|
|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Hebi Pies Gończy
Liczba postów : 18 Join date : 12/09/2016
| | | | Trzepot Włóczykij
Liczba postów : 88 Join date : 20/07/2016
| Temat: Re: Zagajnik Sro Paź 05, 2016 10:04 pm | |
| Mijało wiele dni i borykania się z tym miastem. Jednak czemu nie wpadłem na coś tak oczywistego, by znaleźć sobie miejsce w mniej cywilizowanych miejscach? Kwestie z grobami niestety odpadły, opuszczone ogrody do których miałem dziwne chętki uciekać, również. Lasy, drzewa. Cóż, jeśli jakieś zwierzęta nie poirytują się moją osobliwością, to może nieco odpocznę. Po drodze pozwoliłem sobie oderwać trochę suchej kory, która już nie przyda się zniszczonemu drzewu. Po co mi to? A to zaraz zdradzę, trochę cierpliwości. Kolejne kroki w głąb, ptaki, gdzieś w oddali spłoszone zwierzęta. Cóż, może dla wielu zwierząt pachnę na wiele metrów niebezpieczeństwem? Wcale im bym się nie dziwił. Najważniejsze że było tu dość kojąco i obudziła się we mnie chęć poleniuchowania. A może bardziej trafne będzie powiedzenie, że wręcz mam ochotę przymknąć oczy i dać sobie uśpić czujność dla dobra odpowiedniego wypoczynku? Tak, to jest idealna koncepcja. W zagajniku znajdowało się grube drzewo, dąb? Nie mam pojęcia, nie znam się. Ale miał przed sobą w miarę przyjemny skrawek równej ziemi, bo wszędzie indziej raczej ciężko się doszukać. Podszedłem, usiadłem na moment po turecku, by po chwili jednak wyprostować nogi. Wpadały tylko skrawki światła, które jakąś przemknęły między gęstymi liśćmi w koronach drzew. No tak, a pamiętacie ten urwany kawałek kory? Zaczynałem go sobie na spokojnie przegryzać, tak jakbym podjadał najzwyczajniejszego sucharka. No bo czemu nie? Mnie takie rzeczy odżywiają jak nic innego!Wersja skrócona: "Trzepnął się na trawnik, bo fajny gajnik." "Wpieprza korę, bo dobra na tą porę." |
| | | Freya Wagabunda
Liczba postów : 36 Join date : 13/04/2016
| Temat: Re: Zagajnik Pią Paź 07, 2016 9:11 pm | |
| Jeśli chodzi o Freyę to dzień zdecydowanie nie należał do udanych. Korzystając z dużej ilości wolnego czasu jakimś cudem znalazła i odwiedziła wędrowny zamtuz, o którym usłyszała od właściciela gospody w centrum miasta. Jak zwykle narobiła sobie zbyt dużo nadziei. Od pracownic w tym niechlubnym miejscu nie dowiedziała się niczego co posunęłoby poszukiwania jej matki choćby o krok. W dodatku wychodząc ze środka wozu przypadkowi przechodnie – w głównej mierze mieszkańcy najbliższego małego miasteczka – obrzucili ją takimi spojrzeniami jakby co najmniej przenosiła dżumę. Najwyraźniej w tych okolicach nie ma sensu dawać koncertów bo na bank znajdzie się ktoś kto skojarzy rudowłosą z tym zamtuzem. Co za kicha. Pogoda dopisywała, słoneczko wisiało wysoko na niebie w nielicznym towarzystwie chmur a wiatr buchał w twarz muzykantki przyjemnym ciepłem. Od razu do głowy przyszło jej jedyne miejsce, w którym zawsze odpoczywała lub ćwiczyła, nie będąc nękana przez nikogo. Cóż, mało kto miał w ogóle pojęcie o jego istnieniu. Z odrobiną otuchy w sercu ruszyła do zagajnika. Jakieś było jej zdziwienie gdy nie dość, że znalazła tam bardzo wysokiego mężczyznę, to w dodatku najwyraźniej rannego. Początkową irytację spowodowaną intruzem w jej ulubionym miejscu zastąpiła panika. Fakt jedzenia przez niego kory drzewa póki co nie został dostrzeżony. Upadła na kolana obok leżącego nieznajomego, z ogromną troską i delikatnością dotykając dłońmi jego twarzy. Swoją drogą - rany jakie on miał długie włosy! – MÓJ BOŻE CO CI SIĘ STAŁO? – krzyknęła, zdrowo przestraszona. Po krótkiej chwili cofnęła szybko ręce, najwyraźniej uświadamiając sobie, że być może go coś boli. – Wszędzie masz powbijany metal… Kto ci to zrobił? – spytała ze zmartwieniem, dopiero teraz dostrzegając rzecz, którą jadł. Freya, mówiąc kolokwialnie, dostała mindfucka. |
| | | Trzepot Włóczykij
Liczba postów : 88 Join date : 20/07/2016
| Temat: Re: Zagajnik Nie Paź 09, 2016 3:56 pm | |
| Zapowiadało się tak przyjemnie, może nawet dojdzie moment, w którym najzwyczajniej w świecie się zdrzemnę? Jak Ja dawno tego nie robiłem w spokojnym miejscu bez większych obaw. Do połowy dojadłem już wybraną przeze mnie korę i tak jakby niby nic spojrzałem w bok. Słyszałem jakieś dźwięki i pomyślałem, że może jakieś zwierzątko czy coś podobnego się czai. Ale czekaj, pachnę ewidentnie prochem strzelniczym, lub innym mniej przyjemnym świństwem. Jakie zwierze by niby było na tyle blisko? Człowiek. Za nim wstałem, za nim się pozbierałem by być gotowym do ewentualnej ucieczki. Ona już była przy mnie. Kiedy miałem jęknąć wystraszony, bo końcu kobieta, choć chłopięco ubrana, jest właśnie niemal przed moim nosem! I nie mam zielonego pojęcia kim może być, jakie może mieć zamiary. Dotknęła mnie... Dotknęła mnie?! I to nie kijem! Zrobiłem tylko zszokowaną minę, nawet wzięły mnie lekkie dreszcze. Trzeba brać pod uwagę, że mam większą temperaturę ciała niż człowiek, ale to tylko taka łatwa do odczucia rzecz. Cholera, przecież nie powinienem pozwolić nikomu do mnie tak podejść. Tylko czy ona mi okazuje kompletnie niezrozumiałą troskę? Jej krzyk, choć najpewniej nie był jakiś przepotężny, to mnie nieco oszołomił i tym bardziej byłem niepewny tego co mam teraz zrobić. Jak mam się niby zachować? Jeszcze przed chwilą bez problemowo jadłem metalowym uzębieniem, a teraz nawet nie wiedziałem czy nie rzucić tego gdzieś na bok. Moja pierwsza dość opóźniona reakcja? Głupio się uśmiechnąłem, co w sumie ani trochę dobrze nie wyglądało. Miałem ostre rysy twarzy i wyglądało u mnie to dosyć niepoprawnie, tak jakby moja twarz w ogóle nie była dostosowana do przyjaznych uśmieszków. No ale chyba liczą się starania, prawda? Pachniała z pewnością przyjemniej niż Ja i to rzucała mi się z nozdrza, a zarazem jeszcze bardziej zawstydzało. - Mam tak... Odkąd pamiętam. Moje pierwsze słowa po dość długim milczeniu. Przełknąłem jeszcze przed tym resztki kory, które tkwiły mi tak jakby w gardle. Położyłem na bok mój posiłek, po drugiej stronie niż napadła mnie niespodziewanie dziewczyna. A miałem jeszcze wypróbować swoje leki, a tutaj przysłowiowa kicha. Co jeśli będzie mi po nich źle i mógłbym coś zrobić komuś nie związanemu z sprawą? - Jest panienka blisko, nie boisz się, nie brzydzisz? Skoro byłem trochę minimalnie bardziej opanowany, mogłem zarzucić pytaniem. Rozpoznanie się chyba będzie odpowiednie. Tylko czy powinienem się teraz odsunąć, oddalić... A może Ją tym obrażę? Stresujący moment. |
| | | Freya Wagabunda
Liczba postów : 36 Join date : 13/04/2016
| Temat: Re: Zagajnik Sob Paź 15, 2016 1:01 am | |
| Przez dłuższy moment Freya po prostu stała, wbijając w nieznajomego tępe spojrzenie. Nie miała pojęcia co powiedzieć lub zrobić, to wszystko było takie... dziwne, inne, nienormalne. Magiczne. Jakby ktoś chwycił ją za ramiona i wrzucił do jakiejś baśni, które Bruno opowiadał jej do snu gdy była dzieckiem. Był szalenie wysoki. Ponadto jego skóra była gorąca, przywiodło jej to na myśl rozgrzane drewno, gotowe do obróbki. Gorączka? Czy on po prostu nie jest zwyczajnym człowiekiem? A może te bajki były prawdziwe? To naprawdę jakaś magia. Czarownik? Ale papa rzadko opowiadał o czarownicach i to bardzo nielogiczne historie. Co do kur... Zęby też miał dziwne. Srebrne... Freya poczuła się znowu dzieckiem, wprowadzanym opowieściami w świat swojej bujnej wyobraźni. Na twarz wstąpił jej ciekawski, podekscytowany uśmiech. O, uśmiechnął się! Powoli, żeby go nie przestraszyć, klęknęła obok niego, nie przestając szczerzyć zębów w szczeniackiej radości. Jej tolerancja na rzeczy dziwaczne była najwyraźniej nieograniczona. Delikatnie, opuszkami palców, dotknęła jego policzka, szybko cofając dłoń. Gorące! pomyślała z zaskoczeniem, co tylko wzmogło ciekawość dziewczyny. Na jego słowa zareagowała ogromnym zdziwieniem, unosząc wysoko brwi. - Czego mam się bać? Albo brzydzić? - powiedziała niemalże z oburzeniem, siadając przed nim po turecku. Wciąż badawczo obserwowała wszystkie metalowe elementy jego twarzy. - Jesteś niesamowity! - rzekła z zachwytem. - Kim jesteś? Co potrafisz? - spytała z zaciekawieniem, wskrzeszając w sobie dziecko, które ma iść spać i oczekuje na bajkę na dobranoc.
//Freya pachnie kwiatami xd |
| | | Trzepot Włóczykij
Liczba postów : 88 Join date : 20/07/2016
| Temat: Re: Zagajnik Sob Paź 15, 2016 4:22 am | |
| Miałem jeszcze na jakiś czas wrażenie, że najzwyczajniej w świecie zdała sobie sprawę, z jakim to dziwadłem teraz przebywa. Jest obok mnie jak jakiś słup i może zbyt dużym szoku? Teraz będzie krzyczeć? Albo po prostu ucieknie? A może zrobi coś jeszcze innego, mniej dla mnie wygodnego? Okropny ze mnie pesymista, nie ma co. Ale to chyba dobrze, że jestem gotowy na różne mniej przychylne możliwości, prawda? Wszystkie oczywiście moje wymysły zostały cofnięte gdzieś w czarne odmęty niepotrzebnych koncepcji. Czy ona właśnie uśmiecha się jak dziecko? Czy ona jest w ogóle zdrowa na umyśle? Nie, nie. Napotykając tak przeróżne osobistości na tym forum, to już nie takie zachowania mogą mnie zaskoczyć. No ale do ciężkiej armaty, dlaczego ona akurat wykazuje aż tyle niezrozumiałej sympatii? Zwykle to żadne dziecko nie potrafiło nawet do mnie podejść, chyba że na rzut kamieniem. Nie wiem czy miałem dobrze odebrać jej uśmiech, bo ostatecznie mnie trochę niepokoił. Gdy wysunęła rękę, wzdrygnąłem jakby w pewnej obawie i nieco uważniej przyglądałem się jej czynności. Zabrała? Bez przesady, przecież Ja nie parze!... Czy Ja przypadkiem właśnie się nie zawiodłem, że tak szybko zabrała rękę? Nie, nie. Nic nie zawiodłem, przecież najlepiej jak każdy ma ręce tam gdzie trzeba i nikomu nic się nie dzieje. - Bać, bądź brzydzić ze względu na to jak wyglądam i jak dziwaczny jestem. Wytłumaczyłem jej najzwyczajniej, nieco marszcząc brwi i drapiąc się po własnym podbródku. Dalej nie wiedziałem co mam o niej sądzić. Nawet tak głupia sytuacja, jest nieco stresująca. Do momentu kiedy nie poruszyła o niesamowitości, bo właśnie w tym momencie wywaliłem ogromne oczy, bo tak szeroko otworzyłem powieki, co mi się zwyczajniej nie zdarza. Co z nią jest nie tak?! - Kim jestem? Emm... Zwyczajnym włóczykijem? A teraz chwila zastanowienia. Co ma na myśli, pytając mnie, co takiego potrafię? Mam jej odpowiedzieć, że mam uzdolnienie w robienie gofrów, tylko że z wykładziny w której są wsadzone zniszczone elementy porcelany, mebli i tym podobne? Lepiej nie. No ale dobra, wdech i wydech. Czas na moje pytania! - Wyglądasz na całkiem uroczą panienkę, jesteś mieszkanką miasta i tak daleko się zapuściłaś? Wypaliłem, wypaliłem, wypaliłem... |
| | | Nadia Vinogradova Poszukiwaczka przygód
Liczba postów : 64 Join date : 19/05/2017
| Temat: Re: Zagajnik Nie Wrz 26, 2021 7:59 pm | |
| Rudowłosa postać w długiej, jasnej sukience przedzierała się przez las, dzierżąc w dłoni słomiany koszyk przykryty pięknie zdobioną, wyszywaną chustą. I chociaż była sama jak palec, nie wyglądała na zgubioną czy przestraszoną. Dziarsko kroczyła po wydeptanej w lesie ścieżce u podnóża wielkiej góry wznoszącej się tuż obok. Chociaż widok człowieka, a zwłaszcza młodej kobiety, mógł być w tych rejonach niecodzienny, tak w tym wypadku dziewczyna wyglądała tak, jakby po prostu była stałym elementem tutejszej fauny i idealnie się z nią zgrywała. - Vo sadu li, v ogorode? Devitsa gulyala, Nevelichka, kruglolichka, Rumyanoye lichko - śpiewała, lekko machając koszykiem do przodu i tyłu, kiedy zobaczyła zbliżające się przerzedzenie drzew. Uśmiechnęła się. Zagajnik był jednym z jej ulubionych miejsc - zawsze ciche, spokojne, nietknięte ręką człowieka. Od czasu do czasu nawet spotykała tu rozmaite zwierzęta, niektóre nawet dawały się przekupić jedzeniem i podchodziły bliżej, prawie na wyciągnięcie ręki. Ruda czuła się wtedy jak jakaś mityczna postać z baśni, kochana przez dzikie, leśne zwierzęta. A teraz, kiedy nastała wiosna i świat powoli rozkwitał na jej oczach po długiej i srogiej zimie, nie mogła ot tak nie skorzystać z danej jej szansy i nie spędzić popołudnia na świeżym powietrzu, wypatrując wygłodniałych po wspomnianej zimie stworzeń, aby podzielić się z nimi tym, co zostało w jej spiżarni. |
| | | Alistair Włóczęga
Liczba postów : 42 Join date : 08/09/2017
| Temat: Re: Zagajnik Pon Wrz 27, 2021 2:33 pm | |
| Znajdując się od dłuższego czasu w tutejszych okolicach, Alistair również postanowił zorganizować sobie należycie czas i wybrać się na pieszy spacer. Odkąd opuścił królewską armię i podjął żywot jako włóczęga, nie był w stanie zagrzać miejsca nigdzie na tyle długo, by móc nazwać którekolwiek miejsce swoim domem, toteż miał nadzieję, że ta przechadzka pozwoli mu wrócić jego myślom na spokojny tor, by móc pozbierać je i sformułować plan, jak mógłby się tutaj zaaklimatyzować. Zżyć z tutejszymi i móc w końcu zapuścić korzenie, by nie musieć dłużej błąkać się bez celu po kraju, dla którego oddał przecież kilka lat swojego życia. By spróbować nauczyć się żyć. Znajdując się u podnóża góry, tym razem zdecydował zastosować się do zakazu który wystosowany został przez samą Inkwizycję i skierować swe kroki w kierunku tamtejszego zagajnika, widząc w nim alternatywę dla pierwotnego celu swojej podróży, jakim był górski szlak. Choć w poczet górołazów nie można było go zaliczyć, tak liczył na to, że nacieszy swoje oko niezgorszymi widokami które mogła generować tamtejsza okolica. Inna sprawa, że w swoim obecnym oporządzeniu na które składały się ubrania w których pójść można było najwyżej na bankiet wprowadzanie takowych planów w życie nie było najrozsądniejszym pomysłem... Od wejścia na szlak do zagajnika nie dzieliła go wszak jakąś ogromna odległość. Kiedy tylko mężczyzna zdołał przegrupować się przed linią drzew, nie wiedzieć kiedy już kroczył pośród nich, ciesząc się spokojem jaki owe miejsce było w stanie zapewnić. Brak jakichkolwiek ścieżek czy innych punktów odniesienia w zupełności wydawał mu się nie przeszkadzać. Będąc jeszcze w wojsku, potrafił się odnaleźć w każdym terenie, więc skoro był w stanie tutaj wleźć, to i będzie w stanie z niego jakoś wyjść. Krocząc pośród daglezji oraz innych elementów na jakie składało się tutejsze miejsce, zaczął zastanawiać się, dlaczego Inkwizycja zdecydowała się zakazać uczęszczania w tamtym rejonie?
Nie było to przecież miejsce o szczególnym znaczeniu militarnym a jedynie punkt widokowy. No bo komu chciałoby się przy współczesnych metodach sztuki wojennej taszczyć cały ten złom na górę i z powrotem? Dla kogoś, kto myślał w kategoriach wojskowych nie miało to większego sensu. Szybko jednak oderwał się tymi i innymi myślami, kiedy jego uszy zarejestrowały dźwięk. O tyle nietypowy, iż nie należał on do dźwięków które można by zaliczyć do tych, które dla lasu były typowe. W ułamku sekundy zdołał się zatrzymać by móc ocenić, skąd on dochodził. Może to ktoś tutejszy, kto zdołał tu zabłądzić? A może to jeden z tych koszmarów, o których zdołał co nieco zasłyszeć? Nie sposób było mu stwierdzić. Niesiony ciekawością, trzymając sylwetkę na tyle na ile było to możliwe, chował się za drzewami skracając dzielący ich dystans. Jeśli, nie daj Bóg, był to wspomniany koszmar, to jakie on mógł mieć w starciu z nim szansę? Nie był nawet uzbrojony, więc jedyne co mógł robić x to salwować się ucieczką. I to w najlepszym wypadku, albowiem nie wiedział do czego takowa istota była zdolna. Zajęło mu to chwilę, zanim w zasięgu wzroku spostrzegł jej sylwetkę. Powiedzieć nie mógł, by wyglądała jak jakieś wynaturzenie. O ile teraz te wyglądały jak niewiasty z koszykiem... Zachowując stosowny dystans, poświęcił chwilę na przyjrzenie się zarówno samej kobiecie jak i okolicy. Nie chciał przecież, by wyglądało to jakby przyszedł ją tu szpiegować! - What on Queen's name is that language? - rzekł sam do siebie, próbując zrozumieć znaczenie tych słów, a po chwili, odgadnąć co to był właściwie za język, którym owa kobieta operowała. Nie dane mu było w swoim całym życiu usłyszeć niczego podobnego, więc wszystko co nie zaciągało angleiszczyzną wydawało się być egzotyczne. |
| | | Nadia Vinogradova Poszukiwaczka przygód
Liczba postów : 64 Join date : 19/05/2017
| Temat: Re: Zagajnik Pon Wrz 27, 2021 7:01 pm | |
| Nie była świadoma obecności kogokolwiek w okolicy - podnóża góry jak zawsze pozostawały ciche i spokojne, nieskalane obecnością kogokolwiek prócz niej samej. Nie licząc oczywiście prawdziwych mieszkanców tych terenów. Od czasu do czasu zobaczyła jakiś drobny ruch w ściółce, coś przemykającego między źdźbłami trawy. Ptaki przekrzykiwały się, który z nich najgłośniej roztoczy swoją piękną serenadę, co jakiś czas przerywaną głośnym krakaniem kruków. Nie mówiąc już o wszystkich mniejszych stworzeniach, dzięki którym ten las naprawdę żył. Wszystko w idealnej harmonii, niezburzonej przez setki lat. Ponownie do jej uszu doszło krakanie, ale tym razem znacznie donośniejsze, połączone z trzepotem wielu par skrzydeł przebijających się przez liście. Obróciła się powoli i zobaczyła chmarę kruków wzbijających się do góry, uciekających z drzewa, które do tej pory okupowały. Coś musiało je spłoszyć, ale co? Logika nakazywałaby raczej powoli się wycofać - w końcu nie dość, że w lesie grasowały dzikie zwierzęta, to jeszcze te Koszmary. Nie wiadomo co gorsze. No i byli też ludzie, a po tych tym bardziej ciężko było określić, czego się spodziewać przy bliskim spotkaniu. Mogli nie mieć żadnych złych zamiarów i po prostu zbierać grzyby lub jagody, a mogli też dzierżyć śmiercionośną broń i chcieć jej użyć na wszystkim, co wyjrzało zza krzaka. Mimo to ruda uśmiechnęła się i powoli zaczęła iść w stronę tego drzewa, z którego wcześniej umknęły ptaki. - кто там? - zapytała ciekawsko, chociaż nie spodziewała się odpowiedzi. Mimo wszystko, wnioskując po okolicy, podejrzewała, że krył się tam jakiś lis, może kuna lub borsuk - koniec końców nie słyszała, żeby coś za nią szło, a rogacze zwykle nie podchodziły tak blisko. Z drugiej strony, zaczynał się sezon na małe warchlaczki, a tam gdzie małe warchlaczki, tam też zaborcza maciora. A że ruda z doświadczenia wiedziała, że lepiej z nimi nie zadzierać, to trochę jej mina zrzedła i przystanęła w miejscu. Jeśli będzie musiała jednak uciekać, wolała startować z lepszej pozycji, potencjalnie dającej jej czas na przybranie szybszej i zwinniejszej formy. |
| | | Alistair Włóczęga
Liczba postów : 42 Join date : 08/09/2017
| Temat: Re: Zagajnik Wto Wrz 28, 2021 6:05 am | |
| Pan Reacher był nazbyt wielki, co by można było o nim powiedzieć by ze swoją przysadzistą sylwetką przemykał niczym wiewiórka pomiędzy źdźbłami trawy. Pomiędzy drzewami, owszem, ale w trawie mógł się jedynie czołgać a i tak nie pomogłoby mu to ukryć swojej obecności. Nie z ubraniami które podówczas na sobie miał... Nie mógł również liczyć na nic innego, kiedy wchodzi się do tego miejsca jak do siebie, niczym pan na włościach i oczekiwać że nikt nie zwróci na niego uwagi. A przecież to miejsce żyło! Miało w sobie całe mnóstwo istot które je zamieszkiwały, przez co któreś z nich z pewnością musiało zwrócić na niego uwagę. I choć nie wszystkie dawały temu wyraz, tak znalazły się takie, których uwadze to nie umknęło, zdradzając jego obecność. I ze wszystkich istot musiały to być kruki... Będzie musiał to gdzieś zapisać, że te uwadze tych ptaszysk nie umknie nic. Mus nie mus, musiał w końcu zza tego przeklętego drzewa wyleźć i chociaż spróbować wytłumaczyć się, co tu robił i dlaczego do licha przyglądał się tej dziwnej kobiecie - Bloody hell - mruknął z wyraźnym niezadowoleniem człowiek, szykując się do opuszczenia swojej kryjówki. Postanowił jednak, że uczyni to nad wyraz spokojnie. Bez żadnych zbędnych gwałtownych ruchów, powolutku ukazując się jej z delikatnie uniesionymi ku górze rękoma, mniej więcej na wysokości klatki piersiowej. Gdyby podniósł je wyżej, oznaczałoby to przecież całkowitą kapitulację, a chciał jedynie zaznaczyć, że nie miał wobec niej wrogich zamiarów - I'm unarmed! There's no need to be afraid of me ma'am! - odparł, taksując swym wzrokiem niewiastę. Jak mogła zauważyć, był najzwyklejszym człowiekiem. Wyglądem nie przypominał koszmaru, gdyż jaki koszmar mógłby przejawiać pokojowe zamiary względem kogokolwiek? Poza tym, wyglądał jak najnormalniejszy człowiek. Różniła go od tutejszych jedynie dobrze zbudowana sylwetka. A tak, dwie ręce, dwie nogi. Żadnych dodatkowo wystających kończyn. Zwykły, najzwyklejszy człowiek.
Alistair jednak zdecydował się przedsięwziąć dalekoidące środki bezpieczeństwa i w momencie w którym zza tego nieszczęsnego drzewa wyszedł, tak zatrzymał się, by dodatkowo zapewnić ją, że nie był także żadnym barbarzyńcą ani zwyrodnialcem. Przyglądając się jej wyrazowi twarzy, zaczął się w duchu zastanawiać, co już takiego zdołał odstawić, ze doprowadził ją do takiego grymasu? Fakt, przyglądał się jej, ale to wszystko było podyktowane tym, że nie spodziewał się w tym miejscu nikogo zastać a jej obecność była dla niego zaskoczeniem - (nie większym niż jego dla niej...) - I... I thought i heard someone, so i went investigate it. I did not meant to intrude you - odpowiedział swoją piękną angielszczyzną. O tyle piękną że rozbrzmiewała ona na ogół w miejscach gdzie wystarczyło odwrócić się, by skończyć z nożem w plecach. Wtem, przypomniał sobie najważniejszą rzecz, nie wyglądało, by mówiła w jego języku i vice versa - Do you speak English? - zapytał, tak dla pewności. A nuż, może coś nie coś wiedziała? Może w jakiś sposób znajdą wspólny mianownik, by móc się porozumieć? |
| | | Nadia Vinogradova Poszukiwaczka przygód
Liczba postów : 64 Join date : 19/05/2017
| Temat: Re: Zagajnik Wto Wrz 28, 2021 7:04 pm | |
| Zrobiła pół kroku do tyłu, nie spuszczając wzroku z tego felernego drzewa. Cokolwiek to było, było zdecydowanie większe, niż jej się wydawało. I zdecydowanie nie był to borsuk, tylko... młodzieniec? A przynajmniej człowiek w wieku niewiele odbiegającym jej. Widząc jego uniesione dłonie bardzo powoli sięgnęła wolną ręką do góry, ku swoim włosom, które przeczesała palcami. Nie było między nimi nic, co mogłoby przerazić przeciętnego śmiertelnika. Żadnych wypustek, rogów, futra. Więc jego ostrożność musiała wynikać z czegoś innego, cokolwiek by to było. Ale udało mu się, a ruda opuściła gardę. Skoro był człowiekiem, w dodatku nieuzbrojonym i raczej nie chcącym zrobić jej krzywdy (a przynajmniej póki co zdecydowanie dementował takie zamiary), nie miała powodu do lęku. Nie wyglądał na kogoś, kto w ogóle mógłby zrobić jej coś złego, nie licząc dosyć rosłej postury. Nawet, jeśli miałby być Inkwizytorem, to przecież nie zrobiła nic złego! Tylko szła lasem. Chociaż czy to przypadkiem nie była już na tym zakazanym terenie...? Ale powiedział, że jest nieuzbrojony, a gdyby ktoś chciał ją stąd wykurzyć, zapewne zacząłby machać jakąś bronią i kazałby się wynosić z lasu. Więc to nie mogło być to. Słysząc jego tłumaczenia, odstawiła koszyk obok stóp i zaplotła ręce na piersi, przyglądając się mężczyźnie z rozbawieniem. To była bardzo dziwna wymówka, ale czy właśnie sama przypadkiem nie zrobiła tego samego i nie ruszyła w stronę dziwnych dźwięków, które ją zainteresowały? Nie miała prawa go oceniać. Tak samo jak nie mogła go oceniać po kolejnym pytaniu, bo przecież faktycznie słyszał z jej ust jedynie dziwny, śpiewny bełkot, często obcy dla tubylców. Niemniej jednak rozbawiło ją to na tyle, że zaśmiała się cicho. - I do, sir - odpowiedziała krótko w żołnierskiej niemal manierze, chociaż zaraz zreflektowała się i postanowiła jeszcze coś dodać, jakby na potwierdzenie swoich słów. - Czy szuka pan kogoś konkretnego, skoro tak zainteresowała pana moja obecność, panie...? - spojrzała nań sugestywnie, wyczekując zarówno odpowiedzi na swoje pytanie, jak i chociażby zdawkowego przedstawienia się, żeby chociaż wiedziała, z kim ma do czynienia. Wbrew pozorom posługiwała się płynną angielszczyzną, chociaż z lekką naleciałością bardzo miękkiego akcentu dalekiego od któregoś z brytyjskich. |
| | | Alistair Włóczęga
Liczba postów : 42 Join date : 08/09/2017
| Temat: Re: Zagajnik Sro Wrz 29, 2021 2:35 pm | |
| Domyślał się ze przypadkowe spotkania w tych okolicach z pewnością nie należały do gatunku tych normalnych. Nie wyobrażał sobie również, że takowe spotkania zdarzały również w tym miejscu do rzeczy częstych i takowych, które nie generowały poczucia niezręczności, w których poniekąd nieszczęsny Alistair się znajdował. Sam nie uczynił przecież nic, co mogło go w takie odczucia popchnąć. Chciał jedynie pospacerować przy pięknych okolicznościach natury, a przewrotny los postanowił, że doszło między dwójką do nieoczekiwanego spotkania, przez co łatwiej mu było przyjąć ciężar ewentualnej winy na swoje barki. A jednak, dało się w niej wyczuć, że całe to zajście nie sprawiło by się przed nim zamknęła. Ba! Mało tego, uważała to za nic innego jak niezłą hecę. Kiedy jednak, ku jego zaskoczeniu, dziewczyna nie wystraszyła się jego sękatych łap ani przysadzistej budowy, powoli opuścił ręce, dostrzegłszy że jego rozmówczyni uczyniła podobnie kilka chwil wcześniej. Podówczas mógł już odtrąbić sukces. Niewielki, ale wciąż przy jego introwerycznej postawie, sukces. Podobnie można było również rzec o jego słowach, które sprawiły że rudowłosa kobieta po jego dość gorączkowych zapewnieniach zdołała sama opuścić ręce, tym samym tworząc podwaliny pod dalszą i daj Boże, rozmowę na nieco spokojniejszej stopie. Jednak nie wszyscy byli żołnierze byli jeszcze takimi zwyrodnialcami, za jakich często w opinii publicznej uchodzili - At ease, ma'am - Reacher, jako niegdysiejszy major armii Jej Królewskiej Mości niemalże natychmiast ową żołnierską postawę podchwycił, w ten sposób próbując zmitygować swą rozmówczynię, by jakimś dziwnym przypływie nostalgii nie zaszczepić w niej żołnierskiego drylu. Jeszcze tego brakowało, by oprócz wszędobylskiej Inkwizycji wojsko zagościło w tych stronach... - Reacher. Alistair Reacher - z tymi słowami, delikatnie się jej ukłonił, z wyraźną dworską manierą. Bez nadmiernej pompy, po prostu zachowując w stosunku do niej należyty szacunek.
Po prawdzie, nie spodziewałem się zastać tu kogokolwiek. Według mojej wiedzy, wstęp na górski szlak jest zabroniony więc można powiedzieć że to miejsce posłużyło mi za alternatywę dla spaceru po górze. A zainteresowała, ponieważ, jakkolwiek by to nie brzmiało, z jakiegoś powodu nie pasował do okolicy, więc postanowiłem zweryfikować, czy przypadkiem moje zmysły nie płatały mi figli i sprawdzić jego źródło. Nic inwazyjnego - ku jego zdumieniu, potrafiła również znakomicie władać angielszczyzną, czego nie spodziewał się zasłyszeć po tym, jak do jego uszu dotarł nieznany język. Skąd zatem mogła pochodzić? Skąd, pomimo jej znajomości jego języka, mógł brać się ten niecodzienny akcent? - Ale nie tylko pani głos był czynnikiem który mnie zainteresował. Po tej przyśpiewce zgaduję że nie jest pani stąd, pani...? - podobnie jak nieznajoma, tak sam Alistair chciał poznać godność napotkanej rudowłosej, zręcznie wplatając owe pytanie w swą wypowiedź. Nie tylko ona miała w tym towarzystwie monopol na zadawanie śmiałych pytań! |
| | | Nadia Vinogradova Poszukiwaczka przygód
Liczba postów : 64 Join date : 19/05/2017
| Temat: Re: Zagajnik Sob Paź 02, 2021 9:33 pm | |
| W odpowiedzi skinęła lekko głową. Alistair Reacher - powtórzyła w myślach, próbując zapamiętać godność mężczyzny. Nawet jego nazwisko brzmiało tak, jakby był Anglikiem z krwi i kości. Absolutnie nie była to jednak wada. Zaleta też nie, ot, stwierdzenie faktu. No tak, zamknięty szlak skutecznie utrudniał jakiekolwiek wędrówki górskie. A szkoda. Chociaż ona miała tą przewagę, że mogła przemknąć niepostrzeżenie na górę tak, żeby nikt nawet nie zorientował się, że na górze w ogóle był człowiek. Ale wyglądało na to, iż Alistair takiej umiejętności nie posiadł. - Wygląda na to, że nie tylko pana skusiły dzisiaj piękne widoki, panie Reacher. Też kiedyś, tak jak pan, chciałam wejść na górę, ale z braku możliwości zeszłam tu. I to był strzał w dziesiątkę - uśmiechnęła się, patrząc na zagajnik. Ciężko było oprzeć się jego urokowi i częściowo rekompensował brak widoków z góry. Słysząc to pytanie, uniosła nieco głowę. Ach, no tak, zapomniała się przedstawić. - Nadia Vinogradova - również skłoniła się lekko, z należytą elegancją, ale bez przesady. Byli w środku lasu, nie na bankiecie u Królowej. - I ma pan rację, urodziłam się daleko stąd. Za siedmioma morzami i siedmioma lasami, w kraju gdzie bezwzględny car trzyma w garści prosty robotniczy lud. Ale od ładnych paru lat mój dom jest tu, w Wishtown - przyjrzała się swojemu rozmówcy uważniej. - A pan, panie Reacher? Jest pan stąd czy też przyjechał pan tutaj z jakiejś dalekiej krainy? - zapytała z wyraźną ciekawością. Bo może i prawie na pewno był Brytyjczykiem, ale przecież Królestwo sięgało całkiem daleko, więc może również miał coś ciekawego do opowiedzenia w tym temacie. |
| | | Alistair Włóczęga
Liczba postów : 42 Join date : 08/09/2017
| Temat: Re: Zagajnik Nie Paź 03, 2021 7:37 pm | |
| Tak też brzmiała jego godność. Tak samo teraz jak i przez dwadzieścia sześć lat jego życia. Z wiekiem tylko zmieniało się to u kobiet. Gwoli ścisłości, chodziło o nazwisko. W jego osobistym mniemaniu, jego nazwisko nie brzmiało to jakoś szczególnie angielsko. Według niego samego, nie prezentowało się ono jakoś szczególnie dostojnie na tle wszystkich tych z którymi utożsamiana była rodzina królewska i jej długie jak królestwo gałęzie. Polemizować jednak w żaden sposób z tym nie zamierzał, z takim się urodził i najpewniej z takim też umrze, bo i sensu zmieniać go nie widział. W chwili kiedy dopuścił ją do słowa, jego spojrzenie utkwione było w jej oczach. Wpatrując się w nie, pod płaszczykiem uwagi dla jej szanownej osoby chciał rozgryźć, co mogło znajdować się pod tą wesołą fasadą. Tak jakby taksując ją swymi oczyma, próbował rozgryźć jakim typem osoby faktycznie była. Choć nieufny nie był, wolał jednak wiedzieć z jaką to osobą przyszło mu obcować i by wiedzieć jak móc zachować się do niej na przyszłość. Strzeżonego Bóg strzeże, jak to mówiła Potrafił także słuchać, dlatego też wszystko to co mówiła, wszystkie te informacje którymi otwarcie postanowiła się z nim otwarcie podzielić, lądowały w jego pamięci - W rzeczy samej, rekompensuje. Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie iż jest tu o wiele bezpieczniej niż tam. A bynajmniej nie doświadczyłem żadnego urazu spacerując po tutejszej okolicy, czego nie mógłbym powiedzieć o wspinaczce przez którą musiałbym przebrnąć - Alistair, jako najzwyklejszy człowiek nie posiadał żadnej z umiejętności o których również tyle się nasłuchał. Nie potrafił zionąć ogniem ani przybierać form innych istot, ale nie czyniło go to przez to w żadnym stopniu mniej niebezpiecznym od innych osób, które zamieszkiwały tutejsze okolice - Moje imię zdołała pani poznać, dlatego też pozostaje mi powiedzieć, iż rad jestem poznać... pani Nadio - z tymi słowami, raz jeszcze skinął jej głową, mając już pewność że wszelakie formalności mieli za sobą.
To czy przejdą na luźniejszą stopę, to już była inna para ciżem. Dla bezpieczeństwa jednak wolał zachować wobec niej nieco oficjalny ton. Fakt faktem, to był las, a nie audiencja czy bankiet, lecz w ten sposób wiedział, ze nie popełni względem niej żadnego nietaktu - Skoro poznałem pani imię, teraz rozumiem dlaczego w tym wszystkim nie pasował mi pani akcent. Proszę nie zrozumieć mnie źle, ale każdego Anglika idzie poznać po tym jak mówi. I mam tu na myśli akcent - dopowiedział mężczyzna, co by rudowłosa nie pomyślała zaraz że zarzuca jej to że nie brzmi jak jedna z tutejszych. Po prawdzie, cieszył się iż tak nie było, gdyż zdał sobie sprawę że w całym swoim życiu nie rozmawiał z nikim, kto mógłby pochodzić spoza Królestwa dlatego też to spotkanie nabrało dla pana Reachera zupełnie nowego wymiaru - Chwileczkę, czy powiedziała pani car? Proszę mnie poprawić, ale jeśli się nie mylę to tytuł nadawany władcom Rosji? - rzekł, a na jego licu faktycznie zagościła pewna nuta niepewności. Historykiem nie był, a tym bardziej odkąd nie był dłużej żołnierzem w służbie Jej Królewskiej Mości, nie był na bieżąco ze sprawami które działy się w Europie i Azji. Przypomniał sobie również opowieści starszych stażem żołnierzy o wojnach napoleońskich, w których dochodziło do działań wojennych pomiędzy Wielką Brytanią a Imperium Rosyjskim. Tę część jednak podczas tej rozmowy postanowił sobie darować. To co było, należało pozostawić tam gdzie tego miejsce, czyli w odmętach przeszłości. Nie mógł przecież pozwolić, co by przez wszelakie niegdysiejsze niesnaski które dzieliły oba te kraje wpłynęły na tę nowoutworzoną znajomość - Jak już zdążyła pani zasłyszeć, jestem synem Anglii. Moja rodzina od niepamiętnych czasów zamieszkiwała w hrabstwie Yorkshire. A konkretniej, w mieście York, dlatego też kłamstwem by było, gdybym nazwał to daleką krainą. Choć z geograficznego punktu widzenia, do przebycia byłby niemały kawał drogi. Od kilku lat, odkąd opuściłem armię, podróżuję bez większego celu po całym kraju, starając się nadrobić tych kilka lat w mundurze. I tak oto od pewnego czasu ostałem się tutaj, mając nadzieję że zostanę tu już na dobre - wtem, urwał, będąc ciekaw co pomyśli sobie o nim pani Vinogradova kiedy dowie się że nosił mundur? Przez cały ten czas kiedy to się produkował, czuł na sobie jej spojrzenie, przez co jego lico, choć nieznacznie spięte, nie wskazywało na nic innego jak uprzejmość wobec swojej rozmówczyni.
|
| | | Nadia Vinogradova Poszukiwaczka przygód
Liczba postów : 64 Join date : 19/05/2017
| Temat: Re: Zagajnik Pon Paź 04, 2021 7:42 pm | |
| - Prawda. Górski szlak bywa zwodniczy, nawet dobrze przygotowany wędrowiec mógłby zrobić sobie krzywdę - tu spojrzała wymownie na ubiór pana Reachera, niekoniecznie dobrze dostosowany do takich wycieczek. - Jak w przypadku większości gór zresztą, chociaż w tym przypadku dochodzi jeszcze dreszczyk emocji związany z ludźmi w ciemnych płaszczach patrolujących teren, niezbyt przyjaźnie nastawionymi do kogokolwiek, kto chciałby pozwiedzać okolicę - dodała. Oczywiście doskonale wiedziała, skąd ich nadmierna troska o akurat ten kawałek ziemi. W wiosce się wiele mówiło na temat wiedźm, które upodobały sobie Wishmountain do uprawiania różnych rytuałów. Ile było jednak w tym prawdy, nie wiedziała. A biorąc pod uwagę dbałość Inkwizytorów, aby nikt niepożądany nie przedarł się na szlak, mogło być w tym ziarnko prawdy. - Pana również, panie Alistarze - również lekko skinęła głową, uśmiechając się do mężczyzny. I nie kłamała - rzadko było jej dane poznać tak miłego człowieka, w dodatku skłonnego do niewinnej wymiany zdań. Słysząc jak mężczyzna próbuje się tłumaczyć, machnęła ręką, jakby chciała uciąć wszelkie domysły, jakoby takie stwierdzenie mogło ją jakkolwiek obrazić. - Proszę się tym nie przejmować, rozumiem co miał pan na myśli - podkreśliła to jeszcze słownie. Kiedy jej mało subtelna aluzja co do swojej narodowości została podłapana, pozostało jej jedynie pokiwać głową. - Da. To nasz odpowiednik cesarza, ponieważ zwyczajne słowo "król" zdawało się nie oddawać potęgi rosyjskich władców - powiedziała z wyraźnym rozbawieniem. Nie trudno było wyłapać jej dystans do Mateczki Rosji i ciężko było jej się dziwić - biorąc pod uwagę rodzinę, w której dane było jej się wychować, można powiedzieć, że sceptycyzm co do władz państwowych miała wyssany z mlekiem matki. Car napsuł im krwi, ale co do zwykłych obywateli czy samej kultury miała swoisty sentyment. W końcu to nie ich wina, że mieli monarchę jakiego mieli. Opowieść Alistaira absolutnie nie należała do nudnych. Nawet jeśli był Anglikiem, to z tego co wiedziała, hrabstwo Yorkshire było ładny kawałek od Wishtown. Ale to nie odległość była istotna, lecz to, co zrobiło się po drodze. A jeden szczegół dotyczący drogi mężczyzny wyraźnie zainteresował rudą. - Armia? - zmarszczyła lekko brwi, ale bynajmniej nie z dezaprobatą: ot, musiała rozważyć w głowie jedną rzecz. - Czym zajmuje się armia w tych pozornie spokojnych czasach? - zapytała całkowicie szczerze. Nie miała pojęcia o wojskowości, nie śledziła wielkiej światowej polityki, bo i nie miała po co. Na co dzień bardziej liczyło się dla niej tu i teraz, życie jej rodziny i małej społeczności. A skoro miała możliwość zapytać kogoś obeznanego o detale, nie omieszkała tego zrobić. Spojrzała jednak na swój koszyk i nagle przypomniała sobie, po co tu właściwie przyszła. Przeniosła wzrok na Alistaira, a potem znowu na koszyk. Zanim cokolwiek zdążył odpowiedzieć na temat jakichkolwiek wojen, w jakich miał okazję brać udział, skutecznie mu przerwała: - Albo wie pan co? Planowałam usiąść na polanie i zjeść mały lunch w towarzystwie przyrody, ale jakby chciał pan się dołączyć i wymienić historiami z podróży, byłabym zaszczycona - zaproponowała, wskazując dłonią na pozbawiony drzew spory fragment terenu. Skoro i tak już rozmawiali, nie widziała przeszkód, żeby robili to siedząc na kocu, jedząc orzechy i suszone śliwki. |
| | | Alistair Włóczęga
Liczba postów : 42 Join date : 08/09/2017
| Temat: Re: Zagajnik Wto Paź 05, 2021 11:44 am | |
| Rzeczą najważniejszą było to, iż każdy górołaz, każdy śmiałek któremu do głowy przyjdzie podejmowanie się takowych aktywności, ma geografię w małym palcu i zna każdy kamień, każde jego ułożenie. Ma również wiedzę dotyczącą sprzętu, asekuracji, przepisów i wszystkiego tego, co powinna wiedzieć każda osoba chcąca zdobyć dany szczyt. Problem Reachera polegał na tym, iż nie posiadał żadnej z powyższych rzeczy, co z resztą Nadia wychwyciła szybko gołym okiem. Nie miał nawet na sobie odpowiedniego ubioru! Nie mniej, jednego odmówić mu nie można było. Miał w sobie dostatecznie dużo chęci i determinacji, by kiedyś tego spróbować. Oczywiście, z zachowaniem dużej dozy bezpieczeństwa. Wszystkie te szczegóły zostały jednak zepchnięte na dalszy plan, kiedy usłyszał o osobach, które strzegły tych okolic. Kim owe osoby mogły być i jaki interes miały, by pilnować wejścia na górski szlak? Co jeśli dotyczyło to wszędobylskiej i wszechobecnej inkwizycji i konfliktu z owianymi nimbem tajemnicy wiedźmami? O to nie omieszka przy pewnej okazji zapytać pewnej rudowłosej rosjanki... Odetchnął więc z ulgą, kiedy to pani Vinogradova nie uznała jego wcześniejszych wypowiedzi za obraźliwe i nie wzięła ich do serca. Czasem bywało tak, że jedno źle wypowiedziane przez niego słowo zostawało źle zinterpretowane, co w następnej kolejności wywoływało potok słów uchodzących w oczach społeczeństwa za wulgarne - Tak właśnie, azaliż nie inaczej - odrzekł Nadii w geście potwierdzenia. Czy chciał ją w ten sposób sprawdzić? Wielce niewykluczone. Czerwone kubraki nigdy nie cieszyły się szczególną sympatią społeczeństwa, szczególnie tej za oceanem, gdzie kojarzona była jako aparat stosujący represje wobec teraźniejszej ludności amerykańskiej.
Zanim w ogóle zdołał pomyśleć o tym, by sformułować jakąkolwiek wypowiedź, rudzielec zręcznie go uprzedził. Po prawdzie nie spodziewał się usłyszeć takiej propozycji z jej ust a co więcej, to on jako mężczyzna powinien coś takiego zaproponować jej jako kobiecie! Nie miał jednak na podorędziu nic, czym mógłby się z nią podzielić poza dobrym słowem i opowieścią, więc trochę się zmieszał -Wręcz przeciwnie, to ja będę zaszczycony, choć nie mam nic z czym mógłbym się z panią podzielić - rzucił niezbyt rad z takiego obrotu spraw, choć była to jedna z tych sytuacji, w których nie mógł zrobić absolutnie nic. Nikt jednak nie powiedział, że nie będzie mógł odwdzięczyć się w przyszłości - Jeśli jednak będzie ku temu taką sposobność, chciałbym móc kiedyś się odwdzięczyć. Będzie to ujmą dla dżentelmena, jeśli będzie miał względem kogoś dług - odparł, skinąwszy głową w geście podziękowania, zerkając w kierunku który mu wskazała - Shall we? |
| | | Nadia Vinogradova Poszukiwaczka przygód
Liczba postów : 64 Join date : 19/05/2017
| Temat: Re: Zagajnik Nie Paź 10, 2021 7:36 pm | |
| Widziała zmieszanie mężczyzny i nie była nim jakoś bardzo zaskoczona - wszak taki obrót wydarzeń nie był szczególnie promowany w ich społeczeństwie, gdzie to mężczyzna powinien proponować kobiecie wyjście. Im bardziej wystawne tym lepiej. Tymczasem oto ona stała przed nim, proponując nic ponad niewinny, skromny piknik w otoczeniu przyrody. Gdyby chociaż poznali się dawniej niż pięć minut temu, zapewne miałoby to większy sens. Przynajmniej dla Alistaira, bowiem Nadia absolutnie nie widziała w tym wszystkim niczego złego. Dlaczego przez jakieś tam konwenanse miałaby nie zaprosić tego miłego młodzieńca do spędzenia razem czasu w sposób, który potencjalnie mógłby się im obojgu spodobać? - Wręcz przeciwnie, skoro widział pan ładny kawałek świata i posiada opowieści ze swoich podróży, to zdecydowanie ma się czym pan podzielić - odpowiedziała, podnosząc koszyk z ziemi. Dlaczego miałaby oczekiwać czegokolwiek więcej? Mało co było ważniejsze niż wspomnienia z dalekich stron, które można było opowiedzieć w mniej lub bardziej szerokim gronie. Dlatego też Nadia zazdrościła wszelkim bardom i podróżnikom, którzy nie dość, że sami przeżywali niezwykłe przygody, to jeszcze mogli się nimi podzielić z innymi. A że jej aktualne możliwości wojaży były w tym momencie raczej ograniczone, nie zamierzała zaprzepaścić tak dobrej okazji do gadaniny. - Nie uważam tego za dług, ale jeśli ma pan silną potrzebę odwdzięczenia się, to być może warto będzie zachować część przygód na kolejne spotkanie - uśmiechnęła się szeroko, wszak nie mogła mu przecież tego zabronić. Być może ich drogi znowu się zejdą, prędzej czy później. A wtedy będzie mógł odkupić swój rzekomy dług. Skłoniła się lekko i podążyła przed mężczyzną w stronę zagajnika. Przyjemnie było czuć miękką trawę pod podeszwą butów. I ten zapach lasu. Nic nie działało na nią lepiej. Kiedy wreszcie znalazła dobre, w miarę płaskie miejsce pokryte trawą, odstawiła koszyk i zdjęła z niego wyszywaną chustę, odsłaniając niewielkie, owinięte w papier pakunki. Obok nich leżał równo złożony koc, który ruda wyciągnęła. - Pomożesz mi? - nieświadomie zeszła z formalnego tonu, do którego nie do końca przywykła, ale nawet tego nie zauważyła, zajęta próbą rozłożenia materiału na ziemi, z pomocą lub i bez pomocy Alistaira. |
| | | Alistair Włóczęga
Liczba postów : 42 Join date : 08/09/2017
| Temat: Re: Zagajnik Wto Paź 12, 2021 2:38 pm | |
| A wszystko to było niczym innym jak kwestią wychowania, które w podobnych sytuacjach nakazywało mu zawsze okazywać szacunek wobec kobiety zaś ewentualne propozycje, powinny wychodzić od nikogo innego jak właśnie od niego. Bo kto mógł przewidzieć, że w tak kuriozalny w swej prostocie sposób kobieta zdoła go zaskoczyć? Nikt, nawet on sam. Z dwojga złego, powinien być kobiecie wdzięczny że akurat w ten, a nie inny. Dostanie się pod łapska czegokolwiek co nie przypominało człowieka nie było dla nikogo szczególnie miłą perspektywą. Dla samego Alistaira całe to spotkanie było równie niespodziewane co grom z jasnego nieba, więc by podtrzymać rozmowę, a tym bardziej nie strzelić jeszcze większej gafy niż już to w jego oczach miało miejsce, ochoczo ruszył w jej towarzystwie do miejsca, które zawczasu upatrzyła. Czy ten piknik mógł mieć dla niego sens? Teraz już musiał, skoro postanowił że się dotrzyma jej towarzystwa. Z początku jednak był bardziej niż zdziwiony, że taka propozycja została mu złożona przez nowopoznaną osobę i w życiu by nie pomyślał, że nie potrzeba zbyt wiele by w tak krótkim czasie móc z miejsca zacząć jakąś znajomość. Teraz jednak, kiedy zdołał się z ową myślą oswoić, dlaczego nie mieliby spędzić czasu na miłej pogawędce przy sprzyjającej pogodzie i w fantastycznym otoczeniu? - Osobiście nie nazywałbym tego wielkimi podróżami, gdyż tamten styl życia to głównie dyscyplina. Zawsze podróżowałem z czyjegoś rozkazu, byłem tam gdzie ktoś mi kazał i robiłem wszystko według czyjegoś polecenia. Przyznam jednak, że dla kogoś, kto sporą część swego życia spędził w otoczeniu arystokracji oraz własnej rodziny, to był znakomicie spędzony czas - kiedy tylko wysunęła się na przód pochodu, powiódł za nią wzrokiem, a chwile potem zerkając po najbliższej okolicy, racząc swe oczy niezgorszymi widokami. Choć ta sama miękka trawa i zapach lasu, z którymi obcował wielokrotnie były takie same, tak za każdym razem czuł harmonię i spokój. Cieszył się, że człowiek, pogrążony w niszczycielskim ekspansjonizmie nie zdołał położyć swoich łap na wielu podobnych sanktuariach przyrody. - Z przyjemnością - odparł krótko, widząc w tym pierwszą szansę by móc jakoś się odkuć. Przystanąwszy blisko niej, chciał schwycić materiał za przeciwległe końcówki, by chwilę później, wraz z nią, móc rozłożyć go na trawie. Bal może to i nie był, ale chciał by te ich małe spotkanie było równie przyzwoite co wystawne przyjęcie - Widzę że ktoś tu się dobrze przygotował. Czy aby na pewno w czymś nie przeszkodziłem? - zapytał, zerkając na pakunki które skrywały najpewniej, według jego domysłów, skromny posiłek samemu również pozwalając sobie na nieco luźniejszy zwrot do swej rozmówczyni. Chciał ją sprawdzić by móc mieć pewność, że i on sam będzie mógł pozbyć się wszystkich tych oficjalnych zwrotów - Nie zrozum mnie proszę źle, ale wygląda to tak, jakbyś przyszła tu na spotkanie z kimś. |
| | | Nadia Vinogradova Poszukiwaczka przygód
Liczba postów : 64 Join date : 19/05/2017
| Temat: Re: Zagajnik Wto Paź 12, 2021 6:30 pm | |
| Fascynowało ją to. Nie znała osobiście nikogo, kto w mundurze zawierzał życie słusznej sobie sprawie - ani wojaka, ani Inkwizytora, ani nawet zwykłego stróża prawa. Nie rozumiała, jak można było żyć w ten sposób, tak bez własnego zdania, którym można się kierować i wydawać na jego podstawie osądy, rzucając się w ogień dla kogoś, kto stał wyżej. Jej papa miał dosyć nieprzychylne zdanie na temat takich osób, zapewne ukształtowane w czasach, kiedy tego typu ludzie zmusili go do ucieczki z miasta Świętego Piotra. Ale Alistair nie wydawał się być zły. I z tego co rozumiała, aktualnie służył jedynie samemu sobie. - Nawet, jeśli tylko wykonywał pan rozkazy innych, nie wierzę, że nie było w tym nic ciekawego, że żaden dzień nie zapadł panu w pamięć. Zwłaszcza biorąc pod uwagę, iż był to "znakomicie spędzony czas" - stwierdziła, jednak wypytywanie o szczegóły postanowiła zostawić sobie na później, jak już się wygodnie rozsiądą. Jakkolwiek Alistair nie próbował przedstawić swoich doświadczeń jako nudnych i powtarzalnych, Nadia nie dawała mu wiary. Nie umiała i już. A mężczyzna prędzej czy później będzie musiał to zaakceptować. Kiedy koc już leżał idealnie rozłożony na trawie, wzięła się pod boki i spojrzała z dumą na ich dzieło. Cudownie. A przynajmniej wystarczająco dobrze jak na ten poziom prowizorki, ale nie potrzebowała niczego więcej, aby czuć się szczęśliwą. Przykucnęła przy koszu i powoli zaczęła z niego wyjmować pakunki, kiedy do jej uszu doszło pytanie pana Reachera. Podniosła głowę w wbiła w niego pytające spojrzenie. - Nie, dlaczego? - zapytała. Po chwili dopiero pojęła, o co mogło chodzić. Faktycznie poziom jej przygotowania mógł nie być typowy, dlatego zdecydowała się rozwiać wątpliwości: - Nie, nie. Widzisz, Alistairze, bardzo cenię sobie bliskość przyrody i lubię spędzać czas w tych okolicach, również samotnie, chociaż mam wrażenie, że będąc tutaj nigdy do końca nie jest się samym - spojrzała wymownie w górę, na przelatujące nad ich głowami gęsi. - Czasami lubię się odwdzięczyć tutejszym gospodarzom za gościnę na ich terenie, stąd część z tych rzeczy. Ale myślę, że nie obrażą się, jeśli częścią podzielę się z tobą - i to powiedziawszy zaczęła powoli odpakowywać to, co przyniosła. Wkrótce oczom mężczyzny mogły się ukazać suszone śliwki, morele i żurawina, orzechy włoskie, herbatniki oraz okrągłe, lukrowane ciasteczka. - To są pryaniki, mama piekła je wczoraj wieczorem, więc są świeże. Częstuj się - zachęcającym gestem wskazała na skromnie zastawiony koc, po czym usiadła na jego brzegu. |
| | | Alistair Włóczęga
Liczba postów : 42 Join date : 08/09/2017
| Temat: Re: Zagajnik Wto Paź 12, 2021 8:19 pm | |
| Wszystko zależało od punktu widzenia. Byli tacy, którzy w mundur szli by spełnić powinność wobec ojczyzny i by móc jej służyć. Byli także dekownicy, lizusy, donosiciele i karierowicze, których najczęściej się spotykało i w czasach pokoju mogli oni zrujnować niejedną karierę. Alistair był w tej pierwszej grupie, gdyż nie widziało mu się marnować całego swojego życia na salony, więc postanowił że się zaciągnie, co też po osiągnięciu stosownego przedziału wiekowego uczynił. Zaczynał od samego dołu całego tego łańcucha pokarmowego, którym był stopień szeregowego. Potem przeskoczył znacznie wyżej, bo aż na stopień majora, by ostatecznie zostać zdegradowanym do stopnia kapitana. Bo w wojsku obowiązywała hierarchia. Słuchać słuchało się zawsze starszych stopniem, nieważne czy mieli oni w danej kwestii rację czy też nie. Ale słuchać należało. I nigdy, ale przenigdy nie stawiać wobec nich sprzeciwu. W armii brytyjskiej jawny sprzeciw był równoznaczny z buntem, a ten karało się wyłącznie w jeden sposób - poprzez rozstrzelanie. Dlatego też wszyscy, choć nie zawsze z rozkazami się zgadzali, tak wypełniać je musieli, tak jak nakazywał im wojskowy regulamin. Dla wielu też, ten styl życia był dziwny, a nawet taki z którym wielu się mogło nie zgadzać. Alistair jednak nie służył wiernie ludziom którzy stali wyżej od niego, a starał się być możliwie najlepszym oficerem dla ludzi, którzy byli pod nim. Bo to przecież oni byli motorem napędowym i siłą, prości ludzie, o których dobrobyt i samopoczucie dbał w miarę swoich skromnych możliwości. Słysząc zdanie które ku niemu skierowała, uśmiechnął się delikatnie i odparł spokojnym głosem - Ależ były! Pewnego dnia, świeżo po przenosinach do nowej jednostki w hrabstwie Leicestershire, mieliśmy takiego jedynego młodzieniaszka, który notorycznie przysypiał na manewrach. Mówiłaś mu coś, a on bezczelnie na Twoich oczach spał albo był tak oderwany od rzeczywistości, że nie docierały do niego żadne bodźce. Dlatego też któregoś dnia, tak co by trochę go rozbudzić, postanowiliśmy postawić nieopodal niego działo i sprawić, by w końcu zaczął jakoś funkcjonować. No i faktycznie, kiedy huk wystrzału go obudził, zaczął chodzić jak w zegarku. Nie chciałem zgłaszać jego zachowania przełożonym, więc uznałem że to będzie najlepszy pomysł by go naprostować. Wielu z tych z którymi służyłem było świetnymi ludźmi i nie zasługiwali oni, by się nad nimi w żaden sposób znęcano. Ale skoro miałem też okazję zapewnić wielu od czasu do czasu odrobinę rozrywki, to tylko w taki sposób. Zdarzały się także mniej chwalebne momenty, jak burdy czy inne wykroczenia, ale... To już temat na inną rozmowę - skończył, w tym samym momencie pomagając Nadii ładnie ułożyć prześcieradło, by to nie wygniotło się kiedy to już sobie przysiądą - Dzięki wojsku nauczyłem się jednak, że służba nie jest wyłącznie paradowaniem po placach ku chwale Jej Wysokości Wiktorii, ale faktycznym obowiązkiem zarówno względem społeczeństwa, jak i własnych podkomendnych - rzekł, tym razem przejmując od niej pałeczkę słuchacza, kiedy to wyjaśniała mu iż faktycznie w samotności obcowała z tutejszą fauną. Choć w pierwszej chwili, wrażenie, jakkolwiek mylne, można było odebrać w zupełnie przeciwny sposób - Czyli osiągnęłaś już poziom w którym to zwierzęta lgną do Ciebie? Bo jeśli tak, to z żalem muszę przyznać, że za tego żywota nie udało mu się jeszcze do tego stopnia dojść i najczęściej uciekają one w popłochu. Przyznać jednak muszę, że to godna pochwały postawa, proszę pani - skwitował jej wypowiedź, kiedy tylko jego szanowne cztery litery zdołały w końcu zająć miejsce na kocu i zerkając na to, co faktycznie Rosjanka skrywała. A kiedy poczęstowała go wspomnianymi pryanikami, ostrożnie wziął jedną w dłoń, taksując ją wzrokiem. Nie dlatego, że uważał że mogły być zatrute, a z faktu iż nigdy, jak żył nie miał styczności z rosyjskimi wypiekami czy kuchnią. Niewiele myśląc, ugryzł go, by sprawdzić czy faktycznie kuchnia jej matuli była dobra. |
| | | Nadia Vinogradova Poszukiwaczka przygód
Liczba postów : 64 Join date : 19/05/2017
| Temat: Re: Zagajnik Nie Paź 17, 2021 1:35 pm | |
| Uśmiechnęła się szerzej. No i proszę bardzo, wystarczyło go tylko troszeczkę zachęcić i nagle już miał co opowiadać! Co prawda jego historia była dosyć brutalna (a przynajmniej dla nieszczęsnego śpiocha), ale nie takie opowieści już słyszała w życiu. - Ale nic mu się nie stało, prawda? Prócz najedzenia się strachu, oczywiście - postanowiła się upewnić, chociaż ze słów Alistaira nie wynikało, aby żołnierz jakkolwiek ucierpiał. Nie licząc lekkiej ujmy na honorze i przerwanego odpoczynku, rzecz jasna. - W to nigdy nie wątpiłam. Bycie w armii brzmi jak ogromny obowiązek, chociaż nadal nie do końca rozumiem, po co Królowej armia w tych potencjalnie spokojnych czasach. A przynajmniej tak mi się wydaje, że nie prowadzimy aktualnie żadnych działań w Europie, proszę mnie poprawić jeśli się mylę - no tak, bo o ile to, że odpowiednie przygotowanie do walki z najeźdźcą było istotne, tak z jej perspektywy nie było aktualnie takiej potrzeby i nie rozumiała, dlaczego w ogóle wojsko funkcjonowało na Wyspach Brytyjskich. Co innego z koloniami, których Anglia musiała pilnować, ale to już był inny temat. Nie pozostało jej wiele więcej niż się zaśmiać. I to nawet nie z Alistaira, ponieważ popłoch na widok człowieka był dla zwierząt rzeczą kompletnie naturalną, więc nie mogła go nijak za to winić. - Cóż mogę powiedzieć? Ja lubię je, one lubią mnie i jakoś żyjemy w równowadze. Moja rodzina ma gospodarstwo nieopodal Wishtown i dzięki temu łatwiej jest mi znaleźć z nimi wspólny język. Zwykle jest to język jedzenia - powiedziała, biorąc do ręki suszoną śliwkę. Co prawda pominęła jeden aspekt, dlaczego fauna często traktowała ją jak swoją, ale wszystkie słowa, które padły z ust rudej, były świętą prawdą. Reszta musiała pozostać tajemnicą. Ukradkiem przyglądała się mężczyźnie, gdy ten kosztował wypieków jej mamy. Kiedy już wgryzł się w ciastko, mógł poczuć znajomy smak piernika, jednak w porównaniu do tych brytyjskich, ten miał bardziej ostry smak i w środku był wypełniony miodem. - I jak? - zapytała z zaciekawieniem, zjadłszy wcześniej wyjętą śliwkę. |
| | | Alistair Włóczęga
Liczba postów : 42 Join date : 08/09/2017
| Temat: Re: Zagajnik Pon Paź 18, 2021 5:57 pm | |
| Oczywiście jeśli ktoś pociągnął go za język. Z natury Alistair nie należał do osób szczególnie gadatliwych, a rozmawiać rozmawiał wyłącznie jak ktoś go do tej rozmowy zachęcił. Jeszcze przed wstąpieniem na służbę na salonach potrafił zręcznie lawirować między osobami i z czasem przylgnęła do niego metka złotoustego diabła. Na dzień dzisiejszy nie był już tak wygadany a i można było uznać go za nudziarza, przez jego oficjalny ton który przybierał w rozmowie z praktycznie każdym - W żadnym wypadku. Po prostu potrzeba było go troszkę... naprostować. Znane są jednak przypadki gdzie oficer by wymierzyć komuś karę czy zdyscyplinować podkomendnego często uciekał się do stosowania fizycznej bądź psychicznej przemocy - rzekł, spochmurniawszy nieco. Przypominał sobie chwile w których sam padł ofiarą takowych ze strony swoich przełożonych, lecz jak wszystkie złe momenty życiu, pojawiały się i znikały. Jako kaptan (i pokrótce jako major) nie mógł ot tak się podłamać i zaniedbać swoich obowiązków. Przygryzając sobie podarowane mu ciastko, Alistair przez chwilę milczał, zastanawiając się nad odpowiedzią dla rudowłosej ja zadane przez nią pytanie. Bo i faktycznie, bycie trybikiem w tej ogromnej machinie nie było rzeczą łatwą, a już tym bardziej, niepozbawioną stresu. Dlaczego funkcjonowało? Musiało, przecież każdy kraj musiał je mieć, inaczej automatycznie stawał się idealnym obiektem najazdu. Czerwone kubraki nigdy nie cieszyły się szczególną sympatią społeczeństwa, szczególnie tej za oceanem, gdzie kojarzona była jako aparat stosujący represje wobec teraźniejszej ludności amerykańskiej - Oprócz prowadzenia wielkich i równie niepotrzebnych wojen? Wieloma innymi rzeczami. Głównie szkoleniem oddziałów, ale także ratowaniem ludzi, zwierząt oraz mienia. Zapewnia także schronienie i zaopatrzenie ludziom poszkodowanym. A nawet zwalczaniem pożarów, powodzi i innych zagrożeń które wywołane są przez czynniki atmosferyczne. Poza tym, ciężko jest zmobilizować jakąkolwiek armię od zera kiedy wróg jest już na Twoim podwórku. Dlatego też armie są czymś w rodzaju straszaka - rzekł, wykładając jej pokrótce jak to wszystko działało. Nie było to jednak wszystko a i w resztę nieszczególnie chciał się zagłębiać, co by nie zanudzić swojej rozmówczyni tematami o których mogła przecież nie mieć pojęcia - Znakomite, choć... czuję w nim smaki i aromaty których wcześniej w tego typu wypiekach nie czułem. Czy Twoja mama dodała do tego cynamon? - rzekł, trzymając wolną rękę pod tą, w której to trzymał ciastko. Nie chciał by miód, który znajdował się wewnątrz ciasteczka wypłynął i pobrudził jego ubrania czy posłanie na którym siedzieli - Dalej nie mogę się nadziwić, że przebyliście taki kawał aż hen z Rosji... I jeszcze osiedliliście się tutaj, w naszym pięknym, acz niepozbawionym wad królestwie. Jak się odnajdujecie w naszej ponurej, angielskiej rzeczywistości? - zapytał po chwili, kiedy to już skończył a ewentualne okruszki które mogły się ostać, wylądowały obok. Jednocześnie przytaknął głową na jej wcześniejsze słowa, dokarmianie zwierząt było całkiem ciekawą opcją na zjednanie sobie ich sympatii. Ale mowa była tu o zwierzętach gospodarskich lub zwierzakach która żyją z ich właścicielami w ich domach. Ciekawiło go więc, jakiego to jedzenia używała by móc zyskać ich zaufanie? |
| | | Nadia Vinogradova Poszukiwaczka przygód
Liczba postów : 64 Join date : 19/05/2017
| Temat: Re: Zagajnik Sob Paź 23, 2021 7:36 pm | |
| Również udzielił jej się lekko posępny klimat. Bo jak się cieszyć, mając świadomość, że ludzie sami sobie potrafią zrobić z życia piekło z tak błahego powodu? Nie mieściło jej się to w głowie. - Nie rozumiem takich ludzi. Nie sądzę, żeby relacje zbudowane tylko na strachu i bólu mogły być trwałe i prowadzić do czegoś dobrego. Albo skutecznego - bo dlaczego żołnierz, który jest męczony przez swojego przełożonego, miałby nie uciec przy pierwszej lepszej okazji? Uwolnić się od tego. Być może zacząć życie od nowa. To nie mógł być skuteczny sposób na budowanie drużyny. Nie wierzyła w to. Widać było, że po tej odpowiedzi złagodniała, jakby Alistair przekonał ją do tego, iż armia miała też swoje jasne strony. Właściwie nigdy wcześniej nie patrzyła na problem od tej strony i zawsze kojarzyła wojaków tylko z, no właśnie, wielkimi wojnami, często wywołanymi z błahych powodów. - Czyli można być żołnierzem i przez całe życie służyć cywilom, a nie tylko monarsze? - zapytała z wyraźną ciekawością. Skoro wojak mógł też pomagać ludziom i zwierzętom, to teoretycznie istniała szansa, że można odbyć służbę i ani razu nie pojawić się na froncie. To zaczęło jednak budzić w niej pytanie, jakim typem mundurowego był jej towarzysz - czy życie swe spędził tylko na ochronie Anglików, czy również brał udział w jakiejś wojnie. Czy kiedykolwiek splamił swoje dłonie krwią wroga? To było ciekawe pytanie, ale nie przypuszczała, aby zwykła ciekawość była odpowiednim argumentem za zadaniem go świeżo poznanemu człowiekowi. - Da, troszkę. Niestety, nie mogę się podzielić przepisem, ale za to mogę zdradzić, że do ich zrobienia używa się wielu przypraw korzennych, stąd ten smak - powiedziała z dumą. Nie było jeszcze człowieka, który pogardziłby wypiekami z jej rodzinnego domu i wyglądało na to, że Alistair nie był wyjątkiem. Po chwili sama sięgnęła po ciasteczko, jednak wstrzymała się ze zjedzeniem go na dźwięk kolejnego pytania. - Anglia nie jest wcale aż taka ponura, a przynajmniej nie bardziej niż większość krajów, które przemierzyliśmy w drodze do niej - ugryzła ciastko, próbując zebrać myśli. - Dla nas możliwość przyjechania tu była darem od losu. Możliwością stabilizacji. Może to brzmieć dziwnie biorąc pod uwagę, że jesteśmy tak blisko miasteczka wiecznie płonących stosów, ale zaufaj mi - życie w Rosji jest teraz ciężkie. Zwłaszcza, jeśli jest się ściganym przez władzę jako zdrajca narodu, jak mój papa. |
| | | Alistair Włóczęga
Liczba postów : 42 Join date : 08/09/2017
| Temat: Re: Zagajnik Pon Paź 25, 2021 8:55 am | |
| Nijak, gdyż to właśnie było sednem do którego dwójka chcąc nie chcąc na drodze rozmowy dotarła. To właśnie temat dyżurny każdego kto choć w niewielkim stopniu interesował się historią i jej dziejami. Ludzie od ich zarania byli wystarczająco głupi, by toczyć spory i bawić się w wojny pochłaniające dziesiątki, jeśli nie setki tysięcy istnień z byle błahego powodu, nie wyciągając z nich żadnych wniosków ani niczego. Na zadane pytanie Alistair przycichł, zastanawiając się przez chwilę nad słowami rudowłosej. Mówiła dobre, żadna relacja zbudowana na takich podwalinach nie mogła trwać długo toteż żołnierze często rzucali swoją broń i najzwyczajniej dezerterowali. Czy spotykało takie osoby lepsze życie? Tego nawet sam Alistair nie wiedział. Wiedział natomiast że w ten sposób uwolnili się od świata i ludzi którzy narzucali im określony sposób życia - Nigdy nie prowadzi. Dlatego też część odbija się i dezerteruje. Pozostali zostają, gdyż nie mają wielkiego wyboru, albowiem armia stanowi ich jedyne źródło utrzymania. A jeszcze innym taki tryb życia odpowiada i zostają - a jednak, jak wiele innych rzeczy, miała również swoje dobre strony. Dzięki nim Alistair poznał wielu wspaniałych ludzi, nauczył się wielu rzeczy związanych z wojskiem, ale również o samym życiu - To właśnie to powinno przyświecać każdemu kto nosi na sobie mundur. Bo królestwo to nie tylko królowa i baronowie, to przede wszystkim ludzie, którzy pomimo braku szlacheckich przywilejów na to królestwo pracują i są jego obywatelami. Choć wiadomo, to właśnie królowa jest okiem cyklonu. Nie musi być w pobliżu, byś wiedziała o jej obecności. Alistair w całym swoim życiu udziału w żadnej wojnie nie brał, choć słyszał o nich wiele z opowieści innych starszych doświadczeniem żołnierzy. Nie było to zdecydowanie czymś, w czym udział by chciał brać, choć gdyby takowa nastąpiła, nie miałby innego wyboru i obowiązek jako żołnierz korony musiałby wypełnić. W duchu cieszył się, że nie należał już do tej grupy ludzi, gdyż to nie na jego barkach będzie spoczywał obowiązek obrony granic królestwa. Nie przelał także niczyjej krwi, choć jeszcze jako podoficer szkolił innych jak to czynić. Jednak ta wiedza nie została do niczego wykorzystana, gdyż królestwo nie prowadziło w tamtym okresie żadnych działań wojennych. Sam również nie miał sposobności by ją wykorzystać i nie przewidywał, że tam stan rzeczy szybko ulegnie zmianie. Zamiast gdybać dalej na takimi rzeczami, postanowił że uraczy swe podniebienie kolejnym wypiekiem jej matuli. Sięgnąwszy ostrożnie ręką wydobył jedno ciasteczko i nadgryzł je delikatnie, próbując sam mu odgadnąć pozostałą gamę smaków. Skoro jednak było to owiane nimbem tajemnicy, tak nie chciał tego z niej wyciągać, widząc że była to tajemnica rodzinna - Wierzę na słowo. Z tego co mi wiadomo, życie na wschodzie starego kontynentu nigdy usłane różami nie było. Ale za to rodziło wielu twardych ludzi - przytaknął zgodnie - Wybacz mi proszę ciekawość, ale czemu akurat padło na Wishtown? Skąd właściwie ta decyzja o osiedleniu się w pobliżu mieściny, zawdzięczającej sobie tak ponurą sławę? - zapytał młodzieniec, a w jego głosie dało faktycznie słyszeć się ciekawość. Nie żadną okazję którą mógł zwęszyć by wykorzystać a następnie dostarczyć ją Inkwizycji, nie sensację, którą mógł dostarczyć gazetom. Ciekawość. Bo Nadia, oprócz bycia jego małym okiem na świat, stała się także okiem na okolicę, o której wydawała się wiedzieć o wiele więcej od niego. |
| | | Nadia Vinogradova Poszukiwaczka przygód
Liczba postów : 64 Join date : 19/05/2017
| Temat: Re: Zagajnik Pon Lis 01, 2021 5:07 pm | |
| Relacja Alistaira powoli otwierała jej oczy na nowe aspekty, których analizy nigdy nie miała okazji dokonać, jakby wcześniej ta ścieżka pojmowania i rozumowania była dla niej zamknięta niczym szlak na Wishmountain. Nie tylko pojęła lepiej, co przyświecało osobom wstępującym (z własnej woli lub nie) do wojska, ale też dostrzegła jak bardzo niehomogeniczne jest to społeczeństwo, mimo że zdawało się to być oczywiste. Żadna grupa nie była połączona tak, aby mieć jeden umysł, zapewne nawet Święta Inkwizycja posiadała członków, którzy posiadali bardziej liberalne podejście do czarownic. Nade wszystko jednak pan Reacher uświadomił jej, że prawdziwy żołnierz powinien w pierwszej kolejności służyć narodowi, a dopiero w drugiej być straszakiem wobec innych. Nietypowe podejście w jej stronach. - Spotkałeś kiedyś królową? - zapytała widocznie zaintrygowana tą wzmianką o niej. W końcu z tego co zrozumiała, nie każdy woj musiał mieć ten zaszczyt, a i ona sama nigdy go nie doznała. Zastanawiało ją, czy monarchini naprawdę była taka niezwykła na jaką kreowały ją gazety, czy może wcale nie różniła się od rosyjskiego cara. Zjadła ciastko do końca i tylko pokiwała głową w milczeniu. W miejscu, gdzie mogło się zostać za nic zesłanym na lodowe pustkowie, ludzie musieli nauczyć się jak radzić sobie nie tylko z ciężkimi warunkami, ale i z innymi ludźmi. Faktem więc było, że Rosja płodziła silne jednostki potrafiące dać sobie radę z prawie każdą przeciwnością losu. - Mogłabym zapytać o to samo - lekko uniosła kąciki ust, ale postanowiła kontynuować: - Mój papa studiował filozofię zanim wybuchło powstanie. Przyjaźnił się wtedy z Siergiejem, ale kontakt się urwał kiedy musieliśmy uciekać z Sankt Petersburga. Po iluś latach udało im się odnaleźć i zaczęli korespondować. Dziadkowie Siergieja byli Anglikami i po śmierci dziadka, jego babushka nie mogła zająć się gospodarstwem. To był moment, kiedy moi rodzice bardzo chcieli opuścić kraj, więc przyjechaliśmy tutaj, żeby pomóc pani Johnson. Kiedy zmarła, chcieli się pozbyć chaty, bo nie była nikomu potrzebna, więc papa odkupił ją za bezcen. I tak sobie powoli żyjemy pod tym Wishtown - opowiedziała w telegraficznym skrócie, a następnie skinęła głową w stronę Alistaira. - Twoja kolej. Skoro uważasz ten kraj i to miasto za ponure, dlaczego nadal tu tkwisz? - wprost zapytała o to, co od dłuższej chwili ją zastanawiało. Skoro nie był stąd, to dlaczego akurat Wishtown? Czy coś go tu trzymało? |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Zagajnik | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|