|
|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Szarlotka Żongler
Liczba postów : 4 Join date : 14/12/2015
| Temat: Krzywa ulica Czw Gru 17, 2015 7:39 am | |
| Krzywa ulica posiada swą nazwę głównie od budynków się na niej znajdujących, nie wspominając już o drodze. To miejsce wygląda, jakby jakiś budowniczy czy architekt zapomniał całkowicie o tym, jak wyglądają normalne drogi. Tak, tutaj ulica to było morderstwo dla ludzkich nóg, dla kopyt koni i kół powozów. Nic dziwnego, że niewiele osób chciało tędy przejeżdżać. ______________________________
Weszła w uliczkę, niewiele się w ogóle zastanawiając. Szukała kogoś? Nie, niekoniecznie. Ale wiedziała, gdzie można znaleźć jakąkolwiek pracę, aby dorobić sobie odrobinę drobnych na nowe noże do rzucania. Przecież każdy czasami potrzebował pieniędzy na jakieś ulubione przedmioty... A u tej kochanej Szarlotki, były to właśnie ostre przedmioty do rzucania. W cel, w ludzi, do tarczy, w jabłka... W cokolwiek. No i nimi rzucać także wypada! Przecież nie bez powodu w Cyrku zajmowała się żonglerką! W gruncie rzeczy to bardzo lubiła swoje zajęcie. Rozglądała się spokojnie za krzywą kostką brukową, a kiedy tylko ją zauważyła - znów skręciła w odpowiednią uliczkę, znajdując się na ulicy krzywej. W sumie to ta miała na pewno jakąś inną nazwę, ale... Nie chciało jej się rozglądać za tabliczką informującą by o takich sprawach. Wchodząc do środka, poprawiła swoją brunatną marynareczkę, a już nieco szarawą koszulę wsunęła mocniej w ciemno-brązowe spodnie. Trochę marzła, owszem, jednak... Nie mogła narzekać, bo z własnej głupoty wyszła nieco nieodpowiednio ubrana. Owszem, miała rajstopy na swoje, miała także nieco wyższe i ocieplane buty, ale wzięła złą kurteczkę, bo pourywanymi guzikami. Ciężko było ją więc dopiąć, ale nie przejęła się tym za bardzo. Szybki krok stanowczo pomagał jej się rozgrzać, a żeby ten efekt wzmocnić, zaczęła także podskakiwać przy każdym kroki. Jej zielone pasemka włosów radośnie przy tym podskakiwały, a niektórzy ludzie spoglądali na nią ze zdziwieniem. No bo jak tak można w ogóle chodzić? Co to za dziwak? No i nie zimno jej? Otóż, mili państwo, jak komuś jest zimno to się rusza, żeby rozgrzać, a nie siada w kącie i płacze nad tym! Płacz nie rozgrzeje! W końcu, po krótkim czasie, zauważyła pewną rudowłosą kobietę. Kojarzyła ją... Chyba. Nie była pewna czy to ta, czy to nie ta. Zwracała uwagę na otoczenie i osoby, które się w nim znajdują, ale nie tak do końca... Zapamiętywała jedynie szczegóły! A kiedy ostatnim razem przechodziła niedaleko burdelu, także widziała rude włosy. No dobra, może i jest nieco bardziej... Hmm... Stereotypowa? Tak, można tak powiedzieć, bo rude kobiety uważa zawsze za wiedźmy bądź dziwki. Ale jeżeli się nie myli i kobieta jest faktycznie kurtyzaną to widać coś w tych stereotypach jednak prawdziwego jest. No bo przecież każdy się skądś wziął, a wzięły się z plotek, które ktoś zapoczątkował, widząc jakąś konkretną rzecz. Poczta pantoflowa może być przydatna, chociaż najczęściej prezentuje się w sposób nieco komiczny. Podeszła do nieznajomej, wpatrując się w nią intensywnie. Dwu kolorowe oczy bacznie obserwowały każdy krok rudej, a sama Szarlotka na ten moment sprawiała wrażenie niemowy. No bo kto normalny do kogoś podchodzi i nic nie mówi? No dobra, złodzieje, płatni mordercy i jeszcze kilku innych ludzi, pracujących w określonych zawodach... No bo taki mim także nie może się odezwać! Ale chwila, chwila. Bo Charlotte chyba tego nie jest świadoma, nieprawdaż? Jednak my możemy śmiało powiedzieć, że nie każdy, kto się nie odzywa i do ciebie podchodzi, musi od razu dla ciebie chcieć źle! Choć naturalnie ta dama na żadnego błazna nie wyglądała. - Szukam pracy. Nie stałej, chcę sobie dorobić. Masz coś? Bo jesteś tą taką co się daje, no nie? Czy nie? - zapytała, mając nadzieję także rozwiać swoje wszystkie wątpliwości. Potrzebowała pieniędzy na własne zachcianki, ale... Nie, nigdy by nie wzięła pieniędzy, na które nie zapracowała. Chyba właśnie dlatego nigdy się nie zniżyła do kradzieży, szantażu czy morderstwa. Byłą dosyć uczciwą damą, choć często widziane potwory odcisnęły się na jej psychice. Czasami wolała posiedzieć cicho, przeczekać aż zjawy miną... Ale z drugiej strony, chyba je nawet lubiła. W przeciwieństwie do ludzi, nie oszukają cię. Jeżeli chcą ci coś zrobić to raczej zrobią... No i zwierzęta są cudowne. Ludzie nawet się do nich nie mogą porównywać! One zawsze są takie szczere, niewinne... Urocze! Tak, urocze także! Jak można im robić krzywdę? Jak można na nie polować? Jeżeli chce się zjeść mięso to powinno się wyhodować zwierzaka, a nie mordować takiego na wolności! To zupełnie tak, jakby ktoś przyszedł nam do domu, zabił nas, a po tym zaczął jeść... No, dosyć dziwnie to brzmiało, ale kochana Locia nie widziała tego na inny sposób, więc co poradzić? Okłamywać przecież nikogo nie będzie, choć potrafi to robić. |
| | | Fiona Everdell Męczennica
Liczba postów : 146 Join date : 02/09/2016
| Temat: Re: Krzywa ulica Sob Gru 24, 2016 3:17 pm | |
| Spojrzała na nią jedynie z pocieszającym wyrazem twarzy i nic nie odpowiedziała, jakby nie chciała drążyć osobistego, a zarazem niezbyt przyjemnego dla rozmówczyni tematu. Nie chciała wyjść na zbyt wścibską, a także nie widziała w tym momencie korzyści płynących z drążenia sprawy. Poruszały się całkiem sprawnie, coraz bardziej przybliżając się do celu. Mijały niewielu ludzi, o tej porze większość miała ciekawsze zajęcia niż szwendanie się po ulicach, dzięki czemu dwie kobiety mogły rozmawiać w miarę swobodnie. Octavia zdawała się wierzyć w bajeczkę o bracie, zresztą nie miała na razie powodów, by dopatrywać się kłamstw. Lana nie miała zamiaru dopuścić do zmiany tej sytuacji. - Tak, niestety słyszałam już o tym… - odezwała się z westchnieniem, na moment spuszczając wzrok. - Jak na razie wszystko jest w porządku, a Matthew jest bardzo ostrożny. Okazało się, że pewien mężczyzna z naszej kamienicy pracuje w tym samym miejscu, więc po zmroku zwykle wracają razem. Rzuciła pierwszym męskim imieniem, które przyszło jej do głowy, co uświadomiła sobie dopiero po paru sekundach. Sprawa pewnego grabarza zbyt często zajmowała jej myśli po tym, jak wdała się w nieco ryzykowną grę pamiętnego wieczora na wieży. Westchnęła jeszcze raz, niby do swoich poprzednich słów i zerknęła na Octavię z niepewnym uśmiechem, zaintrygowana jej dziwnym zachowaniem. Nieomal je przegapiła. Jednocześnie wreszcie dotarły do celu swojej wędrówki. - Proszę mnie nie straszyć, naprawdę wolę móc ufać ludziom – odezwała się nieco żartobliwie, po czym przeniosła wzrok na architektoniczną ciekawostkę. - Och… To jest… Cóż, niezwykłe. Nie kłamano, mówiąc, że budowniczy musiał mieć niesamowitą fantazję. Albo być kompletnie pijanym. |
| | | Alkahest Szlachecka lekarka
Liczba postów : 138 Join date : 27/09/2016
| Temat: Re: Krzywa ulica Sob Gru 24, 2016 5:52 pm | |
| Więc jej brat nazywał się Matthew. Mało konkretnie, chociaż dawało jej to już jakiś początek. Kawaler Matthew. Mogłaby dopytać o jego obowiązki, ale byłaby zbyt wścibska. Chociaż może? Może. Później. -To wszystko powinno być w porządku. Znikały głównie osoby, które chodziły same... chociaż oficjalnie się o tym nie mówi-Szła dalej. Może by mogła wystawić parę osób... nie, to było o wiele trudniejsze niż to. Porwania były przypadkowe... może to nawet wcale nie były porwania? Może chodziło o coś zupełnie innego? W każdym razie, właśnie przechodziła przez wewnętrzny kryzys, gdy dotarły do celu. Została "zganiona", ale nie przejęła się tym zbytnio. Zwłaszcza, że brzmiało to jak żart. -Oh, ja też bym bardzo chciała. Zawsze mam nadzieję, że to co robię nie przysparza ludziom więcej bólu już pożytku... skąd mogę wiedzieć, kto co zrobi gdy odzyska pełnię swoich sił?-Octavia miała już odpowiadać na komentarz "Janet", ale coś jej przerwało. Usłyszała coś, i to bardzo niepokojącego. Dziwny, metaliczny dźwięk. Potem odgłos tłuczenia szkła. I znowu. I to coś zbliżało się do nich. Niewiele myśląc złapała ją za rękę -Szybko, tutaj!-Octavia pobiegła z nią w stronę niewielkiej uliczki naprzeciwko. Była niemalże pewna, że coś tam się działo. Cokolwiek by to nie było... właśnie i tak to miała okazję ujrzeć. Z uliczki wybiegła niewielka blondyneczka. Była zdyszana i wyraźnie przed czymś uciekała. Za nią wyskoczyła postać ubrana w czarny płaszcz. Żniwiarz. Wiedźma. Znała ją. Śledziła ją. Wiedziała. WIEDZIAŁA! CHOLERA JASNA, WIEDZIAŁA! DLACZEGO ZATEM NIE MOGŁA... Octavia zrobiła wielkie oczy gdy oglądała tą scenę zza rogu. Cała się spięła i oddychała powoli. Natomiast jeżeli chodzi o tamtą wiedźmę... próbowała się opędzić od inkwizytora tworząc odłamki szkła na jego drodze i miotając nimi jak pociskami, ale ten przebijał się przez nie za pomocą metalowej pałki, zmniejszając coraz bardziej dystans. |
| | | Fiona Everdell Męczennica
Liczba postów : 146 Join date : 02/09/2016
| Temat: Re: Krzywa ulica Wto Gru 27, 2016 1:07 am | |
| Kiwnęła głową, słysząc uspokajające słowa Octavii. Nie było tajemnicą, że samotnie włóczące się osoby mają najmniej szans, chociaż nikt oficjalnie tego nie potwierdził. Lana obdarzyła kobietę wdzięcznym uśmiechem. - Dziękuję za pokrzepiające słowa. Mam nadzieję, że wkrótce sytuacja w mieście nieco się uspokoi… Tajemnicze zniknięcia mało interesowały Lanę. Przynajmniej dopóki nie dotyczyły jej celów. Raz zdarzyło się, że wiedźma, którą inwigilowała, z dnia na dzień przepadła jak kamień w wodę. Męczennica przez kilka dni chodziła wściekła i wyżywała się na przypadkowych osobach, gdyż niewiele brakowało, a zdobyłaby dowody całkowicie pogrążające czarownicę. Kobieta westchnęła, odpychając od siebie nieprzyjemne wspomnienia. Przekrzywiła nieco głowę, słysząc interesujący komentarz zielarki. Intrygujące, że miała takie rozterki, spora liczba lekarzy, których Lana znała lub kojarzyła, leczyło ludzi bez względu na to, kim byli. Ewentualnie przez wzgląd na zawartość sakiewki. Skąd to rozdarcie u Octavii? - Nikt tego nie jest w stanie przewidzieć… - odpowiedziała zadumanym tonem, uważnie obserwując towarzyszkę. - Każdy może uczynić coś złego, jeśli nie teraz, to za pięć, za dziesięć lat… I ani to nie zależy od panienki, ani nie jest panienki winą. A niesienie pomocy ludziom jest chwalebnym uczynkiem. Uśmiechnęła się ciepło, niecierpliwie oczekując reakcji Octavii. Męczennicę ciekawiło też, kogo zielarka uważała za tych „złych”. Jeśli faktycznie była wiedźmą, mogła mieć na myśli Inkwizycję, jednak członkowie organizacji leczyli się głównie w szpitalu w zamku. Interesujące. Lekarka zareagowała tak szybko, że Lana przez chwilę nie mogła zorientować się w sytuacji. Pozwoliła pociągnąć się w ukrycie, a serce automatycznie zaczęło jej szybciej bić, gdy kobieta zwietrzyła jakieś niebezpieczeństwo. Spojrzała się tam, gdzie wzrok utkwiła Octavia. Lana przez moment miała ochotę się roześmiać, lecz zachowała powagę, nawet przybierając grymas przerażenia. Początkowo zdziwiła ją postać niepozornej blondynki, lecz gdy ujawnił się żniwiarz, wszystko zrozumiała. Znała go i szczerze nim gardziła, jednak trzeba było przyznać, że w swojej robocie był skuteczny. Za to jego ofiara… Męczennica widziała ją pierwszy raz na oczy, więc nawet nie poczuła żalu, że ktoś inny zaraz pozbędzie się wiedźmy. Może nie tak zaraz. Czarownica utworzyła szeroką, szklaną ścianę, która miała kupić jej trochę czasu, lecz jednocześnie taki akt magii pozbawił blondynkę sporej części energii. Wydawała się jeszcze bardziej zmęczona niż przed chwilą, lecz mimo to nadal próbowała uciec. Uwaga Lany tymczasem skupiła się na Octavii. Wydawała się być wzburzona. Jeśli nie wściekła. Próbowała się właśnie uspokoić, lecz nie szło jej to zbyt sprawnie. Męczennica odnotowała to w pamięci. - To.. straszne... - wyszeptała, udając zaniepokojenie uliczną walką. |
| | | Alkahest Szlachecka lekarka
Liczba postów : 138 Join date : 27/09/2016
| Temat: Re: Krzywa ulica Czw Gru 29, 2016 2:26 pm | |
| Co powiedziała to powiedziała - wszystko to zniknęło i stało się całkowicie nieistotne przez wydarzenia które miały miejsce przed nimi. Octavia stała niczym posąg, nieruchomo. Jej strona łowcy dawała o sobie znać, a tak dokładniej jej duma. Kolejne żmudne godziny wywiadu zostały właśnie zaprzepaszczona. Godziny, które mogłaby poświęcić na inne sprawy niweczone w pył z każdym uderzeniem w szklaną powierzchnię przeszkód, i z każdym krokiem dzielącą inkwizytorkę od swojego celu. Lekko pochylona, z przykurczonymi dłońmi, oczy nawet jej nie mrugały. Coś dochodziło do niej ze strony swojej klientki, ale nie wiedziała co i prawdopodobnie i tak by nie zwróciła teraz na to najmniejszej uwagi. Kolejne uderzenia. Trzaski szklanek powierzchni. Wiedźma męczyła się coraz bardziej, a w końcu któreś z uderzeń posłało odłamki tak, że wbiły się w jej twarz. Zasłoniła ją z krzykiem, co wykorzystał inkwizytor chwytając ją za ubrania i rzucając ją w ścianę. Głos uwiązł jej w gardle, które zaraz zostało pochwycone silną męską dłonią. Szarpała się i machała niezgrabnie rękami usiłując się uwolnić, ale po paru chwilach opadły one bezwładnie na ziemię. Inkwizytor przerzucił ją wtedy przez ramię i zaczął iść przez krzywą ulicę w stronę swojej siedziby. Octavia pragnęła krzyczeć. Wręcz zaskrzeczeć jak rozgniewany ptak, któremu zabrano zdobycz. Obsiąść tego przeklętego inkwizytora. Co się z nią stanie? Prawdopodobnie wyląduje na stosie, prawdopodobnie to zobaczy. A jak nie? A jeżeli wedle tej przeklętej organizacji będzie coś wiedzieć i zostawią ją żywą? Powinna to skończyć tu i teraz, póki jest jeszcze na to okazja. Zabij ją, przeklęty! Zabij wiedźmę! Nie odchodź! Nie będzie mogła spać spokojnie, dopóki nie zobaczy jej martwego ciała pod swoimi stopami! Zabij! Czy naprawdę trzeba Cię w tym wyręczyć?
Z perspektywy obserwatora Octavia wyglądała jak w jakimś transie. Czy to był szok, czy strach, czy coś zupełnie innego - trudno było powiedzieć. Ale od pewnego momentu gdy zaczęli odchodzić Octavia wyglądała jakby się miała zaraz rzucić. Do ucieczki? W końcu zaczęła się uspokajać. Minęła chwila, a ona sobie przypomniała, że przecież ktoś obok niej stoi. Jak... jak teraz zareagować. Opadła na kolana. Oddychała ciężko, udając opadnięcie z sił. Krew napływała do jej twarzy, która pomimo makijażu robiła się czerwona. Trudno było jednak to zobaczyć z powodu opuszczonej głowy. -Haaa... moment... m-moment... nie mogę się ruszyć, h-haha... nie wiem co się dzieje...-Głos miała rozedrgany i zmęczony, jakby miała w każdej chwili stracić przytomność-To był p-pierwszy raz... pierwszy raz...-Oparła się dłońmi o zakurzoną ziemię, niby by powstrzymać swój ewentualny upadek. Czuła ekscytacje, owszem, ale nie było to nic obezwładniającego. Prędzej mobilizującego, ale nie mogła dać po sobie tego poznać. |
| | | Fiona Everdell Męczennica
Liczba postów : 146 Join date : 02/09/2016
| Temat: Re: Krzywa ulica Pią Gru 30, 2016 12:15 am | |
| Octavia zdawała się nawet nie usłyszeć słów Lany, która chciała skłonić ją w ten sposób do jakiegoś komentarza. Męczennica skrzywiła się nieznacznie i kątem oka zaczęła obserwować zielarkę. Ta nie zwracała najmniejszej uwagi na cokolwiek innego niż walka w uliczce, więc inkwizytorka pozwoliła sobie na więcej śmiałości i przypatrywała się kobiecie jawnie, oceniając reakcje. Lekarka stała nieruchomo, wzburzona, targana gwałtownymi emocjami, trudnymi do zidentyfikowania. Lana oczywiście miała swoją teorię, którą zamierzała w jak najbliższym czasie sprawdzić. Czyżby Octavię bolało, że na jej oczach pokonana zostaje inna wiedźma? Czyżby pragnęła ją uratować, lecz wiedziała, że jest bez szans? Wkrótce jednak żniwiarz dokończył swego dzieła i przerzucił czarownicę przez ramię. Zaintrygowało to Lanę, gdyż spodziewała się, że zakończy żywot wiedźmy tu i teraz. Być może wiedziano coś o owej blondynce. Być może to robota innej męczennicy? Niezależnie od motywacji inkwizytora, gdy skierował swe kroki w stronę siedziby, Octavia zdawała się wyjść z dziwnego transu. Inkwizytorka dostrzegła, że jej towarzyszka chyba dochodzi do siebie i już chciała zagaić rozmowę, gdy zielarka nagle upadła na kolana. Lana przez moment nie miała pojęcia co się stało. Spojrzała na kobietę ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy, lecz zaraz odzyskała rezon i kucnęła obok niej. Delikatnie złapała Octavię za ramię, niby chcąc ją przytrzymać, a jednocześnie wyrażając gotowość pomocy przy wstawaniu. - Panienko, co się dzieje? - zapytała, barwiąc głos przerażeniem i niepokojem. Naprawdę była ciekawa tego niespodziewanego osłabnięcia. - Może lepiej gdzieś przysiąść, aby mogła panienka odpocząć? Rozejrzała się po okolicy. Dostrzegła jedynie parę skrzyń, ustawionych pod ścianą. Miejsce niegodne damy, lecz jeśli sytuacja wymagała… Lana spojrzała badawczo na zielarkę. Musiała dojść do siebie, męczennica bardzo chciała dowiedzieć się, o jakim pierwszym razie była mowa. - Da radę panienka się podnieść? |
| | | Alkahest Szlachecka lekarka
Liczba postów : 138 Join date : 27/09/2016
| Temat: Re: Krzywa ulica Pią Gru 30, 2016 12:58 am | |
| Pytanie "Janet" wydawało się dosyć nie na miejscu, zwłaszcza, że jedną z pierwszych rzeczy które z siebie wydusiła było to, że nie wie dlaczego osłabła. Miała wytłumaczenie na to "osłabnięcie", ale to nie był jeszcze moment by je ujawniać. Dawała sobie generalnie furtkę na to, jak przykryć jej dosyć dziwną reakcje na ten spektakl. W każdym razie, klęczała tak jakby miała tam zaraz stracić przytomność. Stopniowo jednak zachowywała się tak, jakby nabierała coraz więcej sił. -Nie nie, spokojnie... zaraz będzie lepiej...-Nie pozwoliła się ostatecznie podnieść. Chwilkę tak klęczała. Poczekała tak z pół minuty oddychając głęboko i odzyskując normalnych kolorów. Bez makijażu pewnie byłaby czerwona wtedy jak burak, teraz jednak odzyskała bladą cerę. Powoli sama się podniosła, wspierana przez Janet. Oparła się jednak o ścianę. -D-dziękuję za troskę... jak tak o tym myślę, to zawsze byłam słabowita-Uśmiechnęła się zakłopotana-Zabawnie to brzmi, chorowita lekarka... ale taka to prawda. Po trochu to dlatego teraz się zajmuję tym, czym się zajmuję. By inni nie musieli się męczyć tak samo jak ja... tak...-O dziwo tu... również skłamała. Ktoś mógłby pomyśleć, że poluje na wiedźmy właśnie dlatego... ale nie. Inni ludzie nie mieli dla niej aż takiego znaczenia. Przynajmniej nie na poziomie personalnym. Poluje na wiedźmy, bo to abominacje. Nie powinny istnieć, bo są potworami. Potworami które za nic mają jakiekolwiek prawa i istnieją tylko po to, by niszczyć ten świat. A skoro zniszczyły jej... ...to ona zniszczy ich. -Ehehe... dziwnie to zabrzmi, ale chyba za bardzo się podekscytowałam. Niecodziennie widzi się magię, nie wspominając już o walce inkwizytora z wiedźmą. Właściwie to pierwszy raz, gdy coś takiego widzę...-Przyznała, podnosząc się ze ściany. Wyglądała już dużo lepiej niż przed paroma chwilami-Ale dlaczego tak mocno zareagowałam... nie wiem, trochę to dziwne. Może to przez tą krzywdę? Niby to wiedźma, ale... a zresztą, nieistotne!-Machnęła parę razy nerwowo ręką. Brnie w niebezpieczne terytorium, a biorąc pod uwagę rozchodzące się o niej plotki dalsze ich sycenie było wysoce niewskazane. Jeszcze za nią kogoś faktycznie poślą by ją spra... ...nie, raczej nie. Chociaż? Nie. Moment. Momencik. Nie. Musiała to przemyśleć. Musiała sobie przywołać to, co się działo. Ale to na spokojnie. W każdym razie... -Ummm... to chwileczkę, gdzie my właściwie miałyśmy pójść?-Zapytała zdezorientowana. Oczywiście, że do jej domu, miała jej dać lekarstwa... ale chciała zobaczyć, czy będzie się pytać o jej zdrowie, czy będzie naciskać. Praca łowcy nigdy się nie kończy. |
| | | Fiona Everdell Męczennica
Liczba postów : 146 Join date : 02/09/2016
| Temat: Re: Krzywa ulica Pon Sty 09, 2017 1:43 am | |
| Lana po chwili dopiero zorientowała się, jak absurdalna mogła wydać się jej reakcja przez to, że Octavia zdążyła odpowiedzieć na jej pytanie, nim w ogóle ono padło. Męczennica nie miała jednak zamiaru się tym nadmiernie przejmować, w emocjach ludzie nierzadko zachowują się nielogicznie, więc w razie czego miała zamiar usprawiedliwiać się troską o los zielarki. Kucała przy niej wytrwale, póki Octavia sama nie zdecydowała się wstać. To zdawało się przyjść jej z lekkim trudem, gdyż wsparła się o Lanę, a zaraz potem oparła o ścianę. Męczennica obserwowała ją uważnie, analizując każdy najmniejszy grymas, a swoje działania kryła zmartwionym wyrazem twarzy. - To prawdziwie szlachetne – odpowiedziała ciepło, w myślach interpretując tę wypowiedź w każdy możliwy sposób, chcąc z niej wyciągnąć jak najwięcej informacji i możliwych punktów zaczepienia. Jeśli w przyszłości słabość fizyczna zostanie potwierdzona… Tym lepiej. Wada kobiety ułatwi późniejsze działania, o ile jej ewentualna moc nie okaże się przeszkodą. Istniało pewne prawdopodobieństwo, że jest uzdrowicielką, a wtedy Inkwizycja może zechcieć zachować ją przy życiu. To wszystko to jednak tylko domysły, prawdziwe śledztwo dopiero się zacznie. - Tak, to naprawdę rzadki widok – odparła męczennica nieco poważnym tonem. Cały czas czujnie przyglądała się lekarce, jakby upewniała się, czy osłabnięcie się nie powtórzy. - I zarazem wstrząsający dla zwykłego człowieka… Ja również odczułam słabość, jakbym lada moment miała omdleć. Zerknęła w bok, na miejsce starcia, gdzie widniały pokruszone kawałki szkła. Wzdrygnęła się lekko, jakby nawiedziło ją świeże i nieprzyjemne wspomnienie walki, lecz zaraz wróciła spojrzeniem do Octavii. Chwilę wcześniej zakłopotała się swoimi słowami, które nawiązywały do krzywdy wyrządzonej wiedźmie. Interesujące. Ale na pewno nie przesądzające o niczym. - Do panienki domu, o ile nie zechce mi panienka czegoś po drodze pokazać – przypomniała uprzejmie, po czym zawahała się – Jednak czy nie woli panienka jeszcze odrobinę odpocząć? Czy już wszystko w porządku? To byłoby dziwne, pośpieszać, naciskać, szczególnie, gdy grała kobietę ciepłą i troskliwą. Lana nie miała jednak zamiaru oponować, gdyby Octavia potwierdziła chęć wyruszenia w dalszą podróż. |
| | | Alkahest Szlachecka lekarka
Liczba postów : 138 Join date : 27/09/2016
| Temat: Re: Krzywa ulica Pią Sty 13, 2017 12:28 am | |
| Szlachetne. Może. Była szlacheckiej krwi, ale to tyle. Wykonywała może zawód chwalebny, a jej działania przyczyniały się do polepszania świata. Czy jednak to było szlachetne? Jej praca była brudna, ciężka, i powodowała mnóstwo "bałaganu". Zdecydowanie by tak tego nie nazwała. -Skoro tak pani mówi...-Zbierała jeszcze siły. Może by się czuła lepiej gdyby faktycznie tam wkroczyła i coś zrobiła. Zamiast kotłować emocji w sobie to by je skierowała gdzieś indziej. Teraz musiała faktycznie ochłonąć, zanim zrobi jakąś głupotę. Odczuła słabość. Nie zauważyła tego, nie zwróciła uwagi. Była zbyt skupiona na tym co się działo by zauważyć. Tak chciałaby myśleć, ale nie. Tak naprawdę pochłonęła ją złość. -Przynajmniej wiadomo, kogo można się spodziewać na następnym paleniu-Kiwnęła głową. Uspokajała się już, a przez to sprawiała wrażenie jakby nabierała więcej sił. Musiała naprawdę wyglądać wtedy dziwnie. Czy aby na pewno? Nie widziała się. Jedyne co mogła robić to zachowywać się jakby nic się nie stało. Już za chwilę... ...tyle czasu zmarnowane. Za dużo srok, za mało rąk. -Już mi lepiej, dziękuję, że pani pyta-Podniosła się na nogi. Otrzepała swoją sukienkę, poprawiła chustę na głowie... właściwie to ją zdjęła i założyła ponownie-Możemy już iść do mojego domu
Po drodze Octavia była raczej milcząca, chociaż po drodze wspominała o pewnych miejscach według niej godnych uwagi. Tu kawiarnia, tam szewc, a jeszcze kawałek za rogiem zaufany rzeźnik... zajmowało to trochę czasu. Potem jak weszły na obrzeżach Octavia wspominała trochę o sąsiadach. Niewiele, tyle, kto gdzie mieszkał, jak się zrobiło za cicho. W końcu dotarły do jej domu -O, tutaj mieszkam. Jak się pani podoba?-Zapytała przechodząc do drzwi. Otworzyła je zapraszając gestem dłoni do środka, uśmiechając się wdzięcznie. -Proszę się czuć jak u siebie. Będzie pani chciała herbaty?
