny, po czym wracała z darami puszczy lub, rzadziej, podarkami od przyjaciół. W trosce o zdrowie Annie czarownica nie okazywała narastającego w niej zmęczenia, jednak czuła, że wkrótce w jakiś sposób będzie musiała przekonać dziewczynę do opuszczania schronienia i dbania o siebie samodzielnie. Wkrótce.

Ten dzień miał w niczym nie różnić się od reszty. Szykowała się tak samo jak zawsze, delikatnymi, jak najcichszymi ruchami pakując swoje rzeczy do szmacianej torby. Splotła włosy w warkocz, który później upięła w ciasny kok tak, by żaden kosmyk nie miał szans zaplątać się w gałęzie. Ostatnie spojrzenie na małe lusterko i...

Brzdęk!

Taflę lustra przeszyło pęknięcie. Vivian przeklęła cicho pod nosem i zaczęła nasłuchiwać, czy Annie zareagowała jakoś na nagły dźwięk. Nie usłyszawszy nic niepokojącego, pośpiesznie zdjęła lustro ze ściany i wystawiła je za drzwi. Nie najlepszy pomysł na uporanie się z zabobonnym pechem, jednak lepsze zakopanie odłamków w lesie niż pozostawienie ich w domu. Z taką myślą dokończyła poranną rutynę i wyruszyła z chaty, zabierając popękane zwierciadło ze sobą.

Przez całą wędrówkę nie mogła pozbyć się uczucia niepokoju. Reagowała na najcichszy szelest i co chwila zerkała za ramię, gotowa ujrzeć tam wrogą sylwetkę, błysk ostrza czy też gorzej, lufę pistoletu. Swój własny rewolwer zatknęła za pasek tak, by móc dobyć go płynnie, podobnie zresztą jak nóż w cholewie buta. Jeden poranny zbieg okoliczności sprawił, że monotonia stała się nagle jedynie wspomnieniem.

I choć wypatrywała niebezpieczeństwa z każdej strony, dzień mijał jej tak jak zwykle. W pułapki zastawione wcześniej złapało się parę ryb, znalazła też trochę dojrzałych jagód. Lustro spoczęło głęboko pod ziemią na rozstaju ścieżek, dzięki czemu pech nie powinien być w stanie znaleźć drogi powrotnej do jej domu. Tak przynajmniej usłyszała kiedyś Vivian. Wracała właśnie pośpiesznie do chaty, chcąc jak najszybciej znaleźć się w bezpiecznych czterech ścianach.

Niespodziewane słowa sprawiły, że zwolniła kroku.

Vivian nie wierzyła we wróżki. Wszystko, co nadnaturalne, było dziełem Koszmara lub czarownicy. Coś takiego, jak tajemniczy głos pozbawiony jakiejkolwiek postaci rzeczywistej mógł być dziełem pewnej bardzo konkretnej wiedźmy. Władczyni Koszmarów zawahała się przez chwilę, gotowa zignorować nadto personalne pytania, w międzyczasie podejmując pewien zwyczaj: liczenie kroków, jakie pozostały do progu chaty. Dawało jej to pogląd na zasięg mocy Annie. Po ujściu dwudziestu kroków westchnęła ciężko; wspomnienie o zwierciadle nie pozwalało jej się rozluźnić i zrzucić wszystkiego na karb nudy młodszej wiedźmy. Wyjątkowo zrobiła jedną dodatkową rzecz - puściła wici swojej własnej magii. Jeśli w pobliżu krył się jakiś Koszmar żartowniś, nie powinien móc skryć się przez wolą byłej treserki bestii.

- Nie lubię, gdy ktoś kryje się przed moim wzrokiem - mruknęła pod nosem, machając ręką, jakby odpędzała od siebie coś niewidzialnego. Czy było to świadome, czy też raczej odruchowe, poboczny obserwator nie byłby w stanie stwierdzić. - Jeśli masz do mnie interes, pokaż się i mów bez zagadek.

Liczyła, że jeśli to Annie znowu zebrało się na żarty, w ten sposób choć na moment zbije ją z tropu. Jeśli zaś faktycznie nawiedził ją ktoś inny... cóż, lepiej, aby wziął sobie jej słowa do serca.

Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t359-vivian-k-lambert#3494
Annie
Cień Wishtown
Annie

Liczba postów : 62
Join date : 09/09/2019

Stara chata - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Stara chata   Stara chata - Page 3 EmptySob Sie 21, 2021 4:00 pm

     Wróżka zamilkła na moment, po czym westchnęła dość wyraźnie.
     — Ajajaja. Jak ty mnie słuchasz? No jak? — dźwięk jej skrzydełek otoczył wiedźmę, po czym zatrzymał się z drugiej strony — No jak mnie słuchasz?
     Wróżka znów westchnęła. Następnie gwizdnęła, a zza drzewa zaczęła wyłaniać się postać. Wiewiórka, która w zębach trzymała kawałek swojego dzisiejszego posiłku, spojrzała na Vivian, a moment później powędrowała z powrotem na drzewo. Gwizd się powtórzył i był dłuższy. Po chwili podszedł jelonek, jednak na najmniejszy ruch wiedźmy spłoszył się i z powrotem uciekł w las.
     — Czekaj, czekaj, zaraz tu będzie — rozległ się trzeci gwizd, a z przeciwnej strony przykicał mały, biały zajączek. Otarł się o nogę wiedźmy i spojrzał na nią pytająco.
     — Uroczy czyż nie — rzekła wróżka, po czym wydała z siebie dźwięk, jaki kobiety wydają widząc coś uroczego. Zabrzęczała skrzydełkami i pofrunęła w kierunku zajączka.
     Przy uszku zwierzęcia utrzymywało się brzęczenia.
     — I jak, jesteś w stanie mnie zobaczyć? — z miejsca brzęczenia wydobył się ten sam, co zwykle głos — A teraz?
     — Może to Ty kryjesz wzrok przed mną? Niektóre rzeczy pozostają niewidoczne, a jakże w życiu istotne. Zaciekawiłaś mnie, postanowiłam Ci towarzyszyć. Tutaj mieszkasz, prawda? Prawda?
Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t638-annie#9539
Vivian Lambert
Leśna Zmora
Vivian Lambert

Liczba postów : 338
Join date : 28/09/2016

Stara chata - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Stara chata   Stara chata - Page 3 EmptyNie Sie 22, 2021 12:00 pm

Vivian też westchnęła i przewróciła oczami. Ciężko było jej uwierzyć, że Annie tym razem zebrało się na taki rodzaj żartów. Dość nieszkodliwy, biorąc pod uwagę wcześniejsze pomysły, jednak władczyni Koszmarów nie czuła się na siłach, by wchodzić w jakiekolwiek interakcje. Nie miała ochoty ani drążyć konfliktu, ani wchodzić w grę, by zadowolić Annie. Wspomnienie pękniętego lustra wciąż pozostawało w niej żywe, więc czarownica chciała po prostu wrócić do domu w niczym niezmąconym spokoju.

Nie planowała więcej odpowiadać, liczyła jedynie w myślach kroki i dziarsko posuwała się do przodu. Jej determinacja została zakłócona przez gwizd i to, co nastąpiło zaraz po nim.

