|
|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Veilore Panna srebrna rączka
Liczba postów : 229 Join date : 22/08/2015
| Temat: Apteka "Mazidło" Pon Sty 18, 2016 3:40 am | |
| ...
Ostatnio zmieniony przez Veilore dnia Czw Mar 03, 2016 12:03 am, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Veilore Panna srebrna rączka
Liczba postów : 229 Join date : 22/08/2015
| Temat: Re: Apteka "Mazidło" Pon Sty 18, 2016 3:45 am | |
| ciąg dalszy Veilore przebudziła się już któryś raz z rzędu, mając wrażenie, że zranione dziewczę obudziło się z przymusowego snu. Nic takiego nie miało jednak miejsca, a klatka piersiowa czarnowłosej wojowniczki unosiła się szybko i niespokojnie. Minęło kilka godzin od incydentu w miejskich ogrodach oraz od dotarcia do domostwa, w którym Vei przyjęto. Było to mieszkanie nad apteką. Zarówno lokal, jak i lokum, w którym się znalazły, należały do jej znajomej, która okazała się tak dobra i chętna do pomocy, że nie tylko zajęła się obrażeniami tajemniczej nieznajomej, którą najemniczka ze sobą przyniosła, ale także kobiecina darowała im na czas powrotu do zdrowia jeden ze swoich pokoi. Przez kolejnych pięć minut obserwowała czarnowłosą dziewczynę, półnagą, bo bez górnej części odzieży, ale opatrzoną i zakrytą ciepłym kocem. Veilore przez większość czasu drzemała na fotelu. Prawdę powiedziawszy po tych kilku godzinach w zapadającym się siedzeniu, wszystko dosłownie ją bolało. Ale... bywało gorzej! Przyglądając się bladej, pozbawionej przytomności dziewczynie, owinęła się szczelniej własnym kocem. |
| | | Desideria Nieokreślony Twór
Liczba postów : 110 Join date : 13/11/2015
| Temat: Re: Apteka "Mazidło" Pon Sty 18, 2016 10:06 am | |
| Gdy ciało odpoczywało umysł pracował jak nigdy do tej pory. Przecież nie powiedzianym jest, że utrata przytomności oznacza jedynie pogrążenie się w ciemności... Na pewno nie u Sam. Ona bowiem przemierzała teraz świat jaki posiadała w swojej głowie. Przechadzała się po najbardziej mrocznych wspomnieniach, ze swojego życia. Jednak czy cokolwiek odczuwała? Tak naprawdę sama nie była pewna tego co czuje... Jej zmysły były wyłączone, a ona sama znajdowała się jedynie w czymś co przypominało galerię obrazów. Każdy, z obrazów przestawiał jakiś skrawek jej życia. Malowidła rozproszone były po czarnej pustce jaką najprawdopodobniej była jej własna wola czy też dusza jak kto woli lecz w tym dziwnym świecie nie była sama. Tutaj właśnie znajdowało się królestwo istnienia jakie towarzyszyło jej przez całe życie. Istnienia jakie właśnie zasiadało przed jednym, z jeszcze niedokończonych płócien przedstawiających wydarzenia, z dzisiejszej nocy? Dnia? Sam nie wiedziała do końca ile czasu upłynęło od chwili gdy po raz ostatni oglądała świat takim jaki on był. Przecież czas w tym miejscu zawał się biec zupełnie inaczej. Tutaj dzień mógł być jedynie sekundą bądź nawet tygodniem w świecie realnym... Skąd wiedziała? Czasem gdy była jeszcze młodsza odwiedzała, to miejsce, a gdy tylko powracała do tak zwanego świata żywych zdawała sobie sprawę jak niewiele się on zmienił bądź jak bardzo. Tutaj przecież, z czasem grało się w grę. Zasady nie były sprecyzowane, a sama rozgrywka była daleka od uczciwej. Trudno. Kobieta nieśpiesznie podeszła do malowidła jakie się tworzyło, a przez jej umysł przeszła myśl brzmiąca "A więc to tak się kończyło". teraz przecież widziała. Teraz była wstanie dostrzec nudną prawdę, o samej sobie oraz o zakończeniu tamtego dnia. Obraz bowiem przedstawiał ostatnie chwile. Jej ciało. Leżało na ziemi karmiąc glebę przepiękną czerwoną posoką. Czy umarła? Nie. Jeśli tak by było nie mogła by tutaj przyjść... Żyła. Ta myśl przebiła ciemność zmuszając ją przy tym do wycofania. Musiała wrócić. Musiała dowiedzieć się co zaszło... Co jeśli tamta żyje? Czy, to koniec? Tyle pytań kłębiło się w tej chwili w tym podłym świecie. Pytań sprawiających iż powoli zaczynała odzyskiwać świadomość... Tutaj jednak trzeba nadmienić jedno. Nie wiadomo czy wszystko wyżej opowiedziane jest prawdą czy też jedynie majakami osoby leżącej prawie bez ducha przez wiele godzin. Spytacie więc jaka jest prawda? Cóż, to wie tylko Sam lecz wątpię aby pragnęła się podzielić taką wiedzą. Ból. Pierwszy impuls przeszył jej zmysły informując, o tym że jednak żyła i co gorsza miała się źle. Wiedziała już, że wszystko co miało miejsce nie było jedynie snem, a wszystko to dzięki bólowi jaki rozpromieniał się na jej ciało od miejsca w jakim została przebita. Kolejny impuls przyniósł jednak nieznane uczucie. Było jej w miarę ciepło, a co najdziwniejsze czuła na swym ciele jakiś materiał. Nie, nie potrafiła go określić w tej chwili ponieważ sil na otwarcie oczu nie miała lecz trudno... Leżała bezczynnie przez kilka chwil walcząc, z chęcią pogrążenia się we śnie raz jeszcze. Nie! Musiała wstać! Musiała uciekać... Ucieczka. Sam przez całe życie uciekała. Od przeszłości, przyszłości oraz teraźniejszości... Przez cały czas żyła tak jakby jej życie było tylko mało znaczącą chwilą, a teraz? Teraz leżała na czymś twardym będąc jednocześnie przy tym okrytą czymś... Niedobrze. Sam fakt iż nie leżała w błocie był dla niej niepokojący jednak... Niepokój zaczął przybierać na sile gdy do jej uszu doszedł odgłos czegoś co mogła nazwać poruszaniem się. Słyszała, to mało dobrze jednak znała ten dźwięk. Ktoś był w tym miejscu jak i ona... Właśnie ta wiedza sprawiła iż kobieta przemogła się na tyle aby otworzyć oczy i co ujrzała? Sufit. Gdyby nie fakt, że była zmęczona, to zapewne zerwała by się z łóżka lecz nie mogła. Pierwsza próba. Sam nie mogła pozwolić sobie na leżenie w tym obcym miejscu, a tym bardziej teraz gdy nie czuła przy sobie żadnej broni. Była bezbronna, obolała oraz wywleczona gdzieś gdzie nie chciała być. Super. Dlatego własnie podjęła decyzję by wstać. Musiała wiedzieć więcej. Dlatego też podjęła pierwszą próbę jaka zakończyła się niepowadzeniem. Tak naprawdę nie była nawet wstanie podnieść się o milimetr lecz nie rezygnowała. Powoli i skrupulatnie zmuszała swe ciało do wysiłku jaki zaowocował nieznacznym podniesieniu się na łokciach. I to był błąd! Jedyne, co jej oczy zarejestrowały w czasie krótkiego lotu z powrotem na łóżko, to sylwetka jakiejś postaci oraz fakt, że jest okryta czymś... |
| | | Veilore Panna srebrna rączka
Liczba postów : 229 Join date : 22/08/2015
| Temat: Re: Apteka "Mazidło" Sro Sty 20, 2016 3:10 am | |
| Nic, cisza i spokój. Za zamkniętymi drzwiami pokoju krzątała się jeszcze właścicielka apteki, acz ze względu na późną porę, najpewniej doglądała ostatnich, przygotowywanych na dzień jutrzejszy, rzeczy, aby później położyć się do łóżka bez obaw, że któregoś z produktów będzie jej brakować. Tymczasem zwinięta na fotelu Veilore doglądała stanu nieznajomej. Nie mogła oczekiwać od znawczyni wszelkich zdrowotnych problemów, że poświęci swój czas na sen oraz na nadzorowanie stanu poszkodowanej w walce. Nie śmiałaby nawet o to zapytać, nie chcąc wykorzystywać uprzejmości domowniczki. Zrobiła wystarczająco dużo, podejmując się zadania poskładania nieprzytomnej oraz darując im nocleg. Vei sama inkwizytorkę tu przywiodła i sama też powinna dopilnować reszty. Aptekarkę już od rana czekała praca. Przez długi czas nic właściwie się nie działo, a monotonny widok uśpionej twarzy nieznajomej oraz jej unosząca się pod okryciem klatka piersiowa sprawiały, że najemniczkę ponownie próbował w swe ramiona schwycić Morfeusz. Walczyła z tym na początku, ale wkrótce powieki same zaczęły opadać i zmuszać umysł do drzemki. Oparła więc głowę na podłokietniku fotela, a sen nadszedł w ułamku sekundy i sama nawet nie zdawała sobie sprawy, kiedy dopadł ją ten nierealny świat powstający w odpoczywającym umyśle. Obudziła się nagle. lekko zdezorientowana Veilore wyprostowała się w zajmowanym fotelu. Przetarła oko, spoglądając ku łożu, gdzie spoczywała zraniona dziewczyna. Poruszyła się? – zastanawiała się. To drgnięcie po podniesieniu... czy było prawdziwe? Czy podświadomość dopuściła do jej uszu szuranie materiału w wyniku popełnienia znaczniejszej czynności? Veilore bardzo szybko przekonała się, że musiał być to tylko wytwór jej wyobraźni, figiel mózgu, bo nieznajoma dopiero teraz uniosła się, po czym opadła z powrotem na powierzchnię łóżka i poduszki. Blondynka zerwała się na nogi, o mało nie potykając o materiał koca, którym się okryła. Zrzuciła go jednak i odłożyła na fotel, zaś gdy wolna od niego już była, zbliżyła się prędko do leżącej czarnowłosej dziewczyny. – Wróciłaś już do świata żywych? – zapytała, lekko się pochylając nad łóżkiem. Chwilę później przysiadła na jego krawędzi, wbijając spojrzenie w bladą twarz nieznajomej. – Czujesz się lepiej? – Przesunęła spojrzenie na miejsce, gdzie pod kocem znajdowało się przebite w czasie walki z czarownicą ramię. Nie wiedzieć czemu przypomniał się jej ból operacji przytwierdzania protezy prawej ręki. Odruchowo podrapała się po rękawiczce. Najwyraźniej nie zamierzała ich ściągać nawet po znalezieniu się w ciepłym pomieszczeniu. Ktoś mógł się temu dziwić. Albo i nie. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby kobieta ze zmęczenia i znużenia po prostu zapomniała to zrobić. Ale nikt nie musiał znać prawdy. Veilore dotknęła delikatnie zdrowego ramienia czarnowłosej dziewczyny. – Jesteśmy u mojej znajomej. Nad apteką w jej mieszkaniu. Zajęła się twoją ręką po tym, jak prowizorycznie ją opatrzyłam jeszcze w ogrodach – mówiła. – Nie próbuj wstawać, dopóki nie dojdziesz do siebie, nigdzie nie pójdziesz. Blondynka domyślała się jednak, że nieznajoma nie za bardzo ma do tego siły, o czym niedawno się przekonała, próbując wstać. – Nie marnuj sił. Straciłaś dużo krwi i tak nie dotrzesz dalej niż do drzwi. A i to tylko, jeśli będziesz mieć wyjątkowe szczęście. Odpocznij – powiedziała. – Potrzebujesz czegoś?
|
| | | Desideria Nieokreślony Twór
Liczba postów : 110 Join date : 13/11/2015
| Temat: Re: Apteka "Mazidło" Sro Sty 20, 2016 11:47 am | |
| Nieudana próba. Była dla niej bardziej upokarzająca niż wszystko inne zwłaszcza teraz gdy Sam miała ochotę najzwyczajniej w świecie wyjść i pozostawić intruza samego sobie. jednak było, to niemożliwe przynajmniej w tej chwili... Dlatego właśnie spoczywała dalej w łóżku nie wiedząc co ma ze sobą zrobić. Jej pusty spokojny wzrok rejestrował wszystko co tylko było w jego zasięgu i powiedzmy sobie szczerze gdy tylko poczuła jak jakiś ciężar osiada na łóżku nieznacznie się wzdrygnęła. Nie, nie lubiła takich sytuacji, a tym bardziej teraz gdy nie miała siły, a ktoś obcy spoglądał nań, z góry mając jakby na to nie patrzeć przewagę... I owszem może jeszcze jakoś zniosła by to lecz... Właśnie sprawa rozchodziła się o to co uczyniła kobieta zaraz potem, a mianowicie dotknęła ją w ramię. -Nie... nie dotykaj mnie... - Wycharczała ponieważ głos już był nie ten, a suchość w ustach sprawiała iż wypowiedzenie jakiegokolwiek słowa graniczyło, z nie lada wyzwaniem. Jej spojrzenie mimo wszystko nadal pozostawało spokojnie, a zmęczenie nakazywało jej zamknąć oczy lecz nie uczyni tego. Nieważne przecież jak bardzo będzie zmęczona. Nieważne jak bardzo będą piec ją powieki nie podda się i nie pozwoli sobie na ponowie odejście do krainy snu zwłaszcza teraz gdy jakaś obca osoba ją dotknęła! Sam bowiem nie tolerowała takiego zachowania, a jedyna bliskość na jaką sobie pozwalała, to ta gdy jej ciało przywierało już do gasnącego istnienia ludzkiego. Nic więcej. Każdy inny przejaw był u niej nie do pomyślenia, a co za tym idzie nie tolerowała niczego ani nikogo kto zakłócał jej strefę prywatną. Zabawne. Przecież gdyby wiedziała jak tutaj się znalazła zapewne zechciała by zabić tego intruza lecz nawet mimo najszczerszych chęci nie miała ani siły ani nawet możliwości ku temu. Przecież nadal leżała w łóżku. W obcym miejscu, a tuż nad nią siedziała obca kobieta. Czy kiedyś podziękuje jej za, to co zrobiła? Nie. Sam nigdy nikomu nie dziękowała ani nawet nie doceniała zbytnio jeśli oczywiście owa osoba nie była jej do czegoś przydatna. Tak ją wychowano i zapewne nic się nie zmieni... -Muszę iść.. - Dwa słowa. Tylko tyle wypowiedziała na cały ten bełkot o odpoczynku i zbieraniu sił... Było, to przecież nic innego jak zapewne chęć zatrzymania jej tutaj... Tak właśnie myślała. Jednak zaraz chwila... Przez myśl przeszło jej iż owa czarownica nadal istnieje, żyje a wszystko co ma tutaj miejsce jest przygotowane aby ją wydać! Dlatego właśnie ignorując wszystkie jej zalecenia oraz słowa Inkwizytorka postanowiła podjąć kolejną próbę. Tym razem była ona o wiele bardziej zdeterminowana lecz i tym razem zakończyła się jedynie - niepotrzebnym nic niewnoszącym do jej życia - fiaskiem. Gdyby tylko miała siły zapewne zaklęła by pod nosem lecz nie mogła tego uczynić. Nie mogła uczynić niczego co w jakiś sposób jej marazm by przerwało. Cóż jej bowiem pozostało? Jedynie wpatrywanie się w kobietę jaka nadal tutaj siedziała. Na jej wroga próbującego mamić ją jakimiś pustymi słowami... Przecież, to wszystko kłamstwo. Nie, nie potrzebowała odpoczynku, a tym bardziej pomocy. Nie od niej... Zresztą czy na pewno znajdowała się w miejscu, o jakim mówiła? Wszystko mogła być kłamstwem. Wszystko poza bólem oraz odczuciem bezradności jaki towarzyszył jej w tej chwili. Bezradności pomieszanej, z chęcią zemsty... |
| | | Veilore Panna srebrna rączka
Liczba postów : 229 Join date : 22/08/2015
| Temat: Re: Apteka "Mazidło" Pon Sty 25, 2016 3:46 am | |
| Veilore przekonała się, że nieznajoma nie żywi pozytywnych uczuć do jakiegokolwiek najmniejszego dotyku, lecz tajemnicą pozostało dla niej to, czy owa niechęć podyktowana została znalezieniem się w takiej sytuacji, że otoczenie jak i to, co w nim się znajdowało, włączając postać blondynki, były poszkodowanej obce; czy też powód był inny. Zresztą gest, który najemniczka wykonała trwał krótko, także jego wykonawczyni nie zastanawiała się nad reakcją zbyt długo, a właściwie prawie w ogóle, gdyż dotyk był dla niej całkowicie normalny, mało tego, kiedy przychodziło jej wchodzić w interakcję ze znajomymi sobie osobami, cieszyła się nim. W przypadku wyjątkowych osób, wręcz go pragnęła. W każdym razie, skoro coś tak drobnego przeszkadzało wojowniczce, to cóż sobie pomyśli, kiedy uświadomi sobie, że ktoś przyniósł ją w to miejsce, opatrzył i zadbał o to, żeby nie leżała w zakrwawionej koszuli. Jak czarnowłosa zareaguje, gdy w końcu dojdzie do niej, że wyleguje się pod kocem bez tej ubrudzonej, przemoczonej koszuli? A może już to zauważyła? – Może i musisz iść, ale tego nie zrobisz. Nie jesteś w stanie... – powiedziała, wyrażając prawdę dobrze im obu znaną. Kobieta doskonale widziała próby, za jakie brała się nieznajoma. Bezowocne, warto byłoby zauważyć i podkreślić. – Zresztą... nawet gdybyś jakimś cudem stanęła na nogach, nie pozwoliłabym ci wyjść. Jesteś ranna i wyczerpana, a jeszcze do niedawna nie było wiadome, czy w ogóle się obudzisz. Chyba nie muszę wspominać o możliwym zakażeniu? Musisz uważać. Nadwyrężenie się w niczym ci nie pomoże. Wojowniczka zmarszczyła lekko brwi na widok, który wskazywał na rozpoczęcie kolejnej próby wstania z łóżka i jawne niezastosowanie się do wskazówek. – Opóźnisz tylko swój powrót do zdrowia – rzekła, lecz nic później nie dodała, spoglądając karcąco na to uparte dziewczę. W tym momencie usłyszała także jak drzwi za jej plecami otwierają się, cicho skrzypiąc. Vei obejrzała się przez ramię, a potem obróciła cała, bo do pokoju zajrzała właścicielka apteki oraz mieszkania nad nim. W dłoniach trzymała kubek. – Vei, będę już kładła się spać – oznajmiła kobieta na oko trzydziestoletnia ze swobodnie rozpuszczonymi, długimi włosami w kolorze ciemnego drewna. – Usłyszałam, że rozmawiacie, więc zrobiłam napar z ziół. Weź go – poleciła aptekarka, wyciągając nieco dalej dłonie obejmujące kubek. Blondynka skinęła głową i wstała z łóżka, na którym ułożona została nieznajoma, po czym podeszła do przejścia, gdzie odebrała naczynie z rąk swej znajomej. Wypełniająca go ciecz była jeszcze ciepła, choć już nie tak bardzo, bo nie unosił się znad jej powierzchni dymek wywołany doprowadzeniem do wrzenia. Napar zapewne został przygotowany nieco wcześniej, aby zdążył ostygnąć. – Dziękuję. – To na wzmocnienie. Poza tym ugasi pragnienie. Dobranoc. – Spokojnych snów – odpowiedziała. Starsza kobieta zniknęła w przejściu. Z dala usłyszeć się dało odgłos zamykających się drzwi, prowadzących do innego pomieszczenia, sypialni domowniczki. Veilore tymczasem zamknęła te od zajmowanego przez nie pokoju, po czym podeszła do łóżka. – Naprawdę, skorzystaj z tej okazji do odzyskania sił – rzekła spokojnie, siadając na samym skraju łóżka, aby nie narzucać się nieznajomej przesadną bliskością. – Czarownica, z którą walczyłyśmy, nie żyje, ale o innych wrogów nietrudno w tych czasach, a w tym stanie nie udałoby ci się nawet stawić czoła pierwszemu lepszemu opryszkowi, który wyskoczyłby nagle zza rogu. I chyba każdy rozsądny człek to wiedział – jeśli nie jest się w stanie obronić swej osoby, lepiej bezsensownie nie narażać się na niebezpieczeństwo. Może i nieznajoma posiadała inkwizycyjny płaszcz, ale ten z kolei zwabiłby wrogie czarownice. Gdyby zaś postanowiła go nie zakładać, również zwykli niezbyt przyjaźni ludzie, o których napotkanie niezwykle łatwo o tej porze, stanowiliby dla dziewczyny niebezpieczeństwo. Jakże miałaby stawić opór, gdy nie potrafiłaby utrzymać w zranionej ręce swego oręża? Które swoją drogą stało w zasięgu wzroku leżącej wojowniczki, było oparte o nocny stolik po lewej stronie łóżka. – Pewnie chce ci się pić? Masz ochotę teraz to wypić? – zapytała, zerkając na trzymany kubek z aromatyczną zawartością. |
| | | Desideria Nieokreślony Twór
Liczba postów : 110 Join date : 13/11/2015
| Temat: Re: Apteka "Mazidło" Pon Sty 25, 2016 3:11 pm | |
| Śmierć jednak naprawdę rozwiązuje wszystkie problemy dzięki czemu na twarzy Sam pojawił się delikatny cień spokoju gdy tylko informacja, o śmierci wiedźmy doszła ku niej. Owy cień oczywiście tak samo szybko zniknął jak tylko pojawił się co raczej było trudne do ujrzenia chyba ze posiadało się instynkt łowiecki jakim raczej obie były obdarzone. Tak czy inaczej ulga jaką odczuła była naprawdę wielka. Nikt przecież nie dowie się prawdy dzięki czemu była wolna... Ponownie. Mogła także teraz nawet usłuchać jej słów mówiących o odpoczynku lecz wierzcie bądź nie lecz Sam była uparta jak cholera i nawet jeśli go potrzebowała, to i tak nie przyzna się nikomu, a tym bardziej nie przyzna racji komuś kto najwyraźniej jest zbyt uprzejmy. Przecież taki styl nie może być naturalny... To wszystko... co działo się teraz w tym pokoju było raczej mało naturalne, a zbyt straszne. Nikt przecież nie jest dobry, a miłosierdzie czy też troska nie jest domeną tego świata w jakim się znalazła. Inkwizytorka wyczuwała spisek. Przecież coś musiało być na rzeczy! -Masz racje...- Przyznała po długiej chwili milczenia gdy wreszcie kolejny intruz wyszedł, z pokoju i ponownie zostały same tak jak wcześniej. Nic przecież się nie zmieniło... Vei nadal siedziała zakłócając jej przestrzeń prywatną, a Sam cóż leżała grzecznie wpatrując się w nią swoim spokojnym spojrzeniem jaki nijak nie przypominał tego, z ogrodów co raczej powinno być ciekawe lecz czy na pewno w tym przypadku? -Wrogowie są wszędzie... skąd mam jednak mieć pewność, ze zaraz nie wbijesz mi ostrza w serce albo nie zechcesz otruć? - Spytała wymownie wpatrując się w naczynie z jakiego jeszcze ulatywała para informując przy tym radośnie iż ciecz w nim zawarta nadal jest zbyt gorąca do picia, a zarazem zbyt chłodna by kogoś oparzyć. Tak czy inaczej podejrzliwość oraz dystans można było wyczuć na kilometr. Owe odczucia wypełniały to pomieszczenie tak gęsto niczym mgła spowijająca świat... Tak samo właśnie spojrzenie Sam zdawało się otulać Vei... pragnęło poznać,z kim tak naprawdę przyszło się jej zadawać mimo iż nie do końca wiedziała czemu ślepy los pchnął ją wtedy do tych ogrodów. Czemu sprawił jej przyjemny ból oraz czemu akurat teraz musiała spoczywać w łóżku należącym do cholera wie kogo. Owszem niby wiedziała lecz skąd miała pewność, że ta mówi prawdę? Nie, nie miała jej. Pewność była ostatnią rzeczą jaka przemykała przez jej głowę i była, to najbardziej spokojna myśl. Inne te bardziej potworne czy też mroczne galopowały teraz niczym stado przestraszonych koni wystukujących podobny szybki rytm do tego jaki teraz nastał w jej sercu. Dobrze go czuła. Rytmiczne uderzenia przyspieszone przez nieznany jej czynnik sprawiały iż nie wiedziała co ma teraz czynić. Zaryzykować kolejnego podejścia czy też oddać się pod opiekę nocy oraz własnej siostry, a może jednak odpuścić i pozwolić sobie na chwilę wytchnienia? Przecież nic jej nie grozi... Chyba. -Vei...- Odezwała się po długim czasie jaki zapewne był wypełniony ciszą oraz spojrzeniem w stronę kobiety jaką na swoj sposób nienawidziła od chwili gdy tylko otwarła oczy w tym miejscu. -Posiadasz ciekawe imię oraz technikę... Interesujące...-Każde słowo wypowiadała powoli lecz, z tą różnicą iż tym razem dało wyczuć sie w jej tonie zmęczenie oraz pragnienie jakiego oczywiście nie ugasi przez wzgląd na swoje zasady oraz naukę przyjętą... Jednak mimo wszystko musiała wypowiedzieć te słowa. Musiała podsumować jakoś tą dziwną istotę mimo iż była jak nic pewna słów tamtej na jakie nie odpowie... Przecież Sam nie istnieje dla świata więc po co ma odpowiadać na jakiekolwiek pytania obecne czy też przyszłe zadane przezVei? |
| | | Veilore Panna srebrna rączka
Liczba postów : 229 Join date : 22/08/2015
| Temat: Re: Apteka "Mazidło" Nie Sty 31, 2016 12:24 am | |
| Veilore spoglądała na leżącą nieznajomą. Oczywiście, że miała rację, jak to stwierdziła poszkodowana dziewczyna! Najemniczka wzrok miała bardzo dobry, jej oczy pozostające w świetnej formie jeszcze długo nie będą potrzebowały okularów, widziała zatem doskonale, w jakim stanie znajduje się przytargana do apteki wojowniczka. W czasie swego niezbyt długiego życia udało się jej zobaczyć zarówno kawałek świata, zanim trafiła do tego miasta, jak i zajrzeć w najciemniejsze zakątki Wishtown, których znaczenia nie zna przeciętny Smith. W obecnych czasach bezpieczeństwo to nieosiągalny luksus i raczej nikt by się z nią o to nie kłócił, że jest inaczej. Bez względu na to, jak dobrze ktoś się zabarykaduje w swym domu, zagrożenie nie przestanie zniknie. Każdego mogły dopaść Koszmary, a one nie znały litości... Jakby nie było dość, to trzeba wspomnieć o fakcie istnienia niezbyt przyjaznych jednostek. Nie oszukujmy się, wszakże ludzie sobie nawzajem są gotowi zgotować okropny los. Najemniczka widziała już sporo, a jako że do jej głównych zajęć należało również wyszukiwanie i zbieranie informacji, to jeszcze więcej się nasłuchała. Wolała więc przemówić nieznajomej do rozsądku: "Nigdzie nie idziesz.". Po cóż niepotrzebne ryzyko? A przede wszystkim – Veilore nie zamierzała doprowadzić do sytuacji, w której jej wysiłek poszedłby na marne. Przyniosła ją tu na własnych rękach! Następnie zmrużyła lekko oczy. No tak, wrogowie są wszędzie, może nawet tuż obok. A jednak owo "może" zawarte w myśli, która przewinęła się przez umysł blondynki, kiedy nieznajoma wyraziła swą niepewność, było najważniejsze. Pojawienie się wątpliwości w takich w okolicznościach jest zjawiskiem naturalnym i jak najbardziej przydatnym. W końcu osoby zbyt pewne siebie, często popełniają błędy, a zignorowanie takiej możliwości, że naprzeciwko ma się nieprzyjaciela, można uznać za jeden z gorszych. Lepiej być przygotowanym... niemniej jednak, Veilore złych zamiarów nie miała. Najemniczka sądziła, że chwila namysłu uspokoi poszkodowaną dziewczynę. A posławszy jej subtelny uśmiech, rzekła: – Gdybym chciała twojej śmierci, zostawiłabym cię w lesie. Twoje zwłoki leżałyby tam teraz dziobane przez kruki i wrony. Wykrwawiłabyś się i nigdy nie obudziła, po tym jak straciłaś przytomność. Po cóż miałaby ją dźwigać i zanosić do medyka, jeśli chciałaby ją zabić!? Byłby to czyn nielogiczny i bezsensowny, a w dodatku na pewno znaleźliby się jacyś świadkowie, którzy staliby się łącznikiem jej osoby i osoby nieznajomej. Gdyby najemniczce umyśliło się zostać zabójcą wojowniczki, zrobiwszy to, co zrobiła, zasłużyłaby sobie na miano mordercy-głupca. – Veilore – postanowiła sprostować. – Ale niektórzy wołają na mnie Vei, jak miałaś okazję usłyszeć – rzekła spokojnym głosem, nie odwracając szafirowych tęczówek od rozmówczyni. Pomyśleć jak często w przeszłości przedstawiała się ludziom fałszywym imieniem, aby oszczędzić sobie ewentualnego rozpoznania po tym, jak uciekła z domu. Obecnie już raczej nikt jej nie szukał. Nie musiała się tym aż tak martwić. – Skoro już znasz moje imię... Czy mogę poznać twoje? – zapytała. – Twój płaszcz nie jest w dobrym stanie, plamy raczej nie zejdą... Jesteś inkwizytorką? |
| | | Desideria Nieokreślony Twór
Liczba postów : 110 Join date : 13/11/2015
| Temat: Re: Apteka "Mazidło" Wto Lut 02, 2016 3:56 pm | |
| Każde słowo, to kłamstwo... Dobrze przecież ją przygotowano na to. Wiedziała jacy są ludzie oraz że nie wolno im ufać. Dlatego własnie traktowała słowa kobiety jako kłamstwo. Każde bowiem miało jakiś sens niosący za sobą skutek. Dlaczego więc nie zostawiła jej tam? Cóż zapewne miała jakieś powody lecz jakie? Sam przez dłuższą chwilę analizowała cóż może chcieć ta tutaj ponieważ dobroć nie istnieje w dzisiejszych czasach. Przyglądała się jej więc uważnie nawet wtedy gdy ta mówiła do niej dalej lecz słowa te nie były dla niej przydatne. Nie, nie chciała wiedzieć jak ta naprawdę ma na imię oraz tym bardziej nie chciała odpowiadać na jej pytanie. Przecież zaraz odejdzie i tyle. Ich krótka znajomość zostanie jedynie szeptem przeszłości i niczym innym więc po co miała się przedstawiać? Po co miała wchodzić w jakąkolwiek interakcje, z tą tutaj skoro tak naprawdę nie było, to warte niczego. Owszem zapamięta jej imię oraz twarz lecz po co? Nie wiedziała. Zresztą zawsze pamiętała ludzi, z jakimi przyszło się jej zetknąć dzięki czemu wiedziała kogo ma unikać na przyszłość, a ta tutaj była idealnym przykładem osoby jakiej nie warto już więcej widzieć. -Spal go- Poleciła jedynie, i to była właśnie odpowiedź na pytanie jakie zadała kobieta. Krótka mało znacząca lecz odpowiedź... Tak czy inaczej Sam mówiąc to nie odrywała swego spojrzenia od kobiety mimo iż powieki ciążyły jej bardzo, a świat zdawał się być jedną wielką rozmazaną plamą. Była słaba. Ciało odmawiało współpracy mimo starań, a cały świat najwyraźniej pragnął powiedzieć jej by odjechała jak najdalej. -Pomóż mi usiąść- Odezwała się po krótkiej przerwie starając się jednocześnie usiąść na łóżku co raczej było bardzo trudnym zadaniem bez jakiejkolwiek pomocy. Oczywiście jeśli ją otrzymała, to nie będzie zbyt zachwycona ponieważ wiąże się, to z jakąkolwiek interakcją. Jeśli jednak nie otrzymała jej zapewne starała się usiąść nie zważając na jakiekolwiek sprzeciwy, bóle czy fakt iż świat stawał się coraz bardziej popaprany. Koniec końców jednak siedziała wreszcie na owym łóżko i dopiero teraz zdała sobie sprawę, z faktu co tak naprawdę ma na sobie, a przecież nie miała wiele... Na jej twarzy zagościł delikatny grymas niezadowolenia lecz nic nie rzekła na ten temat... Przynajmniej na razie. Zresztą było o wiele więcej ważniejszych spraw do załatwienia niż przejmowanie się samą sobą prawda? -Nie poznasz mojego imienia ponieważ nie jest ono ważne, a ja sama odejdę szybciej niż się spodziewasz...- Mówiła powoli. Zbyt powoli lecz mimo wszystko głos jej zdawał się być bardziej opanowany niż tam w ogrodach... Spojrzenie jednak mówiło zupełnie coś innego... Co? Kwestia interpretacji... Pytanie jednak brzmi jak zachowa się teraz jej pseudo lekarka? Pozwoli jej odejść czy może jednak nie? |
| | | Veilore Panna srebrna rączka
Liczba postów : 229 Join date : 22/08/2015
| Temat: Re: Apteka "Mazidło" Sob Lut 06, 2016 7:13 pm | |
| Po prawdzie to z płaszczem czarnowłosej wojowniczki już niewiele dałoby się zrobić, jakby nie było, krew ciężko schodzi z materiału. Nieznajoma zdecydowanie będzie musiała zamówić sobie nowy u swojej przełożonej. Veilore postanowiła jednak nawiązać do jej okrycia wierzchniego, bo gdy jej mało rozmowna towarzyszka dojdzie do siebie, czymś powinna się okryć, żeby nie zamarznąć przy takiej pogodzie. Tymczasem usłyszawszy odpowiedź, niepewnie skinęła głową, jeszcze nie podejmując ostatecznej decyzji o losie zniszczonego, inkwizytorskiego płaszcza. Moment wrzucenia poplamionej juchą tkaniny w tańczące płomienie kominka odsunęła w czasie, przynajmniej do nastania poranka. Mroźnego poranka, a przecież pod ręką nie miała innego wierzchniego okrycia, poza rzecz jasna swoim, z którym rozstawać się nie zamierzała. Są pewne granice pomocy. Veilore czekała praca i nie widziało się jej marznąć w koszuli oraz założonej na nią kamizelce. – Zaczekaj, ostrożnie. Rana na ręce może ci się otworzyć, więc nie majstruj nią za mocno, przy tym wstawaniu – rzekła, szybko odkładając kubek z ziołowym naparem na stolik nocny, aby uwolnić kończyny, a co za tym idzie – móc udzielić pomocy czarnowłosej dziewczynie, upartej bardziej niż osioł. No ale dla Veilore pozycja siedząca była jeszcze do zaakceptowania, inaczej stałoby się w przypadku chęci wymaszerowania w środku nocy w niebezpieczne mroki miasteczka. Najemniczka zbliżyła się zatem do poszkodowanej w walce z wiedźmą, po czym dopomogła jej w uniesieniu się na łóżku oraz oparciu pleców na poduszce, którą Vei poprawiła, aby w nowej pozycji była ułożona wygodnie. Potem kobieta odsunęła się na skraj łóżka, lekko odwracając wzrok, aby dać nieznajomej chwilę na zorientowanie się co do braku koszuli, która i tak była w podobnym stanie, do jakiego starcie w ogrodach doprowadziło płaszcz. – Czy to ważne, że odejdziesz? Wolałabym wiedzieć, jak mam się do ciebie zwracać – mimo wszystko nalegała. W końcu niepisane zasady mówiły, aby odwzajemnić się przedstawieniem własnej godności, czyż nie? Poza tym, może i na krótko, ledwie parę godzin, ale złączyła je wspólna walka! – Zanim w ogóle będziesz w stanie stanąć na nogach, minie trochę czasu – westchnęła. – Właściwie to skąd żeś się tam wzięła? Wiedziałaś, że w pobliżu ktoś się kręci? Nie inaczej, Veilore chciała ponowić próbę zaspokojenia własnej ciekawości. Każda informacja była cenna. Wyszukiwanie ich było jednym z jej zajęć na co dzień. Tylko czy nieznajoma zechce cokolwiek zdradzić? Należała raczej do grona tych małomównych ludzi. |
| | | Desideria Nieokreślony Twór
