|
|
| Autor | Wiadomość |
---|
Lily Chabrowa Niania
Liczba postów : 17 Join date : 14/04/2016
| Temat: Drzewo na polnej drodze Nie Kwi 17, 2016 7:07 pm | |
| Jest to dość specyficzne miejsce, albowiem niczym dryfujący, nad złocistych i zielonych pól oceanem, statek stoi tu, w okolicy drogi, drzewo. Samotne. Daje cień każdemu, który zapragnie usiąść pod nim i odpocząć, przerywając na moment swą podróż. Droga wiedzie między polami i trawiastymi połaciami, prowadząc dalej, w kierunku dalszych ziem okolic Wishtown. Jest to miejsce niezwykle malownicze i przyjemne. *** Tego wczesnego popołudnia Lily znowu miała sporo wolnego czasu. Mogła go więc w pełni poświęcić sobie. Przebrała się w swój typowy strój jeździecki, złożony ze zwiewnej białej koszuli, wkasanej w ciemne bryczesy. Wysokie buty jeździeckie i rękawiczki. Jej długie, jasne włosy splecione były w gruby warkocz. Dosiadając Hutsona wybyła z rodzinnego gospodarstwa i pognała na pastwiska, co miała w zwyczaju, bo gdzie lepiej rozwinąć taką cudowną prędkość, jak nie właśnie na tak wspaniałych otwartych przestrzeniach. Jeździła dłuższy czas, pozwalając konikowi rozruszać kości i wyszaleć się nieco. W końcu to było potrzebne tak samo jej, jak i jemu. Czasami po prostu potrzebowała poczuć się jak ptak. Bo dokładnie tak się czuła, gdy jej kasztanek galopował, a ona słuchała jego głębokiego, rytmicznego oddechu, obserwując sunące po ziemi cienie jej i wierzchowca. Po pewnym czasie zwolnili do kłusa. Tutaj Lily pozwoliła sobie na porozglądanie się. Pola zaczynały już powoli wyglądać pięknie. Lubiła to w tej porze roku. Na swój sposób była taka cudownie magiczna. Słońce napawało ją otuchą. Miała ochotę na dużo więcej. Energia ją rozpierała. Lato bywało za gorące, a zima za zimna, choć w każdej porze mogła znaleźć coś co lubiła najbardziej i najmniej... Wiosna czegoś takiego nie miała. Była po prostu wspaniała. Dziewczę nuciło sobie pod nosem jakąś wesołą melodię. Gładziła co jakiś czas konika po szyi i bokach. W końcu zwolniła go do stępa i powolnego kroku, by móc nieco porozciągać się na jego grzbiecie. Przechylała się to w jedną, to w drugą stronę. Obracała na nim raz w jedną raz w drugą. Sięgała do uszu konika, obciągając przy tym palce u stóp. Doskonała dodatkowa rozgrzewka, by potem nie było zakwasów. Znów usiadła na nim jak należało i wrócili tempem do kłusowania. Jak każde popołudnie, to zdawało się, że będzie bardzo dobre i przyjemne. - Jak myślisz Hutson? Będzie jutro padało?Przemówiła do swojego konika, zerkając na niebo. Było na nim trochę chmurek, ale tylko domyślać się można było, czy przyniosą jakąś zmianę pogody. Konik zastrzygł uszami, bo dosłyszał swe imię, ale oczywistym było, że nie mógł jej w żaden sposób odpowiedzieć, bo nie rozumiał po ludzku. Lily zaśmiała się perliście i pogładziła zwierzę ponownie - Też mam nadzieję, że nie. Jeszcze nie oporządziłam ogródka...Kontynuowała ten jednostronny dialog, kierując kroki konika w stronę tego starego, pięknego drzewa które rosło samotnie między tymi wszystkimi połaciami pól. Był spod niego doskonały widok, a z drobną pomocą Hutsona, może nawet zdoła wdrapać się na najniższe gałęzie i popatrzeć na widoki. Uśmiechnęła się do tej myśli. |
| | | Hawke Włóczęga
Liczba postów : 443 Join date : 23/12/2015
| Temat: Re: Drzewo na polnej drodze Pon Kwi 18, 2016 3:52 pm | |
| Pięknie się robi, prawda? Dni stawały się coraz dłuższe. Kwiaty rozkwitały. W powietrzu było czuć zapach wiosny, a śpiew ptaków można był słyszeć coraz częściej. Ludzie chętniej wychodzili na dwór. Ba, rozbiegane i radosne dzieciaki można było zobaczyć na łąkach i ulicach. Wszystko zdawało się rozkwitać i być piękne. Tak, całość zdawała się być idealna i bez zarzutów i tylko prosiła o to, aby z niej korzystać, ale czy wszyscy mogli to robić? No na pewno nie Hawke. Przez ostatni czas coś ciągle miała na głowie. Ba, Selene ostatnio jakby na nią polowała i gdy tylko miała ku temu okazje to ją ćwiczyła i uczyła. Dodatkowo Veilore też nie próżnowała. Kiedy się tylko zdarzyła okazja brała ciemnowłosą włóczęgę ze sobą do pracy. Erin wiedziała, że blondynka chcę jej dobra i tego, aby zarabiała pieniądze w godny sposób, ale czuła się trochę osaczona. Krótko mówiąc - Hawke tak trochę trafiła w sytuacje, gdzie z jednej strony miała dwie osóbki, które chciały dla niej dobrze, ale przez to ona sama nie miała od dłuższego czasu dla siebie, a to było dla ciemnowłosej coś dziwnego i niespodziewanego. Była przyzwyczajona do wolności i włóczęgi, a tu ją ostatnio coś ciągle ograniczało. Czy mogła tak długo funkcjonować. No nie, przecież to Erin. Co najlepiej zrobić w takim przypadku? Oczywiście ukryć się przed obiema paniami i zwiać na jakieś pola wraz ze swoją najbardziej urokliwą i piękną kochanką, którą była jej lutnia. Tak, wizja schowania się pod cieniem drzew z ukochanym instrumentem u boku. Takim o to sposobem teraz siedziała pod drzewem, wyjmując pokrowca swój instrument, by zacząć go po prostu nastrajać, a następnie robiąc drobną rozgrzewkę dla palców. - Och, malutka, ledwo kilka dni minęło, a ja się cholernie stęskniłam za twoim dźwiękiem - wyszeptała, uśmiechając się delikatnie. W ów uśmiechu nie było tej typowej nutki łobuzerstwa. Nie, on był o wiele łagodniejszy. Hawke przymknęła powieki i wzięła kilka głębszych wdechów, a jej palce jakby same się poruszały tworząc tylko jej znaną melodię, by zaraz przejść w inną, bardziej melancholijną i delikatną z nutką smutku. - Na szlak moich blizn poprowadź palec, by nasze drogi spleść gwiazdom na przekór. Otwórz te rany, a potem zalecz aż w zawiły losu ułożą się wzór. Z moich snów uciekasz nad ranem, cierpka jak agrest, słodka jak bez. Chcę śnić czarne loki splątane, fiołkowe oczy mokre od łez. Za wilczym śladem podążę w zamieć i Twoje serce wytropię uparte. Przez gniew i smutek stwardniałe w kamień, rozpalę usta smagane wiatrem... - śpiewała, dając się ponieść muzyce, którą tak bardzo kochała. |
| | | Lily Chabrowa Niania
Liczba postów : 17 Join date : 14/04/2016
| Temat: Re: Drzewo na polnej drodze Pon Kwi 18, 2016 7:31 pm | |
| Początkowo zdawało jej się, że to może jedynie wiatr. Że jej się zdawało, albo że się przesłyszała, ale im bliżej kroki Hutsona zbliżały się do drzewa, tym melodia stawała się wyraźniejsza, nie mącona szumem traw i gwizdem wiaterku. Zdecydowanie był to czyjś, niezwykle piękny i smutny śpiew. Był tak niezwykle przejmujący... Chwytał za serce. Lily dawno nie słyszała tak romantycznego utworu. Aż zatrzymała konia i zaczęła słuchać, przytrzymując kosmyki włosów, które targały podmuchy. Wręcz wstrzymywała oddech. Po jakimś czasie, częściowo pojęła o czym może być tekst tej piosenki, ale jej wykonanie było tak cudowne, że Lily powoli zsunęła się z konia. Nie chcąc wcześniej przeszkadzać, powoli zbliżyła się do źródła muzyki. A gdy ballada dobiegła końca podeszła do drzewa, klaszcząc w dłonie z gorzko-słodkim uśmiechem pełnym zachwytu - To było naprawdę przepiękne! Cudowna pieśń. Bardzo jednak smutna. Masz wspaniały głos Pani! Wybacz, że przeszkadzam, ale nie mogłam przejść obojętnie... Uśmiech chabrowookiej rozjaśnił się nieco i dygnęła delikatnie skłaniając głowę, w powitaniu i w geście przeprosin. Rozumiała bowiem iż samotny muzyk, przebywając w takim miejscu, chciałby może spędzić trochę czasu ze sobą. Hutson zarżał i machnął ogonem. Lily zerknęła na niego i pogładziła go po chrapkach. - Czy można cię gdzieś usłyszeć w miasteczku Pani? Nie chciałabym przeszkadzać w twej samotności... Była uprzejma i ciepła i to było widać, kiedy wyraźnie martwiła się bardziej o to, by teraz dziewczynie nie przeszkadzać, niż by jak sporo przypadkowych słuchaczy, zadawać jej milion zbędnych pytań. Lily przegarnęła kosmyk włosów za ucho, oczekując na odpowiedź. Dodatkowo przyglądała się Hawke. Sama była bardzo drobniutka, więc na swój sposób, kiedy dostrzegła tak na oko jej wzrost myślała sobie o tych wszystkich mieszkankach Wishtown... Sporo było tam wysokich pań... Tak sobie podsumowała w głowie. A może ta dziewczyna była jakimś wędrownym grajkiem i poza piękną muzyką miała również piękne opowieści? O tak, zdecydowanie Lily chętnie posłuchałaby jej nieco więcej. Spojrzała na swe ulubione drzewo. No cóż, najwyżej dziś sobie daruje przesiadywanie przy nim, aby nie przeszkadzać. Jej bystre oczka zaraz powróciły do muzyka. |
| | | Hawke Włóczęga
Liczba postów : 443 Join date : 23/12/2015
| Temat: Re: Drzewo na polnej drodze Pon Kwi 18, 2016 9:19 pm | |
| Och, jak Erin to kochała. W takich chwilach jak ta, była wdzięczna za swój mały dar do muzyki. Cisza, spokój, promienie słońca przebijające się przez konary drzew, które delikatnie pieściły oblicze swoim ciepłem, cichy świst wiatru i muzyka, wydostająca się spod jej palców. W takich chwila jak te chciało się żyć!! Palce Hawke sprawnie i zwinnie wędrowały po strunach instrumentu niczym w jakimś pięknym tańcu. Śpiewała dalej nie przejmując się niczym i nikim. Tak szczerze to nie sądziła, aby ktoś miał wędrować po okolicy. W końcu kto aż tu by się zabłąkał? Raczej nikt, ludzie zazwyczaj mieli swoje problemy i woleli nie opuszczać swojego ‘bezpiecznego’ miasta dopóki naprawdę nie musieli. Śpiewała dalej i dopiero po dłuższej chwili zrozumiała, że usłyszała tętent kopyt. Zmarszczyła delikatnie czoło, ale nie przerwała swojego małego spektaklu. Nie czuła takiej potrzeby, przecież nie robiła niczego złego, prawda? Nie musiała długo czekać, aby poczuć czyjeś spojrzenie na swojej osobie. Mimo to nie zerknęła na swojego słuchacza dopóki nie skończyła utworu. Kiwnęła delikatnie głową na przywitanie. Huh… No, no, kto by pomyślał, że taka urocza osóbka zawita aż tu? Nie żeby nie wpisywała się idealnie w ten cały piękny krajobraz, ale spory kawałek je dzielił od Wishtown. Ba, Erin zwyczajnie się dłuższą chwilę zagapiła na dziewczynę, która zdawała się nie tak dużo młodsza od niej. - Nie wszystko co piękne przecież nie musi być, wesołe, prawda? Czasem piękno kryje się w tych smutnych rzeczach. Hawke wystarczy i naprawdę dziękuję za komplement. Miło słyszeć takie słowa. Skądże znów! W ogóle panienka nie przeszkadza. Jak każdy grajek lubię mieć chociaż jednego wiernego słuchacza, a teraz będę mieć aż dwóch! Czego chcieć więcej? - odparła, uśmiechając przyjacielsko, ale i z nutką typowego dla siebie łobuzerstwa. Tęczówki w kolorze burzowego nieba były utkwione w dziewczynie i uważnie jej się przyglądały. - A panienka, jak się nazywa, hm? Miło by poznać imię takiej pięknej niewiasty. Może panienka się dosiądzie? - dodała zaraz, kładąc lutnie na swoich kolanach i poklepała miejsce obok siebie. Palcami przeczesała ciemne, niesforne kosmyki, by odsłonić nieco swoje obliczę. Może, gdy nieznajoma zobaczy obliczę rozmówcy nieco dokładnie to się chętniej dosiądzie? - Jeśli panienka lubi karczmy i gospody to jak najbardziej tak. Choć czasem również gram na ulicy, ale to rzadziej. Tam nie każdy umie docenić dobre ballady. I powtórzę, że panienka mi nie przeszkadza - powiedziała, a w jej uśmiechu można było zauważyć jakąś małą zachętę. - Lubi panienka muzykę? Może ma jakąś swoją ulubioną balladę? - spytała zaraz, zerkając na swoją lutnie, delikatnie gładząc przy okazji jej gryf. SESJA ZAWIESZONA I RACZEJ JUŻ NIE WRÓCI
|
| | | Hawke Włóczęga
Liczba postów : 443 Join date : 23/12/2015
| Temat: Re: Drzewo na polnej drodze Sob Wrz 10, 2016 4:56 pm | |
| Musiała przejść spory kawałek, aby z zatłoczonego i głośnego miasta, stanąć właśnie w tym miejscu. Mimo tego nie żałowała straconego czasu. Chyba potrzebowała ucieczki od tego zgiełku. Usiadła, opierając głowę o pień drzewa. Wzięła głębszy wdech i zamknęła powieki. Ciepły, letni wiatr muskał jej policzki i ciemne kosmyki włosów swoimi delikatnymi palcami. Tak, czuła zmęczenie tym wszystkim. Pewne obrazy zalęgły się w jej umyśle niczym jakiś obrzydliwy obślizgły robak, a ciemnowłosa nie potrafiła się go pozbyć, choć okropnie tego chciała. Jej palce mimowolnie powędrowały na krtań, po którą subtelnie musnęła opuszkami. Skrzywiła się delikatnie i gwałtownie odsunęła dłoń od gardła, jakby to delikatne muśnięcie miało ją wręcz oparzyć. W jej umyśle dalej rysowała się ten sam makabryczny obrazek... - I w coś ty się wkopałaś, Hawke? No w co? - wymamrotała do siebie, uchylając lekko powieki i wpatrując się w błękit schowany za zielonymi liśćmi. Wpatrywała się tak w nieboskłon przez dłuższy czas. Nie poruszała się zbytnio, po prostu siedziała i rozmyślała. Nie miała ochoty śpiewać czy grać. Nawet nie spróbowała zasnąć jak to miała w zwyczaju robić w taką piękną pogodę w cieniu drzew. Nie, ona cały czas zbierała myśli. Spróbowała złożyć je w spójną całość. Całość, z której mogłaby znaleźć wyjście, albo cokolwiek innego, byle by się z tego wszystkiego jakoś wywinąć. W pewnym momencie spojrzała na torbę leżącą obok niej siebie. Tak, wzięła swoją ukochaną lutnie, a wraz z nią mały bagaż, w którym schowała pewną rzecz. Niestety dalej nie miała ochoty wziąć lutnie i grać, a przez to zatopić się w oceanie muzyki. Uśmiechnęła się blado i sięgnęła ręką do torby, wyjmując z niej butelkę wina. Skąd ją miała? Nie wasz interes. Dla Hawke było ważne, że ona była. Cóż, straszny sposób upodlenia się i dania sobie momentu na zapomnienie, ale czuła, że tego potrzebuje. Otworzyła butelkę za pomocą scyzoryka, który trzymała w kieszeni, a potem upiła porządny łyk z butelki. Pierwszy, drugi, trzeci i tak kolejne... |
| | | Lisbeth De'nar Mała piromanka
Liczba postów : 58 Join date : 07/01/2016
| Temat: Re: Drzewo na polnej drodze Sob Wrz 10, 2016 5:33 pm | |
| Miała dość miasta! Na tyle ile można było mieć dość zgiełku, smrodu, brudu oraz inkwizycji! Oj tak Lizze przesiąknęła tym miejscem tak bardzo iż czasem zdawała się czuć owy smród na swym ubraniu co czyniło ją nieczystą. Tak młoda bardka była skalana. Skalana zepsuciem, korupcją, miastem oraz wszystkim co związane, z nim! Nawet ze swoją najlepszą przyjaciółką! Tak przynajmniej myślała gdy podejmowała decyzje o opuszczeniu tego miejsca i udaniu się do swego domu. Lasu... Jednak Lizze nie była by sobą gdyby w czasie przekraczania bram miejskich nie zmieniła od razu planu i nie ruszyła przed siebie w poszukiwaniu ukojenia oraz ostoi. Miejsca jakie mogło by stać się miejscem w jakim odzyska równowagę oraz wenę! Tak, tak wenę jej zabrali. Złe miasto. Podłe i takie smutne! Zabrało jej wenę oraz przyjaciółkę! Zabrało rodzinę! Młoda piromanka była przepełniona uczuciami. Od żalu przez złość aż do radości jaką odczuła w chwili gdy zaczęła podpalać pierwsze napotkane rzeczy na swej drodze.... przecież była szczęśliwa za każdym razem gdy mogła być sobą. gdy jej wewnętrzny płomień rozpalał świat, a nie tylko jej wnętrze... Och tak było, to piękne! Czasem jednak Lizze wykorzystywała swe zdolności do innych celów... Tak było i jakiś czas temu. usłyszała wtedy stukot kół wozu... Zbliżał się ku niej, a ona..? stała pośród spalonej starej farmy. Jednak kto miał wiedzieć, że była ona stara?! Tak już wiecie cóż wymyśliła ta mała... Tak! Zagrała swoją rolę. Zagrała na tyle dobrze by handlarz wracający, z miasta do swego domu zaopiekował się nią. Wszak była małą bezbronną dziewczynką! Jedyną jaka przeżyła owy pożar! Tak, tak... Lizze umiała dobrze kłamać. nauczyła ją tego jej przyjaciółka dzięki czemu przez dwa dni miała pełny żołądek, a i nowe ubranie się znalazło! Wszak było ono męskie lecz nie narzekała. -Mogła bym tak wieczność- Wyszeptała sama do siebie gdy leżała na jednym, z wozów lecz... Wszystko co dobre szybko się kończy... Może, to z własnej woli bądź z wyrzutów sumienia czy nudy spowodowanej brakiem rozrywki, z podpaleń Lizze postanowiła odłączyć się od karawany przy najbliższej okazji, a ta nadarzyła się w odpowiednim miejscu oraz czasie. Tak przynajmniej myślała w chwili gdy stanęła na twardo ubitej ziemi, a karawana jechała dalej... Gdy wreszcie ostatni wóz zniknął jej z oczu Lizze ruszyła w przeciwną stronę prowadzącą najprawdopodobniej bardziej w obszary zamieszkane przez farmerów bądź dzikusów, a może nawet wiedźmy?! Och tak. Jej wyobraźnia zaczęła pracować a mały artysta zamknięty w jej sercu powoli budził się ze snu lecz chwila... Cóż, to?! Drzewo... Nie, nie o drzewo chodziło lecz, o to co leżało pod nim. Istota.. Lizze przyspieszyła mimowolnie kroku dzięki czemu szybko przekonała się iż ową istotą nie jest nic magicznego lecz zwykły człowiek. Kobieta. Dziewczę już miało wzruszyć ramionami z żalu i ruszyć dalej lecz nagle coś przykuło jej uwagę. Była, to lutnia... Najprawdziwsza prawdziwa lutnia! Swego czasu pragnęła posiadać taką lecz osoba jaką prosiła ją o nią nie chciała zaspokoić jej zachcianki, a teraz? nie, nie mogła jej zabrać lecz... Młoda nie była typem jaki wiele się zastanawia, a wprost przeciwnie działa pod wpływem impulsu, a ten nakazał jej zabrać lutnie... Wielu na jej miejscu zapewne uciekło by od razu lecz ona uchwyciwszy ją w swe dziewczęce dłonie uśmiechnęła się po czym pociągnęła za struny. Musiała! Musiała przecież sprawdzić jak ona brzmi! I wierzcie lub nie lecz młoda nawet nie pomyślała o konsekwencjach swego czynu.... |
| | | Hawke Włóczęga
Liczba postów : 443 Join date : 23/12/2015
| Temat: Re: Drzewo na polnej drodze Sob Lis 26, 2016 8:42 pm | |
| Po kilkunastu łykach, odsunęła szyjkę butelki o ust i wsadziła w nią z powrotem korek, a następnie odłożyła szkło na bok. Wzrok Hawke po chwili spoczął znów na błękicie nieba. On był w końcu taki piękny... Promienie słoneczne z trudem, ale jednak delikatnie przebijały się przez gąszcz liści, grzejąc subtelnie twarz ciemnowłosej. Bogowie... Jak jej w tej chwili było przyjemnie. Odczuwała spokój, a nie przygnębienie i zagubienie jak jeszcze chwilę temu. Otaczająca natura wyciszyła dziewczynę i dała chwilę wytchnienia. A może był to wina alkoholu, który delikatnie piekł w gardło? Z resztą czy to ważne? Raczej nie w tym momencie. Ciemnowłosa nawet nie miała zamiaru się nad tym rozwodzić. Nie, w tej chwili miała trochę inny problem jakim był fakt, że jej powieki robiły się jakoś nieznośnie ciężkie. Ba, nawet nie zorientowała się kiedy na dłuższą chwilę przysnęła... I pewnie by dalej słodko spała, gdyby nie to, że coś ją ruszyło... Dźwięk. Jakiś niewinny i dość prosty, blisko niej. Drgnęła subtelnie, budząc się. Na początku nie rozumiała co się dokładnie stało. Jej zaspany i otumaniony alkoholem umysł działał dość w wolnym tempie. Minęło doprę kilkanaście sekund zanim zrozumiała całą sytuację. Spojrzała się w kierunku wcześniej, dochodzącego dźwięku i doznała szoku. Ktoś trzymał jej lutnie! Jej Angel! Bezczelnie ją trzymał! Momentalnie się podniosła i złapała swoją lutnie. - Zostaw, to moje - odparła nieco warkliwym tonem. Nie lubiła, gdy ktoś dotykał Angel bez pytania. Ona była jej i tylko jej. Nikt nie mógł jej tknąć bez pytania, a już zwłaszcza ktoś nieznajomy. |
| | | Antoinette Marionetkarz
Liczba postów : 240 Join date : 24/04/2016
| Temat: Re: Drzewo na polnej drodze Nie Gru 10, 2017 7:11 pm | |
| | Po spotkaniu z Fanny, po spotkaniu z Adrastią | Dzisiaj bardziej niż kiedykolwiek Antoinette naszła chęć na haftowanie wzorów kwiatowych. Dlatego poszukała w domu wolnego kawałka płótna (znalazła tylko stary, wielki obrus, który raczej już na nic jej się nie przyda, więc ucięła kawałek i uznała, że może się przydać do tego, co planowała), poszperała w szafkach (dawno nie haftowała, więc nie wiedziała gdzie ostatnio położyła te rzeczy) aż w końcu znalazła igłę, nożyczki i wielki kosz z nićmi różnorakich kolorów. Można spokojnie uznać, że nie zabrakło wśród nich żadnej barwy. Do tego dorzuciła ołówek, by narysować nim na płótnie wzór, który będzie wyszywać. Niezwykle z siebie zadowolona, do owego koszyka dołączyła kawałek uciętego płótna i wyszła z domu, zamykając za sobą drzwi. Przez jakiś czas jedynie chodziła w te i wewte, nie potrafiąc sobie znaleźć miejsca. Mijała różne miejsca, które miała już okazję poznać, zbadać, po prostu pobyć tam. Ba – minęła nawet tamtą restaurację, do której kiedyś zawędrowała z Fransem, a z której od razu (no, może nie aż tak od razu) została wyproszona, a sama Antoinette nadal się zastanawia, z jakiej racji... przecież uprzejmie (tak było w jej mniemaniu, a tak naprawdę było zupełnie inaczej) zasugerowała, co o nich sądzi, prawda? Tak czy owak (co jest co najmniej dziwne, zważywszy na jej charakterek) uznała, że nie chce się wykłócać, prowadzić żadnej wojny czy też wojenki, dlatego czym prędzej opuściła lokal. Nie da się ukryć, że po wyjściu trochę żałowała (no dobra – żałowała bardzo) że nie kontynuowała tego. Przecież miałaby z tego wielką radochę... i to jeszcze jaką (nie pomyślała oczywiście, że ochrona zrobiłaby swoje)! No ale Antoinette wiedziała, że nie ma co rozpaczać nad rozlanym mlekiem i tej zasady się trzymała. Dlatego, kiedy mijała to miejsce, przyspieszyła kroku, by po prostu o nim nie myśleć. Nie myśleć o tym, co się tam zadziało, kiedy była tam pierwszy i na pewno ostatni raz. No bo jakby ponownie przekroczyła tamten próg, poznaliby ją i od razu by ją wyrzucili. No ale nic. Szła dalej, tak, jak powinno iść życie: swoim własnym rytmem. Mijała jeszcze wiele innych miejsc, które wzbudzały u niej naprawdę różnorakie wspomnienia, a co za tym idzie: emocje, odczucia. Niektórych wolałaby w ogóle nie odczuwać, a do niektórych z nich naprawdę tęskniła. No ale nic. Teraz za cel obrała sobie jakieś spokojne, zaciszne miejsce, by móc oddać się swojej pasji, jaką jest haftowanie. Głównie wzorów kwiatowych, rzecz jasna. Nie oznaczało to oczywiście, że nie ma innych pasji. Ale teraz chciała wyszywać. Na nic innego nie miała ochoty. Chciała wbijać igłę z nitką w płótno, tworząc jakieś cudeńko. Tak, cudeńko. Bo trzeba przyznać, że w tej dziedzinie osiągnęła niemalże mistrzostwo. I sama doskonale o tym wiedziała, ale to dość oczywiste. Przecież wiemy, jaka jest Antosia. W końcu, po podróży przez tereny miejskie, zaszła w tereny typowo zielone. Nie wiedząc teraz zbytnio, gdzie się dokładnie znajduje, zaczęła się rozglądać i jej wzrok utkwił w pewnym drzewie. W jakiś nieodgadniony sposób ów widok tak jakby ją oczarował, i sama nie wiedziała, dlaczego... i podeszła, wyciągnęła rękę by dotknąć kory drzewnej, co było dla niej bardzo kojącym dotykiem, a następnie usiadła pod rośliną. Przez chwilę dumała tak, wdychając nozdrzami ten urodziwy zapach, trochę się porozglądała i dopiero teraz bardziej rozeznała się w tych terenach. Tak więc, to było jedyne tutejsze drzewo. Ale to nie jedyne, co zauważyła. W końcu przypomniało jej się, po co tu jest. Werstchnęła głęboko i otworzyła koszyczek, wyjęła płótno i przez jakiś czas tylko obracała je w palcach, przyglądając się mu. Potem nadszedł czas na ołówek. Rozłożyła na kolanie materiał i zaczęła szkicować z głowy dość skomplikowany wzór. Trzeba przyznać, że trochę jej to zajęło... no ale w końcu skończyła. Patrzyła na wzór, zastanawiając się, gdzie jaki dać kolor, jednoczesnie zaglądając do koszyka by przekonać się, czy oby na pewno takowy kolor posiada (miała każdą barwę, ale nie zauważyła tego). Postanowiła zacząć od liści. Ochoczo przełożyła przez igłę zieloną nić i... wbiła w płótno. Pociągnęła. Wbiła kolejny raz i po raz kolejny pociągnęła, aż w końcu na kawałku płótna zaczynało rodzić się coś konkretnego. Po jakimś czasie można było już poznać, że to wzór kwiatowy, ale, oczywiście, niedokończony. Teraz postanowiła nieco odpocząć. Położyła sobie swoje niedokończone dzieło na kolanach i zamknęła oczy. Znowu zachwycała się zapachem przyrody. Tak, to coś czego jej było trzeba. Coś, czego jej brakowało, jako że ostatnio przebywała głównie w mieście. Natura, zieleń to coś, co jest potrzebne człowiekowi. W końcu trzeba czasem odetchnąć. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Drzewo na polnej drodze Nie Gru 10, 2017 8:18 pm | |
| Dzień Colette rozpoczął się dość dziwnie. Poszła tylko po jajka, a dostała kazanie od jakiegoś staruszka. Niby to ona nadepnęła na jego buta! Jest pewna, iż to nie była jej wina. Ba! Jak sięgnie pamięcią jeszcze dalej, to nawet widziała podejrzaną osobę depczącą przez co najmniej minutę po jego brudnym trepku. Kompletnie nie była to wina brązowowłosej. Po prostu, on nie zdążył zobaczyć tej małej i bardzo szybkiej istoty. Mówiła mu to! Skończyło się na tym, że poszedł w kierunku owego sprawcy, a Colette mu jeszcze w tym pomogła. Szukała z nim do samego południa, aż w końcu podziękował za trud i odszedł. Nie, nie odszedł w sensie zmarł na miejscu, ale odszedł najpewniej do swego domu. Potem uwagę dziewczyny przyciągnęło jeszcze coś innego. Koniec końców, nie kupiła tych jajek. Postanowiła się za to przejść. Zamyśliła się. Można powiedzieć, że wpadła w naprawdę głębokie przemyślenia. Czego dotyczyły? Wszystkiego! Nim się zorientowała znalazła się na obrzeżach, a towarzystwo tu nie było zbyt... rozgadane. W oddali dostrzegła drzewo. To była szansa na ciekawe wydarzenie tego dnia, albowiem pod nim ktoś był. Bardzo ciekawe. Dość szybkim krokiem zmierzała w tamtą stronę, gdy zaś dobiegła, stanęła przed tajemniczą postacią. Uważnie się jej przyglądała i co jakiś czas robiła coraz bliższe kroki. Ostrożnie, ostrożnie, nie chciała zbudzić bestii. Oczywiście, bestia pewnie już dawno usłyszała kroki dzielnej wojowniczki i zaraz ich oczy się spotkają. Nim wykonała jakiś następny ruch, ujrzała na kolanach nieznajomej coś cudownego. Od razu na twarzy Col pojawił się uśmiech, a mina była pełna zachwytu. - Wspaniałe! Oh, najwspanialsza artystko... Naucz mnie! Proszę, proszę, proszę, proszę! Nie miałam okazji nauczyć się haftowania. Proooooooszę! Gdyby miała ogon, to dawno urwałby się ze szczęścia. Uklękła przy rudowłosej i wlepiała swe pomarańczowe oczęta raz w nią, a raz w dzieło na jej nogach. - Umiem tylko szyć, choć też jakoś wspaniale mi nie idzie. Taaaak, w tym też przydałoby mi się szkolenie. Poza tym, wybrałaś bardzo dobre miejsce! Gdy nadchodzi noc, robi się tu naprawdę pięknie. Mogę ci potowarzyszyć? Nie będę przeszkadzać, naprawdę. Ja, Colette... Zaczęła bardzo poważnym tonem, po czym wypięła piersi w przód. Jedną rękę wyciągnęła w górę, a drugą położyła na dekolcie. - ... obiecuję nie przeszkadzać w tworzeniu sztuki! Oczywiście, mam pozwolenie na wszelkie pytania dotyczące jej, a nawet czasem nie tylko jej. Rzekła, jakby to była najwyższa przysięga. Nie zmieniając pozycji i czekając na reakcję, poprawiała ruchem ramienia płaszcz, który ciągle chciał się zsunąć. Miała zamknięte oczy, lecz uchyliła powiekę na jednym z nich, zerkając na dziewczynę. Nie mogła się powstrzymać, aczkolwiek starała się udawać, że nie patrzy. |
| | | Antoinette Marionetkarz
Liczba postów : 240 Join date : 24/04/2016
| Temat: Re: Drzewo na polnej drodze Wto Gru 12, 2017 8:17 pm | |
| W końcu, po chwili wytchnienia Antoinette postanowiła powrócić do swojej robótki ręcznej. Dlatego westchnęła głęboko i zauważywszy, że nić przełożona przez ucho igielne właśnie się jej skończyła, nabrała kolejną porcję tej samej barwy nici i wbiła igłę w płótno, w miejscu, gdzie ostatnio skończyła wyszywać. Początkowo trudno było jej się wdrążyć ponownie w rytm pracy, co już wkrótce uległo zmianie. Teraz coraz szybciej wbijała igłę, pociągała, wbijała... i tak dalej, i tak dalej. Wszystko było dobrze, w ogóle pięknie, och i ach, po prostu cud miód, aż tu nagle... Antoinette wyczuła czyjąś obecność. Dziewczyna ponownie odłożyła płótno z tworzącym się na nim wzorem na swoje kolana. Początkowo rozglądała się na boki, ale na to, żeby spojrzeć na wprost to początkowo nie wpadła. Tak, początkowo, bo już wkrótce zauważyła stojącą kobietę. Młodą kobietę. Nim rudowłosa zdążyła w jakikolwiek zareagować, kobieta otworzyła usta i wydobyły się z nich słowa. Łot de fak?, pomyślała Antoinette. Uznała początkowo, że ta dziewczyna jest jakaś upośledzona. Może intelektualnie, może cierpi na jakąś chorobę psychiczną. No bo jej ton głosu oraz treść wypowiadanych przez nią słów ewidentnie na to wskazywały – przynajmniej dla panienki Apsley. Ta ostatnia nic, tylko się w nią wpatrywała. A teraz tamta... po prostu przy niej przykucnęła. Ruda nie wiedziała, co powiedzieć, w jaki sposób zareagować. Do czasu... Odchrząknęła. - To bardzo miłe, że mi schlebiasz – zaczęła ostrożnie – Ale powiedz mi, czego ty w ogóle ode mnie chcesz? No bo nie wierzę, że chcesz się czegoś nauczyć, masz w spotkaniu ze mną jakiś swój własny, ukryty niecny plan. – i wyszczerzyła się ku niej, tym swoim dobrze znanym (dla osób, które dużo z nią obcują, ale nie tylko) jadowitym uśmieszkiem. I teraz nic, tylko jej się przypatrywała. Na jej kolejne słowa, słowa nieznanej kobiety odpowiedziała znaczącym spojrzeniem. Jednak postanowiła odezwać się jeszcze raz. - Nie masz zamiaru przeszkadzać, tak? – mruknęła pod nosem – To z łaski swojej nie przeszkadzaj. – chwila wahania – Niby jakie i od kogo to przyzwolenie, co? – uniosła znacząco lewą brew ku górze. Ale można to potraktować jak pytanie retoryczne, bo Antoinette nawet nie oczekiwała odpowiedzi na nie. Raz wpatrywała się w swoją robótkę ręczną, raz wzrok przenosiła na oblicze kobiety, którą ewidentnie zaciekawiło, co takiego robi Antoinette. Ta ostatnia w końcu uznała, że kobieta nie patrzy, co nie było prawdą, po prostu przybyła dziewczyna niepostrzeżenie trzymała jedną powiekę nieco uniesioną. - Ej ty, patrz na mnie skoro już rozmawiamy – odrzekła chłodnym tonem. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Drzewo na polnej drodze Sro Gru 13, 2017 1:54 pm | |
| Pierwsze wrażenie nie było najgorsze, lecz zdecydowanie Col musi nad tym popracować. Hej, przynajmniej nie uciekła, jak... dzieciaki z dzieciństwa dziewczyny. Jest postęp! Zmotywowało ją to jeszcze bardziej do działania. Ponadto, mimo niezbyt przyjemnych słów, chciała uwagi brązowowłosej! Zmieniła pozycję i teraz normalnie klęczała przed siedzącą rudowłosą. - Niecny plan? Coś w tylu... "Gdy się nie zorientuje uderzę z lewej strony i zabiorę koszyk, lub uderzę ją z chęcią zamordowania?"... Żadna z tych opcji nie wydaje mi się bliska i możliwa do realizacji. Jestem tak miękka, iż nie podniosłabym ręki na muchę. Ba! To mucha mogłaby podnieść swoje małe odnóże na mnie. To wcale nie jest śmieszne, kiedyś jedna mnie zaatakowała. Goniła i goniła, aż ukryłam się w domu. Straszne przeżycie. Czemu nie wierzysz? Chciałam bardzo się tego nauczyć, jednak nie miałam jakoś... kiedy. Hm, nie będziesz wierzyć w żaden mój komplement? Nawet, jak szczerze wyznam, iż kolor twoich włosów jest niesamowity? Od początku, próbowałam porównać je do czegoś równie pięknego, jednak nic im nie dorównuje. Aczkolwiek... może zachód słońca? Wiesz, kiedy dzień chyli się ku niechybnemu końcu i słońce opuszcza horyzont, wtedy widok jest naprawdę niezapomniany! A na szczycie drzewa, można wpatrywać się w to zjawisko bez przerwy. Uniosła głowę w górę z zamkniętymi powiekami, myśląc nad tym jeszcze przez moment. Ah, te widoki, które spotykała będąc w powietrzu! Szkoda, że nie każdy może je ujrzeć. Wróciła zaraz spojrzeniem na nieznajomą, po czym uśmiechnęła się do niej przyjaźnie. - Jestem pewna, że pokiwałaś głową i dałaś mi przyzwolenie! Nie było tak? Hah, może jednak sama je sobie dałam... Przepraszam! Po prostu, bardzo chciałam, byś mnie nauczyła. Wygląda to tak ładnie, że nie mogę się powstrzymać i muszę się nauczyć! Jakbyś umiała jeszcze szyć, to też bym zapisała się do ciebie na zajęcia. Poza tym, jestem Colette. Bardzo mi miło poznać kogoś tak utalentowanego i mam nadzieję, że prędzej czy później, zaprzyjaźnimy się! Hm, czy to wyznanie nie było za szybkie? Hm, może... Kto nie ryzykuje...! Tutaj naszło ją pewne wspomnienie odnośnie tych słów. Przez moment, można było zobaczyć pewnego rodzaju smutek na twarzy Colette. Szybko jednak pozbyła się tych wspomnień i kontynuowała wypowiedź wesoło. - Kto nie ryzykuje, ten nie wie co traci. Więc, wytłumacz mi to, proszę! Wciągnij mnie w świat haftowania, będę ci bardzo wdzięczna! Kupię ci za to... Cukierka? Paczkę? Chyba, że wolisz coś innego. Jestem otwarta na propozycje! Rzekła, jeszcze bardziej przybliżając się do niej, by mieć lepszy wgląd na tworzone dzieło. Nie było skończone, fakt. Jednak, nawet teraz było co podziwiać. - Wbija się igłę od spodu? Potem znów od góry? I tak ciągle? Jak dokładnie kierować igłę, by nić stworzyła obrazek? Widać było, jak bardzo kobieta była tym zaintrygowana. Pokazywało to też, iż nie ma tu miejsca na żadne próby oszustwa, czy podejść. Ot, chciała się nauczyć i tyle. Podekscytowanie rosło i to jak! |
| | | Antoinette Marionetkarz
Liczba postów : 240 Join date : 24/04/2016
| Temat: Re: Drzewo na polnej drodze Sob Gru 16, 2017 5:06 pm | |
| Antoinette wpatrywała się w nią, gdy przybyła dziewczyna gadała... i gadała. Jak najęta. Aż ruda pannica nie wiedziała, czy jej słuchać, czy dać sobie z nią spokój i tym samym zlekceważyć, co słyszy, a co wydobywa się z ust młodej kobiety, która tu przybyła najwidoczniej, co tu owijać w bawełnę, by truć jej dupę. Ale postanowiła. Będzie jej słuchać, bo może to okazać się niezwykle zabawną rozrywką. - Dobra, dobra – westchnęła głęboko – Dosyć tego przymilania się. – prawda, komplementy wydobywające się z ust dziewczyny mile połechtały Antoinette, ale ta ostatnia, oczywiście, nie przyzna się do tego. Znamy przecież osobę panienki Apsley. Uwielbiała przyjmować komplementy jak nikt inny na świecie, może to dlatego, iż te potwierdzały jej własną opinię na temat własnej osoby. Uważała się przecież za chodzące cudo, i tu chodzi głównie o jej inteligencję, ale o wygląd również. Tak więc, swoje wcześniejsze słowa do niej wypowiedziała głównie z tej racji. No bo przecież tamta pochwaliła rude włosy Antoinette. I tu chodziło nie jedynie o tę akurat pochwałę. W końcu postanowiła przejść do rzeczy. - Po prostu nawlekasz nić na igłę i przekładasz przez płótno. Nie wiem, co to za filozofia... – westchnęła głęboko – Słuchaj, wiem, że robisz ze mnie debila. Ale najwidoczniej to ty tutaj jesteś teraz debilem. – posłała jej mordercze spojrzenie ale, mimo tego wymownego spojrzenia, Antoinette roześmiała się. Jak Colette odczyta ów wybuch śmiechu, to już należało tylko do niej. - To najprostsza rzecz pod słońcem. Nawet największy debil by się na tym poznał. – podrapała się po przedziałku – Jak już wcześniej mówiłam, nawlekasz nić na igłę i przekładasz przez płótno. Ot co. – I, zupełnie, ją teraz ignorując, ponownie wzięła się za swą robótkę ręczną. Może Colette w ten sposób zrozumie, że Antoinette ją po prostu ignoruje. A może, jeśli jednak jej intencje, prośby i chęci byłyby szczerze, zgodne z prawdą, to popatrzy sobie na to, jak haftuje ruda pannica, i w ten sposób się nauczy. Apsley miała wielką nadzieję, że to, co robi, zadziała, na jeden z dwóch wymienionych sposobów. Bo... może ona była szczera? Może naprawdę była zachwycona pracą Antoinette i chciała się nauczyć tej pięknej techniki wyszywania wzorów? |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Drzewo na polnej drodze Nie Gru 17, 2017 1:58 pm | |
| Chyba zdołała, jakoś przebrnąć przez pierwsze mury. Najwidoczniej, komplementy to bardzo czuły punkt u nieznajomej. Col to zapamięta! W milczeniu przyglądała się pracy rudej dziewczyny, a słysząc jej kolejne słowa i śmiech, sama się szerzej uśmiechnęła. Coś w tym było, racja. Chyba nowa towarzyszka, lubiła nadużywać niektórych słów. - Debil, debilowi nie równy? W jaki sposób robię go z ciebie? Uwaga, uwaga... Pytanie za tysiąc punktów! Każdego kto jest dla ciebie miły, od razu podejrzewasz? Hm, to niezbyt zdrowe podejście. Z największą chęcią udowodniłabym, że mam zupełnie czyste intencje, jednak... Nie mam pomysłu. Jeśli na jakiś wpadniesz, to zdradź mi go, jak najprędzej. Będę wdzięczna! Oh, no i chciałabym pobawić się kiedyś twoimi włosami. Aż się o to proszą! A teraz ciiii...~! Przyłożyła palec do ust i uważnie obserwowała dalszą pracę. Minuty mijały, a ona nadal wielce zafascynowana, wlepiała swe oczęta w ruchy dłoni kobiety. Można było rzec, iż robiła notatki w głowie. O, zdjęcia lub notatki! Chciała zapamiętać każdy szczegół, nawet jeśli każdy debil by to zrobił. Może i tak, lecz nie każdy jest na tyle uzdolnionym debilem, aby stworzyć piękne dzieło! Wielu pomyślałoby o tym, że to głupie ze strony Colette. Co dokładnie? Siedzenie i tak uważne obserwowanie. Nic na to się nie poradzi. Gdy brązowowłosa wyznaczy sobie jakiś cel, to nikt oraz nic jej w tym nie przeszkodzi. Po dość długim czasie milczenia, w końcu się cicho odezwała. - Następnym razem przyniosę rzeczy potrzebne do praktyki. Będzie o wiele ciekawiej! Był to pełen podziwu i zachwytu głos. Czasem też unosiła wzrok na twarz skupionej rudowłosej. Grzechem byłoby przeszkadzanie w tworzeniu, choć Col się trochę tego dopuściła. Nie miała innej opcji! Nie było wokół ich dwójki żywej duszy. Może to i lepiej? Mogła skupić swe myśli i uwagę, tylko na niej. |
| | | Antoinette Marionetkarz
Liczba postów : 240 Join date : 24/04/2016
| Temat: Re: Drzewo na polnej drodze Pią Gru 22, 2017 10:12 am | |
| No i znowu się rozgadała. W sensie że jej towarzyszka. Antoinette znowu westchnęła głęboko. Miała dość jej gadaniny, to fakt niezaprzeczalny, ale ruda – co było do niej zdecydowanie niepodobne – postanowiła to zignorować. Ba – coraz bardziej utwierdzała się w przekonaniu, że kobieta, która ją zaczepiła podczas tej przemiłej (bez sarkazmu) pracy, kobieta, która gadała zdecydowanie zbyt wiele i nierzadko bez sensu, ma szczere intencje. Dlatego już wiedziała, co zrobić. Jaki ktok uczynić. Podniosła na nią wzrok i poklepała miejsce obok siebie. - Chcesz się nauczyć wyszywać, tak? – uniosła nieznacznie lewą brew ku górze – To siadaj. – jeżeli kobieta spełniła prośbę Antoinette, ta ostatnia ostrożnie podała kawałek płótna w jej ręce – Tak, jak mówiłam wcześniej, wbijasz igłę w płótno, pociągasz, potem wbijasz niedaleko od ostatniego wbicia, tyle że tym razem w drugą stronę. – Teraz opisała to dokładniej, przez co kobiecie na pewno będzie łatwiej pojąć naukę haftowania. - Spróbuj. Mam w domu dużo igieł, nici i płótna. Mogę zmarnować tę robótkę. Nie jestem do niej przywiązania. A skoro... a skoro chcesz się nauczyć, mogę do tego celu ją zmarnować. – uśmiechnęła się ku niej pokrzepiająco. - Pamiętaj jednak, żeby wyszywać po narysowanych prze ze mnie liniach. Po raz pierwszy od chwili, kiedy Colette zaczepiła Antoinette, na twarzy tej ostatniej zagościł miły wyraz twarzy, bez żadnych podtekstów, sarkazmu, ironii czy też jadu. To było jak najbardziej szczere. Jeżeli Colette teraz ćwiczyła, Antoinette przyglądała się ruchom jej dłoni oraz temu, jak powoli powstaje wzór. Nakierowywała ją, kiedy to było konieczne, czasami chwytała za jej nadgarstek w podobnych przypadkach. Od czasu do czasu dawała jej jakąś przydatną wskazówkę. W sumie sama nie wiedziała, po co to robi. Po co jej pomaga, ucząc jej sztuki wyszywania. No ale robiła to, to było ważniejsze. Może z tej relacji wywiąże się coś ważniejszego? Antoinette po raz pierwszy od ich spotkania pomyślała, że bardzo by tego chciała. Ale dlaczego, sama nie potrafiła odpowiedzieć na to pytanie. Nawet przed samą sobą. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Drzewo na polnej drodze Sob Gru 23, 2017 10:16 pm | |
| Zgodziła się! Chciała ją uczyć! To znaczyło tak wiele dla Col. Owszem, nie tylko nauka dla niej tyle znaczyła. Rudowłosa wpuściła ją do swojego świata. Uchyliła bramę, a wtedy Colette mogła się wślizgnąć do środka. Usadziła się obok niej, by za chwilę trzymać w rękach płótno. Obawiała się, że wszystko zniszczy, lecz słowa... Czy ona podała jej imię? Na pewno, nie! Posłusznie wykonywała polecenia i starała się z największą perfekcją prowadzić igłę, a przy tym nić. Doskonała z niej nauczycielka! Pomoc, którą dawała brązowowłosej była bardzo na miejscu. Czy to kierunek, czy chwyt za nadgarstek... Pojęła to szybko. Chociaż nie będzie musiała męczyć nieznajomej o kolejną lekcję haftowania. - Ooooohohoho, tworzę! Wygląda coraz lepiej, prawda? Prawda?! Jak masz na imię? Jestem pewna, iż go nie słyszałam. Muszę wiedzieć kogo chwalić! A no i poproszę też o podobne lekcje. Co tam jest szycie, dziewiarstwo, szydełkowanie... To też potrafisz? Spytała, nucąc coś pod nosem i dalej pracując nad tym dziełem. Dawała z siebie dwieście procent! Bądź co bądź, kątem oka zerkała czasem na dziewczynę. Małymi kroczkami i uda się z nią dogadać. Zdarzają się jednak, bardzo agresywne i niemiłe osoby. Nie chcą nawiązywać żadnego kontaktu! To trochę dziwne dla Col. Przecież poznawanie innych, to wielka przyjemność. Każdy człowiek potrafi zaskoczyć. Gorzej z tymi, którzy zaskakują w niebezpieczny sposób. Zaraz, czy Colette się do nich nie zalicza? Meh! Gdzie tam! - Nie mogę się doczekać końcowego efektu! Rzekła podekscytowana, przykładając się jeszcze bardziej. Parę razy miała okazję, by się ukłuć. Jednak, jej refleks i uwaga jest ponad to! |
| | | Antoinette Marionetkarz
Liczba postów : 240 Join date : 24/04/2016
| Temat: Re: Drzewo na polnej drodze Sro Gru 27, 2017 3:44 pm | |
| A Antoinette dalej czyniła swą powinność. Nakierowywała Colette, dawała cenne wskazówki... wszystko szło dobrze, a ruda, nie wiedząc czemu, zaczęła z tego czerpać radość. Tak. Radość. I nie odkryła tego nawet przed samą sobą. No ale nieważne, czas upływał a Zoe zauważyła, że jej aktualnej towarzyszce idzie coraz to lepiej i lepiej, co wywołało na twarzy Antoinette szczery, szeroki, pełen sympatii uśmiech, czyli coś, co w jej przypadku było raczej rzadkim zjawiskiem. A jednak, Antoinette potrafiła czasami zachowywać się jak człowiek, nie jak wredna suka. A dziewczyny dalej poświęcały sobie czas. Colette była uczennicą, a ruda nauczycielem i tej ostatniej owa rola bardzo przypadła do gustu. W końcu jej towarzyszka ponownie otworzyła usta, pewnie by znowu coś powiedzieć, z czego Antoinette bynajmniej zadowolona nie była. Wyprostowała się i spojrzała w jej oczy, przy czym z oczu rudej raczej nie dało się niczego wyczytać. - Antoinette – oparła plecy o korę drzewną – Jestem Antoinette... a ty? – zamilknęła, bacznie ją obserwując i szczerze wierząc, że z jej oczu wyczyta prawdę, bo słowa bywają zdradliwe. No ale... z drugiej strony, po co miałaby kłamać, przedstawiając się innym imieniem? Pewnie nie miałaby w tym żadnego interesu. Tak więc, jeśli dziewczyna wypowiedziała swoje imię, Antoinette uśmiechnęła się ponownie i podała jej dłoń, by tamta mogła ją uścisnąć. A teraz postanowiła odpowiedzieć na jej ostatnie jak na tę chwilę pytanie, które tak jakby tonęło w morzu innych słów wypowiadanych przez Colette (tak dużo mówiła i tak dużo na raz). No ale udało jej się go wychwycić. Strzeliła palcami, układając je uprzednio w koszyczek i ponownie utkwiła w niej swoje spojrzenie, ale nie, tym razem dało się coś wyczytać z jej spojrzenia. Czymś takim była tutaj stanowczość, tak silna, że mogłaby wcisnąć w fotel. Ale tu żadnego fotela nie było, na żadnym żadna z nich nie siedziała, więc owa stanowczość mogłaby wbić człowieka w ziemię. - Wolę skupiać się na samym wyszywaniu – odparła sucho Antoinette, odpowiadając na to pytanie, o którym wcześniej mówiliśmy. I poleciła jej, by trenowała dalej, a ruda dalej dawała jej swoje cenne wskazówki, które miały za zadanie ułatwić Colette robotę i naukę. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Drzewo na polnej drodze Czw Gru 28, 2017 8:48 pm | |
| Nie przestawała pracować nad dziełem, ani na chwilę. Rzeczywiście, powinna mniej gadać i skupić się całkowicie na haftowaniu. Więc, miała na imię Antoinette! Cóż, za piękne imię, a brzmi tak samo elegancko, jak Colette. Była ciekawa, czy rudowłosa bardzo zdenerwowałaby się, gdyby Col skróciła jej imię. Miała idealny i pieszczotliwy skrót, lecz czy się spodoba? Okaże się, teraz. - Antosia. Tak... pasuje ci. Rzekła radośnie, ale nie oderwała się od zajęcia. Jak niby miały siedzieć w takiej ciszy?! Przecież, nie da się. Ponadto, chciałaby bardziej poznać An i dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy! - Czym się zajmujesz na co dzień? A może sprzedajesz te arcydzieła, które tworzysz? A no i, gdyby były ci potrzebne jakieś zioła czy wytwory z nich, przyjdź do mojego sklepu. Może coś cię tam zainteresuje! Wiem, głupio o tym mówić, ale jestem bardzo wdzięczna za naukę. Mówiła spokojnym tonem, wykonując kolejne ruchy dłonią. Brała to wszystko na poważnie, więc to normalne, iż mówiła mniej i wolniej. Skupiała całą swą uwagę na haftowaniu i nie chciała niczego zepsuć. Nauczycielka musi być z niej dumna! A ten cel osiągnie tylko przez perfekcyjne wykonanie pracy. Co prawda, nawet takie wykonanie nie będzie tak dobre, jak Antoinette. To pierwszy raz brązowowłosej wiedźmy i pewnie trochę niedociągnięć będzie. Nie ma co się załamywać! Wszystkiego da się nauczyć, choć wymaga to czasu. Całe szczęście, Col jest cierpliwa. Nie wydaje się? Ta cecha ukryła się w niej niesamowicie dobrze. Tak samo, jak w przypadku wytwarzania maści czy innych tego typu rzeczy... Schodzi jej długo, bo chce zrobić to najlepiej. Remilia za to, tworzy wszystko szybko! Nim Col zdąży zawołać na śniadanie, blondynka skończy już dawno pierwszą część pracy i czeka przy stole. Niemożliwe. Jednak, tacy są chyba pracoholicy, prawda? Czasem zagłębiają się tak bardzo w swojej pracy, iż nie widzą świata poza nią. Zapominają o posiłkach, tracą poczucie czasu... Bardzo wymagający ludzie. Potrzebują opieki, chociaż uważają, że wszystko z nimi dobrze. Czekała na odpowiedź, a w międzyczasie pochylała się nad robótką znacznie bardziej. Musiała dokładnie przypatrywać się i doszukiwać pewnych błędów. |
| | | Antoinette Marionetkarz
Liczba postów : 240 Join date : 24/04/2016
| Temat: Re: Drzewo na polnej drodze Pią Gru 29, 2017 6:50 pm | |
| Antoinette spojrzała na nią kątem oka, rzeczywiście zaskoczona. - Antosia? Tak do mnie mówią tylko osoby bliskie – to znaczy osoby które lubią ją i które lubi ona. No bo osób bliskich w dosłownym znaczeniu tego słowa raczej nie miała. Ale... siostra? Cóż, nie miała z nią kontaktu. Rodzice? Ale ci mieli ją dosłownie w dupie, w sumie chyba zawsze tak było, a sama Antoinette zdążyła się do tego przyzwyczaić. Sama nie żałowała, że w dzieciństwie zachowywała się tak, a nie inaczej. Po prostu była sobą, w sumie teraz też, ale w nieco innym sensie. - Co prawda nie jesteśmy dla siebie osobami bliskimi, no ale... no ale możesz tak na mnie mówić. – a jednak, w sercu Antoinette czaiła się dobroć, grzeczność, taktowność i tak dalej. Czasami to wszystko ujawnia się w niej i wychodzi na światło dzienne, ale zazwyczaj ruda pannica była inna, zupełnie inna. To zależało wszystko od zaistniałej sytuacji oraz osób, które towarzyszyły jej w danym momencie. W końcu, po chwili milczenia i całkowitego skupienia nad tworzoną powoli przez Colette robótką ta ostatnia ponownie zabrała głos. I do głosu znowu doszła jej przypadłość, przypadłość Antosi. Słysząc pytanie, czym zajmuje się na co dzień, Antoinette przez chwilę zastanawiała się, jak jej powiedzieć, że jest jedynie marionetkarzem w cyrku. Przez to całe myślenie zaczęła fantazjować, aż w końcu wymyśliła kłamstwo, w które od razu całą sobą uwierzyła. Poprawiła swoją pozycję siedzącą i uśmiechnęła się ku Colette swoim rozbrajającym uśmieszkiem. -Jestem dyrektorem w pewnej wielkiej, rozkręcającej się firmie. – nie odrywała od niej wzroku, nie wiedząc już nawet, że perfidnie kłamie – Przykro mi, nie mogę ci powiedzieć, co to za firma. Utrzymuję też w tajemnicy moją profesję. W swoim gabinecie pociągam za sznurki, a reszta robi, co rozkażę, nie zdradzając przy tym osobom trzecim mojej tożsamości. – ukradkiem spojrzała na jej dłonie, by rozeznać się w tym, jak idzie jej robótka – Ale nie wszyscy pracownicy wiedzą, kto tym wszystkim zarządza. Taka opcja jak najbardziej mi odpowiada. Nie mogę ci również zdradzić, czym się zajmujemy. Przykro mi. – ostatnie dwa słowa były zaiste nieszczere. Podobnie jak ta cała historyjka, ale to zupełnie inna bajka, ona w tą historyjkę wierzyła, na dodatek coraz to bardziej i bardziej. - Z miłą chęcią odwiedzę twój sklep. Ale nie pomyślałaś, że nie będę wiedziała, jak tam trafić? – spojrzała ponownie na jej robótkę, jak Colette znowu wbija igłę w płótno, tyle że trochę dalej od wyznaczonej, narysowanej ołówkiem przez Antoinette kreski. - Nie, wyjmij igłę i wkłuj ją... nieco na lewo – złapała lekko za jej nadgarstek i nakierowała jej dłoń trzymającą igłę z nawleczoną nicią – O, tak, w tym miejscu, gdzie jest linia. Dobrze, a teraz już wiesz, co robić. – podniosła wzrok na jej oblicze i posłała jej uśmiech kącikiem warg. Ciekawe, kiedy zacznie być naprawdę wredna, o ile... w ogóle do tego dojdzie. A może dziewczyny po jakimś czasie staną się najlepszymi przyjaciółkami? Cóż, wszystko jest możliwe, wszystko może się zdarzyć. Ale Antoinette wolała nie wybiegać myślą w przód. Co będzie to będzie, i lepiej skupić się na tym, co jest tu i teraz. Na nauce haftowania. Antoinette zdążyła już zauważyć, że Colette idzie to coraz to lepiej i lepiej, z czego ruda była bardzo zadowolona. Ale nie, nie była zazdrosna ani nic w ten deseń. Zazdrosna, że ta uczy się tak szybko. Sama w sumie nie pamiętała, ile czasu musiała się uczyć wyszywania. Szło jej tak samo, jak Colette? Lepiej? Gorzej? W sumie, nieważne. Naprawdę nieważne. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Drzewo na polnej drodze Pon Sty 01, 2018 8:23 pm | |
| Musiała na chwilę przerwać pracę, aby spojrzeć z otworzonymi ustami na Antosię. Nie mogła opanować zdziwienia, jakie zawitało na jej twarz. Dostała taką odpowiedź odnośnie pracy rudej, że nie wiedziała od czego zacząć! Niby nie mogła dowiedzieć się niczego, a jednak dostała pewne informacje już na wstępie. - Zaraz, zaraz, zaraz... Wyglądasz, jakbyś chciała mi to powiedzieć. Już po samych twoich słowach, mogę wywnioskować pewne rzeczy. Jesteś dyrektorem, pociągasz za sznurki, by reszta odwalała robotę, niektórzy pracownicy nie wiedzą kto sprawuje władze, nikt nie może wiedzieć czym się zajmujecie i trzymacie to w sekrecie... Jesteś z mafii? Handlujecie narkotykami? Brudne pieniądze? Nie było trudno się domyślić, Antosiu. Musisz to ukrywać jeszcze bardziej! Rzekła posyłając szeroki uśmiech dziewczynie, a zaraz wróciła do robótki. Ponownie dostała bardzo pomocne wskazówki i mogła jeszcze lepiej wykonywać zajęcie. No tak, nie podała miejsca w którym znajduje się sklep! Głupia Col. - Zaprowadzę cię potem, jak będziesz miała chwilę. Spacer nikomu nie zaszkodził. W sumie, mamy tam nawet ruch. Z początku, twierdziłam, iż to miejsce będzie ciche i spokojnie, a wszystko obróciło się o sto osiemdziesiąt stopni. Klientki witają do nas bardzo często. A tak, prowadzę sklep z przyjaciółką. Mam nadzieję, że też cię pozna i polubi tak samo, jak ja! Gdy skończyła mówić, zaczęła nucić pod nosem. Niezwykle szybko udawało się brązowowłosej poznawać ludzi, a jeszcze szybciej obdarzać ich sympatią. Nie wszyscy byli mili i większość pewnie negatywnie postrzegała Colette. Jednak, trafiają się osoby pokroju Antoinette. Całe szczęście! - Skończone! I jak, i jak?! Wyszło ładnie Antosiu? Starałam się mocno, aby niczego nie zepsuć. Mam nadzieję, iż pierwszy raz nie był tak zły w moim wykonaniu. Ale, to już musisz ocenić ty. W końcu, jesteś moją nauczycielką i mam nadzieję, że wkrótce i przyjaciółką. Nie mogłabym zostawić w spokoju, kogoś mającego tak artystyczną duszę! Poza tym, jesteś miła i nie musimy gadać o mafii w której pracujesz. Szanuję to! Odparła pewnym tonem, łapiąc kontakt wzrokowy. Robótka była skierowana w stronę rudowłosej, a Col jeszcze bardziej podstawiała ją pod nos dziewczyny. Musiała usłyszeć końcowy wynik! I to nie byle jaki wynik, bo ten uzyskany od profesjonalisty. To nie są przelewki. Z niecierpliwością w oczach, niczym małe dziecko, wyczekiwała na odpowiedź. |
| | | Antoinette Marionetkarz
Liczba postów : 240 Join date : 24/04/2016
| Temat: Re: Drzewo na polnej drodze Wto Sty 02, 2018 8:08 pm | |
| Antoinette, słysząc jej domysły, automatycznie pokręciła głową. I to dość gwałtownie. - Uwierz mi, lepiej będzie dla ciebie, jeśli nie będziesz snuć podobnych domysłów. Ani w ogóle żadnych. – odparła sucho. Widać było, że ruda była na nią nieco zła. Dobrze, że nieco, bo jej gniew czasami potrafi być naprawdę wielki, że mógłby przenosić góry. Ale na razie tak nie było. Na razie, co nie oznacza, że jej gniew wzrośnie w swej sile. A Antoinette dalej była zła. Jednak nie wiedziała za bardzo, dlaczego. Cała tajemnica tkwi w tym, co teraz roi się w jej spaczonym chorobą umyśle, a mogło to być wszystko, doprawdy wszystko. Niezbadany jest umysł rudej panienki. A Colette wyszywała dalej, a Antoinette dalej dawała jej wskazówki, tak, że złość przeszła jej niemalże zupełnie. Już wkrótce, po jakimś czasie, złość ta unicestwiła się całkowicie, w ten sposób, że kiedy Colette odezwała się ponownie, po tym a jakże destrukcyjnym uczuciu nie było ani śladu. - W porządku – Antoinette wyprostowała się na chwilę, gdyż od tego schylania się nad robótką Colette zaczął ją boleć kręgosłup – Możemy tam się wybrać. Kiedy chcesz, ale lepiej by to się stało jeszcze dzisiaj. – i ponownie pochyliła się nad robótką, dając znajomej kolejne wskazówki – No bo jutro możemy się już nie spotkać. A jak będę chciała się jeszcze kiedyś z tobą skontaktować, pójdę tą ścieżką, którą mnie tam zaprowadziłaś. – i ponownie puściła ku niej porozumiewawcze oczko. - A jeśli kiedykolwiek ty będziesz chciała się ze mną spotkać, to... to mogę cię kiedyś zaprowadzić do mojego mieszkania. – już miała powiedzieć, że znajdzie ją w cyrku, gdzie zarabia na boku, ale uznała że Colette zacznie coś podejrzewać. Tak, gdzieś w mrocznych zakamarkach umysłu Antoinette coś zaczęło się przejaśniać, lecz tylko na chwilę. Znowu wszystko wróciło do tego, że utrzymywała się przy kłamstwie, którego nie była świadoma. Znowu była szefową wielkiej, tajemniczej firmy. I znowu była sobą. Nieświadomie zakłamaną, przemądrzałą, oczekującą wiecznych pochwał Antoinette. Czy to była jej lepsza odsłona? A może gorsza? Cóż, to zależy, jak kto patrzy. Wkrótce potem, po wielu wskazówkach ze strony Antoinette Colette ukazała jej gotowy, wyhaftowany obrazek. Ruda uśmiechnęła się do niej, a nawet pochwaliła! Dziwne, prawda? Tak czy owak, poszło jej nawet nieźle. "Nauczycielka" poklepała swoją "uczennicę" po ramieniu. Jednak jej słowa znowu wprawiły rudą w ponury nastrój. - A kto powiedział, że pracuję w mafii? Owszem, możliwe, ale prawdy nie dowiesz się nigdy. Możesz pomarzyć. – wycedziła przez zęby. I ponownie wyprostowała się, opierając się plecami o korę drzewną. Westchnęła głęboko. I już nie wiedziała, czy być na nią złą, czy wręcz odwrotnie. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Drzewo na polnej drodze Sro Sty 03, 2018 3:57 pm | |
| Może naprawdę przestać wchodzić jej na głowę, jeśli chodzi o zawód. I tak dowiedziała się więcej, niż zapewne powinna. Reszta ściśle tajnych informacji musi pozostać tajemnicą, inaczej spadną na Col jakieś kłopoty. - Jeszcze dziś? Nie ma sprawy. Wydaje mi się, że pomimo małej szansy na spotkanie kolejnego dnia... I tak przeznaczenie skieruje nas w odpowiednie miejsce, o odpowiedniej porze. Nie mamy nic do powiedzenia w tej kwestii. Z chęcią zobaczę twoje mieszkanie! Muszę wiedzieć gdzie cię znaleźć, aby w razie ważniej sprawy z tobą pogadać. Ważna sprawa, czyli nawet znalezienie czegoś ciekawego. Oj, ruda nie będzie miała łatwo z Colette. Oby tylko za szybko się nie zmęczyła i nie zechciała końca tej, jakże wspaniałej znajomości. Nie, tak się nie stanie. Jeszcze nigdy nie miała takiej sytuacji, gdy ktoś zerwałby kontakt. I to całkowicie! Zazwyczaj ulegali prośbom brązowowłosej, bo nie dało się odeprzeć, tak uroczego ataku. Ponadto, nikt nie przebije upartości Col. Dostała pochwałę w pewnym momencie. Teraz uśmiech nie będzie chciał zniknąć z twarzy dziewczyny. Niby to tylko słowa, a potrafią zdziałać tak wiele. - Nie zamierzam naciskać. Spokojnie, spokojnie! Zaprzestaję swoich głupich domysłów. Uh! Nie chcę kończyć i wracać do domu. Może porobimy coś innego? Jakieś zawody, albo jakaś gra! Prawda, czy wyzwanie? Berek? Kto zrobi więcej przewrotów w przód? Tył? Możliwości jest pełno. Co wybierasz? Może sama masz jakiś pomysł? Z chęcią wysłucham! Spytała odkładając swoje arcydzieło na bok i skupiając całą uwagę na Antosi. Myślała nad jakimś zdrobnieniem, czy przezwiskiem dla niej. Wiewióra? Wiewiórka? Pewnie nie jeden raz, słyszała to w swoim kierunku. Coś oryginalnego... W międzyczasie, gdy czekała na odpowiedź zajęła się swoją fryzurą. Kucyk będzie najlepszy, w końcu do przewrotów, jak znalazł. Rozpuściła swe włosy, po czym przeczesała je palcami. - Jeszcze mamy trochę czasu, zanim całkowicie się ściemni. Coś wiadomo o pogodzie? Słyszałam plotki, iż na dniach ma padać śnieg. Ile w tym prawdy? Nie mam pojęcia. Wiatr nie wskazuje na nic takiego, lecz kto wie... Zauważyła trafnie, po czym podniosła się z ziemi. Otrzepała swą spódnicę i nogi, aby rozejrzeć się zaraz dookoła. Nadal żadnej żywej duszy, oprócz nich. Może to i lepiej! Gdy zaczną się wygłupy, nie będzie świadków. |
| | | Antoinette Marionetkarz
Liczba postów : 240 Join date : 24/04/2016
| Temat: Re: Drzewo na polnej drodze Sob Sty 06, 2018 6:34 pm | |
| Ruda częściowo zignorowała jej trzecie zdanie, odnosząc się bardziej do tego, co powiedziała potem. Dlatego właśnie Antoinette, zastanawiając się początkowo, czy na pewno dobrze czyni, po chwili włożyła rękę w kieszeń i znalazła tam swoją starą listę zakupów. Oczywiście, druga strona kartki była czysta, więc Antoinette, siedząc i znajdując tam (czyli również w kieszeni) malutki, przytemperowany prawie do końca ołówek (a raczej: jego ogryzek) i szybciutko narysowała na kolanie coś na wzór niby-mapy, prowadzącej z miejsca, w którym aktualnie przebywają do mieszkania Antoinette. Ta ostatnia doskonale zapamiętała sobie tę drogę, a fakt, że znajdują się niezbyt daleko od posiadłości rudej, tylko jej ułatwił ów szkic. Zupełnie zapomniała, że ma lepszy, okazalszy ołówek w swoim koszyczku, w tym samym, w którym trzyma przedmioty niezbędne do wyszywania. Tak czy owak, kiedy szkic drogi był już gotowy, z wyszczególnionymi i podpisanymi "elementami", obok których należy przejść, by iść dobrą drogą, przekazała go Colette. - Proszę – podała jej kartkę – Oto droga do mojego domostwa. Trafisz łatwo, bo wszystko wyszczególniłam, każdy element. – kiedy przekonała się, że świstek papieru znajduje się już w rękach Colette, zaczęła słuchać, co tamta ma do powiedzenia. Oczywiście od samego początku wiedziała, co odpowiedzieć, ale wolała jej nie przerywać. I nie, nie chodziło tu o to, że to bardziej taktowne, w sumie Antoinette rzadko kiedy taka bywała. Bardziej chodziło o to, że Colette może powiedzieć coś jeszcze, co może być dość istotne w ich rozmowie, a nawet mające wpływ na ich dalszą relację. Bo nie da się ukryć, ale Antoinette chciała w to brnąć dalej. Polubiła swoją aktualną towarzyszkę, mimo że ta potrafi być naprawdę irytująca. Poza tym, była dość ciekawa, i tu chodzi głównie o pozytywy. - A może pójdziemy do jakiejś kawiarenki, która jest otwarta do późna? A może do jakiejś restauracji? – oto, co Antoinette chciała od początku powiedzieć. - Posiedzimy, ogrzejemy się, wypijemy herbatę albo co tam innego chcesz, może wrzucimy coś na ząb... – Antoinette przestąpiła z nogi na nogę – Jeśli nie zgadzasz się, to oczywiście zrozumiem to. Możemy równie dobrze porobić to, co proponowałaś, o ile to nie było rzucone żartem... – na obliczu rudej znów wykwitł sympatyczny uśmieszek – No więc, jak robimy? |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Drzewo na polnej drodze Nie Sty 07, 2018 6:09 pm | |
| Mapa, którą stworzyła w pośpiechu na kolanie, była czymś bardzo przydatnym. Oczywiście, Col wcale nie musiała jej mieć. Chodzenie po domach i pytanie ludzi, też nie wydawało się złe. Zmarnowałaby dużo czasu, lecz w końcu by znalazła. Przyglądała się uważnie kartce, a przy okazji podziwiała nakreślone ołówkiem budynki i tym podobne rzeczy. Wszystko było przedstawione w tak przejrzysty sposób! Niby nie ma czym się zachwycać, ale rysunki Antosi, a Rem... Nieba i ziemia. Pewnie będzie okazja, wtedy wszyscy zobaczą, iż Colette nie przesadza! - Ooooo, dziękuję! Niesamowite. Naszkicowałaś tu wszystko! Antoinette, ciągle mnie zaskakujesz, a znamy się godzinę. Jeszcze tyle przed nami! Powiedziała z jeszcze większą ekscytacją w głosie. Schowała skarb, jakim była mapka do kieszeni płaszcza, po czym poprawiła ubranie. Ruda dziewczyna miała rację. Było wiele rzeczy do zrobienia w tym miejscu, aczkolwiek ciepłe lokum z jedzeniem i piciem... Tak, tego nie można pominąć. - Jestem na tak. To znaczy, wydaje mi się, że kawiarenka jest idealna. Co prawda, ta polna droga ma potencjał, jednakże zaczyna mi się robić chłodno i z chęcią coś zjem! O właśnie! Jakie jest twoje ulubione picie? Jedzenie? Chcę wiedzieć o tobie wszystko! No, prawie wszystko. Zaśmiała się przymykając powieki. Była szczęśliwa! Nie dało się tego ukryć. Wyszła na spacer, a spotkała zapewne kolejną przyjaciółkę. Od razu życie staje się bardziej kolorowe. Zaczęła zastanawiać się nad tym, co zje. Miała ochotę na cokolwiek! Warzywa, mięso, ciasta, dosłownie cokolwiek. Zaraz wróciła do poprzednich słów rudowłosej. - Rzucone żartem? Nie. Naprawdę to proponowałam. Niby czemu miałabym stroić sobie żarty z ciebie? Ktoś z ciebie kiedyś tak żartował? Następnym razem na to nie pozwolę! Stanę w twojej obronie, Antosiu. Prowadź do kawiarni! Będę obstawiać tyły. O, o, o, dasz mi potem pobawić się swoimi włosami? Pewnie o to pytałam, ale podejmuję kolejną próbę. Odparła, obdarzając ją kolejnym ze swych przyjaznych i ciepłych uśmiechów. Była gotowa do drogi. Pewnie zasiedzą się tam do późnej nocy, ale co w tym złego!
|
| | | Antoinette Marionetkarz
Liczba postów : 240 Join date : 24/04/2016
| Temat: Re: Drzewo na polnej drodze Sro Sty 10, 2018 5:38 pm | |
| Antoinette ucieszyła się, że dziewczyna przyjęła jej mapę. I schowała ją do kieszeni. Oczywiście pewności mieć nie mogła, że Colette nie wyrzuci kartki do pierwszego lepszego kosza na śmieci. Ale... coś przeczuwała, że pomarańczowo-oka tego nie zrobi. Skąd zjawiło się u niej takie nieco podświadome, dziwne uczucie, tego wiedzieć nie mogła. Nawet, gdyby się bardzo postarała. Tak więc, ucieszyła się również z tego, że Colette z takim entuzjazmem wyraziła się o mapce i o samej Antosi. - A tego dowiesz się już niebawem – odpowiedziała na pytanie (odnośnie preferencji co do jedzenia i picia) kobiety o dość nietypowym, bo rzadko spotykanym pomarańczowym odcieniu tęczówek. Antoinette puściła jej porozumiewawcze oczko, co przecież ta ostatnia robiła dość często w momentach, kiedy nie była wredną suką. A może... wtedy również, tyle że w takim przypadku taki gest ma ukrytą w sobie sporawą dawkę jadu? Antoinette do perfekcji wyrobiła u siebie zdolność doskonałego manipulowania mimiką własnej twarzy, podobnie było ze słowami – tutaj chodziło głównie o to, co kryje się w tonacji głosu, ich wydźwięku.. i tak dalej, i tak dalej. Czasem ukryje jad, czasem sarkazm, czasem obrazę... ale to nie wszystko. W końcu wiemy, że Antoinette potrafi być również miła, jak to jest w tym momencie. Chociaż fakt faktem, początek ich znajomości, znajomości pewnej rudej pannicy i kobiety o pomarańczowym odcieniu oczu, w ogóle na to nie wskazywał. No ale cóż. Tacy są ludzie, potrafią zmienić się nie do poznania i to w czasie niecałej godziny. A może nie było w tym nic dziwnego? - Pobawić się moimi włosami? – Antoinette zrobiła do niej minę w stylu "łot de fak", patrząc uważnie w jej oczy, które zaczynały się jej coraz to bardziej podobać. - Noo ale... w jakim sensie? Chcesz ich tylko dotknąć, czy zrobić warkoczyki? – wcześniejsze słowa Colette oczywiście zignorowała, i oczywiście celowo. Nie chciało jej się bawić w podobną dyskusję, dlatego odpowiedziała tylko na drugą część jej pytania. No i czekała na jej odpowiedź. Bo tą musiała poznać tu i teraz, jak najszybciej. Po części przez zwykłą ciekawość, po części dlatego, iż musiała wiedzieć, co ją czeka. Oby Colette nie zachowywała się jak rozwydrzony bachor i tym samym by nie powyrywała jej 0,0453 części włosów. No bo jej słowa oraz sposób, w jakie je wypowiada mogły świadczyć, że Colette jest jeszcze małą dziewczynką. Na co innego wskazywał jej wygląd. No cóż. - No więc, chodźmy! – rzuciła ku niej sympatycznym tonem głosu i uczyniła pierwszy krok prawą nogą.
Z/T x2 |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Drzewo na polnej drodze | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|