|
|
| Autor | Wiadomość |
---|
Vivian Lambert Leśna Zmora
Liczba postów : 338 Join date : 28/09/2016
| Temat: Sala balowa Pią Lip 21, 2017 7:50 pm | |
| Rozciągający się spory obszar, skryty wśród murów. Niegdyś złożony był z wysokich ścian i pokrytych pięknymi sklepieniami sufitów, a obecnie składał się z pozostałości posadzek i rozsypujących się filarów, wyrastających ze żwiru i kamieni. Sala balowa. Tym niegdyś było to miejsce. Jednak pomimo zrujnowanego wyglądu, zachowało coś w rodzaju magii. Jak gdyby damy i arystokraci, którzy tańczyli, rozmawiali i śmiali się tutaj, zostawili fragmenty swoich dusz i klimatu rozrywki.
~opis autorstwa Rachel |
| | | Rachel Herrington Akrobatka
Liczba postów : 199 Join date : 11/06/2016
| Temat: Re: Sala balowa Pią Lip 21, 2017 8:08 pm | |
| Dziewczyna niepewnie postępowała naprzód. Niby świeże powietrze, upływ czasu i spacer odrobinę złagodziły stan upojenia, ale wciąż ruchy i percepcja Rachel były nieco chaotyczne. Uchyliła się, by uniknąć gałęzi, ale wpadła na niewielki krzak i przeklnęła głośno. - Cholera, czy te krzaki kiedyś się skończą...! - Oburzona zatrzymała się na moment, by zerknąć na Vivian. Przeszły już kawałek, na tyle długi, by blondynka zaczęła się zastanawiać, czy to jest jej do szczęścia w ogóle potrzebne. A mogłaby teraz siedzieć w przyczepie, przy cieple świec i... Ech. Zwiesiła głowę i przyglądając się uważniej, co ma pod nogami, niestrudzenie ruszyła do przodu. W oddali zobaczyła już odbijające światło księżyca blade ruiny. Odpoczynek! Jeszcze tylko kawałek i... Zatrzymała się dopiero w wielkiej przestrzeni, której powierzchnia poprzecinana była pionowymi fragmentami jasnych filarów. Znała to miejsce, bywała tu czasem, jednak zawsze za dnia. Ruiny sali balowej. Kolejne miejsce, które ceniła za nastrój, który czuła przebywając tutaj. Nie wiedziała, kto tu bywał, kto się bawił, tańczył, rozpaczał... Nawet nie zwróciła uwagi, że nie odzywała się niemal przez całą drogę. Poszukała wzrokiem Vivian, nawet niepewna, czy nie zgubiła jej gdzieś po drodze. - Klimatyczne miejsce. - Westchnęła. - Masz tą butelkę? Delikatne zmęczenie dało o sobie znać, a poza tym... ejże, one trzeźwiały! |
| | | Vivian Lambert Leśna Zmora
Liczba postów : 338 Join date : 28/09/2016
| Temat: Re: Sala balowa Pią Lip 21, 2017 8:48 pm | |
| Rachel mogła być zdziwiona. Krok Vivian, choć chwiejny, był lekki i swobodny, jakby spożyty alkohol wcale nie zaszkodził czarownicy. Treserka miała mocniejszą głowę niż akrobatka, dlatego nie należało się dziwić, iż krzaki omijała dość sprawnie. Szła za to nieco wolniej niż zwykle, jednak wciąż dość energicznie. Okrzyk Rachel sprawił, że zatrzymała się i obejrzała na nią. Upewniwszy się, iż nie stało się nic groźnego, ruszyła w dalszą drogę, uśmiechając się lekko pod nosem. - Jesteśmy już prawie na miejscu – odezwała się cicho. Zwolniła bardziej, by w razie czego podtrzymać swoją towarzyszkę, choć to miało nie być potrzebne. Czarownica również dostrzegła ruiny. Ostatnie metry przemierzyły znacznie szybciej. Kiedy znalazły się już w sali balowej, Vivian ochoczo przysiadła na posadzce, przymykając w skupieniu oczy. Spotkała tu kiedyś kilka naprawdę wspaniałych Koszmarów. Miała nadzieję, że nadal kręcą się po okolicy. Uwolniła wici swojej mocy, na ślepo próbując coś uchwycić… Pustka… Poruszała się po omacku… Nie trafiała na nic, zupełnie nic… Och, Koszmar! Jednak o tak słabym umyśle, że aż miała wrażenie, że pęta jej mocy mogłyby go zmiażdżyć… Wypuściła bez żalu. Może to nie był dobry pomysł? Westchnęła i cofnęła swoją moc. Sprawy komplikowały się. Może jednak powinna wejść głębiej w las? Postanowiła przedyskutować to najpierw z Rachel. Odnalazła akrobatkę wzrokiem, akurat gdy ta uczyniła to samo. - Hmm? - mruknęła, podpierając brodę rękoma. - Dawałam ci, pamiętasz? Tak, zdecydowanie trzeźwiały. Rozsądek znów szepnął Vivian, iż powinny odpuścić. |
| | | Rachel Herrington Akrobatka
Liczba postów : 199 Join date : 11/06/2016
| Temat: Re: Sala balowa Pią Lip 21, 2017 9:30 pm | |
| - Dawałaś mi..? - Mrugnęła kilka razy w niedowierzeniu. - Naprawdę? Minęła chwila ciszy, podczas której Rachel jedynie stała i... stała. W końcu pozbierała i myśli, i siebie, zerkając do szmacianej torby, którą wciąż miała na ramieniu. Butelka rzeczywiście tam była. Odetchnęła z ulgą. - Faktycznie... - burknęła, usiłując wyciągnąć cudowny napój. W międzyczasie rozejrzała się uważniej po okolicy, starając się nie myśleć, ile dziwnych rzeczy może czaić się wewnątrz ruin. Każdy cień mógł być... Potrząsnęła głową. Tu wcale nie jest aż tak strasznie! Chyba... - Czujesz coś, Vivi? - rzuciła w przestrzeń, próbując odciągnąć swoją uwagę od niepokojących myśli. Poczuła się nieco pewniej, trzymając twarde szkło butelki w rękach. Odkręciła ją i... ah, złapała porządnego łyka. W końcu treserka twierdziła, że to lekki alkohol. W następnej chwili o mało co nie umarła. Zgięła się w pół, kaszląc i krzywiąc się niesamowicie. - Vi..vi... - wykrztusiła. - Co to do... cholery jest...
