|
|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Sybille Ofiara
Liczba postów : 60 Join date : 11/05/2013
| Temat: Wieża. Sob Sty 25, 2014 1:06 am | |
| First topic message reminder :Do wieży wchodzi się przez dosyć wysoki otwór w murze, w którym zapewne kiedyś mieściły się drzwi, jednak czas sprawił, że została z nich tylko kupka drewna. Schody prowadzące do szczytu są zbudowane z kamienia. Nie są stabilne, jeśli się nie uważa, można się poślizgnąć i nieźle poturbować. Kamienna barierka na szczycie wieży sięga średniej wysokości człowiekowi do brody; póki co trzyma się dobrze. W owej barierce mieszczą się otwory, kiedyś zapewne używane do bezpiecznej obserwacji wroga w czasie wojny. ~Opis autorstwa Lenevai♦ ♦ ♦ |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Wieża. Pią Kwi 03, 2020 8:24 pm | |
| Po odebraniu butelki sama z początku powąchała płynną zawartość, jakby obawiając się tego, co może nastać po zaczerpnięciu łyka. Zapach nie zachwycał. Pogłębiło to niechęć, która czaiła się gdzieś tam z tyłu głowy, zazwyczaj powstrzymując w porę ciekawość Yvette. Tym razem było inaczej, otóż skoro zaistniała okazja, a taka szansa mogła być ostatnią, czemu miałaby zrezygnować? Palące uczucie objęło jej gardło, gdy tylko przełknęła alkohol. Seth uznawał go za słaby... Raczej nie chciała dowiedzieć się, jak nieznośny byłby mocny. Mogła narzekać, ale jabłkowy posmak robił swoje, nadając temu napojowi całkiem znośną odsłonę. - Jest dziwny. To znaczy... W pozytywnym sensie? Tak, zdecydowanie tak - próbowała wyjaśnić, nie chcąc w jakikolwiek sposób urazić twórczyni. Opowieść zaczęła się niewinnie, zahaczając o najmłodsze lata życia Setha. Nie potrafiła wczuć się w jego sytuację, sama miała jedynie matkę, która nie była łatwa w obejściu. Jednak przedstawione życie wyglądało na trudne już od samego początku, uwzględniając późniejsze starcia z ojczymem, jedynie pogarszające ten stan. Bolała ją myśl, że tyle przeszedł, lecz całe szczęście teraźniejszość jawiła się w odrobinę jaśniejszych barwach. Dowiadywała się nowych faktów, łącząc sobie wszystko w logiczną całość. Nie przerywała mu. Zbyt pochłonięta słuchaniem, obserwowała jego twarz, co jakiś czas niezupełnie świadomie przykładając do ust butelkę. - Co dalej? Leo odniósł sukces? Nie wydaje mi się, że poszłoby mu tak łatwo. Gerard ma ogromne poparcie, więc nawet jeśli dowody wskazywałyby prosto na niego... Coś wymyśli. Pewnie jest przygotowany na każdy ewentualny scenariusz, zawsze będąc dwa kroki przed tobą - odezwała się w końcu. - Poza tym, szczerze zazdroszczę twojej siostrze. Ma naprawdę wspaniałych braci, którzy ruszą na ratunek o każdej porze, nie to co... - zamilkła, wspominając nagle Yvonne. - Nieważne - dodała zaraz. Odwróciła na moment głowę w bok walcząc z nadchodzącymi łzami, zupełnie bezsensowymi w obecnej sytuacji. - W każdym razie, jest bezpieczna. Dobrze postąpiłeś, Seth - rzekła w końcu, powracając do niego spojrzeniem. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Wieża. Pią Kwi 03, 2020 9:00 pm | |
| Gdyby tylko nie przyłapano go na kłamstwie, zapewne kłamałby dalej, jednocześnie usiłując naprawić sytuację na własną rękę. Nie mógł jednak oprzeć się wrażeniu, że tak wyszło lepiej dla jego siostry. Odebrał butelkę od swojej towarzyszki, by spróbować kosztującego go trochę zachodu trunku. Po kilku łykach odpowiedział: — Jest obserwowany i zabroniono mu powrotu do Ameryki aż do rozwiązania sprawy... Ale tak, nie mamy żadnych dowodów, więc pewnie upiecze mu się jak zawsze — mruknął niechętnie, choć wiedział, że gdy tylko go zobaczy, zwyczajnie się nie powstrzyma. — Naraziłem ją. Powinienem go zabić chwilę po tym, jak skończył wypowiadać swoje parszywe słowa. Jak niewiele brakowało, by doszło do tragedii... — wydusił z siebie, co trapiło go najbardziej. To jednak był koniec. Gerard nie miał już możliwości skrzywdzenia dziewczyny, nawet jeśli nie poniósł konsekwencji za próby. Wiedział, co chciała powiedzieć skazana, lecz słowa pocieszenia nie przychodziły mu łatwo. Zapewnienie, że i ona była dobrą siostrą, w obecnej chwili nie wydało mu się najlepsze. Zamiast tego, pokręcił głową, by przemówić na nowo: — Gdybym mógł, nie opuszczałbym cię. Wiedziałem jednak, że będziesz tu bezpieczna. Nawet jeśli były to dla ciebie naprawdę długie dwa tygodnie... — szepnął smutno, upijając jeszcze łyk napoju, by odstawić butelkę pomiędzy nich. — Nie wybieram się już nigdzie — obiecał, choć wiedział, że nigdy nie będzie miał pewności, co planuje dla niego los. Odwrócił wzrok w zapadający z każdą minutą mrok, czując ulgę po dłuższej opowieści. Mimo że nie wiedziała o nim wciąż niczego, było to dobrym początkiem. Powrócił spojrzeniem do niej, przyciągając wcześniej urwaną myśl. — Odgarnij włosy — poprosił, wskazując na okolicę jej twarzy i szyi, cierpliwie spoglądając na dziewczynę. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Wieża. Sob Kwi 04, 2020 9:03 am | |
| - Nie przypisuj sobie całej winy, bo to kompletna bzdura. Gdybyś mnie nie poznał... Nie musiałbyś przechodzić przez to wszystko, a Gerard nigdy nie tknąłby twojej rodziny. Jestem doprawdy kiepskim szczęściem - wyznała, mając tego absolutną świadomość. Ile razy pomogła, a ile zaszkodziła? Przypuszczała, że trzymała bezkonkurencyjne prowadzenie w tym drugim, wyprzedzając nawet pech bliźniaczki. Rzeczywiście mogła na to wpływać? Coraz bardziej wątpiła. Miniony wypadek Alberta też pasował na zwykły zbieg okoliczności, niż umyślne działanie mocy. - Nie było łatwo, ale ostatecznie wróciłeś do mnie - stwierdziła śmiało, uśmiechając się delikatnie. Choć niesamowicie źle znosiła samotność, a te dwa tygodnie solidnie dały w kość, jego powrót okazał się pomocny. Nagła obecność być może nie naprawi wszystkiego, jednak małymi kroczkami mogła zdziałać cuda, raz po raz użyczając Yvette siły w dalszej drodze i walce. - Hm? - zbita całkowicie z tropu, chwilę uważnie mu się przyglądała, by pojąć niespodziewane zamiary. W prośbie, albo lepiej pasującym poleceniu, nie dostrzegała niczego złego, zatem zebrała w dłoń białe włosy, odsłaniając w pełni swe oblicze. - Tak dobrze? - zapytała, nie kryjąc zainteresowania. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Wieża. Sob Kwi 04, 2020 2:03 pm | |
| Spojrzał na nią z powątpiewaniem, widząc, że robi dokładnie to samo, czego doradzała mu unikać. — Niektórzy podejmują złe decyzje, podczas gdy inni... Cóż, są źródłem całego zła. Z pełnią świadomości i premedytacji — mruknął, nie wątpiąc, że to właśnie kat odpowiada za jej i jego nieszczęścia. Reakcja Setha nie była wystarczająca, lecz jej powodem było nic innego jak czyn Gerarda. Musieli powoli wracać do normy, nawet jeśli ich przyszła rzeczywistość oznaczała żałobę i niewdzięczną pracę. Tylko to im pozostało, skoro wybrała pozostanie w niewoli, a on — jak mu się zdawało — załatwił sprawy z przeszłości. — Tak. Zaczniemy od jutra — poinformował ją, naturalnie przystając na dzisiejszy odpoczynek z tego względu. — Od porannego treningu. Pobiegamy wokół zamczyska, bo widzę, że twoja kondycja nie ma się najlepiej, skoro niemal pokonały cię niewielkie schody — zauważył, niby żartując, ale jednocześnie nie zamierzając odpuszczać Yvette w tej kwestii. Po przypadku swojej siostry widział, jak ważna jest umiejętność obrony. A jeśli nie miało to jej pomóc, musiała potrafić uciekać. Rozstania na dłuższe okresy czasu były dla niego kłopotliwe z wielu względów. Choć lubił, jak życie dostarczało mu wielu emocji i powodów do reakcji, równie mocno doceniał odrobinę odpoczynku, jaką został tak rzadko obdarzany. Istniały czynności, których nie mógł zrobić na zapas, by czerpać z nich siłę podczas walki, jaką toczył z resztą świata. — Bardzo dobrze — potwierdził cicho, ostrożnie zdejmując swoją jedyną rękawiczkę, by pieczołowicie odłożyć ją przy butelce. Od początku spotkania dbał, by ich skóry nie złączyły się razem, do kiedy nie podzieli się stosownymi wyjaśnieniami. Po dłuższej przerwie odczuwał to silniej, więc wolał nie rozpraszać swoich myśli kwestiami, służącymi mu wyłącznie ku przyjemności. Wyciągnął dłoń ku jej wyeksponowanej szyi, w końcu układając palce na wysokości obojczyka dziewczyny, łagodnie odgarniając biały kołnierzyk. Westchnął cicho, nie wkładając w wykonywany gest siły, a zwyczajnie trzymając ich skóry blisko siebie. — Musisz mi wybaczyć. Tęskniłem za tym — uśmiechnął się, nie puszczając jej od razu, właśnie w tym miejscu odnajdując swoją, pewnego rodzaju, świątynię. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Wieża. Sob Kwi 04, 2020 4:31 pm | |
| Gdy tylko poczuła dotyk, migiem skojarzyła typowy dla Setha gest, z którym już nie raz miała do czynienia. Znakomicie pamiętała lęk, towarzyszący przy pierwszym takim chwycie, chociaż wtedy o delikatności mogła pomarzyć. Wynikiem były wyraźne ślady na szyi. Teraz nie obawiała się, znając go na tyle, by wiedzieć, że żadna krzywda z jego strony nie nadejdzie. - Śmiało - powiedziała lekko rozbawiona. - Powinnam pozbyć się koszuli, aby zapewnić ci jeszcze lepszy dostęp? - spytała z pozoru niewinnie, sięgając niewątpliwie do starych zagrywek. Myśl o porannym bieganiu zdawała się bardziej nieznośna z każdą chwilą. Liczyła, że wycieńczenie przy schodach szczęśliwie mu umknęło, lecz najwidoczniej nie skupił wszelkiej uwagi na rozwalonym pomieszczeniu. - Może raz jeszcze przedyskutujemy ten trening? - odparła, przybierając uroczy uśmiech. Wierzyła w działającą na pełnych obrotach moc, która zapewne już zaczęła wpływać na Setha. Aby na stałe pozbyć się między nimi małego dystansu, przysunęła się maksymalnie, zaraz napierając na jego ramię. Gładziła palcami rękę, która wciąż ściśle przylegała do szyi. - Brakowało mi ciebie... Nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo - przemówiła nagle, przymykając odrobinę powieki. - Każde rozstanie jest bolesne. Któregoś dnia chciałabym zostać przy tobie na stałe, bez opcji powrotu do zamknięcia - wyznała jedno ze swych pragnień, nie spuszczając z niego oczu.
|
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Wieża. Sob Kwi 04, 2020 7:04 pm | |
| Jego wewnętrzne nastawienie, jak i widoczne nawyki uległy zmianie pod upływem czasu. Nie zawsze potrafił zachować delikatność, lecz wyłącznie za jej zasługa zaczął w ogóle ją stosować. Nabrał też tyle wyczucia, by zapobiec chęci zaciśnięcia nań palców, ograniczając się do biernego dotyku przerywanego najwyżej pojedynczymi muśnięciami. — Pozbywać się koszuli? Zamarzniesz, jeśli się uprzednio nie rozgrzejesz. A to już chyba moja domena... — odpowiedział w podobnym tonie, choć nie nawet nie drgnął, by podeprzeć swoje słowa czynami. Wystarczył mu ów gest, którego chwilowo nie przerywał, ani nie pogłębiał. Uśmiechnął się niecnie na jej próby targowania się. — Oczywiście. Zaczynamy o samym świcie czy poczekamy do siódmej rano? — zapytał, oddając jej tyle woli wyboru. — Ewentualnie możemy przedyskutować trasę, jeśli masz ochotę wyzionąć ducha przy przyjemnej dla oka scenerii — zaproponował, zwiastując, że nie będzie miała żadnej taryfy ulgowej. Wciąż czuł się winny jej niewoli i w tym poczuciu chciał wynagrodzić Yvette dni w samotności, odwdzięczyć się za dokonany ostatnio wybór. Nic jednak nie sprawiało wrażenia, że z pomyślnością dokona tego czynu, mając tak ograniczone pole do działania, nie mogąc nawet trzymać jej za dłoń przy innych. — Wiem. Jestem też pewny, że zdaję sobie z tego sprawę. Rozumiem to... I pocieszam się myślą, że od teraz będziemy razem trochę częściej. Po wielu przejściach, łącznie z utratą Yvonne, mieli więcej sposobności na wspólne spędzanie czasu. Pozostało im tylko dobrze się urządzić i spędzać razem czas pod pretekstem misji do możliwie odległych zakątków świata... |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Wieża. Nie Kwi 05, 2020 10:25 am | |
| Obrał podobną taktykę, co nieco ją zdziwiło. Nietrafnie przypuszczała zgoła inną reakcję, bliższą utraty cierpliwości, czy podjęciu jakiejś czynności. Czyżby przyzwyczaił się do wcześniejszych bezwstydnych prowokacji? Nauczył się reagować na nie ze spokojem, trzymając wszystko inne na wodzy? Nie sądziła, że do tego dojdzie, choć wprawdzie miał mnóstwo czasu, by zmienić podejście. Jego nieustępliwość wobec ćwiczeń była okropna. Tylko o tym rozmawiali, a ona już wyczuwała bolesny zgon podczas wiosennego poranka, w akompaniamencie ćwierkających ptaków i ciepłych, słonecznych promieni. - Twa litość nie zna granic - posłużyła się wspaniale pasującą ironią, nie zamierzając odpuścić. - Gdzie trzecia możliwość, w której wspólnie przesypiamy te nieludzkie pory? - zarzuciła unikalnym pytaniem. Daleko było mu do realności, jednak ten wybór nie byłby taki zły. Wyobraźnia robiła swoje, nagminnie tworząc sytuacje, które nigdy nie będą miały miejsca. Zawsze pojawi się przeszkoda, a skoro wybrała życie w siedzibie... Musi być gotowa na wynikające z tego problemy. - Mam taką nadzieję, musimy nadrobić ten stracony czas... Dawno nie byli tak blisko siebie. Serce Yvette przyśpieszyło już dobrą chwilę temu, ale dopiero teraz podjęła decyzję o podjęciu jakiegoś kroku. Ostatnio wykazała się kompletnym brakiem wyczucia, gdy żegnali się w progu. Zbliżyła twarz, ocierając się policzkiem o jego policzek. - Czyli od teraz mam cię tylko dla siebie? - wyszeptała, jakby chcąc się jeszcze upewnić.
|
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Wieża. Nie Kwi 05, 2020 6:39 pm | |
| — Czyli jesteśmy umówieni — rzucił, wzruszając ramionami, jakby nie docierały do niego inne możliwości. Wiedział, że po pierwszym razie zniechęci się jeszcze bardziej, przeklinając go i wszelakie aktywności fizyczne. Mimo wszystko, nie zamierzał ustępować, możliwe prędko wracając do zwyczaju treningów. Choć znali się nie od wczoraj, dopiero ostatnio zrozumiał, że przekroczył granicę, od której nie było już odwrotu. Długo opierał się przed uzewnętrznieniem swoich myśli, a gdy same padły z jego ust, wiedział, że nie będzie mógł ich cofnąć. Brnął w tym kierunku dalej, świadomy bolesnego zderzenia się ze ścianą w bliskiej przyszłości. Musiał przyłożyć wiele siły, by nie pozwolić dojść negatywnym myślom do głosu. Co by nie zrobił, to on w dużej mierze przyczynił się do dalszej niewoli Yvette. Nawet przez gardło nie przeszło mu, że mają cały czas tego świata, bo w obecnych warunkach mogło nie być to pozytywnym faktem. Puścił jej szyję, gdy nawiązała kontakt w inny sposób, wciąż wątpiąc w swoje prawo do szczęścia i trzymania dziewczyny w niewoli. — Jestem cały twój — uśmiechnął się, cofając obie dłonie, zręcznie omijając dzielącą ich butelkę. — A ty moja — dodał, łagodnie pochylając głowę, by złożyć delikatny pocałunek na skraju jej warg. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Wieża. Pon Kwi 06, 2020 9:07 am | |
| Czerpała niemałą przyjemność z obecnej bliskości. Dziwne rozluźnienie, którego zasługą musiał być spożyty cydr, owinęło ją od stóp do głów, lecz nie mogła rozkoszować się pełnią tego uczucia. Coś ewidentnie przeszkadzało. Błądziła myślami za zgubionym wątkiem, a gdy udało się wreszcie go złapać, nie czekała ani chwili z tak istotną sprawą. Sięgnęła rękami po obie jego dłonie, odsuwając się ciut, by spojrzeć mu głęboko w oczy. - Odkąd podzieliłeś się kawałkiem swojej historii, zaczęło mnie coś trapić. Seth, jeśli kiedykolwiek będziesz miał potrzebę... wygadania się, to jestem tu dla ciebie. Wiem, wiem, że daleko mi do dobrego rozmówcy, nie dorównuje Leo w żadnym stopniu, ale zawsze z chęcią cię wysłucham. Postaram się zrozumieć - mówiła, zdając sobie sprawę z miernej pozycji, jaką przyszło jej obejmować. Może miał od tego brata, ale również chciała być pomocna, być po prostu... większą częścią jego życia. - Pamiętaj o tym, proszę - rzekła wręcz błagalnym tonem. Uczyniła wiele złego, nic nie odkupi tych win, aczkolwiek nie była pusta w środku. Dalej przejmowała się Sethem, dalej martwiła się o jego najbliższych, przede wszystkim dalej była w stanie czuć. Często nie potrafiła się w tym odnaleźć, popełniając rażące błędy, choć zawsze stara się jak może. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Wieża. Pon Kwi 06, 2020 10:26 am | |
| Ręce Setha nawet nie drgnęły, pozwalając się bezwładnie prowadzić w inne miejsce. Odwzajemnił spojrzenie, korzystając z chwili szczerości. — Nigdy nie mam takiej potrzeby — stwierdził bez większego zastanowienia. — To raczej... Uczucie, że powinienem to zrobić — wyjaśnił swoje motywacje. Bywały wspomnienia z życia, którymi dzielił się z nią w zależności od sytuacji, lecz większość historii pozostawała w jego głowie przez wstyd, jakiego pomimo minionych lat nie potrafił się pozbyć. — Owszem, po wszystkim czuję ulgę, ale... — zawahał się, wzdychając lekko, by zacząć temat, od innej strony. — Jesteśmy razem ponad rok, prawda? Znamy się nie od dziś, chociaż mam wrażenie, że więcej jest między nami niewiadomych niż jasnych faktów. Wiem, że może to wynikać z naszych ograniczonych możliwości, ale... Jak chciałbym wiedzieć o tobie więcej, tak obawiam się, że... gdybyś znała mnie lepiej, nie garnęłabyś się tak chętnie do spędzania ze mną czasu — uśmiechnął się smutno, wspominając jej zeszłe słowa i radość z wolnej chwili. Doprawdy, jego sumienie nie było najczystsze, a demony przeszłości kroczyły wciąż krok za nim. — A zresztą, wolałbym się zwierzyć przydrożnemu bezdomnemu niż temu hipokrycie — prychnął z rozbawieniem, gdy wspomniała Leo. — Za dobrze go znam, by móc brać jego rady na poważnie. Też z czasem to wyłapiesz — mrugnął do niej. — Nie twierdzę, że chce źle, o nie — dodał prędko, by nie zrozumiała go opacznie. — Po prostu... Czasem mam wrażenie, że motywacją jego „sprawiedliwości” jest chęć zaznania nowych doświadczeń. A po wszystkim, okazuje się, że ma za uszami więcej niż oskarżana przez niego osoba — uśmiechnął się, co wyjaśniało, dlaczego nie zwykł przejmować się słowami Leandra, ostrzegając przed tym samym Yvette. Lata razem wyrobiły w Setcie naturalną odporność na grzebanie w głowie. — To wszystko jest kwestią czasu — zauważył po chwili milczenia. — Ja tez chętnie cię wysłucham. Nie będę naciskał. Jeśli jednak będziesz gotowa rozmawiać o Yvonne... — ostrożnie wymówił jej imię, po raz pierwszy od dłuższego czasu. Wiedział, że nie mogą wiecznie udawać, że temat nie istnieje, choć mogłoby wyjść im to na zdrowie. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Wieża. Pon Kwi 06, 2020 3:15 pm | |
| Od czego powinna zacząć? Wkroczyli na niebezpieczną ścieżkę szczerości, prowadzącą wgłąb lasu odpowiedzi, które wcale łatwo nie przychodziły. Jak zazwyczaj omijała szerokim łukiem podobne rozmowy, tak teraz czuła się gotowa, wierząc, iż Seth też nie będzie powstrzymywał się przed prawdą. Nie był to moment na kłamstwa ani ucieczkę. - Zalegam z uświadomieniem cię o niektórych wydarzeniach z mojego życia, co już nie jest takie sprawiedliwe. Wciąż kieruję się jedną z zasad matki, która jasno mówi o tym, że absolutnie nikogo nie interesuje, co zdołałam przejść, czy z jakimi problemami jestem zmuszona się zmagać - wyznała, odbywając wędrówkę do zamierzchłych czasów. - Chcę dać ci się... poznać? Brzmi to dziwnie - mruknęła, słabo usatysfakcjonowana tym słowami. Była okropna w tłumaczeniu swoich uczuć, toteż zakłopotana mina zawitała na dłużej na twarzy Yvette. Pragnęła tej pogawędki, a z drugiej strony w ogóle nie miała pojęcia, jak się do niej zabrać. Przypuszczała, że zamiast podarowania prostych wyjaśnień, wciągnie go w labirynt zagmatwania, który tworzy więcej pytań niż odpowiedzi. - Wierzę, że kiedyś przełamiesz te obawy. Czego byś nie zrobił, nie pozbędziesz się mnie tak łatwo. Jakbym mogła nabrać do ciebie dystansu przez wydarzenia, z którymi kiedyś się zmagałeś? Przeszłość niekiedy jest bolesna, lecz to minęło - chciała zabrzmieć poważnie, jednak migiem wyczuła przesadę. Poniosło ją. - Przeczytałam to w jednej z książek. Wydawało mi się, że ma sens! - objaśniła ostatnie zdanie, nie chcąc wyjść na przemądrzałą. Czas należał do najlepszych rozwiązań, choć pozostawała w ciągłej gotowości, gdyby niespodziewanie zapragnął podzielić się kolejnymi faktami ze swojego życia. - Brakuje mi jej, ale sama do tego doprowadziłam, więc... Nie wierzę, że uznałam pomysł Gerarda za słuszny... - na nowo zaczęła rozniecać temat swej winy, mocniej ściskając jego dłonie. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Wieża. Wto Kwi 07, 2020 4:46 pm | |
| Zmarszczył brwi, nie wierząc, że przywołują do życia postać, która on sam wyrzucił z głowy, sądząc o uwolnieniu się od niej przez Yvette. — Nie usłyszałem od ciebie ani jednego pozytywnego słowa o twojej matce i śmiem twierdzić, że nie powinna być ona autorytetem w żadnej kwestii — zganił ją, by zapomniała o radach chorej na umyśle kobiety, którą powinna pozostawić wieki temu tam, gdzie było jej miejsce - w przeszłości. — Chcę wiedzieć o tobie więcej. O tym, co przeżyłaś. O tym, co myślisz teraz. O tym, co pragniesz robić — zapewnił ją. Dotychczas żył w przeświadczeniu, że w życiu Yvette nie działo się na tyle, by mogła sypać opowieściami jak z rękawa. Mylnie uważał, że życie służącej i skazanej nie przynosi wystarczająco emocji. Wystarczyło, że chwilę się nad tym zastanowił, by zrozumiał, jak płytki był jego tok myślenia. Milczał, gdy twierdziła, że nie odsunie się od niego pełnej świadomości jego czynów. Przeszłość była nie tyle co bolesna, a raczej pełna wyborów, w których mógł postąpić inaczej. Wątpił w zrozumienie, lecz równocześnie nie był to czas, by wyrzucić z siebie wszystko, co trapiło go do tej pory. W takim przypadku nie starczyłoby mu doby. Uniósł jej splecione dłonie w odpowiedzi, by ucałować je w podzięce, spoglądając na nią, by potwierdzić, że zrozumiał. Jednak temat Yvonne wciąż pozostawał dla niego trudny. Już przy ich ostatniej rozmowie miał wrażenie, że nie mówiła mu wszystkiego, a istotny element tych puzzli leżał gdzieś pod stołem. Nie chciał się z nią kłócić, lecz nie był w stanie przytaknąć, że postąpiła prawidłowo. Z odrobiną zawahania się zapytał: — Nie byłaś w stanie zostawić tego czynu mu? Czy Gerard cię do tego zmusił? — wciąż trzymał jej ręce, ściszając ton głosu, jakby na samotnej wieży i tak czyhały na nich spragnione tajemnic uszy. Widział wiele możliwości, aby temu zapobiec, lecz wciąż nie znał perspektywy Yvette. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Wieża. Sro Kwi 08, 2020 11:10 am | |
| Sprawiał wrażenie autentycznie zaintrygowanego nawet błahymi szczegółami, co wprawiło ją w duże zaskoczenie. Jego zapewnienia bez wątpliwości wykraczały poza banalne "więcej", obejmując "wszystko". Mając teraz pewność, pragnęła podzielić się z nim historiami, które niezmiennie wywoływały sporo emocji, chociaż zostały przykryte grubą warstwą kurzu. Pomimo nagłych chęci do nadrobienia opowieści, pewna sprawa pozostawała otwarta, a Yvette postanowiła pierwszy raz podjąć ją na spokojnie. Miała czas na przemyślenia, teraz wystarczyło tylko zobrazować stanowisko, które wybrała. - Wiem, jak bardzo pragniesz wierzyć w moją niewinność, Seth. Za nic nie chcesz zobaczyć we mnie kogoś zdolnego do morderstwa, czemu jestem wdzięczna, ale nie. Nie zostałam zmuszona - odpowiedziała stanowczo, dopiero się rozkręcając. - Ciągle kieruję się opiniami innych, nie potrafiąc wyrobić własnego zdania. Wtedy pomysł Gerarda wydawał mi się zarówno straszny, jak i sensowny. Dostrzegałam w tym wiele własnego podejścia, choć fakt zabicia Yvonne był nie do zniesienia, wiedziałam... - zaczerpnęła powietrza, przerywając na chwilę. - Wiedziałam, że tak będzie lepiej dla niej. Sam dobrze widziałeś ten stan... Nie było mowy o jakiejś poprawie, jedynie chcieli zamydlić nam oczy, byśmy odczuwali złudną nadzieję. W rzeczywistości nigdy nie istniała najmniejsza szansa - odkryła przed nim swój punkt widzenia. Ten sam objawiał się w głowie Yvette przed dokonaniem mordu. W międzyczasie uświadomiła sobie pewną rzecz, jaka odgrywała istotną rolę w całym przedstawieniu. - Mogłabym teraz skłamać, zasłaniając się wyłącznie dobrem siostry, lecz nie mam zamiaru ukrywać, iż skorzystałam na tym. Ból po jej odejściu jest niewyobrażalny, jednak w pewien niewytłumaczalny sposób odetchnęłam - stwierdziła śmiało, doskonale wiedząc o tym, jak przerażająco to brzmi. To chyba przed tym najbardziej uciekała, nie umiejąc zaakceptować ulgi płynącej ze śmierci bliźniaczki. Broniła się przed tym do dziś. - O wiele gorszym byłoby pozwolić jej leżeć na tym łóżku, aż odeszłaby bez niczyjej pomocy. Ile to by trwało? Dni? Miesiące? Lata? Masz prawo uważać mnie za wariatkę, osobę zagrażającą sobie i innym, bynajmniej nie mogłam ujrzeć jakiejkolwiek pozytywnej strony - podsumowała, opuszczając głowę. Nieprzerwanie trzymała jego dłonie, spodziewając się nieuniknionego odrzucenia. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Wieża. Czw Kwi 09, 2020 2:38 pm | |
| Niewinność Yvette wydawała mu się jedynym logicznym rozwiązaniem i nie tyle, co usilnie chciał ją widzieć z czystym sumieniem, a po prostu zrozumieć, bez angażowania w tę historię bajek i nadprzyrodzonych mocy. Milczał, gdy opowiadała na zadane wcześniej pytanie, po raz kolejny usiłując ułożyć to sobie w głowie, skoro już zdecydowali się poruszyć temat. Skinął powoli, zyskując nową perspektywę, lecz nie przekonując się w całości. — W pewnym stopniu... Zaczynam to rozumieć. Po zastanowieniu się, gdybym znalazł się w identycznej sytuacji, myślę, że postąpiłbym tak samo. I sądzę, że Yvonne, gdyby miała wybór... Poparłaby twoją decyzję — wypowiedział ostrożnie, zgadzając się z tym, że tego rodzaju, długotrwała śmierć, nie miałaby w sobie żadnej godności. Choć nie mówił wyłącznie w swoim imieniu, głęboko wierzył, że nikt nie chciałby dla siebie takiego losu. Jedna myśl jednak nie dawała mu spokoju. Nie miał pewności, że stan Yvonne się nie poprawi, lecz Yvette miała zgoła odmienne zdanie, jakby próbując przekonać i samą siebie. Seth wiedział, że jeśli teraz to przemilczy, może odbić się to echem w przyszłości, gdy wyciągnie ten fakt na wierzch w najmniej pożądanym momencie. Nie był w stanie. Zamilkł, wycofując się z pomysłu. Jeśli chciała w to wierzyć, musiał jej na to pozwolić, by nie obwiniała się do końca życia. Zdusił swoje wątpliwości, starając się zostawić je za sobą. — Jeśli wiedziałaś, że tak będzie lepiej, na tyle, by to zrobić, nie żałuj tego. Nic się nie zmieniło od tamtego czasu. Być może w tym jednym Gerard miał rację... — westchnął, z trudem zmuszając się do przyznania słuszności mężczyźnie. Wiedział, że jego rady nie są wiele warte, do kiedy czas nie pozwoli Yvette podjeść do sprawy z dystansem. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Wieża. Pią Kwi 10, 2020 9:03 am | |
| Ponownie skupiła się na najgorszym planie wydarzeń, nie dopuszczając myśli o dosyć optymistycznej reakcji Setha. Przygotowana z góry na odtrącenie, albo dosadną krytykę podejścia, łagodny odbiór przyjęła z wymalowanym na twarzy zdziwieniem. Zdołał postawić się na jej miejscu. Co więcej, przedstawił Yvonne w świetle tej, która nie dopuściłaby się obwiniania Yvette, a wprost wyrażałaby aprobatę. Nie potrafiła stwierdzić, jaka wersja jest bardziej prawdopodobna, jednakże ta pochodząca od niego, pozwalała spojrzeć na wszystko z odmiennej perspektywy. Perspektywy, która na pewno była mniej bolesna i znośna. - Naprawdę? Może nie mieć mi tego za złe? - spytała z jawną nadzieją. Choć nikt nie miał prawa odpowiedzieć na to pytanie, a sama zainteresowana nie mogła zabrać głosu, Yvette głupio liczyła na potwierdzające słowa. Była gotowa przyjąć aż nadto wyczuwalne kłamstwo, by uspokoić swe szalejące sumienie. Fakt, że samo zrozumienie, jakim wykazał się Seth, działało na nią nieopisanie pozytywnie, to ta jedna informacja byłaby idealnym dopełnieniem. Podniosła wzrok, aby na nowo dogłębnie wpatrywać się w jego oczy. - Wydaje mi się, że chciał dobrze dla Yvonne. Doskonale wiem, jak głupio to brzmi, lecz wtedy, gdy zajrzałam do sali on... - przerwała, próbując odtworzyć tamten nietypowy obraz. - Jego zachowanie było całkowicie inne, jakby faktycznie ubolewał nad nią, a przecież nie ma to najmniejszego sensu! - podzieliła się dokuczającą myślą, która nie opuściła głowy od pamiętnego spotkania. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Wieża. Pią Kwi 10, 2020 11:29 am | |
| Choć odpowiedź na pytanie Yvette, była w jego mniemaniu twierdząca, nie czułby się w porządku, głosząc swoje przekonanie za zmarłą dziewczynę. Zamiast tego, podszedł do tematu jak zwykle w ostrożnym tonie. — Wiem, że moje słowa w jej imieniu nie mają najmniejszego znaczenia... Jednak będąc na jej miejscu... Byłbym ci wdzięczny. Łatwo przyszło mu wypowiedzenie tych słów, nie znajdując się w podobnym stanie. A gdyby do niego doszło, jakie znaczenie miałaby jego wola, gdyby nie znajdował się w stanie pełnej świadomości? Mógł dzielić się swoimi prawdami, doradzać jej i mówić o wsparciu, lecz czy miało to znaczenie, jeśli jedyną styczność z wydarzeniem miał podczas obserwowania go? Wątpił w swoją pomoc, a sama myśl wypowiadania niepotrzebnych słów go drażniła. Z Gerardem nie było wcale prościej. Miał swoje podejrzenia, czasami nawet sądził, że rozumie jego motywacje, a chwilę później, kat zaskakiwał Setha w swoim braku zdrowia na umyśle. Pośród całej tajemniczości mężczyzny, było jednak w nim coś, co sprawiało, że żniwiarz mógł stwierdzić o tym, że zależało mu na bliźniaczkach. — Jest niezrównoważony, nienawidzę go całym sercem i przysięgam, że nie ręczę za siebie, gdy go spotkam — mruknął wściekle, a Yvette mogła poczuć jego złość w postaci palców silniej zaciskających się na jej dłoni. — Ale muszę mu przyznać... W chory, zupełnie nieodpowiedni sposób, zależało mu na was. To że przypłynął tu z Ameryki, w tak krótkim czasie... Myślę, że chciał się z nią pożegnać. Tak. Całe to spotkanie, było mu pożegnaniem... — opowiadał, zdając sobie z tego sprawę w momencie wypowiadania słów. — Sam fakt mszczenia się za jej krzywdę mówi sam przez siebie... To niedorzeczne. Ale to ty z nim dorastałaś. Powinnaś wiedzieć więcej ode mnie — zerknął na nią z boku, czasem usiłując sobie wyobrazić, jak wtedy różniła się jej relacja opiekun-skazana. Mógł tylko zgadywać, czy zrozumienie osoby Gerarda jest w ogóle możliwe. Nim się spostrzegli, na zewnątrz zapadł zmrok, co przyniosło mu pewną informację. Puścił jedną z dłoni Yvette, obejmując ją ramieniem. — Nie jest ci zimno? — zapytał uważnie, przesuwając palce wzdłuż jej barku, jakby chciał rozpoznać, czy zmarzła. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Wieża. Pią Kwi 10, 2020 4:33 pm | |
| Napięcie ustąpiło pod presją ulgi, jaką bez dwóch zdań poczuła. Z pewnością nie rozwiało to wszelkich zmartwień, dostała wyłącznie jego punkt widzenia, ale tyle w zupełności wystarczyło, by dawno zapomniany spokój zapukał do drzwi. Miała na uwadze fakt, iż mógł nie pojmować wielu rzeczy, jednak starał się zrozumieć. Był tu i ufała mu, bez durnych podejrzeń, którym kiedyś pozwalała prędko zaistnieć. Mimo ostrych słów Leo, padających podczas omawiania planu, nie potrafiła spojrzeć na Setha w złym świetle. Jako jedyny pozostał z nią do teraz, podczas gdy reszta świata natychmiast odwróciłaby się plecami, na wieść o dokonanym czynie. Nie miała wątpliwości. Silny uścisk dłoni jasno zasygnalizował nerwy, jakie wywołała zaledwie myśl o kacie. - Gdybym mu nie przeszkodziła w pożegnaniu, zapewne nie zostałabym zbesztana i moje ręce pozostałyby czyste... - zauważyła trafnie, choć nic nie uchroniłoby siostry przed śmiercią. Ten los był nieunikniony. - Zgadza się, powinnam. Ale tak nie jest. Byłam troszeczkę zajęta wybrykami Yvonne, więc niewiele czasu udało mi się spędzić poza chaosem - wyznała, przypominając sobie ciężkie chwile. Bliźniaczka ciągle dążyła do kar, walcząc z Gerardem, co prawda nie tylko z nim, na przeróżne sposoby. Niczym idiotka sądziła, że uda jej się pewnego dnia wygrać, stawiając na swoim. Nie widziała, jak bardzo rani równocześnie własną siostrę? Nie chciała tego zobaczyć? Z biegiem historii Yvette ujrzała prawdę, bolesną prawdę. Wyrwał ją z krótkiego zamyślenia. - Odrobinę - odparła, przyjmując otwarcie niespodziewany dotyk. Ani myślała o wznowieniu dystansu. Chciała go mieć najbliżej jak się da, dlatego obecna pozycja spełniała wspaniale swe zadanie. Uniosła zaraz dłoń, by opuszkami palców pogładzić jego policzek. - Zrozumiałam coś. Nieważne, gdzie przyjdzie mi żyć... Ważne, abyś był obok - rzekła odważnie. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Wieża. Pią Kwi 10, 2020 7:51 pm | |
| Przejął się jej odpowiedzią, lekko się poruszając, by rozejrzeć się za czymś, co pomogłoby mu rozwiązać zaistniały problem. Potarł jej przedramię, jakby chciał wzniecić ogień, spostrzegając się, że nie może nawet wykazać się dżentelmeńskim gestem narzucenia jej na barki jakiegokolwiek okrycia wierzchniego. Siedzieli bowiem na marynarce Setha, a mu, z górnego odzienia, została tylko koszula. Z braku pomysłów, przyciągnął ją do siebie bliżej, obejmując i przytulając ściśle. Wyjął spomiędzy nich butelkę, by nie było między nimi wolnej przestrzeni, pociągając łyk i usadowiając ją pomiędzy swoimi nogami. — Zrobię więc wszystko, byś pożałowała swojej decyzji możliwe późno — zaśmiał się lekko, nie wątpiąc, że momenty pragnienia wolności powrócą, a on podejdzie do nich z jednakową niechęcią. — Wiem, że to naiwne... Ale mam wrażenie, że od teraz wszystko się ułoży — zdradził swoje optymistyczne nastawienie, wiedząc, że wkrótce na nowo pozbędą się Gerarda, nawet jeśli to miało oznaczać osądzenie o jego niewinności. I również brak Yvonne przynosił Sethowi pewną ulgę, czego nigdy by nie powiedział na głos. Nie zamierzał nawet do tego nawiązywać, lecz brak troski o pozostawioną w zamczysku bliźniaczkę, był mu szczęśliwym trafem, co tylko pogłębiało jego wyrzuty sumienia. Miał wiele wątpliwości, a po wielu miesiącach spędzonych z Yvette, również nabrał przeświadczenia, że jego pragnienia mają znaczenie. — Zwiedzimy trochę świata, mimo wszystko — szepnął, poruszając twarzą zgodnie z jej ruchem palców. — I zobaczysz, będziemy korzystać z każdej szansy wolności — mruknął niejasno, choć mogło zabrzmieć to śmiesznie, gdy zapewniał jej wyłącznie niewolę. Szczerze był jednak dobrej myśli, głęboko wierząc, że od teraz już nic ich nie zaskoczy. Uśmiechnął się, całując jej twarz już w odruchu, naturalnej reakcji na bliskość Yvette. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Wieża. Sob Kwi 11, 2020 1:01 pm | |
| - O wiele lepiej - oznajmiła wyraźnie ucieszona, gdy dokładnie postarał się o to, by przyległa do niego całym ciałem. O taką bliskość walczyła od początku. Rozproszona przez podjęte tematy, nie zdołała wykonać kroku ku zniszczeniu pozostałej, zbędnej odległości, lecz Seth w sama porę nadszedł z pomocą. Korzystając w najlepsze z podarowanej szansy, wtulając się na tyle, na ile to możliwe, czerpała nie tylko ciepło. - Naiwne? Skądże. Czyżbyś zapomniał, że jesteś posiadaczem cudownego szczęścia? Nie rań więcej mych uczuć... - zareagowała teatralnym smutkiem, w głębi duszy, obawiając się nadciągającej przyszłości. Pragnęła podzielać jego optymizm, zamiast tego wyczuwała zbliżający się sztorm, który po raz kolejny wprowadzi zamęt. Piękne chwile wytchnienia nie mogły trwać długo, a los niezawodnie da z siebie wszystko, negatywnie ingerując w ich relację. Chciała mieć pewność, że poradzi sobie z odgórnie przygotowanym planem, chroniąc jednocześnie Setha. Czy potrafiła to zrobić? Czas pokaże. Kąciki ust Yvette mimowolnie szły w górę po każdym jego słowie. Chociaż wielkim utrudnieniem było skazanie, wierzyła, że rzeczywiście spędzą sporo niezapomnianych chwil poza murami. - Tylko my, we dwoje...? - pytała szeptem o oczywistą sprawę, jakby upewniając się do granic możliwości, że tak właśnie będzie. Razem zwiedzą miejsca, których nawet sobie nie wyobraża. - Czy może być piękniej? - dodała, całując go czule. Wtenczas znacznie śmielej przyłożyła swą dłoń do jego policzka, równocześnie dotykając palcami płatek ucha.
|
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Wieża. Pon Kwi 13, 2020 10:57 am | |
| Ciężko było mówić o szczęściu przez pryzmat setki ostatnich wydarzeń. Mógłby zastanawiać się, czy w rzeczywistości nie bierze udziału w żarcie, który zaszedł za daleko, a obok niego siedzi sama pechowa Yvonne, podczas gdy Yvette naprawdę wylądowała na cmentarzu. Z wiadomych powodów nie wysnuł swoich mrocznych teorii na głos, musząc wierzyć, że blask szczęścia sięga i jego. Pokiwał jedynie z pobłażaniem głową, gdyż jedynie na taki gest zaprzeczenia było w tej chwili stać Setha. Jego optymizm opierał się bardziej na spostrzeżeniu, że wszystko, co mogło pójść źle, już poszło, nie dając kolejnych sposobności w przyszłości. Albo czegoś mocno nie dostrzegał. „Mogłoby być piękniej” — rozbrzmiała jego myśl, gdy ponownie obudziły się wyrzuty sumienia. Wolność byłaby piękniejsza. Ale czy na pewno? Życie potrafiło zaskoczyć ich i tutaj, krzyżując ich plany w odległym, nic nieznaczącym na świecie zameczku. Co musiałoby się dziać, gdyby wydostali się na powierzchnię? — Nic nie wiesz — westchnął z żalem, wiedząc, że nie było to jej winą. Sam nie wiedział, po co poruszał ten temat. Najwyraźniej wypowiedziane błędy nie dawały mu spokoju. — Oczywiście, że może — spojrzał na nią smutno, poddając się ruchowi jej dłoni, by zwrócić ku Yvette twarz. — Nie robię dla ciebie nic. Daję ci w prezencie znaleziony na drodze kamień, a ty dziękujesz, jakbym obsypał cię diamentami. To wciąż nic. Wymagaj ode mniej więcej... — poprosił ją, posługując się niezbyt wyszukaną metaforą. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Wieża. Pon Kwi 13, 2020 5:30 pm | |
| Seth postanowił odkryć karty, które szybko ściągnęły wiedźmę z powrotem na ziemię. Z boku wyglądało to na drobnostkę, jaką wypadałoby puścić mimo uszu, kiwając przy tym zgodnie głową, by uniknąć możliwie napiętej rozmowy. Niestety Yvette nie należała do tego typu osób, momentalnie angażując się w zupełności, jakby pożerała ją obawa o późniejszy rezultat wypowiedzianych słów. - Zwyczajny kamień może być wspanialszy od diamentu - zaczęła niejasno, zastanawiając się jeszcze minutę nad poruszonym tematem. Sięgnęła po butelkę, po raz kolejny kosztując cydru, aby zaraz odstawić ją na ziemię. Bez uprzedzenia zmieniła miejsce, siadając okrakiem na jego kolanach. Wprosiła się, nie pytając o pozwolenie, ani nie czekając na reakcję. Między nimi widniało trochę wolnej przestrzeni, jednak milimetry dzieliły ich twarze. - Posłuchaj... Mówisz, że nic dla mnie nie robisz, a prawda jest kompletnie inna. Podarowałeś mi nowe życie, rozumiesz? I choć brak w nim wolności, tej wspaniałej wolności, o której mówicie, szare dni uległy zmianie - mówiła przejęta, ostrożnie ujmując jego policzki w dłonie. - Ty je odmieniłeś, Seth. Nie pozwolę ci na wygadywanie takich głupot. Ogarniał ją coraz większy ból, gdy zaczynała rozumieć, że ta myśl nie daje mu spokoju. Nie istniało idealne rozwiązanie, które pogodziłoby pozostanie przy nim i ucieczkę. To niemożliwe. Zamierzała się poświęcić, aby towarzyszyć mu do samego końca, zaś on musiał wszystko utrudniać. - Kolejny raz wspominasz o tym, abym wymagała. Zatem zacznijmy od czegoś prostego... - wpadła w niedługie zamyślenie. - Na pewno pamiętasz, jak w laboratorium bezczelnie przerwałeś istotny temat, który poruszyłam - nakierowała go, wolno wpuszczając na twarz uśmiech. Krótka chwila bliskości, która nadeszła nieoczekiwanie, okazała się dobrym punktem zaczepienia w aktualnej sytuacji. - Daj mi więcej... - szepnęła, lekko pocierając kciukiem dolną wargę żniwiarza. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Wieża. Pon Kwi 13, 2020 7:57 pm | |
| W pierwszej chwili spojrzał na nią spode łba, wbrew słowom, które najwyraźniej miały go pocieszyć nie czując się lepiej. O wiele więcej chciał mieć wspólnego z diamentami niż zwykłymi kamieniami. Nie wypowiedział swoich wątpliwości na głos, wkrótce będąc świadkiem serii niespodziewanych czynności. Nim się spostrzegł, butelka cydru wylądowała na podłodze, a on sam został zaskoczony jej nagłą bliskością. Zareagował szybko, mechanicznie, pozwalając dziewczynie wygodnie ułożyć się na jego nogach, dłoń dociskając do jej lędźwi, jakby zabezpieczając ją przed odsunięciem się. Zawahał się chwilę, chcąc jej przekazać, że nie to było jego celem, gdy organizował ich niewielką schadzkę w ustronne miejsce. A może miał to z tyłu głowy? Noc, szczyt wieży i butelka cydru... To musiało brzmieć jak zaproszenie... — Miło mi. Lecz uwierzę ci dopiero wtedy, gdy twój standard życia sprosta moim wymaganiom — wypowiedział, zadzierając głowę lekko ku górze, by podczas mówienia patrzeć jej w oczy. W swojej opinii, przez przeżyte lata miał pogląd na to, co pozwalało mu odróżnić prawdziwe szczęście od marnej iskierki pośród tragicznych wydarzeń. Westchnął, jak na zawołanie, czując ogarniające go podniecenie. Dłoń z pleców powędrowała ku górze, by zatopić się z w jej włosach, ujmując je u samej nasady. Odchylił jej głowę, dążąc do przejęcia nad nią kontroli, teraz dopiero rozmyślając, co chce zrobić z Yvette. Decyzja zapadła szybko, nim nowa porcja krwi zdążyła uderzyć Sethowi do mózgu. Szarpnął odrobinę brutalnie włosy dziewczyny, eksponując szyję, w której natychmiast zatopił swoje usta. Chaotyczne pocałunki, jak piorun, przerwała nieubłaganie pojawiająca się myśl. — Nie chcesz tego — wychrypiał, odsuwając się od niej na cale, by móc obdarzyć ją zamroczonym spojrzeniem. — Nie prowokuj mnie, proszę... — jęknął, pewien, że nie zniesie kolejnego razu samokontroli. Wiedział też, jak blisko granicy się znajduje. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Wieża. Wto Kwi 14, 2020 11:28 am | |
| Wiedziała, że podążyła prawidłową ścieżką, gdy do jej uszu dotarło pojedyncze westchnięcie. Musiało oznaczać coś więcej. Pełna niepojętego zapału, by kontynuować drogę wypełnioną niewiadomymi, nie spodziewała się chwytu za włosy, który skutecznie uniemożliwił dalszą bliskość. Pozbawione delikatności pociągnięcie włosów, odebrała jako jasne polecenie, odrzucając próby wydostania się z tej pułapki. Sama wystawiła się dla niego jak na srebrnej tacy, co oznaczało, że chciała być zjedzona. Dzikie pocałunki, jakimi obdarowywał raz po raz szyję, prędko wywoływały przyjemne dreszcze, przechodzące przez calutkie ciało. Nie mogła zareagować inaczej, jak przymknięcie powiek i nieznaczne rozchylenie ust. - Naprawdę myślisz, że narażałabym się w taki sposób, gdybym miała wyłącznie chęć na małe złośliwości? Schlebiasz mi - wyprowadziła go z błędu, spoglądając na niego z uśmiechem w miarę możliwości. Może głowę miała unieruchomioną, lecz ręce ciągle były wolne, z czego zamierzała skorzystać. Przejechała dłońmi po materiale koszuli na jego klatce piersiowej, kontynuując podróż aż do brzucha, który subtelnie zaczęła gładzić. - Pragnę czuć, że jestem cała twoja... - mruknęła zachęcająco. - Bo jestem, prawda? A może się mylę? - droczyła się, choć ta chwila była dosyć niebezpieczna. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Wieża. Wto Kwi 14, 2020 1:02 pm | |
| Poruszał się łagodnie pod ciężarem jej ciała, wielce niezadowolony z obecnej pozycji i niedoboru możliwości, które dzieliły go od sprawowania pełnej kontroli. Wiedział jedno - nie chciał być torturowany w ten sposób, jeśli ponownie zamierzała się z nim droczyć. Nie wiedział, co dziewczyna planuje, wydobył więc z siebie cichy szept: — Yvy, proszę... — przybrał błagalny ton, starając się trzymać zdrowego rozsądku. Konsekwencje były wciąż blisko, na tyle, by potrafił się hamować. Był to dobry znak. Do kiedy o tym myślał, wiedział, że może się kontrolować. Wiercił się, jakby nie wiedział, co ze sobą zrobić, gdy ona wodziła rękoma po jego ciele. I on, w odruchu sięgnął do jej koszuli, rozpinając ją na boki, choć z każdą chwilą coraz bardziej opornie, jakby walczył sam ze sobą. Postanowił dać jej jeszcze jedno upomnienie, niczym strzał ostrzegawczy przed śmiertelnym trafieniem. — Masz ostatnią szansę, aby się wycofać — poinformował ją twardo, puszczając białe włosy Yvette. Odchylił się lekko do tyłu, wspierając na ręce. Łaskawie przystał na oddanie jej kolejnej próby namysłu, nie chcąc, by tego żałowała. Choć od dawna był gotów, teraz naszły go pewne wątpliwości, wynikające z nagłości pomysłu. Nie zwykł wątpić w swoje umiejętności, lecz zadowolenie Yvette zdawało mu się w tej chwili niemałym wyzwaniem... |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Wieża. Wto Kwi 14, 2020 2:20 pm | |
| Im dłużej obserwowała jego zachowanie, tym bardziej nie wiedziała, co powinna o tym myśleć. Wielokrotne prośby, czy ostatecznie nabranie dystansu, przedstawiały się w jej oczach prosto, nie wskazując na inne rozwiązanie. Uciekał. Wlepiała w niego spojrzenie, czując narastający stres, jakby zawiniła. Ręce zastygły w bezruchu, jednak nie wycofała się z pozycji, w której do tej pory trwała. Była w kropce, szukając źródła problemu. - Czy to możliwe, abyś... - odezwała się wreszcie, przełykając z trudem ślinę. - Seth, jestem... niewystarczająca? Wiem, że nie mam żadnego doświadczenia, nie mogę równać się z obeznanymi w tym temacie kobietami, a moje ciało może nie do końca trafiać w twój gust, lecz sądziłam, że my... - starała się wytłumaczyć, choć z jego ust nie padły oskarżenia. Bała się, że ponownie zepsuła wszystko, nawet nie wiedząc, jak właściwie do tego doprowadziła. Gdzie popełniła zasadniczy błąd? W jaki sposób to naprawić? - Chcę być z tobą znacznie... bliżej - wyznała znienacka, skubiąc nerwowo dolną wargę. Być może nie rozwiąże to zaistniałej przeszkody, aczkolwiek wolała nie kryć się ze swoimi intencjami, dając mu tę świadomość. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Wieża. | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|