|
|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Sybille Ofiara
Liczba postów : 60 Join date : 11/05/2013
| Temat: Biblioteka publiczna Pią Sty 24, 2014 11:44 pm | |
| Nieopodal ratusza znajduje się nieduży budynek zbudowany z czerwonej cegły. Nie wyróżnia się tak bardzo, jak piękne kamienice otaczające rynek, prócz wielkiego złotego napisu "Biblioteka Wishtown". Posiada głównie książki miejscowych artystów, jednak w tych nielicznych zbiorach można również znaleźć dzieła słynnych pisarzy. ♦ ♦ ♦ |
| | | Nunez Hipnotyzerka
Liczba postów : 10 Join date : 25/12/2015
| Temat: Re: Biblioteka publiczna Sob Gru 26, 2015 2:31 pm | |
| Drzwi do biblioteki uchyliły się, wpuszczając do środka promienie słońca. Do pomieszczenia weszła dziewczyna nie starsza niż osiemnaście lat. Rozejrzawszy się dookoła, powolnym krokiem podeszła do pierwszej lepszej półki z książkami. Przejrzała tytuły, wodząc palcem po obwolutach. Po kilku minutach przeszła do innej półki, gdzie powtórzyła ten ceremoniał. Wreszcie wybrała jedną książkę, potem drugą i trzecią. Gdy w rękach trzymała już parę ciekawych pozycji, postanowiła się ulokować w jakimś przyjemnym miejscu. Rozejrzawszy się, dostrzegła pustą kanapę, która wyglądała na miękką i komfortową. Idealnie. Nunez rozsiadła się wygodnie. Położyła książki na stoliku obok kanapy, pozostawiając jedną w swoich dłoniach. Oparła się plecami o miękkie oparcie i westchnęła cicho. Otworzyła lekturę i zaczęła czytać. Nawet się nie zorientowała, jak minęły już z dwie godziny, od kiedy tu przyszła. |
| | | Nancy Szafir
Liczba postów : 85 Join date : 25/10/2015
| Temat: Re: Biblioteka publiczna Pon Gru 28, 2015 4:31 pm | |
| Życie w jednym mieście z Inkwizycją miało jeszcze jedno nieudogodnienie. Poza nieustannym lękiem o własne życie, z półek biblioteki poznikało wiele ksiąg autorstwa starożytnych filozofów i poetów. Horacego już nigdzie nie mogła znaleźć, a o Sokratesie czy Platonie zdążyła praktycznie zapomnieć. Nancy, jako gorliwa przeciwniczka chrześcijaństwa, robiła się sina na twarzy, gdy tylko pomyślała, że przez jedną książkę bez żadnych wartości merytorycznych czy jakichokolwiek innych, została pozbawiona cennych źródeł wiedzy. Jękneła głucho, gdy po długich poszukiwaniach odnalazła zniszczony i pozbawiony wielu kartek tom Elementów autorstwa Euklidesa. Książka wyglądała, jakby wyciągnięto ją psu z gardła. Przez dobrą chwilę miała przykre wrażenie, że tomiszcze w ciągu paru chwil rozsypie się jej w proch w dłoniach... Przez chwilę rozważała użycie swoich mocy, jednak odrzuciła ten pomysł. Po pierwsze, nie miała gwarancji, że nikt jej nie widzi. A po drugie, jej zdolności regeneracyjne działały tylko na organizmy żywe. Nawet jeśli okładka tej biednej książki była wykonana ze skóry, nic by nie wskórała. Tylko dobiłaby swoją reputację, która już i tak wisiała na włosku. Z bolącym sercem odłożyła Elementy na półkę, po czym leniwym krokiem podążyła w stronę czytelni. Już z daleka dostrzegła znaną sylwetkę. Ot, czarownica z Cyrku. Jednak uznała, że w dobrym tonie nie będzie ukłonienie się młodszej dziewczynie, ani też zajęcie miejsca w pobliżu bez przywitania się. Dlatego też zaczęła kręcić się w pobliżu, czekając, aż młodsza czarownica dostrzeże jej obecność. |
| | | Lynn Cavendish Zegarmistrz
Liczba postów : 488 Join date : 10/02/2016
| Temat: Re: Biblioteka publiczna Pon Sie 29, 2016 2:13 am | |
| /Pozwolę sobie przerwać powyższą sesję~ Cecilio, pogrubione dialogi należą do NPCa, kursywą do Lynna.
Uwielbiał to miejsce. Nie tylko z powodu atmosfery, zapachu książek, za którym po prostu przepadał, błogiej ciszy i chwili spokoju, jaką zazwyczaj tu otrzymywał. No właśnie, zazwyczaj. Aktualnie siedział za małym stosikiem książek, a to, co doświadczał dalekie było chwili spokoju. Pomijając już gnieżdżącą się pomiędzy regałami parkę, gdzieś w najciemniejszym zakątku biblioteki, na który akurat miał idealny wgląd i również pomijając tłuczenie nieopodal młotkiem, z powodu nieustannego remontu. Był w stanie to zdzierżyć. Ale głośnej, wesoło szczebioczącej bibliotekarki, chcącej mu pomóc ponad wszystko, już nie potrafił przeżyć. Na nic się zdało liczenie do dziesięciu, ani nawet do stu. Nie bił kobiet, ale w myślach właśnie tłukł tę paskudną babę kantem najbardziej opasłego tomiszcza, jakie tu mieli dostępne. Był wściekły, na tyle, że miał ochotę roznieść do miejsce w proch, zatrząść całymi jego posadami. - Robert Jenner? Ach, tak, ma pan dobry gust. Zrozumiały język i innowatorskie spojrzenie na rzeczywistość. W latach swojej świetności napisał jeszcze jedną książkę, zaledwie dwie dekady po wynalezieniu maszyny parowej! To konieczna pozycja do przeczytania. Przyniosę panu, dobrze? – Kobiecina wyraźnie korzystała z tego, że w bibliotece panował chaos i hałas spowodowany remontem. Nie mogła wiedzieć, że Lynn potrafił go ignorować, czego nie można było powiedzieć o jej bezsensownym bredzeniu. Ostatnim pytaniem dała mu jednak nadzieję na zniknięcie sprzed jego oblicza. - Och, tak. Proszę się nie śpieszyć. I przynieść mi jeszcze jakiś dobry romans do poduszki. Najlepiej taki z drugiego końca biblioteki. Albo z zaplecza – odparł, patrząc wściekle w jej oczy i sugerując jak tylko było to możliwe, by sobie stąd odeszła i nie wracała zbyt prędko. Jego próby jednak ponownie spełzły na niczym: - Romans? – zachichotała jak nierozgarnięta trzpiotka, mimo że sprawiała wrażenie nieco starszej od Lynna. – Nie wyglądał mi pan na gustującego w podobnych gatunkach… - zatrzepotała rzęsami, robiąc minę seksowną jak paczka gwoździ. Milczał chwilę, nie potrafiąc uwierzyć w absurdalność tej sytuacji. - Tak – wycedził przez zaciśnięte zęby. Nawet odłożył na moment pióro i arkusz papieru, aby przyłożyć się do walki w całości. Miał zamiar ją pokonać i odesłać, chociażby siłą. – Najlepiej powieść erotyczną. Możliwie zepsutą i niepoprawną – Zażądał głośno, próbując nowej taktyki. Wedle jego oczekiwań kobieta powinna spąsowieć i umrzeć ze wstydu gdzieś z dala od niego. Po raz wtóry się pomylił, bo ta znów zaczęła, tym razem nachylając się nad nim i ukazując mu swoje niekształtne cycki. Nie wiedział, czego pragnął w tej chwili bardziej; przekląć szpetnie, czy może wydłubać sobie oczy. - Polecam „Pamiętniki Fanny Hill”, idealna lektura na samotne wieczory… - wyszeptała konspiracyjnym szeptem, najwyraźniej wiedząc, co mówi. Miał ochotę krzyczeć, walić głową w blat i płakać. Z utęsknieniem czekał na ratunek. |
| | | Cecilia Dyrygentka
Liczba postów : 15 Join date : 17/08/2016
| Temat: Re: Biblioteka publiczna Pon Sie 29, 2016 1:12 pm | |
| Budowała w domu teleskop. Taki duuży, który zabił by jej codzienną nudę i zajął ją na długie noce. Jej stary był jej zdaniem zbyt słaby, więc stwierdziła, że wykona ręcznie lepszy. Jednak łatwiej powiedzieć niż zrobić - miała problem z wykonaniem soczewki o wystarczającej mocy skupiającej. W jej domowych zbiorach nie znalazła zbyt wiele, więc stwierdziła, że odwiedzi miejską bibliotekę i rzuci okiem na zbiory. Małe szanse powodzenia, ale zawsze jakieś były. Zanim wyruszyła, zmieniła swój wygląd. Nie, żeby nie lubiła swojego obecnego, ale tym razem wybrała się do miasta nie po to, by się lansować, a chwilę pomyśleć. W jej oryginalnym wyglądzie było to dość trudne, bo po pierwsze była niezwykłej urody, a po drugie była po prostu znana. No bo kto nie wiedziałby o właścicielce pobliskiej rezydencji na wzgórzu, której dach widać było z wielu metrów i o której krążyło kilka ciekawych plotek. Wolała uniknąć więc gapiów, by najzwyczajniej w świecie nie zawracali jej głowy. Wyglądała więc jak dziewczyna z ostatniej klasy szkoły podstawowej, o długich blond włosach, ubraną w schludną, czarną falbankową sukienkę w której wyglądała trochę jak gothic loli. Jednak wierzcie mi, nie to było jej zamiarem. Na nogach miała pantofelki, a na rączkach białe rękawiczki Mierzyła sobie może 140 cm i po za fioletowymi oczyma, nie było w niej nic nadzwyczajnego. Przez próg biblioteki przebiegła, bo przejściem tego nazywać przejściem, mówiąc tylko ciche -Dzień dobry - i od razu przeszła do działu z encyklopediami. Wzięła kilka i postawiła na ławce na uboczu. Podparła zrzędliwie ręką swój policzek i zaczęła kartkować to raz to dwa wczytując się w coś ciekawszego na moment. Nie było to doprawdy najlepsze miejsce na zbieranie wiedzy, ale nie mogła wynieść encyklopedii z biblioteki. Lewą ręką natomiast wywijała bączki jej drewnianym, dobrze wykonanym wiecznym piórem, by nie zwracać uwagi na budowy za oknem. Od czasu do czasu przyglądała się na innych i podsłuchiwała ich błahych problemów, lub tego co czytają. Spojrzała się na tę starą, nie grzeszącą urodą starą kozę, która próbowała na siłę "zadowolić" tego wielgachnego mężczyznę. Dla niskiej Cecilii, osoba jego pokroju była prawdziwym kolosem. -Innowatorskie spojrzenie na rzeczywistość? Kobieto, ty byś łuku nie zrobiła jakby Ci kazali, a mówisz tu o innowatorstwie? Podziwiam tych, którzy udają, że są mądrzy. - Po przeciwnej stronie parka, której zachciało się na amory w bibliotece. -Krowy doić plebsy... - pomyślała. Ale nie chciało się jej nawet ruszać z miejsca. Przestała kartkować, ponieważ znalazła coś o budowie soczewek. Jednak słysząc konwersację tej dwójki, zrozumiała, że ten Pan raczej chce się jej pozbyć. Ale co jej do tego. Zaciekawiło ją jednak ich rozmowa o powieściach erotycznych. Wiedziała, że tamta stara panna zabawia się sama ze sobą. Wyjęła więc kawałek papieru i szybko naniosła tytuł książki. Wstała więc i podchodząc do tego wywijającego ozorem babska pociągnęła ją za rękę wlepiając świstek papieru z tytułem i autorem. Zaczęła cichym głosem, bez wyraźnego zainteresowania ani emocji. -Książka o zbiorowych orgiach urządzanych przez kochankę Cezara. Polecam Pani na kolejną... niezapomnianą noc. - Po czym ruszyła w głąb biblioteki. Wyjęła zatyczkę ze swojego pióra, po czym rzuciła nią w obściskującą się w kącie parkę, trafiając chłopaka w głowę. Podeszła i z pełną nienawiści miną, zaczęła: -Oj, wypadła mi z ręki! -Powiedziała głośno i schyliła się po zatyczkę. - Biblioteka to nie dom publiczny. Jak nie macie gdzie się kochać, to znajdę wam miejsce, w którym będziecie się mogli poznawać do bólu i może nawet ktoś wam za to zapłaci. -Następnie odwróciła się i ruszyła w stronę swojego miejsca. Wracając, podwinęła nieco swoją sukienkę w stronę tej dwójki pokazując im schowany rewolwer. |
| | | Lynn Cavendish Zegarmistrz
Liczba postów : 488 Join date : 10/02/2016
| Temat: Re: Biblioteka publiczna Wto Sie 30, 2016 8:38 am | |
| Z kobieciny był twardy zawodnik. Automatycznie wpadła mu do głowy myśl, że nadawałaby się do Inkwizycji, na przesłuchania; wiedźmy zapewne błagałyby o litość, byleby tamta się w końcu przymknęła. Mało tego, odsetek popełnianych przez czarownice samobójstw przekroczyłby wszystkie możliwe rekordy. Myślał tak, bo i go z każdą chwilą opuszczała wola walki i miał zwyczajnie ochotę targnąć na swoje nieszczęsne życie. Nie wiedział, skąd tacy ludzie się brali i doprawdy, nie miał siły się zastanawiać. Zatrzasnął z hukiem książkę znajdującą się najbliżej niego, uznając, że nie ma tu już czego szukać, skoro nie potrafi się na niczym skupić. Ścisnął ją w dłoniach, przykładając do piersi. Przyszedł tu zainspirowany jednym pomysłem, ale niestety, nie dane mu było rozwijać swojej wiedzy. - Doskonały pomysł. Pójdę więc zaspokoić moją… ciekawość – oznajmił, wstając na równe nogi. Na ławce zostawił rękawiczki. – W samotności, proszę się nie trudzić – powstrzymał ją natychmiast, nim zdążyła się odezwać. – To przecież szalenie osobista sprawa – mrugnął do niej, zapewniają gorąco, aby nie zechciała podążyć za nim i zrobić wykładu o historii literatury erotycznej. Miał już odchodzić z zamiarem skrycia się za regałami, aby czytać na ziemi, gdy jego uwagę porwała dziewczynka, jak na jego oko, dziesięcioletnia. Omal nie huknął śmiechem, widząc rosnące zażenowanie na twarzy bibliotekarki, gdy drżącymi dłońmi odebrała papierek. Najwyraźniej nie spodziewała się, że ktoś mógł ją usłyszeć wśród obecnego hałasu. Nie powiedział już ani słowa więcej, bojąc się, że to sprowokuje kobietę do dalszej rozmowy. Odsunął się od niej, znikając gdzieś pośród potężnych regałów, słysząc jeszcze chwilę pomruki bibliotekarki „co za tupet!”. Może i była idiotką, ale nie miał wątpliwości – tę pozycję już na pewno miała dawno za sobą. Dziewczę bardzo mu pomogło, jednak nie zdążył jej podziękować. Był również pewny, że nie jest to zasługa konkretnie dziewczynki, a zapewne kogoś starszego, kto dostrzegł zakłopotanie Lynna i kazał dziecku podejść do źródła zamieszania i wyrecytować nauczony tekst, którego zapewne jeszcze nie pojmuje. Innego rozwiązania nie widział. Nie miało to jednak większego znaczenia, do kiedy metoda sprawdziła się. Jego humor minimalnie uległ zmianie. Krążył po bibliotece, ściskając wciąż tomiszcze i szukając swojego zacisznego kącika, w którym będzie mógł się ułożyć i chociażby dokończyć rozdział. W razie czego nie omieszkałby ukryć książkę za pazuchą, aby zagłębić się w nią w domu, jako że tego okazu nie miał w swoim posiadaniu. Po swojej lewej stronie usłyszał ciche westchnienie oraz przerywaną płytkimi oddechami wypowiedź, z której wyłapał mniej więcej tyle: - I co, dalej tęsknisz do cycków swojej żony, ty… do tej zaschłej… tak, ty patałachu, ooo tak… tutaj… - Nie wiedział czemu, ale rozbawiło go to. Rzucił im ukradkiem spojrzenie przez luki, w których nie stały żadne książki. Postanowił dać im odrobinę prywatności i skręcić w przeciwną stronę. On w końcu też był kiedyś młody. Nie zdążył jednak tego uczynić, gdy usłyszał donośne przekleństwo, niezbyt pasujące do dziejącej się za regałem sytuacji. A biblioteka to podobno takie kulturalne miejsce... - Kurwa! Uważaj, dziewczynko! – Nie widział dokładnie, co się dzieje, ale usłyszał poruszenie. Obściskująca się para musiała odskoczyć od siebie, słysząc kolejne słowa młodej. Po głosie Lynn poznał, że dokładnie tej samej, która doprowadziła bibliotekarkę do niemalże zawału. – Cicho, zamknij się! – Mężczyzna próbował uciszać ją za pomocą syku, aby nie zwracać na siebie uwagi. Z nieco odwrotnym skutkiem, bo kolejna osoba wychyliła głowę, w celu sprawdzenia źródła zdenerwowanego głosu. I Lynn również przystanął, przez chwilę zaciekawiony rozwojem wydarzeń. Prędko jednak zrozumiał, jak niewiele go to powinno obchodzić i jak bardzo boi się powrotu napalonej bibliotekarki, więc ruszył o kolejne kilka kroków. Kolejnych słów mężczyzny nie mógł jednak zignorować: - Cooo…? Grozisz mi, smarkulo? Chodź no tutaj, nauczę cię manier…! – mężczyzna się zapowietrzył, z nieznanych Lynnowi powodów, jako że stał on pod złym kątem i zupełnie nie widział, co dziewczę wyprawiało. Usłyszał jeszcze stłumioną prośbę kochanki o zachowanie spokoju, gdy wyłonił się za zakrętu, ukazując całej trójce swoje zmęczone oblicze. Czuł się w obowiązku pomóc dziewczęciu, oczywiście, nie mogąc wiedzieć, że ona wcale nie potrzebowała jego pomocy. Od kiedy zajmował się Shilvią był po prostu istną matką Teresą od sierot. - Proszę pana… Z tego, co zdążyłem zauważyć, owa panienka nie potrzebuje edukacji w tym kierunku – skłamał gładko, doskonale będąc świadomy, że forma i treść wypowiedzi dziewczyny pozostawiała wiele do życzenia. Mimo to, nie stracił pewności siebie. – Mało tego, stara się dzielić swoją wiedzą z innymi, którzy najwyraźniej mają braki – zerknął znacząco na kobietę i mężczyznę. – Proponuję odpuścić, zanim do wszystkich gapiów dołączy również pańska żona. – Ukłonił się głęboko, kątem oka dostrzegając, że zamieszanie wokół nich rosło. Uderzył w czuły punkt mężczyzny, wiedział aż za dobrze. Mocniej zacisnął palce na trzymanej książce, gotów się w razie czego bronić. |
| | | Cecilia Dyrygentka
Liczba postów : 15 Join date : 17/08/2016
| Temat: Re: Biblioteka publiczna Wto Sie 30, 2016 11:31 am | |
| Cecilia zrobiła jeszcze dwa kroki w przód, po czym zatrzymała się. -Miałam zostawić całą tę sprawę już w spokoju, a tu nagle nieznany Pan oferuje mi naukę (chyba) dobrych manier. Ale dyskutowałabym z tym. To musiałaby być sieka... Gdyby do tego doszło, z radości podskoczyłabym i walnęłabym łbem w sufit. Rodzina zaczęłaby głodować, mój pies gryzłby mnie po kostkach, sąsiedzi przestaliby się mi kłaniać, a Pani z pobliskiego sklepu waliłaby mi na dzień dobry w ryj. No ale nauczyłabym się dobrych manier, prawda? Przecież to jest jakaś jawna kpina. -Dziewczyna walnęła się tylko delikatnie dłonią w twarz i odwróciła w ich stronę. -Nauczysz mnie? Haha! Dobre sobie. Musiałabym wejść do piwnicy i się położyć, by wyrównać poziomy między nami. -Poprawiła swoje włosy i uśmiechnęła ciepło. -A Panu dziękuję za wstawienie się za mną. Ale doprawdy, nie było to konieczne. -I spojrzała się z powrotem na śmieszną parkę, ze wzrokiem pełnym nienawiści. - A wy... Jeszcze jedne słowo, a was zniszczę. -A zapowiadał się taki przyjemny dzień... -Pomyślała. |
| | | Lynn Cavendish Zegarmistrz
Liczba postów : 488 Join date : 10/02/2016
| Temat: Re: Biblioteka publiczna Wto Sie 30, 2016 12:11 pm | |
| Nie rozumiał dziewczęcia. Dał jej szansę na odejście z podniesionym czołem, a ona nie skorzystała z okazji, ba – powodując jeszcze większą awanturę, tak, że tym razem mężczyzna, który dopiero co puścił swoją kochankę z objęć, najwyraźniej nie mógł tego puścić płazem, jego męska duma na to nie pozwalała. No i z pewnością nie przywykł do podobnych zachowań u dzieci. Lynn wyczuwał wokół siebie coraz więcej ciekawskich spojrzeń. Do dopełnienia tego obrazu nędzy i żałości brakowało jedynie jebniętej w głowę bibliotekarki. Nie wątpił jednak, że wkrótce ujrzy ją przed swoim obliczem, aby ten dzień był już spieprzony do reszty. Nie miał zamiaru brać tego wszystkiego na poważnie. Odłożył książkę na przypadkową półkę, z nowym nastawieniem, czerpania uciechy z cudzych dramatów. Skoro już nic nie zwalczy, podszedł do sprawy z dystansem. Gdyby nie miał do czynienia z dzieckiem, z pewnością podsycałby ich sprzeczkę, zapewniając sobie minimum podłej rozrywki. Z satysfakcją obserwował, jak kochanka zalewa się łzami i nie wytrzymując napięcia, ucieka w stronę wyjścia, czując, że jej reputacja jest już wystarczająco zszargana. A idź, niewierna, durna babo. Następnym razem zaplanuj zdradę lepiej, pomyślał, wzrokiem wracając do centrum wydarzenia, w którym zostali już tylko młody mężczyzna i dziecko. - Ach, tak? Myślisz, że jesteś taka mądra, gówniaro? Sprawię, że odszczekasz swoje słowa… - warknął na nią, nawet nie próbując zatrzymywać swojej kochanki. Ruszył do przodu, wprost na niewinnie wyglądającą dziewczynkę. Lynn zgodnie z jej zapewnieniami, postanowił się już nie wtrącać, podejrzewając, że tamta ma jeszcze jakieś asy w rękawie. Inaczej nie zachowywałaby się tak odważnie, prawda? Nie mogła być aż tak… Jednak nie mógł stać bezczynnie, niewierny swojej żonie mężczyzna był czerwony na twarzy i sprawiał wrażenie takiego, który zamierzał skrzywdzić pannę bardziej niż przekładając ją przez kolano, sprzedając jej klapsy. Dopadł do niego prędko, chwytając go za ramię i szarpiąc w swoją stronę. - Ejże, to się nie godzi. To jeszcze dziecko…! – zaczął swój wywód, z charakterystycznym dla siebie pobłażaniem dla najmłodszych, ale prędko przerwał, bo mężczyzna wyraźnie stracił cierpliwość, nie zamierzając cackać się również z Lynnem. Przywalił zegarmistrzowi zaciśniętą pięścią w… nos, a jakże. Zamroczyło go, jednak nie na tyle, aby nie otrząsnąć się zaraz i użyć swojej broni ostatecznej – laski, którą zawsze miał pod ręką, mimo że wcale jej nie potrzebował. - Ty kurwi synu!!! Pies jebał ciebie i twoje zasrane maniery!!! – wydarł się na niego, celując laską w jego szyję, głowę; gdzie popadło. No i stracił swój święty spokój. Pewnie nie będzie mógł się tu pojawiać jeszcze jakiś czas. Nim doszło do szarpaniny, Lynn wychylił się za ramienia swojego przeciwnika, zwracając się do dziewczynki: - A ty, młoda damo, w tej chwili zatkaj uszy i odejdź się wyspowiadać ze swoich występków! |
| | | Cecilia Dyrygentka
Liczba postów : 15 Join date : 17/08/2016
| Temat: Re: Biblioteka publiczna Sro Sie 31, 2016 11:41 am | |
| -Buraki. - Pomyślała bezładnie i nie wysilając się nadto. Ciekawiło ją jednak, którego z jego prymitywnych instynktów ukaże ten zakłamany facet, który nie daje jej pomyśleć w spokoju. Powinna go związać, a zbudowanym teleskopem przypalać skórę - wtedy wiedziałaby przynajmniej, że działa jak należy. Niektórzy nie wiedzą, kiedy się poddać. -Czy uważam się za mądrą? A jakby inaczej. Ale jeśli chociaż jeden włos mi z głowy spadnie, to Ty będziesz szczekał upalowany obok budy. Od czasu do czasu z kością w pysku. -Dziewczyna jakoś specjalnie nie przejmowała się tym całej zgrai spojrzeń, które kierowały się w jej stronę. Wiedziała bowiem, że racja leży po jej stronie. Jednak mało kiedy została w jakikolwiek sposób zraniona, to tym razem też chciała wyjść bez szwanku. -No cóż... oceniając obecną sytuację, to nie chcę go zabić. Więc użyjmy moich mocy, tak prewencyjnie. -Zacisnęła lewą pieść. - Zmodyfikuję na ten moment mój wskazujący palec. Zwiększenie zawartości keratyny i zwiększenie jego grubości powinno dać podobny kształt i twardość co u pazura... ale nie przystawajmy na tym. Mały kanalik po środku paznokcia połączony ze zbiorniczkiem z batrachotksyną. Trochę zredukowałam tam liczbę mięśni, więc palec będzie dość sztywny... ale zranienie spowoduje porażenie układu nerwowego... a dla pechowca nawet i śmierć. Kto by się przejmował. -Jak pomyślała, tak zrobiła, nie zajęło to jej nawet trzech sekund. Lubiła eksperymentować z toksynami i chemią, więc okazja przetestowania żabiej toksyny na tym padalcu podniecała ją tak, że aż moczyła swoje majtki. Wystarczyło tylko małe zranienie, a klient szybko zostałby rozbrojony. Rozgięła więc swoją pięść gotowa, by zaatakować, ale... Tak. Ten wysoki ciemnowłosy mężczyzna znów stanął w jej obronie. Trochę zażenowana w pierwszej chwili, znalazła w tym pewien romantyczny aspekt, po czym aż na moment się zarumieniła. Jednak gdy ten dostał w twarz, szybko się przebudziła. Dostała rozkaz, by nie patrzeć, więc zakryła rączkami oczka, tak jak zrobiłaby to zwykła dziewczyna. Oczywiście od razu po rozpoczęciu szarpaniny zaczęła spoglądać przez palce. -Ty kurwi synu? Ostre słowa proszę Pana. Udało się Panu jakoś mnie zaciekawić swą osobą. - Nie pozostał winny temu brudnemu psiakowi, lejąc go to tu to tam. Aż Cecilia była pod wrażeniem, łapiąc się prawą ręką za twarz. Odkręciła tylko na chwilę głowę w prawo i powiedziała. -Chyba się zdenerwował... -Powiedziała, po czym ze stoickim spokojem podeszła do szarpiących się szympansów i zachodząc od tyłu tego "o dobrych manierach" kopnęła go od tyłu w przyrodzenie z całej siły. To oznaczało raczej koniec walki i możliwie koniec z marzeniami o dzieciach dla nieszczęśnika, bo ten wyraźnie usunął się na ziemie pogrążony niemocy. Cecilia spoglądała na mężczyznę jak na walący się budynek. Ponieważ leżąc, ten majtał jeszcze bezwładnie girami, ta wskoczyła na jego tyłek i podskoczyła parę razy, czując, że naprawdę ma 10 lat. To te radosne wspomnienia, które chcesz opowiadać swoim dzieciom. Pierwszy chyba raz w tej bibliotece, ktoś zobaczył jak słodko się śmieje. Po chwili przestała zabawę i stojąc dalej na nieszczęśniku, spojrzała się na obitego olbrzyma. Wyjęła więc ze swojej malutkiej torebeczki, którą ze sobą nosiła chusteczkę, chcąc wytrzeć Panu krew, lecącą z rozbitego nosa. Wytarła mu go, mimo iż ledwo sięgała mu do twarzy. - Mimo, że o nią w ogóle nie prosiłam... To dziękuję za pomoc. -Powiedziała cicho, delikatnie się rumieniąc. - Jednak będąc w bibliotece nie powinien Pan oceniać książki po okładce. -Powiedziała, po czym zeszła z nieszczęśnika zwijającego się z bólu na ziemi, rzucając mu tylko gardzące spojrzenie. Ostatecznie, pozbyła się też toksyny z palca, bo w sumie mogła się nią sama uszkodzić, a było to by smutne. |
| | | Lynn Cavendish Zegarmistrz
Liczba postów : 488 Join date : 10/02/2016
| Temat: Re: Biblioteka publiczna Pią Wrz 02, 2016 7:16 am | |
| Szarpał się jeszcze trochę z jegomościem, który wbrew pozorom okazał się być równym przeciwnikiem. I tak przegiął, bo skorzystał ze swojej pełnej sprawności, mimo że wśród ludzi winien był udawać kalekę, jak już postanowił to czynić. Ale nie był w tym zbyt konsekwentny. Nic nie wskazywało na to, że jest kaleką, skoro w istnym szale okładał młodszego od siebie mężczyznę, w celu poważnego skrzywdzenia go. Gdy wtedy pomogła mu tamta, nie budząca strachu dziewczynka. Razem z uderzonym tak niegodziwie mężczyzną zawył Lynn, w ramach męskiej solidarności. Przyłożył dłoń do czoła, ale pozwolił mu upaść i zostać trampoliną tego małego diabła. Jego też bolało już na samą myśl, więc zdecydował się wygłosić dziewczęciu drobne kazanie: - Hola, hola, młoda damo, to się niehonorowe! – wykrzyknął, chociaż tamta była najwyraźniej dumna ze swojego występku, ciesząc się i głośno okazując swoją radość. – Powinnaś… - zastanowił się przez chwilę, jaki szajs odpieprzają dzieci w obecnych czasach, gdy już zdarzy im się coś przeskrobać. – Pójść do kąta i przemyśleć swoje zachowanie. I odmówić dziesięć zdrowasiek. – Nie wyglądał na przejętego jej zachowaniem, ale czuł się w obowiązku trochę wychować do samowolne dziecko! Miał silny instynkt ojcowski, tylko… cóż, nie miał wprawy. - Ale nie w kącie tej biblioteki. Powinnaś się jak najszybciej stąd zmyć… I ja zresztą też powinienem uczynić to samo – powiedział, rozglądając się wokoło i czując na sobie spojrzenia wszystkich gapiów. W tle rozległy się pierwsze komentarze. Co jak co, ale Lynn pracując w dobrze prosperującym zakładzie zegarmistrzowskim był całkiem znaną personą, przynajmniej w niektórych kręgach. Gdy jednak usłyszał dobrze mu już znany głos: - Co się tu wyrabia? Co to za zgromadzenie? – Głos, niewątpliwie należący do szalonej bibliotekarki. Dostał niemal zawału, bo podskoczył cały i cofnął się o krok, aby znaleźć się bliżej jednego z regałów, aby móc się szybko ukryć, gdy tamta przeklęta kobiecina stanie mu już w zasięgu wzroku. - Staram się tego nie robić, młoda damo. Pozory czasami są jednak zbyt silnie… - dodał do niej cicho, wciąż lekko się wycofując. W jego głowie lekko zazgrzytało. Pojawił się tam absurdalny pomysł, że może stojące dziewczę jest kimś pokroju Shilvii, czyli osobą obdarzoną specjalnymi umiejętnościami. Mimo wszystko, zdawała mu się zbyt pewna siebie. Wolał jednak nie przyjmować kolejnej z sierót pod dach, bo musiałby wkrótce założyć przedszkole u Cavendisha, więc po prostu ruszył w stronę wyjścia, możliwie naokoło.
|
| | | Cecilia Dyrygentka
Liczba postów : 15 Join date : 17/08/2016
| Temat: Re: Biblioteka publiczna Sob Wrz 10, 2016 5:08 pm | |
| Cecilia spojrzała się na tego starszego, powoli odchodzącego Pana z obojętnością. Następnie rzuciła wszystkim gapiom zabójcze spojrzenie i nic nie mówiąc, wróciła do stołu przy którym zbierała potrzebne jej informacje. Podniosła tę grubą encyklopedię i spokojnym krokiem zaniosła na miejsce. Wyglądała, że miała nerwy na wodzy, lecz tak naprawdę, wolała się stąd szybko ulotnić. Jednak jej duma nie pozwalała, by zostawić tak całą tę sprawę jakby nic tu nie zaszło. Podeszła więc do masywnej bibliotekarki i powiedziała: -Widzę, że nie posprzątała Pani biblioteki... wypadało by pozbyć się tego brudu, który tu się znajduje... -Powiedziała patrząc się na zwijającego z bólu jegomościa. Po czym przeskoczyła nad nim i szybko wyszła z biblioteki. W oddali zobaczyła obitego nieco mężczyznę, który pomyślał pewnie podobnie jak ona. Z drugiej strony, jej pokojówka - Alicja już na nią czekała, by zaprowadzić ją do rezydencji. Lecz zanim wyruszyły w jej stronę, dziewczyna zobaczyła tajemnicze zdjęcie leżące na ziemi. Była na niej bardzo piękna panna. -Ciekawe, czy należało do niego. -Powiedziała wskazując na odchodzącego mężczyznę. -Panienko, mam mu je oddać? -Cecilia spojrzała się na Alicję z tym spojrzeniem, które dobrze znała - wiedźmie coś chodziło po głowie. -Sama się go spytam! - Powiedziała z nieco przerażającą radością. -Przepraszam, czy to może pana? -Powiedziała, łapiąc za ramię wojaka z biblioteki, cała spocona. |
| | | Lynn Cavendish Zegarmistrz
Liczba postów : 488 Join date : 10/02/2016
| Temat: Re: Biblioteka publiczna Nie Wrz 11, 2016 3:01 am | |
| W pośpiechu opuścił bibliotekę, już darując sobie wypożyczenie książki, po którą w końcu tu przyszedł, ale również nie zamierzając się wracać po cylinder i rękawiczki, gdy już sobie przypomniał, że zostały one przy biurku. Spieszył się, naprawdę wolał, aby napalona bibliotekarka albo szalony jegomość zdradzający swoją żonę go nie dopadli. Dlatego, kuśtykając lekko schodził po schodach biblioteki, kierując się w stronę głównej uliczki. Potknął się, gdy wyciągał z kamizelki zegarek, nawet nie zauważając, że wypadło mu zdjęcie, które nosił zawsze przy sobie. Prędko odzyskał równowagę, ale zdążył już zostawić kilka kroków za sobą fotografię ciemnowłosej kobiety o ciekawej urodzie, ubraną w bogato zdobioną suknię. Ach, uwielbiał na nią patrzeć. Na tym zdjęciu, jako jednym z niewielu, uwieczniono jej złośliwy uśmieszek, jakim zwykła obdarzać go zbyt często. Zapewne przekopałby całe miasto wzdłuż i wszerz, gdyby ją utracił, ale całe szczęście nie musiał się kłopotać, gdyż… nagle poczuł na swoim ramieniu uścisk. Obrócił się natychmiast, z lekkim przestrachem, bo zdążył już zagłębić się w swoich myślach. Nie spodziewał się dziewczynki z biblioteki, nie tylko ze względu na brak podejrzeń o to, że sięgnie do jego ramienia. Rozchylił wargi w zdumieniu, a gdy zerknął na trzymany w dłoniach młodej przedmiot, zrobił wielkie oczy. Jak mógł być tak nieostrożny! Natychmiast wyciągnął dłonie po zdjęcie, może nawet nieco zbyt nerwowo. - Tak! Należy do mnie – oznajmił z nagłą czułością, wzrok przenosząc na fotografię, jakby zobaczył ją po raz pierwszy w życiu. Z wielkim trudem przeniósł spojrzenie na twarz swojej rozmówczyni. Za pomoc podczas bójki mógł się obrazić, ale teraz był prawdziwie wdzięczny. – Dziękuję ci, panienko, nawet nie wiesz, ile… - zatrzymał się, nie do końca wiedząc, co chce powiedzieć. – Och, nieważne. Jeśli mógłbym się w jakiś sposób odwdzięczyć… - zastanowił się na głos. Normalnemu dzieciakowi dałby po prostu szylinga, wiedząc, że ten zejdzie z tego świata ze szczęścia. Ale ona… była jakaś dziwna. Poza tym ubrana całkiem zamożnie, więc wolał jej nie obrażać jakimiś marnymi groszami. - To moja narzeczona. Złota kobieta – uśmiechnął się, tłumacząc, choć wcale nie musiał tego robić. Cóż, uwielbiał o niej mówić. A Cecilia nie powinna go ku temu zachęcać, bo mógłby się już nigdy nie zamknąć. Ogólnie powinna zwiewać, póki ma jeszcze sposobność. – Dziękuję ci, naprawdę… - powtórzył się, przybierając promienny wyraz twarzy. – A gdzie twoi rodzice? Dlaczego błąkasz się po ulicach sama? Jeśli się zgubiłaś, będę czuł się w obowiązku zaprowadzić cię do domu, panienko – spostrzegł się nagle, że nie wszystko jest tak, jak być powinno. |
| | | Cecilia Dyrygentka
Liczba postów : 15 Join date : 17/08/2016
| Temat: Re: Biblioteka publiczna Pon Wrz 19, 2016 12:12 pm | |
| Cecilia przyjrzała się jeszcze dokładniej zdjęciu przez momencik, po czym z podejrzanym uśmiechem położyła swą dłoń w której trzymała zdjęcie, na dłoni tego mężczyzny. To jej wystarczyło, zdążyła zapamiętać jak wyglądała. W końcu gdyby mensa w tych czasach należała, to mogłaby być jej częścią. To samo tyczy się wolnomularzy, jej charakter był odpowiedni, by do nich dołączyć. Łatwo było domyślić się, że wystarczy iż chwilę spojrzy się na coś i ma to już w głowie. -Widzę, że to zdjęcie ma w sobie coś więcej, niż tylko obraz panienki. Przyznam, bardzo urokliwa kobieta, jakich mało w tych czasach. Ciekawe, czy zachwycała nie tylko wyglądem, ale i czynem. - Po czym zrobiła pół kroku w tył.-Odwdzięczyć się... Ciekawe. Czy jest coś, co możesz mi zaoferować? Chyba nie... Ale chociaż... Nudzi mi się. Opowiedz mi coś ciekawego o sobie. Albo o tej panience. Albo... Albo o świecie, ptakach, niebie, gwiazdach! -Ekscytowały ją takie "latające" tematy. I ten blask w oczach miała nie dlatego, że starała się zachowywać jak wyrośnięte dziecko, a dlatego, że była to cecha jej charakteru. I mało ją to obchodziło, że te wspomnienia (szczególnie o jego zmarłej narzeczonej) mogą być dla niego bolesne. Jak chcieć to chcieć. Ona chce wiedzieć i inni mają znać swoje miejsce. Nie, że nie ma ludzkich uczuć albo ma serce z kamienia, ( w sumie nie wiadomo). Ale jakąś hierarchię wartości w sobie mieć trzeba. Najpierw ja, potem inni. Logiczne.
-I wie Pan. Mój ojciec to już dawno pożegnał się z tym pięknym światem. A matka... żyje gdzieś... z moją młodszą siostrą. Nie, że się nie lubimy... -Przerwała tu na chwilę i zamyśliła się. Po czym wróciła do mówienia, jakby znalazła rozwiązanie kłopotliwego dla niej wytłumaczenia. -Mieszka daleko ode mnie i to poważna wyprawa, by się z nią spotkać. Lecz... -Dziewczyna odchyliła się od tyłu, jakby chciała zrobić mostek, albo po prostu złamać sobie kręgosłup. Akurat tutaj można powiedzieć, że jest wygimnastykowana, co nie było kłamstwem. -Alicjo, pozwól to tu na chwilę. Wysoka jak na kobiecinę, bo mierząca 175 centymetrów czarna kobiecina o dość ładnej twarzycce, ubrana w tradycyjny strój pokojówki (czyli sięgającą do samej ziemi, długą suknię z białym fartuszkiem) pośpiesznie przybiegła do swej panienki, unosząc ubranie podczas biegu, by się nie wywrócić. Na rozkaz Cecili, jej pokojówki nie noszą żadnych czepków ani przepasek. Jak to mawia wiedźma - "pokojówka ma nie tylko jej służyć, ale i oko cieszyć strojem". To jest moja opiekunka. Pokojówka łagodnie uniosła suknię i skłaniając się nisko powiedziała: -Dziękuję za opiekę nad moją małą panienką. Ona nie może zmrużyć oka, gdy jej się nudzi. Proszę jej wybaczyć. -Tym czasem mała blondi spostrzegła, że w okolicy jest więcej, niż jedna pokojówka. -Czyżby wyczuły, że apokalipsa zbliża się wielkimi krokami? Kto wie... |
| | | Lynn Cavendish Zegarmistrz
Liczba postów : 488 Join date : 10/02/2016
| Temat: Re: Biblioteka publiczna Pią Wrz 30, 2016 8:11 pm | |
| Wdzięczność jawnie odbijała się na jego twarzy. Był szczerze oczarowany tą młodą panienką. Uwielbiał dzieci, ale bał się, że pewnego dnia uzna je za zwyczajnie… tępe, aby nawiązać z nimi rozmowę. Dziewczę doskonale pokonywało to wrażenie, więc automatycznie stwierdził, że jego własne dzieci będą jeszcze bardziej rezolutne i kochane. Oczywiście, prędko jej uległ. Zawsze rozpływał się, gdy ktoś mówił dobrze o Lil, jakby sam doświadczał najwspanialszych komplementów. Uwielbiał o niej mówić, dwa razy nie trzeba było go namawiać. A owa dziewczynka rozczulała go do żywego. Rozpoczął swoją opowieść z miną pt. „jeszcze słowo, a cię zaadoptuję czy tego chcesz, czy nie!”. - Lillianne. Tak się nazywała. Czy charakterem dorównywała swojemu wyglądowi? Och… to typ osoby, którą albo się nienawidzi do bólu, albo kocha na zabój. Jak nikt inny, potrafiła podporządkować sobie ludzi. I ja żyłem pod jej pantoflem, czego właściwie się nie wstydzę. Po prostu… nie sposób było się z nią nudzić. Polubiłaby cię. Uwielbiała takie rozkoszne dzieciaczki jak ty – rozgadał się, nim spostrzegł, że takie pojedyncze hasła mogą być dla dziewczęcia niezrozumiałe. Zastanowił się też, czy zdążył popaść w paranoję, skoro zwierza się dziecku. Prędko opędził myśli, bo rozmowa zwyczajnie przynosiła mu przyjemność. – Zdjęcie zostało zrobione podczas jednej z naszych podróży… Wyjechaliśmy na francuskie prowincje w poszukiwaniu nowego domostwa… Nie polecam. Ich język to choroba gardła, a obyczaje to po prostu żart. Mieliśmy taką śmieszną sytuację, gdy.. Och, panienko, w sumie… ta historia nie jest przeznaczona dla twoich uszu. – Zabawne, ale większość opowieści związanych z Lil, zdecydowanie nie zaliczała się do tych poprawnych i przeznaczonych na opowiastki dla dzieci. Na szczęści wkrótce przerwała im służąca. Służąca? A co ona robiła w tym stroju? Panienka musiała mieszkać niedaleko, gdyż Lynn, ani jego ojciec, nigdy nie kazali ubierać się pokojówką w ten formalny sposób poza granicami posiadłości. Natychmiast obdarzył kobietę czujnym spojrzeniem. - Rozumiem. I proszę mieć na nią oko. Prawdziwie rezolutne dziewczę – ukłonił się nisko, wspominając piękne chwile w bibliotece. Speszył się nieco na widok pokojówki, choć był pewien, że w tym wieku nic go nie zaskoczy. Ni z tego, ni z owego ukucnął do młodej, ujmując ją za drobne łapki. - Zgłoś się do mnie, gdy nieco podrośniesz. Zaserwuję ci kilka opowiastek, o ile tylko będziesz miała chęć mnie wysłuchiwać – uśmiechnął się do niej, naprawdę mając ochotę przygarnąć ją pod swoje ramiona. Oczywiście pokonał swoje dziwaczne instynkty i jeśli nikt nie próbował go już zatrzymywać, ruszył do przodu, kierując się do własnej pracowni.
|
| | | Cecilia Dyrygentka
Liczba postów : 15 Join date : 17/08/2016
| Temat: Re: Biblioteka publiczna Wto Paź 11, 2016 4:46 pm | |
| Cecilia nie przerywała mu monologu. Słuchała, a własny prowadziła w swojej głowie. Doszła do wniosku, że z 99% prawdopodobieństwem, zgrywał się w bibliotece. To pewny melancholik. Opowiada z taką nostalgią. Popadł w chorobę wieku. Aż mi go szkoda. Ale tylko trochę.[Tu powinna znaleźć się dalsza część przemyśleń Cecilii, jednak pominę jej z powodu nikłego znaczenia i przekazywanych treści] Polubiła go. Z pewnych... powodów ale i dlatego, że łasa była na komplementy. No to o jaki powód chodzi? -A o taki, że nie jestem sama..! -Nieświadomie złożyła ręce, jakby do modlitwy - Jasne, mieniące się jaskrawymi barwami włosy, sięgające niemalże do ziemi, do których tak bardzo chcę się tulić... Delikatna i mięciutka w dotyku skóra i ostatecznie! Piękna, falbankowa sukienka z licznymi kokardkami, słodkie pantofelki na nóżkach i biała przepaska na głowie!!! Bogini może być człowiekiem! {wtrącenie od Autora} *Dobrze, że nie ma drugiej Cecilii w okolicy, bo straciłabyś swoją czystość panienko!* - Myślała sobie w tej chwili ta mała panienka. Poczuła się, że nie jest sama; w końcu małe dziewczynki są najlepsze! Aż można było dostrzec blask w jej oczach, a jej naiwność wzrosła o potęgę. Szkoda, że to wciąż zbyt mało, by poszła oglądać kotki w piwnicy. Zaczął opowiadać jej o Francji. O tym kraju narcystycznych ludzi, co uważają, że bycie żabojadem starczy być lepszym od innych. Więc popierała jego zdanie. Nie musiał kończyć, Cecilia domyśliła się, że świntuszyli. -Czemu chciałeś mieszkać z nią w kraju, którego nie lubisz? -Spytała z czystej ciekawości, przerywając mu tylko ten jeden raz. Gdy ten "zniżył" się do jej poziomu poczuła się fajna. To znaczy fajniejsza niż zazwyczaj, bo fajna jest zawsze, nawet w brzuchu mamy już była. Zaśmiała się więc i pogłaskała ze dwa razy po głowie. Dostała to, co chciała wiedzieć, więc była kontent. Przed pożegnaniem zadała mu jeszcze tylko pytanie natury filozoficznej: -Gdy spogląda Pan nocne niebo usiane gwiazdami... Zastanawia się Pan, jak daleko one od Pana są? Podobnie powinien Pan spoglądać na kobietę... -Panienko... -Przerwała jej. Cecilia tylko spojrzała się na Alicję jak sęp na padlinę po czym kontynuowała - W każdym bądź razie, mogę rzec, że jest Pan bardzo śmiały. A teraz, jeśli Pan pozwoli... - Cecilia ukłoniła się lekko i podnosząc delikatnie suknię, zrobiła dwa malutkie kroczki w tył. -Miłego dnia. -Powiedziała, po czym zrobiła obrót o 90 stopni, w spoglądając na ulicę. -Panienko! -Krzyknęła do niej Alicja. Cecilia nie słuchając zbyt bardzo, wyjęła tylko srebrną fajkę ze swojej niewielkiej torebeczki i przyłożyła ją do ust, nawet bez podpalenia. Dopiero po tym odwróciła się o kolejne 90 stopni i ruszyła w przeciwną stronę do kapelusznika. -Masz sporo między nogami, skoro masz czelność mi przerywać. - Przepraszam... - Nie powiem, podziwiam. -Panienka doskonała jest w traktowaniu ludzi jak powietrze. -Cecilia zatrzymała się aż i puściła spojrzenie Alicji. -Moja matka traktowałaby cię jak powietrze. A wiesz, kto obrazi się, jak kopniesz w powietrze? No nikt. Ale ciebie kostka będzie bolała. Więc myśl nad tym, co mówisz. Podobają Ci się moje włosy? -Są piękne! Ale chyba trochę przesadziłaś z długością tym razem... - Powiedziała, spoglądając na bruk za jej piętami, który o mało co nie jest wycierany przez włosy czarownicy. -O tym właśnie mówiłam. Znów nie myślałaś. Za karę sama masz takie zapuścić. I uświadamiam Cię, że jesteś o 30 centymetrów wyższa. -Co?! Panienka jest taka okrutna! -Słowo się rzekło moja droga. Jak zobaczę, że je ścinasz, nie dostajesz pensji do czasu, aż wrócą do poprzedniego rozmiaru. Nie bój się, zadbam o nie. I gdyby nie ja, wciąż grzebałabyś w śmietniku, albo już dawno płonęła na stosie. Czy mam pokazać Ci ile kosztowało wyczyszczenie Twojej kartoteki? -Ale... Panienko ja... -Wiem, byłaś głodna, nie winię Cię. Więc Ty nie wiń teraz mnie. Kupiłam Cię. Wóz, albo przewóz. To, że każę Ci zapuścić włosy, powinno być dla ciebie nagrodą, nie karą. Płukanka w herbacie dobrze im zrobi... A co chciałaś powiedzieć na samym początku? -Że kareta już czeka na Panienkę... -Jaka znowu kareta?! -Ta jedynastometrowa! -... [z/t] |
| | | Lynn Cavendish Zegarmistrz
Liczba postów : 488 Join date : 10/02/2016
| Temat: Re: Biblioteka publiczna Nie Paź 16, 2016 3:21 pm | |
| Trafna to była uwaga. Całe szczęście, dziewczę nie wypowiedziało jej na głos, bo Lynn automatycznie złapałby się za serce, padając tam, gdzie stoi. Myślał, że przeszedł już krok do przodu, nie zaczynając dnia od szklanki (w porywach do butelki) whisky, w rzeczywistości jednak stał w miejscu, zachowując się zbyt często jak dziadek u schyłku swojego życia, którego w życiu nie spotka już nic dobrego. Zgorzkniały i opryskliwy dla innych, do kiedy wyrywano go ze swojego małego, zapomnianego świata. Wyglądała jak dziecko, więc zwracał się do niej jak do dziecka, zupełnie nieświadomy, że może go przyłapać na drobnej nieścisłości. Uniósł brwi, postanawiając przestać się w końcu dziwić. Gdyby był inkwizytorem, z pewnością zainteresowałby się tym osobliwym przypadkiem, węsząc w tej niespotykanej u dziecka inteligencji, powiązanie z tajemniczym, wiedźmim genem. Był jednak prostym zegarmistrzem i traktował tę kwestię w sposób niemożliwie obojętny. Odpowiedział jej ze spokojem: - Szukałem… swojego miejsca na ziemi – zastanowił się, nim wypowiedział ostatnie słowa. Nie czuł potrzeby naginania prawdy, a jednak tłumaczenie wszystkiego podczas krótkiej pogawędki na bruku było po prostu niewykonalne. – To miasto jest… - przerwał, szukając w myślach odpowiedniego słowa. Tu się wychował, tu poznał swoich przyjaciół, jednak aktualnie niewiele go tu trzymało. – Pełne ograniczonych umysłów. Chciałem stąd uciec. Ale to nie takie proste, jak widać. Już zrezygnowałem, panienko. – Wzruszył ramionami dość obojętnie. Dziwna była. Ale dał się wkręcić. Wyjątkowo, jeszcze na trzeźwo: - Czyli jak? Z zachwytem, panienko? Z entuzjazmem? – Uśmiechnął się smutno, nie potrafiąc się zgodzić. – Gwiazdy są daleko; gdy na nie spoglądam, one w rzeczywistości mogą być już martwe. Kobieta… Ach, kobieta zasługuje na coś lepszego. Na, hmm… odrobinę uczucia? – zapytał się, ściszając głos. Najwyraźniej obudził się w nim romantyk, bo zaczynał bredzić od rzeczy. Być może się nie zrozumieli, tak czy inaczej – nie dane im było kontynuować tej rozmowy. Wstał, machając jej jeszcze na drogę. - Tobie też, panienko – odpowiedział, odwracając się i ruszając w swoją stronę.
/zt |
| | | Nadia Vinogradova Poszukiwaczka przygód
Liczba postów : 64 Join date : 19/05/2017
| Temat: Re: Biblioteka publiczna Pon Maj 22, 2017 7:24 pm | |
| Nieczęsto miała okazję bywać w bibliotece. Nie dlatego, że nie lubiła książek. Przeciwnie: naprawdę uwielbiała czytać. To był jej sposób na wyciszenie się i odpłynięcie do świata fantazji. W ten sposób uczyła się wielu przydatnych rzeczy czy po prostu szlifowała swój angielski. Gdy nie podróżowała, dzięki książkom poznawała świat i poszerzała swoje wcale niewąskie horyzonty. Większość potrzebnych ksiąg miała jednak w domu, gdzie jej tata magazynował liczne tomy na uginających się pod ich ciężarem regałach, a resztę dokładała mama, przez co Nadia czasami zastanawiała się, jak te półki wytrzymują. Niewątpliwie musiała być w tym szczypta magii, która utrzymywała drewno w nieskazitelnie dobrym stanie nawet pod naporem parudziesięciu kilogramów czystej wiedzy. Tym razem nie znalazła odpowiedzi na domowej półce z książkami ani nawet u żadnego z rodziców. Sprawa wydawała się prozaiczna, ale Nadia wzięła to śmiertelnie poważnie i uznała to za punkt honoru, aby znaleźć więcej informacji na ten temat. O co poszło? Była w lesie i zobaczyła ptaka, którego nigdy w życiu nie widziała. Przez dwadzieścia cztery lata ani razu nie spotkała się z tak osobliwym gatunkiem. Jej mało obszerne książki na ten temat milczały, więc postanowiła udać się do biblioteki. Douczy się, a przy okazji może wypożyczy coś ciekawego... I tak znalazła się w ceglanym gmachu, tak niewidocznym wśród pięknych kamienic. Aż dziwne, że taki ważny budynek chowa się między innymi, znacznie mniej istotnymi... W środku nie było dużo ludzi, jednak to nie ludzie interesowali Nadię. A przynajmniej początkowo. "Czym dla mnie może być szukanie książki?" - myślała, lecz gdy dotarła do regałów z literaturą fachową, lekko ugięły się pod nią nogi. Tyle różnych tytułów, które dla niej wyglądały jak czarna magia. Części z nich w ogóle nie rozumiała. Rozejrzała się wokół siebie, ale nie widziała, aby ktokolwiek z pracowników biblioteki krzątał się w pobliżu. Westchnęła. To nie mogło być takie trudne. Szybko wzięła pierwszą z brzegu książkę i z zacięta miną zaczęła ją przeglądać w nadziei, że odnajdzie w niej to, czego szukała. |
| | | Desideria Nieokreślony Twór
Liczba postów : 110 Join date : 13/11/2015
| Temat: Re: Biblioteka publiczna Czw Cze 01, 2017 7:30 am | |
| Świat nigdy się nie zmieni.... Przemknęło jej przez myśl gdy cień jakże to zapomnianego budynku przyćmił jej świat. Cień jakim skrywała się wiedza spisana przez wielu. Czasem wprost trywialna, a czasem jak w jej przypadku wiedza o jakiej wielu nie miało pojęcia. Przecież Des nie przybyła tutaj bez powodu. Nie przybyła tutaj także dla prostych, nudnych tomów jak inni. Przecież ona nigdy nie była jak oni. Była wyjątkowa. Tak przynajmniej czuła. Jednak od chwili rytuału minęło wiele czasu, a ona sama zmieniła się na tyle by przestać postrzegać świat takim jakim go widziała. Wyzbyła się przecież resztek emocji i zastąpiła je głodem. Owy głód przejawiał się chęcią poznania. Badania istnienia oraz co najważniejsze poszukiwania czegoś co ujrzała w tamtej chwili w jaskini. Jednak... Pytań w tamtej chwili narodziło się wiele, a ona została z nimi sama. Bez siostry, bez przyjaciela jakiego pozostawiła na pastwę losu mimo iż on trwał przy niej tamtego dnia. Znów bowiem pozostawiła wszystko za plecami. Cały swój świat, pragnienia oraz skrywane marzenia. Pozostawiła również swoje dawne życie. Odrzuciła bowiem stary płaszcz, a swój rapier kazała przetopić i przekuć na bardziej dystyngowaną broń. Jak, to nazwała bardziej cywilizowaną. Sam jej ubiór zmienił się także. Już nie przechadzała sie po mieście niczym cień lecz wprost przeciwnie. Stąpała w świetle słońca jak gdyby jej całe poprzednie życie było tylko iluzją... Jednak co jeśli naprawdę nią było? Co jeśli dawna mroczna strona odeszła wraz z siostrą? Tego nie wiedziała. Ani wtedy ani teraz gdy przekraczała próg biblioteki będąc odzianą w biel i czerń. W symbole odrodzenia pod jakimi skrywała dawny świat. Świat jaki został zamknięty w pięknie zdobionych a zarazem skrytych sztyletach tak aby nie wzbudzać podejrzenie. Przecież nie chciała zostać zatrzymana przez instytucje tak podłą jak inkwizycja. Nie chciała także wchodzić w konflikt czy interakcje z wiedźmami czy innymi istotami mimo iż wyczuwała je na odległość. Nawet tutaj. W tym miejscu wyczuła przynajmniej trzy odchylenia od normy lecz ignorowała je. Do czasu... Przecież podążając za instynktem oraz wskazówkami wędrowała przez regały z tomiszczami niebezpiecznie przy tym zbliżając się do anomalii jaką stanowiła pewna osoba. Zauważyła ją od razu lecz ignorowała. Tylko jak ignorować coś co wypala w tobie piętno? Jak ignorować anomalię w postaci człowieka? Sam nie potrafiła tego odrzucić mimo usilnych prób. Nie potrafiła mimo prób zmiany trasy tak aby nie wpaść na ową dziewczynę. Piętno jednak nadal ją paliło nie dając przy tym szans na racjonalne myślenie... |
| | | Nadia Vinogradova Poszukiwaczka przygód
Liczba postów : 64 Join date : 19/05/2017
| Temat: Re: Biblioteka publiczna Czw Cze 15, 2017 4:20 pm | |
| To wszystko na nic. Odłożyła kolejną książkę, która okazała się nie tyle atlasem zwierząt czy kluczem do ich oznaczania, lecz zwykłym tomiszczem o ich anatomii. W tym momencie Nadia poczuła się taka mała i nieobeznana ze światem, że aż jej się zrobiło głupio. Prawie dziesięć lat życia w Anglii, uczenia się języka, czytania książek i słuchania opowieści innych ludzi, a ona miała problem ze zwykłym znalezieniem odpowiedniego egzemplarza o określonej zawartości. Pomimo swojej desperacji, coraz bardziej czuła gorzki smak porażki, który wcale nie oznaczał, że teraz wyjdzie z biblioteki, zostawiwszy swoją prozaiczną zagadkę nierozwiązaną. Oj nie, aż tak łatwo się nie podda. Będzie jednak potrzebować odrobiny pomocy kogoś, kto lepiej rozumiał język i znał ułożenie książek w bibliotece... Miała się odwrócić i pójść zaczepić jakąś bibliotekarkę, jednak gdy zrobiła zwrot w bok, wpadła na jakąś kobietę i na moment straciła równowagę, zahaczywszy stopą o jej but, przez co poleciała na nią jeszcze bardziej. Dopiero po chwili ogarnęła się na tyle, żeby się odsunąć, a wtedy było widać, że jest mocno zakłopotana, a jej policzki przyjęły kolor dojrzałych czereśni. Coś innego mogło się jednak wydać Desiderii znacznie bardziej ciekawe niż rumieniec na twarzy. Wyżej bowiem, nieco ponad czołem, spod burzy rudych włosów nieśmiało wychyliła się para krótkich, sarnich różków. - Prostíte, nie chciałam... - mruknęła, spuszczając lekko głowę, co jeszcze bardziej wyeksponowało ciekawy defekt, tudzież skutek przypadkowego użycia magii. Nadia bowiem nawet nie poczuła, że coś jest nie tak. Ze stresu przez sekundę przestała panować nad swoją mocą i opuściła gardę, a tyle wystarczyło, aby pojawił się niewielki, zwierzęcy atrybut, widoczny zapewne tylko dla kobiety odzianej w czerń i biel, bowiem nikogo innego w pobliżu tych regałów nie było. To też ruda uznała za pewien plus. Wciąż czuła się głupio z powodu tego, co zrobiła, ale to nie była tak do końca jej wina. Ot, wpadły na siebie, nic wielkiego. A skoro kobieta już tu była, na pewno potrzebowała czegoś ze zbiorów o faunie i florze, a to oznaczało, że mogła pomóc Rosjance w znalezieniu tego, czego ta potrzebowała. - Przepraszam, mogłaby mi pani tylko pomóc? Szukam czegoś o tutejszym ptactwie, a nie za bardzo się na tym znam... - ciągnęła nie patrząc na nią, zupełnie nieświadoma tego, dlaczego nieznajoma może się jej przyglądać lub robić inne dziwne ruchy, kompletnie nieadekwatne do tego, co - jak sądziła - zrobiła. Przecież tylko na nią wpadła, prawda...? Chyba, że to jej rosyjskie, śpiewne zaciąganie powodowało aż taką sensację. Nic innego nie wpadało jej do głowy, a różki jak się pojawiły, tak dalej tkwiły na jej głowie. |
| | | Desideria Nieokreślony Twór
Liczba postów : 110 Join date : 13/11/2015
| Temat: Re: Biblioteka publiczna Czw Cze 15, 2017 4:50 pm | |
| Ból. Powinna była przywyknąć do niego lecz w takich chwilach jak te zdawał się on nasilać. Piętno piekło niczym zaraz po przyłożeniu rozżalonej stali jednak nie to było teraz dla niej najważniejsze. Wpadła na coś, a raczej coś wpadło na nią. Człowiek? Pierwsza myśl bywa najbardziej mylna, a zarazem najmniej ciekawa. Pierwsza myśl była tak samo bolesna jak starcie, z tym rudowłosym istnieniem jakie na swój sposób było intensywnym doznaniem... Tylko cichy pomruk niezadowolenia odpowiedział dziewczynie na jej wyuczone przeprosiny jakich pełno było w tym mieście. Frazesy skonstruowane tak aby społeczeństwo czuło się lepiej w takich chwilach jak ta. W chwilach gdy jedna ze stron zdaje się być zakłopotana czy też zmieszana, a druga? Cóż Des jak zawsze pozostawała obojętna na wszystko. Wzrok jej tylko przez ułamek sekundy zagościł na twarzy młodej niewiasty dostrzegając przy tym tak dobrze znane konwenanse w zachowaniu. Jednak zaraz coś było nie tak... Jej przeczucia. Nigdy nie zawodzą. Tak było i w tym przypadku. Wyczuwała przecież anomalię, a ta zdawała się stać właśnie przed nią. Anomalię jakiej nie musiała już identyfikować... Przecież to piękne małe poroże zdradzało więcej niż tysiąc słów -Ciekawe...- Wyszeptała nazbyt delikatnym głosem jaki zdawał się nie pasować do kogoś jej pokroju. Czyżby kolejna zmiana? Nieważne. Ważnym był fakt iż kobieta przez ułamek sekundy przyglądała się okazowi jaki udało się jej znaleźć przez przypadek. Okazowi jakiego nie dane było jej spotkać, a co za tym idzie musiała się mu bliżej przyjrzeć lub co gorsza poznać... Szkoda tylko że nie możne jej zabrać ze sobą otworzyć, przeprowadzić badań a na końcu wypchać. Jaka szkoda... -Daruj sobie konwenanse.- Odezwała sie wreszcie przenosząc wzrok swój ponownie na twarz tego okazu. - Owszem mogę ci pomoc pod jednym warunkiem- zawiesiła na chwilę głos po czym ruszyła przed siebie nie kończąc tego co pragnęła powiedzieć. Niech się jej nowe zwierzątko samo domyśli cóż właśnie się stało, a co możne przynieść wiele konsekwencji. |
| | | Nadia Vinogradova Poszukiwaczka przygód
Liczba postów : 64 Join date : 19/05/2017
| Temat: Re: Biblioteka publiczna Sob Cze 17, 2017 12:32 pm | |
| Nie rozumiała tego, co się działo. Kobieta, na którą wpadła, zdawała się być aż nazbyt spokojną, jakby trwała w dziwnym letargu, który kazał jej ignorować to, co się dzieje wokół. Wyglądała tak dostojnie, wyniośle, jak królowa lodu, ale wbrew pozorom, nie wybuchnęła złością. Zamiast tego tylko obrzuciła Nadię spojrzeniem i uraczyła krótkim szeptem, którego rudowłosa również nie pojęła. Cóż takiego było ciekawego w niej? Czy istniała jakaś szansa, że już się kiedyś poznały, a kobieta właśnie próbowała ją rozpoznać? Prawdopodobieństwo takiego zdarzenia było bliskie zeru, ponieważ Rosjanka zazwyczaj doskonale pamiętała, z kim miała do czynienia. W zakłopotaniu przeczesała włosy palcami, chcąc poprawić kosmyki, które uciekły z upięcia podczas drobnej stłuczki. I wtedy poczuła to. Chropowate wypustki wystające ponad rudą grzywkę, zdecydowanie zbyt widoczne jak na miejsce publiczne. Prawie podskoczyła i wydała z siebie lekko spanikowany, cichy pisk. Różki momentalnie zniknęły, jakby z powrotem wrosły w czaszkę dziewczyny i schowały się gdzieś głęboko w jej ciele, ale wiedziała, że kobieta już zdążyła je zobaczyć. To właśnie one wydały jej się takie "ciekawe". Chciała odejść, zapaść się pod ziemię. Wszyscy mówili jej, żeby uciekać, kiedy coś takiego jej się zdarzy i ktoś nieproszony zobaczy więcej, niż powinien, ale Nadia nie była w stanie nawet się poruszyć. Bo przecież... nie zrobiła niczego złego, prawda? Kobieta nie wyglądała też na przerażoną czy w jakikolwiek złą z powodu tego, co zobaczyła... A skoro była dobrą wiedźmą, to nie zasługiwała na karę, tylko na drugą szansę, prawda? Och, jakże niewinnie ona patrzyła na świat. Gdy tamta odezwała się, Nadia wbiła w nią wzrok, próbując w jakikolwiek sposób ją rozczytać. Niestety, niewiele mogła wywnioskować, bo zaraz jej rozmówczyni ruszyła dalej, mijając rudą. - Pod jakim? - spytała, powoli krocząc za nią. Może jeśli jej pomoże, kobieta nie opowie o niczym, co widziała... Przezorny zawsze ubezpieczony, prawda? |
| | | Desideria Nieokreślony Twór
Liczba postów : 110 Join date : 13/11/2015
| Temat: Re: Biblioteka publiczna Pon Cze 19, 2017 4:44 pm | |
| Byłą urocza. Ta myśl przemknęła przez myśli kobiety niczym błyskawica. Pytanie brzmi jednak skąd u niej takowe? Czemu pozwoliła sobie na takową? Czyżby nadal te niechciane skutki uboczne, a możne po prostu jej zachowanie zostało zmienione wraz z wyplewieniem szkodnika. Nieważne. Liczył się fakt iż dziewczyna złapała haczyk. Połknęła jej myśl tak pięknie iż na tym polu mogła tworzyć naprawdę wiele ciekawych intryg lecz czy chciała? Pewnie mogła by ją wykorzystać do paru niecnych celów. Mogła ją również wykorzystać do poszukiwań tego po co tu przybyła bądź w najlepszym przypadku mogła ją pokroić i przebadać jednak czy warto? Przecież, to tylko dziecko. -Wydajesz się jeszcze nie być skażoną przez świat... - Oznajmiła nie czekając na odpowiedź ani nawet się jej nie spodziewając. Przecież było, to stwierdzenie wypowiedziane w chwili gdy stopy jej skierowały się w odpowiednią alejkę, z książkami jakich szukał ten mały szczur. -Prędzej czy później zostaniesz wyprana ze swojej naiwności dziecięcej a na razie masz- mówiąc te słowa przesuwała palce po grzbietach książek aż wreszcie uchwyciła jedną z wcześniej dotykanych wyciągnęła i rzuciła w jej stronę nie przejmując się tym czy owa niewiasta ją złapie czy też nie. Ot chciała swoją wiedzę, to ją otrzymała. Przynajmniej na razie... Teraz bowiem ta rogata dziewucha była jej dłużnikiem, a Des dobrze wiedziała jak wykorzystać takich ludzi jak ona lecz nie teraz. Nie w chwili gdy badała jak zachowa się ta jednostka. Jaka jest. Na co możne sobie pozwolić. Wszystko, to zależy od odpowiedzi, drobnych gestów na jakie mimo wszystko zwróci uwagę poprzez dyskretne zerkanie w jej stronę. Niezbyt częste by ta nie miała prawa zauważyć lecz na tyle by sama mogła odszyfrować jej podejście do sprawy i spłacenia długu w rzeczy samej. -Powiedz... jakim cudem jeszcze żyjesz skoro jesteś tak niedbała a zarazem naiwna? - Spytała i nim ta mogła odpowiedzieć kontynuowała. -albo masz dużo szczęścia albo po prostu trafiałaś na istoty mało rozgarnięte skoro nie potrafiły dotrzeć takiego delikatnego odchylenia od normy jelonku... |
| | | Nadia Vinogradova Poszukiwaczka przygód
Liczba postów : 64 Join date : 19/05/2017
| Temat: Re: Biblioteka publiczna Sro Cze 21, 2017 3:33 pm | |
| Było jej tak głupio, tak piekielnie głupio. Zwykle nie miewała takich sytuacji, już jakiś czas temu zaczęła nad sobą panować, więc nie rozumiała, jak kapka stresu mogła tak na nią zadziałać. Mogła się jedynie cieszyć, że owa kobieta nie zareagowała bardzo źle. Jeszcze. Nie mogła bowiem określić, co siedziało jej w głowie, ale miała nadzieję, że nic bardzo złego. Słysząc jej słowa, skrzywiła się lekko i spojrzała na kobietę z wyraźnym niezadowoleniem. Może nie była dotknięta złem tego świata, lecz doskonale zdawała sobie z niego sprawę. Miała pojęcie o tym, co się wokół niej działo. Widziała ból i cierpienie, biedę i głód. Słyszała o wiedźmach palonych żywcem. Fakt, nie odcisnęło to na niej wielkiego piętna, lecz tylko dlatego, że widziała również pozytywy i wierzyła w dobro. Ot, ta naiwność, o której wspomniała Desideria. Złapała książkę tuż nad samą podłogą, otworzyła ją i zaczęła przeglądać. Idealny zbiór ptaków żyjących na terenie Wielkiej Brytanii, pogrupowane ze względu na wielkość, obszar występowania i barwę upierzenia. Przekartkowała szybko całość, aż natknęła się na to, co potrzebowała. Zaczęła powoli czytać, aż kobieta postanowiła jej przerwać, zadając wyjątkowo niewygodne pytania. Początkowo udawała, że ich nie słyszy, ale zwiesiła głowę ciut bardziej i znowu poczerwieniała na policzkach. Nie wiedziała, co powinna w tym momencie powiedzieć. Strzeliła gafę, za co było jej wstyd, a tamta jeszcze dolewała oliwy do ognia, przez co Nadia zaczynała czuć, że zrobiła coś złego i to była jej wina. - Nie mów o tym nikomu, dobrze? - poprosiła cicho, bo tylko tyle jej pozostało. Nie mogła nawet zaprzeczyć słowom kobiety, bo ta miała stuprocentową rację. Pozostawało jej słuchać tej tyrady i zapamiętać uwagi na przyszłość, o ile ta nastąpi, bo kto wiedział, kim była osoba stojąca obok i czy nie był to jeden z tych złych Inkwizytorów, który łapał wszystkie wiedźmy, bez względu na poziom szkodliwości i zaliczone przewinienia? |
| | | Desideria Nieokreślony Twór
Liczba postów : 110 Join date : 13/11/2015
| Temat: Re: Biblioteka publiczna Czw Lip 06, 2017 2:04 pm | |
| Mam Cię. Przeszło jej przez myśl gdy tylko usłyszała jej prośbę. Była ona taka słodka. Naiwna. Widać owa istota nie mogła być jeszcze sprofanowana przez świat. Nie mogła być zepsuta skoro w taki, a nie inny sposób reagowała na jej słowa. -Jesteś taka naiwnie słodka... - Podsumowała ją nie przejmując się tym co mogła by powiedzieć na ten temat. Przecież zdanie innych mało ją obchodziło. Przynajmniej zdanie istoty jaką planowała wypchać i postawić w swoim domu gdy tylko wreszcie takowy będzie posiadać. -Po pierwsze zacznij panować nad swoim... umiejętnościami. Po drugie masz szczęście, że nie ma w pobliży tych psychopatów z inkwizycji czy jakiś zwariowanych wiedźm. - Każde słowo wypowiadała z pogardą odnoszącą się do każdej grupy. Pogardą malującą się w słowie, spojrzeniu, ruchu dłoni. Zdawać się mogło iż była ona jedyną osobą mówiącą otwarcie o każdej, z grup w miejscu publiczny. Bez strachu czy obaw o swoje życie, którego notabene nie szanowała jednak nikt nie musiał, o tym wiedzieć. Tak czy inaczej jej wyższość nad tymi dwoma frakcjami zdawała się być nazbyt wyczuwalna. Wyższość oraz pogarda. Wszystko, to w połączeniu z jej stylem bycia sprawiało iż można było by ją uznać za kogoś szlachetnej krwi. -Dostałaś, to czego szukasz. Spełniłam Twoją prośbę, a co za tym idzie Twój los został spleciony, z moim. Masz u mnie dług o jaki na pewno się upomnę... - Zabawne. Zdawać by się mogło iż Des na nowo rozpoczęła tradycje rodzinną. Na nowo zbierała osoby jakie będą jej coś winne lecz po co? Cóż kryło się w jej głowie takiego? -Na szczęście będziesz mogła go spłacić szybciej niż myślisz... Wystarczy, że pozwolisz mi zapoznać się ze swoim gatunkiem. |
| | | Nadia Vinogradova Poszukiwaczka przygód
Liczba postów : 64 Join date : 19/05/2017
| Temat: Re: Biblioteka publiczna Sob Lip 08, 2017 3:34 pm | |
| Zabujała się lekko w przód i w tył, wbijając spojrzenie w swoje buty i przygryzając lekko wargę. Kobieta wcale nie pomagała jej w uporaniu się z tym głupim uczuciem, czy też burzą nieprzyjemnych uczuć, które teraz buzowały w jej głowie. Dużo ludzi jej powtarzało, że jest naiwna i że powinna bardziej uważać, a jej jak na złość często zdarzało się bagatelizować te słowa. Zwłaszcza te dotyczące naiwności, bo zwykle faktycznie była dużo ostrożniejsza niż teraz. Kiwnęła lekko głową, na znak, że zrozumiała i przyjęła do serca radę kobiety, chociaż coraz bardziej miała wrażenie, że i ona, pomimo pogardy wobec Świętej Inkwizycji i Cyrkowców, mogła narobić sporo szkód w życiu Nadii. Rosjanka nie zwykła oceniać po pozorach, lecz ta krótka rozmowa doprowadziła ją do wniosku, iż miała do czynienia z osobą dość nietypową i tajemniczą, bardziej niż większość mieszkańców tego niewielkiego miasteczka. Póki co nie mogła nic więcej powiedzieć ani o jej zamiarach, ani o stosunku do czarownicy, bo zdawała się wysyłać sprzeczne sygnały. Z jednej strony dawała jej rady, a z drugiej była chłodna i oschła, więc Nadia postanowiła zachowywać szczególną czujność. Nie rozumiała. Jaki dług mogła mieć do spłacenia, skoro chodziło tylko o znalezienie książki i dochowanie tajemnicy? Nie sądziła, że może to być cokolwiek większego. Mogła zaprosić kobietę na herbatę i w ten sposób się odwdzięczyć, lecz miała nieodparte wrażenie, że to byłoby zbyt prozaiczne i banalne jak na tę konkretną osobę. I nie pomyliła się. - Co przez to rozumiesz? - spytała, spoglądając nań uważnie i ciut nieufnie, jakby to "zapoznanie się z gatunkiem" miało znaczyć przynajmniej wiwisekcję. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Biblioteka publiczna | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|