|
|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Selene Kat
Liczba postów : 770 Join date : 21/05/2013
| Temat: Sala treningowa Nie Mar 12, 2017 12:35 pm | |
| Minął niemalże miesiąc od pierwszego zawitania Erin w Inkwizycji. Czy w jej życiu zmieniło się wiele? Z pewnością miała okazję posmakować zwyczajnego, spokojnego życia. Sumiennej pracy i otrzymywania adekwatnych do niej zarobków. Jeśli tylko nie przeprowadzała żadnego strajku głodowego, nie powinna chodzić o pustym żołądku. Dostała swoje minimum godności – ciepłe łóżko i zawsze czekający na nią posiłek, choć to i tak niewiele. Nie próbując ucieczek, ani buntów, mogła zacząć zapominać o niewygodach dawnego życia, co zresztą powinno odbić się na wyglądzie Erin, mianowicie przyzwoitym ubiorze i pełniejszych kształtach. Właśnie ten okres „przyzwyczajania się” spędziła wyłącznie z Christine, co tłumaczone było na wiele sposobów. Dziecko nim nauczy się biegać, powinno umieć raczkować, prawda? Także i Erin, nie mogła przecież trenować, gdy z powodu swojej postury nie uniosłaby miecza treningowego w dłoń. Poznawała więc historię Inkwizycji. Relację z innymi państwami. Ich motywy, kilka z znaczących w przyszłości planów. I bóg jeden wiedział, że miała z Chris jak w raju, w porównaniu z tym, co miało ją spotkać. * Przetrącona przy pierwszym spotkaniu Selene i Erin, kość w końcu zdążyła się zrosnąć, co było wyznacznikiem gotowości złodziejki to rozpoczęcia tego, po co tu przybyła. W zależności od stopnia jej buntu – została posłana do sali treningowej sama albo w obstawie jednego ze żniwiarzy. Gdy już do niej trafiła, zastała czekającą na nią rudowłosą inkwizytorkę. Gotową do pracy, choć początkowo oszczędną w słowach i czynach. Znalazły się zupełnie same w wielkim, pustym pomieszczeniu, a każdy ich krok i odgłos niósł się echem po wysokich ścianach. Selene ubrana była zwyczajnie, po męsku, choć tym razem jej dłonie zdobiły lekko na nią za duże, skórzane rękawice sięgające niemal łokcia. Jej włosy wciąż były na tyle krótkie, że nie widziała sensu w ich związywaniu, choć powoli zaczynały cisnąć się jej do oczu i zawadzać. W dłoni trzymała dwie identyczne bronie białe, podobne na wzór rapiera, o podłużnej, cienkiej głowni, choć z łagodniejszą osłoną palców, umieszczonej przy rękojeści. - Łap – powitała ją tym słowem, rzucając jej jedną z broni, gdy znalazła się wystarczająco blisko. Zaraz też wręczyła dziewczynie skórzane rękawice, każąc jej zabezpieczyć dłonie. Wtedy też chwyciła za swoją broń, cofając się jedną nogą o krok, powoli szykując się do nadchodzącego starcia. – Wiesz, jak się nazywam i co będziemy robić – powiedziała słowem wstępu, uśmiechając się niecnie i celując w nią bronią. - To szpada dworska. Ostra jak skurwysyn – oznajmiła, choć Erin mogła się już zapoznać z ową bronią. Była o wiele lżejsza, niż mogła się tego spodziewać. – Nic więcej nie musisz wiedzieć… A raczej, dowiesz się w trakcie. En garde, hahaha! – zaśmiała się w głos, choć sytuacja bynajmniej zabawna nie była. Nie dodawała nic więcej, ale złodziejka mogła dostrzec, że stopy Selene układają się pod kątem prostym, z jedną nogą wyraźnie wysuniętą do przodu, palcami skierowanymi do przeciwniczki. Uniosła broń do twarzy, prezentując ją w pełnej okazałości, co dla Erin mogło zdać się szeregiem dziwnych czynności, z wykonaniem delikatnego ukłonu na końcu. Zamierzała wrzucić ją na głęboką wodę. Sprawić, że nauczy się szermierki w przyspieszonym tempie... albo zginie próbując się nauczyć. - Możesz zacząć, sprawdźmy na co cię stać… - zaproponowała, choć nie oczekiwała od niej wielkiej woli walki. Oczywiście, mogła się zdziwić, jako że Erin miała prawo do zemsty za wszystko, co Selene jej dotychczas zgotowała. – Nie krępuj się, potrzebujesz wyłącznie jednej zdrowej dłoni, o wszystkim pomyślałam… - zachęciła ją, niby uprzejmie, choć w głosie Inkwizytorki kryło się wiele jadu. Była gotowa do sparowania pierwszego ataku, jeśli ten kiedykolwiek nastąpił. W innym przypadku, nie wahała się przejść do działania, zadając pierwszy, dość przewidywalny cios, wyprowadzając pchnięcie z samego środka, celując mniej więcej w klatkę piersiową dziewczyny. Bez większego problemu mogła odbić atak lub odsunąć się na bezpieczną odległość. A co było kolejnym krokiem dziewczyny? Ucieczka? Czy może kontratak, gdy już spostrzegła się, że Selene wcale nie zamierza jej darować? |
| | | Hawke Włóczęga
Liczba postów : 443 Join date : 23/12/2015
| Temat: Re: Sala treningowa Nie Mar 12, 2017 3:26 pm | |
| O dziwo przez te ostatnie cztery tygodnie była zadziwiająco grzeczna. Nie podejmowała prób ucieczki. Posłusznie siedziała pod Złotą Kaczką. Nie unikała po kątach Christine. Nawet starała się zapamiętywać to czego kobieta ją uczyła. Choć naprawdę niektóre lekcje bywały nużące dla osoby pokroju Erin, która jakoś nigdy nie była uczona w sposób szkolny. Raczej poprzez własne próby i błędy oraz słuchanie innych, jeśli ci chcieli się z nią podzielić swoją wiedzą. Siedzenie w ławce było dla niej dość nietypowym doświadczeniem. Nie buntowała się, co było lada wyczynem jak na nią. No chyba, że na obiad dostała zupę warzywną. Wtedy stawiała się jak nigdy. Zwyczajnie nienawidziła tej zupy od najmłodszych lat. Te wszystkie pływające w niej farflocle, uch... Wracając jednak do samej Erin i tego co się działo z nią przez ostatni... Zaskakujące? Zapewne. Większość pewnie nie uwierzyła by w tak diametralną zmianę dziewczyny. Mimo wszystko ciemnowłosa nie straciła swojego charakteru. To nadal była ta sama Erin, tylko ciut spokojniejsza. Skąd, więc taka nagła zmiana zapytajcie? Mimo wszystko Hawke się teraz całkiem przyjemnie żyło. Miała ciepły kąt, gdzie mogła spocząć, a i miska czegoś dobrego czekała na nią po powrocie. Nie musiała się o te rzeczy martwić jak to było wcześniej. Miłe urozmaicenie życia, nawet pomimo codziennej pracy. No i może po cichu wierzyła, że jeśli będzie posłuszna obędzie się bez ponownego spotkania z Selene. Cóż, myliła się i to okropnie. *** Tak, okropnie nie chciała tu poraz kolejny przychodzić. Tym bardziej, gdy usłyszała po co ma to zrobić. Zwyczajnie nie chciała się uczyć z tą wariatka walki. Chciała mieć wszystko na swoim miejscu, a zwłaszcza całą głowie i dłonie wraz z palcami. Dłoń może już była cała, ale słaba, a sama Erin zauważyła duży spadek jej zwinności. Była na to zła. Potrzebowała zwinnych palcy do grania na swojej ukochanej lutni. Nie udało jej się wywinąć. Do sali treningowej została zaprowadzona przez jednego z żniwiarzy. Pewna niechęć czaiła się w jej oczach, gdy jej wzrok spoczął na rudowłosej inkwizytorce. Ewidentnie dziewczyna nie dążyła ją żadnym miłym uczuciem. Nie podobało jej się, że tamta trzyma w dłoni prawdziwą broń. Złapała jednak rzuconą w jej stronę broń. Była trochę zaskoczona jej lekkością. Przez chwilę nawet przebiegło jej głowę ile mogłaby dostać za takie coś. Szybko ją jednak opuściła ta myśl. Nic jej się w słowach Selene nie podobało. Nic, a nic. Jej zachowanie zwyczajnie odpychało od niej dziewczyne. Hawke czuła kipiącą nienawiść wobec swojej osoby, która kryła się w rudowłosej pani kat. - Tak się chyba nie naucza walki... - odparła ciemnowłosa, patrząc na swoją 'nauczycielkę'. Nie rozumiała tych wszystkich dziwnych zachowań kobiety, a i po następnym jej zagraniu nie miała zamiaru tego robić. Nie, nie miała zamiaru atakować. W ogóle nie chciała walczyć. Od razu zrobiła kilka sporych kroków do tyłu, gdy ujrzała jak ostrze ruszyło w jej stronę. O, nie, nie miała zamiaru się w ten sposób bawić. Od razu wyrzuciła z obrzydzenie ostrze z dłoni. - Pojebało cię?! Zabić mnie chcesz!? - wrzasnęła po chwili, gdy zrozumiała co tak naprawdę się tu stało. Zwyczajny szok malował się na jej twarzy. - Ja nie umiem tym walczyć, a nie mam zamiaru dostać ostrza między żebra. Sama się tak uczyć. Ja nie mam zamiaru - odparła i zwyczajnie szybkim krokiem ruszyła w kierunku wyjścia z sali. Niech ta gnida mówi sobie co chce. Ona musi porozmawiać z Christine. Jak już musiała się uczyć to z kimś, kto serio to zrobi, a nie będzie ją próbował zabić. |
| | | Selene Kat
Liczba postów : 770 Join date : 21/05/2013
| Temat: Re: Sala treningowa Nie Mar 12, 2017 7:53 pm | |
| Oho, odważne stwierdzenie na sam początek! Dobra, Hawke mogła nie znać się na szermierce, ale najwyraźniej gdzieś w swojej głowie miała wyobrażenie, jak powinien wyglądać trening. A takowy z pewnością chociażby nie stał w pobliżu tego, co zamierzała jej sprezentować Selene. Nauka nie powinna polegać na jednostajnym, bezsensownym dostawaniu po łbie, cokolwiek by się nie mówiło. Cierpienie uczy, bla, bla, bla. Chyba tylko sama inkwizytorka w to wierzyła. - Nie pyskuj i nie usiłuj mnie uczyć, jak powinnam się z tobą obchodzić – warknęła w odpowiedzi, niezadowolona, że tamta miała w ogóle czelność się odezwać. Niewiele wystarczyło, aby ją sprowokować. Już ona nauczy złodziejkę manier! Gdy tylko odrzuciła broń, Selene zaśmiała się w głos, bynajmniej nie mając ofiarować jej taryfy ulgowej z powodu dobrowolnej bezbronności i poddania się. Wykonała zamaszyste pchnięcie bronią, trafiając niemal w przedramię dziewczyny, a właściwie zatrzymując się samą końcówką klingi na cal od jej ciała. – Ha! Touchée! - wrzasnęła, co sprawiało jej najwyraźniej dużo uciechy. – Gdybym chciała, byłabyś już martwa, złodziejko – poinformowała ją, odrobinę poważniejąc. Nie na długo. Nie przejęła się odrzuconą bronią, ale jawnej ucieczki nie mogła darować. Nie, kiedy miała wobec niej takie piękne plany. Podążyła za nią, wciąż wymachując szpadą jak szalona i wcale nie szczędząc odgłosów swojego zadowolenia. - Haha, wybacz mi, jednak pominęłam istotny krok w twojej edukacji – zaczęła niewinnie, cała ona. – Nigdy, ale to, kurwa, nigdy, nie odwracaj się do przeciwnika tyłem – syknęła na nią, zdradzając swoje zdenerwowanie. Przyspieszyła kroku, solidnym kopniakiem podcinając jej nogi i ewentualnie dopełniając swojego dzieła za pomocą pchnięcia wolną ręką. Zamierzała ją wywrócić, powalić na łopatki, skutecznie uniemożliwiając dalszą ucieczkę. – Żartowałam, ostrze jest stępione. Chociaż... wciąż potrafi skrzywdzić, jeśli tylko nie zabić – wyjaśniła, opuszczając cienką, lecz solidną broń i szorując nią po drewnianej podłodze sali. Paskudny dźwięk niósł się za nią jeszcze długi czas. Jeśli Erin upadła, przyłożyła wszelkich starań, by uniemożliwić jej podniesienie się na równe nogi. Za pomocą kopniaków, choć wciąż dzierżyła w dłoni szpadę. - Nigdy nie zabiłabym cię w tak oczywisty sposób... Nie jestem amatorką, aby pozwolić sobie na takie niedociągnięcie. Nie chciałabym mieć kłopotów przez kogoś takiego jak ty... Co innego, obrażenia wewnętrzne, rany, których podczas treningu nie sposób uniknąć... Wielka szkoda. Wypadki chodzą po ludziach, czyż nie? – zapytała, szczerząc zęby w paskudnym uśmiechu. - Nie chcesz lekcji szermierki? Możemy spróbować na gołe pięści, owszem. A może... wyświadczysz mi przysługę i po prostu zdechniesz? – podjęła, grając w końcu w otwarte karty. Miała szczerą nadzieję, że jeśli skrzywdzi Hawke, potraktują ją podobnie jak podczas nieszczęśliwego wypadku przy przesłuchaniu. Zdarzało się najlepszym! A trening w tym przypadku wiele ma wspólnego z torturami, prawda? Zamierzała spróbować, jeszcze nieświadoma konsekwencji, zwłaszcza tych pochodzących od Christine. Jeśli dziewczynie nie udało się wstać, przydusiła jej klatkę piersiową własną stopą, opierając się na szabli. W innym z przypadków, również możliwym, próbowała chlasnąć ją na odlew po nogach, uniemożliwiając Erin ucieczkę. |
| | | Hawke Włóczęga
Liczba postów : 443 Join date : 23/12/2015
| Temat: Re: Sala treningowa Nie Mar 12, 2017 10:52 pm | |
| Wbiła nieprzychylne spojrzenie w kobietę. Tak... Gdyby spojrzenie mogło zabić Selene pewnie by w tej chwili wylądowała z kulką między oczami. A może nawet w oku... - Nie jestem twoją rzeczą, żebyś musiała się ze mną obchodzić - odparła ewidentnie zirytowana. No ej, każdy by się w takiej chwili wkurzył. Nikt raczej nie lubił być traktowany przedmiotowo. Oddech jej momentalnie przyśpieszył, gdy ostrze znalazło się prawie przy jej przedramieniu. Nie podobało jej się to wszystko. Sytuacja w żadnym stopniu jej nie bawiła. Nie umiała zrozumieć tego chorego entuzjazmu na twarzy rudowłosej, a w głębi duszy się jej w tej chwili zwyczajnie bała, choć nie chciała tego przyznać przed samą sobą. Powinna przewidzieć coś takiego... Powinna poprosić Christine, by jej towarzyszła przy tym, albo chociaż dopilnowała, aby ktoś zaufany tego wszystkiego dopilnował. Czuła rosnąca irytację. Czemu?! Czemu, do jasnej cholery, czemu jej musiał się zdarzać tego typu rzeczy? Czemu od najmłodszych lat musiała spotykać na swojej drodze pieprzonych psychopatów, którzy dla swojej uciechy ją katowali? Co ona naprawdę zrobiła temu pieprzonemu światu? Co, kurwa, no co? Nie wiedziała tego. Naprawdę nie wiedziała. I czy tak miało wyglądać jej całe życie? Czy na tym miało się ono opierać...? Gwałtownie odwróciła się na pięcie i serio szła jak najszybciej tylko mogła. Powstrzymywał się w pierwszej chwili od biegu, a gdy już się na niego zdecydowała było za późno. Zaraz poczuła ból w nogach i zanim się zorientowała wylądowała na podłodze, a tylko odruch zasłonięcia dłonią twarzy uchronił twarz Hawke, ale ramion już nie. Nim zdążyła zrobić cokolwiek, a nawet ochłonąć spadł na nią grad kopniaków. Starała się bronić. Skulić. Choć trochę uchronić głowę i klatkę piersiową. Na marne... Po chwili zabrano jej oddech, a po policzkach dziewczyny popłynęła łzy z gardła wyrwał się tylko jakiś nieokreślony warkot. Próbowała jakoś odciągnąć stopę rudowłosej od swojego torsu, ale cóż, poranione i drżąc dłonie w tym nie pomogły... Panicznie próbowała złapać oddech, ale na nic... Każda próba tylko przystwarzała jej jeszcze większy ból. Sekundy mijały, a jej z upływem kolejnych coraz bardziej ciemnialo przed oczami. Świat stawała się rozmazany i czarny. Czyli taki miał być mój koniec...? Samotny i bolesny...? przebiegło jej przez myśli, zanim zapadła całkowita ciemność. |
| | | Selene Kat
Liczba postów : 770 Join date : 21/05/2013
| Temat: Re: Sala treningowa Wto Mar 14, 2017 11:03 pm | |
| Znalazła się w innym miejscu. Ciepłym, miękkim, jasnym. Z dala od wszelakiego zagrożenia, niezaszczuta groźbami i bólem. Gdzie była? Czy już się ocknęła z ciemności, która ogarnęła ją w sali treningowej? Jeśli tak, mogła czuć się… nie do końca bezpiecznie. Zewsząd dochodziły ją przeraźliwe wrzaski, niosące się echem po ścianach pomieszczenia o wysokim sklepieniu. Jeśli Erin otworzyła powieki, z pewnością dostrzegła opatrunek pod prawym łokciem, prawdopodobnie poczuła ból w klatce piersiowej. A w następnej kolejności… Huk w akompaniamencie wrzasku. Coś zdecydowanie się potłukło. Krzyk w odpowiedzi, jakby starający się przebić przez ten drugi głos. Bardzo niepokojące dźwięki. Jeśli Erin wychyliła się zza parawanu otaczającego jej szpitalne łóżko, mogła poznać źródło całego zamieszania. A mianowicie Christine ciskającą przedmiotami, które nasunęły się pod dłoń, niezależnie od ich masy – jeśli potrafiła je podnieść, z pewnością wylądowały one przed starającą się unikać ataku rudowłosą inkwizytorkę, czerwoną na twarzy. - NIE ZBLIŻYSZ SIĘ DO NIEJ, NIGDY WIĘCEJ! – krzyczała, a wszyscy, bezwarunkowo wszyscy świadkowie twierdzili, że nigdy nie widzieli pani grabarz w tym stanie. – Odsunę cię od sprawy!!! – wypowiedziała, po czym sięgnęła po niczemu winny wazon, stojący przy jednym z łóżek. Zgromadzona w nim woda chlusnęła na podłogę, a samo naczynie rozbiło się na tysiąc kawałków, tuż nad głową Selene, która tym razem ledwie zdołała wykonać unik. Trzymała klamkę, gotowa opuścić salę szpitalną w każdej chwili, jeśli szał Chris osiągnie kolejne etapy. - Uspokój się, wariatko…! – wysapała, przerażona i zmęczona tańczeniem, by nie oberwać latającymi co jakiś czas przedmiotami. – Nie zamieciesz sprawy pod dywan, jak lubisz to robić!!! PÓŁ INKWIZYCJI O TYM SŁYSZAŁO! – wydarła się również, korzystając z chwili przerwy. - WARIATKO!? Zamknij się i wyjdź stąd w końcu!!! Wracaj wyrywać wiedźmom paznokcie, tylko do tego się nadajesz! – przekrzykiwała ją, aż w końcu spostrzegając się, że skończył jej się arsenał pod ręką i nie ma czym miotać w Selene. Odetchnęła w końcu, choć spojrzenie starszej z kobiet nawet przez chwilę nie zelżało. - Co ci zależy?! – Selene bynajmniej nie zamierzała się przymknąć, co najwyraźniej wyzwoliło w Christine nowe siły; tamta aż zawarczała ze złości. – Słyszałam, że ponoć poprosiłaś, by przydzielono cię do tej sprawy! Jeśli chcesz, weź ją sobie! – W końcu odważyła się wypowiedzieć na głos plotki, jakie od dawna dźwięczały jej po uszach, a których za nic nie potrafiła zrozumieć. Nie dostrzegała w tym korzyści. Po co marnotrawić swój czas w złodziejkę, która za nic tu nie pasuje? - Siostro, podaj mi ten nocnik! – Grabarz syknęła na jedną z lekarek, podchodząc do kobiety, która natychmiast uciekła w popłochu, zabierając ze sobą wspominany nocnik. – WYJDŹ i nie waż pokazywać mi się więcej na oczy!!! – ryknęła na nią, wskazując drzwi, nie zamierzając odpowiadać na stawione zarzuty. Dyskusja nie istniała, to był czas mordu. Zmierzający do końca, bo Selene w końcu odpuściła. Prychnęła komentując jeszcze: „świetnie”, po czym opuściła pomieszczenie, trzaskając drzwiami. Zapadła głucha cisza, przerywana dyszeniem Christine. Główna sala została wyludniona, chorzy szczęśliwym trafem przebywali w innych salach, a pielęgniarki zdecydowały się później zająć wynikiem tego chwilowego Armagedonu. Odetchnęła, ściskając brwi i usta, co wcale nie świadczyło o jej pogodzeniu się z efektami działań Selene. Po chwili ciszy podeszła do łóżka Erin. Jeśli ta pozostawała nieprzytomna przez całą awanturę kobiet, czekała grzecznie, aż w końcu się przebudzi. Bardzo starała się ukrywać swoje wzburzenie, choć było to dla niej aktualnie niezwykle trudne. Gdy Hawke wykazywała już wystarczająco dużo świadomości, podjęła dialog, wciąż przejętym głosem: - Przepraszam. To moja wina… nigdy nie powinnam była ufać tej kretynce – wypowiedziała, powoli zbierając słowa i myśli. – Przepraszam… dopilnuję, aby przydzielono ci innego opiekuna. Dostaniesz wolne, ile będziesz potrzebowała… - próbowała ją przekonywać, choć miała wrażenie, że w jej wypowiedzi jest coraz więcej prób przekonywania Erin. Było jej z tym źle, ale nic nie mogła zrobić.
