IndeksSzukajRejestracjaZaloguj

Share
 

 Podnóża góry

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : 1, 2  Next
AutorWiadomość
Astaroth
Połykacz ognia
Astaroth

Liczba postów : 397
Join date : 06/02/2016

Podnóża góry  Empty
PisanieTemat: Podnóża góry    Podnóża góry  EmptyWto Lut 09, 2016 3:39 pm

Podnóża góry  Kusakabe.Satsuki.full.497213

Leniwie wznoszące się ziemie pokryte gęstym lasem mieszanym, gdzieniegdzie naruszonym wybrukowanymi lub wydeptanymi ścieżkami, po których i tak mało kto chodzi ze względu na zakaz zapuszczania się wgłąb pasma górskiego. Mimo to, wstęp do tych okolic nadal jest dozwolony, chociaż las jest często patrolowany przez członków Inkwizycji.
Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t239-call-to-priests-and-call-to-gods-my-name-is-astaroth
Astaroth
Połykacz ognia
Astaroth

Liczba postów : 397
Join date : 06/02/2016

Podnóża góry  Empty
PisanieTemat: Re: Podnóża góry    Podnóża góry  EmptyWto Lut 09, 2016 6:44 pm

Czasami każdego nachodzi potrzeba, żeby zamiast pójść do miasta i pobawić się w karczmach, skierować swoje kroki w miejsca, gdzie jest mniej ludzi, może nawet i absolutnie odludne. Nawet człowiek tak uwielbiający obecność ludzi czasami potrzebuje godziny czy dwóch w całkowitym odosobnieniu, ciszy i spokoju. Czy to żeby zebrać myśli, czy to żeby po prostu walnąć się na trawie i mieć wyjebane na calusieńki świat, czy to żeby poćwiczyć do kolejnego występu, Astaroth preferowała miejsca, gdzie nie mógł jej zaszkodzić absolutnie nikt. A przynajmniej tak jej się zdawało, dopóki jej zabawy z ogniem nie przerwał jakiś człowiek lub, co gorsza, Inkwizytor. Wtedy pozostawało jej tylko zwiewać gdzie pieprz rośnie i szukać sobie nowej miejscówki.
Coś takiego stało się jakiś czas wcześniej, kiedy błądziła w tych okolicach, gdy słońce już ledwie wychylało się znad widnokręgu. To była jej pierwsza wizyta tutaj, więc nie wiedziała, jak łatwo natknąć się tu na którąś z kobiet w kolorowych, inkwizytorskich płaszczach. Jednak na początku, ciesząc się tym, że wreszcie znalazła spokojne miejsce, wcale nie napotkała na kogoś, kto chciał ją skrócić o głowę. Zamiast tego spotkała pewne młode dziewczę, a właściwie to nastoletnią wiedźmę, czego się dowiedziała później. Dopiero po jakimś czasie pragnęła dołączyć do nich jedna Inkwizytorka, na co obie czarownice nie dały jej szans, chowając się w ciemnym lesie. Jak się okazało, młoda również pałała miłością do ognia i również była w stanie robić z nim takie cuda co Astaroth.
Wreszcie dotarła do rozwidlenia dróg, gdzie, jak mówił drewniany drogowskaz, jedno odgałęzienie prowadziło na szczyt góry, a drugie prowadziło do Ponurego Boru, jednak ona nie wybierała się w żadne z tych miejsc. A przynajmniej nie planowała. Póki co wskoczyła na wysoki kamień stojący przy trakcie i rozejrzała się wokół, szukając jakiegokolwiek źródła światła w tym coraz bardziej ciemnym lesie. Oto właśnie znajdowała się w miejscu spotkań jej i Lisbeth, skąd zazwyczaj wyruszały, jeśli miały jakieś wspólne, piromańskie plany. Miała nadzieję, że i tego wieczoru uda im się odwalić coś razem. A nuż uda im się nawet przypiec tyłek jakiejś Inkwizytorki? Brzmi zbyt pięknie, żeby było możliwe, ale nadzieję trzeba mieć.
Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t239-call-to-priests-and-call-to-gods-my-name-is-astaroth
Lisbeth De'nar
Mała piromanka
Lisbeth De'nar

Liczba postów : 58
Join date : 07/01/2016

Podnóża góry  Empty
PisanieTemat: Re: Podnóża góry    Podnóża góry  EmptySro Lut 10, 2016 11:16 am

las od zawsze był jej przyjazny. Od dzieciństwa poznawała go, zaprzyjaźniała się i co najważniejsze żyła w nim niczym w swoim drugim domu... Właśnie dlatego mogła śmiało powiedzieć, że jest on czym więcej niż tylko miejscem. Skrywał przecież tyle tajemnic oraz ciekawych miejsc, a to tutaj było jednym z nich...
Góra przecież nie była zwykła! Nic w tym lesie nie było trywialne oraz bez znaczenia co już nie raz udało się udowodnić dziewczynie tak więc i ta góra była niezwykła przez swoją zwykłość. Tak czy inaczej trzeba tutaj nadmienić iż jest, to miejsce nie tyle mistyczne co wręcz uświęcone przynajmniej dla niej i jej drobnej znajomej. To właśnie tu u podnóża obie spotykały się i snuły plany. Knuły niczym skrytobójcy by później swe myśli wcielić w życie co najczęściej kończyło się jednym wielkim pożarem. Tak było zawsze więc czemu by i nie dziś? Lizze już od wielu godzin znajdowała się na szczycie. Co robiła? Standardowo rozmawiała, z drzewami opowiadała im nowo napisane ballady czy czasem ćwiczyła swe umiejętności. Dziś jednak ograniczała się jedynie do zabawy płomieniem jaki tańczył między jej dłońmi jak gdyby był istotą żywą za jaką oczywiście go miała. Cóż powiedzieć? Dziewczyna zawsze uważała iż wszystko co ją otacza żyje dzięki czemu czuła silną więź miedzy miejscem, fauną i florą oraz swym przyjacielem ogniem.
Przez wiele godzin wpatrywała się w delikatny płomień nijak nie gasnący przy niesprzyjających warunkach atmosferycznych, a w jej spojrzeniu gościła nostalgia zamieniona po pewnym czasie w cicho spływającą pojedyncza łzę. Tak tęskniła, a zarazem nie mogła wybaczyć rodzinie tego że została tą jedyną... Przecież nie była gotowa by nosić takie brzmię przed jakim się broniła nie wypełniając swych obowiązków wiedźmy, z Martwego Jeziora. O ironio... powinna była posiąść dar wody lecz nijak nie potrafiła jej ujarzmić pomimo wielu prób... Kto wie może, z czasem nauczy się i będzie mogła pełnoprawnie się tak tytułować?
Koniec tego! Lizze wstała wreszcie, z ziemi otrzepując przy tym swe ubranie jakie stanowiły jedynie spodnie, koszula, wysokie buty oraz zapożyczony płaszcz jaki notabene ukradła pewnej kobiecie no ale cóż nie mogła zamarznąć prawda?
-Jeszcze do was wrócę- rzuciła na pożegnanie w stronę paru drzew, kamieni oraz miejsca w jakim siedziała po czym skierowała się schodami prowadzącymi ku zejściu, z szczytu. Szła powoli. Nigdzie się jej nie śpieszyło bo i po co? Nie, nie wiedziała co ją czeka na samym końcu swej podróży lecz i tak miała, to gdzieś przez wzgląd iż nadal nieświadomie bawiła się przyjemnym ogniem jaki tańczył teraz w jej prawej dłoni jaką miała wyciągniętą przed siebie.
Tak oto dotarła wreszcie na miejsce swego przeznaczenia jakim okazały się rozstaje dróg gdzie jej oczom ukazała się znajoma sylwetka uparcie wyglądająca czegoś... Ast przemknęło jej przez myśl, a serce nieznacznie przyspieszyło swe bicie. Spytacie czemu? Tak naprawdę lubiła tą dziewczynę mimo iż czasem miała ochotę przypiec jej tyłek ponieważ traktowała ją jak dziecko jakim nie była. Owszem może jej wiek nie był jakiś znaczny lecz mimo wszystko była ona o wiele dojrzalsza niż zdawać się wszystkim mogło... Jednak niewielu mogło ją zobaczyć taką. Czasem bowiem potrafiła siedzieć przez wiele godzin, z poważną miną bądź medytując. Czasem potrafiła zachowywać się prawie jak jej matka gdy wymagały tego okoliczności lecz najczęściej ludzie widzieli w niej wesołą, czasem naiwną panienkę opowiadającą historię w karczmie. Ot cała Lizze.
-Powinnam się cieszyć czy zacząć bać? - Odezwała się gdy była już na tyle blisko by tamta ją usłyszała
-Zresztą nieważne. Masz zamiar wpakować mnie dziś w kolejne kłopoty czy pragniesz znów coś upiękrzyć tańcem ognia? - Zadała kolejne pytanie, a wraz z nim na jej ustach zagościł szelmowski uśmiech mówiący ni więcej ni mniej niż tylko "miło cię znowu widzieć zarazo"
Powrót do góry Go down
Astaroth
Połykacz ognia
Astaroth

Liczba postów : 397
Join date : 06/02/2016

Podnóża góry  Empty
PisanieTemat: Re: Podnóża góry    Podnóża góry  EmptyCzw Lut 11, 2016 9:18 am

Już z daleka dostrzegła majaczący w ciemnościach, tak bardzo znajomy jej ognik. W tym miejscu i o tej porze nie mógł to być nikt inny niż Lizzy, więc Astaroth uśmiechnęła się pod nosem i przysiadła na kamieniu, na którym wcześniej stała. Lubiła tego dzieciaka. W myśl zasady "poniżej szesnastki nie biorę", już po ich pierwszym spotkaniu musiała zadowolić się poznawaniem dziewczyny od innej strony i musiała przyznać, że nieraz ją zaskakiwała. Żyła sama w lesie, gdzie gadała z drzewami, ale mimo wszystko była cholernie otwarta, a do tego jeszcze bywała bardem. Pomimo tej złożoności jej charakteru, Astaroth i tak widziała w niej tylko dzieciaka, nieraz równie naiwnego i infantylnego jak ona sama. A do tego jeszcze lubiła przypalać i podpalać różne rzeczy! No i jak tu się z taką nie zadawać? Toż to idealny towarzysz na wiele wspólnych wypadów, których nie podjęłoby się większość ludzi!
Pomimo faktu, że zauważyła już Lisbeth, nadal rozglądała się po okolicy, szukając jakiejś okazji do... czegoś. Przypalenia inkwizytorskiego płaszczyku? Zwodzenia poszukiwaczy wrażeń, którzy zapuszczają się na zakazane tereny o takiej porze, chcąc udowodnić swoją odwagę? Jeszcze nie wiedziała. Wiedziała tylko tyle, że tego wieczoru chciała zaszaleć, zrobić coś głupiego i się rozerwać. Jej też się coś od życia należało, a co. Dokładnie tak, jakby jej życie nie było jedną wielką rozrywką i ryzykowaniem dla własnej przyjemności...
- Bój się! - odpowiedziała i zapaliła kępkę trawy i igliwia znajdującą się pod stopami dziewczyny, po czym odchyliła się nieco do tyłu i zaśmiała, zaplatając dłonie na karku i machając nogami w przód i w tył jak znudzone dziecko. - Myślałam, że przywykłaś do tego, że w moim towarzystwie zawsze trzeba się bać, dzieciaku. Zwłaszcza, gdy jest się kobietą - dodała zaraz i puściła jej oczko. Tak naprawdę, mogła się droczyć, mogła grozić, mogła kusić, ale w życiu nie tknęłaby Lizzy palcem. Żarty żartami, ale jednak jakieś swoje zasady miała, jak każdy.
Zaraz spoważniała, chociaż z jej twarzy nie schodził zaczepny uśmieszek. Wzruszyła ramionami, znowu kierując spojrzenie gdzieś wgłąb lasu.
- Nie wiem. Po ostatnim chyba nie mam ochoty na nic większego - odpowiedziała i zachichotała pod nosem. Tak... Ostatnio spaliły całą cholerną łąkę, pełną suchej trawy, która zajęła się tak szybko, że ledwie zdążyły stamtąd uciec, a Astaroth i tak musiała zawitać do szewca, żeby wymienił jej przypalone podeszwy i zrobił coś z przysmolonymi cholewkami. To cud, że pożar nie doszedł do rosnącego nieopodal lasu, bo miałyby spory problem. Inkwizycja przymknęła oko na ten wybryk, uznając to za głupią zabawę zwykłych podpalaczy, ale cyrkowcy doskonale wiedzieli, kto za tym stał. Zjechali ją z góry na dół za jej nieodpowiedzialność, a niektórzy do teraz rzucali głupimi żartami na ten temat, na co piromanka tylko grzecznie potaknęła i obiecała poprawę, a później i tak robiła swoje. Co nie oznaczało, że na taka skalę, żeby narażać wiele istnień na spłonięcie żywcem.
- Nie wiem jak ty, ale ja mam ochotę na wkurwianie ludzi. Albo Inkwizycji - rzuciła zaraz i wbiła świecące się ślepia w twarzyczkę Lizzy. To chyba było równoznaczne z opcją numer jeden. - Widziałaś kogokolwiek jak tu szłaś? - spytała.
Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t239-call-to-priests-and-call-to-gods-my-name-is-astaroth
Lisbeth De'nar
Mała piromanka
Lisbeth De'nar

Liczba postów : 58
Join date : 07/01/2016

Podnóża góry  Empty
PisanieTemat: Re: Podnóża góry    Podnóża góry  EmptyCzw Lut 11, 2016 3:39 pm

Bój się!
Wraz, z tymi słowami zamknęła swą dłoń jednocześnie gasząc swego przyjaciela lecz przecież nic nie straciła! Ast przecież podpaliła trawę co raczej nie spodobało się za bardzo Lizze przez wzgląd iż robiła, to na jej ziemi. W miejscu gdzie świat był jej bliższy, a każda istota tutaj przebywająca była dla niej niczym brat czy siostra, a ta tutaj najzwyczajniej bezcześciła jej świat lecz... I tak jej wybaczy. Zawsze jej wybaczała niezależnie w jaki syf ją wpakowała czy też gdzie wylądowały. Ot taka drobna symbioza opierająca się na fakcie iż dziewczyna będąc dalej od niej żyła inaczej lecz bez niej nie potrafiła już wcale egzystować. Oczywiście jej przyjaciółka nie musiała o tym wiedzieć i najprawdopodobniej nie wiedziała. Nie czytała przecież w myślach, a spalała za sobą wszystko co tylko się dało... Prawie tak samo jak Lis w dzieciństwie.
-Znowu, to samo...- Rzuciła jedynie w jej stronę wzruszając przy tym ramionami oraz oczywiście przybierając na chwilę wyraz twarzy wielce skrzywdzonej istoty. Przecież jak ona mogła mówić, o niej dzieciaku?! Tak naprawdę nie wiedziała ile ma lat, to raz a dwa obie miały podobny charakter więc można śmiało powiedzieć iż są tak samo dziecinne! Co do kolejnej cześć jej słów Lizze nie do końca rozumiała o co jej chodzi lecz najwyraźniej nie musiała bo i po co? Tak drodzy państwo była baardzo nieuświadomiona jeśli chodzi o sprawy bliższe ludzi przez wzgląd iż mieszkała w takich warunkach, a nie innych a jej cała rodzina jakoś nigdy nie zajmowała czy też nie odczuwała potrzeby bliższych kontaktów więc biedna mała Lizz była nieuświadomiona i może, to dobrze? Przecież gdyby wiedziała o co chodzi zapewne drążyła by temat dogłębnie, a tego jej przyjaciółka zapewne nie chciała by tak samo jak nie miała by ochoty zostać osobą jaka miała by takową uświadomić.
-Kwiecistość Twej mowy zdaje się być wręcz wulgarna...-Stwierdziła podchodząc ku niej tylko i wyłącznie po to aby rzucić się na jej szyję. Zawsze tak robiła. Ba nawet uwielbiała czuć jej bliskość oraz specyficzny sąd spalenizny jaką nosiła wraz z sobą jej przyjaciółka jaka zapewnię nie zdawała sobie sprawy, z tego lecz Lizze dobrze, to czuła...
-A co jeśli zaproponuje ci udział w jednej, z moich ballad dzięki czemu zarobimy, a w międzyczasie wywołamy mały pożar w jakimś przybytku? Nic przecież nie jest tak piękne i pasjonujące jak widok pochłoniętych opowieścią mieszczan zdających sobie sprawę, z tego że własnie płonie im odzienie... - Nakreśliła swój plan dopiero gdy raczyła odsunąć się od niej na tyle by móc spojrzeć w jej dziecinne spojrzenie jakie miała zawsze gdy planowały wspólne intrygi... I gdyby tylko druga piromanka wiedziała jak niewiele się od siebie różnią... Ot dwójka dzieciaków na wielkim placu zabaw jakim był cały świat...
Powrót do góry Go down
Astaroth
Połykacz ognia
Astaroth

Liczba postów : 397
Join date : 06/02/2016

Podnóża góry  Empty
PisanieTemat: Re: Podnóża góry    Podnóża góry  EmptyPią Lut 12, 2016 9:42 am

Uśmiechnęła się szeroko, widząc tę skrzywdzoną minkę.
- Nie rób takich min, bo tym bardziej wyglądasz na dzieciaka - odmruknęła rozbawiona. Cóż miała poradzić? Po Lisbeth było widać, że jest jeszcze młodziutka. Nawet, jeśli przerastała Astaroth niemalże o głowę, to i tak delikatne rysy jej twarzy zdradzały wszystko. Zdawała się być taka... delikatna i niewinna. Nawet na dwuznaczne zaczepki ze strony starszej wiedźmy nie reagowała, bo nie wiedziała, o co jej chodzi. Czyż to nie urocze? Astaroth widziała dziewczęta w jej wieku, które chodziły już z pokaźnym brzuchem i były typowymi dziećmi ulicy, niewychowanymi i nie tyle dziecinnymi, co po prostu bezczelnymi. Tym bardziej nie chciałaby uświadamiać swojej młodziutkiej przyjaciółki w pewnych kwestiach. Wolała postrzegać ją jako dzieciaka i tak właśnie ją traktować, niż robić z niej nie wiadomo co. Niech się cieszy swoim dzieciństwem jak najdłużej, niech gada z drzewami, bawi się w artystę i pakuje się w dziwne akcje, bo w świecie dorosłych nie spotka jej nic dobrego. No i co by to było, gdyby Lizzy nagle wydoroślała? Z kim Astaroth robiłaby te wszystkie świetne rzeczy? Jeszcze miała czas na dorastanie, teraz trzeba było korzystać z dzieciństwa, póki dorośli jeszcze przymykali oko na niektóre zachowania. Co nie oznaczało, że później to już nie można być infantylnym i beztroskim, tylko takich dorosłych inni ludzie za to biją po łbie.
- Wulgarna? Jeszcze się nie rozkręciłam - zachichotała, gotowa w każdej chwili udowodnić swoje zdolności, chociaż ta chęć została natychmiast stłamszona, gdy dziewczyna rzuciła jej się na siłę. No jak taki niewinny dzieciak, do jasnej cholery. I jak tu miała postrzegać ją w jakikolwiek inny sposób albo chcieć ją demoralizować? Od razu objęła Lizzy rękami i przytuliła ją do siebie. Co do swądu spalenizny- zdawała sobie z niego sprawę. Wielu ludzi jej to już mówiło, jednak tego nie dało się w żaden sposób pozbyć. Jej ubrania były nim na wskroś przesiąknięte i żadne pranie czy próby wypachnienia go nie pomagały, a sama Astaroth była do tego na tyle przyzwyczajona, że przestało jej to przeszkadzać. Póki nie capiła na kilometr, tylko delikatnie przy bliższym zbliżeniu się do niej i nie odstraszało to innych ludzi, to nie próbowała z tym walczyć.
- Ballad? Z chęcią - powiedziała ożywiona, wypuszczając dziewczynę z objęć. Sama może i nie śpiewała ani nie grała na niczym, dając popisy wokalne tylko i wyłącznie przy jakichś grubszych popijawach, śpiewając typowo karczmiano-biesiadne piosenki, którymi Lizzy pewnie by wzgardziła, ale ta wizja i tak była dla niej kusząca. - Ty dajesz pokaz swoich wokalnych umiejętności, a ja przypalam tyłki nieświadomych słuchaczy i jeszcze zgarniamy za to pieniądze? Jesteś pieprzonym geniuszem zła, dzieciaku - zaśmiała się, klepiąc ją po przyjacielsku w ramię. A nuż uda jej się nie tyle zarobić pieniądze, co po drodze podebrać je z czyjejś kieszeni... A może swoimi wokalnymi pseudopopisami poderwie jakąś zachwyconą pannę? To był genialny plan, aż Astaroth się rozmarzyła, czego efektem było poszerzenie jej uśmiechu i oblizanie warg. Zaraz jednak zeszła na ziemię i znowu skupiła spojrzenie na Lisbeth, która tak uważnie się jej przyglądała.
- Znasz jakiś fajny przybytek, który by się do tego nadał? - spytała. Jakże niewiele może wystarczyć dwójce dzieciaków, temu fizycznemu i temu mentalnemu, żeby sprawić im radość. Czasami wystarczy tylko dopiec drugiemu człowiekowi, aby poprawić sobie humor.
Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t239-call-to-priests-and-call-to-gods-my-name-is-astaroth
Lisbeth De'nar
Mała piromanka
Lisbeth De'nar

Liczba postów : 58
Join date : 07/01/2016

Podnóża góry  Empty
PisanieTemat: Re: Podnóża góry    Podnóża góry  EmptyPon Lut 22, 2016 9:46 pm

Jak dziecko?!
Odkąd straciła rodzinę oraz zaczęła żyć sama oraz zarabiać na siebie nikt nie mówił otwarcie, o niej że jest dzieckiem! Była przecież młodą kobietą, a nie jakimś mazgajem jakiemu trzeba pomagać przez całe życie! Jednak mimo wszystko w oczach swej przyjaciółki była nadal dzieckiem. Beztroskim? Nie. Mimo swego wieku oraz upodobaniom nie można było nazwać ją beztroską. Musiała przecież martwić się o siebie, ludzi jacy czasem jeszcze zawitali w jej domu oraz co najważniejsze musiała się troszczyć, o tą tutaj! Przecież obie już dawno wylądowały by na stosie gdyby Lizze nie potrafiła wyłgać się od wszelakich zarzutów czy choćby nie trzymała głowy blisko karku... Owszem wiele też w ich wymigiwaniu pomagała druga piromanka lecz jakby nie spojrzeć, to właśnie L zdawała się być tą bardziej dojrzalszą przynajmniej w czasie gdy robiły razem wiele głupot czy też pokazywały się w miejscach publicznych. Tutaj nadmienić trzeba jedno. Czasem brano je za rodziną czy też spokrewniano na inne możliwe sposoby ponieważ ostatnimi czasy zbyt często widywano te dwie podejrzane istoty razem.
Pytasz co było by gdyby?
Tak naprawdę nikt nie wie jaka była by Lizze gdyby nagle wydoroślała. Ba można by pokusić się o stwierdzenie iż jest, to mało prawdopodobne ponieważ czym jest wydoroślenie? Niektórzy mimo wieku nadal zdają się być dziećmi, a jeszcze inni pod maską bycia dzieckiem skrywają swoją prawdziwą naturę. Więc? Jaka jest młoda? Naiwna aż do bólu czy raczej wyrachowany, z niej gracz?
Na to pytanie musi odpowiedzieć sobie jej przyjaciółka jaka mimo wszystko nie znała ją za dobrze. Oczywiście wiedziała, że razem naprawdę fajnie idzie się zabawić oraz porobić głupoty. Czasem mogła posłuchać jej opowieści czy też gdy lecz nawet wtedy coś w spojrzeniu dziewczyny zdawało się rzucać cień na cały obraz jaki tamta znała... Co jeśli tak naprawdę młoda straciła swe dzieciństwo wraz, z siostrą matką? Co jeśli tak naprawdę nigdy nie wydoroślała ani nie była dzieckiem? Cóż odpowiesz?
Wulgarna? Jeszcze się nie rozkręciłam
Zabawne. Każde wypowiadane słowo było zabawne ponieważ dla Lizze wulgaryzmem było wszystko, to co nie mieściło się w jej słowniku jaki poznała oraz zaakceptowała... Przecież, to ona kreowała swój świat. Była jego panią mimo iż był on zamknięty w łupinie... Spalonej łupinie. Pachnącej spalenizną lecz nie tą jaką czują inni. Dla niej owy zapach był czymś naturalnym, a zarazem pięknym. W chwili gdy tylko tamta ją otuliła ramieniem młoda zamknęła swe powieki zaciągając się tym specyficznym zapachem jaki ją uspokajał...Zawsze tak było. Coś w tej dziewczynie sprawiało, że Lizze potrafiła odnaleźć spokój oraz się wyciszyć. Nieważne czy była wkurzona, smutna czy choćby zagubiona. Wystarczy przecież jedna chwila oraz ten specyficzny zapach oraz ciepło jakie dla wielu było nienaturalne lecz one dobrze je znały. Nienaturalne ciepło spowodowane ich zdolnościami... Ciepło jakie jedynie one znają i rozumieją ponieważ mimo wszystko przez swe połączenie przez ogień były sobie bliskie.
-To tylko życie...- Wyszeptała mimowolnie oraz z dozą niezadowolenia ponieważ musiała odsunąć się od niej. Musiała pozostawić, to co znała tylko i wyłącznie po to aby wrócić do świata żywych, a tego wcale nie chciała! Tak czy inaczej wiedziała jedno. Plan był idealny lecz jak się zakończy taka noc?
-Może i znam... Jednak znowu mnie zostawisz jak ostatnio?- Spytała robiąc przy tym minę zmaltretowanego dziecka ponieważ dobrze pamiętała ostatnie takie wypady... Przecież poszły razem lecz ta tutaj wredna płomienna nierządnica pozostawiła ją samotną w karczmie ponieważ ot tak wyszła sobie z jakaś panienką, a Lizze? Cóż tkwiła w karczmie tak długo aż nie wpakowała się w wielkie problemy... Do tej pory przecież pamięta jak przedzierała się przez las mając nadzieję na zgubienie pościgu oraz jak skończył się ten cały dziwny dzień... Jednak nie opowie jej o tym. Przyjaźń przyjaźnią lecz pewnych rzeczy nikt poza nią nie powinien wiedzieć... Pewnie i tak mało by, to obeszło Ast. Jak zawsze. Lisbeth dobrze wiedziała, że ich przyjaźń jest jedynie iluzją... Matka ją przecież przestrzegała przed tym i najprawdopodobniej miała racje lecz ona... Ona nadal brnie w tą patologiczną relację mimo iż czasem, to boli...
-Nieważne. Wybierz miejsce najlepsze dla ciebie...- Delikatna niechęć zagościła w jej głosie ponieważ ona wiedziała jak, to się skończy mimo iż A mogła mówić inaczej. Ba mogła zaprzeczać lecz, to jedynie słowa jakie czasem nie mają pokrycia, a zwłaszcza wtedy gdy zbyt wiele ktoś wleje w swoje gardło bądź ujrzy pewne powabne kształty. Tak wiem jak, to brzmi lecz ma tak brzmieć... Nikt nie zabroni przecież tej małej istocie być zazdrosną prawda?
Powrót do góry Go down
Astaroth
Połykacz ognia
Astaroth

Liczba postów : 397
Join date : 06/02/2016

Podnóża góry  Empty
PisanieTemat: Re: Podnóża góry    Podnóża góry  EmptyCzw Lut 25, 2016 5:24 pm

Astaroth prosto postrzegała świat i nieraz zamykała się na rzeczy, których nie chciała widzieć. Tak jej było znacznie wygodniej. Już wystarczająco dużo widziała i nie chciała dodatkowo psuć sobie obrazu świata. Tak jej było dobrze. Dobrze jej było, kiedy mogła widzieć piękno świata, jego pozytywy, kiedy mogła się beztrosko bawić w cyrku i poza nim, kiedy wybywała do karczm napić się lub zapolować na swoją kolejną ofiarę, z którą miała spędzić całą noc. Dlatego nawet, jeśli miała świadomość tego, że Lisbeth nie była zwykłym dzieciakiem, którego największym problem było to, że nie dostał od rodziców cukierka, nie okazywała tego. Czasami dostrzegała jakiś cień na jej obliczu czy w jej spojrzeniu, ale zdawała się go nie zauważać, póki młoda wiedźma sama nie chciała poruszać tego tematu. Och, słodka ignorancja. Jakże ona pomagała Astaroth w normalnym życiu. Nawet, jeśli przez to zdarzało jej się wpadać w tarapaty, z których zazwyczaj wychodziła cało, nieraz dzięki pomocy Lizzy. A jednak pomimo świadomości, że dziewczyna jest znacznie dojrzalsza, niż mogłoby się wydawać, nadal traktowała ją pobłażliwie, jak dziecko, którym w tym wieku jeszcze powinna być.
Gdyby tylko wiedziała, jak potrafi działać na ludzi... Właściwie to wiedziała. Zazwyczaj działała niezwykle drażniąco i denerwująco, ale mimo wszystko swoją zabójczą szczerością budziła sympatię u tych, którzy mieli jakiś dystans do siebie i do świata. No, i jeszcze potrafiła podbijać niewieście serca. Nigdy jednak nie powiedziałaby, że potrafi uspokajać innych samym przytuleniem! Albo być dla kimś ważniejszym, niż ktokolwiek inny. Ona była po prostu sobą. Gdyby tylko wiedziała, jak wiele to dla kogoś może znaczyć.
Zaraz zmarszczyła lekko brwi i wbiła wzrok gdzieś w las. Miała nadzieję, że Lizzy już dawno o tym zapomniała lub przynajmniej jej to wybaczyła. Ta mała (chociaż i tak wyższa od Astaroth, to i tak mała) była jej przyjaciółką, dlatego nie chciała jej robić przykrości ani nic w tym stylu, ale tak czasami wychodzi. Taki już miała charakterek, a karczmiany klimat i dobry alkohol jeszcze bardziej go wyostrzały, tym samym czyniąc kształty wszystkich panien będących wokół bardziej seksownymi, a twarze bardziej uroczymi.
- Przepraszam. Wiesz, że nie chciałam cię zostawić. Tym razem będzie inaczej, obiecuję - powiedziała, kładąc rękę na sercu. Była wyjątkowo szczera i poważna. Do czasu, aż na jej usta znów nie zawitał szeroki uśmiech. - Ale nie powiesz mi, że tamta laska nie była ładna - mruknęła i klepnęła ją w ramię. Ale co z tego, że ładna, skoro alkohol bardzo szybko ją zmógł, a z pijanymi w sztok to mała radość z pieprzenia się.
Szybko wróciła na ziemię i zaczęła analizować listę miejsc, w których było w miarę przyjemnie i gdzie Inkwizycja nie witała za często. Jeśli chciały się bawić w taki sposób, to ostatnie, czego mogłyby pragnąć, to kat wiszący im nad głową. Zaraz klasnęła w dłonie, gdy przypomniała sobie nazwę idealnego miejsca do takich celów.
- Dobra, już wiem, gdzie pójdziemy. I nie bocz się tak. Jak będę próbowała wyjść z karczmy bez ciebie, to masz prawo przypalić mi tyłek, a później go skopać - rzekła, czochrając lekko włosy przyjaciółki. Jeśli miała widzieć taki wyrzut i taką niechęć do jej osoby po każdej próbie poderwania jakiejś ładnej panny, wolała się powstrzymać. Nic jej się nie stanie, jeśli tego wieczoru wróci do swojego namiotu sama, a może uda jej się sprawić radość na twarzyczce Lizzy. - No chodź, mamy lokal do rozwalenia - mruknęła po chwili i już ciągnęła swoją kompankę w stronę miasta.

/zt
Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t239-call-to-priests-and-call-to-gods-my-name-is-astaroth
Matthew
Grabarz
Matthew

Liczba postów : 357
Join date : 11/04/2016

Podnóża góry  Empty
PisanieTemat: Re: Podnóża góry    Podnóża góry  EmptyPon Kwi 18, 2016 9:34 pm

Dni były do siebie podobne jak krople deszczu. Tylko praca, dom, praca, dom i tak aż do usrania. Naturalne było więc to, że Matthew chciał się trochę odchamić, ale co by tu zrobić? Znowu iść do jakiegoś zatęchłego baru i nachlać się w trzy dupy? Pół biedy jak jeszcze z kimś, ale ostatnimi czasami nie było to możliwe z różnych powodów... Poza tym rzygał już tym całym miastem. Wszędzie tylko dym i tłok! Postanowił więc zrobić coś czego zazwyczaj nie robił, czyli wybrać się na łono natury. Zazwyczaj unikał spotkań z lasem z powodu dość realnych obaw przed różnymi stworzeniami, które ów skrywał, jak i również z własnego lenistwa. Tym razem był jednak bliski szału spowodowanym monotonią swojego życia i postanowił zrobić coś zupełnie innego niż zwykle.
Dzisiejszy dzień był piękny - słoneczny i niewietrzny. Miła odmiana po ostatnim tygodniu ulew. Idealna okazja na wyjście, która mogła się w bliższym czasie już nie powtórzyć, znając przewrotność pogody o tej porze roku. Szczęście mu dopisało, ponieważ miał dziś wolne, więc na co czekać? Wziął ze sobą książkę, do której nie miał jeszcze okazji zajrzeć i ruszył w stronę Wish Mountain. Po drodze zaczepił dorożkę i był na miejscu jeszcze przed południem. Niewiele osób kręciło się po okolicy, ale to nawet i lepiej. Mógł w końcu odsapnąć od tego hałasu w mieście i pracy. Znalazł sobie jakąś ławeczkę i na niej usiadł, po czym ochoczo zabrał się za czytanie książki.
Czas zleciał niezwykle szybko, nawet się nie obejrzał, a był już na ostatniej stronie, tak bardzo się wciągnął. Tylko z raz lub dwa razy podniósł wzrok, by przywitać się z jakąś osobą, która najwyraźniej go rozpoznała, mimo iż on nie kojarzył nikogo. Posiedział jeszcze tak chwilę rozkoszując się ciszą. Po pewnym czasie jednak i tego miał dosyć. No ile można tak bezczynnie siedzieć na tej ławce? Rozejrzał się dookoła czy nie ma w pobliżu żadnego patrolu i skierował swoje kroki na bok od brukowanej ścieżki w głąb lasu.
Prawda była taka, że nie tylko przyszedł tu się rozerwać ale też, by dowiedzieć się czegoś o wiedźmach, a znajdował się u podnóża góry, na której miały się odbywać te domniemane sabaty. Decyzję tą podjął dość spontanicznie, czego zwykle nie robił i dość szybko zorientował się, że szuka igły w stogu siana, a na dodatek nie wie się jak ta igła wygląda. Poza tym mógł wpaść w kłopoty, gdyby ktoś go przyłapał na szwendaniu się tutaj. Chociaż w sumie zam był inkwizytorem nieprawdaż? Co z tego, że grabarzem? Miał nawet na sobie swój granatowy płaszcz, mimo iż zazwyczaj nie nosił go w dni wolne.
Szedł jeszcze chwile pod górę, kiedy już ostatecznie stwierdził, że był głupi i tylko niepotrzebnie zmarnował swój czas i energię. Przycupnął na jakiejś polance i zapalił swoją fajkę pogrążając się w myślach.
Powrót do góry Go down
Lucrezia
Kat
Lucrezia

Liczba postów : 18
Join date : 14/04/2016

Podnóża góry  Empty
PisanieTemat: Re: Podnóża góry    Podnóża góry  EmptyWto Kwi 19, 2016 12:55 pm