|
| | | Vivian Lambert Leśna Zmora
Liczba postów : 338 Join date : 28/09/2016
| Temat: Re: Sala balowa Pią Lip 21, 2017 10:00 pm | |
| Obserwowała Rachel spokojnie, pozwalając jej przetrawić tę wieść. Co prawda Vivian miała wrażenie, że kątem okna widziała, jak akrobatka chowa butelkę z trunkiem do swojej torby, jednak nie zdradzała się z tą wiedzą. Czemu? Ot tak. Teraz, kiedy usiadła, złapało ją pewne rozleniwienie. Przekrzywiła głowę z zainteresowaniem i uśmiechnęła się, gdy Rachel zaczęła nieporadnie wyciągać szkło z torby. Prawie jak na samym początku ich spotkania. Nie zauważyła zdenerwowania blondynki, nagłe pytanie odebrała jako zwykłe zainteresowanie ich pierwotnym celem. - Brak Koszmarów – mruknęła z niezadowoleniem, po czym jeszcze raz użyła mocy, tak dla pewności. Być może gdyby sprawdziła każdy cal swojego otoczenia, natrafiłaby na jakiś interesujący okaz, jednak do tego potrzebowała czasu i skupienia, a akurat tych dwóch rzeczy jej brakowało. Spokojnie obserwowała, jak Rachel upija cydru, cierpliwie czekając na swoją kolej. Trzeźwienie nigdy nie było miłe, więc Vivian jak najbardziej poczuła się chętna do rozkoszowania się delikatnym, jabłkowym trunkiem. Jakże się zdumiała, gdy akrobatka nagle zaczęła kaszleć i krzywić się. Czarownica zerwała się i zabrała jej butelkę, podejrzewając jakąś niezidentyfikowaną postać o zatrucie alkoholu. Podtrzymała blondynkę, jakby ta miała zaraz upaść, i powąchała ostrożnie płyn… - Och… Wszystko stało się jasne. - Z-zapomniałam… - Vivian zaczęła się jąkać, nagle zawstydzona swoją pomyłką. - Wendy schowała u mnie bimber tego starego pijaka, bo wiedziała, że tam nie będzie szukał... Przepraszam, Rachel, ja naprawdę myślałam, że to cydr… Powąchała raz jeszcze. Od samego zapachu mogłaby się upić. |
| | | Rachel Herrington Akrobatka
Liczba postów : 199 Join date : 11/06/2016
| Temat: Re: Sala balowa Nie Lip 23, 2017 4:43 pm | |
| Blondynka zatoczyła się, nawet nie zwracając uwagi, że ktoś próbował ją asekurować przed upadkiem. Wzięła kilka głębokich wdechów, wymacała w torbie kawałek chleba i szybko zagryzła piekący ból. Otarła łzy z oczu i wyprostowała się. - Bim...ber? - spytała słabo. Mogła najpierw powąchać, co tak naprawdę znajduje się w butelce, cholera. Zapamiętać, nie ufać Vivian w kwestii zabierania alkoholi. - Chciałaś mnie zabić, dziewczyno?! Dostrzegła, że treserka znajduje się tuż obok niej i prawie krzyknęła jej to w twarz. Ups? Złagodniała nieco, stając już pewniej na nogach, chociaż wciąż czuła cień cierpienia przełyku. Kolejne osiągnięcie w życiu Rachel: Wypicie wysokoprocentowego trunku pośrodku niczego, dodatkowo bez stosownej zapitki. Co jeszcze strasznego się dzisiaj wydarzy? W zasadzie, co one obie tutaj robiły w środku nocy? Ach tak. Rewolucja. - Brak koszmarów... - Zamyśliła się na moment. - Nie możesz, nie wiem, przespać się chwilę i wyśnić jakiegoś? - Przekrzywiła główkę. Koniec końców, ta opcja wydała się blondynce całkiem racjonalna. Przynajmniej w jej aktualnym stanie. Oczywiście z perspektywy zdrowego, trzeźwego człowieka, nic z tej sytuacji nie było racjonalne. |
| | | Vivian Lambert Leśna Zmora
Liczba postów : 338 Join date : 28/09/2016
| Temat: Re: Sala balowa Nie Lip 23, 2017 5:02 pm | |
| Skrzywiła się, słysząc krzyk Rachel tuż przy uchu. Cóż, w pewien sposób sobie na to zasłużyła. Mogła sprawdzić zawartość butelki przez podarowaniem jej akrobatce. Teraz było już za późno na zaradzenie tej pomyłce, żal też w niczym nie mógł pomóc. Jedyne co im pozostało, to jakoś dostosować się do sytuacji. - Obawiam się, że to nie do końca tak działa – odparła już spokojniej i puściła blondynkę, widząc jej stabilną postawę. - Możemy zawsze wejść głębiej w las… Intrygowała ją zawartość butelki, choć miała świadomość mocy trunku. Zakołysała płynem, przyglądając mu się pod blade światło księżyca. A może by tak… Tylko raz. Łyknęła znienacka, jednak znacznie ostrożniej niż Rachel. Bimber zapiekł ją w gardło, łzy stanęły w oczach, lecz powstrzymała kaszel. Faktycznie, mocne jak cholera. Prędko zakorkowała butelkę, planując już więcej jej nie otwierać. To nie skończyłoby się dobrze. - Na święty dąb… - wydyszała, krzywiąc się niemiłosiernie. - Jak można to pić... |
| | | Rachel Herrington Akrobatka
Liczba postów : 199 Join date : 11/06/2016
| Temat: Re: Sala balowa Nie Lip 23, 2017 5:25 pm | |
