IndeksSzukajRejestracjaZaloguj

Share
 

 Rezydencja Cavendishów

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3  Next
AutorWiadomość
Lynn Cavendish
Zegarmistrz
Lynn Cavendish

Liczba postów : 488
Join date : 10/02/2016

Rezydencja Cavendishów - Page 2 Empty
PisanieTemat: Rezydencja Cavendishów   Rezydencja Cavendishów - Page 2 EmptyPon Kwi 23, 2018 3:10 pm

First topic message reminder :

Lynn Cavendish napisał:
Olbrzymich rozmiarów rezydencja Cavendishów, znajdująca się w niewielkiej odległości od miasta. Do rodziny należą tereny leśne, używane średnio kilka razy w roku do polowań. Sama posiadłość ogrodzona jest w większości murami, obejmującymi również niewielki staw, bogaty ogród, przybudówkę dla służby, stajnię i altanę. Drogę od wysokiej bramy do wejścia wyłożoną białymi kamieniami zdobi również żywopłot i kwiaty różanecznika.
Jeśli chodzi o samą rezydencję, mieszka w niej wiele pokoleń, dziesiątki ludzi, których łączy to samo nazwisko oraz obrzydliwie wielki majątek. Chcąc zwiedzić wszystkie pokoje i niekończące się korytarze należałoby zarezerwować sobie przynajmniej wolny tydzień, dlatego też dla domowników niektóre tereny wewnątrz wciąż potrafią zaskakiwać. Widok krzątającej się służby jest tu na tyle powszechny, że nikt nie zaszczyca ich już nawet spojrzeniem.
Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t243-lynn

AutorWiadomość
Lynn Cavendish
Zegarmistrz
Lynn Cavendish

Liczba postów : 488
Join date : 10/02/2016

Rezydencja Cavendishów - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Rezydencja Cavendishów   Rezydencja Cavendishów - Page 2 EmptyPon Maj 28, 2018 8:41 pm

Uśmiechnął się w odpowiedzi, opuszczając nogi, by znalazły się poza łóżkiem. Jedynie połową ciała znajdował się blisko, spoglądając na nią wspierając się na łokciach.
- To naprawdę moje słowa? - zachichotał, nie wierząc, że mógł powiedzieć coś podobnego. Oczywiście sens zdał się mu bliski. - Obietnica. Chyba używam tego słowa w zależności, jak mi wygodniej... - zastanowił się na głos. - Obiecywałem wiele. Z części zrezygnowałem świadomie, jako że były to tylko kaprysy dziecka. A opieka nad tobą i sprawienie, że nie wylądujesz na inkwizycyjnym stosie to raczej moja powinność, nie obowiązek, który wiąże mnie dawno rzuconymi słowami - wyjaśnił, nie zamierzając się wykręcać. Wciąż jednak nie rozumiał, dlaczego mu nie wierzy.
Spojrzał na nią, prędko mrużąc oczy. Resztę wypowiedzi oddał Colette zza przymkniętych powiek.
- Spójrz, jak niskie mamy o sobie mniemanie. Ja mam cię za naiwną i nieodpowiedzialną osobę, która nie potrafi poradzić sobie sama w życiu, ty masz mnie za gbura, nieznoszącego całej rasy ludzkiej. Jeśli jednak sądzisz, że zaprzedałbym cudze szczęście, a dokładniej twoje szczęście za ciszę i spokój... - urwał, nie kończąc nigdy zdania. Mogła się tylko domyślać, że jeśli w rzeczywistości tak sądzi, to jemu najzwyczajniej brakuje słów.
- Nie wiesz, o czym mówisz - syknął, mając wrażenie, że nie traktuje poważnie ani go, ani realnego zagrożenia płynącego z Inkwizycji. W porę zdołał się opanować, nie chcąc podnosić głosu, jako że znajdowali się tak blisko siebie. - Nie powstrzymam cię jednak siłą. Nie mogę kontrolować wszystkich twoich poczynań - powiedział, powstrzymując się od stwierdzenia, że właściwie bardzo chciałby to uczynić. - Po prostu będę sprzątał po tobie każdy Armagedon, jaki urządzisz światu. O ile tylko nadążę - zapewnił ją, w głębi duszy czując już, jak pełne roboty będzie maił ręce.
Gdy zaproponowała wspólne spędzenie nocy, nieco się oburzył.
- Nie ma szans - zaprzeczył natychmiast, dość gwałtownie. - Nawet moje opowieści wymyślone na poczekaniu nie sprostają wymaganiom, gdy zostaniemy przyłapani. Nikt nie uwierzy mi w nabytą nagle zdolność lunatykowania - podał przykład, kręcąc głową. Czasami jej pomysły przyprawiały go o mały zawał serca. - Nie masz w sobie ani krzty instynktu samozachowawczego - dodał jeszcze, w końcu ubierając w słowa, to co od wieków tkwiło gdzieś w otchłani jego umysłu.
- Zostanę do kiedy nie zaśniesz - oznajmił, licząc, że uda się ją ululać do snu przed świtem, aby niepostrzeżenie wrócić do własnego pokoju, udając, że tam spędziło się resztę nocy. - Próbowałbym z pytaniami, choć nawet te najdokładniejsze nie sprawią, że odgadnę, co siedzi w twojej głowie. Pewnie jeszcze nieraz się zdziwię... - westchnął ciężko, niemal pogodzony z losem. - Powiedz mi więc... ukrywasz jeszcze jakieś nadnaturalne zdolności...? - uśmiechnął się lekko, czując, że na zwykłym „polizaniu się w łokieć” może się nie skończyć.
Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t243-lynn
Gość
Gość



Rezydencja Cavendishów - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Rezydencja Cavendishów   Rezydencja Cavendishów - Page 2 EmptyPon Maj 28, 2018 10:27 pm

- Powinność? Sądzę, iż nie tyczy się to tylko mnie, a całej populacji niewinnych wiedźm. Masz po prostu... dobre serce, Lynn. Pomimo swego zachowania, które nie jest już tak dobre i tak cię lubię. - rzekła wesoło. Z pewnością chodziło mu o ogół, choć zapewne nie raczy się przyznać. Jest też opcja, że Col ciągle porusza się po błędnym torze myśli i widzi wszystko inaczej, niż powinna.
- Właśnie, nie możesz. Przyglądaj się zatem bardzo dokładnie, ponieważ moje poczynania przywrócą rodzinę Lacroix na właściwe miejsce! Będzie to ciężkie i wymagające pod każdym względem, lecz jestem gotowa. Myśl o nauce francuskiego, oraz łacińskiego... nadal mnie trochę przeraża. - wyznała, a jej optymizm wyraźnie opadł. Zabrała swe ręce, uwalniając go tym samym z objęć i przetarła dłońmi twarz, aby zaraz rozłożyć bezwładnie kończyny na boki. Nie ma szans na to, by się wycofała. Głupie języki nie staną na przeszkodzie, gdyż w grę wchodzi tak wiele. - Nadążysz spokojnie, masz tylko trzydzieści osiem lat. Tylko, czy aż? Nie masz prawa zejść z tego świata! Nikt nie będzie lepszą opiekunką od ciebie. - stwierdziła stanowczo, starając się nie roześmiać. Przekręcenie wieku było specjalnym zabiegiem ze strony Col.
- Eh? Po co mi instynkt samozachowawczy przy tobie? Niani? Nie drwij więcej ze mnie! - Oburzyła się, wzdychając przy tym teatralnie. Lynn idealnie nadawał się do tej roli, aż w głowie dziewczyny zakwitła myśl na nowy pseudonim dla niego. - Instynkt samozachowawczy przy tobie... Myślałby kto, żarty się trzymają twojej osoby, nianiu. - dodała cicho drwiącym tonem, patrząc gdzieś w bok.
Nie uważała go za jakiekolwiek niebezpieczeństwo, stąd to odważne podejście. Bardziej przeraziłaby się dźwięku spadającego na ziemię pióra, niż tego mężczyzny.
- Więc, wcale nie zasnę! - odparła energicznie, zapominając już o stanie w jakim się teraz znajduje. - Jeśli nadnaturalnym można nazwać picie mleka bez końca, to owszem. Posiadam kilka ciekawych zdolności. Serio, jak można nie kochać mleka? Przez codzienne koszmary i zamiłowanie do pobudek kilkanaście razy w nocy, bardzo możliwą opcją jest znalezienie mnie wtedy w kuchni. Z drugiej strony, nie pamiętam już kiedy przespałam calutką noc... - zamilkła na moment, wpatrując się w twarz Lynna bez nawet cienia uśmiechu. Nie mogła sobie przypomnieć pozytywnie spędzonej nocy.
Powrót do góry Go down
Lynn Cavendish
Zegarmistrz
Lynn Cavendish

Liczba postów : 488
Join date : 10/02/2016

Rezydencja Cavendishów - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Rezydencja Cavendishów   Rezydencja Cavendishów - Page 2 EmptySro Maj 30, 2018 9:38 pm

Trzydzieści osiem lat?! Czy on dobrze usłyszał? Rozumiał, że lata świetności miał już za sobą, a pasmo siwych włosów dodawało mu kilka ładnych lat na karku, ale żeby... TRZYDZIEŚCI OSIEM?! Już on jej pokażę...!
- Brawo, odgadłaś. Ty za to wkrótce kończysz swoje czternaste urodziny? Obowiązkowo muszę o nich pamiętać. Jeśli będziesz grzeczna, zabiorę cię na lody. Truskawkowe, pasuje? - zapytał tonem przykładnego ojca. O dziwo, doskonale odnajdował się w tej roli.
Póki co oddał się słodkiej beztrosce. Przyjął żart w swojej naturalnej formie, nie doszukując się nadciągających problemów i konsekwencji, jakie wyjdą na wierzch przez jego niedokładność. Nie. Potrafił się tylko śmiać, jakby temat, przez który tu przybył przestał istnieć. Jak za ich dawnych, dziecięcych czasów. Gdzieś w głębi umysłu słyszał dochodzący go cicho głosik, który podpowiadał, jak fatalnym jest to przedsięwzięciem. Stłumił go, wtulając głowę w miękką pościel, układając się wygodniej na ziemi.
- Niczym przykładna niania, ululam cię do snu. Zaśpiewać ci kołysankę? Chociaż... po czymś takim na pewno nie będziesz mogła już zasnąć - zaśmiał się cicho, uważając, aby jego głos nie wykroczył poza przyzwoite normy. Inaczej byłby gotów kryć się pod łóżkiem lub w szafie, z pewnością.
- Męczą cię koszmary? - dopytał lekko zdziwiony, nie potrafiąc przetworzyć tej informacji. Uniósł lekko głowę, obdarzając ją spojrzeniem zza zmarszczonych brwi.

Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t243-lynn
Gość
Gość



Rezydencja Cavendishów - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Rezydencja Cavendishów   Rezydencja Cavendishów - Page 2 EmptyCzw Maj 31, 2018 10:55 am

- Czternaste? Trochę się zagalopowałeś, ale wybaczam ci. Mianowicie, będą to moje jedenaste. - odparła radośnie, pokazując mu przy tym język. - Oho, skoro słyszę lody, to biorę tę propozycję w ciemno. Chcę! Pasuje! - zgodziła się natychmiast, ale po chwili kontynuowała wypowiedź - Słodycze... Wzięłabym nawet od obcego i podejrzanie wyglądającego dżentelmena, choć nie przystoi. Moje łakomstwo, nie mówiąc już o naiwności, kiedyś mnie zgubi. - odpowiedziała w pełni świadoma swoich słabości. Były jednak słodkości, które miały kompletną władzę nad Colette.
- Już od kilkunastu lat! Z tego też powodu, miałam pełno czasu na czytanie książek o różnorakiej tematyce. Obce jest dla mnie uczucie wyspania się, lecz da się z tym żyć. Bywają momenty w których koszmary są tak silne, iż nie mogę zasnąć przez kolejne trzy godziny. - odparła odrobinę zamyślona, chcąc dać mu pełniejszy opis swego problemu. Lekki niedobór snu był lepszy, niż całkowita bezsenność. - Krew, mama, ciemność, ogień, głosy, które mnie oskarżają... Nie potrafię tego wyleczyć, więc przyzwyczaiłam się do aktywności również w nocy. To śmieszne, bo koszmary nie chcą mi dać spokoju, tak jak różne... nieprzyjemne myśli. - zakończyła ciszej swe wyznanie, uciekając gdzieś spojrzeniem. Miała pole do popisu i mogłaby opowiadać o tym znacznie więcej, aczkolwiek w porę doszło do niej, iż nie powinna się narzucać. Lynn przeszedł równie wiele, a ona bezczelnie zaczęła od tak mówić co ją dręczy. Każdy ma swoje problemy i nie wypada męczyć innych swoimi. Zacisnęła zęby i przeszła do kolejnego tematu, jakby chcąc uciec i porzucić w zapomnienie tamte słowa. - Ale wiesz, doganiasz wiekiem mojego ojca. Jeśli nadal żyje w lochach Inkwizycji, to ma teraz... czterdzieści dwa lata! - dodała znacznie weselszym tonem.
Wystarczyła chwila, aby do jej głowy przyszła niekoniecznie dobra i zdrowa myśl. Podniosła się zgrabnie z łóżka, stanęła obok i zaczęła się przeciągać, jakby szykując się do pewnego wysiłku.
- Mam zamiar wejść na dach tego domu, chociaż może bardziej pasowałoby wlecieć. Od samego początku tak bardzo mnie to kusiło! Nie odpuszczę sobie ujrzenia świata z tej rezydencji, aleeee... - ucichła na moment, opuszczając głowę delikatnie w dół i pozwalając grzywce przysłonić oczy - Równie dobrze, kusi mnie też... Może byś pozwolił... Po... - mówiła cicho, jednak słowa bez problemu docierały do uszu Lynna. Start miała doskonały, lecz im dalej to szło, tym kompletnie się zacięła. Wypieki od gorączki mieszały się z rumieńcami od zawstydzenia.
Powrót do góry Go down
Lynn Cavendish
Zegarmistrz
Lynn Cavendish

Liczba postów : 488
Join date : 10/02/2016

Rezydencja Cavendishów - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Rezydencja Cavendishów   Rezydencja Cavendishów - Page 2 EmptyNie Cze 17, 2018 5:29 pm

Pokręcił z zażenowaniem głową, a jego mina bez żadnych słów oddawała Colette przekaz: „Musisz się jeszcze wiele nauczyć...”. Choć jej słowa znacznie zakrawały o absurd, to był w stanie uwierzyć, że dziewczyna byłaby zdolna zachować się jak niezbyt rozumna jedenastolatka. Pozostało mu tylko wierzyć, że gdy dojdzie już to tej sytuacji, będzie w pobliżu, by móc zareagować.
Przysłuchiwał jej się z największą uwagą, czując jakby jego klatkę piersiową przygniatał niewidzialny głaz. Znał potęgę koszmarów, nocnych wizji, po których budził się z krzykiem. Czy istniał sposób na pozbycie się ich, inny niż zapomnienie i pogodzenie się z własnym losem? On przez to przebrnął, nie wyobrażając sobie teraz powtórki z niekończącego się piekła, ciążącego na nim również nocą. Przybrał współczujący ton, niewyróżniający się jednak pośród wszechobecnej ciszy tejże pory:
- Nie wiedziałem... - przyznał, mając wrażenie, że powtarza te słowa po raz setny w ciągu ostatnich godzin. Jakby obok leżała obca mu osoba, którą widzi po raz pierwszy w życiu. Nie był świadomy tylu spraw... - Nie uciekniesz od wspomnień za dnia, jednak może istnieje lekarstwo, które zapewni ci spokojny sen chociaż w nocy... Spróbuję je odnaleźć - przyrzekł jej, choć na obecną chwilę mógł obiecać Colette gwiazdkę z nieba, zupełnie nie wiedząc, jak się do tego zabrać.
Większe pole do popisu miał z kolejnym jej problemem.
- Jeśli zapewni ci to spokój, mogę spróbować dowiedzieć się czegokolwiek o twoim ojcu. Mam jeszcze znajomości w Inkwizycji, jak mi się zdaje... - zastanowił się na głos. Nie odciął się od tej przeklętej organizacji dla własnego bezpieczeństwa, udając, że brak kontaktu nie wynika z jego niechęci. W rzeczywistości nie chciał mieć już nic wspólnego z przeszłością tamtych lat.
Z zamyślenia wyrwał go kolejny, genialny inaczej pomysł Colette. Odwrócił się za nią, najwyraźniej gotów do morderstwa. Sceptycyzm w jego spojrzeniu przybrał niemal fizyczną postać. Również się podniósł, gotów zaciągnąć chorą na swoje miejsce chociażby siłą.
- Jeśli przed porankiem wykażesz choć chęci opuszczenia tego pokoju, przysięgam, że skończysz przywiązana do łóżka. Nie żartuję - wypowiedział surowo, z pełną powagą, wyjątkowo wykraczając poza miarowy szept. - Hm? - zdziwił się, nie rozumiejąc, co dziewczyna ma na myśli. To chwilowo rozproszyło go i odwiodło od pomysłu pociągnięcia na pościel. - Dobrze się czujesz? - zmartwił się nie na żarty, pochylając się lekko i wypatrując dodatkowych oznak na twarzy Colette.
Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t243-lynn
Gość
Gość



Rezydencja Cavendishów - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Rezydencja Cavendishów   Rezydencja Cavendishów - Page 2 EmptyNie Cze 17, 2018 6:36 pm

Chęć pomocy ze strony ciemnowłosego cieszyła Colette, choć z drugiej strony nie chciała się narzucać. Tyle chciał dla niej zrobić, a ona zachowywała się dla niego tak podle i bezczelnie, kilka godzin temu.
- Dziękuję, lecz... Mam pewne wątpliwości odnośnie istnienia lekarstwa. Na swój sposób jest to kara, którą muszę znosić do końca życia. - urwała na chwilę wypowiedź, aby nabrać powietrza w płuca i kontynuować - Los jest przewrotny. Jeśli dane mi będzie się spotkać się z ojcem, to tak się stanie. Na chwilę obecną raczej nie jestem gotowa. - odparła cicho, wzruszając przy tym ramionami.
Pewnych rzeczy nie należy przyśpieszać, a wiedźma już podpadła ze swoją zachcianką odzyskania domu i pewnie za to też oberwie.
Stojąc zupełnie zakłopotana przed Lynnem, uświadomiła sobie, że teraz nie może się wycofać i żadna ucieczka nie wchodzi w grę. Jest przekonana, iż jej serce lada moment wyrwie się z klatki piersiowej, by wylądować na ziemi. Co ona chciała osiągnąć? Powinna wpierw myśleć, zaś potem działać! Przed momentem była pewna swego, więc nie może pozwolić na nagłe wycofanie się i zażartowanie z całej sytuacji. Idiotka.
- Muszę coś sprawdzić, a-ale nie mam pojęcia jak się do tego zabrać, rozumiesz? Mam pomysł! - rzekła ożywiona, chwytając się kolejnego zacnego pomysłu. - Zasłonię ci oko dłońmi i wtedy będę mogła przekonać się, czy wszystko ze mną w porządku i nadal jesteś tym samym Lynnem za którego cię uważałam. N-Nie waż się śmiać, to bardzo ważne...! - powiedziała lekko speszona, jednak nie unikała kontaktu wzrokowego. Jego twarz była tak blisko, iż dziewczę z trudem powstrzymywało chęć ukrycia się gdzieś w szafie. Podniosła odrobinę ręce w górę, ale nie dotknęła jeszcze mężczyzny. - Nie wiem co mi dolega, lecz po tym powinnam się dowiedzieć, prawda? Zaufasz mi i wybaczysz moje zachowanie? - spytała z nieukrywaną nadzieją w głosie, przymykając powieki. Musiała poznać prawdę, ponieważ martwiła się, że dopadło ją jakieś dziwne szaleństwo związane z nim.