Liczba postów : 110 Join date : 13/11/2015
| Temat: Re: Apteka "Mazidło" Pon Lut 08, 2016 12:03 pm | |
| Pieprz się. Była, to pierwsza myśl jaka przeszła rzez głowę Sam gdy ta znowu zaczęła irytować ją swoim zachowaniem. Przecież nie była nikim ważnym dla niej, a mimo wszystko zdawała się wydawać jej polecenia czy też nawet rzez chwilę troszczyć? Nie, ta myśl była zbyt brutalna jak dla niej dlatego też wyrzuciła ją ze swej głowy natychmiast. Owszem bolało jednak nie było, to tak silne jak wcześniej. Zapewne dlatego że przywykła do bólu jaki stał się jej przyjacielem, a może była to zasługa medykamentów jakie w nią wpakowano. Zresztą nieważne. Przecież wszystko co się działo nie miało znaczenia na dłuższa metę. Przecież wiedźma została zabita, a ona żyła. To się liczyło w tej chwili, a nie wszystko inne lecz... Dziwna niepewność zagościła w jej głowie w chwili gdy tamta pomagała jej usiąść. Kim była ta kobieta..? Nie. Kim jest Veilore? Sam szybko wróciła do swoich wspomnień nie za bardzo słuchając jej słów bo i po co? Wolała skupić się teraz na wydarzeniach jakie miały miejsce mimo iż obraz jaki rejestrowało jej spojrzenie był niewyraźny, a ona sama czuła się tak jakby co najwyżej przejechał ją powóz konny. Jednak... Musiała się skupić. Szybka analiza jaką wykonała mówiła sama za siebie iż owa kobieta nie była przypadkiem. Musiała tam być ponieważ miała jakiś cel... Nikt przecież potrafiący walczyć oraz oceniać tak szybko dystans nie chadza po ulicach bez celu... Nikt też nie nosi broni ze sobą ot tak... Owszem świat był niebezpieczny lecz nie aż tak... Sam podniosła wreszcie wzrok ku kobiecie lecz nie był on już spokojny oraz łagodny. Jej spojrzenie nabrało ciemnej głębi porównywalnej do tej oceanu w czasie sztormu. Oceanu wzburzonego oraz nieobliczalnego jaki nie wybacza błędów, a w tym przypadku jakiegokolwiek kłamstwa. -Nazywaj mnie jak chcesz- Odezwała się wreszcie powoli nabierając powietrza do płuc łapczywie niczym nowo narodzone dziecko. -Wszystko ma znaczenie. Tak samo jak fakt że również tam byłaś...- Nie mogła zostawić tej sprawy tak po prostu. Wiedziała, że fakt jej pojawienia się w tym miejscu nie był przypadkiem tak samo jak fakt iż ona sama przybyła tam chana przez znaną jej siłę. Możliwe, że wyczuła kogoś podobnego do niej... Jednak tym razem zawiodła. Zabiła zamiast schwytać i przeprowadzić eksperyment. Trudno. Teraz jednak musi skupić się na tej tutaj. Wybadać dokładnie co ukrywa oraz co wie... Przecież przypadek nie istnieje. -Jesteś zbyt ciekawa jednak odpowiem na to pytanie... - Podjęła wreszcie temat nie za bardzo przejmując się teraz swoim wyglądem na jaki nadal nie zwracała uwagi bo i po co? Sam mogła nawet świecić tyłkiem i nie zareagowała by ponieważ wie że istnieją o wiele bardziej ważne rzeczy niż te przyziemne nic nie warte. Zresztą Sam od dziecka była dziwna więc nie dziwnym jest iż nie przejmuje się wieloma rzeczami. -Wiedza jest największą bronią... I owszem wiedziałam, o zagrożeniu tak samo dobrze jak o tej parszywej pogodzie... Jednak pytanie brzmi czemu Ty się tam kręciłaś panienko... I nie mówi mi że był, to przypadek. On nie ma prawa bytu... |
| | | Veilore Panna srebrna rączka
Liczba postów : 229 Join date : 22/08/2015
| Temat: Re: Apteka "Mazidło" Czw Lut 11, 2016 3:03 am | |
| – Możesz już wypić swój napar, zrobi ci się lepiej – przypomniała dziewczynie o stojącym na pobliskim stoliku kubku, od którego rozchodził się aromat ziół. Znawca z pewnością rozpoznałby je po samej woni, również dla Veilore nie było to szczególnie trudne, jako że co nieco wiedziała, a praktykę odbywała bardzo często, korzystając z dóbr lasu i reszty okolic Wishtown. Zresztą... jej stopy wydeptywały ścieżki w różnych częściach Europy, więc nie tylko z tym miasteczkiem miała do czynienia! Acz wracając do problemu, zupełnie nie rozumiała, dlaczego jej rozmówczyni jeszcze nie zabrała się za zawartość naczynia. Przecież nie dolałaby tam trucizny. Naprawdę, jakby miała w planach uśmiercenie swej towarzyszki, zrobiłaby od razu bez targania nieprzytomnego ciała do udostępnionego przez potencjalnego świadka pokoju, to jest doszłoby do czynu w tych przegniłych ogrodach, gdzie w pierścieniu drzew miejsce zbrodni długo pozostawałoby bezpieczne od niepotrzebnych spojrzeń. Kobieta podniosła się z łóżka, co mogło przez swą nagłość zaskoczyć ranną dziewczynę, jednak szybko się okazało, że celem blondynki jest fotel, gdzie przedtem zawinięta w ciepłą tkaninę smacznie sobie drzemała... no prawie. Bo po takiej sesji snu czuła się prawie tak samo obolała, jak po pierwszej nocy spędzonej pod gołym niebem. Jednak gdyby wiedziała, że przyśnie, położyłaby się na wygodniejszej podłodze – niestety, straciła świadomość tak szybko, że w tej chwili nie pamiętała, kiedy właściwie zasnęła. Po drodze, w czasie tych kilku kroków, Veilore nie mogła się powstrzymać od wzniesienia oczu w geście niezbyt silnej irytacji. Nieznajoma strzegła swego imienia, jakby próbowała upilnować legendarnego Świętego Graala czy jakiejś ważnej relikwii. A przecież najemniczka chciała tylko wiedzieć, z kim się sprzymierzyła w czasie walki i kogo ostatecznie uratowała od śmierci! Chronione przez rękawiczki dłonie uniosły pozostawiony na fotelu koc i szybkim ruchem zarzuciły materiał na ramiona kobiety. Vei opatuliła się nim, po czym wróciła na wcześniej zajmowane miejsce na skraju łóżka. Wtedy na jej twarzy ujawnił się podstępny uśmieszek, co w tym właśnie przypadku zwiastowało łapanie za słówka. – Wszystko ma znaczenie – powtórzyła. – Zatem znaczenie ma również twoje imię. Chyba nie zaprzeczysz swojemu własnemu stwierdzeniu, prawda? Wargi przez krótką chwilę pozostawały lekko, chytrze wygięte. – Lepiej być zbyt ciekawą i zdobywać informacje, niż trwać w ślepym niedoinformowaniu. – Veilore przysunęła się o parę centymetrów i delikatnie pochyliła w stronę czarnowłosej dziewczyny. – Więc? Skoro wszystko jest niezwykle istotne, nie możemy niczego pominąć – powiedziała, dając tym samym znać, że póki nie pozna godności swej rozmówczyni, niczego nie opowie. Choć była pewna, że forma, jaką nada przeszłym wydarzeniom, niezbyt zainteresuje nieznajomą. Od całości zamierzała oderwać mikroskopijną drobinkę informacji. Jak by to wyglądało, gdyby zdradzała swoje źródła? Ha! To akurat najemniczka zachowa dla siebie ze względów oczywistych. Anonimowość to anonimowość! |
| | | Desideria Nieokreślony Twór
Liczba postów : 110 Join date : 13/11/2015
| Temat: Re: Apteka "Mazidło" Czw Lut 11, 2016 2:44 pm | |
| mogła owszem lecz nie chciała tego czynić. Wpatrywała się przecież nadal bacznym wzrokiem w kobietę jaka była dla niej tylko chwilową znajomością, przeszkodą? Nie, nie wiedziała jak ma ją nazwać. Nie miała pojęcia tak naprawdę czy powinna była ją określać przecież określenie jest równoznaczne, z poznaniem a nie chciała jej poznawać. Nie chciała niczego, a jedyną nadzieją jaka kiełkowała w niej z powolna była nadzieja na opuszczenie tego miejsca w jakim się znajdowała. Miejsca jakie zdawało się być niczym innym niż tylko więzieniem, z jakiego nie ma odwrotu przynajmniej w tej chwili. Tamta przecież miała racje. była ranna i bardziej bezbronna niż wcześniej jednak mimo wszystko jej duch pragnął wolności. Wydostania się, a nie jakiś chorych naparów o szemranym pochodzeniu oraz zapachu odrzucającym bardziej niż zapach ludzkich palonych zwłok. -Przestań Veilore- Odezwała się wreszcie specjalnie przy tym podkreślając jej imię wiedząc przy tym iż fakt taki jest czasem bardziej drażniący. Jaki efekt przyniosły by te słowa tutaj? Nie, nie wiedziała. Przecież tak naprawdę zachowanie oraz podejście tej tutaj było naprawdę ciekawe, a zarazem wkurzające. Chwytała ją za słowa snuła się po pomieszczeniu niczym mara nocna by wreszcie ponownie spocząć na miejscu w jakim nie powinno było jej być. Miała przecież swój fotel, a mimo wszystko bezczelnie siadała koło niej i co gorsze nachyliła się w jej stronę na nowo niwelując odległość jaka była miedzy nimi. Odległość jaka stawała się niebezpieczna dla wszystkich w tym pomieszczeniu, a przecież nadmienić trzeba iż nie były same. Sam przecież nigdy nie była sama... Dlatego też jej spojrzenie zmieniało się z każdym słowem wypowiadanym przez tamtą dając jej do zrozumienia iż jedyne co osiągnie przez swoje podchody jakie były mało znaczące, to milczenie. Ono bowiem było tarczą, murem za jakim mogła skryć się Sam wraz ze swą towarzyszką gdy świat był zbyt bliski i niebezpieczny jak w tej chwili. -Wszystko ma znaczenie- powtórzyła zaraz po niej, a przez jej twarz przemknął niezauważalny cień zamieniający się w delikatny grymas może, to bólu bądź czegoś o czym jeszcze nie wiedziała ta mała intrygantka. -Ty nie możesz... jesteś typem pragnącym wiedzy za wszelką cenę... -Zamilkła na chwilę nieznacznie przy tym poprawiając się na łóżku co by sprawdzić czy nadal posiada czucie w swym ciele - Nie spoczniesz do chwili gdy wreszcie ktoś cię nie zaspokoi... napełni tym czego tak pragniesz... Jednak...-Powoli zaczęła przesuwać nogi ku skraju łóżka -Zapomniałaś jednak Vei. Wiedza bywa zabójcza a nieświadomość może uchronić Cię od wielu nieprzyjemności...- Wreszcie poczuła drewno pod swymi stopami i nie czekając na pozwolenie czy jakieś inne zdarzenia losu postanowiła wstać, z tego nędznego miejsca. Musiała iść... Byle jak najdalej od miasta, ludzi... Do czasu aż przyjdzie jej wydobrzeć... Jednak i tutaj bezsilność organizmu potrafi obnażyć nawet największe słabości jednocześnie upokarzając przy tym każdego. Tak też było, z Sam. Jej opór był godny osła bądź dziecka lecz prawą rządzącym światem nie ucieknie... Dlatego też niczym dziwnym nie był fakt iż nie potrafiła utrzymać się na nogach zbyt długo, a świat jaki miała przed oczyma poczerniał natychmiastowo. Ostatki woli sprawiły iż odruchowo pragnęła uchwycić cokolwiek bliskiego siebie lecz co uchwyciła? Może kawałek drewna? Może zrzuciła owy napar, a może najzwyczajniej w świecie ujęła swego nieproszonego wybawiciela? Któż wie co się wydarzyło... Na pewno nie Sam. |
| | | Veilore Panna srebrna rączka
Liczba postów : 229 Join date : 22/08/2015
| Temat: Re: Apteka "Mazidło" Wto Lut 16, 2016 7:44 pm | |
| Veilore poczuła się trochę zawiedziona, że uratowana dziewczyna stała nadal przy swoim i nie chciała zdradzić jej swojego imienia. Podrapała się niemrawo palcem po kolanie, bo jednak chciała uzyskać tę drobną informację, jakiej nieznajoma dać jej nie chciała. A przecież to nie było tak wiele! Niczego przecież nie oczekiwała od wojowniczki za przytarganie jej w bezpieczne miejsce oraz udzielnie pomocy. Tylko imię... – Być może... – Kobieta przesunęła spojrzenie w dół, na swoje dłonie ułożone na kolanach, po czym przymknęła na chwilę oczy. Wkrótce potem sięgnęła rękoma do jasnych kosmyków swojej czupryny i zarzuciła je na plecy. Z drobnym uśmiechem popatrzyła się na towarzyszącą jej dziewczynę. – ...weszło mi to już w krew, moja droga. Na co dzień szukam wiadomości po tym świecie, chcąc wiedzieć, co dzieje się wokół. A i dodatkowo mam w zwyczaju podrzucać je ludziom, którzy ich pragną. Pewnie tak uznasz, że przeszło mi to na kontakty osobiste – stwierdziła, przyglądając się rozmówczyni, od czasu do czasu wodząc szafirowymi tęczówkami po krótkich, trwających w nieładzie włosach dziewczyny. Vei wsparła podbródek na dłoniach. – A ja chciałabym po prostu wiedzieć z kim przyszło mi sprzymierzyć się we wspólnej walce. Czy to tak dużo? Nie pytam cię przecież o miejsce zamieszkania ani o to, z kim sypiasz. Tyle mi wystarczy. – Kobieta posłała w kierunku nieznajomej spokojny uśmiech, które wręcz skłaniał do obdarzenia chociaż niewielką ilością zaufania. Chwilę potem kąciki warg najemniczki opadły, a to dlatego, że nieznajoma zaczęła niezręcznie przesuwać się w kierunku krawędzi łóżka. Blondynka czuła lekki niepokój, to nie był dobry moment na przechadzkę ze względu na stan dziewczyny, ale Veilore nie drgnęła, obserwując poczynania czarnowłosej. Może w końcu przekona się na własnej skórze, że daleko nie zajdzie? – Daj spokój, nic ci tu nie grozi, gdzie chcesz łazikować? – zapytała w końcu, lecz nieznajoma jej nie usłuchała i postanowiła wstać, czego skutku Vei się domyślała, ale niestety, nie zdążyła zareagować w odpowiednim momencie. Drewniany nocny stolik przewrócił się, a wraz z nim przygotowany przez aptekarkę napar. Płyn rozlał się po drewnianej posadzce, ale jego temperatura była już na tyle niska, że napój nie miał prawa wyrządzić żadnej krzywdy. Najemniczka zerwała się na nogi, po czym przykucnęła przy poszkodowanej. – Żyjesz!? – zawołała, przewracając dziewczynę na plecy, poklepała parę razy po policzku, po czym otumanioną nieznajomą postanowiła podnieść i z powrotem ułożyć na łóżku. Przeklinała w duchu tego uparciucha, ale w tym samym czasie oparła ciało towarzyszki o łóżko, po czym podniosła ją z cichym stęknięciem wysiłku i ułożyła na łóżku, gdzie miejsce rannej być powinno. – Musiałaś, prawda? Veilore znalazła się na łóżku na czworakach, ale potem zabrała się do do ułożenia towarzyszki na środku miękkiej powierzchni. Wyciągnęła skrawek koca spod niej, po czym okryła ją ponownie, przysłaniając nagą skórę, na który nałożony został bandaż, kiedy wojowniczka była jeszcze nieprzytomna. – Jest ci słabo? Przynieść ci wody? – zapytała, siedząc na zgiętych kolanach tuż przy niej. |
| | | Desideria Nieokreślony Twór
Liczba postów : 110 Join date : 13/11/2015
| Temat: Re: Apteka "Mazidło" Wto Lut 16, 2016 8:28 pm | |
| ten uśmiech... zwodził, a zarazem zachęcał do zwierzeń czy choćby innych czynności jakie może wykonać każda nawet najbardziej nieczuła jednota. Tak było w przypadku Sam. Wiedziała, że im dłużej będzie przyglądać się dziewczynie tym będzie gorzej... Przecież każda sekunda tego drobnego pojedynku wpływała na nie nawzajem. Tak przynajmniej sadzę... Zresztą jak, to wyglądało ze strony blondynki kuszącej swym spokojem oraz drobnymi gestami? Tego nikt nie wie. Sam natomiast brzydziła się każdej chwili spędzonej, z tą osobą oraz w owym miejscu. Przecież tak nie powinno być. Powinna już dawno znaleźć się w domu, a raczej miejscu jaki uważała za takowy lecz czy miała po co? Nie, nie wiedziała. Zapewne wróciła by tam tylko i wyłącznie po to aby poczuć się dręczoną nic więcej... Nie była przecież gotowa na nic innego jak tylko jedno znane jej uczycie. Jednak mimo wszystko pragnęła być teraz, w zupełnie innym miejscu. Gdzieś gdzie świat zapomniał by o jej istnieniu... Tutaj nie miała takiej możliwości. Przecież im dłużej przebywała w mieście tym bardziej była narażona na konsekwencje swych decyzji, a te były tak samo ciężkie do zaakceptowania co i choćby ta rozmowa tutaj... Możliwe, że miała racje a jej słowa miały w sobie delikatne ziarenko prawdy odnośnie tego czym się zajmuje... Możliwe. Sam nie wykluczała tego lecz tak samo jej nie ufała by mogła pozwolić sobie na wiarę. Bądź co bądź jednak informacje jakie zostały jej przekazane zapisała sobie w głowie pamiętając przy tym aby pilnować swych słów. Mogła mówić wiele lecz ostrożnie. Mogła także nie mówić nic tak jak w tej chwili. Tak przecież było lepiej... Sam mimo faktu iż zdawała się być upartą oraz odrzucającą wszystko kobietą była zupełnie inna... Słuchała wszystkich i wszystkiego. Poszukiwała informacji jakie są jej potrzebne, a później wykorzystywała innych. Tak samo było, z tą tutaj. Wykorzystała ją do zabicia zagrożenia, a to co działo się później jest jedynie przypadkiem, a nie skalkulowanymi obliczeniami jakie na co dzień gościły w jej głowie. Nawet teraz gdy przyglądała się jej oraz wysłuchiwała nadal myślała cóż uczynić. Zdradzić imienia nie mogła ponieważ nosiła ich zbyt wiele by w tej chwili podać jedno. t po prostu szumiało jej w głowie na tyle by nie potrafiła ułożyć swe myśli do końca... Może właśnie i dlatego chciała wstać? Cholera ją wie. Jedyne, co było pewne to fakt iż jej ciało opadło na podłogę wraz, ze stolikiem oraz biednym kubkiem jaki nie był niczemu ani nikomu winny no ale cóż jemu też się oberwało i może nawet dobrze się stało? Nie będzie musiała pić tego naparu mimo iż odczuwała niepohamowaną potrzebę ugaszenia płomienia jaki tlił się w jej ciele. Odgłosy... każdy dochodził ku niej, z opóźnieniem. Jak długim? Nie, nie wiedziała. Wszystko było dla niej tak wielce oddalone. Każda chwila czy też sekunda zdawała się być niczym dzień, a dotyk czy przebłysk również docierał ku niej tak jakby nigdy nie miał miejsca. Jak się znalazła na łóżku? Pierwsze i podstawowe pytanie. Nie, nie wiedziała tak samo jak nie wiedziała czy tamta coś mówi czy też nie. Jedyne co było pewne, to szybkie bicie jej serca, ciężki oddech oraz ból jaki zdawał się ponownie zechcieć rozjaśnić jej myśli. Przeszywał jej ciało niszcząc wszystkie bariery jakie kiedykolwiek powstały... torował drogę racjonalnemu myśleniu oraz ostatnim słowa jakie wypowiedziała tamta. -Muszę..- Dało się słyszeć cichy głos, a to co przyszło ujrzeć tej dziwnej kobiecie później... zapewne zostanie z nią do końca swych dni ponieważ mogła jasno powiedzieć iż ujrzała delikatny uśmiech malujący się na twarzy Sam. Tak był, to uśmiech pomieszany, z rozbawieniem ponieważ cała ta sytuacja bawiła ją na tyle by zapomniała przez chwilę, o tym kim jest oraz jak powinna się zachowywać dzięki czemu po raz pierwszy od dawna uśmiechnęła się tak jak potrafi... Spytacie więc jak? Cóż był, to prosty delikatny uśmiech. W połowie delikatny lecz w swej delikatności zdawał się być jakiś jeszcze inny... ile osób tyle interpretacji. Spojrzenie jej jednak nadal pozostawało bez zmian. Było przecież spokojne, a zarazem pełne nieufności oraz dystansu wyczuwalnego. Mimo wszystko jednak zdawało się pragnąć poznać tą dziwną jednostkę i może owa chęć sprawiła iż Sam wyciągnęła ku niej dłoń i rzuciła ignorując przy tym jej cholerne pytania podszyte troską -Wstawaj. Ta pozycja nie przystoi panience. |
| | | Veilore Panna srebrna rączka
Liczba postów : 229 Join date : 22/08/2015
| Temat: Re: Apteka "Mazidło" Pon Lut 22, 2016 2:03 am | |
| Nijak przez dłuższą chwilę nie mogła nawiązać kontaktu z ranną dziewczyną, której umyśliło się wstawać, chociaż ta nie powinna tego czynić. Nie teraz. Nie w stanie osłabienia. I skutek objawił się od razu w postaci upadku. Osłabione utratą dużej ilości krwi ciało nie zdołało utrzymać się w pionie i runęło na podłogę. No ale oczywiście o usłuchaniu dobrej rady nie było mowy... I zapewne ile razy by nie powtarzała, chyba nic nie przemówi do nieznajomej, że jest tu bezpieczna, a osoba, która ją tu przyniosła, nie zamierza podstępnie wbić jej noża w plecy. Logika przecież wskazywała – blondynka zrobiłaby to w bardziej sprzyjających warunkach. Nikt na siłę nie lubi sobie utrudniać życia. Jak można przewieźć towar wozem, to po co nosić na plecach kilka worków? Westchnęła. Mimo przeczucia, że dziewczyna ciągle ma jakieś wątpliwości, Veilore miała nadzieję, że w końcu uspokoi się i zmieni zdanie. Przecież najemniczka nie zamierzała jej tu trzymać przez całe życie, a tylko do momentu aż odzyska siły i mniejsza szansa będzie na to, że jakiś seryjny morderca rozprawi się z nią jak ze słabym dzieckiem. Vei spoglądała ostrożnie na unoszącą się dłoń, próbując domyślić się, co nieznajoma chce ową czynnością osiągnąć. I na ten drobny uśmiech, który pojawił się na jej twarzy. Oba te gesty zdziwiły blondynkę, która tego się nie spodziewała i w pierwszej chwili niezbyt wiedziała, jak ma na to odpowiedzieć, wszakże nie tak dawno, wydawać by się mogło, że towarzyszka oddałaby wszystko, aby tylko uniknąć zbędnej interakcji. A teraz? Veilore siedziała tuż obok niej na ugiętych nogach i w jej stronę zostało wyciągnięte ramię. Powinna je ująć? Dotknąć? Złotowłosa zadawała sobie różne pytania, ale czas upływał, a wkrótce usłyszała wypowiedź, która spowodowała jeszcze większe jej zaskoczenie. Zamrugała kilkukrotnie powiekami, po czym uniosła brwi. Na koniec zaś puściła wzrok na kolana zgiętych nóg. Co było złego w tym sposobie siadu? Rozumiała, że damom wiele rzeczy nie przystoi, ale ona sama damą nie była. Siedziała tu oto w spodniach, koszuli o dosyć luźnych rękawach, kamizelce, a przybyła także w płaszczu o wcale nie damskim kroju. Kiedyś... to co innego. Ale Veilore uciekła od tego życia, żeby czuć się swobodnie, niekiedy doznając mniejszych lub większych nieszczęść. Ale nieznajoma przecież nie mogła wiedzieć, kim władająca rewolwerami była długi czas temu. – Jestem najemniczką. Daleko mi – No może nie aż tak, bo wywodziła się, skąd wywodziła. Jednakże w planach Veilore nie znalazło się zdradzenie tej tajemnicy. Po cóż wracać do przeszłości? Porzuciła dawne życie celowo i nie żałowała tego w żadnym calu. Nie cofnęłaby czasu. – do panienek jeżdżących dorożkami pod willę dalej. Co w niej jest nie w porządku? – zapytała, po czym jednak usadowiła się w wygodniejszej pozycji, na krawędzi łóżka, gdyż palce stóp zaczynały jej trochę drętwieć. Ujęła wyciągniętą dłoń nieznajomej. Niepewnie i delikatnie, po czym ułożyła ją na powierzchni koca, który przykrywał ranną. Palce jasnowłosej kobiety jeszcze przez parę sekund spoczywały na skórze ręki towarzyszki, ale Veilore cofnęła swoje kończyny, dochodząc do wniosku, że może nie postąpiła zbyt trafnie, utrzymując dotyk tak długo i w ogóle do niego doprowadzając. Samo podniesienie i ułożenie słabego ciała nieznajomej wymagało dużo kontaktu. A dodatkowo dopuściła się złapania jej podniesionej dłoni oraz spokojnego ułożenia jej. – Przepraszam... – rzekła. Jedną z uwolnionych rąk oparła się o łóżko. – Jesteś tutaj bezpieczna, nie chcę ci nic zrobić. Uwierz mi. |
| | | Desideria Nieokreślony Twór
Liczba postów : 110 Join date : 13/11/2015
| Temat: Re: Apteka "Mazidło" Pon Lut 22, 2016 3:25 pm | |
| Miała racje.Nieważne ile by powtarzała, to Sam i tak brnęła by ślepo w swe przekonania jakimi kierowała się od najmłodszych lat. Nikt przecież nie chodził za nią i nie roztaczał parasola ochronnego dzięki czemu musiała uczyć się na własnych błędach, a one jasno mówiły. Zawsze musisz znaleźć się w bezpiecznym miejscu inaczej będzie źle. To tutaj niby pozornie było bezpieczne lecz czy oby na pewno? Sam nie wiedziała co tak naprawdę dzieje się teraz w jej głowie, a co jest prawdą dlatego też wszelakie zachowania pod jakich wpływem była zdawały się być irracjonalne. Przynajmniej do czasu. Tak czy inaczej balansując między światem rzeczywistym, a własną psychiką Sam starała się zachować wszelakie pozory normalności co by zmylić przeciwnika jaki zapewne i tak miał ją za stukniętą wariatkę. Zapewne sama była by teraz bardziej podobna do seryjnego mordercy lecz jej czynów się nie liczy w ten sposób. Jej czyny były czymś zupełnie innym. Zabijała gdy musiała. Zabijała gdy była zagrożona, a wszystko pod przykrywką zbawiennej organizacji niosącej pokój w mieście. Jednak gdyby ktoś znał prawdę taką jaką ona jest... Gdyby... Czy Vei była damą? W oczach Sam była lecz ta dziwna kobieta dzieliła świat kobiecy na dwie grupy. Panienki jakie były dla niej jedynie formą przejściową jaką lekceważyła na tyle ile mogła oraz na damy... Ta druga grupa miała w sobie coś takiego iż Sam nie lekceważyła ich od razu, a wprost przeciwnie starała się zrozumieć ich podejście do świata ponieważ dama według niej, to kobieta o wiele bardziej rozumna niż panienka. Tak oto właśnie dochodzimy do sedna jakim jest jej podział oraz fakt czemu akurat tak nazwała Vei, a nie inaczej... -Nie nazwałam Cię panienką...- rzuciła krótko jednocześnie powracając do wszystkim dobrze znanego wyrazu twarzy jakim był spokój pomieszany, z chłodem bijącym od jej spojrzenia. Ot wystarczyło tylko kilka sekund by po tym co ujrzała Vei nie było śladu... Czyżby był, to zwiastun końca chwili w jakiej zdawała się być bardziej ludzka niż zazwyczaj? Przecież wiele osób spotykając ja po raz pierwszy nie wie tak naprawdę czy jest ona zwykłym człowiekiem czy też snem złudnym... -...bez powodu...- Dokończyła uważnie przy tym przyglądając się jej poczynaniom jakie zdawały się być dość dziwne. Przecież człowiek do wstania potrzebuje zaledwie paru sekund, a ta tutaj zdawała się przeciągać wszystko jakby w nieskończoność. Tak czy inaczej Sam dobrze wiedziała co ta może teraz myśleć i gdyby nie fakt iż nie miała siły, a jej umysł balansował miedzy jawą, a snem to zapewne już dawno odgryzła by się jej za tego typu zachowanie lecz nie uczyniła tego. Wolała poczekać... Sprawdzić jak zachowa się ta dziwna kobieta próbująca zawalczyć wraz, z nią w pojedynku na słowa mniej lub bardziej celowe. -Przestań- kolejne krótkie słowo wydobyło się, z jej ust lecz nie zakończyło się na tym. -Przestań powtarzać ponownie słowa... to tylko słowa...- Widać było iż nie chciała słuchać jej wypowiedzi bo i po co? Przez cały czas mówiono jej że jest, to nic innego jak bezpieczne miejsce lecz zaufania jej nikt nie kupi, a tym bardziej nie posiądzie... Dlatego właśnie nie chciała słuchać po raz kolejny kłamstwa tak wiele razy powtarzanego, a zarazem tak mało znaczącego. -Wykonałaś swój dobry uczynek więc nie wysilaj się bardziej Veilore... |
| | | Veilore Panna srebrna rączka
Liczba postów : 229 Join date : 22/08/2015
| Temat: Re: Apteka "Mazidło" Pią Mar 04, 2016 2:38 am | |
| Już długi czas temu Veilore poznała się na tym, że ciężko będzie obchodzić się z dziewczyną, którą przyszło jej spotkać w parku otaczającym altanę. I działo się tak, jak podejrzewała. Czarnowłosa nie oślepiała entuzjazmem do nawiązania bardziej złożonego kontaktu. Najemniczce nie pozostało nic innego, jak tylko westchnąć ciężko nad towarzystwem, jakie sobie znalazła. Siedząca na skraju łóżka kobieta jednak odznaczała się pozytywnym nastawieniem do innych ludzi. Każdy był jaki był. – Nie nazwałaś? Toż jeszcze przed chwilą tak zostałam przez ciebie nazwana. Na pewno nie uderzyłaś się zbyt mocno w głowę w czasie upadku? Zaniki pamięci mogą być objawem – rzuciła, bo w końcu na coś takiego trzeba było zwrócić uwagę. Szkody powinny zostać dokładnie zbadane, jednak jej dobra znajoma nic nie wspomniała o poważnych uszkodzeniach czaszki. Nic nie wspominała o możliwości zaistnienia podobnych efektów po całym zajściu. Veilore tym bardziej utwierdziła się w przekonaniu, że wypuszczenie nieznajomej okazałoby się bardzo złą decyzją, a obserwacja do czasu powrotu do jako takiego stabilnego stanu, była konieczna. Najemniczka uniosła zamyślone spojrzenie szafirowych oczu i ponownie zatrzymała je na swej leżącej towarzyszce. – Zawsze są jakieś powody – stwierdziła. No chyba, że mówiło się, co ślina na język przyniesie, ale do ciemnowłosej zdecydowanie to nie pasowało. Była raczej oszczędna w słowach. – Sądzę, że gadanie od rzeczy ci nie grozi. Kimkolwiek jesteś. Veilore uśmiechnęła się lekko. Ta niewiara nieznajomej do słów zakrawała o fanatyzm. Słów nie można, ot tak, lekceważyć. Słowa są ważne, to one od zarania dziejów odgrywają rolę wyrażania tego, co pragnie się przekazać. Słowa mają moc, czy raczej – ludzie są w stanie im ją nadać swoimi czynami. Czy więc Veilore uczyniła coś, aby jej rozmówczyni miała uzasadnione obawy i zaczęła martwić się o swoje bezpieczeństwo? – Niektórym trzeba wielokrotnie coś powtarzać, jako że inaczej nie wbije się im tego do głowy. No cóż... – powiedziała. – Przyniosę ci jeszcze wody. Kobieta wstała z łóżka i sięgnęła po leżący na podłodze kubek. Zerknęła na kobietę, jakby chciała jej przekazać "Nic nie kombinuj, bo nie chciałabym ciebie zobaczyć rozpłaszczonej u podstawy tego budynku". Niektórych czasem dziwne nachodziły pomysły. Najemniczka wyszła na chwilę z pokoju i zniknęła w dalszych częściach lokum aptekarki. Cicho przemierzyła korytarz i zajrzała do kuchni, gdzie napełniła wodą naczynie. Prócz picia, zabrała ze sobą również szmatkę, aby wytrzeć napar, który rozlał się na podłogę. Wróciwszy do pomieszczenia, biodrem zamknęła drzwi, po czym podeszła do łóżka i ułożyła kubek na stoliku nocnym, uprzednio wycierając z niego krople aromatycznego płynu. Później starła napój z podłogi, szmatkę zaś podrzuciła w kąt, gdzie plasnęła cicho. Vei nie chciała robić zbyt dużego hałasu, łażąc po mieszkaniu w tę i z powrotem. Przypatrzyła się dziewczynie, w tym samym czasie ręką sięgając po pozostawiony na łóżku koc, którym okrywała się w czasie drzemki na fotelu oraz podczas pogawędki z nieznajomą. – To już jest zwykła woda, skoro tak boisz się paru zdrowych listków. |
| | | Desideria Nieokreślony Twór
Liczba postów : 110 Join date : 13/11/2015
| Temat: Re: Apteka "Mazidło" Pon Mar 07, 2016 1:45 pm | |
| Znowu, to samo. Mówi jakby nie rozumiała sensu wypowiedzi. Mówi jakby pragnęła przekonać ją do świata mimo iż świat wcale nie jest taki prosty jak mogło by się zdawać lecz cóż począć? Niech mówi... Tyle jej zostało. Słowa przecież są zbędne, a używanie ich można ograniczyć do minimum nawet w takich chwilach jak ta... Sam była tego doskonałym przykładem. Nie musiała używać słów jakie uważała za zbędne. Bo i po co? Komunikowała się ze światem za pomocą spojrzenia, drobnych gestów czy własnego ostrza używanego w ostateczności... I tak oto ostateczność sprawiła iż skończyła właśnie tutaj... W pomieszczeniu, o dziwnym układzie oraz zapachu. Wyczuwała go lepiej niż wszystko inne. Zapachy ziół, specyfików i czegoś czego nie potrafiła określić. Możliwe, że była to zaschła krew. Jej własna pomieszana wraz, z krwią tej dziwnej kobiety jaka upatrzyła sobie ją za cel... Jednak czemu? czyżby ktoś dowiedział się o jej istnieniu? Nie, nie mogło tak być. Była zbyt ostrożna... Nie... nie była. Tym razem jej ostrożność była zamazana... Coś lub ktoś kazał jej zachować się irracjonalnie dzięki czemu skończyła, z dziurą w ramieniu oraz dziwnym towarzystwem jakiego tak naprawdę nie chciała.... I gdyby mogła teraz wstać i odejść tak sprawnie jak jej towarzyszka... Gdyby mogła poczuć władzę we własnych obolałych kończynach oraz siłę w ciele jakie zdawało się być trawione przez jakąś nieznaną siłę.. Jednak cóż, to było? Nie, nie wiedziała. Możliwe że jej siostra starała wydostać się na zewnątrz bądź coś o wiele bardziej groźnego niż mogła sobie tylko wyobrazić... Jednak cóż? Matka przecież nie powiedziała jej wszystkiego. Tak naprawdę sam nie wiedziała nic na swój temat poza pochodzeniem tak samo mętnym jak wspomnienia... Nawet teraz nie potrafiła wrócić ku nim. Nie mogła przypomnieć sobie miejsc ani tonu głosu osób jakie były dla niej ważne lecz zaraz... czemu właściwie chciała, to zrobić? -To nie strach...- Odezwała się wreszcie powracając wszystkimi znanymi sobie zmysłami do tego miejsca oraz czasu. -Raczej wrodzona ostrożność... -dokończyła ze spokojem nie poruszając się nawet o milimetr. Czemu tak? Nie chciała na nowo stracić równowagi oraz oparcia. nie chciała także wchodzić, z nią w jakiekolwiek interakcje... Przecież nie musiała. Prawda? -Idź się przespać...- Odezwała się ponownie spoglądając w stronę naczynia z podobno czystą wodą. Tak nadal jej nie ufała mimo iż pragnienie zdawało się męczyć ją prawie tak samo jak niewidzialna siła męczyła jej duszę. -...Nie marnuj dłużej czasu na głupoty- dokończyła powoli opierając głowę o drewno tylko i wyłącznie po to aby móc na chwilę zamknąć swe zmęczone oczy jakie piekły ją od chwili ich otwarcia. -No idź...- Nie, nie popędzała jej lecz na swój sposób starała się zadbać. Dobra.. tak naprawdę chciała zadbać, a zarazem kupić sobie trochę czasu jaki wykorzystała by na odzyskanie pewności we własnym ciele lecz cóż, to dać może? |
| | | Veilore Panna srebrna rączka
Liczba postów : 229 Join date : 22/08/2015
| Temat: Re: Apteka "Mazidło" Nie Mar 13, 2016 11:55 pm | |
| Najemniczka nie potrafiła się nadziwić nieufności dziewczyny co do zamiarów tej pierwszej. Być może w innej sytuacji niedowierzanie odznaczałoby się mniejszym nasileniem, ale w tym przypadku? Kiedy blondynka chciała pomóc, a tymczasem nieznajoma odmawiała sobie skorzystania z tego, co jej oferowała i to na własną niekorzyść. Bo tu chodziło o odzyskanie sił. Głodna i odwodniona stanie na nogi później, niż miałoby to nastąpić pod czyimś serdecznym okiem, którego właścicielka poda szklankę wody, jakiś lek, opatrzy ranę (jak to stało się od razu po przyjściu w to miejsce), a potem zmieni opatrunek. W tym konkretnym przypadku nawet nie chodziło wyłącznie o bycie miłą i pomocną, jej chęci łączyły się dodatkowo faktem, że obie wzięły udział w walce po tej samej stronie. Przez chwilę, bo przez chwilę, ale były towarzyszkami broni, a tych nie zostawia się samym sobie w potrzebie. Veilore wziąwszy swój koc, okryła nim ramiona. Tkanina nie zdążyła jeszcze utracić ciepła, które wchłonęła z jej ciała, więc tym milsze było wrażenie. Wrażenie ogrzanych ramion i pleców. – Nie wiem, czy zasnę, drzemałam trochę wtedy, gdy ty byłaś nieprzytomna. – Choć nie cały czas. kobieta budziła się kilkukrotnie, aby sprawdzić jak trzyma się jej podopieczna i zresztą sen na fotelu wcale nie dał jej wielkiego odpoczynku. Obudziła się odrętwiała i obolała, ale że przywykła do niewygód i trudu, nie narzekała. Prędzej czy później przejdzie! Dlatego nie martwiła się o to, zaś za dnia zrobi sobie porządną rozgrzewkę, dzięki czemu przywróci swe mięśnie do pełni sprawności. Vei uniosła lekko brew. Głupoty... Nie uważała tego za żadne głupstwa, to była poważna sprawa, kwestia może nawet życia tego poszkodowanego dziewczęcia. Czyżby zatem nieznajoma nie zdawała sobie sprawy ze swojego złego stanu? Przecież na pewno to widziała, że brak jej sił; że ogarnia ją osłabienie i mimo, że przytomny umysł chciałby iść, to ciało nie jest w stanie poprawnie wykonać rozkazu. Najemniczka uśmiechnęła się jakby trochę ze smutkiem, po czym ponownie przysiadła na krawędzi łóżka. Przez chwilę nie odwracała wzroku od ciemnowłosej dziewczyny, leżącej z przymkniętymi oczyma. Dokładnie tak, jak gdyby zachęta, próba nakłonienia do oddania się snom "no idź", dała zupełnie odmienny efekt. – Dlaczego tak ci na tym zależy? – zapytała nieco podejrzliwie, jednocześnie mocniej opatulając się swoim kocem. – Spanie w niewygodnej pozycji na fotelu raczej nie sprawi, że się wyśpię i wstanę wypoczęta z odświeżonym umysłem – stwierdziwszy to, oparła się ręką o powierzchnię pościeli. Może gdyby jej towarzyszka była w lepszym stanie, zaczęłaby się zastanawiać, dlaczego w domu chodzi w rękawiczkach, ale raczej nie to teraz zajmowało myśli dziewczyny o obolałym ramieniu. No ale co Vei tam wiedziała! To był tylko domysł, nie miała pojęcia co też chodzi po głowie tej zagadkowej personie. Kobieta przechyliła lekko głowę, po czym pochyliła się tak, że prawie leżała na krawędzi łóżka, podpierając się nań łokciami. – Chciałabyś, abym zasnęła, ale ktoś musi pełnić nad tobą wartę. Może więc powinnam położyć się obok ciebie, żeby móc sprawnie zadziałać w potrzebie? – powiedziała z delikatnym uśmieszkiem na twarzy. |
| | | Desideria Nieokreślony Twór
Liczba postów : 110 Join date : 13/11/2015
| Temat: Re: Apteka "Mazidło" Pon Mar 14, 2016 9:26 am | |
| Miała rację. W tym momencie takie drobne szczegóły jak rękawiczki na dłoniach Vei nie były ważne. Tak naprawdę wiele rzeczy teraz było jedynie przelotnymi i bez większego znaczenia lecz wszystko to zasługa umysły Sam. On bowiem nie wyłapywał owych subtelności oraz nie sygnalizował jej że coś jest nie tak... Jednak gdyby wiedziała, to zapewne odniosła by się do tych drobnych nieścisłości bądź zrobiła cokolwiek by rozwiać piaski niepewności... Wszystko bowiem było jedną wielką marą... Świat pozbawiony koloru oraz ostrości zdawał się być karykaturą strasznych opowieści jakie miały straszyć niegrzeczne dzieci przed zaśnięciem. Jednak Sam nie była dzieckiem. Była kobietą, wiedźmą, inkwizytorem... Była mieszanką światów jakie doprowadziły ją właśnie do tego miejsca... Doprowadziwszy do chwili w jakiej ciało odmawiało posłuszeństwa, a umysł pragnął ruszyć dalej jak, to czyniła wcześniej... Jednak by do tego dojść mogło musiała by poddać się leczeniu lecz jak zawsze unikała wszelakich medykamentów. Nie, nie przez wzgląd na swoją ostrożność lecz uczulenie jakie posiadała. Jej ciało bowiem nie przyswajało leków znanych temu światu poza jednym. Ogniem. Jednak tego nie mogła wiedzieć jej wybawicielka oraz towarzyszka w boju. Nie mogła wiedzieć na jej temat niczego co w jakiś sposób sprawiło by iż się zbliżą do siebie choćby na chwilę... Przecież im mniej ludzie wiedzą tym jest lepiej... Tym także kierowała się Sam w tej chwili oraz jeszcze jedną dobrą rzeczą o jakiej nie chciała mówić przynajmniej przez jakiś czas bo i po co? -Dlaczego?- Jesteś głupia, ślepa czy oberwałaś mocniej niż ja? - Odpowiedziała pytaniem na pytanie nie otwierając powiek. -Może po prostu zależy mi na tym byś była wypoczęta co? - Dodała nie chcąc pozostawiać tej kwestii bez wyjaśnienia choćby przez fakt iż skazane są na siebie jeszcze przez jakiś czas i jedynie bogowie raczą wiedzieć ile już czasu ta tutaj z nią spędziła.I to nie tak że nie jest jej wdzięczna no ale... Ta tutaj zajęła się ją przytachała na to nieszczęsne łózko i co gorsza rozebrała i miała czelność opatrzyć! -Głupoty pleciesz...- Odparła w końcu na jej słowa otwierając przy tym oczy w tej samej chwili w jakiej poczuła zmianę ciężkości ciała na łóżku co raczej nie wpłynęło na nią zbyt dobrze przez fakt spięcia jej mięśni na tyle by ból na nowo zagościł w jej umyśle oraz ciele. Był on irytujący lecz pałeczkę pierwszeństwa oczywiście przejęła teraz zbyt blisko znajdująca się kobieta jakiej zachowanie wpłynęło na Sam. Cóż też uczyniła niewiasta? Szczerze mówiąc pierwszym jej odruchem było delikatne odsunięcie się od kobiety. Zrobiła, to subtelnie lecz znając życie nic nie umknęło uwadze tego sępa siedzącego a raczej leżącego prawie na jej łóżku... --...zresztą rób co chcesz..- Dokończyła swe słowa jednocześnie dając jej przy tym do zrozumienia prosty fakt. Oczywiście Vei miała potraktować, to jako pozwolenie oraz obojętność na wszystko co robi lecz prawda była inna. Sam nie miała siły walczyć, z nią o takie głupoty i nawet w pewien sposób łudziła się myślą że jak już tamta dostanie tego co zechce najzwyczajniej w świecie odpuści i może da jej, to czas na obmyślenie planu ucieczki bądź też cichego zabójstwa jakie owszem przeszło przez jej myśl... |
| | | Veilore Panna srebrna rączka
Liczba postów : 229 Join date : 22/08/2015
| Temat: Re: Apteka "Mazidło" Sob Kwi 02, 2016 1:51 am | |
| Ciemnoniebieskie, szafirowe oczy, w półmroku wydające się czernieć, a przynajmniej tracić na przejrzystości i gubić głębię koloru, wykonały zsynchronizowany, teatralny obrót. Jakże miała nawiązać jako taki kontakt z personą, którą miała u boku. Ciężka sprawa! Czyżby dziewczę chciało parę godzin temu popełnić czyn samobójczy, stając do walki z wiedźmą? I dlatego zachowywała się, jak zachowywała? Westchnęła. – Ani jedno, ani drugie. Nie słuchasz mnie uważnie. Wszakże powiedziałam ci, że żaden to wypoczynek spać na fotelu. Wstaje się gorzej połamanym niż po drzemce na nagiej skale. – Kobieta uniosła wskazujący palec. – Wiem, co mówię. Bo i doskonale zdawała sobie sprawę z tego, o czym prawi. Spanie pod chmurką nie było dla niej niczym nowym. Za to uważała za unikalne zachowanie nieznajomej, bo przeważnie każdy człowiek korzystał z każdej najmniejszej okazji, w potrzebie czy po prostu z zasady "jak dają, to biorę". Nie odmawiali, gdy ktoś coś im oferował, tak jak teraz ona wyciągała pomocną dłoń czarnowłosej dziewczynie. – Może całą tą rozmową chcę cię zaprowadzić do bram spokojnego snu? – wypowiedziała to z odrobiną żartobliwego tonu i uśmiechnęła się delikatnie. – Nie dowierzasz moim dobrym intencjom... Ale zostawmy już to... – szepnęła, gdy jej towarzyszka nieznacznie, prawie niezauważalnie drgnęła, minimalnie się odsuwając. Chwilę potem, Veilore uniosła lekko brew, która zniknęła za paroma kosmykami blond włosów. Zdziwiła się trochę temu nagłemu pozwoleniu, w końcu nieznajoma zdawała się podchodzić do kwestii bliskości zbyt niechętnie, aby podzielić się wygodnym miejscem do spoczynku. – Nie będę mieć przy sobie broni – oznajmiła, podnosząc się z łóżka. Inna sprawa, że leżenie z żelastwem byłoby mniej komfortowe niż bez. Kiedy Vei stanęła na nogach, odpiąwszy skórzane kabury z ramion, złożyła dwa rewolwery na podłodze blisko posłania, ale nie na wyciągnięcie ręki. Szybko dołączyły do nich dwa sztylety. Szablę zaś już wcześniej ustawiła przy fotelu, na którym drzemała. Niedaleko owego mebla, ale na parapecie zasłoniętego firanami okna, spoczywał należący do nieznajomej rapier, otulony teraz jasnobrązowym materiałem, który przepuszczał do pomieszczenia niewiele nocnych świateł z zewnątrz. Odpinając guziki kamizelki założonej na koszulę o dosyć szerokich rękawach, podeszła do przytwierdzonej do ściany lampy naftowej i zgasiła ją, a w pokoju zapanował już głębszy mrok, rozświetlany tylko światłem, którym nasiąkały firany. – Skoro jednak ci to nie przeszkadza. Po prostu się położę – mruknęła, wracając na łóżko. Ściągnęła z siebie kamizelkę i rzuciła ją na ułożone na podłodze bronie. Tylko one tam leżały, w końcu metalowej dłoni, posiadającej parę gadżetów, nie mogła sobie odczepić, była ona połączona z jej ciałem. Veilore popatrzała się na milczącą dziewczynę i uśmiechnęła się spokojnie. Chwilę później już zawinęła się w swój ciepły koc i ułożyła na łóżku. – Też spróbuj zasnąć. Jeśli będziesz czegoś potrzebowała, obudź mnie. – Skryła pół twarzy pod kocem, ale jeszcze przyglądała się tajemniczej nieznajomej. W końcu sen nie przychodził tak szybko. A jeśli przybywał w takim tempie, to tylko do nielicznych. |
| | | Desideria Nieokreślony Twór
Liczba postów : 110 Join date : 13/11/2015
| Temat: Re: Apteka "Mazidło" Sob Kwi 09, 2016 3:33 pm | |
| Gdy tylko mrok spowił pomieszczenie Sam poczuła się lepiej. Świat bowiem stał się dla niej jakby bardziej przyjazny. Mrok bowiem zdaje się ukazywać prawdę, o świecie... Z ludzi najczęściej wychodzą najgorsze instynkty właśnie gdy zapada ciemność. Jednak czy tak miało być teraz? Sam nie wiedziała czego ma się spodziewać po kobiecie lecz zbytnio nie przejmowała się tą drobnostką. Przecież nie była tutaj sama. Widziała w kącie pomieszczenia cień jaki towarzyszył jej przez całe życie. Widziała ją tak dobrze jak każdy nawet najmniejszy gest swej towarzyszki. Jednak nie na blondynce zawiesiła swe spojrzenie lecz na cieniu. Na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech jakiego Vei raczej nie mogła ujrzeć. Może, to i dobrze? Gdyby teraz widziała wyraz twarzy Sam zapewne uznała by ją za wariatkę. Przecież nikt normalny nie wpatruje się w jeden punkt i nie uśmiecha się radośnie. Nikomu normalnemu także nie zmienia się spojrzenie tak jak w tej chwili zmieniało się ono u inkwizytorki. Ona przecież wiedziała, że miejsce w jakim przyszło się znaleźć było jedynie przystankiem. Droga jej przecież biegła gdzieś dalej. Gdzieś gdzie tylko ona i jej cień potrafiły dotrzeć, a nie blondynka na jaką teraz przeniosła wzrok gdy ta już ułożyła się obok niej. Przez dłuższą chwilę Sam wpatrywała się w jej na pozór spokojny oddech by w kolejnej chwili przenieść spojrzenie w miejsce gdzie cały ekwipunek nieznajomej pozostał złożony. Zabawne. Przemknęło jej przez myśl w chwili gdy zdała sobie sprawę, z faktu ile tak naprawdę kobieta miała tego na sobie w porównaniu do niej. -Niczego nie potrzebuje...- Wyszeptała zbywając ją tymi oto słowami. Przecież nie miała zamiaru jej budzić. Nie chciała także pozwolić sobie na sen. Nie teraz. Najważniejszym było pozbycie się jej czyli tym przypadku pozwolić jej zasnąć co oczywiście uczyniła. Przez wiele minut czy też godzin siedziała bez ruchu wpatrując się w kobietę niczym w obrazek. Nie, nie mogła zrozumieć czemu wiele istnień potrafi sypiać tak spokojnie w tych niespokojnych czasach. Czas mijał i jedyną oznaką jego przemijania było słońce jakie, z wolna rozdzierało jeszcze do niedawna czarny horyzont za oknem. I oto nadszedł czas. Gdy pierwsze promienie słońca wdarły się do pomieszczenia Sam postanowiła uciekać. W tym celu, z wolna wstała pozwalając by jej nogi przywykły do ciężaru jej ciała, a następnie powoli zaczęła zakrywać swe ciało brakującymi elementami ubioru jaki odnalazła w pomieszczeniu nijak przy tym nie przejmując się zapachem krwi oraz plamami jakie były jedyną oznaką wydarzeń sprzed paru dni. Ilu? Nie, nie potrafiła określić ile czasu minęło tak naprawdę. Przecież nie zdawała sobie sprawy, z faktu ile tu leżała i jak wiele ją już minęło. Jednak nie było, to ważne. Najważniejszym przecież był fakt ponownego powstania na nogi oraz możność poczucia swej broni przy pasie. Co, z tego że nie będzie mogła jeszcze przez długi czas swobodnie nią władać... Cóż ryzyko zawodowe. Tak przynajmniej myślała w chwili gdy jej spojrzenie spoczęło na świecie kreowanym za oknem. Miasto przecież budziło się do życia, a ona była świadkiem kolejnego epizodu jaki miał miejsce. Jednak.. Jednak tak naprawdę nie potrafiła się zmusić do wyjścia. Nie potrafiła także zrozumieć czemu zamiast w spokoju opuścić ten przybytek postanowiła zostać. Może był to kaprys, a może najzwyczajniej pragnęła nie opuszczać tej dziwnej istoty od razu? Owszem przez głowę przeszła jej myśl aby ją związać i przesłuchać lecz szybko ją porzuciła. Odruch ludzkiej troski? Nie. Raczej było w tym coś zupełnie innego. Tak czy inaczej Sam obróciła się w stronę łóżka opierając się przy tym o parapet. Wzrok swój utkwiła w kobiecie, której zachowania nie potrafiła zrozumieć no ale cóż... świat od dziecka ją zaskakiwał oraz fascynował. |
| | | Veilore Panna srebrna rączka
Liczba postów : 229 Join date : 22/08/2015
| Temat: Re: Apteka "Mazidło" Wto Kwi 26, 2016 11:56 pm | |
| ...Sen nie przychodził od razu, chyba że do wybitnie zmęczonych, a Veilore do zmarnowanych nie należała. Z początku przymknęła oczy, aby się wyciszyć i dać odpocząć oczom, przygotować je do porcji nierzeczywistych obrazów, które miały wkrótce nadejść. Niemniej jednak zasnęła trochę później, niżby podejrzewała jej towarzyszka. Jeszcze przez jakiś czas jej organizm zachowywał pełną czujność, która przeistoczyła się następnie w nieco uśpioną; czujność stojącą na granicy świadomości, w razie jakiegoś nieprzewidzianego wypadku mogącą sięgnąć swą macką w głąb jej umysłu, aby przywrócić jej osobę do prawdziwego świata. Przez owego "stróża" między innymi parę razy przebudzała się w trakcie snu, a to na jakiś charakterystyczny odgłos domu, a to zupełnie bez powodu, aż w końcu także na pierwsze, większe ruchy nieznajomej dziewczyny, obok której spała. Nie całkiem przytomny umysł najemniczki nie wychwycił żadnego zagrożenia, toteż jej przebudzenie nie było większe niż trzeba. Na sekundę powieki kobiety rozwarły się, a potem zamknęły i Vei nowo rzuciła się w objęcia Morfeusza. Gwoli ścisłości, gdy tylko zaczął się dla niej nowy dzień, nie pamiętała tego niezwykle krótkiego incydentu. Zbudziły ją świetliste promienie, które przedarłszy się przez okno i rozsunięte zasłony, z czasem zaczęły bezlitośnie smagać jej twarz. Choć słońce, ze względu na porę roku, było jeszcze słabe, a więc niezbyt intensywne oraz pozbawione większego ciepła, to blondynka uniosła powieki i od razu je zmrużyła. Z ciężkim westchnięciem przewróciła się na plecy i dłońmi sięgnęła do twarzy. Przetarła parę razy oczy. Leżała jeszcze przez chwilę, zasłaniając buzię rękoma, które miały chronić rozbudzone ślepia przed światłem. Z początku obserwatorowi mogłoby się wydawać, że kobieta zrobi sobie jeszcze krótką drzemkę. Jednakże najemniczce podobna myśl nie przeszła nawet przez głowę. Dotąd rozrzucone po pościeli fale blond włosów, przyjemnie odbijające wpadające do pokoju światło późniejszego poranka, poruszyły się szybko. Veilore właśnie zorientowała się, że z drugiej połowy łóżka nie dociera do niej ani dźwięk oddechu towarzyszki, ani też ciepło jej ciała. Oderwała ręce od twarzy, a tę zaś skierowała na bok, w stronę pustej powierzchni prześcieradła, na którym pozostało tylko niewielkie wgłębienie. Poszła? W takim stanie? – pomyślała. W tym samym czasie już unosiła wzrok, aby się rozejrzeć i wtedy napotkała znajdującą się przy parapecie okna czarnowłosą dziewczynę, odzianą w ubrania pamiętające nocną przygodę w ogrodach. Vei była zdania, że gdyby tylko jej towarzyszka wyszła tak na miasto za dnia, z całą pewnością zwróciłaby na siebie uwagę. Nie mówiąc już o tym, że dziewczyna powinna odpoczywać... Ale zamiast wytykać to nieznajomej, postanowiła zagadnąć w inny sposób. – Już nie śpisz? Miałam nadzieję, że obudzę się przed tobą. – Veilore westchnęła cicho i podparłszy się wyprostowaną ręką, podniosła się do pozycji siedzącej. – Coś szybko wstałaś po takiej akcji – powiedziała niezobowiązująco, zgarnęła kosmyki na plecy i przeciągnęła się. Potem zaś pociągnęła swą wypowiedź nieco bardziej dociekliwie. – A może chciałaś szybciej się wymknąć? |
| | | Desideria Nieokreślony Twór
Liczba postów : 110 Join date : 13/11/2015
| Temat: Re: Apteka "Mazidło" Sob Wrz 10, 2016 5:10 pm | |
| Przebłyski wspomnień. Chwilowe zaćmienie jakiemu towarzyszy coś więcej niż tylko dźwięk. Sam bowiem widziała całość taką jaką była. Widziała matkę. Jak zawsze przyglądała się jej spojrzeniu gdy ta zaczynała snuć swe opowieści o wielkich czynach, osobach czy rzeczach... Samael do tej pory nie wie jaka, z owych historii była prawdziwa lecz nie trapiło ją to zbytnio. Nie miało bowiem sensu czy ta jaką pamięta była tą pełną wymyślności czy raczej przesiąkniętą prawdą. Opowieść ta bowiem tyczyła, o walecznych kobietach jakie zwano w jakimś dziwnym języku lecz czas zrobił swoje i ona nie potrafiła już teraz wypowiedzieć owej nazwy. Kobiety te były niczym śmierć. Przybywały szybko oraz jeszcze szybciej karały ludzi zabraniem przez nich swą duszę... Były one silne, pewne siebie oraz posiadały wspólną cechę charakterystyczną dzięki której właśnie owe wspomnienie wróciło. Były nim włosy. Długie blade, a czasem wręcz białe... Prawie takie same jak te które widziała teraz, a dzięki promieniom słonecznym ich kolor nasunął jej owe wspomnienie. Drobne. Nic nie znaczące. Przynajmniej tak wtedy myślała. Jednak gdyby tylko zastanowiła się chwilę dłużej zapewne wyciągnęła by wniosek pewien... To było pierwsze wspomnienie od wielu lat... Czemu? Dlaczego właśnie, z tej chwili? Sam zapewne zadawała by wreszcie sobie takowe pytanie gdyby nie pytanie wyrywające ją z objęć rozmyślań oraz pustki. -Czyżby?- Odparła jedynie na jej słowa ochrypłym głosem jaki był następstwem wielogodzinnego milczenia. Jednak nie głos był teraz ważny lecz spojrzenie kobiety. Było w nim coś co przez chwilę ukazywało jej ludzką naturę. Coś co jasno mówiło iż Sam posiada w sobie odrobinę duszy dzięki czemu nie odeszła... -Może...- Ponownie odparła półsłówkami jak miała, to w zwyczaju nadal opierając się o parapet na tyle by nie odczuwać większego przeciążenia organizmu. Nadal także obserwowała każdy nawet najmniejszy gest swej wybawicielki jaka na swój sposób trzymała ją tutaj. -...a może po prostu taki już mój urok?- Spytała po dłuższej chwili przerywając przy tym ciszę jaka zapadła. Czyżby właśnie poddała się w pewien sposób grze jaką toczyła tamta, a może najzwyczajniej w świecie jej ludzka natura nakazywała jej zachować się w taki, a nie inny sposób. -Co jeśli w obu przypadkach się mylisz albo masz racje? Czy, to coś zmienia? -Zadając ostatnie pytanie przerwała kontakt wzrokowy tylko i wyłącznie po to aby zamknąć na chwilę swe zmęczone powieki. Stała tak chwilę lecz gdy na nowo otwarła swe oczy ślad wszelaki zniknął po tym cieniu człowieczeństwa, a na jego miejsce wstąpiła wszystkim dobrze znana twarz niewzruszonej istoty pozbawionej emocji... |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Apteka "Mazidło" | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|