| Rachel miała powstrzymać treserkę przed popełnieniem jednego z największych błędów jej życia, ale w ostatniej chwili zrezygnowała. Niech też poczuje, a co! Poza tym miała wrażenie, że i tak nie odciągnęłaby Vivi od spróbowania trunku. Obserwowała w ciszy, nawet nie odpowiadając na wcześniejszą propozycję. W duchu rozbawiła ją reakcja dziewczyny, chociaż nie dała tego po sobie poznać. Może poza delikatnym uśmiechem. Oczywiście miała też świadomość, że sama wyglądała o wiele gorzej. I o wiele śmieszniej. - I ty mnie o to pytasz? - Odparła, krzywiąc się teatralnie. Pozostawał jednak problem... I to całkiem duży problem. To był ich jedyny alkohol. I tak oto obie stanęły przed ważnym wyborem... Pić, czy trzeźwieć. - Musimy chyba być dzielne... - mruknęła. Usiadła na kawałku trawy, układając się wygodnie. Następnie zaczęła intensywnie grzebać w torbie. Musi być tutaj coś, co się nada... Dwie bułki, kawałek szynki, kiełbasa... Skąd ona miała w ogole przy sobie tyle jedzenia? Zerknęła z dołu na Vivian. - Co tak stoisz, zamierzasz wytrzeźwieć? Wyjęła z torby jeszcze coś, co nadawało się na tymczasowy obrus i rozłożyła go przed sobą, układając na nim wszystkie dobra, które zdołała znaleźć. |
| | | Vivian Lambert Leśna Zmora
Liczba postów : 338 Join date : 28/09/2016
| Temat: Re: Sala balowa Nie Lip 23, 2017 5:43 pm | |
| Vivian w milczeniu i z uwagą obserwowała poczynania Rachel, nie śmiąc jej przerwać. W głębi ducha naprawdę czuła, iż to nie najlepszy pomysł, szczególnie… że plany miały przecież zupełnie odmienne. Zacisnęła mocno dłonie na butelce i w popłochu rozejrzała się po otoczeniu, jakby upewniając się, że okolica jest bezpieczna. - Jesteś pewna? - mruknęła, utkwiwszy w końcu wzrok w jedzeniu. W sumie dawno nie jadła, a jej żołądek płonął właśnie żywym ogniem. Wzruszyła ramionami i usiadła nieopodal Rachel. Wciąż trzymała mocno butelkę bimbru, jakby była skarbem, który przyrzekła chronić, jednak gdyby akrobatce zależało, nie miałaby problemu, by znienacka wyrwać czarownicy trunek. - Naprawdę chcesz to pić? Jak potem wrócimy do Cyrku? Skierowała na nią spojrzenie poważne, lecz zarazem pełne niezdecydowania. Mogła zacząć trzeźwieć, lecz wciąż czuła się na tyle pijana, by dać się skusić do nierozsądnego. |
| | | Rachel Herrington Akrobatka
Liczba postów : 199 Join date : 11/06/2016
| Temat: Re: Sala balowa Nie Lip 23, 2017 5:54 pm | |
| - A czym tu się martwić! Cyrk był jakoś w... tamtą stronę? - Wskazała ręką bliżej nieokreślony kierunek. -A może tam... - Skierowała ramię gdzieś w lewo. - Nieważne! A co się teraz będą tym przejmować. Akrobatka wychodziła z gorszych opresji, zwykłe zgubienie się nie mogło być... W tym momencie w oddali zachuczała ponuro sowa. Aż takie straszne? Przełknęła ślinę. Bądź dzielna, Rachel, wszystko będzie w porządku. Wcale nie czujesz , jak tu jest ciemno, chłodno i strasznie. Masz Vivian, Vivian cię obroni. - No... Zamierzam. - Chyba. - Daj mi tę butelkę. Trzeba opracować strategię. Małe łyki, to na pewno. Nie chciała przeżyć ponownie tego koszmaru. I co jakiś czas. Nie muszą się spieszyć. Zdała sobie sprawę, że za bardzo zaczęła panikować. Okolica była piękna, a nie często miała okazję napawać oczy takim widokiem. Rzadko podróżowała gdziekolwiek w nocy. Księżyć świecił prawie pełnym blaskiem, sprawiając, że białe fragmenty dawnej sali balowej dawały jeszcze więcej światła. I właśnie obserwując to otoczenie, Rachel zapragnęła przeżyć tutaj coś niesamowitego. |
| | | Vivian Lambert Leśna Zmora
Liczba postów : 338 Join date : 28/09/2016
| Temat: Re: Sala balowa Nie Lip 23, 2017 6:11 pm | |
| - Tam. - Vivian bezbłędnie wskazała kierunek, z którego przybyły. W końcu to ona prowadziła, nie mogła ot tak zapomnieć trasy. - Nie to mnie martwi… No wiesz... Zamachała bardzo sugestywnie butelką, niewerbalnie wyrażając swoje obawy przed nadmierną nietrzeźwością. Co im przyjdzie ze znajomości drogi powrotnej, skoro nie byłyby w stanie ustać na nogach? Drgnęła, gdy usłyszała sowę, bardziej ze zdziwienia niż ze strachu. Teraz miała pewność, że nie są tu same, choć wolałaby, aby towarzystwo ograniczyło się do tych niegroźnych zwierząt. W najgorszym przypadku wespną się na jakieś podwyższenie… Albo na drzewo. O czym ona w ogóle myślała? A tymczasem jej towarzyszka już knuła dalej niecne plany. - Jesteś szalona. - Czarownica krótko podsumowała zamiary akrobatki, jakby zapominając, że jeszcze chwilę temu sama z ciekawości napiła się bimbru. - Mam… Mam wodę. Może to rozcieńczymy? Niezależnie od decyzji Rachel, potrzymała butelkę jeszcze przez chwilę, aż w końcu z ciężkim westchnięciem przekazała ją w ręce blondynki. Niech się dzieje. |
| | | Rachel Herrington Akrobatka
Liczba postów : 199 Join date : 11/06/2016
| Temat: Re: Sala balowa Nie Lip 23, 2017 6:30 pm | |
| - Ano właśnie, tam - Przytaknęła spokojnie. Obserwowała ruchy dziewczyny, machającej butelką. Że co, że się za szybko skończy? - Vivi... Kompletnie nie rozumiem, czym się tak martwisz. Napijemy się, wrócimy do Cyrku... - Powiedziała tak, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie. Szalona? Możliwe, ale właśnie tak rodzi się przygoda! - Nikt jeszcze nie przeżył czegoś ciekawego, siedząc w przyczepie. - Podsumowała krótko. Zastanowiła się chwilę nad ideą rozcieńczenia trunku. Może faktycznie byłby to dobry pomysł... A zresztą, tym też kto by się przejmował! Jeśli tylko będą to pić z głową... Przejęła butelkę od Vivian. No dobra... Czas wypróbować strategię. - Myślę, że nie będzie problemu, jeśli będziemy pić wolno i w niewielkich ilościach - rzuciła tonem znawcy. Następnie trzymając w jednej ręce bimber, a w drugiej bułkę, złapała niewielkiego łyka. Trochę się przeliczyła. No dobra, trochę bardzo, ale starała się utrzymać kamienną twarz. Szybko zagryzła alkohol bułką i chyba przeżyła. - Widzisz? Nie będzie wcale tak źle! - Uśmiechnęła się promiennie. |
| | | Vivian Lambert Leśna Zmora
Liczba postów : 338 Join date : 28/09/2016
| Temat: Re: Sala balowa Nie Lip 23, 2017 7:14 pm | |
| Vivian zamrugała, nie mniej zaniepokojona niż przed chwilą. Gdyby tylko wiedziała, że ludzie nie są tak domyślni, jak uważa! - Niech ci będzie… - Czarownica niespodziewanie skapitulowała. Była dzisiaj taka uległa wobec akrobatki, że aż sama siebie nie poznawała. Gdzie się podział jej uparty charakterek? W milczeniu oczekiwała dalszego rozwoju sytuacji, na wszelki wypadek wyciągając z sakwy manierkę. Nawet jeśli blondynka nie zdecydowała się rozcieńczyć alkoholu, zawsze można było użyć wody do popijania. Zaraz… Czy to w ogóle dobra taktyka? Rachel tymczasem realizowała już swoją. Wkrótce czarownica odebrała od towarzyszki trunek, nawet nie próbując dopatrzeć się jakiejś słabości na jej twarzy. Teraz już nie mogła zostawić akrobatki samej. Upiła alkoholu ostrożnie, w przeciwieństwie do Rachel dając wyraz swoim odczuciom, po czym szybko poprawiła wodą. Błeeech. Ani trochę nie pomogło. Poratował ją kawałek kiełbasy. - Rachel… - mruknęła, podpierając głowę ręką. - Zawartość twojej torby uratowała nam życia... |
| | | Rachel Herrington Akrobatka
Liczba postów : 199 Join date : 11/06/2016
| Temat: Re: Sala balowa Nie Lip 23, 2017 7:48 pm | |
| No i właśnie tak przeminęły dziewczętom dwie godziny. A może trzy...? Rachel jeszcze się trzymała na nogach. Przynajmniej tak jej się wydawało. Czas leciał, butelka pustoszała... - Vivian... - mruknęła niezbyt wyraźnie blondynka. Zastanawiała się, czy treserka jeszcze żyje i w jakim jest stanie. Z akrobatką było... krucho, krótko mówiąc. Stwierdziła, że czas najwyższy rozprostować nogi i to był najwyraźniej błąd, bo zachwiała się mocno, prawie upadając. Ale.. Kim by była akrobatka, która traci równowagę przy byle kroku? Rachel była z Cyrku. Nie zwykłego cyrku, tylko Cyrku! Nie wywróciła się, tylko artystycznie wymachując rekami ustała na nogach. No. Czas się rozejrzeć. Powoli, bardzo powoli zaczynało świtać. A właściwie niebo przybrało dopiero nieco jaśniejszy odcień niż gdy zaczynały swoją przygodę z butelką. - Co my tu właściwie robimy? - spytała półprzytomnie, próbując zlokalizować treserkę wzrokiem. Nie było jej tutaj. Odwróciła się ociężale. Tutaj też jej nie było. - Vivian... Vivian...? Im bardziej wpatrywała się w ciemność, tym bardziej dziewczyny tam nie było. Jasna cholera. A zostało jeszcze trochę bimbru. |
| | | Vivian Lambert Leśna Zmora
Liczba postów : 338 Join date : 28/09/2016
| Temat: Re: Sala balowa Nie Lip 23, 2017 8:10 pm | |
| Nie dziwota, że Rachel miała problem ze zlokalizowaniem Vivian, gdyż jej tam po prostu nie było. Czarownica zdecydowała, że potrzebuje zaczerpnąć świeżego powietrza (jakoś umknął jej fakt, że sala balowa nie stanowiła żadnego zamkniętego pomieszczenia), więc postanowiła przejść się na drugą stronę murów, swoje zniknięcie ogłaszając jedynie niewyraźnym mruknięciem. Zaledwie przeszła przez wyrwę w ścianie, a przysiadła od razu, spojrzenie wlepiając w niebo. Jeśli Rachel podążyła w jej kierunku, mogła usłyszeć, jak czarownica… śpiewa. Cicho, spokojnie, po francusku. Gdy tylko skończyła, westchnęła głośno. - Même la berceuse ne peut pas nous mettre à dormir*… - szepnęła, podciągając kolana do klatki piersiowej. Trwała tak, w zadziwiająco podniosłym nastroju, gdy nagle wszystko zepsuła niespodziewana, pijacka czkawka. * Już nawet kołysanka nie ułoży nas do snu - Gugl translator. |
| | | Rachel Herrington Akrobatka
Liczba postów : 199 Join date : 11/06/2016
| Temat: Re: Sala balowa Nie Lip 23, 2017 8:33 pm | |
| Akrobatka wpadła w lekką panikę. Vivian zniknęła. Tak... o. Spokojnie, oddychaj. Nie mogła przecież odejść daleko. A jeśli ją coś zaatakowało? A jeśli została porwana? Rachel w obecnym stanie nie była zdolna jej ocalić. Cholera! Dziewczyno, oddychaj głębiej. Poszukaj jej. Już przy drugim kroku potknęła się, znów prawie się wywalając i zaklęła pod nosem. Kto wymyślił, żeby pić w ruinach?! Będzie dziękować losowi, jeśli wyjdzie z tego cało. Albo przynajmniej jeśli się nie wywali. Vivian wciąż nie było. Mimo cichutkich, mamrotliwych nawoływań blondynki, treserki wciąż nie było widać. Gdy miała już zrezygnować i dopić resztę butelki w smutku i samotności, usłyszała coś. Nucenie? Piosenka? Niewiele myśląc, udała się w tamtą stronę. Ten głos... Anioł? Anioł z czkawką. Stała chwilę w ciszy, obserwując skuloną postać. Domyśliła się już, że to Vivian, ale nie chciała jej przerywać. Było coś magicznego w tej chwili. No może poza tą czkawką. - Co było dalej? - spytała cichutko, siadając bezszelestnie obok treserki. |