Ostatnio zmieniony przez Colette dnia Nie Cze 17, 2018 7:26 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Lynn Cavendish
Zegarmistrz
Lynn Cavendish

Liczba postów : 488
Join date : 10/02/2016

Rezydencja Cavendishów - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Rezydencja Cavendishów   Rezydencja Cavendishów - Page 2 EmptyNie Cze 17, 2018 7:24 pm

Pokręcił gwałtownie głową. Nie był zbyt cierpliwy, a jednak mógł jej wbijać do głowy raz za razem fakty, których ona ze wszystkich sił się wypierała. Aż do skutku. Aż w końcu mu uwierzy.
- Nie nosisz w sobie żadnej winy. Nie zasługujesz na karę. Jesteś dobrą osobą, Colette - powiedział cicho, lecz zdecydowanie. Właściwie nie było mu do śmiechu, ale postanowił, że to najwyższa pora umieścić te słowa na papierze i wyciągać je w razie konieczności. Bo te, jak mu się zdawało, następowały o wiele zbyt często. Jej brak wiary w siebie zadziwiał go tak bardzo, aż momentami miał wrażenie, że dziewczyna żartuje.
Obserwował ją czujnie, opuszczając obie dłonie, gotów pochwycić Col w razie zemdlenie lub ponownej, nagłej chęci posadzenia na łóżku w ramach kuracji. Uznał jej dziwaczne wymagania za majaczenie w gorączce, a jednak postanowił wykorzystać to z korzyścią dla siebie, stawiając warunek:
- Zrobię, co zechcesz, jeśli po tym o własnej woli, wrócisz grzecznie do łóżka - powiedział, nawet przystając na powagę. Postanowił uczestniczyć w jej przedstawieniu, nawet jeśli miałaby uczynić coś niespodziewanego. Pokornie przymknął powiekę zdrowego oka, jakby to mogło jej pomóc w zrealizowaniu swojego planu. - Nie obiecuję, że efekty cię zadowolą. Ufam ci jednak i zdaję się na ciebie - powiedział, chociaż przez ułamek sekundy poczuł się niepewnie.
Po Colette mógł się spodziewać wszystkiego. Jeśli nie dawałaby znaku życia, z pewnością podejrzy, ustalając, czy jeszcze nie dała nogi na wspominany dach budynku. Nie wiedząc czemu, najbardziej prawdopodobnym rozwiązaniem zdawała mu się dziwaczna forma zabawy w ciuciubabkę. Już spodziewał się, że dziewczyna okręci nim wokół jego osi.
Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t243-lynn
Gość
Gość



Rezydencja Cavendishów - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Rezydencja Cavendishów   Rezydencja Cavendishów - Page 2 EmptyNie Cze 17, 2018 7:56 pm

Zgodził się. Dziwiła się, bo jakże mogłaby nie? Zamierzała zrobić coś takiego, a on podszedł do tego tak odprężony i w zupełności zaufał jej. Od początku wiedział co dziewczyna chce zrobić? Na to wyglądało, chociaż nie ma co zakładać niektórych rzeczy z góry. Już nie raz się na tym przejechała i wolałaby uniknąć nieporozumień.
Im dłużej obserwowała twarz Lynna, tym bardziej docierało do niej, że wcale nie miał pojęcia na co się zgodził. Nie zamierzała przestać, więc będzie to dla niego niemałym zaskoczeniem. Co gorsze, nie czuła się źle ze swoimi planami, a zapewne powinna.
- E-Eh? Tak, jasne. Powiedzmy, iż pójdę na tę umowę. A teraz... - zamilkła całkowicie. Jedną z dłoni położyła na policzku ciemnowłosego, a drugą bardzo delikatnie zakryła jego oko. Nie chciała go uszkodzić w żaden sposób, więc podchodziła do zamierzonego czynu bardzo delikatnie i czule. Przybliżyła się odrobinę, ale zdecydowanie musiała stanąć na palcach u nóg, aby idealnie dosięgnąć swą twarzą do twarzy Lynna.
Pierwszy raz była tak blisko i w milczeniu przez chwilę podziwiała ten niecodzienny widok, jednakże musiała w końcu przejść do sedna, choć prawdopodobnie miała przy tym pierwsze oznaki zawału. Z odrobinę przymkniętymi powiekami i rumianymi policzkami, przysunęła się jeszcze bliżej z delikatnie przechyloną na bok głową i tym sposobem musnęła swymi wargami usta mężczyzny. Pokusiła się o przyciśnięcie ich, by złączyły się w jedno, aczkolwiek nie było też to coś bardzo namiętnego.
Był to dłuższy moment, lecz koniec końców odsunęła się, ale nie zabrała swych dłoni z jego twarzy. Kompletnie zawstydzona patrzyła gdzieś w bok, jakby nie mogąc wydusić z siebie słowa. Przez tą ciszę słyszała tylko dudnienie swojego serca.
Powrót do góry Go down
Lynn Cavendish
Zegarmistrz
Lynn Cavendish

Liczba postów : 488
Join date : 10/02/2016

Rezydencja Cavendishów - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Rezydencja Cavendishów   Rezydencja Cavendishów - Page 2 EmptyNie Cze 17, 2018 8:53 pm

Autentycznie się tego nie spodziewał. Gdy poczuł na sobie jej usta, w zdziwieniu drgnął lekko, w obawie, że ma do czynienia z przypadkiem. Zrozumienie dotarło do niego wkrótce później, wraz z przekleństwem swojej wiecznej niedomyślności. Jak mógł być tak ślepy...? Odsunęła się, a on niespiesznie otworzył oko, w niezrozumiałym sobie posunięciu, unosząc za nią dłoń.
Gest był próbą, więc czy zachowując się jak dorosły, nie przeszedłby jej? Chciała sprawdzić, ile zostało w nim dawnego chłopca, którego zwykła znać. Jednak to nie pomagało mu w decyzji, jak powinien się zachować. Przyglądał się jej w milczeniu, dość analitycznie podchodząc do sprawy. Nie wyjaśniła swojego zachowania od razu, więc stanął w obliczu wyzwania, zbierając się do kolejnej z trudnych dla niego przepraw na dziś. Nie chciał udzielić złej odpowiedzi w obawie, że będzie miała ona wpływ na wszystkie jego wcześniejsze prośby.
- Colette... - zaczął ostrożnie, niczym saper rozbrajający tykająca w ostatnich sekundach bombę. - Chyba musimy porozmawiać - oznajmił, grając jeszcze na czasie, przedłużając moment przed wybuchem. - Wiele się zmieniło, od kiedy byliśmy dziećmi. Nie chcę grzebać twoich nadziei, jednak wątpię, byś doszukała się we mnie cech tamtego chłopca - starał się udzielić jej odpowiedzi na test, wobec którego go postawiła. W rzeczywistości, stał się innym człowiekiem. Był pewny siebie, w jego głosie nie dźwięczało zawstydzenie, niegdyś tak dobrze jej znane. Wyprostował się, gotów wyjaśnić wszystko, niezależnie od tego, jak bolesne by to dla nich nie było.
- Dlaczego to zrobiłaś? - dopytywał, jakby chciał się upewnić, czy jeszcze ma styczność z jej kolejną dziecięcą gierką, mającą na celu wyłącznie rozrywkę. Nie uśmiechało mu się być zabawką w jej rękach, jednak to rozwiązanie zdawało mu się obecnie najmniej szkodliwe i możliwie beztroskie.
Zbliżył się do niej, by nie uciekła, ujmując jej ciało w delikatnym uścisku. Spoglądał na nią smutno, bojąc się, że jeśli postąpi nierozważnie, to ją na zawsze utraci.
Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t243-lynn
Gość
Gość



Rezydencja Cavendishów - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Rezydencja Cavendishów   Rezydencja Cavendishów - Page 2 EmptyNie Cze 17, 2018 9:30 pm

Postąpiła słusznie? Nie chciała się wycofać, wręcz przeciwnie pragnęła tego pocałunku i doprowadziła do niego. O dziwo, nie odsunął się. Ciągle stał w tym samym miejscu, a ona tylko czekała na słowa, które zniszczą jej... nadzieję? To niemożliwie. Do czego doszło, że głowę Col nawiedzają takie myśli. Sprawa była poważna, zaś ona dopiero teraz uświadomiła sobie jak bardzo.
W końcu odezwał się. Wysłuchała jego słów w całkowitej ciszy, chociaż były one co najmniej dziwne. - Lynn... Czemu ty... Nadal myślisz, że widzę cię takim jak za dawnych lat? Nieporozumienie goni nieporozumienie. - westchnęła cicho, aczkolwiek nabrała sił na wytłumaczenie mu paru spraw. - Nie szukam go w tobie. Obawiam się, iż... pewna część tego chłopca jest głęboko w tobie, jednak to aktualnego Lynna... polubiłam znacznie bardziej? Nie wiem jak nazwać to nieznośne uczucie, gdy jesteś przy mnie. Pierwszy raz mam okazję doświadczyć czegoś tak niespotykanego. Pomiędzy koszmarami, negatywny myślami, ponoszeniem winy za tych ludzi... To uczucie jest takie przyjemne. - mówiła spokojnie, nie dając wkraść się innym emocjom, których było dość sporo. Postanowiła spojrzeć na niego i tym razem nie uciec nigdzie wzrokiem.
- Dlaczego...? - powtórzyła za nim, lecz odpowiedź była nadzwyczaj prosta i szybka. Obawiała się, że ona będzie tą, która zniszczy wszystko. Nim się zorientowała, przytulił ją. Wyglądał na smutnego, choć nie mogła dokładnie stwierdzić, jak bardzo go zraniła. - Ponieważ... Chciałam się przekonać, czy po wszystkim moje serce się uspokoi i wróci do wizji dawnego ciebie, jednak... Tak się nie stało. Zaczęło bić jeszcze szybciej i mocniej, a ja jestem na tyle egoistyczna, iż nie chcę tego zaprzestać. Myślę, że cię kocham Lynn. - odparła odważnie, ale była pewna swych słów. Nie miała pojęcia czym jest miłość, jednak czuła, że to właśnie o to chodzi. Nic jej się nie zdawało.
Pozwoliła sobie na trochę więcej i odwzajemniła delikatnie uścisk. Tak bardzo nie chciała dopuścić do siebie myśli o tym, iż może to być ich ostatnie takie objęcie.
- Doskonale wiem, że masz kogoś innego w swoim sercu. Przepraszam za moje uczucie. - rzekła cicho, aczkolwiek cudem udało się uniknąć łez. Na razie.
Powrót do góry Go down
Lynn Cavendish
Zegarmistrz
Lynn Cavendish

Liczba postów : 488
Join date : 10/02/2016

Rezydencja Cavendishów - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Rezydencja Cavendishów   Rezydencja Cavendishów - Page 2 EmptyNie Cze 17, 2018 10:24 pm

Nie spieszył się. Zamierzał wszystko wyjaśnić, nawet jeśli wkrótce zastałby ich ranek, a do zamkniętych drzwi zaczęłaby dobijać się służba. Liczyła się tylko ta chwila i stojąca przed nim Colette. Na jego twarzy malował się spokój, choć w duszy rozpętał się najprawdziwszy sztorm.
- Miałem wrażenie, że takim właśnie chcesz mnie widzieć. Wtedy przecież było nam jak... - urwał, choć pewny swoich słów, niechętnie chciał oddać się wspomnieniom. - Zmieniłem się, z pewnością nie na lepsze. Nie pojmuję, w jaki sposób może przynosić ci to ulgę... - westchnął, nie wyrażając się dokładnie tak jak tego oczekiwał.
Wziął głęboki oddech, gdy padły słowa, których obawiał się najbardziej.
Gdzieś w głębi serca zawsze był tego świadom. Wiedział, że jej uśmiech, jakim codziennie go obdarzała różnił się od wyrazu radości, którym raczyła innych. Pojmował jej zawstydzenie; często goszczące na twarzy Colette rumieńce, niekończące się pragnienie bliskości. Tuszował wszystkie znaki, które stawiała mu na drodze, udawał ślepego, nie chcąc trafić do sytuacji, której przecież i tak nie mógłby uniknąć. Poczuł do siebie niemożliwe obrzydzenie, doprowadzając ją do tego stanu - słów bez możliwości cofnięcia ich. Wiedział o tym, a uczucie nabierające przez słowa fizycznego wymiaru, nie mogły go już zaskoczyć.
- Rozumiem... - potwierdził w iście idiotyczny sposób, udzielając jej chyba najgorszej z możliwych odpowiedzi na podobne wyznanie. - Colette, ja faktycznie... Sądzę, że nie jestem w stanie już nikogo pokochać. Czuję się pusty i wybrakowany, jednak to... - przytknął dłoń do własnej klatki piersiowej, przybierając rozpaczliwy wyraz twarzy. - Nie potrafię tego naprawić - powiedział, chyba po raz pierwszy w życiu, odnosząc się do niematerialnego stanu, nie mechanizmu.
Mimo wszystko czuł, jak mocno bije mu serce. Przez chwilę nawet myślał, że będzie gotowy skłamać, oddać jej to, czego najwyraźniej pragnęła, byleby nie zostawiała go teraz samego. Nie był jednak w stanie. Kłamstwo w takich warunkach okazałoby się najpodlejszym przestępstwem.
- To nie twoja wina, uwierz mi. Jesteś idealna. Nie brakuje ci niczego, to jak dziś wyglądałaś... - rozpędził się. - Zabrało mi wszystkie słowa. Ja po prostu... Chyba nie potrafię - dokończył żałośnie, desperacko, nie sądząc, by zrozumiała, skoro on sam tego nie pojmował.
Zachowywał szczerość, wyciągając na wierzch to, co wolał zatrzymać dla siebie. Była dla niego piękna. Pożądał jej, co nieraz zdradzało jego spojrzenie. Ba, wchodząc tu, gdy ujrzał ją w pełnej okazałości, jego pierwszym odruchem było przykrycie nagiej skóry Colette, by móc w spokoju skupić się na rozmowie. I tak z trudem przychodziło mu maskowanie wyrazów podniecenia. Był tylko prostym mężczyzną, jego reakcje nie odbiegały od normy, poza...
Poza bezsensowną lojalnością dla osoby, która wcale na to nie zasługiwała.
Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t243-lynn
Gość
Gość



Rezydencja Cavendishów - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Rezydencja Cavendishów   Rezydencja Cavendishów - Page 2 EmptyNie Cze 17, 2018 11:06 pm

I tak cały świat Colette znów stanął w ciemnych barwach. Starała się nie rozpaczać, przecież to było nieuniknione, jednak nie mogła powstrzymać smutku. Było to za ciężkie i takie przytłaczające ze wszystkich stron, iż nie była w stanie dłużej hamować łez. Mimowolnie zaczęły się pojawiać i spływać po policzkach, zaś ona tylko opuściła głowę w dół.
- Wiem. Nie oczekuję niczego od ciebie, Lynn. Ja... Ja tylko powiedziałam co czuję. Nie oczekuję ni... niczego, kompletnie. - odparła nieco mniej spokojniejszym tonem, starając się przełknąć gorzki smak odrzucenia. Puściła jego ubranie, przestając go przy tym obejmować i pozwoliła bezwolnie zwisać swym rękom. - Cieszę się, że chociaż przy mnie jesteś, więc... Nie ma problemu. - wytłumaczyła to bardziej sobie, niż mu. Pozostawało czerpać radość z samej obecności Lynna, a to przecież nie może być takie trudne. Robiła to dotychczas, także nic nie może pójść źle.
Nie powinna tego mówić. Spodziewała się takiej reakcji i była na to przygotowana, więc nie rozumie czemu to tak boli. Zawsze musi coś zepsuć. Cofanie czasu byłoby najlepszą mocą pod słońcem.
- Nie przejmuj się. Wszystko będzie dobrze, a moją głowę w końcu opuszczą te głupie myśli. - rzekła bardziej zdołowana, ale nie mogła pozwolić na to, by Lynn się zorientował. Myślała nad jakimś żartem, czy gestem, który poprawiłby tą beznadziejną sytuację. Czemu nic nie przychodziło jej do głowy? - Chyba... bardzo się narzucam i wyobraziłam sobie zbyt wiele, wybacz. Przeze mnie jesteś zakłopotany, cóż za niefortunna sytuacja... Możesz mnie puścić. Zostałam odrzucona, więc wypadałoby mi się jakoś pozbierać. Znaczy... Wszystko w porządku. - powtórzyła któryś raz z rzędu, dalej nie mogąc zatrzymać łez i trzymając głowę skierowaną ku ziemi.
Kolejne nowe uczucie, jednakże były ono strasznie bolesne. Chciała stąd uciec. Zniknąć i już nigdy więcej się nie pojawić. To normalne? Poradziła sobie z tyloma nieprzyjemnymi wydarzeniami, a nie potrafi znieść jego słów? Coś jest nie tak. Nie powinno tak być. Nie miała siły nawet się uśmiechnąć.
- Wszystko jest dobrze. Tak powinno być. Rozumiem w pewien sposób twoje uczucia Lynn, a teraz... - nie wiedziała jak dokończyć.
Powrót do góry Go down
Lynn Cavendish
Zegarmistrz
Lynn Cavendish

Liczba postów : 488
Join date : 10/02/2016

Rezydencja Cavendishów - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Rezydencja Cavendishów   Rezydencja Cavendishów - Page 2 EmptyCzw Cze 21, 2018 11:12 pm

Miał wrażenie, że głowa wybuchnie mu z nadmiaru informacji i wydarzeń, które jak na złość, skumulowały się jednego dnia. Jeśli sytuacja dała mu więcej czasu, zastanowiłby się nad jej absurdem, jakim był pobyt w swoim rodzinnym domu naprzeciw Colette, otwierającej przed nim serce. Jeszcze wczoraj, gdyby ktoś przewidział jego przyszłość, nie uwierzyłby, a nazajutrz zapewne będzie uznawał to wszystko za realistyczny sen. A to nie był nawet koniec wrażeń na dziś.
Przed oczyma stanął mu najstraszniejszy z możliwych widoków. Widok, odbierający mu zdolność logicznego myślenia, ściskający jego serce, sprawiający, że wszystko inne odchodziło na dalszy plan. Widząc płaczącą kobietę, środki i koszty jego działań przestała mieć znaczenie. Liczył się tylko cel, możliwie prędko zrealizowany. Nie zniósłby jej łez dłużej.
Niemal machinalnie, bez większego pomyślunku ujął jej twarz w obie dłonie, pochylając się nad nią. Patrzył wprost w zapłakane oczy Colette, gotów poświęcić wiele, by załagodzić jej smutek. Czy mógłby przeprosić? Czy odpowiednie było prosić o wybaczenie za zachowanie szczerości? Za towarzyszący temu brak logiki, owszem. Doskonale wiedział, że jest chory. I niespecjalnie chciał się z tego leczyć.
- Przepraszam. - To okropne słowo padło ostatecznie z jego ust, aż dreszcz przebiegł mu po plecach. Odetchnął, nim nachyli się bardziej nad jej twarzą, przytykając usta do mokrych śladów na policzkach Colette, wytoczonych przez łzy. Scałowywał słone krople, nim zdążyły zginąć w gąszczu jej włosów i splocie jego rąk. Ujmował ją, przymykając powieki. Zmusił się, aby wypowiedzieć kolejne słowa:
- Nie byłabyś szczęśliwa u mojego boku. Nazywałbym cię jej imieniem. W twoich oczach widziałbym jej oczy. To granica, której wolałabyś nie przekroczyć - szepnął niemal niedosłyszalnie, zgodnie z prawdą przedstawiając świat, jaki mógł się między nimi narodzić. Nie był na to gotowy. - Zasługujesz na kogoś lepszego. Kogoś, kto nie będzie cię krzywdził na każdym kroku... - dodał jeszcze, dopiero teraz dostrzegając drugą stronę medalu, opierającą się na szeregu wad, jakie w sobie nosił.
Nie odsunął się nawet o cal, łącząc ich twarze razem.
Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t243-lynn
Gość
Gość



Rezydencja Cavendishów - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Rezydencja Cavendishów   Rezydencja Cavendishów - Page 2 EmptyPią Cze 22, 2018 12:01 am

Pierwszy raz od długiego czasu mogła się tak porządnie wypłakać i zacząć cierpieć na nowo. Poniekąd było to bardzo dobre uczucie, które pozwalało odfrunąć wszystkim złym i starym wspomnieniom, by wpuścić na owe miejsce świeże. Problem w tym, iż tamte nie za bardzo chciały odejść i mieszały się z teraźniejszymi, przynosząc Colette coraz więcej bólu.
Dotyk Lynna nie przyniósł ulgi, a tylko katował mocniej dziewczynę. W swej głowie miała tylko słowa odrzucenia, zaś te z kolei rozbrzmiewały dość głośno i nie pozwalały się skupić na aktualnej sytuacji. Nieustannie wewnątrz wmawiała sobie, że to nic takiego, a takich nieodwzajemnionych miłości jest nieskończenie wiele. Nie tylko ona cierpi i nie powinna rozpaczać z tego powodu, jednak nie mogła tego powstrzymać.
Kolejne przeprosiny, kolejny niewidzialny nóż wbity w serce, kolejne pokłady smutku... Czuła, że Lynn zmusza się do samego dotyku, nie mówiąc o pocałunkach policzków, co nie pozwalało jej podchodzić do tego spokojnie i nadal całe ciało wiedźmy drżało.
- Tak jak mówiłam, pogodziłam się już z tym i rozumiem twoje podejście, Lynn. Nie wymagam od ciebie żadnego wytłumaczenia, naprawdę... - oznajmiła pewniejszym głosem, zamykając całkowicie powieki i wciąż nie poruszając w żaden sposób rękami, które wisiały sobie wzdłuż ciała Col. - Nigdy mnie nie skrzywdziłeś, a twoja odmowa jest czymś normalnym. Szanuję to i zniknę z twojego życia na jakiś czas, abyś nie musiał mnie znosić. Już nigdy nie będzie tak jak wcześniej... - rzekła bez wahania, aczkolwiek łzy pojawiały się dalej. Stwierdzenie "na jakiś czas" oznaczało u Col "na zawsze" i nie był to żart. Musiała urwać ten kontakt, zaś to wszystko ze względu na mężczyznę, którego nie chciała już więcej zranić.
Przed swym wyznaniem, chciała powierzyć wszelkie plany odzyskania rezydencji ciemnowłosemu, lecz teraz nie widzi innej opcji poza zaufaniem w pełni Williamowi. Wystarczy chwila, aby wszystko legło w gruzach... Nawet serce Col.
Powrót do góry Go down
Lynn Cavendish
Zegarmistrz
Lynn Cavendish

Liczba postów : 488
Join date : 10/02/2016

Rezydencja Cavendishów - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Rezydencja Cavendishów   Rezydencja Cavendishów - Page 2 EmptyPią Lip 13, 2018 6:47 pm

Wyczuwał pod palcami jej napięcie. I choć nie chciał tego czynić, uległ, odsuwając się nieznacznie. Miał wrażenie, że jeśli cofnie się bardziej, straci wszystko, co udało im się odbudować od pamiętnego spotkania na cmentarzu. Miał ochotę zasypać ją przeprosinami, czując się autentycznie winnym z powodu swojego wybrakowania. Nie prosił jej już jednak o wybaczenie, gdy słowami potwierdziła największe obawy Lynna.
Teraz gotów był do kłamstwa, podparty pod mur, bez drogi ucieczki. Za późno jednak było na naprawę wypowiedzianych słów. Padły one w przestrzeń i Colette nie miałaby żadnych podstaw, aby uwierzyć w naglą zmianę zdania.
Wciąż ujmował jej twarz, jednak nie pochylając się nad nią dłużej - łzy dziewczyny w końcu odnalazły drogę ujścia przez jego palce. Zrobiłby wszystko, by nie przeżywała tego dłużej. Wszystko, ale to czego pragnęła, znajdowało się poza jego zasięgiem.
- Poczekaj, proszę - poprosił ją, jakby grając na czasie, przeciągając dane im chwile, wiedząc, że od teraz z każdym jego krokiem jest wyłącznie gorzej. - Nie chcę tego. To samolubne, ale nie chcę, byś zniknęła - rzekł w odpowiedzi na jej słowa. Nie rozumiał, co miała wtedy na myśli, ale wiedział jedno - dążyła niczym po równi pochyłej w przepaść, a on nie potrafił temu zaradzić.
Nie powstrzymywał dłużej jej płaczu, pozwolił łzom płynąć, choć ten widok był dla niego najprawdziwszą męczarnią.
- Poczekaj - powtórzył się, odrobinę pewniej, choć w tej sytuacji nic, co czynił, nie było przemyślane. Zdawał się wyłącznie na nieużywaną od dawna intuicję. - Usiądź. Porozmawiajmy. Jestem pewny, że uda nam się jakoś... porozumieć - zaproponował, co brzmiało zupełnie absurdalnie w tej sytuacji. Jakby chciał dobić z nią targu, czemu nie towarzyszyła krzta romantyczności, jaką powinno ociekać owe wyznanie.
Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t243-lynn
Gość
Gość



Rezydencja Cavendishów - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Rezydencja Cavendishów   Rezydencja Cavendishów - Page 2 EmptyPią Lip 13, 2018 8:36 pm

Choć nie było tego widać na zewnątrz, toteż wewnątrz swej głowy była zajęta planowaniem dalszych poczynań. Nie mogła tu zostać do rana, a najlepszym wyjściem z tej sytuacji byłoby ulotnienie się teraz i zniknięcie raz na zawsze. Co powinna zrobić? Co było lepsze? Dokąd się udać? Czy dalej starać się... żyć? Remilia poradziłaby sobie sama, zaś poza nią nie zraniłaby nikogo więcej. Głupie myślenie, albowiem niektórzy wręcz odetchnęliby po śmierci dziewczyny.
Dopiero teraz dotarły do niej słowa Lynna, które były dość niezrozumiałe i potrzebowała chwili, by odrobinę postarać się załapać tok jego myślenia.
- Porozumieć? O czym ty mówisz? Lynn... Przestań ze mnie drwić. - odparła zmieszana, po czym westchnęła głębiej i uniosła ręce w górę, aby chwycić dłonie mężczyzny. Łapiąc z nim nijaki kontakt wzrokowy, dziękowała za półmrok który otaczał pomieszczenie i nie pozwalał na dokładne ujrzenie zaczerwienionych oraz nadal pełnych łez oczu Colette.
Tylko jedno rozwiązanie jawiło się przed nią, a wraz z nim konieczność natychmiastowego ubrania się. - Musze zniknąć. Moja obecność i tak nic nie wnosi do twojego życia, więc... Szybko o mnie zapomnisz. Przyjdzie to łatwo, w końcu już raz ci się zdarzyło. - powiedziała ze słabym uśmiechem na ustach, próbując powoli odsunąć dłonie Lynna od swej twarzy. Kątem oka szybko odszukała pewną rzecz i zatrzymała wzrok na leżącej nieopodal sukience. Nikt nie trawi przeciągających się pożegnań.
Nie widziała sensu w jakimkolwiek porozumieniu się. Sprawa została wyjaśniona, zaś najgorsze przypuszczenia dziewczyny były w pełni żywe i nie było tu mowy o niemiłym żarcie. Ból głowy najwyraźniej przeniósł się na serce, czy to w ogóle możliwe? Coraz mniej obchodziło ją zdobycie rodzinnej rezydencji, a przecież to był jej główny cel... Chyba do czasu.
Powrót do góry Go down
Lynn Cavendish
Zegarmistrz
Lynn Cavendish

Liczba postów : 488
Join date : 10/02/2016

Rezydencja Cavendishów - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Rezydencja Cavendishów   Rezydencja Cavendishów - Page 2 EmptyPią Lip 13, 2018 9:20 pm

Nie naciskał, podążał za jej ruchami. Pozwolił odsunąć swoje ręce, nie zamierzając zatrzymywać Colette siłą, pomimo najszczerszych chęci. Zezłościł się na jej argumenty, w jego mniemaniu niemające styczności z rzeczywistością, jednak, całe szczęście, w porę zdążył ugryźć się w język. To nie był czas na wyciąganie na wierzch dawnych kłótni. Na zarzucone mu zarzuty odpowiedział jedynie:
- Nigdy o tobie nie zapomniałem - obruszył się lekko, zły, że dziewczyna po wspólne spędzonym czasie, wciąż nie była skłonna uwierzyć w jego oddanie. - Nie mów tak - dodał, jakby to miało cokolwiek zmienić.
Jeśli próbowała odejść, puścił dłonie, nie odstępując jej jednak na krok. Podążał za nią jak cień, cały czas blisko, w głowie kształtując swój pomysł na naprawę ich relacji.
- Nie mam nikogo innego. Nikogo innego nie kocham - poczuł się jeszcze w obowiązku dopowiedzieć, by nie czuła się oszukiwana. Powód sprezentowanego jej odtrącenia był znacznie bardziej zawiły, być może... nieuleczalny? - Mogę ci to udowodnić. Weźmy ślub - wypowiedział, jakby w przypływie olśnienia.
Chyba właśnie składał jej najbardziej nieromantyczną propozycję zawarcia małżeństwa, o jakiej krążyły słuchy.
- Mogłabyś zostać moją żoną - powtórzył to w jeszcze dosadniejszych słowach, jakby te pierwsze były dla niej niejasne. Z podobnym entuzjazmem, wyjątkowo energicznie, jakby się gdzieś spiesząc. - Pamiętasz, co powiedziałem po tym, gdy poprosiłem Valentiny o twoją rękę? Pamiętasz? - zbliżył się, iście natchniony, jakby właśnie wpadł na genialny pomysł zażegnania kryzysu.
Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t243-lynn
Gość
Gość



Rezydencja Cavendishów - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Rezydencja Cavendishów   Rezydencja Cavendishów - Page 2 EmptyPią Lip 13, 2018 10:08 pm

- Nigdy? Huh... - zareagowała krótko, aby wyminąć go zgrabnie i podążyć w stronę upragnionego ubrania. Otarła dłońmi w międzyczasie oczy, a będąc na miejscu zaczęła nakładać na siebie zieloną suknię. Była to żmudna praca, aczkolwiek szła do przodu.
Następna wypowiedź ciemnowłosego wymalowała na twarzy Col niemałe zaskoczenie, choć przerażenie byłoby bardziej trafnym słowem. - Lynn... Twoja narzeczona... Jeśli tu jest, tylko ją denerwujesz. Nie możesz tak mówić. Ciągle ją kochasz i najwidoczniej, nie jest ci dane się od tego uwolnić. Nie narażaj się na jej gniew. - odparła nie mogąc oderwać od niego wzroku, ponieważ coraz to nowe słowa wychodzące z jego ust napawały ją odrazą do samej siebie.
Weszła pomiędzy dwójkę zakochanych z nadzieją, iż Lynn odwzajemni jej głupie uczucie. Nawet jeśli ta para nie mogła być już dłużej ze sobą... Taka miłość nigdy nie zniknie.
- To było... - zamilkła na moment, opuszczając głowę w dół i zamykając oczy. - To było w czasach, gdy twoje serce nie było jeszcze zajęte. Teraz nie ma w nim dla mnie miejsca. Jestem tylko nieproszonym gościem... Dokładnie! Zawsze byłam... nieproszonym gościem... - rzekła, coraz to bardziej cichym i łamiącym się głosem. Zacisnęła zęby, pozwalając przy tym spływać nowym, gorącym łzom po policzkach.
Mimo tego, że mało widziała, zaś obraz ciągle był rozmazany, to dalej starała się dokładnie ubrać. W mniejszej, czy większej części jakoś szło, lecz gorset został zawiązany byle jak.
Została kwestia wyjścia, chociaż najprawdopodobniej okno stanie się jedynym dostępnym elementem. Niemożliwym było normalne opuszczenie rezydencji przez drzwi, więc nic się na to nie poradzi i Colette zostaje lot.
Powrót do góry Go down
Lynn Cavendish
Zegarmistrz
Lynn Cavendish

Liczba postów : 488
Join date : 10/02/2016

Rezydencja Cavendishów - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Rezydencja Cavendishów   Rezydencja Cavendishów - Page 2 EmptyPią Lip 13, 2018 10:42 pm

Był już na skraju utraty cierpliwości. Nie miał już sił słuchać bredni dziewczyny, której za nic na świecie nie da się przemówić do rozumu. Cudem zdobył się na spokój, obeszło się nawet bez krzyków. Najwyraźniej bardzo zależało mu na pokojowym rozwiązaniu, a co za tym szło - zgodzie dziewczyny.
Przyglądał się w milczeniu jej próbom ubierania się. Gdy jednak spostrzegł się, co czyni, prędko odwrócił wzrok, mimo że w końcu spełniała jego życzenie, które rzucił jako pierwsze po zapukaniu do tejże sypialni. Najwyraźniej myślenie szło mi dziś bardzo opornie, gdyż dopiero przy zaciskaniu sznurków od gorsetu, zrozumiał też, że Colette wcale nie powinna się o tej porze ubierać.
- Chwila, co ty robisz? - wydusił z siebie, zachodząc ją od przodu, jakby to miało ją w czymś powstrzymać. - Powinnaś wrócić do łóżka - dodał zdecydowanym, dość władczym tonem. Wciąż wiele brakowało, by usiłował zatrzymać ją za pomocą siły, chyba nigdy nie zniżyłby się do tego poziomu.
Na jej słowa obrał już odpowiednią taktykę. Ona jedno, on jedno.
- Ja nie żartuję. Moglibyśmy być szczęśliwi - zapewnił ją, podchodząc do tematu w dość optymistyczny sposób.
Momentami czuł się, jakby uczestniczył z Colette w parodii małżeństwa, co chwilę kłócącego się i wracającego do siebie. Rzeczywistość nie mogłaby się mocno różnić.
- Nigdy nie przestanę jej kochać - powiedział, pewny jak niczego innego. - Ale moglibyśmy być blisko. Colette, ja... - zatrzymał się, wciąż nie mogąc uwierzyć w to, co robi. - Nie mam pierścionka. Ponowię jednak prośbę. Czy chcesz zostać moją żoną? - zapytał, jak najbardziej poważnie, choć tym samym osiągając jednak szczytu absurdu.
Oświadczał się już kilka razy w swoim życiu. Każdy z tych razów zdecydowanie nie przebiegał po jego myśli, jednak teraz przekraczał jakiekolwiek granice, nie planując tej ważnej chwili w żaden sposób. Przez głowę przeszło mu nawet, że powinien uklęknąć na jedno kolano.
Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t243-lynn
Gość
Gość



Rezydencja Cavendishów - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Rezydencja Cavendishów   Rezydencja Cavendishów - Page 2 EmptySob Lip 14, 2018 12:07 am

Niczym obrażona mała dziewczynka, zignorowała jego niby polecenie i dalej uparcie szykowała się do wyjścia. Nie czuła się tak źle albo nie dopuszczała do siebie uczucia wykończenia, bowiem aktualna sytuacja nie była sprzyjająca dla takich błahostek.
Ponownie otarła dokładnie oczy, które miały całkowite prawo być opuchnięte i znienacka ujrzała przed sobą Lynna. Czyżby na całego mu zaczęło odbijać? Powinna zatrzymać dla siebie to piękne wyznanie miłości, bo z mężczyzną dzieją się teraz dziwne rzeczy.
- Lynn... Okłamujesz sam siebie. - stwierdziła prosto, nie odrywając od niego spojrzenia. Pomimo tego pewnego głosu i w pewnym sensie pozytywnego podejścia, jakoś nie mogła brać jego słów na poważnie. - Nie wątpię w to. - przytaknęła, ponieważ tu nie było nic do zarzucenia - Blisko? Lynn... Tak, chcę. Co zmieni moja odpowiedź? Ślub bierze się z miłości, nie litości. A wiesz, moje uczucie nigdy nie będzie odwzajemnione... To nie ma prawa się udać... - odpowiedziała wzdychając cicho oraz ciężko.
Zdawała sobie sprawę, iż to nie ona powinna być na tym miejscu. Sama coraz bardziej podpada zmarłej narzeczonej i prosi się o większe nieszczęście. Chciała być sprawiedliwa wobec wszystkich, a "zmuszanie" go do takiego posunięcia działało na nią bardzo źle.
Czemu nadal tu stała? Była gotowa do drogi i zdecydowana od początku, aby zatrzeć wszelkie ślady swojej obecności w życiu najbliższych. Nie, niemożliwe, iż jego nieprzemyślane pytanie i gorliwa walka o coś tak niedorzecznego, dało Col światełko nadziei na wspólne życie.
- Zostałam przecież odrzucona... - wyszeptała jakby do siebie, zaciskając dłonie na materiale sukienki i wbijając wzrok w ziemię. - No i nie masz pierścionka. - dodała już głośniej z udawanym wyrzutem, nie mogąc ukryć małego uśmiechu.
Powrót do góry Go down
Lynn Cavendish
Zegarmistrz
Lynn Cavendish

Liczba postów : 488
Join date : 10/02/2016

Rezydencja Cavendishów - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Rezydencja Cavendishów   Rezydencja Cavendishów - Page 2 EmptyNie Lip 15, 2018 10:17 pm

Usta drgnęły mu w zalążku uśmiechu, który, całe szczęście, zdążył w porę opanować. Wiedział już, że ją kupił. Dziarsko oznajmił, poprawiając natychmiast wypowiedź Colette:
- Ślub bierze się z rozsądku, nie z miłości. - Ileż w jego słowach kryło się prawdy? Czy sam wierzył w to, co głosił? Zgadzało się to przede wszystkim z tym, co sądził niemal dwie dekady temu. Paradoksalnie, usprawiedliwiając się rozsądkiem, czynił właśnie najmniej rozsądną na świecie rzecz.
- To nie problem - rzucił w identycznym, optymistycznym tonie, dyskretnie rozglądając się po pomieszczeniu za tym, co mogłoby mu posłużyć jako imitacja pierścionka zaręczynowego, na potrzebę nagłych, niespodziewanych oświadczyn.
W pomieszczaniu nie znajdowało się nic pasującego na palec dziewczyny, ale on uważał się za kreatywny umysł, gotów stworzyć pierścionek z czegokolwiek, co znajdzie w swoich kieszeniach. Trybiki w głowie Lynna poszły w ruch, gdy... Spostrzegł się, że jest w posiadaniu czegoś, co idealnie uwieczni tę - mimo wszystko - istotną chwilę w jego życiu.
Po raz pierwszy, zawahał się. Przedmioty miały dla niego wielkie znaczenie. Zarówno złożone mechanizmy, którym poświęcał krew i pot, jak i proste egzemplarze mające swoją historię, przypominające mu o przeszłości. Kawałek metalu na jego serdecznym palcu mienił mu się właśnie niczym żywa osoba z własną duszą, historią, którą zna tylko on sam. Wewnątrz wiedział jednak, że nie powinien przekładać ich materialnej, nic niewnoszącej do jego życia obecności ponad szczęście drugiej osoby.
Czując się jak w śnie, zaczął siłować się ze złotą obrączką na swoim serdecznym palcu. Długo nie ustępowała, jakby wrastając się w skórę zegarmistrza. Pociągnął ją silniej, oswobadzając się z doskonale znanego mu towarzystwa, spoglądając z lekką trwogą na swój nagi palec, odcinający się jaśniejszym kolorem w miejscu, w którym uprzednio spoczywał pierścionek.
Było to dla niego trudniejsze niż przypuszczał, jednak ściskając przedmiot w swojej dłoni, był już całkowicie pewien tego, co powinien uczynić w następnej kolejności.
Uklęknął przed nią na jedno kolano, wyciągając obrączkę, która w najlepszym przypadku pasowała na kciuk dziewczyny.
- Colette Lacroix, czy zechcesz popełnić jeden z największych, a może największy błąd w swoim życiu i zostać moją żoną? - wypowiedział podniośle, spoglądając na nią z pełną powagą.
Ewidentnie upadł na głowę, gdyż nic nie wskazywało na to, że jego szalony pomysł był żartem.
Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t243-lynn
Gość
Gość



Rezydencja Cavendishów - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Rezydencja Cavendishów   Rezydencja Cavendishów - Page 2 EmptyPon Lip 16, 2018 12:49 am

- Interesujące... - mruknęła pod nosem, po usłyszeniu tego idealnie niepasującego do niego zdania. Rozsądek? A gdzie tam! Miłość jest najważniejsza, jednakże darowała sobie rozpoczęcie sprzeczki. Dorwie go innym razem.
To wszystko nie działo się tak naprawdę, racja? Dochodzi tu właśnie do czegoś niepojętego, zaś ona nadal się nie budzi i ciągle stoi w tym samym miejscu. Jeszcze nigdy nie czuła się zdezorientowana w takim dużym stopniu, a teraźniejsze czyny oraz słowa Lynna tylko pogłębiały to uczucie. Do pewnego czasu myślała, że żartuje sobie i wyskoczy z drwiącym tekstem, który na zawsze pogrąży ją w smutku, aż zamilkł na dłuższą chwilę.
Co miał na myśli? Wytężyła wzrok i uważnie obserwowała wszelkie ruchy mężczyzny, coby nie przeoczyć czegoś ważnego. Przyłapała się na tym, iż w międzyczasie ze dwa razy ukradkiem spojrzała na okno, które miało być jej drogą ucieczki. Nie. Nie zrobi tego, ponieważ dzieje się tu coś, co w pewnym sensie daje Col powód do zaprzestania głupich myśl, a najważniejsze do zostania i dalszego dbania o Lynna z bardziej widocznym uczuciem, lecz wciąż równie zawzięcie.
Bądź co bądź, nie chciał, aby odeszła i posunął się do czegoś takiego. Tylko to było jego motywacją? Brak innego wytłumaczenia, musiał robić te wszystkie rzeczy dla dziewczyny tylko z dobrego serca. Miała spore wątpliwości, jeśli chodziło o całą tą sytuację, aczkolwiek starała się je odgonić oraz zastąpić optymistyczną wizją. Może nie będzie tak źle, a ciemnowłosy nie znienawidzi Colette i wszystko się ułoży? To byłby istny cud.
Z zamyślenia wyrwał ją poruszający się Lynn, który za chwilę klęczał i trzymał przed nią przedmiot, jakim była obrączka. Col po prostu odebrało mowę, gdyż szybko do niej dotarło, że jest to największy skarb zegarmistrza. Wpatrywała się w ową rzecz szeroko otwartymi oczętami, lecz z oniemienia przeniosła wzrok na niego.
Chciał podarować dziewczynie coś niesamowicie cennego, zaś ona najzwyklej nie miała przez moment pewności, czy może po to sięgnąć i co więcej, zatrzymać przy sobie. Chaos, który panował w głowie kobiety był czymś zadziwiającym, bo pierwszy raz myśli nachodziły same na siebie.
Otworzyła odrobinę usta, wciągając przy tym powietrze, a słowa nadal nie chciały się pojawić. Dopiero po krótkim i bezgłośnym westchnięciu, odważyła się wyciągnąć delikatnie drżącą dłoń w stronę obrączki. Nie zabrała jej od razu, jednak chwyciła trzema opuszkami palców i spojrzała prosto w oko mężczyzny.
- Na pewno...? Jesteś pewien, iż to ty nie popełnisz największego błędu? Zepsujesz swoje spokojne życie - rzekła zatroskanym głosem, choć nie dodała nic na temat przeszłości. Nie chciała o tym wspominać i tak wystarczająco nadużyła tego wątku, najlepiej zostawić go już w spokoju. - Tak, zrobię to z największą przyjemnością, Lynn - dodała po krótkim milczeniu, zabierając bez pośpiechu przedmiot i obdarzając klęczącego przed nią dżentelmena szerokim oraz ciepłym uśmiechem. Znów nie mogła powstrzymać łez tej nocy, ale te były znacznie bardziej milsze.
Starając się w jakiś cudowny sposób opanować szybkie bicie swego serca, przypomniała sobie o bardzo ważnej kwestii, która musiała zostać poruszona. - Od teraz będziesz pomocnikiem przy wyborze sukienek - powiedziała stanowczo, mając zamkniętą obrączkę w dwóch mocno zaciśniętych dłoniach. Nie mogła pozwolić, by coś jej się stało. - No już, przyznaj się... Uwielbiasz moje sukienki i dlatego zawsze zwracasz mi uwagę, prawda? Lynn, nie spodziewałam się tego po tobie... - stwierdziła z cichym, acz uroczym chichotem pod koniec i bezczelnie pokazała mu język, przymykając powieki. Ot, była to próba rozluźnienia tej napiętej atmosfery.
Powrót do góry Go down
Lynn Cavendish
Zegarmistrz
Lynn Cavendish

Liczba postów : 488
Join date : 10/02/2016

Rezydencja Cavendishów - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Rezydencja Cavendishów   Rezydencja Cavendishów - Page 2 EmptySro Lip 18, 2018 9:28 pm

Osiągnął sukces, więc odczuwał zadowolenie, choć nie docierało do niego to, co właśnie uczynił ani konsekwencje, z jakimi będzie musiał się zmierzyć po fakcie. Odda jej jeszcze trochę przyjemności, nim dobiją targu do końca, ustalając zasady, które będą na tyle bezsensowne, że nie spiszą ich nawet na papier.
Podniósł się powoli z podłogi, prostując się i zaciskając łagodnie palce na dłoniach Colette, w których spoczywała obrączka, obecnie należąca już tylko do niej. Puścił ją, zadowolony z chwilowego spokoju, jaki udało im się osiągnąć. Po wszystkim miał wrażenie, że o własnych siłach ugasił szaleńczy pożar.
- Wybacz, że nie pasuje - wspomniał, mówiąc tym, co trzymała w rękach. - Gdy nadarzy się okazja, zastąpię go tym, na co zasługujesz - przyrzekł uroczyście. - I nie martw się o mój spokój. Jestem dość oporny. Poradzę sobie ze wszystkim. Nawet z nadpobudliwą żoną - uśmiechnął się, choć nazywani dziewczyny własną żoną wciąż brzmiało w jego ustach obco. Będzie musiał się niedługo przyzwyczaić...
- Hm? - zastanowił się na głos, nie do końca pewien, co Colette miała na myśli. - Małżeństwo to droga kompromisów - wyrzekł kolejną życiową mądrość, o której oczywiście nie miał pojęcia. - Chętnie pomogę ci w doborze sukienek, samemu może nawet od święta rezygnując z cylindrów, za którymi zupełnie bezpodstawnie nie przepadasz. I z przyjemnością poznam twoją krawcową. Może da się przekupić na dziesięć cali więcej... - ostatnie zdanie dodał jakby sam do siebie, uśmiechając się zaraz niecnie.
- Mamy tyle do ustalania... - wypowiedział, powoli oswajając się z faktem, przed którym sam się postawił. Do powiedzenia miał całkiem sporo, jednak nie zamierzał jej straszyć w pierwszy dzień, chwilę po zawarciem tejże obietnicy. - Ale na dziś... powinnaś naprawdę wrócić do łóżka. Jutro też jest dzień - zaproponował, po raz pierwszy od dawna zastanawiając się, ile czasu zostało im do świtu. Sądząc po szarawym niebie za oknem, naprawdę niedużo.
Odsunął się od niej, dopiero teraz czując się naprawdę dziwnie i nie wierząc w to, co właśnie uczynił. Mimo wszystko, poczuł się w obowiązku poruszyć jeszcze jedną kwestię:
- Jeszcze jedno... Mówią, że to przysięga na całe życie, jednak... Jeśli poznasz kogoś, kto pokocha cię, odwzajemniając twoje uczucie i doceni cię bardziej niż ja jestem w stanie... Pamiętaj, że nie będę miał ci tego za złe - rzekł, choć nie mógł mieć pojęcia, co wydarzy się za kilka miesięcy czy bardziej - za długie lata.
Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t243-lynn
Gość
Gość



Rezydencja Cavendishów - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Rezydencja Cavendishów   Rezydencja Cavendishów - Page 2 EmptySro Lip 18, 2018 11:03 pm

Z każdym jego słowem wątpiła coraz to bardziej. Nie mogła utrzymać uśmiechu na twarzy, bo to wszystko ją przerastało i z każdym momentem mocniej odczuwała swoje przewinienie. Co ona robi? Zgadza się na coś tak absurdalnego, mając świadomość, iż wybranek nigdy jej nie pokocha. Jest taka obrzydliwa. Teraz może przyznać to śmiało, bez żadnych zahamowań... Nienawidzi się z całego serca.
- Lynn... Ja nie dam rady. - przełknęła głośniej ślinę, choć nie obeszło się to bez trudu. Nie wiedziała jak kontynuować, jak to wytłumaczyć, jak nie pozwolić płynąć łzom kolejny raz. - Gorszym od nieodwzajemnionego uczucia, byłoby tylko wzięcie ślubu z obiektem westchnień, który robi to wyłącznie z dobrego serca i mówi mi coś takiego prosto w twarz. To... To nie dla mnie. - rzekła odważnie, aczkolwiek drżenie ciała powróciło ze zdwojoną siłą.
Przypomniała sobie błyskawicznie o obrączce, którą ciągle trzymała. Zostawiła ją w jednej z dłoni i wyciągnęła przed mężczyznę. - Nigdy nie będzie należała do mnie, a nawet myślę, że do nikogo innego poza tobą. Nie zachowuj się dziecinnie, zaś tym bardziej nie oddawaj w obce ręce czegoś tak cennego. Bierz i nie rób złudnej nadziei na szczęście. - powiedziała tylko, nie odwracając wzroku od swej otwartej dłoni. Czuła się cholernie słabo, ale znalazła w sobie siły na zupełnie poważne zachowanie.
Teraz już nie tylko chciała, a musiała opuścić to pomieszczenie i zakończyć te ciężkie chwile. Nie jest pewna ile jeszcze wytrzyma jej biedne serce, więc ewakuacja była czymś wspaniałym. Oddanie pierścionka, szybkie wyjaśnienie nieścisłości, wyjście. Plan idealny, choć w praktyce może nie pójść tak gładko jak jej się wydawało.
Znów próba zatrzymania łez poszła na marne. Od długiego czasu nie miała okazji tyle płakać, wręcz zaczęła się zastanawiać, czy to nie była pewnego rodzaju kara. Calutki dzień będzie zmuszona się trochę poukrywać przed ludźmi, aby ich nie odstraszyć i odciąć się od wszystkich. Tego było trzeba wiedźmie. Doprowadzenie wszystkiego do końca, by potem pięknie zejść ze sceny.
- Dziękuję, że się starałeś, ale... Niektóre sprawy są z góry przegrane i nie mamy na nie wpływu. Wszelkie winy możesz zrzucić na mnie. Doprowadziłam do tej sytuacji, a to było przekroczenie pewnej linii. Aktualnie gardzę sobą o wiele mocniej... - stwierdziła bez większych emocji, chociaż w głębi przypisywała sobie wszelkie tortury jakie powinny ją spotkać przed błogą śmiercią. - A teraz wyjdę i wrócisz do rzeczywistości z której śmiałam cię wyrwać. - odrzekła na koniec, poprawiając swe ubranie i ani razu nie ważąc się spojrzeć na Lynna.
Powrót do góry Go down
Lynn Cavendish
Zegarmistrz
Lynn Cavendish

Liczba postów : 488
Join date : 10/02/2016

Rezydencja Cavendishów - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Rezydencja Cavendishów   Rezydencja Cavendishów - Page 2 EmptyPon Lip 23, 2018 4:55 pm

Za wcześnie się cieszył z ugaszonego pożaru, teraz dopiero dostrzegając, że jego żar wciąż się tlił, gotów wybuchnąć z pełną mocą, gdy zwyczajnie osiadł na laurach. Poderwał się, po raz kolejny zmuszając się do myślenia, czując, że jeszcze chwila, a jego głowa eksploduje. Za dużo! Za dużo doświadczeń na jeden wieczór!
- Co? - zapytał niezbyt rezolutnie ani ładnie. - Teraz ty mnie odrzucasz? Przecież jeszcze przed chwilą... - nie wiedział, czy nie powinien się w tym momencie obrazić, czy może smucić z powodu ewidentnego kosza. - Nic z tego nie rozumiem - dodał. Wiedział, że nie jest znawcą kobiecych serc, ale z tego, co się właśnie działo, wynikało, że nie tylko się pomylił. Był jak ślepiec, usiłujący nawlec nić na miniaturowe oczko igły.
- Przeceniasz mnie, Colette - westchnął, nie czując się w żadnym stopniu szlachetnym człowiekiem. - Nie posądzaj mnie o „dobroć serca” - prychnął, nie wierząc, w to co słyszy. - Co za absurd! Ślub jest mi na rękę. Oferuję ci go wyłącznie z wygody - mówił dalej, przekraczając już wszelakie normy i absurd, jaki nie powinien towarzyszyć oświadczynom.
- Nie wiem, co wydarzy się za kilka lat - zaczął, ale nie odważył się kontynuować tematu. Podczas pierwszych oświadczyn zarzekał się, że miłość przyjdzie z czasem. Teraz nie mógł obiecać jej tego samego, nie chcąc czynić Colette płonnych nadziei. - Myślę, że w ten sposób będzie nam dobrze.
Nie rozumiał, gdzie chciała „wyjść”. Stał jej na drodze drzwi, bynajmniej nie zamierzając kończyć rozmowy na półmetku, a właściwie z oddalającym się jej końcem.
- Obrączka jest twoja. Nie przyjmę jej z powrotem - wypowiedział. Co by się nie działo, nie zamierzał odbierać cennego sobie przedmiotu.
Powrót do góry Go down
https://wishtown.forumpolish.com/t243-lynn
Sponsored content




Rezydencja Cavendishów - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Rezydencja Cavendishów   Rezydencja Cavendishów - Page 2 Empty

Powrót do góry Go down
 
Rezydencja Cavendishów
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 2 z 3Idź do strony : Previous  1, 2, 3  Next
 Similar topics
-
» Rezydencja Cavendishów

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Wishtown :: Wishtown :: Dzielnice mieszkalne-
Skocz do: