|
|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Veilore Panna srebrna rączka
Liczba postów : 229 Join date : 22/08/2015
| Temat: Samotna chatka Pon Wrz 21, 2015 9:59 pm | |
| Stosunkowo niewielka, w większości drewniana chatka, stojąca samotnie nieopodal rzeczki, a wszystko to pomiędzy drzewami Ponurego boru. Ów skromny zakątek to dom najemniczki Veilore, która wzniosła go własnymi rękoma. Składa się na niego mała, okryta tylko dachem weranda, na którą dostać się można po kilku stopniach i przysiąść na drewnianej ławeczce lub dalej, wejść już tylko do środka. Wewnątrz wyszczególnić można trzy pomieszczenia, a właściwie dwa, jako że niewielki przedsionek od głównej izby oddzielony jest jedynie ścianą. W przejściu nie zostały wstawione drzwi, więc już przez otwór jest możliwość ujrzenia największego pomieszczenia chatki, gdzie w jednym kącie znajduje się łóżko i kufer; po prawej, pośrodku swoje miejsce ma kominek, a przed nim dywan z futra wyjątkowo dużego niedźwiedzia oraz stolik i dwa stare fotele. Przy ścianie po lewej wchodzącego została umieszczona lada, gdzie mieszkanka zapewne przygotowuje swoje posiłki. Na przeciwległej ścianie, przy której lewym kącie ustawiono łóżko, bardziej po prawej widać drzwi. Prowadzą one już tylko do łazienki wyposażonej w balię, kibelek, proste lustro, a także taboret.
Ostatnio zmieniony przez Veilore dnia Pią Kwi 15, 2016 1:16 am, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Selene Kat
Liczba postów : 770 Join date : 21/05/2013
| Temat: Re: Samotna chatka Wto Wrz 22, 2015 10:42 pm | |
| Przedzierała się przez mroczną głuszę, na plecach niosąc długą, myśliwską strzelbę, z której póki co nie zamierzała robić użytku. Pomimo głębokiego zamyślenia, które towarzyszyło jej od kilku dni, kroki stawiała ostrożnie i niezwykle czujnie; nawet najmniejsze gałązki nie pękały pod stopami kobiety, więc żaden dźwięk nie zwiastował obecności intruza w owym niedostępnym lesie. Ostatni dzień „wolności” od obowiązków (co Sel nazwałaby prędzej torturą i niezbyt cierpliwym wyczekiwaniem ponownego zlecenia) postanowiła spędzić we względnym spokoju, robiąc to, co ją uspokaja i pozwala na regenerację sił, o wiele bardziej niż mógłby jej to zapewnić najlepszy szpital. Zmierzała ku skromnej chatce w lesie, jak za każdym razem obierając nową drogę, nie chcąc przez przypadek wydeptać doń ścieżki, sprowadzającej za sobą różne ciekawskie istoty. Miejsce było tajemnicą i Selene starała się, aby tak zostało; nawet nie tylko ze względu na setkę ważnych dokumentów, czy planów nadchodzących misji, znajdujących się w drewnianym mieszkanku pośród drzew, ale poprzez prostą chęć posiadania tego przybytku na wyłączność. Dla prywatności, świętego spokoju, odrobiny wolności i beztroski, jakiej wśród ludzi często zaznać nie mogła. Tak w skrócie, bo silne uczucie jakie żywiła do tego zlepu desek i gwoździ, nie było proste do wyjaśnienia. „Utopia”, „ucieczka od rzeczywistości” – zwykła myśleć, raczej nie porywając się na wypowiadanie tych słów na głos. Wkrótce dotarła do wąskiego, lecz silnego toru rzeczki, poznając drogę i wiedząc, że już niedaleko. Gdy tylko ujrzała srebrzyste kształty lśniące w przejrzystej jak kryształ wodzie, do głowy nagle wpadł jej dosyć szalony (jak na tę porę roku) pomysł. Uśmiechnęła się do siebie, ponieważ zdążyła już zapomnieć ile radości sprawiała jej ta samotna zabawa pośród leśnej i wodnej zwierzyny. Odłożyła na bok strzelę i torbę wypełnioną po brzegi darami dla Veilore (soczystymi gruszkami, jakie zerwała po drodze, butelką wytrawnego wina oraz bochenkiem chleba, zawiniętym w chustę), wypatrując długich patyków w najbliższym otoczeniu. Po odpowiednim przygotowaniu za pomocą noża, swojej prowizorycznej włóczni, zdjęła buty i podciągnęła spodnie przed kolano, rozpoczynając łowy. Nigdy nie łowiła ryb w taki sposób, także początkowo nie wiedziała jak ma się do tego zabrać. Żyjątka prędko pierzchły przed tworzonymi przed nią falami, początkowo wykazując więcej sprytu i pomysłowości niż ona. Prędko jednak pojęła ich zachowanie, cierpliwie i w bezruchu obserwując ich poczynania, czekając aż któraś zechce zbliżyć się nieco bardziej do jej zmarzniętych nóg. Stała w ten sposób może z półgodziny, tracąc czucie w stopach i z największym trudem powstrzymując szczękanie zębami. Po tym czasie wiele ze stworzeń zdołało uznać łydki Selene za naturalny element środowiska, co ona wkrótce wykorzystała najlepiej jak potrafiła. Wycelowała swą broń w srebrzysty, giętki kształt, bez chwili zawahania przebijając ostrzem jej grzbiet. Nim wyciągnęła szamoczące się rozpaczliwie stworzenie na powierzchnie, pomogła sobie wolną ręką, nie pozwalając, by zdobycz się wymsknęła. Twierdząc, że właścicielka chatki również będzie zadowolona z takiej kolacji, spędziła kolejne długie minuty w wodzie, polując na kolejną rybę. Po wszystkim wysuszyła ręce i zabrała się do rozpalania ogniska, aby choć trochę ogrzać skamieniałe kończyny oraz upiec dwa dorodne pstrągi, jej aktualny powód do dumy. Zawiązała buty na sznurówce wokół szyi, ponownie narzuciła na siebie swój cały dobytek, wraz z przyrządzonymi rybami, wciąż wbitymi na długi kij, a następnie boso ruszyła brzegiem rzeki. Zmarnowała całkiem dużo czasu, obierając sobie drogę na około, a także bawiąc się w wędkarza bez wędki, ale nie można było powiedzieć, że nie była zadowolona. Dotarła w końcu do swojego celu, stając u progu drewnianych drzwi, zastanawiając się chwilę czy powinna zapukać, czy może już może sobie pozwolić na drobną samowolę. Wybrała drugą możliwość, po cichu zakradając się do środka. Vel powinna już tu być lub wkrótce się pojawić. Ostrożności nigdy za wiele, zawsze istniała opcja, że zastanie kogoś innego, nie do końca przyjaznego. Chociaż w obecnym stanie, z sinymi od zimna wargami i wciąż wilgotnymi końcówkami włosów, obłożona po stokroć tobołami, mogłaby zabijać śmiechem lub co bardziej prawdopodobne – wzbudzać poważną litość.
|
| | | Veilore Panna srebrna rączka
Liczba postów : 229 Join date : 22/08/2015
| Temat: Re: Samotna chatka Sro Wrz 23, 2015 1:23 am | |
| Veilore ostatnio zaglądała do swojej chatki kilka dni temu. Przez cały ten czas przebywała w mieście. Drewniana podłoga werandy zdążyła już pokryć się warstewką pyłu przywianego przez wiatry. Powinna to zmieść... Mimo wszystko wpierw skierowała się ku drzwiom, które lekko zaskrzypiały, kiedy kobieta je otwierała. W środku zastała nieco mniejszy chłód niż ten doskwierający obecnie drzewom Ponurego Boru. W dłoni trzymała dosyć duże wiadro wypełnione wodą. Nie było ciemno, ale pochmurne niebo na zewnątrz wraz z otaczającymi dom potężnymi drzewami zmniejszały skutecznie dawkę światła, które mogło dotrzeć przez okna do jej chatki. Zdjęła buty przybrudzone od wędrówki buty. Z niewielkiego stołka ustawionego przy drzwiach wzięła lampę naftową, zapaliła ją i wraz z nią ruszyła wgłąb głównego i największego pomieszczenia tej niezbyt skomplikowanej drewnianej chatki z kamiennym kominkiem. Stopy blondynki układały się na drewnianej podłodze, a w pewnym momencie na miękkim, ciemnobrązowym futrze, razem z dwoma starymi fotelami i pomiędzy nimi niewielkim stolikiem, ustawionym niecałe dwa metry od kominka. Odłożyła na chwilę oba swe bagaże. Dzięki temu mogła zdjąć torbę i resztą ekwipunku, po czym zostawić je na jednym z mebli. Rozpaliła ogień w kominku. Pomieszczenie zalał ciepły i intensywniejszy blask, a sam element domku posłużył jej teraz do podgrzania wody w wiadrze. Z drugim zrobiła jeszcze trzy rundki do rzeki i z powrotem. Dwie porcje wylądowały w balii w łazience oświetlanej niepotrzebną już w poprzednim pomieszczeniu lampą. Ostatnią zaś kobieta pozostawiła do przygotowania strawy, kiedy już oczyszczona i odprężona ciszą oraz ciepłą wodą, będzie mogła zająć się napełnianiem brzucha.
Obraz snu znikł tak nagle, że jej umysł nie zdążył zarejestrować nic, prócz pojedynczych wrażeń. Zastąpiło je senne skrzypienie drzwi. Vei pod wpływem zmiany wizji zaczęła odczuwać chłód wody. Obudziła się ze zdziwieniem. Trwała zanurzona w zimnej wodzie, ochlapała nią twarz, aby odegnać resztkę senności, po czym wyszła zastanawiając się, czy moment wchodzenia przyśnił się jej, czy też dźwięk rzeczywiście rozszedł się po chatce. Wątpiła, aby ktokolwiek niepożądany dotarł pod drzwi jej sekretnej chatki, a jeszcze bardziej była przekonana o tym, że nikt o zdrowych zmysłach, nieobeznany, nie wszedłby do lasu posiadającego tak złą opinię. Równie dobrze mogła być to chyba jedyna osoba znająca dokładne położenie drewnianego lokum, jak i wiatr... czy jeden z tych koszmarów podobno wałęsających się między drzewami. Blondynka nie była w stanie ich widzieć, ale zdawało się jej, że omijały to miejsce, a przynajmniej mu nie szkodziły. Co prawda miewała niekiedy dziwne wrażenie obecności, ale mógł być to zwykły wymysł wywołany świadomością przebywania w takiej, a nie innej okolicy. Czy się obawiała? Niekoniecznie. Prawdopodobnie nawet nigdy na żadnego nie trafiła. Może miała wyjątkowe szczęście, a może jakąś pozytywną energię. Kto tam wie! Wytarła się i nałożyła koszulę z luźnymi rękawami na skórę pokrytą gęsią skórką. Darowała sobie wiązanie paska sztywnej tkaniny wokół niezbyt dużych, nawet nie średnich piersi. Kończyła zapinać spodnie, kiedy dosłyszała skrzypnięcie. Teraz już z całą pewnością prawdziwe. Czarne rękawiczki standardowo znalazły się znów na jej dłoniach. Ogień w kominku zdążył zgasnąć, ale wychodząc z łazienki, wzięła ze sobą dającą słabą poświatę lampę. Zanim w całości minęła próg, w pomieszczeniu przesunął się duży cień. Powoli nabierał kształtów, aż światło ukazało obładowaną inkwizytorkę, zaskoczoną tak nagłym wyjściem. Na twarzy Veilore pojawił się w tym momencie ciepły uśmiech. – Selene – powiedziała z cichą nutą ulgi. Przesunęła wzrokiem po bagażach rudowłosej dziewczyny nie tylko dlatego, że poczuła przyjemny zapach, ale po to, aby ocenić, czy da radę sama wszystko to z siebie ściągnąć. – Widzę, że nieźle zmarzłaś. Zaraz rozpalę w kominku. Ogień musiał zgasnąć w czasie mojej drzemki... Veilore podeszła do wspomnianego kominka i włożyła doń kilka kolejnych kawałków drewna. Wkrótce ogień znowu zapłonął, a pomieszczenie na nowo zaczęło się rozgrzewać. – Właściwie przyszłam dopiero z parę godzin temu. Dobrze, że się nie minęłyśmy, byłabym niepocieszona – stwierdziła, biorąc z fotela własną torbę, a jej zawartość wykładając następnie na blat po przeciwnej stronie pomieszczenia. Składały się nań głównie warzywa, a także suszone mięso.
Ostatnio zmieniony przez Veilore dnia Pon Wrz 28, 2015 7:05 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Selene Kat
Liczba postów : 770 Join date : 21/05/2013
| Temat: Re: Samotna chatka Pią Wrz 25, 2015 1:17 am | |
| Prawdopodobieństwo spotkania Veilore było na tyle duże, aby nie skradała się od pokoju do pokoju z wyciągniętą strzelbą. Czasy mogły być podłe, ale prędzej dopuściłaby się podobnej ostrożności we własnym domu lub w Inkwizycyjnym pokoju, niż w chatce na skraju świata. Po krótkim przywitaniu odłożyła wszystkie dary na blat kuchennego stołu, broń zostawiając w pobliżu, przy drzwiach. - Fakt. Ostatnio byłam tak zajęta, że przegapiłam zakończenie sezonu połowu ryb, zanim temperatura na zewnątrz zaczęła niebezpiecznie oscylować w granicy zera. – Westchnęła, częściowo dumna z siebie i nieustannej pracy, a częściowo zawiedziona, że jeśli chodzi o wędkarstwo, bo wkrótce będzie musiała się przebijać przez skorupę lodu, gdy zachce się jej zasmakować świeżej ryby. – Może pójdę narąbać drewna? – Zapytała, nie potrafiąc ukryć nutki nadziei w głosie. Nie tylko przepadała za wysiłkiem fizycznym, ale też lubiła czuć się potrzebna. Wszystko tutaj; w samym sercu lasu, budziło w niej pozytywne odczucia, których na co dzień jej prosty umysł nie potrafił nazwać ani opisać słowami, na jakie zasłużyły. Zapach drewna i sypiących się odłamków spod siekiery, wszechobecna cisza i spokój, przerywana co najwyżej łagodnymi odgłosami natury. Odpoczynek strudzonych ciężkim dniem mięśni, ciepło tlącego się wesoło kominka, aż do głębokiego snu na zwierzęcej skórze. Oddałaby nawet swoje sejmitary, aby nie musieć nigdy stąd wychodzić. Ale cóż, obowiązki wzywały, przecież jak wiadomo – czarownice same się nie wymordują. Do kiedy chociaż jedna z tych pokrak stąpała po ziemi, Selene nie mogła zaznać spokoju, ani też nie miała co liczyć na spędzeniu tu emerytury; nikt jeszcze nie słyszał o Inkwizytorze, którego śmierć spotkałaby w łóżku, ze starości. - Los nam więc dogodził. Nazwijmy to tak lub mniej prozaicznie, niż zależność od siły wyższej – wiedziałam, że cię tu zastanę tego dnia. Nie zamierzasz jeszcze odchodzić, czyż nie? Nie widziałyśmy się jakiś czas, z pewnością masz mi wiele do opowiedzenia. – Przerwała jedynie na krótki oddech - Siadaj, wszystkim zajmiemy się później. I nie szczędź mi szczegółów; wiesz, że je uwielbiam, tak samo jak szczęśliwe zakończenia, zwłaszcza jeśli chodzi o wiedźmy. Mówiąc jeszcze, usiadła przy kominku, wyciągając skostniałe ręce w stronę rozpalającego się ogniska. Ogarnęło ją słodkie lenistwo, ale walczyła z nim dzielnie, tylko dzięki wiedzy, że wieczorem będzie mogła się rozkoszować tym ciepłem do woli. - Jeśli zgłodniałaś, przyniosłam ze sobą trochę drobiazgów – Wskazała dłonią na torbę, znajdującą się już na stole. – Ale nie każ mi długo czekać. Obie powinnyśmy się wysuszyć, a przy okazji muszę dobrze wykorzystać każdą sekundę, skoro już tu jestem. – Dodała, zwyczajnie nie mogąc się doczekać, aż znów rozpocznie się ich bajka.
|
| | | Veilore Panna srebrna rączka
Liczba postów : 229 Join date : 22/08/2015
| Temat: Re: Samotna chatka Pią Wrz 25, 2015 7:00 pm | |
| – Czyli to nasza kobieca intuicja? – zaśmiała się cicho. – Nie, dzisiaj jeszcze nie zamierzam wracać do miasta. Chcę w pełni nacieszyć się tą wolną chwilą. Veilore była pewna, że gdyby pozwoliła Selene, ta bez cienia złych zamiarów, trochę prostodusznie, z pozytywnym nastawieniem do wysiłku, wyrąbałaby pół lasu, jeśli miałby ją to odciągnąć od codziennego uganiania się za czarownicami i w pełni zająć myśli tylko tę jedną czynnością. – Drewna nam nie zabraknie, ale jeśli chcesz zapełnić zwolnione miejsce, nie będę ci zabraniać. – Sama lubiła taki prosty, niezwiązany z niczym skomplikowanym, wysiłek. Lubiła też spoglądać, jak ktoś to robi, widzieć na żywo, poruszający się obraz człowieka poprawiającego swój byt pośród dzikiej przyrody. I gdy Selene zajmowała się tym obowiązkiem, wcale nie wyobrażała sobie, że równie łatwo mogłaby w ten sam sposób właśnie traktować czarownicę zamiast drzewa. Wszystko to przez otoczenie i jego specyficzną spokojną aurę. – Właściwie przy jednej ze ścieżek zwaliło się drzewo, można by usunąć tę przeszkodę – oznajmiła, jak gdyby obojętnie o tym wspominając, lecz w rzeczywistości Veilore domyślała się, że inkwizytorka ucieszy się z takiej okazji. Wyłożywszy zabrane ze sobą na czas pobytu w chatce skromne zapasy, zapięła pustą torbę, a skoro już jej towarzyszka wskazała własną, zajrzała doń, aby się przekonać co takiego zawiera. – Zapowiada nam się niemała uczta. Później coś z tego wszystkiego wykombinujemy – powiedziała, a tymczasem pochwyciła dwie gruszki. Zniknęła na parę sekund w łazience, aby wziąć ręcznik. Wyszła z nim swobodnie zarzuconym na złote, wilgotne fale, po czym usiadła obok rudowłosej dziewczyny i podrzuciła jej jedną z gruszek. Jeśli miały gdzieś wyjść, powinna dosuszyć włosy. O ileż było to łatwiejsze, kiedy za czasów przebywania w wojsku miała krótkie loczki przygolone na skroniach i wyglądała bardziej na młodzieńca niż kobietę. Wpiła zęby w miękki owoc, po czym odgryzła jego kawałek, a słodycz wypełniła wnętrze jej ust. – Wydajesz się bardzo podekscytowana, Selene. Może bardziej wolisz pierwsza podzielić się tym, co spotkało cię od ostatniego razu? – Najemniczka uśmiechnęła się lekko, spoglądając na towarzyszkę. Jak zwykle uprzejmie i zachęcająco do zwierzeń. Ponowne zagłębienie zębów w owocu spotęgowało efekt utraty oryginalnego kształtu przez gruszkę. W końcu sama zaczęła. – Znalazłam kolejną pracę. Robię za ochroniarza, jak zazwyczaj mi się to trafia. Mam pilnować młodej August. Ładna jest – stwierdziła. Znając ją dosyć dobrze, a Selene była jedną z tych osób, wiedziało się, że takie słowa nie miały żadnego znaczenia, a były wyłącznie stwierdzeniem faktu. Veilore nie szukała romansów w pracy, wręcz uważała je za niepożądane. Mało profesjonalne. – Ale to raczej mniej cię interesuje. Wolałabyś zapewne jakieś ciekawostki. – W oczach kobiety zaigrał tajemniczy błysk. – Rozpracowuję te ostatnie czarownice, które narobiły zamieszania w mieście. Dużo osób zostało rannych, były też ofiary śmiertelne. To ktoś stał nie w tym miejscu, co trzeba. To ktoś nie otrzymał pomocy w odpowiednim czasie albo umarł na szpitalnym łożu na jakieś zakażenie. Wiesz jak to jest... – Wzruszyła ramionami. Pod tym względem różniły się mocno, wolała nie zgłębiać się w ten temat. Selene jak szalona uganiała się za wszystkimi wiedźmami, podczas gdy Veilore interesowały wrogie jednostki i nie porzuciłaby tej swojej sprawiedliwości. – Poza tym odnotowałam ostatnio parę dziwnych zniknięć. Powiedzmy, że bawiłam się trochę w detektywa – rzekła z uśmieszkiem. |
| | | Selene Kat
Liczba postów : 770 Join date : 21/05/2013
| Temat: Re: Samotna chatka Pią Paź 02, 2015 8:27 pm | |
| Zaśmiała się cicho na określenie „kobieca intuicja”, odniesione do niej. Nie, jej osobliwego przypadku nie było co posądzać o wrażliwość i subtelność, tak charakterystyczną dla płci pięknej. Ale pośmiać się z własnych niedoskonałości zawsze było dobrze. Kiwnęła wkrótce głową, przekonana, że jeszcze przed świtem wyrąbie pół lasu, wypełniając po brzegi zapasy Veilore. Ucieszyła się również na wieść o zawalonym drzewie, co być może nie jest normalną reakcją na podobne wydarzenia. Potrzebowała nieco ruchu, zwłaszcza, że już nazajutrz powinna być w pełni sił. A nic tak nie poprawiało jej nastroju, jak porządna dawka wysiłku fizycznego, uwieńczona gorącą kąpielą i odpoczynkiem dla obolałych mięśni. Gdy otrzymała pytanie o rewanż w streszczeniu wydarzeń z minionych dni, prędko pokręciła głową, dodając, że później będzie jej kolej. Wtedy spostrzegła się, jak wiele się u niej działo. Żyjąc z dnia na dzień, nie miała okazji na przemyślenia, ale teraz, mając to wszystko podsumować, wyglądało to rzeczywiście imponująco, jeśli tylko tak można nazwać pogoń za czarownicami na złamanie karku. Chwyciła gruszkę, od razu zatapiając w niej zęby i wysłuchując opowieści Veilore, a gdy ta dobiegła końca, nie mogła się powstrzymać od krótkiego komentarza do wypowiedzi swojej towarzyszki: - Jak zwykle, bez chwili wytchnienia – Uśmiechnęła się lekko, co właściwie było częstym zjawiskiem w obecności Vel. W zdaniu nie krył się cień wyrzutu ani nagany, bo takie zachowanie w żadnym stopniu jej nie przeszkadzało, a raczej budziło podziw, nawet jeśli cała praca Veilore powodowała, że ta musiała nieraz rezygnować z cennego snu. – Zresztą, w tym mieście nie można się nudzić – Miała tu na myśli wiedźmy, pojawiające się na każdym kroku, w najmniej oczekiwanym momencie, chociaż Veilore mogła odebrać to zdanie w inny sposób, bo zadanie kobiety nie ograniczało się jedynie do tępienia tejże rasy. - A ze mną... też się sporo działo. Może nie uwierzysz, ale przez ostatnie parę dni wylądowałam w trzech różnych szpitalach! Miałam kilka przygód z wiedźmami, które w większości nie skończyły się dobrze, bo każda z nich dalej ma czelność stąpać po tej ziemi. Drobnym pocieszeniem jest to, że jeśli ja oberwałam, to każda z nich dostała w kość jeszcze bardziej dotkliwie. No i znam ich tożsamość, także co się odwlecze... – Mimowolnie zmarszczyła brwi, robiąc groźną minę. – Póki co więc nie mam historii z szczęśliwym zakończeniem. Może poza... Och, gdy po jednej z akcji musiałam chodzić o lasce, zlecono mi zrobić wywiad z miejscową wróżką, w celu sprawdzenia czy faktycznie posiada nadnaturalne zdolności, czy może jest oszustką, jedną z wielu. To było straszne, mówię ci. Odłożyłam mój Inkwizycyjny płaszcz, umówiłam się z nią i prosiłam o wywróżenie przyszłości. Bredziła coś o tym, że moje życie wkrótce wywróci się do góry nogami, o poznaniu prawdy i niebezpieczeństwie. Aż uszy więdły, choć musiałam jej słuchać z udawanym przejęciem. Najgorsze zlecenie w moim całym życiu, godne tych Inkwizycyjnych darmozjadów, Męczennic. Ostatecznie nie wytrzymałam i stałam się nieco bardziej bezpośrednia, jeśli wiesz co mam na myśli. – Wyszczerzyła zęby, kończąc swoją gruszkę i ciskając ją wprost za uchylone okno. - Radę mam tylko jedną – jeśli masz zamiar chorować, unikaj jak ognia szpitala Noitów. Może i wyzdrowiejesz, ale wyjdziesz z porządnie zszarganą psychiką. – Dodała poważnym tonem, wspominając swój tragiczny pobyt w posiadłości doktor Deneve. Czuła się już rozgrzana, a skóra w okolicach policzków lekko pokraśniała, ogień z kominka wysuszył do końca jej ubrania i pozwolił na odtajanie zmarzniętych kończyn. - Ruszamy, aby zająć się kłodą? Możemy się pościągać! – Rzuciła pomysłem, tak klasycznym na ich beztroski pobyt w chatce na skraju świata.
|
| | | Veilore Panna srebrna rączka
Liczba postów : 229 Join date : 22/08/2015
| Temat: Re: Samotna chatka Wto Paź 06, 2015 12:52 am | |
| Blondynka odwzajemniła jeden z uśmiechów swej towarzyszki; dopełnił on teatralnego wyrazu twarzy, którym się posłużyła, a który kojarzył się z dzieckiem przyłapanym na szukaniu ekscytujących przygód na zwyczajnym podwórku. Uwielbiała wszystkie te niewiadome towarzyszące jej zajęciom lub wyszukiwaniu ich. Wyszukiwanie w gwarze miasta interesujących pogłosek sprawiało jej nie tylko przyjemność, ale również rodziło charakterystyczny dreszczyk. I myślała sobie wtedy, tym się teraz zajmę! I zaczynała swoje poszukiwania, śledztwa, aby zgromadzić jak najwięcej informacji albo podejmowała po prostu kolejną dorywczą pracę, niekiedy owocującą nowym doświadczeniem, kolejną porcją wiedzy, a innym razem dającą trochę rozrywki w postaci poszczucia kogoś przy pomocy ostrza wbijanego w pośladki. Ale czy żyła bez wytchnienia? Przecież właśnie miała taką chwilę. A nawiedzanie od czasu do czasu swej na poły tajnej chatki nie było jedynym sposobem na złapanie oddechu. Z chęcią zatrzymywała się przy lekturze, a gdy udawało się jej zgromadzić odpowiednią sumkę, lubiła pójść do filharmonii na koncert wiolonczelowy. W intensywnym, tryskającym energią i chęcią do działania życiu czuła się jak przysłowiowa ryba w wodzie. Jak wiatrak zbudowany po to, żeby się obracać na wietrze. Wiatr czasem ustawał, ale nie rozpaczała z tego powodu. Robiła wtedy rzeczy po prostu spokojne i przyjemne. Czytała, słuchała, uczyła zbieraninę dzieciaków walki, siedziała w chatce albo lądowała pod pościelą z zauroczonymi nią kobietami, roztaczaną przez nią aurą, uprzejmością i miłym uśmiechem. – Ha, powiedziałabym, za dużo mi raczej tego wytchnienia ostatnio było! Przy oficjalnej pracy miałam małą przerwę, więc część moich funtów zdążyła wyparować. Także teraz ładuję sakiewkę. Vei dokończyła jeść owoc, a następnie wrzuciła niewielkie pasemko z paroma doczepionymi pestkami do kominka. Nie zapomniała o rewanżu, oczekiwała go, jak nic innego teraz, więc nie odpuściłaby Selene, gdyby ta postanowiła nie podzielić się z nią najświeższymi historiami ze swego życia. Może to zabawne, ale lubiła w myślach nazywać ją swoją "kamratką". Zwłaszcza, że łączyły je czasem interesy i musiały współpracować. Właściwie od tego zaczęła się ich znajomość. – Widzę, że nie stronisz od kłopotów – powiedziała. – I od pchania się w niepotrzebne ryzyko. Trzy szpitale! Tyle czasu w łóżku! – Blondynka pokręciła głową, jakby wizja konieczności spędzenia czasu w szpitalnym łóżku była dla niej wręcz nierealna. Chwilę potem zagościł na jej twarzy zagadkowy uśmieszek. – Mogłaś dać znać. Przyszłabym się tobą... zaopiekować. – Veilore pozostawiła jednak tę wypowiedź chwilowo bez komentarza ni rozwinięcia. Zmarszczyła lekko brwi. Miała wrażenie, że coś słyszała o tym szpitalu wspomnianym nagle przez inkwizytorkę, ale musiała odszukać to w archiwum swego umysłu. Tymczasem pokusiła się o nieco kąśliwą wypowiedź, ale kładącą większy nacisk na żartobliwy ton. – Tak mówisz? – Pochyliła lekko głowę, ale zaraz zza zasłony ręcznika i włosów wydobył się cichy śmiech. – Jeślibym w ogóle cię nie znała, ale trochę już się znamy... wydaje mi się, że sama też sprawiałaś drobne problemy w czasie kuracji. Uschłabyś, jakby przyszło ci siedzieć w szpitalu tydzień, podejrzewam, że mniej też ci sprawia niemały kłopot. A nie każdy ma cierpliwość do niereformowalnych pacjentek, które jak usadowić w jednym miejscu, w kolejnej minucie będą już miały plan ucieczki, a w kolejnej wrócą do pracy, pokiereszowane, ale wrócą. – Nie mogła ukryć rozbawienia. Kiedy Selene jej o tym opowiedziała, od razu przed oczami stanęła jej taka właśnie wizja. Zsunęła pociągnięciem ręcznik z głowy i przeczesała je palcami, jak zawsze schowanymi w rękawiczkach. Materiał zdążył wchłonąć resztkę wilgoci, a pomogło mu ciepło bijące od kominka. Tylko u nasady nad karkiem, czuła jeszcze charakterystyczny chłód prawie suchych włosów. Veilore stwierdziła jednak w duchu, że to w niczym, nie przeszkodzi ich spacerowi. – Jestem gotowa. – Wstając zaczęła do końca zapinać koszulę. – Pościgać? – Kobieta rzuciła swej towarzyszce wyzywające spojrzenie. – A jaka byłaby nagroda dla zwycięzcy? |
| | | Selene Kat
Liczba postów : 770 Join date : 21/05/2013
| Temat: Re: Samotna chatka Sro Paź 07, 2015 11:31 pm | |
| - Ja od jutra kończę mój przymusowy urlop. Pozwoliłam sobie więc na uwieńczenie go odpoczynkiem w twojej kryjówce. Jeden dzień absolutnego lenistwa dobrze mi zrobi. – Również wytłumaczyła się, jawnie zadowolona, że chociaż wieczór udało jej się wygospodarować wyłącznie na przyjemności i samolubne uciechy. Po pierwszym wypadku, oczywiście dostała wolne, jednak Selene nie należy do tych osób, które potrafiłyby pozwolić sobie na marnotrawstwo czasu i bezczynność. Nie tylko lubiła swoją fuchę, ale też czuła się potrzebna i (aż do felernego wydarzenia w klinice Noitów, dotyczącego czarownicy, która wcale czarownicą nie była), uważała, że postępuje właściwie, wyświadczając ludzkości przysługę. Dlatego - nazwijmy to po imieniu - szukała kłopotów na siłę. - Nie przeszło mi nawet przez myśl, aby cię zawiadomić. Nie miałabym serca cię kłopotać, zresztą naprawdę nie wymagałam opieki. Jedyne czego w rzeczywistości potrzebowałam to wolnej ręki, której lekarze; wszyscy co do jednego, nie mogli mi dać. O ile lepiej czułabym się podczas kuracji we własnym domu lub chociażby tutaj, wychodząc czasami na ganek. – „Lub ewentualnie narąbać drewna” – dodała w myślach. – Po prostu nie przepadam za szpitalami. I cóż, może jest coś w tym, co mówisz. Po wszystkim nie dostałam odznaki wzorowego pacjenta. Ale nigdy nie wróciłabym do żadnego szpitalnego łóżka z własnej, nieprzymuszonej woli. Słowa wypowiadała po cichu, coraz wolniej, podnosząc się ociężale i rozprostowując kości. Przeciągnęła się cała, powstrzymując pomruk rozkoszy. - Gotowa? Nie wyglądasz na gotową – Uniosła brew, uśmiechając się lekko, widząc jak Veilore kończy się ubierać, podczas gdy Selene była już niemal nastawiona na szaleńczy sprint. – Nagroda? A może prędzej kara dla przegranego? – Zastanowiła się, co byłoby lepsze. – Przygotowanie kąpieli dla zwycięzcy po ciężkim dniu? Przegrany spełni jedno, drobne życzenie? Och, dogadamy się! – Zamiast omawiać warunki umowy snuć plany, wolała jak zwykle działać, więc nie pozwoliła na dalszy rozwój rozmowy, tylko zawołała: - To do zobaczenia na mecie! I rzuciła się w stronę drzwi, nawet stosując się do zasad sprawiedliwej rozgrywki, nie zamykając ich przed nosem Veilore. Jeśli chodziło o walkę z przedstawicielem tej samej rasy, bywała honorowa, chociaż nie spodziewała się, by jej dziecinny pomysł mógł się zaliczać do poważnej rywalizacji, którą trzeba wygrać, niezależnie od kosztów. Wybiegła na główną ścieżkę, wyglądając przez ramię za swą współzawodniczką. - Co się tak wleczesz? Czyżbyś szykowała się na emeryturę, Vel? – Zawołała, ale wkrótce zwolniła kroku, właściwie nie będąc pewna, gdzie powinna biec. Nie miała nic poza informacją, że kłoda znajduje się na jednej ze ścieżek. Planowała obserwować poczynania panny Srebrnej Rączki.