[z/t x2] |
| | | Tabula rasa Tkacz doznań
Liczba postów : 16 Join date : 18/12/2016
| Temat: Re: Krzywa ulica Nie Wrz 08, 2019 11:54 am | |
| Przyjemny dzień. Zimno, pada śnieg, trudno się utrzymać na dachach budynków, mało osób... Prawie idealne warunki. A ono wcale nie było koszmarem, które musiało siedzieć w jakiejś piwnicy by ktoś jego przypadkiem nie zauważył. Skąd. Jego wektory zostawiały tylko całkiem wyraźne ślady na śniegu, który był wszędzie. Przeklęta zima. Ograniczała pole manewru jeżeli chodzi o zwyczajowe zabawy. A ograniczenia są be. Bardzo be. I męczą. Zwłaszcza jak trzeba się ogrzewać. Wino miało tylko troszkę wpływu na to co się robi, a osuszać kolejnej piwniczki nie wypadało. Jeszcze ktoś uzna, że to miejsce jest przeklęte i paraduje tutaj duch który gustuje w alkoholach. Daleko by nie odbiegli od prawdy, ale po co się szarpać z inkwizytorami. Może i wyzwanie, ale nie na tą porę roku. Dlatego dla zabicia czasu bawił się inaczej. Wysłał swój dziewczęcy, drobny wektor uliczką. Małe, maksymalnie czternastoletnie dziewczę o bladej skórze i krótkich, białych włosach. Wyglądającą jak biedne dziecię z sierocińca. Tylko brakowało z zapałek, bo ubrania miało zdecydowanie nie na tą pogodę. Stopy w rozwalających się butach, sukieneczka, jakaś łatana czapka, dziurawy płaszczyk... No siedem nieszczęść. No to zobaczymy, co za nieszczęśnik złapie haczyk. Hueheheh. |
| | | Leshico Mistrz kowalstwa
Liczba postów : 54 Join date : 13/10/2017
| Temat: Re: Krzywa ulica Nie Wrz 08, 2019 4:06 pm | |
| Leshico szedł już od dłuższego czasu z posiadłości swojego mistrza, która znajdowała się na obrzeżach miasta. Miał za zadanie dostarczyć wiadomość do jednego z jego podkomendnych. Na ulicach ludzi jak na palcach jednej ręki. A do tego zimno. Bardzo zimno. Wysoki młodzieniec o posępnej minie szedł owinięty grubym płaszczem, tuląc się do samego siebie. Wyglądał jak ten typ z pod ciemnej latarni lub mnich, gdy kawał czarnej szmaty zakrywał całe jego ciało łącznie z przeważającą częścią głowy okrytej kapturem. Nie miał przy sobie niczego więcej, co mogłoby przykuć czyjąś uwagę. Leshico starał się ostatnimi czasy nie myśleć o tym wszystkim co się stało, o cierpieniu którego doświadczył. Myślał o tym, co teraz i jak nie dopuścić do podobnego rozwoju sytuacji w przyszłości — o tym jak przeżyć w świecie, który odkrył przed nim swoje mroczne sekrety. Wszystko do czasu, aż pośród tej garstki kupców, woźniców i rzemieślników dostrzegł dziewczynę podobną wiekiem do jego zaginionej siostrzyczki. Spojrzał jej w oczy, zatrzymując się na środku wydeptanej w śniegu ścieżki. Widział ten sam smutek. Ten sam wyraz wołający o politowanie. Ciul z tym, że kolor włosów, oczu czy nawet z twarzy nie przypominała Annie — dla niego były podobne jak dwie krople wody choćby z powodu samej żałosnej postawy. Leshico odruchowo uśmiechnął się najszerzej jak potrafił, by choć na chwilę pocieszyć dziewczynkę, tym samym przypominając sobie raz jeszcze te wszystkie wydarzenia, przez które nie mógł się normalnie uśmiechać do tej pory. Tamten ból powrócił, ukazywał się właśnie na jego twarzy — kąciki jego ust drżały w niewyraźnej radości, natomiast oczy płakały; ręce przestały gorączkowo tulić tors, zwalniając nieco uścisk, a cała postura wskazywała jakby chłopak chciał rzucić się na dziewczynkę i przytulić z całych sił. Powstrzymywał się jednak, więc koniec końców tylko stał i się gapił, wytężając przy okazji wszystkie zmysły zdolne odebrać każdą najmniejszą reakcje zagubionej nastolatki. |
| | | Tabula rasa Tkacz doznań
Liczba postów : 16 Join date : 18/12/2016
| Temat: Re: Krzywa ulica Pon Wrz 09, 2019 2:06 pm | |
| Młodzieniec już od samego wejścia w pole widzenia wektora był analizowany pod kątem celu. Pojawiły się przynajmniej dwa plany w jaki sposób zachęcić go do interakcji, tylko był problem że zdecydowaniem się który z nich będzie ciekawszy. A tu pojawiła się niespodzianka - cel sam z siebie postanowił się zaznajomi . I to w jaki ciekawy sposób! Ten uśmiech, te oczy, ta subtelna mowa ciała która krzyczała, że chciałby jak najszybciej coś z nią zrobić? Ale cóż też takiego... Ciekawe, ciekawe, bardzo ciekawe! Tak... Kekekekekekeke...
Dziewczynka nie pozostawała obojętna na tak bezpośredni kontakt. Stanęła w miejscu i patrzyła się zlękniona w postać młodzieńca, która to najpierw uśmiechnęła się do niej szeroko, a potem intensywnie patrzyła na jej drobną, zmarzniętą osobę. Stanęła w miejscu, skuliła się, i wyglądała teraz bardziej jak wystraszona zwierzyna niż człowiek, czego wrażenie potęgowało drżenie jej całego ciała. Postawiła jeden krok do tyłu. Wyraźnie się wystraszyła. Bała się, ale nic nie mówiła. Może to przez zimno, a może odebrało jej mowę.
No dalej człowieczku. Wykonaj swój ruch. Wiem, że tego pragniesz, kekekekeke... |
| | | Leshico Mistrz kowalstwa
Liczba postów : 54 Join date : 13/10/2017
| Temat: Re: Krzywa ulica Pon Wrz 09, 2019 7:00 pm | |
| Leshico tylko spiął wszystkie mięśnie, zaciskając pięści, napinając twarz. Spojrzał żałośnie i wtedy ją dostrzegł naprawdę. Małą, zmarzniętą, bladą. Jej dziury w płaszczu przypomniały mu o byłych jego dziurach w odzieniu, jej rozwalające buty o jego butach, krótkie włosy i wiek faktycznie naprowadzały na Annie, ale ta bladość była do niczego niepodobna. Ona była taka słaba — tak słaba jak niegdyś on. Wiedział, że jeszcze przyjdzie mu się odpłacić za dobroć jaką otrzymał od Flamela, ale nie wiedział, że tak szybko i że okazja przyjdzie pod postacią takiej drobnej, tak bardzo przypominającej jego własną rodzinę, istotki. Okoliczni przechodnie z pewnością zwrócili oczy na tę nietypową scenę. Leshico wyczuł to jego wytężonymi zmysłami — słyszał jak odgłosy chodu zwalniają, a końcówką wzroku dostrzegał twarze zwrócone w tym kierunku. Poczuł ich presję i postanowił nie pozostawać wobec zlęknionej dziewczynki bierny. Powoli zdjął z siebie gruby płaszcz wzięty z posiadłości Flamela. Z tym samym żałosnym spojrzeniem rzucił nim w ludzkiego wektora, a sam począł trząść się z zimna. Objawiła się wówczas wszystkim wokół postać wysportowanego chłopaka z kawałem żelastwa na klatce, licznie połatanymi spodniami i pozszywanymi kozakami; przy boku, za pasem, wystawał obuch poręcznego kowalskiego młotka. Chłopak odwrócił z wolna głowę i chciał ruszyć dalej przed siebie. Zaciskając pięści jeszcze mocniej, próbował powstrzymać drżenie ciała. – Po prostu wyglądasz mi jak siostra… — burknął na odchodne. |
| | | Leshico Mistrz kowalstwa
Liczba postów : 54 Join date : 13/10/2017
| Temat: Re: Krzywa ulica Nie Sie 09, 2020 11:44 am | |
| stąd przybiegłWpadł tam jak szalony. Z dala słychać było bicie jego stóp o nierówno ułożone kamienne stopnie. Nieliczni tutaj przechodnie w większości pochowali się po budynkach, obserwując zajście zza masywnych okiennic. Choć chłopakowi zaczynało brakować sił, uparcie pomagał sobie również rękoma, przyciągając się do wszystkiego, za co tylko można było złapać; od uchwytów i zewnętrznych parapetów po zawiasy czy ozdobne żłobienia. Budynki były niekiedy tak blisko siebie, że mógł złapać z dwóch stron, prześlizgując się przez co niektóre ciasne uliczki niemal natychmiastowo. Choć z pozoru twarz jego emanowała przerażeniem takim, że w każdej chwili mógłby popuścić w majty, to sprawne oko, poza rozdziawioną gębą i rozszerzonymi spojówkami, dostrzegłoby jak zachłannie źrenice biegały mu po całym oku, szukając drogi ucieczki. Przez kaptur, który jakimś cudem nie spadł mu z łba podczas tej całej maskarady, słabo słyszał, co dzieje się za nim, ale zdawał sobie sprawę, że pościg ze strony Brena był nieunikniony. Zdał sobie z tego sprawę za późno, gdyby pomyślał o konsekwencjach dużo wcześniej, to nie doszłoby by do takiej sytuacji. Po przekroczeniu łącznie kilku zakrętów, znalazł je, swoje besto plejso na kryjówkę. Ostatnie dwa były szczególnie istotne. W pierwszym, dosyć niefortunnie pokonanym, bo szeroko, dostrzegł zbliżającą się doń Merveille. Wtedy dopiero błyskawicznie połączył tę postać z oczami wpatrzonymi w niego na placu. On wie! Zrobi coś głupiego! Opanował go ponownie strach i desperacja. Zatrzymał się dosłownie na pół kroku czasu, powoli chował się w kolejnym, bliskim pierwszemu i jeszcze bardziej krętym zakręcie. Burza myśli atakowała jego głowę, lecz kuriozalnie, jej nie słuchał. Przełamywał jakąś barierę umysłową, by wyciągnąć rękę, która stanowiła wtedy całą szerokość uliczki, złapać dziewczynę w biegu, przyciągnąć do siebie, doprowadzić do dość dwuznacznej sytuacji. Merveille, dzięki swojej drobnej posturze dużo sprawniej poruszała po krzywej poduliczce. Wskakując za Leszkiem w zakręt, poczuła jak duża siła wciąga ją w kolejny. Wnet skórzana rękawiczka znalazła się na jej twarzy, zasłaniając usta i nos, a jej drobne ciało uderzyło o nierówną zabudowę czyjegoś domu. Kowal przytulił się do niej ściśle, zasłaniając ich obydwoje czarnym płaszczem. Serce waliło jak młot w kowadło — bynajmniej nie dlatego, że znalazł się w bliskiej relacji z płcią przeciwną, bo wciąż uważał Merv za chłopaka, ale dlatego, że chwila beztroski mogła w tej chwili kosztować ich utratą głowy. |
| | | Merveille Handlująca półprawdami
Liczba postów : 125 Join date : 02/11/2018
| Temat: Re: Krzywa ulica Czw Sie 20, 2020 8:45 pm | |
| Tej ulicy nie dało się pomylić z żadną inną. Merv w duchu pogratulowała Leshico wyboru drogi ucieczki – oczywiście pod warunkiem, że dokonał go świadomie, mając na uwadze własne możliwości. Bieg tą trasą stanowił spore wyzwanie i pozwalał zwiększyć odległość od ścigającego, który nie był przystosowany do ciągłego przeskakiwania, skrętów i przechodzenia bokiem. Nie doradzałaby tej drogi każdemu jak leci, ale sama zdecydowanie brałaby ją pod uwagę. Była chuchrem, a jej dar – choć to nie do końca trafne słowo na coś głównie wyuczonego latami praktyki – obserwacji i improwizacji ulatniał się, gdy tylko musiała się z kimś bić. Co innego w ucieczce: w ciągu góra sekundy decydowała się na najlepszy możliwy wybór, a jej mięśnie nóg jako jedyne lekko się odznaczały. Tyle że tym razem to jej przypadła rola myśliwego, a Leshico stanowił jej zdobycz. Przywykła do tego, że to ktoś gonił ją. Skupiona na pościgu, Merveille nawet przez chwilę nie myślała o tym, jak bardzo absurdalna i jednocześnie poważna była ta cała sytuacja. Może gdyby usłyszała kogoś za sobą, jakiś krzyk, kroki... Tak, to by mogło ją uświadomić, że ona i Leshico nie istnieją w próżni. Nic takiego jednak nie miało miejsca. Straciła mężczyznę z oczu, ale liczne zakręty nie pozwoliły jej jeszcze bardziej przyśpieszyć. Nie oznaczało to bynajmniej, że zamierzała zwolnić. Wpadła z impetem, by chwilę potem poczuć się tak, jakby ktoś miał jej zaraz wyrwać rękę. Została porwana niczym bezwładna lalka. Nie miała czasu, by zareagować, jedynie skrzywiła się, nadziewając się na krzywiznę jednej ze ścian. Przyszpilona do ściany i z ręką na ustach, zrobiła to, co podyktował jej instynkt obronny: wbiła piętę w stopę napastnika z całą siłą, na jaką ją było stać. Dopiero po chwili uświadomiła sobie, że to przecież Leshico. Od tamtej chwili stała już w bezruchu. Gdyby miał złe intencje, to raczej by się teraz nie kryli przed... jakimś zagrożeniem. Chodziło o zamieszanie na placu? Tak, na pewno. Ktoś stamtąd mógł pójść w ich ślady. Nasłuchiwała jakichkolwiek dźwięków innych niż ich przyśpieszone bicia serca i jeszcze niewyrównane po biegu oddechy. Wydało jej się, że słyszy kroki, ale równie dobrze mogła je sobie wyobrazić, zwłaszcza że płaszcz tłumił odgłosy z zewnątrz. Odczekała kolejne dłużące się w nieskończoność sekundy. Cisza. Ambler uniosła rękę i naparła lekko na pierś kowala, by się trochę odsunąć. Spojrzała w bok, omiotła spojrzeniem pustą ulicę. Zadarła głowę, by zobaczyć twarz mężczyzny. – Co to ma znaczyć? – wyszeptała, nadal niepewna, czy może mówić głośno. – Podobno pracujesz dla... jak mu było... Fallin? Fletcher? Nie, Flamel. Podobno szycha. To był on na placu? Jesteś Żniwiarzem? – Tknęła go palcem w tors. – Przekwalifikowaliśmy się, czy tak? – Jeszcze bardziej ściszyła głos. Zmrużyła oczy. Dlaczego uciekał? Dlaczego nie stał przez cały czas razem z innymi Inkwizytorami? Wpatrywała się w niego uporczywie, jakby mogła zajrzeć przez jego źrenice do umysłu i odgadnąć, o czym myśli. Miała zbyt mało informacji. |
| | | Leshico Mistrz kowalstwa
Liczba postów : 54 Join date : 13/10/2017
| Temat: Re: Krzywa ulica Pon Sie 31, 2020 8:11 pm | |