Panienka Peacecraft zgrabnie omijała przeszkody w postaci innych humanoidalnych istot, starając się ani na chwilę nie spuścić z oczu Rudowłosego. Otóż nasz mały Kat obserwował Matt'a już od dłuższego czasu. Sama siedziała na jednej z ławek, starając się nie zwracać na siebie zbytecznej uwagi. Lustrowała wzrokiem błękitnych tęczówek całą jego sylwetkę, ubiór. Wyobrażała sobie jego lico na kartce papieru, którą okalały duże płomienie, albo węże, albo.. Sama nie mogła się zdecydować jak jego portret prezentowałby się najlepiej. Chciała spocząć swoimi drobnymi dłońmi na jego twarzy i móc lepiej poznać ułożenie jego żuchwy, brody, kości policzkowych. Sprawdzić jakiej wielkości są jego uszy, dotknąć ramion i poznać bliżej budowę ciała. Myśli wprowadzały ją w podobny stan bardzo rzadko, dlatego też rzadko dawała im upust na papierze, bo choć lubiła malować i sama zdecydowała się rozwijać swoje zdolności, tak ograniczała się do portretów. Usilnie wmówiła sobie, że do malowania potrzebne jest natchnienie i bez niego nie będzie marnować materiałów, chociaż pieniądz nie grał tutaj żadnej roli ze względu na jej pochodzenie.
Czas mijał nieubłaganie szybko, a dziewczę czuło jak narastająca w niej niecierpliwość niemalże wrzała. Wierciła się, przerzucała raz jedną nogę, raz drugą, krzyżowała ręce, bawiła się kruczą głową usadowioną na lasce. Starała się w jakiś sposób zająć swoje ciało, by wzrok mógł swobodnie przyglądać się Grabarzowi, powoli spostrzegając coraz więcej znaków charakterystycznych. Miał nietypową (dla niej) urodę, a rude włosy i drobno rozsypane piegi dodawały mu jeszcze więcej uroku. Ciężko powiedzieć, czy faktycznie tak było, czy to jej aktualny stan przedstawiał jego obraz w samych pozytywach, chcąc uchwycić jak najwięcej szczegółów na płótnie.
Nagle w ułamku sekundy poczuła jak wszystko w jej środku pęka, rozbijając się na drobne kawałeczki. Jak cała powstała nostalgia ulatnia się wraz z kolejnymi ruchami mężczyzny. Cóż, powinna się domyślić, że nie będzie trwał wiecznie w tej samej pozycji, w końcu każda książka miała swój koniec. Tak czy owak, chciała krzyknąć głośno w jego kierunku by się zatrzymał i wrócił na swoje pierwotne położenie, uświadamiając mu przy tym, że tam prezentuje się najlepiej i tam winien siedzieć do końca jej melancholijnych dni. Na szczęście jej władcza natura nie przejęła nad nią kontroli i ograniczyła się do ciężkiego westchnięcia, niczym rozczarowana kochanka, która budzi się nad ranem, ale obok zastaje tylko wygnieciony materiał prześcieradła, zamiast swojego kochanka.
Kiedy Matthew zaczął znacząco się oddalać, zdecydowała się ruszyć za nim. Pozostawiła sporą odległość między nimi, żeby nie wzbudzić u żadnego przechodnia, ani u samego Rudowłosego, podejrzeń. Starała się nie zahaczać o ubytki w chodniku. Po niedługiej chwili chód stał się lżejszy i niedosłyszalny, kiedy grunt pod nogami zmienił swoją strukturę, a przy zetknięciu niewielkich obcasów, nie słychać było charakterystycznego stuknięcia. Droga pod górę nie należała do najłatwiejszych, zwłaszcza dla niej, kiedy musiała nie tylko zachować równowagę, ale lawirować między drzewami, kryjąc się w ich cieniu. Przystanęła na dłużej, kryjąc się za jednym z drzew i obserwowała jego dalsze poczynania. Odepchnęła z ulgą, kiedy zdecydował się zatrzymać w jednym miejscu, wszakże powoli traciła chęci na dalsze obserwacje, czy w najgorszym przypadku — jakby nie patrzeć — szpiegowanie.
Trwała dłuższą chwilę w zamyśleniu, rozważając podejście do niego, czy obserwację w ukryciu. Dla osób trzecich musiała przypominać teraz niesamowicie uroczego(?) stalkera, który walczy z chęcią zbliżenia się do swojego obiektu westchnień.
Poprawiła podwinięty materiał odzienia, zapięła dokładnie płaszcz organizacyjny i ruszyła w jego stronę. Zatrzymała się jakieś parę centymetrów od niego, z chwilowym wahaniem, rozchylając nieznacznie różane usteczka:
Proszę mi wybaczyć to nagłe najście. — ukłoniła się delikatnie, starając przybrać te cechy charakteru, którymi musiała się chwalić na hucznych balach w domostwie, czy w obecności innych członków Inkwizycji. — Mam dość nietypowe pytanie: Widział Pan kiedykolwiek portret Rudowłosego mężczyzny? — zawahała się na chwilę, nie chcąc pokazywać po sobie aż nader wielkiej ekscytacji, a przy odrobinie szczęścia i aktorskich zdolności, udało jej się powstrzymać narastający na jej twarzy uśmiech. Swoją drogą ten nie należy do tych anielskich, czy nawet uroczych(w większości przypadków). Zazwyczaj przywodzi obserwatora na myśl, że ma się do czynienia z kimś ze sporymi zaburzeniami psychicznymi.
Nie dała mu możliwości odpowiedzenia na pytanie, wyciągając w jego stronę rękę, którą opatulał materiał ciemnej, jedwabnej rękawiczki:
Zgaduję, że nie. Bardzo dobrze się składa, bo ja również nigdy takiego nie widziałam. Na szczęście razem możemy to zmienić.. — rzuciła tajemniczo, poruszając nieznacznie smukłymi palcami dłoni, którą nadal trzymała wyciągniętą w jego stronę. Sama właściwie nie rozumiała dlaczego. Czy niepohamowana chęć jego dotyku była tak ogromna? Czy może chodziło o coś innego? Doprawdy Lucrezio, dla tak głupiego kaprysu, jaki pojawił się nagle w twojej głowie, pragniesz oddać się w objęcia nieznajomego? Niestety, myśli dziewczęcia były o wiele bardziej złożone, niż mogłoby się teraz wydawać, a aktualne zachowanie wytłumaczy się niebawem..
Powrót do góry Go down
Adrastia
Arcymistrzyni
Adrastia

Liczba postów : 134
Join date : 24/02/2017

Podnóża góry  Empty
PisanieTemat: Re: Podnóża góry    Podnóża góry  EmptyCzw Maj 25, 2017 4:29 pm

W życiu są pewne rzeczy, których człowiek nie może powierzyć drugiej osobie. Takie wymagające tego, by wykonać je całkowicie samodzielnie. Wiążą się z tym różne czynniki poczynając od chęci udowodnienia komuś czegoś, a na skrajnym perfekcjonizmie kończąc. Inkwizytorka opuściła swój przytulny gabinet, który zapewniał jej najlepszą możliwą ochronę. Zresztą cóż w tym dziwnego? Pod sobą miała setki tysięcy inkwizytorów, którzy w każdej chwili mogli stawić się na wezwanie z centrum dowodzenia. Była kimś ważnym kogo każda wiedźma mogłaby nienawidzić, a nawet powinna jeśli odczuwała jakąkolwiek solidarność ze swymi siostrami. Czerwonowłosy kat, diabeł wcielony lub po prostu Arcymistrzyni – tak ją zwano chociaż istniały też inne ciekawe przydomki, którymi czarownice mogłyby ją obdarować.
Glamred ubrana była w czarny płaszcz, który był jednym z prototypów balsamistów. Planowała przetestować empirycznie jak dobrze będzie chronił ją materiał tego ubrania. Evelyn znalazła w archiwach swojego ojca jakieś prototypy oraz schematy sztucznie otrzymywanych włókien, które w założeniu powinny móc zatrzymać lecącą kulę, a na dodatek być lekkimi niczym piórko. Stronheim kazała również wprowadzić pomiędzy włókna jedną warstwę metalicznych nici. Cały płaszcz przez to przybierał na wadze, jednak mogło to ochronić ją jako tako przed ewentualnymi dźgnięciami. Było jej troszkę dziwnie nosić takie coś, głównie dlatego, że sama rzadko kiedy nosiła jakieś opancerzenie lub coś co utrudniało ruch w jakikolwiek sposób. Preferowała unikanie ataków i wyprowadzanie kontr z zabójczą precyzją niż zdawać się na jakieś wynalazki. Musiała to jednak w jakiś sposób sprawdzić, by mieć pewność że tkanina będzie mogła ochronić nieco słabszych od niej inkwizytorów.
Udała się zatem w stronę podnóży góry. Dokładnie tej samej góry, na którą niedawno wysłała Selene oraz resztę, by pojmali kłopotliwą czarownicę. Teraz sama się tam pofatygowała. W wygodnym obuwiu o twardej podeszwie oraz z niewielkim plecakiem, w którym znajdowały się niezbędne przedmioty by przetrwać w lesie. Między innymi medykamenty, bandaże, suchy prowiant, zapas wody pitnej oraz mniejsze przedmioty jak proste krzesiwo. Nie zabrakło również dwóch bukłaków z czerwonym winem, które upodobała sobie Adrastia. Jej czerwone włosy związane były teraz w kucyk, a kapelusz nasunięty nieco na oczy. Raziło ją słońce. Powoli wspinała się w górę stoku, od czasu do czasu podpierając na swej czarnej lasce.
Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t426-rose-red#4784
Umbra
Rubin
Umbra

Liczba postów : 122
Join date : 01/05/2017

Podnóża góry  Empty
PisanieTemat: Re: Podnóża góry    Podnóża góry  EmptySob Maj 27, 2017 6:02 pm

Kilkadziesiąt dni po spotkaniu z Antoinette
Umbra od kilku lat uprawiała już swoje "Hobby" a zarazem obowiązek. Czyli po prostu zabijanie inkwizytorów. Tego ścierwa które zabiło jej rodziców. Truciznę tego świata nie widzącej tego że walczą z wrogiem który powinien być ich panem. Według cienistej panny po prostu boją się że istoty lepsze od nich pokażą prawdziwą ścieżkę światu. Władze obejmie ten kto powinien ją dzierżyć od samego początku i tym samym zostanie podważona rzecz której każdy człowiek się obawia. Że istnieją istoty lepsze pod każdym względem od gatunku, który przez tysiące lat uważał się za wyjątkowy i dominujący pod każdym względem.
Kobieta o fiołkowych oczach dosyć często zapuszczała się w te okolice aby likwidować pomniejsze płotki z inkwizycji. Lecz dzisiejszego dnia wszystko miało się odmienić. Inkwizycja miała stracić przywódczynię. Przynajmniej jej wywiad mówił że ich dowódca tutaj będzie. Nie mogła się wyposażyć na tą okazję byle jak. Ubrała na siebie projekt ubrania które łączyło ze sobą idealnie walory bitewne jak i skradanie się. Była to bardzo lekka szata łącząca się z lekkim pancerzem który był głównie zrobiony z kilku warstw skóry oraz cienką warstwą blachy w miejscach które były nieco bardziej narażone na trafienie sztyletem czy inną bronią. Była to lekka zbroja co prawda nie zapewniała jakiejś wybitnej ochrony. Na pewno musiała by wszyć dodatkowe blachy w większych ilościach ale straciła by wtedy na możliwości skradania. Tego zdecydowanie chciała uniknąć. Osobiście wolała mieć większą swobodę i pewniejszą możliwość skradania niż większą ochronę. Dodatkowo wyposażyła się w kilka zabawek które rzadko stosowała aczkolwiek na takiego wroga aż dziwne by było gdyby ruszyła z samymi sztyletami. Był to rewolwer. Który zdecydowanie miał już swoje lata za sobą ale działał i to się liczyło. Także wyposażyła się w noże do rzucania w ilości 6 sztuk oraz 2 bomby dymne gdyby pojawiły się posiłki, zawsze była to możliwość ucieczki.
Wracając do aktualnych wydarzeń. Dziewucha o kruczoczarnych włosach bardzo ostrożnie skradała się po lesie aby niezauważenie wyśledzić swoją ofiarę. Co prawda nie wiedziała w co jej cel jest wyposażony lecz nie mogła go lekceważyć. Wiedziała że prawie na pewno nie będzie przyodziana w byle co. Jeśli chodzi o umiejętność walki przeciwniki nie wiedziała że jest dobrze wyszkolona. Nie wiedziała także niczego o jej kapeluszu.
Po kilkunastu minutach zauważyła jakąś osobę. Od razu wiedziała że to jest jej cel. Powolutku zaczęła się bardzo precyzyjnie i bezszelestnie skradać.
Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t458-umbra-regina
Adrastia
Arcymistrzyni
Adrastia