| | | Vivian Lambert Leśna Zmora
Liczba postów : 338 Join date : 28/09/2016
| Temat: Re: Sala balowa Nie Lip 23, 2017 9:05 pm | |
| Drgnęła lekko, gdy usłyszała głos Rachel, po czym przeniosła na nią zdziwione, nieco nieobecne spojrzenie. Dopiero gdy po chwili jakby zorientowała się w czasie i przestrzeni, nieco nieporadnie uśmiechnęła się do towarzyszki. - Nie pamiętam – mruknęła równie cicho, chichocząc pod nosem. Przymknęła powieki, a potem… potem jej głowa delikatnie opadła na ramię akrobatki. Wciąż czkała, nucąc jednocześnie pod nosem tę samą melodię. Czarownica wydawała się być teraz niesamowicie zrelaksowana. - Czy my… nie miałyśmy czegoś zrobić? - zapytała nagle, ociężale próbując zebrać myśli. Miały jakiś plan, ale… Nie pamiętała. Otworzyła oczy. - Spójrz… Ćma. Wyciągnęła przed siebie ręką, nieśmiało próbując dosięgnąć niepozornego owada. Uciekł. Niemalże musnął nadgarstek czarownicy, przeleciał przed oczami blondynki, a następnie zniknął gdzieś w szarości przedświtu… - Ach... |
| | | Rachel Herrington Akrobatka
Liczba postów : 199 Join date : 11/06/2016
| Temat: Re: Sala balowa Wto Sie 01, 2017 11:54 pm | |
| Zamrugała kilkukrotnie. A tak bardzo chciała się dowiedzieć... Czas płynął tak leniwie, powoli i spokojnie. Zupełnie jakby znajdowały się teraz w innej rzeczywistości. W innym świecie, w innym czasie. A może to sen? Tak przyjemnie... - Vivian... - Mruknęła cichutko, w jej mniemaniu wyraźnie. Cóż... - Zrobić? Miałyśmy coś zrobić? - Zawiesiła wzrok w przestrzeni. Co ważniejszego może być od odczuwania tej chwili...? - Nieważne... Nawet nie zdążyła zarejestrować, że coś jej przeleciało przed nosem. Ćma? Takie małe, latające... Ćma. - Vivian... - Znów wymówiła leniwie imię treserki. Chciała o coś zapytać, ale przez dłuższą chwilę zastanawiała się, o co takiego. - Pamiętasz... tam wcześniej... Za namiotem... - Nie mogła znaleźć odpowiednich słów. Nie mogła znaleźć jakichkolwiek słów. Miała taką rozkoszną i przyjemną pustkę w głowie. - Jak cię... krótko... Podobało się? - spytała w końcu cichutko, myślą i ciałem błądząc gdzieś w niebycie. |
| | | Vivian Lambert Leśna Zmora
Liczba postów : 338 Join date : 28/09/2016
| Temat: Re: Sala balowa Nie Sie 06, 2017 10:21 pm | |
| To było niesamowite. Spotkało ją w przeszłości tak wiele złych rzeczy, które wyryły trwały ślad w jej pamięci, na zawsze piętnując przyszłe lata jej życia, a jednak czuła się teraz doskonale. Jakby jakiś ciężki welon odgrodził to wszystko od chwili teraźniejszej, umożliwiając chwilę wytchnienia. Znów zaczęła coś nucić, tym razem w języku ojczystym, rozluźniając się całkowicie i rozprostowując nogi. Przyjęła bez krzty wątpliwości odpowiedź Rachel na swoje nagłe pytanie. To już nie miało znaczenia. - Tak?… - mruknęła cicho, wcześniej znów czkając. Kępka trawy pod palcami zdawała się być niesamowicie wyczuwalna, a zarazem jakby odległa. Tak zabawnie. - Za namiotem? Nie potrafiła sobie w pełni jasno przypomnieć, jednak cichy głosik w głowie mówił jej, że cokolwiek zrobiła Rachel, na pewno jej się podobało. Bo niby czemu miałoby być inaczej? - Tak – odparła lekko, wisząc w świecie, gdzie wszystkie doznania zlewały się w jedność, a pojedyncze bodźce zdawały się być jedynie muśnięciami. Później się zorientuje, jak bardzo bolały ją plecy od opierania się o twardy, nierówny mur. - Est-ce un rêve?* - niemalże szepnęła, przymykając na moment oczy. *...moment wydłużył się do paru godzin. Nawet nie zauważyła, kiedy przysnęła, lecz gdy się obudziła, słońce było już wysoko na niebie. Vivian zerwała się gwałtownie, przez co przeraźliwy ból przeszył jej głowę. Musiała przytrzymać się muru. - Najświętszy dębie... - mruknęła, rozglądając się po otoczeniu. - Rachel, skąd my się tu wzięłyśmy? Strzępki wspomnień z minionej nocy zaczęły powoli wracać do czarownicy, nim akrobatka zdążyła jakkolwiek odpowiedzieć. Vivian ani trochę nie była zachwycona ich wspólnym wybrykiem; to cud, że nie zakończył się tragicznie. Teraz zaś czuła się źle zarówno psychicznie, jak i fizycznie. - Musimy wracać do Cyrku - zawyrokowała i ruszyła w kierunku drzew, oglądając się tylko, czy Rachel podążyła za nią. ztx2 //z translatorka: *Czy to sen? Nie wiem, czy to na pewno poprawnie, wybaczcie ; ; |
| | | Max Żniwiarz
Liczba postów : 25 Join date : 01/03/2018
| Temat: Re: Sala balowa Nie Mar 04, 2018 4:55 pm | |
| Nigdy nie wiedział gdzie iść, nie znał ciekawych miejsc na spędzenie wolnego czasu. Dlatego też nogi zaprowadziły go do jakiegoś zamku, którego historia jest mu nie znana. Stawiając powoli kroki, Max spoglądał w sufit. Było tutaj nudno i pusto, najgorzej w sumie ze wszystkich miejsc jakie dziś odwiedził. Wyciągając na chwilę lizaka z buźki, głośno ziewną. - Może są tu jakieś ukryte skarby? Zadając sobie to pytanie, po chwili ponownie włożył lizaka do ust. Przemierzając kolejne metry, z ciekawości rozglądał się po ciemnych kontach. Szukając czegokolwiek, co zwróci jego uwagę. Chociaż patrząc na to z innej strony, mógłby wrócić do miasta i trochę zaszaleć z jakimiś gośćmi. Zawszę byłby to jakiś plan, no i jakiś dodatkowy pieniądz. Chociaż ukrywanie tego przez inkwizycją robi się dość monotonne. No, ale i tak nie zrezygnuje ze swojego niegrzecznego sekretu. Daje mu to za dużo zabawy, wolałby już opuścić inkwizycję niż pozbyć się hobby. Chociaż w inkwizycji jest też całkiem ciekawie, może w końcu uda mu się znaleźć jakiegoś partnera do polowania na wiedźmy. Takie na dłuższą metę. - Jak wrócę to poszukam sam, zawszę można użyć perswazji. Kolejne słowa puszczona w salę, które rozniosły się cichym echem. Poszukując jakiegoś jeszcze stojącego krzesła, chłopak przymknął na chwilę oczy. Był dziś jakiś taki zmęczony, nie miał ochoty na nic. Ostatnio tylko praca w terenie, zero wytchnienia. Ani czasu na rozrywkę, to jest najgorsze. Pozostaje mieć nadzieję, że zaraz uda się spać i obudzi się rano. Tylko miejsce wydaje się niezdatne do spania, z resztą nie wypada zasypiać z dala od domu. Jeszcze ktoś przyjdzie i w śnie go zaciuka, to byłby smutny koniec. |
| | | Alistair Włóczęga
Liczba postów : 42 Join date : 08/09/2017
| Temat: Re: Sala balowa Pon Mar 05, 2018 5:34 pm | |
| Ruiny zamku, rubieże Wishtown. W przeciwieństwie do osoby która to zagościła tam kilka chwil wcześniej, tak ciężkie szkolenie w zakresie nawigacji w terenie Reachera tym razem zawiodło i miast do wspomnianego Wishtown, obranego przez niegdysiejszego wojaka jako miejsca docelowego swej niekończącej się podróży, doprowadziło go wprost pod nadgryzione przez ząb czasu, rozpadające się filary. Choć zanim dane mu było je ujrzeć, musiał się trochę nafatygować wokół tego posępnego miejsca, omijając zdawałoby się, normalny element teraźniejszego wystroju jakim były rumowiska. Postanowił zatem że pokręci się przez chwilkę w pobliżu z nadzieją, iż natrafi na kogoś kto mógłby wskazać mu drogę do mieściny. A czasu miał wiele, bowiem nie znajdował się już w wojsku, gdzie punktualność była nieodłącznym elementem życia jako szanującego się oficera. Z drugiej jednak strony, nie zdziwiłby się gdyby to miejsce zostało ochrzczone przez okoliczną gawiedź jako nawiedzone i nie spotkałby tu na swej drodze nikogo, prócz szabrowników albo innych poszukiwaczy mocnych wrażeń, na których takie bajania wrażenia nie robiły. Krocząc ostrożnie pośród dogorywających ruin, wodził swym spojrzeniem wszędzie gdzie tylko warto było oko zawiesić. Z każdym kolejnym metrem jaki pokonywał nie mógł się wyzbyć dziwnego wrażenia, że to miejsce wciąż... zyło. Mimo przykrego faktu iż było ono jedynie cieniem tego, co mogło znajdować się tu przed laty, był w stanie sobie wyobrazić cały urok jaki towarzyszył wszystkim tym spotkaniom okolicznej arystokracji. Z początku odnosił bardzo podobne wrażenie kiedy to sam był bywalcem salonów... Aż tu nagle jego sielską przechadzkę zakłóciło... ziewnięcie, które to niosło się echem od ścian i dotarło wprost do jego uszu. Kimkolwiek był ten ktoś, nieszczególnie zdawał się być przejęty faktem iż znajdował się z daleka od bezpiecznych czterech ścian. Ba, nie zależało mu również na tym co by ukryć tutaj swoją obecność! Zwolnił kroku, jednocześnie starając się wytłumić swoje kroki do momentu, w którym to i Alistair i nieznajomy mu człowiek nie znajdowali się w tym samym pomieszczeniu. Dopóki go nie dostrzegł, wciąż miał element zaskoczenia, w razie gdyby owa osóbka przejawiała względem niego jakieś złe zamiary. A zdawało się że spał... Przestąpiwszy z wolna przez próg sali zmierzył go wzrokiem spod znużonych powiek, nie mówiąc jednak nic. Zachowując całkiem niezły dystans który dzielił tę dwójkę przystanął, skrzyżowawszy uprzednio ręce na wysokości klatki piersiowej. Bo to wcale nie tak że to własnie Thomas miał go zamiar obrabować, albo co gorsza, pozbawić żywota. W duchu żywił nadzieję że gdyby nagle się wybudził, widok innego człowieka, w dodatku stojącego nieruchomo w tym nietypowym miejscu nie sprawi że rzuci mu się zaraz do krtani... |
| | | Max Żniwiarz
Liczba postów : 25 Join date : 01/03/2018
| Temat: Re: Sala balowa Pon Mar 05, 2018 9:55 pm | |
| Nic nie znaczący dzień, który mógłby się skończyć. Powoli przymykając oczka, chłopak spoglądał jeszcze w jedno miejsce. Mianowicie w ścianę, bo nie chciało mu się przechylać głowy. Był zmęczony, ale jednak nie mógł sobie pozwolić spać w takim miejscu. Ruszając głową na boki, tak dla rozgrzewki. Kątem oka dostrzegł jakąś posturę, może mu się przywidziało? Kierując wzrok w miejsce, w którym powinno coś stać. Max przetarł swoje oczka i dokładnie się przyjrzał, temu komuś. Nieznajomy, który zabłądził aż tutaj? Czyżby to był zbieg okoliczności, a może tak chciał los? Max powoli wstał ze swojego miejsca, otrzepał tyłek z kurzu i powoli ruszył w stronę nieznajomego. Ciężko go określić z daleka, zwłaszcza że widzi tylko posturę. No lecz im bliżej, tym wyraźniej. - Myślałem, że już do końca dnia będę sam. Powiedział do siebie, przyglądając się uważnie mężczyźnie. Jego ubranie nie wskazywało na jakiegoś zwykłego mieszczanina, bardziej na kogoś wysokich progów. Wooh, jakiś bogaty? Może to jakiś klient, który chce złożyć reklamację? To by było najgorsze, nie ma żeby oddać. Z resztą nie pamięta ile brał za tamten numerek. - Nie przyjmuję reklamacji. Powiedział wyciągając z ust lizaka, po chwili przymrużył oczka i przyjrzał się dokładnie. Z twarzy raczej nieznajomy, no to ciekawie. Przynajmniej z dala od miasta, wszystko pozostanie w tej sali. Teraz kwestia, czy ma czekać na odpowiedź. Na pewno zbliżył się do osobnika na jakieś pół metra, żeby przyjrzeć się jeszcze bliżej. |
| | | Alistair Włóczęga
Liczba postów : 42 Join date : 08/09/2017
| Temat: Re: Sala balowa Wto Mar 06, 2018 6:02 pm | |
| Sposób w jaki to Reacher zwykł się ubierać stwarzał własnie takie pozory. Ktoś, to nosi frak oraz tak obszytą koszulę nie pozostawiał co do tego złudzeń. Rzeczywistość była jednak nieco inna, albowiem nigdy nie zwykł nosić przy sobie więcej niż kilkanaście monet którymi to nauczył się rozporządzać. Odprawa wojskowa, z której to żył pomniejszała się co i rusz. Nie zanosiło się również, co by w najbliższym czasie zdeponowany kapitał uległ pomnożeniu. W każdym razie, wróciwszy do meritum... Celowo utrzymywał dystans od nieznajomej mu persony, próbując w ten sposób ocenić czy nieco bliższe spotkanie, lub nawet prostu gest jakim byłoby uściśnięcie mu ręki nie zakończy się pchnięciem ostro zakończonym narzędziem w okolice żeber. Szczególnie w tak odosobnionym miejscu, gdzie nim ktokolwiek tu zajrzy, zostaną z niego jeno bielejące kości... Dopiero jednak po kilku chwilach zrozumiał że w ten sposób uzyskał efekt odwrotny od zamierzonego, bowiem mógł obserwować go jeszcze z progu w którym dawno temu mogły mieścić się drzwi prowadzące do tego pomieszczenia. Na to było już jednak zdecydowanie za późno, albowiem dostrzegł jak z wolna zaczyna ku niemu zmierzać. Nie poruszył się choćby na milimetr, utrzymując iście kamienny wyraz na swej twarzy kiedy ten mu się przyglądał. Sam również pozwolił sobie na pobieżne oględziny młodzieńca. Nie wydawał się być zaprawiony w bojach a wręcz przeciwnie! Jego rozpięta koszula, kolor skóry, blada cera wskazywała na to, że jego pobyt w tym miejscu jest wynikiem jakiejś zakrapianej imprezy aniżeli nudy... Równie dobrze Inkwizycja mogła go tutaj podrzucić w wyniku jakiegoś tajnego, acz nie do końca udanego eksperymentu. Z drugiej strony, szkolenie nauczyło go tego, co by nigdy nie oceniać jakiejkolwiek książki przez pryzmat okładki. Takie rzeczy bardzo często lubią mścić się na ludziach w najmniej oczekiwanych chwilach. - Podobnież jak i ja. Choć wnoszę że w przeciwieństwie do mnie, sprowadziło Cię do tego miejsca coś więcej, niżli szwankująca orientacja w terenie. Po dłuższej chwili postanowił zabrać głos i odpowiedzieć, szczególnie że uwłaczałoby to manierom gdyby zbywał swego rozmówcę ciągłym milczeniem. Nawet jeśli ten przyglądał mu się z iście akademicką ciekawością. Tonacja jego głosu była spokojna, wyważona. I to nie tak że nie mógł zdobyć się na inną, albowiem mógł zacząć tę uroczą pogawędkę z zupełnie innej stopy. Nie mniej... nie wypadało, niezależnie od tego jak dziwne okoliczności składające się na tę rozmowę by nie były. Tego faktu dopełnił jednak... lizak, którym raczył swe podniebienie. Tego jeszcze nie grali. Dopiero kiedy zasłyszał drugie pytanie przybrał nieco zaskoczony wyraz twarzy, unosząc ku górze prawą brew. - Z całym szacunkiem, nieznajomy, lecz nie mam zupełnego pojęcia o czym mówisz. A i jeśli dobrze zachodzę w pamięć, tak nie przypominam sobie co bym kiedykolwiek Cię widział. Na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech, któremu wtórowało delikatne wzruszenie barkami dla podkreślenia jego słów. Na podstawie jego aparycji dokonał w swym umyśle szybkiej analizy z czternastu ostatnich miesięcy, kiedy to opuścił wojskowe koszary. Widywał wtedy na swej drodze różnych ludzi, ale gapiący się na niego młokos zdawał się bić wszystkich na głowę. Stał tak więc, przez kilka kolejnych chwil pozwalając mu się lustrować. Nie towarzyszyły temu jakiekolwiek gwałtowniejsze ruchy, jakby dając mu przeświadczenie, że z jego strony nie grozi mu (przynajmniej na razie) jakakolwiek krzywda. |
| | | Max Żniwiarz
Liczba postów : 25 Join date : 01/03/2018
| Temat: Re: Sala balowa Pon Mar 12, 2018 7:23 pm | |
| Obserwacja zakończyła się tylko na krzywym spojrzeniu ze strony Max'a, to był raczej zwykły cywil. Cóż, nie miał żadnych zapotrzebowań na torturowanie jego osoby. Ani tym bardziej zabijania jego osoby, chociaż teraz można się zastanawiać. Skoro cywil zapuścił się tak daleko, to równie dobrze może szukać zaczepki. Może to czarownica w przebraniu? No cóż, nie ma tego jak sprawdzić. Na temat jego pierwszej wypowiedzi, chłopak zaczął się zastanawiać. Nie wiedział o co mu chodzi z tą szwankującą orientacją, ani tym przeciwieństwem. Czyżby to źle świadczyło z jego strony, że jest niedokształcony? Nie, przecież ukończył akademię... Po prostu za bardzo skupił się na potrzebnych sprawach, takich jak zostanie inkwizytorem. Nauka zawszę była przez niego odrzucana. - Nie wiem co wnosisz do swojej orientacji, ale widzę że jesteś zagubiony. Odpowiedział dość zaskoczenie, chociaż sam się zastanawiał nad bieżącą sytuacją. Powoli zaczął się gubić we własnej orientacji, może to przez brak zabaw przez dłuższy czas? Odsuwając się od nieznajomego, chłopak zdjął kosę z pleców. Dzierżąc ją w prawej dłoni, podszedł do najbliższego stolika i tam ją usadowił. Nosić cały dzień żelastwo na plecach, jakież to niezdrowe. - Też wiele razy zachodziłem, gdy widziałem ciekawego znajomego. No... Przez chwilę się zaciął, nie wiedział czy dobrze dobrał słowa do odpowiedzi. Zamyślając przez chwilę, odwrócił swój wzrok na nieznajomego. - No więc jak tam twój brak orientacji? Spytał, wkładając sobie do ust lizaka. Już i tak za długo niczego nie miał w ustach, jeszcze by zaraz mu odbiło i trzeba by się później tłumaczyć. Kwestią niezbadaną pozostaje możliwość zapoznania się z nową jednostką pieniężną, tylko zastanawia się czy może sobie na to pozwolić w takim miejscu? Oczywiście nie będzie nawet poruszał tego tematu, ani nic kombinował. Jest inkwizytorem, nie może sobie pozwolić na zabawy z przypadkowymi ludźmi. |
| | | Alistair Włóczęga
Liczba postów : 42 Join date : 08/09/2017
| Temat: Re: Sala balowa Wto Mar 13, 2018 6:43 pm | |
| Z czarownicami miał tyle wspólnego co pięść z nosem. Szczególnie że był przedstawicielem pierwiastka męskiego, co z miejsca eliminowało go z tego grona. Nie trudnym było również dostrzeżenie wspomnianych braków. Alistair spodziewał się chociaż tego co by uważniej go słuchał... Lecz nie mógł jednak już na to nic zaradzić. W pewnym stopniu czuł iż dalsze brnięcie w tą konwersację nie będzie miało większego znaczenia, choć z drugiej strony, byłoby to niewątpliwą ujmą pozostawić to w obecnej postaci. Mimo pozornie trudnych do przeskoczenia barier, jakoś tam próbowali odnaleźć wspólny grunt do dysputy. Skoro jego słowa, zdaniem samego Reachera w obecnej postaci zdołały zmieszać młodzika, zmuszony był użyć nieco mniej... skomplikowanego zasobu jaki mógł mieć na swym podorędziu. Westchnął jeno, mrużąc delikatnie oczy kiedy ten kierował się w kierunku nadszarpniętego przez ząb czasu stolika. Trzeba by zacząć od początku... - Zaiste, masz bardzo rozbudowaną zdolność łączenia faktów. A że o słuchaniu ze zrozumieniem nie wspomnę... W każdym razie, przekładając do na prostszy dla zrozumienia język - zgubiłem się w drodze do okolicznego miasteczka. Inaczej jak mógłby interpretować masywne i nie odbiegające pod względem ostrości od noży czy bagnetów narzędzie? Na rolnika nie wyglądał, szczególnie że to miejsce nieszczególnie sprzyjało jakimkolwiek uprawom. Dochodził jeszcze do tego iście krzykliwy jak na te czasy ubiór i przez głowę w tempie niemal błyskawicznym przebiegła mu myśl, która to traktowała o tym że obecność młodzika nie była dziełem przypadku. Zasłyszał wtem ciężkie uderzenie broni o stół, co zwróciło, choć na małą chwilę, jego uwagę. To miejsce, oprócz widma całkowitego rozkładu nie miało w sobie nic, co mogłoby przyciągnąć czyjąkolwiek uwagę. To co było cenne, z całą pewnością zostało już dawno zszabrowane, więc za zwykłego szalbierza uchodzić również nie mógł. Rozejrzał się więc raz jeszcze, tak dla całkowitej pewności po pozostałościach tego wspaniałego budynku, po czym uwagą wrócił do nieznajomego, kiedy ten postanowił mu zadać kolejne pytanie. - Wciąż taka sama jak przed kilkoma chwilami, niewiele mogło ulec zmianie. Nie szczędząc ironii w swym głosie, odrzekł, postępując nieco bliżej zasiadającego przy stole człowieka. W międzyczasie również rozejrzał się za ewentualnym miejscem na którym mógłby usadowić swoje szanowne cztery litery. Nastać nastał się i tak już wystarczająco długo, nie licząc również pieszej podróży która doprowadziła go właśnie w to miejsce. Nie chcąc jeszcze bardziej zrażać do siebie nieznajomego niż już to mógł uczynić, postanowił wtem, że zachowa ironię i wszelakie inne temu podobne uszczypliwości na później. - Jakież to wiatry Cię tu przygnały, nieznajomy? Po uzbrojeniu wnoszę że nie przybyłeś tutaj w celach towarzyskich, a Twój wyraz twarzy jasno daje do zrozumienia, że nie znajdowałem się na liście osób jakie mógłbyś tutaj spotkać. Cóż więc sprawiło, że kręcisz się pośród tej sterty pozostawionych na pastwę czasu gruzowisk? Zobaczymy jak pójdzie to rozdanie... Pytanie było, przynajmniej podług niego, możliwie najprościej skonstruowane, nie wskazywało na ukrytą ironię a i ton jego wypowiedzi należał również do tych łagodniejszych, na jakie potrafił się zdobyć. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Sala balowa | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|