| Okrutne. Kiedy Merveille boleśnie wbiła się w jego stopę, poczuł, że to już koniec. Oczami wyobraźni widział, jak dziewczę, wykorzystuje jego chwilowe zluzowanie uścisku, wysmykuje się, a potem dopada ich inkwizycja. Następnie już czekałby ich tylko stryczek, albo spalenie na stosie. Życie jest okrutne. Jednak nic takiego się stało. Przerażone, „odpływające” spojrzenie Leszka błyskawicznie przeszło transformację w gniew. Poprawiając chwyt, jeszcze raz, jeszcze mocniej, uderzył potencjalnym uciekinierem o ścianę. Kiedy sytuacja na powrót się uspokoiła, uspokoił się i on. Znów odpłynął myślami gdzieś indziej, jak w przypadku tej krótkiej chwili, w której Merveille miała szansę na ucieczkę. Bez problemu dał się odepchnąć, w ostatniej chwili przestawiając przednią nogę do tyłu. Obudził go głos dziewczyny. – Głupiś? – nutka strachu zmieszanego z niedowierzaniem zawarła się w głosie, a wzrok, choć skierowany w jej kierunku, spoglądał gdzieś dalej — jakby dało się przejrzeć przez jej ciało na wskroś, a dalej stała skrzynia ze skarbami. – Nie, nie. Za słabym na inkwizycyjne miano. A ty mi pomożesz. — zmienił swoją postawę, stanął szerzej, pewniej. Zaczął dokładniej obserwować kończyny dziewczyny. Czuł się, jakby w każdej chwili był gotowy zareagować na jej sztuczki. Jednocześnie obwiniał się, że poprzednio dał się tak zaskoczyć. – Muszę pozbyć się płaszcza, nie uciekaj, nie dam Ci teraz uciec. A potem znajdziesz mi kryjówkę, na pewno znasz je lepiej… dużo lepiej niż każdy inny, czyż nie. Potem Ci się odpłacę. Kiedyś tam. Hę? Zbyt bardzo się bał, by teraz spojrzeć jej w oczy. Wszędzie doszukiwał się intrygi czy zwodu. Widziała go, więc obecnie jest jedyną osobą, która może go wkopać. Miał jednak nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze. |
| | | Merveille Handlująca półprawdami
Liczba postów : 125 Join date : 02/11/2018
| Temat: Re: Krzywa ulica Sob Wrz 19, 2020 9:07 pm | |
| Syknęła. Leshico czuł gniew, ale Merveille mu w tym nie ustępowała. Przewidywała, że wkrótce na jej ciele pojawi się kilka siniaków. Choć nieraz kończyła z fioletowymi plamami, nigdy się do tego nie przyzwyczaiła, a już na pewno się z tym nie pogodziła. – Może – prychnęła na pierwsze pytanie, ignorując to, że pewnie było retoryczne. Zerknęła na ulicę. Słuchała kowala z coraz większym niedowierzaniem. Nie był Inkwizytorem, sam zaprzeczył. Chciał schować płaszcz. Mimo że nie podał powodu, Ambler szybko się domyśliła przynajmniej części historii stojącej za tym, że Leshico stał pomiędzy innymi zakapturzonymi postaciami. – Ty… – Usta i klatka piersiowa jej zadrżały. Starała się nie zaśmiać. – Jesteś ostatnią osobą… Ja nie mogę… – Przytknęła dłoń do warg. Charakterystyczny język Leshico nie pomagał jej w zachowaniu powagi. Dziwny to był widok – on stojący pewnie, górując nad Merveille, ona – próbująca nie śmiać się w głos. Po kilku sekundach jednak dotarło do niej w pełni stwierdzenie „Ty mi pomożesz”. Opuściła rękę, zmarszczyła czoło i popatrzyła na zdecydowanie wyższego od niej mężczyznę wyzywająco, zadzierając brodę. – „Proszę” się mówi, nie mam żadnego obowiązku tego zrobić. – Tu zrobiła dłuższą pauzę, dając Leshico szansę na powiedzenie czegoś, po czym kontynuowała: – Jasne, że znam. Ale wiem też, że „kiedyś” znaczy na ogół „nigdy”, gdy ktoś coś obiecuje. W przeciągu najbliższych kilku dni. Najlepiej jutro. Pójdziesz gdzieś ze mną. Nie ma odwołania, nie ma innej opcji. Jesteś silniejszy, ale ja szybszy. Już mnie nie zobaczysz. A jeśli jednak wygrasz, to oprócz mnóstwa bezpiecznych miejsc znam drugie tyle niebezpiecznych, do których mogę cię zaprowadzić. Żadnych głupot, a pomogę ci wyjść z głębokiego dołu, do którego sam wskoczyłeś. Ja dotrzymuję słowa. A ty? Zbyt wiele przeżyła, by darować sobie wyprawę. Pierwotnie był to luźny pomysł, w głowie czarownicy zabawny i ciekawy, oferujący przygodę. Namówienie kowala, osoby żyjącej życiem prostym i normalnym, traktowała jak wyzwanie, ale zapewne znalazłaby sobie innego towarzysza, gdyby się nie udało go przekonać. Tak myślała godzinę temu, teraz jednak zdecydowanie się to zmieniło. Zbyt bardzo się naraziła, by to sobie darować, a ton wypowiedzi Leshico rozsierdził ją i sprawił, że zagranie mu na nosie uważała za coś obowiązkowego. Patrzyła na niego hardo. Czy trochę blefowała? Na pewno. Miała jednak lata praktyki, jeśli chodzi o podstawianie komuś pod nos swoich mocnych stron i chowanie za plecami słabych. Leshico mimo wszystko za mało jej się naraził, by faktycznie zaciągnęła go do jakiegoś bardzo niebezpiecznego miejsca, co najwyżej trochę by go nastraszyła, prowadząc do swoich kumpli o aparycji rzezimieszków, ale niezbyt groźnych. Kowal jednak nie musiał o tym wiedzieć, przecież wtedy Merv straciłaby kartę przetargową. Wpatrywała się w niego, czekając na to, co powie.
Ostatnio zmieniony przez Merveille dnia Pon Wrz 28, 2020 4:24 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Leshico Mistrz kowalstwa
Liczba postów : 54 Join date : 13/10/2017
| Temat: Re: Krzywa ulica Czw Wrz 24, 2020 10:15 pm | |
| – Nie pyskuj – warknął na nią, słysząc pierwszy sprzeciw – Samakuro~! Byłem do tej pory miły. Nawet bardzo, ale... wiesz co... zaraz... Motał się jeszcze chwilę, lecz ani razu nie odważył się skierować swoich ślepi wprost w jej własne. Merv chyba wyczuła, że chłopak ma problem z wysławieniem się. Wówczas postanowiła przejąć pałeczkę, próbując przekonać byłego kowala, że wcale nie została zapędzona w niekorzystną dla siebie sytuację. Czy skutecznie? Leshico, co prawda, pogubił się w tej wypowiedzi, ale zrozumiał najważniejsze – jej odpowiedź brzmiała „TAK”. Jego głowę dręczyły zmartwienia związane z inkwizycją oraz własną niezdarnością. Wcześniej myślał, że gdyby tylko widział Koszmary, to już dawno zebrałby w sobie odwagę, by uniezależnić się od swojego mistrza i samemu wstąpić w szeregi Inkwizycji. Tego dnia pokazano mu, że nie umie sobie poradzić nawet z jednym chłopcem, a widok wyżej postawionych oficjeli zwala go z nóg niczym pierwszorzędna wódka – nawet w domu uciech potrafił się bardziej kontrolować. Na szczęście nie wydało się, że Merv jest dziewczyną, bo wtedy załamałby się jeszcze bardziej. – Okej. Umowa stoi. Pomóż mi się dostać do posiadłości Brendana niezauważenie, a możemy ruszać choćby od razu. Tak w zasadzie* to mam na sobie... a... nieważne... po co Ci to znać... – chciał chwycić ją mocno za nadgarstek, gdy mówił – chwila, w sumie skąd mam mieć pewność, że mnie nie wystawiasz? Staniesz tam. – Wskazał jej miejsce, które ze względu na panujący mrok, przypominało ślepy zaułek. – Ściągnę płaszcz i dam go Tobie, a Ty grzecznie poczekasz, dobrze? – zrobił pauzę, upewniając się do trafności swoich pomysłów; także dając czas na ogarnięcie ich przez Merv. – Założysz go, to będę miał pewność, że nie wybiegniesz mi nagle w tłum i nie znikniesz. Potem zaprowadzisz mnie do Brendana... * angielskie „By the way/btw” |
| | | Merveille Handlująca półprawdami
Liczba postów : 125 Join date : 02/11/2018
| Temat: Re: Krzywa ulica Pon Wrz 28, 2020 6:12 pm | |
| Merv lubiła ciekawych ludzi. Co by o Leshico nie mówić, zdecydowanie się do nich zaliczał. Nudny, wiodący spokojne życie kowal na pewno nadal w nim siedział, ale ktoś, kto nie chciał czegoś więcej, nie pracowałby u Inkwizytora i nie podwędziłby płaszcza tak wielkiej organizacji. Puściła mimo uszu jego słowa o pyskowaniu i nieskładne groźby. Bardziej interesowały ją kolejne słowa. Czuła, że wbrew temu, co mówiła z niezachwianą pewnością siebie, nie uciekłaby od Leshico, gdyby go wcześniej nie zmyliła. Możliwie dyskretnie rozglądała się, szukając rzeczy, które mogłyby zadziałać na jej korzyść. Na szczęście nie musiała z nich skorzystać. Słowa po "umowa stoi" ją zaintrygowały, ale nie miała czasu na zbytnie rozwodzenie się. Cofnęła rękę, ale nie dość szybko - dłoń kowala zacisnęła się na jej palcach. - Nie ufasz mi? - zapytała obrażonym tonem. Zastanowiła się chwilę. Na jej twarzy pojawił się szelmowski uśmieszek. - Rozważnie. Lekcja pierwsza: nie należy przesadnie ufać dzieciakom z ulicy. Lekcja druga: nie należy zabierać płaszcza Inkwizytora ot tak sobie. W sumie kolejność powinna być odwrotna, ale mniejsza - mówiła, cały czas mając w głosie żartobliwą nutę. Postanowiła jednak trochę spoważnieć, by nie rozdrażnić zbytnio Leshico. Zwłaszcza że sytuacja wymagała wzięcia bardziej na serio. - Jestem niski. Drobny. Nie będzie na mnie pasować. Będziemy się rzucać w oczy - argumentowała. - Mogę to ubrać, ale musimy wcześniej wymyślić historyjkę, którą będziemy mogli zbyć ewentualnych ciekawskich. Puść, poczekam. - Gdy tylko mogła, ruszyła we wskazane miejsce. - Ten Brendan jest wysoko w hierarchii Inkwizycji, prawda? Na pewno mieszka w bogatszej części dzielnicy mieszkalnej - zagadnęła, nie zająknąwszy się słówkiem o tym, że podczas poszukiwania informacji o nowym życiu Leshico zdążyła raz zawędrować w pobliże rezydencji. Wolała nie chwalić się wiedzą. |
| | | Leshico Mistrz kowalstwa
Liczba postów : 54 Join date : 13/10/2017
| Temat: Re: Krzywa ulica Nie Paź 11, 2020 6:56 pm | |
| – Poza miastem. – Cała ta rozmowa niebezpiecznie się przedłużała. Leszek nie należał do ludzi, którzy lubią ryzykować dlatego chciał jak najszybciej już stąd znikać. Gryzł się po wargach, nie zwalniając uścisku na nadgarstku dziewczyny. – Szybkie pytanie. Dasz radę nas wyprowadzić nas z miasta, tak by NIKT nas nie zauważył? – dalej omijał wzrokiem jej oczy. Brutalną siłą pchnął ją w kierunku, który wcześniej wskazał. Ponieważ dziewczyna zdawała się nie stawiać oporu, siła włożona w ten czyn mogła okazać się trochę zbyt duża, doprowadzając do niechcianych w tym wypadku konsekwencji. Leszek następnie, jednym sprawnym ruchem, zdjął z siebie płaszcz i rzucił nim w jej kierunku. – Oj. Przepraszam, strasznieś lekki. Nie potrzebujemy wymówki, jeśli nie dasz się zauważyć. W tym płaszczu będzie Ci też gorzej uciekać ode mnie, jeśli postanowisz mnie zdradzić. Nie radzę niczego próbować, pamiętaj, że jestem tuż za Tobą. – Zrobił krótką pauzę, czekając aż miejski złodziejaszek ubierze choć jeden rękaw. – Pewnie to wiesz, ale mam dłuższe nogi i więcej siły... Jak zaczniesz krzyczeć to upewnię się, że w to bagno wpadniemy razem. – Serce biło mu szybko. Groził chłopakowi otwarcie i starał się wyglądać poważnie, jednak robił coś takiego po raz pierwszy. Bał się, że nie wypadł wystarczająco groźnie. W razie czego czuł się gotów dopaść chłopaka choćby zza grobu, a może i nawet wcześniej zabić własnymi rękoma, jeśli tamten sprowadziłby go w łapy inkwizycji. Czy dałby radę to zrobić i co na to jego serce, które do niedawna należało jedynie do prostego kowala, to już inna kwestia... Jedne było pewne, w tamtej chwili dawał z siebie wszystko, by znów nie okazać się bezsilnym. |
| | | Merveille Handlująca półprawdami
Liczba postów : 125 Join date : 02/11/2018
| Temat: Re: Krzywa ulica Pią Lis 13, 2020 9:24 pm | |
| Merveille spojrzała na Leshico prowokacyjnie, ale, ku jej niezadowoleniu, nie spotkała swojego wzroku z jego. - Moment. – Źrenice dziewczyny drgały, ruszały się w różne strony. Myślała. Przed oczami miała wyryty na pamięć plan miasta. Oczami wyobraźni zaznaczyła na nim dwa krzyżyki: ich obecne położenie oraz dom Brendana. – Da radę. O tej godzinie będzie w miarę łatwo, pod koniec będziemy musieli trochę nadłożyć drogi, żeby ominąć domy bogatszych, będziemy się tam zbyt rzucać w oczy. Ach, mój plan zakłada przejście przez jeden lub dwa opuszczone budynki, ktoś tak silny i szybki nie powinien mieć problemu z wejściem po niepewnych schodach. Musiała. Sama nie do końca rozumiała, dlaczego w takiej sytuacji trzymały jej się żarty i uszczypliwości. Może nie doceniała w pełni Leshico. Może lubiła się z nim droczyć. Może odzywała się w niej młoda kobieta już trochę poirytowana traktowaniem jak dziecko. A może wręcz przeciwnie, dorwał się w niej do głosu lubiący takie zabawy małolat. Cóż, na pewno miała dość popychania. - Przestań – burknęła, ale płaszcz ubrała sprawnie, bez szemrania. Była znacznie niższa od Leshico i drobna, więc zgodnie jej przewidywaniami wyglądała trochę dziwnie. Materiał sięgał ziemi, rękawy podwinęła. W sumie zwinięcie takiego płaszcza nie byłoby złą opcją. Na pewno komuś by się przydał, mogłabym go komuś opylić na czarnym rynku, ładna kasa by wpadła – pojawiło się nagle w jej głowie. Nie myślała jednak o tym za długo. Co innego schowanie za dużego ubrania w torbie, co innego uciekanie w nim. Przewróciłaby się po kilku krokach. Poza tym wizja odegrania się na kowalu na wyprawie zdawała się być dużo, dużo lepsza. Tyle czasu, kiedy będzie z nią musiał być i ją znosić… Warto. - Ładnie mi w czarnym? Podobno perfidnie rudym jest w nim do twarzy, a ja jednak takich włosów nie mam, ale i tak chyba ostatnio zrobiły się bardziej rudawe. – Rozłożyła ręce tak bardzo, jak było to możliwe w ciasnym zaułku, i wykonała obrót. Dokładnie to samo robiła, gdy mierzyła sukienki w sklepie jako dziecko, a pewien Grabarz patrzył na nią z mieszanką niemal ojcowskiej miłości i zniecierpliwienia. – Ciekawe, jakby mi było w ciemnofioletowym… – dodała ciszej. Leshico – o ile nie był zajęty klęciem, na czym świat stoi – po raz pierwszy od dłuższego czasu zobaczył, jak rysy twarzy Merveille wygładzają się, a wzrok uspokaja i staje się wręcz melancholijny, zupełnie jakby Ambler była teraz gdzieś bardzo daleko, w innych czasach – tych, co minęły albo takich, które miały nigdy nie nastać. Gdyby tylko wyglądała, jak na młodą damę przystało, mogłaby pozować do jakiegoś obrazu. Czar jednak prysł po raptem kilku sekundach, a na niemal jednoznacznie dziewczęcej twarzy znów pojawił się łobuzerski uśmiech i psotliwy błysk w oczach. Rysy, ostrzejsze, znowu nie pozwalały jednoznacznie określić płci Merv. - Słońce, nie wiem jak ciebie, ale mnie ma kto wyratować z mamra – oświadczyła swobodnie i lekko, nawet jeśli trochę bardzo mijała się z rzeczywistością. Nawet Jack, jej dobry kumpel z półświatka, by tak dla niej nie ryzykował. – Raczej nie pomógłby ci ten, któremu zajumałeś inkwizytorski płaszcz i którego naraziłeś na śmieszność przy licznych świadkach, prawda? – zadała cios. Jednocześnie tak szybko, jak tylko mogła w płaszczu, przemknęła się na ulicę. Nie chciała znowu oberwać, choć i tak była przygotowana na ponowne przywitanie się ze ścianą. Chciała jeszcze coś dodać o niemożności liczenia na rodzinę, ale uznała, że posypywanie solą świeżej rany to zbyt wysoki poziom wredoty. Przynajmniej na razie. Wychyliła się lekko. Nikogo. - Na razie darujmy sobie groźby i uszczypliwości – bardziej stwierdziła niż poprosiła. – Dostańmy się tam, gdzie chcemy i nie utrudniajmy tego. Potem będziemy mieć dość czasu, by siebie pozabijać. – Wyszczerzyła zęby. Zbyt wiele razy otarła się o śmierć, zbyt wiele razy przeciągnęła strunę. Z jednej strony Leshico wręcz prosił się o to, by mu dokuczała, z drugiej – jeśli pozwoliłaby sobie przez własne urażone ego na wpadnięcie w poważne tarapaty, byłaby wściekła na samą siebie. Potem będzie mogła pozachowywać się jak niewychowany dzieciak, teraz czas na odrobinę profesjonalizmu. – Jak jednak na kogoś wpadniemy, to po prostu… no, sprawy Inkwizycji, ciekawscy nie mają co wtykać nosa w nieswoje sprawy, jasne? Ale oczywiście zrobię wszystko, by do tego nie dopuścić. No, żywym krokiem. Ruszyła ulicą na tyle szybko, na ile mogła w płaszczu, ale na tyle wolno, by nie wzbudzać podejrzeń – Leshico, rzecz jasna. Jeszcze posądzi ją o ucieczkę. Nie wiedział, że dla niej cała zabawa się zacznie, gdy go doprowadzi tam, gdzie chciał. |
| | | Selene Kat
Liczba postów : 770 Join date : 21/05/2013
| Temat: Re: Krzywa ulica Sob Lis 14, 2020 5:17 pm | |