Liczba postów : 134
Join date : 24/02/2017

Podnóża góry  Empty
PisanieTemat: Re: Podnóża góry    Podnóża góry  EmptyPią Cze 02, 2017 10:32 pm

Jedna z najpotężniejszych kobiet świata właśnie kierowała się w górę stoku. Przypominało jej to trochę czasy podróży kiedy miała tak z osiemnaście lat mniej. Nie wiedziała czy odczuć przyjemność z napływających wspomnień z tego okresu życia, który uważała za najlepszy czy raczej poczuć się staro i golnąć sobie z butelki na osłodę. Pozostało jedynie zrobić i jedno i drugie, czyli powspominać tamte piękne czasy w akompaniamencie smaku czerwonego wina. Jak pomyślała tak też uczyniła. Odkorkowała i upiła nieco wina z naczynia, aczkolwiek oszczędnie. Nie miała tak wiele alkoholu ze sobą i należało go oszczędzać.
Cóż jeszcze sprawiło, że sama Arcymistrzyni skierowała się w to miejsce a nie wysłała innych inkwizytorów, by zajęli się sprawą? To była kwestia etyki zawodowej i tego co planowała zrobić osobie, która śmiała podnieść rękę na inkwizytorów odbierając im również życie. Było kilka rzeczy, których czerwonowłosa nie trawiła, a znaleźć się na tej czarnej liście było naprawdę wyczynem. Właśnie na jej szczycie leżało sobie dobieranie się do członków jej organizacji i nie ważne czy ktoś był oficerem czy też płotką. Jeśli winny nadal był na wolności to inkwizytorka sama podejmie jakieś działania. Nie jest tym nędznym typem przywódcy jak królowa wiedźm, która ciągle chowa się w tym swoim pałacyku czy co tam ma, zamiast wyjść i bronić swoich ludzi. Glamred czuła się za nich odpowiedzialna, gdyż każdego dnia inkwizytorzy również ryzykowali życie w jej sprawie. W pewnym momencie na skraju dróżki dostrzegła ślady odciśnięte w runie leśnym. Delikatnie przyłożyła do niej dłoń i potarła palcami zbliżając je w pobliże swojego nosa. Znała ten zapach. Tędy przechodził ryś i na szczęście to nie były tereny łowieckie wilków. Nigdzie nie dostrzegła tych śladów ani również nie poczuła charakterystycznego zapachu wilczego znaczenia terytorium. Czasami warto jest mieć świetny węch, aczkolwiek w większości przypadków jest to przekleństwem. Zwłaszcza, gdy znajduje się w barze pełnym niedomytych mężczyzn lub co gorsza wymiocin. Wtedy ten dar potrafi spłatać naprawdę paskudnego figla.
Stronheim odruchowo dotknęła ronda kapelusza i wyciągnęła z kieszeni mały kompas. Drugą ręka cały czas spoczywała na swojej wiernej lasce, o którą się opierała. Ułatwiało to trochę wspinaczkę w górę. Po określeniu północy Adrastia skierowała się w tamtą stronę. Myślała z dalszą perspektywą, że jeśli ktoś poluje w lesie to najpewniej kiedyś będzie musiał zaczerpnąć wody z jakiegoś zbiornika wodnego. Najpewniej z jednej z wielu rzek, które wybijają z gór. Glamred skierowała się dalej w stronę gór, a dokładniej tej bardziej zalesionej części. Zawsze jest to świetne miejsce do ukrycia się przed zasadzką lub przeprowadzenia jej, ale czy już nie raz była w stanie odeprzeć coś takiego? Na dodatek jeszcze kiedy miała o wiele mniej latek na karku i doświadczenia! Szła w ciszy wsłuchując się w odgłosy lasu oraz od czasu do czasu pociągając nosem i chłonąc to świeże powietrze.
Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t426-rose-red#4784
Umbra
Rubin
Umbra

Liczba postów : 122
Join date : 01/05/2017

Podnóża góry  Empty
PisanieTemat: Re: Podnóża góry    Podnóża góry  EmptyPon Lip 03, 2017 6:43 pm

(Przepraszam że tak długo mnie nie było)
Może i Arcymistrzyni była drugą najpotężniejszą osobą na tym świecie jeśli chodzi o wpływy. Jednak miała nad sobą królową, a pod sobą miała prawdopodobnie Umbrę. Tak przynajmniej wyglądał układ sił według cienistej panny. Chociaż oczywiście mógł być zupełnie inny. Jeśli zaś chodzi o samo pojawienie się Arcymistrzyni. Wiedziała że po tylu mordach na inkwizycji w końcu góra zaciekawi się tymi przypadkami i będzie chciała jak najszybciej pozbyć się tak zwanego zagrożenia. Tym bardziej że po ostatniej akcji zostawiła niestety przy życiu jednego świadka. Na pewno nie pozostałby żaden świadek który mógłby o niej zawiadomić. Jeśli wtedy byłaby bardziej ostrożna, uniknęłaby jednego z ciosów. Mogłaby nadal mordować jakieś płotki lecz skoro może zapolować na suma który połknął haczyk.
Skradała się za inkwizytorką już od jakiegoś czasu. Postanowiła jednak się z nią zabawić. Przekonać się czy od razu pozna swój cel. W tym momencie jakby nic zaczęła podchodzić do Arcymistrzyni. Starała się zrobić wrażenie dobrze ubranej, zagubionej w lesie dziewuchy. - Proszę pani! Wie pani gdzie właściwie jesteśmy, chyba się zgubiłam. Powiedziałam to niby przestraszonym głosem. Oczywiście wszystkie akcesoria miałam ukryte w stroju.
Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t458-umbra-regina
Adrastia
Arcymistrzyni
Adrastia

Liczba postów : 134
Join date : 24/02/2017

Podnóża góry  Empty
PisanieTemat: Re: Podnóża góry    Podnóża góry  EmptySro Lip 05, 2017 2:51 pm

Arcymistrzyni idąc wzdłuż ścieżki mogła podziwiać nieokiełznane piękno samej góry. Mimo, że mieszkała tutaj wcześniej czarownica to sama góra nie straciła na swym potężnym wizerunku. Od wieków pasma górskie stanowiły najlepszą obronę wielu krajów. Były niemym strażnikiem, który nie oczekiwał nic w zamian od rasy ludzkiej. Utrudniały przejście jak i protekcjonalnie obejmowały domy mieszkańców miast za nimi skrytymi. Ta pierwotna siła była potężniejsza niż wszelka magia czy zdobycze technologiczne Inkwizycji. Pytanie czy Królowa i Arcymistrzyni mogłyby konkurować z siłą, która to wszystko stworzyła? To tak jakby głupiec próbował konkurować z uczonym w quizie określonej dziedziny naukowej. Wynik był przesądzony już na samym początku starcia, jednak głupcy zawsze do niego stawali. Ponosili klęskę, a potem wstawali by spróbować jeszcze raz. Historia powtarzała się do momentu, gdy głupiec w końcu był w stanie wygrać i zostawał okrzyknięty mianem człowieka uczonego, by konkurować z innym głupcem w przyszłości.
Siła rasy ludzkiej nie leżała w tym, że posiadali jakieś zalety odróżniające ją od Koszmarów. Ich potęgą stawały się wady, które czyniły ich słabszymi – głupcami, którzy zapragnęli konkurować z czymś od nich znacznie potężniejszym, by w końcu móc przezwyciężyć swoje ograniczenia. Nie można było sprawić, by rasa ludzka stała się idealną, gdyż wtedy straciłaby swoją ostatnią szansę na zwycięskie wyjście z tej sytuacji. Ciekawe tylko czy czarownice też to widziały? Ona była kimś kto istniał na pograniczu obu tych ras. Nie należała do czarownic, ale również nie była w pełni człowiekiem. Musiała znaleźć swoją Odpowiedź, coś co pozwoli rozwiązać jej ten problem, który miała postawiony przed sobą od bardzo dawna – jak sprawić, by świat był lepszym i jednocześnie skrzywdzić jak najmniej osób? To było pytanie, które spędzało jej sen z powiek. Była człowiekiem, więc niezależnie co mówiła o palonych na stosie czarownicach to jednak wewnątrz pozostawała ta nutka wątpliwości – czy na pewno dobrze robimy? Pogłębiała się ona od momentu, gdy przygarnęła pod swe skrzydła Azazel. Nic nie zmieniało tak poglądów jak rodzina, a zarazem strach przed jej utratą. Ufała, że córka będzie w stanie znaleźć również swoją Odpowiedź. Była w końcu znacznie młodsza od inkwizytorki, a na dodatek miała inne spojrzenie na sprawę.
Czerwonowłosa odetchnęła górskim powietrzem i jeszcze raz spojrzała w stronę góry. Kobiecie przypomniała się propozycja Evelyn mówiąca o tym, by porzucić wszystko i odpocząć. Może to nie było takie złe wyjście, by zrobić sobie przerwę, obserwować z cienia rozwój wypadków? Czuła się zmęczona odpowiedzialnością, która spoczywała na jej barkach. W fizycznym tego znaczeniu jak i psychicznym.
- A może by to wszystko pierdolnąć i osiedlić się w górach? – wymruczała pod nosem przystając na moment i przywołując wspomnienia związane z tybetańskimi mnichami, których niegdyś spotkała. Prości ludzie, którym tak naprawdę niewiele do szczęścia było potrzeba. Skromna strawa, napitek oraz miejsce gdzie mogli oddawać się przemyśleniom i głębokim medytacjom. Może po takim zabiegu dałaby radę oczyścić swe myśli, zostawiając za sobą wszelkie wątpliwości, by ostatecznie odnaleźć rozwiązanie problemu? Z przemyśleń wyrwał ją głos kobiety, który brzmiał na przestraszony. Znała tę formułkę nader dobrze ze wszystkich swoich podróży. Wiedziała, że takie coś zwykle kończy się zasadzką lub ostrzem w żebrach oraz, że nikt o zdrowych zmysłach nie zapuszcza się tak głęboko w las. Oczywiście wyjątkiem byli starzy bywalcy oswojeni z lasem lub osoby mające jakiś interes w tym miejscu. Intencje mogła nader dobrze odczytać z głosu tejże kobiety. Był przestraszony, a wszelkie aspekty strachu inkwizytorka znała od podszewki z komnat tortur, w których każdego dnia ktoś był katowany. To nie było przerażenie, a zakamuflowana rządza mordu. Całkiem dobrze, aczkolwiek jeszcze nie perfekcyjnie. Arcymistrzyni była na ten trik po prostu za stara i zbyt doświadczona, dlatego odwróciła się lekko bokiem, przed sobą opierając swoją laskę.
- Odpuść dziecko. Nie pragnę dziś pozbawić Cię życia. Czuć tę żądze krwi na kilometr – powiedziała odwracając się i kontynuując swój marsz. Tylko na ułamek sekundy nawiązała kontakt wzrokowy z Umbrą posyłając jej spojrzenie jasno mówiące „nie popełnij błędu i nie idź za mną”. Miała zresztą dosyć neutralny wyraz twarzy kobiety znudzonej całą doczesnością. Osoby, która zgubiła swoją drogę – Nie jestem tą, której szukasz. Już nie – dopowiedziała wchodząc między drzewa i znikając pomiędzy nimi. Zanim jednak weszła między roślinność to sięgnęła ku ramieniu płaszcza, odrywając z niego logo Arcymistrzyni. Rzuciła je na wiatr, niczym swe dawne życie. Nie lękała się tej skrytobójczyni. Nawet jeśli tamta by zaatakowała to mięśnie zadziałałyby automatycznie. Dawno wytrenowaną sekwencją, która pozwoliłaby na skuteczną obronę i być może pozbawienie kobiety życia. Tego ostatniego nie chciała. Niech nacieszy się życiem póki może.
Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t426-rose-red#4784
Merveille
Handlująca półprawdami
Merveille

Liczba postów : 125
Join date : 02/11/2018

Podnóża góry  Empty
PisanieTemat: Re: Podnóża góry    Podnóża góry  EmptyPon Kwi 05, 2021 8:50 pm