|
| | | Hawke Włóczęga
Liczba postów : 443 Join date : 23/12/2015
| Temat: Re: Sala treningowa Pią Mar 17, 2017 10:28 pm | |
| Delikatni się skrzywiła, gdy świadomość powoli do niej zaczęła wracać. Poczuła, że coś jest nie tak. Ewidentnie nie tak... Coś się bardzo zmieniło, a w pierwszej chwili Hawke nie do końca rozumiała co się tak w ogóle wokoło niej działo. Miała zwyczajny mentlik w głowie i nie był on spowodowany z byt dużą ilością wypitego alkoholu. Kac wyglądał inaczej, więc o co chodziło? Była pewna, że coś jest inaczej. Pamiętała salę treningową i desperackie próby złapania oddechu. Czyżby trafiła do nieba, o którym tak bardzo lubili rozprawiać duchowni? Nie... To raczej mało możliwe. Ono chyba nie powinno tak wyglądać. Powinny być jakieś anielskie chóry i trąbki czy coś w tym stylu. No i nie oszukujmy się; Hawke nie należała do najgrzeczniejszych osób, więc chyba bardziej powinna być w czyśćcu czy w czymś podobnym, jeśli w ogóle coś takiego istniało. Mimo tego wszystkiego coś było inaczej. Zaspany mózg dziewczyny powoli łączył ze sobą fakty. Nie miała pod sobą zimnej i twardej podłogi z sali treningowej. Wręcz przeciwnie. Nie potrzebowała dużej ilości czasu, aby zorientować się, że leży na miękkiej, ciepłej i pachnącej pościeli. To było wręcz zbyt oczywiste. Nie otaczał ją mrok niczym w sali treningowej. Ciemnowłosa czuła, że jej twarz jest delikatnie pieszczona przez promienie słoneczne, ale nie tylko to jej towarzyszyło. Ból w klatce piersiowej na początku był niedoniesienia. Skrzywiła się lekko i zacisnęła palce na kołdrze, jakby to miało jej choć trochę ulżyć w cierpieniu. Dopiero po chwili dziewczyna się do niego jako tako przyzwyczaiła. Erin mogłaby pewnie tak leżeć, a pewnie po niedługim czasie i zasnąć, gdyby nie ten ból i jeszcze jedna drobna sprawa... Uchyliła delikatnie powieki, a jej oczy potrzebowały paru sekund, aby przyzwyczaić się do światła. Zaraz się jednak wzdrygnęła., bo do jej uszu dobiegły odgłosy ewidentnej awantury i rzucanych przedmiotów – najpewniej szklanych lub porcelanowych. Rozejrzała się po pomieszczeniu, jednak nie zauważyła, aby te dźwięki dochodziły z jej najbliższego otoczenia. Cóż, w sumie nie miała dużego obszaru do obserwacji. Z jednej strony miała ścianę, a z drugiej sporą cześć zakrywał jej parawan. Zorientowała się jednak gdzie musiała być... Tak, szpital i to ten w siedzibie Inkwizycji. Nie, nie była z tego powodu zachwycona. Zwłaszcza po tym, jak powoli powracały do jej głowy wspomnienia przed tym jak nastała ciemność. Szczerze? Może by się wychyliła, aby zbadać źródło tych wszystkich hałasów, ale nie miała na to siły. Najchętniej poszłaby dalej spać, ale cóż, awantura jej w tym przeszkadzała. Postanowiła ją po prostu przeczekać, niezbyt się przy tym ruszając, aby nie narobić sobie przy okazji niepotrzebnego bólu. Leżała ze wzrokiem wbitym w sufit i słuchała tej całej awantury. Sekundy mijały, a ona rozpoznawała spośród tych wszystkich krzyków dwa głosy. Tak, Christine awanturowała się z Selene... Na początku nie do końca rozumiała o co tak naprawdę chodzi, ale z dalszym rozwojem zrozumiała, że chodzi o nią. I szczerze? Trochę ją zaskoczyło to jak ostro reagowała na to wszystko pani grabarz. Czyżby się martwiła o Hawke? Ale po co? Jaki był w tym sens? Przecież dla Selene, jak i dla Christine była po prostu problemem, prawda? A może pani grabarz martwiła się o konsekwencje jakie mogłaby ponieść z powodu jej śmierci? Hm... Licho wie, Hawke westchnęła cicho, po czym z powrotem zamknęła powieki. Cholera... Czuła się tak zmęczona... Naprawdę najchętniej, by się po prostu przespała. Tak, spanie zdawało się teraz najbardziej kuszącą z opcji. Choć w sumie coś by też zjadła, ale to mogło pójść na dalszy plan. Teraz sen zdawał się być priorytetem numer jeden. Ba, nawet w pewnej chwili odgłosy awantury ucichły, a jej zaczęły się kleić powieki, ale odpoczynek jednak nie był jej dany... Usłyszała dźwięk obcasów na kamiennej posadce, które ewidentnie zbliżały się do niej. Uchyliła z powrotem powieki, kierując zmęczone spojrzenie w kierunku Christine. Milczała, nie czuła potrzeby komentowania słów kobiety. Przynajmniej nie w pierwszej chwili. Słowa Christine niczego nie zmieniły, ją dalej bolało większość ciała, nawet przeprosiny w niczym Erin nie pomogły. To nie grabarz teraz leżała cała obolała w szpitalnym łóżku. To nie ją jakiś czas temu pewna osóbka próbowała zamordować. I za co to wszystko? Za kradzież, która miała uratować Hawke życie. Cóż, paradoksem był fakt, że tak naprawdę ten jeden drobny zły uczynek doprowadził ją do chyba jeszcze gorszej sytuacji niż wcześniej. Tak, los bywa przewrotny... - Nie chcę wolnego... Nie chcę zmiany opiekuna... Chcę stąd odejść... To nie moje miejsce, to tylko to udowodniło – powiedziała dość cicho jak na siebie. Słowa Christine ją słabo przekonały. Czuła, że zresztą inkwizytorów będzie podobnie. W końcu dla każdego z nich była zwykłym przybłędą i niepotrzebnym problemem, którego pewnie najchętniej, by się pozbyli, a ona nie chciała ponownie skończyć jak teraz. - Dobrze wiesz, że to prawda. Wy wszyscy o tym wiecie... – dodała zaraz, przyglądając się spod lekko przymkniętych powiek Christine. Ciachała spać, ale postanowiła jeszcze przez chwilę wytrzymać bez spania. Kto wie, może kobieta będzie jej miała coś jeszcze ważnego do przekazania? Na razie jednak czekała, analizując emocje, które się kryły na obliczu inkwizytorki. Widziała wymalowany na jej twarz gniew. Wiedziała jednak, że nie jest on skierowany w jej osobę. Nie, on był dla jej oprawcy, który jakąś chwilę temu wyszedł ze skrzydła szpitalnego. Erin mimo wszystko miała cichą nadzieję, że już nigdy więcej nie zobaczy Selene. Raczej nikt nie chciałby widzieć swojego niedoszłego morderce... Wracając jednak... Może Hawke nie była jakimś wielkim znawcą uczuć pani grabarz, ale widziała jej zdenerwowanie i zmartwienie. Rozumiała tą pierwszą emocję. Jasne było to, że rudowłosa kat narobiła pani grabarz niepotrzebnego kłopotu. Każdy by się w takim przypadku zdenerwował. To była zwykły ludzki odruch. Jednak to drugie uczucie, które towarzyszyło Christine, trochę zbijało z tropu Hawke. Dziewczyna nie umiała do końca zrozumieć czemu, starsza kobieta się w taki, a nie inny sposób zachowuje. Czemu się martwi? Że niby o nią? Ale po co? Po co się martwić o kogoś obcego? Dobra, ostatnio trochę czasu ze sobą spędziły, Erin nawet zdążyła ją trochę polubić, ale to przecież nic nie mogło znaczyć. Je przecież łączyły tylko relacje pod tytułem inkwizytor-przybłęda. To nie było nic wielkiego, a dodatkowo nie znały się zbyt długo, aby między nimi pojawiła się jakaś większa przyjacielska i trwalsza relacja, prawda? Do na przykład przyjaźni potrzebny był czas, a ona znały się ile? Trochę więcej niż miesiąc? Ech, Erin, nie potrzebnie sobie zawracasz głowę. Tu chodzi tylko i wyłącznie o osobiste interesy. przebiegło jej przez myśli. Postanowiła się dłużej nad tym nie zastanawiać. No bo, po co? Prawda była taka, że nikt nie chciał mieć niepotrzebnego problemu... Odwróciła spojrzenie od Christine i wbiła wzrok w sufit. Poruszyła się delikatnie, aby ułożyć się ciut wygodniej, ale zaraz z jej ust wyrwał się cichy jęk, a usta delikatnie się wykrzywiły w grymasie bólu. Zrezygnowała ze zmiany położenia i pozostała po prostu tak jak była teraz. I znów zapowiada się masa leżenia... Znów się wynudzę... Ech... Przynajmniej nie będę skazana na zasypanie na zimnej podłodze... pomyślała. |
| | | Selene Kat
Liczba postów : 770 Join date : 21/05/2013
| Temat: Re: Sala treningowa Sob Mar 25, 2017 10:20 pm | |
| Czuła się bezsilna jak nigdy wcześniej. Nie mogła zrobić kompletnie nic. Zaciśnięcie warg w poziomą kreskę, po usłyszeniu jej słów nie przyniosło wcale ulgi. Wysłuchała krótkiej wypowiedzi dziewczyny w milczeniu, nie odzywając się jeszcze przez dłuższy czas, gdy zapadła cisza. Nie wiedziała jak zacząć. Usiadła na wolnym łóżku obok, ukrywając twarz w dłoniach i trąc zmęczone oczy. Sprawa ją przerastała, miała dosyć. Wszystko układało się wbrew temu, co postanowiła; los jawnie kpił z jej planów. Selene w jednym miała rację – sprawę ciężko będzie zamieść pod dywan, jak zwykła to czynić z niewygodnymi dla niej lub Inkwizycji wydarzeniami. Zbyt wiele osób już słyszało o złodziejce i młodej kat, zupełnie nienadającej się do sprawowania nad nią opieki. Przyglądano się im z zainteresowaniem, jak tylko można to czynić wobec zwierząt w zoo. Czekano na ich potknięcie, ja „wypadek przy pracy” Selene… albo rozwój złodziejki, kończący się dołączeniem człowieka z ulicy pomiędzy pełnoprawnych inkwizytorów. Spojrzała na nią zza dłoni przytkniętej do czoła, łokcie opierając na kolanach. Nie wyglądała najlepiej. Przemówiła dopiero wtedy. - To nieprawda. Nie słuchaj innych, nie znają cię… Nie wiedzą o tobie nic – starała się ją zapewnić, w głowie wciąż zbierając argumenty, które mogłyby jej w tym pomóc. Odjęła dłonie od twarzy, pochylając się nad łóżkiem złodziejki i ściszając lekko ton głosu. – Początki zawsze są trudne, nie zniechęcaj się, proszę, Erin… Po prostu miałaś pecha w trafieniu na nią – mówiła dalej, z każdą chwilą zdradzając bardziej swoje niezrozumiałe nastawienie. – Ja w ciebie wierzę… - dodała półszeptem, czego Hawke mogła już nie dosłyszeć. Nie spuszczała z nią wzroku, przechylając lekko głowę. Nie spieszyła się podczas wypowiadanych słów, chociaż zegar wiszący przy wejściu na jednej ze ścian, zdecydowanie przypominał Christine o istnieniu innych obowiązków i konieczności ich wypełnienia. Cóż, najwyżej znów przekima się na biurku. Powoli przechodziła do sedna: - Inkwizycja jest twoim nowym domem, Erin. Tutaj jesteś bezpieczna, nie możesz teraz tego porzucić. rozumiesz to później, obiecuję. Póki co… musisz mi zaufać. Nie kłopocz się już, odpoczywaj – zachęciła ją, wstając na równe nogi. Zbierała słowa, chociaż najtrudniejsze miała za sobą. Teraz pozostało tylko przejść do formalności. A następnie zająć się rudowłosą inkwizytorką, która najwyraźniej czuła się zbyt bezkarna. Poprawiła pościel dziewczyny, zupełnie bez potrzeby, gładząc najmniejsze jej zagięcia. - Gdybyś czegoś potrzebowała, poproś jedną z sióstr. Wezwą mnie, jeśli będziesz chciała. Tymczasem powinnam wrócić do pracy, załatwić również tę sprawę z Selene… - przyznała niechętnie, czując, że to nie będzie przyjemne starcie. – Lekarz mówił, że tym razem nie jest tak źle, wiesz? Masz wiele siniaków, ale nic poważniejszego. Będzie bolało przez pewien czas… Zacisnęła znów usta. Christine była już gotowa do odejścia, jednak nie ruszyła z miejsca. Czekała jeszcze na ewentualną odpowiedź. Jeśli Hawke nie zgłosiła sprzeciwu, podążyła wzdłuż sali, dodając przez ramię, że może ją odwiedzić w gabinecie, gdy poczuje się lepiej.