|
| | | Veilore Panna srebrna rączka
Liczba postów : 229 Join date : 22/08/2015
| Temat: Re: Samotna chatka Pią Paź 09, 2015 11:39 pm | |
| Spomiędzy ust Veilore dobyło się przedłużone "hmmm". Lekko uniosła brwi, po czym natychmiast je opuściła trochę zawiedziona niedostrzeżeniem drugiego znaczenia swej propozycji opieki ukrytego w tonie, w krótkiej przerwie między jedną częścią zdania a drugą oraz w uśmieszku. Niemniej nie przejęła się tym zanadto i po prostu kontynuowała temat. – Moja droga, Selene. Ta twoja wolna ręka czasem właśnie sprowadza cię do tych lekarzy. Nic dziwnego, że ci jej nie dają. Pewnie wszyscy w mieście już trzymają twoją kartotekę wypadków i wiedzą, żeby nie wypuszczać cię przedwcześnie, bo wrócisz do nich w gorszym stanie niż na początku. – powiedziała żartobliwie. – W trzech różnych szpitalach! W ciągu kilku dni! – powtórzyła i pokręciła głową na ten nadmiar pecha, czy raczej – nadmiar zaangażowania. – Prawie, prawie... – westchnęła. – W końcu wywabiłaś mnie prosto z łazienki. Ale to dobrze, jeszcze bym tam zamarzła i była zdana na łaskę jakiejś leśnej czarownicy. Vei dopięła koszulę. Była wtedy już na nogach, więc odeszła od kominka i powędrowała w stronę zrzuconych przy wejściu butów. Wsunęła w nie nogi, patrząc za wybiegającą inkwizytorką. Nie rzuciła się od razu za nią z ledwo zawiązanymi buciorami i w lekkiej tkaninie koszuli wiedząc, że jej towarzyszka nie ma pojęcia, gdzie znajduje się cel ich przebieżki, bo słowem o tym nie napomknęła, a jedynie wspomniała o zwalonym na ścieżkę drzewie. Ale której? Tego nie zdążyła odkryć! Także spokojnie sięgnęła jeszcze po płaszcz, choć pewna była, iż od zwykłego biegu w jedną stronę i spaceru w drugą nie złapie żadnego choróbska. Tak przygotowana, w końcu wyszła spokojnym krokiem, po drodze zabierając siekierę. – Kto tu potrzebuje emerytury? Zapomniało ci się czegoś! – odpowiedziała, przeskakując kilka stopni z ganku na ziemię. Uśmiechnęła się zadziornie, machając siekierą nad sobą, po czym wskazała nią kierunek w prawie przeciwnym kierunku niż ten, w którym rzuciła się Selene. Wsunęła szybko drewniany uchwyt siekiery za pas, tak aby metalowa część utrzymywała się zahaczona na materiale i nie spadła, a następnie ruszyła tym razem z dwu-sekundowym opóźnieniem za Sel. Wkrótce wpadły w gąszcz, co spowolniło nieco bieg, ale Vei przyzwyczajona do lawirowania między konarami drzew szybko wyrównała drobne straty, jakie powstały na skutek krótkiego opóźnienia w starcie. Musiały przedrzeć się kawałek przez gęściej porośnięty teren, aby dostać się na boczną ścieżkę, niemalże niewidoczną przez narastającą niską roślinność. Jej śladem powinny dotrzeć do bardziej widocznej drogi, a co za tym idzie do samego powalonego drzewa. Zerknęła na Selene i uśmiechnęła się do niej – Nastaw się na karę~, Seeel. – Przyspieszyła nieco, lekko ją wyprzedzając. Blondynka już zaczęła myśleć o karze... Karze? Może byłaby to jakaś przyjemna ...kara? Wyszczerzyła się sama do siebie, a widząc przebłyski bardziej otwartej przestrzeni, przyspieszyła i wręcz wyskoczyła na ścieżkę, która nie do końca zasługiwała na to miano, będąc zarośniętą i niewydeptaną. Właściwie przypominała korytarz z ścianami i podłogą mającymi lada chwila się zrosnąć. Gdzieś w dalszym odcinku nawet wyrastały trzy cienkie drzewiaste łodygi, które dałoby się uszkodzić jednym wprawnym ruchem. Albo wykopać z korzeniami i przemieścić gdzie indziej? Kto wie? |
| | | Selene Kat
Liczba postów : 770 Join date : 21/05/2013
| Temat: Re: Samotna chatka Nie Paź 11, 2015 12:00 am | |
| - To niesprawiedliwe! – Krzyknęła za nią, zaraz skręcając i na skróty usiłując ją dogonić. Zręcznie przeskakiwała wystające konary, wkrótce lądując tuż za Veilore. Póki co nie odczuwała zmęczenia, ale ranna niegdyś noga lekko dawała o sobie znać, nie pozwalając na wykorzystanie siebie, tak jak Sel by sobie tego życzyła. Dzięki ich dziecinnej rywalizacji, będzie przynajmniej wiedziała, żeby na nią nazajutrz uważać - bo jak wiadomo, forma w jej zawodzie pozostawała niezbędna. Biegła, stawiając długie kroki, nie potrafiąc utrzymać śmiechu, pojawiającego się znikąd. Jakże kochała to uczucie wolności! Wiatr we włosach, jesienne liście omijające jej poruszającą się sylwetkę i ona, w przyspieszonym oddechem, pozwalającym utrzymać błogi stań niemyślenia. Nie przejmowała się jutrem, przecież nie było czegoś takiego jak „jutro” do kiedy tylko ich szaleńczy bieg trwał. Widziała już metę, zwalona na ścieżkę kłoda była zdecydowanie zakończeniem ich wyścigu. Żałowała, gdyż wolała biec i biec, aż zabrakłoby jej tchu lub sił i z wyczerpania musiałaby zwalić się na trawę, co byłoby dla niej odpowiedniejszym celem i zwieńczeniem tejże rywalizacji. Wyciągnęła nogi, w pościg wkładając nową porcję sił. Była krok za Veilore, blisko na wyciągnięcie ręki. Dystans między złamanym drzewem zmniejszał się prędko, a Selene choć mogłaby przyspieszyć, sama nie potrafiła zdecydować, czy (jeśli nawet by zdołała) chce wygrać. Rozejrzała się wkoło, tuż przy drzewie dostrzegając grubą warstwę złocistych liści. Czasu na zastanawianie się nie było wiele, więc postąpiła wedle pierwszego pomysłu, jaki wpadł jej do głowy. Odbiła się mocno nogami, dłońmi chwytając Veilore za ramiona. Rzuciła się na nią całym ciężarem ciała, przewracając ją wprost na stertę liści, tuż za metą w postaci kłody. Część z nich wbiła się w powietrze, zaraz lekko opadając wokół. Przeturlała się, lądując obok, głową tuż nad ramieniem Vel. - Jak na moje oko, zdecydowanie wygrałam. Musisz się z tym pogodzić – Oznajmiła, oddychając głośno. Oczywiście wygrana była tu rzeczą sporną, najbardziej prawdopodobny był remis, ale powiedziała tak, by nieco się poprzekomarzać. Choć w wielu aspektach zależało jej na tym, by być jak najlepszą, jednak w wyścigu, który miał zakończyć się karą lub nagrodą, nie miało to większego znaczenia. Obie opcje mogły być jak najbardziej interesujące. Westchnęła, nie mając ochoty wstawać. Zapach lasu i jego darów okazał się być zbyt kuszący. Przeczesała rękoma przez górę, na której się znajdowała, nie potrafiąc doszukać dna. Niechętnym spojrzeniem obdarzyła złamaną część drzewa, zwracając się do Vel: - Wygląda na ciężką. Damy sobie radę same?
|
| | | Veilore Panna srebrna rączka
Liczba postów : 229 Join date : 22/08/2015
| Temat: Re: Samotna chatka Pon Paź 12, 2015 12:17 am | |
| Szaleńczy bieg jeszcze trwał i chociaż wyścig stanowił jedynie zabawę, Veilore zamierzała podarować kończynom największy wysiłek, na jaki było ją stać. Chciała wykorzystać mięśnie do maksimum, zapewnić im ten dreszcz, a na koniec rozkoszne zmęczenie. Przy sprzyjających warunkach zaś... odpowiednio wykorzystać możliwość wybrania nagrody lub nałożenia kary. Czy ona przypadkiem przed chwilą nie pomyślała o szczęściu w bieganinie? Selene deptała jej po piętach, była blisko. Vei nie oglądała się co prawda, ale miała wrażenie, że lada moment się zrównają w jednej linii. Nic z tych rzeczy jednak nie nastąpiło. W jednej chwili poczuła pchnięcie i napierającą siłę – ciężar ciała rudej biegaczki. Wydała z siebie okrzyk zdziwienia i razem z winowajczynią "wypadku" runęła w przydrzewną warstwę liści, których dawni właściciele zazdrościli iglastym sąsiadom braku konieczności pozbycia się odzienia. Uniosła się wyżej na rękach i popatrzyła za swoją towarzyszką spod burzy złotych włosów, nie utraciwszy choćby w ułamku dobrego nastroju. Zza zasłony kosmyków przedzierał się uśmieszek skory do odpowiedzi przekomarzaniem na przekomarzanie. Zgarnęła włosy dłonią. – Jak na moje oko to powinnaś dostać nagrodę... medal za wybitne umiejętności w faulowaniu. – Zaśmiała się, a roześmiałaby się jeszcze bardziej, gdyby Selene zawołała w odpowiedzi "za tę ujmę żądam satysfakcji!". Z pewnością Vei spróbowałaby dać jej tę satysfakcję w swojej własnej interpretacji. Tymczasem wyciągnęła rękę i tyknęła kobietę palcem. – Chcę odszkodowania za doznane szkody – ogłosiła wszem i wobec, odklejając od czoła wilgotny liść, który wyrzuciła gdzieś za siebie. – Sądzę... – podniosła się w końcu na nogi. A stanąwszy pewnie, sięgnęła po próbującą się lenić towarzyszkę i za rękę grzebiącą w liściach podciągnęła ją do pionu. Vei odchyliła się lekko do tyłu, gdy w pędzie poderwania ze sterty liści, tamta przylgnęła do niej. Usta znowu wygięły się jej w półuśmieszku. – Sądzę, że możemy pójść na układ. Wybaczę ci ten niecny czyn! – dokończyła. – Może wymienimy się życzeniami? Zdawało się jakby przez chwilę celowo nie odsuwała się od inkwizytorki. Strzepnęła z jej barków przylepione liście. Posłała jej tajemniczy uśmiech i dopiero wtedy odstąpiła od niej o krok. – Przed kilkoma minutami tryskałaś chęcią do wykarczowania połowy tego boru! – rzekła, z żartobliwym niedowierzaniem unosząc brwi. – Teraz obawiasz się pociąć i w kawałkach przenieść jedno drzewko? Toż to nie ta Selene, którą znałam! Gdzie się podziała prawdziwa? Blondynka wyciągnęła zza pasa siekierę i podrzuciła nią łapiąc ponownie za drewniany uchwyt. – Co te szpitale z tobą zrobiły. – Podeszła do zwalonego konaru. – Dam ci chwilę na oprzytomnienie po upadku, widzę, że sytuacja tego wymaga. To poważna sprawa. – powiedziała z nieznikającym uśmieszkiem. Kiwnęła głową i zaczęła kolejno odrąbywać gałęzie tak, aby pozostała sama kłoda dla dalszego oraz łatwiejszego obrabiania drewna siekierą. |
| | | Selene Kat
Liczba postów : 770 Join date : 21/05/2013
| Temat: Re: Samotna chatka Pon Paź 12, 2015 11:11 pm | |
| - Przyjacielski gest nazwiesz faulowaniem? – Zapytała zadziwiona. Zazwyczaj nie zagłębiała się w dziwne gry słowne i mówiła prosto z mostu czego oczekuje, nigdy nie oddając dużo emocji i zbędnych informacji za jednym razem. Ale tu, wokół drzew, w pobliżu ich chatki, działy się rzeczy, o które sama Sel by się nie podejrzewała. Czasu miały wiele. I być może tylko tyle wystarczyło na prostą chęć marnotrawienia go w możliwie idiotyczny sposób. - Vel, Vel. Powiem ci coś ważnego, nadstaw więc ucha, bo nie będę się powtarzała. Są w życiu sprawy, o które trzeba walczyć do samego końca; bez względu na koszta, aż do ostatniej kropli krwi. – Mówiąc to, spoglądała wprost w jej jasne oczy, jakby wcale nie żartowała, a bieg był najważniejszym z czynów, jakich kiedykolwiek dokonały. – Dobra, wygrana zdała mi się być tak kusząca, że najzwyczajniej na świecie nie zdołałam dostosować się do tak nieznacznych błahostek jak zasady czystej gry. Zresztą, wiesz. Świadków nie mamy; poza parką sójek i... wiewiórką? – Rozglądała się wkoło, jakby próbowała się upewnić, czy nie powinna kogoś „uciszyć”. - Na drodze wyjątku mogłabym przystać na twą propozycję – Oznajmiła wyniośle, z nadludzkim wysiłkiem podnosząc się na nogi oraz powstrzymując chęć zakopania się w norce z liści. – Jednakże nie rozumiem, dlaczego nie zostaniemy przy systemie kar. Przecież nic tak nie motywuje jak solidnie wymierzona kara, nieprawdaż? – Uśmiechnęła się niecnie, marszcząc brwi, jakby była gotowa do wszystkiego, nawet sprezentowania Veilore porcji klapsów, zgodnie z jej wypowiedzią. Podeszła klika kroków bliżej, nie wiedząc za co powinna się zabrać. Jej kompanka już pracowała, rąbiąc drewno na mniejsze części, gdy pierwszym pomysłem Selene było po prostu włożenie wszystkich sił i przeciągnięcie kłody na odpowiednią odległość. Była zwolenniczką, prostych, choć może nie najmądrzejszych rozwiązań, a jakże! Widząc, jak Veilore sobie dobrze radzi, zamiast wspierać ją chociażby dobrym słowem, zaczęła wokół niej krążyć. - Siekierę mamy jedną, a pary rąk do pracy dwie. Obawiam się, że musimy pójść na układ – ty popracujesz, ja ci poprzeszkadzam! – Zaśmiała się szaleńczo, schylając się w okolice swoich nóg. – A szpitale... Nie zrobiły ze mną niczego dobrego, hahaha! – Utrzymywała najbardziej pomyloną minę, na jaką tylko było ją stać, nagle wyrzucając w powietrze stertę zebranych liści w kolorach od głębokiej czerwieni do żółtego bursztynu. Znalazły się wszędzie, a Sel jeszcze parę razy powtórzyła swój występ, ostatecznie niemal potykając się o kłodę i ledwo zachowując równowagę.
|
| | | Veilore Panna srebrna rączka
Liczba postów : 229 Join date : 22/08/2015
| Temat: Re: Samotna chatka Sro Paź 14, 2015 9:25 pm | |
| – "Przyjacielski gest?" Toż to był zamach na życie! – zaśmiała się cicho między jednym uderzeniem ostrza w gałąź a drugim, co oznaczało, że nie przestaje sobie żartować. To szeroko rozrastających się ramion tego powalonego drzewa należało się wpierw pozbyć, a dopiero później przejść do cięższej reszty. Veilore wspaniałomyślnie zabrała się do tego pierwszego, żeby dalsze rąbanie konaru pozostawić wcześniej rozochoconej do wysiłku Selene. Pomimo że jej młodsza towarzyszka zdawała się obecnie pragnąć oddać błogiemu obijaniu się, blondynka nie zrezygnowała ze swego zamiaru. Odcinając kolejną gałąź, przygryzła subtelnie wargę, po czym na bok przesunęła paroma kopnięciami przeszkadzające fragmenty prawie ogołoconej z liści korony drzewa, które po wstrząsie jakiego roślina doznała i nadal doznawała, opadły na podłoże. Nieliczne jeszcze trwały uczepione swoich miejsc. – Musisz przyznać, Selene, że trochę dziwnie jest nawzajem zadać sobie kary. Wymienienie się życzeniami o wiele lepiej wygląda! I brzmi równie dobrze – stwierdziła, zdążywszy wbić ostrze narzędzia w grubszą kończynę drzewa. Lekko pochylona obejrzała się przez ramię. – No więc jaką sprawiłabyś mi karę? Pytanie zostało rzucone w przestrzeń, w której rozbrzmiały na nowo odgłosy wbijającej się w drewno siekiery, szelest i trzask. Veilore uporawszy się z częścią plączących się odnóg martwego drzewska, wbiła mocno ostrze w następną, strzepała z siebie wzniesione rękoma Selene liście (chyba w istocie szpitale nieco jej zaszkodziły! – myślała rozbawiona. I choć doskonale wiedziała, że jej towarzyszka wylądowała w normalnych, to nie mogła powstrzymać cisnącej się myśli "w końcu mówi się, że to szpitale [psychiatryczne] tworzą szaleńców"), uśmiechnęła się sama do siebie, nie tracąc humoru, po czym na krótką chwilę przysiadła na samym konarze i rzuciła inkwizytorce wyzywające spojrzenie. Kobieta rozgrzała się, może trochę zmachała, ale nie był to powód zrobienia sobie tej drobnej przerwy w pracy, bo mogłaby kontynuować aż do samego końca. Vei znacznie bardziej zależało na tym, aby poznać owe niecne plany, o których mógł świadczyć niedawny wyraz twarzy. – Ograniczysz się do tradycyjnych, ale nudnych klapsów... – Wsparła dłonie na kolanach i lekko pochyliła plecy do przodu, po czym kontynuowała. – ...czy zdobędziesz się na coś bardziej oryginalnego? – dokończyła swe pytanie. – Prędko mi to zdradź, albowiem nie powinnaś się tak cieszyć, bo zaraz czas twojego odpoczynku minie i to ciebie czeka robota. W końcu tak bardzo nie mogłaś się jej doczekać! – I cały plan został właśnie odkryty przed Selene. Veilore postanowiła zająć się kilkoma gałęziami, a tymczasem reszta miała czekać na czas, w którym inkwizytorka zacznie dzierżyć siekierę. Informatorce niezbyt udał się niewinny wyraz twarzy. |
| | | Selene Kat
Liczba postów : 770 Join date : 21/05/2013
| Temat: Re: Samotna chatka Nie Paź 18, 2015 5:51 pm | |
| Zatrzymała się, wciąż nie potrafiąc uwierzyć, że kontynuują ten absurdalny temat. Nie, nie miała nic przeciwko. Po prostu rzadko kiedy miała okazję doświadczać ten kompletny brak powagi na własnej skórze. - Veilore, moja kreatywność w tych sprawach nie zna granic. Znajdę odpowiednią karę dla ciebie. – Obiecała, powoli zaczynając czuć się nieswojo. Aktualnie Vel mogła być jedną z najbliższych jej osób, z pewnością zaliczającą się również do tych, którym zwierzyć mogła się niemal ze wszystkiego. Ale zdawało jej się, że balansują na granicy dobrego smaku. Powstrzymała się. - Ach, żarty się mnie trzymają. Choć mam wrażenie, że zasłużyłaś, nie zamierzam cię za nic karać, nie myśl sobie proszę, że mam jakieś skrzywienie na tym punkcie – Oho, winny się tłumaczy. I to naprawdę. Temat zabrnął za daleko, aż Selene musiała nieco sprostować całe zajście. Fakt, że upodobała sobie pewne sadystyczne zachowania nigdy nie wykraczał poza granice jej alkowy, a dodatkowo w każdym otoczeniu (nawet w chatce na skraju świata, gdzie wszystko było inne) pozostawał pilnie strzeżoną tajemnicą. Co by sobie ludzie pomyśleli?! Nadmiernie przejmowała się też opinią Inkwizycji, która wbrew wyobrażeniom rudowłosej wcale taka krystaliczna nie była. W każdym razie, o drobnym odchyleniu Sel wiedziały jedynie jej byłe kobiety. No i czarownice, z którymi miała do czynienia sam na sam, ale kto by się tam nimi przejmował? - Udajmy więc, że żaden wyścig nigdy nie miał miejsca lub zostańmy przy systemie nagród – Mówiąc to, usiadła na kłodzie, którą powinny usunąć, dłońmi skubiąc jej pojedyncze liście i gałązki, jakby to miało w czymś pomóc lub chociaż zostać uznane za pomoc. – Dobra, zrób mi miejsce, załatwię to jak należy! – Zawołała, zrywając się nagle na równe nogi, przeciągając lekko i dobywając dłonie do drewna. Sel wolała możliwie szybkie rozwiązania, więc zamiast pomóc sobie w pierwszej kolejności siekierą, zmniejszając masę kłody, ona przy użyciu całej swojej siły naparła na nią, początkowo przebierając nogami w miejscu, wzbijając ziemię spod swoich stóp w powietrze, a ostatecznie przesuwając drzewo po podłożu. Gdy tylko ruszyło, krzyknęła wysoko, niespecjalnie się tego spodziewając i choć udało jej się pozbyć się niechcianej przeszkody ze ścieżki, zaraz runęła do przodu, lądując twarzą w przygniecionej niegdyś trawie. - Gotowe! – Powiedziała, gdy tylko wypluła ziemię z ust, przecierając rękawem brodę, którą nieznacznie poharatała. – Schowaj sobie te niepotrzebne narzędzia, możemy wracać! – Stwierdziła, uznając, że wystarczająco wiele czasu poświęciły złamanemu drzewu.
|
| | | Veilore Panna srebrna rączka
Liczba postów : 229 Join date : 22/08/2015
| Temat: Re: Samotna chatka Nie Paź 18, 2015 11:49 pm | |
| Na twarzy jasnowłosej kobiety wyrósł podejrzany, tajemniczy uśmieszek, a Selene mogła zaobserwować w pełni jego okazałości, kiedy Veilore tak sobie siedziała na powalonym konarze z odciętymi gałęziami i wpatrywała się w swoją kompankę. Najwyraźniej zamierzała nie dać za wygraną i brnąć w temat, który pojawił się podczas ich wyprawy, w wyniku zabawnej rywalizacji. – Żarty? Sądziłam, że u ciebie z nimi raczej krucho... Widocznie moja obecność pozytywnie na ciebie wpływa! Ha! – Zaśmiała się przyjaźnie. Nieczęsto słyszała z ust Selene jakiekolwiek dowcipy, a w tym przypadku jakoś weń nie wierzyła. To zaprzeczenie wydawało się nazbyt nagłe, jakby dziewczyna zauważyła, że zmierzają w jakimś niebezpiecznym kierunku. A jeśli nie było to zwyczajne opamiętanie się, a właśnie dostrzeżenie zarysu celu, Veilore mogła świętować pierwsze zwycięstwo. Podniosła się powoli z uszkodzonego pnia. – Może powinnam zadbać nie tylko o twój humor? – zapytała i dokończyła robotę z ostatnią gałęzią. Teraz miały wielki kawał drewna, który nie zahaczałby się o wszystko swą koroną. W chwilę potem wyprostowała się z siekierą w ręce i spojrzała na rudzielca usadowiającego się na wcześniej zajmowanym przez nią miejscu. – Ach! A już myślałam, że twardo będziesz obstawać przy swoim. Czy zadanie kary przestało być dla ciebie tak... k u s z ą c e? – Posłała jej jeden ze swoich uśmieszków, a gdy Selene postanowiła wreszcie zabrać się do roboty, wymacała jedną ręką krawędź paska, odczepiła go nieco od materiału spodni i w przerwę wsunęła uchwyt trzymanej siekiery. która od tej pory przytrzymywana przez ciasny pas, dodatkowo utrzymywała się zaczepiona tępą częścią ostrza o wspomnianą część garderoby. – No dobrze, dam ci na razie spokój. Pracuj, towarzyszko! Nie daj się byle drzewsku! – Dopingując ją, w którymś momencie zmagania, klepnęła pochyloną Selene w pośladki. Zaśmiała się i dodała: – Do tylko drzewo, nie żadna czarownica! Ale w razie czego to się odsunęła o dwa kroki, aby przypadkiem rudzielcowi nie odechciało się rzucać z łapami na konar, tylko wystrzelić w jej stronę. W bezpiecznej odległości, z uśmieszkiem obserwowała walkę inkwizytorki z drzewem, ale nie mogła dostrzec jej twarzy. Być może po prostu chwilowo skupiła się na czymś innym. – To było idealne! – kiwnęła z uznaniem głową. – To teraz musimy to przenieść pod chatkę – przypomniała dziewczynie, kiedy ruszyła ku niej, aby pomóc jej wstać. – Mam nadzieję, że nie przeniesiesz chęci rąbania na mnie. Nie mogłam się powstrzymać i tak jakoś ręka mi się omsknęła! – powiedziała i uśmiechając się szelmowsko do wojowniczki, podniosła ją z ziemi. – Uznajmy, że to rewanż za moją wywrotkę! Tak też postanowiła to wytłumaczyć, a czy Selene zamierzała w to wierzyć, czy też nie, pozostawiła najbliższej przyszłości. Przesunęła oczyma o intensywnym, niebieskim zabarwieniu po pniu. Nie wydawał się bardzo ciężki, a przynajmniej nie na tyle, aby nie dało się go udźwignąć w dwie osoby. Na drodze musiał przyssać się do ziemi, jak to zwykle bywa z ciężkimi przedmiotami, pozostawionymi na dłużej w jednym miejscu. – No... teraz, kiedy jesteśmy kwita, będziemy mogły już wymienić się życzeniami! A tymczasem chcesz iść na przód czy na tył?
|
| | | Selene Kat
Liczba postów : 770 Join date : 21/05/2013
| Temat: Re: Samotna chatka Pon Paź 19, 2015 12:36 am | |
| Nie była pewna, czy Veilore nie używa tego skomplikowanego zabiegu, jakim był sarkazm. Selene była aż nadto świadoma, że nigdy nie zdoła się nauczyć jego wyłapywania w życiu, ale czasami zdarzało jej się odgadnąć, jeśli rozmówca rzucał dwuznacznościami tak oczywistymi, aż mogła poczuć je niemal fizycznie. Przyjrzała się kobiecie ostrożnie, zastanawiając się dodatkowo czy w ostatnim zdaniu nie znalazła się czasami kpina. Śmiech mówił co innego, ale to o dziwo spowodowało, że uśmiech lekko zrzedł z twarzy Sel. - Nadmiar pozytywnie. Nie z każdym pozwalam sobie na beztroskie bieganie pośród drzew – Lekko ucichła, wzrok spuszczając gdzieś w trawę. Rzeczywistość była nieco inna, bo Selene mało kogo obdarzała dowolną emocją, włączając w to drobne gesty, takie jak zadowolenie i towarzyszący mu uśmiech. Zaczęła się zastanawiać czy powinna to robić. A może pozwoliła Vel na zbyt wiele? Otworzyła się przed nieodpowiednim człowiekiem? - Vel... – Odparła jedynie na jej uwagi, dając jej łagodnie do zrozumienia, że posunęły się o krok za daleko. Zaczęło się od Inkwizytorki, co prawda, a szaleństwo, sprawa wyjątkowo zaraźliwa, prędko przeniosło się na jej towarzyszkę, powodując, że jeszcze chwila, a zapewne urządziłyby sobie festyn rozdawania nagród i wymierzania kar tutaj, w lesie. Zaczynała odczuwać potrzebę wyjaśnienia tego wszystkiego, od początku. Wiedziała, że za długo cieszy się uczuciem, bez sprecyzowania, czym ono tak naprawdę było. A w dodatku ten klaps! Czy to nie było przegięciem!? Spoufalaniem się lub co gorsza, czynem, na który pozwolić mogą sobie nieliczni. - Nie wiedziałam, że zamierzamy taszczyć ja jeszcze do chatki... W takim razie, niepotrzebne spychałam ją w przeciwną stronę. – Była w szoku, że Veilore ma na celu przeniesienie kłody, którą ona z takim trudem przepchnęła o niecały metr. – To nie jest dobry pomysł, Vel. Jeśli brakuje ci drewna, z chęcią się tym zajmę, jednak upatrzę sobie coś mniejszego i nieoddalonego od składzika o taki kawał drogi. Wracajmy już, nasza robota jest wykonana, a ścieżka czysta. Powinnyśmy zająć się tym, na co wkrótce zbyt wiele okazji nie będzie, czyli rozmową. Od jutra zaczynam pracę i prędko tu nie zawitam, niestety. Chodź. – Rzuciła, od razu ruszając do marszu, tym razem spokojnego, nie odwracając się za siebie. Jej humor jakby podupadł, a idea życzeń została póki co zapomniana. Zresztą jeśli miałaby wybierać, jedynym życzeniem Selene byłaby poważna, długa rozmowa przy ogniu kominka. Niczego innego teraz nie oczekiwała.
|
| | | Veilore Panna srebrna rączka
Liczba postów : 229 Join date : 22/08/2015
| Temat: Re: Samotna chatka Pon Paź 19, 2015 1:56 pm | |
| Kobieta przymknęła na chwilę oczy, nie na długo. – Skoro tak mówisz. Jeśli jestem jedną z nielicznych osób, z którymi w ten sposób lubisz spędzać czas, muszę przyznać, że jest mi z tego powodu miło! – rzekła. Dostrzegłszy jednak zmianę w tonie rozmowy (zresztą sama mieszanka emocji, których nie była w stanie do końca odgadnąć), Veilore zatraciła gdzieś ochotę do zaczepek. Wybiegła z nimi za daleko? Była przyzwyczajona do otwartości i braku skrępowania, oczywiście w towarzystwie znanym... lub trochę mniej, ale jednak, bo w pracy przybierała inną pozę. W przypadku ostatniej o żadnym rozluźnieniu nie było mowy! Trudno powiedzieć o blondynce, aby bywała wtedy przesadnie poważna, acz zachowywała uwagę i przykładała się do zadania, które zobowiązała się wypełnić. Nie pozwalała sobie na zapomnienie. Nie w pracy. Ale teraz, w lesie, nie pracowała, a spędzała czas ze znajomą sobie osobą. – Przesadziłam. Przepraszam. – Schyliła lekko głowę, mimo wszystko potrafiła się przyznać do błędu, jeżeli popełnienie takowego popełnienie spostrzegła lub został on przed nią odkryty. W pewnym momencie informatorka doszła do tego, że cała ta rozmowa mogła nosić znamiona wręcz mentalnego, słownego molestowania! Ale otrząsnęła się szybko, wyprostowała i zgarnęła rękoma rozpuszczone włosy na plecy. – Przepraszam – powtórzyła, przywołując na wargi niepewny uśmiech. Potem zaś przerzuciła spojrzenie na leżący konar, jeszcze raz, jakby poddając go ocenie. Wspomniała o powalonym drzewie, bo jej towarzyszka zapałała chęcią do rozbicia pół lasu na drobne szczapy, które los miał zaprowadzić do kominka. A wpierw to raczej do schowka. Te jednakże nie cierpiało na nadzwyczajne pustki. Zapasów starczyłoby na ze dwie kolejne jej wizyty w chatce – tych natomiast wcale nie było wiele. Dużo czasu spędzała w mieście. Vei zaproponowała przeniesienie pnia, ale zapewne w chwili próby doszłaby do podobnego wniosku, co rudowłosa dziewczyna. Niekiedy zapominało się jej o protezie, a przecież stanowiła ona odrębną częścią ciała, przymocowaną na miejsce utraconej prawicy, ale dalej obcą i tylko uczepioną nieuszkodzonych mięśni, kości i skóry. Poczułaby nieprzyjemne ciągnięcie, gdyby podniosła coś tak ciężkiego i niewygodnego w przenoszeniu. Co innego skrzynka czy beczka, a co innego całe drzewo. Westchnęła przeciągle. – Masz rację, chodźmy. Ale błagam, daruj już sobie te drzewa, Seeel! Nie zamarzniemy – zawołała za towarzyszką, ruszając jej śladem. Zatrzymała się dopiero krok za inkwizytorką. Splotła ręce za plecami. – Och, Sel, nie bądź na mnie zła – powiedziała, podążając w niewielkiej odległości za towarzyszką. Mijały nieskończone brązy, żółcie, czerwienie i pomarańcze, ale kobieta wpatrywała się w brązowo-rudy tył głowy wojowniczki. – Wiesz, że jesteś tu mile widziana... Poza tym, jeślibyś czegoś potrzebowała, możesz znaleźć mnie w mieście. Sama nieczęsto tu bywam. Szepniesz gdzieś, że mnie szukasz, a najpewniej się tym dowiem – zapewnił Selene głos zza pleców. |
| | | Selene Kat
Liczba postów : 770 Join date : 21/05/2013
| Temat: Re: Samotna chatka Pon Paź 19, 2015 3:21 pm | |
| Zaczynało się robić niezręcznie, co w porównaniu do ostatnich chwil zdało się wyjątkowo widoczne. Może po prostu nie potrafiła oddać się w całości niemyśleniu? I słodkie marnotrawienie czasu miało jednak swoje granice, po przekroczeniu których Selene nie czuła się dobrze. - Nie, to nie twoja wina, Vel – Zapewniła ją szybko, prędzej przypisując zasługi za pojawienie się obecnego zamieszania właśnie sobie. To ona zaczęła zachowywać się jak dziecko, wciągając w swą zabawę Veilore, przecież niemającą powodu, by odmówić. I ona nie do końca pojmowała skąd ta nagła zmiana. A najprawdopodobniejszym rozwiązaniem były wyrzuty sumienia z powodu tak dobrej zabawy, podczas gdy na zewnątrz ich bajki czekają sprawy o stokroć ważniejsze. Tutaj tragedie jej nie dotykały, ale nie potrafiła pozbyć się świadomości, że jej praca i jedyny cel w życiu nie przestały istnieć tylko dlatego, gdyż o nim nie myślała. Czarownice i koszmary nie brały sobie wolnego, podczas gdy ona właśnie zajmowała się tym, czym zdecydowanie nie powinna. Myśli dalej ją pogrążały, na domiar złego, przypominając sobie, że jeszcze ostatnio nie miała czasu przebywać w łóżku szpitalnym, a teraz pozwala sobie na sprawy mniej istotne. - Nie jestem i pewnie nigdy nie będę na ciebie zła. Po prostu... – Przerwała, nie wiedząc jak ująć te wszystkie myśli, nawiedzające jej głowę. – Czuję, że nie powinnam pozwalać sobie na to wszystko – Dodała, ale tym razem zupełnie cicho, że Veilore mogła najzwyczajniej Inkwizytorki nie usłyszeć. Powoli zaczynało się ściemniać, więc prędko pozbyła się pomysłu, aby rzucić wszystko i wrócić do centrum miasta. Życie było jej jeszcze miłe, bór nawet za dnia nie należał do najbezpieczniejszych okolic, zważywszy upodobania koszmarów do tych miejsc. Wróciły do chatki, Selene przodem, mimo wszystko wciąż niezbyt chętnie odwracając się w stronę swojej rozmówczyni. Zdjęła płaszcz i szal, wieszając go przy drzwiach. W milczeniu rozprostowała zdrętwiałe od mrozu palce, zabierając się do rozpalenia ognia w kominku.
|
| | | Veilore Panna srebrna rączka
Liczba postów : 229 Join date : 22/08/2015
| Temat: Re: Samotna chatka Wto Paź 20, 2015 12:22 am | |
| Przymrużywszy oczy, Veilore przechyliła lekko w bok. Najwyraźniej słowa towarzyszki nie przekonały jej całkowicie co do tego, że nie było w tym jej winy. Ale czy Sel byłaby w stanie bawić się w jakieś kłamstewka? Właściwie to nie musiała być zła, mogła być rozdrażniona albo zawiedziona, albo skrępowana, albo... ach! Potrząsnęła głową i przeczesała palcami włosy, jakby miało to pomóc w pozbyciu się wyliczanki, która do niczego i tak nie prowadziła. Powoli zaczynała się gubić. Pozwalać sobie na co? Na dialog o takim dziwnym charakterze? Podobno to nie była winna. A jeśli jednak? A może chodziło ogółem o wszystko, o otoczenie, o spędzanie czasu? Zamilkła rozważając obie te opcje. W końcu zdecydowała się już nic nie mówić, gdyż między drzewami zaczęły majaczyć drewniane ściany chatki. Dotarły do niej szybko, weszła spokojnie za swoją towarzyszką, wewnątrz zrzuciła płaszcz z ramion, odłożyła siekierę na miejsce, aby następnie móc wygodnie oprzeć się o ścianę i ściągnąć buty. Jednak nim w ogóle zabrała się porządnie do rozwiązywania sznurowadeł, przypomniała sobie o rybach. Upieczonych, ale zimnych rybach. Wypadałoby je podgrzać! Zrezygnowała więc ze zdejmowania obuwia. – Seeeel, mamy dużo do zjedzenia. – Wpadłszy do głównej izby, chwyciła kijek z nabitymi nań pstrągami. Zatrzymała się jeszcze parę kroków od przejścia. – Rzuć mi parę szczap. Wkrótce zaczęła je kolejno łapać, a potem objęła je wszystkie rękoma i wyruszyła przed chatkę. Szczęście, że od ostatniego deszczu, o dziwo ciągle tylko krążyły nad okolicą ciemne chmury, wszystko zdążyło wyschnąć i z łatwością rozpaliła niewielki ogień. Kijek z rybami sterczał wetknięty w ziemię, ale jeszcze niegotowy do ustawienia zdobyczy nad płomieniami. Co prawda mogła wziąć odpowiednią gałąź ze sterty, którą narąbała na ścieżce, ale nie brakowało ich w pobliżu, ba – było ich pełno w całym borze. Vei odszukała jedną, rozwidloną na końcu i tylko skróciła ją do odpowiedniej długości, przy okazji nieco zaostrzając, dzięki czemu potem z łatwością wbiła jeden koniec w podłoże. Tymczasem kijek z rybami zaraz powrócił do ręki informatorki, aby utknąć już bliżej ogniska, pod mocnym skosem. Drugą stronę patyka wsparła o wbitą gałąź i tak pozostawiła mięso na wysokości, do której nie dochodził ogień, ale wznosił się silny żar. Z ociąganiem powróciła do chatki. Aczkolwiek, kiedy Veilore znalazła się w pomieszczeniu, przeważyło przyjemne uczucie ciepła, którym poczęła stopniowo zapełniać się przestrzeń. – Zerkniesz za paręnaście minut na ryby? – zapytała. Kobieta nie zapomniała rzecz jasna o niedawnym zajściu, co by nie było, nadal czuła się trochę dziwnie, niepewnie, i raczej owo wrażenie będzie jej towarzyszyło, dopóki nie zacznie z inkwizytorką rozmowy. A tej nie zamierzała odwlekać, choć po zajęciu się wpierw innymi rzeczami można byłoby Veilore o to posądzić. Zbliżywszy się do lady umieszczonej pod ścianą, po przeciwnej stronie kominka, wyciągnęła nóż i ułożyła go przy przyniesionych ze sobą warzywach. Wpierw jednak wzięła w dłoń szyjkę butelki z winem podeszła do stolika, na którym postawiła trunek. Veilore stała, przez chwilę przyglądając się swojej towarzyszce. Chyba nie powinna jej trzymać w niepewności, wszakże dziewczyna mogła pomyśleć, że udaje, iż popsucie atmosfery nie miało miejsca. Podeszła do niej spokojnym krokiem, przykucnęła przy siedzącej, trochę za nią i zawiesiła własne ramiona na jej barkach, zaplatając potem palce mniej więcej na wysokości pępka rudowłosej kobiety. – Selene. – Przechyliła lekko głowę w bok, aby dodać sobie trochę pola widzenia, gdyby przyszło jej zobaczyć odwracającą się twarz. – Ciągle mam wrażenie, że to jednak przeze mnie. I głupio się z tym czuję. Ale jeśli mówiłaś o spędzaniu ze mną czasu, tutaj... w taki właśnie sposób... Sel, pracujesz, aby żyć, nie na odwrót. Twoi wrogowie ciągle się rodzą, a dni bezpowrotnie mijają. Być może zrozumiesz to, dopiero za kilka, kilkanaście lat. Lub gdy będzie za późno. A wtedy uświadomisz sobie, że nie miałaś życia, bo twoje życie przywłaszczył sobie nieożywiony byt zwany Inkwizycją, a ty na to zezwoliłaś. Istnienie nie powinno się obracać wyłącznie wokół pracy, to niezdrowe. Zatracasz przez to swoje człowieczeństwo. – Uwolniła rudzielca i podniosła się powoli. – A czym wtedy byś się różniła od tych wiedźm, które szkodzą światu? Poza tym, że stałabyś pod drugiej stronie? Dwie maszyny, jedna opętana mocą, a druga szaleństwem wypełniania zadań. Kobieta podrapała się w potylicę, nie wiedząc, czy w ogóle dobrze odgadła wątpliwości kotłujące się w towarzyszce. – Wyprowadź mnie z błędu, jeśli coś źle zrozumiałam. Wrócimy do tego zaraz – Posłała jej lekki uśmiech i ruszyła tam skąd przybyła, czyli do drewnianej lady. – ale najpierw trzeba przygotować to i owo! Chyba powinnam cię podszkolić w odprężaniu! Wzięła dwa słoiki z suszonymi pasmami wieprzowiny, również ustawiła je na powierzchni stołu. Zaraz dołączyły do tego wystrugane, duże czary, a potem zabrała się do warzyw, które wrzucała do mniejszego wiaderka z wodą, zostawionego na później, na przygotowanie posiłku. |
| | | Selene Kat
Liczba postów : 770 Join date : 21/05/2013
| Temat: Re: Samotna chatka Pią Paź 23, 2015 8:10 pm | |
| Nastąpiła chwila na obowiązki, więc jak zwykle podzieliły się nimi bez słowa, gdyż te tutaj, w chatce na skraju świata, nawet najbardziej prozaiczne czynności, a mianowicie przyrządzanie posiłków i sprzątanie, miały swój urok. Wyszła za drzwi, starając się uśmiechać, choć nie wychodziło jej to zbyt wiarygodnie; jak zawsze, gdy usiłowała coś robić na siłę. Nie czuła się źle, jednak nader wszystko wolała nie sprawiać między nimi problemów, zwłaszcza że spotykały się od święta. Tępo wlepiała wzrok w ogrzewany posiłek, jakby w w każdej chwili mogła przegapić moment, w którym ryby są jadalne, a zwęglone. Nie wiedziała, czy słusznie postąpiła, dając znak swojego zwątpienia. Najwyraźniej nie potrafiła się już dobrze bawić, nie wracając myślami do pracy. Gdy uznała, że ryby są gotowe, a przynajmniej podgrzane, zdjęła je z ognia. Na progu, ogłosiła swe przybycie roznosząc wkoło zapach pieczonej kolacji oraz donośnym wycieraniem butów, które zaraz zsunęła i kopnęła w kąt. Odłożyła na talerz ryby wraz w wbitym w nie patykiem, posyłając Veilore uśmiech, w którego pracę zaangażowała bardziej policzki niż usta. Sięgnęła po butelkę wina, bezczelnie przygarniając ją do siebie, jakby to mogło jej w czymś pomóc i wróciła do swojego miejsca przy kominku, w którym drewno zaczynało wesoło trzaskać. Nie zdziwiła się na ten dotyk. Nie tylko dlatego, że była w stanie dosłyszeć jej miękkie kroki na dywanie ze skóry, ale wiedziała, że ta drobna interwencja musi w końcu nastąpić. - Vel, nigdy nie żałuję zachodu, który poświęciłam dobrowolnie czarownicom. W przeciwieństwie do tych wszystkich beztroskich chwil, oczywiście sprawiających mi przyjemność. Miewam wyrzuty sumienia z ich powodu, wiesz? – Odparła, choć dalej wiedziała, że nie będzie w stanie oddać wszystkiego, co ma na myśli. Nie była dobrym mówcą, mordowanie czarownic było w rzeczywistości jedną z tych niewielu rzeczy, jakie wychodziły jej naprawdę dobrze. – Może więc już je zatraciłam? – Zapytała się, nie oczekując odpowiedzi. Nie miałaby nic przeciwko, jeśli dzięki temu pozbyłaby się reszty rozterek, oddając się zupełnie temu, czemu powinna. Gdy Veilore się odsunęła, natychmiast odwróciła głowę w jej kierunku, goniąc ją spojrzeniem. Chwyciła też skraj jej koszuli. Lekko i niewyczuwalnie, szybko jednak puszczając uścisk. Nie spodobało jej się porównanie do wiedźm. Była przekonana, że postępuje dobrze, nawet jeśli byłaby podobnie co wiedźmy zawzięta, to ona, na pewno ona stoi po właściwej stronie barykady. - Nie, nie wracajmy już do tego. Po prostu przegadajmy resztę wieczora – „Ale nie bawmy się zbyt dobrze, bo będę mieć wyrzuty sumienia” – jakby miała dodać, ale gdzieżby śmiała głosić tak nielogiczne twierdzenia! Upiła wino, nienależące do najlepszych, ignorując zupełnie drewniane czarki, podsunięte jej niemal pod nos. Była w lesie, miała prawo zachowywać się jak dzikus! Położyła się na miękkiej skórze, co nieco utrudniało picie, więc wkrótce wyciągnęła dłoń z butelką ku Vel. – Opowiedz mi jakąś historię z twojego życia, jakiej nigdy wcześniej nie słyszałam. – Poprosiła niczym dziecko o kołysankę. – Potem... możesz wypowiedzieć swe nieszczęsne życzenie. Może nawet je spełnię, jeśli tylko nie przesadzisz – Prychnęła, zupełnie zmieniając temat.
|
| | | Veilore Panna srebrna rączka
Liczba postów : 229 Join date : 22/08/2015
| Temat: Re: Samotna chatka Pon Paź 26, 2015 1:20 am | |
| Nieduże wiaderko robiące za garnuszek już wisiało nad płomieniami w kominku, a jego powierzchnia podgrzewała się wraz z warzywną zawartością i wodą, kiedy Veilore mogła wreszcie usiąść na spokojnie na futrze z twarzą zwróconą ku trzaskającym w ogniu polanom, tak samo jak uczyniła to wcześniej jej towarzyszka, która wybrała się popilnować piekących się na zewnątrz ryb. Blondynka wydała z siebie ciche westchnienie i rozkładając się na podłodze, oparła się plecami o fotel – jakby na nim nie mogła usiąść na nim jak człowiek! ...ale co tam! W tej zaś pozycji ułożyła głowę na siedzisku i wpatrzyła się w sufit swymi niebieskimi oczyma o rzadko spotykanym odcieniu. Długie, pofalowane i splątane gdzieniegdzie włosy rozrzucone przysłoniły prawie całą powierzchnię siedzenia. Nie miała zamiaru odciągać swej towarzyszki od pracy, nie chciała też, aby żałowała swych poszukiwań i polowań. Ale była zdania, że nie powinny one odbierać jej całego życia, odbierać możliwość radowania się w pełni z innych jego smaczków. Bo przecież teraz nastrój dziewczyny obrócił się o sto osiemdziesiąt stopni! Przeszkodziło jej poczucie winy... Wzięła parę głębokich wdechów przyjemnego zapachu pieczonego rybiego mięsa, od którego aż ślinka napływała do ust. – Chcesz powiedzieć, że masz poczucie winy z powodu paru drobnych chwil wolnych od uganiania się za czarownicami...? – zwróciła się do niej, po części kontynuując swoje rozmyślania. Zagryzła lekko wargę, ale ów gest w tym akurat wydaniu nie rozbrzmiewał erotycznym znaczeniem. – Selene, na wszystkie Koszmary w tym lesie, nie rób z siebie męczennicy ascetki. – Veilore wyprostowała się, odrywając potylicę od siedzenia, a oczy od drewnianego sufitu. Wypowiedź wręcz trącała wyrzutem. Ostatni ruch kontynuowała, aż spojrzenie dotarło do kładącej się na futrze rudowłosej wojowniczki. Kobieta miała ją na wyciągnięcie ręki. Sięgnęła palcami do towarzyszki. Opuszki niepewnie przesunęły się po jej ramieniu. – Nie powinnaś mieć żadnych wyrzutów sumienia dlatego, że możesz odczuwać radość, że możesz mieć te parę wypełnionych szczęściem chwil od czasu do czasu. Nie ma w tym nic złego, że mimo swoich obowiązków, korzystasz z życia jak wszyscy inni... Mówiąc, zaczęła w palcach obracać i miętosić końcówkę brązowo-rudego pasma włosów inkwizytorki, jakby nie miała czym innym zająć ręki. W końcu jednak skorzystała z okazji i odebrała butelkę wina, którą podsunęła jej leżąca Selene. Chwyciła naczynie i od razu pociągnęła z niego parę łyków, a pozostałą na ustach warstewkę cierpkiego alkoholu najpierw zlizała językiem, a wilgoć starła rękawem. Wpatrzyła się w trzymaną butelkę i westchnęła ponownie. Właściwie już powiedziała dziewczynie to, co chciała powiedzieć. Skinęła głową, ale gdzieś w środku żywiła nadzieję, że choć w minimalnym stopniu dotarła do towarzyszki. Posłała jej delikatny uśmiech, odciągając wzrok od wina. – Historię z mojego życia? – Och, zgromadziła ich całe setki pęczków! – Jakaś ty łaskawa~! Ja? ...miałabym przesadzić? – Wcześniejsze wygięcie warg na krótki moment przerodziło się w uśmieszek, ale zaraz wszystko wróciło do normy. – Hm... niech pomyślę... Odchyliła lekko głowę i upiła jeszcze ze trzy łyki trunku. – Wyobrażasz sobie mnie w krótkich włosach? Takich naprawdę krótkich? |
| | | Selene Kat
Liczba postów : 770 Join date : 21/05/2013
| Temat: Re: Samotna chatka Sro Paź 28, 2015 4:29 pm | |
| Zmarszczyła brwi, powoli zaczynając żałować, że poruszyła ten temat. - Jeśli tak to ujmiesz... – Skrzywiła usta, czując się głupio. Zdołała się też nieco zarumienić, ale jako wyjaśnienie dla tego zjawiska mogła tłumaczyć bliską obecnością ognia, a w najgorszym wypadku winę zwalić na alkohol. Gdyby podsumować całe zachowanie Selene właśnie w taki sposób, faktycznie wydałoby się ono nie dość, że narwane, a przede wszystkim pozbawione logiki, a sama Inkwizytorka mogłaby otrzymać w prezencie żółte papiery. Nie wypowiedziała na głos swojego przypuszczenia, że została powołana do wyższych celów, a każda z sekunda, której nie poświęca pracy, jest zmarnowana. Jako nagrodę za swój wysiłek nie oczekiwała wdzięczności, chwały, wspomnień, ani nawet pieniędzy. Miała niemożliwie stabilną pewność, że pod koniec jej żywota nadejdzie satysfakcja i spełnienie, przy których wreszcie będzie szczęśliwa. A do tego potrzeba było ciężkiej pracy i zawzięcia. Inkwizycja dobrze ją wychowała, nieprawdaż? Zamilknęła, aby nie kontynuować tematu. Nie zamierzała do niego wracać; była zdania, że jeśli Veilore nie jest w stanie tego zrozumieć, nikt nie będzie potrafił. Została zdana na samą siebie i nie czuła się z tego powodu gorzej. Odebrała od niej butelkę, przewracając się na drugi bok. Przyciąganie do podłoża zdawało się wzrosnąć parokrotnie, nie spodziewała się, że szybko wstanie. Picie na leżąco okazało się o wiele trudniejsze niż przypuszczała. Zakrztusiła się pierwszym łykiem, wracając do pozycji na wpół-leżącej. - Moja wyobraźnia nie sięga zbyt daleko. Ale może to nawet i lepiej. O wiele bardziej podobają mi się długie włosy – przyznała się bez bicia, tylko cudem unikając wyznania; „bardziej podobają mi się kobiety z długimi włosami”. Całe szczęście, powód, dla którego miała takie upodobania, też nie wykroczył poza jej myśli; przecież tak nie wypada! – To przez wojsko? Czy z innej okazji? Nie znam wielu szczegółów, w końcu mało kiedy mamy okazję opowiadania sobie bajek - nawet tych prawdziwych - przed snem. - Wykazała zainteresowanie tematem, spojrzeniem wracając wprost do kobiety obok.
|
| | | Veilore Panna srebrna rączka
Liczba postów : 229 Join date : 22/08/2015
| Temat: Re: Samotna chatka Sro Paź 28, 2015 8:54 pm | |
| Pomimo iż nie wiedziała na ile zakrztuszenie miało swoją przyczynę w wybranej do picia pozycji, a na ile była to reakcja na próbę wyobrażenia sobie krótkiej fryzury na jej głowie, uśmiechnęła się lekko. Gdyby tak do niej powróciła? I podeszła jakiegoś razu do swej towarzyszki? Całkiem możliwe, że dziewczyna by jej nie rozpoznała, a już na pewno nie w tłumie, w którym niewiele uwagi poświęca się poszczególnym przechodniom. Uniosła lekko brwi. – U kogo? U mężczyzn... a może u kobiet..? – Podłapała na chwilę temat z błyskiem w oku, lecz szybko wróciła do meritum. – Zgadza się! Ale nie tylko nie chciała, aby rozpoznano w niej kobietę, kiedy wstępowała do wojska, zależało jej na ogólnym ukryciu swej prawdziwej tożsamości wszędzie tam, gdzie się pojawiała. Nie mogła pozwolić, żeby rodzina odnalazła ją ledwie po opuszczeniu domu. Wszakże uciekła z zamiarem wydostania się z niego i wyrwania z otoczenia na dobre. Nie było łatwo, ale w końcu nadzieje na odzyskanie córki zaczęły słabnąć, zanikać. Teraz nie musiała się już niczego obawiać. – To był czas ciekawych doświadczeń. – Westchnęła cicho na wspomnienie. – Dużo się wtedy działo. Inkwizycja jeszcze raczkowała. Wojsko musiało zostać postawione w stan gotowości i wspomóc obywateli. A zapewne szybko doszłoby do jakiegoś buntu, gdyby władza nic sobie nie zrobiła z zagrożenia... Lub jeszcze gorzej! Istniało niebezpieczeństwo, iż zachęcone biernością czarownice stwierdziłyby, że w zasadzie to dzięki olbrzymiej mocy łatwo przyjdzie im przejąć władzę w kraju. Historia mogłaby się potoczyć inaczej. – Jak możesz się domyślać, trudno mierzyć się z takim wrogiem normalnym ludziom. No, ale nie o tym chciałam! Mogłabym wiele opowiadać... w czym brałam udział. Albo o tym, że zdarzały się wielbicielki! – W owym momencie rozpromieniła się, bynajmniej nie podekscytowaniem przygodami. – Albo o tym, że nie jedyna wpadłam na taki pomysł z przebieraniem się! No... ostatecznie tajemnica się wydała. Blondynka przeciągnęła się lekko, wyciągając ramiona w górę, a potem opuszczając je. W żadnym wypadku nie żałowała okresu swego życia, przez który straciła prawicę. Nigdy nie przeżyłaby tak wiele siedząc w rezydencji, marnując swoją młodość na jedzenie, salony, muzykowanie, jeszcze raz bale i o zgrozo batalie o pozostanie niezamężną. Wzdrygnęła się pod wpływem tego obrazu, acz jej towarzyszka nie mogła wiedzieć, co leżało u podłoży tej reakcji. – Wojowanie zawsze niesie ze sobą obrażenia! Wiesz coś o tym. – Vei mrugnęła do rudzielca, mając na myśli jej częste wizyty w szpitalu. – Chcesz coś zobaczyć, Sel? Nie czekając na odpowiedź, kobieta odpięła dwa guziki mankietu u luźnego rękawka swej koszuli, a następnie podwinęła materiał, ukazując dosyć duży obszar zabliźnionej skóry. A jednak wyraz jej twarzy rozwiewał wszelkie wątpliwości. Nie pokazywał ani zniesmaczenia tą częścią ciała, ani najmniejszego wstydu. Wyprostowała prawą rękę i skierowała ją w stronę swej towarzyszki. – Ściągnij rękawiczkę, śmiało. – Zachęciła. |
| | | Selene Kat
Liczba postów : 770 Join date : 21/05/2013
| Temat: Re: Samotna chatka Sro Paź 28, 2015 10:15 pm | |
| Veilore zdawała się odczytywać myśli Selene, więc ta, przyparta do muru, gorączkowo poszukiwała w myślach możliwie neutralnej odpowiedzi, niedającej jeszcze oceny o jej upodobaniach. Że też musiała się dopytywać! Miłości, jakiej Sel żywiła do wszystkich pięknych kobiet tego świata było tyle, że zdołałaby nią wykarmić całe Wishtown, a jeszcze by zostało. Ale to wcale nie oznaczało, że lubiła się z tym obnosić. Przyznawała się w ostatku, gdy drugą opcją było kłamstwo, a tego unikała nader wszystko. Chociaż najczęściej... to wychodziło samo, a szczęśliwa Selene nie musiała się przed nikim spowiadać, czego właściwie można się spodziewać po kobiecie, która preferuje działanie od rozmowy. - U... obu płci...? – Bardziej zapytała niż stwierdziła. Gówno ją obchodziła moda męska, równie dobrze panowie mogliby być posiadaczami włosów do kolan i tak z pewnością nie zwróciłaby na to uwagi, szczególnie ze względu, że aktualnie jednym mężczyzną z jakim zamienia więcej niż słowo jest wyłącznie jej ojciec. Uznała ostatecznie; „włosy to włosy”, niezależnie od tego, kto je nosił. Udało im się prędko przejść na mniej niezręczną dla Selene ścieżkę rozmowy. Oczywiście, nie zdołała zbyt szybko ochłonąć, mijanie się z prawdą wymagało od niej poświęcenia sporych zasobów spokoju. - Mówisz, jakbyś była stuletnią babką, wspominającą lata młodości – Zaskoczyło ją to. Wiedziała, że Vel wiele przeżyła, a to co mówiła, zdawało się wydarzyć wieki temu, dodatkowo z brakiem możliwości na powrót owych chwil. A czasy początków Inkwizycji? Nic o tym nie wiedziała, bo od kiedy sięgała pamięcią, Inkwizycja stała już na nogach, a ona sama nosiła ten paskudny mundurek Akademii Św. Rozalii, którego szczerze nie znosiła. – Miałaś wielbicielki? – Prawie opluła się winem. Natychmiast zaczęła się śmiać, ale nie ze złośliwości, po prostu to wykraczało poza jej pojęcie. – Takie prawdziwe? Dawały ci chustki przed walką? Sypały kwiatami podczas parad? – Dopytywała, wciąż nie potrafiąc uwierzyć. Jako Kat z Inwizycji nie miewała takiego powodzenia. - W jaki sposób się wydało? – Spośród tylu zdań Veilore, wybrała to jedno pytanie, uznając, iż właśnie ta historia będzie najzabawniejsza. Po upiciu paru łyków na zapas, postawiła butelkę pomiędzy nie, w najbardziej stabilnym miejscu. Ożywiła się nieco, gdy Vel chciała jej coś pokazać, ale szybko spostrzegła się też, o czym mowa. Uniosła dłoń, ale niezbyt pewnie. - Vel, nie jestem ślepa – Oznajmiła, kręcąc głową. Przez ten cały czas ich znajomości zdołała wypatrzeć, że nie wszystko z prawą dłonią kobiety jest w porządku, pomimo stałego elementu jej garderoby – rękawiczek. Spodziewała się tego co może zastać, już dawno temu łącząc wojnę i towarzyszące jej urazy w jedno. Nie zadawała jednak pytań, nie było to dla niej ważne. – Nie musisz tego robić – Opuściła dłoń, nie wykonując polecenia. Nie czuła potrzeby podziwiania protezy kobiety, a dodatkowo nie wiedziała, czy nie byłoby to dla niej czymś trudnym. |
| | | Veilore Panna srebrna rączka
Liczba postów : 229 Join date : 22/08/2015
| Temat: Re: Samotna chatka Czw Paź 29, 2015 12:45 am | |
| Niebieskie oczy wpatrzyły się w inkwizytorkę znacząco, jak gdyby chciały zapytać o coś więcej niż tylko upodobania co do fryzur. Kobieta poprzestała jednak tylko na tym spojrzeniu. Zaś na uwagę o wyrażaniu się jak babunia pamiętająca starożytność, zaśmiała się. Doprawdy tak brzmiała jej wypowiedź? Chociaż nie minęły od tamtego czasu wieki (ba przecież nie było mowy nawet o ćwierćwieczu!), Veilore nabrała już odpowiedniego nastawienia do wydarzeń z tamtego okresu, do tego, co wtedy doświadczyła i czego nauczyła się czyniąc z siebie rekruta. Z mundurem wiązało się wiele przeżyć, co oczywiście nie oznacza, że teraz miała ich niedostatek – wręcz przeciwnie! Po prostu tamte lata posiadały zupełnie inny charakter. Gdyby przyszło jej to w jakiś sposób określić, być może najbardziej pasującym słowem okazałoby się "intensywniejsze". Zarówno przez wir obowiązków, chmurę niebezpieczeństwa nad głową, jak i przez poznawanie wielu nowych rzeczy, z którymi mało miała do czynienia przed ucieczką z domu. – Nie spodziewałam się, że tak to zabrzmi. – Zacisnęła na sekundę usta, a pod wpływem krótkiego namysłu na czole ujawniła się delikatna zmarszczka. – Chyba po prostu dobrze to wspominam. No i teraz już nie biorę udziału w wydarzeniach na taką skalę. Vei uśmiechnęła się szeroko i teatralnie wypięła pierś. – A jak! Toż przecież byłam dzielnym, miłym, a na dodatek urodziwym młodzieńcem w mundurze! Chroniącym bezbronnych przed złem! Która by nie chciała takiego ideału. – Zaśmiała się cicho, z powrotem wygodnie opierając się o sfatygowany fotel plecami. Posiadanie takich wzdychających wielbicielek było niekiedy kłopotliwe. Zwłaszcza jak koniecznie chciały zapoznać się nieco bliżej. A nie mogła wtedy na to pozwolić w obawie przed wydaniem się prawdy. – Żeby tylko! – Wzięła łyk trunku, podniósłszy stojącą pomiędzy nimi butelkę. Zaraz jednak ją odłożyła. Przeczesała palcami włosy, na chwilę przysłaniając sobie pole widzenia przedramieniem, a potem wbiła spojrzenie w towarzyszkę. – Myślisz, że... jakby dowiedziały się o tym, że jestem kobietą, nadal miałabym u nich takie powodzenie? – zapytała posyłając jej drobny uśmieszek. Ciekawa była, czy zastanawiały się nad jej zniknięciem z oddziału. Blondynka wywróciła oczyma. – Gdybym nie chciała, to bym ci na to nie pozwoliła, Sel. Wcale nie jest mi z tym ciężko. Bardziej mnie fascynuje jak można zrobić coś tak złożonego i połączyć to częściowo z ciałem. – Poruszyła energicznie palcami kolejno, z ich ruchu tworząc falę. Zastępowanie natury... czy kiedyś w przyszłości człowiek będzie miał możliwość zostania zbudowanym w całości z metalu? Zgięła jedną nogę w kolanie i na niej oparła przedramię prawej ręki. – Nie uważasz, że to interesujące, Selene? – zapytała. Osobiście dla Vei było to niezmiernie ciekawe. W końcu zawsze mogła skończyć z niedbale odlaną, od góry do dołu sztywną dłonią albo jeszcze lepiej – z jakimś pirackim hakiem. – W każdym razie tak to się wydało. W jednej akcji zostałam poważnie ranna. No i skończyło się podrywanie niczego nieświadomych, wzdychających dam! – Ostatnie wypowiedziała już wesoło. Co było to było i powinno pozostać w przeszłości. Nigdy nie zamierzała, choćby w niewielkim stopniu, kropli, użalać się nad sobą. – Protezę zasponsorował mi pewien hrabia, dla którego później pracowałam. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Samotna chatka | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|