| Jak wielkim błogosławieństwem była nieświadomość. Mijała wąskie uliczki, z radością wciągając w płuca brudne powietrze miasta. Nie miała pojęcia, że zaledwie przecznicę dalej rozgrywał się dramat dwóch jednostek drżących o własne życie, jednocześnie planujących samobójczą misję. Zważywszy na ich gatunek, profesję i popełnione grzechy, być może chciałaby przyjrzeć się im bliżej, lecz właśnie dzięki nieświadomości, mogła kroczyć dalej przez Wishtown, poświęcając myśli zupełnie innym kwestiom. W ręku dzierżyła chudy plik składający się z kilku kartek zapisanych jej pismem. Były to powielone ogłoszenia o poszukiwaniu nowego lokum, które rozwieszała na tablicach, zapewniając, że jest bogobojną, cichą i niezmącenie spokojną osobą, niepotrzebującą luksusów do szczęścia. Pomimo początkowej rozpaczy spowodowanej niewątpliwie złą wiadomością, jaką była konieczność pożegnania się z dotychczasowo wynajmowanym pokojem, teraz szła dziarskim krokiem, z pełnym zaangażowaniem rozglądając się za miejscami do przybicia napisanych ogłoszeń. Nucąc pod nosem minęła róg, wkraczając na kolejną uliczkę, nie spiesząc się, jako że poprosiła o parę dni wolnego w związku z tymczasowym chaosem w jej życiu. Wodząc wzrokiem po szarej scenerii miasta, nie znalazła tego, czego szukała, lecz natrafiła na kolejny typowy Wishtown obraz — czarny, inkwizycyjny płaszcz, na widok którego Selene lekko przekrzywiła głowę. Nie rozpoznawała noszącej go postaci, naturalnie nie bratając się z każdym żniwiarzem, lecz mając przed sobą ten widok, u inkwizytorki przemknęła myśl: „od kiedy przyjmują w swoje szeregi karłów?”. Nie przejęła się tym jednak na tyle, by odwiodło to Selene od jej pierwotnego zadania. — Dzień dobry — przywitała się jedynie, skłaniając lekko głowę, nawet jeśli się nie znali, chcąc w ten sposób oddać inkwizytorowi należyty szacunek. Przestąpiła parę kolejnych kroków i zdawać by się mogło, że tu ich drogi się rozejdą, jednak po chwili, Selene odwróciła się przez ramię, pod wpływem impulsu pytając: — Potrzebujesz pomocy? — zatrzymała się, spoglądając badawczo na osobnika o nieznanej płci, niepewna, czy nie jest on właśnie w trakcie morderczej pogoni za wiedźmą czy innym Koszmarem. |
| | | Leshico Mistrz kowalstwa
Liczba postów : 54 Join date : 13/10/2017
| Temat: Re: Krzywa ulica Nie Lis 15, 2020 2:22 pm | |
| Spięte ramiona, błądzący, w okolicach ciała dziewczyny, wzrok, chaotyczną trasą, zbliżał się wprost do jej błyszczących oczu. Dużo czasu minęło odkąd ostatnio Leshico szczerze się zaśmiał. Rozkleił go widok chłopca, który w obliczu niebezpieczeństwa, które stawiało ich życia na szali, cieszył się z kawałka materiału niczym mała dziewczynka… – Wyglądasz okropnie! – opowiedział z lekkim rozbawieniem w głosie. Zmrużył oczy i uśmiechnął się szeroko. – Kompletnie nie w moim typie~! Ale… Ostatnio często je widuje — dzieci w wieku jego siostry, 14-15 lat — nie może opędzić się od wrażenia, że gdzieś tam za rogiem stoi też ona. W tamtym momencie zdawało się, że stoi tuż obok Merveille. Łobuziara przebiegła obok niego. Wyciągnął rękę, jakby chciał ją złapać, lecz tylko musnął palcami falujący na jej plecach płaszcz. Znowu – pomyślał, zaciskając dłoń w pięść – znowu nie mogę cię złapać. W oku zakręciła się pojedyncza łza. – Powinieneś zachowywać trochę więcej powagi. Dziewczyny nie lubią lekkoduchów – wtrącił głosem niczym, już zaprzysiężony, mentor tej zagubionej duszy. Wzrok skierowany w dal, ręką na jej ramieniu. Merveille wybiegła na ulicę, a on ruszył za nią, wpadając wprost na Selene. Plik kartek rozleciał się na wszystkie strony. Niektóre z nich wciąż unosiły się w powietrzu, gdy zdezorientowany kowal zaczął zbierać je z podłogi. – Przepraszam. To należy do Pani – zachrypniętym głosem zwrócił się do Inkwizytorki, podając zebrane kartki. Jego wzrok powędrował w bok, w kierunku w którym zamierzał się udać. – Śpieszę się. |
| | | Merveille Handlująca półprawdami
Liczba postów : 125 Join date : 02/11/2018
| Temat: Re: Krzywa ulica Pią Lis 20, 2020 12:26 pm | |
| Już się bała! Straciła wszelką nadzieję na to, że zobaczy chociaż blady uśmiech na twarzy tego konkretnego przedstawiciela płci męskiej, a tymczasem usłyszała nawet szczery śmiech! Miała nadzieję, że nie był to jedynie wyjątek potwierdzający regułę, że gdy już nie będą w sytuacji zagrożenia, Leshico trochę się rozluźni. - Dzięki, że stawiasz sprawę jasno. – Uśmiechnęła się, pokazując zęby. – Ale…? – Przekrzywiła głowę, wpatrując się przez chwilę w kowala. Była zdziwiona tym, że mężczyzna jej nie zatrzymał. Odwrócona do niego tyłem, nie wiedziała nawet, że przegapiła moment jego zamyślenia, coś, co być może było ważne. - Ciągła powaga jest nudna! – rzuciła przez ramię. Nudna i wręcz zabójcza – dodała w myślach. Opuściła gardę. Spodziewała się tego, że na kogoś się natkną, ale potem, po drodze, nie teraz. Zatrzymała się. Upadające kartki zarejestrowała jedynie kątem oka. Patrzyła przez chwilę na nieznajomą. Tak, właśnie taki odcień włosów miała na myśli, gdy mówiła o tym, że perfidnie rudzi wyglądają świetnie w czarnym kolorze. Aż na chwilę zrobiła się zazdrosna. Naciągnęła mocniej kaptur na głowę i schyliła się, by podnieść z ziemi znajdujące się najbliżej niej ogłoszenia. Miała nadzieję, że kobieta nie zapamięta jej twarzy. To byłoby dziwne, gdyby pewnego normalnego, względnie spokojnego dnia chciałaby jej coś opchnąć, a ta by ją rozpoznała. - Dzień dobry. Przepraszam – powiedziała swoim normalnym, nieobniżonym sztucznie głosem. Wolała już brzmieć trochę bardziej dziewczęco niż jak jednoznacznie za młody na noszenie tego płaszcza chłopak. – Nie, dziękuję. Jedynie… śpieszę się na pewne spotkanie. – Krótka pauza. – A potem trzeba w końcu dogadać się z krawcem – burknęła ciszej, niby to do siebie, jakby naprawdę nie potrafiła w pełni ukryć oburzenia dostaniem niepasującego płaszcza. Dla wzmocnienia efektu w geście udawanej irytacji podciągnęła trochę rękawy. Nim oddała kobiecie kartki, przeleciała wzrokiem po tekście, praktycznie się z tym nie kryjąc. - Może stara Montgomery? Pewnie ma wolny pokój. Drugi dystrykt. – Wygrzebała z zakamarków umysłu samotną kobiecinę, której coś sprzedała ze trzy razy. Ona raczej ledwo ją pamiętała, ale Merv nigdy nie zapominała ludzi, z którymi zamieniła więcej niż dosłownie dwa słowa. – Proszę panią o wybaczenie. – Kiwnęła głową i odwróciła się we wcześniej obranym kierunku. A niech Leshico zobaczy, że jak ktoś jej nie popycha ani jej nie grozi, to potrafi być miła! |
| | | Selene Kat
Liczba postów : 770 Join date : 21/05/2013
| Temat: Re: Krzywa ulica Sro Lis 25, 2020 9:36 pm | |
| Pytanie z ust Selene padło wyłącznie z grzeczności, nie chęci niesienia pomocy. Spodziewała się szybkiego podziękowania, odmowy i w efekcie — pożegnania. Zapewne tak by się wydarzyło, gdyby nie pojawiający się znikąd jegomość, niefortunnie wybijający w powietrze trzymane przez inkwizytorkę ogłoszenia. Wydała z siebie zduszony okrzyk łączący oburzenie i zdziwienie, nie nadążając wzrokiem za wprost zjawiskowo rozrzuconym papierem. Słowa nieznajomej kobiety w płaszczu dobiegły Selene jakby z daleka — teraz pierwsze skrzypce grała wściekłość, jaka natychmiast ukierunkowała się w stronę młodego mężczyzny przed nią. Niemal wyszarpała mu z ręki zebrane kartki, otwierając usta, jakby jeszcze nie pojęła ogromu tragedii, który na nią spadł. Zacisnęła dłoń w pięść, nieumyślnie pogarszając stan swoich ogłoszeń, drugą ręką sięgając do ucha chłoptasia, by silnie zacisnąć nań palce. Kojarzyła tę twarz, choć nie potrafiła dopasować jej do żadnych ze znanych imion. — Chyba kpisz — warknęła na jego chęć dania nogi, przybliżając się i podtykając mu pod nos napisane ogłoszenia, doskonale eksponując to, co przyprawiło ją o napad złości. — Są brudne. Jakie byłoby twoje pierwsze wrażenie po przeczytaniu tego ogłoszenia? — machała mu przed twarzą w rzeczywistości lekko ubrudzonym papierem po kontakcie z jesiennym podłożem. Choć w wypowiedzi kobiety tkwiła wyłącznie odrobina przesady, tak jej dynamiczne ruchy nie pomogły mu w przeczytaniu treści, o której mówiła. — TAKIE, ŻE MASZ DO CZYNIENIA Z JEBANĄ FLEJĄ — wrzasnęła na głos, rozwiązując tę zagadkę za niego, przybliżając mu powód swojego zdenerwowania. — Lepiej dla ciebie, abyś potrafił pisać. Inaczej nie ręczę za siebie, ani za to, co przekażę mistrzowi Flamelowi — palnęła, jakby naprawdę miała w zamiarze godzinami żalić się na nieudolność podopiecznego żniwiarza. W ten sposób zaoferowała mu pewną umowę, której spełnienie polegałoby na poświęceniu swojej odrobiny czasu i własnej ręki. W lekkim roztargnieniu przypomniała sobie o istnieniu drugiej inkwizytorki również wręczającej jej wyglądające nie lepiej papiery. — Jasne. Przepraszam — dodała już spokojniej, reflektując się, że uniosła się przy damie. Przepuściła ją z lekkim ukłonem, nie mając dziewczynie nic do zarzucenia. — Dziękuję. Może pójdę za radą, gdy tylko uporam się z... — Pełen pogardy wzrok przeniosła chłoptasia, który znalazł się w złym miejscu o złym czasie. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Krzywa ulica | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|