|
| | | Hawke Włóczęga
Liczba postów : 443 Join date : 23/12/2015
| Temat: Re: Sala treningowa Nie Mar 26, 2017 8:21 pm | |
| Naprawdę nie rozumiała nastawienia Christine do swojej osoby. O co jej chodziło? Czemu sygnały z jej strony były takie sprzeczne? Raz jej jawnie groziła. Była cholernie surowa i obojętna co do jej losu. Ba, wręcz raz powiedziała, że jej jednym wyborem w ostatnim czasie mogło być podcięcie sobie żył, albo zagłodzenie się na śmierci, a teraz? Jej nastawienie odmieniło się o 180°. Zdawała się nawet o nią martwić. Ba, wyglądała jakby naprawdę zależało jej na losie Hawke. Ciemnowłosą trochę to zaczynało denerwować. Mieszało jej to w głowie, nie wiedziała już co ma myśleć o Christien. Nie lubiła nie rozumieć, a jej mózg nie umiał pojąć tej sytuacji. Nie umiała zrozumieć tych zmian w zachowaniu Christine. O co tu chodziło? Czemu pani grabarz zachowywała się w taki, a nie inny sposób? Trochę jej się żal zrobiło, gdy zobaczyła jak kiepsko wygląda. Zdawała się być naprawdę zmęczoną, a samej dziewczynie nie przypominało się, aby widziała wcześniej ją w takim stanie. Czyżby nie przespała nocy albo wstała bardzo wcześnie? Mimo to Hawke postanowiła nie ustąpić i powiedzieć to co chciała przekazać Christine. - A ty mnie niby znasz? Bo co? Bo poczytałaś o mnie i posłuchałaś ploteczek tych swoich źródeł? Tak myślisz, co? To powiedz mi dlaczego wybrałam Wishtown. To banalne, powinnaś to wiedzieć jeśli mnie znasz – powiedziała, patrząc na nią. Burzowe tęczówki był skupione cały czas na oczach Christine. Uważnie obserwowała jej reakcje. Chciała jak najwięcej zrozumieć z emocji tej kobiety. Tak, specjalnie wybrała to samo pytanie, które kiedyś zadała jej pani grabarz. Sama nie wiedziała czemu, ale dalej za nią chodziło. Męczyło ją, choć dobrze znała odpowiedź. W końcu, gdyby nie znała jej to już dawno by się wyniosła z Wishtown... Uśmiechnęła się krzywo na kolejne słowa Christine. Ba, nawet się zaśmiała w dość gorzki sposób, ale krótko, bo jednak sprawiało jej to ból. To miał być jej domu? Miała nazywać domem miejsce, w którym jeden z 'członków rodziny' próbował ją zabić i traktował jak najgorszy problem w swoim życiu, gorzej od śmiecia? Nawet ona ze swoją zerową wiedzą o rodzinie miała świadomość, że tak nie wygląda bezpieczny dom. Choć może zwyczajnie idealizowała ten obraz z powodu cichej chęci posiadania rodziny. - Nie rozśmieszaj mnie... Nie mam siły na śmianie się. W tej chwili to boli. Gdybym była tu bezpieczna nie wylądowałabym na łóżku szpitalnym. Nie, to nie mój dom. To co najwyżej twój dom. Ja nie nie jestem tu mile widziana nawet jako gość. Ja po prostu nie mam domu – odparła, podnosząc się na łokciach, delikatnie się przy tym krzywiąc. Zaraz wskazała palcem na najbliższe okno. - Tam jest po prostu moje miejsce: na ulicy. Tam się wychowywałam, tam nauczyłam się wszystkiego tego co potrafię. I choć bywało ciężko, było o niebo lepiej niż w tym pieprzonym sierocińcu, gdzie mnie tylko bili... Nie chcę do tego wracać, Christine... Nie chce powtórki z sierocińca... Nie chcę kata nad głową... Już raz to przeżyłam, nie chcę jeszcze raz przeżywać tego samego koszmaru - dodała trochę ciszej, opadając z powrotem na łóżko. Nie wspominała dobrze lat przed życiem na ulicy. Pamiętała karanie za każdą głupotę. Pamiętała zamykanie w zimnym i ciemny pokoju za karę bez kolacji. Mimowolnie przesunęła prawą dłoń na wierzch lewej ręki i delikatnie zaczęła gładzić skórę na niej. Pamiętała ból jaki towarzyszył podczas bicia jej rąk linijką. Nie chciała powtórki z tego. Zwyczajnie nie chciała. Wiedziała już jak coś takiego smakuje i czym może się skończyć, jeśli się zbyt szybko od tego człowiek nie wyrwie, odetnie. Z zamyślenia wyrwał ją fakt, że kobieta zaczęła poprawiać jej pościel. Znów zdziwiło ją zachowanie Christine. Spojrzała na nią. Wahała się. Nie była pewna czy na pewno chce znać odpowiedź na swoje pytanie. Jednak ciekawość zwyciężyła. - Po co to wszystko? Czemu to robisz? - postanowiła spytać. Przecież wcześniej sama Christine mówiła, że nie zależy jej na Erin, więc czemu? Czemu wyglądała teraz na taką przejętą? |
| | | Selene Kat
Liczba postów : 770 Join date : 21/05/2013
| Temat: Re: Sala treningowa Wto Mar 28, 2017 5:17 pm | |
| I Christine nie zawsze sprawiała wrażenie świadomej swojego postępowania. Miewała różne humory, bywała nadmiernie rozentuzjazmowana, jak i do bólu zniechęcona. Czasami witała ją z uśmiechem, traktując łagodnie, dzieląc się ciekawostkami z wielkiego świata, zarażając niemal entuzjazmem, a innego dnia traktowała surowo, skupiając się na suchych faktach w nauce. Szczególnie zawiodła się, gdy dowiedziała się o braku umiejętności czytania u dziewczyny. Jej źródła kłamały, zapewniając, że w sierocińcu, w którym wychowywała się Erin, zapewnili jej podstawy edukacji. Musiała zrezygnować ze swoich pierwotnych planów. Do ich realizacji potrzebowała pewnej biegłości już na tym etapie. A teraz traciły czas, po raz kolejny stojąc w miejscu, o ile tylko nie cofając się do punktu wyjścia. Hawke ponownie zwątpiła, po tym jak Christine zdążyła już uwierzyć o wykiełkowaniu jej chęci. Słowa dziewczyny bolały ją niemal fizycznie, żałowała, że musi na nie odpowiadać, nie mogąc od nich uciec. - Nie powiedziałam, że cię znam… to co o tobie słyszałam, nie dało mi pełnego obrazu, nawet jeśli wiele z dostarczonych mi wiadomości zawierało prawdę. Wiem o tobie tyle, ile sama zdążyłaś mi powiedzieć. A to nie wystarczyło, bym mogła wydawać o tobie ocenę, czyż nie? – zastanowiła się na głos, ale podjęła rzucone wyzwanie. – Mogę zgadywać, jeśli tego właśnie oczekujesz… Nie słyszałam, byś miała tu znajomości, dalszą rodzinę. Zakładam więc, że wybrałaś to miasto ze względu na jego sławę. Choć nietrudno tu o pracę, zapewne zwiodły cię inne atrakcje. Tłumy ludzi. Okazja do zarobku, niekoniecznie legalnego. Jest co robić, przed kim grać, gdzie pić piwo – odparła prosto, wzruszając ramionami. Tego oczekiwała po dziewczynie, choć chciała się mylić. Takie pobudki niezbyt ją satysfakcjonowały. – Powiedz mi, jeśli się mylę. Może się zdziwię. Nie oczekuję jednak, że wybrałaś samo centrum konfliktu, tylko dlatego, by stanąć po którejś ze stron. – Taka opcja zdawała się być nieprawdopodobna dla Christine. Dziewczyna sprawiała wrażenie zdystansowanej od ich wojny. Wiedziała, że Selene nie popisała się szczytem empatii, jednak w rzeczywistości wciąż wierzyła w szczęśliwe zakończenie. Jeszcze mogło się ułożyć. Gdyby tylko chciała, gdyby dała jej szansę.. - Na wszystko trzeba zapracować, Erin. Szczególnie na szacunek drugiej osoby. Mogłabyś osiągnąć więcej. Podporządkować sobie tych, którzy teraz krzywo na ciebie patrzą. – Początkowo mówiła spokojnie, jednak słysząc jej kolejne zapewnienia, wzburzyła się, podnosząc łagodnie głos. – Ulica nie jest niczyim domem! Tutaj mogłabyś osiągnąć więcej! Wszystko, co tylko zapragniesz! – Christine mogła wybaczyć wiele, ale brak ambicji drażnił ją na samą myśl. Prędko jednak spostrzegła się, że nie powinna denerwować się na dziewczynę w tym stanie. Spotulniała prędko, jak zwykle przeklinając się w takim momentach. Słynęła ze swojej cierpliwości, jednak teraz… - Przepraszam. Nie chciałam się unosić. Musisz po prostu zrozumieć… Tylko tutaj… - urwała nagle, jakby gubiąc się we własnej wypowiedzi. Zaczęła w inny sposób, odczuwając coraz większą chęć powrócenia do swojego gabinetu i odetchnięcia. – Nie ma nauki bez bólu. Jeśli jednak ktoś z inkwizycji bezpodstawnie cię skrzywdzi, od teraz zgłosisz mi to, a rozprawię się z nim własnoręcznie – powiedziała zupełnie poważnie, nie mając zamiaru tolerować nadużyć. Zabrała dłoń, chcąc już odchodzić nawet po usłyszeniu zadanego przez Hawke pytania. Ruszyła już do przodu, mając zamiar je zignorować, udać, że nigdy nie padło. Dopiero po kilku krokach odwróciła się gwałtownie, odpowiadając: - Bo jestem kretynką. – Właśnie takim wyjaśnieniem podzieliła się z Erin, a co najgorsza – powoli zaczynała w to wierzyć. – Jestem sentymentalną idiotką, która nie potrafi odpuścić – kontynuowała, a w głosie Christine dźwięczał żal, jakby wcale nie była dumna ze swojego poczynania. – Lepszego wyjaśnienia nie mam, zadowól się tym – dodała, wyraźnie już podirytowana. Być może na samą siebie, być może na dziewczynę. Na odchodne rzuciła jeszcze: - Gdy poczujesz się lepiej, przyjdź do mojego gabinetu. – Po tych słowach przeszła do szybkiego kroku, opuszczając pomieszczenie.
|
| | | Hawke Włóczęga
Liczba postów : 443 Join date : 23/12/2015
| Temat: Re: Sala treningowa Pon Kwi 10, 2017 9:16 pm | |
| Cóż, chęci to chyba za dużo powiedziane w tej chwili. Hawke raczej nie miała zamiaru się przekonywać do organizacji jaką była Inkwizycja. Tak, ewidentnie nie dołączenie i stanie się pełnoprawnym inkwizytorem nie było celem życiowym. Jednak zdążyła się z tym pogodzić. Zrozumieć, że nie ma zbytnio teraz innego wyjścia, a idąc za zdrowym rozsądkiem powinna chociaż trochę się starać, prawda? Tylko, że po co się starać, gdy ktoś chce się jej pozbyć z organizacji, a przy okazji pozbawić życia? To już chyba lepiej było znów starać się o wolność. Hawke nie uśmiechało być trupem. Lubiła swoje życie. Nawet jeśli bywało ciężkie i upierdliwe. Tak, faktycznie Hawke i Christine wróciły do punktu wyjścia zamiast iść do przodu. - Nie mam rodziny – odparła szybko. Nudziło ją to już. Ile miała razy powtarzać? Nie miała rodziny. Choć może… Nie Wysłuchała do końca wypowiedzi kobiety. Zaraz na jej ustach zawadniał lekko rozbawiony uśmieszek. Może nawet był ciut triumfalny. - Muszę cię zawieść. Przygnało mnie tu co innego. I nie, nigdy nie bawiły mnie zabawy w ganianego i w palenie wiedźm – odparła. W sumie to była zadowolona. Udało jej się jednak nie być do końca przewidywalną, a to było dla niej jak najbardziej na plus. W końcu może jeszcze uda jej się kilka osób dzięki temu oszukać. Najważniejsze, że dla pani grabarz nie była jeszcze otwartą księgą, z której dało się czytać z łatwością. Zaraz zacisnęła palce na białej pościeli. - Szacunek? Ty sobie żartujesz? Ja mam pracować na szacunek u tej wariatki? Ona chciała mnie zabić, a ja mam ją po rączkach za to całować? Wybacz, nie szukam poklasku wśród morderców i skurwysynów - wyrzuciła na jednym tchu ewidentnie zdenerwowana. Hawke nie rozumiała jak Christine mogła w tej chwili coś takiego powiedzieć. Dla ciemnowłosej był to jakiś absurd, który nie powinien mieć w ogóle miejsca. Musiała się jednak w miarę opanować i nie dawać upust swojej złości. Obolałe ciało dawało o sobie znać. - Jakoś dziwnym trapem dla kilku takich jak ja ulica jest domem. I co osiągnąć? Szybką śmierć? Podziękuję, postoję jak wyzdrowieję – warknęła. Powoli traciła chęci na jakąkolwiek rozmowę z Christine. Dziwnie się poczuła, gdy kobieta ją przeprosiła. To było zwyczajnie jakieś… niecodzienne. Przez to się trochę zreflektowała i postanowiła zamilknąć. Mimo to kolejne słowa kobiety przyniosły jej tylko gorycz i nic więcej. Patrzyła na panią grabarz, próbowała ją zrozumieć, ale nie potrafiła. Dodatkowo tylko zrobiło się jej w jakiś sposób głupio. Sama nie wiedziała dlaczego. Nie powiedziała już nic. W milczeniu patrzyła jak tamta odchodzi. *** Minęło trochę czasu. Hawke wykurowała się w Inkwizycyjnym szpitalu. Większość czasu przesypiała nie mając zbytnio co robić. Przynajmniej sprzyjało to kurowaniu się ciemnowłosej. Nie, przez cały okres leczenia ani razu nie prosiła pielęgniarek o zawołanie do siebie Christine. Nie chciała z nią rozmawiać. Miała kilka spraw do przemyślenia i nie chciała, aby kobieta w jakikolwiek sposób na nią wpłynęła w tej chwili. Jednak w końcu trzeba było wstać ze szpitalnego łóżka, prawda? Hawke stanęła przed drzwiami do gabinetu Christine. Chwile się zawahała. Może jednak wybrałaby po prostu tą drugą ścieżkę, a nie tą? Nie oszukuj się Hawke. To nic nie da. Po prostu miejmy to już za sobą przemknęło jej to przez myśl. Zapukała więc, a gdy usłyszała pozwolenie na wejście otworzyła drzwi i przekroczyła magiczną linie, oddzielającą dwa pomieszczenia. |
| | | Selene Kat
Liczba postów : 770 Join date : 21/05/2013
| Temat: Re: Sala treningowa Czw Kwi 13, 2017 1:05 am | |
| Podczas nieobecności Hawke, Christine była w stanie nadrobić zaległości. Zdarzało jej się nawet przespać te regulaminowe 7 godzin, lecz nie zawsze. Wyglądała już lepiej, spokój wrócił na jej twarz, choć gdyby ją zapytać – nie była zadowolona z przyłożonych starań i otrzymanych efektów. Nigdy nie była do końca spełniona, jak to perfekcjonistyczna dusza, a jednak tym razem musiała się porządnie powstrzymywać, aby z żalu nie ugryźć się w tyłek. Kończyła pracę, wyciągając skraj spódnicy z szafki, którą przycięła się przez nieuwagę, gdy dosłyszała pukanie do drzwi. Nie spodziewała się na dziś już nikogo więcej, ale równocześnie była już przyzwyczajona do nadprogramowej pracy na minuty przed jej wyjściem, by spędzić kolejne godziny we własnym gabinecie. Pospieszyła się z materiałem, ciągnąc go mocno w swoją stronę, stając lekko zziajana przed biurkiem, aby donośnym, ale chłodnym głosem zawołać „proszę!”. Spodziewała się zastać Erin na dniach, a jednak jej widok nieco zaskoczył starszą z kobiet. To stało się tak nagle, nikt nie zapowiedział przybycia dziewczyny. Opuściła łagodnie uniesione brwi, szykując się na starcie – zapewne ciąg dalszy przekonywania młodszej do podjęcia zaoferowanego przez nią trybu życia. - Erin – powitała ją, kiwając lekko głową. – Jak się czujesz? Wyglądasz już lepiej – oceniła na pierwszy rzut oka. Nie tylko z grzeczności, wolała się upewnić, jak sprawa wygląda w rzeczywistości. – Nie zaproponuję ci siedzenia, w moim gabinecie nie ma miejsca na takie luksusy – oznajmiła cierpko, machając dłonią w kierunku stosu papierzysk piętrzącego się na krześle naprzeciw biurka. – Zresztą nie planowałam zostawać tu już ani chwili dłużej. Mam ochotę… na spacer. Jestem już po godzinach pracy. Może chciałabyś mi towarzyszyć? Powinnyśmy obgadać kilka kwestii. Szczególne związanych z twoją przyszłością – zerknęła na nią znacząco, wiedząc jednocześnie, że na tym polu nie ma przygotowanych dla dziewczyny dobrych wiadomości. Musiała je przekazać, a jednak wolała odłożyć tę chwilę jak najdalej. Oparła się o wolny blat biurka, wyczekując jej decyzji. W razie odmowy złodziejki, nie zamierzała jej dłużej zatrzymywać, wyjątkowo wolała, by to spotkanie przebiegało po dobroci. Ubrana była nieco bardziej kobieco niż zwykle – w długą do kostek brązową suknię i dopasowaną kamizelkę z tego samego materiału, opinającą zgrabnie białą koszulę, zapinaną pod samą szyję i przyozdobioną ciemnozieloną wstążką, podkreślającą kolor oczu Christine. |
| | | Hawke Włóczęga
Liczba postów : 443 Join date : 23/12/2015
| Temat: Re: Sala treningowa Czw Kwi 13, 2017 8:59 pm | |
| Wzięła głębszy wdech zanim nacisnęła klamkę i weszła do środka gabinetu Christine. Przez chwilę nawet czuła się jakby miała właśnie wchodzić do jaskini pełnej lwów gotowych ją zabić. Nie była pewna skąd w ogóle przyszło jej coś takiego do głowy. Jakby nie patrzeć pani grabarz traktowała ją o niebo lepiej niż ta wariatka Selene, której dziewczyna nie chciała już nigdy więcej zobaczyć. Pierwsze co się ciemnowłosej rzuciło się w oczy to była masa różnorakich papierów, które znajdowały się w pomieszczeniu. Bogowie… Czy ona kiedykolwiek śpi? Serio, ile można tak siedzieć? Naprawdę nie szkoda jej na to czasu? Dawno bym coś takiego rzuciła w cholerę i miała to w dupie na jej miejscu przebiegło jej przez myśli. Zaraz jej tęczówki koloru burzowego nieba skierowały się na postać, opierającą się o biurko. Musiała przyznać, że Christine wygląda teraz o wiele lepiej niż ostatnio. Ba, nawet nie wyglądała na taką zmęczoną. Hawke przy ich ostatnim spotkaniu miała wrażenie, że kobieta zaraz uśnie na stojąco. Teraz jednak Erin zwyczajnie zagapiła się na Christine. Ba, można by mieć wrażenie, że na moment dziewczyna zapomniała powód przez, który tu przyszła. Zaraz się skarciła za to w głowie. Co to niby miało być, hm? Czuła jakieś durne zażenowanie z powodu tego dłuższego spojrzenia, które spoczęło na inkwizytorce. - Dobry – odparła, odwracając na dłuższą chwilę wzrok od pani grabarz. Zaraz zatopiła palce w ciemnych kosmykach i podrapała się po tyle głowy – Lepiej, o wiele lepiej – powiedziała zaraz, powstrzymując się od skomentowania wyglądu starszej kobiety. Nie wyglądała na szczególnie oburzoną faktem, że nie ma gdzie usiąść. Ba, miała wrażenie, że jeśli by to zrobiła i musiała tak teraz rozmawiać w gabinecie z Christine, to nie umiała by długo usiedzieć na dupie. Samą Hawke mimo wszystko zżerała niecierpliwość. Mimo, że była pewna faktu przymusowego zostania pod skrzydłami Inkwizycji. Wcale jej się to nie uśmiechało, ale cóż… Nie było zbytnio innego wyjścia, nie? Wzruszyła ramionami na jej kolejne słowa. Jej to naprawdę było obojętne czy pójdzie na ten spacer z Christine czy nie. Choć szczerze mówiąc trochę ją przerażała ta rozmowa... Starała się to jednak ukryć. - Mnie to obojętne. To raczej twoja decyzja czy chcesz, aby ludzie ci potem szeptali za plecami, że chadzasz na spacerki jak nigdy nic ze złodziejem – powiedziała. Tak, już trochę słyszała na swój temat w Inkwizycji. Czuła na sobie czujne spojrzenia reszty inkwizytorów. Widziała jak utrzymują pewien dystans, gdy szła w ich kierunku. Nie dało się nie |
| | | Selene Kat
Liczba postów : 770 Join date : 21/05/2013
| Temat: Re: Sala treningowa Pią Kwi 14, 2017 5:23 pm | |
| Miała całkiem dobry humor, co widać było już na pierwszy rzut oka. Przerzuciła przez ramię drobną torebkę, w której trzymałą niezbędne rzeczy, gotowa do drogi. Zadowolona była z lepszego stanu zdrowia i samopoczucia Hawke. - Chodźmy więc, skorzystajmy z dobrej pogody. Znam przyjemne miejsce, mam wrażenie, że ci się spodoba, Erin – powiedziała w sposób dosyć beztroski, jak mogła to uczynić zupełnie niezwiązana z inkwizycją trzpiotka, a nie osoba, której głównym hobby jest kąpiel w papierzyskach. – Nie zwracam uwagi na durne plotki i ty też nie powinnaś tego czynić. Jeśli jednak tobie zależy na mojej wątpliwej reputacji, mam nadzieję, że w przyszłości nie przyczynisz się do podkopywania jej… w końcu mało kto chce się zadawać ze złodziejem, mylę się? – zapytała z niewinnym uśmiechem, nie kłamiąc. W rzeczywistości, plotki się jej nie imały. Gdyby przejmowała się każdym wytykiem na swój temat, zapewne prędko skończyłaby w zakładzie dla obłąkanych. Nawet tutaj, wewnątrz Inkwizycji miała do czynienia z zazdrością, podkładaniem sobie nóg i dyskryminacją, nie tylko ze względu na to, że jest kobietą na całkiem wysokim w organizacji stanowisku. Musiała być twarda, otoczenie ją do tego zmusiło, na każdym kroku dając jej lekcje i wystawiając Christine na próbę. Skoro Erin zgodziła się na podróż, wyszły na korytarz, tuż po tym, jak grabarz zamknęła drzwi od swojego gabinetu, zostawiając pracę za sobą. Miała tylko nadzieję, że nikt nie złapie ich po drodze, zasypując nowymi obowiązkami, ale nawet wtedy, mogłaby się zbuntować. Ten jeden raz, bo czemu nie? Klasyczna wędrówka chłodnymi korytarzami, aż w końcu wyszły na zewnątrz, gdzie uderzyły ich pierwsze promienie słońca. Wiosna. Ach, czuć było ją w powietrzu, na każdym kroku, przy każdym oddechu. Ptaki ćwierkały z zaangażowaniem, dając o sobie znać również przy strącaniu kwitnących na biało pąków jabłoni, których listki przyozdobiły niemal całą ścieżkę za bramami Inkwizycji. - Nie mam dobrych wiadomości. Zostawić je na koniec naszego spotkania, czy wolisz przełknąć gorzkie słowa już teraz? – pozwoliła jej zdecydować, ale nie zamierzała odpuścić zupełnie. Musiała poinformować o tym Hawke, niczym weterynarz o śmieci chomika. Spacerowały, kierują się cały czas w mniej zaludnione, a bardziej dzikie tereny.
|
| | | Hawke Włóczęga
Liczba postów : 443 Join date : 23/12/2015
| Temat: Re: Sala treningowa Pią Kwi 14, 2017 7:14 pm | |
| Hawke nadal nie do końca rozumiała w jaki sposób działa Christine. Nigdy też nie była pewna czy natknie się na nią w dobrym humorze czy wręcz przeciwnie. Kobieta była zmienna, ale w jakiś też sposób płynna w swoich zmianach humoru. Jakoś tak zauważyła, że mimo wszystko jej nastrój nie zmieniał się na pstryknięcie palca, jak to bywało u niektórych kobiet, jednak ciemnowłosa musiała przyznać, że w pani grabarz siedziało wiele sprzeczności. Kto by podejrzewał, że ta kobieta na co dzień jest zarobioną perfekcjonistką? No, raczej nikt, prawda? Sama Hawke zauważyła od razu, że dziś Christine ma naprawdę dobry humor. Nie miała zamiaru na to narzekać. W końcu raczej lepiej mieć obok siebie kogoś mile nastawionego niż posępnego i z kijem w dupie. Przynajmniej tak uważała Erin. Jakoś nigdy nie przepadała za tym drugim typem ludzi. No ej, jak można być aż tak sztywnym? Nic nie odparła na jej słowa, poprawiła tylko pasek od lutni na ramieniu. Zaraz wpakowała dłonie do kieszeni i po prostu ruszyła za Christine. Nie lubiła chodzić po korytarzach inkwizycyjnego budynku. Zwyczajnie źle jej się one kojarzyły. W sumie to trochę nie było co jej się dziwić. Szkoda tylko, że ostatnio dość często musiała nimi wędrować, a pomyśleć, że gdyby ktoś jej jeszcze jakieś kilka miesięcy wcześniej powiedział, że będzie mieć okazję zwiedzać budynek Inkwizycji od tak wyśmiałaby go i uważała go za wariata. Przymknęła delikatnie powieki, gdy wyszły na dwór. Od razu poczuła się lepiej. Wzięła głębszy wdech, a wiosennemu wietrzykowi pozwoliła delikatnie rozwiać swoje ciemne kosmyki. Czuła pewien sentyment to tej pory roku. Była zwyczajnie radośniejsza od jesieni i zimy, a do tego była swego rodzaju zwiastunem czegoś nowego, odświeżającego. Zazwyczaj zwiastowała coś dobrego. Powstrzymała się od powiedzenia, że ostatnio Christine miała często do powiedzenia jej coś dobrego. - Niech będzie teraz – odparła tylko, zagapiając się na siedzące na gałęzi ptaszki, które śpiewały swoją piosenkę. Zazdrościła im ich wolności... |
| | | Selene Kat
Liczba postów : 770 Join date : 21/05/2013
| Temat: Re: Sala treningowa Pią Kwi 14, 2017 8:03 pm | |
| W końcu wyszły na zupełnie oddaloną od zgiełku miasta drogę, aż Christine musiała zadzierać lekko spódnicę, by nie haczyły o nią wysokie krzewy. Dochodzące ich głosy ucichły zupełnie, teraz słyszały wyłącznie siebie wzajemnie i odgłosy natury. - To trochę drogi stąd – uprzedziła ją, przechodząc przodem, gdyż ścieżka na pewnym odcinku stała się na tyle wąska, że nie mogły kroczyć ramię w ramię. Mogły wziąć powóz, ale to odebrałoby urok ich podróży, a Chris wcale nie kłamała z tym, że miała ochotę na spacer. – Ale mam wrażenie, że ci się spodoba. To idealne miejsce na chwilę odpoczynku… przy dźwiękach lutni, może? – zastanowiła się na głos, odwracając się do dziewczyny przez ramię, składając dość prostą sugestię. – Dobrze się orientujesz w mieście? – próbowała się dowiedzieć, w razie gdyby przyszło im się zgubić, co było raczej nieprawdopodobne. - Dobrze więc… - zgodziła się, lecz nie zaczęła mówić od razu. Musiała odpowiednio ułożyć słowa, by nie spowodować u dziewczyny większego napadu złości. – Mówiłam, że postaram się dla ciebie o innego opiekuna… Niestety, na chwilę obecną spotkałam się z odmową – ujęła delikatnie, choć urządziła prawdziwe piekło na grabarskim piętrze. Selene miała rację, Christine nie udało się zrobić przekrętu w papierach, skoro o całej sytuacji słyszało tak wiele osób. – Będę jednak próbować dalej. Nie musisz się jednak bać. Jeśli zostaniesz skrzywdzona jak ostatnio, rozprawię się z nią osobiście. – Podczas nieobecności Erin, grabarz zdążyła zamienić już parę słów ze swoją koleżanką po fachu, rzucając wcale niedelikatnymi groźbami. Na każdego znajdzie się hak, nawet na osobę tak oddaną Inkwizycji. – Dobra wiadomość jest taka, że od teraz będę uczestniczyła w twoich treningach, do kiedy Sel nie nauczy się, jak powinna cię traktować – poinformowała ją, w końcu mając temat za sobą. Chyba nie było tak źle, co? Christine i tak nie spodziewała się pozytywnego odzewu, ale była gotowa. Taka była jej rola, skoro już zdecydowała się przekazać dziewczynie te informacje. Przecież zawsze mogła wysłać jej list, skoro tak lubiła papiery! A nie, chwila… Erin mogłaby nim co najwyżej rozpalić w kominku.
|
| | | Hawke Włóczęga
Liczba postów : 443 Join date : 23/12/2015
| Temat: Re: Sala treningowa Pią Kwi 14, 2017 9:10 pm | |
| Nie do końca była pewna jak powinna się zachowywać w towarzystwie Christine. Nie wiedziała jak ma ją traktować. W końcu kobieta nie zaliczała się do jej pokroju ludzi. Nie była jej koleżanką, a tym bardziej kimś bliższym. Jednak Erin nie nazwałaby też jej swoim wrogiem czy nie nadałaby jej do końca miana nauczyciela. Jak już było wcześniej wspomniane Christine potrafiła ją trzymać na dystans, ale bywała również dla ciemnowłosej naprawdę miła oraz znosiła większość jej buntów i kąśliwych tekstów, jednak nie dawała sobie wejść na głowę. Mimo wszystko Hawke nie do końca czuła się swobodnie w towarzystwie starszej kobiety. Wiedziała, że między nimi jest pewna ściana, której struktury nie potrafiła zrozumieć. Dodatkowo pani grabarz nie pomagała Erin w ustaleniu jak powinna ją traktować. Ostatnia akcja inkwizytorki w szpitalu ogólnie dość mocno zakręciła jej w głowie. Nie wiedziała co o tym wszystkim myśleć. A teraz co? Większość czasu milczała, bo miała wrażenie, że to najbezpieczniejsze wyjście z tego wszystkiego. Nie wiedziała czemu taki pomysł przyszedł jej do głowy. Jakoś tak ta opcja zdawała się najbardziej neutralna. W końcu dziewczyna próbowała się powstrzymywać od wybuchów i zbędnych kąśliwych uwag. - Jestem przyzwyczajona do wędrowania – odparła, odrywając spojrzenie od ptaków i przenosząc je na swoją towarzyszkę. W sumie to teraz nawet nie widziała jej twarzy tylko plecy. - Już to mówiłaś – powiedziała zaraz, robiąc trochę większy krok w prawo, aby ominąć ciut przydługie gałęzie pewnego krzaka. Erin zastanawiała się co niby takiego ma jej się spodobać w miejscu, do którego ją prowadziła Christine. Cóż tam takiego miało być? Nie miała bladego pojęcia. - Wiesz, że rzadko gram przy ludziach za darmo? – dodała zaraz. Może było to ciut nieczyste zagranie, ale prawdziwe. Naprawdę rzadko siadała lub stawała pod ścianą w tłumie ludzi tylko po to, aby sobie pograć. Zazwyczaj robiła to dla zarobku. Oczywiście inaczej sprawy się miały, gdy siedziała na szczerym polu i grała dla rozluźnienia lub tak po prostu zatapiała się w muzyce. Na jej kolejne słowa delikatnie się skrzywiła. W ogóle jak ono mogło paść? Tak, poczuła się zwyczajnie urażona. - Tym pytaniem mnie obraziłaś – powiedziała, a w jej tonie można było wyłapał ewidentne nutki niezadowolenia. No ej, wychowywała się na tych uliczkach. Znała każdy zapyziały kąt tego miasta. Musiała wiedzieć jak się po nim poruszać. Zwyczajnie dla swojego bezpieczeństwa. W końcu życie złodzieja nie należy do najprostszych. Przeczuwała podświadomie jakie słowa zaraz padną. W sumie to nie trudno było się tego domyśleć. Mimo to dość gwałtownie przystanęła, zaciskając wargi w poziomą kreskę, a dłonie w pięści. Powstrzymywała się przed wybuchem. Zwyczajnie była świadoma tego, że to i tak nic nie da w tej sytuacji. Chcąc nie chcąc już się pogodziła, że nie ucieknie od Inkwizycji. Jednak to, że miała dalej widywać się z Selene… Nie, to wcale nie była miła wizja. Miała ochotę walnąć pięścią z całej siły o najbliższe drzewo… W żadnym stopniu nie pocieszały ją słowa Christine. Czuła, że jeśli Selene znów jej coś zrobi to w jakiś sposób się od tego wymiga… No bo jakoś nie usłyszała od nikogo, aby tamtej się w jakikolwiek inny sposób oberwało prócz tej awantury w szpitalu. |
| | | Selene Kat
Liczba postów : 770 Join date : 21/05/2013
| Temat: Re: Sala treningowa Pią Kwi 14, 2017 10:35 pm | |
| - Powinnam ci więc wrzucić miedziaka do futerału? – zachichotała z niedowierzaniem. – Mogę zatkać uszy, gdy będziesz grała, co ty na to? Wtedy wyjdziemy na zero obie – zaproponowała równie absurdalny pomysł, nie wyobrażając sobie, aby po wszystkim obdarzyć Hawke inną nagrodą niż tą w postaci braw. Jednak słowo „rzadko” nie oznaczało „nigdy” i tego się trzymała Christine, uznając resztę wypowiedzi dziewczyny za wyborny żart. - Och. Wybacz więc – zgasiła się na moment, marszcząc brwi. Zaczęła się spodziewać, że nie pokaże Erin niczego nowego, a kolejny punkt Wishtown, który zwiedziła już wieki temu. – Szkoda, może innego dnia cię zaskoczę. Właśnie dlatego też nie chciała dzielić się złą wiadomością na samym starcie spotkania, rujnując całą atmosferę i możliwości na normalne komunikowanie się. Będzie więc musiała się nagimnastykować, jeśli nie chciała spędzić tego spaceru w milczeniu albo wygłaszając monolog. Lubiła mówić, ale nie miało to większego sensu, jeśli rozmówczynią był ktoś pokroju milczącej z uporem ściany. Przystanęła na moment, wykrzywiając lekko wargi w bliżej nieokreślonym geście. Przekazała, co miała przekazać, wolała jednak nie kontynuować tematu. A zresztą i Erin dodała już ani słowa. Ruszyła powoli do przodu, wolniej niż uprzednio, mając nadzieję, że dziewczę podąży za nią. Przemówiła, tym razem nie odwracając się do niej: - Chodź, już wiele nie zostało. Pójdziemy teraz pod górę. I nie mówmy już o tamtym… – zarządziła, gdy doszły do lekkiego wzniesienia, ciągnącego się w pagórek o sporych rozmiarach, na szczycie którego posadzony został sporych już rozmiarów dąb. – Spójrz wyżej – poleciła, wspinając się i czując pierwsze oznaki zmęczenia. Nie wychodząc zbyt często z własnego gabinetu, nie miała najlepszej kondycji, dlatego wkrótce zaczęła oddychać przez usta. – To drzewo życzeń! – poinformowała ją radośnie, jakby sama wierzyła w wypowiedziane stwierdzenie. Jeśli udało im się dojść na szczyt wzniesienia, zastały na nim wyłącznie potężne drzewo z wystającymi ponad ziemię korzeniami, na których odznaczało się piętno starości. Z tego też miejsca miały całkiem ładny widok na resztę brudnego, szarego miasta.
|
| | | Hawke Włóczęga
Liczba postów : 443 Join date : 23/12/2015
| Temat: Re: Sala treningowa Pią Kwi 14, 2017 11:39 pm | |
| - Ja tam bym nie pogardziła tym miedziakiem. Cóż, sama chciałaś, abym zarabiała na siebie w legalny sposób, czyż nie? – powiedziała, uśmiechając się niby niewinnie, ale była w tym uśmiechu nutka bezczelności. Tak, nie ma to jak od czasu, do czasu wykorzystać czyjeś słowa przeciwko niemu samemu, prawda? Oczywiście na swój dziwny i pokręcony sposób drażniła się z kobietą. Mimo wszystko zdarzało jej się grać na lutni za darmo dla małej grupki ludzi. Nie grała tylko aby zarobić. Robiła to zwyczajnie z pasji. Jasna rzecz, zarobek był też ważny, w końcu to dla niego stawała w tym tłumie, ale dla ciemnowłosej nie był on najważniejszy. Po prostu kochała muzykę. Czuła okropną gorycz. Wkurzała ją ta sytuacja. To nie miało tak wyglądać! Wcale nie miało tak wyglądać, do cholery! Naprawdę musiała się powstrzymać od wykrzyczenia Christine wszelkich zarzutów, które się w niej kotłowały. Serio, za jakie grzechy musiała dalej męczyć się z tamtą wariatką? Co ona takiego zrobiła światu. Jakimś cudem zdusiła w sobie ten cały żal i niezadowolenie. Cała wiadomość poskutkowała momentalną niechęcią ciemnowłosej do dalszej rozmowy. Odechciało jej się wszystkiego. Nawet tej całej wędrówki, a przecież ona kochała się włóczyć! Właśnie przez takie długie spacery nie raz czuła się niezwykle wolnym człowiekiem, który nie był do niczego zobowiązanym. Teraz jednak miała ochotę wrócić do centrum miasta, schować się w swojej małej kryjówce i przeczekać to wszystko. Rzeczywistość była bardziej brutalna i Erin była świadoma, że taki plan nie miał prawa się sprawdzić. Zwyczajnie musiał spalić na panewce. Przez dłuższą chwilę nie ruszyła się z miejsca. Nawet nie zachęcił ją do postawienia kolejnych kroków do przodu fakt, że Christine się przemieściła. Dopiero po dłuższym wahaniu Erin postanowiła jednak nie stać w miejscu i podążyć za kobietą. Dłonie jednak dalej ściskała w pięści i potrzebowała naprawdę dobrych kilkunastych minut, aby przestać to robić. W przeciwieństwie do pani grabarz Hawke miała dość dobrą kondycje. Cóż, więcej wędrowała. No i zwyczajnie była o kilka lat młodsza od swojej czarnowłosej towarzyszki. Zmarszczyła lekko czoło. Znała tą okolicę, kojarzyła to miejsce. Ba, była tu kilka razy podczas początku swojego pobytu w Wishtown. Potem już rzadziej tu zaglądała. - Drzewo życzeń? - tak, wyglądała na zwyczajnie zaskoczoną. - Przecież to jest drzewo, które zasadzili pierwsi ludzie, którzy się tu osiedli – odparła dziewczyna. Słyszała trochę o tym dębie od miejscowym, ale na pewno nie to, że miało ono spełniać życzenia. Spojrzała na kobietę, a w jej tęczówkach koloru burzowych nieba można było zauważyć zwyczajną ciekawość. Ciemnowłosa miała pewną słabość do baśni i legend. A jedna z tych rzeczy musiała się wiązać z dębem. Jakim cudem ona wcześniej o tym nie słyszała? Sama nie wiedziała jak mogło jej to umknąć. |
| | | Selene Kat
Liczba postów : 770 Join date : 21/05/2013
| Temat: Re: Sala treningowa Sob Kwi 15, 2017 12:54 am | |
| Uśmiechnęła się jedynie tajemniczo na słowa dziewczyny. Wkrótce dotarły na miejsce, a więc stary dąb zajął resztę myśli Christine. Nie zamierzała opowiadać jej baśni, którą niegdyś poznała, ale została sprowokowana, gdyż Erin usłyszała o tej mniej poetyckiej wersji. - To jedna z wersji – odparła, chociaż nie wiadomo, ileż w jej słowach było prawdy, a ile zwykłej chęci bajdurzenia. – Inna głosi zaś, że drzewo spełniające życzenia zostało zasadzone przez potężną czarownicę, będącą matką całej mutacji, a więc i matką wszystkich wiedźm. Chciała podzielić się dobrodziejstwami swojego daru ze swoimi siostrami, wtajemniczając tylko nielicznych. Sekret podobno wyszedł na jaw, a magia wpadła w niepowołane ręce, jednak przez ząb czasu, a także pełne chciwości i zawiści życzenia, tracąc na swojej mocy – wypowiedziała spokojnym tonem, intonując niektóre wyrazy, starając się zaciekawić rozmówczynię. W końcu znalazła się na tyle blisko, aby dotknąć dąb rękoma. Tak też zrobiła, przytknęła do niego obie dłonie, napierając zaraz całym ciałem. Przymknęła oczy, twarz przytykając w nagrzaną od promieni słonecznych korę. Kontynuowała opowieść, nie rozchylając powiek. - Dalsza część legendy nie jest wesoła. Matka wiedźm umarła z żalu, bo dar został wykorzystany nie tak, jak sobie tego życzyła. Wraz z ostatnim tchnieniem przeklęła całe Wishtown, mówiąc „wszyscy zgnijecie w tym mieście!”. Klątwa spowodowała, że każdego, kto chciał stąd uciec spotykało nieszczęście, najdziwniejsze wypadki, niby zgotowane przez los. – Pod koniec wypowiedzi westchnęła cicho, odsuwając się od drzewa. Przeszła parę kroków, aż przycisnęła z tyłu spódnicę do ud, aby się nigdzie nie zahaczyła, siadając na jednym z większych korzeni. Zerknęła na Erin. Nie chciała wykonać tą historią osobistego przytyku dla złodziejki, ale jednak podobieństwo w legendzie i próbie ucieczki dziewczyny nasuwało się samo. Przechodziła podobną sytuację niegdyś sama. Słyszała o różnych przypadkach, a sama próba odejścia Erin tylko ją w tym utwierdziła. Jakby cały wszechświat nie pozwalał niektórym opuścić Wishtown, w możliwie dotkliwy sposób. Ponowne próby wydostania się zza granic miasta kończyły się tylko gorzej. Czyżby była na tyle przesądną osobą, że chciała zaoszczędzić tego złodziejce? - Wolałabym jednak wierzyć w twoją wersję – oznajmiła po chwili ciszy, spoglądając na nią z pozycji siedzącej. – Nawet jeśli pozbawiona byłaby ona jakiejkolwiek fabuły i baśniowości. Żałuję, że nie pokazałam ci niczego nowego… jednak nie zaprzeczysz, że to całkiem urokliwe miejsce. – Spróbuj wypowiedzieć swoje życzenie, odrobina marzeń nie zaszkodzi. Chociaż mam wrażenie, że odgadnę jego treść… - uśmiechnęła się do niej smutno, wiedząc, że pragnienie o wolności nie ziści się prędko, o ile w ogóle.
|
| | | Hawke Włóczęga
Liczba postów : 443 Join date : 23/12/2015
| Temat: Re: Sala treningowa Sob Kwi 15, 2017 1:45 pm | |
| Słuchała jej zaciekawienie, nie odrywając od Christine spojrzenia. Jej wzrok wędrował za starszą kobietą. Nie było ważne, gdzie ta się ruszyła. Uważnie przysłuchiwała się każdemu słowu, które padało z jej ust. Serio, jakim cudem nie słyszała tej historii? Czy była ona w jakiś sposób zakazana i ludzie bali się ją opowiadać czy jak? A może nie spotkała osoby, która jeszcze by pamiętała tę starą opowieść? Nie ogarniała tego, ale w pełni rozumiała posuniecie czarownicy z historii. Też odczuwałaby żal, gdyby ktoś marnował jej dar i wykorzystywał do w złych celach. No i niestety wiedziała, że za zbrodnią idzie w ślad kara. Nie powiązała jednak tego ze swoją nieudaną ucieczką. Jej się wtedy po prostu nie poszczęściło i tyle. Przypadki chodzą po ludziach i tyle. - Nie sądziłam, że ty wierzysz w takie rzeczy – odparła w końcu, gdy ta zakończyła historię. Christine zdawała się osobą logicznie myślącą. Chłodno kalkulującą wszystko. Tacy ludzie nie wierzyli zazwyczaj w przesądy. Przynajmniej tak się zdawało Erin. Czyżby się myliła co do tej kwestii wobec swojej towarzyszki? A może sama pani grabarz miała jakieś nieprzyjemne sytuacje z próbą odejścia i da tego wierzyła w tę historię? Szczerze mówiąc trochę ciemnowłosą włóczęgo to zaciekawiło. W końcu to był by dość specyficzny przypadek, czyż nie? Odwróciła spojrzenie od kobiety i zwróciła swoje oczy w kierunku miasta. Czy był sens wypowiadania jakiegokolwiek życzenia? Kiedyś przybyła tu z powodu chęci spełnienia swojego pragnienia. Ba, nawet jej się udało spełnić, ale przecież teraz znów była sama, czyż nie? Do tego w dość beznadziejnej sytuacji. Czuła, że jej teraźniejsze życzenie też się nie spełni. Patrząc po tym, że już na początku nie chciano jej wypuścić. Czuła, że Inkwizycja już wzięła ją za swoją rzecz i nie będzie chciała łatwo zwrócić wolności… Westchnęła cicho, wbijając spojrzenie w ziemie. Zmarszczyła lekko brwi, grzebiąc butem w podłożu. Naprawdę to wszystko miało się tak ułożyć? Kopnęła ze złości najbliższy kamień. Nie chciała tego. Tak cholernie nie chciała! Nie zwracając na nic uwagi usiadła na ziemi. Wyjęła z pokrowca lutnie, po czym sprawdziła czy instrument przypadkiem się nie roztroił. Tylko ociupinkę, zaraz to naprawiła. Wzięła głęboki wdech, przymknęła powieki, po czym się zaczęło. Pierwsze dźwięki szarpanych strun lutni przecięły powietrze. - When the bard sings his song Everyone dreams on Moon is listening to him Everything becomes a dream
A dream...
When the bard is crying World is almost dying In his words still life is In his eyes you'll find a bliss
|
| | | Selene Kat
Liczba postów : 770 Join date : 21/05/2013
| Temat: Re: Sala treningowa Sob Kwi 15, 2017 6:18 pm | |
| Obserwowała toczący się ze zbocza, kopnięty przez Erin kamień, obijający się jeszcze wielokrotnie o ziemię, nim zginął w gąszczu traw, gdzie został na kolejne lata. Wtedy też zdecydowała się podjąć ucięty temat, rozpocząć go na nowo z kolejną historią, gdy zdawać by się mogło, że nie doda nic więcej. - Nie mam pewności… Może ktoś zawędrował na to wzgórze i z przypadku rzucił żołądź na żyzną glebę? Mając jednak na co dzień do czynienia z istotami obdarzonymi nadnaturalnymi mocami, siłą rzeczy mam wrażenie, że i reszta świata rządzi się nie tylko przypadkiem – wypowiedziała tajemniczo. – Nie obieram innej ścieżki, gdy czarny kot przestąpi mi drogę, którą kroczę. Ale chciałabym wierzyć, że istnieje zależność między zdarzeniami, wypowiedzianymi słowami i popełnionymi czynami. Przyznaję – to niezbyt zdrowe zachowanie. Jeśli nie rozumiem skutków, nie waham się przypisać przyczyny sile wyższej – dopowiedziała lekko zażenowanym tonem, gdyż nie do końca pałała dumą ze swojej infantylnej postawy. Walczyła z nią, jednak czasami znaki od losu zdawały się jej zbyt wyraźne. - Mówię to, bo moje życzenie, wypowiedziane pod tym dębem spełniło się, Erin – poinformowała dziewczynę, spuszczając z niej wzrok i przenosząc go ponownie na drzewo. – Chociaż nie do końca! Ale dostałam możliwość, by je zrealizować – dopowiedziała z uśmiechem na ustach, właściwie już wtedy, gdy Hawke zaczęła grać na lutni, ściszając głos na tyle, że dziewczyna mogła jej już nie dosłyszeć. Wsłuchiwała się w lekką melodię, oddychając głęboko i przymykając oczy. O tak, to był dobry wybór. Dawno nie czuła się równie zrelaksowana. Nie przerywała jej do samego końca, a wraz z ostatnią nuta uniosła dłonie, klaszcząc w nie łagodnie. - Gdybym spotkała cię na ulicy, dostałabyś tego miedziaka – mrugnęła do niej, komplementując jej występ. Nie zamierzała, oczywiście dzielić się pieniędzmi osobą, która już jako-tako znała. – Zapewne nie da się w ten sposób utrzymać, mylę się? – zapytała ją, bo praca zdawała jej się uczciwa. Ale gdyby przynosiła spore zyski, zapewne nigdy by się nie spotkały. Kradzież przecież była początkiem wszystkiego.
|
| | | Hawke Włóczęga
Liczba postów : 443 Join date : 23/12/2015
| Temat: Re: Sala treningowa Sob Kwi 15, 2017 7:44 pm | |
| Tak, było coś magicznego w tym, gdy Hawke śpiewała. Swego rodzaju magia, która wielu potrafiła ruszyć za serce, a sama dziewczynę wyciszyć i choć na chwilę dać jej możliwość upuszczenia emocją w bardziej cywilizowany sposób niż poprzez awanturę i bójkę. Naprawdę łatwo było wyczuć jakie emocje towarzyszyły dziewczynie podczas gry. Zwyczajnie przelewała je na swoją grę. Najczęściej było to widać poprzez wybór piosenki. A teraz? Teraz przelewała większość smutku w piosenkę. Było czuć w utworze melancholie, ale i nutkę jakieś nadziej. Mało co do ciemnowłosej w tej chwili docierało. Jak przez mgłę przedarło się do niej słowa o spełnieniu się życzenia. Kolejne słowa już wcale do niej nie doszły. Muzyka była dla niej w tej chwili najważniejsza. W sumie zawsze tak miała, a przynajmniej wtedy, gdy czuła się w miarę bezpiecznie. No, bo co mogło jej się w tym momencie stać? Christine raczej nie miała zamiaru jej skrzywdzić, a innych ludzi dokoła kobiet nie było. Co mogło jej się stać? No, najwyżej pęknąć struna w lutni, bądź włosy trochę potargać z powodu wiatru. Melodia umilkła, a sama dziewczyna przez chwilę nic nie robiła. Oddychała spokojnie. Dopiero po chwili spojrzała na Christine. Na początku miała zamiar płynnie przechodzić z piosenki, do piosenki, ale brawa towarzyszki ją od tego powstrzymały. - Nigdy człowiek nie wie ile zarobi, gdy w ten sposób pracuje i czy nie stanie się coś co uniemożliwi mu prace – odparła, przenosząc spojrzenie na dłoń, która jakiś czas temu nie nadawała się do grania z powodu nieszczęśliwej bójki. |
| | | Selene Kat
Liczba postów : 770 Join date : 21/05/2013
| Temat: Re: Sala treningowa Czw Kwi 20, 2017 4:42 pm | |
| Przyszły tu wyłącznie w jednym celu. I nie wiązały się z tym wcale podniosłe idee. Chciały wyłącznie chwili odpoczynku od brudnego świata, momentu zapomnienia o wszystkim, co ich dotyczyło. Ich pojęcie ograniczało się do starego dębu i smutnej, ulotnej melodii. Chwile upływały, nie czuła podjęcia nawiązania dialogu. Cisza tego dnia pozostawała między nimi swobodna i niewymuszona. Temat napłynął sam, a ona równie dobrze czuła się w nim, jak i w milczeniu. Wzrok przeniosła tam, gdzie spojrzała się Erin – choć nie znała szczegółów, była już w stanie się domyślić, od czego się zaczęło. Gdy spotkały się po raz pierwszy, złodziejka miała obie ręce połamane, co było przyczyną niezbyt udanej kradzieży. Ileż rzeczy mogło pójść inaczej, a zapewne nigdy by się nie spotkały! Wystarczyło raz trzymać język za zębami, sięgnąć po inne skarby, niż te należące do Selene, a później być może, rzucić się do biegu w inną ze stron. - Czyli znowuż, zwykłe zrządzenie losu, mogące tak wiele zmienić. Ręka na temblaku, kto by pomyślał! – podniosła głos z niedowierzaniem. Czy można było mówić tu o przypadku, kiedy gwiazdy jawnie im sprzyjały? A to był dopiero początek. – Powiedz mi, Erin… Wierzysz w przeznaczenie? Czy według ciebie, twoja ścieżka jest tkana przez złośliwe palce losu? Ileż w życiu może czekać nas przypadków? Czy nie sądzisz, że ostatecznie ktoś nad tobą czuwa? – zapytała spokojnie. Najwyraźniej wzięło jej się na filozofowanie. A może wciąż nie mogła uwierzyć, ile nieprawdopodobnych rzeczy ją spotkało? Zerknęła na horyzont. Słońce powoli chyliło się ku dołowi, musiały się powoli zbierać, jeśli tylko nie chciały wracać po ciemku.
|
| | | Hawke Włóczęga
Liczba postów : 443 Join date : 23/12/2015
| Temat: Re: Sala treningowa Czw Kwi 20, 2017 9:28 pm | |
| Gra ją uspokoiła. Dała chwilę na oczyszczenie umysłu z negatywnych uczuć. Cóż, nie bez powodu się mówi, że muzyka potrafi uspokoić największe bestie, czyż nie? Może ciemnowłosej daleko było do potwora, ale bywała nieznośna, kiedy coś nie szło po jej myśli, a są a Christine przekonała się o tym kilka razy na swojej skórze. Nie można było zaprzeczyć temu, aby dziewczyna nie była narwaną i emocjonalną osóbką. Jednak teraz? Teraz była spokojna, wyciszyła się całkowicie. Tak, chyba takiej chwili wytchnienia było jej potrzeba. Heh, pewnie nie jeden by się zdziwił, widząc to jak dziewczyna się teraz zachowywała. Oczywiście nie było to spowodowane smutkiem. Po prostu ciut ochłonęła, powstrzymując kolejny wybuch złości z powodu sprawy, na którą tak w sumie nie miała żadnego wpływu. Dłuższa chwilę przyglądała się w milczeniu swojej dłoni. Poruszyła delikatnie palcami. Dłoń prawie całkowicie powróciła do swojej sprawności. Trochę jej jeszcze do tego brakowało, ale ciemnowłosa włóczęga nie miała zamiaru narzekać. Była ciut ciekawa jakby potoczyły się jej losy, gdyby chociaż jedna rzecz się zmieniła. Jakby zakończyła się cała historia, gdyby Hawke jeszcze dłuższą chwile posiedziała u kolesia, któremu opychała towar? Albo po prostu ruszyła prosto do swojej kryjówki? Bądź zwyczajnie oddała Selene zegarek po dobroci i wszystko powiedziała? Albo rzuciła gdzieś w śnieg to małe cholerstwo, a sama zwiała? Niestety nie było jej dane poznać takich scenariuszów zajścia. To rozwiązanie nie było przecież takie złe, nie? W końcu żyła. Przeniosła burzowe tęczówki na swoją towarzyszkę. Nie rozumiała jej zachwytu. Cóż, może nie miało być dane jej tego pojąć, kto to wie? Z powodu słów Christine Hawke znów zamilkła, marszcząc lekko czoło i zatapiaj palce w ciemnych kosmykach. - Nie wiem czy wierzę – odparła w końcu. - Jednak nie sądzę, aby ktoś miał nade mną czuwać. Nie miałby kto tego robić wobec mnie – dodała, zerkając w stronę linij widnokręgu. Zaczęła chować lutnie do pokrowca. Słońce powoli szykowało się do snu, a co za tym szło Erin też musiała sobie znaleźć kąt do spania. Cóż, uroki nie posiadania stałego miejsca zamieszkania. Spojrzała w kierunku swojej towarzyszki. - Nie wiem jak ty, ale ja powinnam się zbierać. Muszę sobie znaleźć pokój na noc w karczmie, a nie chciałabym, włóczyć się po mieście w nocy i szukać wolnego kąta – powiedziała, wstając z ziemi. Gdy już była na równych nogach otrzepała ubrania i spojrzała na kobietę, czekając na to jaką decyzję ta podejmie. Ona tak czy siak musiała się zbierać. Pozostawało tylko pytanie czy do miasta wróci z Christine czy sama. |
| | | Selene Kat
Liczba postów : 770 Join date : 21/05/2013
| Temat: Re: Sala treningowa Wto Kwi 25, 2017 4:32 pm | |
| Nie odpowiedziała jej, pochłonięta myślami. Nie zaprzeczała też, choć miała inne zdanie na temat losu Erin. Życie mogło rządzić się przypadkiem, jednak mówiąc o złodziejce, na myśl nasuwało się coś więcej – drobne zrządzenie, tajemnicze przełożenie wydarzeń w jej życiu, aż w końcu trafiła tutaj. O jedną losowość za wiele, by Christine mogła w to uwierzyć. Zareagowała na kolejne słowa dziewczyny, zrywając się lekko. Zatraciła się w czasie, zapominając o bożym świecie. Niechętnie przytaknęła, wstając z miejsca. - Chodźmy więc, zmierzamy w tę samą stronę – zaproponowała z uśmiechem, tym razem idąc u boku dziewczyny, bo obie znały drogę powrotną. *** Umówiły się w pamiętnej sali treningowej. Tej samej, w której przebiegało pierwsze spotkanie Erin i Selene. Tym razem miała towarzyszyć im Christine. I faktycznie, jeśli Erin znalazła się w końcu wewnątrz pomieszczenia, mogła dostrzec je razem. Sprzeczały się, ale ich głosy były przyciszone, jedynie ich niezrozumiałe, wściekłe szepty niosły się echem po pustej sali. Obie były ubrane podobnie, po męsku, w wygodne ubrania do treningu. Początkowo obie jej nie zauważyły. Christine dostrzegła ją pierwsza, unosząc dłoń i wołając w swoim kierunku. Selene nie powiedziała nic, lecz wyraz twarzy młodszej inkwizytorki był niezwykle wymowny. Zacisnęła silnie szczęki, a w jej szarych tęczówkach zalśniła żądza mordu. Nie wyglądała na pokojowo nastawioną ani zadowoloną. Najwyraźniej w obecności pani grabarz będzie musiała się powstrzymywać. - Erin, chodź prędko! – Chris zawołała do niej radośnie, z dużą dozą entuzjazmu, jakby zupełnie zapominając o wszystkim, co działo się między nimi wcześniej. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Sala treningowa | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|