Sądząc po trasie, jaką pokonali i pomarańczowym kolorze nieba, był wieczór. Przez całą drogę Merveille nie odzywała się za wiele, zbyt skupiona na pokonaniu odległości i niezgubieniu się. Cieszyła się, że Leshico dał jej płaszcz – czuła, że wkrótce będzie potrzebować jego ciepła.
Nie spodziewała się, że jej chęć małej – jak na jej standardy, w końcu mowa o Merv – przygody doprowadzi ją do sytuacji, w której będzie tyle uciekać, a potem iść przez las, w myślach analizując wszystkie swoje kryjówki. Na pewno jej podróż z Leshico – niezależnie od tego, jak daleko zajdą – trochę zajmie, ale Ambler nie urodziła się wczoraj, by po przeczekaniu najgorszego jakby nigdy nic wparadować do miasta. Musiała najpierw wybadać teren.
Wszelkie gospody rzecz jasna odpadały już na starcie, nawet te, gdzie zwykle mogła się schować przed wzrokiem „porządnych” obywateli. Kochała pewien zajazd na obrzeżach, gdzie panowało nadzwyczaj duże przyzwolenie na odmienność i kilka razy ledwo się powstrzymała, by w stanie lekkiej nietrzeźwości nie oznajmić tam, że była wiedźmą. Inkwizytorzy najwyraźniej mieli lepsze rzeczy do roboty, bo nie zjawiali się tam za często, ale Merveille nie wątpiła, że jeśli szukali zbiegów, to zaraz po odbębnieniu dla formalności Pod złotą kaczką zajrzą w bardziej szemrane miejsca. Z tego powodu jako kryjówka odpadała też Gospoda na kurzej nóżce i inne speluny. Co prawda pewnie większość sprawdzą, nim ona i Leshico wrócą, ale przecież zawsze jakiś „życzliwy” mógł donieść. No, krótko mówiąc, w grę wchodziły tylko jakieś miejsca z dala od dużych grup ludzi. Bracia Johnson by jej raczej nie wydali, ale przecież to ich bójka z Averym odwróciła uwagę Inkwizytorów, więc przespanie się u nich też nie należało do najlepszych pomysłów. Chyba najrozsądniej było zaszyć się w jakimś opuszczonym budynku i wybadać teren. Oczywiście przed powrotem do Wishtown mogła też – po upewnieniu się, że nie ma ogona – zajrzeć do Wioski Czarownic, ale to wcale nie wykluczało konieczności sprawdzenia, jak poważnie potraktowano sprawę Merveille i Leshico. Przewidywała, że za góra miesiąc prawie każdy o tym kompletnie zapomni, ale kto wie?
Zapamiętać mogła mnie tylko Selene. Chyba.
- Wygląda na to, że jesteśmy u podnóża góry – oceniła, widząc wznoszący się teren i nieużywane, kamienne schody, które pewnie całkiem szybko się urywały, w końcu praktycznie nikt po nich nie chodził. – Wspinanie się po ciemku nie brzmi rozsądnie, jeszcze sobie coś skręcimy. Powinniśmy się rozejrzeć za dobrym miejscem na obozowisko albo tutaj, albo gdzieś trochę wyżej, nie uważasz? Chyba najlepiej byłoby się schować w jakiejś roślinności, ponoć czasem są tu patrole Inkwizycji… choć wątpię, że o tej godzinie, zwłaszcza po dzisiejszych wydarzeniach.
Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t585-merveille-ambler
Leshico
Mistrz kowalstwa
Leshico

Liczba postów : 54
Join date : 13/10/2017

Podnóża góry  Empty
PisanieTemat: Re: Podnóża góry    Podnóża góry  EmptyNie Kwi 18, 2021 1:11 pm

     Leszisław zawodząco złapał się za twarz. Spode łapy wyjrzał na Merv po czym westchnął głęboko.
      — Więc chciałeś pozwiedzać góry? I o to ten cały szum, gonitwy i tak dalej? — Sporo się tego dnia kowal musiał nabiegać, już nawet zaczął mieć nadzieję na jakąś epicką przygodę, a ostatecznie wylądowali na... szlaku w góry?!— Opie. Czy ty masz nie po kolei w głowie? Boisz się samotności, nie masz przyjaciół czy co?
      Widoczne podirytowanie zagościło na twarzy kowala, gdy przemawiał do dwa razy mniejszej Merveille. Jednak nie wydawało się, by miał wówczas zawrócić. Zamiast tego zrobił pierwszy krok, stawiając stopę na niepewnie wyglądających schodach na szczyt. Odwrócił łeb w kierunku towarzyszki i jakby nigdy nic zaczął na nią krzyczeć.
      — Cho no. Nie wiem dlaczego akurat ja, ale muszę przyznać że masz farta jak cholera jasna! Tak jakby nie mam już innego wyboru, nieźle mnie urządziłeś mały — zabójcze spojrzenie posłane w kierunku Merv. Potem stawiał już kolejne kroki, nie przerywając gadki i nie odwracając się za siebie.
      — Dalej nie rozumiem czemuż ja? Trzema mieć nie bokolei w głowie chyba… mmm… znaczy jak chciałeś w góry i boisz się zwierząt czy czegoś tam, to lepiej by Ci było zapytać chociażby Wilka, Cennokrwistą albo i może… Jacka. Powinni więcej wiedzieć o tym i tamtym, a już szczególnie o tym jak poradzić sobie na szlaku nawet z takim bagażem jak Ty! Do… znaczy bardzo żeś mi pomógł, ale nie wyglądasz na bywalca gór, bez obrazy.
      W ten sposób dotarł do końca schodów, gdzie za nimi zaczął rozpościerać się wspaniały widok na widziany z góry Ponury Bór. Kilka ptaków w tej samej chwili czymś poddenerwowanych wzniosło się ponad choinki na tle zachodzącego słońca, robiąc nie małe zamieszanie gdzieś daleko stąd. Wspaniałe górskie powietrze powoli zaczęło im się udzielać. Leshico spojrzał z góry na swoją towarzyszkę, a przynajmniej miał taką nadzieję że tam jeszcze była i uśmiechnął się łagodnie.
      — Wspaniałe miejsce. Szkoda, że wcześniej tu nie przyrzedłem. Zanim to wszystko się zaczęło… — spuścił łeb, zdając się wtedy bacznie przyglądać się szwom na swoim obuwiu, które kawałkiem wystawało spoza płaszcza.
      — Jakie masz doświadczenie? Jo słyszom kilka historii o podróżach, tak więc myślę, że jakoś sem poradzim.
Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t626-leshico-kowal#9380
Merveille
Handlująca półprawdami
Merveille

Liczba postów : 125
Join date : 02/11/2018

Podnóża góry  Empty
PisanieTemat: Re: Podnóża góry    Podnóża góry  EmptyPią Maj 07, 2021 6:14 pm

- Serio? Zawsze myślałem, że żyjesz tu całe życie, a mimo to Wish Mountain nazywasz jakąś tam górą? Moja wiara w ciebie znika w zastraszającym tempie. – Merveille ruszyła w ślad za Leshico, nie chcąc zostać w tyle. – Teoretycznie nie można tu wchodzić, ale słyszałem opowieści. O magii, o spełniających się życzeniach. Jest w tym coś… interesującego. Co, nie ma niczego, czego byś chciał? – Spróbowała poruszyć wrażliwą strunę, ale nie wiedziała, czy się to powiedzie ani jaki osiągnie efekt.
W głowie starała się przypasować imiona i pseudonimy, które wymienił Leshico. Wilk? Chyba znała ze słyszenia takiego najemnika, ale nie dałaby sobie uciąć ręki. I to wcale nie dlatego, że nigdy by na to nie pozwoliła. Jack? Pewnie Johnson. Za to jedna osoba nic jej w tamtym momencie nie mówiła.
- Cennokrwista? – zapytała, licząc na to, że kowal rozwinie myśl. To słowo brzmiało intrygująco. – Wiesz… Z pewnością mógłbym w tej sprawie podbić do kogoś innego… bo mam przyjaciół, nawet bardzo dużo przyjaciół… ale uznałem, że dobrze byłoby rozerwać kogoś, kto zna tylko pracę. Kiedy widzieliśmy się ostatnim razem, ciągle siedziałeś w kuźni. Właśnie – póki co nikt nas nie goni, więc może powiesz, jak to się stało, że pracujesz… pracowałeś?... u wysoko postawionego Inkwizytora i bez pytania pożyczyłeś jego płaszcz? Wierz mi lub nie, ale to brzmi tak nieprawdopodobnie, że po prostu musiałem zabrać ze sobą akurat ciebie.
Nawet jeśli zdążyłam już tej decyzji parę razy żałować – dodała w myślach. Na moment jednak się rozpogodziła, widząc, że Leshico się uspokoił. Odwzajemniła jego uśmiech i stanęła obok niego. Przez chwilę skupiła się tylko na widokach. Wzięła głęboki oddech.
- Większość swojego życia spędziłem na ulicach miasta albo idąc od jednego do drugiego, także przez bardziej dzikie tereny. Wiem trochę o tym, jak przeżyć w lesie – zapewniła. – Poradzimy sobie.
Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t585-merveille-ambler
Leshico
Mistrz kowalstwa
Leshico

Liczba postów : 54
Join date : 13/10/2017

Podnóża góry  Empty
PisanieTemat: Re: Podnóża góry    Podnóża góry  EmptyNie Maj 09, 2021 5:29 pm

     Splunął w bok. Przetarł rękawem usta i spojrzał raz jeszcze na ostatnie promyki ich boskiej pochodni.
     — Jasne, że bym czegoś chciał. Każdy ma coś takiego. Ja chciałbym przywrócić życie mojej rodzinie. — wyrwał jak z najgłębszego miejsca w ludzkim ciele, bez emocji, jakby opowiadał o wczorajszym obiedzie.
     Jedną nogę położył na jakiejś skałce. Oparł się jedną ręką, a drugą sugestywnie umiejscowił nad czołem, rozglądając się wokół.
     — Lau Bloodworth. Młoda kobieta o nietypowej dzikiej urodzie. — Rzucił spojrzeniem na stojącego obok młodego „chłopca” — Może nawet byście się dogadali.
     — Strasznie dużo pytań zadajesz, wiesz? Ale mom dobry humor to Ci odpowiem. — W sumie zabrzmiało to z jego ust tyćkę absurdalnie. Wydawał się bardzo skupiony tym co robił, czyli na rozglądaniu się po okolicy, niedawno uciekł z podkulonymi nogami przed inkwizycyjnym pościgiem, pewnie raz na zawsze powinien pożegnać się z życiem w mieście, a mimo to uśmiechał się i głębokimi wdechami zaciągał tutejsze górskie powietrze. — Ten „Inkwizytor” uratował mi życie. Heh, może nawet opowiem Ci o tym ze szczegółami jak znajdziemy jakieś wygodnickie miejsce na spędzenie nocy, jak rzekałeś. Mówiłem mu, że chce wstąpić do organizacji, ale nie dawał zgody. Utrzymywał mnie, nie miałem dużo do powiedzenia. Chciałem coś zmienić w sobie, myślę, że nawet mi się to udało i miałeś w tym swój udział.
     Ten chłopak z pewnością wiele musiał przejść. W końcu to nie jest normalne, by od tylu lat włóczyć się po mieście w samotności w tak młodym wieku. Leshico nie chciał go dodatkowo dołować. Cieszył się, że w tym momencie mieli choć tyle spokoju, by razem obejrzeć zachód słońca z wypiekami na twarzy. Jednak w końcu trzeba było zabrać się do działania…
     — Jakieś pomysły, mały? Dobrze rzekałeś, że po ciemku to lipna bedzie ta wspinaczka. Ja myślał, żez góry łatwiej bedzie — ugryzł się w język i zaczął wyginał twarz z bólu; po chwili kontynuował trochę odmienionym głosem — Przy odrobinie szczęścia znajdziemy jakiś domek w lesie, ale możemy też pomszukać jaskini. Przyda się też drewno na opał i  do odganiania zwierzyny, ale pewnie to już wiesz…
     Rozprostował się, wyciągając ręce do góry. U pasa, raz jeszcze, w promieniach skąpane zabłyszczało żelazo — już po raz ostatni, zanim zapadnie ciemna noc.
     — Ha, no i wieża skoro już gadamy to też mam pytanie. Jak będziemy się organizować to możesz się zastanowić nad odpowiedzią… — dodał na koniec, dając znać że nie ma zamiaru rozmawiać i wypełnianiać swoich obowiązków jednocześnie — Co się stało z Twoimi rodzicami? Od dawna nie żyją?
      Następnie odwrócił się w przeciwnym kierunku, tym razem rozglądając się ku górze, w poszukiwaniu czegoś na kształt kamiennego schronu.
Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t626-leshico-kowal#9380
Merveille
Handlująca półprawdami
Merveille

Liczba postów : 125
Join date : 02/11/2018

Podnóża góry  Empty
PisanieTemat: Re: Podnóża góry    Podnóża góry  EmptyPią Sie 13, 2021 5:16 pm

Aj.
Zagalopowała się. Choć chwilę temu chciała poruszyć wrażliwą strunę, teraz zaczęła żałować przypomnienia Leshico o rodzinie. To był cios poniżej pasa, nawet jeśli nic po sobie nie pokazał. Wszystko to, co wydarzyło się w ciągu ostatnich kilku godzin oraz pewne zaufanie, jakim darzyła kowala, sprawiało, że była skora do droczenia się i dokuczania, ale teraz uznała, że trochę przegięła. Milczała, nijak nie komentując słów Leshico. Odzyskała rezon przy kolejnej poruszonej sprawie.
- Skoro tak mówisz, to zapamiętam. Kto wie, może kiedyś ją spotkam.
Każde nazwisko coś mówiło o sobie je noszącej. Orientalne imię w połączeniu z angielskim nazwiskiem. Sama je sobie nadała czy może jej rodzice byli z dwóch światów? Obie opcje brzmiały interesująco, ale Merv miała obecnie jeszcze ciekawsze i – co ważniejsze – pilniejsze kwestie, które musiała przemyśleć.
Słyszała co nieco o tym, co wydarzyło się w domu rodziny Leshico, ale uzupełniła tę wiedzę o informacje z pierwszej ręki. Pokiwała głową ze zrozumieniem.
- Na twoim miejscu pewnie zrobiłbym coś podobnego. I widzisz – miałem dobre przeczucie, że od naszego spotkania coś się w tobie zmieniło. – Uśmiechnęła się, pokazując zęby, zaraz jednak spoważniała. – Planujesz naprostować tę sytuację?
Choć obecnie też nie była w dobrej sytuacji, wiedziała, gdzie może przeczekać. Za parę miesięcy pewnie będzie chodzić po targu Wishtown jakby nigdy nic. Jakie opcje miał Leshico? Mogła się tylko domyślać. Spojrzała na zachód słońca, by przez kilka chwil cieszyć się pozornym spokojem.
- Dobrze mówisz. Musimy się pośpieszyć i wszystko zrobić, nim zapadnie zmrok. W ciemnicy możemy łatwo spaść. – Rozejrzała się. – Jeśli chodzi o nocleg, odpadają urwiska i suche drzewa, lepiej będzie też trochę odejść od drogi. Nie potrafię sobie wyobrazić inkwizytorów patrolujących tę okolicę w nocy, nawet biorąc poprawkę na to, co się stało. Mimo wszystko to raczej nie aż tak pilne. – Zastanowiła się chwilę, wbijając wzrok w jedno z drzew. – Możliwe też, że ktoś zostawił tu szałas. W te okolice można jeszcze się zapuszczać legalnie. Taka granica między nudą a zakazanym owocem to idealnie miejsce dla młodzików chcących zaznać trochę emocji, wierz mi.
Spędziłam jakąś połowę życia u boku takich osób.
Pytanie Leshico nie zaskoczyło jej. Po pierwsze sama pociągnęła go za język w kwestii jego rodziców, nawet jeśli nie bezpośrednio. Po drugie – ten temat prawie zawsze był prędzej czy później poruszany przez osoby, z którymi miała trochę bliższy kontakt. Raz zadawane mimochodem i – naprawdę lub pozornie – od niechcenia, innym razem z ciekawością w oczach lub pogardą, czasem litością. Przerabiała tę historię tyle razy, że teraz, oddalając się i zbierając drewno na opał, miała ją już ułożoną w głowie. Zdążyła się zdystansować i stworzyć taką wersję wydarzeń, która nie zdradzała za dużo, a jednocześnie satysfakcjonowała… a przynajmniej miała nadzieję, że usatysfakcjonuje Leshico.
Gdy zebrała naręcze chrustu, wróciła do mężczyzny, by zobaczyć, czy znalazł odpowiednie miejsce.
Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t585-merveille-ambler
Leshico
Mistrz kowalstwa
Leshico

Liczba postów : 54
Join date : 13/10/2017

Podnóża góry  Empty
PisanieTemat: Re: Podnóża góry    Podnóża góry  EmptySob Sie 21, 2021 9:55 pm

     Mężczyzna spoważniał na pytanie „co dalej”. Zamyślał się, podrapał po brodzie, lecz nie dał odpowiedzi, a przynajmniej nie zdążył zanim rudowłosa poruszyła kolejną kwestię.
     — Ty również rzeczesz prawo. Więc nie żadne przesadnie suche drzewa ani urwiska, hmm. Dobra, zaraz coś wykombinuję — przeciągnął się — Trochę odpocząłem, więc przebiegnę się po okolicy. Idź w tym czasie poszukać czegoś na opał.
     Strzyknął dwa razy łbem i ruszył. Pobiegł truchtem wzdłuż wzniesienia, wyglądając czego co nadawałoby się na noclegownię. Po chwili znikł Merveille z pola widzenia.
     — Dziwny ten chłopaczyna. Jeszcze sporo przypłacę tym, że mu tu pomagam, ale nie mam w sumie co robić, ani pomysłu na przyszłość… — pomyślał na głos. Przeszedł również na chód.
     Powoli zszedł z góry, jedną ręką trzymając się ściany, a drugą odganiając się od fauny i gałęzi. Wpadając do umiarkowanie stromej alejki, zbiegł resztę drogi, znajdując się już w borze. Spojrzał w lewo, po czym prześwietlił wzrokiem całą okolicę. Gdy już po pamiętnej nocy wiedział o niewidzialnych stworach, strach przed spaniem poza domem wzmógł od tego czasu. Nie mógł jednak okazać słabości przed dzieciakiem. Należało zatem przynajmniej zdwoić lub stroić ostrożność.
     Przeszedł się po granicy boru ze wzgórzem, nasłuchując uważnie otoczenia. Na każdy powiew wiatru reagował paranoidalnie odwracając łeb. W myślach powtarzał sobie, by uważać na „Koszmary”, a także przypominał nakreśloną tkaniną sylwetkę jednego z nich.
     Szelest krzewu. Zaraz po nim wrzask Leszka, a potem szaleńczy bieg między drzewami. W końcu złapał zadyszkę i zorientował się, że nie za bardzo wie, gdzie się znajdował.
     — Szlag — warknął na głos.
     Dodał sobie w myślach kilka słów otuchy do wypowiedzi. W końcu podniósł się i zaczął znów rozglądać się po okolicy. Przeszedł kilka kroków, lecz wciąż miał wrażenie bycia obserwowanym. Postanowił pobiec.
     Biegł, nie wiedząc gdzie, a słońce powoli gasło. Na szczęście ujrzał z dala coś na kształt wzniesienia. Całkiem zapomniał o czyhających niebezpieczeństwach i niczym do fatamorgany na upalnych bezdrożach, podreptał w tamtym kierunku szczęśliwy.
     Trzymał się dalej wzgórza, starając się obiec górę Wishmountain. Jak łatwo się domyślić — góra była obszerna, a więc jej obejście w jedną noc niemożliwe, a on miał zaledwie parę godzin.
     Po dobrym kwadransie biegu, przystanął chwilę, by pomyśleć. Wysnuł jakże błyskotliwy wniosek, że tylko się oddala od miejsca, w którym rozstał się z tym tajemniczym chłopcem. Słońce poza tym już zaszło.
     Wspiął się po wzgórzu, doganiając wzrokiem ostatnie promyki ognistej kuli na horyzoncie. Rozejrzał się wkoło i powoli szedł w przeciwnym kierunku. Uważnie stawiał stopy, by się nie przewrócić i na domiar złego skręcić na przykład kostkę.
     W trakcie wędrówki czas mijał mu szybko, gdy myślami odleciał. Zastanawiał się nad swoją rodziną, tym czy Annie może jeszcze żyć oraz co go czeka po powrocie do Wishtown. Przemyślał również, o co zapyta chłopaka, gdy znowu go spotka.
     W końcu na horyzoncie coś dostrzegł. Wysoko ponad nim było coś, co przypominało jaskinię wydrążoną w skale. Sprawnie niczym wyszkolony skaut wspiął się tam. Niestety. Tylko mu się wydawało.
     Szczęście w nieszczęściu, miał z tamtąd doskonały widok. Zauważył miejsce, w którym rozeszli się z Merv. Korzystając z okazji dalej wypatrywał schronienia na tę noc. Pomyślał, że warto by zejść, by Merv nie pomyślała sobie, że szukał go na górze zamiast w lesie. Jednak bał się lasu o tej porze, a szczególnie niewidzialnych zjaw, jak ta, która wymordowała mu rodzina. Znalazł swoją wymówkę, by kontynuować marsz górą i ruszył do miejsca spotkania.
     — Merveille, Merveille. Chłopcze! Chłopcze! — zaczął nawoływać, gdy dotarł do tych pamiętnych schodów.
     — Niestety nie znalazłem dobrego miejsca. Może Tobie się poszczęściło? — dodał, gdy wreszcie się ujrzeli, o ile się ujrzeli. Następnie oczami wyobraźni dostrzegł jego potępiający wzrok „serio?”.
     — Może udajmy się w przeciwną stronę i tam coś znajdźmy. Z jednej strony wzgórze, a z drugiej las, co ty na to?
Pora była już dość późna.
Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t626-leshico-kowal#9380
Merveille
Handlująca półprawdami
Merveille

Liczba postów : 125
Join date : 02/11/2018

Podnóża góry  Empty
PisanieTemat: Re: Podnóża góry    Podnóża góry  EmptyCzw Lis 11, 2021 5:44 pm

Nie próbowała nawet ukrywać zawodu i irytacji. Szybko się jednak zreflektowała – oczekiwała znalezienia dobrej kryjówki w lesie od kogoś, kto życie spędził w mieście, głównie w rodzinnej kuźni. Być może pierwszy raz zawędrował w te rejony. Złota zasada – oczekuj od ludzi trochę mniej niż potrafią.
- Jest ciemno. Chyba nie muszę mówić, że to będzie totalnie beznadziejne, jeśli czegoś zaraz nie znajdziemy. – Westchnęła, ściskając mocniej chrust. – Dobrze, pomyślmy… Zgubiłeś się, co nie? – zapytała bez ceregieli. – Trochę czekałem… więc siedziałem, patrzyłem, myślałem. – To, że zaczęła rozważać uznanie, że uciekł i ruszenie bez niego, zachowała dla siebie. – No i się tak nadal zastanawiałem… i w sumie słyszałem kiedyś od jednej zaufanej osoby, że stosunkowo nisko jest jaskinia. – Popatrzyła w górę. Drzewa coraz bardziej przypominały jedynie cienie, ale dostrzegła w końcu jedną samotną brzozę. Upchnęła chrust w swoich torbach. – Tia… jeszcze trochę w górę. Chodź!
Nie wiedziała, jakim cudem wygrzebała to z odmętów pamięci, ale pamiętała tę rozmowę. Och, to, że pamiętałam sam fakt przeprowadzenia jej, nie powinien dziwić, w końcu trudno zapomnieć o około trzydziestoletniej kobiecie, z którą biwakowało się przez kilka dni w lesie, by na koniec dowiedzieć się, że jest wiedźmą opuszczającą Wioskę Czarownic. Chciała się połączyć się z rodziną po drugiej stronie kraju. Nie, Merveille zaskoczyło to, że w zakamarkach jej pamięci nadal znajdowała się wzmianka o jaskini. Z rzeczoną wiedźmą, Madeline, poruszyła mnóstwo tematów. Wish Mountain została ledwie napomknięta, przez co informacja o jaskini wylądowała gdzieś na obrzeżach świadomości Ambler. Teraz jednak, gdy ją olśniło, możliwie ostrożnie weszła wyżej. Dotknęła brzozy, jakby chciała się upewnić, że ta faktycznie istnieje, że nie jest jedynie wytworem jej wyobraźni.
- Na lewo! – Zerknęła na Leshico, by upewnić się, że nie zniknął. – Tak, niedaleko samotnej brzozy, na lewo.
Rozejrzała się uważnie. Przyłożyła ręce do powierzchni, próbując zlokalizować wejście. Na pewno dobrze to pamiętała. A może jednak trzeba było pójść na prawo? Przesuwała dłonie, niemal całym ciężarem opierając się o porośniętą trawą ziemię i kamienie. Wtem runęła do przodu.
- Och, szla-
Poderwała się z ziemi. Syknęła. Nie widziała wiele, ale sądząc po pieczeniu dłoni, na których wylądowała, ciekła z nich krew. Rozejrzała się. Dosyć spore wgłębienie w skale. Wejście do jaskini – stosunkowo niewielkie, mężczyzna wzrostu Leshico pewnie będzie musiał się schylić, by przejść – przykrywała bujna, ciągnąca się roślinność, przez co go nie zauważyła.
- To tutaj!
Weszła głębiej, robiąc miejsce Leshico. Sięgnęła do toreb. Wyrzuciła na ziemię chrust, po czym zaczęła grzebać w reszcie zawartości. Prawdę mówiąc, sama do końca nie wiedziała, co się tam obecnie znajdowało. Nici, chyba igła… ał!, tak, igła… nożyk, książka bez okładki – ktoś ją wyrzucił, wyobraźcie to sobie, oderwała się okładka, więc wyrzucił całą książkę! – jakieś pudełko… Och, tego szukała!
Triumfalnie wyciągnęła zapałki. Praktycznie na ślepo ułożyła chrust w stosik, po czym rzuciła podpaloną zapałkę na drewno. Wreszcie pojawiło się jakieś światło. Nie widziała, by po ziemi ciągnęły się jakieś rośliny, więc uznała, że jest względnie bezpiecznie. Po osiągnięciu celu poczuła się nagle bardzo zmęczona. Bezceremonialnie opadła na ziemię.
- Chyba miałam ci jeszcze opowiedzieć o mojej rodzince… Em, zdaje się, że zrobiliśmy na razie wszystko, co trzeba? – Spojrzała na Leshico pytająco. Nie była pewna, czy o czymś zapomniała, czy też mogła już zacząć… pogaduchy przy ognisku, jakkolwiek by to nie brzmiało po dniu uciekania przed tyloma ludźmi, że straciła rachubę.[/b]


Ostatnio zmieniony przez Merveille dnia Pon Gru 27, 2021 1:53 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t585-merveille-ambler
Leshico
Mistrz kowalstwa
Leshico

Liczba postów : 54
Join date : 13/10/2017

Podnóża góry  Empty
PisanieTemat: Re: Podnóża góry    Podnóża góry  EmptyWto Gru 14, 2021 4:44 pm

Noc jest gwieździsta, a każda z gwiazd symbolizuje niespełnione marzenie innego człowieka.
Każdy z nich chowa się w swojej małej, ciemnej norce, tak jak Leshico i Merveille. Rozpala też płomień bezpieczeństwa nad swoim małym, prywatnym światem. Tam gdzie okraszamy się największymi z ograniczeń, istnieje też największa z mocy kreujących wolność.
Jak z puzzli układamy, z otaczających nas przedmiotów i wspomnień, naszą rzeczywistość. Wpuszczając do środka tylko tych, którzy chcą jedynie do niego zajrzeć. Nie wykorzystać, nie zniszczyć, a jedynie znaleźć się w jej wnętrzu.

Tak właśnie we wnętrzu małej jaskini znaleźli się oni. Przy cieple żarzącego się jeszcze ogniska. Zdumiony jego płomieniem Leshico stał przed nim chwilę, jakby przeczuwał, że powinien coś jeszcze zrobić. Jakby ogień błagał go, by umieścić na nim Merv i spalić tę plugawą wiedźmę żywcem! Ale Leshico nie wiedział, kim była jego towarzyszka.
Zobaczył w płomieniu siostrę, lecz nie powiązał faktów, że i ją powinien przywiązać go ogniska, paląc żywcem! Zamiast tego obraz przeminął pokazując mu kolejną postać… którą również…!
Ogień to tak okrutne dla duszy zjawisko. Choć płonie tak pięknie, potrafi sprawić równie dużo bólu — opętał go duch sentymentów i zmarłych poetów.
Nikt nigdy nie powiedział mi co było złe w mojej minionej miłości, dlatego umrę wypełniony nic nieznaczącą pustką* — upiór nie dawał za wygraną, a wręcz nabierał na sile.
Czy widząc swej rodziny cień
     Czy rękę byś swą podała
     Czy szczerze o to zapytana
     O minionej miłości byś opowiedziała?
— zaczął nagle rymować, ale nie zdawał sobie kompletnie z tego sprawy.
Umieć mówić dużo i lubię
     Lecz własne słowa są mi udręką
     Zamiast tego racz mnie obdarzyć
     W tej kwestii pomocną ręką.
     Nie martw się słowami ku zombie
     Nie mam gdzie wrócić, sama widziałaś
     W tej sprawie nawet Bren powie „won” mi
— nagle jego głos zaczął nabierać melodyjności, jakby znajdował się w bajce disneya.
Ja, na sobie, podpisałem, już wyrok,
     Nie, ma, ratunku, przed inkwizycyjną żmiją
     Przecież sama widziałaś, to koniec.

Leshico położył się na ziemii, wyciągając rękę daleko przed siebie i kładąc nań głowę.
     — Straciłem, posadę, straciłem, rodzinę
           Straciłem, marzenia, straciłem, dziewczynę
           Zamiast tego, wiesz co mam?
           Mam winę, śmiertelną, dokuczliwą, winę
           Zdradny, bezradny, za słaby, za miękki
           Choć widzę, przyczynę, brak sił, ja ginę
           Choć pragnę zmian…
— Leshico zamrugał kilka razy sennie, po czym zza jego pleców oderwała się mała, ciemna istotka.
Bestia o bogatym ufutrzeniu w okolicach twarzy, całkowicie spowita przez mrok, ze świecącymi, małymi oczkami, przypominała małą małpkę. Jednak sam kowal zdawał się całkiem nie reagować na jej istnienie, nawet jeśli ta zeskoczyła mu tuż przed twarzą. Mały Koszmar następnie rzucił się w kierunku Merv, by również na niej wywołać swój urok.


*Kentoki Kō, tłum. ja. W oryginale: あはれとも いふべき人は 思ほえで 身のいたづらに なりぬべきかな
Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t626-leshico-kowal#9380
Merveille
Handlująca półprawdami
Merveille

Liczba postów : 125
Join date : 02/11/2018

Podnóża góry  Empty
PisanieTemat: Re: Podnóża góry    Podnóża góry  EmptyPon Gru 27, 2021 8:07 pm

Merveille miała wprawę w dyskretnym, stopniowym tworzeniu dystansu. I och, jakże jej się to teraz przydało! Leshico zignorował jej pytanie, zamiast tego... majacząc? Już wzmianka o ogniu trochę ją zaniepokoiła, a potem zaczęło się robić coraz dziwniej. Chyba nie trzeba dodawać, że jako wiedźma i dziecko ulicy od razu założyła najgorsze, gdy zobaczyła tę drastyczną zmianę w zachowaniu?
- Nie mam już żadnej rodziny, Leshico. Żadnej, z którą jestem spokrewniona – odpowiedziała – bardziej po to, by sprawdzić, czy jej towarzysz jeszcze kontaktuje. Nie liczyła zbytnio na to, że przerwie monolog. Małe kłamstwo na temat stanu jej rodziny przeszło jej przez gardło z łatwością.
Zaraz, od kiedy Leshico mówi do mnie jak do kobiety? On jeszcze w ogóle mówi do mnie? Chyba tak... ale jednak nie.
Sięgnęła powoli do swojej torby, nie spuszczając z niego wzroku. Zacisnęła dłoń na składanym scyzoryku. Część o Brenie rozumiała, to o rodzinie też miało sens – w końcu znała tę historię – a nieszczęśliwa miłość... Cóż, któż jej nie miał? Nawet jej się w sumie zdarzyło, choć była wtedy praktycznie dzieciakiem...
Zwierzę. Nie, Koszmar. Merv poderwała się ze scyzorykiem w ręku. Nadal jednak walka nie była jej mocną stroną. Powinna zrobić unik, refleks miała w końcu niezły, ale zamiast tego zamachnęła się i oczywiście spudłowała. Koszmar wskoczył na jej ramię.
- Och, też wiele straciłam,
lecz nadzieja się tliła.
Tyle ludzi poznanych,
Tyle więzi zerwanych,
a ja mam to GŁĘBOKO, WYPAD, TY MAŁY CHUJU.

Nim zupełnie straciła kontakt z rzeczywistością, Ambler - w furii i zdecydowanie nie wysławiając się jak dama, którą przecież nie była od ponad dekady - machnęła scyzorykiem. Z satysfakcją ujrzała, jak Koszmar - wydając z siebie przeraźliwy pisk - odskakuje, wybiega z jaskini i znika w ciemnościach.
Merv obejrzała się na Leshico.
- Ej, ty... Żyjesz? Tak trochę nie uśmiecha mi się spędzić nocy ze zwłokami kilka metrów ode mnie – nie, żeby nigdy się nie zdarzyło – więc czy byłbyś tak miły i był w miarę żywy?
Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t585-merveille-ambler
Leshico
Mistrz kowalstwa
Leshico

Liczba postów : 54
Join date : 13/10/2017

Podnóża góry  Empty
PisanieTemat: Re: Podnóża góry    Podnóża góry  EmptyWto Mar 29, 2022 7:39 pm

     Żył, ale na kilka minut go zamurowało. Z jego perspektywy prowadził całkiem normalną rozmowę, robił się senny… i wtedy się obudził, Merv zaczęła jakieś wygibasy ze scyzorykiem i w trakcie mówienia… potraktowała go bardzo nieładnie. Nie miał jednak zamiaru na nią się wściekać. Zamiast tego zrobił ponurą minę, popatrzył jej przez chwilę w oczy, a następnie odwrócił się w drugą stronę.
     — Jak bcesz to sobie z rana pójdę. W końcu nie jestem tu dla siebie — smęcił — Aha. No i coś mówiłaś, miałaś mi opowiedzieć o rodzinie. Ale po tonie wnioskuję, że nie mój intereres. Jak tam sobie chcesz. Nie musisz nic mówić. Straciłem zainteresowanie — wyraźnie był naburmuszony.
     — Poza tym jestem większy od Ciebie wiesz. Gdybym chciał to bym mógł z Tobą teraz zrobić cokolwiek. Ten scyzoryk by ci nie pomógł. Te piski też ci nie pomogą. W sumie to nie wiedziałem, że mogesz tak brzmić jak jakaś ba-dziewczynka — rzekłszy, serce zabiło mu szybciej i zaczął się przysłuchiwać tego, co za jego plecami. Wyobrażał sobie, jak Merv jednak decyduje się, by popełnić haniebny czyn na nim. Tej nocy z pewnością nie będzie spał spokojnie.
     W tamtej chwili do jaskini zaczęły wchodzić kolejne dziwne stwory. Równie małe, niektóre bardzo podobne do tamtej małpki. Jednak nauczone jej lekcją nie podchodziły do nich, a ustawiały się w rządku przed wejściem, wpatrując się w płomień ogniska. Tak oddalone, spokojne, mogłyby wyglądać całkiem uroczo, gdyby były widzialne. Chociaż nie dotyczyło to oczywiście „cudownej” złodziejki i handlarki informacjami.
     Chociaż atmosfera była w tej chwili oziębła, to delikatne pękania drewna i ciepło ognia, sprawiało, że przynajmniej Leshico robiło się co raz przyjemniej. Nawet się delikatnie uśmiechnął, mimo że jego ogólna sytuacja nie była warta pozazdroszczenia. Ale to jest proste — pomyślał — Nie muszę się starać, nie muszę walczyć ze sobą. Wystarczy, że postaram się teraz przetrwać. Wszystkie problemy odeszły.
Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t626-leshico-kowal#9380
Sponsored content




Podnóża góry  Empty
PisanieTemat: Re: Podnóża góry    Podnóża góry  Empty

Powrót do góry Go down
 
Podnóża góry
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 2Idź do strony : 1, 2  Next

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Wishtown :: Lasy :: Wish Mountain-
Skocz do: