|
|
Autor | Wiadomość |
---|
Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Boczna Sala gdzieś na środku korytarza Sob Gru 21, 2019 3:22 am | |
| Za jakie grzechy... — zdążył jęknąć w duchu Leander, gdy Yvette pędziła jak strzała w wiadomym kierunku. Nie spieszył się, nie uniósł się w żadnym stopniu. Zwyczajnie nacisnął klamkę, na której wciąż trzymał rękę, by wolnym krokiem ruszyć do rosnącego chaosu. Wyczuwał nadciągające kłopoty. To, co właśnie miało miejsce, nie mogło skończyć się dobrze. Gdyby poprzestali na samych wyzwiskach, Albert ograniczyłby się do napisania skargi, lecz w połączeniu z tym wszystkim... W gabinecie Alberta zapanowało istne piekło. Siostry i pielęgniarki wyglądały z sal, usiłując uspokoić pacjentów, same jednak nie zamierzając uronić ani słowa z przedstawienia, które dostarczy im plotek na najbliższy miesiąc. Leander szedł dalej jak na ścięcie. Czas jakby zatrzymał się po wymierzonym policzku. Seth spojrzał w pełnym zaskoczeniu na Yvette, jakby prędzej spodziewał się, że stanie w progu i odśpiewa hymn Francji, niż posunie się do tego. Nawet nie przyłożył dłoni do zaczynającego puchnąć miejsca, gapiąc się na nią jak oniemiały. Wszystko zatrzymało się w miejscu. Leander stanął w progu gabinetu, w spokoju oceniając cała sytuację. Wtedy rozległ się głośny śmiech. Albert. Wszyscy zebrani w pomieszczeniu po raz pierwszy w życiu słyszeli jego radość w tak szczerym wykonaniu. Zwariował, to było pewne. Ale tym samym sprowadził żniwiarza na ziemie, potęgując w nim zebraną złość po słowach Yvette. — Co?! Pierdol się! Nigdy nie obiecywałem nic twojej siostrze! NIGDY NIE CHCIAŁEM MIEĆ Z NIĄ NIC WSPÓLNEGO — wydarł się, wspominając ich zawartą w szpitalu umowę i inne obietnice, które nie obejmowały pechowej Yvonne. Świetnie, Seth. Sięgasz do szczerości dokładnie wtedy, gdy jest najmniej potrzebna... — pomyślał Leander, nie wtrącając się w ich kłótnię, aż... Seth oberwał szklanym kałamarzem, gdzieś w okolice wymierzonego policzka. Żniwiarz na krótki moment przestał rozumieć co się dzieje. Albert zaniósł się kolejną porcją śmiechu. Leander pokręcił głową, w końcu czując się w obowiązku, by wkroczyć na pole bitwy. — Kopiesz sobie grób, Yvette. Nie warto. Twoja siostra cię teraz potrzebuje... — mruknął, zachodząc ją od tyłu, by wsunąć jej ręce pod ramiona, ze sporą łatwością unosząc dziewczynę kilka cali nad ziemią. Trzymał ją w stalowym uścisku, nie pozwalając sięgnąć po nowe narzędzia zbrodni. Rozbawiony Albert dołączył do grona ludzi, którym puściły nerwy, uderzając obiema dłońmi w blat własnego biurka i krzycząc w stronę Setha: — W ten sposób nie przekraczasz granicy? Nie spoufalasz się?! Wszystko pod kontrolą, jak widzę! Hahaha, nie tylko spuściłeś swoją sukę z łańcucha. Ty pozwoliłeś jej założyć obrożę na siebie!!! — ryknął śmiechem. Leander syknął pod nosem. Znał Setha na tyle, by wiedzieć, że obelga zaliczała się do całkiem trafnych. — SKOŃĆZ, KURWA, RŻEĆ — wrzasnął żniwiarz. Nie powstrzymał się. Wziął potężny zamach, by z całej siły przywalić balsamiście zaciśniętą pięścią w sam środek twarzy. Siłą rzeczy, Albert spełnił rozkaz, plecami wpadając na regał wypełniony książkami i szkłem z tajemniczą zawartością. Z nosa mężczyzny buchnęła krew, którą on sam natychmiast usiłował tamować ręką. Seth nie poprzestał na tym. Natarł na niego z zamiarem większym niż zwyczajne zadanie bólu. Nie myślał racjonalnie. Chciał go zwyczajnie zmieść z pola widzenia. Ledwie położył obie dłonie na kołnierzu Alberta, gdy ten sięgnął po pierwszą rzecz z regału, roztrzaskując ją na głowie Setha. Ktoś z zewnątrz zawołał straż. Nic dziwnego. Wszyscy będą mieli przejebane. — Ostrzegałem cię, Seth. Mówiłem ci... — dyszał Albert, wyszarpując się z uścisku żniwiarza, zaraz jęcząc z bólu po zadanym kopniaku, tamując jednocześnie potok krwi. — One wszystkie... są takie same. Na co ty liczyłeś?! — warczał, czego żniwiarz w ogólnym szale nawet już nie przyswajał. — Jeszcze słowo, a przysięgam, że wepchnę ci język do gardła...! — syczał w odpowiedzi Seth, dusząc mężczyznę przedramieniem. Nim jednak zdążył posunąć się do kroku, którego później by żałował, poczuł na swoim karku silny uścisk. Leander przez chwilę zastanawiam się, czyją stronę wybrać. Strony konfliktu były trzy. A niestety, miał wyłącznie dwie ręce. Zdecydował się pchnąć Yvette w stronę ściany, by potrzebowała chwili na powrót w centrum zamieszania i ewentualne sięgnięcie po nowe przedmioty. Leander jednym krokiem znalazł się u stóp bijących się inkwizytorów, rozdzielając ich ruchem rąk na rozpiętość ramion. — Wystarczy — zarządził spokojnie podczas ich szarpaniny i warknięć. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Boczna Sala gdzieś na środku korytarza Sob Gru 21, 2019 9:47 pm | |
| - Został wykopany siedem lat temu... Nie zależy mi! Zostaw mnie! - mówiła rozwścieczona, nie przestając się szamotać. Musieli zapłacić za czyny oraz słowa, jakie zaszkodziły Yvonne w tak wysokim stopniu. Sama Yvette nie była święta. Sprowadziła je tu, skazując na ten cały burdel, ale to oni postrzegali siostrę jako niepotrzebną rzecz, której należy się pozbyć. Nie pozwoli na takie traktowanie, wychodząc otwarcie ze swojej strefy komfortu, by bronić najważniejszą na tym świecie osobę. Szarpnęła się mocniej, gdyż usłyszała wypowiedź balsamisty. Jak z ust Cynthii oblega ta brzmiała wyjątkowo śmiesznie, tak tu skutecznie nakręcała panujący gniew, odbierając jakiekolwiek skrawki litości wobec Alberta. Miał szczęście, że nie była w stanie zrobić czegoś więcej, a wszystko dzięki interwencji Leandra. O dziwo, widok uderzającego go Setha nie był wystarczająco satysfakcjonujący. Została pchnięta na ścianę, więc serdecznie powitała wolność, szukając prędko odpowiedniej rzeczy do następnego zadania. Większość tutejszych przedmiotów była porozrzucana na wszyściutkie strony, tworząc istny chaos w gabinecie, toteż ciężko szło odnalezienie czegoś przydatnego. Stojący nieopodal średni, ceramiczny wazon wyglądał zbyt idealnie. Działała ostrożnie, pozwalając trójce mężczyzn skupić się na sobie nawzajem. Gdy Leo ich rozdzielił, tym samym ułatwił Yv zbliżenie się do celu, z czego zamierzała jak najbardziej skorzystać. Znienacka podbiegła, trzymając w dwóch rękach cięższą zdobycz, po chwili rozbijającą ją na głowie winnego inkwizytora. Najwidoczniej w środku znajdowała się ziemia i jakiś jasny piasek, ponieważ całość wymieszała się z krwią na jego twarzy. - Nie nazywaj mnie suką, suko! - splunęła na niego dodatkowo, aby przez minutę przyjrzeć się w ciszy swojemu dziełu i wybuchnąć momentalnie śmiechem. - Kto teraz wygląda żałośnie?! HAHAHA, PANIE I PANOWIE, OTO DOSKONAŁY PRZYKŁAD! KLAUN ZYSKAŁ NOWY MAKIJAŻ! - wskazywała go palcem, nie mogąc przestać się głośno śmiać. Czuła się niezwykle lekko. Jakby zeszło z niej napięcie, które towarzyszyło od dawna. Zaczynała rozumieć postępowanie Yvonne, wszelkie przekleństwa czy robienie na złość im wszystkim. Za długo pozostawała ślepa wobec okrutnego postępowania Inkwizycji. Szkoda, iż bliźniaczka musiała ucierpieć, aby Yvette przejrzała na oczy. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Boczna Sala gdzieś na środku korytarza Nie Gru 22, 2019 12:10 am | |
| Rozdzielający dwóch inkwizytorów Leander odwrócił się przez ramię, chcąc uspokoić Yvette za sprawą słów, skoro miał już zajęte obydwie ręce. Widział, że coś knuje, jednak mężczyźni przed nim wcale nie ułatwiali mu sprawy, tłukąc się na wyciągnięcie wszystkich kończyn. — Yvette, nie przesadzaj. Nie chcesz być ukarana. Nie teraz. Twoja siostra bez ciebie... Próbował być głosem rozsądku w pomieszczeniu, w którym każdego najwyraźniej opuściły zmysły, lecz najwyraźniej każdy miał go w głębokim poważaniu. Dostrzegł trzymaną w rękach Yvette wazonu, gdy ta znalazła się już na czaszce Alberta. W pokoju rozległ się huk, a części wazonu razem z ziemią rozsypały się po dywanie. Balsamista osunął się z uścisku Leo zupełnie sparaliżowanego szokiem, w zamroczeniu chwytając się regału, by nie runąć na ziemię. Nawet Seth spokorniał, opuszczając ręce i otwierając usta ze zdziwienia. — Coś ty zrobiła, coś ty... — powtarzał cicho, czując jakby śnił najgorszy koszmar. Ciskane z jej rąk przedmioty szczęśliwie uniknęły Alberta. Seth może nie był miłosiernym samarytaninem gotowym przebaczyć wszystko, lecz nigdy nie pociągnąłby skazanej do konsekwencji przed Inkwizycją. Żaden z nich nie mógł powiedzieć tego samego o Albercie. Dała mu wystarczający powód. — Pożałujesz tego, suko... — jęknął balsamista, wciąż nie wiedząc, gdzie jest prawo i lewo, góra i dół, ale gotów po omacku wyszarpać jej wszystkie włosy. Do akcji ponownie wkroczył Leander, zmuszony tym razem chronić Yvette przed wyciągniętymi rękoma Alberta. Seth chwycił balsamistę za fraki, co po zadanym ciosie, nie sprawiało mu żadnego problemu. Szarpali się chwilę, gdy w końcu nastało nieuniknione. — CO SIĘ TU DZIEJE?! — usłyszeli donośny głos wpadającego do pomieszczenia strażnika, za wzorem którego znalazło się też kilku innych, podtrzymujących porządek inkwizytorów. Zatrzymali się w miejscu, odsuwając się od siebie, niczym adepci przyłapani na bójce za zamkiem. Jeśli trzeba było, Leander przytrzymał Yvette, by nie szalała bardziej, Seth dyszał ciężko patrząc gdzieś w bok, a Albert opierał się o biurko, ścierając krew i brud z twarzy. Żaden z nich nie kwapił się do odpowiedzi. Gdy cisza przeciągała się w nieskończoność, Leander poczuł się w obowiązku załagodzić wydarzenie, lecz niespodziewanie odezwał się Albert, uprzejmym tonem, o jaki nigdy nie byłby podejrzewany. — Przyjacielska sprzeczka. Wybaczcie nam zamieszanie — uśmiechnął się blado, starając się brzmieć wiarygodnie. Zszokowane spojrzenia zgromadzonych, jakie padły na balsamistę, bynajmniej nie dodawały mu wiarygodności. Pobojowisko, które po sobie zostawili przypominało bardziej front wojenny niż efekt „przyjacielskiej sprzeczki”. — Co? Zwariowaliście do reszty? Będę musiał na was donieść, co wy sobie wyobrażacie? — strażnik spoglądał po ich twarzach, jakby szukał winnego. Leander prędko podłapał pomysł, zamierzając kłuć żelazo póki gorące: — Ugodzono męską dumę, sam pan rozumie — zaśmiał się, chcąc rozładować atmosferę. — Próbowaliśmy ich rozdzielić, lecz ich chęć sprania sobie wzajemnie twarzy przewyższała nasze siły... — wskazał na Yvette, która miała być jego partnerką rozdzielającą walczących, a nie jedną z nich. — Taaak, przyznaję, trochę mnie poniosło — usiłował dołączyć się Seth, rozglądając się po rozgardiaszu, będącym niegdyś gabinetem Alberta. Wszystko miało jeszcze szansę skończyć się dobrze. Niespodziewane kłamstwo balsamisty mogło spowodować, że wyłącznie tłukąca się dwójka zostanie ukarana. A kary inkwizytorów, w przeciwieństwie do kar skazanych, nie należały do przesadnie bolesnych. W najgorszym przypadku groziła im reprymenda, wyrzucenie, zawieszenie, seria głupich prac... Jednak nigdy nie śmierć i tortury. Jednak w głowie Alberta nie kryła się nieoczekiwana chęć pomocy skazanej. Po krótkim zawahaniu, przemówił: — Chyba zwariowałeś, Leandrze. — Już wtedy wiedzieli, że będą kłopoty. Albert kontynuował, prostując się z trudem i porzucając swój uprzejmy ton. — Wiedźma mnie zaatakowała, dołączając do przedstawienia. To — wskazał na siebie — jej dzieło. — Chryste... Tego jeszcze nie widziałem — jęknął strażnik, nim ktokolwiek zdążył się sprzeciwić — Dobra, zabrać mi stąd wiedźmę — rzucił w kierunku swoich współpracowników, którzy natychmiast ruszyli do akcji. — Was zaprowadzimy na przegląd i spiszemy oświadczenie — zarządził, decydując, że inkwizytorom przyda się w pierwszej kolejności opieka lekarska. Zza pleców głównego strażnika rozległ się głos: — Gdzie ją zabrać? Yvette została złapana za ręce, lecz gdy wyprowadzano ją z pomieszczenia, nastąpiła chwila zawahania. — Jak to, kurwa, gdzie. Jazda do lochów, później zdecydujemy, co z nią zrobić. To zdanie sprawiło, że dotychczas pogrążony w szoku Seth, zerwał się z miejsca, ruszając krok za wyprowadzają skazana. — Chwila! To moja wina, nie ma powodu, by... — podniósł głos, lecz nim zdążył ruszyć dalej, został powstrzymany przez kolejnych strażników. Byli gotowi siłą zaciągnąć go do sali szpitalnej. — Nie utrudniaj mi tego, chłopcze. Już, rozejść się wszyscy! — wrzasnął strażnik, wrogo patrząc na zagubionego Leandra i siostry szpitalne patrzące na pozostawiony chaos przez otwarte drzwi. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Boczna Sala gdzieś na środku korytarza Nie Gru 22, 2019 10:49 am | |
| Śmiała się nieprzerwanie, a spoglądając pokrótce na ich przerażone miny, rozbawienie sięgało zenitu. Zamiast wykazać przejęcie dość poważną sytuacją, bawiła się wyśmienicie, ignorując nadchodzące wielkimi krokami konsekwencje swego czynu. Uspokoiła się w miarę dopiero, gdy zjawili się na miejscu strażnicy. Zdecydowanie była za zaprowadzeniem tutaj porządku! Reszta zaskakująco nabałaganiła, i jeszcze te ślady krwi zdobiące meble, jak też pozostałe rzeczy w pobliżu zaciętej bijatyki. Współczuje temu, kto będzie musiał ogarnąć to pomieszczenie. Twardo milczała, delikatnie unosząc kąciki ust w górę, jakby wciąż nie potrafiła przegonić dziwacznie dobrego nastroju. Bacznie obserwując próby wytłumaczenia się mężczyzn, nie w głowie były jej kolejne szaleństwa. Grzecznie stała przy Leo, nie ściągając na siebie większej uwagi. Spodziewała się tego oskarżenia. Mimo wszystko, dorzuciła wyraźne trzy grosze w tej wojnie, dokładnie zachodząc balsamiście za skórę. Brak donosu byłby dziwny, choć nie umknęła wiedźmie niepewność przed tymi słowami. A ona skąd się tam wzięła? W każdym razie, już teraz wiedziała, co ją czeka. Przynajmniej mogła stwierdzić, że minimalnie pomściła siostrę, która postąpiłaby tak samo. Może nawet gorzej. Jednak Yv dopiero wkroczyła na bojową ścieżkę, musi się wiele nauczyć. Rzuciła w stronę Alberta nieme "Pierdol się" pod nosem, gdy złapali jej ręce. Nie walczyła, dała się wyprowadzić na zewnątrz, zaś potem wprost do lochów. Pierwszy raz ma zaszczyt odwiedzić ten uroczy zakątek, pełny większych popaprańców niż na powierzchni. Jakie przygody tam czekają? Dowie się niebawem, gdy tylko zapadnie wyrok. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Boczna Sala gdzieś na środku korytarza Nie Gru 22, 2019 6:11 pm | |
| — Nie możecie tak po prostu, wparować tu i... — szarpał się Seth, usiłując powstrzymać strażników. Wizja tego, co mogło się wkrótce wydarzyć nie pozwalała mu pozostać biernym. — Mogą, Seth. Mogą wszystko — mruknął Leander, dołączając do strażników, powstrzymując swojego brata, nim ponownie zrobi coś głupiego. — Zaprowadzę go na salę szpitalną. Ja jestem cały — zaoferował głośniej w stronę głównego strażnika. Pociągnął brata za sobą, dość szybko godząc się z beznadziejnością sytuacji. — Chwila...! — Już. Nie pogrążaj się. Chociaż ty nie wpakuj się w większe gówno — poprosił go cicho, wiedząc, że jeśli i Seth zostanie ukarany, nic im nie pomoże. Wyprowadził mężczyznę z gabinetu, słysząc za sobą jeszcze krótkie polecenia Alberta. Zdecydowanie miał więcej władzy niż oni. Zadarli z niewłaściwym człowiekiem. Nim wszedł na główną salę, ostatnie słowa jakie usłyszał Leander brzmiały: — I zawołajcie kogoś do posprzątania tego burdelu.*** Po krótkim wywiadzie, spisaniu oświadczenia, wersje zamieszanych w bójkę niespecjalnie się zgadzały. Całości dopełniły wypowiedzi pielęgniarek, które słyszały już z daleka, co zaszło gabinecie Alberta. Bynajmniej nie zwiastowało to końca ich problemów. Leander spadł na cztery łapy, dla niego historia skończyła się standardowym kazaniem. Seth został zmuszony pokryć koszty zrujnowanego gabinetu balsamisty, odpracowując swoje winy, które ograniczyły się wyłącznie do sprzątania i bycia chłopcem na posyłki. Również Albert nie pozostał bez kary. Jak mówiły raporty, nie stanął on wyłącznie w roli ofiary, przejawiając agresję, która nie przystała inkwizytorowi. Po wyleczeniu ran mężczyzny, przydzielono mu dodatkowe dyżury w szpitalu i na dłuższy czas pozbawiono go możliwości uczestniczenia w obradach Rady. Nikt nie wyszedł na tym dobrze, jednak najwięcej problemów przysporzyła grabarzom ocena, co uczynić ze skazaną, która odważyła się podnieść rękę na inkwizytora. W większości przypadków takie zachowało oznaczało bilet pospieszny na stos, jednak po kilku burzliwych dyskusjach, zdecydowano się podarować czarownicy jeszcze jedną szansę. Wzięto pod uwagę jej (dotychczas) bezproblemowy charakter, lata oddane Inkwizycji przebiegające na służbie. Do całości dołączyły okoliczności, w których znalazła się siostra skazanej, jednak najwięcej do powiedzenia miała moc Yvette, mogąca znaleźć jeszcze swoje niejedno zastosowanie, by wspomóc organizację. Wspólnie zadecydowano, że wyrok nie zakończy się karą śmierci. Choć zdawać mogłoby się, że jest to łaska, Inkwizycja nie mogła sobie pozwolić na brak reakcji. Z wielu powodów, jednak pragnienie utrzymania wizerunku i zapobiegnięcie takim sytuacjom w przyszłości wiodły prym. Padło na tortury. Z drobnym zastrzeżeniem, że dziewczyna ma je przeżyć. Yvette po tygodniu spędzonym w lochu zostanie przekazana w ręce jednego z okrutniejszych katów, gdzie w całości będzie musiała zdać się na jego twórczość. *** Siniak na policzku Setha zdążył niemal zniknąć. Od czasu bójki miał czas wszystko przetrawić i przyjąć do wiadomości, jak źle sytuacja wygląda. Czekał na wyrok, do którego jako opiekun Yvette miał wgląd, lecz na który nie miał żadnego wpływu. Przez tydzień nie widział się ze skazaną. Nie wiedział, gdzie się znajduje, ani w jakim jest stanie. Wściubiał nosa, gdzie się dało, lecz nie przyniosło to żadnych efektów. Czekanie zakończyło się listem, jaki otrzymał. W końcu wiedział, jaki los spotka Yvette. Zwrócił się do Leandra, streszczając postanowienia zawarte w dokumencie: — Tortury. Nie poczuł ulgi, nie uspokoiło go to w żadnym stopniu. To mogło oznaczać wszystko. Jednocześnie śmierć. W o wiele gorszym wydaniu. — Mogę cokolwiek zrobić? — usiłował się poradzić, wiedząc, że nie wysiedzi w miejscu ani chwili dłużej. Leander spojrzał na brata z żalem. Oboje, on i Yvette musieli ponieść konsekwencje swoich bezmyślnych czynów. — Wysadzić zamek w powietrze? Zabić wszystkich stojących na drodze od lochów do głównych bram? Iść tam i błagać o wybaczenie? — proponował spokojnie rozwiązania, które zapewne nie dałyby wiele lub spełzłyby na niczym, nim w ogóle by je podjął. Pokręcił głową, wiedząc, że jest już za późno na naprawę własnych błędów. — To nie koniec świata. Przeżyje to, a ty, być może, zastanowisz się dwukrotnie, nim postąpisz równie głupio... — odparł powściągliwie, nie zamierzając go oszczędzać. /zt x2 |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Boczna Sala gdzieś na środku korytarza Nie Lut 23, 2020 12:55 pm | |
| Plan Setha, mający przede wszystkim zaspokajać jego ciekawość, miał kilka niedoskonałości, co zrozumiał tylko, gdy przekroczył próg szpitala. Po całym dniu pracy i skromnej części nadgodzin, szpital był już niemal opustoszały. Na sali głównej leżący w łóżkach pacjenci pogrążeni byli we śnie, a pielęgniarki nie krzątały się, by w pośpiechu obsłużyć poszkodowanych i chorych. Szpital spał, zapewne podobnie jak sam Albert i osoby, które mogły wskazać Sethowi drogę do niego. Strażników o tej porze było zaledwie kilku - znajdowali się oni przy wejściu głównym i jednej z sal. Miejsce było pogrążone w półmroku, marnie oświetlane pojedynczymi świecami przy ścianach. Większość sal była otwarta, rzucając światło na ciemny korytarz. Seth wraz z skazaną podążyli wzdłuż korytarza z mniejszymi salkami i gabinetami lekarzy. Intuicja podpowiadała mu, że nie umieściliby uznanego i pracującego tu balsamisty w byle pomieszczeniu wraz z innymi pacjentami. Zatrzymał się przy drzwiach pilnowanych przez strażnika, domyślając się, że Albert znajduje się właśnie tutaj. Nieopodal sali, na której wciąż leżała Yvonne. Pora na odwiedziny nie należała do najlepszych, lecz mimo to spróbował swoich sił, na ułamek chwili ukradkiem chwytając Yvette za palce i pytając strażnika, czy balsamista znajduje się za tymi drzwiami. W odpowiedzi usłyszeli: — Pan Humphries w tej chwili odpoczywa. Nie powinno mu się przeszkadzać. Żniwiarz obawiał się tego, lecz samo potwierdzenie, że w rzeczywistości, balsamista znajduje się w sali szpitalnej, przyniosło mu satysfakcję. To mogłoby mu wystarczyć, lecz intuicyjnie spróbował wejść w temat głębiej. Przybrał cierpiący wyraz twarzy, decydując się na wzbudzenie litości u strażnika. — Chcę go tylko zobaczyć. Sprawdzić, jak radzi sobie po tym wszystkim, co go spotkało... — poprosił, sprawiając wrażenie gotowego się rozkleić, by osiągnąć swój cel. Miał tylko nadzieję, że strażnik nie kojarzył go z ostatnią wojną w tym szpitalu. Pilnujący drzwi mężczyzna spojrzał na niego podejrzliwie. Przeniósł również wzrok na Yvette, węsząc w tej sytuacji coś niepokojącego. Szczęście, a może jego miękkie serce sprawiło jednak, że oznajmił: — Pięć minut. I wchodzę z wami — postawił swój warunek, uznając, że nic złego się nie stanie, jeśli pozwoli im na chociaż tyle. — Och, dziękuję. Jestem twoim dłużnikiem — wyznał z głęboką wdzięcznością Seth, jakby strażnik tym prostym gestem uratował go od wiecznych mąk piekielnych. — Yvette zaczeka na korytarzu. Jest wrażliwa na drastyczne widoki, sam rozumiesz... — machnął ręką, tym razem przybierając ton pt. „ach, te kobiety!”. Strażnik kiwnął jedynie głową, gdy Seth odsunął się od dziewczyny, krótko polecając jej: — Nie ruszaj się stąd. Niczego nie dotykaj. Niczego nie psuj. Choć niechętnie zostawiał Yvette samą, skorzystał z zaproszenia strażnika, idąc za nim przez otwarte drzwi. Nie potrafił oprzeć się wrażeniu, że mogą spotkać ich złe rzeczy, gdy są rozdzieleni. ***
Na korytarzu na nowo zapadło milczenie. Sekundy mijały w ciszy, przerywanej przez stłumione odgłosy z głębi szpitala. W miejscu nie było zbyt wiele do zrobienia czy psucia, wbrew zaleceniom żniwiarza. Surowe korytarze pozbawiały ją możliwości zabicia wolnego czasu. Wystarczyło jednak przejść parę kroków, by mieć możliwość spojrzenia przez uchylone drzwi na salę, w której leżała Yvonne. Pomimo mroku można było rozpoznać jej pogrążoną w głęboki śnie twarz. Niektóre rzeczy nie ulegały zmianie. Jakby pośród chaosu wszystkich spraw na zewnątrz, nieprzytomność bliźniaczki była jedyną stałą. Nie wszystko jednak było takie jak zawsze. Przy dziewczynie, która wciąż nie ruszyła się z miejsca, siedział mężczyzna, odwrócony tyłem do drzwi. Miał on dość krótkie włosy, solidną posturę. Większość sylwetki mężczyzny okryta była mrokiem, lecz po poświęceniu odrobiny uwagi, można było dostrzec, że w jednej dłoni trzyma on laskę do wspierania, a w drugiej rękę poszkodowanej. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Boczna Sala gdzieś na środku korytarza Nie Lut 23, 2020 3:29 pm | |
| Szpital był miejscem szczególnym w wędrówkach po zamku, czemu zaprzeczyć się nie dało, mając na uwadze początek ich nietypowej znajomości. Drogi, którymi wtedy podążali, spotkały się ze sobą, pozostając w takim stanie do tej pory. Wspólne przygody wielokrotnie zostają zakończone tu, nie mówiąc już o odrębnych przypadkach, na które wpływu nie mają. Jak na wiadomą moc wiedźmy, los zbyt często prowadzi tą dwójkę w te niepokojące strony. Wydane polecenia przyjęła z widocznym niezadowoleniem na twarzy. Za kogo on ją miał? Dziecko? Postanowiła udowodnić, że stanie w miejscu, bez wyrządzania przy tym szkód, jest możliwe. Dokładnie! Nie ruszy się stąd, ani o krok. Z największą przyjemnością zobaczy jego minę po powrocie, gdy zda sobie sprawę z wcześniej wypowiedzianych głupot. Na końcu zostanie przez nią srogo wyśmiany, takiej zniewagi nie mogła puścić w niepamięć. Nie minęło kilka minut, a bezczynność zaczęła mocno zawadzać. Puste otoczenie nie zachęcało do eksplorowania, nieważne, jak bardzo wytężała wzrok i starała się odszukać coś intrygującego, by zająć wolny czas. Mimo twardego postanowienia, skierowała się w stronę pobliskich drzwi, uznając, iż taka przechadzka nie przyniesie żadnych konsekwencji. Dostrzegając w środku pomieszczenia siostrę zawahała się, odwracając na moment spojrzenie, jakby jednak natychmiast pożałowała złamania rozkazu. Planowała odwrót, i prawie spełniła to zadanie, gdyby nie pewien element odstający od reszty, przyciągający na znacznie dłużej zainteresowanie Yv. Yvonne miała wielu znajomych, na pewno więcej niż Yvette, jednak nikt nie marnowałby czasu na trwanie przy jej łóżku, z niespotykanym dotąd zaangażowaniem. Wkroczyła cicho do akcji, nie tracąc czujności, gdy zbliżała się do upragnionego celu. - Sądzę, że zaszła pewna pomyłka... - stwierdziła zdziwiona, przechylając delikatnie głowę w bok. Próbowała rozpoznać całkiem niespodziewanego gościa, który być może po prostu popełnił błąd, biorąc bliźniaczkę za kogoś innego. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Boczna Sala gdzieś na środku korytarza Nie Lut 23, 2020 5:22 pm | |
| Wraz ze zbliżaniem się do mężczyzny, mogła dostrzegać coraz więcej szczegółów — z pewnością nie umknął uwadze podróżny płaszcz mężczyzny, sugerujący, że ledwie zawitał wewnątrz. Drgnął on niezauważalnie, gdy dosłyszał zbliżające się ku niemu kroki, lecz dobiegające go pytanie sprawiło, że zastygł w bezruchu. Tkwił w ciszy, jakby zastanawiając się nad odpowiedzią. W końcu zacisnął mocniej palce na dłoni nieprzytomnej bliźniaczki, nieświadom albo nie dbając o czerpanego z jej mocy nieszczęścia. Za pomocą laski podniósł się z krzesła obok łóżka, by ucałować dłonie Yvonne, szepcząc kilka słów, których Yvette dosłyszeć już nie mogła. Dopiero po tym krótkim pożegnaniu, odwrócił się do drugiej ze skazanych, prezentując swoje oblicze. Zmiany, jakie zaszły w jego wyglądzie, mogły zaskakiwać. Jego włosy sięgające uszu stały się wypłowiałe, jakby pozbawione koloru. Twarz miał wychudzoną, zapadniętą, co dodawało mu parę nowych lat. Wspierał się wyraźnie na swojej drewnianej lasce, lecz nawet to nie sprawiło, że wyglądał bezbronnie. Obdarzył Yvette spokojnym spojrzeniem, prezentując się przed nią, niczym ziszczenie najczarniejszych koszmarów, wyłaniające się z samej otchłani. Stał przed nią mężczyzna, którego mogła spodziewać się najmniej ze wszystkich ludzi na tym świecie. Bez wyjaśnienia, jak miał już to w zwyczaju Gerard Larsen. — Jesteś tu sama, Śnieżynko? — zapytał spokojnie. — Przysięgam, Seth nic o was nie dba... — dodał już ciszej, przelotem spoglądając na nieprzytomną bliźniaczkę. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Boczna Sala gdzieś na środku korytarza Nie Lut 23, 2020 6:56 pm | |
| Trzymała się uparcie wersji pomyłki, która mogła się przecież zdarzyć każdemu, ignorując znacznie prawdziwsze scenariusze. Nie zamierzała ich zaakceptować, bo żaden nie miał odpowiedniego zakończenia. Pewnie dlatego poczuła nieopisany lęk, wypełniający całe wnętrze, po wypowiedzeniu tych, z pozoru niewinnych, słów. Bacznie przyglądała się wszelkim ruchom mężczyzny, choć niewiele z nich zrozumiała. W zasadzie, ciężko szło zrozumieć cokolwiek z zaistniałej sytuacji. Chciała zareagować oburzeniem, widząc bliskość nieznajomego wobec siostry, ale zaraz wszystko zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni, gdyż ujrzała z kim naprawdę ma do czynienia. Nastał ten dzień. Do żywych powrócił człowiek, który podobno miał zniknąć raz na zawsze. Kat, który opiekował się nimi siedem lat, uwzględniając jakiekolwiek przewinienie na ich skórze. To wszystko ożyło na nowo, a czas spędzony z Sethem wydawał się ulotnym snem, nie mającym nic wspólnego z rzeczywistością. Stała sztywno, wlepiając w niego spojrzenie z delikatnie uchylonymi wargami. Nie pomyślała o ucieczce nawet przez chwilę, nic z tych rzeczy. - Nie jestem... - odpowiedziała z wielkim trudem, odkopując biegiem dawne, oraz nowe, przewinienia. - Ja... To moja wina... N-Nie chciałam... - rozpoczęła mierne tłumaczenie, czując coraz mocniejsze drżenie ciała. Nie potrafiła nad tym zapanować, tak jak nie potrafiła być zdeterminowana. Przy ostatnim spotkaniu zachowywała się nader pewnie, rzucając na prawo i lewo bezczelne uwagi. Gdzie teraz podziała się ta odważna postawa? - Zostawiłam ją... Ja naprawdę nie chciałam... - dodała, nie starając się zachować niczego w tajemnicy. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Boczna Sala gdzieś na środku korytarza Nie Lut 23, 2020 7:37 pm | |
| Zawsze był oszczędny w słowach. I tym razem słuchał jej w spokoju, nie przerywając i nie zaprzeczając, jak uczyniłby to normalny człowiek, zdolny do współczucia. Nie dopytywał o więcej, jak się spodziewał, ich samotne spotkanie nie będzie trwało długo. Stał przed nią w milczeniu, jakby jego obecność była czymś naturalnym o tej porze, w tym miejscu. Dopiero gdy zapadła cisza, bardzo powoli przeniósł wzrok na nieprzytomną dziewczynę tuż obok nich. — Zdaje się być tak grzeczna, gdy śpi, nieprawdaż? — zapytał, a w jego głosie dźwięczał cień troski. Widok nie należał do najprzyjemniejszych, nawet dla osób emocjonalnie niezwiązanych z poszkodowaną. — Taka szkoda... — westchnął, znowu wracając spojrzeniem do Yvette. — Nigdy nie oskarżyłbym cię o niedbalstwo. A jednak... Nie mogę zaprzeczyć. To twoja wina — przytaknął jej w ciszy. — Seth również złamał umowę, ale nim policzę się później. Spójrz na nią — rozkazał jej tonem, który znała doskonale. — Mam nadzieję, że było warto. Że bawiłaś się dobrze, podczas gdy twoja siostra znalazła się tutaj. Zapewniłaś jej los o wiele gorszy od śmierci. Najprawdziwszy czyściec. Powolne gnicie, bez możliwości zdecydowania o swoim losie. Myślisz, że tego właśnie by chciała? — zapytał, w ogromie absurdu znajdując jeszcze sposobność na prawienie morałów, wplatając w nie swoje wizje. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Boczna Sala gdzieś na środku korytarza Nie Lut 23, 2020 8:42 pm | |
| Ciężar, jaki przyjęła na swoje barki po słowach Gerarda, był niewyobrażalny. Mówił wprost to, przed czym nieustannie uciekała, nie próbując się zatrzymać i uznać realny stan rzeczy. Pogodzenie się z tym faktem przewyższało siły dziewczyny, spychając ją w otchłań jedynej słusznej prawdy, a było nią zamordowanie własnej siostry. Ledwie stała na nogach, nie mogąc wykonać danego polecenia, które jeszcze bardziej uświadomiłoby powagę okropnego czynu. Opuściła lekko głowę, kierując wzrok na ziemię. Wina stała wyłącznie po jej stronie. Nie trzeba było długo czekać na tragedię, gdy świadomie pozwoliła na ich rozłąkę, pozostając w bezpiecznej dla siebie strefie. Nawet głupi wiedział, że Yvonne nie dałaby rady przetrwać na tym świecie, bez pomocy szczęścia, a jednak została sama, podczas gdy Yvette czerpała korzyści z takiego układu. Nigdy ich nie pragnęła, ale wystarczył raz, aby zaznała przełamania rutyny, i postawiła się od razu na pierwszym miejscu, chcąc więcej i więcej. Pozbawiła życia kogoś, kto był z nią od małego. To jest niewybaczalne, obrzydliwe, chore, straszne... Jak ona mogła nadal normalnie funkcjonować? Odebrała bliźniaczce dosłownie wszystko. Dawno temu nazwała Gerarda potworem, co było mocnym błędem, ponieważ najgorszą bestią jest ona sama. - Próbowałam... Moja moc nie zadziałała - odparła cicho, przestając wolno kontaktować z otoczeniem. - Próbowałam ją uratować... - powtarzała niezmiennie pod nosem.
Ostatnio zmieniony przez Yvette dnia Pon Lut 24, 2020 6:10 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Boczna Sala gdzieś na środku korytarza Pon Lut 24, 2020 5:49 pm | |
| Czy żal za swoje winy i próba odkupienia wystarczała Gerardowi? Czy istniały możliwe czyny, które rekompensowały tę zbrodnię w jego oczach? Miał trochę czasu, by przetworzyć tę wiadomość, przez którą wrócił do Anglii. Mógł ochłonąć, stłumić w sobie to, co czuł, gdy doszły do niego złe wieści. Za nic jednak nie mógł wyobrazić sobie przeżycia, które towarzyszyło mu, gdy zobaczył Yvonne w tym stanie. Złość ożyła w nim na nowo. — Spójrz na nią — powtórzył twardo, gdy uciekała wzrokiem. Zbliżył się o pół kroku, gotów umieścić jej głowę nad bezwładnym ciałem bliźniaczki i przytrzymać powieki, by zmusić ją do patrzenia. — Niewystarczająco próbowałaś. A teraz, gdy nie ma już odwrotu, nie dopełniłaś swojego dzieła. Nie zrobiłaś nic, aby jej pomóc — stwierdził okrutnie. Był świadom, że dzielą tę samą krzywdę, a mimo to nie oszczędzał drugiej z bliźniaczek. Znały się na wylot. Wiedział, że wkrótce ponownie zniknie, zostawiając ją pozbawioną sporej części swojego jestestwa. A mimo to, nie potrafił pohamować swojego żalu. Nim wypowiedział kolejne ze słów, na korytarzu rozległy się kroki. Krotki dialog przerwany był wyrazem zdziwienia. Oboje z pewnością rozpoznali ten głos. Zdziwienie przeszło w przekleństwa i wołanie imienia Yvette, któremu towarzyszyły przyspieszone kroki w wyraźnych poszukiwaniach. — Jest i on... — mruknął pod nosem kat, wzdychając lekko, zastanawiając się, czy Seth pierwszy wparuje do ich salki, czy Yvette wyjdzie mu naprzeciw. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Boczna Sala gdzieś na środku korytarza Pon Lut 24, 2020 9:59 pm | |
| Rosnące obrzydzenie, względem popełnionych czynów, przeplatane było z nienawiścią i pretensjami, które mogła kierować tylko do siebie. Decyzja Setha o przeniesieniu Yvonne, atak na Alberta, ogromny żal do Leo... Zapoczątkowała ten cały proces, udając przed światem, że nie jest niczemu winna. Wersja zrzucenia winy na najbardziej odpowiadającą jej osobę, okazała się być niezwykle wygodną metodą, pozwalającą dalej czerpać z odmiennego życia, choć niczym wzór lojalności zaprzeczała czemuś takiemu. Spotkanie kata, pomimo bezlitosnej oprawy, zdołało przemówić dziewczynie do rozsądku, stawiając ją w sytuacji bez wyjścia. Głupia ucieczka, którą jeszcze nie tak dawno chciała ciągnąć, nie przyniosłaby magicznego rozwiązania problemu. - Co takiego? Miałabym... - zamilkła nagle, szybko pojmując dokładne znaczenie tych słów. Pełna oczywistego szoku, uniosła spojrzenie na kata, aby po chwili przenieść je w końcu na leżącą niedaleko bliźniaczkę. Jego słowa były czystym szaleństwem. Jakby mogła zrobić coś takiego własnej siostrze? Prawdą jest, że bez jakiegokolwiek wahania przyjęła calutką winę za to, co spotkało Yvonne, lecz krok w tym kierunku nie mógł mieć poparcia. Nigdy, ale to nigdy, nie postąpiłaby w tak makabryczny sposób, przecież ona nadal miała szansę wydobrzeć! Seth o tym wspominał, spisywanie jej na straty jest nie do pomyślenia. Na dodatek, podobno i balsamiści oceniali pozytywnie stan, w którym się znajdowała. Mają rację, prawda? Potrafili pomóc, nieprawdaż? Co jeśli... Co jeśli to wszystko było kłamstwem? Każdy powtarzał tylko to, co chciałaby usłyszeć w tej kwestii? Możliwość, iż siostra pozostanie w tym łóżku do końca, była nieprawdopodobnie wysoka, a żaden z nich zapewne nie posiadał wystarczającej wiedzy, by ją uzdrowić. Nigdy nie stanie na nogi, nigdy nie wypowie słowa, nigdy nie otworzy oczu... Czy ona nie była martwa już po przyjęciu specyfiku? Jeżeli żyje, została uwięziona w tej formie na stałe. Gerard miał rację, czeka ją ohydne gnicie, aż ostatecznie nadejdzie śmierć. Nie mogła na to pozwolić. Yvonne nie chciałaby za nic podobnego losu, wolałaby odejść jak najszybciej, niż tkwić w męczarniach. Mimo to, jakim cudem miała zakończyć jej cierpienie? Zrobienie czegoś takiego wydawało się niemożliwe, tym bardziej, że aktualnie pamięć robiła swoje, przywracając obrazy pełnej życia bliźniaczki. Nie nastąpiła żadna reakcja na nawoływanie żniwiarza. Choć coś do niej docierało, zupełnie odleciała, nie spuszczając oczu z poszkodowanej wiedźmy. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Boczna Sala gdzieś na środku korytarza Wto Lut 25, 2020 8:37 am | |
| Czuli upływający czas, wraz z dźwiękiem przyspieszonych, niemal desperackich kroków. Możliwość podjęcia decyzji stawała się coraz bardziej odległa. — Jeśli nie ty, ja to zrobię — odparł prosto, jakby nie istniała trzecia z opcji. Choć wiązało się z tym cierpienie, wiedział, że tak należy postąpić. Tego samego oczekiwałby kat, uznając morderstwo za akt łaski, jedyne słuszne rozwiązanie, pozwalającego na odejście z godnością. I on, czując, jak niewiele czasu im zostało, by decyzja została podjęta za nich, przykazał Yvette: — Pożegnaj się z nią. Czy czasu wystarczyło na wypowiedzenie zebranych słów, jakie powinny towarzyszyć pożegnaniu? Czy dostała go zadość, by mogła poczuć, że zrobiła to tak, jak powinna była? O ile podjęła jakiekolwiek próby... Nie istniał we wszechświecie należyty okres czasu na dopełnienie wiecznej rozłąki z bliską osobą. Nawet jeśli los obdarzał ją tą niezwykłą szansą, której większość nie zaznała. W końcu przerwało im nieuniknione pojawienie się Setha, wpadającego do salki jak dziesięć huraganów. Ta chwila rozłąki spowodowała w nim pozornie nieadekwatną reakcję, jaką był ciąg emocji na jego twarzy, gdy ją już zobaczył. Miał przyspieszony oddech, był wściekły, jednak widząc, że wciąż znajduje się nieopodal, odczuł niemożliwą do opisania ulgę. — Yvette! Mówiłem ci, abyś nie... — zachłysnął się, wzrokiem otaczając cała sytuację, której nie sposób było zrozumieć w kilka chwil. — CO TY TU ROBISZ? — Nawet przez moment nie krył zdziwienia, nie próbował udawać, że pojmuje jakikolwiek fragment tej układanki. Gerard wyprostował się, obdarzając Setha i pojawiającego się za nim strażnika zmęczonym spojrzeniem. — Cicho, pacjenci śpią... — próbował ich uciszyć mężczyzna dotychczas pilnujący drzwi Alberta. — Spokojnie. Daj nam chwilę — poprosił grzecznie kat w kierunku strażnika. — Przypłynąłem zobaczyć efekt twojej złamanej umowy, Seth — odparł, jakby mówił o pogodzie. Sethowi na co dzień nie brakowało bezczelności, by odpyskować, lecz w tej chwili zwyczajnie zabrakło mu języka w gębie. W całym szoku i ogromie niespodziewanych wydarzeń, nie potrafił zebrać myśli i przetworzyć należytej odpowiedzi. Pewne było tylko to, że nie chciał z nim rozmawiać. — Yvy, powinniśmy iść — poprosił skazana, odsuwając się w stronę drzwi. Nie spojrzał nawet na Gerarda, na twarzy którego zagościł lekki uśmiech. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Boczna Sala gdzieś na środku korytarza Wto Lut 25, 2020 1:08 pm | |
| Uciekający w pośpiechu czas działał na niekorzyść, odbierając sposobność na rozważenie istniejących opcji, których musiało być więcej. Kat przedstawił sprawę prosto, dając do wyboru równie potworne metody, bez prawa do negocjacji. Zatem podjęła decyzję, niepodważalnie słuszną według niej, biorąc niewiarygodnie bolesne zadanie na siebie. Oczyma wyobraźni widziała, jak Gerard pozbawia siostrę ostatniego tchu, na co absolutnie zgodzić się nie mogła. Przysporzyła jej ogrom kłopotów i bólu, doprowadzając złymi wyborami do tego strasznego stanu, więc przyjęcie odpowiedzialności za ten cały bałagan nadeszło właśnie teraz. Zrobi to dla niej, dając wolność, której zawsze pragnęła najmocniej. Wtem pojawił się Seth, a wraz z nim chwilowe zawahanie przed czekającym zadaniem, co wywołało lekkie zmieszanie. Walczyła ze sobą, aby nie ruszyć w jego stronę. Wiedziała, że gdyby opuściła w tej chwili pomieszczenie, nie miałaby na tyle odwagi, by kiedykolwiek tu wrócić. Uciekłaby po raz kolejny, zostawiając Yvonne w rękach byłego opiekuna. Pewnym krokiem minęła starszego mężczyznę, zajmując odrobinę miejsca na łóżku. Zaraz pochyliła się nad nieprzytomną dziewczyną, palcami jednej dłoni delikatnie przeczesując białe włosy, jak i głaszcząc wychudzony policzek. - Moglibyście zostawić nas na moment? Dawno tu nie zaglądałam, a jest coś, co chciałabym jej powiedzieć - odezwała się, cudem powstrzymując łzy. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Boczna Sala gdzieś na środku korytarza Czw Lut 27, 2020 2:49 pm | |
| Być może był równie naiwny jak strażnik, którego przed krótką chwilą nabrał, lecz nie znalazł racjonalnego powodu, by odmówić Yvette czasu ze swoją siostrą. Choć czym prędzej chciał znaleźć się z dala od Gerarda, nie było to przeważającym argumentem. — Dajmy im chwilę — dołączył się do prośby Gerard, rzucając ostatnie spojrzenie na Yvonne, by odwrócić się w stronę mężczyzn stojących przy drzwiach. — Zresztą, chciałbym zamienić z tobą słowo, Seth — poinformował go. I choć spokojne słowa nie zwiastował nieprzyjemnej wymiany zdań, okoliczności zdecydowanie kierowały do jednego. Nie podobało mu się to. Ledwie co ją odnalazł, przekonany, że musiało dojść do tragedii, skoro opuściła wskazane miejsce... Miałby ją dobrowolnie opuścić? Musiał się zgodzić, lecz nie ukrył swojego niezadowolenia: — Będę czekać na korytarzu. Pokażę ci, jak to się robi — rzucił, odwracając się prędko, by opuścić pomieszczenie. Gerard podążył za nim, wspierając się swoją drewnianą laską. Wychodząc razem ze strażnikiem, zamknął drzwi od salki. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Boczna Sala gdzieś na środku korytarza Czw Lut 27, 2020 3:02 pm | |
| Chociaż prośba została właściwie wysłuchana, nie poczuła choćby skrawków ulgi, by na spokojnie przemyśleć zaistniałą sytuację. Odnalezienie prawidłowego rozwiązania zdawało się być bardziej odległe z każdą mijającą sekundą, jakby los robił Yvette na złość, zabierając możliwość uchronienia życia siostry. Szczęście, które pomagało osiągać cele często poza zasięgiem, tym razem okazało się bezużyteczne. Nieważne, ile razy dotykała skóry Yvonne, ta niezmiennie pozostawała kompletnie nieprzytomna, a to z kolei potwierdzało słuszność zawartą w wypowiedzi Gerarda. Pełna wszelkiego sprzeciwu, próbowała niepowstrzymanie coś zdziałać, trzymając silnie dłonie bliźniaczki. Może rzeczywiście starała się niewystarczająco? Czy przyłożenie się do tego ze wszystkich sił wprowadzi zmianę? Nie miała wiele czasu, jednak próbowała wykorzystać daną chwilę samotności w pełni, szukając zawzięcie znaków nikłej nadziei. - Masz beznadziejną siostrę, wiesz? Wszystko spieprzyłam, zaś teraz podejmuję karygodne próby naprawienia swych błędów - rzekła cicho, przesuwając ręce na inne miejsce. - Matka miała rację, jestem przeklęta. Uważałam się za mądrzejszą, chciałam nas stamtąd zabrać za wszelką cenę, a oto końcowy efekt. Widzisz? Jednak nie wszystko mi się udaje, głupia - mówiła stanowczym tonem, choć z oczu popłynęły łzy. W dalszym ciągu moc nie wywołała upragnionego cudu. Nic z tego nie rozumiała, przecież szczęście powinno z łatwością przegonić działanie podanego specyfiku, więc dlaczego? Pech był silniejszy? Najwidoczniej, to połączenie zbyt dobrze ze sobą współgrało, twardo broniąc się przed nadciągającą pomocą. - Co powinnam zrobić? Co robić? Musi być inne wyjście! Nie poradzę sobie bez ciebie. Nie ma mowy. Jeśli mnie zostawisz, ja... - W panice zabrakło jej słów. Nie potrafiła zaradzić przyśpieszonemu oddechowi, jak i coraz nowszym łzom, które nie znały w tym momencie umiaru. - Zostanę zupełnie sama - dodała zaraz, uświadamiając sobie, co dokładnie przyniesie jej zniknięcie na dobre. Brak reakcji ze strony bliźniaczki, skłaniał Yvette do zaleconego przez kata rozwiązania, choć wciąż uparcie wierzyła, że białowłosa lada chwila podniesie się z łóżka, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, krzycząc na nią wniebogłosy za wszystkie słowa. Sięgnęła w końcu po poduszkę, ostrożnie wyjmując ją spod głowy Yvonne. Ściskała miękką rzecz nerwowo dłońmi, wahając się nad kolejnym, najpoważniejszym czynem. Jeśli odpuści, Gerard szybko przybędzie z pomocą. Mogła rozmyślać o tym godzinami, jednakże zdanie na ten temat nie ulegało zmianie. To niedopuszczalne. Roztrzęsiona, przysunęła się bliżej do siostry, natychmiast walcząc z kuszącą chęcią wycofania się. Obraz dziewczyny, która jest tu uwięziona na stałe, popchnął Yvette naprzód, czego wynikiem było mocne przytulenie. Przyciskając pomiędzy nimi poduszkę, odcięła nieprzytomnej wiedźmie skutecznie dostęp do tlenu. - Spotkajmy się znów najszybciej, jak to możliwe - wyszeptała, nieprzerwanie trwając w tej pozycji. Zrozumiała, dlaczego słowo "przepraszam" jest bezwartościowe, więc darowała sobie wypowiadanie go, wybierając znacznie prawdziwsze pożegnanie. Niedługo potem wyszła z pomieszczenia, chowając szybko ręce za siebie. Ich drżenie nie odpuściło nawet na sekundę, aczkolwiek załzawione oczy i czerwone ślady na policzkach po spływających łzach, mogły wskazywać na przesadnie ckliwe spotkanie. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Boczna Sala gdzieś na środku korytarza Czw Lut 27, 2020 6:36 pm | |
| Tylko jeden z mężczyzn na korytarzu mógł być świadomy, co dzieje się za drzwiami sali szpitalnej, w której została Yvette. Ani przez chwilę w nią nie zwątpił, choć zadanie, jakie jej polecił, różniło się od wszystkich innych. Zaufał jej, wbrew sobie poświęcając swoje myśli temu, co działo się po przeciwnej stronie drzwi. Nie miał innego wyboru, pośród ciszy śpiącego szpitala, wdając się w zażartą dyskusję z Sethem. Stracili poczucie czasu. Choć dziewczyna zniknęła na dość długo, nikt nie pomyślał, by jej przeszkadzać. Strażnik wrócił pod drzwi Alberta, a Gerard i Seth z pasją zajęli się sobą. Gdy skazana opuściła salkę, zastała ich na moment przed zamordowaniem się. O dziwo, to Seth stanął w roli agresora, z furią w oczach ściskając kołnierz podróżnego odzienia Gerarda, który spoglądał na niego niewzruszonym spojrzeniem. Kat nie próbował się bronić, a jego chorowity wygląd dawał wrażenie, że zwyczajnie nie byłby w stanie tego uczynić. Przez ten krótki okres czasu doszło do nieprzyjemnych zdarzeń po obydwu stronach drzwi. — Powtórz to... — warknął, jakby z ust Gerarda padła najgorsza obelga. Z kolei kat wyglądał, jakby bez problemu mógł spełnić jego życzenie, lecz nie miał ku temu większej ochoty. Zamiast tego, przeniósł wzrok zza ramienia Setha na pojawiającą się Yvette, jakby oczekiwał zdania relacji. Zachowanie dziewczyny było wystarczającą odpowiedzią na pytanie, które nigdy nie padło. Seth odsunął się od meżczyzny, również przenosząc spojrzenie na Yvette. Było gorzej, niż sądził. Zbliżył się do niej o krok, jakby zapominając o stojącym nieopodal kacie. — Wszystko w porządku? — zapytał, choć podejrzewał, że zna odpowiedź. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Boczna Sala gdzieś na środku korytarza Czw Lut 27, 2020 6:45 pm | |
| Miała niebywałą ochotę wziąć nogi za pas, chowając się w zaciszu pokoju przed całym światem, a już w szczególności poza zasięgiem wzroku tej dwójki. Ukrywanie trwających katuszy było czymś nie do zniesienia, tak bardzo walczyła z pragnieniem osunięcia się na podłogę i ponownym lamentem, ale zaciskając mocno zęby zdołała się oprzeć. Odszukała Setha, który najwyraźniej był w trakcie ostrzejszej wymiany zdań z Gerardem. Wybrała zły moment na opuszczenie sali, jednak towarzystwo nie zamierzało kontynuować, prędko skupiając się na jej obecności. Pomimo zaskakująco jasnego przekazu wymalowanego na twarzy, o przebiegu wizyty, gładko skłamała, potrząsając potwierdzająco głową. Nie okazała słabości w ich obecności, której potem wstydziłaby na każdym kroku. - Możemy wracać - oznajmiła słabym tonem, kierując wykończone spojrzenie na byłego opiekuna. Czego tam szukała? Sama nie miała bladego pojęcia.
Ostatnio zmieniony przez Yvette dnia Pią Lut 28, 2020 10:03 am, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Boczna Sala gdzieś na środku korytarza Pią Lut 28, 2020 8:14 am | |
| Moment wyjścia Yvette był całkiem dobry. Chwila dłużej i z pewnością doszłoby do mordu. Seth wciąż miał mnóstwo pytań, ogrom niewiadomych lawirował po jego głowie, omijając wyciąganie wniosków i odpowiedzi. Chciał wyciągnąć z niego wszystkie celowo ukrywane sekrety, lecz Gerard jednym zdaniem potrafił sprawić, że ze wszystkich możliwych opcji, za najsłuszniejszą wybrał uduszenie go. Wszystko zmieniło się jednak, gdy Yvette wyszła na korytarz, przypominając mu, gdzie się znajduje i jak wiele innych spraw ma na głowie. Odejście myślami w zupełnie przeciwnym kierunku sprawiło mu sporo problemów. Ruszył do przodu, jakby zapominając, co robił przed sekundą. Nim się spostrzegł, Gerard przestąpił kilka kroków za nim, ostatecznie zostając na korytarzu. Nim jednak rozstali się na nowo, z ust Gerarda padły ciche słowa skierowane najwyraźniej do dziewczyny. „Wybaczam ci”, usłyszał Seth, choć nie miał pewności, czy nie był to wytwór jego wyobraźni. — Chodźmy — mruknął, nie patrząc już na kata, powoli oddalając się ze szpitala. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Boczna Sala gdzieś na środku korytarza Pią Lut 28, 2020 12:07 pm | |
| Nie od razu ruszyła za Sethem. Zostając odrobinę w tyle, nie potrafiła zmusić się do oderwania oczu od kata, aż niezrozumiałe wyczekiwanie przyniosło zadziwiający efekt. Była pewna, że nie uroiła sobie tego, co po cichu rzekł. Powrót był ostatnią rzeczą, o jakiej chciała myśleć. Jak zazwyczaj rozmów z Gerardem wolała unikać, tak teraz chęć pozostania przy nim mogłaby wszystkich zaskoczyć. Czuła, iż wręcz powinna zostać, lecz również miała na uwadze żniwiarza, który wykazał się sporym opanowaniem, jak na swoje standardy. Przez wzgląd na niego, i niezmącony jeszcze spokój, niechętnie podążyła w stronę wyjścia ze szpitalnej części, rzucając ostatnie spojrzenie starszemu mężczyźnie. Prędko nadrobiła odległość, pojawiając się przy boku Setha. - Co dokładnie miał powtórzyć? - zapytała nagle, mając opory przed przerwaniem panującej ciszy. Zastała ich w dosyć niejasnej sytuacji, więc postanowiła zasięgnąć informacji, by ułożyć przebieg wydarzeń pod jej nieobecność. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Boczna Sala gdzieś na środku korytarza Sob Lut 29, 2020 10:48 am | |
| Również odczuwał dziwnie przywiązanie, a może powinność wobec kata. Oddalał się z trudem, jakby powinien zostać i porozmawiać z dawno niewidzianym mężczyzną. W porę zdążył uzmysłowić sobie, że jego umysł po całym dniu przeżyć i emocji, zwyczajnie płatał mu figle. Po zamknięciu drzwi szpitalnych, przyspieszył kroku, chcąc znaleźć się jak najdalej od tego miejsca. Zacisnął szczęki, gdy padło pytanie ze strony Yvette, ponownie przetwarzając sytuację, jaka nigdy nie powinna zaistnieć. Przez długi czas milczał, niepewny, czy chce się podzielić tą informacją. To wszystko było tak chore... — Mówił, że złamałem podpisaną umowę. Nie dotrzymałem słowa — zaczął, nie musząc tłumaczyć, że Gerard miał na myśli krzywdę Yvonne. — Nie zareagowałem, gdy powiedział, że zabicie mnie byłoby zbyt lekką karą... — zawahał się. — Stwierdził, że powinienem czuć, to co poczułaś ty — kontynuował po zdaniu, a każde z nich przychodziło mu z większym trudem. — Najpierw wspomniał o Leandrze. On potrafi o siebie zadbać, ale później... Niby od niechcenia rzucił imię mojej siostry. Naprawdę, ona niczemu nie zawiniła... — zacisnął dłonie w pięści, chaotycznie opowiadając, co wydarzyło się między nimi. Wciąż nie potrafił zrozumieć, jak do tego doszło i skąd Gerard wiedział, gdzie dokładnie powinien uderzyć. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Boczna Sala gdzieś na środku korytarza Sob Lut 29, 2020 11:47 am | |
| Nie wierzyła własnym uszom, gdy padły wyjaśnienia. Tym bardziej czuła, że popełniła duży błąd, odchodząc od Gerarda, którego być może znów nie ujrzy przez długi czas. Pozostawało mieć nadzieję na ponowną rozmowę, zanim znów wyruszy w podróż. Co prawda, pytań było całkiem sporo, lecz które z nich najrozsądniej byłoby zadać, by utrzymać zadowalające odpowiedzi? Czy kat w ogóle podjąłby się rozwinięcia tematu? - Yvonne też nie była niczemu winna - wyszeptała, czując nawracające uczucie nienawiści względem siebie. - Możesz do niej pojechać, wziąć parę dni wolnego... Nic mi nie będzie - poinformowała na wszelki wypadek, wiedząc, że mężczyzna mógł to poniekąd planować. Nie zamierzała się wtrącać, jak i rozwijać tematu. Przesiedzenie w pokoju tych kilkunastu dni było czymś wykonalnym, przecież już raz ją zostawił, wypełniając samodzielnie jedną z dłuższych misji. Bardziej niepokojący zdawał się fakt, że Gerard reagował w taki sposób na wieść o krzywdzie bliźniaczki, włączając do wszystkiego uczucia Yv. Dlaczego? Przebywał z nimi długo, racja, ale przede wszystkim były zwykłymi wiedźmami, które nie różniły się specjalnie od pozostałych. Irytował ją brak informacji. |
| | | Ringleader I have no idea what I'm doing here
Liczba postów : 783 Join date : 31/01/2017
| Temat: Re: Boczna Sala gdzieś na środku korytarza Sob Lut 29, 2020 2:04 pm | |
| Nic nie szło po jego myśli. W jednym Gerard jednak miał rację. Dopiero gdy w grę wchodziło zdrowie innych, był w stanie wykazać się zrozumieniem, w końcu znajdując się w zbliżonej sytuacji. To nie powinno się tak skończyć... — pomyślał, zdając sobie sprawę, że zagrożenie jest realne — kat wywęszył temat, znając jej imię i powiązanie między nimi, gdy nie było ono tak oczywiste. — Wiem. Naprawdę jest mi jej szkoda — powiedział rozkojarzonym tonem, nie potrafiąc skupić myśli na jednym punkcie. — Nie mogę. To nie jest dobry moment. Nie do kiedy on tu jest — zezłościł się na nowo, szczerze obawiając się zamiarów Gerarda. Zwłaszcza tych, o których jej nie mówił. — Nie mogę powiedzieć Leandrowi. Zabije mnie. Muszę wykonać ruch jako pierwszy — planował w przyspieszonym tempie, w niejasne słowa ubierając swoją wizję. Nim jednak coś postanowił, zwrócił się cicho do dziewczyny: — Na pewno wszystko gra? — zapytał, skręcając na kolejny z korytarzy, patrząc na nią z boku, widząc, że to wszystko miało wpływ również na Yvette. |
| | | Yvette Skazaniec
Liczba postów : 671 Join date : 13/06/2018
| Temat: Re: Boczna Sala gdzieś na środku korytarza Sob Lut 29, 2020 2:26 pm | |
| Rozumiała w zupełności obawy, jakie rodziły się w głowie Setha. Kat zdolny był do wyrządzenia największego cierpienia, nie zważając na nic, gdy upatrzył cel. Jeszcze, gdy chodziło o krzywdę podopiecznej, której poświęcał drogocenny czas przez kilka lat, zapewne miał już zarys planów, co do bolesnego ukarania żniwiarza. Mógł posunąć się daleko w swoich działaniach, aby teraźniejszy opiekun mocno odczuł konsekwencje popełnionego błędu. Obawiała się o niego, oraz rodzinę, którą posiadał. Mogła nic o tym nie wiedzieć, co nie zmieniało tego, że ich ból wydawał się okropny. Śmieszne, że morderczyni posiadała elementy empatii. - Seth, nie martw się o mnie. Twoja siostra jest ważniejsza, a szczęście da sobie radę ze wszystkim. Powinieneś skupić się na niej, niż na moim niedorzecznym samopoczuciu - stwierdziła prosto, chcąc odgonić go od siebie. Zawsze dawała radę, więc była pewna, iż doskonale odnajdzie się po haniebnym czynie, którego dokonała. - Nie wiem, co planujesz, ale uważaj na siebie - rzekła, nie dodając nic więcej. Wpatrywała się w podłogę, próbując logicznie poukładać dzisiejsze wydarzenia. Gdzie tu logika? Zabiła własną siostrę, zaś teraz starała się dbać o jego bezpieczeństwo. Nie miała prawa tego mówić, podobnie jak nie miała prawa martwić się o innych, po zboczeniu z niewinnej ścieżki. Każda myśl stawała się cięższa, wywołując natychmiastowe uczucie obrzydzenia. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Boczna Sala gdzieś na środku korytarza | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|