Zatrzymała się całkowicie, w milczeniu przypatrując się zwierzętom, które wbrew instynktowi pokazywały się i zanadto prezentowały. Szczególnie biały zając zachowywał się wbrew swojej naturze. W każdej innej chwili pomyślałaby o schwytaniu go na obiad, teraz jednak coś innego zajmowało jej myśli. Coś było nie tak i to o wiele bardziej, niż początkowo przeczuwała.

Tylko jedna wiedźma przychodziła jej na myśl, gdy w grę wchodziła kontrola nad zwierzętami. Evelyn Lambert. Jej matka, która bez wysiłku była w stanie nagiąć wolę każdej żywej istoty. Vivian pamiętała jeszcze buntownicze stadko kóz, które choć tolerowało ją normalnie, w obecności jej matki stawało się potulne. Vivian odziedziczyła jedynie ułamek jej talentu.

Otrząsnęła się, nim za bardzo oddała się tym rozmyśleniom. Istniało zbyt wiele powodów, dla których nie powinna kojarzyć tych dziwacznych zdarzeń ze swoją matką, a należał do nich bezcielesny, towarzyszący im głos. Vivian zamyśliła się, w międzyczasie uważnie lustrując królika w poszukiwaniu anomalii. Annie nadal pozostawała w centrum jej podejrzeń; dźwiękowe żarty były jej specjalnością. Ale dziwnie zachowujące się zwierzęta? Czyżby Carina znów zaczęła kręcić się wokół chaty i w jakiś sposób weszła w kontakt z Annie? Czy wspólnymi siłami postanowiły spłatać Vivian figla, w którym telekinetyczka grała główną rolę, sterując zwierzętami jak marionetkami? Niee, do tego Carina musiałaby się znajdować się o wiele bliżej niż Annie, zresztą siłą utrzymywałaby zwierzęta w miejscu, a te wyglądały na zrelaksowane. Coś innego było na rzeczy.

Co jeśli jednak Annie?

Mogłaby zacząć podejrzewać młodą czarownicę o ukrywanie drugiej zdolności, gdyby tylko nie było to niemożliwe. Vivian nigdy nie spotkała czarownicy, która byłaby w stanie władać więcej niż jednym rodzajem magii, bardzo często wyjątkowo specyficznym. Niespotykane zachowanie zwierząt sprawiało, że Lambert musiała niechętnie odsunąć podejrzenia od Annie, przynajmniej częściowo i na razie.

- Jesteś wiedźmą? Czy Koszmarem? - zagaiła niechętnie, wiedząc, że jeśli tylko sprawcą był Koszmar w obrębie jej mocy, prędzej czy później złapałaby go we własne sidła. - Czym zasłużyłam sobie na zainteresowanie?

Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t359-vivian-k-lambert#3494
Annie
Cień Wishtown
Annie

Liczba postów : 62
Join date : 09/09/2019

Stara chata - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Stara chata   Stara chata - Page 3 EmptySob Sie 28, 2021 7:35 pm

     — Czy ja jestem nie tylko niewidzialna ale i niesłyszalna dla Ciebie? — z wielkim niezadowoleniem odezwała się mała duszyczka, a jej głos zaczął przechodzić w piskliwy skrzek.
     — Jestem wróżką a Ty… jesteś Zmorą tego lasu, czyż nie? Leśna wiedźma, która postanowiła przygarnąć sierotę. Jak myślisz, ile jest takich w okolicy? — zrobiła krótką pauzę, w sumie nawet nie czekając na odpowiedź, a chcąc nadać jedynie wypowiedzi dramaturgii — Podpowiem, cała jedna. Nie wiem dlaczego dziwi Cię, że nie jestem Koszmarem ANI wiedźmą.
     Dźwięk skrzydełek przemieścił się przed twarz Vivian. Potem znikł.
     Króliczek zaczął najpierw się rozglądać nieświadomie po okolicy, a potem powoli dreptał w kierunku, z którego przyszedł. Po przebytym pierwszym metrze wykonał potężnego susa, by, jeśli nikt go nie zatrzyma, zniknąć za drzewami.
     — Dzik jest dzikiem. Ja jestem wróżką. Dzik nie jest ani wiedźmą ani Koszmarem. Dzik jest dzikiem — odparła.
     — To co? Opowiesz mi o sobie?
     Dźwięk skrzydełek zaczął zataczać koła wokół rozmówczyni, kierując się w górę. Na szczycie ucichł, by po krótkiej chwili znów pojawić się przed wiedźmą. Chociaż w punkcie, z którego zdawał się dochodzić, nie było niczego, Vivian mogła odnieść wrażenie, że zna dokładne położenie owej wróżki.
Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t638-annie#9539
Vivian Lambert
Leśna Zmora
Vivian Lambert

Liczba postów : 338
Join date : 28/09/2016

Stara chata - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Stara chata   Stara chata - Page 3 EmptyNie Paź 10, 2021 3:46 pm

Żachnęła się, poirytowana bezczelnością swojego niewidzialnego rozmówcy. Rozwiązanie miała na wyciągnięcie ręki; sposób, który nasunął się czarownicy na myśl wraz z odliczanymi krokami - wystarczy się cofnąć, wyjść spoza domniemanego zakresu mocy Annie, a zaraz się przekona, czy to ona stała za dzisiejszymi dziwami. Vivian drgnęła, a jej noga zatrzymała się w pół kroku w tył. Teraz czy może jeszcze poczekać?

- Źle. Nie jestem jedyna - Wiedźma skłamała tak gładko, że aż sama była pod wrażeniem. Oczywiście nie mogła stwierdzić, czy stwierdzenie... wróżki jest prawdą czy nie, choć sama nie znała teraz innej wiedźmy, która matkowałaby sierocie. Fakty nie były ważne, to, co się liczyło, to reakcja jej rozmówcy.

- Po co mam opowiadać o sobie wróżce, która zachowuje się, jakby wiedziała wszystko? Może to raczej ty opowiesz mi o mnie? Zaskoczysz mnie?

Niektóre odgłosy momentami stawały się bardzo uciążliwe. Czarownica była gotowa założyć się, że jeszcze trochę, a na pewno rozboli ją głowa. Jej poirytowanie i poczucie niepokoju rosło z każdą chwilą, niebezpiecznie przybliżając się do momentu, w którym wiedźma nie miałaby żadnych skrupułów, by porzucić to specyficzne przekomarzanie się.

Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t359-vivian-k-lambert#3494
Annie
Cień Wishtown
Annie

Liczba postów : 62
Join date : 09/09/2019

Stara chata - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Stara chata   Stara chata - Page 3 EmptyWto Paź 12, 2021 3:05 pm

     Słowa, które wprawiły ją w zakłopotanie, to słowa o istnieniu jeszcze jednej takiej jak Vivian. Otulone dokładnie kołdrą dziewczę na chwilę wyrwało się z prowadzenia za pomocą swojej mocy ciągłego słowotoku. Wpadła pierwszy raz od dawna w zadumę podobną do tej, w której zastanawiała się nad motywami kierującymi młodego piekarza, który pomimo życia pod butem własnej żony, zatruwał z własnej woli sobie życie pomaganiem butniczej siostrze i utrzymywaniem nieprzyjemnego w obyciu ojca. Od tamtych wydarzeń minął już niemal półtora roku, więc czemu znów…
     Szkoda, że moc Annie nie pozwalała na odwzorowywanie mimiki, gdyż gdyby tak było, mogłaby Vivian zobaczyć jak wróżka uśmiecha się szeroko na ostatnie pytania w jej stronę skierowane. Taki uśmiech widziałaby u niej sama wiedźma zaklęcie rzucająca, lecz choć w wyobraźni wyglądał on niesamowicie, na twarzy dziewczyny ledwo co usta z kącików skierowanych w dół, powędrowały w pozycję na kreskę.
     Nabrała ochotę na przemyślenia. Nie przemyślała nawet do tej pory dostatecznie sprawy, przez którą się tu znalazła. Co ważniejsze, miała w tym momencie inną sprawę na głowie. Postanowiła powiedzieć Vivian co o niej myśli. Ciekawe, czy czarownica po tym zorientuje się, z kim ma do czynienia. Jeszcze ciekawsze, czy da to po sobie poznać.
     — No dobrze — głos wróżki po chwili zamyślenia wrócił, by na powrót swoim wysokim głosikiem podrażnić słuch wiedźmy w kucyku.
     — Mieszkasz tu sama od dawna. Nie przepadasz za ludźmi, lecz czasem odwiedzasz również pobliskie miasteczko. Ostatnio przygarnęłaś kogoś. Chociaż nigdy tego nie przyznasz, masz ciepłe serduszko, jesteś opiekuńcza, wyrozumiała, obwiniasz się nawet za błędy innych - co jest akurat wadą, ale w pewnym sensie też zaletą. Potrafisz sprawić, by ponury dzień nabrał rumieńców jednym słowem, ale potrafisz też zniknąć na wiele dni, zostawiając bliskich w smutku po twoim odejściu. Czasami bywasz zła, lecz nigdy nie trzymasz urazy. Każdego dnia dajesz z siebie wszystko, a jeśli nie masz już sił, odpoczywasz tak, by nie sprawiać innym kłopotu. Na co dzień starasz się być poważna, traktować życie serio, lecz nie wynika to ze strachu, a raczej z troski. Kiedyś taka nie byłaś, jestem tego pewna. Ciąży nad tobą fatum strasznej przeszłości, podobnie jak na tej czarnej owieczce w Twojej chatce. Jednak… twoje musiało być straszniejsze, pewnie latami nie dawało Ci spać. W przeciwieństwie do niej, zaznałaś dobra, które straciłaś, a to boli o wiele bardziej niż… życie w całkowitych ciemnościach od samego początku… — głos stawał się co raz cichszy, przepełniony większą ilością współczucia, w końcu urwał się na moment.
     — Byłam naiwna, myśląc, że wystarczy Cię wysłuchać. Teraz chcę zobaczyć Twój uśmiech. No bo widzisz… — powróciła — wróżki nie rodzą się z umiejętnością uśmiechu — zawodziła głosem raz z jednej, a raz z drugiej strony…
     Wróżka znów przepadła, wydając na odchodne pojedynczy stęk płaczu. Następnie Ania sama się popłakała uprzednio zerwawszy połączenie. Przypomniała sobie uśmiech swojego brata, którego jej brakowało. Czuła też, że jej sztuczka znów pewnie jej nie przekona. Pomyślała o sobie jak o ofermie i przytuliła się mocniej do materaca.
     Z ciekawością jednak nie mogła wygrać, więc mimo chęci rzucenia już tego w cholerę, wróciła słuchem do tego miejsca, w którym ostatnio się nim poruszała.
Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t638-annie#9539
Vivian Lambert
Leśna Zmora
Vivian Lambert

Liczba postów : 338
Join date : 28/09/2016

Stara chata - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Stara chata   Stara chata - Page 3 EmptyNie Paź 24, 2021 7:20 pm

Chwilowe milczenie wróżki było niczym triumf. Vivian nie spodziewała się niczego więcej; nawet gdyby wróżka podjęła jakąś dyskusję, czarownica czuła się wygrana. Jeśli to obcy byt, nie może jej znać. Jeśli to Annie, nie mogła jej przejrzeć. Ostatnie słowo należało do leśnej zmory. Ukróciła wszelkie gry, jeśli zaś jednak jakimś cudem miała do czynienia z wrogiem, to nadszedł ten moment, kiedy powinien się ujawnić. Vivian była gotowa do konfrontacji, o wiele bardziej niż na początku ich rozmowy.

Jakież było jej zdziwienie, gdy głos rozbrzmiał ponownie.  Zacisnęła usta, niechętnie wsłuchując się w odpowiedź, szukając argumentu, który będzie mogła podważyć, przypieczętowując swoje zwycięstwo.

Ale rozmowa nie potoczyła się tak, jak nastawiła się Vivian.

Słuchała uważnie, choć z początku ze złością i z oporem. Więc tak mogła była postrzegana? W tych słowach mogło kryć się więcej prawdy, niż mógł wiedzieć głos, niż była gotowa przyznać Vivian. To, jak potraktowała cyrkowców, wiedźmy, z którymi niegdyś przebywała... Nie przepadała za ludźmi... Czyż to nie najtrafniejsze określenie z punktu widzenia obserwatora? Miała swoje powody do odejścia, zawsze była w stanie się wytłumaczyć, usprawiedliwić, jednak... Poza nią nikt o tym nie wiedział. Nie powiedziała nawet Catherine, która przez Vivian błąkała się samotnie po borze. Czyż nie najtrafniej byłoby ją nazwać egoistką?

Czarownica zacisnęła usta, nagle zagniewana, do czego pchnęła ją głupia dyskusja. Odsunęła od siebie refleksje. Utwardziła serce.

Ale głos wcale nie skończył swojej opowieści.

Gotowość do obrony swojego ego została zastąpiona przez zdziwienie. Zwątpienie. Przerażenie. Gdy głos wychwalił ją, Vivian uświadomiła sobie, że wcale nie czuje się taka. Nigdy nie opisałaby siebie w ten sposób. Być może dostrzegała sens w słowach wróżki, ale do każdej pozytywnej cechy byłaby w stanie dodać powód. Opiekowała się, bo. Była wyrozumiała, ponieważ. Dawała z siebie wszystko, bo czuła, że od tego zależy życie. Jej, bliskich czarownic. Gdy wcześniej ktoś podważał jej troskę, tłumacząc zachowanie czarownicy gniewem, zaprzeczała. Teraz jednak nie potrafiła zaakceptować opinii wróżki. Coś było nie tak, pozytywne słowa szokowały ją do utraty tchu. W którym momencie aż tak przestała wierzyć w swoją rację? Gdy odwróciła od Melvy? Gdy opuściła Cyrk? Gdy zaszyła się w lesie?

Miała ochotę uciec już w tym momencie. A głos jeszcze nie skończył.

Fatum przeszłości.

Ciężar tych słów wcisnął ją w ziemię. Jeśli wcześniej zapierało jej dech, teraz zapomniała, jak się oddycha. Bez znaczenia, jak często wracałaby w myślach do przeszłości, chcąc rozliczyć się z nią raz na zawsze, jak bardzo powtarzałaby sobie, że liczy się już tylko teraźniejszość, przeszłość wciąż była. A trafne słowa głosu, trafniejsze, niż czarownica by sobie tego życzyła, wystarczały, by o tym przypomnieć. Miała mętlik w głowie. A przecież wróżka przestała mówić tylko o niej...

I jak miałaby się teraz uśmiechnąć?

Głos umilkł. Vivian zaś trwała w miejscu, niezdolna do zrobienia kroku ni w przód, ni w tył. Zupełnie jakby jakaś życzliwa wiedźma zamieniła ją w kamień, chcąc ochronić przed nieszczęściem. Jednak.. tak się wcale nie stało. Musiała ruszyć.

Chciała uciec. Cofnąć się, wrócić tam, skąd przybyła. Zaszyć się w gęstwinie, jak zawsze, nim nie poczułaby się na siłach. Schować się między Koszmarami, ukryta przed światem zewnętrznym i bezpieczna tak, jak nikt inny. Chciała...

Nie liczyło się, co chciała. Musiała.

Musiała wrócić do chaty. Przeklętej chaty, która jak na złość straciła złudzenie domu. Czekała tam na nią choć jedna odpowiedź. A może więcej?

Ruszyła powolnie, z każdym krokiem zbierając nowe siły. Cholerne lustro. Wiedziała, że nie taki omen nie świadczy o niczym dobrym.

Odwaga opuszczała ją z każdą chwilą, ale nie zatrzymywała się. Nie zwracała już nawet uwagi, czy owa wróżka wróciła. Parę razy tylko upewniła się, czy nikt jej nie śledzi, parę razy pomieszała ścieżki, aż wreszcie po dobrej chwili marszu zza krzewów i drzew zaczęła wyłaniać się chata. To był kolejny moment, w którym Vivian musiała pokonać chęć ucieczki. Przez chwilę przypatrywała się malującym się przed nią drzwiom, aż wreszcie zebrała siły, by ponownie ruszyć do przodu, nacisnąć klamkę, przekroczyć próg...

Wkroczyć do chaty.

Odetchnęła głęboko.

Było zupełnie tak, jak tamtej nocy, gdy znalazła Annie. A może nawet gorzej? Wtedy miała cel, konkretne zadanie, które pchało ją do przodu.

A teraz?

Odłożyła rzeczy najdelikatniej jak umiała, by w końcu, po kolejnej walce z myślami, skierować się do pokoju Annie.

Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t359-vivian-k-lambert#3494
Annie
Cień Wishtown
Annie

Liczba postów : 62
Join date : 09/09/2019

Stara chata - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Stara chata   Stara chata - Page 3 EmptyPon Paź 25, 2021 8:05 am

     Jakiekolwiek mimy strzelała Viv, nie było szans, by Annie mogła je w pełni rozszyfrować. Co prawda za pomocą jej mocy „widziała” mniej więcej co się działa, lecz obraz był zamglony, niepewny, dający jedynie pewne przybliżenie do kształtów obiektów. To co zastała po powrocie zmysłem do tego miejsca, to krocząca pewnie do przodu wiedźma. Nawet nie zauważyła, gdy zmiotła na swojej drodze iluzję miejsca, w którym była wróżka. Przebiwszy się przez łomotanie skrzydełkami pozwoliła wróżce się ulotnić w powietrzu…
     To wszystko działo się zbyt szybko. Ania ledwo, co zalała się łzami, a już jej opiekunka, pewnie wściekła jak zwykle, nieubłaganie, szybciej niż zwykle zbliżała się do chatki. Przez uczucie strachu pomieszanego z niepewnością nie zauważyła nawet, że te kroki pędziły nie na wprost, a nieco po omacku.
     Z jej twarzy szybko znikła iluzja uśmieszku. Wyciągnęła czarno-czerwone od płaczu oczu zza kołderki. Zaczęła szastać rączkami, chcąc uwolnić się od pułapki przyjemnego ciepełka. Zwaliła się z hukotem na ziemię, który powstrzymała mocą, jednak nie w pełni… Lekki dotyk, jak przy podnoszeniu filiżanki pozostał, wprawiając ją w kwaśny grymas. Podniosła się, jakby ta czynność była porównywalna do wyczynu męskiego strongmana. Podeszła do okna i odsunęła szybę. Do tej pory udawało jej się tamować większość dźwięków.
     „Co za ironia” — pomyślała — „Znów uciekam przed swoją rodziną. Znów okno…”. 
     Następnie wgramoliła się we framugę i… upadła po drugiej stronie. Otworzyła usta w lekkim skowycie, lecz niczego nie było słychać nawet na kilka centymetrów od niej. Jednak zamiast tego rozpoczęły się inne fluktuacje dźwiękowy. Gdy dokładnie zamykała z powrotem okno od drugiej strony; gdy wędrowała kawałek dalej, na tyłach chatki chowając się za 5. drzewem w linii… drobne prześwity, strzępki wydawanych przez nią dźwięków oraz prawie niezauważalne zaburzenia otoczenia… coś co przeciętny słuchacz uznałby za przesłyszenia, za błąd w działaniu jego zmysłu lub mózgu, ale osoba, która wie czego się spodziewać, dostrzegła by ten mankament. Tak, gdyby Vivian była obok, pewnie by się domyśliła, gdzie jest i co robi Annie, gdyby wcześniej wytężyła słuch. Jednak nie było jej jeszcze w pobliżu. Wybierając dłuższą ścieżkę, trochę jej zajęło dotarcie na miejsce.
     Brunetka o krótkich poszarpanych włosach osiadła na wilgotnej wiosennej trawie. Oparła się o pień. Dała sobie kilka sekund wytchnienia, po których znów skupiła się na swoich słuchu. Jak to miała w zwyczaju, najpierw zrezonowała cały teren na kilometry wokół niej. Ślady Koszmara, które mogłyby budzić niepokój, jacyś ludzie, inni niż Viv, jej zwierzęce zabawki — szukała anomalii. Jeśli coś się pojawiło, to od tej chwili była tego świadoma. Następnie skupiła się na Matce Koszmarów. Od czasu do czasu bezgłośnie przesuwała się wokół pnia, by z perspektywy wiedźmy pozostać poza zasięgiem wzroku. Poza tym czekała, aż ta wejdzie do chatki, a jej oddech wówczas przyśpieszył, utrudniając korzystanie z mocy.

     Vivian wtargnęła do chatki, lecz Ani tam nie było. Puste łóżko z rozrzuconą byle jak kołderką. Okno na pierwszy rzut oka przyciśnięte do ściany. Wszechobecny kurz, który pokrywał nieużywane fragmenty pokoju. Wreszcie piskliwe, o nieco zbyt dużym natężeniu, które początkowo niespokojnie fluktuowało, znane dźwięki łopotania skrzydełkami.
     — To co teraz? Dotarłaś tu, co teraz zamierzasz? Może wreszcie opowiesz mi nieco o sobie… — wróżka powróciła, lecz jej głos był nieco dziwny, tak jak wcześniej jej skrzydełka, sinusoidalnie stawał się lekko silniejszy lub słabszy, by przy ostatnich słowach znów wrócić do normalności.
     Następnie zamilkła na dłużej, czekając na rozwój wydarzeń. Być może nawet mając nadzieję, że zostanie znaleziona…
Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t638-annie#9539
Vivian Lambert
Leśna Zmora
Vivian Lambert

Liczba postów : 338
Join date : 28/09/2016

Stara chata - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Stara chata   Stara chata - Page 3 EmptyNie Lis 28, 2021 1:16 pm

Vivian od razu skierowała się do pokoju, który zwykła zajmować Annie. Stąpała cicho, delikatnie, z towarzyszącą jej świadomością, że dziewczyna doskonale słyszy każdy krok. Musnęła kłykciami drzwi coś na wzór pukania, po czym tak czy siak weszła, podświadomie zaznaczając swoją dominację jako przyjaciółka właścicielki chaty.

Spojrzenie władczyni Koszmarów padło na posłanie. Czarownica spodziewała się ujrzeć Annie, jednak powitała ją pustka.

Vivian chwilę postała w progu, niby niewzruszona, po czym ruszyła do przodu. Dotknęła poduszki, próbując ocenić, jak dawno miała kontakt z ciepłem ciała. Przyjrzała się oknu, na pierwszy rzut oka szczelnie zamkniętemu, jednak... No właśnie, jedynie pozornie. Po chwili obserwacji Vivian dopatrzyła się nieprawidłowości. Pchnęła mocno ramę, a okno otworzyło się z łatwością. Czarownica wychyliła się i przyjrzała roślinom w pobliżu. Do jakiegokolwiek wniosku doszła, nie okazała po sobie nic, ani nie wydała z siebie żadnego dźwięku. Zamknęła poprawnie okno i usiadła z podkulonymi nogami pod ścianą.

„Jestem zawiedziona”, pchało jej się na usta, jednak powstrzymała się w ostatniej chwili.

Tak, odczuwała zawód. Nie była jednak w stanie określić, z jakiego powodu. Czy zawiodła ją Annie swoim niedojrzałym zachowaniem? Czy zawiodła sama siebie, nie potrafiąc poradzić sobie z tą sytuacją? Może? Gubiła się już w tym wszystkim. Rzeczywistość całkowicie odbiegała od tego, co sobie wyobrażała, co próbowała zaplanować, nawet teraz.

Być może nie powinna była porywać się na opiekę nad skrzywdzoną, dorastającą wiedźmą. W którym momencie przyszło jej do głowy, że da radę? Dopilnować, by komuś nie stała się krzywda, to jedno, ale zapewnić należyte wsparcie? Było tyle czarownic, które lepiej nadawały się do tego zadania niż ona. Jenica. Vivian z własnego doświadczenia mogła to potwierdzić. Może Carina? Pewnie znalazłyby z Annie wspólny język, obie były młode, jednak telekinetyczka raczej nie mogłaby zabrać Annie do siebie. Nawet w samym Cyrku znalazłyby się osoby z ręką do dzieci. Vivian zaraz przychodziła na myśl chociażby Lehana, którą niektórzy nie bez powodu musieli nazywać cyrkową matką. Było już jednak za późno. Jak wielu osób Vivian nie dałaby rady teraz wskazać, nic nie mogło zmienić minionych chwil i bałaganu, który Vivian czuła, że stworzyła.

Dźwignęła się z ziemi. Przez cały czas swoich rozmyśleń ignorowała dźwięki wskazujące na „obecność” wróżki, musiała jednak w końcu jakoś zareagować. Dialog w lesie i nieobecność Annie sprawiały, że władczyni Koszmarów nie miała krzty chęci na wejście w grę.

- Nic z tego. Będę przygotowywać jedzenie, jeśli zdecydujesz się wrócić - powiedziała tylko. Nie zamierzała prosić ani tym bardziej zmuszać. Może właśnie tego Annie potrzebowała. Samodzielności, przed którą chowała się w bezpiecznych ścianach chaty. Może głównym błędem Vivian było uznanie, że Annie tej zaradności brakuje?

Rzucić ją na głęboką wodę tak, jak uczyniłaby to Melva.

Vivian potrząsnęła głową. Z głodu musiała już majaczyć. Jeśli zaś Annie nie zechce wrócić i porozmawiać z powodu nagłego napadu dojrzałości, to może pusty żołądek ją ku temu skłoni.

Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t359-vivian-k-lambert#3494
Annie
Cień Wishtown
Annie

Liczba postów : 62
Join date : 09/09/2019

Stara chata - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Stara chata   Stara chata - Page 3 EmptyWto Gru 14, 2021 7:02 pm

     Jaka naiwna. Jaka zimna. Jedzenie, czy ta kobieta miała ją za przyzwyczajone do wygód bogate dziecko? A może za żebraka, który za kawałek chleba zrobiłby dosłownie wszystko?
     Problemy nastolatki nie były tak powierzchowne, jak mogło się wydawać jej opiekunce. Nie dla niej.
     Ale co może wiedzieć o tym ktoś, kto w życiu miał dostęp do tego co najważniejsze. W jaki sposób można oczekiwać, by którykolwiek choćby z czytelników zrozumie postać dziewczynki o zapadniętych oczach. Przecież podsłuchiwanie tą mocą to jak oglądanie filmów. Oglądała film za filmem przez całe życie, co mogło być w tym złego?! Nie musiała pracować, miała kochających rodziców, miała moc, która w przyszłości mogła wynieść ją ponad zwykłych śmiertelników. To prawda, ale… 15 lat… to nie taki krótki okres czasu.
     Pierwsze zakochanie… do postaci z filmu, pierwsi przyjaciele… ci wirtualni…, pierwszy uśmiech… w samotności, pierwsze świadome łzy… przy wideo. Pierwsze, a czasem również i ostatnie, i każde inne.
     Nie obchodzi mnie to, czy ktokolwiek zrozumie z was ból z braku czegokolwiek. Ból z powodu braku chociażby bólu. Wszystko, co rzeczywiste omija tę dziewczynę, wszystko co zaplanowała, czy o czym marzyła, nie jest dostępne z półki jej niezwykłego życia. Zamiast koleżanek, hobby i brudu, ma starą chatkę… za matkę wiedźmę… która rzadko bywa w domu… i… ciszę za towarzysza. Błogą ciszę, której nienawidzi.
     A może to nastolatka powinna wyprzedzić dorosłą w podejmowaniu odpowiedzialnych decyzji, zabrać ją na rozmowę i wytłumaczyć, co leży jej na sercu. Nastolatka, która nigdy nie miała okazji porozmawiać o sobie z kimś innym. Jaką wymówkę miała dorosła, żeby tego nie zrozumieć. Bo wątpię że lepszą.
     Próbowała. Dawała znaki, sygnały. Wysłała wróżkę, by za jej pośrednictwem porozmawiać „normalnie” z Vivian, lecz tak samo jak trudno dotrzeć do serca dziewczynki, podobnie trudno trafić do tego należącego do jej opiekunki. To nie jedyne podobieństwo między tymi dwoma. Jeśli Vian myślała, że jest uparta… ciekawe czy tak uparta jak Annie.
     „A więc… minęło…To koniec, tak?” Dziewczyna spuściła łeb, zalewając się łzami. Uśmiechnęła się przy tym na jakiś milimetr, a przynajmniej tak myślała, bo z zewnątrz co najwyżej wyglądało to na neutralną minę. „Ciekawe, jak dużo czasu minie zanim umrę tu, z głodu i zimna”.
     Zamknęła oczy, wyciszyła moc. Pozwalała dźwiękom swobodniej niż zwykle buszować w jej głowie. Skutecznie je ignorowała, starając znaleźć w sobie wewnętrzny spokój. Wróżka już się nie pojawiła, czego można było się domyśleć. Sama dziewczynka stała się bezbronna tak jak to powinny być dziewczynki w jej wieku.
     Minęły dla niej wieki, jakby w tym smutku zatrzymał się cały czas. Przepraszała Boga za wszystko co zrobiła. Przepraszała, że nie powiedziała nigdy o sobie Leshico. Również za to, że tak ozięble traktowała Vivian. Zastanawiała się, czy zostanie znaleziona. Miała taką nadzieję, ale również przygotowywała się na śmierć. Pomyślała o Carterze i życzyła mu zdrowia. Wspomniała Zegarmistrza, chciała by kiedyś jeszcze znów spotkał się ze swoją asystentkom. Myślała o Inkwizytorach, by Bóg poprowadził ich do tego co słuszne, nawet jeśli było nią faktycznie zagłada wiedźm. Nie tylko o nich, ale również o wielu innych mieszkańcach Wishtown. Zastanawiała się co u nich i zrobiła kilka postanowień, jeśli wyjdzie z tego żywa. Postanowienia były śmiałe, gdyż nie wierzyła w to, że tak się stanie. „Pójdę do zdobnika i powiem mu, jakie ładne ma wyroby… przywitam się z grajkiem, który każdego dnia grywa na ulicy Kwiatowej… pójdę do Inkwizycyjnego zamku i u źródła zapytam się, czy nie można się wyleczyć z bycia czarownicą”.
     Nawet nie zauważyła, gdy zaczęła łkać swoim rodzonym głosem, gdy z uszu zaczęła sączyć się ciepła krew, a obraz w jej oczach zaczął się zamazywać. Dźwięki przychodziły i odchodziły, ale żadne inne prócz dźwięków kroków, nie mogły jej zbudzić. Wreszcie przestała się całkiem skupiać na swojej mocy i dała całkowicie jej działać na jej własne życzenie. Mimowolnie zaczęła ciszej łkać.
     Uniosła wysoko brodę, z oczami wzniesionymi w liście drzewa. Osmarkała swój rękaw, po czym zawyła raz a mocno, gdyż naprawdę było to głośne jak na nią. Wyprostowała nogi, gdyż siły zaczęły ją opuszczać. Ni to leżała, ni to siedziała ostatecznie na gołej ziemi. Sukienka jej się nieco zsunęła, odkrywając w kilku miejscach gołe ciało. Minęło jakieś 5 min, odkąd Vivian wstała spod ściany.
Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t638-annie#9539
Vivian Lambert
Leśna Zmora
Vivian Lambert

Liczba postów : 338
Join date : 28/09/2016

Stara chata - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Stara chata   Stara chata - Page 3 EmptySob Gru 25, 2021 4:14 pm

Faktycznie skierowała się do kuchni. Złapała rzeczy, które odłożyła pod bok i podeszła do stołu, by rozłożyć wszystkie zdobycze. Jak zwykle, z darów lasu nie mogła przygotować wykwintnego dania godnego restauracji, jednak w tej sytuacji zaspokajający głód posiłek jawił się wystarczająco. Złapane w pułapkę ryby... Grzyby i jagody... Miała już zamysł na prowizoryczną potrawkę, byłaby to kwestia godziny bądź dwóch. Przekąsiła parę jagód, by uspokoić buntowniczy żołądek, po czym...

Aż wzdrygnęła się, gdy jakiś dźwięk dobiegł ją zza okna.

Obejrzała się z konsternacją, zawahała przez chwilę, po czym  podeszła do kuchennego okna i otworzyła je na oścież. Wychyliła się, ciężar ciała opierając o parapet.

- Stało się coś? - zawołała w kierunku lasu z pewnością, że młodsza ją usłyszy. - Wszystko w porządku, Annie?

Odczekała chwilę na odpowiedź, jednak nim zdążyła zawołać ponownie, ciszę przeszył kolejny dźwięk. Głośny, metaliczny, drażniący. Garnek, który niefortunnie Vivian zostawiła na skraju stołu, w końcu uległ grawitacji. Rąbnął o podłogę z okropnym brzdękiem, na który Vivian od razu oderwała się od parapetu, rzucając się do sprzątania z soczystymi przekleństwami na ustach.

Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t359-vivian-k-lambert#3494
Annie
Cień Wishtown
Annie

Liczba postów : 62
Join date : 09/09/2019

Stara chata - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Stara chata   Stara chata - Page 3 EmptyCzw Sty 06, 2022 3:36 pm

     Świat młodej wiedźmie wirował przed oczami, stawał się zamglony i dotkliwy w każdym miejscu. W uszach zastygła jej krew, co pomogło jej w uśmierzeniu bólu spowodowanym impulsywnym używaniu mocy. Mimo to, głowa zaczęła już ją nieźle boleć po tym całym płaczu, wrzaskach, krwawieniu itd. Gdy jeszcze raz usłyszała Vivian, wstała i z trudem stwierdziła, że nie wie skąd ten głos nadchodzi. Straciła równowagę, a drzewa dookoło zdawały się ze sobą mieszać, tańczyć do dźwięku pisków i echa spadającego półmiska. Ptaki ćwierkały w jej głowie, a liście robiły szum z reszty dźwięków. Postawiła nóżkę przed siebie, jakby kłopot sprawiało jej zwykłe postawienie kroku. Zanim się spostrzegła zaczęła biec. Oczy otworzyła szeroko, widząc przed sobą ścianę drewnianej chatki, lecz ta zamiast przybliżać się, mieszała się z drzewami w kolorze #33efbf. Łzy zamoczyły całkiem jej twarz, łącząc się sie ze smarkami i innymi takimi. Także potem. Wpadła na drzewo, potarła ręką o jego szorstką korę, krzywiąc się mocno. Odepchnęła się i ruchami pjanej osoby, szukała pomocy u jej przyjaciółek, przyjaciółek tego drzewa.
     Upadła na cztery łapy wśród pokrytej rosą półmetrowej trawy. Coś się do niej zbliżyło, jakiś zwierz, lecz w momencie upadku wywołał się huk jej mocy, który skutecznie je odstraszył. Spłoszony odbiegł w przeciwnym kierunku. Zawtórowała mu zwierzyna w liściach drzew, wywołując poruszenie w leśnym światku. Podniosła się, a przed jej zamglonym wzrokiem zaczął pojawiać się mrok. Nie wiedziała jak daleko znalazła się od chatki. Jej ręce podniosły się do góry, nie wiedziała dlaczego, ale w tym momencie było to dla niej naturalne. Następnie z zaciśniętymi pięściami i ze zmrużonymi powiekami jak u ćpuna, zamachnęła się do przodu, chcąc przywalić w mrok. Wtedy poczuła, że traci nad nimi kontrolę. Dłonie zastygły w miejscu, a jedyne co mogła jeszcze zrobić, to rozluźnić ścisk w całej ten niemocy. Zaczęła łkać, kręcić krótkimi jak na dziewczynę włosami i spróbować się wyrwać. Wierzgała się, zaskakująco mało przy tym krzycząc jak na nastolatkę pochwyconą przez nieznanego mężczyznę samą w lesie.
     Ubrany był w pożółkłą koszulę, na to brązowa kamizelka bez rękawów, wokół szyi ciasto opleciony i związany kołnierz. Długie, wąskie spodnie dgentelmana i brązowe buty na obcasie. Pełna żył, zasłużona, duża dłoń zaciskała się właśnie na nadgarstku Annie. Kwadratowa szczęka, wąskie oczka i ubogi wąs rozglądały się po okolicy, szukając sobie wymówki na tę sytuację.
     — Ach, już wiem. Jesteśmy kuzynowstwem? Prawda? Jakby ktoś nas zauważył to to będzie słowo — odezwał się sztucznie podwyższonym głosem.
     Odpowiedział mu krzyk, tak przeraźliwy, że nie tyle puścił jej rękę, wylądował tyłkiem na ziemi, ale również oblany był krwią z jej rąk na swojej kamizelce, krew z nosa zaplamiła mu buty, a niekończący się pogłos nadwyrężał jego gałki oczne, by podtrzymywać zdziwienie. Annie zaczęła krzyczeć z bólu i płakać jednocześnie, co ból potęgowało. Odgłosy mimowolnie rozpierzchły się po okolicy za pomocą jej mocy, zwiększając kilkunastokrotnie swą moc. Nawet te z mniej inteligentnych Koszmarów uciekły w popłochu jak niedawno zrobił to dziki zwierz. Ocierając twarz, rozmazywała po niej krwawą smugę i robiąc sobie jeszcze bardziej lepkie ręce. Ukucnęła szukając nimi czegoś suchego, a następnie znów ocierała. Chwilę później była umorusana nie tylko krwią, potem, ale również błotem.
     Mężczyzna ukucnął przy niej i postawił dłoń na jej głowie.
     — Już dobrze, znajdę Twoją mamę. Zgubiłaś się jak ja, prawda? — uśmiechnął się.
     Odpowiedział mu kolejny wrzask, nieco słabszy ze zmęczenia. Również Ania zaczęła rozsadzać mu benbenki, faszerując falą skondensowanych tonów. Gość podrapał się za głową z nietęgą miną i zamkniętymi oczami, jakby chciał chronić gałki przed dźwiękiem niczym przed piaskiem. Z jego perspektywy zaczął słyszeć w głowie przeraźliwe piski, na tym etapie pomylił je jeszcze z opóźnioną reakcją organizmu na przeraźliwy wręcz dziewczęcy pisk. Próbował zrozumieć, dlaczego dziewczyna już dorosła w sumie, tak się zachowuje, jak dziewczynka. Rozłożył ramiona, by dać jej trochę ciepła, lecz zawahał się. Ta sytuacja mogła wprowadzić wiele nieporozumień… lecz dźwięki w jego głowie stawały się co raz mocniejsze, zakłócając jego możliwość skupienia się. Przytulił dziewczynę i od razu zrozumiał, że była to właściwa odpowiedź. Ból w uszach zniknął wraz ze zdziwieniem, jakie pojawiło się tym razem u brunetki. Poklepał ją po ramieniu i pomógł wstać. Górował nad nią z jakieś 20 cm. Spoglądał z dołu na jego nie do końca ogolony podbródek, a w szczególności w miejscach, które nie sposób dostrzec w lusterku. W oczach miała pytania, lecz zanim je zadała… nieznajomy oddalił się. Następnie wrócił i oddalił w innym kierunku. W końcu zaczął iść pewnie przed siebie. Uśmiechnął się i podniósł rękę wysoko ze szczęścia.
     — A. Pa- — zatrzymał się, spoglądając jak mina dziewczyny ze smutnej wykrzywia się w przeraźliwie zrozpaczoną. Zamiast dokończyć, zamachał do niej, by podążyła za nim.

     W drzwiach chatki rozległby się się cichy stukot do drzwi. Do leśnej zmory zmierzał uśmiechnięty, lekko zakłopotany mężczyzna gigant (188cm). Za nim, w niedalekiej odległości szła Annie ze wzrokiem utkwionym w podłoże.
     — Dzień dobry… — po niepewnym siebie przywitaniu z pewnością zacząłby dokładnie, z powagą przyglądać się kobiecie, gdyby znalazł na to czas i możliwości.
Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t638-annie#9539
Vivian Lambert
Leśna Zmora
Vivian Lambert

Liczba postów : 338
Join date : 28/09/2016

Stara chata - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Stara chata   Stara chata - Page 3 EmptyCzw Sty 06, 2022 5:08 pm

Podniosła garnek, poprawiła inne rzeczy i zerknęła jeszcze raz w stronę okna. Znów miała wrażenie, że dobiegły ją jakieś dźwięki, więc wróciła się do parapetu, gotowa zawołać do Annie raz jeszcze. Nie żeby spodziewała się odpowiedzi. Być może powinna od razu udać się na poszukiwania?...

Zamarła kilka kroków od okna, gdy tylko dostrzegła niepokojącą sylwetkę, wyłaniającą się spomiędzy drzew. Serce wiedźmy jakby zgubiło kilka uderzeń, po czym powzięło stracony rytm, szybciej niż wcześniej, dudniąc w uszach wojskowy marsz.

Ukryła się za lichą zasłonką i spojrzała raz jeszcze, podświadomie marszcząc brwi tak mocno, jakby chciała wyżłobić bruzdy na swoim czole już na zawsze. Oceniła jego chód, postawę, ubranie. Wszystko, co tylko była w stanie dostrzec. Nim zdążyła podjąć jakąś decyzję, wzrok Vivian padł na drugą sylwetkę.

Annie.

Znów zamarła, zaledwie na moment, bo już w następnej sekundzie zaciskała pięści aż do bólu. Cofnęła się o parę kroków, nim ktokolwiek zdążył ją zauważyć. Plan. Potrzebowała planu i to pilnie.

Po pierwsze broń. Złapała nóż porzucony na stole i poprawiła chwyt parę razy, dopasowując go sobie do dłoni. Nie lubiła noży, jednak w tej sytuacji był lepszy, niż nic. Sięgnęła też po stare nożyczki krawieckie, które wrzuciła w cholewę buta. Coraz lepiej. Teraz Koszmar. Gwałtownie użyła mocy, gotowa ująć najsilniejszą, najbardziej krwiożerczą bestię, jaką tylko da radę znaleźć. W końcu... Kryjówka.

Zawahała się.

Instynkt podpowiadał jej, by natychmiast znalazła właściwe miejsce do ukrycia się. Takie, które zapewni jej swobodę działania i da element zaskoczenia. Żadna z kryjówek w chatce nie spełniała tych wymogów. W każdej chwili bezpieczne miejsce mogła stać się pułapką bez drogi ucieczki. Vivian nie miała wyboru, jak opuścić dom i nasłuchiwać, obserwować z zewnątrz. Jednak... coś nie pozwalało jej. Zgrzytnęła zębami na myśl o obcym mężczyźnie, przekraczającym próg chaty. A Annie... Czemu podążała za nim tak grzecznie?

Może czasem rozsądnie byłoby zagrać w pozory?

Puk, puk, puk. To spod drzwi wejściowych.

Pieprzyć pozory. Vivian automatycznie podleciała do okna wychodzącego na tył chaty i pośpiesznie otworzyła je. Nawet nie domyślała się, jak bardzo powtarza czyny Annie sprzed ledwo paru chwil. Czarownica przemknęła się przy ścianie, nieczuła na oset smagający ją po kostkach, za cel obierając sobie gęsty krzew, rosnący pośrodku namiastki ogródka. Wystarczające, jak na początkowy punkt obserwacyjny. Może przy odrobinie szczęścia udało jej się zwrócić uwagę Annie na siebie? Ale, do licha, czemu pozwoliła przyjść temu mężczyźnie do chaty?!

Obcy jej był spokój na widok mężczyzny w Ponurym Borze. Wszakże cóż innego miałby taki oznaczać dla wiedźmy, niż niebezpieczeństwo?

Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t359-vivian-k-lambert#3494
Annie
Cień Wishtown
Annie

Liczba postów : 62
Join date : 09/09/2019

Stara chata - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Stara chata   Stara chata - Page 3 EmptyCzw Sty 06, 2022 6:30 pm

     Dziewczynce w znoszonej, jasnej sukience zrobiło się już trochę lepiej. Głowa wciąż bolała, ale do bólu w uszach i generalnie na twarzy się już nieco przyzwyczaiła. Niemo pociągał noskiem, zbliżając się do chatki za mężczyzną. O dziwo była w stanie iść za nim o własnych siłach, a obraz w jej oczach trochę się uspokoił. Mimo to czuła, że lada moment znów może dotknąć ją gorączka jak to miało miejsce kilka miesięcy temu tej pamiętnej nocy, gdy po raz pierwszy spotkały się z Vian. Jej moc zdawała się nie wyrządzać jej takiej krzywdy jak wcześniej… coś się zmieniło… lecz nie była pewna co dokładnie. Nie musiała tak bardzo się skupiać… Choć wciąż się bała, że wymknie się to spod jej kontroli, sposób w jaki mężczyzna przed nią się poruszał… ton jego głosu… kogoś jej przypominał. Z zaciekawieniem oraz dalej dozą strachu po tym, co jej zrobił, spoglądała na jego plecy, gdy zbliżali się do miejsca, w którym przesiedziała ostatnio sporo czasu.
     Alexander, zwany „szybko piętym”. Lat ok. 22. Kawaler. Syn szklarza, a przynajmniej tak jej się wydawało. Nie zaglądał zbyt często na zachód Wishtown, ale gdy się pojawiał, robił sobą niemałe zamieszanie. Chciała do niego się odezwać, ale bała się, że przerazi się jej dźwiękowych mocy, za pomocą których się dotąd porozumiewała. Przygryzła wargi i stanęła w absolutnym milczeniu na chwilę tuż za jego plecami, gdy przekraczał próg chatki.
     Alex otworzył stare drewniane drzwi wejściowe, po czym zaczął się rozglądać po pierwszej napotkanej przestrzeni chatki.
     — Halo. Jest tu kto?? — starał się szeptać, przykładając jedną z dłoni do ust. Po wychyleniu głowy, w końcu wszedł do środka. Uważnie nasłuchiwał otoczenie. Następnie z przerażeniem odwrócił się do tyłu, bo jego kompanka wydała mu się niepokojąco nieobecna.
     Otworzył usta, próbując jedynie za pomocą ruchu warg coś przekazać Ani, która po prostu tam stała. Następnie podrapał się za tyłem głowy i uśmiechnął się, próbując wymyślić jak skomunikować się z dziewczyną. Przecież to niemożliwe by… Ania pokiwała na boki głową, usłyszała ledwo wydobywający się z jego ust dźwięk, który pomylił ze swoimi myślami. Ale przecież to nie było możliwe… przypadek? — pomyślał Alex, a następnie zaczął rozglądać się dookoła chatki.
     W tym czasie moc Ani powoli wracała do niej. Uspokojenie się dużo tu pomogło. Choć wciąż miała na sobie krwawe ślady i była całkiem brudna między innymi na twarzy, dźwięki okolic powoli znów napełniały jej głowę, powodując uczucie jakby… nostalgii. Większość zwierzyny jak i Koszmarów zdążyła się rozejść, lecz i to powoli się zmieniało… powoli bynajmniej z jednym wyjątkiem… Coś pędziło w tę stronę — Koszmar wezwany przez Vivian, lecz Ania nie wiedziała czym to coś jest, a tym bardziej nie wiedziała, że Vivian ma moce związane z kontrolą Koszmarów… Na jej twarzy znów pokazało się rozpacz, zmieszana z przerażeniem.
     — A…lex — zachrypniętym, słabowitym głosem, jakby jej jeść nie dawali przez kilka dni, zwróciła się do mężczyzny gdy ten właśnie co pokonał pierwszy róg chatki z zewnętrznej strony. Do Vivian wciąż dzieliła go co najmniej jedna ściana.
     — Co? — odparł impulsywnie, lecz chwilę później wybałuszył oczy, gdyż nigdy nie zdradzał dziewczynie swojego imienia. Zaczął rozglądać się po swoim ubraniu, gdyż może miał tam je napisane. Przy okazji zobaczył, że w niektórych miejscach było poplamione krwią.
     Zatrzymując go możliwie jak najdłużej w miejscu, skupiła się na nadciągającym niebezpieczeństwu. Aż dziw, że nie zauwała Vivian, która w momencie gdy jej moce w większości wróciły, już siedziała niemal nieruchomo, pomyliła ją ze zwykłym zwierzęciem lub podmuchem wiatru! Wracając do Koszmara, próbowała go powstrzymać wysyłając w jego stronę różne bodźce. Nieskutecznie, nie zwracał na nie uwagi. Jednak dzięki nim mogła też oszacować jego budowę i wymyślić jakiś plan.
     Zbliżyła się do mężczyzny, krok po kroczku, mówiąc:
     — Co tu robisz? Czyż nie mieszkasz we wschodnim Wishtown?
     — Skąd wiesz… dokładnie mówiąc w dzielnicy górnej, ale mieliśmy… — wciąż szeptem zwracał się do dziewczyny, która powoli zaczęła go przerażać — Fajnie że umiesz mówić, btw. Czemu wcześniej się nie pochwaliłaś — następnie kontynuował oględziny, skracając krok po kroku dystans do właścicielki przybytku w środku boru.
     Ania dotknęła jego ścian, wzięła głęboki oddech i puściła dźwięk przypominający delikatną bryzę po jego wnętrzu. Dowiedziała się w ten sposób, co prawdopodobnie się wydarzyło. Vivian chciała okazać skruchę za to jak ją potraktowała i zaczęła przygotowywać w tajemnicy posiłek, lecz wtedy… dowiedziała się o oknie. Zaniepokojona prawdopodobnie zaczęła szukać Annie, wychodząc z tyłu domu. Z taką teorią, zaczęła sprawdzać okolice, używając do tego dźwięków, lecz ten proces był dość czasochłonny, więc w praktyce utknęła oparta o drewnianą ścianę na trochę dłużej —być może gdyby była w pełni sił… nie, nawet wtedy na czas nie zdołałaby sprawdzić okolicy zdolnościami echolokacyjnymi. Nie wyrobiłaby się przed spotkaniem mężczyzny z Vivian czy, prawdopodobnie, nadejściem Koszmara.
Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t638-annie#9539
Sponsored content




Stara chata - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Stara chata   Stara chata - Page 3 Empty

Powrót do góry Go down
 
Stara chata
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 3 z 3Idź do strony : Previous  1, 2, 3

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Wishtown :: Lasy :: Ponury bór-
Skocz do: